FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Tajemnica (...)/Sen o Egipcie (` Coco chanel . i Fresh) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pon 17:34, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: ` Coco chanel . i Fresh
Forma: miniatura
Długość: 4 - 6 stron Worda, TNR12
Tytuł: dowolny
Chcemy: starożytnego Egiptu, Rosalie, więzienia, śmierci, zdrady
Nie chcemy: Belli, przyjaźni, Renesmee, La Push, śmiechu
Termin: 2 tygodnie // 7 kwietnia
Beta: bez


DATA ZAKOŃCZENIA: 19 kwietnia

Pojedynki oceniamy według schematu:
Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.
Ponadto proszę oceniających o zapoznanie się z warunkami oceniania. Te parę minut nikogo nie zbawi, a mi ułatwi pracę.





Tekst A


Tajemnica niesiona przez wieki

Siedziałam na pięknym krześle ze szczerego złota, a wokół mnie krążyły służące. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze wczoraj byłam nic nieznaczącą, prostą dziewczyną. Po tańcu, który zaprezentowałam faraonowi, władca poprosił mnie do siebie na rozmowę. Okazało się, że bardzo spodobał mu się mój występ i chciałby, żebym została jego prywatną tancerką. Oczywiście nie mogłam się nie zgodzić. Wszystkie zachcianki faraona były świętością. Dzisiaj zajmowały się mną najlepsze i najgodniejsze zaufania służące. Pomalowały mnie i natarły różnymi olejkami. Zgadzałam się prawie na wszystko. Jedyną rzeczą, na którą nie wyraziłam swojej zgody, było ścięcie włosów. Podobały mi się moje piękne, długie i gęste, blond pukle. Za żadne skarby świata nie zastąpiłabym ich czarną peruką. Za bardzo je kochałam.
Dziś miałam wystąpić przed władcą i najważniejszymi osobistościami w naszej hierarchii. Stresowałam się, ale wiedziałam też, że to moja szansa. Drugiej nie będzie.
Służki przyniosły lusterko i postawiły przede mną. Wreszcie mogłam zobaczyć, co takiego zrobiły z moim wyglądem. Gdy spojrzałam w gładką taflę, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Usta miałam pomalowane na śliczny, różowy kolor, który miał za zadanie uwydatnić biel mojej skóry. Oczy były podkreślone czarnymi kreskami, a na powiekach widniała sproszkowana ruda miedzi, przez co miały one zielony kolor. Moje policzki były różowe. Wyglądałam ładnie, naprawdę ładnie. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i popatrzyłam na służące.
- Bardzo wam dziękuję. Wykonałyście świetną robotę – powiedziałam. Zauważyłam rosnące zdumienie na ich twarzach. Wiedziałam, że powszechnym przekonaniem wśród tych, którzy pochodzili z wyższych sfer, była niechęć do rozmawiania z tymi „gorszymi”. Uważali się za dużo lepszych od nich. Ja byłam wychowywana w biedzie i wcale nie uważałam, że jakoś się różniłam od tych dziewczyn. Jedna z nich przyniosła mi piękną, zwiewną suknię. Miała ona zielony kolor, idealnie pasujący do cienia na moich powiekach. Z radością ją założyłam. Była to pierwsza tak drogocenna kreacja, którą miałam na sobie. Czułam się jak królowa. Skinęłam głową i służące zostawiły mnie samą.
Nie ćwiczyłam układu tanecznego, tak jak większość dziewczyn, z którymi miałam przyjemność występować. Stawiałam na improwizację. Gdy muzycy zaczynali swoją grę, stopy same rwały mi się do tańca. Nie myślałam o krokach. Po prostu robiłam to, co kochałam. Przywołałam na twarz uwodzicielski uśmiech i wyszłam na salę.
Czułam, jak moje ciało samo wygina się w rytm muzyki. Dłonie plątały własną, niekiedy zdradziecką, sieć. Słyszałam, jak w miarę trwania mojego występu, tu i ówdzie rozchodziły się pomruki aprobaty. Motywowało mnie to do dalszego, jeszcze bardziej uwodzicielskiego, tańca. Gęste loki wiły się po moim ciele, a zwiewna sukienka ślicznie się z nimi komponowała, dodając mojemu tańcu tajemniczości. Słysząc ostatnie nuty melodii, przybrałam efektowną pozycję, kończąc tym samym mój występ. Podniosłam lekko głowę i napotkałam zadowoloną minę faraona. Jednym gestem dłoni, przywołał mnie do siebie. Posłusznie spełniłam jego żądanie. Nakazał mi usiąść na wygodnej sofie, znajdującej się koło tronu. Położyłam się kokieteryjnie na kanapie i ujęłam w dłoń garść winogron. Po kawałeczku wsuwałam je faraonowi do ust. Widziałam, jak delektuje się ich soczystym smakiem, oblizując przy tym wargi. Podniosłam kąciki ust w zadziornym uśmiechu i popatrzyłam faraonowi prosto w oczy. Jego wzrok mówił: później, nie przy wszystkich. Ledwo zauważalnie skinęłam głową, dając mu tym samym do zrozumienia, iż wiedziałam o co chodzi.
Gdy goście opuścili pałac, faraon wstał i podszedł do mnie. Wykrzywił usta w uśmiechu i wyciągnął rękę w moją stronę. Ujęłam ją i delikatnie, starając się użyć przy tym jak najwięcej gracji, wstałam z kanapy.
- Chodź ze mną – powiedział. Uśmiechnęłam się filuternie, a faraon chwycił mą dłoń swoją. Czułam, jak wszystkie marzenia mojej matki się spełniały. Zawsze pragnęła, by nasza rodzina zajęła wyższy status społeczny. Poprzez przypodobanie się faraonowi, można było zyskać bardzo dużo. Szłam za nim cicho. Po chwili stanęliśmy przed ogromnymi drzwiami. Faraon otworzył je i wpuścił mnie do środka. Rozejrzałam się i domyśliłam, że była to sypialnia władcy. Na stoliku porozstawiane były dwa kubki ze szczerego złota z jakąś substancją w środku. Koło stolika znajdowała się duża i wygodna sofa. Faraon usiadł na niej, a następnie skinął palcem. Podeszłam do niego i chwyciłam jeden kubek. Podałam mu go, a sama wzięłam drugi. Wypiłam trochę, bawiąc się kubkiem w dłoni.
- Zatańcz dla mnie – powiedział niskim głosem. – Chcę, byś była tylko moja.
Posłusznie zrobiłam krok w tył i rozpoczęłam swój taniec. Chciałam, by tym razem był jeszcze bardziej kuszący niż poprzednio. Po krótkiej chwili, faraon zerwał się z sofy i podszedł do mnie. Wziął mnie za rękę i pociągnął z powrotem na kanapę. Gdy już rozłożyliśmy się na niej wygodnie, faraon rozpoczął wędrówkę swoimi wargami po mojej szyi.
- Jesteś taka piękna – wyszeptał. – Jak ci na imię?
- Rosalie – wyjąkałam, z trudem zbierając własne myśli. Cały czas czułam oddech faraona, pieszczący delikatnie moją skórę. Składał pocałunki na mojej szyi, tworząc niepowtarzalny szlak. Każde miejsce, którego dotknął, pulsowało, a powstający we mnie ogień, spalał. Zsunął ramiączko mojej sukienki, a ja czułam, że właśnie tam było moje miejsce. W objęciach najcudowniejszego mężczyzny na świecie.

***

Coraz częściej występowałam przed szanowanymi osobistościami. Z każdym dniem, moja zażyłość z faraonem, rosła. Czułam, że powoli zaczyna się między nami rodzić niezniszczalne uczucie. Na jego widok, moje serce zaczynało bić dwa razy szybciej. Rumieniłam się za każdym razem, gdy prawił mi jakiś komplement i za nic w świecie nie mogłam przestać myśleć o tej nocy, którą spędziliśmy razem. Miałam nadzieję, że on też zaczyna coś do mnie czuć, ponieważ nie zniosłabym upokorzenia. Wbrew moim obawom, spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Faraon konsultował się ze mną w wielu sprawach, pytając mnie o zdanie. Nie rozstawaliśmy się ani na krok. Nasza miłość rozkwitała z każdym dniem. Nigdy się sobą nie nudziliśmy, zawsze mieliśmy jakieś wspólne tematy, zabawy i dyskusje. Nie chciałam od niego odchodzić ani na krok i widziałam, że jemu to się podobało. Po pewnym czasie, lud zaczął o nas rozmawiać. Uważali, że szykuje się ślub. Zdania były bardzo podzielone. Niektórzy byli oburzeni tym, że dziewczyna z tak niskiej warstwy społecznej jak ja, skradła serce potężnemu władcy. Ci biedniejsi cieszyli się, gdyż mieli nadzieję, że jako żona faraona, zadbam o dobro niższej klasy. Niekiedy raniły mnie opinie niektórych osób. Obrażali mnie, nawet nie zamieniwszy ze mną ani jednego słowa. Postanowiłam się tym nie przejmować i znosić jak najlepiej. Powinnam robić to, co do mnie należało i nie zważać na nieprzychylne opinie niektórych osób.
Pewnego dnia, ku mojej niezmiernej radości, faraon oświadczył mi się. Czułam się szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Oczywiście zgodziłam się, gdyż marzyłam o tym od momentu, w którym się spotkaliśmy. Z początku, muszę to przyznać, zależało mi tylko na pieniądzach i władzy, lecz później, zakochałam się w faraonie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Szybko odprawiliśmy ceremonię zaślubin, będąc najszczęśliwszym małżeństwem pod słońcem. Podczas nocy poślubnej, zaszłam w ciążę. Na wieść o tym, mój mąż stał się jeszcze szczęśliwszy. Troszczył się o mnie jak nigdy wcześniej. Osobiście przynosił mi jedzenie do łóżka i starał się jak mógł, by ograniczyć mój wysiłek fizyczny maksymalnie. Każdego wieczoru przychodziły do mnie pierwszorzędne służące, po to, by nasmarować mnie wonnymi olejkami. Czułam się wspaniale, a perspektywa posiadania dziecka dawała każdej chwili mojego życia, jeszcze więcej szczęścia. Mąż nieustannie siedział przy mnie i dbał o każdą moją zachciankę. Moja miłość do niego pogłębiała się z każdą sekundą i miałam nadzieję, że jego też.
Parę miesięcy później, urodziłam syna. Gdy sądziłam, że już na zawsze będziemy szczęśliwą i kochającą się rodziną, coś zaczęło się psuć. Zauważyłam, że faraon przestał się o mnie troszczyć tak jak kiedyś. Zaczął spędzać ze mną coraz mniej czasu, przestał tak o mnie dbać. Oczywiście wciąż miałam służące, ale czułam, że już nie było tak jak wcześniej. Wychowywałam synka samotnie, gdyż mój mąż tłumaczył się ciągłym brakiem czasu.
Enehi widywał ojca raz w miesiącu. Rósł, nie spotykając taty prawie w ogóle. Było mi bardzo przykro i coraz częściej zaczęłam się zastanawiać, czy aby dokonałam właściwego wyboru. Na początku wszystko było wspaniale. Może gdzieś popełniłam błąd? Przecież tak bardzo się kochaliśmy…
- Mamo? – Usłyszałam cichy głosik Enehiego. Westchnęłam głęboko i poprosiłam służące, by otworzyły drzwi. Mój synek wbiegł do środka, a ja dałam znak służkom, by wyszły. – Nie uwierzysz! – powiedział z dumą. - Radzę sobie coraz lepiej.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło. Teraz on był całym moim światem i sensem mojego istnienia. Nie miałam pojęcia co zrobiłabym bez niego.
- To cudownie, skarbie! Jestem z ciebie dumna. Mam nadzieję, że już jesteś lepszy od tego twojego kolegi.
Gdy tylko to powiedziałam, jego oczy rozbłysły. Uwielbiałam to. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, przytulając go.
- Tak! Zawsze przechwalał się jaki on to jest świetny, ale w końcu to ja kiedyś będę faraonem, prawda? Tak jak mój tata – powiedział. Iskierki w jego oczach natychmiast zgasły. Wiedziałam, że tęsknił za ojcem, którego praktycznie nie widywał. Czułam, jak wzbiera się we mnie wściekłość. Przez tego mężczyznę, mój syn cierpiał. Postanowiłam dać temu kres.
- Obiecuję ci skarbie, że jutro zobaczysz się z ojcem. – Pocałowałam go w policzek, a następnie zawołałam służące, po to, by odprowadziły go do pokoju. Było już dość późno, więc Enehi powinien pójść spać. Odprowadziłam go wzrokiem, a następnie wściekła, sięgnęłam po szczotkę i rozczesałam sobie włosy. Postanowiłam, że pójdę przeprowadzić szczerą rozmowę z moim mężem. Musiałam wiedzieć, co się dzieje. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Szłam korytarzem, podziwiając piękne malowidła. Po paru minutach skręciłam w prawo, do komnaty mojego męża. Spaliśmy oddzielnie, gdyż, podobno, pracował do późnej nocy i nie chciał mi przeszkadzać. Ze złością pchnęłam drzwi, przygotowana na rozmowę, którą miałam z nim przeprowadzić. Nagle cała moja wściekłość została pokryta zdumieniem i bólem. Zobaczyłam, jak na łożu faraona, oprócz niego, leży jeszcze inna kobieta. Czułam, jak serce rozpada mi się na kawałeczki. Nie byłam zdolna wykrztusić z siebie żadnego słowa. Po prostu stałam tam z szeroko otworzonymi ustami. Wiedziałam, że faraon mógł mieć kochanki, a nawet żony, ale nigdy nie przypuszczałam, że mógłby mnie zdradzać… Sądziłam, że zbyt mnie kochał, ale no cóż… Najwyraźniej się przeliczyłam. Szybko wybiegłam z pokoju, wycierając dłońmi łzy. W końcu już nie byłam taka piękna jak kiedyś. A może mu się znudziłam? Starałam się odepchnąć od siebie te myśli. Nie patrząc pod nogi, biegłam przed siebie. Nagle wpadłam na kogoś, o mało nie upadając przy tym na ziemię. Poczułam, jak silne ramiona w ostatniej chwili obejmują mnie w pasie, chroniąc przed upadkiem. Przeszklonymi od łez oczami, spojrzałam do góry. Zobaczyłam mojego starego przyjaciela. Parę dni temu dowiedziałam się, że dostał on pracę u faraona. Nie miałam jeszcze okazji się z nim zobaczyć i to, że po tylu latach zobaczył mnie akurat w takim stanie, było dość żenujące. Jednak nie przejmowałam się tym, gdyż cały czas przed oczami miałam obraz faraona z inną kobietą.
- Witaj, Rosalie. Już dawno się nie widzieliśmy… - wyszeptał, ciągnąc mnie za rękę do mojej komnaty. Gdy już znaleźliśmy się w środku, posadził mnie na krześle, a następnie spojrzał na mnie poważnie. – Co się stało?
Wahałam się przez chwilę. Nie wiedziałam, czy powinnam się z nim dzielić tą wiadomością, jednak po chwili namysłu stwierdziłam, że przyda mi się ktoś, z kim mogłabym szczerze porozmawiać.
- Właśnie zobaczyłam, jak mój mąż mnie zdradza… - wyrzuciłam na jednym oddechu. – Niby wiedziałam, że faraon może mieć kochanki, ale ja myślałam, że on kocha tylko mnie… Rozumiesz co chcę powiedzieć, prawda? – Pociągnęłam nosem i spuściłam głowę. Usiadł koło mnie i westchnął głęboko.
- Rozumiem. Doskonale cię rozumiem… - Delikatnie podniósł moją twarz do góry. Spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie nachylił się w moją stronę. Zaszlochałam cicho, a następnie poczułam delikatny dotyk warg Deneriego na moich ustach. Oddałam mu pocałunek i wplotłam palce w jego włosy. Czułam, jak ogień, który zaczął we mnie wygasać, wybuchł ze zdwojoną siłą. Nagle, zupełnie niespodziewanie, Deneri odsunął się ode mnie. Jeszcze raz spojrzał w moje oczy, a następnie przytulił się do mnie. Łzy pociekły mi po policzku. Czułam, jak Deneri głaszcze mnie po głowie i szepcze:
- Cii, spokojnie. Zrobię coś z tym.
A następnie zasnęłam, otulona ciepłym uściskiem ramion mężczyzny, dla którego coś znaczyłam.

***

Weszłam do sypialni faraona, niosąc na tacy jedzenie. Zauważyłam go, leżącego na sofie i myślącego nad czymś zawzięcie. W jednej chwili chciałam zrezygnować i odejść jak najszybciej, lecz głosik w mojej głowie mówił: „Nie bądź głupia. Zaszłaś już tak daleko, chyba nie chcesz się wycofać?” Westchnęłam i przywołałam na twarz słodki uśmiech.
- Witaj, kochanie – zaćwierkałam. – Przyniosłam ci śniadanie. Tak ciężko pracujesz, że pomyślałam sobie, że zrobię ci masaż. Nie przeszkadzam, prawda?
- Och, oczywiście, że nie. Chodź, żono moja – powiedział pośpiesznie. Odwzajemnił mój uśmiech i usiadł na łóżku. Postawiłam tackę na stoliku, a następnie przypomniałam sobie, iż zapomniałam wydać rozkazu służącym.
- Kochanie? Poczekaj tu na mnie chwilkę, powiem tylko służącym, by podały lekarstwa Enehiemu. – Szybko wyszłam z komnaty i w mig załatwiłam sprawę. Wracając, zdecydowałam, że jednak nie podam faraonowi tej trucizny. Przecież mogłam zapomnieć o tym zdarzeniu i dalej moglibyśmy być kochającą rodziną. Przekonawszy się o tym, weszłam z powrotem do pokoju. Z rosnącym przerażeniem zauważyłam, że mój mąż pije piwo z kubka, który mu podałam.
- Nie! Nie pij tego! – wyszeptałam, wiedząc, że już było za późno. Z rosnącym bólem w sercu patrzyłam, jak powoli staje się coraz bledszy, krztusi się, a następnie zamyka swe powieki na zawsze. Dopiero wtedy zrozumiałam, co tak naprawdę straciłam. Wybuchłam niepohamowanym płaczem. Zamordowałam własnego męża… Mimo jego zdrady, wciąż go kochałam. Jak mogłam zrobić coś takiego? Byłam potworem. Ot, i cała prawda. Rozpacz targała mną bezlitośnie, dając coraz to nowe powody do nienawiści względem siebie.
- Straż! – krzyczałam. Łzy wciąż płynęły po moich policzkach. Nie byłam w stanie myśleć trzeźwo. Cały mój świat legł w gruzach. – Zabiłam własnego męża! – Zaszlochałam i zakryłam dłońmi twarz. Upadłam na kolana, nie przejmując się tym, czy ktoś mnie usłyszał. Nie chciałam żyć dłużej w świadomości, że zamordowałam człowieka, którego prawdziwie kochałam, przez jakieś głupie, nic nie znaczące przewinienie, na które sobie pozwolił. Płacząc, doczołgałam się do stolika i z całej siły, która mi została, pchnęłam go. Wszystkie rzeczy, które się na nim znajdowały, pospadały na ziemię, w tym, nóż. Nagle moimi myślami zawładnęła tylko jedna myśl: „Zabić się!” Płakałam, dając upust wszystkim swym emocjom. Spojrzałam w lusterko. Zobaczyłam w nim twarz wykrzywioną bólem i cierpieniem. Makijaż rozmazał się, tworząc brzydkie ślady na mojej skórze. Zdałam sobie sprawę, że nikt już więcej nie powinien widzieć tej twarz. Oblicza mordercy… W pełni świadoma własnego czynu, wzięłam nóż i wbiłam go sobie w serce. Czułam, jak moje ciało wiotczeje, ale i tak wiedziałam, że nic nie spłaci czynu, który popełniłam. Otrułam własnego męża… W chwili śmierci, towarzyszyły mi tylko ból, cierpienie oraz bezdenne poczucie winy.





Tekst B


Sen o Egipcie

Słońce żarzyło się tuż nad horyzontem i nie zważając na wczesną porę, hojnie obdarzało egipską pustynię niemiłosiernym gorącem. Delikatny, ciepły wietrzyk smagał policzki zebranych na dziedzińcu ludzi i wywoływał grymasy na ich twarzach. Duszne powietrze przyprawiało o mdłości, a żar zmuszał do krycia się w cieniu kolumn pałacu faraona. Przywilej ten przysługiwał jednak tylko nielicznym, gdyż straż stojąca przy filarach wypychała większość spragnionych ulgi na pełne słońce. Niewolnicy kajali się w pragnieniu, gdy wydzielony zapas wody na ten dzień niechybnie zbliżał się ku końcowi. Pracowici i nieszczęśliwi, harowali na rzecz Ramzesa I, który nie wyznaczył im jakiegokolwiek wynagrodzenia za pracę. Większość z nich nienawidziła faraona, ale niektórzy nadal trwali w przekonaniu, że jest zesłanym na ziemię bogiem. Przez kultywowanie tradycji Ramzes rządził jako bezwzględny despota, którego celem było rządzenie Egiptem.
Tymczasem w nenerut-nesut* panowało ogólne poruszenie, gdy kobiety spostrzegły zbliżającego się faraona. Szeptały między sobą i dyskutowały o tym, do której kochanki podejdzie tym razem. Wzdychały, gdy mijał je, nie rzucając nawet przelotnego spojrzenia. Mężczyzna stawiał pewne kroki, przejawiając swoje zdecydowanie - on już wybrał. Zmierzał w kierunku pięknej blondynki, która leżała na lnianym posłaniu na drugim końcu haremu i bawiła się swoimi włosami. Doskonale wiedziała, że Ramzes podejdzie właśnie do niej, przecież jej to obiecał. Inne kobiety były tylko niepotrzebnym balastem, który miał kamuflować prawdziwe uczucia faraona.
Usłyszała charakterystyczny odgłos stawianych na kamieniu stóp, ale pozostawała w bezruchu.
- Rosalie - wyszeptał lekko chrypiącym głosem.
- Ramzesie. - Poczuła na swoim policzku delikatną, męską dłoń. Odwróciła się.
- Przejdziemy do osobnej sali? - zapytał, jakby można mu było odmówić.
Przejechał dłonią po szyi i ręce pięknej kobiety, aż ujął jej dłoń. Pociągnął i poczuł, jak Rosalie wstaje, przemieszczając się za jego krokami. Widział wszystkie leżące dokoła kobiety, które śledziły ich ruchy z zazdrością w oczach. Eksponowały swe wdzięki, łudząc się, że faraon je zauważy i zmieni zdanie. Niepokoiły się faktem, że ostatnimi czasy korzysta jedynie z usług tej blondynki. Wiedzieli o niej tylko tyle, że przyjechała z daleka wraz z bratem, który zatrudnił się jako rzemieślnik. Teraz oboje nie mogli opuścić kraju, gdyż Rosalie została jedną z oblubienic Ramzesa, nierozerwalnie wiążąc się z jego otoczeniem, a uwolnić ją mogła tylko śmierć. Jej albo faraona.
Weszli do sąsiedniego pokoju, zasłoniętego długą, ciężką kotarą. Mężczyzna przysiadł na lnianym płótnie i pociągnął delikatnie kobietę na swoje kolana. Poddała się temu i objęła z czcią szerokie ramiona. Rozmyślała, co za chwilę się wydarzy. Nigdy nie czuła się całkiem swobodnie w obecności Ramzesa.
- Wiesz, że jesteś mi bliska? - wyszeptał, głaszcząc delikatnie jej miękkie włosy.
- Tak - odpowiedziała przyciszonym głosem.
- Mam plan. Będziemy mogli być ze sobą... - Pocałował wilgotne wargi. - Chcesz tego?
Wiedziała, że Ramzes nie toleruje sprzeciwu i próbowała nie doprowadzać do takich sytuacji. Chciała żyć bezproblemowo, choć doszło już do najgorszego - zakochała się w faraonie. Ramzes też czuł coś do Rosalie, ale trwał przy swojej Pani Obydwu Krajów**, która niedługo miała urodzić mu syna - potomka. On przejmie pałeczkę i zostanie kolejnym faraonem.
- Jak niczego innego.
Koloryzowała rzeczywistość, ale on tym się nie przejmował. Najważniejsze, że we wszystkim mu ulegała - i tak miało być.
- Kiedy Sitre urodzi mi syna, możemy łatwo się z nią rozprawić.
Od kiedy blondynka mogła sięgnąć pamięcią, Ramzes obiecywał jej złote góry. Zapewniał, że zostanie królową i Panią Obydwu Krajów. Początkowo nie miała wyboru, ale później poczęła zawierzać w każde kolejne zapewnienie.
- Czujesz, jak pachnie winorośl? Przynieśli ją dzisiaj z delty Nilu.
- Tak chciałbym zostać...
- Więc zostań.
Proste słowa: prośba i propozycja jednocześnie, ale tak trudne do wypełnienia.
- Nie mogę, Sitre prosiła, żebym przy niej czuwał. Wiedz jednak, że wolałbym być tutaj z tobą, Rosalie. Rozumiesz?
Nie lubiła tego bezpretensjonalnego głosu o bezbarwnym tonie. O wiele bardziej podobał jej się, gdy szeptał do ucha słodkie słówka lub krzyczał w ekstazie.
- Zadajesz wiele pytań, Ramzesie.
- I oczekuję odpowiedzi...
Zawsze musiał stawiać na swoim.
- Rozumiem.
- Postaram się jeszcze przyjść, a teraz żegnaj.
Odszedł, zostawiając Rosalie sam na sam z krążącymi w jej głowie demonami. Opadła bezsilnie na płótno i wtuliła się w pozostałą woń odchodzącego mężczyzny. Czasami sama gubiła się w swoich uczuciach i zatracała w niemocy.

***

Stąpała delikatnie po kamiennej posadzce, nasłuchując jakichkolwiek przejawów ludzkiej obecności i skradając się przy ścianie. Wychodziła na zewnątrz, choć nie mogła tego czynić bez pozwolenia faraona. Musiała za wszelką cenę spotkać się z bratem i przekazać nowinę. Weszła w zacienioną uliczkę i szepnęła pełna przejęcia:
- Edwardzie, jesteś tu?
- Tak, siostro, choć nie było lekko dostać się cichaczem w ten zakamarek. - Wyjął zapaloną głownię i oświetlił ich twarze. - Mam plan, uciekniemy.
- Nie chcę twojego planu. Niedługo zostanę kimś ważnym... Ramzes powiedział, że rozprawiwszy się z Sitre, zostanę Panią Obydwu Krajów.
Spojrzała w zielone oczy i potargane włosy, a on myślał tylko o szczęściu młodszej siostry. Była tak piękna, a zarazem bezbronna, stanowiąca łatwy cel dla zwykłych łgarzy. Uważał, że gdyby faraon naprawdę ją kochał, pozwoliłby jej odejść, chyba że... ona też coś do niego poczuła. Jednak z wszelką cenę chciał ją ratować z rąk despoty, który niechybnie sprowadzi nieszczęście na biedną, zbłąkaną duszę.
- Ale...
- Czy nie możesz po prostu mi zaufać? - prychnęła zuchwale i obróciła się na pięcie.
Odeszła.
- Nie mam wyboru... - Osunął się po ścianie na kamienną posadzkę.

***

Tłumy ludzi zebrały się na dziedzińcu, wyczekując rozpoczęcia ceremonii, i szeptały między sobą. Mimo kolejnego słonecznego, dusznego dnia, wszyscy zebrali się, aby czcić wspólnie Amona. Święto Opet było jednym z najszczęśliwszych celebracji, przy której uczestniczył lud, choć do świątyni w Luksorze dostęp mieli tylko kapłani. Ci wybrani ludzie czuli, że na nich ciąży wielka odpowiedzialność i wspaniały przywilej jednocześnie. Nieśli święte barki od pałacu do Nilu, co roku dźwigali posąg Amona, Mut - jego małżonki i Chorsu - syna - oraz faraona. Dalsza część pielgrzymki odbywała się drogą wodną, tym samym przynosząc ulgę obolałym plecom kapłanów. Następnie transportowano cztery barki do świątyni w Luksorze, a tam ofiarowywano je bogom.
Niezwykłe poruszenie ludu wywołało pojawienie się faraona, gdy wchodził na piedestał. Usiadł na ozdobnym krześle, podniósł ręce do góry i krzyknął:
- Amonie! - Wśród ludu rozległ się jęk podniecenia. - Zebraliśmy się, aby wysławiać twą boskość i wspaniałość! Zechciej towarzyszyć nam w wędrówce do świątyni w Luksorze i obdarzać nas swą wspaniałością!
Padł na kolana, całując drewniane podłoże, a zebrani uczynili to samo. Ramzes I, początkujący dynastię despotyczny władca czuł, jak boska siła przepływa przez jego ciało, ogarniając całą osobę. Właśnie otwierał obrzędy święta Opet stałą procedurą. Słowa, kielich wina i barki. Wiedział, że wszystko musi się udać i jak co roku bez przeszkód będzie mógł celebrować rytuały.
Podniósł głowę i usiadł na tronie, lecz tym razem zebrani nie podążyli za jego ruchami. Zauważył, że Rosalie niosła mu kielich z winem. Jest taka piękna... Szła, uważnie stawiając kolejne kroki i wyobrażała sobie, że jest żoną tego przystojnego mężczyzny, do którego zmierzała. Czuła mrowienie w karku, gdy podawała kielich faraonowi i musnęła dłonią jego skórę. Uśmiechnęła się, a on to odwzajemnił. Wzniósł złoto do góry i zamierzał wypowiedzieć formułę, gdy przerwał mu Jacob, arcykapłan i najbliższy doradca faraona:
- O panie. - Przyklęknął i uniósł się. - Chodzą pogłoski, że ktoś chce cię zabić. Pozwól, że jeden z niewolników skosztuje łyk tego napoju.
- Niech tak będzie. - Oddał kielich Jacobowi, który podał go niewolnikowi.
Ten przyłożył usta do zimnego złota i przechylił nieznacznie czarę. Poczuł niezwykły aromat wina, zaczerpnął jeden łapczywy łyk, lecz opanował się i oderwał od trunku. Nagle poczuł, jak po jego ciele rozchodzi się żrąca substancja. Sięgała już dłoni, gdy owalił się na ziemię, zginając się w pół. Czuł, że umiera, ale nic nie potrafił na to poradzić - śmierć za faraona była chlubą. Jego ciałem wstrząsnęły drgawki. Odszedł z tego świata, gdy ludzie podnieśli głowy z ciekawości nad tym, co właśnie się dzieje.
Ramzes podniósł się z tronu i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszał głos Jacoba:
- Straż, to jej wina - ona przyniosła napój. - Wycelował palcem w stronę Rosalie.
Do przerażonej blondynki podeszło dwóch żołnierzy i ujęło ją za przedramiona. Dziewczyna próbowała wyrwać się z morderczego uścisku, ale jej wątłe ciało nie potrafiło się wyswobodzić.
- Zaprowadźcie ją do więzienia - rozkazał arcykapłan donośnym głosem. - Dopuściła się zdrady Złotego Horusa i nie jest godna, aby żyć!
Mężczyźni wyprowadzili przerażoną dziewczynę, a stojący w tłumie Edward przeklnął cicho.
- Zawsze mówiłem, że źle na tym wyjdzie... - szepnął.

***

Rosalie siedziała skulona na kamiennej podłodze, próbując zobaczyć palce swoich rąk, co przy kompletnym braku światła mogło być nie lada wyczynem. Od kiedy wtrącili ją do więzienia, straciła rachubę czasu - dzień i noc zlewały się w jedno. Niewątpliwie czekano na oficjalne zakończenie święta Opat, aż zadecydują, co z nią zrobić. Dziewczyna miała nadzieję, że faraon uwierzy w jej niewinność i znajdzie prawdziwego sprawcę. Chciała myśleć optymistycznie, ale gdy widziała przed sobą tylko ciemność jakby nie otwierała nigdy oczu, była to trudna umiejętność. Tak, wtrącono ją do więzienia za niewinność... Dziewczyna tylko pragnęła znaleźć tego, który chciał zabić Ramzesa - miłość jej życia.
Nagle usłyszała szurnięcie, a do pomieszczenia wrzucono posiłek i postawiono wodę. Wolała, żeby jej cierpienia ustały i stało się nieuniknione.

***

Przerażające ciemno owiało wątłą posturę blondynki, a zimno doskwierało bardziej niż skwar panujący na zewnątrz. Nagle usłyszała kroki i szuranie - jedyną pozostawioną namiastkę ludzkości. Spodziewała się, że drzwi zamkną się, gdy sługa poda jedzenie, ale myliła się.
Wejście otworzyło się zamaszyście, a do celi wpadła smuga bladego światła. Rosalie przysłoniła oczy w strachu przed nagłym błyskiem. Kiedy powoli przywykła już do światła, zerknęła w stronę wyjścia i ujrzała Ramzesa. Miał posępny wyraz twarzy.
- Taki był twój plan? Chciałaś mnie zabić?! - krzyknął i rzucił na podłogę nędzny, więzienny posiłek, wylewając wodę.
- Nigdy bym tego nie zrobiła! Przecież mnie znasz... - dokończyła szeptem.
Wstała i podeszła do mężczyzny, który zacisnął dłonie w pięści. Jego śniada cera znakomicie wkomponowała się w ciemności otoczenia. Odznaczałaby się przy bladych policzkach blondynki, lecz ten etap ich wspólnego życia zakończył się niepowodzeniem, zanim mógł się w pełni rozpocząć.
- Wydawało mi się, że cię znałem. Chciałem dla ciebie dokonać mordu - szeptał - zabić Sitre, a ty tak mi się odwdzięczasz?! - dokończył, krzycząc.
- Musisz mi uwierzyć, że to nie ja, naprawdę...
- Ja nic nie muszę. Wydałem wyrok. Jutro twoje serce zostanie przebite włócznią, a martwe ciało pozostawimy na pustyni. Mam nadzieję, że to powstrzyma cię przed czynieniem zła, Rosalie. - Odwrócił się. - A kiedyś cię kochałem...
Prychnął i wyszedł z pomieszczenia. Po chwili drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Dziewczyna opadła na kolana, otulając się pledem własnych łez, które nie znały końca.

***

Parę minut, a może godzin, później drzwi otworzyły się ponownie, lecz Rosalie nie ujrzała za nimi boskiej twarzy Ramzesa, lecz parszywe oblicze arcykapłana. Choć nie znała go zbyt dobrze, to nie wywierał na niej dobrego wrażenia - wręcz przeciwnie. Czuła, że mógł być zamieszany w próbę zabójstwa faraona, ale nie mogła z nikim podzielić się spostrzeżeniami. Jacob był doradcą Złotego Horusa, zadawał się z nim, więc uważany był za człowieka z namiastką boskiej magii.
- Miałem nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - Wszedł do środka z zapaloną głownią i zatrzasnął drzwi.
Spojrzał na smukłą postać dziewczyny i poczuł smutek, ale mimo wszystko nie żałował swojego uczynku. Zrobił to, co mu kazano. Królowa Sitre niegdyś nie skarżyła się na kochanice faraona, lecz ostatnio niepokoiła się o swoją pozycję w jego życiu. Musiał zrzucić winę na tę biedną kobietę, a teraz Ramzes nawet się nie spodziewał, że to on będzie następny.
- Mam nadzieję, że wybaczysz mi moją zuchwałość, ale odpowiedz mi na jedno pytanie: Dlaczego chciałaś go zabić?
- Może ty mi na to odpowiesz...? - szepnęła ledwo słyszalnie. - Wiem, że wino przechodziło przez twoje ręce.
- Dobrze... Nie przeczę, że wsypałem truciznę do kielicha, ale kto ci uwierzy? Przecież jesteś tylko kolejną dziewuchą, której od ciemności poplątało się w głowie.
- Zdradziłeś go. Nie jesteś godny, aby nosić miano arcykapłana, Jacobie. Nie jesteś godny...

***

Nadszedł dzień śmierci i ukojenia, gdy miała wyswobodzić się spod opieki haremu i samego faraona. Weszła prowadzona przez dwóch żołnierzy na dziedziniec i uklęknęła zgodnie z ich wolą. Jeden z nich podniósł w górę włócznię. Rosalie często słyszała o śmierci, ale nawet nie przypuszczała, jak złożonym może być procesem. Po bezpośrednim przebiciu serca włócznią, życie stanęło jej przed oczami. Później poczuła ból, który równomiernie rozchodził się w całym układzie nerwowym. Następnie próbowała złapać haust powietrza, lecz otwarta rana znacznie jej to utrudniała. Po tym wszystkim przestała czuć cokolwiek.

Jej ciało porzucono na pustyni blisko haremu, w którym mieszkała. Edward próbował coś na to poradzić, lecz Ramzes powołał straż do pilnowania rozkładającego się ciała, które stopniowo zjadały padlinożerne sępy.

* harem dla kobiet spoza rodziny
** główna żona faraona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Śro 16:14, 21 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pon 23:19, 05 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A:1
B:4

W pierwszym tekście od samego początku byłam przekonana co się wydarzy, właściwie tekst nie miał posiadać zaskakującego zakończenia ale to było według mnie przynajmniej przewidywalne aż do bólu. Kochanka faraona która niesie mu śmierć w kielichu ponieważ została zdradzona. Później pojawia się drugi w którego ramionach znajduje wybawienie i obydwoje pragną zemsty na królu - zdrajcy. No nie wiem, podobny wątek widziałam nawet w filmie z moim tatą "Mumia" ;D Co do tekstu drugiego, było tutaj coś zaskakującego. Wątek ukochanej która tym razem nieświadomie niesie kielich z śmiercią, wbrew temu co chce widz i jego serce ukochana zostaje stracona. Podobało mi się to. Bez żalu.

Styl: 7 pkt.
A:3
B:4

Mam tutaj subtelny problem. Nigdy nie byłam sprawiedliwa w ocenianiu stylu. Nie patrzę na błędy ani na przecinki. W pierwszym przypadku użyto określenia "praca u faraona" jakby był jakimś menadżerem, ale za cholere mi to określenie nie pasowało i z wrażenia przeczytałam zdanie trzy razy bo myślałam że mi się miesza w głowie. Nie wiem, zgrzytnęło mi to i kropka. W drugim przypadku rządzić, rząd mi się gdzieś wbiło w oczy ale to nic. Styl autorki B bardziej przypadł mi do gustu, poczułam się jak jedna z nałożnic faraona która obserwuje tą sytuacje z boku. Użyte określenia , zwroty, święta , zwyczaje ... to wszystko było w stu procentach na miejscu. Dobrze dopasowane.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A:1,5
B:1,5


Dla żartu mogłabym stwierdzić, że nie do końca bo pojawił się Jacob z La Push. Nie było bezpośredniego samego LP ale w sumie.. ;D Nie no, miało być bez żartów więc będę śmiertelnie poważna ;D

Postacie: 5 pkt.
A:2
B:3

Rosalie w obu przypadkach ląduje na kolanach królu , a przynajmniej przy jego boku. Najważniejsza z nałożnic. Tylko dlaczego Rosalie w pierwszym przypadku jest taka zdziwiona zachowaniem króla? Może się nie znam za bardzo na zwyczajach faraonów ale z reguły udawali kochanych na początku , ukrywając pod skorupą troski swoje prawdziwe rządne krwi i władzy "ja". Przynajmniej tak są zawsze kreowani. Kobieta pożądana jest do momentu pierwszych zmarszczek a faraon jest przedstawicielem władzy, zawsze i wszędzie znajdzie zwolenniczki które "pokochają" króla dla jego pozycji i możliwości zakosztowania władzy. Targnie się na jego życie , by odebrać swoje. A co z ukochanym synem? Dla mnie to troszkę nie ma sensu. Jako jego żona mogła oskarżyć kogokolwiek i wywinąć się od kary a jej wzięło się na rozpaczanie... Stała się taka "twarda" by zepsuć wszystko w ostatnim momencie? Myślałam , że ludzie byli w tamtych czasach bezwzględni jak chodzi o władzę. Rosalie w propozycji drugiej jest taka jakiej oczekuje czytelnik, naiwna. Użyta jako środek , potraktowana jak przedmiot. Czy w tamtych czasach tak nie było.. (: Przekonuje mnie ta druga bardziej. Zakochana i naiwna.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A:2
B:3

Tekst A jest naprawdę super ale rozwaliła (rozczarowała?) mnie sama końcówka. Jeśli być bezwzględnym to do samego końca. Nie umiem się przekonać w pełni do tego tekstu. Nie wiem czy to prawda, ale jeśli nie to autorka B ma niezły kamuflaż jak chodzi o wymyślanie rytuałów, nie wiem czy były prawdziwe.. ( nie obchodzi mnie to specjalnie ;d) ale podobały mi się. Wszystko to spowodowało że czułam ten Egipt, słońce na twarzy i piach pod stopami. Bardzo ładnie i zgrabnie.

Razem:
A:9,5
B:15,5

Gratuluję obu paniom, niezależnie od tego co wolałam a co nie. Ciekawe jak opinie będą podzielone (: Życzę obiecującego wyniku tego pojedynku i sprawiedliwej oceny. Bardzo fajnie.

Pozdrawiam, Uskrzydlona (:

ps. Te skrzyżowanie Jacob/Rosalie. Wcale się nie zdziwiłam , że to on wskazał ją na zdrajczynie. Śmiesznym wydało mi się nazwanie go Jacob, od razu wiedziałam że będzie kimś mało dobrym dla Rosalie ;d


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Pon 23:23, 05 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Allie
Zły wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 16:53, 06 Kwi 2010 Powrót do góry

1. Pomysł: 5 pkt.

Tekst A: 1 pkt
Tekst B: 4 pkt

Tak jak pisała poprzedniczka tekst był przewidywalny, do tego samo zakończenie... Aż grymas pojawił się na mojej twarzy. Druga miniatura całkowicie mnie zaskoczyła, choć sam fakt, że tu i tu występuje faraon jakoś mnie nie zadowala, to jest to obmyślone sto razy lepiej.

2. Styl: 7 pkt.

Tekst A: 2 pkt
Tekst B: 5 pkt

Pierwszy tekst był napisany, prostym, niepasującym do tematyki słownictwem. Drugi był naprawdę lepszy, choć momentami miałam wrażenie, że autorka gubiła się.

3. Spełnienie warunków: 3 pkt.

Tekst A: 2 pkt

Tekst B: 1 pkt

W tekście B wystąpił Jacob, co moim zdaniem zalicza się do La Push.
4. Postacie: 5 pkt.

Tekst A: 2,5
Tekst B: 2,5


Obie są kochankami króla i tak samo obie są łatwowierne.

5. Ogólne wrażenie: 5 pkt.

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Pierwszą miniaturę, mimo tylu mankamentów, miło się czyta, druga choć jest o niebo lepsza całokształtem zrobiła tylko nieco lepsze wrażenie od poprzedniej

Razem:
Tekst A: 9,5
Tekst B: 15,5


PS. Przepraszam moderatorów jeśli zrobiłam to w zły sposób, moja beta prosiła mnie o opinie na temat obu tekstów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Allie dnia Wto 16:57, 06 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Wto 18:57, 06 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A - 2
Tekst B - 3
Na początku pomysł w tekście A mi się spodobał, tj Rosalie jako "ambitna" dziewczyna z niższych sfer, która stara się uwieśc faraona, ale potem zuepłnie nie przemówił do mnie keirunek, w którym ten pomysł poszedł, tzn. ta chęć zabicia niewiernego męża, potem nagła zmiana zdania i natychmiastowe samobójstwo z żalu, a co z dzieckiem? Nie podoba mi się taki rozwój wypadków, wydaje się być mało prawdopodobny. Natomiast w tekście B podoba mi się bardziej cały pomysł na tekst, taka przewrotna intryga jest ciekawa.

Styl: 7 pkt.
Tekst A - 2,5
Tekst B - 4,5
Daję więcej punktów tekstowi B, ponieważ słownictwo jest o wiele lepiej dobrane do realiów starożytnego Egiptu niż w tekście A. Niektóre wyrażenia w tekście A strasznie nie pasowały mi do klimatu, który powinien panować w tekście, gdzie tłem jest tak specyficzna kultura, obyczaje.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A - 1
Tekst B - 2
Nie wiem, czy tylko użycie imienia "Jacob" można zaliczyć do złamania/niespełnienia warunków, natomiast w tekście A jako żywo nie widziałam więzienia, o którym była mowa w warunakch pojedynku.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A - 2,5
Tekst B - 2,5
w obu tekstach postać główna, Rosalie, była przekonywująca i dobrze zbudowana, ewentualne minusy wynikające z jej postępowania raczej zaliczyłabym do fabuły niż do samej istoty postaci.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A - 1,5
Tekst B - 3,5
Wydaje mi się, że tekst B jest lepiej skonstruowany i przemyślany, jeżeli chodzi o rozwój fabuły i o same zakończenie, jest dość przewrotne w tekście B, natomiast w tekście A mam wrażenie, że autorka nie bardzo miała pomysł na zakończenie i chciała to po prostu szybko skończyć, wogóle nie kupuję tego nastawienia: spoko, otruję męża, albo może jendak nie...
Także styl ma tu spory wpływ na ocenę, tekst B lepiej oddaje realia starożytnego Egiptu niż tekst A.

Podsumowując:
Tekst A - 9,5
Tekst B - 15,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
EsteBella;*
Człowiek



Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]

PostWysłany: Śro 15:35, 07 Kwi 2010 Powrót do góry

Pomysł:5pkt.
A:2
B:3
Tekst B jest o wiele bardziej pomysłowy i ciekawy. Myślimy, że będzie podobny do pierwszego i Rosalie będzie z faraonem. A tu BUM! Zostaje skazana na śmierć za coś, czego nie zrobiła.

Styl: 7pkt.
A: 3
B:4
Jak wyżej wspominano tekst B lepiej ukazywał tamte czasy(czytaj: słownictwo było ujmujące, bo wyrażali się jak w tamtych czasach;p)

Spełnienie warunków: 3pkt.
A:2
B:1
W tekście B zgrzytnęło mi imię JACOB i chociaż nie wydaje mi się żeby to podchodziło pod złamanie regulaminu to i tak tekst A miał wszystko co miałoby być i nie miał tego co nie miało być;p

Postacie: 5pkt.

A:2
B:3
W obu Rosalie jest pewna siebie, ale w drugim jest taka jakie były (może i są) dziewczyny. Naiwna, łatwowierna itp.

Ogólne wrażenie: 5pkt.

A:3
B:2
Lepsze wrażenie wywarł na mnie tekst A. Chyba dlatego, że lubię szczęśliwe historię, które choć kończą się źle mają fajną fabułę.

Razem:
A: 12pkt
B: 13pkt.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 22:30, 12 Kwi 2010 Powrót do góry

Hmm...

Pomysł:


A: 1
B: 4

Nie podoba mi się pomysł A, szczerze. Cała sceneria Egiptu doczepiona na siłę do bardzo schematycznej historii.
Pomysł B coś w sobie ma - trochę tajemnicy, dreszczyku emocji, jest ciekawszy i bardziej osadzony w atmosferze starożytności.

Styl:

A: 2
B: 5

Nie kupuję narracji pierwszoosobowej w pierwszym tekście. Po pierwsze, narracja prowadzona w czasie przeszłym przez osobę, która popełniła samobójstwo wydaje się rzeczą dziwną - Rosalie opisuje jak umierała? To może z zaświatów prowadzi tę opowieść? Poza tym język jej jest współczesny, zupełnie nie przystający do starożytnego Egiptu. Służące, które "dobrze wykonały swoją robotę" ? Tak się wyraża kobieta żyjąca w tamtych czasach? Pracujący faraon? Niczym biznesmen? Język bohaterki jest taki, że w ogóle nie czułam tego starożytnego Egiptu. Miałam wrażenie, że bohaterka przeniosła się tam w czasie ze współczesności. No i to, że faraon się oświaczył... Rolling Eyes
Wiem, że oczywiście trudno jest pisać językiem, który pasowałby do tamtych czasów. a jednak, autorka tekstu B poradziła sobie z tym lepiej, wybierając bezpieczniejszą w tym przypadku narrację trzecioosobową. Gdy nie widzimy bezpośrednio sposobu myślenia człowieka żyjącego w tamtym czasie, łatwiej jest zaakceptować dysonanse, bo narrator to w tym przypadku ktoś "neutralny". Pomijając typ narracji, autorce udało się jednak bardziej oddać atmosferę starożytnego Egiptu.
Błędy są w obu przypadkach. Trochę więcej przyuważyłam w tekście B. Stąd taka punktacja, bo inaczej byłoby 1:6.

Spełnienie warunków:

A: 1
B: 2

Nie wiem, może ślepa jestem, ale nie doszukałam się więzienia w tekście A.

Postacie:


A: 1
B: 4

Nie kupuję tej Rosalie z tekstu A, tak jak nie kupuję jej narracji. Jest naiwna i takie "ciepłe kluchy".
Druga Rosalie jest przynajmniej jakaś, podobał mi się Edward jako postać drugoplanowa i faraon też był wiarygodniejszy. Tylko ten Jacob... Okropny.

Ogólne wrażenie:

A: 2
B: 3

Wahałam się, czy nie rozdzielić tu punktów 1:4, niemniej w tekście B jest kilka naiwności, za które odjęłam punkt. Na przykład opuszczenie przez Rosalie haremu, żeby spotkać się z bratem czy rozmowa z kapłanem Jacobem. Albo zwracanie się przez Rosalie do faraona po imieniu, per "Ramzesie" Rolling Eyes
Dziewczyny - powiem szczerze, dużo sobie obiecywałam po takim pomyśle i niestety, rozczarowałam się. To nie jest Egipt, jaki chciałabym ujrzeć, nie urzeka, nie jest prawdziwy a raczej (bo nikt nie wie, jak było naprawdę, możemy tylko snuć wizję w oparciu o znaleziska) nie przekonuje mnie, nie wierzę w niego. Autorka tekstu B lepiej się postarała - są ładne, stylowe opisy, narracja jest wiarygodniejsza niemniej... to nie to.
Obu autorkom polecam powieść "Egipcjanin Sinuhe", autor - Mika Waltari. To jest wizja Egiptu, która mnie przekonuje.

Suma:

A: 7
B: 18


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 22:42, 12 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Gelida
Zły wampir



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka

PostWysłany: Sob 18:42, 17 Kwi 2010 Powrót do góry

A co tu tak mało ocen? Za kilka dni koniec pojedynku. Komentować, już!

1.Pomysł:
A: 1
B: 4

Tekst A był strasznie przewidywalny. I odniosłam wrażenie, że Egipt był doczepiony na siłę. Równie dobrze podobna sytuacja mogła się zdarzyć w dowolnej scenerii. B był niezwykły. Czułam tajemnicę i bałam się, co się stanie z Rosalie. Sam pomysł był nietuzinkowy. Niewinny ponosi karę (zaleciało mi prawami Murphy'ego Wink ) - niesprawiedliwe, jednak życiowe.

2.Styl:
A: 2
B: 5

W A bardzo współczesny język utrudniał mi wczucie się w i tak nikły klimat Egiptu. Styl bardzo przyjemny, jednak nie pasuje mi do miniaturki o takiej tematyce. Poza tym zauważyłam w paru miejscach niepotrzebne przecinki. Co do B, to chwała autorce, że pogrzebała trochę w historii starożytnych Egipcjan. Dzięki temu poczułam, jakbym naprawdę znalazła się w Egipcie. Słownictwo także to uwydatniło. Sam styl wydaje się ciekawszy od stylu A.

3.Spełnienie warunków:
A: 1
B: 2

Przebiegam jeszcze raz wzrokiem tekst A i, niestety, więzienia nie znajduję. Mogłabym też się przyczepić do Jacoba, ale tego nie zrobię, bo Jacob to nie La Push, tak jak 1 nie równa się 2.

4.Postacie:
A: 1
B: 4

W A nie spodobała mi się postać Rosalie. Taka niezdecydowana, nie do końca wierząca w swoje wdzięki. I bardzo naiwna. Chociaż ta z B też była łatwowierna. Sam faraon był jakiś taki... współczesny. Gdyby słowo "faraon" zastąpić jakimś imieniem, nie zmieniłby się jego wizerunek. Plus dla B za to, że faraon ma imię, dzięki czemu mogę sobie go lepiej wyobrazić i umiejscowić akcję w czasie. Podoba mi się Edward - osoba postronna, potrafiąca ocenić Ramzesa "na chłodno".

5.Ogólne wrażenie:
A: 1
B: 4

A mnie nie zachwycił. Miałam nadzieję na charakterystyczny klimat Egiptu, jednak go nie znalazłam. Zakończenie rodem z "Romea i Julii" - to nie zaważyło na ocenie, takie było moje spostrzeżenie. Tekst B lepiej zobrazował moją wizję na temat starożytnego Egiptu. Spodobała mi się przewrotna intryga Jacoba. W tekście mnie raczej nic nie drażniło.

Podsumowując:
A: 6
B: 19


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 16:13, 21 Kwi 2010 Powrót do góry

Głosowało 6 osób, co daje 150 punktów do podziału, a ten wygląda następująco:

Tekst A: 53,5 pkt.

Tekst B: 96,5 pkt.

Zwycięzcą zostaje
Fresh!


Gratuluję!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin