FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Razem [NZ] Rozdział 6 (05.02) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Sob 14:04, 10 Gru 2011 Powrót do góry

jak ja dawno tego nie czytałam, a nawet zapomniałam o tym opowiadaniu
więc cieszę się, że wkońcu dodałaś nowy rozdział
dobrą strategią jest dodanie nowej postaci, ktora fajnie dodała ciekawości opowiadaniu i Rose jest taka inna a to jest super
końcówka zaskoczeniem ale mam nadzieje że wyjdzie na dobre tylko
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
asia7
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:32, 11 Gru 2011 Powrót do góry

Opowiadanie jest naprawdę dobre. Zaintrygował mnie prolog. I ta cała historia Belli w Phoenix. Nadal mam jednak nadzieję, że wszystko dobrze się skończy ;P Ta przyjaźń Belli z chłopakami jest genialna, pękam za śmiechu przy ich rozmowach. Mam nadzieję, że trochę częściej będziesz dodawać nowe rozdziały. Życzę weny i pomysłów :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
makeAchange
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2010
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: stąd

PostWysłany: Nie 18:14, 05 Lut 2012 Powrót do góry

Beta, niezastąpiona Nina Spektor, dziękuję :)
Rozdział 6 – Koniec przyjaźni ?

- To nie tak jak myślisz, tato…. – zaczęłam, łudząc się, że mój ojciec okaże się choć trochę naiwny.
- To powiedz mi, Bells, co takiego myślę – poprosił, unosząc wysoko brwi i patrząc co chwilę to na mnie, to na Edwarda.
- Charlie, szczerze powiedziawszy liczyliśmy na to, że przed tobą wpadnie tu Emmett z Jasperem – odezwał się Edward. Nie wyglądał na przestraszonego. Nie byłam pewna, czy zdawał sobie sprawę, że mój ojciec jest nadal uzbrojony.
- Słucham? – spytał Charlie lekko zdziwiony.
- Przez ostatnie dni nie dają nam spokoju, mnie na treningach doprowadzają do szewskiej pasji, a Bellę podcinają do tego stopnia, że wywraca się dwa razy częściej niż zwykle. – Charlie parsknął śmiechem, nieco się rozluźniając. Co on robi? – główkowałam, jednocześnie kontynuując jego grę.
- Wypraszam sobie – powiedziałam, szturchając go ramieniem. Kiedy nasze ciała się złączyły, ponownie poczułam tę iskrę. Przeszedł mnie dreszcz, ale próbowałam nie dać po sobie nic poznać.
- I co w związku z tym? – zapytał Charlie, patrząc na mnie z politowaniem. Doskonale znał moją koordynację, dlatego nietrudno mu było uwierzyć w historyjkę Edwarda.
- Planowaliśmy z Bellą dać im lekką nauczkę i ponabijać się z nich, dając im do zrozumienia, że mamy się ku sobie…
- Według mnie byliście bardzo przekonywujący – stwierdził ze śmiechem Charlie, a ja wypuściłam długo wstrzymywane powietrze. – Tylko błagam, nie chcę tego więcej widzieć na oczy – poprosił, wciąż się śmiejąc. - Dobra dzieciaki, zostawiam was, odgrzeję sobie obiad i obejrzę mecz. Jak już skończycie to, co robiliście – w tym momencie parsknął śmiechem kolejny raz, sprawiając, że zrobiłam się czerwona niczym burak – to możecie do mnie dołączyć. – Zatrzasnął za sobą drzwi, a ja stałam w tym samym miejscu, niemalże zmrożona.
- Wszystko w porządku? – zapytał Edward, siadając na fotelu. Przeczesałam ręką włosy.
- Chyba musimy pogadać – zdołałam wydukać, odwracając się do niego plecami.
- Niewątpliwie – odpowiedział łagodnie. Przez te kilkanaście minut zmienił się nie do poznania, nie było już śladu tamtej złości. – Bella, zrozum, muszę wiedzieć, co o tym myślisz – powiedział, wstając z miejsca i podchodząc do mnie. Patrzył mi prosto w oczy, a ja czułam się jak zahipnotyzowana. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Edward westchnął, nie słysząc ode mnie żadnej reakcji.
- Unikałem cię cały ten czas, bo bałem się, że moje podejrzenia okażą się prawdziwe, że jestem dla ciebie tylko przyjacielem, że jesteś na mnie zła, za ten… pocałunek. Sądziłem, że chcesz by wszystko było jak dawniej, a ja tego nie chciałem. – To ,co mówił, naprawdę mnie zabolało. Czy nie posiadał żadnej wiary we mnie? Znamy się od tylu lat, a on nie raczył ze mną porozmawiać? Zacisnęłam pięści, będąc chwilę przed wybuchem. Sekundę później rozluźniłam dłonie i spoliczkowałam go. Spojrzał na mnie zdezorientowany i nieco urażony, czekając aż coś powiem.
- Ty nadęty, snobistyczny, samolubny dupku ! – Dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową, cofnął się o kilka kroków, wciąż trzymając rękę na zaczerwienionym miejscu.
- Bella….
- Teraz to Bella?! – zapytałam ironicznie. – Słuchaj, nie wpadłeś na pomysł, że może wypadałoby się mnie zapytać, czego JA chcę? – Nie przestawałam go popychać, poddawał się mi bez problemu, chociaż jeden jego gest, a byłabym całkowicie uziemiona. Wreszcie z braku większej przestrzeni uderzył plecami o drzwi.
- Bells…
- Och, zamknij się – powiedziałam i pocałowałam go. Czułam, jak rozluźnia się z ulgą i obejmuje mnie delikatnie, jakby w obawie, że w każdej chwili się wyrwę. Przerwałam pocałunek i spojrzałam w jego zielone oczy, ciężko oddychając.
- W gwoli wyjaśnienia, Edward, też się w tobie zakochałam, a ty jesteś totalnym idiotą. – Parsknął śmiechem i wtulił twarz w moją szyję. Ja zrobiłam to samo, nie mogąc uwierzyć, że nie śnię. Nabrałam powietrza, pachniał tak cudownie, że o mały włos nie zemdlałam.
- Czyli definitywny koniec przyjaźni? – zapytał Edward z błyskiem w oku, śmiejąc się od ucha do ucha.
- Tylko jeżeli oznacza to początek czegoś innego – powiedziałam, podnosząc wysoko brwi. Usłyszałam jego szaleńczy śmiech.
- Zatem… - odchrząknął – Bella, czy zostaniesz moją dziewczyną? – zapytał z całą powagą.
- Skoro tak bardzo chcesz – szepnęłam mu do ucha i parsknęłam śmiechem.
- Czyli wszystko ustalone – powiedział zadowolony z siebie. – Wpadniesz do mnie? Myślę, że Charlie prędzej czy później zorientuje się, że Jasper i Emmett jednak nie przyjeżdżają – powiedział, podnosząc swoją skórzaną kurtkę z łóżka i zakładając ją na siebie.
- Jasne. Swoją drogą, niezła bajeczka Edward. – Szturchnęłam go żartobliwie. Pokręcił głową ze śmiechem i otworzył przede mną drzwi. Zatrzymałam się raptownie, przypominając sobie o czymś.
- Edward? – Obrócił się na pięcie i spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Coś się stało? – zapytał.
- Nie, nic. Wszystko w porządku. – Nie będę mu teraz zawracała tym głowy, pomyślałam i ruszyłam schodami, czując za sobą jego bliskość. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wreszcie jestem szczęśliwa, więc dlaczego wciąż czuję ten niepokój?
***
- Chcesz im powiedzieć? – zapytał Edward, kiedy staliśmy przed jego domem. Objął mnie w pasie i pocałował lekko w czoło. Czułam się wreszcie na swoim miejscu. Było wiele rzeczy, o których musieliśmy porozmawiać, ale w tej chwili nie miały one dla mnie najmniejszego znaczenia. Miałam jego, a to wystarczyło, by zapomnieć o wszystkich troskach.
- Chyba i tak tego nie unikniemy – westchnęłam. Edward złapał moją dłoń i poprowadził mnie do wejścia.
- Do jasnej cholery, Emmett! Zniesiesz te brudne naczynia albo nie ręczę za siebie! – usłyszałam krzyk Esme. Wcale mnie to nie zdziwiło. Esme była z natury łagodną kobietą, ale mając trzech synów, musiała być również stanowcza. Jak każda matka – pomyślałam, przypominając sobie o kolejnej wadzie Renee. Ona nigdy nie była dla mnie surowa. Wręcz przeciwnie. Wiedziała, że lgnę do Charliego, więc przekupywała mnie w każdy możliwy sposób. Nawet ja wiedziałam, że nie jest to najlepszy sposób wychowania dziecka.
- Och, Bella, wybacz – Esme zeszła ze schodów i przytuliła mnie. – Dawno cię u nas nie było. Chciałam już dać Edwardowi jakiś szlaban, ale widzę, że nie jest to konieczne – spojrzała krytycznie na swojego syna.
- Skąd pomysł, że to moja wina? – zapytał głosem anioła.
- Synku, chcesz żebym uwierzyła, że Bella wywołała konflikt? Nie żyję na tym świecie od wczoraj – powiedziała z politowaniem.
- Nie ma to jak uznanie własnej matki – burknął Edward, jednocześnie podśmiewując się.
- Mam nadzieję, że już wszystko w porządku – powiedziała i zawiązała fartuch, który się rozwiązał.
- Oczywiście – uśmiechnęłam się, spoglądając na Edwarda, który tylko przewrócił oczami. Kiedy spojrzałam ponownie na Esme, śmiała się ona od ucha do ucha i pociągnęła mnie w kierunku kuchni.
- Edward, powiedz swojemu bratu, aby wreszcie przyniósł do kuchni tę padlinę, która gnije w jego pokoju, bo niedługo sam się nią stanie, jeżeli nic nie zrobi – niczym się obejrzałam, byłam w wielkiej kuchni wraz z nad wyraz podekscytowaną panią Cullen.
- Opowiadaj – poprosiła, stawiając przede mną kubek kakao i podsuwając półmisek ciasteczek.
- Co byś chciała wiedzieć? – zapytałam speszona, sięgając po słodycze.
- Och, nie udawaj – poklepała mnie po dłoni. – Odkąd się urodziłaś wiedziałam, że prędzej czy później skończysz z którymś z moich synów – powiedziała. – Nie sądziłam jednak, że będzie to Edward.
- Esme, o co ci chodzi? – spytałam ze zdławionym gardłem.
- Och, przecież widzę, jak na siebie patrzycie – powiedziała ze szczerym uśmiechem. – Ty go kochasz, to widać już od dawna. – Poczułam, że moje policzki robią się wściekle czerwone. – Nie ma powodu do zażenowania, moja droga – powiedziała Esme, gładząc mnie po dłoni.
- Mamo, to wcale jeszcze nie gniło. – Odwróciłyśmy się na dźwięk głosu Emmetta i śmiechu pozostałej dwójki. Edward spojrzał na mnie ze zdziwieniem, oczami dałam mu do zrozumienia, co właśnie się stało. Wyprostował się i spojrzał na Esme. Ta uśmiechnęła się do niego, wstała i pocałowała go w policzek, szepcząc mu coś do ucha. Rozluźnił się na jej słowa, czymkolwiek one były.
- Hej, Bells! – krzyknął Jasper, wchodząc do kuchni jako ostatni, przybił mi piątkę i usiadł tuż obok mnie. – Czemu nie byłaś na treningu? – zapytał z zaciekawieniem, łapiąc za ciastko. Nie zdążył go jednak skonsumować, bo Esme wyjęła mu je z dłoni.
- Nie jedz teraz, zaraz będzie kolacja – powiedziała.
- Bella mogła – powiedział z zarzutem, wskazując palcem na mnie.
- Dzieciuch – popchnęłam go, śmiejąc się.
- Bella jest gościem, poza tym dzisiaj jest specjalna okazja. – Klasnęła z podekscytowania w dłonie.
- Tylko nie mów, że znowu będziemy świętować zakup nowej roślinki do ogródka – powiedział znużonym głosem Emmett. Esme spojrzała na niego gniewnie.
- To nie była żadna roślinka do ogródka – powiedziała nader wyraźnie – tylko orchidea sprowadzona z Japonii. – Emmettowi nie robiło to zbytniej różnicy. Esme machnęła ręką i wywróciła oczami. – Pójdę po waszego ojca. Bello, jak możesz, to dołóż jeszcze jedno nakrycie w salonie – poprosiła mnie.
-Taktu to ty Emmett nie masz – powiedziałam, przechodząc do salonu.
Odetchnęłam głębiej, kiedy zauważyłam, że nikt za mną nie ruszył. Podeszłam do komody stojącej przy ścianie. Esme wprost uwielbiała starocie. To był jej ulubiony zabytek. Otworzyłam oszkloną szybkę i wyciągnęłam talerz do kompletu, nagle poczułam, że czyjeś ręce oplatają mnie w pasie. Podskoczyłam zaskoczona, upuszczając tym samym talerz. Usłyszałam za sobą zdławiony śmiech. Obróciłam się napięcie, by spojrzeć w oczy Edwardowi z niemałą irytacją.
-Widzisz, co przez ciebie zrobiłam ! – szturchnęłam go. Że też musiało trafić na ulubioną zastawę Esme. Schyliłam się, by pozbierać odłamki szkła, kiedy do salonu weszła pozostała dwójka.
- Radziłbym się pospieszyć, mama nie będzie zadowolona – poradził mi Jasper, stawiając na swoim i pochłaniając trzymane wcześniej w garści ciastka.
- Jezu, ale ulga po raz pierwszy to Bella coś spieprzyła…
- Emmett! Język ! – usłyszeliśmy krzyk Esme wchodzącej do salonu, spojrzała na mnie litościwie, po czym uśmiechnęła się do Carlisle’a, który nie miał najmniejszego pojęcia dlaczego jego żonę tak cieszy stłuczenie cennego talerza.
- Och, Bella nie przejmuj się, nic się nie stało – powiedziała, wprawiając wszystkich w osłupienie, włącznie ze mną. Spojrzałam na nią wilkiem, starając się zapytać, o co jej chodzi, ta tylko posłała mi pełen ciepła uśmiech i powiedziała chłopakom, aby usiedli. Sami zainteresowani byli w zbyt wielkim szoku, aby protestować. Esme była dobrą kobietą, ale bardzo szybko ulegała irytacji. Stała się wręcz z tego znana.
- Pomogę Ci – powiedziała, schylając się i zbierając wraz ze mną odłamki szkła. Czułam się nieco niezręcznie, odwróciłam się, śląc błagalne spojrzenie do Edwarda, ten tylko zaśmiał się cicho i powrócił do rozmowy z chłopakami.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, od lat marzyłam o chwili, kiedy poznam prawdziwą miłość któregoś z moich synów… - odchrząknęłam lekko, dając jej do zrozumienia, że mówi głośno. Zmieszała się nieco, ale za chwilę na jej twarz powrócił ten sam ciepły i szczery uśmiech.
- Dobra, wiem, co myślisz – zaperzyła się. – Już przestaję gadać.
Nie skomentowałam tego, ale w duchu odetchnęłam z ulgą. Czułam się dość dziwnie, znajdując się w moim drugim domu w zupełnie innym charakterze. Nie byłam pewna, jak potoczą się sprawy pomiędzy mną a Edwardem, nie chciałam mieć jeszcze na karku Esme szykującej ślubu. Po jej marzycielskim spojrzeniu wiedziałam, że właśnie o tym myślała.
Odniosłam połamane odłamki i usiadłam obok Edwarda, a on jak gdyby automatycznie położył swoją dłoń na moim kolanie. Drgnęłam lekko, lecz kiedy ścisnął mnie dla otuchy, poczułam się nieco lepiej i złączyłam moje palce z jego. On również zdał się rozluźnić.
- Smacznego – powiedziała z westchnieniem Esme stawiając na stole nadziewaną kaczkę. Skrzywiłam się nieco, wprost nie cierpiałam tego mięsa. Co jest swego rodzaju ewenementem. Byłam wielką wyznawczynią mięsożerności.
- Och wybacz, Bello – zreflektowała się Esme i pobiegła z powrotem do kuchni, postawiła przede mną półmisek z cudownie pachnącym faszerowanym kurczakiem. Czy można chcieć od życia coś więcej?
- Dzięki Esme – uśmiechnęłam się.
- Mamo! To jest niesprawiedliwe! – oburzył się Emmett. – Jak ja cię proszę, byś zrobiła moją ulubioną potrawę, to nigdy tego nie robisz – powiedział, wskazując ewidentnie palcem na moją potrawę.
- Ale z niego dzieciuch – szepnęłam do Edwarda.
- Co za szczęście, że z całej trójki trafiłaś na tego najfajniejszego – powiedział, szczerząc zęby.
- Kochany, to nie było trafienie, tylko celowa dedukcja – wyjaśniłam, na co parsknął śmiechem, przywołując na nas uwagę reszty domowników.
- Emmett – zaczęła Esme, wciąż spoglądając na mnie i Edwarda – wybacz, ale gdybym miała robić wszystko, co ty byś chciał zjeść, to chyba musiałabym zrezygnować z pracy – powiedziała takim tonem, że nie sposób było pozostać poważnym. Carlisle spojrzał na swoją żonę i pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie ma to jak uczciwe traktowanie.
- Wracając do meritum, Bella i Edward mają nam coś do powiedzenia – oznajmiła wszystkim Esme. Traf chciał, że byłam w trakcie połykania kawałka mojego wspaniałego kurczaka, więc zaczęłam się nieprzyzwoicie krztusić. Edward klepnął mnie parę razy w plecy i wreszcie udało mi się powrócić do świata żywych z nieco odmienioną psychiką i zaczerwienioną twarzą.
- Wow, to faktycznie musi być coś poważnego – stwierdził Jasper.
- Wiem, Edward wyrzucił Bellę z drużyny? – wpadł na pomysł Emmett.
- Nie!!! – krzyknęliśmy z Edwardem na raz, jak gdyby była to najgorsza informacja na świecie.
- Edward, o co chodzi? – zapytał dotąd milczący Carlisle. – Zachowanie twojej matki naprawdę mnie przeraża.
- Nie tylko ciebie – mruknął Emmett, za co oberwał w ucho od matki.
- Ciągła przemoc – burknął pod nosem, złudnie poważny. – Naślę na was Charliego i opiekę społeczną! – zagroził. Carlisle spojrzał na niego z politowaniem.
- Może nie wpadłeś na to, geniuszu, ale masz osiemnaście lat, nikt cię tu siłą nie trzyma – powiedział. – Poza tym, nie sądzę, aby Charliemu chciało się ruszyć, aby przekonać się, że na każdą „przemoc” wyjątkowo zasłużyłeś. – Na koniec uśmiechnął się niczym bazyliszek, co zupełnie nie pasowało do wizerunku szanowanego chirurga.
- Cóż za obelgi i znieważania – uniósł się Emmett.
-Emm, przymknij się – zainterweniował Jasper. – Chcesz wiedzieć, o co chodzi czy nie? – Emmett tylko wywrócił oczami i wytknął matce język, na co ona, jak na kobietę wyższego wykształcenia przystało, odwdzięczyła się tym samym.
- O co chodzi, synu? – zapytał Carlisle Edwarda, tym samym skupiając uwagę wszystkich ponownie na nas.
Ścisnęłam jego rękę pocieszająco, dodając mu odwagi.
- Bo… my.. to znaczy Bella i ja…
- Nooo? – zapytał zniecierpliwiony Emmett, sięgając ponownie po półmisek z kaczką.
-…jesteśmy tak jakby razem – wydukał Edward.
- Ty kretynie! – krzyknął Jasper. Spojrzałam na niego z wyrzutem, ale okazało się, że Emm upuścił na niego kaczkę, która teraz wprost malowniczo prezentowała się na jego spodniach.
- Tyle żarcia zmarnowanego! – krzyknął oburzony Emmett. – Wszystko przez głupie żarty Edwarda – obruszył się, jakby właśnie dowiedział się, że był o włos od wygranej w toto lotka.
- Może nie uwierzysz, ale kaczka na moich spodniach nie jest spełnieniem marzeń! – dołączył się Jasper, próbując zdjąć z siebie resztki jedzenia. Wywróciłam oczami, napotykając wzrok Carlisle, uśmiechnął się do mnie z radością.
- Coś mi się wydaję, że wasz brat wcale nie żartował – oznajmił. Obydwaj bracia zarechotali zapominając o wcześniejszym incydencie. Jednak kiedy spojrzeli na nas, ich miny nieco zbledły.
- To, że wy.. tak poważnie? – zapytał z wahaniem Emmett. Kiwnęłam głową potwierdziwszy.
- To wprost niemożliwe! – obruszył się Jasper, wstając ze swojego miejsca i nieco zdenerwowany ruszył ku schodom, to samo uczynił Emmett, nie miałam zielonego pojęcia, o co im chodzi. Chciałam za nimi pobiec, ale Edward mnie zatrzymał.
- Muszą się z tym oswoić – zapewnił mnie szczerze. Złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku, który wydawał się całkowicie naturalny, jak gdybyśmy byli parą od wieków, a nie od kilku godzin.
- I tak do nich zajrzę, przyjdź za chwilę – skinął głową. Przeprosiłam Esme i Carlisle’a i ruszyłam wzdłuż schodów. Zatrzymałam się gwałtownie w połowie drogi, czując obezwładniający mnie strach. Czego się bałam? Zacisnęłam dłonie mocniej na poręczy i ruszyłam dalej. Flakonik z tabletkami w mojej kieszeni stał się nieco cięższy, jak gdyby palił moją skórę i wysyłał pulsujący sygnał, że mam go wyciągnąć.
- Nie – powiedziałam sama do siebie, pamiętając rozmowę z doktor Altman, aby zacząć sobie radzić ze stresem całkowicie samemu.
Wreszcie udało mi się pchnąć drzwi do pokoju Emmetta, ale nikogo tam nie zastałam. Ruszyłam w kierunku sypialni Jaspera, kiedy otworzyłam drzwi obydwoje zamilkli i wpatrywali się uporczywie.
- Długo zamierzacie się dąsać? – zapytałam, siadając na skórzanej, czarnej kanapie. Obydwoje wciąż milczeli, patrząc na mnie oskarżycielsko.
- Skoro tego chcecie, ja mam czas. Poza tym zaraz przyjdzie Edward – powiedziałam od niechcenia, co zdawało się wywołać jakieś poruszenie.
- Jak możesz nam to robić? – zapytał oburzony Jasper
- A co takiego robię?
- Teraz nie będziemy już paczką przyjaciół, tylko ty i Edward i my – wyjaśnił rzeczowo Emmett.
- Na litość boską, Emm, o czym ty właściwie mówisz? Dobrze wiecie, jak was uwielbiam, skąd pomysł, że aż tak wiele się zmieni?
- No dobrze, wyobraź sobie w takim razie, co będzie, jeżeli się pokłócicie lub zerwiecie. Będziemy stali pomiędzy młotem a kowadłem. Poza tym, Bells jesteś naszą najlepszą kumpelą, jak mogłaś się spiknąć z naszym bratem? – zapytał zdegustowany Jasper.
- Nie wiem, co się stanie, jak zerwiemy, bo tego nie planuję i nie chce o tym myśleć. Słuchajcie, nie postanowiłam sobie jednego dnia, że chce być z Edwardem, to tak jakoś przyszło. To przez to się pokłóciliśmy, nie wiedzieliście w czym rzecz, powiem szczerze, że ja do końca również, ale chodziło o to, że nie potrafiliśmy się przed sobą przyznać do pewnych rzeczy. Nie chcę przechodzić tego z wami. Kocham was jak braci i nie chcę was stracić – powiedziałam, licząc że moja łzawa przemowa coś zmieni. Istotnie, tak właśnie się stało.
- Jeżeli coś się zmieni na gorzej, to wiedz, że gorzko tego pożałujecie - powiedział złowrogim tonem Emmett. Usłyszeliśmy parsknięcie tuż przy drzwiach.
- Wiesz, Bells że oni robią, to po to by móc brać cię na litość przez całą wieczność? – zapytał Edward, szczerząc się od ucha do ucha. Kiedy na niego spojrzałam, zastanawiałam się, jak mogłam przez tyle czasu widzieć w nim tylko przyjaciela. Teraz ta postawa wydawała mi się wręcz komiczna.
- Skądże znowu – zaperzył się Jasper.
- Wszyscy jesteście osłami – powiedziałam, wstając i ruszając w stronę drzwi. Stanęłam przy Edwardzie i spojrzałam na pozostałą dwójkę wyczekująco.
- No chodźcie, trzeba zamówić pizzę, skoro Jasper popsuł obiad – powiedziałam.
- Tak, tak, zwalajmy na Bogu ducha winnego Jaspera – odezwał się sam poszkodowany. Wraz z Emmettem minęli nas w drzwiach. Czemu się dziwię? Emm na samo wspomnienie o jedzeniu stał się jakoś bardziej skłonny do wybaczania.
- I jak poszło? – zapytał Edward, kiedy zostaliśmy sami w pokoju. Zbliżył się do mnie i objął mnie, co wywołało u mnie dreszcz. Chciałam go jak najszybciej odepchnąć, jednocześnie odczuwając coś na kształt zadowolenia. Pokój stawał się coraz mniejszy, a ja coraz większa. Wyswobodziłam się z uścisku.
Edward spojrzał na mnie z niepokojem.
- Wszystko gra?
- Tak, zaraz przyjdę, obiecałam zadzwonić do mamy – skłamałam precyzyjnie. Kiwnął głową nie do końca przekonany, ale zostawił mnie samą. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer, który praktycznie znałam na pamięć.
- Doktor Altman? Tu Bella Swan, muszę się z panią zobaczyć…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 18:50, 05 Lut 2012 Powrót do góry

od grudnia troszkę minęło czasu, ale cieszę się, że wkoncu dodałaś nowy rozdział
wiesz, że je kocham, a tym bardziej się cieszę, gdyz jest jakiś zastój na forum, dawno nic nie można bylo przeczytac ciekawego, więc ciesze się z każdego mojego uwielbianego opowiadania
mówiłam, że uwialbiam Emmeta i Jaspera? jeśli nie to powtarzam, w tym opowiadaniu mają świetne charaktery i są bardzo barwni
cały rozdzial jest świetny, nie moge się doczekac dalej co będzie
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ashash
Człowiek



Dołączył: 04 Maj 2011
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:18, 06 Lut 2012 Powrót do góry

Twoje opowiadanie jest bardzo interesujące. Intrygujący wątek z Bellą - co dokładnie robiła w Arizonie? Co ją do tego skłoniło? Mam nadzieję, że prędzej czy później <chocia> wyjaśnisz te kwestie.

Życzę Ci bardzo dużo weny, ponieważ tak jak zauważyła zawasia- ostatnio na forum nie pojawia się nic, a jak już coś się pojawi, to szału nie ma :) a więc - liczymy na Ciebie. Pozdrawiam, Ashash


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Natalia1
Wilkołak



Dołączył: 08 Lis 2010
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 15:47, 06 Lut 2012 Powrót do góry

Też strasznie się cieszę, że jest nastepny rozdziałał Smile) Bardzo lubię te opowiadanie. Uwielbiam jak miłość rodzi się z przyjażni ! Jeśli z kimś byłam to zawsze zaczynało to się od przyjaźni. Wtedy ma się czas, żeby się dobrze poznać no i to jest fajne uczucie, kiedy zastanawiasz się czy to jescze przyjaźń, czy już kochanie Smile Wszystkie związki, które zaczyna ją się od zakochania się, zawsze szybko się kończą. Dlatego kibicuję Belli i Edwardowi Smile A swoją drogą o co chodzi z tą Bellą, co jej jest i jak wyglądało jej życie "przed Edwardem " ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Natalia1 dnia Pon 15:51, 06 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
makeAchange
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2010
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: stąd

PostWysłany: Nie 17:17, 15 Kwi 2012 Powrót do góry

Bardzo chciałabym móc coś dodać, niestety problemy z weną. Wybaczcie i dajcie mi trochę czasu, a na pewno coś wymyślę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
renesme1
Człowiek



Dołączył: 20 Cze 2010
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Forks

PostWysłany: Nie 15:03, 06 Maj 2012 Powrót do góry

Opowiadanie jest świetne, ja ciągle z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że utrzymasz napięcie także dalej, bo akcja jest bardzo ciekawa i żal byłoby przerywać opowiadania w takim momencie. Duuuuużo weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magnum
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z kraju:)

PostWysłany: Czw 10:28, 31 Maj 2012 Powrót do góry

Jejku, wreszcie znalazłam coś ciekawego i świeżego. Opowiadanie świetne. Podziwiam cię, że masz TAKĄ dużą wyobraźnie i tworzysz fajne opowiadanie. Podoba mi się kreacja Belli, wreszcie nie jest jakąś przedelikatną dziewczynką, a miłość jej i Edwarda (co prawda dopiero się zaczyna) nie jest przesłodzona. Gratuluje pomysłu.
Uwielbiam dramaty, dlatego juz czekam na to, o czym była mowa w prologu. Ach, kocham takie ff ;P.
Będę cierpliwie czekać na następny rozdział.:) WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
agraffka
Człowiek



Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:47, 31 Maj 2012 Powrót do góry

O rany, ale świetne opowiadanie!

dopiero je odkryłam, więc skomentuję pierwsze rozdziały:

Cytat:
– Nie rzucaj fochów jak upierdliwa panienka, bo nikt nie zmuszał cię, żebyś się z nią przespał – rzucił Emm, na co jego brat jeszcze bardziej się wkurzył.
–Mądry Edward po szkodzie – podsumowałam, wywołując kolejną salwę śmiechu.


świetny fragment!!

Cytat:
- TY. NĘDZNA.KREATURO!! – wysyczałam, akcentując każde słowo. – Jak mogłeś mi powiedzieć, że Mike to nie Mike, tylko Penny po operacji zmiany płci!! – wykrzyknęłam. Mogłam to lepiej przemyśleć. Trójka chłopców trzęsła się ze śmiechu, patrząc na mnie z politowaniem.
- Bells, ty naprawdę w to uwierzyłaś ? – spytał Jazz, zachrypłym od śmiechu głosem.


O rany, Ty to masz pomysły :D Haha
Biedna Bella, dała sie wkręcić! :D

Cytat:
64 nieodebrane połączenia
213 wiadomości
Nie mogłam się powstrzymać od spazmatycznego wybuchu śmiechu.

Ja również
Laughing



Weeeeeeny :)

Po raz kolejny (!) apeluję o chociaż odrobinę więcej wysiłku przy tworzeniu komentarzy. Poza cytatami, twoja wypowiedź składa się z kilku zaledwie słów. Jestem pewna, że stać Cię na więcej.
Ostatnie upomnienie przed ostrzeżeniem.

robak


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin