FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Szachy: część druga [M] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Briallen
Wilkołak



Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:23, 27 Sty 2009 Powrót do góry

To jest cykl, który będzie składał się z kilku miniaturek. Każda miniaturka będzie o innym temacie i o innej postaci.
Beta: bez
Ranking: PG 15 tak dla pewności, możliwe, że z czasem skoczy w górę.


Szachy

Król

Jesień w Paryżu nie miała nic wspólnego ze smutkiem i słotą. Dni stawały się chłodniejsze, owszem, ale miasto wciąż było żywotne, kolorowe i bynajmniej nie szykowało się do snu zimowego. Po zatłoczonych ulicach krążyli kwiaciarze, sprzedawcy gazet wciskali przechodniom żurnale, od czasu do czasu można było zobaczyć wyelegantowaną kurtyzanę w
towarzystwie bogatego mężczyzny. Paryż, jakkolwiek elegancki i modny, zawsze pełnił funkcję miasta biednych: pojawiali się przybysze znikąd, z grubymi portfelami, przystrojeni w tajemnicze uśmiechy i wwiercali się w paryskie życie tworząc nową śmietankę, spychając na bruk dawną elitę. Wśród pachnących dam ubranych w krynoliny i gorsety kręciły się brudne prostytutki, alfons pił z dżentelmenem absynt. A najlepsze w tym wszystkim było to, że ludzie zdawali się nie dostrzegać ogromu nędzy kryjącego się w paryskich zaułkach.

Edward westchnął, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Siedział w restauracji Bistro de la Lune i czekał na dziewczynę. Lokal był mały, ze ścianami przyozdobionymi szkicami Cézanne'a. Pachniał likierem Cointreau*, kobiecymi perfumami i ludzką krwią. Edward wstrzymał oddech, czekając aż minie go midinetka. Wszystko dla niego pachniało ludzką krwią. Był wampirem, nie miał prawa spodziewać się czegokolwiek innego.

Usłyszał jej kroki, zanim mógł ją dostrzec przez oszklone drzwi bistra. Miała szybki, niecierpliwy chód dziecka. Poruszała się zwinnie, właściwie lawirowała między stolikami, stukając obcasami w parkiet. Odnalazła go oczami od razu; widział jak uśmiecha się lekko, niemal niewidocznie. Kiedy usiadła koło niego, musiał opanować dreszcze; jej skóra, ciepła, delikatna kobieca skóra, wydzielała woń tak niesamowitą, że czuł się wręcz chory z pragnienia. Oparła się łokciami na stole, prawdopodobnie dlatego, że nie znała zasad savoir vivre'u, ale wyglądała przy tym tak ślicznie i naturalnie, jakby przez całe życie przesiadywała w de la Lune. Roześmiał się ,przyglądając się, jak uważnie przegląda kartę dań. Spojrzała na niego podejrzliwie.

- Co cię znów tak bawi, Edwardzie? Jestem gdzieś brudna?
Pokręcił przecząco głową. Gdy przyszedł kelner, zamówili po porcji ciasta. Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Dziewczyna wyglądała przez okno, zupełnie nieświadoma, jak czujnie ją obserwuje.
Po kilku minutach nareszcie na niego spojrzała.
- Nigdy się nie zakochałam. Nigdy, wiesz? Ja nawet tego nie planowałam - potrząsnęła głową. - Prawie nie rozmawiamy, nie mamy o czym. Nie znam twoich książek, ani muzyki. Jedyne co naprawdę umiem, to podawać balowe suknie starszym paniom.
Zamilkła. Jej wzrok błądził gdzieś daleko, ponad chmurami.
- Czuję, że jesteś mądry i dobry. I czuję, że jestem w tobie zakochana. Jesteś jak król. Pierwszy król, jakiego w życiu spotkałam.
Miała na imię Aurora. Była niziutka i szczupła, z kościstymi nadgarstkami i smukłą, łabędzią szyją. Kręcone blond włosy otaczały subtelną twarzyczkę z małymi malinowymi ustami i piwnymi oczami.
- Auroro, zapewniam cię, nie jestem królem. Ale gdybym był, z chęcią uczyniłbym cię królową.
Dziewczyna pokiwała smutnie głową.

Uciekając od gwaru i likierowego aromatu, wyszli na ulicę. Zapadł już zmierzch, niebo pokryło się ciemnymi, nocnymi chmurami. Nie protestował, gdy Aurora wzięła go za rękę. Mijali błyszczące wystawy, burdele i pensjonaty. Wiał chłodny wiatr, opadłe liście szeleściły cicho pod obcasami dziewczyny. Ubrana w cienką jedwabną sukienkę trzęsła się z zimna. Edward odwrócił wzrok.
Zatrzymali się przed galerią jubilera.
- Powinnam wracać do domu.
- Zaczekaj, proszę.
- Edward...
- Zaczekaj.

Wszedł do rzęsiście oświetlonego sklepu. Za ladą stał siwy jegomość ubrany w surdut. Uśmiechnął się pod nosem, patrząc jak klient przelicza pieniądze.

Gdy wrócił, Aurora wciąż stała w tym samym miejscu, tyłem do wystawy i luksusu.

Podarował jej koronę. Była złota, ozdobiona diamentami. Włożył jej to cacko na głowę, podziwiając, jak lśni. Powiedział, że wygląda w niej zjawiskowo. Na chwilę twarz dziewczyny zmieniła się; w oczach błysnęła nadzieja, gdy palce Edwarda zaplątały się w jej loki. Schwyciła go za rękę i stanęła na palcach. Chciała go pocałować, ale zdążyła tylko musnąć jego wargi swoimi. Gdy zamrugała, Edward był już daleko.

To było pożegnanie.

Następnego dnia cały Paryż krzyczał. Na pierwszych stronach dzienników było zdjęcie kobiety ubranej w resztki zielonej jedwabnej sukienki. Leżała na bruku w kałuży krwi, bledsza niż za życia, wciąż jednak piękna, z potarganymi włosami i szklistymi oczami.
Korona zniknęła. Jedyną biżuterią, jaką przy niej znaleziono, był podręczny srebrny nożyk wbity prosto w serce.


*Cointreau - likier z gorzkich pomarańczy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Briallen dnia Śro 0:01, 11 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Wto 22:38, 27 Sty 2009 Powrót do góry

Hm, fascynujące. Otulone taką tajemnicą, że aż ma sie ochote czytać dalej. Pisane też w ciekawy sposób, bardzo zrozumiały i przemyślany jednoczesnie. Zastanawiam sie czy pojawi sie tu też Bella? I kto zabił Aurore, Edward? Hm.
Czekam, na następne i póki co gratuluje.
Gość







PostWysłany: Wto 22:39, 27 Sty 2009 Powrót do góry

Wow. To jest... Świetne. Naprawdę, nie ma słów żeby to określić.
Zakochałam się w twoim stylu pisania. Jest taki dojrzały, po prostu piękny.
Czekam na kolejną miniaturkę.
Pozdrawiam,
Nettie.
zakrecona01
Człowiek



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 22:42, 27 Sty 2009 Powrót do góry

Naprawdę śliczne! Napisane lekko ale jednocześnie z klasą. Możesz zdradzić kto będzie bohaterem kolejnych miniaturek?
Z niecierpliwością czekam na kolejne


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wiórek
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D

PostWysłany: Śro 11:30, 28 Sty 2009 Powrót do góry

Piękne...
Dobrze, że się podzieliłaś tym z nami..
Cudowne...
Takie tajemnicze, spokojne..
Bede czekac na kolejne..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Śro 12:01, 28 Sty 2009 Powrót do góry

Briallen napisał:
małymi malinowymi ustami i piwnymi ustami.

To największy błąd, jaki udało mi się wypatrzeć - reszta to przecineczki.

Cóż mogę napisać. Ostatnio coraz więcej mamy tutaj niezłych tekstów, a twój z pewnością się do takich zalicza. Opisane w taki sposób, że aż się chce czytać dalej. No i niejednoznaczne zakończenie... Czekam na więcej :D

Jeśli mogę mieć pewne przypuszczenia dotyczące zakończenia to wydaje mi się, że dziewczynę zabił jakiś złodziej, żeby odebrać koronę - bo Edward ani żaden inny wampir nie zostawiłby jej w kałuży krwi...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BlackMeadow
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:12, 28 Sty 2009 Powrót do góry

Paryż <3
To było trochę lekkomyślne ze strony Edwarda obdarowywać ją koroną. Ktoś ją przyuważył i <przeciąga palcem po gardle>.
Ale jestem jak najbardziej na tak. Paryż!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sophie
Wilkołak



Dołączył: 23 Paź 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z czeluści nawiedzonej szafy

PostWysłany: Śro 12:13, 28 Sty 2009 Powrót do góry

Bardzo zgrabnie napisane. Lubię takie klimaty i teksty. Podobało mi się i muszę przyznać, że ta miniaturka ma swój urok (nawiasem mówiąc kocham Paryż). Widać, że nie była pisana ''na kolanie''. Oby tak dalej. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Arabella
Zły wampir



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z łóżka Pattinsona.

PostWysłany: Śro 13:14, 28 Sty 2009 Powrót do góry

Jakie to otulone mgiełką tajemnicy. Świetny pomysł, dobre wykonanie. Czytało się bardzo przyjemnie. Gdzieś z tyłu moje głowy pojawiał się cichy głosik ... co będzie dalej?
Czekam z niecierpliwością na kolejne miniaturki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kwiatek
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 17:12, 28 Sty 2009 Powrót do góry

Jakie to... tajemnicze i piękne. Przy ostatnich linijkach tekstu prawie płakałam. Cieszę się, że podzieliłaś się z nami tym tekstem i nie napisałaś go tak zwanie "na kolanie w tramwaju". Jestem na tak. Wink

Czekam na Twoje następne miniaturki. Wielkiego wena. :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampire
Wilkołak



Dołączył: 04 Gru 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: gdansk

PostWysłany: Śro 17:25, 28 Sty 2009 Powrót do góry

intrygujące... bardzo ciekwawe :D
napisane, ze czyta się i nie mozna przestac :D

a ja mysle, ze skoro to bylo pożegnanie, to dziewczyna sama się zabiła. z tęsknoty.

czekam na następną częśc!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaNoova
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głębia Twych Oczu

PostWysłany: Czw 3:14, 29 Sty 2009 Powrót do góry

Hymmm... bradzo mi się podoba :)
Takie mroczne i tajemnicze... intrygujące.
Czekam z niecierpliwością na następną miniaturkę...
Nie mogę się doczekać. <błysk w oczach>

Ciekawe co się stało tej biednej dziewczynie... <wytęża szare komórki>

Z jednej strony stawiam na popełnienie samobójstwa,
bo ten nożyk wbity w serce tu pasuje.

Ale z drugiej to zabójstwo,
ponieważ gdzie się podziała korona (wiem mogli ukraść)
i dlaczego nie widział jej jubilet... przecież ona koło wystawy była.
A znów czemu miałaby wracać w to miejce po zamknięciu sklepu. (?)

Dziwne.... ja stawiam na... no właśnie.
Mam dlemat.
Już sama nie wiem. Przekonajmy się, co będzie dalej. :)

OBRZYDLIWIE WIELGACHNEJ WENY !!! :D :D :D


EDIT: literówki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PannaNoova dnia Czw 3:16, 29 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Loona
Wilkołak



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko

PostWysłany: Czw 16:31, 29 Sty 2009 Powrót do góry

To było... piękne...
Takie tajemnicze, z nutką grozy...

Ja też stawiam na to, że ktoś ją zabił przez tą koronę...
I raczej na pewno żaden wampir tego nie zrobił, bo ta kałuża krwi byłaby dla niego zbyt kusząca...

Czekam na inne miniaturki, które z chęcią przeczytam.

Życzę wielkieeeeeeeego wena. Wink

pzdr.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaNoova
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głębia Twych Oczu

PostWysłany: Sob 3:03, 31 Sty 2009 Powrót do góry

Ej, kobieto Uwaga
Gdzie ty wsiąkłaś ? Uwaga
ja tu czekam na następne części Uwaga
Już od 2 dni Uwaga
Błagam wstaw następną M, bo umrę ! Twisted Evil

Bez poważania PannaNoova


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez PannaNoova dnia Sob 3:04, 31 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Vicia
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:20, 01 Lut 2009 Powrót do góry

Śliczne, tajemnicze, intrygujące...
Czekam na następną część... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PannaNoova
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Głębia Twych Oczu

PostWysłany: Sob 17:29, 07 Lut 2009 Powrót do góry

Hej ! Czy ty p nas nie zapomniałaś ?
Gdzie następna M ? :)
Ja tu cały czas czekam !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 12:04, 08 Lut 2009 Powrót do góry

Niesamowite. Na prawdę po raz pierwszy czytam tu coś co zaciekawiło mnie do tego stopnia, że wręcz pochłaniałam tekst. Bardzo ciekawy pomysł, z czymś takim jeszcze nigdy się nie spotkałam.
Pojawił się tylko jeden błąd- w opisie jej twarzy napisałaś przez przypadek, że ma piwne usta, ale poza tym do niczego nie da się przyczepić.
Briallen
Wilkołak



Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 0:00, 11 Lut 2009 Powrót do góry

Dziękuję za komentarze i uwagi – te nieszczęsne usta już poprawiłam. Wyjaśniam od razu, dlaczego wklejam w takich a nie innych odstępach czasu. Otóż, staram się pisać kolejne miniaturki na bieżąco, ale zawsze wypada mnóstwo innych spraw, a i Wen to zwierzę kapryśne i złośliwe.

Swoją drogą, albo formatowanie tekstu tutaj jest koszmarne albo ja jestem w tym beznadziejna.

Będzie trochę banalnie:

Goniec

Zamek stał na wzgórzu, dookoła którego, w zwartym pierścieniu rósł bór. Wysokie świerki i karłowate sosny sprawiały wrażenie niedostępnych i obcych, zupełnie jakby wyrosły tu w ciągu jednej nocy jako efekt czarów. Gdyby ktoś stanął na północnej wieży fortecy, miałby szansę zobaczyć kulącą się w dolinie wioskę i wąski, błękitny strumyk, który kładł się na krajobraz niczym błękitna wstążka.

Gdzieś w oddali zawył wilk; Jacob drgnął nerwowo i rozejrzał się dookoła, ale oprócz ściany drzew nie widział niczego interesującego. Stał przed wrotami zamku zastanawiając się, czy nie warto zrezygnować z misji i wrócić do domu. To miejsce wydawało się być zawieszone w czasie, uśpione i porzucone w średniowieczu. Sama myśl o przecinających niebo samolotach i sondach badających powierzchnię Marsa, była tu nie na miejscu. Starcie dwóch czasów: teraźniejszości i przeszłości, działało na chłopaka rozpraszająco. Wreszcie zdołał się otrząsnąć z zamyślenia i zapukał drzwi. Przez kilka minut czekał na odzew, a gdy ten nie nastąpił, powolnym spacerowym krokiem obszedł twierdzę szukając drugiego wejścia. Oprócz niewielkich okien ochronionych kratami, nie istniało żadne dodatkowe wejście. Jedynym sposobem, by dostać się do środka, było wdrapanie się na wiekowe drzewo rosnące obok budowli i włamanie się przez okno, jedno z nielicznych pozbawionych kraty. Jacob mógł być naiwny i zakochany, ale wiedział na pewno, że ta eskapada może się zakończyć jego śmiercią; nawet dla wilkołaka skakanie po drzewach nie należy do najbezpieczniejszych, szczególnie jeśli w planach jest jeszcze wybicie okna własnym ciałem. Z drugiej strony nie po to przebył taki kawał drogi. Nie miał też ochoty wracać z podkulonym ogonem. Poza tym przyszedł po Bellę. Kilka tygodni temu dowiedział się, że Cullen ma zamiar wziąć ją w kolejną podróż, tym razem po Szkocji. Odkąd niebezpieczeństwo zostało zażegnane często podróżowali. Co dziwniejsze, Bella, ta dzika dziewczyna która potykała się na najprostszym chodniku, zdawała się pokochać te wyprawy. Nawet Charlie, mimo namów wilkołaków, zgadzał się puszczać córkę samą z tym wampirem. Jacob przywołał w pamięci twarz Belli i wiedział już, że nie ma odwrotu. Czekał wystarczająco długo na możliwość zmierzenia się z Edwardem, a w tej sytuacji ich walka będzie wyglądała najuczciwiej. Jeden na jednego.

Chłopak rozebrał się i upchnął ubrania w plecaku. Już na czterech łapach obszedł drzewo, szukając najlepszej drogi wspinaczki; kilka połamanych gałęzi późnej był na poziomie okna. Wystarczyło wziąć możliwie największy rozbieg i skoczyć.

Odgłos tłuczonego szkła poderwał do lotu płochliwe pardwy, których niewielkie stadko obsiadło drzewa. Jacob, już w ludzkiej postaci, zgarnął z ramion i twarzy ostry szklany pyłek. Gruba sierść wilkołaka sprawiła, że uniknął większości skaleczeń, ale i tak zauważył strużkę krwi ściekającą z ramienia. Starł ją szybko znalezioną w plecaku chusteczką, którą wyrzucił przez rozbite okno. Rozsiewanie zapachu krwi w pobliżu wampira było groźne, tym bardziej, że wampir mógł przebywać w obecności Belli. Już ubrany i mniej-więcej przygotowany na spotkanie z losem, Jacob ruszył zamkowym korytarzem w poszukiwaniu śladów Edwarda. Na dworze nawet nie próbował go wywęszyć; zapach wampira był delikatny i wśród tak wielu woni łatwo było go zgubić. Niemniej czuł Bellę wystarczająco dobrze, by mieć pewność, że tutaj była ich kwatera. Myśl o dziewczynie uwięzionej w tej warowni, doprowadzała go do szaleństwa. Wyobrażał sobie Bellę jako niewinną księżniczkę ubraną w szafirową suknię przyozdobioną tiurniurą i haftowanym gorsetem, trzymaną tutaj siłą o chlebie i wodzie. Świadomość, że dziewczyna przebywała w zamku całkiem dobrowolnie i była prawdopodobnie bardzo szczęśliwa, uleciała mu z głowy. Zatrzymał się na chwilę, chcąc opanować nagłe drgawki. Korzystając z tego z wolnej chwili wyszukał zapachu wampira. Na moment przestraszył się, że Cullen w jakiś sposób dowiedział się o jego planach i opuścił zamek, ale było to niemożliwe: zapach Belli był silny, stanowił wystarczający dowód, że tu są. A przynajmniej, że dziewczyna tu jest. Omdlewająco słodki aromat wampira był zbyt delikatny, zupełnie jakby jego właściciel opuścił zamek kilka godzin tego. Jacob powęszył jeszcze trochę i skorygował swoje podejrzenia: Cullena nie było najwyżej od dwóch – trzech godzin. Dlaczego odszedł? Chłopak zastanawiał się, bezgłośnie schodząc schodami na parter. Mogło się stać tak, że ktoś ich zaatakował i Edward, niczym ten szlachetny rycerz, wyzwał przeciwnika na pojedynek na leśnej polanie, zostawiając damę serca bezpieczną w zamczysku. Bezpieczną. Jacob prychnął, rozglądając się po nagich kamiennych ścianach. Wnętrze twierdzy było chłodne i przesiąknięte wilgotną wonią ziemi zmieszaną z ciepłym zapachem drewna i ognia.

Zmierzał ku otwartym drzwiom staroświeckiej komnaty, kiedy usłyszał głos Belli. Odbijał się echem od murów, tworząc ciekawy efekt akustyczny. Zupełnie tak, jakby krzyczało dziesięć Belli, nie jedna, pomyślał chłopak.

Bella, przyzwyczajona do cichego sposobu poruszania się Edwarda, mówiła coś wesoło o pieczonym indyku. Jacob zacisnął pięści, starając się opanować falę gniewu, która go zalała. W takim stanie zastała go dziewczyna, która wyszła komnaty. Wciąż się uśmiechała, a w dłoni uzbrojonej w grubą rękawiczkę do pieczenia, trzymała rondel z pieczonym mięsem.

- Wróciłeś wcześniej, myślałam, że będę musiała czekać na ciebie całą wieczność. Dlaczego się nie odzywasz? Czy coś...

Zamilkła nagle, jej twarz, blada z natury, gwałtownie zbielała. Po uśmiechu nie został cień.

Jacob zrozumiał, że ją przestraszył i zrobił dwa kroki do przodu, tak, że stanął w snopie światła docierającego prze małe okienko.

Przerażenie zniknęło, ale wciąż była zaniepokojona. W brązowych oczach widać było zdziwienie. Stali przez chwilę w milczeniu. Jacob czuł się źle; spodziewał się innego powitania. Niepewność dziewczyny czyniła go obcym, chociaż wciąż był jej najbliższym przyjacielem.

Bella wreszcie się otrząsnęła i zdobyła na wymuszony uśmiech. Powitała go nieśmiało, ale mocnym, spokojnym głosem, jednocześnie gestem zapraszając do pokoju, który okazał się kuchnią. Pomieszczenie było ogromne, oświetlone świecami, porozstawianymi przez kogoś dosłownie wszędzie. Wzdłuż jednej z ścian ciągnął się marmurowy bufet, na którym stała turystyczna kuchenka na gaz i rozmaite naczynia. Na kamiennych półkach widać było kuchenne wiktuały. Ogromny stół otoczony chyba tuzinem ciężkich, drewnianych krzeseł znajdował się na środku sali. Bella nalała do szklanek herbatę i usiadła na przeciwko Jacoba. Przez chwilę patrzyli na siebie, aż dziewczyna wybuchła śmiechem.

- Jack'e, odwiedziłeś mnie, jak miło! Muszę przyznać, że nie spodziewałam się ciebie, nie tutaj, nie w tej dziczy.

Chłopak wzruszył niedbale ramionami. Nie miał zamiarów ujawniać swoich planów, wolał poczekać na powrót wampira i rozwiązać sprawę przy nim. Albo raczej z nim.

Bella patrzyła na niego wyczekująco.

- Znajdę cię wszędzie i zawsze, przecież wiesz, Bells. Nudziło mi się, no, a poza tym, też chciałem zwiedzić kawałek świata.

Brwi dziewczyny zbiegły się w zamyśleniu, kiedy Jacob skończył mówić. Wilkołak czekał. Zdecydowanie nie tego się spodziewał. Oczywiście, nie myślał, że Bella rzuci mu się na szyję i zaoferuje wieczną miłość, ale też nigdy nie zachowywała się w stosunku do niego tak obco. Nawet sposób w jaki z nim rozmawiała był obcy, nie mówiąc już o tym, że unikała jego dotyku i niemal cały czas rzucała tęskne spojrzenia za okno.

Gdy cisza zaczęła pęcznieć i ciążyć, coś zaskwierczało i Bella poderwała się z miejsca, przewracając po drodze krzesło. Zapach przypalanej marchwi przez moment był jedynym, jaki ludzki nos mógł wyczuć w kuchni.
Dziewczyna mieszała zawzięcie w garnku, ratując resztki warzywa przed zwęgleniem. Jacob obserwował ją, bawiąc się od niechcenia książką kucharską, która leżała na stole. Bella co prawda nie miała na sobie królewskiej sukni, ale jej ubiór był o niebo lepszy. Założyła tylko jedwabną koszulę nocną, ozdobioną delikatnymi koronkami i hafcikiem z pereł. Bieliźniane cudo sięgało ledwie połowy białego uda i odsłaniało jej ramiona. Brązowe włosy spływały delikatnie po plecach dziewczyny. Idealną kreację psuły tylko rozdeptane kapcie które Bella miała na nogach.

Dziewczyna musiała poczuć jego wzrok, bo odwróciła się gwałtownie, prawie strącając przy tym jakiś słoik. Jacob zauważył, że jej policzki są czerwone.

Ubrała się w zawieszony na oparciu krzesła szlafrok, który, jak z niechęcią zauważył Jacob, był dobrany pod kolor koszuli. Bella, modowa ofiara, w życiu by nie kupiła sobie tak ekstrawaganckiego ubioru. Wyjście mogło być jedno: pijawka. Cholerny Cullen ubierał ją jak lalę na wystawie. Ja, pomyślał wzburzony Jacob, pozwoliłbym jej chodzić w powyciąganych dresach, gdyby chciała. W tej przeklętej halce jest gotowa zamarznąć!

Popchnięty impulsem, Jacob wstał z krzesła i zrobił kilka kroków w stronę Belli. Dziewczyna nie odsunęła się i Jacob był przez chwilę przekonany, że dostał przyzwolenie, by ją dotknąć, przytulić, ale spojrzał na jej twarz i zrozumiał, że pewnie nawet nie zauważyła, jak blisko obok niej stoi. Znów patrzyła przez okno, zamyślona, z lekkim uśmiechem igrającym na wargach.

- Nie jest ci za zimno w tej kiecce? Nigdy bym nie pomyślał, że w czymś takim będziesz chodzić.

Bella drgnęła i spojrzała na niego. Roześmiała się, wracając do kuchenki.

- Nie spodziewałam się gości, Jack'e. Możesz wierzyć lub nie, ale nie jest to mój codzienny strój.

Zestawiła z gazu nieszczęsną marchewkę, podgrzała indyka, który zdążył już ochłonąć i podała kolację.

Na zewnątrz zaczynało zmierzchać, charakterystyczna cisz nocy stłumiła odgłosy dnia. Mimo zapadającego zmroku wciąż było słychać ptasie trele i daleki szum strumyka.

Nie widzieliśmy się od dawna, tłumaczyła Bella, przez te ciągłe podróże na które wyciągał ją Edward.

- Byliśmy nawet w Meksyku, wiesz?

Musieli siedzieć całymi w wynajętym apartamencie, i chociaż cały czas opalali się na balkonie, z daleka od ludzkich oczu, nic to nie dało. Bella wydawała się być rozczarowana że mimo wszystko pozostała blada.

- Nawet gdybyś wylał na mnie smołę, zostałabym biała – dodała chwilę później.

Jacoba gryzło coś innego.

- Nie musiałaś siedzieć z nim jak w więzieniu, Bells. Wystarczyłoby, żebyś poprosiła, jestem przekonany, że pozwoliłby ci iść na miasto samej.

Powiedział to z taką złością, że Bella spojrzała ze zdumieniem.

- Nie musiałam, ale chciałam Jack'e.

To był pierwszy cios, który otrzymał tego dnia; sposób w jaki wymówiła te słowa – całkowicie neutralnie, bez żalu, wydawał mu się nie na miejscu. Bella zawsze lubiła być wolna...

Opowiadała właśnie o pierwszym tygodniu spędzonym w zamku: tłumaczyła nieobecność Edwarda, mówiła, że wyszedł na polowanie, kiedy Jacob poczuł zapach wampira i niemal niewyczuwalną woń zwierzęcej krwi. Chwilę później w drzwiach stał Cullen.

Trudno było określić, czy jest zły czy przestraszony; jego twarz złagodniała, gdy zorientował się, że Belli nic nie grozi.

Kiedy Bella go zobaczyła, zerwała się z krzesła i skoczyła mu w ramiona, tak gwałtownie, jakby wrócił do domu po latach nieobecności.

Jacob słyszał, jak mówiła coś o tym, że ich odwiedził, ale nie skupiał uwagi na słowach. Jedyne co teraz było ważne, to Bella uwieszona na szyi tego paskudnego krwiopijcy. Wilkołak patrzył, jak dziewczyna oplata nogami jego talię i całuje go ze śmiechem w policzek.

Drugi cios.

Wampir odpowiedział coś, ale Jacob nie zrozumiał jego słów. Był zaślepiony wolą walki, chciał zniszczyć go, zmieść z powierzchni ziemi, za to że odebrał mu Bellę, a Bella była dla Jacoba niebem i ziemią, Bella była wszystkim tym, co kiedykolwiek pragnął i chciał. I mogła być jego, mogła być z nim, ale ten skurwysyn ją zabrał, ukradł, otumanił.

Edward zamilkł i postawił Bellę na podłodze, stając pół kroku przed nią, tak by móc ją zasłonić. Dziewczyna spojrzała na niego i na Jacoba. W ułamku sekundy musiała uświadomić sobie wszystko, bo stanęła przed Edwardem, tak jakby chciała go osłonić przed przeciwnikiem. Mimo że Edward próbował odsunąć ją za siebie, Bella stanęła z nim w równej linii.

Jacob miał ochotę zaśmiać się – wyglądała tak, jakby w razie potrzeby miała zamiar z nim walczyć. Była po stronie wampira.

Spokojny, miękki głos Edwarda niespodziewanie przeciął ciszę.

- Kiedy poczułem zapach wilkołaka, byłem przerażony, że jesteś wrogiem.
Kiedy zobaczyłem, że Bella jest bezpieczna, wziąłem cię za przyjaciela. Teraz znam twoje myśli i wiem, że jesteś wrogiem.

Bella położyła mu rękę na ramieniu; trudno powiedzieć, czy chciała go ostrzec, czy zmitygować.

- Edwardzie, jestem pewna, że to nic takiego. Jacob nas odwiedza, a cóż, wszyscy wiemy, że nie specjalnie się lubicie.

Jacob prychnął.

- On chce walczyć, Bello.

- Walczyć?

Bezmierne zdumienie na twarzy dziewczyny musiało być prawdziwe. Nikt nie udaje tak idealnie, szczególnie ona. Uprzedzając następne pytanie Jacob powiedział:

- O ciebie Bells. Przyjechał tu po ciebie, obiecałem ci, pamiętasz? Jeden na jednego, tak będzie uczciwie.

Nocne odgłosy przycichły i tylko trzaskające w kominku drewna mąciły złowrogi bezgłos. Kiedy Bella odezwała się po raz kolejny, jej głos lekko drżał.

- Nie ma powodu do walki, Jack'e. Przepraszam.

Edward chciał coś dopowiedzieć, ale położyła mu palec na ustach. Jacob rozejrzał się dookoła: miał wrażenie, że Ziemia obraca się szybciej, zaczęło go mdilć. Dlaczego ona przeprasza? Znaki zapytania mnożyły się jego głowie w zawrotnym tempie. To jedno słowo było kluczem: przepraszam, już za późno.

Pojął prawdę za szybko: uświadomił sobie każdy detal filmu, który odtwarzał na okrągło w głowie ma znaczenie. Podróże, koszula nocna, pieczony indyk, pocałunek w policzek, tajemniczy uśmiech, niecierpliwe spojrzenia: wszystko jest kawałkiem ogromnej układanki. A on ignorował je jak ślepiec przez tak długi czas! Wykrzyczał swoje wnioski; krzyczał na nią, że go zdradziła, że sypia z pijawką, że zmusiła go do miłości, która żywcem go pożera; krzyczał na niego, że zbeszcześcił ją, że ją zabije i pochowa za życia. Wrzeszczał tak długo, aż zachrypł. Przez płachtę wściekłości widział pełną napięcia twarz wampira i załzawione oczy Belli. Płakała z żalu nad nim, z litości, bo nie umiał pogodzić się z tym, że oddała siebie komuś innemu.

Gdy biegł przez ciemny, wrogi las, zastanawiał się, jak do tego doprowadził. Analizował każdy drobniutki szczególik. Dlaczego to jemu podano czarną polewkę?

Wyjąc do księżyca, wiedział już, że nigdy nie zostanie rycerzem. Nie będzie miał damy swego serca i błyszczącego oręża. Zawsze będzie gonił to, co utracił.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Loona
Wilkołak



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko

PostWysłany: Pią 12:44, 20 Lut 2009 Powrót do góry

Podoba mi się, co prawda nie tak bardzo jak pierwsza miniaturka, ale jest również bardzo ciekawa. Ma tylko prośbę, mogłabyś zmienić Jack'e na Jake, bo trochę dziwnie to wygląda. :)
Mogę zapytać o kim będzie następna miniaturka, czy jeszcze nie masz pomysłu?
Bo piszesz naprawdę pięknie. Oby tak dalej.
Weeena życzę. :*
pzdr.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin