FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Ognista zorza [NZ][+18] roz. II - 04.12 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 21:20, 21 Lis 2011 Powrót do góry

Cóż, BD nastroiło mnie z powrotem na ff. Po prostu jakoś tak po obejrzeniu filmu, znowu poczułam te emocje, to natchnienie, które towarzyszyło mi od początku Sagi. Znowu poczułam w sobie moc, że tak powiem :) Wiem, że macie mi za złe, że czasami coś zacznę, a później nie kończę. Nie jestem idealna, niestety Wink
Obiecuję jednak, że SUE zakończe w przeciągu najbliższy dwóch tygodni. A co do tego ff, co prezentuję wam teraz. Nie będę nic zdradzać. Po prostu daję wam coś, co wytworzyło się w moim mózgu i zalęgło tak, że nie mogę przestać o tym myśleć :) Co z tego wyjdzie, nie wiem. Wiem jedno, piszę mi się to niesamowicie dobrze, a resztę oceńcie wy Wink

Ognista zorza

Image

W tle: [link widoczny dla zalogowanych]

Beta : Susan :*
Rozdział I



Miałam dwa wyjścia – albo się poddać już na początku i zginąć szybką, prostą śmiercią, albo walczyć do utraty tchu i nie wiedzieć, czy mi się uda. Tak czy owak traciłam czas na zbędne myślenie, kiedy on zbliżał się do mnie coraz bardziej. Wyczuwałam go. Jego ciało wydzielało specyficzny, śmierdzący zapach, którego nie mogłam przyrównać do niczego innego. Coś w stylu zdechłej ryby przypalanej zapałkami. Zbierało mi się na wymioty, jednak powstrzymywałam je ze wszystkich sił, aby nie zdradzić swojej pozycji. Próbowałam przypomnieć sobie każde szkolenie, jakie przeszłam, każde ćwiczenia, wszystko, co mogło mi w tej chwili pomóc, ale zamiast obrazów miałam w głowie kompletną pustkę.
W tej starej, dawno już opuszczonej fabryce, było tak cicho, że niemal słyszałam jego oddech. Wysunęłam się powoli, by chociaż spróbować zlokalizować jego położenie. Napięłam wszystkie mięśnie i spojrzałam w stronę masywnych drzwi. Stał tam, uśmiechnięty, z jego warg spływała krew, plamiąc znoszony już czarny płaszcz. Dzieliło nas zaledwie dziesięć metrów.
Odetchnęłam kilka razy, zbierając w sobie odwagę na wykonanie tego jednego, zdradliwego ruchu. W międzyczasie starałam się oszacować własne szanse. Jeśli go zaskoczę, zaatakuję najszybciej jak potrafię, może uda mi się go ominąć i dobiec do drzwi. Wtedy na pewno nie będzie się za mną uganiał.
- Hej, szczerozęby, masz ochotę na powtórkę? – rzuciłam, wychodząc z ukrycia. W dłoniach trzymałam jedynie długi nóż. Musiał wystarczyć.
W jego oczach zauważyłam dziwny błysk, jak u dziecka, które dostaje nową maskotkę. Chciał zabawy i wiedział, że mu ją zapewnię.
- Uważaj na buźkę. Mam zamiar wyryć na niej własne imię – zacharczał, po czym ruszył w moją stronę.
Był szybki. Nim się zorientowałam dostałam pierwszy cios w żebra. Skuliłam się, kaszląc, a on podniósł mi głowę za włosy i polizał po policzku.
- Wybornie.
- Myślałam, że śmierdzisz. Zmieniłam zdanie – zaczęłam, trafiając go pięścią w twarz. – Rozkładasz się.
Nie na żarty na treningach tłumaczyli nam, że najważniejsze jest skupienie na przeciwniku i element zaskoczenia. Mężczyzna okładał mnie na zmianę dłońmi i nogami, a ja próbowałam uchylać się od ciosów, aż wpadłam na pudła. Przed oczami widziałam zbliżający się but, który trafił mnie w policzek. Upadłam na wilgotną podłogę, a z ust poleciała mi strużka krwi.
Był silny. Za silny.
Podniosłam się i spojrzałam na niego. Widziałam czekające w pełnej gotowości kły.
- Chcesz trochę tego ciałka? – spytałam z wymuszonym uśmiechem. Nie musiał odpowiadać. Błysk w jego czarnych oczach zdradził mi prawdę. Gdy ponownie rzucił się na mnie, odskoczyłam w bok, turlając się po ziemi w poszukiwaniu noża.
W końcu poczułam w dłoniach zimny metal, w tym samym momencie, gdy mężczyzna opadł na mnie i szczerzył się.
- Jestem pewien, że smakujesz jak truskawki.
Przechylił mi głowę i chciał wgryźć się w szyję. Zrozumiałam, że teraz albo nigdy. Wbiłam nóż głęboko w jego tchawicę i ostatkiem sił zrzuciłam go z siebie, by jak najszybciej pognać w stronę drzwi. Gdy je uchyliłam, słońce wpadło do środka, uniemożliwiając mu pogoń.
Wytarłam dłonią krew z ust i wyciągnęłam telefon komórkowy.
- Przyjedź po mnie.
- Gdzie jesteś? – usłyszałam.
- Przed starą fabryką. Uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie zabiłam go.
- Cholera, dobrze wiesz, że to priorytet! – krzyknął do słuchawki, wzbudzając we mnie złość.
- Jak jesteś taki chojrak, to sam rzuć mu się pod kły jak zachęcający befsztyk! Przyślij tu Mike’a.
- Dobrze. Nie ruszaj się stamtąd.
- Nie mam zamiaru – warknęłam w odpowiedzi i rozłączyłam się.
Usiadłam na ziemi, opierając się całym ciałem o ścianę jakiegoś magazynu. Bolały mnie żebra, nie wspominając nic o twarzy. Z pewnością wyglądałam koszmarnie. Jak to ktoś kiedyś powiedział, takie są uroki ludzkiego życia.
Próbowałam oddychać powoli, wtedy zdecydowanie mniej cierpiałam. Cóż, Mike zawsze mi powtarzał, że trzeba swój ból chować do kieszeni i wypieprzać przy najbliższej okazji. Kiedyś uważałam, że to śmieszne, teraz byłam w stanie nawet w to uwierzyć.
Wyciągnęłam papierosa z bocznej kieszeni spodni i odpaliłam go. Jęknęłam z bólu przy pierwszym zaciągnięciu.
- Nawet tego nie mogę – skarżyłam się sama sobie, jakbym mogła cokolwiek na to poradzić. Nagle z wewnątrz fabryki wydobyło się głośne charczenie. Pewnie zdążył się zaleczyć. Na szczęście byłam o krok do przodu, ponieważ sprawiłam, że znalazł się w pułapce. Nie mógł wyjść w ciągu dnia na światło słoneczne, gdyby mógł, już dawno byłabym w połowie zjedzona.
Póki co, jeszcze oddychałam i wiedziałam, że jeśli Mike się nie pospieszy i nie dokończy mojego dzieła, pewnego dnia wampir mnie znajdzie i w ostateczności zabije. Nie chciałam myśleć o tym, co byłby w stanie zrobić ze mną wcześniej.
Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam na chwilę oczy. W końcu ból minął.


***

Nie wiem jakim cudem zostałam przetransportowana do swojego mieszkania bez uprzedniego obudzenia mnie. Nie wiedziałam nawet, czy Mike zajął się kłopotem warczącym w fabryce. Wiedziałam jedynie, że niesamowicie mocno boli mnie głowa, a żebra napierają na skórę, jakby chciały się przez nią przebić i wyjść na wolność. Ledwo byłam zdolna do jakichkolwiek ruchów, leżałam więc wpatrując się w sufit.
Musiałam wiedzieć, czy Mike’owi udało się zabić tamto monstrum.
- Nie ruszaj się, kochana, bo ostro oberwałaś – usłyszałam, po czym ze zdziwieniem zauważyłam, że to Mike krząta się w kuchni i przygotowuje jakiś dziwnie pachnący napar.
- Udało się? – spytałam lekko zachrypniętym głosem.
Mężczyzna jedynie kiwnął głową i wrócił do swojego zajęcia. Mogłam odetchnąć. Nie będę miała na ogonie jakiegoś cholernego wampira, który za wszelką cenę chciał skosztować mojej krwi. Byłam bezpieczna.
Przewróciłam się na drugi bok, jęcząc z bólu. Już dawno powinnam przestać palić, przekonywałam się o tym coraz bardziej w takich właśnie chwilach. Wyjęłam z szafki paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Nie zwracałam już uwagi na połamane żebra, po prostu musiałam to zrobić.
- Wiesz, że powinnaś to rzucić? – zasugerował Mike, wchodząc do pokoju z parującym kubkiem w dłoniach.
Usiadł na brzegu łóżka i podał mi naczynie. Zapach, który się z niego unosił był niemalże odrzucający.
- Nie myślisz, że... – zaczęłam, ale widok jego miny kategorycznie odrzucał odmowę. – Co to jest?
Uśmiechnął się.
- Nie chcesz wiedzieć. Ale na pewno chcesz szybciej wrócić do formy. Łykaj. – Podsunął mi kubek pod nos. Ohydny zapach podrażnił mi nozdrza.
Skoro musiałam, to musiałam. Przechyliłam naczynie i wypiłam wszystko duszkiem, modląc się o brak wymiotów. Udało mi się. Gdybym tylko nie czuła tego smaku w ustach, pewnie wykrzywiłabym się w czymś na podobieństwo uśmiechu.
- Dobra dziewczynka. A teraz powiedz mi, dlaczego sama próbowałaś go zabić? – W jego wzroku zauważyłam chłodne iskry, których nie było kilka minut wcześniej. Był na mnie wściekły, ale próbował to powstrzymać.
- Byłam blisko jego siedziby, a on i tak został zapędzony w kozi róg, więc skorzystałam z szansy.
- Mogłaś zginąć!
- Owszem, mogłam, jak zawsze. Dlaczego teraz to cię tak martwi?! – warknęłam.
- Bo nie byłaś gotowa na takie starcie. Cholera, Bells, nie przeszłaś jeszcze szkolenia. – Z krzyków przeszedł prawie do szeptu.
Z jednej strony go rozumiałam, z drugiej zaś nikt nie przepuściłby takiej szansy. Nikt. Żaden członek elitarnej grupy, do której należeliśmy.
Czasami nawet zastanawiałam się, co by było, gdyby mnie nie odnaleźli i nie przyjęli do siebie. Pewnie już bym nie żyła, albo prostytuowała się na ulicy za kilka monet. Niezbyt ciekawa przyszłość. Miałam siedem lat, gdy na swojej drodze spotkałam Michaela. W oczach dziewczynki, którą wtedy byłam, urósł do rozmiarów anioła. Uratował mnie. Wziął pod swoje skrzydła i nauczył wszystkiego, co powinnam wiedzieć, by przeżyć. Uratował mnie nie tylko przed nędzą, zimnem i głodem, ale przed potworami grasującymi po ulicach, przed straszliwą śmiercią. Stał się dla mnie ojcem, którego nigdy nie miałam. Wiedziałam jedynie, że zostałam porzucona na progu kościoła w Seattle. Siostry zakonne przyjęły mnie do siebie i pewnie dalej bym z nimi mieszkała, gdyby nie napad, który przypieczętował mój los.
Siostra Marie kazała wszystkim dzieciom szybko ubrać się i uciekać tylnym wyjściem. Nie chciałam iść bez niej. Płakałam i krzyczałam, żeby pozwoliła mi zostać przy sobie. Wypchnęła mnie siłą na zewnątrz.
- Idź, dziecko. Uciekaj – szeptała, a po jej policzkach płynęły łzy. – Uciekaj, kochana, szybko!
Siostra Marie wróciła do kościoła, a ja słyszałam jedynie upiorne krzyki, które w końcu ustały.
Dopiero później dowiedziałam się, że zostałyśmy zaatakowane przez wampiry. Zabiły wszystkich, którzy znajdowali się w kościele. Ciała zakonnic porozrywały na części, wieszając w oknach, jakby były ich trofeum. Siostra Marie walczyła do końca.
Tułałam się po ulicach, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Czułam się osamotniona. Chciałam wrócić do kościoła, ale to było niemożliwe. Wampiry spaliły go do fundamentów.
Wtedy znalazł mnie Michael i od tamtej pory stał się moją jedyną rodziną. Zawdzięczałam mu wszystko. Nauczył mnie walczyć, a w ostateczności przyjął do tajnej grupy założonej w celu unicestwienia wampirów.
- Prześpij się – z rozmyślań wyrwał mnie cichy głos Mike’a tuż nad moim uchem.
- Jasne – odparłam, a on nakrył mnie kołdrą i pocałował w policzek.
Gdy wychodził, zastanawiałam się, czego nasłucham się jutro od Micheal’a. Teraz jednak nie to było moim najgorszym zmartwieniem.
Ułożyłam się wygodnie, by bardziej nie uszkodzić żeber i zasnęłam. W nocy jednak obudził mnie dźwięk otwieranego okna. Mogłam przysiąc, że widziałam kogoś, wylatującego z mojego balkonu o czwartej nad ranem.
- Majaczę – powiedziałam uspokajająco i znowu zasnęłam. A koszmary, które nawiedzały mnie od kilku lat, powróciły ze zdwojoną siłą.

***

Posiadłość Michaela to ogromna twierdza chroniona przez najlepiej wyszkolonych ludzi. Dość łatwo było się do niej dostać, ale cholernie trudno wyjść żywym, jeśli oczywiście było się wrogiem. Jako jego podopieczna miałam ten komfort, że w każdej chwili mogłam się tam pojawić, bez uprzedniego powiadomienia i zostawać tak długo, jak tylko chciałam. Michael od początku wczuwał się w rolę ojca i opiekuna. Byłam mu za to wdzięczna. Sam nie miał nikogo poza mną.
Gdy weszłam na korytarz po raz kolejny zostałam porażona obrazami Elainy. Kochałam ją. Była dla mnie jak matka. Jak przyjaciółka i powierniczka. Jej śmierć spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Michael do tej pory się po tym nie pozbierał.
Pamiętałam ten dzień z dokładnymi szczegółami. Pamiętałam jak przywieźli jej zmasakrowane ciało, które nosiło ślady kłów w prawie każdym miejscu. Ktoś bestialsko ją zamordował i pożywił się na jej martwym ciele.
Odepchnęłam od siebie te obrazy. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Powoli skierowałam się do gabinetu Michaela, gotowa na ostrą reprymendę. Jednak gdy przekroczyłam próg, stał na środku pokoju uśmiechnięty, z otwartymi ramionami. Rzuciłam się w nie, tak samo jak robiłam to będąc małą dziewczynką. Poczuwszy jego silny uścisk, od razu odeszły ode mnie wszelkie złe myśli, jakie miałam. Byłam bezpieczna.
- Dużo siniaków? – spytał, po czym pocałował mnie w czoło i odsunął się.
- Trochę, ale to nic takiego. Miałam nadzieję, że powie mi coś na temat Elainy.
Michael odwrócił się w stronę okna i przez dłuższą chwilę nic nie mówił.
Wiedziałam, że to ciężki temat. Dla mnie, a tym bardziej dla niego. Elaina była jedyną kobietą, jaką kiedykolwiek kochał. Razem z nim stworzyła mi dom, o którym nawet nie śniłam. Po jej śmierci wszystko się zmieniło. Michael stał się innym człowiekiem, pragnącym jedynie zemsty, którą zaraził i mnie. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, by odnaleźć wampira, który jej to zrobił. Chciałam, by cierpiał.
- Nie mówmy o tym. Mam dla ciebie zadanie – powiedział w końcu, z powrotem przybierając ten sam uroczy uśmiech szczęśliwego ojca.
Usiadłam na krześle, opierając się wygodnie. Napar od Mike’a sprawił cuda i w trzy dni wyleczyłam się prawie ze wszystkiego. Czułam jeszcze delikatny ból w okolicach złamanych wcześniej żeber, jednak było to niczym muśnięcie skrzydeł motyla.
- Słucham.
Michael wyciągnął jakieś papiery z biurka i podał mi je. Widniały tam zdjęcia przedstawiające zbrodnie, których dopuszczały się wampiry w Seattle. Zmasakrowane ciała wyssane do dna, rozczłonkowane i porozrzucane, jakby ktoś się niesamowicie spieszył, by skończyć.
- Nie rozumiem.
- Zaraz zrozumiesz.
W tym samym momencie do gabinetu wszedł mężczyzna. Kosmyk ciemnych włosów opadł mu na czoło. Ja jedynie widziałam blask żółtych, niemal kocich oczu, które wwiercały się we mnie z nieludzką intensywnością. Badaliśmy się nawzajem, prawie jak dwóch przeciwników stojących na ringu.
Gdy podszedł do nas zauważyłam, jak czarna bluzka opina się na torsie, a jeansy uwypuklają smukłość nóg. Przybysz okazał się niesamowicie przystojnym mężczyzną. I dziwnym, na dodatek. Jego skóra była blada. Zbyt blada jak na człowieka.
- Kim on jest? – spytałam ostrożnie, nie wiedząc, czego się spodziewać.
Michael nie odpowiadał więc mężczyzna sam wziął sprawy w swoje ręce.
Stanął naprzeciwko mnie i przez krótką chwilę przyglądał mi się jak obiektowi badań. Dokładnie śledziłam ruchy jego źrenic. Nie było w tym nic intymnego, jednak poczułam, jak po moim ciele przechodzą dreszcze. Nie rozumiałam własnej reakcji, on tak. Uśmiechnął się do mnie zmysłowo, a ja zaczęłam myśleć tylko o tym, jak smakują jego usta.
- Ty jesteś pewnie Isabella Swan.
Kiwnęłam głową, taksując go piorunującym wzrokiem.
- Pytanie kim ty, do cholery, jesteś. – Moje słowa zawisły w przestrzeni.
Spojrzałam na Michaela, który stał odwrócony do nas tyłem. Nie wiedziałam, co się dzieje.
- Edward Cullen. – Wyciągnął w moją stronę swoją dłoń.
Uścisnęłam ją szybko. Poraził mnie lodowaty chłód. Odsunęłam się na bezpieczną odległość.
- Tak, wampir. I twój nowy partner.
Rozdziawiłam usta. Podeszłam do niego i zdzieliłam z całej siły w twarz. Nawet nie drgnął.
- Ulżyło ci? – spytał rozbawiony, jakby cała sytuacja sprawiała mu wiele radości. – To przejdźmy do interesów
Nie słuchałam. Wiedziałam jedynie, że Michael zgodził się na jakieś przymierze z wrogiem. Ja nie miałam zamiaru tego robić.
- Pożałujesz swojej decyzji – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Może już żałuję – odciął się, po czym zajął miejsce na krześle i czekał, aż uczynię to samo.
Póki co, nie mogłam postąpić inaczej. Nie chciałam zawieść Michaela. Postanowiłam, że najpierw dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi, dopiero później zaplanuję, jak pozbyć się wampira.

I? :)


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Wto 21:54, 04 Gru 2012, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:33, 21 Lis 2011 Powrót do góry

Korniaczku, już Ci pisałam na fejsie, że bardzo podoba mi się pomysł. Jak na razie kojarzy mi się trochę z Buffy, wiesz? Bella - Buffy, Edward - Angel. I fajnie. Jestem ciekawa, co dalej wymyślisz.

Akcja z wampirem, walka z nim - opisana ładnie, emocjonująco, super, że Bella była godnym przeciwnikiem dla niego, nie poddała się i walczyła. Ale czego się spodziewać po osobie z tajnej organizacji? Opowieść o tym, jak Bella w ogóle dotarła do tego momentu w swoim życiu - atak na zakonnice itd. - bardzo ciekawe. Zastanawia mnie cała ta instytucja, do której bohaterka należy, Elaina, Michael.
A najbardziej interesuje mnie przyszła współpraca Belli z wampirem Edwardem. Czuję, że będzie gorąco. Jak na razie reakcja Belli była dość brutalna, ale coś czuję, że potem się do zmieni.

Podoba mi się. Jestem ciekawa, co będzie dalej i mam nadzieję, że niebawem pokażesz nam nowy rozdział. Super!

PS: Ja dalej cierpliwie czekam na SUA, więc trzymam za słowo :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ronniie
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Cze 2011
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: z chatki za siedmioma górami.

PostWysłany: Pon 21:41, 21 Lis 2011 Powrót do góry

Uhuhu! W końcu ktoś dodał coś warte zainteresowania! Baardzo podoba mi się Bella. Nie lubi wampirów, jest uparta i silna (wywnioskowałam to z walki). Mam nadzieję, że nie okaże się kolejnym delikatnym aniołkiem. : ) Jakoś nie lubię tu Mike, ale ja ogólnie nie lubię jego postaci więc to nie ma nic do opowiadania.
Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodasz szybciutko bo nie mogę się doczekać współpracy Bella człowiek z Edwardem wampirem. ;3 tylko błagam niech to nie będzie love story! ;*

kiedy możemy się spodziewać kolejnego rozdziału? :3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 13:18, 23 Lis 2011 Powrót do góry

Corny Ty wiesz jak ja Tiebia lubju? prawda... I pójdę za Tobą wszędzie... ( no prawie Laughing )
jak się dowiedziałam, że piszesz to dałabym sobie palca uciąć że będzie to jednak dalszy ciąg SUA lub MM a jeśli coś nowego to na pewno nie z Edwardem - wampirem love
Otóż - czytam pierwszą część i jest sensacyjny motyw niemalże, walczy nasza narratorka z kimś śmierdzącym - a że pamiętam wampiry jako kogoś raczej pociągającego ten jakże sugestywnie opisany smród w zupełności mnie zmylił, nie to abym tu zaraz chciała wykrzykiwać - halo ale tak nie może być- toż to jest tylko większe zaskoczenie Razz I nagle czytam
Cytat:
- Jestem pewien, że smakujesz jak truskawki.
i już wiem że to będzie Bella. Zupełnie inna bo silna, znająca własną wartość umiejąca się odszczeknąć i walczyć o swoje - raczej podobna do Rose z Akademii Wampirów, niż do Meyerowej z dwoma lewymi nogami... Ale te truskawki jednak świadczą o tym że to Bella i gdzieś tam będzie ten Edward...
Druga część... Mieszkanie Belli i kręcący się po jej mieszkaniu Mike. Kurcze i nie wiem czy Mike jest zainteresowany lub związany z Bellą w ten szczególny sposób? ale ufffffffffffffff Panna Corny jeszcze nie chce mnie zabić... ale oczywiście tylko przez chwilę Rolling Eyes
Cytat:
Mogłam przysiąc, że widziałam kogoś, wylatującego z mojego balkonu o czwartej nad ranem.
i znów jestem w świecie Twilight...
Ta część pozwala poznać pobudki i Belli i Mike'a. Daje światło nad historią która ukształtowała naszych bohaterów. Masz niesamowitą łatwość opisywania szczegółów
Co do ostatniej części to cóż. Edward!!!!!
Cytat:
Dokładnie śledziłam ruchy jego źrenic. Nie było w tym nic intymnego, jednak poczułam, jak po moim ciele przechodzą dreszcze. Nie rozumiałam własnej reakcji, on tak. Uśmiechnął się do mnie zmysłowo, a ja zaczęłam myśleć tylko o tym, jak smakują jego usta.

i zaraz ten cios prosto w szczękę!!! Corniak pisz bo ja chcę więcej!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Śro 21:31, 23 Lis 2011 Powrót do góry

Hej, Słoneczko:)

Przeczytałam, jak już wiesz, bo ci o tym uprzejmie doniosłam na fejsie, a teraz przygnałam zostawić ślad po sobie.
Podoba mnie się - to tak w wielkim skrócie. Belcia łowczyni i pogromczyni wampirków ma (za przeproszeniem) "jaja" i dzięki ci borze szumiący nie jest żadną łamagą, niezgrabułą, ofiarą losu i mamłeją. Mam nadzieję, że w dalszej odsłonie również będzie sobie świetnie radzić i nie wymięknie od razu przy złotookim Edwardzie.
Pomysł wprowadzenia Mike'a, o tak zupełnie innej osobowości i ciekawej przeszłości bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i zaintrygowałaś mnie tak kreśląc tę postać.
Eduardo, jak zawsze ma wejście w wielkim stylu:)
Bardzo mi się podobała wartka akcja i samo zawiązanie intrygi. Brawo, kochana, czytałam ten pierwszy rozdział z zapartym tchem i nie mogłam się oderwać. Fajne dialogi, lekkie, naturalne - jak zawsze u ciebie.
Generalnie pomysł, na tyle, na ile go odkrywa pierwszy rozdział, świetny. Lubię takie wartkie sensacyjno-horrorkowate historie z dreszczykiem i mam także nadzieję, że z małym pieprzykiem. Jakiś romansik zapewne się też wykluje niebawem, bo już zaczęło iskrzyc pomiędzy wiadomą dwójką.
Ściskam cię i życzę duuuuużo wenki. Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Czw 11:01, 24 Lis 2011 Powrót do góry

Cornelie
z ciekawości spojrzałąm na opowiadanko i już sam początek przekonał mnie do opowiadania, nie wiem co w nim takiego jest, ale naprawdę fajnie zaczęłaś opowiadanie, a to już klucz do sukcesu
rozdział mi się bardzo podoba i zastanawiam się jak to dalej się będzie toczyć, jak planujesz dalej poprowadzić losy Belli i Edwarda...
powodzenia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Śro 1:47, 30 Lis 2011 Powrót do góry

Skoro was zaciekawiłam, to dobrze. W każdym razie teraz mam pełne pole do popisu - skończyłam SUĘ, w sumie mało rzeczy mnie teraz wiąże. No chyba że studia i grafika :)
Ale na wszystko staram się znaleźć czas.

Drugi rozdział niedługo będzie. Tak myślę. Bo czasami wszystko idzie świetnie i wręcz nie mogę przestać pisać, a czasami jak na złość mam mega pustkę w głowie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Śro 11:52, 30 Lis 2011 Powrót do góry

Zapowiada się całkiem ciekawie, chociaż za wiele nie można powiedzieć po pierwszym rozdziale. Wyszłam z wprawy w komentowaniu FF'ów, więc wybacz mi jeśli ten koment nie wniesie nic konkretnego na razie. Podoba mi się Twój styl, lekko, przyjemnie i płynnie się czyta. Na temat fabuły wypowiem się nieco później kiedy będę w stanie ocenić czy mi się podoba czy nie. Na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku, lubię opowiadania z akcją :)

Pozdrawiam serdecznie i życzę weny :B


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paulette
Dobry wampir



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 2461
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa

PostWysłany: Czw 14:03, 15 Gru 2011 Powrót do góry

Ja wiem, że moje komentarze są dziwne i często nieskładne, ale mogę bronić się tym, że piszę je w trakcie czytania. Inaczej nie umiem :P
Bardzo dobry początek. Od pierwszej linijki budujesz napięcie, co bardzo lubię. Nie mogę pominąć faktu, że już na początku tekstu umieściłaś walkę a to u mnie zasługuje na wielki plus.
Nie będę ukrywać, że całkowicie zaskoczyłaś mnie faktem, że potwór, który zaatakował Bellę okazał się wampirem. Czytając opis pomyślałam o każdej znanej mi bestii, ale nawet przez ułamek sekundy nie przeszło mi przez głowę, że to wampir. To chyba dlatego, że za bardzo przyzwyczaiłam się do tego, że wampiry są takie piękne i cacy :P
Bella – WOJOWNICZKA!!! I grupa unicestwiająca wampiry! No tego to chyba jeszcze nie było! Chyba nawet nigdy nie pomyślałam, że Bella może być w takiej roli. Coraz bardziej mi się to podoba, a jeszcze dobrze nie zaczęłam. Mam tylko nadzieję, że się nie okaże, że Edward jest tym wampirem, który zaatakował Bellę. Chociaż, to by było interesujące… :P
Ooo, jednak Edek nie jest złym wampirem. Z jednej strony się cieszę, bo Edek to Edek, ale…
Coś mi mówi, że współpraca Belli i Edwarda będzie bardzo interesująca ^^.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, ze nie każesz nam czekać tak długo jak na SUA.
Życzę weny i wolnego czasu :*
Pozdrawiam
Paulina


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Autumn
Wilkołak



Dołączył: 28 Lis 2011
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z deszczowego, wiktoriańskiego Londynu

PostWysłany: Czw 15:49, 15 Gru 2011 Powrót do góry

Cornelie, jest to pierwszy fan fick twojego autorstwa, który czytam, ale już jestem pod wrażeniem. Widziałam ostatnio twoje grafiki, teraz okazuje się, że piszesz... Zdolna bestia Very Happy
Podoba mi się to, jak przedstawiłaś Bellę, w zupełnie inny sposób, niż zrobiła to Meyer. Silna z niej dziewczyna, a takie lubię, choć mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach trochę inaczej zacznie traktować Edwarda... Wink Czuję, że ta ich współpraca ciekawie się rozwinie.
Świetnie budujesz napięcie. Nie ma żadnych zbędnych fragmentów, o zasypianiu z nudów nie ma mowy, potrafisz podtrzymać tempo akcji. Gdybym znalazła fragment gdzieś w internecie, nie wiedząc czyja to twórczość, to pomyślałabym pewnie, że mam przed sobą prawdziwą książkę.
Naprawdę, bardzo przyjemnie się to czyta. Liczę, że niedługo więcej dowiemy się o Michaelu oraz tej całej organizacji.
Wstawiaj szybko nowy rozdział, a ja będę musiała w tym czasie poczytać inne twoje ff!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Sob 22:18, 17 Gru 2011 Powrót do góry

Korniaczku czytałam juz jakiś czas temu ale śladu nie zostawilam, więc dziś wracam.
Podoba mi się. Tak zwyczajnie w świecie podoba mi sie i czekam na więcej.
Masz kobieto talent (łosz!! który raz z rzędu ja ci już to piszę??) Masz fantastyczną lekkość "pióra/klawiatury", piszesz tak, ze wszystko sie "trzyma kupy", najzwyczajniej na świecie chce się czytać dalej.
Odrobinkę nasunęło mi się skojarzenie z Antidotum K8elli, moze dlatego że w obu opowiadaniach występują naprawdę waleczne kobiety Smile
cóż, ja tu jeszcze wrócę Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Wto 21:48, 04 Gru 2012 Powrót do góry

Popędzały mnie dziewczyny, więc póki co tekst nie zbetowany, ale beta już się nim zajmuje :) Jak więc jakieś błędy znajdziecie to spokojnie.
Cóż, dawno mnie tu nie było, wiem. Mogłabym się usprawiedliwiać, ale to bez sensu. Różne życiowe zawirowania i tak dalej. W każdym razie wróciłam i mam cichą nadzieję, że się ucieszycie z tego, że jestem :) Tymczasem bez zbędnego gadania daję wam drugi rozdział :) I co wy na to? :)

W tle: Kings of lion - Sex on fire

Beta : Dzwonek :*

Rozdział II

E:

Mając na uwadzę jej wrogość, musiałem być ostrożny i posiadać oczy dookoła głowy. Dzięki Bogu lub też losowi, jak kto woli, byłem wampirem, więc niezamierzony atak nie mógł się odbyć, jeśli bym na to nie zezwolił. Mimo wszystko Isabella Swan była nastawiona wobec mnie, żeby to ująć delikatnie, negatywnie, a ja postanowiłem nie dawać jej żadnych forów. Byłem tutaj z ważnego powodu i tylko on trzymał mnie w ryzach. Wspominając rozmowę z Michaelem, cały czas łapałem się na tym, że choćbym chciał, nie zdołałbym mu odmówić. Wcale nie chodzi o jego siłę perswazji czy też mocne argumenty, jakich używał, choć i one w dużej mierze skłoniły mnie do podjęcia takiej, a nie innej decyzji. Jednakże szalę przeważyła ona. Chciałem ją poznać osobiście. Zbyt dużo nasłuchałem się o jej zdolnościach, talentach i zadziwiającej urodzie połączonej z siłą i werwą.
Patrząc na nią teraz, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że owa reputacja nie została stworzona na wyrost. Kobieta odznaczała się wewnętrzną siłą, która niejednego mogła porazić. Ta siła nie pochodziła jednak z samego pragnienia bycia silną. Powstała w pewnym momencie jako odpowiedź na dziejące się wokół niej zło. Pochodziła z jądra zemsty, która targała jej kruchym ciałem, gdy zabito kobietę, która ją wychowywała. Dlatego właśnie Isabella Swan była niebezpieczna. Bo nikt ani nic nie byłby w stanie jej powstrzymać przed tym, co chciała osiągnąć. A jako cel upatrzyła sobie wampiry.
- Od dzisiaj pracujesz z Edwardem. Wtajemniczy cię we wszystko, co powinnaś wiedzieć – powiedział Michael, przerywając nieznośnią ciszę. – Nie musisz się o nic martwić, kochanie. Jesteś bezpieczna.
Isabella prychnęła lekceważąco i posłała w moją stronę szyderczy uśmiech.
- Wiem, w końcu nie na darmo wybijałam jego rodzeństwo.
Pewnie uważała, że ta uwaga mnie zaboli. Nie udało się. Punkt dla mnie, Swan.
- Podejdź do mnie.
Kobieta stanęła tuż obok Michaela.
- Uważaj na siebie. Miej oczy otwarte. Nie wiem, do czego może być zdolny. Poradzisz sobie? – spytał szeptem, jakby sądził, że go nie usłyszę. Cóż, nie musiałem im pokazywać, że podsłuchuję. Odwróciłem się na pięcie, rozglądając po gabinecie. W oczy rzuciły mi się obrazy. Wszędzie w tym domu pełno było obrazów. Począwszy od dzieł samych impresjonistów, poprzez portrety – pewnie członków rodziny.
- Oczywiście, że dam radę. Sam mnie uczyłeś.
- W takim razie idźcie. Wypoczniesz wieczorem. Teraz czeka nas praca.
Michael pocałował ją w czoło. Niemalże czułem, jak bardzo kocha tę istotę. Jak wiele mógłby oddać, by tylko była bezpieczna. Sytuacja jednak zmusiła go do podjęcia drastycznych środków, wliczając w to mnie.
Moja rodzina też nie była zadowolona z obrotu spraw. Nic jednak nie mogliśmy na to poradzić. Wrogowie zbyt szybko rośli w siłę, zagrażając już nie tylko ludziom, ale i nam, wampirom. W tym wypadku musieliśmy zrobić wyjątek i stanąć ramię w ramię, choć nie podobało się to żadnej ze stron.
- Chodź. Nie będę na ciebie czekać Bóg wie ile – usłyszałem głos Swan, która już otwierała drzwi.
Posłała jeszcze jedno, pełne uczucia spojrzenie w stronę swojego ojca i zaraz zniknęliśmy. Zapowiadała się niezła zabawa.

***

- Nie myśl sobie, że skoro zostałam zmuszona do współpracy z tobą, to zostaniemy przyjaciółmi. To tylko chwilowe. A gdy się skończy, będę na ciebie polować – oświadczyła twardo Swan, gdy wsiedliśmy do samochodu. W dłoniach trzymała kartkę, na której szybko zanotowała miejsce pobytu wampirów, które mieliśmy zlikwidować.
- Czy ja coś wspomniałem o przyjaźni? Jest to dla mnie równie niewygodne, co dla ciebie. Jeśli mnie wkurzysz, przegryzę ci tętnicę.
Rzuciła mi przelotne spojrzenie, jakby chciała powiedzieć, że ani na chwilę w to nie uwierzyła, po czym ruszyła wzdłuż ścieżki, wyjeżdżająć z posiadłości Michaela. Obserwowałem ją w skupieniu. Zacisnęła ręcę na kierownicy i wcisnęła się w siedzenie. Zacięty wyraz twarzy świadczył o podenerwowaniu, jednak jej serce mówiło mi coś innego. Nawet w obecności krwiopijcy oddychała miarowo, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w spokojnym rytmie. Nie powinienem się dziwić, ale z drugiej strony, z czystej przyzwoitości, by nie ranić mego wampirzego serca, powinna przynajmniej trochę zaskomleć ze strachu. Gdyby nie sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, z pewnością próbowałbym ją poderwać, uprawiać ostry seks, a na końcu wgryźć się w szyję i spijać słodki nektar kapiący wprost w moje usta. Póki co jednak zostałem związany przysięgą, której nie miałem zamiaru złamać.
- Opowiedz mi coś o sobie, Isabello – powiedziałem, przerywając ciszę.
Oderwała wzrok od jezdni i zmierzyła mnie nieprzeniknionym spojrzeniem.
- Mów do mnie: Bello. Nienawidzę pełnego imienia, a skoro mamy spędzać ze sobą czas, wolałabym, byś używał skrótu i nie nadwerężał mojej i tak nadwątlonej cierpliwości. Poza tym nie musisz wiedzieć nic ponad to, co już wiesz – oświadczyła dumnie.
- Właśnie ze względu na to, że będziemy razem przez dłuższy czas, wolałbym wiedzieć o tobie coś więcej .
- Lubię spaghetti, nienawidzę wątróbki, słucham rocka, zabijam wampiry. W wolnej chwili czytam książki erotyczne. Zadowolony? – Jej ironiczy uśmiech sprawił, że mimowolnie wybuchnąłem śmiechem.
- Ciekawe masz życie. Pełne przygód i … - zawiesiłem głos – napięcia. Tak, to dobre słowo.
Spiorunowała mnie spojrzeniem i przycisnęła pedał gazu. Już i tak jechaliśmy zbyt szybko. Nie żeby mnie to martwiło. W końcu wyszedłbym bez szwanku z wypadku. Gorzej z nią.
- Zawsze tak szarżujesz na drodze czy tylko wtedy, gdy jedzie z tobą wampir? – spytałem słodko.
- Zawsze. Adrenalina dodaje mi siły, gdy ktoś mnie wkurza.
Kąciki jej ust niebezpiecznie drgały, jakby miała zamiar się uśmiechnąć, ale nie chciała dać mi tej satysfkacji. Cóż, potyczki słowne z Bellą okażą się miłym urozmaiceniem w naszej pracy.
- A teraz powiedz mi, kogo dzisiaj likwidujemy.
- Nie wiem. Zerknij do kartki.
Wziąłem zwinięty papier do ręki i odczytywałem imiona. Było ich czterech. Sami mężczyźni. Frederick Henckel, Mike Straght, Olivier Winsmoor i Dominic Cought.
- Znasz ich? – spytałem, gdy przeczytałem nazwiska na głos. Bella zaprzeczyła.
- Może będą wiedzieć – szepnęła ni to do mnie, ni do siebie i zjechała na pobocze.
Wysiadła z samochodu i rozejrzała się wokoło, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków. Nie była jednak w stanie usłyszeć cichych rozmów toczących się wewnątrz znajdującej się nieopodal chaty. Ja tak. Cztery splatające się ze sobą głosy z pewnością należały do wampirów z kartki. Czułem, jak jej puls wzrasta, krew zaczyna buzować pod skórą. Upajający zapach jej ciała niemalże wtapiał we mnie.
- Potrzebujesz jakiejś broni czy zabijasz gołymi rękami? – spytała, otwierając bagażnik i wyciągając swój sprzęt.
- Gołe ręcę są dobre w walce jeden na jeden. Lepiej coś mi daj.
Przejrzała zawartość swojej torby i wyciągneła pistolet z drewnianymi kulami, kuszę oraz długi nóż.
- Wybieraj.
Wziąłem nóż, Bella pistolet.
- Wchodzimy, załatwiamy sprawę i wychodzimy. Żadnych niespodzianek. Postaraj się nie zginąć.
- Tak jest.
Schowała pistolet za pasek i ruszyła w stronę chaty. Deptałem jej po piętach, nasłuchując dochodzących odgłosów. Wampiry się sprzeczały. Jeden z nich zdecydowanie upierał się przy tym, że to on ma prawo zabić Bellę. Zupełnie jakby wiedzieli, że zmierzamy w ich stronę. Mogli ją wyczuć. Nie było to trudne, tym bardziej że jej zapach był cudowny, niepodobny do niczego innego.
- Trzymaj się za mną – powiedziałem cicho, gdy znaleźliśmy się przy chacie.
Bella prychnęła w odpowiedzi i ruszyła przed siebie, nie zważając na moje protesty.
Wszystko, co nastąpiło po tym, rozegrało się szybko.
Na Bellę rzucił się jeden z nich. Gdy chciałem jej pomóc, drogę zatarasowało mi dwóch następnych. Otoczyli mnie zwartym kręgiem, szczerząc kły.
- Jesteś z nią?
- Jestem sam, a ty zaraz będziesz gnić.
Wyższy skoczył mi do gardła, wyciągając niesamowicie długie szpony w stronę mojego brzucha. Przetrulaliśmy się po ziemi. Szarpnąłem nim, aż odskoczył w górę. W tym samym czasie drugi znalazł się tuż przy mojej twarzy. Poczułem mocne uderzenie prosto w szczękę. Wyplułem strużkę krwi i oddałem cios, powalając przeciwnika na ziemię.
- Frederick, zabij gnoja! – usłyszałem, po czym Frederick rzucił mną na schody. Odbiłem się od nich i uskoczyłem przed nastęnym ciosem. Kątek oka zauważyłem, jak Bella szamocze się z wampirem, a jego kły znajdują się niebezpiecznie blisko jej szyi. Z szybkością błyskawicy wyjąłem nóż i rzuciłem w stronę napastnika. Wbił się w jego czoło. Bella, nie myśląc zbyt wiele i korzystająć z okazji, wyjęła broń i wbiła w jego serce. Wampir rozpłynął się w niebycie, ale w ślad za nim pojawił się następny. Nie miałem jednak czasu na to, by obserwować, co się wydarzy, gdyż Frederick wraz z drugim wampirem ocknęli się z letargu i równocześnie rzucili się na mnie. Niższego powaliłem dość szybko, skręcając mu kark. Choć na chwilę przestanie być kłopotem. Gorzej było z Frederickiem. Wyglądało na to, że dobrze zna się na sztukach walki, a pokonanie go okaże się nie lada problemem.
Raz po raz jego ciosy trafiały do celu. Był zwinny. W końcu powaliłem go na ziemię, przytrzymując za szyję.
- Jak możesz być po stronie człowieka? – wycharczał.
- Nie jestem po żadnej stronie.
Wampir zaśmiał się gardłowo i uniósł pięść, która trafiła mnie w podbrzusze. Na moment straciłem orientację. Wystarczyło, by Frederic się podniósł i ciężarem swojego ciała przygwoździł mnie do ziemi. Zza paska wyciągnął nóż, który przyłożył do mojego gardła.
- Bracia powinni służyć tylko sobie. Zdradziłeś nas i to twoja kara.
Nie zdążył jednak dokonać dzieła. Bella posłała mu kulę w ramię. Frederic opadł na ziemię, ciężko dysząc. Kolejny strzał wycelowany była w nogę. Następny w udo. Frederick nie miał już szans. Bella mogła go zabić, ale nie zrobiła tego. Podeszła do niego i z wycelowanym w serce pistoletem spytała:
- Kto zabił Elaine?
Frederick nic nie odpowiedział. Z jego gardła dochodziły dziwne dźwięki, graniczące między jękami a rykiem.
- Powtarzam ostatni raz, kto zabił Elaine?
- A oszczędzisz mnie?
Bella kiwnęła głową.
- Musisz spytać Victora. On z pewnością zna odpowiedź na twoje pytanie.
Bella spojrzała na mnie, jakby chciała się spytać, czy wiem, kim jest Victor. Skinąłem potakująco. Wiedziałem. Tego skurwysyna znał każdy wampir i nie tylko w tym mieście.
- Dziękujemy za pomoc – oświadczyła cicho.
- Mogę odejść.
- Nie.
- Ale mówiłaś, że…
- Dobrze wiem, co mówiłam. Kłamałam.
Bez mrugnięcia okiem wystrzeliła kulę prosto w jego serce. Frederick zniknął. Pozostał tylko pył, świadczący o tym, że kiedykolwiek istniał. Spojrzałem na jej beznamiętne spojrzenie. Dopiero teraz zauważyłem, że po jej ręcę i nodze cieknie krew, a z jej twarzy odpłynęły wszelkie kolory. Nawet serce biło wolniej niż przedtem.
- Wracajmy – powiedziała tylko, po czym ruszyła w kierunku samochodu.
- Gdzie mieszkasz?
- Czy to ważne?
- Jeśli nie dotrzemy do bezpiecznego miejsca dość szybko, możesz się wykrwawić. Pytam więc, gdzie mieszkasz?
- Niecałe pięć kilometrów stąd. Riverside 7.
Wziąłem ją na ręcę. Bella nie miała już nawet siły protestować. Wycieńczona walką, która mogła ją kosztować życie, ufnie zamknęła oczy i nie odzywała się przez całą drogę.

***

Wnętrze domu odzwierciedlało charakter właścicielki. Zero romantycznych motywów. Zero kosztowności i bibelotów. Zero kobiecej ręki. Całkowity minimalizm treści, bez zbędnych rzeczy. Bez kolorów. W takim mieszkaniu z pewnością odnalazłby się mężczyzna. Jedynie sypialnia świadczyła o tym, że urządziła ją kobieta. Wszędzie panowały jasne kolory, porozrzucane ciuchy, zdjęcia.
Położyłem ją na łóżku i poszedłem poszukać ręczników i opatrunków, które z pewnością posiadała. W drodze powrotnej zabrałem ze sobą ręczniki. Gdy wszedłem do pokoju, Bella już się ocknęła i patrzyła na mnie nieufnie.
- Zrób to szybko.
Skinąłem głową, a ona bez cienia zażenowania pozbyła się bluzki i spodni, odsłaniając rany i siniaki, których nabawiła się nie tylko podczas tej jednej utarczki.
- Często walczysz?
- Od niedawna.
- Dlaczego to robisz? Pomijając morderstwo Elaine.
Przez dłuższą chwilę nie odpowiadała, nie pytałem więc ponownie, skupiwszy się na oczyszczaniu ran. Straciła sporo krwi, na szczęście jednak rany nie były głębokie i powinny szybko się zagoić.
- Chcę zemsty nie tylko ze względu na Elaine. Jak byłam mała, napadnięto kościół, w którym się skryłam. Wszystkie siostry zostały wybite. Przez wampiry.
Samo wspomnienie tego wydarzenia musiało sprawiać jej ból. Słyszałem to w jej głosie. Przez krótką chwilę chciałem ją przytulić i ukoić cierpienie. Szybko jednak pozbyłem się tego uczucia. Przemyte rany nie wyglądały tak źle. Gorzej było ze mną. Jej skóra była zdecydowanie zbyt jedwabista. Każde zetknięcie z nią wypalało mnie od środka. Rzuciłem krótkie spojrzenie na Bellę, ale ona nie dostrzegała moich rozterek. Skupiła się na jakimś punkcie na ścianie i zdecydowanie opierała się jakiemukolwiek zerknięciu w moją stronę.
- Za chwilę będzie po wszystkim. Boli?
- Nie – odparła krótko, wciągająć powietrze.
Nałożyłem maść i zakryłem rany opatrunkiem. Robiłem to szybciej, niż powinienem. Po kilku minutach skończyłem i odsunąłem się na bezpieczną odległość.
- Załatwione. Do jutra.
Pospieszyłem w stronę drzwi, czując, jak słodki zapach jej ciała, zmieszany z krwią, podąża za mną. Jeszcze chwila, a rzuciłbym się na nią, smakując nie tylko jej ust, ale również boskiego nektaru wypływającego z jej żył. Musiałem pohamować pragnienie na tyle długo, by dostać się do Vestiny.
- Dziękuję.
Spojrzałem na nią po raz ostatni. Odziana w krótki top i majtki wyglądała niewinnie i słodko. Skinąłem głową i wyszedłem, zostawiając za sobą zasypiającą kobietę.

***

- Potrzebuję cię, Tanyu. Teraz – szeptałem w jej ucho, ocierając się niczym leniwy kot o jej uległe ciało. Tanya zawsze mnie zwodziła, przez jakiś czas grając niedostępną, by po chwili rzucić się na mnie jak wygłodniałe zwierzę, spragniona dotyku.
- I mnie masz – odparła, po czym wgryzła się w moje wargi i spiła strużkę spływającej krwi. – Smakujesz lepiej niż ostatnio.
Uśmiechnąłem się lekko i odwzajemniłem pocałunek. Moje dłonie błądziły po jej cudownych krągłościach, co rusz zrywając kolejne sztuki odzienia. Nie minęła minuta, a stała przede mną tylko w bieliźnie, słodko zachęcając mnie do śmielszych pieszczot. Nie zwlekałem. Przygwoździłem ją do ściany, zamykając w mocnym uścisku. Chłonąłem jej zapach, wpijając się ustami w jej wargi. Pocałunek trwał wieczność. Dłonie w tym czasie pieściły sutki, dopraszające się uwagi. Gdy w końcu oderwałem się od niej, zamknąłem jeden z nich w ustach, liżąc i smakując niczym najlepszy nektar. Tanya odchyliła głowę do tyłu, pojękując i wypychając biodra.
- Jeszcze nie, lisico – szepnąłem, po czym dłonią zacząłem gładzić cienki materiał, który oddzielał mnie od jej kobiecości.
- Nie chcę dłużej czekać…
Wbiła mi paznokcie w plecy. Tanya zawsze była dzika i właśnie to mi się w niej podobało.
Oderwała się ode mnie i szybko ściągnęła mi spodnie. Zaśmiałem się gardłowo.
- Weź mnie.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Oparłem ją o ścianę i uniosłem, Tanya zaś objęła mnie nogami w pasie. Wszedłem w nią szybko i mocno, przy akompaniamencie krzyków wydobywających się z jej gardła. W momencie szczytowania wbiłem się w jej szyję, upajając się słodkim smakiem jej krwi, ściekającej po brodzie. Tanya krzyknęła moje imię, a ja zamknąłem usta na tętniącej życiem ambrozji.
Po chwili ułożyłem ją na łóżku i położyłem się obok.
- Dawno mnie nie odwiedzałeś – powiedziała z lekkim wyrzutem, błądząc dłońmi po moim torsie.
- Czyżbyś stawała się zaborcza? – odparłem żartobliwie.
- Nigdy.
Przyciągnąłem ją do siebie. Oparła głowę na mojej klatce piersiowej, a nogę przerzuciła mi przez biodra.
- Miałem sporo spraw na głowie. Zbyt wiele się dzieję, bym mógł sobie pozwolić na chwilę przyjemności.
- Dlaczego więc przyszedłeś dzisiaj?
Zastanawiałem się nad tym. Nie powinienem. Wiedziałem, że Tanya się we mnie zakochuje. Coraz mocniej. Nie mogłem jednak pożywić się na kimkolwiek, a ona zawsze była w zasięgu ręki. Korzystałem z tego, mając przy tym wyrzuty sumienia. Powtarzałem sobie, że to nic takiego. W końcu ani razu nie obiecałem jej niczego poza tym, co dostawała – seksem i krwią.
- Musiałem odreagować. A ty jesteś na to najlepszym sposobem – odpowiedziałem, po części mówiąc prawdę.
Wyglądało na to, że Tanya przyjęła to oświadczenie i nie zadawała więcej pytań. Uśmiechnęła się do mnie, a jej złociste oczy wędrowały po mojej twarzy.
- Edwardzie…
Nie pozwoliłem jej dokończyć. Nie mogła wymówić tego, co tak usilnie próbowała. Zamknąłem jej usta pocałunkiem. Najgorsze było to, że za każdym razem, gdy całowałem Tanyę, zastanawiałem się, jak smakuje Bella. Jeszcze gorsze było to, iż wiedziałem, że pewnego dnia się o tym przekonam. Nigdy bowiem nie byłem tak zdeterminowany, by poznać to, co mnie fascynuje.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Śro 22:17, 05 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
xxxvampirexxx
Wilkołak



Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Czarów ;)

PostWysłany: Czw 16:41, 13 Gru 2012 Powrót do góry

Przeczytałam pierwszy, za drugi zabiorę się później, bo czas nagli, a ślad trzeba zostawić :)
Rozdział krótki. Trochę mało fundamentów, by wykreować sobie w głowie postać, ale zalążek już jest. Bella to twarda babka, czyż nie? :) Nie podoba mi się jej porzucenie, bo już w myślach układam dalsze przygody, a oni (rodzice) niebezpiecznie się do nich pchają... Bezczelni. I chociaż kanonu tu tyle ile w polityce prawdy, to Mike to Mike. Zawsze będę go kojarzyć jako zadurzonego w Belli, głupiutkiego chłopaka. Tutaj jest pokazany z innej strony (bazuję na krótkim fragmencie), ale, cóż. Trudno zmienić przyzwyczajenia :)
Michael, to ciekawy człowiek. Można go wykorzystać i stworzyć naprawdę barwną osobowość. Chociaż czytając opis, jak wampiry zabiły jego ukochaną, jego "chwilowa ugoda" z jednym ząbiakiem wydaje się naciągany. Może dlatego, że nie przeczytałam jeszcze drugiego rozdziału, który jak byk świeci mi po oczach nad tym, co piszę?
Ogólnie ciekawie. Scena akcji trochę krótka, ale w pewien sposób śmieszna :) Nie na co dzień, ktoś ci mówi, że smakujesz, jak truskawki... I przyjmijmy, że Edward miał muchę na nosie i dlatego go Bella uderzyła Wink

Wrócę, by dokończyć :)
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez xxxvampirexxx dnia Czw 16:42, 13 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Perunia
Człowiek



Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 3:01, 06 Sty 2013 Powrót do góry

ciekawie się zapowiada, pisz dalej :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin