FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Apsu i Tiamat/W cieniu saguaro (Robaczek i Rudaa) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 20:40, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Pojedynkują się: Robaczek i Rudaa

Zarówno w poście jak i w tytule kolejność tekstów i nicków jest przypadkowa
Warunki, które trzeba brać przy ocenie:

UWAGA! Od dzisiaj oceniamy pojedynki wg nowego schematu!
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane wg starego schematu nie będą uznawane.
Prosimy o uzasadnianie swojej punktacji przy każdym punkcie.

Forma: miniatura
Długość: od trzech do sześciu stron dwunastką TNR, pojedyncza interlinia
Tytuł: dowolny
Chcemy: Belli, Edwarda - ci dwoje dopiero się spotkali, Renée, charakterów postaci w miarę możliwości jak najbardziej zbliżonych do kanonu, Phoenix wieczorem lub nocą, spaceru, fragmentu wiersza Saying Your Names Richarda Sikena (może być na początku, końcu, w środku, wpleciony w treść - konfiguracja dowolna):

Oto moja dłoń, moje serce
moje gardło, mój nadgarstek. Oto
rozświetlone miasta w centrum mnie, a oto
centrum mnie, czyli jezioro, czyli studnia, z której
możemy się napić, ale nie mogę z sobą skończyć.
Po prostu nie chcę już więcej umierać.


Nie chcemy: wampiryzmu (wszystkie postacie są ludźmi), rodziny Edwarda - może zostać najwyżej wspomniana, lecz żaden z jej członków nie może wystąpić jako bohater tekstu, metaforyki związanej z mitologią grecką, pocałunków
Czas: dwa tygodnie, 31 grudnia
Wynik: 14 stycznia

Szkoda, że nie mogę oceniać tak dobrych tekstów, ale byłam od początku tego świadoma.
Życzę Wam powodzenia, dziewczyny!


TEKST A:

W cieniu saguaro


I

— Om Mani Peme Hung, Om Mani Peme Hung, Om Mani Peme Hung, Om…
Podciągnęła do góry prawą stopę, usiłując umieścić ją na lewym udzie, ale ta znowu się ześlizgnęła. Siódmy raz. Zapach taniego kadzidła drażnił jej nozdrza i już podnosiła się, by wpuścić do pokoju odrobinę świeżego, wieczornego powietrza, gdy dochodzący z telewizora głos przywołał ją do porządku.
— Pamiętaj, aby nie napinać mięśni karku. Zdejmij zasłony swego umysłu, oddaj cześć klejnotowi ukrytemu w lotosie. Om Mani Peme Hung, Om Mani Peme Hung, Om Mani Peme Hung… — Ekstatyczny wyraz twarzy jogina korespondował z jego czystym, wibrującym głosem. — Poczuj, jak Om przepływa przez ciebie, jak zamyka drogę do sfer boskich i otwiera cię na szczodrość. Om Mani Peme Hung…
Starając się dzielić swoją uwagę między rytmiczne powtarzanie mantry i miarowe oddychanie, zmusiła się do pozostania na miejscu i ponowiła próbę umieszczenia grzbietu stopy na przeciwległej nodze. Po co znosiła w dzieciństwie upokorzenia przy drążku baletowym, skoro teraz nie potrafiła nawet usiąść w pozycji lotosu? Mężczyźnie na kasecie zdawało się to przychodzić bez trudu.
— Mantra Kochających Oczu, Awalokiteśwary, jest dla ciebie jedyną drogą do oświecenia. Om Mani Peme Hung, Om Mani Peme Hung… Skoncentruj się na miednicy i dolnym odcinku kręgosłupa. Zamknij oczy i pozwól energii przepływać przez ciebie. Niechaj klejnot spoczywa w kwiecie lotosu. Om Mani…
Przeniosła wzrok z przystrojonego w barwne szaty buddysty na odtwarzacz wideo i z ulgą skonstatowała, że do końca taśmy pozostało jeszcze tylko osiem minut. Za chwilę jogin wstanie i przy akompaniamencie brzęku zawieszonych na jego rękach i kostkach bransolet pokłoni się, dziękując za wspólną medytację; a wszystko za jedyne pięć dolarów dziewięćdziesiąt dziewięć centów w sklepie orientalnym przy Copper Square.

Odkąd matka odkryła, że szermierka niekoniecznie jest jej powołaniem i postanowiła wyzwolić się z kręgu cierpienia, przerzucając się na buddyzm tybetański – czyli od trzech długich tygodni – codziennie medytowały w salonie w oparach kadzidła o zapachu drzewa sandałowego, osiemdziesiąt centów w cenie promocyjnej. Za przewodnika duchowego obrały sobie lamę Tsong Kapa, którego kasety stały teraz obok akcesoriów do decoupage; półkę niżej na całej długości zajmował floret.

Ulicą, przy której stał ich dom, przejechał właśnie samochód. W smugach wlewającego się do pokoju światła bielał dym unoszący się nad kadzidłem. Lama Tsong Kapa na zakończenie spotkania opowiadał o narodzinach Kochających Oczu. Odnaleziono go we wnętrzu lotosu – kwiatu wyrastającego na błocie, który zanim rozkwitnie, przebija się przez zamuloną wodę, by wyjrzawszy w końcu na powierzchnię, rozpromienieć blaskiem najdoskonalszej ze wszystkich roślin.
Podejrzewała, że dni tybetańskiego nauczyciela w ich odtwarzaczu wideo są policzone; zainteresowanie matki wyzwoleniem wszystkich cierpiących istot z kręgu samsary coraz bardziej się wyczerpywało. Ostatnio z rosnącym zaangażowaniem opowiadała o nordic walkingu.

Tu, w Phoenix, prawdziwy kwiat lotosu i tak nie znalazłby miejsca, by zakwitnąć. Na najczęściej pozbawionych trawników podjazdach domów prym wiodły otoczone kamieniami kaktusy saguaro i rozłożyste palmy.
W Dolinie Słońca nikt nie miał dość serca, by pochylić się nad najdoskonalszą ze wszystkich roślin.


II

Oto
moja dłoń,
moje serce,
moje gardło,
mój nadgarstek.


Ich dom przywodził na myśl panoptikum; jego wystrój stanowił bezładną mieszaninę stylów, sprzęty i wyposażenie – wypadkową nieustannie zmieniających się zainteresowań Renée. Jeśli przechodziła akurat fazę fascynacji kinematografią lat pięćdziesiątych, ściany obwieszała fotografiami Marilyn Monroe. Gdy odkryła w sobie pociąg do chińskiej kaligrafii, w salonie, obok zdjęć roznegliżowanej seksbomby, zawisły fragmenty z Czuang-tsy. Dziwne przedmioty w niespotykanych konfiguracjach tworzyły osobliwą, czasem balansującą na granicy kiczu atmosferę.
Jednak dobrze się z nią czuły. Żyły w świecie kobiet, w którym żonglowały między sobą rolami matki i córki, zapominając o konwenansach – wcale ich nie potrzebując.
Renée zdarzało się rozkleić, a kiedy płakała nad kolejnym facetem, z którym jej nie wyszło, nad pracą, w której się nie sprawdziła, nad pralką, którą spaliła, zawsze płakała nad nimi. Wtedy przychodziła ona – obrzucała delikwenta przepisową dawką obelg, szukała w ogłoszeniach nowej pracy, w imieniu matki dzwoniła po elektromechanika. Dawała całą siebie, nawet jeśli sama wymagała sklejenia i naprawy. Zagryzała tylko wargę i zmuszała się do pozostania na miejscu, nigdy nie odważyła się wpuścić do pokoju odrobiny świeżego, wieczornego powietrza.
Usiłowała kochać matkę tak, jak ona nigdy nie potrafiła pokochać jej.

W domu przy East Roosvelt Street od czasu do czasu pojawiał się mężczyzna, który zostawał na dłużej; dość szybko tracił jednak orientację w tym, której z kobiet – o ile kobietą można nazwać siedemnastoletniego podlotka – bardziej potrzeba ojca, a której kochanka, i wycofywał się. Wracały do dawnych stosunków, gdzie Renée nie musiała stwarzać pozorów, że faktycznie umie gotować, a ona mogła czytać na głos dziewiętnastowieczną literaturę; niczego nie udawały. Tylko uśmiech ześlizgiwał się czasem z kącików ust.
Któregoś dnia do drzwi zapukał Phil Dwyer i już nie wyszedł. Od kilku dobrych miesięcy opiekował się Renée, kochał ją, pożądał. Bywało, że stawał się ojcem, bywało, że matką, ale przede wszystkim – był dobrym człowiekiem. Podczas gdy Renée urządzała sobie kolejne tête-à-tête z teleturniejem, do którego oglądania żadne z nich nie potrafiło się zmusić, ona szczegółowo go indagowała: o jego życie, przeszłość, zainteresowania. Dowiedziawszy się wystarczająco dużo, stwierdziła, że z całą pewnością nadaje się na chłopaka jej matki. Teraz mogli kochać ją we dwoje.


III

Oto
rozświetlone miasta
w centrum mnie.


Telewizor w salonie już od wielu godzin stał wyłączony i pokój zdążył pozbyć się ostatnich wspomnień zapachu drzewa sandałowego. Renée leżała w ramionach Phila w sypialni na górze. Niebo otworzyło się i zraszało poszarzałe, wyschnięte połacie drobnym deszczem – w Arizonie rozpoczął się sezon monsunowy.
Gdy walczyła z zamkiem, zamykając za sobą drzwi, usłyszała sączące się z głośników ciche dźwięki The Blue Nile: …when the sun is going down and there are colours against the sky, I have seen my home town in your eyes.

Phoenix to miasto–patchwork: zszyte z niewielkich fragmentów mieniącej się dziesiątkami odcieni zieleni, ale zdominowane przez żółć i brąz; skupiające w centrum kilkanaście drapaczy chmur, jednak składające się głównie ze zgrupowanych w osiedla szeregowców. Miasto rozległych palm i potężnych saguaro. Miasto, które przez dwa i pół miesiąca każdego roku oddycha ciężkim, przesyconym wilgocią powietrzem.

Nie zamierzała iść daleko. Nie miała dokąd. Zewsząd otaczały ją szachownice osiedli, przed nią rozpościerała się obwodnica Red Mountain, nad nią – przestwór ciemnego, metalicznego nieba. Samochody gnały autostradą, w pomieszaniu myląc światła. Okoliczne domy nurzały się w bladoniebieskiej poświacie. Chmury nad jej głową przesuwały się leniwie jak rzeki, nabierały prędkości, pędziły gwałtownie, byle dalej w nieboskłon, zwalniały, w rozczarowaniu niemal spadały na szare dachy odległych budynków, tonęły w turkusowych oczkach basenów i znowu mknęły, prawie rozpływając się w obawie przed pierwszym grzmotem tego lata.
A on zwlekał. Powietrze nasycał drżącym oczekiwaniem. Napięcie wspinało się po pniach palm, ginęło w rozłożystych pióropuszach, tańczyło na ogromnych liściach. Niebo buntowało się, powoli przechodząc od czerni do fioletu, niewprawną ręką nakładając gdzieniegdzie barwę ametystu. Nie przestawało mżyć.
Spacerując wzdłuż rzędów bliźniaczo wyglądających domów, podeszła w górę aż do East Moreland Street. Jej uwagę przyciągnął jeden z szeregowców. Posesja nie różniła się stopniem zaniedbania od innych, chyba że na jej niekorzyść. Podjazd zajmował sportowy samochód, który lata świetności miał dawno za sobą. Na trawniku pro forma wił się wąż ogrodowy – chyba nawet nie odpakowano go z folii. Nie to jednak kazało jej się zatrzymać. Pośrodku tej karykatury murawy, w otoczeniu zgarbionych, rachitycznych drzewek, pysznił się imponujących rozmiarów kaktus saguaro.
Wyglądał jak wydarty sercu pustyni. Wykorzeniony ze swojego naturalnego środowiska i upchnięty w spękaną, pomarańczową donicę. Mrok gęstniał i uginał się pod ciężarem elektryczności, otulając roślinę lękiem, by i ona pokłoniła się pierwszemu grzmotowi. By zadrżała przed pierwszym błyskiem.
Oderwała wzrok od saguaro i prześliznęła się spojrzeniem po froncie domu; okna niebieściły się na tle bielonych ścian, ze środka dobywał się niewyraźny dźwięk włączonego telewizora. Zwyczajny dom na zwyczajnym osiedlu na East Moreland, skąpany w szumie przejeżdżających obwodnicą samochodów, jak las skąpany jest w szumie drzew. Tu domy były drzewami, a oddychające spalinami obrzeża miasta, dźwięk toczących się kół, jedno za drugim, jedno za drugim, mkną, pędzą, znikają, zanim ktokolwiek zauważy ich istnienie – to był las. Ludzie pojawiali się bez pamięci swoich twarzy, trwali, przemykali wzdłuż rzędów bliźniaczo wyglądających domów, nigdy nie dając sobie szansy, odstraszając i śmiesząc, jak kaktus na środku trawnika, o ile ktoś w ogóle ich dostrzegł, o ile ktoś zdążył. Czasem zwracali się ku światłu i opalali w poświacie tarczy zastygłego księżyca.
Płakali rzadko, od lipca do września, gdy nikt nie mógł dojrzeć; skrywali się w cieniach palm i upewniali, że łzy zmieszają się w jedno z siekącym deszczem. Złamane serca sklejali lepkim, przesyconym wilgocią powietrzem i balansowali niepewnie po fioletowym niebie.
Przecież mieszkali w Dolinie Słońca. Nikt im nie powiedział, jak żyć z ciężką, ciemną płachtą nad głową. Nikt im nie powiedział, jak pochylać się nad najdoskonalszą ze wszystkich roślin.
W ogrodach, zamiast kwiatów lotosu, trzymali kaktusy.

Chciała zawrócić do domu, znużona oczekiwaniem na burzę, która wciąż nie przychodziła. Chciała zawrócić do domu, położyć się do łóżka i zamknąć wszystkie okna. Czytać Emily Brontë i słuchać The Blue Nile. Nie oglądać groteskowego saguaro, śmiejącego się w ciemną noc; wyglądał jak dłoń z nienaturalnie długim palcem wskazującym, która szykuje się do uderzenia albo wytknięcia winowajcy. Nie pasował do bielonych ścian i zdezelowanego sportowego samochodu.
Nie pasował do grzmotu, który w chwilę później przetoczył się przez niebo, strącając z niego ametysty.


IV

A oto
centrum mnie,
czyli jezioro,
czyli studnia,
z której
możemy się napić.


— Skąd ci to przyszło do głowy?
— Kupowałem je tam jako dziecko.
— Na East Moreland nigdy nie było kwiaciarni.

— Nadal nie rozumiem, po co ci miniaturowe saguaro.
— Chciałbym postawić je w swoim oknie.
— Po co?
— Przypominałyby mi Arizonę.

— W wakacje zawsze cierpię na depresję.
— Nie lubisz deszczu?
— Boję się go.
— Dlaczego wyszłaś z domu w czasie burzy?
— Chciałam posklejać siebie.

— Rzucałaś kamieniami w saguaro na cudzym podjeździe.
— Myślałam, że go uwolnię.
— Z doniczki?
— Tak.
— A jeśli było mu tam dobrze?
— Nie było. Powiedział mi.

— Dla kogo chcesz pamiętać Arizonę?

— Edward.
— Bella.


V

Ale nie mogę z sobą skończyć.
Po prostu nie chcę już więcej umierać.


Patrzyłeś za nią. Na jej plecy rozmywające się w deszczu. Zdławiłeś w sobie lęk i tęsknotę, bo zawsze dławiłeś – lęki i tęsknoty. Patrzyłeś na nią. Na jej twarz rozmywającą się wspomnieniem dziesiątek innych twarzy. Zdławiłeś w sobie pragnienie. Zawsze dławiłeś. Lęki, tęsknoty, pragnienia.
Nieszczęśni.
Nieszczęśni.
Chciała posklejać siebie. Chciałeś posklejać siebie.
Niepewni.
Siedzieliście w cieniu saguaro. Saguaro z dłonią wskazującą winowajcę. Na skorupach spękanej, pomarańczowej donicy.
Niepewni.
Balansowaliście po fioletowym niebie, strącając ametysty.
Słowa przez czaszkę i dalej, do serca. Chmury tonęły w basenach, deszcz rozmywał twarze. Pierwszy grzmot tego lata, w mroku ciężkim od elektryczności. Samochody z włączonymi światłami.
Wyście niepewni.

Na East Moreland nigdy nie było kwiaciarni.

A oto
centrum mnie,
czyli jezioro,
czyli studnia,
z której
możemy się napić.



VI

Nie wiedziała, która była godzina, gdy wróciła do domu. Namacała ręką ścianę i trzymając się jej, podeszła do uchylonych drzwi swojego pokoju. Starając się jak najmniej hałasować, weszła do środka i zamknęła je za sobą.
Zapomniała o Wichrowych wzgórzach czekających na szafce nocnej. Do snu utulały ją dźwięki The Blue Nile.
When the sun is going down and there are colours against the sky, I have seen my home town in your eyes.
Tej nocy Bella śniła o miniaturowych kaktusach saguaro i o chłopcu, z którym siedziała na skorupach spękanej, pomarańczowej donicy.
W Dolinie Słońca nikt nie pamiętał o najdoskonalszej ze wszystkich roślin.


TEKST B:

Od autorki: Całość tekstu jest oparta na teogonicznych mitach babilońskich. Apsu (ocean wody słodkiej) i Tiamat (personifikacja wody słonej) byli parą bogów pierwszego pokolenia. Jednak doszło do tego, że ich dzieci, cztery bóstwa niebiańskie, zbuntowały się przeciw Apsu. Byli to: Anunnaki (niebo), Enil (burza i ziemia), Szamasz (słońce) oraz Ea sprawujący nad nimi władzę. Ea był głównym bogiem drugiego pokolenia, opiekującym się wodą, kulturą, cywilizacją, mądrością i sztuką. Apsu, na wieść o buncie, próbował odczynić wszystko, co zostało stworzone, jednak Ea uśpił go za pomocą zaklęcia (tym samym zabijając go) i wzniósł się na jego ciele. Z jego związku z Damkiną narodził się Marduk, który zabił Tiamat i tworząc z jej ciała niebo i Ziemię.
Isztar była babilońską boginią wojny, miłości i namiętności. Jako gwiazda poranna stawała się istotą żeńską, natomiast jako gwiazda wieczorna przyjmowała cechy męskie.
Podwzgórze jest to ośrodek w mózgu, który jest odpowiedzialny za percepcję uczuć.



Apsu i Tiamat

Płynął słodkim strumieniem między palmami rozjaśnionymi sztucznym światłem, które przełamywało ciemność nocy. Miasto zalewał bezpostaciowy ocean, niosąc na grzbietach fal miłość i zaprzeczenie. Na każdym odcinku swojej drogi pozostawiał znaki mające za zadanie prowadzić tą samą trasą symbol żeńskiego pierwiastka, zagubiony w zgiełku metropolii. Nigdy wcześniej nie przyszło mu zaznać bogactwa najpiękniejszych ziemskich uczuć. Był zwykłą lodowatą tonią, nieporuszoną najmniejszym podmuchem wiatru, która przelewała się między dniami, nie wiedząc, co zrobić z czasem. Apsu, słodki Apsu, został obudzony ze snu przez swoją Tiamat.
- Witaj, Edwardzie – powiedziała.
Pamiętał jak przez mgłę nieśmiały uśmiech dziewczyny i dotyk jej dłoni na swej. Sposób, w jaki gestykulowała podczas rozmowy i układ subtelnie zarysowanych warg świadczyły o wstydliwości i zachowawczości, których szukał w człowieku od tak dawna. Chwytał każde słowo, które wypływało z jej ust – proste powitanie mogło w nich brzmieć jak najpiękniejsza melodia.
Jednak wiedział, że znajduje się między nimi mur, którego nie zburzy nawet najsilniejszy przypływ. Kiedy tylko gwiazda wieczorna Isztar wspięła się na niebo, został otoczony cegłami. Bił z całej siły w ścianę, ale ta ani drgnęła. Podświadomie zapadał się w sobie, szukając odpowiedzi na pytania, które pojawiały się między kroplami wody.

Renée po raz pierwszy widziała, żeby jej córka próbowała ładnie wyglądać. Była naturalnie piękna, nikt by temu nie zaprzeczył, jednak nie miała w zwyczaju spędzania czasu przez lustrem. Wolała trzymać nos w książkach i dawać zdawkowe odpowiedzi, które miały za zadanie zniechęcić wszystkich wokół do jej osoby. Kobieta z rozbawieniem obserwowała próby uporania się z tuszem do rzęs, które podejmowała Bella. Nie mogła sobie odmówić tej chwili radości dostarczanej przez nieporadność dziewczyny. Jednak w obawie o losy swojej czarnej sukienki, już zdobiącej drobne ciało, zdecydowała się na małą pomoc. Chwyciwszy plastikowy grzebień spoczywający na szafce nocnej, podeszła do toaletki, przy której siedziała Bella i delikatnymi ruchami zaczęła rozczesywać jej mokre włosy.
- Boję się – powiedziała na wydechu, odwracając się w stronę matki, ale ta odpowiedziała jej jedynie uspokajającym uśmiechem. Gestem pokazała, żeby Bella odkręciła się z powrotem. – Nie masz pojęcia, jak on się dziwnie zachowuje…
Renée nie chciała odpowiadać. Pamiętała jeszcze, jak szykowała się na pierwszą randkę z Charliem i marzyła, żeby przeżyć te emocje jeszcze raz. Wiedziała, że żadne słowa nie zmniejszą stresu jej córki, więc jedynie uśmiechała się i czesała włosy dziewczyny.

Isztar nie dawała za wygraną. Chwytała igły i wbijała je z całą swoją siłą wprost w serce biedaka. Nie chciała się zlitować pomimo cichych błagań, które z czasem przerodziły się w krzyki pełne rozpaczy. Rozsądek podpowiadał mu, że powinien się poddać i uciec. Nikt nigdy nie dowiedziałby się o jego tchórzostwie – ściskał w dłoni białą flagę, wciąż w gotowości, by wciągnąć ją na maszt. Jednocześnie na skraju świadomości błąkało się poczucie, że wraz ze wschodem słońca wszystkie wątpliwości znikną. Znikną, zabierając ze sobą paletę barw, która maluje obrazy w tej bajce dla niegrzecznych dzieci. Racjonalizm rządził jego życiem od dnia, w którym pierwsze krople słodkiej wody spadły na ziemię. Nie potrafił z niego zrezygnować i w pełni poddać się impresji. Nieślubni potomkowie serca kłębili się przy ujściu podwzgórza. Pukali, dobijali się ile sił w wątłych paluszkach, sukcesywnie przełamując opór wyimaginowanej zastawki. Wołały „tato”, lecz serce zamarzło. W nocy, kiedy temperatura obniżała się, nie miało szans, żeby ulec roztopieniu. Synowie i córki doznań czekały na owoce oczekiwania, które nie chciały przypłynąć. Wiosłowały powoli, ale nurt słodkiej wody ciągnął je w przeciwną stronę, utrudniając dotarcie do celu. One same również się nie spieszyły – wierzyły, że wszystko nadchodzi w swoim czasie.
Ocean znów zalewał ulice miasta, błąkając się w okolicy kaktusów, sztucznie uprawianych w doniczkach, ze świadomością, że nie może ich nawet dotknąć. Zbuntowawszy się, przemierzał mostek zbudowany nad gładkim lustrem strumienia. Płynął cudzymi trasami, zostawiając coraz więcej znaków.
- Tiamat, moja Tiamat – szumiał nieśmiało w niezdecydowaniu. – To ja, twój Apsu.

Bella ostatni raz spojrzała w lustro i wyszła z domu. Monroe Street należała do najspokojniejszych ulic w mieście - przez wzgląd na rozstawione niczym na przedmieściu domki i mieszkańców miłujących spokój pośrodku metropolii, hałas omijał tę ulicę z daleka. Bella ze spuszczoną głową skróciła sobie drogę i znalazła się na Adams Street, która zupełnie odbiegała charakterem od ulicy, na której przyszło dziewczynie mieszkać. Nastolatki zbierały się w grupkach, żeby wspólnie rozpocząć piątkowy wieczór. Dziewczyny chichotały na widok chłopaków zmierzających w ich stronę z szerokimi uśmiechami. Bella starała się nawet na nich nie patrzeć. Zawsze żyła na skraju tego plastikowego świata, udając, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. W głębi serca zazdrościła tym ludziom prostego szczęścia, które ich przepełniało. Nie potrzebowali wiele, żeby cieszyć się swoim towarzystwem. Upijali się w klubach, do których wchodzili jedynie dzięki znajomościom z bramkarzami; od czasu do czasu wspomagali się czymś mniej lub bardziej wyskokowym; po nocach szlajali się w podejrzanych miejscach, niejednokrotnie napędzając sobie kłopotów. Byli w tym wszystkim razem, chociaż w rzeczywistości nie mieli najmniejszych szans na zawarcie prawdziwych przyjaźni – na takie uczucia po prostu nie było miejsca w wiecznym wyścigu szczurów, do którego przystąpili. Jednocześnie Bella odcinała się od tego - zakopywała się w książkach, mając nadzieję, że przeczeka najpiękniejszy okres swojego życia, jedyny, w którym poważne błędy uchodzą na sucho.
Wlepiła wzrok w ziemię i szła dalej. Codziennie mijała palmy ustawione wzdłuż ulicy. Znała tę trasę na pamięć i mogła iść slalomem między drzewami, lawirując wśród kostek brukowych i krawężników. Tylko reflektorki umieszczone w chodniku raziły ją po oczach, co kazało dziewczynie od czasu do czasu podnosić głowę do góry i patrzeć na wytapetowane twarze dziewczyn, zbierających się wokół samochodów pozornych wybraków ich serc. Nie lubiła oceniać ludzi, ale w takich momentach, kiedy zmierzch brał miasto pod swoje skrzydła, nie mogła się powstrzymać. Opróżniła umysł z myśli, skręcając w Washington Street. Z każdym jej krokiem, coraz więcej ludzi pojawiało się na ulicach, nakręcając nocne życie metropolii. Wejścia do barów, okupowane przez potencjalnych klientów, uwydatniały się nawet na zatłoczonych trotuarach. Omijała cały ten zgiełk, nie zwracając uwagi na spojrzenia, jakimi obdarzali ją mężczyźni.
Nie zdawała sobie sprawy z własnego piękna. Długie, szczupłe nogi idealnie komponowały się z „małą czarną” pożyczoną od mamy. Mimowolnie obciągała rąbek sukienki, starając się ukryć kolana, ale to sprawiało, że obniżał się dekolt, ukazując rowek między piersiami. Zbyt zajęta walką ze strojem i bałaganem w swojej głowie, nie potrafiła przywiązywać uwagi do ludzkich reakcji. Wszystko, żeby tylko nie myśleć o nadchodzącym spotkaniu.

Kiedy zamykał oczy, widział ją. Wciąż prowadził wewnętrzną walkę, ale czuł, że uczuciowy bunt zaczyna przynosić efekty. Rozum był tłumiony. Niebiański Anunnaki, burzliwy Enil i słoneczny Szamasz pod władzą Ea spętali go i zamknęli w klatce zbudowanej z kości czasu. Poddawał się temu uczuciu, składając głowę na dłoniach i zasypiając w pozycji embrionalnej. Żegnaj roztropności, chciał już powiedzieć, jednak zwykły podmuch świeżego powietrza wystarczył, żeby podniósł głowę i chciał cofnąć wszystko, co do tej pory udało mu się osiągnąć. Walczył z okowami, w które został zakuty i krzykiem próbował roztrzaskać mentalne ograniczenia, wprowadzone przez własne latorośle, co dzień podlewane słodką wodą. Wpadał w szał z myślą, że to, co sam stworzył, buntuje się przeciw niemu, wykorzystując najmniejszą słabość. Wiedział, że zasady przestały obowiązywać wieki temu, jednak nie potrafił pogodzić się z takim stanem rzeczy. Należał do tych, którzy jasno sprzeciwiali się zaistniałym sytuacjom, choćby ich lęk był tym najbardziej absurdalnym.
- Nie! – burzył się wewnętrznie, rozpętując huragan, którego ludzkie oczy nie mogłyby sobie wyobrazić. Już nie chciał niszczyć klatki, w której się znalazł – zapragnął umieścić w niej wszystkie uczucia i zamknąć najszczelniej jak tylko potrafił.
I nagle, tak jak to w bajkach bywa, wszystko ucichło. Szept potoczył się między kropelkami wody, sprawiając, że Apsu wrócił do wcześniejszej pozycji, unosząc się na mglistych łzach.
- Śpij, ojcze, śpij – mówił Ea, okiełznując rozsądek. Triumfował krótko, postanawiając postawić obowiązek nad delektowanie się zwycięstwem. Uczucia chwyciły wrażenia za rękę i razem ruszyły na podbój wciąż zamarzniętego serca.
- Damkino, moja Damkino, uwolnijmy naszą Tiamat – szepnął Ea.

Wzięła kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić, ale na nic się to nie zdało. Czuła, jak jej żołądek wykonuje akrobacje i miała wrażenie, jakby chciał wydostać się z ciała i spróbować swoich szans w cyrku. Jeszcze nigdy nie przeżywała takiego stresu z powodu jednego spotkania. Nie znała Edwarda dobrze – widywali się jedynie na szkolnych korytarzach, na których to chłopak był obrzucany pożądliwymi spojrzeniami przez najładniejsze dziewczyny w szkole. Mógł mieć każdą, a wybrał ją. Bella chciała się skarcić za skryte snucie planów ich wspólnego życia, ale była zbyt szczęśliwa, żeby to zrobić.
Ruszyła wprost do fontanny położonej na obrzeżach Bolin Memorial Park, przy której się umówili. Jak przypuszczała, wszystkie ławki były puste - ludzie woleli spędzać czas w zatłoczonych klubach. Usiadła na jednej, ściskając uda i obciągając sukienkę na bezpieczną długość.
Phoenix nocą opływało w piękno. Trudno było doświadczyć w tym mieście ciemności – ze wszystkich stron spoglądały jasne punkciki – jedne rozłożone pod stopami drzew, hołdujące naturze, inne poustawiane na wysokich słupach, wysyłające znaki do nieba. Samochody jeździły z o wiele mniejszą częstotliwością niż za dnia, więc kiedy wytężyło się słuch, spomiędzy mieszanki różnych gatunków muzyki, wyłaniającej się z klubów, można było usłyszeć swoisty odgłos miasta. Ciche rozmowy par spacerujących pod osłoną mroku, kłótnie pijaków spędzających noc na posłaniu z gazet, pomrukiwania kotów obnoszących się dumnie z puszystymi ogonami, dźwięki miłości z zaparkowanych w ciemnym zaułku samochodów… Wszystko tworzyło integralną całość i przenosiło się wraz z cząsteczkami powietrza w krucze zakątki stolicy Arizony.
Bella nerwowo spoglądała na zegarek, odnotowując kolejne minuty spóźnienia. Takie zachowanie nie pasowało jej do perfekcyjnego Edwarda. Początkowo skupiała się na obserwowaniu kropel wody, które postanowiły wylądować obok fontanny, zamiast niszczyć gładkość toni, jednak stres kazał dziewczynie wracać do rzeczywistości. Przygryzała wargi w oczekiwaniu na burzę rudych włosów. Powoli zaczęły nawiedzać ją myśli, że Edward postanowił zabawić się jej kosztem.
Przecież to nierealne, żeby Cullen i Swan… Oni razem…

Tiamat była w zasięgu jego wzroku. Zdołaliby spleść dłonie w uścisku, gdyby tylko wyciągnęli ręce wystarczająco daleko, jednak nikt nie mógł przewidzieć skutków zetknięcia się słonej wody ze słodką. Ea czuł w ustach smak goryczy na samą myśl o tragicznych konsekwencjach potencjalnych prób. Wiedział, że musi pomóc bogini wydostać się z ciała, żeby móc doprowadzić dzieło do końca. Wciąż obawiał się ojca, który spał snem pozornie wiecznym, zamknięty pod stopami cywilizacji. Wznosił się na jego somie, ale czuł, że nie może jeszcze mówić o bezpieczeństwie. Konstrukcję zbudował z niezwykle delikatnego tworzywa, a serce wciąż podlegało roztopom - czuł ciepło rozchodzące się falami w jego kierunku, jednak wiedział, że potrzeba czasu, żeby mogło zabić pełnią rytmu.
Kreślił w powietrzu znaki i wysyłał energię, która mogła odsolić wodę.

Poczuła na ramieniu czyjąś rękę.
- Przepraszam – powiedział skromnie ubrany mężczyzna, dzierżący czerwoną różę. – Nie chciałbym przeszkadzać, ale mam coś dla pani. – Podał Belli kwiat, do którego przyczepiono liścik w maleńkiej czerwonej kopercie. Kiedy posłaniec odszedł, wyjęła z niej kawałek papieru zapisany równym pochyłym pismem. Po cichu odczytała:

”Oto moja dłoń, moje serce
moje gardło, mój nadgarstek. Oto
rozświetlone miasta w centrum mnie (…)”.

E.

PS parking północny


Przez chwilę obracała kartkę w palcach, zastanawiając się, co to może oznaczać. Nie chciała zaprzepaścić jedynej szansy spotkania się z boskim Cullenem – obiektem westchnień żeńskiej części szkoły. Czuła, że pod maską obojętności kryje się wspaniała osoba i nie potrafiła sobie odmówić przyjemności poznania jej. Jednak miała wrażenie, że jest coś, o czym nie wie. Edward zachowywał się w stosunku do niej co najmniej dziwnie – jakby jednocześnie pragnął podejść bliżej i uciec. Czuła, że stąpają po cienkim lodzie. Każdy krok miał znaczenie i mógł doprowadzić do zarwania się delikatnej tafli.
Zszokowało ją, jak łatwo jest mówić „my”.
Zabrała różę i ruszyła w stronę parkingu.
Minęła fontannę i szła wzdłuż krótkiego deptaka. Zamiast podążać po linii prostej, krążyła między małymi palmami i kaktusami ustawionymi w doniczkach. Każdą z nich oglądała na tyle dokładnie, na ile pozwalało jej tempo niepewnie stawianych kroków. Kiedy doszła do końca drogi, okrążyła plac, gdzie stał posąg i zaczęła maszerować kolejnym chodnikiem. Ten był o wiele węższy i uboższy w elementy dekoracyjne, więc stąpała tak, żeby nie nadepnąć na linie między kostkami. Zrobiłaby wszystko, żeby tylko nie myśleć o czekającym na nią Edwardzie. Minąwszy zamknięty bar, znalazła się na parkingu. Przez chwilę wahała się, czy nie zawrócić, jednak ciekawość zwyciężyła. Zaczęła spacerować między nielicznymi samochodami, szukając Edwarda, ale nigdzie nie mogła go znaleźć.
Po chwili zobaczyła mężczyznę, który wcześniej z nią rozmawiał, idącego z kolejną różą w ręku. Kiedy do niej dotarł, bez słowa podał przesyłkę i odszedł. Podobnie jak wcześniej, do róży przyczepiono czerwoną kopertę, w której Bella znalazła mały liścik.

”[…] a oto
centrum mnie, czyli jezioro, czyli studnia, z której
możemy się napić, ale nie mogę z sobą skończyć”.

E.

PS główny plac


Po przeczytaniu drugiej części wiersza, rozpoznała słowa Richarda Sinkena. Skwitowała to jedynie westchnieniem i w ciszy ruszyła we wskazane miejsce.

Ich kroki były paralelne - każde stąpnięcie jednego, odnajdywało swoje odbicie po drugiej stronie parku. Ea nie dawał za wygraną. Śledził każdy gest Tiamat, która stopniowo dołączała do Apsu w krainie snów. Damkina cały czas ściskała jego dłoń, wydając na świat ich wspólne dziecko.
Syn słodkiego oceanu obserwował, jak z każdą sekundą z Tiamat wypływa coraz więcej soli. Z uśmiechem przyjmował postępy, które czyniła jego bogini. Obserwował ją idącą na około, docierającą do trotuaru prowadzącego wprost na główny plac. Z każdym krokiem pozbywała się części siebie. Spojrzał na Damkinę, która z uśmiechem trzymała już narodzonego Marduka na rękach. Skinieniem głowy nakazał jej wypuścić malca. Ten natychmiast poczłapał w kierunku zbliżającego się celu. Złapał Tiamat za gardło i delektował się ostatnim tchnieniem słabnącej istoty, po czym sam wniknął w jej ciało. Uwolniona dusza wzniosła się i ułożyła wygodnie obok śpiącego Apsu, tuląc się do jego boku.

Bella przyspieszyła kroku, widząc rozświetlony plac Bolin Memorial Park. Zbudowany na planie koła i otoczony drzewami liściastymi mieścił w swoim środku ogromny reflektor, który iluminował najbliższe okolice. Miała wrażenie, że coś uciska ją pod gardłem, jednak bała się, że jeżeli zwolni, Edward ucieknie. Kiedy tylko zobaczyła go stojącego po drugiej skronie skweru, zaczęła biec. Chłopak, widząc jej reakcję, rozpromienił się, a na jego twarzy można było dostrzec szeroki uśmiech. Trzymał w dłoniach bukiet czerwony róż, takich samych, jakie Bella otrzymywała od posłańca. Dziewczyna zatrzymała się przed nim, próbując wstrzymać niespokojny oddech.
- Po prostu nie chcę już więcej umierać – powiedziała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Czw 21:11, 14 Sty 2010, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:49, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A - 2
B - 3
W tekście A podobało mi się podzielenie na kilka części. Ciekawy był także dialog między Bellą, a Edwardem. Niby krótki i trochę dziwny, ale właśnie między innymi to było w nim fajne.
B dostaje więcej punktów, gdyż interesujące było to zaczerpnięcie z mitów oraz niezwykle spodobało mi się wplecenie wiersza do tekstu. Naprawdę ciekawie autorka to wymyśliła.

Styl: 7 pkt.
A - 3
B - 4
Oba teksty są napisane bardzo dobrze. Nie zauważyłam błędów, choć i tak za bardzo się na nich nie skupiałam ;) Bardzo ładne opisy, słownictwo. Jednak tekst B czytało mi się lepiej i płynniej, dlatego punkt więcej.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Warunki w obu tekstach spełnione.

Postacie: 5 pkt.
A - 3
B - 2
Bardziej spodobali mi się bohaterowie w miniaturce A. Renee i Bella były rozbrajające. Tak naprawdę takie jak w sadze. Bella w pewien sposób musiała się opiekować matką, bo ta nie za bardzo sobie radziła. No i niby o Philu jest mało, ale zawsze kojarzył mi się z takim półgłówkiem, a tutaj wydał mi się taki... dobry.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 2
B - 3
Lepiej czytało mi się miniaturkę B. Urzekł mnie pomysł z tym jak autorka umieściła wiersz w tekście. Te kwiaty i liściki. Bardzo mi się to spodobało. Na dodatek zaczerpnięcie z mitów też mnie zaciekawiło.
W tekście A spodobali mi się bohaterowie, rozbicie na części i dialog między Bellą i Edwardem. Jednak i tak bardziej podoba mi się tekst B.

Podsumowanie:
A - 11.5
B - 13.5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Czw 23:30, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
TEKST A: 2
TEKST B: 3
W tekście B podobało mi się przeplatanie właściwego opowiadania mitami - bo randka jakby żywcem wyjęta z komedii romantycznej i te cytaty jakby trochę nie na miejscu, mimo to, jak już pisałam, te mity mnie ujęły ;) z kolei w A pomysł z kaktusem bardzo przypadł mi do gustu :)


Styl: 7 pkt.
TEKST A: 5
TEKST B: 2
Nie wiem jak to napisać, ale tekst A mnie... porwał. Oba te teksty były fantastyczne, ale ten... Oczywiście nie ma tak, żebym nie zmieniła ani słowa - parę rzeczy mi się nie podobało, ale nie przeszkodziły mi one w odbiorze (np, niektóre fragmenty części IV). Cytaty były fajnie wplecione, oprócz tego dowiedziałam się paru ciekawych i kompletnie niepotrzebnych rzeczy... oczywiście z tekstu B również ;) Opis miasta wglądał tak, jakby autorka rzeczywiście tam była (chyba że była, to przepraszam za chyba ;)); w każdym razie strasznie się wczułam w ten tekst i chociaż fabuła nie była może porywająca... ach, co ja się będę rozwodzić ;)


Spełnienie warunków: 3 pkt.
TEKST A: 1,5
TEKST B: 1,5
Czy muszę się tłumaczyć? Wszystko zrobiły! :)


Postacie: 5 pkt.
TEKST A: 4,5
TEKST B: 0,5
Taka trochę duża rozbieżność, ale to ze względu na to, że Tekst B opierał się bardziej na akcji (nie wiem, jak to nazwać; akcja kojarzy mi się z czymś gwałtownym, a to raczej szybko nie przebiegało). Spotkali się tak na siłę, on przystojny, ona ładna - umówił się z nią praktycznie bez powodu... no i dawał jej jakieś tandetne róże. Pewnie to dlatego, że dużo miejsca zajęły fragmenty mitu. Bohaterów tekstu A można zrozumieć, mamy opisane uczucia Belli, jej związek z matką. Jest ich niewielu, ale są tam jakby żywi i takie coś Zgredkowi bardzo odpowiada :D


Ogólne wrażenie: 5 pkt.
TEKST A: 3
TEKST B: 2
Chyba już wystarczająco się naprodukowałam wcześniej, nie? Ale oba teksty są świetne i nie mam pojęcia, która z autorek wygra pojedynek ;D


Summa Summarum:
TEKST A: 16
TEKST B: 9


Szczęśliwego Nowego Roku :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zgredek dnia Pon 16:57, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Pią 12:37, 01 Sty 2010 Powrót do góry

wgniotło mnie w fotel. normalnie was nie ogarniam, kobiety. Popis takiej wirtuozerii, że mnie zatkało. tak, o obu tekstach mówię. Nie mam pojęcia czyj jest czyj. I nie mam pojęcia jak mam je ocenić...

Pomysł:
ja nie wiem czy mam ocenić sam pomysł czy jego zastosowanie i realizacje w tekście. Bo pomysł B jest tak wyrafinowany, że minął się z tekstem i tematem. Czyli, że sam w sobie robi wrażenie, ale wydaje się z lekka absurdalny w tym kontekście. Jeśli chodzi o pomysł na tekst A, to ciężko jest ten pomysł nazwać, tu chyba pasowałoby słowo ‘wizja’ - spójna, świetna wizja całego tekstu. Dlatego też mam problem z ocenieniem. Ale spróbuję rozbić to na kategorie, choć troszkę zafałszuje to mój odbiór obu tekstów.

A: 2
B: 3

Styl:
Znowu problem wysokiej rangi. Oba teksty są tak świetnie napisane, że otoczył mnie gęsty opar kompletnej zazdrości i profesjonalne spojrzenie poszło się ciąć. Jedyne dzięki jestem w stanie rozgraniczyć punktacje to to, że w tekście A autorka w taki sposób operowała narzędziami językowymi, że poczułam zapach nagrzanego powietrza przed burzą, zobaczyłam kolor nieba i cień tego niesamowitego kaktusa. A to jest coś, co absolutnie wielbię w tekstach literackich. Aczkolwiek doceniam karkołomne, piękne konstrukcje i pełną poprawność tekstu B.

A: 4
B: 3

Spełnienie warunków:
W tekście A bohaterowie są ciut bardziej kanoniczni, choć w tekście B jest fajne wahanie Edwarda, to nie mam bladego pojęcia skąd ono wynika, skoro wszyscy są ludźmi. Cudownie kanoniczna Renee w A i opiekująca się nią Bella chyba przeważą. Bo cała reszta po prostu jest.

A: 2
B: 1

Postacie:
No dobra, tu będzie prosto: przekonuje mnie, nie przekonuje mnie.
A – absolutnie kupuję Bellę i Renee z tego tekstu. Są idealne. Mało można powiedzieć o Edwardzie wiec tu mały minus, chociaż ja osobiście go wyczuwam, nie wiem tylko czy na bazie własnych skojarzeń czy dzięki autorce
B – Nie kupuję Renee, nie rozumiem Edwarda. Serio, przyznaje się bez bicia – nie rozumiem ni diabła o czym on bredzi. Pięknie bredzi, zapierająco dech w piersiach bredzi, ale on się urwał z psychiatryka, czy jak? Co ciekawe w pewnym sensie podoba mi się ta Bella, oprócz tego, że mało Bellowata jak dla mnie, to zdecydowanie ciekawa. Był taki moment, że pomyślałam: rozumiem ją, też tak mam – i za to duży plus.
Reasumując:

A: 3
B: 2

Ogólne wrażenie:
To jest bardzo subiektywna kategoria jak dla mnie, tu nawet nie czuję, że muszę się tłumaczyć. Ale – tekst A pochłonęłam, zanurzyłam się w nim i nic nie zakłócało mi mojej krótkiej podróży do Phoenix. Tekst B był tak oryginalny i udziwniony, że co jakiś czas przystawałam, zachodziłam w głowę o co chodzi i dopiero szłam dalej. Przeczytam go później jeszcze raz, może przeniknę do zamysłu autorki i mnie olśni, ale na razie mówię: za dużo.

A: 3,5
B: 1,5

Suma:
A: 14,5
B: 10,5

I tak na koniec – naprawdę mi przykro, że nie doceniam tekstu B, bo jest świetny. Zresztą to są jedne z lepszych tekstów jakie tu czytałam (w sensie forum) i jestem autentycznie zszokowana ich poziomem. Wielkie, gigantyczne brawa dla autorek!


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez offca dnia Pią 12:41, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 12:55, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Na początku muszę napisać, że czekałam na ten pojedynek z ogromną niecierpliwością, po pierwsze sam temat jest cudny, a po drugie byłam ciekawa Waszego starcia. Poniekąd czuję się zaszczycona, że mogę oceniać dwa tak wspaniałe teksty :)


Pomysł:


I tutaj pojawia się pierwszy problem, no jak ja mam wybrać lepszy pomysł? W tekście A całkowicie zaczarował mnie podział na części i motyw saguaro. Spotkanie Belli i Edwarda było niesamowicie opisane. Sam wstęp już mnie zauroczył. Jednak w tekście B nawiązanie do mitów babilońskich było genialne, tak cudnie wkomponowało się to w całość opowiadania, że jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłu, wiedzy i umiejętności autorki. Poza tym naprawdę mam słabość do nawiązań do mitologii. Uważam, że pomysły na oba teksty były niesamowite, ale musiałam przyznać więcej punktów tekstowi B, za ciekawe nawiązania.

Tekst A: 2

Tekst B: 3


Styl:

Oba teksty są napisane na bardzo wysokim poziomie, to muszę przyznać od razu, ale o wiele bardziej trafił do mnie tekst A. Autorka całkowicie zaczarowała mnie doborem słów, konstrukcją zdań i zbudowanym nastrojem. Miałabym ochotę przyznać tekstowi A, więcej punktów, ale jednocześnie nie chce ich odejmować tekstowi B, bo styl w obu jest bardzo dobry, stąd taki rozkład.

Tekst A: 4

Tekst B: 3


Spełnienie warunków:


W obu tekstach zostały spełnione warunki :)

Tekst A: 1,5

Tekst B: 1,5


Postacie:


W tekście A została stworzona niesamowita Rene, istota tej postaci została oddana w idealny sposób. Ponadto Bella, która mnie urzekła, jakby u Meyer taka była... Ehh. I jeszcze Edward, który bardziej zostaje wspomniany niż występuje, ale też mi bardzo przypadł do gustu. W tekście B postacie też są blisko kanonu, Edward jest niesamowity. Miałam ogromną ochotę przyznać po równo, ale sądzę, że nie jest to dobre rozwiązanie, w końcu pojedynek musi ktoś wygrać. Dlatego ostatecznie wybrałam tekst A.

Tekst A: 3

Tekst B: 2


Ogólne wrażenie:

Potrzymam Was trochę w niepewności. Ogólne wrażenie? Oba teksty są cudowne. Naprawdę całkowicie trafiłyście w mój gust. Miniaturki są ślicznie napisane, postacie bardzo wyraziste, pomysły zachwycające, naprawdę trudno mi wybrać lepszy tekst. Jednak czuję, że to tak nie wypada, w tej kategorii, dać po równo. Ostatecznie chyba zadecydowało wplecenie wiersza, o wiele bardziej podobało mi się ono w tekście A.

Tekst A: 3

Tekst B: 2



Podsumowanie:

Tekst A: 13,5

Tekst B: 11,5


Na koniec chciałam jeszcze pogratulować Robaczkowi pomysłu na pojedynek. Sama koncepcja mnie zaciekawiła do tego stopnia, że wczoraj przed wyjściem na imprezę co chwilkę sprawdzałam czy teksty już są. I obu panią chciałam jeszcze pogratulować napisania tak wspaniałych prac.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pią 12:59, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Pią 15:02, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Przez ostatnie kilkadziesiąt minut miałam wrażenie, że jestem w zupełnie innym świecie, że podążam za Bellą jak jej cień - zarówno w pierwszym, jak i w drugim tekście. Czytanie Waszych prac sprawiło mi wielką przyjemność, choć mocno refleksyjną. I nie piszę tego tylko ku chwale Waszym zdolnościom, bo od tego jest punktacja poniżej, ale żeby podzielić się subiektywnym przeżyciem - klimat Waszych tekstów jest niesamowity, jakby lekko zaczarowany. Jestem pod wrażeniem.

Pomysł
No to się zaczynają schody... Zsumowałam punkty i więcej elementów podobało mi się w tekście A
A 3
B 2

Styl
Obie autorki posiadają talent, bez wątpienia. Miniaturka pierwsza została napisana chyba nieco dojrzalszym stylem, jeśli można tak powiedzieć. Chociaż to trochę nie w porządku wobec autorki tekstu B, która wcale nie potrzebuje, by jej styl dojrzał, bo już jest świetny. Zasób słów w tekście A był imponujący i sam w sobie jest niewątpliwą zaletą, ale tutaj prosiłabym, aby ostrożnie stosować mało znane słowa, bo czasem mogą odciągać uwagę od samej treści i przesłania. W kilku miejscach w pierwszym tekście analizowałam rozbudowane opisy otoczenia i byłam pod dużym wrażeniem, trafność metafor byłą porażająco dobra:) Natomiast w tekście B najbardziej zaciekawił mnie sposób opisu wewnętrznej walki Edwarda. Odwołanie do mitu było odrobinę trudne w odbiorze, ponieważ występowało tam wielu bohaterów i ciężko byłoby zapamiętać charakterystykę poszczególnych bóstw. Mimo to emocje Edwarda były opisane bezbłędnie i nawet można było wczuć się w jego sytuację.
A - 4
B - 3

Spełnienie warunków: 3 pkt.
W obu tekstach zostało zawarte to, co powinno się znaleźć. Szkoda, że mamy tylko 3 punkty, kolejny raz nie mam szansy na przeanalizowanie, która z autorek ciekawiej ujęła narzucone warunki... Wydaje mi się jednak, że w tekście A było za mało Edwarda. Natomiast muszę przyznać, że nie do końca podobał mi się sposób wplatania wiersza w tekst, tzn. jakoś nie umiałam go połączyć z tekstem w obu przypadkach.
A – 1
B – 2

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: bardzo dobra kreacja Renee i Belli, natomiast czuję niedosyt Edwarda. W tekście B natomiast nieziemsko podobał mi się Edward (cały czas miałam wrażenie, że walczy z pożądaniem, niekoniecznie związanym z krwią;) ), Renee i Bella również fajnie wykreowane.
A – 2
B - 3

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Po przeczytaniu pierwszego tekstu byłam pewna, że znam już zwycięzcę, ale okazało się, że to nie koniec niespodzianek. Strasznie trudno jest mi ocenić, który tekst podobał mi się bardziej. Pierwszy był skupiony na szczegółach pozornie mniej istotnych, a jednak budujących niesamowity, dojrzały obraz. Drugi tekst był romantyczny w ten bardziej prosty sposób: róże, karteczki... namiastka młodzieńczej miłości;) Oba były tajemnicze, z niedopowiedzeniami, chociaż tekst A miał ich znacznie więcej. Bardzo nie chciałam przyznawać zwłaszcza przy Ogólnych wrażeniach takiej samej ilości punktów, ale inna opcja byłaby po prostu nieprawdziwa.
A - 2,5
B - 2,5

Tekst A: 12,5
Tekst B: 12,5

Sama jestem zaskoczona, że jest remins, niezbyt mi się to podoba, bo taka punktacja nic nie wnosi, ale skoro tak wyszło, a zapewniam, że każdy punkt był przemyślany i to kilka razy, zostawiam tak jak jest
Gratuluję obu paniom i życzę powodzenia w pisaniu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mille dnia Pią 15:03, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pią 21:00, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Dziewczyny moje drogie, mam dylemat. Później zastanowię się nad tym, który tekst jest czyj.
taki trochę edit, ale nie do końca Już wiem, ha.

Pomysł

Nie wiem co mam napisać, dosłownie. Jak uzasadnić swój wybór? Więc tak - obydwa pomysły są dobre. W poważny sposób uchwyciły spotkanie Belli i Edwarda. Romantyczna chwila w tekście A została bardzo subtelnie przedstawiona i bardzo mi się to spodobało. Pomysł z liścikiem można byłoby uznać za oklepany, lecz gdy doczytałam tekst do końca, uważam, że nie.

Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Styl

Będzie ciężko... Jak mam niby tutaj rozdzielić punktację, skoro nie mam pojęcia, jak to zrobić? Pójdę za głosem serca - obydwa teksty mnie uwiodły, jednakże jeden z nich przyciągnął mnie do siebie naprawdę silnym magnezem, a to z powodu umieszczenia wiersza w taki, a nie inny sposób. Dlaczego podliczam to pod kategorię stylu? Nie wiem, nie potrafię określić swojej postawy. W każdym razie namacalna romantyczność bardziej mnie uwiodła, niż ta poprzeplatana z opisem, dosyć nietypowym, przyrody, gdzie czuliśmy jej obecność.

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Spełnienie Warunków

Dobrze, że chociaż tutaj nie muszę się rozwodzić.

Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5

Postacie

I znowu nie umiem się określić. Spodobał mi się tajemniczy Edward w tekście B, ale ten jego uśmiech jakoś mnie zadziwił. Nie wiem czemu, niby to normalne, ale jego zagadkowość i tajemniczość nagle zniknęła. Trochę mnie to zbiło, wiecie z czego. O postaciach było w B powiedziane za mało, autorka skupiła się na ogólnej atmosferze i bieganiu w tekście. W A poznajemy parę lepiej, przez co bohaterowie są głębsi.

Tekst A: 3
Tekst B: 2

Ogólne wrażenie

Doszłam do wniosku, że w tekście A panuje taka tajemnicza atmosfera, tak jakby została wpleciona między zdaniami. W tekście B jest o niej mowa bardziej namacalnie. I teraz tak - z jednej strony bardzo podoba mi się nienamacalność tekstu A, ale z drugiej bardzo podoba mi się prostota (poniekąd) tekstu B. Tak jakby nie ma tam tajemniczej subtelności(?). Cóż... teksty są wyrównane i mają swoje plusy - nie widzę minusów w żadnym z tekstu. Przepraszam za ten remis, ale kurde zaskoczyłyście mnie i jestem wręcz oszołomiona.


Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Suma:

Tekst A: 12,5
Tekst B: 12,5

Nie ma to jak welą być...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wela dnia Pią 21:03, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Sob 0:00, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Oh, my God. Konstruktywna to ja za bardzo nie będę, choć postaram się ze wszystkich sił...

Pomysł:
Tekst A - 2.5
Tekst B - 2.5

Moje drogie autorki, obydwie podołałyście zadaniu, śmiem stwierdzić, z nawiązką. Oba pomysły były niesamowite, naprawdę. Nie mogłam stwierdzić, który lepszy. W tekście A podobał mi się podział, w tekście B pomysł z liścikami. Wspaniałe... Ach, ta moja romantyczna dusza xD

Styl :
Tekst A - 3
Tekst B - 4

Mimo że tekst A napisany był wykwintnym słownictwem, wszystko miało swoje miejsce, i wręcz nie można oprzeć się wrażeniu, że każde słowo było wyważone, to w tekście B zauroczyła mnie prostota. No może źle to ujęłam - bo prostoty to tam nie było xD Ale ta lekkość, słowa przepływały mi przez palce, oczy, przez wszystko.

Spełnienie warunków:
Tekst A - 1.5
Tekst B - 1.5

Bo obydwie autorki spełniły warunki.

Postacie:
Tekst A - 3
Tekst B - 2

Punktacja taka a nie inna, ponieważ autorka tekstu A wykreowała wspaniałą Renee xD Naprawdę. Za nią daję ci tyle punktów. Miała swoje fanaberie, owszem, ale opisałaś je w taki sposób, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Bella i Edward mnie.
W tekście B zauroczyła mnie główna para. Naprawdę. Jednak tutaj Renee wygrała.

Ogólne wrażenie :
Tekst A - 2
Tekst B - 3

I tutaj nie mam żadnych wątpliwości. Ja uwielbiam mitologie, uwielbiam starożytność i jestem totalną tego maniaczką, więc autorko trafiłaś w mój gust. Trafiłaś też z liścikami i różami - moja romantyczna dusza kupiła to i chce jeszcze więcej. I mimo że tekst A równie mocno mnie zauroczył, również jest napisany wspaniale, opisy są naprawdę realistyczne i plastyczne, to tekst B mnie ujął :)

Podsumowując :
Tekst A - 12
Tekst B - 13

Gratuluję wam, dziołchy. Dałyście nam solidną dawkę literackiego kunsztu. Ja wam za to dziękuję :)

Pozdrawiam
Corny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Sob 1:54, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.

Tak sobie patrzam na te cyferki i patrzam, i zastanawia mnie, czy w ogóle to ma jakiekolwiek znaczenie. Dawno Was nie czytałam... Nie, zaraz, przecież lekturkowałam się Lobishomenem całkiem niedawno, ale kurczę, czuję, jakby to nie było rudne, więc nadal możemy - na potrzeby komentarza, a raczej wstępu - uznać, że dawno Was nie czytałam. W ogóle to na potrzeby tego posta pewnie niedługo uznam, że w ogóle nigdy Robala nie czytałam jako-takiego, tylko same tłumaczenia, mimo że czytałam jej Kiedy mnie wyminiesz, ale jestem zbyt głupia, by wyrazić słowami komentarz do tego tekstu, więc udaję, że tego nie czytałam. Także podsumowując - dawno Ruda nie czytałam, a Robala czytam w ogóle pierwszy raz, więc w przypadku tej pierwszej zdążyłam zapomnieć, jak elo pisze, a tej drugiej - nie miałam o tym pojęcia. Tak, właśnie. Zapewne teraz pora na bełkot totalnie spod pachy, bom dziewczę zmęczone, zaspane, zrezygnowane nadchodzącym poniedziałkiem no i rozpantałykowane. Ale nie zasnę, jeśli nie napiszę, co mi na moim suszastym serduchu leży.
Otóż obydwa teksty są po prostu zaje***te, niestety jednak na ten drugi jestem za głupia, więc stawiam, że to Robaś, bo ja bardzo często jestem za głupia na jej teksty i metafory. Oczywiście mogę się mylić, ale powtarzałam ta frazę już tyle razy, że robię się nudna, więc już więcej nie będę. W ogóle to mam w nosie to, że to pojedynek i powiem wprost: obstawiam, że A jest rude, B robaczane. W A widzę dużo rudych opisów o ametystach, basenach w których coś tam jakieś niebo się kąpie, kaktusach no i wszystkim, co suszaki lubią bałdzo i niezaprzeczalnie. Drugi ma w sobie taką prostotę relacji Edward-Bella, którą charakteryzuję się Robalek, dialogi w pierwszym zaś przypominają mi rudy tok myślenia i pisania dialogów.
Pierwszy tekst miał w sobie taką... senność. Taka trochę bajkowa atmosfera, od kadzidełka, słońca i kaktusów aż duszno mi się robiło, ale to nie jest źle. To jest dobrze, suszak się wczuł, więc suszak się cieszy. Podobała mi się Renee, relacja Bella-Renee, a nawet sama Bella - mimo że jak czytałam, to ciągle miałam wrażenie, że jest strasznie nieszczęśliwa i poszukuje tego szczęścia tak jakby na siłę, szukając go dla swojej matki, niańcząc ją i opiekując się. Wiem, że tak i w Sadze było, ale tutaj jest to przedstawione z innej strony, zupełnie jakby Bella była przepełniona takim zrezygnowaniem, jakby nie bardzo miała jakiś sens w życiu, ale sama tego nie zauważała. Ale oczywiście Suszak ma fioła na punkcie analizowania postaci i zazwyczaj sobie wiele dopowiada, tworząc własną rzeczywistość, więc wybaczcie mi całe moje głośnomyślenie, które miało miejsce i zapewne jeszcze będzie miało.
Ta taka senna atmosfera mnie po prostu ujęła, złapała za suszaste serduszko i czułam niedosyt, gdy tekst się skończył, chociaż wiedziałam, że jeszcze kilka części, a zrobiłoby mi się zbyt duszno, zbyt ciepło i kaktusy zaczęłyby mnie kłuć, ale i tak niedosyt pozostał.
W tekście B przyjemna była prostota, ale... Suszak jest zbyt głupi (a może zbyt zmęczony), by rozumieć nawiązania do mitologii. Znaczy momentami coś mi świtało, ale naprawdę, gubiłam się w tym wszystkim. I nie tyle z winy Autorki, co dlatego, że po prostu... po prostu chyba nie chciało mi się myśleć. Nie wiem. Mam móżdżek Kubusia Puchatka i dobrze mi z tym.
Dlatego wybieram to, co rozumiem w pełni, od tego, w czym się gubiłam (chociaż, paradoksalnie, tekst B zyskuje za... prostotę), bo nie mam zamiaru udawać czegokolwiek, skoro nie wszystko czaję.
(Im dłużej myślę, tym bardziej wątpię, czy dobrze obstawiam Autorki, ale to nic.)
Ciekawe też jest podzielenie na części tekstu A. Jest przez to - w mojej opinii - spokojniejszy. B ma w sobie więcej takiej codziennej atmosfery, przez co czułam się bardziej swojsko. A wywołał u mnie... niepokój? Chyba mogę tak to nazwać. Kiedy czytałam o uczuciach Belli, było mi smutno i niepokoiłam się. Czułam się, jakby - dziwnie to zabrzmi - życie nie miało sensu. Jakby było tylko takim... takim przedstawieniem, gdzie Bella jest matką a gra córkę, a Renee jest córką a gra matkę. I niestety tylko druga strona jest zadowolona z takiego podziału ról. Jakby Bella miała żal do całego świata o sytuację, w której żyje, mimo że jest z niej zadowolona. Podobał mi się ten niepokój, bo zmusił mnie do refleksji.
Za to B był taki bardziej normalny, mimo że ciągle naskakiwał na mnie ten mit, którego połączenie z samą fabułą było dla mnie niedostrzegalne. Obydwa teksty miały w sobie takie trochę paradoksy, pierwszy był dla mnie lżejszy chociaż... cięższy [duszności i kaktusy], drugi - prostszy chociaż trudniejszy do zrozumienia.
Styl obu Autorek jest bardzo dobry. Pierwszy obfituje w metafory, przenośnie, porównania i inne figury, które mnie ujęły. Coś było o deptaniu czy burzeniu ametystów na niebie. Tak, tak, tak, masz Suszaka, kochana Autorko. Za to tekst B był prosty, co nie oznacza zły. Ale prosty. Na niczym się nie zatrzymałam. Tylko zwątpiłam, bo co, jak Edward nie przyjdzie? Ale nie zatrzymałam się. Szłam i czytałam, płynęłam i przepłynęłam, podczas gdy czytając pierwszy, z zazdrości nad opisami zdechł mi Wen. Ale nie martwcie się, jeśli zamierzałyście - często to robi. Zazwyczaj po lekturze dobrych tekstów.

Nie wiem, dziewczęta, co Wy robicie na tym forum (Twoja odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje, Rudzie). Zmykajcie stąd, bo - jak już wspominałam przez GG - wstyd mi wisieć obok Was. To tak jakby gumiaki z targu postawić obok markowych lakierków. Mimo że nie piszecie komercyjnie - wiem, że jeżeli kiedyś coś napiszecie i wydacie, to chyba ciężko będzie Wam zdobyć Czytelnika - to piszecie bardzo dobrze i zupełnie inaczej od wszystkich z tego forum. Mimo że rzadko. I niewiele. I się wykręcacie. Ale z drugiej strony - zostańcie. Ja chcę więcej takich tekstów, po lekturze których poczuję się lepsza, bo myśląca. Chociaż troszkę. Bo chcę więcej ametystów i niebanalności, a to drugie zawarłyście obydwie.

A/B
Pomysł: 2,5/2,5
Styl: 4/3
Spełnienie warunków: 1,5/1,5
Postacie: 3,5/1,5
Ogólne wrażenie: 3/2

A: 14,5
B: 10,5

Wybaczcie nieskładność, o ile takowa się pojawiła.

Uściski -
Suszak.

PS Nie ważny będzie wynik pojedynku - obydwie macie się czym chwalić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Sob 20:06, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Wiedziałam, że będzie ciężko i było. Mój matematyczny umysł nie złapał połowy metafor, więc zakładam, że większość źle zrozumiałam, a resztę sobie sama dopowiedziałam, ale same chciałyście! I nie liczcie na konstruktywność w moim wydaniu, bo to jest niemożliwe po tym miszmaszu, który zrobiłyście w mojej biednej i bolącej głowie.
Zapewne pomieszam styl, pomysł i coś jeszcze, a to wszystko przez ten mętlik w głowie, więc wybaczcie. Będę uważała, żeby zbytnio nie nakręcić.
Zaczynajmy.

Pomysł

Nie mam pojęcia, jak w Waszym przypadku rozdzielać punkty, bo najchętniej każdej bym dała po 100, a to jeszcze za mało.
W tekście A urzekły mnie te opisy każdej najmniejszej pierdółki. Jestem pod ogromnym wrażeniem pierwszego fragmentu, bo albo wyginasz się codziennie we wszystkie strony i stąd ta wiedza, albo tak dokładnie się przygotowałaś do tego jednego akapitu, za co taaaki szacunek. Jednak bardziej skupiłaś się na opisie saguaro niż samego spotkania Edwarda i Belli, a to właśnie na taki główny motyw miałam ochotę.
Tekst B mnie trochę przytłoczył przez te fragmenty o bóstwach z mitologii babilońskiej. Wiem, że gdyby nie te wstawki, tekst straciłby zapewne dużo punktów za pomysł, jednak… No nie wiem, mnie trochę zraziło. Zamiast skupiać się na głównym tekście, ciągle podjeżdżałam w górę strony, żeby zorientować się kto jest kim. Nie wiem, czy nie lepiej by to wyglądało jako cały, spójny tekst i zamiast dwóch „osobnych” opowiadań, zastąpić je tylko porównaniami. Jednak tutaj również chylę czoło przed autorką ze względu na pomysł „no tak, jak nie mity greckie, to wrzućmy mity babilońskie xD” i napisanie właśnie dwóch historii, które się przeplatają.

Naprawdę, strasznie trudno w Waszym przypadku rozdzielić punkty, ale nie chcę rozdawać po tyle samo, więc:

Tekst A: 2 pkt
Tekst B: 3 pkt

Styl

Chyba najcięższa część punktacji, szczególnie w Waszym przypadku.
W obydwóch tekstach zdania są złożone z wielu metafor, hiperbol i czego tam jeszcze nie napakowałyście. Już trochę się znamy i twierdzę śmiało, że obie dałyście z siebie wszystko. Te dokładne opisy – tekście A królowały opisy drzew, domów, Phoenix, natomiast autorka B skupiła się bardziej na uczuciach. I tu mam dylemat, co jest ważniejsze w tekście. Razem z pierwszą miniaturką czytelnik „płynie” z historią i wyobraża sobie miejsce, w którym w danej chwili toczy się akcja. W B widzimy dokładnie uczucia Belli, które wydaje mi się przeważają w tekstach z takim kryterium jak „spotkanie Belli i Edwarda”. I chyba właśnie to zadecydowało o moim przydziale punktów.
Błędów się nie dopatrzyłam i wątpię, żeby jakikolwiek się pojawił. Wystarczy spojrzeć, kto się pojedynkuje. :D
Także:

Tekst A: 3 pkt
Tekst B: 4 pkt

Spełnienie warunków

Sytuacja pierwszego spotkania Belli i Edwarda jest ładniej opisana w tekście B, jednak tam jest czarno na białym (no dobra, biało na czarnym – nie czepiać się!) napisane, że widywali się już w szkole. Natomiast w A widzą się po raz pierwszy, chociaż jak dla mnie jest to za krótko napisane. :( Same dialogi mi nie wystarczają, jeżeli jest to motyw przewodni tekstu. Wybacz, prawa/lewo połowo mózgu. :D
Druga rzecz, na którą najbardziej zwróciłam uwagę, to wplecenie fragmentu wiersza w tekst. Zgrabniej wyszło to w tekście drugim i przy okazji ukazało nam kanonicznego Edwarda – romantycznego.

Tekst A: 1 pkt
Tekst B: 2 pkt

Postacie

Znowu muszę ocenić osobno teksty, bo mam mały dylemat.
W pierwszym tekście bardzo podobała mi się Renee. Kłopoty z facetami, niezdecydowanie, ciągłe zmiany profesji – wyszło naprawdę fajnie. Pozwolę sobie przytoczyć dwa zdania, którymi mnie kupiłaś.
1. Któregoś dnia do drzwi zapukał Phil Dwyer i już nie wyszedł.
2. Teraz mogli kochać ją we dwoje.
Kreacja Renne – naprawdę świetna.
Bella jak to Bella, chociaż już nie tak bardzo kanoniczna. Może w sposobie bycia, zachowaniu – owszem, jednak dziwi mnie fakt, że postawiłaś Edwarda i kaktusa na równi :D „Tej nocy Bella śniła o miniaturowych kaktusach saguaro i o chłopcu, z którym siedziała na skorupach spękanej, pomarańczowej donicy. W Dolinie Słońca nikt nie pamiętał o najdoskonalszej ze wszystkich roślin.”
W tekście B Renee zniknęła mi z oczu. Wiem o niej tylko tyle, że jest czułą i opiekuńczą matką. Wspomina swoją pierwszą randkę z Charliem i poniekąd zazdrości córce.
Tutaj przeważyła postać Belli, która od razu mi się spodobała. Nie zabiega o wygląd ani wspólne wyjścia do miejscowych barów z przyjaciółmi. Trochę onieśmielona tym, że to ją wybrał Edward. Przypomina mi tę kanoniczną Bellę, która nie boi się błądzić po mieście. Wykazuje odwagę, chociaż czuje strach przed spotkaniem z nim. Szkoda tylko, że jest to kolejne spotkanie, a nie wymagany „pierwszy raz”.
Edward – romantyczny i z burzą rudych włosów. Tyle.
W obu tekstach zabrakło mi jego, chociaż i tak pod tym względem jest go więcej jest go w B niż w A.

Tekst A: 3 pkt
Tekst B: 2 pkt


Ogólne wrażenie

Chociaż wystrzegałam się przydzielania punktów po równo, tutaj nie umiem inaczej. W obu tekstach czegoś mi brakowało - ale to są tylko moje widzi-mi-się - a z drugiej strony są one napisane na takim poziomie, że trudno będzie je przez kogokolwiek przebić. Dlatego pomimo moich wcześniejszy wywodów, dam Wam po 2,5 pkt.

Tekst A: 2,5 pkt
Tekst B: 2,5 pkt


Aż się boję policzyć te punkty...

Razem:

Tekst A: 11,5 pkt
Tekst B: 13,5 pkt



Serdecznie Wam gratuluję takiego poziomu! Łał, naprawdę. Mam tylko ogromną nadzieję, że przez te wszystkie wypociny osób oceniających, Wasz charakter pisania się nie zmieni. Pal licho nas, idźcie do przodu. :D


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Sob 22:33, 02 Sty 2010 Powrót do góry

No i co ja mam teraz zrobić, co? Wybrać lepszy tekst? Osiołkowi w żłoby dano...

POMYSŁ:
A - 2,5
B - 2,5
Oba mi się podobały. Pierwszy jest prostszy, ale nie znaczy to, że gorszy. Drugi wykorzystuje mitologię i to inną, niż ta, którą poznajemy w szkołach. Plusik.

STYL:
A - 3,5
B - 3,5
Łeb w łeb, drogie panie. W A styl mi się podobał nieco bardziej, ale obiektywnie rzecz biorąc żadnemu nie mam nic do zarzucenia, Meyer powinna się od was uczyć i tyle. Bardzo ładnie napisałyście to, co wam się roiło w główkach. Pomysł to jedno, stworzenie to drugie. Ech, cudnie się to czytało.

SPEŁNIENIE WARUNKÓW:
A - 1,5
B - 1,5
Chyba wszystko spełnione. A jak, to już inna sprawa.

POSTACIE:
A - 3
B - 2
A wygrywa ukazaniem Renee.

OGÓLNE WRAŻENIE:
A - 3
B - 2
Oba teksty bardzo mi się podobało. Jednakowoż...
B, jak już napisałam, wykorzystuje obcą mi mitologię i choć było krótkie wyjaśnienie odautorskie, tak dość ciężko mi się w tym odnaleźć. Musiałabym po prostu przeczytać te mity, by nie musieć co akapit zaglądać do wyjaśnienia, o co tu chodzi.
Tekst A wygrywa ciekawszym wykorzystaniem fragmentu wiersza, interesującym ujęciem postaci Renee i jej stosunku do córki. W dodatku autorka ma przepiękny język. Tekst nie jest napisany, tylko namalowany. Prawdziwe cacko. Nie znaczy to, że autorka tekstu B pisze źle. Pisze cudownie. Tylko A wypadło jednak lepiej.

PODSUMOWANIE:
A - 13,5
B - 11,5

Gratuluję! Świetny pojedynek!
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Nie 2:09, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A:3
B:2

Tekst A stanowczo bardziej do mnie przemawia , ze względu na tematykę osnutą pewną nutką tajemniczości. Drugi temat nie bardzo mi podszedł , mity owszem - ale babilońskie. Rzym , Grecja nawet Skandynawia tylko nie Babilon. Ponieważ nie znam , tematyka mało kiedy "dotykana". Żeby docenić tekst musiałabym bardziej zagłębić się w relacje między bogami oraz inne mity.

Styl: 7 pkt.
A:3,5
B:3,5
Czytało się przyjemnie, nie padały słowa które powodowały jakieś wielkie niezrozumienie, świetny opis otoczenia w jednym jak i w drugim tekście. Dobrze zostaliśmy poprowadzeni przez tekst i świat przedstawiony, płynnie. Styl naprawdę nie do porównania bo u A i B na bardzo wysokim poziomie , do pozazdroszczenia.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A:1,5
B:1,5
Nie wiem czy tak mogę , ale wykorzystanie wiersza podobało mi się bardziej w tekście B , zaś pojawienie się Rene w tekście A , klasyczna i kanoniczna.

Postacie: 5 pkt.
A:3
B:2
Miało być w miarę zbliżonych do kanonu. Pisząc już w Spełnieniu Warunków - Rene była bardzo kanoniczna, Bella powracająca do przeszłości swymi myślami. W tekście B poznajemy coś nowego np. chłopaka niosącego róże i świat jako boże igrzysko. Jednakże mitologia nie trafia tak w moje gusta.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:3
B:2

Bardzo trudno mówić i próbować porównywać dwa teksty, ale w życiu nie uczestniczyłam w czymś takim i starałam się jak najbardziej sumiennie to ocenić wedle swoich subiektywnych przekonań. Serce mi się wyrywa do tekstu A, ciekawe wykorzystanie słów wiersza oraz obiekt/roślina sagu-aro , zapadł mi w pamięć.

Podsumowanie:
A:14
B:11

O jej, jeszcze mały edit z mojej strony. Chciałabym pogratulować świetnego pojedynku , na bardzo wysokim poziomie. Uważam , że punkty nie oddają tego co każdy czytelnik odrębnie przeżywa i 'widzi' poprzez przeczytany tekst , czuje się nie fair krzywdząc jedną osobę czy drugą ze względu na moje upodobania , no ale chyba nie będzie tak źle. Serdecznie pozdrawiam , Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Nie 2:15, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:34, 04 Sty 2010 Powrót do góry

No to jedziemy z tym koksem ;)

Na początku muszę Wam powiedzieć, że zastanowienie się i w ogóle decyzja żeby oceniać zajęła mi kilka, ładnych dni.

Pomysł:

A - 1
B - 4


Dlaczego? Bo pomysł na tekst B mnie oczarował. Przyznaję, był taki moment, że pomyślałam sobie; co tutaj właściwie robi mitologia, ale dałam się ponieść, poczułam to. Tekst B wydaje mi się być zarazem ciepły i dostojny. Tekst A otrzymuje 1 punkt, tylko dlatego, że B tak bardzo mnie oczarował, bo szczerze uwierzyłam i w pomysł pierwszej miniatury, bo ten z kolei jest jakby bliżej mnie.

Styl:

A - 5
B - 2


Odejmuję drugiemu tekstowi aż 3 punkty, bo momentami czułam się przytłoczona patetycznym doborem słów i to sprawiało, że czytało mi się cieżko, musiałam wracać, żeby zrozumieć o co chodzi.
Tekst A jest napisany stylem, który do mnie trafia, stylem, w który ja wierzę, że jest naturalny i niewymuszony. Opowieść napisana piórem autorki tekstu A z pewnością skradłaby moje serce ;)

Spełnienie warunków:

A - 1,5
B -
1,5

Postacie:

A - 3
B - 2


Bo mimo oryginalności, nie do końca kupuję postacie z mitologii babilońskiej. Staram się otworzyć umysł i spojrzeć na te teksty dość świeżo, ale po prostu mam pretensje; do autorki tekstu B, bo chciałabym przeczytać to opowiadanie jako autorskie. Ja wiem, że to jest TFF i ja wiem, że piszemy tutaj w fandomie. Nie umiem tego dobrze wytłumaczyć, może po prostu ta historia nie pasuje mi do Belli i Edwarda?

A tekście A zarówna Bella, Renee jak i Phil są bardzo naturalni, nie ma tu żadnej sztuczności. Poza tym jak już wspominałam taki samotny spacer jest mi dużo bliższy. Po prostu poczułam, to co Bella i za to mały ukłonik ;)

Ogólne wrażenie:

A - 3,5
B - 1,5


Dziewczyny, obie napisałyście naprawdę dobre miniatury, ale tutaj emocje, które poczułam przy tekście A wzieły górę. Nie mogłam znowu spunktować 4-1, bo jestem za bardzo oczarowana klamrą drugiego tekstu. Jednak ten pierwszy kupił mnie w całości, nie widze w nim żadnej przesady, którą mi powiewa od tekstu B. Jest - ja wiem, banalne słowo, ale nie umiem znaleźć innego - po prostu ciepły.

Razem:

A - 14
B - 11


Gratuluję obu Wam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Joan Frost
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:13, 04 Sty 2010 Powrót do góry

Być może to nie najodpowiedniejsze miejsce na pierwszy post, ale, skoro tak już się złożyło... :>

Po pierwsze: oba teksty są naprawdę dobre. Nie wybitne ani nie bardzo dobre, ale właśnie dobre - trzymają równy poziom. I sprawiedliwe rozdzielenie punktów wcale nie przyszło mi łatwo. Fakt, że Autorki zajęły się tematem od zupełnie innych stron, nie uprościł mi zadania. Tak czy siak, brawo, dziewczyny.

Pomysł

A - 1,5
B - 3,5


Na mojej opinii zaważyły głównie motywy mitologiczne w tekście B. Nie ukrywam, mam słabość, zarówno do alegorii w tym stylu, jak i mitów Bliskiego Wschodu. (powiedzcie, że proza Duncana to dobry trop!) Drugie opowiadanie, dzięki przeplataniu mitem, posiada wyraźnie zarysowany motyw przewodni, czego mimo wszystko nieco brakło mi w pierwszym tekście.

Styl

A - 5
B - 2


O ile drugi tekst wyróżniał się naprawdę nieprzeciętnym pomysłem, o tyle językowo nie przypadł mi do gustu niemal zupełnie. Okazał się ciężki, zbyt egzaltowany, przesycony opisami. Nie mam nic przeciwko powolnej narracji i niezbyt wartkiej akcji, ale w tym wypadku to istne brnięcie w bagno przymiotników. Zdecydowanie przyjemniej czytało się elegancki, bardziej dopracowany tekst A, w którym czytelnik musiał się domyślać, uzupełniać, dopowiadać. No i malutki plusik ode mnie za dialogi pod sam koniec. Krótkie, sterylne - i dlatego poruszające bardziej, niż barokowe epitety.

Spełnienie warunków

A - 1,5
B - 1,5


Nie za bardzo widzę, żeby któraś z szanownych pań pozwoliła sobie na niedociągnięcia w tej materii, będzie zatem sprawiedliwie :>


Postacie

A - 3
B - 2


Pal licho kanon, nie zauważyłam, żeby u pani Meyer dało się mówić o głębi postaci, więc cokolwiek autor ff-a napisze, pozostanie z tym kanonem w zgodzie. ;) Kierowałam się więc raczej "intensywnością" bohaterów obu tekstów. W opowiadaniu A - pięknie zarysowane emocje, znów nakłania to czytelnika do myślenia i szukania źródeł takich, a nie innych relacji. Mocną stroną tekstu B jest, jak już się rzekło, mitologia i powiązanie jej ze współczesnością, natomiast postaci gdzieś mi zginęły w natłoku opisów.


Ogólne wrażenie: 5 pkt.

A - 2,5
B - 2,5


Szczerze mówiąc? Rozumiem zasadność tej kategorii, ale i tak wszystko we mnie się przeciw niej buntuje. Dwa różne opowiadania, dwa różne tematy, dwa różne tropy literackie. Skrzywienie zawodowe powoduje, że za podwzgórze odpowiadające za uczucia najchętniej obcięłabym tak z pół punktu, ale to chyba jednak nie byłoby fair. :'d

Ogółem

A - 14,5
B - 12,5


So be it. Raz jeszcze serdeczne gratulacje dla obu Autorek. Pozdrawiam! :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joan Frost dnia Nie 17:54, 10 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:37, 04 Sty 2010 Powrót do góry

Tym razem pozwolę sobie na wstęp - oceniłabym ten pojedynek bez względu na zaproszenie Rudeej. Oceniłabym dla przyjemności. Chociaż dla mnie tylko jedno opowiadanie wygrało starcie, to oba są na wysokim poziomie, miażdżącym rzekłabym.

Cytat:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.


Pomysł:

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Zdecydowanie pomysł na tekst B wydaje mi się spójniejszy, bardziej zebrany, przemyślany i ułożony. Tekst A podobał mi się tylko do pewnego momentu, potem już niestety nie, więc stąd takie rozłożenie punktacji. Szanuję niesamowite wplecenie wiersza w A, ale to drugie opowiadanie miało haczyk i pazur.

Styl:

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Tekst A płynie, przecieka przez palce, wsiąka, aż nagle paruje i umyka - ja nie kupuję takiej dysproporcji. W moim osobistym - wysoce subiektywnym - odczuciu zakończenie pierwszego tekstu jest przestylizowane, a wszystko zaczyna się oczywiście od czwartej części. Nie przepadam za takimi tekstami, niestety.

Tekst B kupił mnie jednym detalem, ale zaczarował również stylem. Stylem właściwym dla filozoficznej baśni. Gdybym tego nie doceniła, byłabym hipokrytką.

Spełnienie warunków:

Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5

Tutaj nie trzeba za wiele uzasadniać, prawda?

Postacie:

Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5

Czasem trzeba być sprawiedliwym i schować swoje ślizgońskie odruchy do kieszeni. W obu miniaturach bohaterowie żyją, oddychają i czują, czego chcieć więcej? Skoro rwą się do czytelnika z wygodnych gniazd zdań i akapitów.

Ogólne wrażenie:

Tekst A: 1
Tekst B: 4

Miażdżące, wiem, ale nie mogłam inaczej. Szamesz, ach, gdzie Ty się pałętasz, głupia sznurówko? I tak nikt nie zrozumie - nie musi. Ważne, że ja wiem, o co mi chodzi, a dla ogółu będzie dalsza część uzasadnienia. Kiedy zderzam dwa teksty, z których jeden podoba mi się połowicznie, a drugi wysyłam przyjacielowi mailem z wielkim nagłówkiem: Polecam!, inna ocena byłaby co najmniej dziwna, czyż nie? Uznałam, że ta kategoria jest najbardziej subiektywna i według tego osądu przyznałam punkty. Nie tylko za Szamesza, ale też za magiczną, gorzką opowieść. Za tusz na rzęsach, za fontannę. I to nie tak, że pierwszy tekst jest obiektywnie gorszy - absolutnie nie. Tam, gdzie działają emocje, nie ma miejsca na statystyki i mam nadzieję, że obie autorki to zrozumieją.

Suma:

Tekst A: 10
Tekst B: 15

Pozdrawiam, AngelsDream


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Nie 23:35, 10 Sty 2010 Powrót do góry

PRZYBYWAM!

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 2 pkt.
Tekst B: 3 pkt.

Trzeba przyznać, że obydwie autorki miały pomysły na to opowiadanie, lecz to stanowczo drugi tekst jest bardziej oryginalny, wymaga większej wiedzy i większej umiejętności kojarzenia faktów. Zastanawiałam się nawet nad większą różnicą w punktach, ale w końcu stwierdziłam, że pierwszy pomysł nie zasługuje na mniej niż 2 pkt.

Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 4
Hmmm... Decyzja była trudna. Przeważyło to, że w pierwszym tekście nie podobało mi się kilka zdań. Mimo że był dużo trudniejszy, myślę, że nie jest to powód do zmniejszania ilości punktów. Za te kilka zdań punkcik mniej.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5 pkt.
Tekst B: 1,5 pkt.
Nie dopatrzyłam się żadnych niezgodności.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 2,5 pkt.
Tekst B: 2,5 pkt.
Myślę, że obie autorki odpowiednio rozwinęły postacie, na takim poziomie, na jakim potrzebowało tego opowiadania. Mimo że w tekście A nie czuć za bardzo Edwarda i nie za bardzo przez to widać te jego stereotypowych cechy to opowiadanie tego nie potrzebuje, więc uważam, że oba ff. zasługują na równą ilość punktów.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 2 pkt.
Tekst B: 3 pkt.
Pierwszy tekst jest dla mnie dużo mniej zrozumiały. Zakładam, że takie było założenie pisarki, ale to nie jest temat na coś takiego. Angels bardzo dobrze to nazwała: miażdżące. Ale ja tego tutaj nie widzę. Tekst B zrobił na mnie dużo większe wrażenie, ponieważ, mimo że nie jest napisany takim ciężkim stylem nie jest prostym opowiadaniem, nadającym się na przeczytanie od tak. Pokazuje, że można ze zwykłego spotkania zrobić cóś piknego.


Razem:
Tekst A: 11 pkt.
Tekst B: 14 pkt.
______________________________________________________________

Hmmm... teraz już chyba każdy widzi, dlaczego nie oceniam pojedynków. Nie nadaję się do tego po prostu! No, ale czego się dla tych dwóch istot nie robi...

pozdrawiam, mloda


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Reilee
Zły wampir



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp

PostWysłany: Pon 19:15, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A: 2
Nie wiem za bardzo, jak mam ocenić pomysł w tym przypadku. Co mam oceniać? Motyw botaniczny? Trochę słabo.
B: 3
Ciekawy. Wplecenie wiersza intrygujące. No i ten hromantyzm. No i mitologia. Ktoś może powiedzieć, że zbędna, ale jakże interesująca! Na plus, zdecydowanie na plus...

Ogólnie stwierdzam, że temat pojedynku jest dość banalny i najwyraźniej obydwie autorki lubią się popisywać, bo starały się wycisnąć z niego coś zaskakującego, porywającego i oryginalnego. Brawa za starania.

Styl: 7 pkt.
A: 2
Ogólnie jest okej, miejscami miałam wrażenie, jakbym miała do czynienia z tzw. przerostem formy nad treścią. Indagować? Czy nie lepiej by brzmiało po prostu wypytywać? Być może autorka chciała pochwalić się bogatym słownictwem i, nie przeczę, udało jej się to, ale ciągle nie pozbawia mnie to wrażenia, jakby próbowała przypiąć kwiatek do kożucha. Zbędne i nienaturalne. I jeszcze mały smaczek, który mnie rozbawił: przeciwległa noga. Przeciwległy to może być bok prostokąta. XD Wiem, że wuefiści używają takich zwrotów, ale i tak mnie to bawi xD

B: 5
Rzuciły mi się w oczy reflektorki. Reflektorusie-milusie-lampusie-pucio-pucio. Troszkę to infantylne, cnie? Albo to ja jestem wyczulona.
Stwierdzam jednak, że styl tekstu B o wiele przewyższa styl A, stąd ten rozkład punktów. Bo nie zawsze tekst trudny to tekst dobry, prawda?

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A: 1,5
B: 1,5
Chyba wiadomo, skąd taka punktacja?

Postacie: 5 pkt.
A: 1,5
Jedno pytanie: dlaczego głównym bohaterem był kaktus? Plus za Renee. Jednak brakowało mi Edwarda, bardzo.
B: 3,5
Duuużo Edwarda i Belli zgodnych z kanonem. Mniam. Fajne było to, jak biedactwo obciągało sukienkę. No i, nawiasem mówiąc, gdyby mnie tak jakiś Edek kazał biegać po parkingach to bym się zdenerwowała ;P

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A: 2
Tekst jest ciężki, poszarpany, trzeba się skoncentrować, by w pełni zrozumieć. Nie wiem, czy to dobrze. I ten dialog na końcu. Dziwaczny.
B: 3
Ten tekst podobał mi się o wiele bardziej. Trzymał w napięciu, był ciekawszy. Te róże były przegięciem, ale uznam, że taka była koncepcja i zamilknę.

Podsumowanie:
A: 9
B: 16 Cool

Dodam jeszcze, że nie mam pojęcia, który tekst jest czyj i nawet mi się nie chce nad tym zastanawiać xP


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 10:50, 14 Sty 2010 Powrót do góry

cóż... czytała oba teksty kilkakrotnie... i dalej nie wiem jak je mam ocenić... boleję nad tym...

Pomysł
A: 2
B: 3

Pomysł B spodobał mi się bardziej ze względu na bezpośrednie nawiązanie do mitologii (i niewątpliwie przygotowanie autorki)... lubię nowinki - źle to nazwałam, ale mam nadzieje, że każdy zrozumie o co chodzi... literatura powinna uczyć i dostarczać informacji - kategorycznie B spełniło to wymaganie :)

Styl
A: 3
B: 4

W A nie spodobało mi się jedno czy dwa zdania... niestety autorki pod względem stylu są bossskie (pozwolę sobie zasyczeć)... opisy, użyte słowa i ilość synonimów doprowadzają do pewnej literackiej ekstazy...

Spełnienie warunków
A: 1,5
B: 1,5

Oba spełniły warunki, jednak w B bałam się o to do ostatniej linijki niemal (tekst wzbudził we mnie podwójny niepokój - rzadko się to zdarza.)

Postacie:
A: 2,5
B: 2,5

Nie mogę przydzielić inaczej punktów, ponieważ obie autorki zbudowały swoje postacie inaczej, ale równie ujmująco. Porównanie w B Belli i Edwarda do Tiamant i Apsu uwiodło, natomiast autorka tekstu A skupiła się dużo bardziej na niedopowiedzeniach, ale tym bardziej mi się to spodobało.

Wrażenie ogólne
A: 2
B: 3

Pozostaję wziąć pod urokiem B, ze względu na mitologię i przeplatanie jej wraz ze światem realnym/współczesnym. Oczywiście sam pomysł z wprowadzeniem wiersza też dostał ogromnego plusa.

Nie wiem czy te punkty zostaną uznane, bo jest 14. ale mam nadzieje, że głosowanie trwa do 14 włącznie :)

A; 11
B; 14


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 21:11, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Czas ogłosić wynik starcia dwóch szalonych piór.
Uwaga, uwaga, uwaga...


Tekst A: 214,5 pkt.

Tekst B: 210,5 pkt.

Zwycięzcą zostaje...

Robaczek!

Gratuluję!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin