FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Didyme (zgredek i windy dreams) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Czw 8:43, 03 Cze 2010 Powrót do góry

Runda pierwsza
Pojedynkują się: zgredek i windy dreams
Opisywana postać: Didyme


KONIEC GŁOSOWANIA: 9 czerwca 2010, godzina 23:59:59

Uprasza się o dokładną lekturę zasad oceniania (UWAGA! To nie ten sam schemat, którego używamy w normalnym pojedynkach ani ten, którego używaliśmy w pierwszej edycji TPP!) oraz Regulaminu turnieju.





Tekst A

Spacer



Didyme, Didyme...
Pamiętasz jeszcze, jak żegnała was matka? Mieliście przecież pójść tylko na spacer. I mówiła wtedy „Tylko się nie zgubcie!”, głosem cichym i spokojnym, bo przecież nic nie mogło się wam stać.
Miałaś wtedy kilka lat i trzymaliście się za ręce. Zawsze lubiłaś jego dłonie; większe od twoich, silne i ciepłe. O kanciastych brzegach i wyraźnych cieniach niebieskawych żył, odcinających się od ciemnej skóry. Poznaczone licznymi zadrapaniami, których co chwilę przybywało przy żmudnej pracy. I jedynie długie, arystokratyczne palce świadczyły o tym, że nie urodził się po to, by komuś służyć.
Mimo tej twardości i szorstkości nigdy nie czułaś się w jego uścisku źle. Kiedy twoja mała ręka tonęła w pewnym chwycie jego dłoni, odnosiłaś czasem wrażenie, że to właśnie dla ciebie specjalnie została skrojona, tylko po to, żebyście mogli iść razem. Nie patrzyłaś przed siebie, on znał właściwą drogę. Liczył się tylko ten dotyk, jedyny, który był dowodem na to, że nie jesteś na tym świecie sama.
A po drodze opowiadał ci baśnie, w których klęczały przed nim tłumy, a wasze stopy przestawały być bose. Mieszkaliście w pałacu, gdzie wszyscy władcy świata składali mu hołdy, rzucając ukradkiem nienawistne spojrzenia. Dzielił się z tobą swoimi marzeniami i karmił nadzieją, że kiedyś, wkrótce, to wszystko, co było do tej pory jedynie wytworem jego wyobraźni, przybierze realne kształty. Jego cel znajdował się zawsze gdzieś za horyzontem, poza zasięgiem twojego wzroku, mimo to starałaś się w niego wierzyć. Ty przecież pragnęłaś tylko jednego: żebyście byli wciąż razem.
I nigdy byś nie pomyślała, że jego dłonie znikną z zasięgu twojego wzroku i nie będzie niczego, czego mogłabyś się chwycić.


Potem powiedział, że idzie na spacer, a nie było go rok albo dłużej.
Wrócił blady i niecierpliwy, a jego oczy czujnie błąkały się po twojej twarzy, szukając w niej śladów zmian. Uśmiechnęłaś się wtedy jak zwykle i próbowałaś namówić go na posiłek, ale nie miał na to czasu. Dziwne, że czas miał dla niego nawet większe znaczenie niż dawniej. Kiedyś mawiał, że każda zmarnowana minuta oddala go od celu; teraz łamał ją na ułamki, które zdawały się sprawiać mu fizyczny ból.
- Idziesz ze mną? – zapytał, a może to tylko tobie się tak wydawało. Chciałaś czuć, że to tylko propozycja i że respektuje twoje zdanie, a jednak zrodził się w tobie jakiś cień niepewności. Przecież próbowałaś sobie ułożyć życie i miałaś już nową rodzinę; jak mógł pomyśleć, że rzucisz to wszystko na jedno jego skinienie? Jednak twoja złość trwała krótko, dawny czar znów zadziałał, bo przecież to twój brat, przecież mama kazała się wam trzymać razem.
Chyba nie byłaś do końca świadoma, że między waszymi pragnieniami nie ma granicy; zaraził cię marzeniem, cóż to za wstrętna choroba. Zatruł nią nawet twoje sny, a jeśli to miał być sposób na jego spełnienie, byłaś gotowa zrobić wszystko. Więc wahałaś się tylko przez chwilę i kolejny raz chwyciłaś go za rękę, by znów iść w nieznane, mając przed oczami jedynie jego plecy.
Musiało upłynąć kilka minut, żebyś poczuła, że coś się zmieniło, że jego dłoń nie przypomina tej, którą machał ci na pożegnanie. Jej chwyt był brutalny i gwałtowny, nie życzliwy i delikatny. Odniosłaś wrażenie, że zamiast prowadzić, ciągnie cię do przodu w niesamowitym tempie. Zastanawiałaś się, czy zimny tak jak jego nowa dłoń jest lód, o którym wiedziałaś tylko z opowieści. Chciałaś nawet zapytać, czy widział go na własne oczy i czy to on go tak odmienił, ale wyśmiałaś się w myślach.
Potem zaczęłaś podejrzewać, że jest chory; jego twarz wydawała się świecić w ciemności a oczy płonęły gorączką. Bałaś się, że jest mu zimno, więc delikatnie masując skórę próbowałaś przekazać mu trochę ciepła. Zamiast ci podziękować, ścisnął twoją dłoń mocniej; zupełnie jakby myślał, że chcesz mu się wyrwać. Wyrwać? Jemu?! Jak byś śmiała!
Zatrzymaliście się gwałtownie, w miejscu, którego nie znałaś, z daleka od ludzkich siedlisk. Przytłaczającą ciszę przerywały tylko twoje posapywania, gdy próbowałaś przywrócić swojemu oddechowi płynność. Zachichotałaś, uświadamiając sobie, jaka musisz wydawać mu się marna. Patrzył na ciebie w skupieniu, przebierając w powietrzu palcami, czekając niecierpliwie, aż będziesz gotowa go wysłuchać.
- Staniesz się piękna – powiedział nagle, a ty spojrzałaś na niego z niezrozumieniem. Nie tego się spodziewałaś; sądziłaś, że zacznie ci tłumaczyć gdzie był i po co wrócił. Miałaś już zadać jakieś pytanie, ale twoje usta samowolnie wyszeptały coś innego:
- Piękna? - powtórzyłaś jak jego echo, próbując rozłożyć to słowo na czynniki pierwsze, jakby skrywało jakieś inne znaczenie. Jednak wciąż stanowiło parę prostych sylab, kilka głosek, które równie szybko, jak się pojawiły, zniknęły w ponurej ciemności.
- I niezwykła.
- Niezwykła. - Tym razem nie miałaś wątpliwości, że mówi poważnie i widziałaś malujący się na jego twarzy wyraz, podpowiadający ci, że to właśnie to, czego pragnął. A skoro on tego pragnął, tobie nie potrzeba niczego więcej.


Zastanawiałaś się, dlaczego nie powiedział ci o cierpieniu, ale ból szybko wygnał z twojej głowy wszystkie pytania i mogłaś czekać już tylko na śmierć. Brat nie został przy tobie, by słuchać jęków i wrzasków. Dzikość nie była estetyczna, a on przecież cenił rzeczy piękne i czyste, nie mógł więc znieść widoku twojej walki z samą sobą.
Nigdy nie przypuszczałaś, że będziesz potrafiła o nim zapomnieć, a jednak kiedy twój umysł wypełniało pragnienie krwi, jego osoba zeszła na dalszy plan. Wstydziłaś się potem tego w ciszy, ale przecież nie miał ci tego za złe. Kiedy już trochę się uspokoiłaś, pilnował cię cały czas, prowadził ścieżkami dalekimi od ludzkich, byś oswoiła się ze swoim nowym ciałem. Byłaś mu wdzięczna, chociaż wciąż nie pojmowałaś sensu jego działań; wyjawił go dopiero, gdy pozwolił ci zamieszkać w swoim pałacu.


Nazwał to darem i powiedział, że wkrótce powinnaś go w sobie odnaleźć. Zabrzmiało to zupełnie tak, jakbyś miała się udać w długą i niebezpieczną wędrówkę, by go odszukać. Przytaknęłaś więc, udając, że rozumiesz doskonale, o co mu chodzi i uśmiechnęłaś się do niego nowymi ustami, szczerząc perłowe zęby.
I było pięknie, dopóki ludzie nie zaczęli cię kochać, a on uświadomił sobie, że to właśnie dawanie szczęścia jest twoją specjalnością. Wtedy niespodziewanie jego twarz stężała, jakby powstrzymywał się przed krzykiem. Nie podobał ci się ten wyraz, więc roztrzęsiona wypowiedziałaś jedyne zdanie, jakie błąkało się po twojej głowie:
- Aro, wracajmy do domu.
Popatrzył na ciebie jak na szaloną i starając się powstrzymać wybuch złości, zaciskając dłonie w pięści, zapytał:
- Domu? Jakiego domu?!
Chyba właśnie w tamtej chwili dotarło do ciebie, że poświęciłaś życie dla jego ułudy, żałosnej iluzji, która nigdy się nie spełni. Zaszczyty, pokłony, pałace – to wszystko miało być dla niego i nigdy nie pragnął, byś była tego cząstką; miałaś odegrać rolę jednego z błaznów, bezużytecznego narzędzia, które potrafiło się jedynie śmiać. Mimo to postanowiłaś nadal występować w tym jego cyrku, bo nie było już miejsca, w które mogłabyś wrócić, rąk, których mogłabyś się chwycić.


A potem uświadomiłaś sobie jeszcze, że są przecież dłonie inne, ciepłe i zimne, i małe, i duże. I jeszcze, że mają palce długie i krótkie, a paznokcie brudne i krzywe. Ich skóra jest jasna i gładka albo stara i sucha jak kora drzewa, tak że jeden dotyk może zmienić ją w proch.
I tęskniłaś do tych wszystkich rąk, których jeszcze nie poznałaś. I chciałaś, żeby to ciebie pragnęły te ręce...
A potem śmiałaś się długo i nieszczęśliwie.


Chciałaś stać się okrutna i bezczelna. Kłamać i niszczyć, a mimo to wciąż otaczała cię radość. Lgnęli do ciebie zarówno ludzie, jak i wampiry; tylko on trzymał się z daleka, uznając twoją przemianę za swoją największą klęskę. Potrzebował silnych i niezależnych, jednak ty byłaś drobna i słodka, i zdawałaś się nieustannie wymagać czyjejś opieki. Wtedy miał jeszcze coś za kształt sumienia, co nie pozwalało mu zapomnieć o tym, co ci zrobił, więc zapraszał do pałacu swoje najnowsze zdobycze, byś mogła z nimi zabijać czas. Zazwyczaj nie interesowało go, co się później z nimi działo, a ponieważ szybko znudziło ci się rzucanie zalotnych spojrzeń i uśmiechanie, zaczęłaś szukać nowych sposobów na zabawę z ofiarami.
- To Marek – powiedział, przyprowadzając kogoś w jeden z serii długich, jednostajnych dni i niechętnie podniosłaś wzrok na przybysza stojącego przed tobą. Szare szaty deformowały nieco męską sylwetkę, a ciemne oczy pełne były wampirzego głodu. Mimo to jego twarz przybrała łagodny wyraz, gdy na ciebie patrzył. Na chwilę zawiesiłaś spojrzenie na miękkich konturach jego twarzy, jakbyś chciała wyzwać go na pojedynek, a potem skrzywiłaś wargi z niezadowoleniem. Nie przypominał pięknych chłopców, których tu zazwyczaj widywałaś; ale przecież Aro tak rzadko sprowadzał do ciebie wampiry. Ten musiał mieć więc coś, na czym mu zależało, co jednak od razu deklasowało go w twoich oczach. Nie chciałaś mieć do czynienia z osobami jego pokroju, z tymi, których Aro nazywał niezwykłymi.
- Więc jesteś jego siostrą...? - zapytał Marek uprzejmie, próbując rozpocząć rozmowę, ale nie drgnęłaś żadnym mięśniem; postanowiłaś trwać w jednej pozie jak rzeźba bóstwa, która nigdy nie spełni modlitw śmiertelników.
Milczeliście więc w ciszy, przerywanej nierównomiernymi pluskami fontanny, stojącej na środku pokoju; ty powstrzymując chichot, on gorączkowo szukając czegoś, czym mógłby się zainteresować, by zabić wlekący się czas. Siedziałaś dumnie na krześle, uważnie nie zwracając na niego uwagi i liczyłaś komary, szukające schronienia w wilgotnym wnętrzu. Jeden z nich usiadł na twojej dłoni i zaczął szukać miejsca, w które mógłby wbić ostrze w twoją skórę, a każda jego próba sprawiała, że delikatnie drżałaś.
Usłyszałaś nieznaczny szelest, gdy przybysz podniósł się i podszedł do ciebie, mimo to nie zmieniłaś pozycji. Marek stanął wprost przed tobą i pochylił głowę, spoglądając głęboko w oczy. Zanim się zorientowałaś, zwinnym ruchem zmienił owada w miazgę, delikatnie muskając swoją dłonią twoją skórę.
I zanim się zorientowałaś, zacisnęłaś swoją dłoń na jego ręce.


Walczyłaś u jego boku. Uważał cię za bezużyteczną, bo ludzie, którzy umierali od twoich ciosów, zamykali oczy z uśmiechem na ustach. To nieważne, myślałaś. Nieważne, bo przecież ich ciała są tak samo martwe, jak wszystkie inne, a płomień, w którym zamieniają się w popiół, niczym się nie różni od innych płomieni.
Twoje odejście było tylko kwestią czasu, a mimo walczyłaś. Nie dla siebie; dla Marka, który uważał, że tak będzie sprawiedliwiej w stosunku do twojego brata i chociaż nie byłaś pewna, czy Aro w ogóle zna takie słowo, postanowiłaś doprowadzić tę bitwę do końca. Potem mogłaś sobie pozwolić na odejście; nigdy nie miałaś ochoty robić tego sama, a skoro znalazł się ktoś, kto miał ochotę iść z tobą, chyba nic nie traciłaś, próbując.
Myślałaś sobie, że może kiedyś nauczysz się kochać Marka tak, jak on kocha ciebie. Jeśli jednak tak się nie stanie... Przetrwałaś większe tragedie. Satysfakcję sprawi ci sam fakt, że odebrałaś bratu jedną z ulubionych jego zabawek.
Aro odnalazł cię gdzieś w środku pola walki, a twoje ciało zesztywniało. Gdzieś zniknął wierny wianuszek jego sług i zostaliście sami, gdy pierwszy raz od dłuższego czasu ośmielił się dotknąć twojej ręki.
- Idziemy – oznajmił twardo.
- Walczymy – dobiegły cię gdzieś z daleka twoje własne słowa, ale wydawało ci się, że ich nie usłyszał. Podejrzewałaś nawet, że nie znał tembru twojego głosu, podczas gdy ty nie mogłabyś pomylić brzmienia jego z żadnym innym. I znów miałaś ochotę się z siebie śmiać, ale nie było już na to czasu.
Patrzyłaś przed siebie, podążając za jego plecami, zaciskając dłonie w pięści. Brnęliście w leśny gąszcz, z daleka od walczących i ich głosów. Chciałaś skinąć na Marka i wskazać mu, gdzie idziesz, ale nie zauważył twojej ręki. Trudno, przecież i tak nie masz żadnych szans. Wiedziałaś, że Aro jest już świadomy tego, co zamierzałaś zrobić i zadzierałaś podbródek hardo do góry, właśnie po to, żeby widział, że nie obawiasz się tego, co teraz ci zrobi. Zabawne, myślałaś, zabawne, że tak się pilnował, by na ciebie nie spojrzeć. Czyżby obawiał się twojego daru? Tego samego, który kiedyś odrzucił?
Jednak ty nie miałaś ochoty okręcać przy nim ciemnych włosów na palec i rzucać spojrzeń. Wiedziałaś, że nic by ci wtedy nie zrobił. Mógł cię kochać, tak jak wszyscy cię kochali, tylko że teraz nie potrzebowałaś niczyjej ułudnej miłości.
Chciałaś poznać jego prawdziwe oblicze; nie to przyobleczone w łagodnie uniesione kąciki ust i mądrość czającą się w oczach, ale to brzydkie, dzikie, którego nie znał nikt, którego sam się wstydził. Więc kąsałaś go uśmiechem i drwiną w krwistoczerwonych oczach, aż zaczął kipieć złością i szarpać twoją skórę, powoli targać ciało na strzępy. Patrzyłaś, jak puszcza twoją dłoń, a potem jego obraz blednie, a ręce nikną. Ręce jego, twoje... tysiące innych rąk, których nigdy nie poznałaś.
Zabawna Didyme...





Tekst B

Pokój niech będzie z tobą



Skromna mgiełka okrywała długie, czarne włosy. Wiatr przeczesywał delikatnie zbłąkane kosmyki, a lekkie promienie słoneczne suszyły ciche ślady łez. Policzki zdobiły dzikie wypieki, które zakwitły ze zdenerwowania i przejęcia chwili. Twarz nie kryła zdumienia, gdy los wyznaczył po raz kolejny nowe zadanie. Nie śmiała się sprzeciwić wyższym siłom, istniejącym na tym świecie od zarania dziejów. To natura tkała tutaj wszystkie ścieżki. Powiedziane bowiem było kiedyś: jest drapieżnik, musi być i ofiara. Nic przecie, co stworzone w przyrodzie nie ginie. Spoglądała zatroskanym wzrokiem na jasne niebo Italii. To, co koiło najbardziej, to matczyne objęcia błękitu wołające z daleka. Białe woalki chmur kontrastujące z niebieskością, a dalej, co tam? Czy jest coś jeszcze? Życie po życiu, czy inna droga do nieśmiertelności? Szyja nagle zakłuła w ognistym bólu. Szkarłat czerwieni pokrył porcelanową skórę, a oczy przed chwilą jeszcze błyszczące, zaszły mgłą. Ostatnią rzeczą, którą ujrzała w górze stała się gałąź oliwy. Małe, zielone bubki uśmiechały się do niej szyderczo. [/i]- Pokój niech będzie z tobą, nowonarodzona z piekieł.[/i]

- Bracie… - wychrypiała. – Suszy… dajże proszę, jakiego trunku.
Aro podał dziewczynie natychmiast pełny cieczy dzbanek. Pochwyciła szybko za uszka i poczęła łapczywie pić. Napój jednak nie smakował, jak wszystkie wina dotychczas. Dawał natomiast przyjemne mrowienie jej palącemu gardłu.
- Cóż to za eliksir mi sporządziłeś? Wygląda i pachnie dziwnie znajomo – powiedziała, przelewając w pojemniku końcówki jego zawartości. Oblizała ze smakiem usta, a po chwili dopadła ją realizacja zdarzeń z ostatnich trzech dni.
- Krew… - wydukała w zadumie. – A więc tak smakuje. Nigdy nie spodziewałabym się, że coś zrodzone ze śmierci bliźniego zawiera tyle słodyczy – powiedziała, spoglądając na brata.
- Co jednemu może przynieść gorycz, siostro, drugiemu da przyjemność – odpowiedział Aro, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Co masz na myśli? – Uniosła brwi pytająco. – Tylko to, że nie jesteśmy już ludźmi i nic nam ze starego braterstwa – wyszeptał, zaciskając mocno oczy. – Pozostał nam po nich jedynie posmak ofiary w ustach.

Minął cały tydzień odkąd rozpoczęła nową drogę, a przynajmniej tak jej mówiono. Wolała nie liczyć dni, tygodni, ani też miesięcy, bo to najzwyczajniej w świecie nie miało sensu. Kiedyś każda godzina tętniącego życia była ważna. Teraz wszystkie były do siebie podobne. A ponoć szczęśliwi czasu nie liczą. Czy stała się szczęśliwsza jak przed tym ważnym tygodniem? Nie mogła przestać myśleć o swojej ludzkiej przeszłości. Przecież nic ją tam nie trzymało, a mimo to w sercu znajdowała się ta dziwna pustka. Wspomnienia stawały się coraz bardziej wyblakłe. Ale po co je rozdmuchiwać? W obecnej chwili była doskonalszą istotą, niż wszyscy ludzie razem wzięci. Uroda, wyostrzone zmysły i niesamowita inteligencja drapieżnika. Czy nie tego chciała? Czyż nie szukała perfekcji w swojej niezdarności? Z zadumy wyrwały ją dźwięki zbliżających się gości. Wizyta zapowiadała się na ciekawą.
- Didyme!- zawołał brat. – Chodź tu proszę… - zaczął, gdy pojawiła się w progu drzwi, nieśmiało odsłaniając kotarę. Wyczuła obecność wampirów. Miała o niej pojęcie już wcześniej, ale do tej pory brat zabraniał jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym. W komnacie wraz z Aro stały dwie piękne kobiety oraz dwóch przystojnych mężczyzn.
- Siostro, proszę poznaj moją rodzinę – powiedział przyciszonym tonem. Samo słowo „rodzina” zabrzmiało dziwnie w jego ustach. Nigdy nie czuł, że wiążą ich aż tak specjalne więzi, ale zawsze miał nadzieję. Przynajmniej teraz w swoim gronie mógł powitać kogoś blisko spokrewnionego. Miał wobec Didyme ciche nadzieje, że ujawni się w niej równie potężny dar jak u niego.
- To moja żona, Sulpicia – oznajmił, wskazując na zakapturzoną wampirzycę. Kobieta osunęła materiał z głowy, a wyraz twarzy jaki nosiła przed minutą zmienił się ze zgryźliwego i szyderczego na serdeczny. Didyme wyciągnęła do niej nieśmiało rękę i spojrzała pytająco na brata. Ten jednak miał odwrócony wzrok. Wstydził przyznać się przed siostrą, że ożenił się dla władzy, tym bardziej nic o tym jej nie mówiąc. Sulpicia za ludzkiego życia była dosyć podłą osobą, ale potrafiła dochować sekretu i posiadała ukryte talenty. Dziewczynie widocznie trzęsła się ręka, ale małżonka Aro nawet na to nie spojrzała. Jednym szybkim ruchem, objęła Didyme w tali i uściskała. – Miło mi cię poznać – wyszeptała, dźwięcznym głosem. W tej samej chwili pełny zdumienia wzrok Aro przeszył ich złączone ciała. Rodzina? Czy to ma jednak jakieś prawo bytu? - myślał. Przedstawił kolejno pozostałych. Każdy z wampirów, poprzedzając zachowanie Sulpici zrobił podobnie. Każdy z wyjątkiem jednego. Marek stał cały czas w koncie pomieszczenia, przyglądając się podłodze. Powoli zaczynał już dostawać migreny, a pstrokate wzorki posadzki wcale nie pomagały. Zawsze potrafił odczytać więzi łączące poszczególne osoby, ale w tej właśnie chwili wszystko powariowało. Znał te wampiry od lat, a teraz miał wrażenie, że nie są sobą. Pałało nimi niezwykle silne uczucie do nowopoznanej dziewczyny, a przecież nigdy, przenigdy nie zaufaliby nieznajomej w tak krótkim czasie. Ich instynkt na to nie pozwalał. Miał tego dosyć. Skinął szybko głową i wybiegł z pomieszczenia. Nim jednak zdążył udać się na zewnątrz drogę zastąpił mu Aro.
- Chciałeś gdzieś iść? – zapytał wściekły.
- Powinieneś wiedzieć, że nie lubię tych zbędnych ceregieli, jakie urządzasz w naszym życiu – powiedział Marek spokojnie.
- Zbędnych ceregieli mówisz… A gdzie szacunek? Czy nie pozostała w tobie chodź resztka godności, żeby przedstawić się przed moją siostrą w pełnej krasie? – Oburzył się.
- A nie dotarło do ciebie jeszcze, że oni nie byli sobą? Jak miałem się zachować, kiedy umysł mnie zmylił? – rzekł.
- Tak jak przystoi dorosłemu mężczyźnie. Wydawało mi się, że powinieneś to wiedzieć najlepiej – odpowiedział mu szorstko.
- Oni nie byli sobą. Jeszcze raz ci to powtarzam! – wrzasnął Marek. Aro nie zwlekając sięgnął po jego dłoń i zobaczył. Wszystkie jego pragnienia zgasły przez jedną wizję. Didyme wcale nie spełniła jego oczekiwań. Pośród świata przemocy i bezwzględności nie było miejsca na dar jaki posiadała. Didyme kochała wszystko, a więc to wszystko w zamian było zmuszone odwzajemnić uczucie. Miłość zmiękcza. Mogłaby zniszczyć wszystkie jego plany.Czas pokarze – rzekł w myślach.
Etap transformacji z nowonarodzonej mijał pomyślnie. Gdy nadszedł już czas na dorosłość umiała się żywić i niestety wykorzystywać moce. Problem w tym, że nie znosiła tej egzystencji. Rzucała uroki na zwabionych chłopców, którzy natychmiast zakochiwali się w dziewczynie. Chciała im uprzyjemnić śmierć. Mogłaby wykorzystywać samą swoją urodę, ale nie chciała. W ten sposób było łatwiej. Brat jej natomiast był bliski rozpaczy. Jak miał dotrzeć do władzy z uległą i słabą siostrą przy boku? Ona zmiękczała wszystkie jego uczucia. Potrafił wyznaczać kary nieposłusznym wampirom, a nawet zabijał je na jej oczach, ale to nie skutkowało. Wręcz przeciwnie. Jego zamarzłe serce krajało się na tysiące kawałeczków, gdy spoglądał w jej smutne oczy. Didyme nigdy nie ukrywała żalu o przemoc. Miała pojęcie o drapieżcy i jego ofierze, ale nie mogła zrozumieć jak Aro mógł niszczyć swoich. Skoro nic już nie pozostało z ludzkiego towarzystwa, to czym stała się ich rasa? Wydawało się jej, że są zdolni do miłości. Wyszło jednak na to, iż to tylko jej dar ją powodował. W tym bezwzględnym świecie nie było już miejsca na tak nietuzinkowe uczucia. Jedna osoba pozostawała zagadką. Marek nigdy nie podjął z nią żadnej konwersacji, a gdy już zaszczycił swoją obecnością, to zachowywał dystans. To ją i irytowało i intrygowało zarówno.
- Nienawidzisz mnie, prawda? – powiedziała mu pewnego dnia. Wtedy po raz pierwszy jego oczy zajrzały w jej własne. Na ustach zagościł enigmatyczny półuśmiech. – Podobnie jak i ty mnie – stwierdził krótko z powrotem kierując wzrok na posadzkę. Zaśmiała się cicho. Potrafił ją rozbawić.– Przecież ja nie potrafię nienawidzić.
- Długo nad tym myślałem – powiedział, zaglądając ponownie w jej oczy. – Wydawało mi się, że jesteś nasieniem zła. Wiem, że wszyscy nimi jesteśmy…- zaczął, a ona położyła mu rękę na dłoni.
- To czym się stałam, to nie jest zło – powiedziała uśmiechając się. – Ale mów dalej.
- Jako jedna z nielicznych tutaj posiadasz swoje zdanie. Nie jesteś do niczego zmuszona, ale to inni są pod twoim urokiem. Myślałem, że robisz to specjalnie. Byłem pewien, że chcesz doprowadzić Aro do władzy. Roznieść tą swoją miłość, ale myliłem się. Widzisz… to ja go zmieniłem w wampira. Nikt inny, tylko ja. Ale to mój brat Kajusz zachęciło go, żeby wykorzystał swoje umiejętności do niecnych celów. W ten sposób znalazłem się między młotem, a kowadłem. Nie chcę takiego życia. To nie jest moje przeznaczenie. Świat po coś jeszcze istnieje, ale to, że jesteśmy silniejsi nie daje nam żadnego prawa by ingerować w naturę…. – urwał, spoglądając na jej zdziwioną twarz.
- Wcale nie jesteśmy lepsi. Czy to chciałeś powiedzieć? – wyszeptała.
- Tak dokładnie to – potwierdził jej tezę. – Didyme, to ja byłem tym, który odkrył twoją moc. Ale jej nie doceniłem. Potrafisz rozsiać aurę szczęścia, co z jednej strony jest przygnębiające, a z drugiej koi nieustającą znieczulicę. Ale uwierz mi proszę, bo wiem, co mówię. Jesteś zdolna do nienawiści – powiedział. - Wszakże nienawidzisz swego rodzonego brata – dodał nieświadomie.
- Słucham?! – Rzuciła mu się do gardła.
- Spójrz prawdzie w oczy. On cię nigdy nie kochał. Szukał tylko sposobu na zwycięstwo. Miałaś mu to zagwarantować. Te wielkie oczekiwania wobec twojej osoby legły w gruzach, a teraz… czy chociaż znajdzie chwilkę czasu na ciebie w swoim nieśmiertelnym życiu? Zawiódł się na tobie, bo nie przyniosłaś owocnych plonów. Co mu po kochającej istocie? – rzekł. Odwróciła wzrok. Nie chciała patrzeć na tego gada.
- A ty skąd to możesz wiedzieć?! – wrzasnęła na niego. Uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Bo umiem dobrze wykorzystać swój dar, podobnie jak ty, moja droga. Tylko nasze umiejętności utrzymują jeszcze nas przy życiu.
- Więc czemu mi to mówisz? Dlaczego? – pytała niespokojnie, zwalniając powoli uścisk.
- Bo… bo uwolniłaś mnie. Uwolniłaś od zazdrości – wyszeptał, zamykając oczy.
- A czego może zazdrościć taki wampir jak ty? Przecież sam jeszcze przed chwilą mi oznajmiłeś, że nie szukasz władzy – oskarżała go, zdenerwowana. Marek w jednej chwili złapał ją za talię i przyciągnął do siebie, zatapiając usta w słodkich wargach dziewczyny.
- Pokazałaś mi czym jest miłość – powiedział cicho, gdy kontakt został zerwany. – Ta prawdziwa, nie ta udawana, czy wymuszona. A potem jeszcze raz oddał się rozkoszy.

Tak się działo w świecie okrucieństwa. Gdy miłość nie miała prawa bytu . Ta najszczersza, czysta i niepokorna, jak ogniste płomienie, pokrywające jej ciało w obecnej chwili. Od tragedii do tragedii z żałobnym marszem w tle. Nie uciekniesz od przeznaczenia, nawet jeśli ucieczka wydaje się rzeczą słuszną. Już nie widziała błękitnego nieba Italii. Wszystko zakryły kłęby fioletowego dymu ze spalenizny. Nie wydała z siebie ani jednego krzyku. Umierała nie dla siebie, a dla kogoś. On musiał dalej istnieć. Bo gdyby przestał żyć, to wszystko poszłoby na marne. Za miłość trzeba płacić, za kochanie również. I choć nie zasłużyła sobie, to orszak śmierci już ją witał. Cieszyła się, że mogła go ocalić. Poświeciła się w imię większego dobra. Żałowała jedynie tego, że Aro wciąż będzie bezlitośnie wykorzystywać Marka. Pocałunek śmierci z ręki samolubnego brata. Nie umiał się dzielić. Już od małego taki był.
Spojrzała w górę, przyglądając się nadpalonej gałęzi oliwki. Wyniszczone, jak po ciężkiej wojnie straciły swój urok. Pokój nieście teraz tym, co go bardziej potrzebują. – pomyślała. Zamknęła mocno oczy. Była gotowa. Uśmiechnęła się do siebie i po chwili spłonęła. Wiatr uniósł jej prochy do lepszego miejsca. Udała się tam, gdzie nie było już nienawiści, ani nawet okrucieństwa. Słodka bryza zawiała ją prosto do błękitnego nieba.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Śro 23:11, 09 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marsi
Zły wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin

PostWysłany: Pią 23:13, 04 Cze 2010 Powrót do góry

Pomysł

– oryginalność (3 pkt.)
A: 3
B: 0
– wykonanie (3 pkt.)
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:
W tekście pierwszym spodobał mi się wykorzystany koncept. Ma on formę ładnie skonstruowanego listu, który zapada w pamięć już od pierwszych wersów. Wykonanie również bardzo mi się spodobało, jednak nie mogłam zabrać wszystkich punktów tekstowi B. Jednakże w tekście drugim – w porównaniu do pierwszego – nie zauważyłam żadnych innowatorskich posunięć. Miniaturka jak każda inna, jednak jeśli chcemy robić to, co każdy, to powinniśmy napisać coś, na czym każdy czytelnik się zatrzyma i powie „łał”. Tu tego „łał” niestety nie było. Szczerze powiedziawszy, czekałam na koniec, bo przebrniecie przez schematyczne opowiadanie z masą karygodnych błędów – jak na turniej - było ciężkim orzechem do zgryzienia.


Styl
– poprawność językowa (3 pkt.)
A: 3
B: 0
– plastyczność (2 pkt.)
A: 1
B: 1
– kunsztowność (4 pkt.)
A: 3
B: 1

Uzasadnienie:
W tekście pierwszym nie natknęłam się na żadne byki, o ile mnie pamięć nie myli. Jeśli nawet, to całość utworu przysłoniła je. Natomiast tekst drugi – ho, ho… Żeby nie być gołosłowną, przytoczę kilka wyrazów. Np. koncie (kącie!), chodź (kiedy chodziło o „choć”), itd. Również sporo błędów interpunkcyjnych pojawiło się w tym tekście. M.in. przecinki przed „czy”, kiedy nie były one wymagane; przecinki przed „niż”, „jak”; błędy w zapisie dialogów.
Co do plastyczności, to błędy wyżej wymienione rzutują na ogólnej ocenie, ale jednak pomimo nich, tekst czytało się w miarę płynnie – o ile to było możliwe, oczywiście.
Kunsztowność. Co do tekstu pierwszego nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Ładnie zbudowane zdania z masą środków stylistycznych. Natomiast w drugim tekście zauważyłam, że autorka najwyraźniej na siłę chciała wprowadzić niewspółczesny język, co raczej w ogólnym odbiorze wydało mi się komiczne, jednak za dobre chęci przyznam 1 pkt.

Postacie
– kreacja głównego bohatera (5 pkt.)
A: 3
B: 2
– postacie drugoplanowe (2 pkt.)
A: 1
B: 1
– relacje między bohaterami (3 pkt.)
A: 3
B: 0

Uzasadnienie:
W tekście pierwszym widać wyraźnie wysuniętą na pierwszy plan Didyme. Natomiast w utworze nr 2. zanika ona troszeczkę, dlatego nie dałam punktów po połowie.
Co do postaci drugoplanowych – nie będę się rozdrabniać i przydzielę punkty po połowie, bo autorki zasłużyły na nie.
Dlaczego tak rozdałam punkty przy relacjach? Ponieważ w tekście pierwszym relacja brata z siostrą jest opisana na mistrzowskim poziomie. Świetna kreacja małej Didyme i statecznego brata, który ją zawsze obroni, do czasu, kiedy staje się wampirem. Natomiast w drugim utworze znalazłam kilka niezgodności, co do kanonu, a tego uczestnicy mieli się trzymać, prawda? M.in. Aro nie został przemieniony przez Marka. Spotkali się oni już po przemianie obojga panów. Coś mi jeszcze nie pasowało, jednak na tę chwilę nie pamiętam.

Ogólne wrażenie
– nieszablonowość tekstu (3 pkt.)
A: 2,5
B: 0,5
– przyjemny odbiór (2 pkt.)
A:2
B:0

Uzasadnienie:
Tekst A nie jest szablonowy w żadnym momencie, dlatego dostał 2,5 punktu. Została wprowadzona innowacja w postaci formy i wykonania. Całość pisana jednym, schludnym stylem, nie wymuszonym. Natomiast tekst B jest taki… zwykły. Nie urzeka w formie ani w wykonaniu. Odbiór zakłócały błędy i styl – raz staromodny, raz krótkie zdania dodające dynamiki w nie najlepszym momencie.

Rozdzielamy punkty
– opisy (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– dialogi (1 pkt.)
A: 1 (było ich niewiele, jednak ładnie wpasowały się w utwór i dodały mu tego „czegoś”)
B: 0
– estetyka zapisu (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– słownictwo (1 pkt.)
A: 0
B: 1
– autentyczność (1 pkt.)
A: 1
B: 0




Razem
A: 27.5
B: 7.5


Gratulacje dla autorki pierwszego tekstu! :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marsi dnia Pią 23:17, 04 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Reilee
Zły wampir



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp

PostWysłany: Nie 9:26, 06 Cze 2010 Powrót do góry

Pomysł

– oryginalność (3 pkt.)
A:1,5
B:1,5
– wykonanie (3 pkt.)
A:1,5
B:1,5

Uzasadnienie:
Trudno mi oceniać oryginalność... Historia Didyme została dość obszernie opisana przez SMeyer, więc autorki nie miały zbyt dużego pola do popisu. Dlatego w tej kategorii dam po równo.

Styl
– poprawność językowa (3 pkt.)
A:3
B:0
– plastyczność (2 pkt.)
A:1
B:1
– kunsztowność (4 pkt.)
A:2
B:2

Uzasadnienie:
Poprawność językowa w tekście B kuleje, niestety. Dodatkowo ortografy, literówki... Jednak gdyby przymknąć na nie oko - nie ma tragedii. Tekst jest ładny, w niczym nie ustępuje tekstowi A.
Postacie
– kreacja głównego bohatera (5 pkt.)
A:3
B:2
– postacie drugoplanowe (2 pkt.)
A:0
B:2
– relacje między bohaterami (3 pkt.)
A:1
B:2

Uzasadnienie:
Didyme A podobała mi się bardziej. Ślepo zapatrzona w brata, dobra i poczciwa. Za to Aro B przekonał mnie do siebie. Dostrzegam to jego wewnętrzne, prawdziwe i najstraszniejsze złooo ;P Bardzo podobało mi się zakończenie miniaturki B.

Ogólne wrażenie
– nieszablonowość tekstu (3 pkt.)
A:2
B:1
– przyjemny odbiór (2 pkt.)
A:1
B:1

Uzasadnienie:

Ogólnie rzec mogę, że gdybym miała taką możliwość, przyznałabym remis. Obydwie miały coś w sobie i obydwie, choć z różnych przyczyn, przypadły mi do gustu.

Rozdzielamy punkty
– opisy (1 pkt.)
A:0
B:1
– dialogi (1 pkt.)
A:1
B:0
– estetyka zapisu (1 pkt.)
A:1
B:0
– słownictwo (1 pkt.)
A:1
B:0
– autentyczność (1 pkt.)
A:0
B:1

Razem
A:19
B: 16


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Nie 16:04, 06 Cze 2010 Powrót do góry

Od razu przepraszam, za brak polskich znakow. Niestety, nie zalezy to ode mnie. Wina komputera. Wiem, ze bedzie to sie bardzo ciezko czytalo, ale uwierzcie mi, pisanie tez bylo ogromnie meczace.


Pomysł

– oryginalność (3 pkt.)
A:1,5
B:1,5
– wykonanie (3 pkt.)
A:2
B:1

Uzasadnienie: Kurde, zeby byc szczerym. Obie prace sa niczego sobie, ale zadnych fajerwerków nie bylo. Nie poruszyly mnie i juz. natomiast wykonanie tekstu A podobalo mi sie bardzo. Fajna narracja.

Styl
– poprawność językowa (3 pkt.)
A:1,5
B:1,5
– plastyczność (2 pkt.)
A:1,5
B:0,5
– kunsztowność (4 pkt.)
A:1
B:3

Uzasadnienie: Czytajac tekst A widzi sie przed soba bardzo ladne, konkretne obrazki. Natomiast, gdy doszlam do podpunktu kunsztownosc, od razu wiedzialam, ze tu sprawdzil sie B. Slownictwo bylo bardzo ladne, widac ze autorka mo bogaty zasob slow.

Postacie
– kreacja głównego bohatera (5 pkt.)
A:1
B:4
– postacie drugoplanowe (2 pkt.)
A:1
B:1
– relacje między bohaterami (3 pkt.)
A:1
B:2

Uzasadnienie: Coz, zachowanie didyme z pierwszego tekstu momentami bylo dosc irytujace. chodzi mi o to ciagle smianie sie. Moze to czesc tej postaci, szczerze mowiac nie wiem, ale po prostu ja jej nie rozumiem i tyle. I jeszcze chcialam napisac cos o relacjach bohaterow. Spodobala mi sie zlozonosc zwiazku didyme i marka z tekstu B. Bo to wydawalo sie skomplikowane, ale tak naprawde oni kierowali sie najprostszymi zasadami. chcieli, aby ta milosc byla prawdziwa.

Ogólne wrażenie
– nieszablonowość tekstu (3 pkt.)
A:2
B:1
– przyjemny odbiór (2 pkt.)
A:1
B:1

Uzasadnienie:Tekst A duzo zyskal narracja, ktora bardzo lubie. Sam pomysl nie byl najgorszy, ale w zasadzie nie roznil sie od B. oba teksty poruszyly te sama tematyke, i chyba, najprostsza.

Rozdzielamy punkty
– opisy (1 pkt.)
A:1
B:0
– dialogi (1 pkt.)
A:0
B:1
– estetyka zapisu (1 pkt.)
A:1
B:0
– słownictwo (1 pkt.)
A:0
B:1
– autentyczność (1 pkt.)
A:0
B:1

Razem
A:15,5
B:19,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 20:02, 07 Cze 2010 Powrót do góry

Pomysł

– oryginalność (3 pkt.)
A: 2
B: 1
– wykonanie (3 pkt.)
A: 1,5
B: 1,5

Uzasadnienie:

Bardziej oryginalny wydaje mi się tekst A. Pomysł by poprzez wspomnienia Didyme (opisane z zastosowaniem ciekawej narracji), przyjrzeć się jej życiu, relacjom z bratem, z ukochanym Markiem to interesująca koncepcja. Autorka tego tekstu miała fajny pomysł na tę postać i zrealizowała go w całkiem sympatyczny sposób.
Tekst B zbyt się nie wyróżnia w kontekście pomysłu. Ot, kolejna opowieść o przemianie i o tym, jak to kolejny wampir nie przepada za swoją wieczną egzystencją, nie chce być potworem. Są w tym opowiadaniu ciekawe wątki, jak choćby ten z Markiem, ale całość nie zrobiła na mnie wrażenia szczególnej oryginalności.
W kategorii wykonanie daję po równo. Nie mam się do czego przyczepić, mogę jedynie pochwalić obydwa wykonania. Podobały mi się, tekst A może troszkę bardziej, ale tekstowi B też nic nie brakuje, a ma kilka fajnych niuansików, które bardzo przypadły mi do gustu. Dlatego remis

Styl
– poprawność językowa (3 pkt.)
A: 2
B: 1
– plastyczność (2 pkt.)
A: 1
B: 1
– kunsztowność (4 pkt.)
A: 3
B: 1

Uzasadnienie:

W tekście B są drobne błędy. W A nie zauważyłam takich, dlatego jeden punkt więcej wędruje do A. W obydwu tekstach natomiast znalazłam całkiem zgrabne opisy, emanujące pewną świeżością, spostrzegawczością autorek, ciekawie rozrysowaną akcję. Dlatego remis.
W tekście B autorka przesadziła troszeczkę ze stylizacją w słowach na inną epokę. Wypadło to niestety dość nienaturalnie, jakby chciała na siłę pisać nieco archaicznym językiem. W tekście A dobór słów i budowa zdań mi się podobała, a w niektórych momentach wręcz zauroczyła np. cudowne jest ostatnie zdanie. Kwintesencja tej miniatury.

Postacie
– kreacja głównego bohatera (5 pkt.)
A: 3
B: 2
– postacie drugoplanowe (2 pkt.)
A: 1
B: 1
– relacje między bohaterami (3 pkt.)
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:

Bardziej przemawia do mnie postać głównej bohaterki wykreowana przez autorkę tekstu A. Jest bardziej wyrazista, pełna autentycznych uczuć i emocji, prawdziwa w swoich wspomnieniach. To jedna z lepiej napisanych postaci głównego bohatera w tym etapie turnieju, dodatkowo plus za ciekawe rozwiązanie narracji, na którą postawiła autorka. Dodaje pewnego smaczku obrazowi Didyme i zwiększa autentyzm tej postaci.
Didyme z tekstu B również jest nieźle opisaną główną bohaterką, ale w porównaniu z tekstem A, wypada troszkę bardziej blado.
Postacie drugoplanowe w obydwu tekstach były prawdziwie drugoplanowe. Nikt nie wybijał się ponad przeciętną, choć stanowiły całkiem sensowne tło dla głównej bohaterki. Dlatego remis.
Relacje bardziej spodobały mi się w tekście A. Są ciekawsze, intensywniejsze, bardziej klarownie i z pomysłem zaplanowane i opisane. Miłość bratersko-siostrzana jest zaskakująco realna, a za razem w pewien sposób straszna w przypadku Aro i Didyme. W tekście B relacje pomiędzy tą dwójką wydały mi się troszkę naciągane, zabrakło w ich opisie mi pewnej wrażliwości, którą znalazłam w B.


Ogólne wrażenie
– nieszablonowość tekstu (3 pkt.)
A: 2
B: 1
– przyjemny odbiór (2 pkt.)
A: 1
B: 1

Uzasadnienie:

Obydwa teksty są interesujące, czytało mi się je dobrze, wciągnęła mnie ich fabuła. Dlatego za przyjemny odbiór daję po jednym punkcie każdemu z nich.
Bardziej nieszablonowy wydał mi się jednak tekst A, dlaczego, wspomniałam już o tym powyżej. Całość jest napisana w ujmujący, intrygujący sposób. Ma fajny pomysł i świetnie rozbudowany portret osobowościowy głównej bohaterki.

Rozdzielamy punkty
– opisy (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– dialogi (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– estetyka zapisu (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– słownictwo (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– autentyczność (1 pkt.)
A: 1
B: 0

Razem
A: 23,5
B: 11,5

Gratuluję!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 20:03, 07 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Śro 13:41, 09 Cze 2010 Powrót do góry

Pomysł
– oryginalność (3 pkt.)
A: 1,5
B: 1,5
– wykonanie (3 pkt.)
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:
Zarówno w tekście A jak i w B mamy niejako przekrój życia Didyme, od przemiany aż do śmierci, z tym, że w tekście A poznajemy Didyme jeszcze jako człowieka. Mimo wszystko, jeśli chodzi o wykonanie, to bardziej podobał mi się tekst A, były tam pewne realizowane od początku do końca motywy (spacer, ręce), natomiast w tekście B mamy rozwój akcji, a potem to wszystko zostaje nagle ucięte, jakby zabrakło miejsca/czasu i trzeba było na szybkiego kończyć tekst. A można się było pokusić o bardziej przemyślane i zgrabniejsze zakończenie,

Styl
– poprawność językowa (3 pkt.)
A: 2
B: 1
– plastyczność (2 pkt.)
A: 1
B: 1
– kunsztowność (4 pkt.)
A: 3
B: 1

Uzasadnienie:
Tekst A został napisany ładnym, zrozumiałym językiem a jednocześnie ciekawym, tzn. było dużo różnych słów, przez co było bogato, ale jednocześnie całość nie była przesadzona. Niektóre zdania wręcz bardzo mi się podobały. Czytało mi się ten tekst płynnie i przyjemnie.
Co do tekstu B – chwilami zdania były bardzo ładnie utworzone, ale chwilami. Nie rozumiem, po co została wprowadzona ta archaizacja języka. Jak coś się robi, to powinno się robić konsekwentnie, a tu ona raz była a raz nie. A jak doszłam do zdania: „Suszy… dajże proszę, jakiego trunku.” - to zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jest jakaś parodia. Ale mimo wszystko tekst czytało się łatwo i szybko.

Postacie
– kreacja głównego bohatera (5 pkt.)
A: 3
B: 2
– postacie drugoplanowe (2 pkt.)
A: 1
B: 1
– relacje między bohaterami (3 pkt.)
A: 2
B: 1

Uzasadnienie:
Didyme w tekście A wydaje mi się przekonująca, z początku taka delikatna, łagodna i ulegała, a potem znudzona i szukająca jakiegoś sensu w swoim istnieniu. Nie była statyczna przez te wszystkie lata swojego życia, widać po niej zmianę. W tekście B postać Didyme i jej budowa wzbudzała we mnie ambiwalentne odczucia – chwilami był opisywana bardzo dobrze i wiarygodnie, a znów za moment coś psuło ten obraz.
Postacie drugoplanowe z tekstu A także przypadły mi do gustu, uprzejmy Marek i zimny jak lód – dosłownie i w przenośni – Aro. Relacje pomiędzy bohaterami też przedstawiono całkiem dobrze. W tekście B kreacja postaci drugoplanowych i ich zachowanie względem Didyme mnie nie przekonuje, zwłaszcza, jeśli chodzi o Marka.

Ogólne wrażenie
– nieszablonowość tekstu (3 pkt.)
A: 2
B: 1
– przyjemny odbiór (2 pkt.)
A: 1,5
B: 0,5

Uzasadnienie:
Zdecydowanie bardziej interesująca i lepiej opowiedzianą historię dostrzegam w tekście A. Jak już wcześniej wspomniałam, podobał mi się wątek z rękami, pokazuje to współczująca i kochająca stronę natury Didyme. W tekście B początek zapowiadał się, ale potem pojawiły się watki, które zupełnie mi się nie podobały, jak chociaż to przedstawianie Didyme swojej nowej rodzinie, jakoś mi się ta scena wydała strasznie nienaturalna i sztuczna. No i zakończenie, też wydaje mi się wepchnięte na siłę, z barku lepszego pomysłu na koniec.

Rozdzielamy punkty
– opisy (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– dialogi (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– estetyka zapisu (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– słownictwo (1 pkt.)
A: 1
B: 0
– autentyczność (1 pkt.)
A: 1
B: 0

Razem
A: 24
B: 11


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 23:10, 09 Cze 2010 Powrót do góry

Głosowało 5 osób, co daje 175 pkt. do podziału, a ten wygląda następująco:

Tekst A: 109,5 pkt.
Tekst B: 65,5 pkt.

Zwycięzcą zostaje zgredek!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Śro 23:11, 09 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin