FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Poświęcenie/W deszczu (Dzwoneczek i kirke) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 17:59, 31 Mar 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: Dzwoneczek i kirke
Forma: miniatura
Długość: 1-6 stron
Tytuł: dowolny
Chcemy: smutek, może być oglądanie się za siebie, drugą szansę, główną postać kanoniczną, jedną postać ludzką, pocałunek.
Nie chcemy: parodii, humoru, Reneesmee, epoki i kostiumów.
Termin: dwa tygodnie, do poniedziałku wielkanocnego włącznie // 5 kwietnia
Beta: oczywiście bez


DATA ZAKOŃCZENIA: 14 kwietnia

Pojedynki oceniamy według schematu:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Ponadto proszę oceniających o zapoznanie się z warunkami oceniania. Te parę minut nikogo nie zbawi, a mi ułatwi pracę.





Tekst A


Poświęcenie

Ciemnowłosa Indianka siedziała na progu chaty i patrzyła w stronę lasu. Kilka minut wcześniej tam właśnie odeszła miłość jej życia. Wysoki, umięśniony mężczyzna, którego ostatnio nie poznawała. Zmienił się, nie wiedziała dlaczego i nie potrafiła nic z tym zrobić. Rzadko okazywała uczucia, ale teraz miała ochotę pobiec za nim i wykrzyczeć mu wszystko w twarz. Nie była pewna, co dokładnie czuje. Emocje nawarstwiały się i mieszały ze sobą, tworząc wybuchową mieszankę.
Zwinęła dłoń w pięść i mocno ścisnęła. Poczekała, aż pierwsze krople krwi spłyną na ziemię i wsiąkną, zostawiając tylko rdzawe ślady. Wstała i niespiesznie weszła do środka, gdzie napotkała zmartwiony wzrok brata. Ominęła go bez słowa i ruszyła do swojego pokoju. Zatrzasnęła szybko źle pomalowane drzwi i rzuciła się na zaścielone łóżko.
Tak bardzo starała się nie płakać, ale nie mogła dłużej tłumić bólu i gniewu. Zaufała mu, zdarzyło się jej to pierwszy raz, a on ją zdradził. Zostawił. Porzucił.
Skuliła się na łóżku i podłożyła rękę pod głowę. Poduszka już dawno upadła na podłogę, a Lei nie chciało się jej podnosić. Zamknęła oczy na krótko chwilkę, ale wciąż widziała tylko jego twarz, więc starała się tego więcej nie robić. Sen nie chciał nadejść, choć powoli zaczynała się o niego modlić.
Wieczorem, kilka godzin później usłyszała, jak ktoś puka, a nie dostawszy odpowiedzi, ostrożnie otwiera drzwi. Niepozorny chłopiec z dziecięcymi jeszcze rysami pochylił się nad nią. Odgarnął włosy z jej twarzy i okrył kołdrą. Nie spała, ale nie poruszyła się choć na milimetr.

***

Cierpiał ilekroć zaczynał o niej myśleć.
Cierpiał ilekroć przestawał.
Starał się nie wodzić za nią oczami, ale nie mógł się powstrzymać.
Nie chciał się powstrzymywać.
Emily zdawała się to rozumieć i nie protestowała. Przytulała go tylko mocniej do siebie i gładziła po mocno zarysowanej szczęce. Tak bardzo nie chciał poddawać się tym pieszczotom…

Nienawidził się za to, co musiał zrobić. Za to kim się stał. Stawał się powoli małomówny i mrukliwy. Trudno było podejść do niego, by nie zostać odesłanym z kwitkiem i kilkoma mało przyjemnymi słowami. Członkowie Rady tolerowali jego zachowanie i chyba to najbardziej go denerwowało. Im było łatwiej – wiedzieli.
Leah podobnie jak on zamknęła się w sobie i otoczyła się wysokim murem. Czasami myślał, że chce o nim zapomnieć i prawie tego dla niej pragnął.

Uderzył pięścią w ścianę, wybijając sporą dziurę. Tynk posypał się na ziemię, a deski poluzowały. Kilka drzazg utknęło mu w dłoni. Nawet nie spojrzał – zaczął szukać nowego celu wyładowania emocji. Ściągnął szybko koszulkę i spodnie, wyskoczył przez okno, a w locie przemienił. Wbiegł pomiędzy drzewa i sprawdził, czy ktoś z watahy też jest pod postacią wilka, ale nikogo nie wyczuł. Tego mu było właśnie potrzeba – samotności. Miał ochotę wyć, poddać się instynktowi. Uciec i nigdy nie wrócić. Dusił się – taka była prawda i nie wiedział ile jeszcze wytrzyma. Jak długo będzie potrafił patrzeć na jej cierpienie. Jak długo będzie tolerował jej łzy, które ukrywała przed wszystkim.
Codziennie przesiadywał pod jej domem. Ukryty za drzewami, snuł się całą noc – dopóki nie zasnęła, zmęczona płaczem. Czuł każdy spazm, który przechodził przez jej ciało. Wwiercał się w jego ciało i wypalał od środka.

***

Patrzyła codziennie jak wychodził z nią. Na zakupy, do fryzjera, do kościoła. Zmienił przyzwyczajenia, wyrósł, zmężniał. A minęło tylko kilka dni. Bała się o niego, bo czuła, że coś jest nie tak. Nie potrafiła tego określić dokładnie, ale serce ściskało jej się ze strachu ilekroć widziała go w towarzystwie pozostałej trójki.
Witali się czasem, niejednokrotnie odmachiwali sobie, gdy mijali się na ulicy, ale nie mieli do tej pory możliwości porozmawiać. Tak bardo brakowało jej ich wspólnych dyskusji.
Dzisiaj nie widziała go prawie wcale, choć przecież mieszkali tak blisko siebie. Pomyślała, że zaczyna jej unikać, ale nie mogła w to uwierzyć.
Poprawiła upięcie włosów i włożyła wygodne buty. Nie pamiętała, kiedy ostatnio spacerowała, ale dziś zamierzała to nadrobić. Magnesem przyczepiła krótką notkę na lodówce, nie chciała, by martwili się o nią jeszcze bardziej. Popatrzyła jeszcze raz na swoje lustrzane odbicie. Nie była ładna, miała raczej chłopięcą budowę. Może zbyt szerokie ramiona i nazbyt wąskie biodra, ale przecież nie ominie genetyki. Włosy splotła w luźny warkocz i upięła, by nie przeszkadzały jej w marszu. Koszulkę przewiązała w pasie koszulą w kratkę, a do kieszeni brązowych spodni wsadziła swój stary zegarek i klucze.
Wyszła, spoglądając w niebo, ale żadna chmura nie zapowiadała deszczu.

***

Wyczuł ją. Po prostu wiedział, że to ona. Mieszanina zapachu jaśminu i drzewa sandałowego uderzyła w jego nozdrza i spowodowała kolejną falę bólu. Pokonał kolejny strumień i z całych sił próbował do niej dobiec. Obraz przed oczami zamazywał się i chyba tylko dzięki szczęściu unikał kolejnych drzew. W końcu zatrzymał się w miejscu. Po lecie rozniosło się dziwne drżenie, które, jak pojedyncza fala, zanikło z czasem. Szybko ubrał na siebie spodenki i ruszył jej na spotkanie.

Była zaskoczona, gdy go zobaczyła. Przysiadła na zwalonym pniu, który zaczął już porastać mech. Nie powiedział ani słowa, czekając na jego reakcję, a on tylko szedł w jej stronę. Wiedziała jak zaciska szczękę i rozluźnia ją powoli. Mięśnie napinały się do granic wytrzymałości, a w dłoniach pobielały mu kłykcie. Nie wiedziała jak ma to rozumieć.
Nie nienawidzi mnie – pomyślała niemal od razu, ale nie była pewna dlaczego.
Przystanął przed nią o pochylił się do przodu. Zesztywniała cała, a serce jej przyspieszyło. Wstrzymała na chwilę oddech, gdy poczuła jego miękkie wargi na swoich.
Jęknął z bólu i usunął się na trawę. Zacisnął dłonie na głowie i skulił się, jakby ktoś kopnął go w brzuch.
- O co chodzi, Sam? – zapytała, klękając koło niego.
Próbowała go dotknąć, ale odepchnął ją, szybko wstał i pobiegł między drzewa.
Jej świat właśnie rozpadł się całkowicie. Oczy Lei zaszły łzami i ich niekontrolowany potok spłynął po nie umalowanej twarzy.

***

Uciekł, nie mógł nic zrobić. Ból był zbyt wielki. Emocje pozbawiły go kontroli i poczuł jak znowu cały drży. Usłyszał dźwięk rozrywanego materiału i znowu był wilkiem. Pobiegł, co sił w łapach w stronę domu. Decyzja, którą podjął była nieodwołalna i nie wiedział, ile będzie go to kosztować. Nie mógł jednak tak dalej żyć.

Kompletnie przebrany udał się do domu Black’ów. Nie był zaskoczony, że wataha w komplecie na niego czeka. Słyszeli i czuli wszystko, co się stało. Rozumieli i to było najważniejsze.
- Jake, oficjalnie wyrzekam się dowództwa. Ty, jako pełnoprawna alfa, przejmiesz moje obowiązki – powiedział spokojnie, choć przy ostatnim słowie głos mu zadrżał.
- Wiesz, że teraz mógłbym nakazać ci posłuszeństwo? – zapytał młody Black z troską.
- Wiem, i wiem też, że tego nie zrobisz. – Uley był pewny swego.
Miał dostatecznie dużo czasu, by wszystko przemyśleć. Może uznają go za egoistę, ale nie mógł inaczej. Porozmawiał już z Emily i wyjaśnił jej wszystko. Uśmiechnęła się tylko do niego smutno i powiedziała, że nie ma zamiaru go zatrzymywać. Coś w nim wtedy pękło i wciąż pękało. To było pierwsze przyzwolenie, a teraz czekał na następne.
- Jesteś tego pewien – powiedział Billy, który właśnie wjechał na wózku do pokoju.
- Jestem – odpowiedział krótko.
- Znasz konsekwencje – zapytał Black, ale była to tylko formalność.
- Tak.
Wszyscy obecni wzięli głęboki oddech i wstrzymali powietrze w płucach. Mówił im o tym wielokrotnie, ale nikt nie wierzył, że może się na to zdecydować.
- Zatem skazuję cię na wygnanie i wykluczam z plemienia – powiedział Billy, ale jego słowa nie niosły ze sobą siły. – Nie wolno ci jednak nigdy wyjawić tajemnicy – dodał już dużo ciszej, związując tym samym Indianina.
Black poczuł się bardzo stary i popatrzył ze smutkiem na Uley’a. Nie był pewien, czy Indianin usłyszał ostatnie słowa.
Wszyscy rozstąpili się i wyszli przed dom, gdy Sam przekroczył drzwi. Skupił się i próbował przemienić, ale nic się nie stało. Poczuł pustkę, ale poza tym nic. Wtedy po raz pierwszy od dłuższego czasu się uśmiechnął. Nie odwracając się nawet do tyłu, skierował swoje kroki do domu Clearwater’ów.

***

Leah siedziała na parapecie okna i patrzyła w przestrzeń. Nie zauważyła go, gdy szedł drogą, ani wtedy gdy stanął tuż pod nią.
- Leah! – krzyknął.
Zachwiała się zaskoczona i omal nie spadła. Złapała się framugi okna i spojrzała niżej.
- Możemy porozmawiać? – zapytał, a jego rozemocjonowany głos odbił się od ściany lasu.
Bez słowa zniknęła w głębi pokoju. Zaczął się denerwować, gdy nie wyszła od razu z domu. Minuty mijały, a on sterczał na ganku i wsłuchiwał się, czy dziewczyna nie schodzi czasem ze schodów. W końcu drzwi otworzyły się, a w nich ukazała się Leah. Poprawiła spódnicę i zeszła kilka stopni w dół, mijając go po drodze. Niemal od razu podążył za nią w kierunku lasu.
Odeszli kilkanaście metrów w głąb. Nie mógł już dłużej czekać. Złapał ją w łokciu i przyciągnął do siebie.
- To co powiem będzie szalone, ale chcę, żebyś ze mną wyjechała. Nie wiem jeszcze gdzie – powiedział. – Chcę, żebyś została moją żoną – urwał, bo bezsens jego wypowiedzi nagle do niego dotarł.
Dziewczyna wpatrywała się w niego zdumiona. Słyszał jak szybko bije jej serce.
Zdradził ją, porzucił, a teraz chce, żeby zostawiła rodzinę i dom.
- Zaraz wszystko ci wyjaśnię – powiedział, gdy otworzyła usta. – Ja… - słowa nie chciały przejść mu przez gardło i poczuł dobrze znaną blokadę.
Przerażony zdał sobie sprawę, że wciąż jest związany przysięgą i Leah nie pozna prawdy. Nie mógł jej wytłumaczyć. Nie mógł się wytłumaczyć. Zdenerwował się i puścił ją. Odsunął się kilka kroków i ukrył twarz w dłoniach.

***

Pamiętał jak się poznali. Omal nie potrąciła go, uciekając przed kilkunastoletnim chłopcem, a on zaskoczony złapał napastnika i przytrzymał go przy ziemi. Usiadł na nim okrakiem i unieruchomił. Nagle dostał po głowie siatką z zakupami i zaskoczony odkrył, że ta sama dziewczyna okłada go z zapamiętaniem.
- Zostaw mojego brata, dryblasie! – krzyczała, a kolejne ciosy spadały na jego głowę.
Złapał ją za chudy nadgarstek i wstał, pomagając powstać też swojej niedoszłej ofierze. Na nic nie zdały się tłumaczenia, że w rzeczywistości chciał dobrze. Zresztą już po chwili cieszył się, że w ogóle uszedł z życiem, bo panna Clearwater – jak się przedstawiła,
bardzo agresywnie reagowała na każdy przejaw antagonizmu względem jej młodszego brata. Zaśmiał się wtedy, za co oberwał kolejny raz. Woreczek z cytrynami pękł i owoce rozsypały się po żwirowanej drodze. Za to też go obwiniła.
Przykląkł na kolano i pomógł jej wszystko pozbierać.
- Jeśli wytrzymałeś z nią tyle czasu i ani razu nie krzyknąłeś, to jesteś dziwny – szepnął do niego wtedy Seth, za co oberwał kawałkiem pora.
- Wszystko słyszałam – mruknęła.
Nie mógł się w niej nie zakochać.


***

Ciężko oddychał i nie mógł się uspokoić. Miał zamiar pobiec do Rady i powiedzieć im parę ciepłych słów. Czuł się oszukany.
Doskonale wiedzieli, że Leah nie odejdzie z nim, jeśli nie wyjaśni jej swojego postępowania. To nie była jego wina i bynajmniej nie chciał tego.
- Sam – powiedziała i podeszła bliżej.
- Wiem, że nic nie rozumiesz – wydusił z siebie. – Zdradzam, odrzucam… a teraz?! Teraz proszę o drugą szansę. – Głos mu się załamał.
Nie spojrzał na nią. Bał się tego, co ujrzy.
- Wyjadę – powiedziała cicho.
- Co?! – prawie krzyknął.
Zszokowała go. Nie wiedział, co powiedzieć. Serce biło mu jak oszalałe, a w oczach zbierały się łzy.
- Wyjadę z tobą – powtórzyła i podeszła bliżej.
Objęła go ramionami i położyła głowę na piersi. Chwilę wsłuchiwała się w bicie jego serca. Wdychała zapach, za którym tak długo tęskniła.
- Kocham cię – powiedział i pocałował ją w czubek głowy.
Poczuła jak igiełki zarostu wbijają się jej w czoło i lekko drapią skórę. Odsunęła się trochę i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Wiem – powiedziała mu prosto do ucha, a jej spokojny głos był dla niego wymarzoną melodią. – Billy mi wszystko powiedział – dodała.





Tekst B


W deszczu

Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną.
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno.
Jednej się oczu modrych, drugiej czarnych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.*



Zieleń. Mokra, soczysta zieleń. Przypominała mi o najpiękniejszym okresie mojego… życia? Może raczej: istnienia. Dlatego lubiłam tu przychodzić. Ten park miał w sobie coś magicznego, choć nie był lasem deszczowym półwyspu Olympic. Lśniące kroplami deszczu liście i mglista, rozmyta aura wzbudzały we mnie tęsknotę, ale zarazem przynosiły iluzję ukojenia, złudne poczucie spokoju, które daje tylko coś znajomego, bliskiego. Czasem miałam wrażenie, że ten srebrzysty deszcz jest dla mnie namiastką łez, których nie byłam w stanie uronić. Może ból fantomowy w miejscu, gdzie kiedyś biło moje serce, opuściłby mnie już dawno, gdybym mogła płakać… Ale raczej w to nie wierzyłam. Czekała mnie już tylko bolesna i pusta egzystencja, wypełniona jedynie wspomnieniami. Marzyłam o śmierci. Pragnęłam odejść w niebyt i nic już nie czuć. Nie miałam nadziei, że gdzieś tam… poza wszystkim jest miejsce, przestrzeń, wymiar, w którym on na mnie czeka. Ale wciąż istniałam – bo wymógł tę obietnicę. Nie chciał, bym – gdy jego zabraknie – podążyła za nim. I tym samym skazał mnie na samotność.
Najchętniej spacerowałam, gdy padało. W taką pogodę park był raczej pusty. Zresztą, jeżeli nawet ktoś pojawiał się w zasięgu mojego wzroku, traktowałam go jak element krajobrazu. Do dnia, w którym mimowolnie i niespodziewanie usłyszałam z oddali dramatyczną, krótką wymianę zdań między dwoma osobami. Rozmowę, która oznaczała koniec wszystkiego. Było to wczoraj.
A dzisiaj – ona siedziała na ławce obok miejsca, gdzie się rozstali. Od kilku godzin – wpatrzona w ziemię, nieruchoma, zamyślona. Zastanawiałam się, czy czuje pustkę podobną do mojej? Czy łzy jej pomagają? A może nie ma już siły płakać? Czy myśli, że jej życie się skończyło z chwilą, gdy ją opuścił? Jasper wiedziałby, jakie uczucia targają nią w tym momencie. Opowiedziałby mi o tym… Jazz… Moja miłość, moja druga połowa…
Ale Jazza już nie ma.
Twarz dziewczyny była przysłonięta długimi, kręconymi włosami w kolorze miedzianym, identycznym jak u mojego brata… Edward zadzwonił wczoraj. Robił to raz w roku, konsekwentnie od dziesięciu lat. Za każdym razem prosił cicho, żebym do nich wróciła. Przypominał, że kochają mnie, że tęsknią za mną. Sądził, że byłoby mi łatwiej, gdybyśmy byli razem. Mylił się.
Nie byłam w stanie patrzeć na ich szczęście i to przepełniało mnie poczuciem winy. Nie chciałam też zatruwać ich swoją rozpaczą i rezygnacją. Skoro Jazz uparł się, by skazać mnie na samotność, niechże będzie ona pełna. Kochałam mojego brata, kochałam ich wszystkich. Ale ta miłość była niczym zamknięta w szczelnej puszce, która dodatkowo została obmurowana cementowym kokonem. Kołatała się w środku niczym mały koliber, ciągle żywa, lecz miała niewiele przestrzeni, by trzepotać skrzydełkami i w żadnym razie nie była w stanie przedostać się na zewnątrz. Chciałam zapomnieć i jednocześnie chciałam pamiętać, a dychotomia tych odczuć nakręcała niczym mechanizm starego zegara każdy dzień mojej egzystencji.
Już dawno zablokowałam wizje. Podczas ostatnich kilku lat spędzonych z moją rodziną nauczyłam się, jak to robić. Niejako zainspirowała mnie do poszukiwania tej umiejętności zdolność Belli do wycofywania tarczy. Spotkałam kogoś, kto poddał mnie potrzebnemu treningowi. I odtąd, gdy nie chciałam mieć wizji, po prostu stawiałam mentalną zaporę. I tak oto nie doświadczałam żadnych od dziesięciu lat… Nie chciałam nic wiedzieć o moich najbliższych, nie chciałam ingerować w ich losy, a przede wszystkim – nie chciałam wypatrywać szansy dla siebie.
Miedzianowłosa miała drobne, blade dłonie o długich palcach. Trzymała je nieruchomo na kolanach. Od czasu do czasu któryś z tych palców drgnął, jak gdyby przez jej ciało przechodził dreszcz, a ona tłumiła to drżenie i tylko drobne kończyny nie były mu w stanie się oprzeć.
To dziwne, że przyciągnęła moją uwagę, bo przecież ludzkie problemy niewiele mnie obchodziły. Niczyje problemy mnie nie obchodziły. Niemniej poczułam jakąś empatię, być może dlatego, że wczoraj byłam mimowolnym świadkiem jej bolesnego rozstania z kimś, kogo chyba kochała. Została skrzywdzona i widać było, że nie radzi sobie z tym.
Na jej dłonie spadła spora, lśniąca kropla. Potem druga, trzecia… zaczynało znowu padać. Obserwowałam zafascynowana rozbryzgi na jej bladej skórze. Towarzyszyło im stukanie, mało zauważalne dla ludzkich uszu, dla mnie jednak, brzmiące jak muzyka. Muzyka deszczu…
Dziewczyna podniosła głowę i wtedy jej wzrok spoczął na mnie, stojącą w pewnym oddaleniu, pod dużym platanem. Spod długich rzęs patrzyły błyszczące od wilgoci oczy w najbardziej niesamowitym odcieniu niebieskiego. Nigdy dotąd nie spotkałam się z takim kolorem. Te oczy były modre. Przywodziły na myśl lagunę. Laguna… Wyspa Esme… Stop.
Nie wiem, jak długo tak na siebie patrzyłyśmy. Ja – nie dbając właściwie o to, że zostałam przyłapana na obserwowaniu jej, ona – nie zwracając uwagi na fakt, że moknie. Jej spojrzenie nic nie wyrażało. Nagle wstała raptownie i, obróciwszy się na pięcie, odeszła szybkim krokiem.
Od tej pory widywałam ją w „moim parku” niemal codziennie. Niemal – bo gdy świeciło słońce, to mnie tam nie było. Zazwyczaj siedziała po prostu na tej samej ławce. W niektóre pochmurne, lecz bezdeszczowe dni czytała książkę. Czasami podchodziła do brzegu stawu i karmiła kaczki. Niekiedy podawała z ręki orzeszki wiewiórkom. Pojawiała się w tym samym momencie dnia co ja – rano, gdy po parku snuło się zaledwie kilka osób, albo wręcz nie było nikogo. Oprócz nas dwóch. Nie zniechęcał jej deszcz, wydawała się go lubić. Kiedyś widziałam, jak siedząc pod otwartym parasolem, zamknęła oczy i odchyliwszy do tyłu głowę, wydawała się być zasłuchana w muzykę deszczu. Innym razem wystawiła twarz na mżawkę, czerpiąc z kontaktu skóry z drobnymi kropelkami wyraźną przyjemność. Od tamtego pierwszego razu nigdy już nie spojrzałyśmy sobie w oczy. Starałam się, by raczej nie zauważała, że ją obserwuję, a najczęściej dbałam o to, by w ogóle mnie nie widziała. Miałam jednak wrażenie, że w pewien sposób czuje, iż nie jest sama, że zdaje sobie sprawę z mojej obecności. Gdy pewnego razu dostrzegłam na jej twarzy coś na kształt nikłego uśmiechu, poczułam coś dziwnego. Żałowałam, że nie mogę w jakiś sposób poznać jej uczuć i w takich chwilach nie mogłam nie pomyśleć o Jazzie, o tym, że on mógłby tego dokonać. To z kolei wywoływało mój… uśmiech. Tak, od pewnego czasu myśli o moim mężu nie wzbudzały wyłącznie smutku i bólu. Zaczęłam uśmiechać się do wspomnień i gdy odkryłam ten fakt, ogarnęło mnie najpierw zdumienie, a potem… dziwny, melancholijny spokój.
Moja miedzianowłosa „towarzyszka” tych porannych spacerów też wydawała się zyskiwać jakąś wewnętrzną harmonię, to mogłam stwierdzić pomimo tego, iż nie miałam zdolności Jaspera. Nie była już taka roztrzęsiona jak te kilka tygodni wcześniej, sprawiała wrażenie pogodzonej z życiem. Nadal była smutna, ale już nie zrozpaczona. Zdarzało się jej przypatrywać różnym osobom chodzącym po parku lub rozglądać się wokoło, jakby szukała kogoś wzrokiem.
Te poranki stały się dla mnie tak stałym elementem, wyznaczającym rytm codzienności, że gdy pewnego razu, po prawie dwóch miesiącach, nie zastałam jej w parku, poczułam się nieswojo. A gdy nie było jej następnego dnia, zaczęłam się niepokoić. Po tygodniu wpadłam w panikę. Nie znałam tej dziewczyny, nic o niej nie wiedziałam, była zwykłą istotą ludzką, nikim dla mnie szczególnym, jednak… brakowało mi jej. W tym momencie tęskniłam za nią bardziej niż za moją rodziną.
Ósmego dnia usiadłam zrezygnowana na „jej ławce”… Zastanawiałam się, czy może znalazła w końcu to, czego szukała, przychodząc tutaj. Albo może doszła do wniosku, że przychodzi na próżno. A może po prostu przestała lubić ten park. Była też możliwość, iż spostrzegła, że często jej się przyglądam i przeszkadzało jej to… Zatopiona w rozważaniu różnych hipotez nie zauważyłam (co było dla wampira rzeczą nienormalną), że ktoś stanął przede mną. Najpierw dotarł do mnie subtelny, fiołkowy zapach, potem zobaczyłam przed sobą blade dłonie na tle popielatego płaszczyka, a gdy podniosłam głowę... Dwoje tych pięknych, modrych oczu wpatrywało się we mnie. Piegi. Mnóstwo piegów. I był też uśmiech, błąkający się na pełnych, czerwonych wargach. Odetchnęłam z ulgą, zanim zdążyłam poczuć obawę.
– Jestem Christina – powiedziała.
– A… Alice – wybąkałam, speszona.
– Byłam chora. Przeziębiłam się. To codzienne siedzenie w parku nie wychodzi na zdrowie…
– No tak… Ostatnio rzeczywiście było zimno.
– Czekałaś na mnie? – zapytała, lekko przekrzywiając głowę i mrużąc oczy.
– Ależ… Dlaczego tak myślisz?
– Ustalmy jedną rzecz na początku naszej znajomości, dobrze? Nie będziemy się okłamywać. Zgoda?
– No dobrze – westchnęłam. – Niech ci będzie.
Usiadła koło mnie i zaczęłyśmy rozmawiać. O wszystkim i o niczym. Obie lubiłyśmy zieleń i deszcz, a także poezję, muzykę, sztukę. Od dawna z nikim w ten sposób i tak długo nie rozmawiałam, nie odczuwałam zresztą takiej potrzeby. Odkryłam, że sprawia mi to przyjemność, że… tęskniłam za rozmową.
Teraz każdy dzień zaczynał się dla mnie spotkaniem na ławce w parku. Wymiana myśli z Christiną była niczym wzajemne dotykanie duszy, choć nie poruszałyśmy drażliwych tematów. Podczas naszych codziennych spotkań nigdy nie opowiadałam jej o Jazzie, a ona nie wspominała o mężczyźnie, z którym rozstała się tamtego dnia. Było mi… lżej.
Potrafiła sprawić, że czułam się potrzebna. Jej śmiech był czymś niewiarygodnie pięknym. Tak pięknym, że nie chciałabym już nigdy oglądać smutku na jej twarzy. Lubiłam te spotkania. Lubiłam patrzeć, jak nadchodzi, z rozwianymi włosami i delikatnymi rumieńcami na bladej cerze, współgrającymi z kolorem ust… Bladość jej skóry sprawiała, że nie czułam się tak bardzo inna. Christina. Christie. Złapałam się na tym, że rozmyślam o skompletowaniu garderoby dla niej. Już dziesięć lat tego nie robiłam…
Po kilku tygodniach tych spotkań zaproponowała, bym odwiedziła ją w weekend. Z rozpędu zgodziłam się, bo chciałam z nią spędzić więcej czasu. Dopiero potem w domu, zaczęłam mieć wątpliwości. To do niczego dobrego nie prowadziło. Narażałam i ją, i siebie. Za bardzo się do niej zbliżyłam. Wiele razy podczas naszych rozmów miałam ochotę wziąć ją za rękę, przytulić, pogładzić jej włosy… Wiedziałam, że nie wolno mi tego zrobić. I do tego wszystkiego, nie rozumiałam, co tak naprawdę mną kieruje. Nie potrafiłam określić, co czuję, niemniej coraz częściej ogarniał mnie niepokój, a nawet lęk. Intymność spotkania w domu napełniała mnie przerażeniem. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Po niej i po sobie. I miałam niejasne przeczucie, że coś się wydarzy.
Jednak poszłam…

***

Siedziałyśmy na werandzie przy stole i zamiast cieszyć się tym popołudniem, słuchając jej perlistego śmiechu, czułam coraz większy lęk. Wiedziałam, że będę musiała coś zjeść, a potem pójść do toalety i to zwymiotować, ale nie to powodowało mój niepokój. Zastanawiałam się, ile czasu mogłyśmy jeszcze wspólnie spędzić. Rok? Dwa lata? Trzy? Kiedy stwierdzi, że coś jest ze mną nie tak? Zdawałam sobie sprawę, że muszę zniknąć zanim to nastąpi. Dla jej dobra… Myśl o naszym rozstaniu sprawiała mi ból. Dotarło do mnie, że to były jednak tylko wakacje – urlop od cierpienia i samotności, mała wysepka szczęścia na bezkresnym oceanie jałowej egzystencji.
Christie musiała dostrzec coś w moim spojrzeniu, bo zapytała:
– Alice, dlaczego jesteś zawsze taka smutna? Proszę, powiedz mi. Wiem, nie powinnam naciskać, ale nie mogę patrzeć, jak się męczysz…
Kończąc zdanie, wyciągnęła rękę, usiłując dotknąć mojego policzka. Ja byłam oczywiście szybsza i odskoczyłam jak oparzona, strącając przy tym ze stołu kieliszek z winem, który rozbił się w drobny mak z przenikliwym odgłosem. Spojrzałam na Christinę i ujrzałam na jej twarzy najpierw rozczarowanie, potem ból, a na końcu złość. Wstała gwałtownie.
– Dlaczego nie pozwalasz się dotknąć? – wykrzyknęła. – Zawsze trzymasz się na dystans. Czy wzbudzam w tobie aż taką odrazę? Czy jesteś zupełnie zimna? Czy serce masz z kamienia? Niemożliwe, żebyś nie dostrzegała, co do ciebie czuję! Nigdy dotąd nie czułam czegoś takiego, i to do kobiety! – Zamilkła, a po chwili dodała: – Miałam wrażenie, że nie jestem ci obojętna... Nie oczekuję wiele, ale jeżeli mój niewinny dotyk, delikatny przejaw czułości napawa cię obrzydzeniem, to… to… Nie wiem, czy potrafię tak dalej… Alice, powiedz coś… – zakończyła niemal szeptem.
Milczałam. Tysiące myśli i uczuć przelatywało przez mój umysł i wszystkie je wsysała potęgująca się rozpacz. Nie miałam pojęcia, co zrobić. Zraniłam ją i nadchodził moment, gdy ją stracę. Patrzyłam w te piękne, modre oczy, stopniowo wypełniające się szklistą wilgocią, i czułam się bezradna. Widziałam, jak jej spojrzeniem zawładnęła gorycz i rezygnacja.
– Odejdź, Alice – powiedziała. – Zostaw mnie samą.
I odwróciwszy się ode mnie, zeszła po schodkach w głąb ogrodu. Spoglądałam na oddalającą się powoli drobną sylwetkę i… nie byłam zdolna się ruszyć. Nadszedł ten moment. Koniec. Nie umiałam się z tym pogodzić. I wtedy dotarła do mnie prawdziwość jej słów, jak również świadomość własnych uczuć. Nie chciałam jej stracić. Kochałam ją. Tyle że nie było dla nas przyszłości. Przyszłości…
To był właściwy moment. Innego nie będzie. Poczułam znajome mrowienie, zniosłam mentalną zaporę i dopuściłam do siebie wizję…
Trwało to krótko i wiedziałam już, co muszę zrobić. Rozejrzałam się wokół, nigdzie jej nie dostrzegając. Zaczynało padać. Pozwoliłam, by poprowadził mnie zapach i znalazłam ją po drugiej stronie domu, siedzącą na małej huśtawce, głowę miała opartą o linę i lekko opuszczoną. Płakała. Podeszłam do niej i powiedziałam:
– Masz rację.
Podniosła wzrok i spojrzała na mnie pustym spojrzeniem. Kontynuowałam:
– Masz rację, jestem zimna. Ale nie tak, jak myślisz. – Ujęłam jej dłoń w swoją. – A moje serce jest zimne niczym kamień, ale nie w sposób, o którym myślisz. – Przyłożyłam jej dłoń do miejsca, gdzie kiedyś biło moje serce.
Patrzyłam, jak na jej twarzy pojawia się zdumienie, które zaraz ustąpiło miejsca przerażeniu. Nie wyrwała jednak dłoni. Po chwili pojawiło się coś, co wyglądało na… zrozumienie. Aż w końcu – spojrzenie Christie emanowało czystą, szczerą, miłością i determinacją.
– Powiem ci wszystko – szepnęłam. – A potem… podejmiesz decyzję.
– Potem – potwierdziła cicho, z naciskiem. I zbliżyła usta do moich.
Jej ciepłe, miękkie wargi na moich zimnych, marmurowych… Ogień i lód. Topniałam w jej objęciach. Tonęłam w tych modrych oczach. Scałowywałam z jej policzków i powiek krople deszczu zmieszane ze łzami, by po chwili znów powrócić do pełnych, czerwonych, smakowitych warg. Muskałam dłońmi jedwab miedzianych włosów, chłonęłam zapach jej skóry, przywodzący na myśl fiołki i czułam, jak w środku mojej klatki piersiowej coś rośnie i napiera od środka. I nagle – cementowa skorupa pękła, dusza-koliberek uwolniła się i dostrzegła zdumiona nieskończone piękno tego świata…

***

Podpierając się na łokciu przyglądałam się z czułym uśmiechem śpiącej obok mnie Christie. Leżała na brzuchu, z włosami rozsypanymi na białej pościeli. Wyglądała jak Afrodyta z obrazu Botticellego. Nagie, odkryte plecy kusiły, by je dotknąć, pogładzić aksamitną skórę. Ale nie chciałam jej budzić. Po naszych pieszczotach i trwającej przez prawie całą noc rozmowie była zupełnie wyczerpana. I chciałam, by cieszyła się snem, póki jeszcze ma tę cudowną możliwość… Miałam wrażenie, że tak naprawdę po raz pierwszy w pełni zrozumiałam Edwarda i to, co czuł, gdy Bella była jeszcze człowiekiem. Sięgnęłam do torebki po komórkę i wybrałam numer, pod który od bardzo dawna nie dzwoniłam.
Odebrał po dwóch sygnałach.
– Edward? – wyszeptałam. – Powiedz wszystkim, że jutro przyjeżdżam. I nie będę sama... Kocham cię, braciszku…
Rozmawialiśmy chwilę. Gdy zszokowany, lecz przeszczęśliwy i bardzo podekscytowany Edward w końcu się rozłączył, spostrzegłam, iż pomimo tego, że starałam się mówić szeptem, Christina się obudziła. Dwa modre jeziora patrzyły na mnie z zaciekawione.
– Szkoda tych oczu – westchnęłam.
– To tylko kolor, Alice. Dokąd jedziemy? – zapytała z uśmiechem.
– Do mojej rodziny. Pomogą ci przez to przejść razem ze mną. Pogadamy o tym po drodze, ale teraz... – przerwałam i sięgnąwszy po torebkę, wyjęłam zdjęcie, które zawsze nosiłam przy sobie. Podałam jej i powiedziałam:
– To jest… Jazz. Mój mąż. Zginął w walce z Volturi dziesięć lat temu…
Podniosła się nieco, wzięła ode mnie zdjęcie i popatrzyła z uwagą na uśmiechniętego i jakby lekko zatroskanego blondyna. Pogładziła palcem jego twarz i powiedziała czule:
– Nie martw się, Jazz. Zaopiekuję się nią.
Sądziłam, że nikt nigdy nie będzie w stanie zastąpić Jaspera. Jednak nie wzięłam pod uwagę, iż mogę pokochać kogoś tak bardzo innego, że wcale nie będzie musiał go zastępować. I po raz pierwszy poczułam ogromną wdzięczność do mojego męża, że wymógł na mnie obietnicę pozostania i… życia. Tak, to było właściwe słowo. Bo miłość jest życiem.


Na żarnach dni się miele, dno życia się wierci
By prawdy się najgłębszej dokopać istnienia –
I jedno wiemy tylko i nic się nie zmienia
Śmierć chroni od miłości, a miłość od śmierci.*



*Cytaty pochodzą z wiersza Jana Lechonia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Śro 17:33, 14 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dinah
Zły wampir



Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 458
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 89 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć braci Salvatore

PostWysłany: Śro 20:20, 31 Mar 2010 Powrót do góry

Na wstępie, krótko i zwięźle chciałam powiedzieć, że oba teksty są świetnie napisane i bardzo miło mnie zaskoczyły.

PUNKTY

Pomysł - 5 pkt.
TEKST A: 3
TEKST B: 2


Chwilę zastanawiałam się, jakby tutaj rozdać punktację. Z początku chciałam wręczyć każdej autorce tekstu po równo, ale wyszło jak wyszło. Pomysł autorki tekstu A sposobał mi się o milimetr bardziej, mimo że z początku wydawał mi się znajomy, potem moja pewność tylko malała. Poza tym zaskoczyło mnie postępowanie Sama. Bałam się, że to będzie powtórka z KWN.
Natomiast w tekście B w pewnym momencie (dokładnie to któregoś dnia) podczas obserwacji Alice na myśl nasunęła mi się końcówka, która okazała się być tą właściwą. Mam nadzieję, że napisałam zrozumiale Very Happy

Styl - 7 pkt
TEKST A: 4
TEKST B: 3


Mimo że w tekście A było sporo literówek, które niestety błagały o to by je zauważyć, wszystko wynagradził mi wspaniały sposób opisywania emocji.
Tekst B był przejrzysty i chyba ani razu mi nic nie zgrzytnęło, jednak to styl autorki tekstu A bardziej przypadł mi do gustu.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
TEKST A: 1,5
TEKST B: 1,5


Warunki spełnione.

Postacie: 5 pkt.
TEKST A: 3
TEKST B: 2


Cóż, tutaj znów z początku chciałam dać po równo. Jednak moja symparia do Lei wygrała. Szkoda, że tak mało możemy dowiedzieć się o tej postaci w sadze.
W tekście B miałam ochotę się troszeczkę zbuntować, Jazz nam zginął, Alice została sama... Autorka tekstu B świetnie przedstawiła nam jej emocje, ale to było do niej jakieś takie... niepodobne. Mimo to bardzo spodobała mi się Alice, którą stworzyła autorka.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
TEKST A: 3
TEKST B: 2


Jak napisałam wcześniej bardzo podobały mi się oba teksty, to niestety muszę jeden z nich wyróżnić i jest to właśnie tekst A. Podobał mi się od początku do samego końca. Mogłam przyjrzeć się bliżej Lei za co dziękuję.

PODSUMOWANIE
TEKST A: 14,5
TEKST B: 10,5


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Dinah dnia Śro 20:20, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Śro 20:26, 31 Mar 2010 Powrót do góry

No moje kochane, będzie ciężko. Nie dość, że was uwielbiam to jeszcze nie toleruję schematów... Mało tego - po jednym akapicie obstawiłam czyj tekst jest czyj i mogę się zakładać, że mam rację Wink To oczywiście przemilczę.

Pomysł:
Hm muszę przyznać, że oba są ciekawe. Pierwszy ujął mnie nie tyle doborem bohaterów, co sposobem ich pokazania. No i decyzja Sama - niecodzienne. Ale czy to aby ma sens?? Tu maa wątpliwość. Bo co, wykluczasz się z plemienia i przestają cię obowiązywać wszystkie... zmiany? Słyszysz 'won' i przestajesz być wilkołakiem? To czemu pół plemienia się nie wyprowadziło? A poza tym biedna Emily... Aczkolwiek koncepcja fajna.
Pomysł drugi... poszalałaś kobieto. Ja wiem, że ostatnio nam się tęczowo robi na forum, ale tęczowo w pojedynku? Odważnie. Ja, jak powszechnie wiadomo... No :) Ale do rzeczy. Martwy Jasper? Ty okrutnico! Ale jest ciekawie, coś się zadziało. Dziewczę z ławki w parku mi się podoba, ładny jest motyw obserwowania się. No i ta ich miłość... Niecodziennie, prawda?
w rozgrywce 'Sam marnotrawny' vs 'tęczowa Alice' przyznaję:
A: 2
B: 3

za odwagę Wink

Styl:
W pierwszym tekście są literówki!! Kilka!! Niedbalstwo okropne. Poza tym szyk chwilami mi siadał, coś zgrzytało. Chociaż z drugiej strony naprawdę przyjemnie się go czytało, ładnie poprowadzona narracja, byłabym niesprawiedliwa nie przyznając tu punktów za styl bo wcale nie był zły. Był dobry.
Tu czyściej. Uważniej. nieco wyrafinowania się wkradło. Czasem jakieś słówko mnie wybijało z rytmu, ale to jest specyfika stylu autorki, te słówka. (mówiłam, że obstawiam) Poza tym klimat naprawdę fajny, naprawdę. I zachwycił mnie dźwięk kropel spadających na dłonie Christiny. I to jest kolejna rzecz o której wiadomo w moim przypadku - daj mi jeden opis który usłyszę, poczuję i zobaczę - masz mnie w kieszeni. Wobec tego:
A: 2
B: 5


Warunki:
A/B: 1,5/1,5
no są.

Postacie:
Bardzo mi się podobają! No postacie to tu macie dziewczyny bardzo przyjemne w odbiorze. 'Sam marnotrawny' (ze sobie pozwolę go ochrzcić) mi się podoba - taki rozdarty, taki nieszczęśliwy, zdeterminowany wreszcie. Nie lubiłam go nigdy, a w Twoim tekście - rewelka. Aż mam ochotę go przeprosić. Leah nie tak dobra, ale niezła. Seth słodki jak miód.
W B mamy Alice. Poważną, smutną Alice z przebłyskami kanonu. Alice dojrzalszą, skrzywdzoną przez życie, wampira który ma ze sto lat i przestał w końcu być chochlikiem. I mamy dziewczę, melancholijne dziewczę, które chyba ma za dużo czasu bo tylko siedzi na ławce i pochlipuje. Które po jednym feralnym geście dostaje histerii i obrzuca ludzi błotem. Nieładnie. Przerysowane z lekka. Też dobre, ale...
A: 3
B: 2


Ogólne wrażenia:
Oba teksty mi się podobają. Mimo lekkiego ciążenia w stronę tekstu B, które już mi się tu wyłania przed oczami, to pojedynek jest dość równy. I żeby dać temu wyraz:
A: 2,5
B: 2,5


razem:
A: 11
B: 14


Well done! :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez offca dnia Śro 20:31, 31 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Śro 21:13, 31 Mar 2010 Powrót do góry

Wow... Shocked

Jeju, ja nie wiem w ogóle jak to ocenić. To są dwie najlepsze miniaturki, jakie do tej pory czytałam. Kocham was, wiecie? Na pewno wiecie Laughing

Pomysł: 5 pkt.
A: 2,5
B; 2,5

Obie miniaturki mnie zachwyciły i urzekły i wstrząsnęły. W pierwszej wewnętrzna walka Sama, pomiędzy dwoma kobietami i własnym instynktem. To było tak pięknie opisane. Tak romantycznie. W sadze mamy, że Sam całkowicie zapomniał o Lei. Tutaj autorka pokazała nam, że jest mu niezwykle trudno, że cierpi i nadal ją kocha. I to bardziej mnie przekonuje. To, że wyrzekł się tego, kim jest dla Lei było piękne. I zakończenie cudowne.
Na tekście B na końcu miałam łzy w oczach. Mogłam się domyśleć, że jak wy obie się będziecie pojedynkować, to coś takiego będzie Laughing Bardzo zaskoczyła mnie treść tej miniaturki. Najpierw byłam sceptyczna, ale potem mnie to całkowicie oczarowało. I ten opis pocałunku - subtelny i taki plastyczny.

Styl: 7 pkt.
A: 3
B: 4
W pierwszym tekście było kilka zauważalnych literówek. Jednak styl był bardzo dobry, świetne opisy. Naprawdę fajnie się go czytało. Tekst B to poezja, malownicze opisy, bardzo plastyczne, do tego bogate słownictwo. Czyta się to niezwykle przyjemnie. Zresztą oba teksty :)

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A: 1,5
B: 1,5
Są spełnione

Postacie: 5 pkt.
A: 3
B: 2
Sam z tekstu A jakoś bardziej mnie urzekł. Rozdarty, cierpiący. Mężczyzna, który przeciwstawia się własnego instynktowi i naturze, by być z ukochaną osobą. Ja uwielbiam Sama w Sadze(w sumie jedyny wilk, którego lubię tam Wink ), a tu jest jeszcze lepszy. Mimo tego, że kocha Leę, nie skrzywdził Emily, wszystko jej wytłumaczył. Po prostu ideał Very Happy
Alice... no cóż. Obrót o 180 stopni od jej kanonicznej wersji. Dziwnie mi się taką czytało. Trochę za dużo patetyczności w tym. Jasper zginął, a ona wyniosła się z domu i żyje sama przez 10 lat. Jednak coś mi się w niej podoba. Dojrzałość, takie wyciszenie i wewnętrzny spokój. Miła odmiana od Alice z ADHD.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A: 2,5
B: 2,5

Oba teksty są przepiękne, tchną jakimś poetyzmem. Bardzo melancholijne, romantyczne. Z pięknymi, malowniczymi opisami. Oba są oryginalne i oba mnie wzruszyły.

Razem:
A: 12,5
B: 12.5

No i po równo. Dobra przyznaję się - zrobiłam to specjalnie Laughing Ale naprawdę inaczej bym nie mogła.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Śro 21:21, 31 Mar 2010 Powrót do góry

Będzie mi ciężko, lojalnie ostrzegam. Mam podobnie jak Offca, po prostu „wiem” czyj jest tekst A, a czyj B. Nie lubię tak, ale cóż. Obiecuję, że będę najbardziej obiektywna jak tylko potrafię. Jest mi do tego podwójnie ciężko, ponieważ obydwa teksty są bardzo dobre.

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2

Zanim zacznę oceniać, chcę dwa słowa powiedzieć odnośnie tematu. Niby nie szczególny, warunki dość proste, żeby nie powiedzieć banalne, a Wy – Drogie Autorki – wyczarowałyście z tego tematu dwa cudeńka. To tyle słowem wstępu.
Pomysł w tekście A jest niesamowity. Jeszcze chyba nikt nie rozegrał w ten sposób historii Leah i Sama. Zaskakujący w całości, a finał to już zupełnie mną zawładnął, tak, że aż jęknęłam z wrażenia.
Pomysł w tekście B… i tu jest odjazd. Odważny- na pewno. Ciekawy - również. Nowatorski - wiadomo. Brawa za ten pomysł. Jest niesamowity, choć biedaczek Jasper musiał był zginąć z rąk Volturii, żeby móc opisać taką historię.
Szczerze, po przeczytaniu A myślałam, że będzie moim faworytem. I przeczytałam B. I nie wiem. Szczerze. Waham się cały czas. Na spokojnie podeszłam do Waszych tekstów raz jeszcze. I z bólem serca, ale ocenię właśnie tak, ponieważ: tekst A jest bliższy memu sercu dlatego, że kocham sforę. Podziwiam Sama, że podjął taką decyzję i – uwaga!- wyrwał się z magii wpojenia (nazwałabym to prędzej jarzmem, ale niech będzie). Wybrał miłość. Prawdziwą. Nie magiczną, ale zwykłą, ludzką. Za taki pomysł tekst A ma ode mnie jeden punkcik więcej.

Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5
Obydwa teksty czytałam z zapartym tchem. Żadnych zgrzytów nie było, ja ich nie widziałam. Nie mówiąc o przecinkach, które dla mnie są czarną magią same w sobie.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Spełnione w obydwu przypadkach.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Tu znów miałam ostry dylemat, ale jednak daję jeden punkcik więcej mini B za postać Alice. Doskonale zbudowana, opisana w sposób godny pozazdroszczenia. Czytając, wręcz czułam jej emocje. I wielkie brawa za to, że jest to kanoniczna postać o nowym, świeżym spojrzeniu, w jakby ciekawszej, głębszej odsłonie. Dla mnie rewelacja. Christina też jest interesująco opisana, ale to jednoznacznie Alice gra pierwsze skrzypce w tym tekście.
W tekście A najbardziej spodobał mi się Sam, za którym osobiście nie przepadam w kanonie. I Billi Black – ta epizodyczna postać zasługuje w tej mini na szczególne wyróżnienie. Leah mnie nie zaskoczyła, choć była mniej zgorzkniała niż w kanonie. Ale może jeszcze nie miała podstaw. W każdym razie Sam i Billi jak najbardziej ciekawie ujęte postaci, Leah do mnie przemówiła troszeczkę mniej.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 2

Taka punktacja ponieważ: w tekście A spodobała mi się cała historia, decyzja Sama, postępowanie Billego, i postawa łagodniejszej Lei. Oprócz tego tekst narracyjnie napisany w sposób, który lubię, czytało mi się rewelacyjnie i na sam koniec (wiem, głupia romantyczka ze mnie), aż łezka mi się zakręciła w oku. Czasem lubię nieoczekiwane, szczęśliwe zakończenia.
Tekst B w niczym nie ustępuje A, a do tego jest napisany równie dobrze, ale minimalnie bardziej przypadła mi do gustu historia ze sforą w tle. Minimalnie, bo biłam się długo z myślami, czy nie docenić jednak bardziej innowacyjności tekstu B. Mam wrażenie, że ten tekst będzie przełomowym w pewnym sensie w pojedynkowych mini.

Podsumowanie:
Tekst A: 13
Tekst B: 12

Gratuluję obydwu autorkom. Niesamowity pojedynek.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:35, 01 Kwi 2010 Powrót do góry

Wiecie co... Jesteście okropne. Przyszłam sobie ocenić pojedynki, sięgnęłam po Wasz i co? Łzy ciekną mi po policzkach. Powaliłyście mnie na łopatki i nie wiem, jak mam teraz ocenić Wasze teksty. Nawet zastanawiałam się czy z tego nie zrezygnować, ale wyznaję zasadę, że jeśli już zajrzałam do pojedynku, zostawiam po sobie ślad.
No to jedziemy...


Pomysł: 5 pkt.
A - 2.5
B - 2.5
Muszę dać po równo, gdyż obie wymyśliłyście coś niesamowitego. Obie chwyciłyście mnie za serce. Obie wyzwoliłyście we mnie dużo emocji. Obie sprawiłyście, że przez resztę dnia będę przypominać sobie Wasze teksty. Już za to należą się dla Was wielkie brawa.
Ale konkretniej.
W A spodobało mi się to, że występowała sfora. I to Sam i Leah. Znamy ich historię, ale nie w takim wydaniu. Sam toczy wewnętrzną walkę, jest rozdarty, nie wie co ze sobą począć. Leah cierpi. Kocha Sama, nie wie, co się z nim dzieje, jest kompletnie zdezorientowana. I wtedy autorka sprawia, że muszę zbierać szczękę z podłogi. Sam postanawia odejść od Emily, zrezygnować z bycia alfą, opuścić sforę. Wraca do Lei. Nie może jej wyjawić swojego sekretu, bo jest związany przysięgą. Obawia się, że dziewczyna nie zrozumie jego postępowania. Jednak jak się okazuje - Billy wszystko jej wyjaśnił i mogą być razem. Cała miniatura smutna, ale z dobrym zakończeniem. Bałam się, że skończy się jakoś tragicznie, ale na szczęście, gdy byłam już po lekturze - poczułam niesamowitą ulgę. Naprawdę, autorko tekstu A, zaczarowałaś mnie Wink
Co do B. Nie lubię Alice. Bałam się, że zakłóci mi to obraz całej miniaturki, ale stało się inaczej. Martwy Jasper, samotna Alice, która nie jest rozchichotanym chochlikiem. Jest poważna, smutna. Odeszła od rodziny, blokuje wizje. Obserwuje dziewczynę w parku, którą ktoś zostawił i też jest smutna, samotna. I ta obserwacja staje się rutyną. Gdy pewnego dnia dziewczyna się nie pojawia, Alice martwi się. I tak przez jakiś czas. Nareszcie dochodzi do konfrontacji. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się trudnego wątku w tej miniaturce. Miłość dwóch kobiet. Kurcze. Brawa za odwagę. Na początku obawiałam się, że ten pomysł zostanie dalej poprowadzony w zły sposób, ale się pomyliłam. Autorka zaserwowała nam wręcz ucztę. Subtelną, delikatną i smaczną. Naprawdę. Takie teksty lubię. Wzruszyłam się, gdy Alice zrozumiała, że kocha swoją towarzyszkę, dopuściła wizje do siebie, wyznała jej prawdę i postanowiła zabrać ją do swojej rodziny. Naprawdę coś niesamowitego.
Dlatego nie potrafię inaczej rozdać punktów, wybaczcie. Oba pomysły mnie zaciekawiły, dlatego daję Wam po równo.

Styl: 7 pkt.
A - 3
B - 4
Oba teksty czytało mi się bardzo dobrze. W obu pojawiały się bardzo ładne opisy. Uczucia przedstawiłyście wręcz doskonale. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że zajrzałam do Waszego pojedynku.
Jednak w miniaturce A pojawiło się dużo literówek. I to takich, że naprawdę rzucały się w oczy.
W B nic nie zauważyłam.
Gdyby nie te literówki, byłoby znów po równo. Przez oba teksty przepłynęłam bez żadnych problemów, zachwycając się tym, co czytam.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Spełnione. I to w jaki sposób. Warunki zwyczajne, a miniatury genialne.

Postacie: 5 pkt.
A - 2
B - 3
W A urzekł mnie Sam. Rozdarty mężczyzna, który toczy wewnętrzną walkę, który rezygnuje z bycia w sforze, no i tym samym ze stanowiska alfy. Rezygnuje z tego, kim w pewnym sensie jest. Takiego Sama nie znałam. Podoba mi się to. Nie spodziewałabym się po nim czegoś takiego.
Spodobał mi się też Billy, którego nie lubię w sadze, ale tutaj zachował się doskonale. Wyjawił Lei prawdę o Samie, wiedząc, że on nie może jej pisnąć nawet słówka. Zachował się naprawdę porządnie.
Leah też mi się spodobała. Miała w sobie coś ciekawego. Była trochę inna, niż zawsze się ją pokazuje.
W tekście B jest Alice, której jak już wspomniałam nie darzę sympatią. Jednak tutaj mnie oczarowała. Nie jest narwana, wkurzająca, ciągle chichocząca. Spodobała mi się. Widać, że jest w niej coś więcej, niż ten cały chochlik, o którym większość wspomina, gdy o nią chodzi. Cierpi po stracie Jaspera, jest samotna, rezygnuje z wizji. Jest smutna i poważna. Odeszła od rodziny, wybrała inne życie, inną drogę. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Christinę, która też jest ciekawą postacią. Zakochują się w sobie. Christina poznaje prawdę o Alice, ale nie odsuwa się od niej, wręcz przeciwnie. No i w Alice następuje przemiana, wraca do siebie. Do tej osoby, którą była kiedyś. A może wcale nie do końca? Według mnie już nigdy nie będzie taka sama. Jednak coś w niej pękło i znów mogła "żyć" u boku ukochanej.
Obie miniaturki w tej kategorii spisały się świetnie, ale wybieram Alice, o której jest naprawdę mało fajnych tekstów, które pokazują, że jest ona czymś więcej niż chochlikiem, cierpiącym na ADHD.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 2.5
B - 2.5
Dziewczyny, odwaliłyście kawał dobrej roboty. Daję Wam po równo punktów. Nie będę powtarzać tego, co napisałam wcześniej. Podsumuję i powiem parę słów. Mam nadzieję, że nie obrazicie się, jeśli nie będę rozgraniczać Waszych miniaturek, tylko powiem do Was obu.
Wasze teksty są doskonałe, zaskakujące, napisane wręcz bosko. Wasi bohaterowie są naprawdę bardzo prawdziwi, trafiają do mnie, wzruszają mnie. Jestem po prostu w szoku, że z takich zwyczajnych warunków wyczarowałyście coś tak niezwykłego. Jestem pod wielkim wrażeniem.
Naprawdę trudno było wybrać mi lepszy tekst i najchętniej bym tego nie robiła, ale takie są zasady pojedynków. Mogę Wam obiecać, że gdy wstawicie swoje teksty do Kawiarenki, przyjdę do Waszych tematów i napiszę Wam długie komentarze. Według mnie to jeden z najlepszych pojedynków dotychczas.
Wzbudziłyście we mnie mnóstwo emocji. Zaserwowałyście mi bardzo miłą lekturę, za co bardzo Wam dziękuję Smile


Podsumowanie:
A - 11.5
B - 13.5

Gratuluję jednak Wam obu Smile


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Czw 12:47, 01 Kwi 2010 Powrót do góry

Dziewczyny , wasze teksty są naprawdę dobre , ciężko będzie je ocenić . Jak większość domyślam się która co napisała .


Pomysł : 5pkt
Tekst A : 2,5
Tekst B : 2,5

Zaczynając czytać teksty , obie zaskoczyłyście mnie pomysłem . W pierwszym byłam pewna ,że będzie o Jacobie , jak miło że to nie o nim było .
Drugi jeszcze bardziej mnie zadziwił . Myślałam , że Jasper odszedł po urodzinach Belli i zostawił Alice . Ona za nim tęskni czeka na niego .

Styl : 7pkt
Tekst A :4
Tekst B :3

Oba teksty są świetne , piękne opisy , emocje . Błędów nie widziałam bo nie szukałam , skupiłam się na treści . Jednak tekst A łatwiej mi się czytało .

Spełnienie warunków : 3pkt
Tekst A : 1,5
Tekst B : 1,5

Spełnione.

Postaci : 5pkt
Tekst A : 2
Tekst B : 3

W tekście A bardzo spodobał mi się Sam i wogóle sfora . W sadze opisy pani Meyer mnie nie zachwyciły . Prawdę mówiąc omijałam te rozdziały , bo mnie trochę nudziły . Tutaj postacie mnie zachwyciły . Z prawdziwą przyjemnością czytałam o Lei , Billym , o rozdarciu Sama i smutku dziewczyny .
Tekst B - Alice w sadze była takim prawdziwym chochlikiem , zwariowaną i przede wszystkim radosną dziewczyną . Tutaj przedstawiona jako bardzo smutna , zgorzkniała kobieta , która wiele przeszła. Zakochuje się w Christin i odkrywa sens istnienia . Odważny pomysł !

Ogólne wrażenie : 5pkt
Tekst A : 2
Tekst B : 3

Najtrudniejsza decyzja. Oba teksty są świetne . Ciężko wyróżnić lepszy , bo oba mi się podobały i to bardzo . Oba mnie wzruszyły , ale tekst B bardziej . Jak przeczytałam ,że Jasper nie żyje , łzy mi poleciały i za te łzy jeden punkt więcej.

Podsumowanie :
Tekst A : 12
Tekst B : 13

Gratuluję dziewczyny !!


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Viv dnia Czw 12:48, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Czw 13:00, 01 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A:3
B:2

Dostając możliwość ocenienia tego pojedynku nie wiedziałam, że będzie to takie trudne. Uważam, że dzwoneczek i kirke mają ogromny potencjał i nikogo nie chcę urażać moją oceną. Jednakże patrząc na pomysły, zostaje rozdarta. Podobał mi się pomysł Sama który wraca do wiecznie cierpiącej Lei oraz Alice która odnajduje szczęście w ramionach innej kobiety. Nie jestem jakimś homofobem i to nie powód dla którego wolę o tyci bardziej tekst pierwszy. Może dlatego, że taka opcja jak sprzeniewierzenie się Sama temu co było jego przeznaczeniem... to okazało się w jakiś sposób pociągające. Nigdy nie rozpatrywałam takiej możliwości. Z resztą pięknie napisana retrospekcja podbiła autorkę trochę w punktacji. Ale czuje, że krzywdzę autorkę B i czuje się jakoś niesprawiedliwie. No ale, trzeba podejmować męskie decyzje.

Styl: 7 pkt.
A:3,5
B:3,5

Ja nie patrzę na żadne literówki i przecinki. Mnie się dobrze czytało w obu przypadkach więc nie zostaję dłużna i dam punktów po równo. Styl był dobry bo w ostatnich zdaniach jeden jak i drugi tekst spowodował , że zaszkliły mi się oczy. Pięknie i gładko.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A:1,5
B:1,5

Warunki zostały spełnione w 120%. Nie omieszkam dodać, że nawet jakby nie zostały spełnione - przy tak dobrze napisanych pracach i tak dałabym po równo ;D
Super.

Postacie: 5 pkt.
A:2
B:3

Jeśli chodzi o postacie ujęło mnie przedstawienie przez autorkę Alice. Najczęściej pozostaje jako Alice "wampirza zakupoholiczka". Przejadło mi się to. Tutaj te refleksje były przepiękne oraz ukazane uczucie między wampirzycą a zwykłą kobietą. Oraz wnioski, że nareszcie rozumie Edwarda. Oraz to jak wspomina, że deszcz zastępuje jej łzy. Coś przepięknego. Ta postać jest taka rozważna i do wszystkiego podchodzi z dystansem. Nigdy nie brałam pod uwagę możliwości , że Jazz zginie. Na początku zastanawiało mnie kto prowadzi dialog, włos mi się na karku zjeżył że to może 'rozmemłana' Bella po utracie Edka, ale gdy przeczytałam że to Alice zostałam miło rozczarowana. Nakreślenie jej ukochanej też było przepiękne, ukazano prostego człowieka który był po przetrawieniu ciężkiej straty. Podobało mi się to, że ukazałaś stratę wampirzycy i człowieka a ich radością było odnalezienie się. Jakieś przeznaczenie. Co do tekstu A, tutaj w porównaniu do Alice czegoś mi w Samie zabrakło. Trochę to jego zachowanie. Bardziej od Sama podobała mi się Leah. Kobieta która próbuje to wszystko zrozumieć. Wszystko i nic.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:2
B:3

Ja jestem marudą i własną drogą chodzę. Muszę pogratulować tak wspaniale i plastycznie dopieszczonych prac. Najlepiej tego nie oceniać a wstawić do ranking miniatur w kwietniu. Żeby Ci co nie czytali dowiedzieli się co stracili. W ogólnych wrażeniach nie chciałam wam słodzić (nie licząc powyższych zdań ;D ) ale trudno czegoś takiego nie robić jak miód wypełnia ust. Ostatnią punktacje chciałam rozłożyć po równo ale nie mogę. Sumienie mi nie pozwala i kropka. Wszystko było dobre. Podjęte decyzje i przemyślenia, daleko idące wnioski. Podobał mi się Sam który rzuca dla ukochanej wszystko i wszystkich oraz Alice która wreszcie postanowiła odmienić swój los. Ale skłaniam się w stronę tekstu drugiego. Bardziej żałowałam Alice. Mimo tej całej wampirzej mocy, uroku i wiecznej młodości pozostała sama. Sama mając wszystko i nie mając jednocześnie nic. Przepięknie wykreowana postać. Chciałabym dodać, że w przyszłości dobrze byłoby poznać dalsze losy Christiny i Alice. Życzę wam wspaniałych wyników tego pojedynku , będę się okłamywać ... ale mam nadzieje że zadowoliłam waszą pojedynkującą się dwójkę swoją opinią ;*

RAZEM:
A:12
B:13
Pozdrawiam, Uskrzydlona (:


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Czw 13:01, 01 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
unusual
Człowiek



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)

PostWysłany: Czw 20:04, 01 Kwi 2010 Powrót do góry

Na wstępie zaznaczam, iż oba teksty są dobre i naprawdę trudno wybrać...Przyznaję, że to jeden z lepszych pojedynków jakie czytałam. Głęboki szacunek dla obu autorek: stanęłyście na wysokości zadania.

Pomysł: 5 pkt.
A: 2
B: 3

Oba pomysły są naprawdę ciekawe jednakże pomysł w tekście B urzekł mnie bardziej. Sama śmierć Jaspera była dla mnie delikatnym zaskoczeniem, jednakże uczucie Christiny i Alice zaskoczyło mnie zupełnie- w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie spodziewałam się, że miłość pomiędzy kobietami może być ukazana w tak piękny i subtelny sposób.

Styl: 7 pkt
A: 3,5
B: 3,5

Oba teksty mają świetny styl, pełne są emocji bohaterów a także bogate i przejrzyste. Bo głębszej analizie lepiej wypada tekst A, jednakże za literówki, które momentami burzyły przyjemność czytania, nie mogę mu dać 4 pkt.

Spełnienie warunków: 3 pkt
A:1,5
B:1,5

Oba teksty spełniły warunki.

Postacie: 5 pkt
A: 2,5
B: 2,5

Postacie zarówno w tekście A jak i w tekście B są głębokie, pełne rozterek. Ich emocje są pokazane bardzo wyraźnie. Plusem jest, iż możemy poznać przeszłość bohaterów a także poniekąd ich bliskich czy przyjaciół, nie są one oderwane od życia codziennego.

Ogólne wrażenie: 5 pkt
A: 2
B: 3

Tekst A jest gwałtowny, pełen żalu, emocji, złości chociaż posiada szczęśliwe zakończenie. Tekst B jest smutny i zarazem szczęśliwy, pełen spokoju i swoistej melancholii. I chyba właśnie to, wliczając do tego pomysł, urzekło mnie w nim bardziej.

Podsumowanie:
A: 11,5
B: 13,5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Pią 15:10, 02 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A - 2,5
Tekst B - 2,5
Daję po równo, ponieważ oba pomysły były ciekawe, niecodzienne i naprawdę zaskakujące - w tekście A to, że Sam dał radę przezwyciężyć moc wpojenia, a w tekście B samotność Alice i to, jak wkońcu przestała być samotna.

Styl: 7 pkt.
Tekst A - 3
Tekst B - 4
W tekście A wyłapałam drobne błędy, natomiast w tekście B nic mi się nie rzucilo w oczy. Poz tym tekst B lepiej mi się czytało.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A - 1,5
Tekst B - 1,5
Spełnione.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A - 1,5
Tekst B - 3,5
O obu tekstach postacie były dobrze skonstruowane, jednakaże daję więcej tekstowi B, ze względu na Alice, przedstawienie jej osobowści, myśli i uczuć po utracie Jaspera. Bardzo mi się podobała jej postać, zwłaszcza te subtelne przytyki do jej kanonicznych nawyków, np.
Złapałam się na tym, że rozmyślam o skompletowaniu garderoby dla niej. Już dziesięć lat tego nie robiłam…

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A - 2
Tekst B - 3
Tekst B był dla mnie ciekaszy, bardziej intrygujący. Podoba mi się przerotność losu (tzn. że Alice jest praktycznie w takiej sytuacji jak kiedyś Edward), braterskie uczucie Edwarda. Tekst B bardziej przypadł mi do gustu, tekst A jakoś do mnie nie dotarł.

Podsumowując:
Tekst A - 10,5
Tekst B - 14,5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Sob 8:04, 03 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł:
W tym podpunkcie za oryginalność chciałabym wyróżnić, oczywiście, Autorkę tekstu B. Poruszona sprawa niby już nie tak odbiega od codzienności, szczególnie w waszym przypadku taki temat nie zaszokował, ale zaskoczyło to, że w końcu wystąpiły panie, a nie panowie. Dalej pojawiają się w mojej głowie wątpliwości dotyczące tego, czy oby temat nie jest przesadzony, bo mimo wszystko to dość delikatna sprawa. Nie wiem, czy oby pozytywniej nie ujęłaby mnie historia miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną. Szczególnie w tym miejscu, które uważam za dość kurczowo trzymające się konwencji.
Tekst A przypominał mi jeden z zamieszczonych na forum fan ficków i to była jedna z rzeczy, która nie do końca mi się spodobała. Poza tym historia jest dość przyjemna i – najważniejsze – nie sprawia wrażenia naciąganej, ale jak najbardziej naturalnej. Chwali się też tu zmienna narracja wprowadzana na tyle umiejętnie, że nie powoduje nagłych przeskoków akcji, ale spełnia swoje zadanie, ukazując dwa punkty widzenia.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Styl:
W tekście A, jak zauważyło już wiele osób, męczyła ogromna ilość błędów. Pod tym względem miniatura niestety nie została dopracowana. Raziły literówki i błędy interpunkcyjne. W drugim tekście za to zaskoczyły mnie powtórzenia. Słowem, oba nie były idealne.
Jeśli chodzi już o sam styl, przemawiałabym za tekstem drugim. Na początku spodobały mi się obszerne, ciekawie ujęte opisy, które w pewnym momencie niestety zaczynały nudzić, ale mimo wszystko punktowało to na plus. Czytało mi się przyjemniej niż w przypadku miniatury pierwszej, gdzie również nie zabrakło opisów, ale nie były one ujęte w trochę odmienny sposób, taki, który mniej mi odpowiada. Tam Autorka skupiła się na dosłownym przedstawianiu emocji bohaterów, które rzeczywiście dawały się odczuć, podczas gdy tekst B opływał w opisy bardziej skupiające się na rzeczywistości, w inny sposób nakreślając to, co tego wymagało.
Tekst A: 2,5
Tekst B: 4,5

Spełnienie warunków:
Rzadko kiedy można tu komuś coś zarzucić, podobnie jest w tym wypadku. Obie Autorki zawarły to, co było wymagane. Każda z nich posłużyła się inną scenerią, co również wpływa pozytywnie na ogólną ocenę pojedynku. Mogłabym wspomnieć tu o tym, jak sama zinterpretowałabym poszczególne punkty, ale powstrzymam się, ponieważ zwyczajnie chodzi tu o wizję Autorki, a nie moją, w związku z czym moje zdanie nic tu nie znaczy.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5

Postacie:
Bliższa mi, czytelnikowi, i bardziej naturalna była Leah. Jej sytuacja mimo że niemożliwa do zaistnienia, wydawała się taką, w jakiej sama mogłabym się postawić. Naciągając już realia życia, wprowadzając wilkołaki, równie dobrze mogłabym wprowadzić wampiry – tak jak byłoby to w tekście B. Nie odnalazłabym się tam. Stawiałam się na miejscu Leah, ale nie na miejscu Alice. Została przedstawiona bardziej jako postać bajkowa, daleka od tego, aby jej współczuć.
Odnosząc się do postaci drugoplanowych, Sama i Christie, dalej trzymałabym się tego, co napisałam już wcześniej. Sam jako osoba w potrzasku, pogrążona, kompletnie zagubiona - do tego wiemy z jakiego powodu, bo znamy jego historię, bardziej ujmuje za serce. O Christie wiedzieliśmy tylko tyle, że została sama. Nie znaliśmy jej. Jedyne, co moglibyśmy o niej powiedzieć, to to, że lubiła spędzać czas w parku. Chciałabym poznać ją lepiej. Być może wtedy bym ją polubiła, ale teraz jedynie ją akceptuję. Odebrałam tak, jak powinnam, jako drugą ważną bohaterkę, ale nie poruszyła mnie. Jeden z niewielu momentów, gdzie naprawdę oczekiwałabym taniego romansu, chociaż bardzo takowych nie lubię, został zamieniony na narodzenie się miłości nietypowej i trudnej. Nie do końca realistycznej, dającej się odczuć na skórze czytelnika.
Tekst A: 3
Tekst B: 2

Ogólne wrażenie:
Autorka B obrawszy swój kierunek, dążąc do połączenia obu pań, zagubiła się, być może trochę pospieszyła. Tekst można streścić w trzech punktach, gdzie pierwszym byłoby spotkanie, drugim – wspólne przesiadywanie w parku, a trzecim, ostatnim, wyjawienie uczuć. Właśnie środkowy, najbardziej rozwinięty, nudził. Pobudziło dopiero zakończenie. W porównaniu z tekstem B wydaje się pustszy. Opisy, o których wspominałam, nie przedstawiają tylu uczuć, co w wypadku pierwszej miniatury.
Miniatura A przedstawia się bardziej plastycznie. Samo to, że bohaterka przedstawiona jest w dramatyczniejszej sytuacji, sprawia, że Autorka miała większe pole popisu – tu należy się pochwała za pomysł. W tekście B Alice jest już wyprana z uczuć – podobnie określiłabym całą miniaturę. Czegoś mi w niej zabrakło. Może dokładniej jakiejś walki z uczuciami, emocjami. To, że bohaterce było już wszystko obojętne, sprawiło, że cały tekst nabrał takiego klimatu.
Tekst A: 3
Tekst B: 2

Razem:
Tekst A: 12
Tekst B: 13

Serdecznie gratuluję obu Autorkom.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:21, 10 Kwi 2010 Powrót do góry

Zanim przejdę do oceny pojedynku, muszę dodać kilka słów tytułem wstępu; za bardzo mnie korci, bym się powstrzymała.
Miałam na dzisiejszy dzień mnóstwo planów i zdecydowana większość z nich niestety spaliła na panewce. Chodzi o paraliż powodowany dzisiejszymi doniesieniami. Zdołałam jednak przeczytać wasz pojedynek i już po pierwszym razie byłam zachwycona. A jako że przed dokonaniem oceny mam zwyczaj czytać prace pojedynkowe dwukrotnie, nie mogłam się doczekać powtórzenia lektury. Naprawdę wywołałyście uśmiech na mojej twarzy i mogę śmiało stwierdzić, że to jeden z dwóch pojedynków, które tutaj czytałam, a które mam za naprawdę bardzo udane i bardzo wyrównane. I jaka by nie wyszła poniżej punktacja, wiedzcie, że uważam, iż obie spisałyście się bardzo dobrze. Mogę tylko dziękować za tak przyjemne chwile spędzone z waszymi pracami.


POMYSŁ
A — 2
B — 3


Sama przedstawiona w miniaturce A sytuacja nie wydaje mi się zbyt dużym zakończeniem – motyw porzucenia Lei dla Emily przez powodowanego wpojeniem Uleya pojawia się w niejednym fanfiction. Co jednak warte zauważenia, nie w takim wydaniu, a przynajmniej ja nie spotkałam się dotychczas z taką wersją. W tym przypadku bowiem mamy do czynienia ze szczęśliwym dla Lei zakończeniem, które bardzo mnie ucieszyło, uważam poza tym, że to naprawdę interesujące, innowacyjne rozwiązanie. Warunek pojawienia się w tekście drugiej szansy został naprawdę bardzo dobrze, co więcej – ładnie, spełniony. Miniaturka ta niesie w sobie spory ładunek nadziei – ukazuje ogromną wiarę w to, że miłość jest w stanie zwyciężyć nad wszelkimi magicznymi zaklęciami, wpojeniami czy nie wpojeniami, że swoją siłą pokonać może każde nadnaturalne zjawisko. Ponieważ jest ona magią samą w sobie – potężniejszą od najwymyślniejszego nawet abrakadabra. Podoba mi się ten optymizm, jaki wyziera spomiędzy wersów, podoba mi się sama realizacja tematu, mam jednak pewne obiekcje. Trudno dopatrzyć mi się w tekście tytułowego poświęcenia. Co poświęcił Sam? Swój wilkołaczy żywot? Sprawowanie funkcji alfy? Czy w obliczu decyzji, przed jaką stanął, mając wybrać pomiędzy miłością swojego życia a byciem członkiem plemienia, to wybranie miłości ma być poświęceniem? Inaczej się na to upatruję, choć jeśli już mówimy o poświęceniu, odniosłabym ten tytuł najprędzej do osoby Lei. Idąc dalej: jak powiedziałam, urzekło mnie ukazanie siły miłości, jej wyższości nad wpojeniem, nie da się jednak ukryć, że autorka przedstawiła tę sytuację nieco płasko, nazbyt naiwnie. Miniaturka Poświęcenie pokazuje nam tylko jedną stronę medalu, pomija wieloaspektowość położenia, w jakim znalazł się główny bohater. Tekst, owszem, szkicuje jego rozdarcie, wahanie, rozpacz, ale nie daje nawet w przybliżeniu obrazu tragedii, z jaką w istocie Sam musiał się zmierzyć, będąc związanym wpojeniem. Biorąc pod uwagę informacje zawarte w sadze, wpojenie jest silniejsze od osoby, która pada jego ofiarą, silniejsze od wszystkiego innego, co dotychczas czuła, wypala więc większość pozostałych emocji. Słowem: wilcze cechy determinują inne działania. Naprawdę nie mam nic przeciwko miłości przestępującej nad całym tym wilkołaczym bełkotem, wręcz przeciwnie, zabrakło mi jednak rozwinięcia tej kwestii. Wszystko poszło zbyt łatwo. Niemniej jednak – tekst bardzo mi się podobał.
Trudno mi porównywać miniaturkę B z pracą przeciwniczki, ponieważ obie autorki poszły w dwóch odmiennych kierunkach. Każda z nich spełniła przy tym narzucone warunki, jednak ich teksty różnią się od siebie diametralnie. Przy pierwszym wrażeniu w przyznawaniu punktów w tej kategorii tekst B zyskuje swoją oryginalnością, jednak później przychodzi czas na zastanowienie, które może to zmienić. Wprawdzie przyznałam autorce tekstu B o punkt więcej – choć cały czas zastanawiałam się, czy nie rozdzielić punktów po połowie – wynika to jednak nie z wyższości pairingu homoseksualnego nad heteroseksualnym, jednak z wymowy samego tekstu.
Od początku czytania byłam naprawdę zachwycona. Miniaturkę A również czytało mi się bardzo przyjemnie, jednak praca B uderzyła we mnie zintensyfikowaniem opisów, tak emocji, jak i otoczenia. Już od pierwszych dwóch zdań – Zieleń. Mokra, soczysta zieleń. – czułam ową soczystość, która pozostała ze mną do końca lektury i również po niej. Spodobała mi się postać dziewczyny siedzącej w parku, lecz nawet nie przypuszczałam, jak dużą rolę odegra dla całości tekstu. Nie należę do entuzjastek Alice, jednak sposób wykreowania jej w tej miniaturce nie pozwolił mi przejść obok jej problemów obojętnie; bardzo spodobał mi się przedstawiony przez autorkę pomysł. Z zainteresowaniem czytałam o czynionych przez Alice obserwacjach dotyczących dziewczyny, nadal nie spodziewając się tego, co nadejdzie. Dopiero niechcący zerknąwszy na ostatni z akapitów, zrozumiałam, do czego dąży autorka. Moja pierwsza myśl wyglądała mniej więcej tak: Nie, na litość, teksty z pairingiem homoseksualnym czytywałam w wieku lat dwunastu, nie chcę… Czytając, przekonałam się jednak, że bez znaczenia jest to, czy zwiąże się bohaterkę z mężczyzną, czy z kobietą. Najistotniejszym okazuje się to, w jaki sposób się to zrobi. Zatem – nie z kim, ale jak. A to jak zostało przedstawione w miniaturce B wspaniale. Podobnie jak tekst A, W deszczu ukazuje potęgę uczucia. Tym razem na jego drodze stają inne przeszkody, lecz ono pokonuje je z równym wdziękiem i determinacją. Znowu 1:0 dla miłości, i to w jakże pięknym wydaniu, tak stylistycznym, jak i treściowym.

STYL
A — 3
B — 4


Obie panie zabrały mnie w dwie magiczne krainy i obie zrobiły to ze sporą klasą. Jak to jednak w bajce, którą nazywamy rzeczywistością, bywa, nikt nie jest wolny od błędów i każdemu zdarzają się potknięcia.
Autorka miniaturki A w umiejętny, bardzo niewymuszony sposób operuje piórem, dzięki czemu prowadzona przez nią narracja jest przyjemnie lekka i pozwala na swobodne przepłynięcie przez tekst. Z uśmiechem na twarzy w dodatku. Co do samej warstwy opisowej nie mam większych zastrzeżeń, choć muszę przyznać, że zabrakło mi zgłębienia emocji pary głównych bohaterów. Na podstawie tego jednak, co zostało zaprezentowane, jestem w stanie powiedzieć, że autorka spisała się naprawdę bardzo dobrze. Gorszą kwestią okazały się kwestie dialogowe, które wydały mi się nazbyt płaskie, wyprane z emocji; na szczęście nie było ich zbyt wiele.
Przeglądając wypowiedzi poprzedniczek, zauważyłam, że wiele osób zwróciło uwagę na dużą ilość literówek znajdujących się w pracy A. Uhmm… Czuję się nieco skonfundowana. Raczej nie zdarza mi się nie wyłapywać literówek, nawet przy lekturze, która sprawia mi dużą przyjemność. Tym bardziej mnie to dziwi, że czytałam tę pracę dwukrotnie, mogę zatem przyznać z ręką na wątrobie, że tekst A zdecydowanie coś w sobie ma. Bo ślepy robak zauważył li tylko jedną literówkę. Czymś, czego praca A z pewnością z kolei nie ma, są prawidłowo rozmieszczone przecinki – naliczyłam się (co najmniej) dwunastu potknięć interpunkcyjnych. Poza tym autorka ma problem z odmianą nazwisk obcojęzycznych, wstawiając apostrof tam, gdzie jest niepożądany. Ach! Zastanowiłabym się jeszcze nad znaczeniem słowa antagonizm.
Miniaturka B zanurzyła mnie w świat niezwykłych, magicznych wręcz doznań. Przepiękny styl, tym bardziej, że mówimy o narracji pierwszoosobowej. Lektura W deszczu przypomniała mi tylko o tym, jak świetnie napisana może być proza i że sama nigdy tego nie osiągnę. Spotykamy się tu z bogactwem opisów, które są tak pełne i tak wymiarowe, że czytaniu towarzyszą niemal wszystkie moje zmysły. Przechodząc do emocji bohaterki, jej rozmyślań, spostrzeżeń, autorka zrobiła to jednocześnie dokładnie i subtelnie. Widzimy głębię uczuć postaci, ale nie mamy przy tym wrażenia, jakbyśmy spacerowali po jej trzewiach. Cały czas jestem pod wrażeniem tej gęstej sieci, jaką skonstruowała autorka, tak że ciężko sformułować mi jakąś konkretniejszą uwagę. Ta miniaturka tchnie takim optymizmem, że nie sposób samemu się nie uśmiechnąć, a jej stylistyka dzielnie ją przy tym dopinguje. Cudownie plastyczny kawałek, który pozostaje mi tylko podziwiać. Zatem podziwiam i gratuluję. A dodając jeszcze kilka słów: jest tu naprawdę wiele wyrażeń, sformułowań, czy po prostu zdań, które mnie urzekły, ale to po prostu muszę zacytować: I nagle – cementowa skorupa pękła, dusza-koliberek uwolniła się i dostrzegła zdumiona nieskończone piękno tego świata… Perełka! Dusza-koliberek mnie oczarowała.
Co się tyczy potknięć, naliczyłam się czterech drobnych nieścisłości interpunkcyjnych. Poza tym w pewnym momencie ilość wielokropków zaczęła mnie drażnić. Ale to wszystko w temacie błędów.
Mam problem z rozdzieleniem punktacji, ponieważ oba teksty naprawdę bardzo mi się spodobały. Myślę jednak, że najlepsze będzie rozwiązanie 3:4, biorąc pod uwagę niedociągnięcia tekstu A i niesamowicie soczyste, pełne, okrągłe opisy w miniaturce B.

SPEŁNIANIE WARUNKÓW
A — 1,5
B — 1,5


Gott sei Dank, spełnione. I to jak! Pięknie.

POSTACIE
A — 2,5
B — 2,5


Mamy Sama i mamy Leę. Pierwszy wydaje mi się lepiej wykreowanym, a z pewnością – wiarygodniej, prawdopodobniej. Podoba mi się ukazanie jego zmieniających się emocji, danie czytelnikowi szansy na przejście wraz z nim przez etapy podejmowania decyzji. Pochylenie się nad jego rozdarciem. Biorąc pod uwagę dane nam przez sagę fundamenty, postać Lei nie do końca mnie do siebie przekonuje. Clearwaterówna wpisała się w moją podświadomość jego porzucona dziewczyna przepełniona wzbierającą w niej goryczą, jako osoba bardzo rozżalona i rozczarowana kierunkiem, w jakim potoczyło się jej życie. Pisząc to, uświadomiłam sobie jednak, że alternatywne zakończenie historii Sama i Lei nie daje jej szansy na zgorzknienie, z jakim zastaliśmy ją w Zaćmieniu. Punkt dla autorki. Choć nadal jestem zdania, że powinno być w niej więcej żalu, nawet jeśli Sam tak szybko do niej powrócił. Brakuje mi więc pewnych elementów kreacji, pogłębionej obserwacji odczuć bohaterki.
Właśnie przyłapałam się w myślach na tym, jak paskudnie relatywna jestem w ocenie bohaterów. W przypadku Lei brakowało mi rozwiązań kanonicznych, w przypadku Alice zaś jestem zachwycona ich brakiem. Wampirzyca, jaką zastajemy w tekście B, urzekła mnie swoją postawą. Przekonała swoim smutkiem. W końcu zdobyła wiarą w drugą osobę, wiarą w siłę miłości. Zaczarowała uśmiechem, jaki przebił się przez jej rozpacz, jaki zdjął z jej twarzy woalkę żałoby. I ta dusza-koliberek… Ale chyba nie o tym miałam. W kreacji Alice w tekście B pięknym jest to, jak czytelnik obserwuje powoli opuszczający ją żal, pękanie cementowej skorupy. Zostało to naprawdę świetnie, bardzo umiejętnie przedstawione, tak że czytając ostatnie słowa, ostatnie spostrzeżenia Alice, poczułam wzbierające w oczach łzy, co nie zdarza mi się przy lekturze fanfiction nazbyt często, naprawdę.
Cały czas się waham. Dziewczyny, nie wiem, czy macie świadomość tego, jak ciężko ocenić wasz pojedynek, i to w każdej z kategorii. I niechaj będzie tutaj remis.

OGÓLNE WRAŻENIE
A — 2
B — 3

Po pierwsze dlatego, że jest już po dziesiątej, a ja siedzę nad waszymi pracami od kilku godzin, po drugie dlatego, że nie chcę się powtarzać, będzie krótko.
Obie prace zrobiły na mnie naprawdę niemałe wrażenie i serdecznie gratuluję wam tak udanego pojedynku. Każda z was urzekła mnie czym innym, ale każda to zrobiła i mam nadzieję na lekturę większej ilości prac waszego autorstwa, bo jesteście bardzo dobre w tym, co robicie.
Autorce Poświęcenia dziękuję i gratuluję ukazania potęgi miłości, a także dania Lei i Samowi szansy na szczęśliwe zakończenie, i to w tak dobrej oprawie.
Autorce W deszczu, jak wyżej, dziękuję i gratuluję: nie odwagi pisania o parze homoseksualnej, bo sam aspekt on/ona, on/on, ona/ona mnie nie rusza w tym wypadku, jednak jestem zachwycona tym, że pokazano, że nie ma znaczenia, czy to ta sama płeć czy przeciwna. Nie skupiono się na tym polu, lecz na miłości, na sile uczucia, dzięki któremu jesteśmy w stanie powstać z największych i najboleśniejszych upadków. I ta przepiękna warstwa stylistyczna! Naprawdę się wzruszyłam, tak że muszę kończyć, bo zbiera mi się przez to rozrzewnienie na Rent…

PUNKTACJA
A — 11
B — 14


Bez względu na punktację – gratuluję obu paniom, bo obie spisałyście się świetnie! Pozostaje mi tylko podziękować i życzyć jeszcze wielu tak dobrych i tak wyrównanych pojedynków.

Pozdrawiam,
robak


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 17:32, 14 Kwi 2010 Powrót do góry

Głosowało 11 osób, co daje 275 punktów do podziału, a ten wygląda następująco:

Tekst A: 131,5 pkt.

Tekst B: 149,5 pkt.

Zwycięzcą zostaje
Dzwoneczek!


Gratuluję!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin