FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zbiór miniaturek i drabbli (szt. 3) - Hikara (27.06) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Hikara
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 8:27, 06 Cze 2009 Powrót do góry

Jestem debiutantką, ale proszę nie dawać mi fory. Będę bardzo wdzięczna za szczerą i konstruktywną krytykę. Wiem, że miniaturka jest dosyć krótka, ale mam nadzieję, że nie bedzie to nikomu przeszkadzało.
Jeszcze raz bardzo dziekuję Pernix, nieocenionej becie.
Dobrze, już nie zanudzam. Oto miniaturka:

Skutki zaufania

Zaczęło się niewinnie.
Miałam wtedy siedem lat, jednak pamiętam to bardzo dokładnie. Bawiłam się lalkami w pokoju gościnnym. Urządzałam dla nich przyjęcie – dla Kathii i Carmen. Miałam malutki drewniany stolik i krzesełka oraz biały skrawek materiału, który służył mi za obrus. To dziwne, że po tylu latach pamiętam doskonale każdy szczegół.
Słyszałam, jak mama przechodzi korytarzem. Robiła z tatą remont w sypialni, więc musieli wynieść stamtąd wszystkie rzeczy. Chciałam im pomóc, ale mówili, że nie udźwignęłabym tych przedmiotów. Pewnie mieli rację.
Wtedy stało się to po raz pierwszy. Usłyszałam głos. Nie mogę określić, jak brzmiał. Może to były tylko niewypowiedziane słowa, które jednak czułam umysłem. Do tej pory nie potrafię tego opisać.
,,Mama zbije wazon. Za chwilę”
Nie przestraszyłam się. Wiedziałam, że to prawda. Zdarzenie to, z niewiadomych przyczyn, było dla mnie zupełnie naturalne. Niczym wzięcie kolejnego oddechu. W pierwszym odruchu pobiegłam do kuchni i chwyciłam miotłę.
- Już idę posprzątać, mamusiu! – krzyknęłam podobne do tego zdanie, idąc korytarzem.
- Co chcesz posprzątać? – usłyszałam z oddali jej głos.
- Ten wazon, który zbiłaś – odpowiedziałam, nawet się nad tym nie zastanawiając. W tym samym momencie usłyszałam brzęk tłuczonego szkła. Podbiegłam tam szybko. Zdążyłam jeszcze zauważyć, jak tysiące odłamków biegnie po podłodze, odbijając promienie słońca, wpadające przez okno. Moja mama wpatrywała się we mnie wielkimi oczami, nie do końca rozumiejąc, co się przed chwilą stało.
W ten sposób po raz pierwszy w swoim życiu przewidziałam przyszłość.
Zdarzało mi się to coraz częściej. Wiedziałam, kiedy przyjdzie listonosz albo, że przewróci się doniczka, na kilka minut przed czasem tego zdarzenia. Było to dla mnie zupełnie oczywiste. Nigdy się nie zastanawiałam nad ,,normalnością” tych wydarzeń. Myślałam, że dla moich rodziców również stało się to naturalne. Zawsze dzieliłam się z nimi tym, co mówił mi wewnętrzny głos. Wtedy zdawało mi się, że przyjmują to ze zrozumieniem i spokojem, ale teraz wiem, że było... inaczej. Patrząc na to z perspektywy czasu, mi samej wydaje się to dziwne.

Nadszedł ten Dzień. Od dawna przeczuwałam punkt zwrotny, który niedługo będzie miał miejsce w moim życiu. Tego poranka jednak wszystko się zmieniło. Coś złego wisiało w powietrzu. Wiedziałam, że stanie się rzecz, która odwróci bieg mojej historii – zdecydowanie w tę gorszą stronę.
Ubrałam się w swoją ulubioną turkusową bluzkę, która podkreślała błękit moich oczu. Na nogi naciągnęłam wygodne, granatowe spodnie o modnym w tamtym czasie kroju. Włosy przeczesałam staranniej niż zwykle i wsunęłam w nie srebrne spinki. Spojrzałam w lustro – wyglądałam ładnie, musiałam przyznać. Sięgające do ramion, nastroszone, kruczoczarne włosy układały się idealnie, a słońce odbijało się w moich oczach, tworząc przyjemne refleksy. Mimo to, coś nadal nie dawało mi spokoju. Swoim wyglądem starałam się poprawić sobie nastrój, ale nie za bardzo mi to wychodziło.
Powolnym krokiem weszłam do kuchni. Zaczęłam przyglądać się szafkom, ścianom, starając się zapamiętać ten widok. Czułam taką potrzebę. Do tej pory obraz ten staje mi przed oczami – meble i półki wykonane z jasnego dębowego drewna idealnie skomponowane z gładkimi, beżowymi tapetami. Za oknem widać było rozłożystą jabłoń ze zwisającymi na jej gałęziach soczystymi owocami. Poranny blask oświetlał pomieszczenie, oślepiając chwilowo nieprzyzwyczajone oczy. Kochałam słońce. Nie mogłabym żyć bez jego ciepłych promieni. W tym wszystkim było coś smutnego i nostalgicznego. A może miał na to wpływ mój nastrój? Już sama nie wiem.
Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że przy stole siedzą moi rodzice. Cynthia pewnie spała jeszcze smacznie w swoim pokoiku. Uśmiechnęłam się delikatnie na myśl o niej – lubiłam to małe stworzonko. Wnosiło taką świeżość i radość do mojego życia.
Zaniepokoiły mnie miny rodziców. Na ich twarzach wymalowany był smutek, ale także determinacja. Było źle. Wiedziałam to od dawna, lecz dopiero teraz uzyskałam potwierdzenie.
- Mary, musimy gdzieś razem pojechać – powiedział ojciec wypranym z emocji głosem. Ścisnęło mi się gardło ze strachu. Wmawiałam sobie, że moje przypuszczenia są bezpodstawne, lecz to nie miało żadnego sensu. I tak znałam prawdę.
- Jeszcze nie jadłam śniadania – zaprotestowałam słabo. Łudziłam się, że to coś da, że odwlecze nieuniknione.
Mama wstała jednym, gwałtownym ruchem i chwyciła mnie za rękę. Nie opierałam się. Co by to dało?
Rodzice razem zaprowadzili mnie przez kolorowy ogród do samochodu. Mieliśmy najlepszy w okolicy, szczyciliśmy się tym. W tamtej chwili tylko to przeklinałam.
- Gdzie jedziemy? – zapytałam, gdy tata zatrzasnął za mną drzwiczki. Nie odpowiedzieli, a atmosferę można było kroić nożem. Co się dzieje? – to pytanie kołatało się w mojej głowie. W końcu nie wytrzymałam i wypowiedziałam je na głos. Oni nie odpowiadali.
Nie jechaliśmy długo, może z pół godziny. Żołądek ściskał mi się z głodu i nerwów. Mijaliśmy kolejne domy. Drzewa rosły wzdłuż drogi w równych odległościach. Zaczęłam je liczyć, aby jakoś się uspokoić. Nie wiem, do ilu doliczyłam. Kolejne wydarzenia sprawiły, że zupełnie zapomniałam o tego typu szczegółach.
Zatrzymaliśmy się przed budynkiem o idealnie białych ścianach. Większość okien była zakratowana. Wcisnęłam się głębiej w fotel. Nie chciałam tam iść. Nie chciałam na to patrzeć. Nigdy.
Drzwi otworzyły się, a do środka zajrzał łysawy mężczyzna w średnim wieku. Wyraz twarzy miał poważny. Sprawiał wrażenie, jakby jego oblicze nie znało uśmiechu. Wtedy ujrzałam za jego plecami tabliczkę, którą częściowo zasłaniał. Napis na niej brzmiał:
,,Szpital psychiatryczny”
Czułam, wręcz widziałam obłęd w swoich oczach. Wpadłam w histerię. Zaczęłam wrzeszczeć i szarpać się, gdy mężczyzna wyciągnął mnie z samochodu. Otoczyło mnie kilka innych postaci. Próbowali unieruchomić moje ręce i nogi. Wtedy odezwał się głos. Mówił mi, jakie ruchy wykonają te osoby, a ja robiłam uniki. Drapałam ich, gryzłam, uderzałam pięściami. Zawsze byłam słaba, więc nie na wiele się to zdało, mimo że mój „dar” działał nadzwyczaj dobrze. Nie poddawałam się, chciałam żyć.
W pewnym momencie poczułam lekkie ukłucie w ramieniu. Wrzasnęłam, ponieważ wiedziałam, co to oznacza. Świat zawirował mi przed oczami, kontury postaci straciły ostrość. Bodźce dochodziły do mnie coraz słabiej, a ciało straciło wszelkie siły. Ostatnim, co usłyszałam, był przytłumiony szloch. Później ciemność objęła mnie pocieszająco swymi ramionami.


Nazywam się Mary Alice Brandon. Mam siedemnaście lat. Od dwudziestu pięciu miesięcy przebywam w zakładzie dla czubków.
Moja cela ma wymiary dwa na trzy metry. Znajduje się w niej tylko biały, twardy materac. Są tu dwie pary drzwi – jedne do toalety, drugie na korytarz. Wychodzę stąd tylko wieczorami do łazienki oraz raz w tygodniu do jakiejś sali. Przypinają mnie tam do łóżka, a ja się wyrywam. Później odczuwam tylko paraliżujący ból i braki w pamięci. Nazywają to elektrowstrząsami.
Dostaję też tabletki. Po nich rzygam lub leżę półprzytomna. Sama nie wiem, co jest gorsze.
Jeśli chodzi o mój ,,dar”, to nic się nie zmieniło. Nadal widzę, co ma się stać za chwilę. Oni sprawiają tylko, że coraz bardziej wariuję.
Te kartki to pewien rodzaj pamiętnika. Upuścił je oraz długopis, jeden z lekarzy, gdy przechodził koło mojej celi. Był on niezwykle blady, ale jednocześnie piękny. W tym miejscu, nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Wszyscy są moimi wrogami. Jednak on był trochę inny. Jako jedyny spojrzał mi w oczy, zupełnie jakby nie widział we mnie tylko oszalałego zwierzęcia. Jego tęczówki były czerwone. Dziwne. Coś się w nich czaiło, ale po dwóch latach straciłam już wprawę w odczytywaniu emocji. Szkoda.
Na kartkach zapisałam w skrócie swoją historię, zanim i to zapomnę. Schowam je gdzieś, aby nikt do nich nie dotarł. Pewnie po kolejnym elektrowstrząsie i tak nie będę pamiętała gdzie, ale co mi tam.
Ostatnio głos powiedział mi: ,,Będziesz sama w ciemności i bólu”. Czy to oznacza, że niedługo zapomnę wszystko? Czy spotka mnie aż takie cierpienie? Jednak jeśli będę sama, to znaczy, że nie będzie przy mnie lekarzy. Może się stąd wydostanę? Zapłaciłabym za to wszelkimi możliwymi cierpieniami!

Chyba po prostu zginę. To byłoby najłatwiejsze rozwiązanie. Umrę i już.
Koniec i wolność przede mną.

* * *

Dziewczyna wolnymi ruchami złożyła pogniecioną kartkę na pół, po czym wepchnęła ją do kieszeni czarnej, skórzanej kurtki. Stara butelka po lekach, w której jeszcze niedawno znajdował się skrawek papieru, teraz pękła w uścisku drobnej dłoni młodej kobiety, o dziwo, nie czyniąc jej żadnej krzywdy. Okruchy ciemnobrązowego szkła upadły na soczystozieloną trawę. Część z nich została nadal w zaciśniętej dłoni.
Słońce zaczęło powoli prześwitywać przez gęste chmury, ale ostatecznie nie wyszło zza nich. Dziewczyna wzniosła ku niebu oczy koloru hebanu, pokazując światu nieziemsko piękną, bladą twarz, którą szpecił teraz gorzki uśmiech.
- ,,Kochałam słońce. Nie mogłabym żyć bez jego ciepłych promieni.” – szepnęła ciszej niż powiew zefirka, który właśnie zerwał się w tej okolicy. Krótkie, kruczoczarne włosy zafalowały dookoła małej główki. Rozluźniła dłoń i reszta odłamków wylądowała na ziemi – Teraz żyję w świecie cienia, choć kocham słońce.
Skierowała się do żółtego porsche, które stało przy drodze tuż obok. Gdy wsiadała do niego, zza obłoków wyjrzała gwiazda dzienna. Biała niby kora brzozy skóra zaiskrzyła się przez ułamek sekundy na jej dłoni, zamykającej właśnie drzwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hikara dnia Sob 13:43, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
VampiresStory
Zły wampir



Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 16:41, 06 Cze 2009 Powrót do góry

Przyznam, z początku dziwiłam się, o kim mówi ta miniaturka. Bo nie jest taka typowa, gdzie pierwsze zdanie brzmi
"Mam siedemnaście lat i chodzę z wampirem"
albo
"Kiedy ją poznałem, moje życie się zmieniło"
Nawet jeśli są błędy, to ja ich nie zauważyłam.
Weny Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KALLIYAN
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:49, 06 Cze 2009 Powrót do góry

Nie spodziewałam się takiej historii.
Czyta się ją bardzo spokojnie i szybko. Podoba mi się. Na prawdę. Elektrowstrząsy, braki pamięci, zapisywanie i ukrywanie wspomnieć. Ślicznie.
Nie rozumiem tylko jak jej rodzice mogli ją oddać do psychiatryka. Tak się nie robi. Nie z własnym dzieckiem. Potknięć nie zauważyłam. Bynajmniej nic, co bardzo rzucałoby się w oczy.
Pisz dalej, bo jak na debiut jest na prawdę świetnie! Weny:)
Kalliyan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 12:49, 07 Cze 2009 Powrót do góry

Hiki, ja tam zawsze mam sentyment do betowanych przeze mnie tekstów. Obojętnie, jaki jest ich poziom. A jakoś trafiają mi się zawsze ciekawe teksty, z dobrymi pomysłami. :)
Już mówiłam Ci, że podoba mi się, że zajełaś się życiem Alice sprzed przemiany. Dziwi fakt, że rodzice mogli tak okrutnie postąpić w stosunku do swojego dziecka, tymbardziej, że przez jakiś czas, można powiedzieć, akceptowali "dar" córki. Biedna Alice, męczona elektrowcząsami i szprycowana lekami. Pisze "pamiętnik", w obawie przed stratą zmysłów. Dziwny wydał mi się fakt, że tajemniczy lekarz upuścił zarówno długopis, jak i kartki, ale cóż, jakoś musiała dziewczyna zdobyć osprzęt do pisania. :)
Ładnie i zgrabnie. Zachęcam do dalszego pisania. ") Może jakaś druga część tej miniaturki?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mells
Zły wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:14, 07 Cze 2009 Powrót do góry

Cieszę się, że tutaj zajrzałam.
Tytuł mnei nie przyciągnął - "Skutki zaufania" kojarzyły mi się z wieloma sytuacjami ale napewno nie historią Alice.
Starsznie mi się podobało. Przez cały czas utrzymałaś ciężką atmosferę... Czułam to napięcie wiszące w powietrzu i czułam emocje Alice.
Wciąż nie mogę zrozumieć motywów, którymi kierowali się jej rodzice. Jak można być tak okrutnym? Nie mogli z nią porozmawiać zamiast od razu do czubków odsyłać? Ech...
Popieram Pernix i też bym chciała, żebyś dopisała jeszcze drugą część tego Wink
p,
B.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mells dnia Nie 19:15, 07 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Hikara
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:27, 08 Cze 2009 Powrót do góry

(Hikara patrzy na kometarze, a oczy jej się świecą radośnie jak dwie żarówki)

Dziękuję za te wszystkie pozytywne opinie :D . Nie chciałabym pisać tekstów zupełnie typowych, poza tym podoba mi się historia Alice. Jestem zdania, że można ją bardzo ładnie rozwinąć.
Pernix, jeśli chodzi o 'sprzęt do pisania', to czytając ten fragment dokładnie, można domyślać się, dlaczego właśnie tak się stało. Starałam się, żeby było zupełnie kanonicznie.
Co do kontynuacji... może napiszę, może nie... Moja wena jest bardzo, ale to bardzo kapryśna Confused . Aktualnie uciekła gdzieś w siną dal. Poza tym z czasem ostatnio mam spore problemy. Mam jeszcze jeden tekst zagrzebany gdzieś głęboko w folderach, ale zanim go opublikuję, 10 razy się zastanowię.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za komentarze. To dla mnie bardzo ważne.

Hiki ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hikara dnia Pon 20:28, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
J.K.StoneHeart
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Holandia

PostWysłany: Wto 17:56, 09 Cze 2009 Powrót do góry

Witam.Musze przyznać, że pierwszą moja reakcją było zdziwienie tytułem. który brzmi mało zachęcająco. Dopiero po przeczytaniu tekstu zrozumiałam, że nawiązuje on do bezgranicznego zaufania, jakie dziecko pokłada w swoich rodzicach. To smutne, kiedy opiekunowie bezdusznie niszczą niewinne i czyste spojrzenie na świat, które przeważnie cechuje najmłodszych.
Wątek ze szpitala psychiatrycznego : zapisywanie wspomnień, elektrowstrząsy itp. wydaje mi sie być dość znajomy. Może to przypadek ale podobnych opisów użyła autorka "Gorzkiej Czekolady" , zamieszczonej na forum w dziale "Biblioteka".
Najbardziej podobało mi się zakończenie Twojego opowiadania. Alice co prawda dostała nowe życie ale w zamian za to pozbawiono ją możliwości swobodnego obcowania ze słońcem, które tak bardzo kochała więc nie obyło sie bez poświęceń a tym samym nie skłoniłaś się ku przesłodzonemu happy endowi (duży plus za to).
Mimo, że to smutna lektura, czytało sie ją dość przyjemnie.
Jedyna rada na przyszłość - popracuj bardziej nad tytułem.Jest naprawdę dużo tekstów i czasem czytelnicy sugeruja się wyłacznie nim.Szkoda byłoby, gdyby ktoś po pierwszych dwóch słowach postawił krzyżyk na twojej pracy.
Życzę wielu ciekawych pomysłów i rzeszy czytelników.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Hikara
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:01, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Wstawiam swoje kolejne 'dzieło'. Tym razem jest to drabble. To znowu mój pierwszy raz (coś mnie ostatnio wzięło na nowości :) ). Równo 100 słów, o ile Word się nie myli.
Beta: niezastapiona Pernix

Szybka decyzja

Co mam mu teraz powiedzieć? Jego oczy patrzą na mnie błagalnie. Gdy zaprosił mnie do siebie i klęknął przede mną, spodziewałam się najgorszego. Stało się. Nie chcę tego, ale czy mogę odmówić? Jeśli się zgodzę, czeka mnie mnóstwo pracy, może ponad moje siły. Nie wiem, czy temu podołam. Z drugiej strony... Jeżeli powiem ,,nie”, on zupełnie się załamie, nie poradzi sobie z tym. Dlaczego mam tak mało czasu na zastanowienie?!
Wzięłam głęboki oddech. Powiedz mu, przecież na to czeka! Raz, dwa, podejmij odpowiedzialną decyzję!
- Dobrze, Jacob – rozejrzałam się w panice – Pomogę ci posprzątać twój pokój. Chyba przeszła tędy trąba powietrzna!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hikara dnia Nie 12:05, 14 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
KALLIYAN
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:36, 14 Cze 2009 Powrót do góry

Podoba mi się. Zaskakuje? Tak. Jacob i syf w jego pokoju. A biedna Bella zgodziła się. Wiedziałam, że jak zawsze nie chodzi o zaręczyny, ale nie miałam pomysłu co tym razem się stanie. W szczególności, że to Jacob, a nie Edward klęczał przed Bellą.
Błędów nie widzę - masz dobrą Betę.
Zgrabnie, lekko napisane. KRÓTKIE:( Niestety drabble są krótkie
Czekam na kolejną twórczość. Dużo weny.
Pozdrawiam,
Kalliyan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 19:17, 15 Cze 2009 Powrót do góry

BARDZO mi się podobało. Oddaje wiele emocji. Mam dla Ciebie taką podpowiedź. Rozwiń to i zrób z tego dłuższe opowiadanie.
Wink) Weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 10:27, 20 Cze 2009 Powrót do góry

Jest świetnie. Mam tylko jedno małe zastrzeżenie: błędy. Mnie to po prostu razi. Znajdź sobie betę! Jednak ogólnie jest bardzo dobrze. Oby tak dalej :)
Hikara
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:58, 20 Cze 2009 Powrót do góry

Sweatheart93, możesz napisać, gdzie są błędy? Dziękuję Ci, jesteś pierwszą osobą, która postanowiła mi to wytknąć. Jestem ciekawa, jakiego są rodzaju. Literówek chyba nie ma, czytałam to wszystko z 10 razy :) . Jak już napisałam, zależy mi na wyliczaniu takich niedoskonałości, ponieważ chcę podszlifować swoje umiejętności :D .

Betę, oczywiście, mam. Jest nią Pernix - piszę to przed każdym tekstem. Dzięki jej za sprawdzanie tych wypocin Wink .

Hiki ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 14:38, 20 Cze 2009 Powrót do góry

"- Już idę posprzątać, mamusiu! – krzyknęłam jakieś podobne do tego zdanie, idąc korytarzem."
W tym zdaniu nie pasuje mi słowo "jakieś". Może jestem przewrażliwiona, ale po prostu dziwnie się to czytało z tym wyrazem.

"Myślałam, że dla moi rodziców również stało się to naturalne."
Tutaj wdarła się literówka. Powinno być moich.

"Nadszedł ten Dzień. Od dawna przeczuwałam zmianę, która nastąpi w moim życiu. Tego poranka jednak wszystko się zmieniło. Coś złego wisiało w powietrzu. Wiedziałam, że stanie się rzecz, która odwróci bieg mojej historii – zdecydowanie w tę gorszą stronę."
Zastąp słowo "zmiana" jakimś innym. Nie fajnie wygląda kiedy najpierw jest "zmiana", a później "zmieniło". Jest to powtórzenie.
Natomiast fragment "zdecydowanie w tę gorsza stronę" zmieniłabym na "zdecydowanie na gorsze". Lepiej brzmi.

"Na nogi naciągnęłam wygodne, granatowe spodnie o modnym w tamtym czasie kroju."
Muszą znaleźć się tam dwa przecinki, ponieważ jest to wtrącenie. Powinno to wyglądać tak: "[...] o modnym, w tamtym czasie, kroju."

"Za oknem widać było rozłożystą jabłoń z zwisającymi na jej gałęziach soczystymi owocami."
Powinno być "ze", a nie "z". To chyba też literówka.

"Mieliśmy najlepszy w okolicy, szczyciliśmy się tym."
"Nie poddawałam się, chciałam żyć."
Tutaj, zamiast przecinków, dałabym kropki, ale sama zdecydujesz, bo tak też nie jest najgorzej. Jednak lepiej chyba brzmi:
"Mieliśmy najlepszy w okolicy. Szczyciliśmy się tym."
"Nie poddawałam się. Chciałam żyć."

"Stara butelka po lekach, w której jeszcze niedawno się znajdował się skrawek papieru, [...]."
Usuń jedno "się". Obojętnie które.

"Słońce zaczęło powoli prześwitywać przez gęste chmury, [...]."
Może lepiej dać tutaj "przedzierać się". Jednak akurat to zostawiam Tobie. Sama zadecyduj, bo tak nie jest źle.

Troszkę się rozpisałam i przepraszam Cię za moje czepialstwo, ale "odziedziczyłam" je po mojej nauczycielce od polskiego, przy której zawsze chciałam być dokładna, bo inaczej się przy niej nie dało - czepiała się jeszcze bardziej niż ja (wiem, trudno w to uwierzyć). Mam nadzieję jednak, że skorzystasz z moich rad i się przez nie nie zniechęcisz, bo naprawdę świetnie piszesz. Życzę duuuużo weny :).
Hikara
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:11, 20 Cze 2009 Powrót do góry

Ajajaj... Moje gapiostwo Confused .

Jednak literówka się wkradła. Nawet dwie! Brrrr... tego drugiego 'się' sobie nie wybaczę. Nienawidzę tego typu błędów. Az się dziwię, że tego nie zauwazyłam. Powtórzenia zdarzają mi się bardzo często, ale to moja bardzo wielka wina.
Hmm... wydaje mi się, że w zdaniu:
"Na nogi naciągnęłam wygodne, granatowe spodnie o modnym w tamtym czasie kroju."
nie powinno być przecinków dodatkowych przecinków. Spytałabym się swojej nauczycielki, ale szkoła skończyła się wczoraj Wink .
Co do zdań, w których zaproponowałaś kropki zamiast przecinków... osobiście nie lubię rozdzialania zdań na siłę. Niby ma to służyć budowaniu atmosfery, ale nie przepadam za czyms takim. Takie osobiste upodobanie autora Wink .

Oczywiście zaraz wszystkie błedy poprawię. Proszę nie zrzucać winy na betę - te fragmenty zmieniałam po poprawieniu przez nią błedów, a więc to wszystko przeze mnie.
Za czepialstwo nie przepraszaj. Taka osoba jak ty, jest teraz najlepszą, jaka może mi się przytrafić. Może to nie jest tradycyjne zachowanie, ale skaczę z radości, gdy ktoś poprawia moje opowiadania. Oczywiście, o ile robi to sensownie. Najważniejsze jest dla mnie szlifowanie swoich umiejętności.

Jeszcze raz wielkie dzięki.
Hiki ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hikara dnia Sob 15:22, 20 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 15:36, 20 Cze 2009 Powrót do góry

Omg, Hiki,
Przepraszam, szczególnie za "się- się" (nie wiem, jak mogłam tego nie zauważyć) i za powtórzenie zmianę-zmieniło się :(
Jeśli zaś idzie o przecinki, zawsze były moją zmorą... O to frapujące zdanie zapytam się kogoś mocnego w temacie. Wydaje mi się, że nie jest to wtrącenie, a dopełnienie.
Hiki, jeszcze raz wybacz. Jeśli jeszcze kiedyś będziesz chciała mojej bety zwrócę baczniejszą uwagę na literówki i powtórzenia.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 15:37, 20 Cze 2009 Powrót do góry

Cytat:
Hmm... wydaje mi się, że w zdaniu:
"Na nogi naciągnęłam wygodne, granatowe spodnie o modnym w tamtym czasie kroju."
nie powinno być przecinków dodatkowych przecinków. Spytałabym się swojej nauczycielki, ale szkoła skończyła się wczoraj Wink .


Bardzo możliwe. Tym razem mój błąd Wink Sorki. Fakt, że najlepiej się upewnić u kogoś.

A Ty, Pernix, się nie martw. Nawet beta może się pomylić, w końcu jesteś tylko człowiekiem. Głowa do góry :)


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 15:40, 20 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Hikara
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:41, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Postanowiłam wstawić swoją kolejną miniaturkę. Tym razem nie dotyczy Alice, ale już nic więcej nie zdradzam. Mam nadzieję, że się wam spodoba :) . Miłego czytania!
Beta: wytrwała i niezastąpiona Pernix.

Niezapomniana

W moim mieszkaniu rozległo się głośne pukanie. Zanim wstałam z podłogi, pocałowałam Henry’ego w czubek jego główki. Podniósł ją, przypatrując się mi przenikliwymi, brązowymi oczkami. Przejechałam dłonią po jego czarnych loczkach i uśmiechnęłam się promiennie.
- Zaraz wrócę – szepnęłam.
Gość zapukał po raz drugi, tym razem jeszcze głośniej, bardziej natarczywie. Kto to mógł być? Komu i po co chciałoby się wychodzić na dwór w taką śnieżycę? Pospiesznym krokiem, przeszłam przez małe mieszkanko, chcąc poznać odpowiedzi na te pytania.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam za drzwiami pana Hale’a we własnej osobie! Początkowy uśmiech zniknął z mojej twarzy. Jego mina wyrażała strach, ukryty pod maską zdenerwowania. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Musiało stać się coś złego. Mnie samej strach ścisnął gardło. Dlaczego przyszedł właśnie do mnie?
- Dzień dobry, panie Hale – przywitałam go uprzejmie – Zechce pan wejść?
- Nie, nie, dziękuję, Vero – powiedział lekko drżącym głosem. Teraz byłam już pewna – nie przyszedł tu z celach towarzyskich. Czekałam, aż coś powie, niecierpliwiąc się coraz bardziej. W końcu usłyszałam to pytanie – Jest może u ciebie Rosalie?
- Nie, proszę pana. Była u mnie wczoraj, lecz wyszła wieczorem – odparłam szybko, nawet się nad tym nie zastanawiając – Czy coś się stało?
Na jego twarzy odmalowało się zdziwienie, następnie zrezygnowanie i jeszcze większy strach. Czekałam w napięciu na odpowiedź, wyjaśnienie tej nietypowej wizyty. Nie sądziłam nawet, że wie, gdzie mieszkam! Nie pamiętam, czy kiedykolwiek odbyliśmy jakąś dłuższą rozmowę.
- Rose nie wróciła na noc do domu – wyjaśniał cicho, jakby z wahaniem – Szukaliśmy jej już praktycznie u wszystkich znajomych, jednak nikt jej nie widział. Myśleliśmy, że jest u ciebie, ponieważ nie chciała wychodzić podczas śnieżycy – w tym momencie mimowolnie spojrzał w okno, za którym wirowały białe płatki. Było to w kwietniu rzeczą dość nietypową, ale pogoda lubi płatać ludziom figle. – Nie mamy z żoną pojęcia, gdzie ona może być – spojrzał ponownie na mnie – Przepraszam, że tak się wprosiłem, chciałem się tylko upewnić. Już nie będę ci więcej przeszkadzać.
Odwrócił się i powoli ruszył w stronę schodów. Ja stałam sparaliżowana tą informacją.
Rosalie. Moja Rose... zaginęła.
Po chwili, jednak, opanowałam się. Najprawdopodobniej w połowie drogi do domu zaczął padać śnieg i po prostu się u kogoś zatrzymała. Przecież nie mogła tak po prostu zniknąć!
- Proszę pana – zawołałam za nim. Odwrócił się i posłał i pytające spojrzenie – Czy mogłabym jeszcze jakoś pomóc? Chciałabym się jakoś przydać.
- Nie, my się tym zajmiemy. Ach. – Dotknął swojego czoła. Zawsze tak robił, gdy coś sobie przypominał. – Niestety jest jeszcze jedna sprawa. Niedaleko naszego domu znaleziono ślady krwi. Obok leżał jej kapelusz, z przyczepionymi do niego blond włosami. Wyglądało to tak, jakby ktoś jej zerwał go z głowy. Nie chciałbym cię wprowadzić w błąd, ale boję się, że możemy spodziewać się najgorszego.
Odwrócił się i tym razem zniknął na schodach. Już nic nie powiedziałam. Moja kochana Rose... Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Nie powstrzymywałam ich, nawet nie chciałam. Była moją jedyną bratnią duszą. Razem spędzałyśmy niemalże wszystkie wolne chwile, dodawałyśmy sobie sił przed pierwszymi randkami, cieszyłyśmy się ze swoich ślubów. Razem śmiałyśmy się i płakałyśmy. Nadal miałyśmy to robić. Nie sądziłyśmy, że zostanie nam to tak szybko odebrane. Nie teraz...
Usłyszałam, dochodzący z salonu, płacz Henry'ego. Otarłam słone łzy z twarzy. Podchodząc do synka, próbowałam uśmiechnąć się sztucznie. Dopiero, gdy mi się to udało, podniosłam go z podłogi i przytuliłam łagodnie do piersi i kołysząc lekko, szeptałam:
- Kocham cię. Spokojnie, nigdy cię nie opuszczę. Nigdy...
Za oknem wiatr zawył przeciągle, uderzając lodowymi kulkami w szyby i spychając doniczkę z kwiatami z zewnętrznego parapetu. Kątem oka zauważyłam jeszcze resztkę ziemi, która zostawiła czarne ślady na szkle...

Od tajemniczego zniknięcia Rosalie minął miesiąc. Tydzień temu przerwano poszukiwania. Wszyscy stracili nadzieję. Razem ze mną.
Od czasu jej zaginięcia, w mieście miała miejsce seria morderstw. Jej ofiarami byli znajomi Royce’a Kinga Juniora. Morderca nie jest znany. Może ten sam zabił Rosalie, ponieważ chciał zastraszyć dziedzica banku. Teraz nie miało to dla mnie znaczenia. Nie byłam z nimi w żaden sposób związana. Nic nie jest w stanie zwrócić życia mojej Rose.
Pogrzeb odbył się dzisiaj. Nie wiem nawet, jak przebiegała cała uroczystość. Przez łzy nie widziałam prawie nic. Nikt nie podchodził do mnie z kondolencjami – nie byłam członkiem jej rodziny. Przyszło wiele osób, które ledwo ją znały lub nie znały jej wcale. Rose miała zostać w końcu synową niezwykle bogatego właściciela banku. Chcieli się tylko podlizać. Nienawidziłam ich z całego serca.
Jedyne na co naprawdę zwróciłam uwagę, to zachowanie Royce’a Juniora. Nie okazywał ani smutku, ani rozpaczy. Było to dla mnie akurat zrozumiałe – nigdy nie kochał zmarłej dziewczyny. Cenił u niej jedynie urodę, a ona jednak podążała za nim ślepo. Sama nazywała go swoim księciem z bajki. Biedna, zakochana Rose...
Zaniepokoiło mnie jednak jego zdenerwowanie, jakby ogarniał go strach. Czyżby również bał się mordercy? Nie sądzę. Jeśli chciałby go zabić, zrobiłby to na początku, bez zabawy w podchody. Nie chciałam się nad tym zastanawiać. Nie czułam nic do tego człowieka. Był mi obojętny.
Po pogrzebie zostałam sama na cmentarzu. Mój mąż zajął się Henry’m. Rozumiał, że potrzebuję chwili samotności. Był zdecydowanie najlepszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam.
Położyłam na grobie bukiet fiołków. Wiedziałam, że je lubi. Uwielbiała też perfumy o podobnym do nich zapachu. Myślę, że od tej pory będę kupować te kwiaty – chciałam, aby przypominały mi o niej.
Klęczałam tam jeszcze długo. Modliłam się za nią. Zawsze byłam osobą głęboko wierzącą, w przeciwieństwie do Rosalie. Sądzę jednak, że trafi do Nieba. Dobro zawsze znajdowało się w jej wnętrzu. Po modlitwie myślałam tylko o niej. Rozpamiętywałam wspólnie spędzone chwile, bo chciałam je dobrze zapamiętać. Nigdy ich nie zapomnieć.
Niespodziewanie, wśród cmentarnej ciszy usłyszałam szept osoby mi bliskiej, który brzmiał tak prawdziwie, tak realnie...
- Nie martw się. Będę bliżej niż przypuszczasz.
Odwróciłam się gwałtownie. Za mną nikogo nie było. Osoba, która wypowiedziała te słowa musiała znajdować się bardzo blisko mnie. Mimo to nie stała tam.
Uśmiechnęłam się. Jej dusza na zawsze zostanie ze mną. Czułam to.
Kocham Rosalie – swoją przyjaciółkę.
Odeszła, ale ja zawsze będę o niej pamiętać.
Odeszła – niezapomniana.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hikara dnia Sob 19:12, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Witness
Wilkołak



Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 166
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 13:51, 27 Cze 2009 Powrót do góry

bardzo mi się podoba, nie spodziewałam się takiej narracji.

Bardzo dobrze czyta się Twoje miniaturki. Ciekawe, nie ma niepotrzebnych opisów i długich strasznie pogmatwanych zdań, będę Twoją stałą czytelniczką, pozdrawiam i życzę weny!:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Sob 14:18, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Zacznę od plusów: bardzo zgrabnie piszesz, używasz prostego, choć ładnego języka, który niesie ze sobą głębię, dzięki czemu można wczuć się w sytuację bohaterki. Poza tym sam pomysł jest godny pochwały.
Zauważyłam, że wkradły się jednak jakieś pojedyncze błędy: co najmniej jedna literówka ("i" zamiast "mi" or sth), powtórzenia (np. synek), nie jestem pewna też co do poprawności interpunkcyjnej w pewnych zdaniach, ale może to tylko moje widzimisię, zobaczymy czy ktoś jeszcze to wyłapał. W całości tych błędów jednak nie było dużo i na pewno nie przeszkadzały w odbiorze treści.
Mam tylko jeszcze 2 zastrzeżenia: zaledwie 1. miesiąc po zaginięciu Rose wyprawiono jej pogrzeb, a przecież nie było ciała? Dla mnie to trochę dziwne. I jeszcze jedno mi zgrzytnęło o wiele bardziej: kiedy pan Hale "przypomniał" sobie o kapeluszu i poinformował, by przygotować się na najgorsze. Hej, o takich "szczegółach" chyba się nie zapomina?

Jeszcze z plusów: piękne zakończenie, po prostu idealne:) Przyjaciółka myślała, że to "duch", a to wampirza prędkośćWink Jak dla mnie świetne!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 17:46, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Podoba mi się. Piszesz bardzo ładnym stylem. Czyta się miło i przyjemnie. Co do tematyki to pierwsza miniaturka nie przypadła mi specjalnie do gustu, ale to tylko ze względu na to, że całkiem inaczej sobie wyobrażałam życie Alice. Drabble jest świetne :D Element zaskoczenia jest i całość jest bardzo zabawna. Co do ostatniej miniaturki to mój faworyt. Podoba mi się, że jest napisana z nietypowego punktu widzenia oraz samo zakończenie. Błędy jeśli takowe wystąpiły to nie rzuciły mi sie w oczy ;]
Życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin