FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Mini Rikki- Bezsliność[M][05.06] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rikki
Dobry wampir



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 547
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Ezoteryczny Poznań

PostWysłany: Sob 16:32, 05 Cze 2010 Powrót do góry

Postanowiłam wstawić tu moją pojedynkową mianiaturę, dzięki kirke za fajny pojedynek.
Niektórym z was tekst się podobał, rozśmieszał, innych zniesmaczał cóż tak bywa, ja mam osobliwe poczucie humoru więc co mnie bawi, niektórych może zniesamaczać.
Chcę coś podkreślić bo pewna osoba zasugerowała mi, że tak właśnie widzę bohaterów sagi, nie jest to prawda, to miała być parodia, zabawa, zmieniłam bohaterów i wcale nie widzę ich w takim świelte w jakim przedstawiłam w tej mini.
Cieszę się, że udało mi się niektórych rozbawić, to co jest tu zawarte to żarty, nic osobistego nie trzeba się wzburzać.
Proszę o opinie, przyjmę wszystkie na klatę Wink
Tekst zbetowany przez Masquerade., dziękuję bardzo.

Bezsilność

Bella stała w najwyższej wieży starego zamku, z warkoczem sięgającym do ziemi i czekała, aż w końcu przybędzie rycerz na białym koniu, a raczej Shrek na ośle. Czekając tak już pięć lat można się o życiu wiele dowiedzieć. Na przykład tego, że od długiego stania wychodzą żylaki albo, że pijąc zmywacz do paznokci przez parę godzin można pluć ogniem. Tak, Bella wiedziała o życiu bardzo dużo i mogłaby nawet napisać książkę, jednak jako księżniczka musiała stać i oczekiwać swojego wybranka.
Gdy wreszcie poczuła, że po jej długim, doczepianym warkoczu wspina się ktoś alias coś, w sercu zagościła wielka radość i nadzieje związane z przyszłym zamążpójściem.
- Tak długo czekałam na ciebie, mój luby - wyszeptała z zamkniętymi oczami.
Ponieważ wybranek jej serca nie odezwał się ani słowem, wypadałoby chyba otworzyć jedno oko.
- Aaaaa – krzyknęła nagle Bella, budząc się ze snu. Natychmiast zerwała się z białej, satynowej pościeli.
Śniło jej się, że musi wyjść za mąż za małego głoda, który we śnie wcale nie był taki mały.
Rozejrzała się po skromnym, acz gustownie urządzonym pokoiku, w którym dominowały różne odcienie bieli i szarości, po czym zerwała się i zaczęła biegać w kółko, poszukując wyjścia. Dlaczego się tutaj znalazła? Właśnie zasypiała sobie w pięknym, małym domku z Edwardem przy boku i nagle… Zaraz, zaraz czy to szpital psychiatryczny? Czy Edzio naprawdę mógł ją tu oddać? Tylko dlatego, że rozmawia z telewizorem, układa tarota z zapytaniem, o kogo by się tu martwić w danym dniu i tańczy „Obczaj Dance” własnej roboty?
- Jak się ma nasza dzielna pacjentka? - spytała przyjaźnie czarnowłosa pielęgniarka, wchodząc do pomieszczenia przez drzwi, których na pewno przedtem nie było.
- Wolą ludu jest, bym odeszła stąd, a więc z drogi, kobiecino - ogłosiła Bella władczym tonem.
Kobieta uśmiechnęła się i wzięła dziewczynę pod ramię z zamiarem posadzenia jej z powrotem na łóżku, ta jednak wyszarpnęła się gwałtownie.
- Azali co ty mi robisz? Azali nie widzisz, że jam jest twój pan i władca? - po tych słowach wybiegła z pokoju.
Biegła przed siebie, nucąc cicho "Sex Bomb" i nie zwracając uwagi na nic, a zarazem bacznie przyglądając się każdemu mijanemu przedmiotowi i każdej osobie, którą przewróciła po drodze. Wiedziała, że jej jedynym celem i pragnieniem w życiu jest odnalezienie...
No właśnie, czego? Czy miała w ogóle jakieś cele?
Zresztą, co za różnica? Ważne, żeby to miało jakieś błyszczące pomponiki, bo przecież one tak fajnie się mienią różnymi kolorami tęczy!
Pędziła tak korytarzem, jakby gonił ją sam diabeł lub Aro z bukietem czerwonych róż. Nagle wpadła na coś twardego i ciepłego, co spowodowało, że wraz z tym czymś przewróciła się na podłogę.
Podniosła wzrok i zorientowała się, że oto ma przed sobą swoją Jedyną Prawdziwą Miłość, najwspanialszego mężczyznę świata, kogoś, za kim mogłaby skoczyć w ogień piekielny i dla którego mogłaby nawet zagrać w meksykańskiej telenoweli.
- Zmieniłam się, odkąd cię straciłam - wyszeptała gorączkowo. - Lecz pozwól mi być z tobą, a za kilka chwil stanę się godną ciebie...
- Eeee... Co? - wyjąkał młody człowiek, wciąż siedząc na posadzce, zdumiony tym, co dzieje się wokół.
- Patrz na mnie! – rozkazała Bella. - Zrównałam się z tobą, przyjdzie nam teraz żyć w miłości.
- Ratunku! - kwiknął cicho Jacob Black, wpatrując się z przerażeniem w jej okrągłe, szkarłatne oczy. - Niech ktoś...
- O, panie, to ty na mnie spojrzałeś, twoją nogę dziś pozostawiam na brzegu! - ucieszyła się, podchodząc bliżej i przy okazji przyciskając go do ściany tak ciasno, że nie mógł oddychać… - Przysięgłam ci wierność do obiadu albo nawet kolacji!
- Przekleństwo – wymamrotał Jake.
- Jacobie mój, Jacobie, teraz jestem szczęśliwa, niech ta chwila trwa po wieki, wieków, amen - oznajmiła, całując go gorączkowo.
- Kto śmiał wypowiedzieć to przeklęte imię?! - wrzasnął nagle Edward Cullen, rozdzierając na sobie kaftan bezpieczeństwa. - Żadnych Jacobów w żadnym języku tego świata! Zrozumiano?! Kto śmiał, kto śmiał?! Zaklinam cię, szatanie!
- Edwardzie, poczekaj! - krzyczał za nim Carlisle, doganiając swojego pacjenta i zarazem syna. Rozpięty biały kitel powiewał niczym płaszcz na wietrze, co nadawało mu wygląd tajemniczy i niezwykle atrakcyjny. Kilka pielęgniarek westchnęło skrycie, jak zawsze, gdy w pobliżu pojawił się seksowny doktorek. - Synu, gdzie ty... - Nagle zatrzymał się obok Edwarda i w najwyższym zdumieniu spojrzał na to, co rozgrywało się pod ścianą.
- Weź mnie - zażądała Bella, nie zauważając obecności swojego męża oraz doktora Cullena i znów pocałowała nieszczęsnego Jacoba, który tym razem poddał się bez protestów. Najwyraźniej mu się to spodobało, bo sam również objął ramionami dziewczynę.
- Nie rozumiem cię - wyszeptał między pocałunkami.
- Ty psie, co ty wyprawiasz?! - wrzasnął w końcu lekarz, przerywając na chwilę taniec robota, który tańczył, gdy mu się nudziło. - Natychmiast puść tę dziewkę, ona jest żoną mojego syna!
- Dzień sądu się zbliża, maszyny zapanują nad światem - oznajmił Edward, a jego wysoki głos przeszedł w tubalny bas.
- Czy wy wszyscy powariowaliście?! Nie, ja na to nie ma siły, ech, to nie na moje nerwy, jestem już za stary na takie akcje - Carlisle załamał ręce w geście bezsilności, ale już po chwili opanował się i rozkazał bliżej nieokreślonej osobie: - Podać im wszystkim podwójną dawkę Danio!
Nikt jednak nie nadszedł, by pomóc doktorowi. W korytarzu zarówno z jednej, jak i z drugiej strony zalegała zatrważająca cisza, tylko świerszcz na parapecie odgrywał swój koncert na skrzypeczkach.
- Jak zwykle wszystko muszę robić sam - jęknął i przeszukał wszystkie swoje kieszenie. - No tak, oczywiście, nie mam Danio!
Bella wciąż nie dostrzegała obecności obecnych. Podniosła się w końcu do pozycji pionowej i pomogła wstać temu, którego uważała za najwspanialszego mężczyznę na świecie.
- O, mój luby, przynoszę ci błogosławieństwo i rozkosz, chodź za mną, chodź za mną! - wyciągnęła zza pończochy kilka papierosów, w które Jake wlepił chciwe spojrzenie. Bella chwyciła go za rękę i obydwoje, radośnie podskakując, skierowali się w drugą stronę, gdzie Cullenowie nie zagradzali korytarza.
- Z kim mi przyszło pracować? - Carlisle wzniósł oczy ku niebu.
Wampirzyca i wilkołak wybiegli ze szpitala, śmiejąc się i paląc papierosy jak starzy przyjaciele. Sielanka jednak nie trwała długo. Czysty tytoń podziałał na Bellę w inny niż zwykle sposób.
- Chwileczkę, azaliż ty to nie ty! Jak mogłam tak się omylić? Maro nieczysta, wracaj do piekła! Uwiodłeś serce wielkie i dumne! Zgiń, przepadnij, potworze bez sumienia! - I uciekła z powrotem, zanosząc się spazmatycznym szlochem i potykając o własne nogi.
Zaraz za drzwiami wejściowymi wpadła w ramiona doktora Cullena.
- Zaprowadzę cię do twojego pokoju - stwierdził, nie puszczając Belli. - Wszystko dobre, co się dobrze kończy - uśmiechnął się z satysfakcją, iż sytuacja została opanowana.
Lekarz wepchnął lekko wampirzycę do sali i zamknął drzwi na trzynaście zamków.
- Dziwne - rzekł sam do siebie. - Mógłbym przysiąc, że jej pokój zamykał się na siedem spustów, ale co się będę przejmować, idę pokroić chleb latarką.
Szkarłatnooka rozejrzała się wokół i ujrzała młodego chłopca siedzącego przy biurku i wpatrującego się w nią z przerażeniem zmieszanym z najwyższym zdumieniem.
- Kto to jest? Kto śmie nam przeszkadzać, mój skarbie? - spytał cicho. - Już ją gdzieś widzieliśmy, tak, jesteśmy tego pewni - ciągnął. - Nie lubimy jej, mój skarbie...
Bella podeszła bliżej i zobaczyła, że ów chłopiec próbował coś pisać. Wyciągnęła rękę po notes, ale nieznajomy natychmiast porwał go z blatu i przycisnął do piersi.
- Mój skarb! - wrzasnął.
- Więc kimże w końcu jesteś? - spytała zniecierpliwiona całą sytuacją, która nie kręciła się wokół niej.
- Jam częścią tej siły, która wiecznie dobra pragnąc, wiecznie czyni zło... A może na odwrót?
- Daj mi to - znów wyciągnęła rękę po notes.
- Mój skarb! - powtórzył uparcie.
Bella, nie namyślając się dłużej, wzięła z biurka ołówek i z dzikim wrzaskiem rzuciła się na chłopca, ignorując apetyczny zapach jego krwi. Po kilku sekundach odetchnęła głęboko i przyjrzała się swemu dziełu. Miał dziury po ołówku w brzuchu, w oku, w piersi i w czaszce i w ogóle wszędzie. Sprawiał wrażenie martwego. Kopnęła go dla pewności, ale nie dał znaku życia. Uśmiechnęła się z satysfakcją ponieważ była zUa.
Wzięła do rąk zakrwawiony notes, oblizała go i otworzyła na pierwszej stronie. Tekst, choć mocno zaplamiony, wciąż był czytelny.
"Różowe Sidła Namiętności"
- Kolejny, który dał się wciągnąć w pisanie fanficków – mruknęła z dezaprobatą.
Podeszła do drzwi i kopnęła je z całej siły. Wszystkie trzynaście zamków natychmiast puściło i wyjście stanęło otworem.
- O, tutaj jesteś - ucieszył się Edward, który właśnie przechodził obok, rozglądając się bacznie, czy ktoś go nie zauważył. - Uciekamy stąd w tej chwili. Masz wszystko, musimy zdążyć na peron 9 i 3/4
Bella nic nie powiedziała, tylko dała mężowi wywalczony notes. Wampir otworzył go i zaczął czytać.
- Aaaaaaaaaaach! - krzyknął po chwili. - Nie, nie mogę tego znieść!
- Co się stało? - spytała pielęgniarka, zwabiona głośnym wrzaskiem.
- To straszne, po prostu straszne! Nie, ja się na to nie godzę! - w ataku szału rozdarł papier na strzępy. - Dlaczego nikt już nie potrafi napisać dobrego fanfika? Komu przyszło do głowy, żeby łączyć mnie z Kajuszem?! Skandal!
- To rzeczywiście przygnębiające - przytaknęła pielęgniarka. - Ale teraz chodźcie już do sali.
Edward klął pod nosem. Chyba nigdy nie wydostaną się z tego przeklętego miejsca.
W tym czasie Carlisle Cullen czesał swoje umyte włosy, które tak naprawdę wcale nie były umyte, tylko udawały.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rikki dnia Sob 16:35, 05 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:15, 05 Cze 2010 Powrót do góry

Zaproponowałaś mi przeczytanie i skomentowanie kolejnego tekstu Twojego autorstwa, więc szybko tu przybiegłam, gdyż akurat mam jeszcze trochę wolnego czasu.

Patrzę - parodia. Przynajmniej tym miała być w zamierzeniu. Nie wiem czy dobrze zrobiłaś, zapraszając mnie tutaj. Nie lubię parodii, poza małymi wyjątkami.
Dlaczego?
Bo zazwyczaj okazują się zlepkiem dziwacznych sytuacji i tekstów, które nie mają sensu, ładu i składu. Coś co w zamierzeniu powinno być zabawne, zaczyna mnie męczyć. Tak jest w większości parodii, na jakie trafiałam.
A tutaj? Tutaj jest różnie.

Rozbawił mnie początek. To o księżniczce, Shreku, ośle i małym głodzie. Podawanie pacjentom Danio też było dość fajne. Tak jak sam sposób wysławiania się Belli i jej napalanie się na Jacoba na oczach Edwarda i Carlisle'a. To ostatnie było naprawdę zabawne, gdy wyobraziłam sobie tę sytuację. A i jeszcze odwołanie do Golluma i skarbu. Akurat mam świra na punkcie Władcy Pierścieni, więc tutaj się również uśmiechnęłam.
Co do reszty... Niektóre teksty wydawały mi się niezrozumiałe i wrzucone do tej miniaturki na siłę. Sam pomysł ze szpitalem psychiatrycznym nie jest zbyt nowatorski. Już spotkałam się z fabułą, która opierała się na tym, że bohaterowie mieli swoje odchyły i lądowali w takich miejscach Wink

Stylistycznie lepiej niż w miniaturce z fandomu TB. Ogólnie wydaje mi się, że całość wypada pozytywniej. Tutaj choć się czasami uśmiechnęłam. Wzbudziło to we mnie jakieś uczucia. Czytało się również lżej i szybciej. Zdania były lepiej skonstruowane. Tylko jedno mi mocno zgrzytnęło...

Cytat:
Bella wciąż nie dostrzegała obecności obecnych.


Takie masło maślane Wink

Tutaj jest naprawdę lepiej niż w tym, co wcześniej przeczytałam. Odebrałam to o wiele pozytywniej. Miniaturka wydaje mi się dość szalona. I dobrze.

Nic więcej z siebie nie wyduszę, bo już mi literki przed oczami się mieszają. Mam nadzieję, że czujesz się usatysfakcjonowana Wink

Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 128 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń

PostWysłany: Pon 12:53, 07 Cze 2010 Powrót do góry

Na obecność obecnych to ja zmieniłam, bo pasowało do absurdalnej treści utworu, myślałam, że to da się zauważyć :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin