FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Historia jednej miłości [M][15.02] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Mysterious
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zapomniane Miasto

PostWysłany: Pon 19:44, 15 Lut 2010 Powrót do góry

Uwaga: tekst nie jest zbyt dobry.

Zamieszczam tutaj swoją pierwszą miniaturkę, pochodzącą z pojedynku z Cornelie.
Przy okazji pragnę podziękować jej za niezwykle wyrównany pojedynek... :) [Tak jak napisałaś, być może znów, kiedyś skrzyżujemy pióra :*]
Warunki do wglądu tutaj.

Uwaga: tekst nie był jeszcze betowany (ale chyba będzie :)).

Liczę na szczere komentarze. :)

_____________________________________________________________

Historia jednej miłości*


Jaki cudny czas by zaczynać
niebo aż pęka z nadmiaru piękna


Lato. Drzewa leniwie tańczyły na ciepłym wietrze, poruszając swymi konarami. Ptaki, swoimi trelami, chwaliły piękno świata. Zieleniła się trawa, kwieciły łąki. Po błękitnym niebie snuły się pojedyncze, białe obłoczki.
Dla małego miasteczka w stanie Waszyngton, był to widok niezwykły, gdyż przez większość roku padały tutaj ulewne deszcze. Mieszkańcom nie odpowiadał ten stan pogody, więc pochowali się w swoich chłodnych czterech ścianach. Forks zanurzyło się w popołudniowej ciszy. Tylko dwoje młodych ludzi chciało wykorzystać dzień, by odwiedzić miejsce swoich wakacyjnych schadzek.
Szli, wysypaną białymi kamykami ścieżką, przez stary las, wciąż trzymając się za ręce. Nie odzywali się do siebie, każde z nich wzrokiem pochłaniało tę drugą osobę. Spomiędzy gałęzi wysokich drzew, przedzierały się pojedyncze promienie słońca, oświetlając uśmiechnięte twarze. Celem wędrówki zakochanych była mała polanka na wzgórzu. Często tutaj przebywali. Łąka stała się oazą spokoju kochanków, ich ucieczką od codzienności. Gdy już tam dotarli, położyli się obok siebie, wśród różnorodnych rodzajów polnych kwiatów. Spletli swe dłonie i rozmawiali o życiu, o tym, co ich łączy i o tym, że jest to coś wspaniałego.
Dwa ciała, dusze, serca, zjednoczone ze sobą więzami miłości. Po chwili spojrzeli sobie głęboko w oczy i złączyli usta w pocałunku. Delikatne muśnięcia, przerodziły się w namiętne smakowanie siebie. Ona rozpięła jego koszulę i opuszkami palców badała idealnie zbudowaną klatkę piersiową. On jedną ręką wplótł się w jej długie, brązowe włosy, drugą opuścił ramiączko letniej sukienki...

Jak to być mogło że ona i on
Osobno przez tyle lat
Żyli nie wiedząc o swoim istnieniu


Chłopak nazywał się Edward. Jej na imię było Isabella. Oboje niedawno przeprowadzili się do Forks i tam odmieniło się całe ich życie. On bał się, że ją zrani. Ona uważała, że na pewno nie przykuje jego uwagi. Los połączył ich wspaniałym uczuciem.
Dostrzegani jako jeden organizm, który potrzebował powietrza, jakim była dla nich miłość tej drugiej osoby. Przysięgali kochać się na wieczność. Aż do śmierci.

I tak nagle przyszło im kończyć



***


Jak to się mogło stać?

To pytanie zadawali sobie nawet lekarze. Śmiertelna, nieuleczalna choroba w tak młodym wieku...
- Szybko mnożące się tętniaki w płucach, spowodują... – Bella nie słuchała doktora.
Patrzyła na swojego ukochanego, który leżał na łóżku za szklaną ścianą. Pielęgniarka właśnie podawała mu nerkowatą miskę, by mógł do niej splunąć krwią. Wielkie, słone łzy zaczęły spływać po policzkach dziewczyny.
- ...już nic nie możemy zrobić. Zostały mu jedna, może dwie doby życia. – Te ostatnie słowa medyka wstrząsnęły Bellą.
Zdała sobie sprawę, jak niewiele czasu im pozostało. Poczuła ukłucie bólu, jakby jej serce zaczynało umierać razem z Edwardem. Oddychała spazmatycznie, zanosząc się płaczem...
- Przykro mi – powiedział lekarz, patrząc przepraszająco na dziewczynę.
Nie wiedział, co ma zrobić. Był niedoświadczony w przekazywaniu wiadomości o czyjejś śmierci. Objął ją ramieniem i pomógł usiąść na pobliskim fotelu. Bella ukryła twarz w trzęsących się dłoniach.
- Nie, nie... To nie mo-o-że być... Nie-e... – Nie potrafiła z siebie więcej wykrztusić, bo coś przeszkadzało jej w mówieniu. – Chcę zo-o-stać sa-a-ma... – Spojrzała na lekarza swoimi czekoladowymi oczyma, z których kapały ogromne łzy. Mężczyzna skinął głową.
- Powiadomię rodzinę Edwarda... Możesz mu dotrzymać towarzystwa w tych ostatnich chwilach. Potrzebuje bliskiej osoby...
Dziewczyna jeszcze długo nie potrafiła ruszyć się z fotela, wciąż zanosiła się płaczem. W końcu, gdy już trochę się uspokoiła, ruszyła w stronę szklanych drzwi do sali chorego.
Leżał na łóżku. Był blady, zmęczony, co chwila krztusił się i pluł krwią. Bella skinęła na pielęgniarkę i wzięła z jej ręki miskę oraz chusteczki. Jedną z nich otarła usta swojego wybranka.
- Mam zostawić was samych, kochani? – spytała kobieta, lecz widząc jak dziewczyna z miłością spogląda na swojego chłopaka, uśmiechnęła się smutno i wyszła.
- Dlaczego płaczesz? Przestań... – powiedział słabym głosem Edward.
Bella pośpiesznie otarła oczy chusteczką, zobaczyła na niej ślady tuszu do rzęs.
- A dlaczego? Aż tak źle wyglądam? – Próbowała zażartować.
Jej ukochany znów splunął krwią.
- Lekarz ci już powiedział?
- Tak... Zadzwoni do twojej rodziny z wiadomością... To będzie dla nich cios... – Kolejne perliste łzy zakręciły się jej w oku.
Nie potrafiła wyobrazić sobie Esme, odbierającej telefon i dowiadującej się, że jej syn ma przed sobą jedną dobę życia. W szpitalu nie było rodziców Edwarda, gdyż musieli pracować w Forks. Chłopak był leczony w klinice oddalonej od miasteczka o kilkadziesiąt kilometrów. Bella przyjechała, by go odwiedzić i akurat wtedy lekarze postawili ostateczną diagnozę.
- Ja bardziej się martwię o ciebie, kochana... – Chwycił ją za rękę. – Nie chcę, żebyś zrobiła coś... – Zastanowił się na chwilę, szukając odpowiedniego słowa – nieodpowiedzialnego, kiedy mnie już nie będzie. – Znów splunął krwią.
Bella chciała temu zaprzeczyć, ale gdy otworzyła usta, nie wiedziała co powiedzieć. Chodziło mu o samobójstwo... Dziewczyna myślała już nad tą opcją, bo życia bez ukochanego nie potrafiła sobie wyobrazić, ale jednak coś ją powstrzymywało.
- Dlaczego myślisz, że chciałabym zrobić coś nieodpowiedzialnego? Nie martw się o mnie. Dam sobie radę... – powiedziała, połykając łzy, które miały gorzki posmak.
Bella wyjęła dłoń z uścisku, odruchowo położyła ją na swoim brzuchu i zwiesiła głowę.
- Coś się stało, skarbie?
- Nie, nic – odpowiedziała, rękawem ocierając twarz.
Chłopak znów ujął jej dłoń.
- Widzę, że coś jest nie tak. Powiedz.
Dziewczyna zawahała się. Usiadła na łóżku chorego, plecami w jego stronę. Nie patrzyła na niego, twarz schowała za kurtyną swoich brązowych włosów. Wzięła głęboki oddech.
- Jestem w ciąży – wyszeptała ledwo słyszalnie.
Edward zamarł. Przeniósł wzrok ze swojej ukochanej na sufit. Tylko jego ciężki oddech mącił nagłą ciszę, która zaległa w sali. Bella wciąż siedziała nieruchomo, ze spuszczoną głową. Jej chłopak zakrztusił się i wypluł krew do miski. Dziewczyna odwróciła się, by otrzeć jego usta. Zdziwiła się, gdy dostrzegła łzy, spływające z zielonych oczu. Odłożyła chusteczkę i opuszkami palców gładziła jego policzki. On wciąż patrzył się w przestrzeń, nieprzytomnym wzrokiem. Bella westchnęła, przerywając przytłaczającą ciszę.
- Jeżeli go nie chcesz, to...
- Kochanie – przerwał jej Edward słabym głosem, znów na nią patrząc – dlaczego tak myślisz?
- Przygotowywałam się na to, że je odrzucisz, że przez to przestaniesz mnie – zawahała się na chwilę – nas kochać...
Chory oparł się na łokciu i ścisnął mocniej jej dłoń, jakby bał się, że Bella odejdzie.
- Skarbie, przez to będę cię jeszcze bardziej kochał. Tak samo naszego malucha. – Dotknął splecionymi dłońmi brzuch dziewczyny.
Resztkami sił uśmiechnął się do ukochanej, a ona do niego. Położyła się obok chłopaka na szpitalnym łóżku. Oboje czuli radość, spotęgowaną miłość do siebie nawzajem. Myśl, że dają początek nowemu istnieniu była dla nich siłą napędzającą do życia. Zapomnieli o widmie śmierci, które mogło wszystko zepsuć, zakończyć kolejny rozdział ich wspólnej historii.
Edward wciąż się uśmiechał, ale powoli wesołość znikała z jego twarzy. Oddychał niemiarowo, ciężko. Wziął głęboki wdech ustami, ale to nie pomogło. Bella poczuła, że coś jest nie tak.
- Wezwij doktora – wyszeptał chłopak, między rozpaczliwymi próbami zaczerpnięcia powietrza.
Dziewczyna zeszła z łóżka. Spanikowana nie wiedziała co zrobić, nie myślała racjonalnie. Edward chwycił ją za rękę.
- Lekarz – powiedział z najwyższym trudem.
- Już! – krzyknęła zrozpaczona.
Chciała biec do szklanych drzwi, ale ukochany wciąż trzymał jej dłoń.
- Obiecaj mi... – szepnął, po czym zaczął się krztusić.
Bella podała mu nerkowatą miskę, do której wypluł sporo krwi.
- Pokochaj nasze dziecko, tak jak pokochałaś mnie – szepnął, chrapliwym głosem, patrząc na nią przekrwionymi oczyma.
Dziewczyna zdążyła tylko skinąć głową, on puścił jej dłoń. Pobiegła po lekarza.

Zdawało się, jakby czas zaczął biec w zwolnionym tempie. Bella nie mogła nic zrobić. Stała, oparta o ścianę, patrząc jak jej ukochany umiera w konwulsjach, otoczony przez lekarzy. Spoglądała na zsiniałe, rozchylone usta, zalane krwią. Na jego dłonie, palce, które wbijały się w materac szpitalnego łóżka. Na nieobecny wzrok. Widziała jak ostatkami sił próbuje oddychać, słyszała jego jęki bólu. Dziewczyna zsunęła się po ścianie, zalana łzami. Przed oczami zaczęły jej przemykać obrazy z przeszłości. Spotkania, spacery, pocałunki, wspólne śmiechy, płacz, chwile na łące, ich pierwszy raz- wszystko jak żywe pojawiało się w jej myślach.
Ktoś delikatnie szturchnął ją w ramię. Wiedziała, że to koniec. Lekarz, który nad nią stał, coś do niej mówił, tłumaczył, ale Bella go nie słuchała. Trzęsąc się, podeszła do łóżka, na którym leżał Edward. Gdy zobaczyła jego martwe ciało, próbowała powstrzymać się od płaczu. Chwyciła ręce ukochanego w swoje i musnęła wargami, po czym złożyła je na jego klatce piersiowej. Oczy miał zamknięte. Pogładziła palcami zgasłą twarz. W końcu pocałowała sine usta. Poczuła smak krwi. Nachyliła się nad jego uchem i wyszeptała:
- Kochamy cię, skarbie.

Odkąd odszedłeś
Jestem powietrzem, nie jem i nie śpię co noc...
**





* tytuł i cytaty, pochodzą z piosenki Anity Lipnickiej
** cytat z piosenki


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Mysterious dnia Pon 20:26, 15 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 12:29, 24 Lut 2010 Powrót do góry

klikałam chyba z dziesięc razy już w twoją miniaturę, ale nie mogłam się zabrać... z tego co pamiętam, oceniłam twoją miniaturę trochę niżej niż Corny, ale niewiele...
sama w sobie jest bardzo dobra... naprawdę przemyślana... i dopracowana... jednak zabarakło mi początkowo takiego mocnego zakończenia... silnego akcentu, który wryłby się w pamięć czytelnika i nie pozowlił zasnąć...
same słowa Belli nie wzuszyły mnie na tyle, bym mogła to jakoś zaznaczyć szerzej - mniej niż się spodziewałam po świetnym początku... (swoją drogą te wspomnienia niosły ze sobą sporą dawkę emocji i sentymentalizm się we mnie obudził - a dawno się nie widzieliśmy) zakończenie nie było złe - nie zrozum mnie źle, ale czuję, że stać cię na więcej - zresztą mam jakieś przeblyski twojego opowiadania, więc uczucia zmieniają się w tym momencie w pewność
spodobały mi się wtrącenia z piosenek - nadały charakter i klimat całości - pokusiłam się o włączenie ich po prostu podczas czytania - co też gorąco polecam następnym czytelnikom...
co by tu dodać... hm, miniatura bardzo mi się podobała :) i mam nadzieję na jeszcze :)

pozdrawiam
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin