FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Epizod z życia Rozene [NZ][OOC] 02.12.11 R02 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Pon 21:18, 28 Lis 2011 Powrót do góry

Tekst już teraz zgodnie z regulaminem poprawiony i zbetowany:

beta: Masquerade.

grafika&opowiadanie: veuna


Rzecz ma miejsce po wydarzeniach w BD, kanon został nieco
mocno
naciągnięty.


[link widoczny dla zalogowanych]

Długo wyczekiwana pierwsza córka przychodziła na świat srogą zimą, gdy za oknem szalała zamieć i istniała obawa, że silny wiatr pozrywa linie wysokiego napięcia oraz telefoniczne, a tym samym odetnie ludziom dopływ prądu i kontakt ze światem. Sam nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak spięty i zdenerwowany. Jak każdy przyszły tata nerwowo krążył po szpitalnym korytarzu, nasłuchując uważnie i zastanawiając się, jak długo jeszcze będzie musiał czekać. Miał na sobie jedynie flanelową koszulę w kratę, bo w pospiechu zapomniał zabrać ze sobą kurtkę. W gruncie rzeczy nie była mu potrzebna w związku ze stałą temperaturą ciała, jednak pamiętał, że należy zachować pozory, tym bardziej przy trzaskającym mrozie na zewnątrz. Gotowało się w nim już od dobrej godziny i o mało nie rozszarpał na strzępy hardej pielęgniarki, która kazała mu czekać w poczekani. „Jako ojciec i mąż powinienem być teraz przy Emily, wspierać ją” pomyślał. „I dodatkowo denerwować i rozpraszać”, dodał rozbawiony głos w jego głowie. Sam warknął w myślach na Jacoba, którego najwyraźniej bawiła cała sytuacja, a ten postanowił jednak postarać się zachować powagę i wycofał się, prosząc o informacje o rychłym rozwiązaniu.

Sam właśnie doszedł do końca korytarza, kiedy usłyszał otwierające się ciężkie drzwi sali porodowej. Ta sama karłowata pielęgniarka, która wcześniej go pogoniła, zmierzała w jego stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nagle coś w nim zamarło, jakiś silny skurcz chwycił za żołądek. Czyżby coś poszło nie tak? Wystąpiły jakieś komplikacje? W ułamku sekundy znalazł się przy kobiecie, musiał się dowiedzieć. Siostra wyglądała na osobę z wieloletnim doświadczeniem, nie raz już widziała mężczyzn z podobnym do Sama wyrazem twarzy, wyglądających jakby lada moment mieli zejść na zwał. Postanowiła, że dłużej nie będzie go trzymać w niepewności.

- Panie Uley, moje gratulacje. Został pan ojcem pięknej, zdrowej dziewczynki – oświadczyła, nagle zmieniając swoje oblicze i uśmiechając się szeroko, prezentując rządek małych ząbków umazanych szminką.

Mężczyzna ze świstem wypuścił powietrze z płuc, uściskał kobietę, co było zupełnie do niego nie podobne i biegiem ruszył na salę. Ujrzał zmęczoną, ale jakże szczęśliwą Emily z pozlepianymi potem włosami i rumieńcami na twarzy. Trzymała w ramionach kruszynkę, która cichutko wpatrywała się w oblicze swojej mamy. Była spokojna, owinięta miękkim kocykiem tak, że ledwo wystawał jej malutki nosek. Żona spojrzała na swojego męża, którego zamurowało w wejściu. Poprawiła się na łóżku i odchyliła skrawek materiału zasłaniający rumianą buźkę maleństwa. Źrenice dziecka od razu poszerzyły się, ujrzawszy twarz taty. Tak, jakby początkowo przestraszyło się, lecz po chwili zaczęło przyzwyczajać do jego oblicza.

Sam był wniebowzięty i dumny, jak nigdy dotąd, jego córka była najpiękniejszą istotą na ziemi zaraz obok swojej matki. Od pierwszego wejrzenia pokochał ją całym sercem, bezgranicznie i bezwarunkowo.

- Jak damy jej na imię? – spytała w końcu Emily.
Sam Uley nie wahał się zbyt długo.
- Nazwiemy ją Rozene. Rozene Uley – wymówił jej imię z czułością.
Emily wyjrzała przez okno i dostrzegła, że zawierucha uspokoiła się, a po chwili usłyszała znajome wycie wilków.
- Nadeszły gratulacje. – Roześmiała się i pocałowała Roze w czoło.

Czas mijał, a Rozene urosła szybko, stała się zdrową i pełną życia nastolatką. Rodzice nie mieli z nią większych problemów, uczyła się dostatecznie dobrze, chociaż bywała leniwa. Większość czasu spędzała w towarzystwie przyjaciół ojca, których nazywała swoimi starszymi braćmi lub wujkami. Kochała życie w rezerwacie, otoczona zewsząd naturą. Rzadko bywała w Forks, najczęściej w towarzystwie matki lub któregoś z braci. Łączyła ich specjalna więź, czasem czuła się jak maskotka całego towarzystwa, najmłodsza i chroniona jak największy skarb. Czasem działało jej to na nerwy, miała wrażenie, że gdziekolwiek by się nie udała, była obserwowana i jakaś niewidzialna siła sprawowała pieczę nad jej bezpieczeństwem, a przecież nie była już dzieckiem. Lubiła zapuszczać się w głuszę, dobrze orientowała się w terenie, znała praktycznie wszystkie zakamarki i piękne miejsca w okolicy. Sprawiało jej przyjemność udawanie się na samotne wyprawy, uważała się za żądną przygód, choć w głębi duszy była płochliwa i strachliwa. Życie pod kloszem mogłoby wydawać się nudne, ale w rzeczywistości było bardziej niż komfortowe. Cokolwiek by się nie działo, była pewna, że nie stanie jej się najmniejsza krzywda, że najbliżsi i niewidzialne duchy nie pozwolą, by chociaż włos spadł jej z głowy. Dlatego też bywała nieroztropna i roztrzepana.

Mając nie więcej jak dziesięć lat, przyglądała się swoim wujkom skaczącym z klifu wprost do wzburzonej wody, uznała to za świetną zabawę i sama postanowiła spróbować. Na szczęście skończyło się na opiciu litrami wody i przeziębieniem, z którego leczyła się przez tydzień. Emily i Sam o mały włos nie zeszli na zawał i szczerze dziękowali Jacobowi, który akurat znajdował się w pobliżu i uratował ich niesforną córkę. Od tego czasu Rozene uważniej analizowała swoje wybryki i starała liczyć się z następstwami i konsekwencjami.

Wielkimi krokami zbliżał się dzień jej osiemnastych urodzin, w tym roku zima znów nie była łaskawa. Mroźna i zmienna pogoda dawała się we znaki wszystkim mieszkańcom, większość nie chciała wynurzać się nawet z ciepłych i bezpiecznych domów. Emily również wolała, żeby córka nie zapuszczała się nigdzie poza najbliższą okolicę, więc Roze całymi dniami przesiadywała w salonie, oglądając kablówkę lub czytając stare czasopisma. W przeciwieństwie do ojca, ciągle doskwierał jej chłód, więc lgnęła do ciepła domowego kominka.

Któregoś dnia, znudzona codzienną ciągnącą się monotonią, próbowała znaleźć ciekawy program w telewizji, a przerzucając kanały, trafiła na wiadomości lokalne. Na ekranie zobaczyła znajomą twarz prowadzącej i czerwone nagłówki informujące o dużej ilości zgłoszeń o ludziach zaginionych. Ciężko było stwierdzić, czy to zbieg okoliczności, czy też działania jakiegoś psychopaty. Nigdy nie interesowała się tak naprawdę tego typu sprawami, więc szybko zmieniła kanał na film dokumentalny o życiu pewnego rolnika i jego pięciu żon. Czas dłużył się niemiłosiernie, kanapa stawała niewygodna, a dziesięciokrotna zmiana pozycji nie dawała oczekiwanego rezultatu. W końcu nie wytrzymała i postanowiła wyjść, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie miała zbyt wiele czasu, o tej porze roku dużo wcześniej robiło się ciemno. Emily pojechała do miasta na zakupy, a Sam gdzieś, nie wiedziała dokładnie gdzie. Ubrała się więc ciepło, założyła wełniane skarpety i buty trekkingowe, które najlepiej nadawały się na tego typu pogodę. Zapięła szczelnie ciepłą puchową kurtkę i owinęła szalikiem, który zrobiła dla niej na drutach mama, a do tego grube rękawiczki. Wyglądała nieco komicznie i równie podobnie się poruszała, ale nie to było istotne, najważniejsze, aby nie zamarznąć kilka metrów od domu i skończyć życie w zaspie. Nikogo nie poinformowała o swoim wyjściu, ale zabrała ze sobą telefon, tak na wszelki wypadek. Śnieg skrzypiał i chrupał pod jej stopami, powietrze było mroźne, a na niebie ani jednej chmury. „Godzinny spacer mi nie zaszkodzi”, pomyślała. „Zdążę wrócić do domu przed rodzicami”. Pogoda była naprawdę przystępna, a szybki marsz rozgrzewał do tego stopnia, że chłód nie doskwierał tak mocno. Szła ścieżką, którą nie zbłądziłaby nawet z zamkniętymi oczami, podziwiała ośnieżoną okolicę, chociaż nie mogła się zbyt długo zachwycać tym monotonnym krajobrazem. Udało jej się wdrapać na sporą górkę, więc dumna stanęła na niewielkim wzniesieniu i rozejrzała się dookoła.

- Teraz to wygląda naprawdę pięknie – mruknęła z zachwytem.

Podziwiała okolicę przez dłuższą chwilę, bawiąc się przy tym śniegiem. W głębi duszy wciąż była dzieciakiem, bardziej niedojrzała niż mogłoby się wydawać. W końcu, z trudem wyciągając telefon z kieszeni, spojrzała na godzinę. Aż straciła równowagę z wrażenia i omal nie spadła z przerażenia. Musiała niemal dosłownie teleportować się do domu, jeśli chce uniknąć kazań od matki, a w najgorszym wypadku od ojca. Niewiele myśląc, wyrzuciła śnieżkę, którą trzymała w drugiej dłoni i postanowiła zawrócić. Zejście z górki przysporzyło jej o wiele więcej problemów niż wejście i ostatecznie zjechała na dół na tyłku. Podniosła się prędko i otrzepała pozostałości śniegu ze spodni. Kosmyki włosów, które wydostały się spod kaptura, wpadały jej do oczu i oślepiły na chwilę. Niezdarnie starała się je wyciągnąć, lecz najpierw musiała zdjąć rękawiczkę. Kiedy udało jej się opanować włosy, odwróciła się i spojrzała na ścieżkę prowadzącą do domu. Zamarła, niczym porażona prądem i podobnie też się poczuła. Bardzo nieprzyjemne mrowienie przeszło przez całe jej ciało, a żołądek zawiązał się w supeł. W uszach usłyszała przyspieszone bicie własnego serca, które było efektem szoku i przerażenia, jakiego doznała. W dosyć sporej odległości od niej, lecz wciąż mogła doskonale widzieć, stał mężczyzna. Już na pierwszy rzut oka wyglądał groźnie, a przede wszystkim dziwnie i podejrzanie. Miał na sobie tylko obdarte spodnie, włosy opadały mu na nagą pierś, a przecież było tak zimno! Mężczyzna był ogromny, postawny. Barki miał szerokie i atletyczne, z resztą jak cała jego sylwetka. Całość pasowała do siebie idealnie. Tylko to spojrzenie, które gdyby mogło zabijać, to była pewna, że już dawno leżałaby sztywna w śniegu. Oczy ciemne, głębokie i hipnotyzujące. Nagle przypomniała sobie dzisiejsze wiadomości i poczuła, że ze strachu drży na całym ciele, a intuicja mówiła jej, że już dawno powinna brać nogi za pas. Zerwała się więc i wbiegła w las. Na jej niekorzyść działał fakt, że robiło się już ciemno, a znana okolica zrobiła się mdła i nie dostrzegała znajomych punktów orientacyjnych. Gnała więc na oślep, ocierając się o konary drzew, kilkakrotnie niemal upadając na ziemię. Pomimo że nie słyszała, żeby za nią podążał, nie zatrzymywała się, aż zobaczyła znajome ogrodzenie, przez które niezdarnie przeskoczyła. Zatrzymując się przed drzwiami, lewo łapała oddech, chłód gryzł ją w gardło, a twarz miała czerwoną od mrozu. Nagle Emily otworzyła drzwi i dziewczyna omal nie wpadła do środka.

- Rozene? Gdzieś ty była? Co się stało? – dopytywała matka, wpierw wyraźnie zdenerwowana, a później widocznie zmartwiona.
- Po-po-postanowiłam ppo-biegać… - wysapała, ściągając kaptur. – Gdzie tata?
- U Black’ów – odpowiedziała Emily, podnosząc z ziemi szalik. – Chodź zrobię ci herbaty, bo przemarzłaś na kość. Co ja ci mówiłam o wychodzeniu? Nie mogłaś mnie chociaż uprzedzić?

Roze bez słowa wywróciła oczami, wiedząc co ją czeka. Znów czuła się bezpieczna, jednak wchodząc do kuchni, mimowolnie spojrzała przez okno. Na zewnątrz było spokojnie, pusto. Odetchnęła z ulgą. Postanowiła przez najbliższych kilka dni nie wychodzić na zewnątrz sama. Chcąc uniknąć dożywotniego szlabanu, postanowiła przemilczeć całe wydarzenie, jednak jeszcze nigdy w życiu nie przeraziła się tak bardzo, jak podczas tego krótkiego spaceru w zimowe popołudnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez veuna dnia Pią 21:08, 02 Gru 2011, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Wto 20:27, 29 Lis 2011 Powrót do góry

Zastanawia mnie, co będzie dalej. Kim będzie ten tajemniczy, groźny facet. Mam wrażenie, że to ma związek z zaginionymi ludźmi. Nie wiem, zeżera ich? Laughing Jak opisywałaś zimę, to zaczęłam ją sobie wyobrażać i cieszę się, że to już niedługo <3 Ogólnie uwielbiam Twoje opisy, jest ich znacznie więcej niż dialogów i w sumie tak powinno być. Sama chciałabym tak pisać i mimo najszczerszych chęci, to nigdy nie wyjdzie mi to tak, jak bym sobie tego życzyła i te opisy zawsze będą marne :< Dlatego dopinguję Cię, mam nadzieję, że skończysz to opowiadanie, może fakt, że wstawiłaś na forum, zmobilizuje Cię do zakończenia, bo obie wiemy jak to jest z tym zapałem :P No, tyle. Mam nadzieję, że wkrótce dostanie mi się kolejny rozdział :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pineska
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Lis 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: daleko

PostWysłany: Śro 20:43, 30 Lis 2011 Powrót do góry

może zacznę od tego, że pierwszy rozdział bardzo mnie zaciekawił i z niecierpliwością czekam na kolejny Very Happy
piszesz lekko i czytelni, a błędów raczej nie wychwyciłam... trochę brakowało mi jakiegoś bliższego przedstawienia postaci... wprowadzenia w akcję, bo najpierw są narodziny Rozene, a już za chwilę zima i samotny spacer oraz tajemniczy nieznajomy.... ale to tylko tyle gwoli "czepiania się"... Very Happy

życzę weny i czekam na więcej Smile

pozdrawiam
Pineska Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MIsia0712
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Nowa Ruda

PostWysłany: Czw 12:35, 01 Gru 2011 Powrót do góry

To po prostu mnie zwaliło z nóg, jak ten rozdział przeczytałam oby tak dalej :D
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 19:53, 01 Gru 2011 Powrót do góry

Jako że betuję następny rozdział postanowiłam zapoznać się z treścią Wink
To najpierw o treści i stylu. Podoba mi się. Wygląda na całkiem fajne i interesujące opowiadanie. Budujesz ładne opisy, szczególnie te dotyczące zimy bardzo mi się podobały, przed moimi oczami od razu pojawiały się obrazy. Dobierasz ciekawie słownictwo, nie nużysz czytelnika. Są również emocje. Po pierwszym rozdziale zwykle mało można powiedzieć, ale bardzo, bardzo dobrze się to zapowiada.

A teraz o błędach... Trochę ich jeszcze tu zostało... Warto poprawić.

Cytat:
Miał na sobie jedynie flanelową koszulę w kratę, bo w pospiechu zapomniał zabrać ze sobą kurtkę.

pośpiechu - literówka
Cytat:
Gotowało się w nim już od dobrej godziny i o mało nie rozszarpał na strzępy hardej pielęgniarki, która kazała mu czekać w poczekani.

poczekalni - literówka
Cytat:
„Jako ojciec i mąż powinienem być teraz przy Emily, wspierać ją” pomyślał.

Przecinek przed "pomyślał" by się przydał. Albo myślnik. Ale ponieważ w następnym zdaniu jest przecinek, no to konsekwentnie tutaj też raczej przecinek.
Cytat:
Sam warknął w myślach na Jacoba, którego najwyraźniej bawiła cała sytuacja, a ten postanowił jednak postarać się zachować powagę i wycofał się, prosząc o informacje o rychłym rozwiązaniu.

Może się czepiam, ale powiedziałabym, że raczej czekał na "informację" - jedną informację. Ile tych informacji o rychłym rozwiązaniu może być, hm?
Cytat:
Nagle coś w nim zamarło, jakiś silny skurcz chwycił za żołądek.

Skurcz chwytający za żołądek? Naprawdę? Laughing Za nogę też cię chwyta skurcz? Bo ja bym powiedziała, że silny skurcz chwycił go w żołądku. I nie jakiś, no bo silny. "Jakiś silny" nie ma sensu. A najlepiej powiedzieć, że poczuł silny skurcz żołądka.
Cytat:
Siostra wyglądała na osobę z wieloletnim doświadczeniem, nie raz już widziała mężczyzn z podobnym do Sama wyrazem twarzy, wyglądających jakby lada moment mieli zejść na zwał.

Oprócz tego "zwału" zamiast zawału brakuje przecinka przed zdaniem podrzędnym "jakby lada moment mieli zejść na zawał".
Cytat:
Mężczyzna ze świstem wypuścił powietrze z płuc, uściskał kobietę, co było zupełnie do niego nie podobne i biegiem ruszył na salę.

Ortograf!!! - "niepodobne" piszemy łącznie.
Cytat:
Była spokojna, owinięta miękkim kocykiem tak, że ledwo wystawał jej malutki nosek.

Nie w tym miejscu przecinek, powinien być przed "tak że", zgodnie z zasadą cofania przecinka.
Cytat:
Sam był wniebowzięty i dumny, jak nigdy dotąd, jego córka była najpiękniejszą istotą na ziemi zaraz obok swojej matki.

Nie powinno być tu tego przecinka, proste porównanie.
Cytat:
Emily wyjrzała przez okno i dostrzegła, że zawierucha uspokoiła się, a po chwili usłyszała znajome wycie wilków.

Znowu się czepiam, ale wychodzi mi tu na to, że zawierucha usłyszała Wink
Cytat:
Łączyła ich specjalna więź, czasem czuła się jak maskotka całego towarzystwa, najmłodsza i chroniona jak największy skarb. Czasem działało jej to na nerwy, miała wrażenie, że gdziekolwiek by się nie udała, była obserwowana i jakaś niewidzialna siła sprawowała pieczę nad jej bezpieczeństwem, a przecież nie była już dzieckiem.

Powtórzenie "czasem", no i raczej "gdziekolwiek by się udała" (bo jakby się nie udała, to i nie byłaby obserwowana Wink)
Cytat:
Cokolwiek by się nie działo, była pewna, że nie stanie jej się najmniejsza krzywda, że najbliżsi i niewidzialne duchy nie pozwolą, by chociaż włos spadł jej z głowy.

To samo.
Cytat:
W przeciwieństwie do ojca, ciągle doskwierał jej chłód, więc lgnęła do ciepła domowego kominka.

A po co tu ten przecinek?
Cytat:
Zapięła szczelnie ciepłą puchową kurtkę i owinęła szalikiem, który zrobiła dla niej na drutach mama, a do tego grube rękawiczki.

Albo "owinęła sięszalikiem", albo "owinęła szyję szalikiem", ale coś być musi.
Cytat:
Udało jej się wdrapać na sporą górkę, więc dumna stanęła na niewielkim wzniesieniu i rozejrzała się dookoła.

No to zdecyduj się, czy ten pagórek był spory czy niewielki, bo trochę sobie zaprzeczasz Laughing
Cytat:
W głębi duszy wciąż była dzieciakiem, bardziej niedojrzała niż mogłoby się wydawać.

Postawiłabym jednak przecinek przed "niż mogłoby".
Zamarła, niczym porażona prądem i podobnie też się poczuła.
Przecinek do wywalenia.
Cytat:
Barki miał szerokie i atletyczne, z resztą jak cała jego sylwetka.

Piszemy "zresztą". Ortograf. Poza tym zdanie-katastrofa pod względem gramatycznym. Ze zdania wynika, że sylwetka miała szerokie i atletyczne barki. Powinno być: "zresztą jak całą sylwetkę", a lepiej "tak samo jak całą sylwetkę".
Cytat:
Na jej niekorzyść działał fakt, że robiło się już ciemno, a znana okolica zrobiła się mdła i nie dostrzegała znajomych punktów orientacyjnych.

Poza powtórzeniem... Wychodzi na to, że okolica nie dostrzegała znajomych punktów orientacyjnych...
Cytat:
Zatrzymując się przed drzwiami, lewo łapała oddech, chłód gryzł ją w gardło, a twarz miała czerwoną od mrozu.

ledwo - literówka
Cytat:
- U Black’ów – odpowiedziała Emily, podnosząc z ziemi szalik.

Blacków. Nazwiska anglojęzyczne zakończone na spółgłoskę odmieniamy bez apostrofu.
Cytat:
Roze bez słowa wywróciła oczami, wiedząc co ją czeka.

Przecinek przed "co ją czeka".
Cytat:
Postanowiła przez najbliższych kilka dni nie wychodzić na zewnątrz sama. Chcąc uniknąć dożywotniego szlabanu, postanowiła przemilczeć całe wydarzenie, jednak jeszcze nigdy w życiu nie przeraziła się tak bardzo, jak podczas tego krótkiego spaceru w zimowe popołudnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Czw 19:57, 01 Gru 2011 Powrót do góry

Dzwoneczku, bardzo dziękuję za wskazanie błędów, literówek i powtórzeń. Myślę, że minie trochę czasu zanim ja i Masqu wdrożymy się z powrotem w pisanie, wiadomo jak się coś zaniedbuje to wychodzi się z wprawy :P Postaramy się poprawić błędy. Jeszcze raz wielkie dzięki :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Czw 20:00, 01 Gru 2011 Powrót do góry

Ojezu, widzę, że znów muszę się wdrożyć w betowanie, bo jest niewesoło Laughing Dzięki, Dzwonku, przydał mi się taki plaskacz Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Czw 20:01, 01 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
KochamSiebie
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z małego osiedla na końcu miasta.

PostWysłany: Czw 23:46, 01 Gru 2011 Powrót do góry

Kiedy czytam pierwszy rozdział każdego opowiadania traktuję go jak wizytówkę i zachęcenie autorki. Tak też było w tym przypadku i powiem, że nie jestem zawiedziona! Najpierw zacznę od tematyki, bo mnie zaintrygowała. Pierwszy raz stykam się z czymś takim. Very Happy Twoje opisy są świetne, jest ich dużo więcej od dialogu co bardzo mi się podoba. Moje wyobraźnia popędziła, kiedy czytałam ten rozdział. Szczególnie przy opisach zimy, zachwyciłam się i do teraz się zastanawiam, kim jest ten facet. Moze ma coś wspólnego z tymi zaginionymi ludźmi? A jeśli to wamp i zakocha się w Roze!? Dobra, stop, przesadziłam... Laughing
Liczę jednak na ciebie, bo świetnie się spiłaś. Płynnie i szybko mi się czytało.

Życzę weny i czekam na kolejny rozdział. :))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
veuna
Wilkołak



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg

PostWysłany: Pią 21:07, 02 Gru 2011 Powrót do góry

beta: Dzwoneczek



Image

Wieczorem, tak jak podejrzewano, pogoda zmieniła się diametralnie. Zerwał się wiatr i zaczął padać śnieg. Temperatura spadła, a na szybach okien pojawił się szron. W domu było przyjemnie i ciepło, chociaż Rozene doskwierał wieczny chłód. W przytulnych czterech ścianach swojego pokoju słyszała, jak powiewy na zewnątrz stają się coraz bardziej gwałtowne, a świst wiatru plus przeżycia z dzisiejszego dnia wywoływały u niej dziwny niepokój. Włączyła więc muzykę, by zagłuszyć odgłosy szalejącej natury i schowawszy się pod ciepłą, puchową kołdrą, zaczęła czytać książkę. Próbowała się skupić na tym, co czyta, lecz jej myśli zaprzątały co rusz nowe wątki i kilkakrotnie musiała zaczynać rozdział od nowa. Za którymś razem rzuciła niedbale książkę w nogi łóżka i opadła bezwładnie na poduszkę. Wpatrywała się w sufit, licząc na to, że w końcu zmorzy ją sen, jednak bezwiednie znów zaczęła nasłuchiwać.

Sama Uleya nie było w domu mimo późnej pory, nie zjadł również wspólnie z rodziną kolacji. Jego żona, Emily, usprawiedliwiła go przed córką, chociaż tak naprawdę wiedziała, że nie może jej wyznać prawdziwej przyczyny jego nieobecności. Kobieta spodziewała się, że pomimo szalejącej śnieżnej nawałnicy tej nocy mąż nie wróci do domu. Liczyła na to, że dziewczyna nie będzie czekać na jego powrót, jednak Roze co jakiś czas schodziła na dół i szwendała się bez celu po kuchni. W końcu zasiadła przy blacie umiejscowionym na środku kuchni i czekała na gotujący się na kuchence wrzątek. Było późno, powinna już dawno przewracać się leniwie z boku na bok, śniąc o jakichś przyjemnych rzeczach, tymczasem, jak nigdy, nie mogła zasnąć. Podczas gdy herbata nasiąkała wodą w jej ulubionym kubku, zajrzała do sypialni rodziców, gdzie zastała śpiącą matkę. Lampka przy łóżku wciąż była zapalona, więc Roze podeszła na paluszkach, żeby ją wyłączyć. Wróciwszy do kuchni, znów usiadła na krześle i przyciągnęła bliżej siebie miskę pełną kolorowych orzeszków w lukrowej polewie. Bawiła się nimi, od czasu do czasu popijając ciepłą herbatą, kiedy w pewnym momencie usłyszała kroki na podjeździe. Wstała i podeszła do okna, spodziewając się ujrzeć ojca wracającego od Blacków, jednak w ciemności nie dostrzegła nikogo. Znów poczuła ten dziwny niepokój, który towarzyszył jej przez cały wieczór. Podbiegła do drzwi, by upewnić się, że są zamknięte. Dla pewności zasunęła zasuwę, którą dawało się otworzyć tylko od wewnątrz. Cofnęła się w głąb domu i szybko wbiegła po schodach do swojego pokoju. Jak mała dziewczynka schowała się pod kołdrę i starała odgonić od siebie wszystkie przeraźliwe wizje oraz widok twarzy nieznajomego stojącego pośród śniegu. Próbowała wszelkich sposobów, żeby zasnąć, lecz dopiero po pewnym czasie odpłynęła.

Następnego dnia, z podkrążonymi, na wpół zamkniętymi oczami zeszła na śniadanie. Włosy sterczały jej na wszystkie strony, nie dało się ukryć, że miała ciężką noc. Emily krzątała się po kuchni, szykując śniadanie, a Sam siedział przy blacie, popijając kawę. Wyglądał na równie niewyspanego jak jego córka, która zasiadła naprzeciw niego.

- Ciężka noc, co? – zapytał, lustrując ją wzrokiem.
- Chyba coś o tym wiesz – rzuciła, uśmiechając się pod nosem.
- Nie wiem, co robiliście, znaczy wiem, co robił tata, ale śniadanie nie może czekać – wtrąciła Emily.
Rozene, przeżuwając kawałki jajecznicy, myślała o różnych rzeczach, aż w końcu dotarło do niej, że ojciec musiał mieć problem z wejściem w nocy do domu. Zastanawiało ją tylko, dlaczego nikt nie pyta, czemu drzwi były zamknięte na zasuwę, skoro rzadko się to robi.
- Hm, tato… O której wróciłeś do domu? – zagaiła niewinnie.
- Późno – odparł Sam, nie odrywając się od jedzenia.
Nic nie wskazywało na to, żeby to Emily otworzyła mu drzwi, nie odezwała się na ten temat.
- A jak wszedłeś do domu, skoro drzwi były zamknięte na zasuwę? – wypaliła w końcu.

Sam Uley nagle przestał jeść i zastanowił się przez chwilę, co jego córce wydało się jeszcze bardziej podejrzane. Emily również wyglądała na zaskoczoną, z widelcem zawieszonym w powietrzu nad talerzem.

- No tak, przecież wstałam, żeby ci otworzyć. Zapomniałam o tym, bo byłam na wpół śpiąca – zaczęła tłumaczyć, śmiejąc się nerwowo.
- Właśnie tak było – dorzucił Sam, uśmiechając się szeroko. – Jakie masz plany na dziś? – Dziwnym trafem szybko próbował zmienić temat.
„A to ciekawe”, pomyślała Roze. Rodzice nigdy wcześniej przed nią niczego nie ukrywali, jednak ich zachowanie znacznie odbiegało od normalności. Nie byli dobrzy w tej grze, w którą próbowali grać.
- Nic specjalnego, poczytam coś, pogram w coś – odpowiedziała po chwili, przestając mierzyć rodziców wzrokiem.
- Na dzisiaj zapowiadają kolejne burze, dobrze, że będziesz siedzieć w domu. – Emily wyraźnie poczuła ulgę.
- Wczorajszy spacer zaspokoił moją chęć wychodzenia na kilka najbliższych dni – rzuciła Rozene, wstając od stołu i wkładając talerz do zlewu.

Za jej plecami rodzice wymienili znaczące spojrzenia. Miało się wrażenie, że rozmawiają ze sobą, nie używając przy tym słów. Sam miał jakieś niewytłumaczalne przeczucie, które mówiło mu, że zna powód, dla którego drzwi zostały zamknięte dokładniej niż zwykle, a córka nie ma ochoty wychodzić z domu. Podszedł więc do Rozene i pocałował ją delikatnie w czoło, a następnie odwrócił się do wyjścia.
- W razie czego będę u Blacków – powiedział na odchodne.
Emily pospiesznie wzięła się za porządki i oznajmiła, że po południu jedzie z Sue do Seattle na większe zakupy. Rozene nie uśmiechało się samotne siedzenie w domu przez resztę dnia, jednak nie wyraziła sprzeciwu. Ogarnęła się powoli i posprzątała swój pokój. Kiedy matka w końcu pojechała, dziewczyna zeszła pooglądać telewizję, jednak ku jej zdziwieniu nie odbierał żaden kanał. Najprawdopodobniej zepsuło się coś podczas nocnej zawieruchy. Nie chciała wychodzić z domu, lecz nie wiedziała, czym mogłaby się zająć. Po chwili wpadł jej do głowy pomysł, że przecież mogłaby odwiedzić Jacoba i Billy’ego, a następnie wrócić do domu z ojcem.

Ubierała się powoli. Wkładając kurtkę, wyciągnęła na zewnątrz kaptur od bluzy, a szyję obwiązała szalikiem. Poprawiła sznurówki w butach i zamknęła za sobą drzwi, dwa razy wracając się i sprawdzając, czy na pewno przekręciła klucz w zamku. Pogoda tego dnia nie była taka ładna jak poprzednio. Wiał silny wiatr, a chmury mknęły szybko po niebie. Do domu Blacków był spory kawałek wzdłuż głównej szosy. Po drodze natknęła się na sarny przebiegające na drugą stronę jezdni, więc zatrzymała się i poczekała, aż przejdą. Powiewy stawały się coraz silniejsze i wszystko wskazywało na to, że za chwilę spadnie śnieg. Pomimo wczesnej godziny zrobiło się naprawdę szaro i ponuro, dlatego przyspieszyła tempo. Chciała jak najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu, w obawie, że lada moment jej mały nos odpadnie z zimna. Za ostatnim zakrętem ujrzała niewielki dom i światła palące się w salonie. Jeszcze raz chuchnęła w dłonie przyłożone do twarzy, aby nieco ogrzać skórę i zapukała do drzwi. Ku jej zdziwieniu głosy, które słyszała, stojąc na ganku, nagle ucichły, a czekanie, aż ktoś w końcu ją wpuści, dłużyło się niemal w nieskończoność. W pomieszczeniu musiało być więcej osób, była tego pewna. Zapukała ponownie, trochę bardziej zniecierpliwiona. Nawet jeśli są tam jej bracia, nie ma powodu, żeby udawali, że ich tam nie ma, czyż nie? Chłód przeniknął ją do samych kości, a palce u stóp były zimne jak kostki lodu Zaczęła się naprawdę irytować i kiedy już miała chwycić za klamkę, drzwi otworzyły się. Na pierwszy plan wyłonił się Jacob, którego miała ochotę stuknąć w głowę, dalej w głębi, na wózku, koło kominka siedział Billy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że w domu znajduje się osiem osób, z czego nie znała przynajmniej pięciu. Nie, nie pomyliła się w obliczeniach. Ósmą osobą był mężczyzna, którego widziała wtedy na ścieżce. Stał oparty o ścianę z takim samym wyrazem twarzy jak wtedy, gdy widziała go po raz pierwszy. Tym razem był jednak ubrany, nie do końca porządnie, lecz miał na sobie koszulę, która okrywała jego klatkę piersiową. Nosił te same obdarte spodnie, więc nie mogła się mylić. Wstrzymała oddech i poczuła, jak zimny dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie. Nie wiedziała, jak długo stała w przejściu, lecz nogi miała z waty. Obawiała się, że jeśli zrobi krok, to upadnie. Jacob powiedział coś do niej, jednak nie usłyszała słów. Dreszcz zamienił się nagle w falę gorąca, a to, co zobaczyła, wydawało się sceną wyjętą z jakiegoś filmu. Cofnęła się z powrotem na ganek i bez słowa rzuciła biegiem do ucieczki. Śnieg padał tak gęsto, że nie widziała czubków swoich butów. Jacob i Billy wołali ją, lecz nie zatrzymała się. Po chwili dopiero usłyszała głos ojca, który dołączył się do nawoływań. Zdawało jej się, że wbiegła na ścieżkę, jednak w rzeczywistości zboczyła kompletnie z trasy i brnęła na oślep.

Sam nie zastanawiał się długo i pogonił za córką. Zerwał z siebie koszulkę i początkowo w ludzkiej postaci próbował ją odszukać. Świeży puch sypiący z nieba w ułamku sekundy zdążył przykryć ślady, lecz mężczyzna wiedział, że Rozene, zamiast do domu, wbiegła do lasu. Po chwili dołączył do niego Jacob w postaci wilka. Uniósł wysoko pysk i głęboko zaciągnął się srogim powietrzem. „Nie mogła zbytnio się oddalić, zaraz ją znajdziemy”, uspokoił Alfę.

- Musimy ją znaleźć szybko, inaczej zamarznie – warknął Sam.
Kiedy już miał ruszyć w kierunku, który wskazał mu Jake, z jego krokami zrównał się mężczyzna będący przyczyną całego zajścia.
- Domyśliłem się, że to ciebie spotkała wczoraj. Nie mogłeś zaczekać, aż zrobimy to po mojemu, powoli. Ona o niczym nie wie, nie jest świadoma tego, co ją czeka – powiedział Uley przez zaciśnięte zęby.

Nieznajomy milczał. Drobne płatki przylepiały się do długich, rozpuszczonych włosów. Spoglądał w stronę kniei, w której zniknęła Rozene. Sam Uley, nie zastanawiając się długo, przemienił się i ruszył na poszukiwania, a ciemnooki podążył za nim, nie zawracając sobie nawet głowy ściągnięciem koszuli w momencie, gdy zmieniał się w ogromnego wilka o grafitowej sierści.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez veuna dnia Pią 21:14, 02 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Sanemma
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Poznania

PostWysłany: Pią 22:25, 02 Gru 2011 Powrót do góry

Opowiadanie wciąga. Choć przeważają opisy, to miło i lekko się je czyta.
Kim jest tajemniczy mężczyzna? Mam podejrzenie, że może on być... synem Jacoba i Renesmee? (Wygląda jak wampir, lecz zmienia się w wilka.)

Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam,
Sanemma.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Tsunade
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubuskie/Polska

PostWysłany: Pon 21:55, 12 Mar 2012 Powrót do góry

wciągnęło mnie, i bardzo mi się spodobało. Na początku myślałam, że ten tajemniczy pan to wampir, a tu wilk, jestem zaskoczona pozytywnie :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział, trochę to dziwne,że nie pozwalają jej wychodzić, ale to w końcu oczko w głowie i córeczka tatusia- jedyna :) oraz czekam na 1 przemianę Roze w wilka, jeśli taka nastąpi, a raczej tak :D pisz dalej


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ashash
Człowiek



Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 8:42, 13 Mar 2012 Powrót do góry

Bardzo pozytywne opowiadanie. Chociaż wilki aż tak bardzo mnie nie kręcą, to akurat ten FF jest ... hmm inny? Liczę na kontynuację obu Twoich opowiadań. Fajnie piszesz :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
natzal
Człowiek



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:38, 24 Mar 2012 Powrót do góry

Jaram się tym opowiadaniem. <3
Dawno nie wchodziłam na forum, tak szczerze, bo nie spodziewałam się, że ktoś zacznie pisać opowiadanie o kimś innym niż Bella, które będzie dobre, ale ty mile mnie zaskoczyłaś :)
Podobają mi się obydwa rozdziały. Wciągnęły mnie. Zastanawiam się kim jest ten mężczyzna. I dlaczego zaczęła przed nim uciekać. Znaczy... W lesie mógł ją wystraszyć, kogo by nie wystraszył - głucho, ciemno i facet w poszarpanym ubraniu z zapewne fajną klatą. No ale u Jacoba w domu, ta ucieczka mnie trochę nie przekonuje, ale dobra większości zachowań nastolatek nie da się wytłumaczyć, coś o tym wiem. :P
Dzięki Bogu, że komuś chciało się pisać o wilkach, po prostu kocham o nich ff, na pewno będę tu wpadać i czekam na trzeci rozdział. Wybacz, jeśli mój komentarz jest trochę niezrozumiały, jakoś nie umiem powiedzieć co mam na myśli. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MIsia0712
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Nowa Ruda

PostWysłany: Nie 21:15, 16 Gru 2012 Powrót do góry

Bardzo ciekawe jest to opowiadanie, czy tlumaczenie Smile Chcialabym prosic o dalsza kontynuacje tej fascynujacej histori, gdyz zadko spotyka sie cos ciekawego do cztania, czy sledzenia losow bohaterow i kolejnych rozdzialow. Wink Czekam cierpliwie na dasze rodzialy. Wink Pozdro ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Brooklyne
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 21:28, 04 Sty 2013 Powrót do góry

Na samym początku zadziwiła mnie jedna sytuacja – Sam był w ludzkiej postaci i słyszał myśli Jacoba? Czytałam sagę dobre trzy lata temu, ale wydaje mi się, że porozumiewać się mogli tylko pod postacią wilków.

Na początek obawy strapionego ojca. Rozterki Sama, podczas gdy to Emily ma cięższy orzech do zgryzienia – sam poród jest wiele trudniejszy do czekania na poród, drogi Samie.
Małe ząbki umazane szminką – dobitnie ujęte! :D

I strasznie rozumne to dziecko, spokojnie spogląda na mamuśkę, boi się ojca. Wyjątkowo rozumne. Rodzice powinni wysłać już jakiś list to MENSY, czy coś, tak na dobry start dla dziecka.

Gdy mowa o nastoletnim życiu, błyszczy mi taka myśl – czy ona zamieni się w wilka? Skoro Leia mogła, to czemu by nie Rozene? W końcu jest córką samca alfy.

Czy Cullenowie i Renesmee pojawia się? Bo imię Jacoba mi jakoś tak podejrzanie tu wygląda. Jeśli nie będzie Nessie, to hmm, Jacob&Rozene?

Jestem bardziej niż pewna, że gościem z lasu nie był przypadkowy drwal, strugający toporek w środku lasu, a wampir. Patrząc na postawę – Emmett? Odkryłą Cullenów? Nomadów? Oczy ciemne – głodny. Ale wegetarianin, czy człowiekożerca?

Przy drugim rozdziale jestem powitana zdjęciem dziewczyny, która jest naprawdę śliczna i naturalna. Rozene to ma szczęście, taką urodę ugrać.

Drzwi? Zasówki? Jej rodzice coś kręcą! A uczucie świadomości, ze twoi rodzice coś kręcą, jest całkowicie dziwne.

Skoro tajemniczy-koleć-z-lasu pojawił się w towarzystwie tylu wilków, nie ma szans, aby był wampirem. Całkiem szkoda. Ich drugie spotkanie przypomina wpojenie. To wpojenie, tak. Fale gorąca i tak dalej, to wpojenie, prawda?

I co czeka Rozene? Hmm, wnioskuję, ze ostatecznie nic dobrego, ale ojciec nie skazałby swojego dziecka na przegraną, tak myślę.

Opowiadanie ma trochę tajemniczą aurę, głównie przez pogodę. Taaak, niby normalna sprawa, Washington to prawie jak Syberia, ale chłodny klimat FF u mnie wywołuje właśnie pogoda.

Życzę weny! : )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin