FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Moje cudze życie [NZ] - Rozdział XI (1.12.2011) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Sob 19:16, 10 Paź 2009 Powrót do góry

Opinie na temat tego FF są definitywnie podzielone, ale to bardzo dobrze i cieszy mnie ten fakt. Jednym się podoba, drugim nie, dla jednych jest łatwy, prosty i przyjemny w odbiorze, inni zaś twierdzą, że ciężko się go czyta. Jaki zatem wniosek może wyciągnąć zdrowy na umyśle, nie mający się za Bóg wie kogo jak tylko zwykłego laika autor tekstu? A no taki, że nie wszystkim da się dogodzić :)

Tekst ma wiele niedociągnięć, nie ukrywam tego i nie staram się w żaden sposób tłumaczyć. Myślę, że może kiedyś wezmę się za niego od nowa i dopracuję go jak należy. Jak już wspomniałam dla jednych jest słaby, dla drugich dobry, a inni uważają właśnie, że ma potencjał, ale również wiele niedociągnięć. Nie wstawiam go na fora po to by słyszeć same pozytywne opinie na jego temat, ale właśnie po to by także usłyszeć krytykę.

Oczywiście postaram się dostosować do wskazówek, skorzystam także ze słowników, które mi zaproponowałaś. Tekst został już w większości napisany wcześniej i naprawdę kiedy czytam go po raz enty pewnych rzeczy nie zauważam, o chociażby rzuca się to faktycznie w oczy w momencie kiedy podkreślasz dane powtórzenia.

Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam.


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Czw 14:30, 15 Paź 2009 Powrót do góry

FF jest całkiem przyjemny i ciekawy. Jedyne co mnie wkurzyło to postawa rodziców Belli no i oczywiście Jacoba. Już nie lubię tego gościa. Jest arogancki, bezduszny itp. Bella też mogłaby nie być taka nieśmiała, ja rozumiem, że się nie znają no ale wodę mogła sobie wziąć, a nie czekała na jego pozwolenie. To wyglądało tak jakby była jego niewolnicą, jak można się tak zdominować?

Masz bardzo przyjemny styl pisania i opisy są ciekawe mimo, iż takie długie(:
Mam tylko jedno pytanie, czy pojawi się Edward i reszta Cullenów?

Weny, czasu i chęci w tworzeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sweetcookie
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Paź 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 8:02, 22 Paź 2009 Powrót do góry

Witam, właśnie się zapisałam na tym forum, więc wszystkich serdecznie pozdrawiam.
Przeczytałam opowiadanie, i chciałabym podziękować autorce za fajny pomysł. Wydaje mi się oryginalny, i chciałabym przeczytać następne rozdziały.
Spodobało mi się, że (przynajmniej jak narazie) nie ma Cullenów i nie wiadomo jak się historia potoczy dalej, bo jak już w pierwszym rozdziale jest Edward i Bella, to tak naprawdę wiadomo, że skończą razem.
Sama Bella może i jest trochę za bardzo nieśmiała, ale i można zauważyć jej sarkazm, co jest moim zdaniem plusem. Zastanawiam się, jak potoczą się jej dalsze losy - mile widziany "trójkącik" Bella, Seth i Jacob Wink Jestem ciekawa z jakich powodów Jacob został zmuszony do małżeństwa.
Cóż, czekam z utęsknieniem na kolejne rozdziały.

ps. zauważyłam, że przykłada się tutaj uwagę na poprawną polszczyznę, więc z góry przepraszam, ale u mnie zawsze było z tym nie za ciekawie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 13:52, 22 Paź 2009 Powrót do góry

Robaczku, jak zobaczyłam Twojego posta to myslałam, ze to nowy rozdział xDDDD

venua.....wrzucaj prędko nowy rozdzialik bo mnie ciekawość juz prawie zjadła
A Tobie Robaczku GRATULUJE. Normalnie mistrz konstruktywnych komentarzy....tak myslę:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:15, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Dopiero dzis zalogowalam sie na forum ale twoje opowiadanie sledze od poczatku i mysle ze jest niezle;) Mam nadzieje ze wrocisz do pisania dalszych czesci...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
juleczka
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 19:20, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Przeczytałam. Bardzo mi się spodobało i przyznam szczerze, że czytałam to z wielkim lękiem ,że zaraz wpadnie na Edwarda i wiadomo co dalej. Pomysł bardzo, bardzo itd. ciekawy. Mam nadzieję ,że dokończysz to opowiadanie i to niedalekim czasie ponieważ ja chcę więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Nie 16:38, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Rozdział V

beta: Masquerade.

- Wstawaj!
Bella gwałtownie otworzyła oczy i napotkała spojrzenie tych samych ciemnych źrenic, o których śniła tej nocy. W pierwszej chwili nie rozpoznała, kto nad nią stoi, ale zaraz wszystko sobie przypomniała: Jacoba, ślub i ciężką noc.
Leżała zawinięta w kołdrę z nogą zarzuconą na zewnątrz. Jej nocna koszulka podwinęła się do tego stopnia, że odsłaniała szczupłe udo o mlecznobiałej skórze. Ostrożnie wyplątała się z pościeli i przewróciła na drugi bok.
- Która godzina?
- Jedenasta. - Obrzucił leniwym spojrzeniem wysprzątany pokój. Dopiero co wyszedł spod prysznica i znów miał na sobie te same luźne spodnie opierające się na biodrach.

Dziewczyna poderwała się do pozycji siedzącej, uświadomiwszy sobie, jak długo spała.
- Która? – upewniła się, odgarniając włosy z twarzy.
- Słyszałaś. Zbieraj się, jedziemy do moich rodziców.
Black nie wspomniał ani słowem na temat względnego porządku, który panował w domu. Nie spodziewał się, że jego żona chociażby ruszy palcem ten cały bałagan. Zdaniem Jacoba była przecież rozkapryszoną, bogatą dziewuchą.
Wyszedł z pokoju, dając jej piętnaście minut na przygotowanie się do wyjścia. Zszedł na dół i spoczął w salonie na pustej kanapie, na której dotychczas trudno było znaleźć miejsce do siedzenia.

Tej nocy Jacob Black przespał może godzinę, do późna pracując w studiu. Nie udało mu się wywinąć przed spotkaniem z ojcem i matką, których wolał unikać. Kochał ich i szanował, ale tym razem nie miał ani siły, ani ochoty na konfrontację, jakiej oczekiwał. Wiedział, że jego dotychczasowy tryb życia i to, czym się zajmuje nie satysfakcjonuje tak poważanego i zacnego człowieka jakim był Billy Black.

Po jakimś czasie niechętnie wstał i przebrał się w przeciągu kilku minut. Pozostało mu jedynie czekać, aż jego żona łaskawie będzie gotowa do wyjścia. Isabella starała się w ekspresowym tempie wynaleźć ubranie, które będzie pasowało na tę okazję. Nie wiedziała, co odpowie, kiedy zostanie zapytana o relacje z mężem, wiedziała natomiast jedno - znów będzie musiała kłamać. Rodzice Jake’a, w przeciwieństwie do jej opiekunów, wychodzili z założenia, że czas pozwoli im się poznać i nauczyć wzajemnie szanować. Małżeństwo tych dwojga również zostało zaaranżowane z góry i także nie było im łatwo, jednak czas zrobił swoje. Dzięki wyrozumiałości i szacunku dla drugiej osoby wytrwali ze sobą prawie trzydzieści lat, wpierając się wzajemnie. Oboje chcieli dobrze dla syna, znajdując mu żonę z dobrej, równie przyzwoitej rodziny. Liczyli na to, że po zawarciu związku małżeńskiego zmieni swój obecny styl życia. Jego ojciec nigdy nie akceptował działalności syna w zespole. Początkowo uważał to za hobby, które zmieni się z czasem i chłopak zechce zająć się w życiu tym samym, co ojciec lub będzie mierzył o wiele wyżej. Niestety, okazało się, że dla Jacoba muzyka i zespół są czymś więcej niż tylko przelotną fascynacją. Od tego czasu zaczęły się komplikacje w ich relacjach.

Gdy Bella była już gotowa, zbiegła na dół i pośpiesznie założyła na nogi skromne, wiązane wokół kostki sandały. Idealnie pasowały do zwiewnej, letniej sukienki jaką postanowiła włożyć. Black obrzucił dziewczynę przelotnym spojrzeniem. Wydawała się być taka krucha i delikatna, że aż strach było jej dotykać. Do tego ta nieśmiałość i dziecinność ukryta w ciele dojrzałej kobiety. Nie była brzydka, ale nie w jego typie. Wolał kobiety śmielsze i bardziej pewne siebie. Zaradne, samodzielne, odpowiedzialne; takie, za którymi nie trzeba chodzić i martwić się przez większość czasu. Minęła go w wejściu i poczuł delikatny zapach perfum.

Wsiedli do samochodu, w milczeniu zapinając pasy. Stresowała się na myśl o kolejnym spotkaniu z teściami, jednak nie chciała dać po sobie tego poznać. Znów jechali z zawrotną prędkością, która dla niego była czymś normalnym. Włączył radio ustanowione na jakąś alternatywną stację. Dzień był duszny i słoneczny. Żar lał się z nieba, nie było mowy o nawet najmniejszym podmuchu chłodnego wiatru. Stanęli w długim korku, tuż przed wjazdem do centrum miasta. Uporczywe gorąco zdawało się być nie do zniesienia nawet przy działającej klimatyzacji.

- Chyba się spóźnimy – mruknął, spoglądając na zegarek.

Spojrzała na niego niepewnie. Odpalił papierosa i wstawił rękę za okno. Bella splotła dłonie na kolanach i nerwowo przebierała palcami. Im czekanie dłużej trwało, tym bardziej się denerwowała, a on bez problemu to wyczuł.

- Denerwujesz się – rzucił, patrząc prosto przed siebie.
- Nie – skłamała, również spoglądając na wprost.
- Nie ma czym, to ja będę pod obstrzałem.

Czyżby próbował ją uspokoić? Wyzbył się nawet ignoranckiego tonu, jakim zwykł do przemawiać. Nie zdążyła już nic więcej powiedzieć. Samochody z przodu ruszyły, więc Jake odpalił ponownie silnik. Dalsza podróż przebiegła bez zakłóceń, gdyż po chwili znaleźli się pod apartamentem, w którym mieszkali teściowie. Wychodząc z pojazdu, zgrabnie poprawiła sukienkę i przeczesała palcami włosy.
Kokietka, pomyślał Jacob, gdyż zrobiła to tak zalotnie, że już chyba bardziej się nie dało.
Jechali windą na najwyższe piętro. Isabella nie po raz pierwszy była gościem w tym ogromnym budynku, w którym również znajdowały się biura. Cały należał do ojca jej męża, a w przyszłości miał należeć do samego Jacoba Blacka. Gdy znaleźli się na miejscu, otworzył drzwi i puścił ją przodem.
Czyli gra się zaczęła, trzeba się trzymać zasad, pomyślała.
Wymusiła na sobie jak najbardziej olśniewający i radosny uśmiech, na jaki było ją stać. Przystanęli w długim korytarzu, a Jake schwycił ją za ramię, przyciągając bliżej siebie. Spojrzała na niego oburzona i mruknęła:

- Nie musisz przypominać.

Uśmiechnął się zadowolony i dostrzegłszy kroczących w ich kierunku rodziców, objął dziewczynę serdecznie ramieniem. Gdyby mogła się na chwilę zapomnieć, wywróciłaby oczami, wyrażając tym samym swoją dezaprobatę.

- Witajcie – przywitał ich Billy Black – Wejdźcie i usiądźcie w salonie.

Żona męzczyzny stała z boku i przyglądała się młodemu małżeństwu wnikliwie. Gdy tylko skrzyżowały się spojrzenia synowej i teściowej, uśmiechnęła się ciepło.
Pomieszczenie było ogromne, wyposażone w eleganckie meble i wszelkiej maści kosztowne dodatki. Pomoc domowa przyniosła herbatę i ciasto. Jacob i Bella siedzieli naprzeciwko starszyzny, starając się wyglądać na jak najbardziej zadowolonych z życia. Początkowo syn z ojcem rozmawiali o sprawach obracających się wokół firmy, o których Isabella nie miała zielonego pojęcia. W międzyczasie rozmawiała z teściową, która natrętnie wypytywała o sprawy związane z wprowadzeniem się do domu jej syna. Bella dwoiła się i troiła aby odpowiedzi brzmiały jak najbardziej wiarygodnie i przekonująco, udając, że Jacob jest inną osobą niż w rzeczywistości. Starsza pani nie była naiwna i dobrze wiedziała jak bardzo młoda dziewczyna stara się rozmydlić rzeczywistość. Słysząc strzępek rozmów kobiet, pan domu wtrącił się i skierował pierwsze dotąd pytanie bezpośrednio do świeżo upieczonej synowej.

- Co myślisz o zespole, w którym gra mój syn?

Jacob na chwilę zamarł w bezruchu. Był niemal pewien, że Bella nie ma zielonego pojęcia, czym się zajmuje i że za chwilę zacznie się kompromitujące umoralnianie ze strony ojca. Oczekiwał, że w końcu rozmowa zejdzie na ten temat, jednak nie spodziewał się, że tego typu pytanie zostanie skierowane bezpośrednio do Isabelli. Dziewczyna cicho wypuściła powietrze z płuc. Małżonek spoglądał to na nią, to na ojca, wyczekując odpowiedzi, jaka miała paść z ust żony.

- Nigdy wcześniej nie słuchałam tego typu muzyki – wyznała. – Mimo wszystko wydaje mi się, że to naprawdę dobry zespół…
- Te krzyki i wrzaski? – pan Black przyglądał jej się zaskoczony.
- Na pewno jest grupa ludzi, która lubi taki rodzaj muzyki. Poza tym nie zawsze krzyczą i wrzeszczą – zaśmiała się delikatnie.
- A więc nie przeszkadza ci to? I te tatuaże?

Nie zawahała się ani na chwilę i odpowiedziała szczerze.

- Nie. Zupełnie mi nie przeszkadzają.

Teść wydawał się być zawiedziony usłyszaną odpowiedzią, podobnie jego małżonka. Spodziewał się, że tak poukładana dziewczyna nie będzie tolerowała tego typu dewiacji. Jacob zastanawiał się, czy grała czy mówiła szczerze, ale skoro wypowiedziała się nawet na temat ich muzyki, musiała jej wcześniej słuchać.
Pan Black zmarszczył brwi i tym razem skierował swoje słowa do syna.

- I tak uważam, że powinieneś z tym skończyć i zająć się czymś poważniejszym – powiedział ostro.
- Traktuję to poważnie i nie mam zamiaru niczego kończyć – odpowiedział buntowniczo Jacob.
- Ale mi to zupełnie nie przeszkadza – wtrąciła się nieśmiało Bella.
- Twój mąż wygląda jakby dopiero wyszedł z więzienia, a tobie to nie przeszkadza? – rzucił oburzony mężczyzna.
- Wielu ludzi ma teraz tatuaże i nie oznacza to wcale, że mają problemy z prawem – odparła, tłumiąc w sobie narastający strach.

Pan Black westchnął ciężko i wziął łyk letniej już herbaty. Jacob wyglądał na wyraźnie podminowanego, ale widocznie spodziewał się takiego obrotu spraw. Jedyne co go zdziwiło to fakt, że Bella, która przecież nic tak naprawdę o nim nie wiedziała, stanęła w jego obronie.

- A więc znalazłeś sobie sojusznika – zaśmiał się gorzko starszy pan, którego włosy pokryte były siwizną.

Brunetka spuściła nieśmiało wzrok i wpatrywała się w kolorowy dywan pod stopami.
Matka Jacoba wyczuła napiętą atmosferę i roześmiała się radośnie.

- Czy to właśnie nie tak powinno być, że żona mimo wszystko powinna wspierać swojego męża? – powiedziała, delikatnie klepiąc małżonka po ramieniu.

Bella zakrztusiła się herbatą. Byli dobrzy w tej grze, do tego stopnia, że nawet w potyczce słownej nieumyślnie zgrała kochającą żonę. Ale czy nie tak miało być? Brzydziły ją te wszystkie kłamstwa, jednak dzięki temu jej rodzice i ona nie wylądowali na bruku. Przed podjęciem decyzji o ślubie okazało się, że interes jej ojca chyli się ku upadkowi, a ona była ich ostatnią deską ratunku.

Rozmawiali jeszcze chwilę z rodzicami na zupełnie już neutralne tematy, by w końcu pożegnać się i udać do wyjścia. Matka i ojciec zapowiedzieli, że za jakiś czas być może wpadną z wizytą, żeby sprawdzić jak im się wiedzie. Jacob do końca spotkania ignorował docinki i uwagi Billy’ego. Zdawało się, że jednym uchem je wpuszczał, a drugim wypuszczał lub jeszcze lepiej – wszystko po nim spływało.

Gdy wsiedli do samochodu, Belli przypomniało się, że od dłuższego czasu nic nie jadła. Tak jak się spodziewała, zaburczało jej w brzuchu tak głośno, że mąż spojrzał na dziewczynę z ukosa. Nie pytając o nic, zajechał do swojego ulubionego baru w okolicy. Usiedli przy wolnym stoliku i zamówili z karty potrawy. Jedli w milczeniu, ale obojgu bardzo smakowały zamówione dania. Dziewczyna opróżniła dwie szklanki wody, a kiedy byli już gotowi do wyjścia, udała się jeszcze do łazienki, by umyć ręce i obmyć twarz. Nadzwyczajny gest Blacka odebrała jako umowną spłatę niewielkiego długu wdzięczności.
Kiedy wyszła, w oczy rzuciły jej się dwie rzeczy. Po pierwsze, atrakcyjna kelnerka flirtowała z Jacobem bezwstydnie. Po drugie, on nie robił nic, by ją powstrzymać.
Obserwowała, jak przekrzywia głowę i śmieje się z jej słów. Na myśl, że towarzystwo kelnerki zdaje się odpowiadać mu dużo bardziej niż jej, poczuła ukłucie zazdrości. Z westchnieniem wyprostowała opuszczone ramiona i dumnie wypięła ozdobioną niewielkim dekoltem pierś. Podeszła do stolika, posyłając kelnerce promienny uśmiech.

- Dzięki, że dotrzymała pani mężowi towarzystwa podczas mojej nieobecności.

Kelnerka imieniem Susan, jak informował znaczek z uśmiechniętym słoneczkiem, zdumiała się przyjazną reakcją Belli.

- Ja… Nie ma sprawy.

Isabella obniżyła głos do scenicznego szeptu.

- Nie wszyscy są dla niego tacy mili, odkąd wyszedł z więzienia.

Jacob Black zakrztusił się dopijaną właśnie kawą.
Brunetka z całej siły poklepała go po plecach i dalej zwierzała się zszokowanej Susan:

- Nie obchodzą mnie dowody, nieważne, co twierdzi oskarżyciel. Nawet przez chwilę nie wierzyłam, że zamordował tamtą kelnerkę.

Te słowa sprawiły, że Black ponownie zaniósł się kaszlem. Susan cofnęła się pospiesznie.

- Ja przepraszam, klienci czekają!
- Proszę lecieć – zaszczebiotała Bella – I wszystkiego dobrego!

Jake w końcu odzyskał oddech. Wstał z miną jeszcze bardziej ponurą niż zazwyczaj. Isabella zamknęła mu usta palcami, zanim zdążył się odezwać.

- Błagam cię, nie psuj mi tego. Po raz pierwszy, odkąd się pobraliśmy, wygrałam potyczkę.

Wyglądał jakby chciał ja udusić, zamiast tego cisnął kilka banknotów na stół i pociągnął dziewczynę za rękę w stronę drzwi. Wychodząc, Bella uśmiechnęła się promiennie i pomachała przerażonej kelnerce stojącej za ladą.

- Będziesz się teraz złościł, prawda? – Jej stopy ślizgały się w sandałach, gdy ciągnął ją w stronę samochodu – Wiedziałam. Jesteś najbardziej naburmuszonym facetem jakiego znam.

- Wsiadaj albo zamorduję cię na oczach wszystkich.

No proszę, znowu groźby. Co to miało oznaczać – że ją zabije jeśli nie będzie mu posłuszna czy też zabije później, w czterech ścianach domu na odludziu? Roztrząsała ten problem jeszcze wtedy, gdy przekręcił kluczyk w stacyjce i wrócił na drogę.
Ku jej uldze, kwestia morderstwa nie powróciła, choć w jakiś perwersyjny sposób niemal tego żałowała. Gdyby stanowił dla niej zagrożenie fizyczne, uznałaby, że święte śluby jej nie obowiązują i mogłaby odejść ze spokojnym sumieniem.

I standardowo proszę uprzejmie o komentarze, bądź pochwały chociaż stanowczo wolę pierwszą opcję :P


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez veuna dnia Wto 19:19, 01 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:13, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Och nareszcie jest nowy rozdzial;) Ale warto bylo czekac bo jest swietny...Uwielbiam twoja Belle..myslalam ze jest taka jak w sadze ale musze przyznac jestem mile zaskoczona;) Dziewczyna ma pazurki...ta rozmowa z rodzicami Jake a i kelnerka....

Tak samo jak niektorzy twoi czytelnicy wolalabym zeby Bella byla z Jacobem. Poprostu kocham twojego Jacoba taki mrrrr haha;) On jest taki chyba wlasnie przez swoich rodzicow. Bo chociaz Bella i on to dwa rozne swiaty i roznia sie od siebie to jakby nie patrzec sa w takiej samej sytuacji, ktos im zaplanowal zycie a oni maja sie tego trzymac....

Czekam na nastepny rozdziam i zycze VENY.....!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kamila Kalinowska
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Choszczno/Londyn

PostWysłany: Nie 18:23, 29 Lis 2009 Powrót do góry

hehe normalnie sie usmialam z tego tekstu jak bela pojechala po jacobie :)
dobre to
veeny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kamila Kalinowska dnia Nie 18:24, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:25, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział :), weszłam zerknąć na forum, a tu taka miła niespodzianka :). Podoba mi się ta Bella, a w szczególności jej rozmowa z kelnerką, jak widać B. pokazuje pazurki, w sumie to bardzo dobrze, bo Jacob jest dla niej chamski przez cały czas. To trochę smutne, że rodzice z góry zaplanowali im życie, ale myślę, że Jake mógłby być milszy. No i ciekawi mnie, czy w tym opowiadaniu pojawi się Edward, jeżeli tak to już nie mogę się doczekać ;D , ale jak nie to i tak na pewno będę czytać. Szalenie mi się podoba twój pomysł i to jak piszesz i po prostu się wciągnęłam.
Czekam na więcej, pozdrawiam i życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
cardmire
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 18:29, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Ma być konstruktywny komentarz? No to postaram się taki napisać. Piszesz lekko i przyjemnie. Jak dla mnie jest troszkę za dużo dialogów(a może to wina, tego, że tekst nie jest od siebie oddzielony?). Postacie świetnie wykreowane - zwłaszcza Jacoba. Ogólnie jestem na TAK. Rodziców Belli nie lubimy, pięknych kelnerek też nie Wink

Czekam na kolejny rozdział,
pozdrawiam cardmire


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:03, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Podoba mi się to opowiadanie. Mam wrażenie, że z czasem Jacob się zmieni, a Bella go pokocha. Oczywiście to by była nadzieja. Chciałabym, żeby byli ze sobą. Czekam z niecierpliwością na kolejną część. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Nie 20:22, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Oni są ze sobą :P Przecież są małżeństwem, prawda? :D

OK, to był taki dżołk.

Ja też mam nadzieję, że będą razem, bo pomimo że przeczytałam już dalsze rozdziały, to nadal nic nie wiem :P Chociaż gdyby nie byli razem, to byłoby jakieś zaskoczenie i wtedy by się człowiek zastanawiał, jak to się dalej potoczy :D

Wybaczcie mi ewentualne błędy. Momentami sama już nie ogarniam Wink
M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nanah
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:55, 29 Lis 2009 Powrót do góry

Masquerade błędy wybaczamy - są niewielkie, a i tak tekst czyta się płynnie (bynajmniej jak dla mnie). Rozumiem, że "momentami się nie ogarniasz" ja przy samym teście byłam przerazona, ale się udało. Wink

Uwielbiam to opowiadanie, bo nie jest przesłodzone. Ciekawa jestem jak to wszystko się dalej potoczy... Nie pozostaje nic innego, jak cierpliwie i z utęsknieniem czekać na kolejne rozdziały. I obiecuję, że będę to czytać.

Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu obu paniom

Nan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Wto 0:50, 01 Gru 2009 Powrót do góry

kiedy czytałam piąty rozdział omal nie zakrztusiłam się cukierkiem! powinnaś napisać jakiś wstęp, że zakaz konsumpcji w trakcie czytania czy coś... Very Happy

Ta częśc bardzo mi się podobała... I czy mi się wydaje, czy pomiędzy Bellą i Jakem zaczyna coś iskrzyć? Chociaż to może tylko moja wybujała wyobraźnia podpowiada mi obrót spraw, który przypadłby mi do gustu... W każdym razie od całkowitej ignorancji zawsze lepsza jest złość czy nienawiść, bo zawsze to jakieś gorące uczucie, nie?

Scena z barmanką to po prostu był majstersztyk. już sobie wyobrażam minę Jaka... (i barmanki oczywiście), a Bella ma rację, w końcu nikt nie będzie bez jej zgody podrywać jej męża! Twisted Evil

z (nie)cierpliwością czekam na następny rozdział i wena życzę.
Li.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KoSa
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Ojca i Matki

PostWysłany: Wto 18:29, 01 Gru 2009 Powrót do góry

HAHAHAHAHA!!!


Reakcja Belli na kelnerke była powalająca!!!
W zyciu bym sie tego nie spodziewała...
Moje przekonanie, ze beda razem jest co raz wieksze i mam wrażenie, ze nie bezpodstawne...
Szczerze to dopuszczałam jeszcze opcję, że Bella będzie ciągle zdominowana, a na końcu z rozpaczy popełni samobójswo, czy coś...
Huh... Pokazała dziewczyna klasę....


Pozdrawiam

KoSa

Cool Cool Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aleo
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:23, 01 Gru 2009 Powrót do góry

Przyznam, że rozbroiła mnie reakcja Belli na kelnerkę :)

"Dalsza podróż przebiegła bez zakłóceń, gdyż po chwili znaleźli się pod apartamentem, w którym mieszkali teście. "
Nie powinno być teściowie? (Nie znam się za bardzo, ale tu mi jakoś tak zgrzytnęło, jeżeli się mylę - nie zabijcie. :) )

Poza tym to opowiadanie, w moim odczuciu, jest inne niż większość tych, które do tej pory przeczytałam. Jak do tej pory Edward się nie pojawił, co jest dużym plusem. Narazie mam dosyć ff o tym, jak to Bella bardzo go kocha, on kocha ją, schodzą się, rozchodzą się i w końcu mamy happy end.
Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że mnie mile zaskoczysz. :)

Diana.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:59, 19 Gru 2009 Powrót do góry

* Wiedział, że jego dotychczasowy tryb życia i to, czym się zajmuje, nie satysfakcjonuje tak poważanego i zacnego człowieka jakim był Billy Black.

* Początkowo uważał to za hobby, które zmieni się z czasem i chłopak zechce zająć się w życiu tym samym, co ojciec lub będzie mierzył o wiele wyżej.
[…] zająć się w życiu tym samym co ojciec lub…
Za [link widoczny dla zalogowanych]:
Należy w tym miejscu odróżnić porównania paralelne, w których stawiamy przecinek, od porównań, które nie mają wyrazistego charakteru paralelnego:
a) z przecinkiem: zarówno …, jak i; równie … , jak i; tak…, jak i; tak…, jak;
b) bez przecinka: tak samo … jak; ten sam … co; taki … jak; … jak i …


* Idealnie pasowały do zwiewnej, letniej sukienki, jaką postanowiła włożyć.

* Włączył radio ustanowione na jakąś alternatywną stację.
Ustanowione nieszczególnie; ustawione.

* Odpalił papierosa i wstawił rękę za okno.
Cytat:
* - Jaki on jest? – zapytała szatynka, odpalając papierosa.
Odpalać kogo lub odpalać co – formą biernikową jest papieros.
Dla porównania – podpala się dom, nie domu (dopełniacz).


* Bella dwoiła się i troiła, aby odpowiedzi brzmiały jak najbardziej wiarygodnie i przekonująco, udając, że Jacob jest inną osobą niż w rzeczywistości.

* Starsza pani nie była naiwna i dobrze wiedziała, jak bardzo młoda dziewczyna stara się rozmydlić rzeczywistość.

* - Te krzyki i wrzaski? – pan Black przyglądał jej się zaskoczony.
Pan. Wielką literą; to początek nowego zdania.

* Jedyne, co go zdziwiło, to fakt, że Bella, która przecież nic tak naprawdę o nim nie wiedziała, stanęła w jego obronie.

* Byli dobrzy w tej grze, do tego stopnia, że nawet w potyczce słownej nieumyślnie zgrała kochającą żonę.
Zagrała.

* Matka i ojciec zapowiedzieli, że za jakiś czas być może wpadną z wizytą, żeby sprawdzić, jak im się wiedzie.

* Z westchnieniem wyprostowała opuszczone ramiona i dumnie wypięła ozdobioną niewielkim dekoltem pierś.
Pierś nie może być ozdobiona dekoltem, wielkim lub niewielkim, co najwyżej – bluzką z [niewielkim] dekoltem.

* - Proszę lecieć – zaszczebiotała Bella – I wszystkiego dobrego!
Brakuje kropki po „Bella”.

* Wyglądał, jakby chciał ja udusić, zamiast tego cisnął kilka banknotów na stół i pociągnął dziewczynę za rękę w stronę drzwi.

* - Będziesz się teraz złościł, prawda? – Jej stopy ślizgały się w sandałach, gdy ciągnął ją w stronę samochodu. – Wiedziałam. Jesteś najbardziej naburmuszonym facetem, jakiego znam.

* No proszę, znowu groźby. Co to miało oznaczać – że ją zabije, jeśli nie będzie mu posłuszna czy też zabije później, w czterech ścianach domu na odludziu?


Miło mnie zaskoczyłyście – i Ty, veuno, i Twoja beta. Jeśli chodzi o stronę techniczną, tekst prezentuje się znacznie lepiej niż w poprzednich rozdziałach, widać, że pewne błędy zdecydowanie nie są tu już mile widziane. Mimo wszystko, potknięcia się zdarzają, a im dalej w tekst, tym ich więcej. Niemniej jednak – są to raczej kosmetyczne błędy, nie uporczywe ignorowanie zasad ojczystego języka. To naprawdę sprawia przyjemność, gdy widzi się, jak tekst z rozdziału na rozdział rozkwita – i to pod różnymi względami, również poprawności językowej czy interpunkcyjnej.
Zerknęłam jednak na stopki rozdziałów i widzę, że w dalszym ciągu ja swoje, a Ty swoje. Nikt mnie wprawdzie do tego nie przymusza i przyglądam się tekstowi pod kątem poprawności z własnej woli, ale jak to podnosi człowieka na duchu, gdy widzi, że jego tłumaczenia, proponowane poprawki, cytowanie reguł – są po prostu ignorowane. Dziękuję Ci, veuno. Bo przecież to takie ważne, by mieć dobry kontakt. Mnie naprawdę nie chodzi o Twoją wdzięczność, z podziękowaniami nic nie zrobię. Swoją stagnacją po prostu dajesz mi do zrozumienia, że jedynym, na czego odzew mogę liczyć, jest ręka.

Obawiałam się już, że zrezygnowałaś z tego tekstu, jednak sposób, w jakim powróciłaś, naprawdę dobrze rokuje na następne rozdziały. Pisałaś, że tekst powstał już wcześniej, jednak i tak widać przeskok poziomu, porównując ten rozdział z poprzednimi. Nie wiem, na ile to odczucie wynika z faktu, że rozdział czwarty czytałam jakieś dwa i pół miesiąca temu i wrażenia mogły zatrzeć się w mojej pamięci, a na ile pokrywa się z rzeczywistością, niemniej jednak – uważam, że naprawdę widać postępy, które robisz. Wychodzi na to, że zamierzasz po prostu powoli uchylać rąbek tajemnicy, tak w związku z fabułą, jak i z możliwościami warsztatowymi, które posiadasz. Rozwijasz się stylistycznie, rozwijasz się treściowo – wspaniale. Ten przeskok nie jest oczywiście kolosalny, rozdział nie jest skrajnie lepszy od reszty tekstu, jednak małymi kroczkami zmierzamy ku lepszemu i tę część czytałam z naprawdę dużą przyjemnością, mogąc lepiej przyjrzeć się sylwetkom bohaterów w oprawie wcale niezłego stylu.
Zdaje się, że zdarzyło mi się pod którymś z rozdziałów narzekać na narrację, teraz jednak wracam do swojego poprzedniego stanowiska: radzisz z nią sobie naprawdę dobrze. Jest poprowadzona zgrabnie, nie męczy, spokojnie przechodzisz od opisów do dialogów – swoją drogą naprawdę zabawnych w tej części, miło, że Bella znalazła w sobie tyle tupetu, by w taki sposób obchodzić się z Jacobem. Dziewczyna nie jest miałka, ma charakter, emocje, które okazuje, siłę, której nie boi się ujawnić, odwagę, jakiej nie powstydziłby się niejeden facet. A jednocześnie nadal trzyma w sobie kij, który połknęła, nadal jest skrępowana konwenansami i narzuconymi jej wymaganiami – nic dziwnego w sytuacji, w jakiej się znalazła. Bez wątpienia jednak nie zamierza stać i biernie się przyglądać temu, jak jej życie przebiega obok niej; chce być jego integralną częścią, chce, by to ona panowała nad nim, a nie odwrotnie. Dość umiejętnie ukazujesz zróżnicowanie jej cech, złożoność charakteru. Widać, że stara się realnie oceniać swoje szanse, myśli racjonalnie, nie pozwala sobie na poddanie się. Jednak przez jej momenty zawahania, przez potulność, jaką – mimo wszystko – nadal w sobie ma, jej zachowanie jest realne i jak najbardziej adekwatne do sytuacji. Postać Jacoba również zaskakuje, ale nadal raczej powściągliwie podchodzisz do tego bohatera, wciąż utrzymując czytelników w niepewności co do jego głębszych wewnętrznych przeżyć. Punkt ciężkości położony jest na odczuciach Belli.
Zauważyłam również, że narracja cechuje się pewnym dystansem, chłodem – język jest stonowany i spokojny, dostosowany do zachowań bohaterów, którzy także nie przeżywają na razie wielkich emocjonalnych burz. To wszystko sprawia, że tekst jest po prostu sympatyczny. Zaskakujesz, jeśli chodzi o treść, jednak mimo wszystko nie wychodzisz poza bezpieczną płaszczyznę opisywania tych uczuć, których nie trzeba z bohatera wyciągać, wkładając mu rękę do gardła i gmerając na samym dnie jego duszy. Owszem, opisujesz uczucia, reakcje bohaterów, ale robisz to tak, jakbyś w rzeczywistości nie miała zamiaru głębiej zastanawiać się nad tym, jak może czuć się osoba w takiej sytuacji. Jakbyś zdecydowanie nie miała zamiaru rozbierać jej na emocjonalne części pierwsze. Z jednej strony – to dobrze, taka widać konwencja tekstu, ważne, by robić to, w czym się sprawdza i w czym czuje się dobrze, szczególnie jeśli realizuje się swoje zamierzenia dotyczące pracy. Z drugiej jednak – opowiadanie coś na tym traci.
Mimo wszystko, rozdział piąty czytało się naprawdę dobrze i mam nadzieję, że kolejny przyniesie równie pozytywne wrażenie.

Pozdrawiam,
robal


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Sob 23:05, 19 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Nie 21:35, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Oczywiście komentarze mile widziane i pochwały jeśli się spodoba również :)

veuna~

BETA: Masq love

Rozdział szósty

Po drodze zorientowała się, że nie jadą do domu, tylko w zupełnie przeciwną stronę. Uznała, że nie ma sensu marnować czasu na głupie dąsy, więc pierwsza przerwała milczenie.

- Dokąd właściwie jedziemy.
- W miejsce, gdzie odbędzie się koncert The Wolves.
- Jak długo tam będziemy?
- A spieszy ci się gdzieś?
- No, nie…
- Nie martw się, nie długo.

Gdy dojechali na miejsce, zatrzymali się przed wielką halą. Wjechali przez strzeżoną bramę i zatrzymali przed tylnym wejściem. Obok drzwi stał wysoki, szczupły chłopak o czarnej nastroszonej fryzurze. Poznała go, był jednym z gości weselnych, a także basistą w zespole jej męża. O ile dobrze pamiętała, nazywał się Quil i to on usilnie starał się rozweselić całe towarzystwo zebrane przy tym nieszczęsnym stoliku. Gdy tylko ich ujrzał, wyrzucił dopiero co odpalony papieros i w pośpiechu wbiegł do środka. Zachowywał się dziwnie, jakby nie spodziewał się, że tak szybko się zjawią. Wysiedli z samochodu, a Bella powoli wlokła się za Jacobem. Kiedy weszli do środka, ze zdumienia wstrzymała oddech. Cały zespół, plus kilkoro ludzi, których zupełnie nie znała, stało zebranych przy niewielkim stoliczku, na którym dumnie prezentował się czekoladowy tort. Embry, którego poznała wcześniej, oraz Seth stali najbliżej ciasta. Obok nich znajdowali się Quil oraz Paul, a także grupka ludzi z ekipy zajmującej się przygotowaniem koncertu. Tylko jedna dziewczyna trzymała się z boku.

Steh podszedł do Jacoba i uśmiechnął się szeroko. Quil podniósł ręce, jakby dyrygował chórem.

- No, uwaga! Trzy-cztery! Sto lat! Sto lat!

Gdy śpiewali, Isabella poczuła łzy pod powiekami. Nie znali jej, ale wyciągnęli doń rękę. Po zimnej, suchej ceremonii w apartamencie teścia ta chwila bardzo ją wzruszyła. Tutaj, wśród przyjaciół Blacka, poczuła się jak na prawdziwym ślubie, miała świadomość, że zdarzyło się coś ważnego: nie kara wymyślona przez ojca, ale powód do szczęścia.

- Dziękuję – szepnęła, gdy skończyli śpiewać.

Odwróciła się do Jake’a. Całe jej zadowolenie ulotniło się bez śladu, kiedy zobaczyła jego minę. Był wściekły. Wśród zebranych stopniowo zapadła cisza. Dostrzegli reakcję Blacka i domyślili się, że coś jest nie w porządku.
Błagam cię, nie rób mi tego, zaklinała go w myślach. Chciałabym, żeby oni wszyscy zostali moimi przyjaciółmi. Błagam, udawaj, że się cieszysz.
Nieznajoma dziewczyna rzuciła Belli usatysfakcjonowane spojrzenie spod przymrużonych powiek. Nie znała jej, ale zauważyła, że jest bardzo atrakcyjna. Założenie, że Jacob to szczęśliwy pan młody, najwyraźniej okazało się błędne. Niemal czuła, jak zmieszane są spojrzenia zebranych dookoła ludzi. Głos z trudem wydobywał się ze ściśniętego gardła.

- Tort wygląda bardzo smakowicie. Na pewno wszystkim ślinka leci. – Popatrzyła Jake’owi w oczy, głęboko, błagalnie. – Pokroimy go razem?

Zdawało się, że cisza trwa w nieskończoność.
- Sama się tym zajmij.

Czerwona ze wstydu, podeszła do stolika, wzięła nóż i pokroiła ciasto. Milczenie dzwoniło wszystkim w uszach, tylko Bella dzielnie udawała, że wszystko jest w najlepszym porządku. Mięśnie twarzy bolały ją od sztucznego uśmiechu, ale jakby nigdy nic nałożyła pierwszy kawałek na talerzyk i podała Jacobowi. Wziął go bez słowa. Po chwili odstawił go z nietkniętym ciastem tak gwałtownie, że upadł na ziemię.

- Przepraszam was, ale mam coś do zrobienia. Bardzo wszystkim dziękuję.

Bella drżącą ręką podała ciasto Quilowi i reszcie. Ktoś parsknął śmiechem. Jak się okazało, było to nieznajoma dziewczyna, która zaraz pobiegła za Blackiem. Nie minęło wiele czasu, gdy niemal wszyscy porozchodzili się w swoją stronę. Został tylko Seth.

- Przykro mi, Bello. Wydawało nam się, że to dobry pomysł, chociaż powinienem był przewidzieć, że Jake’owi się to nie spodoba.

Seth chociaż wydawał się być jednym z tych, którzy bez słowa odejdą, jako jedyny zdecydował się cokolwiek powiedzieć. Niewiele wyższy od niej, bez problemu mógł dostrzec, jak bardzo zbiera jej się na płacz i jak usilnie z tym walczy. Zrobiło mu się zwyczajnie żal, ale wiedział, że żadne słowa nie złagodzą bólu jaki właśnie odczuwała. Była taka delikatna i zarazem taka dzielna, że miał ochotę objąć ramieniem i pocieszyć, jednak w końcu praktycznie wcale się nie znali.

- Zjedz ciasto, na pewno jest dobre. – Wepchnął jej talerzyk w dłonie.

Znów wymusiła na sobie uśmiech, który wyglądał raczej jak grymas niż odzwierciedlenie wdzięczności. Poczuła falę żółci w gardle, ale dzielnie wzięła tort.

- Dziękuję, zjem na zewnątrz – odparła i odwróciła się w stronę wyjścia.


Gdy znalazła się na zewnątrz, wzięła głęboki oddech, z nadzieją, że spadnie kamień, który właśnie zalegał jej na sercu. Stała z papierowym talerzykiem w dłoniach, na którym prezentował się duży kawałek tortu. Zamknęła oczy i po chwili powoli uniosła powieki. Jake wyszedł z hali i minął ją bez słowa. Wsiadł do auta i odpalił silnik. Nie miała innego wyboru, musiała wsiąść do środka, gdyż na dobrą sprawę nawet nie wiedziała gdzie się znajduje. Z ciastem w dłoniach zapięła pasy i bez słowa ruszyli w drogę powrotną. Zajechawszy pod dom, wyszła z samochodu jako pierwsza. Otworzyła drzwi i pierwsze kroki skierowała w stronę blatu, na który niemal rzuciła wypiekiem. Jacob stał tuż za nią i obrzucił karcącym spojrzeniem.

- Jeśli nie chcesz tego jeść, to chociaż schowaj do lodówki – rzucił, ciskając kluczami na stół w salonie.

Zacisnęła szczeki. Nie zastanawiała się nad tym, co robi. Jej małżeństwo to kpina, niedawno została publicznie upokorzona przez tego, który w obliczu Boga ślubował się nią opiekować. Jednym ruchem ręki porwała szczątki ciasta i cisnęła mu w twarz.

- Ty świnio!

Automatycznie uniósł ręce, żeby się osłonić, ale nie był wystarczająco szybki. Kawałki ciasta trafiły go w ramię. Lukier i czekoladowa polewa rozprysły się po pomieszczeniu. Białe drobinki były w jego włosach i rzęsach. Spory kawałek wylądował na koszuli. Nagle Bellę opuściło całe podniecenie. Patrzyła, jak Jacob robi się coraz bardziej czerwony na twarzy. Zabije ją. Podniósł dłoń do oczu i jednocześnie zrobił krok do przodu. Skorzystała z jego chwilowej ślepoty i wybiegła na zewnątrz przez drzwi balkonowe. Rozglądała się, w panice szukając bezpiecznego schronienia. Dookoła był tylko piach i morze. Groźny odgłos fal rozbijających się o brzeg dzwonił w uszach. Biegła na oślep do czasu, aż zabrakło jej tchu w płucach. Upadła na zimny piach i spoglądała tępo w wzburzone morze. Przerażenie, zmęczenie, przeżycia minionych dwóch dni nagle okazały się być zbyt wielkim ciężarem. Niemal zaniosła się płaczem, jednak zakryła dłonią usta. Wokół panowała nieprzenikniona ciemność. Postanowiła podnieść się z ziemi, lecz jej stopy zatapiały się w piasku znacznie tę czynność utrudniając. Gdy omal nie upadła, uderzyła plecami o coś ciepłego, chyba człowieka, ale bała się spojrzeć. W końcu jednak odwróciła się gwałtownie, gdyż ciepła obecność za jej plecami wydawała się być bezpieczną przystanią.

Ujął ją pod brodę zadziwiająco delikatnym gestem i oto znowu patrzyła w ciemne oczy: miała wrażenie, że dostała się w pazury jakiegoś drapieżnika. Nie, nie pojmował, jak się czuła, a ona nigdy nie będzie potrafiła mu wyjaśnić, dlaczego się tak zachowała. Odsunęła się od Blacka.

- Przepraszam. Zachowałam się głupio.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz – rzucił ponuro.

Podniosła na niego wzrok. Nawet z resztkami ciasta na twarzy wyglądał dumnie i bardzo, bardzo groźnie. Zupełnie jak wilk. Złapała się na tym, że obawia się go w inny sposób, który wykraczał poza fizyczne zagrożenie. Nie, to bardziej ulotne. Nagle zrozumiała: bała się, że Jacob Black zniszczy jej duszę.

- Pewnie zaraz zagrozisz mi czymś strasznym.
- A nie uważasz, że na to zasłużyłaś? Dzieci rzucają ciastami, nie dorośli.
- Oczywiście, masz rację. – Przeczesała włosy zmęczonym gestem. – Co to będzie tym razem, Jake? Upokorzenie? Nie wysilaj się, dzisiaj zaaplikowałeś mi końską dawkę. Pogarda? Tego też mi się skąpiłeś. Brak sympatii? To nie zadziała, nie zwracam na to uwagi. – Urwała. – Musisz wymyślić coś nowego.

Wyglądała przy tym tak smutno, że coś w nim pękło. Wiedział, że sam doprowadził do tego, że się go boi i nadal nie mógł pojąć, jakim cudem zebrała się na odwagę i rzuciła tortem. Wziął dziewczynę pod rękę i poprowadził w stronę domu. Przez chwilę się opierała, ale zaraz uległa.

- Zaczynam cię nienawidzić – oznajmiła sucho. – Wiesz o tym?

Ku jego zdumieniu te słowa zabolały; było to tym dziwniejsze, że przecież tego właśnie chciał.

- Tak będzie najlepiej.
-Wiesz, do dzisiaj nikogo nie nienawidziłam. Nawet rodziców, choć oboje dali mi dosyć powodów. Ale ciebie nie obchodzi, co czuję prawda?
- Prawda.
- Nie znam nikogo równie zimnego.
- Pewnie nie. – „Zimny. Black, jesteś taki zimny”. Już to słyszał z ust kobiet. Dobrych kobiet o gorących sercach. Kompetentnych, inteligentnych, które zasługiwały na coś więcej niż mężczyzna o emocjach zduszonych na długo przed spotkaniem z nimi.

Doszli do domu. Otworzył drzwi, wszedł za Bellą. Zdawało mu się, że wygląda na jeszcze bardziej przygnębioną niż dotychczas. Minął ją bez słowa, gdy przystanęła w połowie drogi i wszedł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, chcąc zapomnieć o uczuciach, które widział na jej twarzy: czujność, dziecinna niemal niewinność i desperacka nadzieja, że może on wcale nie jest taki zły jak się wydaje. Zdjął z siebie ubranie i wszedł pod prysznic.

- Nie ubieraj mnie w romantyczną zbroję, Bello, bo to tylko strata czasu. Żyję po swojemu i nie jestem sentymentalny – mruknął pod nosem.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:10, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Zaczyna sie robic coraz ciekawiej....Wink
Jak uwielbiam Jacoba tak tu mnie wkurzyl.....zachowal sie po chamsku....;/ Ale potem ta jego rezygnacja...nie wiem, moze mi sie zdaje, ale mysle ze on nie jest taki bez przyczyny......hmmmm
A Bella kolejny raz pokazala, ze ma charakterek.......Wink

Niech zgadne...dziewczyna z przyjecia. Leah?
Belle cos w Jacobie intryguje, to dlatego stara sie dostrzec w nim cos dobrego, obudzic w nim jakies uczucia....A on jest ,,zimnym Blackiem,, mam nadzieje ze w koncujednak peknie...Juz mi nadzieji przy koncowce narobilas...a tu nic...Wink

Teraz przez cale swieta bede sie nad tym zastanawiac...Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin