FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Siedem przecznic miłości [NZ] Rozdział III (08.07) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
zoe.z
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:19, 16 Maj 2010 Powrót do góry

Image
Siedem przecznic miłości

Informacje
Rodzaj: AH/AU/OOC
Miejsce akcji: Nowy Jork/Manhattan
Gatunek: epika
Typ: Romans/Dramat/Komedia (?) :)
Ograniczenie wiekowe: na razie 16+ (ze względu na przekleństwa), później 18+ (zostanie to odpowiednio zaznaczone)
Narracja: przeplatana.
Beta: Susan :*

Piękna, młoda i bogata Bella mieszka na Manhattanie wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Alice. Wydarzenia jednego wieczora diametralnie zmieniają jej życie.

Bardzo proszę o wyrozumiałość ponieważ jest to mój debiut. Bardzo dziękuje Susan za cierpliwość i życzę miłej lektury:)

"Wyłącz swoje załamane światła
Jesteśmy w mieście cudu
Nie zamierzam udawać miłej"
(Rihanna- Disturbia)

- No proszę cię, Bella - usłyszałam znajomy głos, gdy tylko przyłożyłam telefon do ucha.
- Rozmawialiśmy już na ten temat, Jay - odpowiedziałam po raz pięćdziesiąty dzisiejszego dnia, przeglądając się w lustrze i ciężko wzdychając. - Nie mogę pójść z tobą. Mam randkę z Mike’em.
- Przecież nawet go nie lubisz, a wiesz, że ze mną doskonale spędzisz czas - Jacob zachęcał mnie dalej. - Jeśli pojawię się na ślubie szefowej bez randki, w poniedziałek całe biuro będzie o tym huczeć – w jego głosie pojawiła się nutka desperacji.
Westchnęłam głęboko, odrzucając kolejną sukienkę na łóżko.
– Jeszcze raz, dlaczego Cindy nie może z tobą pójść? – zapytałam, siadając na łóżku w samej bieliźnie.
- Ma test z literatury współczesnej i musi się uczyć - mruknął po cichu.
- Jay, to kolejny dowód na to, że pora rozejrzeć się za dziewczyną w twoim wieku.
Jacob pomimo swoich dwudziestuczterech lat, zabawiał się ciągle z nowymi panienkami z collegu. Jego umięśnione ramiona, długie włosy i dość chłopięca twarz, działały jak magnes.
- Wiem, wiem. Obiecuję, że to przemyślę, jeśli tylko ze mną pójdziesz. – To dopiero desperacja.
- No dobrze, bądź po mnie o piątej.
- Dziękuję! Jesteś najlepsza, masz u mnie za to...
- Ale zmywamy się zaraz po obiedzie - zastrzegłam swoim najbardziej stanowczym głosem.
- Jasne, nie ma sprawy. Jest tylko jeszcze jedna mała sprawa - Jacob zaczął niepewnie.
- Dlaczego nie jestem zaskoczona? Niech zgadnę. Sam też nie ma randki?
- No tak i pomyślałem, że może udałoby ci się namówić Alice…
- Mogę z nią pogadać, aczkolwiek to sobota wieczór. Znasz ją, na pewno będzie miała inne plany – powiedziałam, modląc się do wszystkich znanych mi bogów, żeby tylko nie okazało się to prawdą. Dobrze by było mieć ją koło siebie.
- Wesele będzie w hotelu Plaza. Zaproszonych jest mnóstwo znanych osób, a kucharz przyjechał specjalnie z Włoch, by obsłużyć tę imprezę, ale myślę, że nie potrzeba jej wiele argumentów, jeśli tylko wspomnisz, że będzie mogła ubrać się w którąś z miliona jej kiecek.
Tak, pociąg Alice do mody był znany powszechnie wśród wszystkich naszych znajomych.
- Zobaczę, co da się zrobić - westchnęłam z udawaną rezygnacją.
Jeśli pójdziemy we czwórkę, może nie będzie tak źle, przebiegło mi przez myśl. Zamknęłam telefon i położyłam się na łóżku. Nie znosiłam wesel, odkąd tylko pamiętam. Białe suknie z milionem falbanek, zestresowana panna młoda, ledwo trzymająca się na nogach z powodu miesięcznej diety, pan młody na kacu po swoim wieczorze kawalerskim, ich całe rodziny z przylepionymi sztucznymi uśmiechami do twarzy, oraz oczywiście najgorsze - walka o bukiet. Kilkanaście zdesperowanych kobiet, które na co dzień są poważanymi osobami(bardziej lub mniej, choć to w sumie nieistotne) rzuca się jak stado hien na ochłap mięsa, walcząc zaciekle w szaleńczej desperacji. Tak, bywanie na ślubach zdecydowanie nie było w pierwszej dziesiątce rzeczy, które lubię robić. Ani w pierwszej setce. Ale czego nie robi się dla przyjaciół? Wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie szlafrok i ruszyłam w stronę kuchni.
- Alice? Jesteś w domu? - Alice i ja przyjaźniłyśmy się, odkąd tylko pamiętam. Była najlepszą osobą na świecie, gdy potrzebowałam ramienia, żeby się wypłakać. Była przy mnie podczas, gdy broniłam pracy magisterskiej z psychologii, znosząc dzielnie moje ciągłe narzekanie i uzależnienie od lodów czekoladowych. Dodatkowo była zawsze wesoła, ciągle zabiegana i wiecznie miała coś do załatwienia. Odkąd zaczęła pracować jako asystentka jednego z projektantów Chanel, nigdy nie można było być pewnym, gdzie jest w danej chwili. Jednego dnia siedziała w biurze, faksując miliony umów, a następnego tańczyła w najgorętszym klubie w Paryżu.
- Jestem, jestem. - Weszła z uśmiechem na twarzy. - Jeszcze nie jesteś ubrana? – zapytała, patrząc na mnie groźnie. Ona jak zwykle była już gotowa. Biała sukienka bez ramiączek od Dolce&Gabbana fenomenalnie leżała na jej zgrabnym ciele.
- Nie mogę się na nic zdecydować - westchnęłam i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu soku pomarańczowego. – Chyba powinnam zostać w domu – zaczęłam, lecz gdy się odwróciłam, okazało się, że jestem sama. Usiadłam przy stole i zapaliłam papierosa.
- Proszę - powiedziała Alice, podając mi śliczną małą czarną. - Teraz gaś to świństwo. Za piętnaście minut wychodzimy.
Spojrzałam na nią błagalnie, mając nadzieję, że może uda mi się jeszcze wymigać. Byłam zmęczona po pracy, a wyjście do klubu i bycie obserwowaną przez setki oceniających spojrzeń, nie było szczytem moich marzeń. W odpowiedzi przyjaciółka pociągnęła mnie za ramię i zaprowadziła do mojego pokoju.
- Teraz masz już tylko dwanaście i pół minuty - rzuciła na odchodne i zamknęła za sobą drzwi.


Pół godziny później siedziałyśmy w taksówce, która pędziła ulicami Nowego Jorku.
- Al, znowu dzwonił do mnie Jacob. Zgodziłam się z nim pójść na to cholerne wesele. Wspomniał też, że Sam nie ma randki i prosił, żebym spytała cię, czy nie miałabyś ochoty… - zaczęłam delikatnie, nie wiedząc, jakiej spodziewać się reakcji.
- Czy z nim pójdę? Jasne! Już od dawna szukałam pretekstu, by założyć tę nową sukienkę od Prady!
- Kupiłaś ją w zeszłym tygodniu. Byłyśmy razem na wyprzedaży w Bloomingdales - powiedziałam, w myślach skacząc z radości, że nie będę skazana na torturę, jaką jest spędzanie cudzego ślubu samotnie.
- Przecież mówię, że od dawna. - Alice uśmiechnęła się do mnie zaczepnie. - Spójrz, jesteśmy na miejscu.
‘Bar 13’ był wielkim, trzypoziomowym klubem, jednym z najmodniejszych miejsc w Wielkim Jabłku *,których nigdy nie byłam fanką. Tłok, hałas i drink, na którego trzeba wydać połowę pensji przeciętnego Amerykanina, nie powodowały u mnie wielkiej euforii.
Ally zapłaciła za taksówkę, a następnie chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wejścia. Kolejka była niesamowicie długa i znów przez moją głowę przebiegła myśl, że może nie uda nam się wejść do środka i będziemy mogły wrócić do domu. O niczym nie marzyłam w tej chwili bardziej, niż o flanelowej piżamie, ciepłym kocu, puszce coli light i „Sędzinie Judy”**. Alice nie zamierzała się jednak tak łatwo poddać. Ciągnąc mnie stanowczo za sobą, ruszyła w stronę wejścia. Gdy doszłyśmy do bramki, wielki, ciemnoskóry ochroniarz spojrzał na nas z zaciekawieniem i odrobiną pogardy w oczach. „Będziecie się musiały bardzo postarać, bym was wpuścił”, zdawał się mówić jego lubieżny uśmiech. Od samego patrzenia na niego, zrobiło mi się niedobrze.
- Tak? – spytał, nadal głupio się uśmiechając.
- Bella Swan i Alice Smith. Jesteśmy na liście.
Moja przyjaciółka uśmiechnęła się słodko, czekając aż jego niezgrabne łapy znajdą odpowiednią stronę.
- Od pani Rosalie Hale? Zapraszam, oczywiście.
Facet zdecydowanie się przestraszył i przepuścił nas koło siebie.
- Nie wiedziałam, że Rose załatwiła nam wejście – powiedziałam, zaskoczona oddając płaszcz szatniarzowi.
- A czy widziałaś, by ktokolwiek kiedykolwiek mi czegoś odmówił? - zapytał ze śmiechem głos, dobywający się zza naszych pleców.


Rosalie była najbardziej spektakularną dziewczyną, jaką znałam. Wysoka, szczupła, z włosami o kolorze miodu, sięgającymi jej do pasa, wyglądała lepiej niż niejedna „gwiazdka” na zdjęciach po obróbce photoshopem. Miała na sobie granatową sukienkę bez pleców, która podkreślała jej niesamowite oczy. Nie wyobrażałam sobie, by którykolwiek facet mógł się jej oprzeć. Przywitałyśmy się wszystkie i ruszyłyśmy w stronę baru.
- Przyszłam z Kate i Iriną, ale gdzieś zaginęły w tym tłumie – krzyknęła Rose, gdy odbierałyśmy nasze drinki, gdyż muzyka leciała tak głośno, że trudno było się normalnie porozumiewać. – Poznałam niesamowitych facetów. Chodźcie to was przedstawię. Z góry zastrzegam, że ten wielki, umięśniony jest mój.
- Muszę iść do toalety. Zaraz do was dołączę - krzyknęłam do Alice i ruszyłam w przeciwna stronę. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, poczułam się jak w innym świecie. Ściany łazienki były czarne, przed lustrem stała biała kanapa. Nie było słychać hałasu z zewnątrz, a delikatne światło zdawało się uspakajać. Usiadłam na kanapie, próbując wymyślić plan ucieczki. Nie znosiłam tego rodzaju miejsc. Może po prostu zostanę tu cały wieczór i powiem, że nie mogłam ich znaleźć? W tym momencie drzwi się otworzyły i do środka wpadła jakaś dziewczyna. Szybko wbiegła od kabiny i wyraźnie udało mi się usłyszeć, jak zwraca obiad. To był wyraźny znak, że pora się ulotnić. Wyszłam więc szybkim krokiem z zamiarem znalezienia dziewczyn. Miałam nadzieję, że się jednak trochę rozerwę. Skierowałam się w stronę stolika, przy którym wcześniej siedziała Rose. Był oczywiście pusty. Usiadłam na jednej z kanap, zapaliłam papierosa i zaczęłam się przyglądać ludziom, bawiącym się dookoła. Było dokładnie tak, jak się tego spodziewałam. Kobiety, które pod toną pudru chowały zmarszczki, a obwisłe brzuchy maskowały wyszczuplającymi majtkami, śmiały się głośno z żartów niezbyt atrakcyjnych, ale na pewno nadzianych facetów. Młodsze dziewczyny spoglądały z udawaną pogardą na te wcześniej wymienione, na pewno w duchu modląc się, by nigdy tak nie wyglądać, przez co stawały się jeszcze bardziej zdesperowane, by znaleźć partię. Chłopcy(bo jak inaczej nazwać dzieciaki z Upper East Side z podrobionymi dowodami?) jednak nie zwracali na nic uwagi, bo byli zbyt zjarani, by w ogóle kontaktować ze światem. Zaciągnęłam się dymem, zamknęłam oczy i próbowałam otrząsnąć się ze swoich idiotycznych myśli. Taki już był ze mną problem. To co pozwalało mi być dobrym psychologiem, w codziennym życiu było chwilami nie do zniesienia. Nie otwierając więc oczu, paliłam dalej papierosa i pozwoliłam odpłynąć swoim myślom na chwilę.
- Tu jesteś! - krzyknęła Alice i usiadła z impetem koło mnie. Wypieki na twarzy i nierówny oddech wskazywały na szaleńczy taniec lub seks w toalecie. Obstawiałam to pierwsze.
- Ci faceci są niesamowici - powiedziała do mnie dyskretnie i wskazała na dwóch przystojniaków, zmierzających w naszą stronę z Rosalie.
Trudno było się nie zgodzić. Jeden z nich(zapewne ten, którego na wstępie zaklepała sobie Rose) był bardzo wysoki, niesamowicie umięśniony i przystojny. Miał ciemne krótkie włosy, brązowe oczy i kpiący uśmiech. Drugi – blondyn - wyglądał jak model wyciągnięty prosto z rozkładówki Vogue’a. Szczupły z delikatnymi dłońmi i zagubionymi, niebieskimi oczami, nadawał się tylko do schrupania.
- Są braćmi. Ten duży to Emmett, a ten przystojniejszy to Jasper – powiedziała, a w jej głosie dało się usłyszeć wyraźną fascynację z domieszką zmieszania.
- Tylko się nie zakochaj- rzuciłam ironicznie i pokazałam jej język.
- Może być na to za późno - odpowiedziała w rewanżu i jednym haustem skończyła mojego drinka i wyszczerzyła zęby. – To na odwagę.
- Dziewczyny, czy wy przyjaźnicie się po to, by spędzać facetom sen z powiek? - zapytał Emmett, siadając naprzeciwko nas.
- Co masz na myśli? - spytałam z delikatnym uśmiechem, opierając łokcie na stole.
- Przy takiej ilości uroku i seksapilu, żaden mężczyzna do was nie podejdzie, nie obawiając się, że wybuchnie mu mózg - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Ty jakoś nie miałeś z tym problemów - wtrąciła Rose, zapalając papierosa i siadając bardzo blisko bruneta.
- Po prostu jemu niespecjalnie ma, co wybuchać - rzekł Jasper. - Mówię wam, dziewczyny, to po prostu kupa mięśni.
- Uważaj, żebyś zaraz się nie stał kupą mięsa - huknął Em, rozbawiając wszystkich.
- Oooo… to moja ulubiona piosenka - pisnęła Alice, gdy z głośników zaczął się sączyć zmysłowy, rytmiczny trip-hop. Byłam pewna, że moja przyjaciółka nie ma pojęcia, co to za kawałek, ale był tak seksowny, że zrobiłaby wszystko, by zostać poproszoną do tańca.
- Chodź, pokażesz mi, co potrafisz. - Jasper uśmiechnął się zawadiacko, chwycił Ally za rękę i natychmiast zniknęli w tłumie.
Jak widać kobiety są świetnymi manipulatorkami.
- A co z tobą, mała? - zapytał Emmett Rose, patrząc wymownie na parkiet.
- Przecież nie zostawimy Belli samej - powiedziała, jednak w jej oczach kryła się szalona chęć pokręcenia biodrami przed jej nową zdobyczą i rozpalenia go jeszcze bardziej(o ile było to możliwe).
- O mnie się kochanie nie martw i tak potrzebuję dolewki - wskazałam na swoją pustą szklankę i ruszyłam w stronę baru. Tłum robił się z minuty na minutę coraz gęstszy. Próbując przedrzeć się przez mur ludzi, usiłowałam sobie przypomnieć, co ja właściwie tu robię. Gdy dotarłam w końcu na miejsce i zobaczyłam desperację w oczach barmanów, próbujących nadążać za milionem zamówień, postanowiłam skapitulować.
- Pani jest gościem Rosalie Hale, prawda?
Za moimi plecami stał wielki, czarnoskóry ochroniarz, który wpuszczał nas do środka.
- Może zechce pani skorzystać z baru dla vipów? - Facet ewidentnie próbował wynagrodzić mi swoje chamskie zachowanie, wskazując zamknięte drzwi ze złotą gwiazdą nieopodal. Skinęłam tylko głową i ruszyłam we wskazaną stronę.

* Wielkie Jabłko- potoczna nazwa Nowego Jorku
** Popularny amerykański serial, coś w stylu polskiej „Sędzi Anny Marii Wesołowskiej”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zoe.z dnia Śro 1:49, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
Allie
Zły wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 23:02, 16 Maj 2010 Powrót do góry

Akcja biegnie jak szalona. W jednym momencie, aż się zdziwiłam jakim cudem nagle Bells i Allice rozmawiają z braćmi. Po pracuj trochę nad tym. Sam pomysł... W sumie nie ma co dużo mówić o pomyśle, na razie za wiele nie wiemy, ale zapowiada się nie źle. Na pewno zajrzę tu jak pojawi się kolejna część:) Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Allie dnia Nie 23:04, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zoe.z
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:47, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Dzięki, wezmę to na pewno pod uwagę, jest to jednak dopiero wstęp i nie chciałam rozciągać tego w nieskończoność:)
Następny rozdział już niebawem. Mam nadzieję, że będzie lepszy. :)
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:18, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Skoro przeczytałam to zostawię po sobie ślad pobytu:D
Podoba mi się ten rozdział, opowiadanie zapowiada się ciekawie, więc na pewno tu zaglądne. Czyżby przy barze dla V.I.P panna Swan spotka Edwarda??? a może na ślubie......ahhhhhhhhh, nie karz długo czekać na dalsze wydarzenia:D
Życzę weny i czasu w pisaniu. Bugsbany


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zoe.z
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:58, 20 Maj 2010 Powrót do góry

Dziękuje. Bardzo miło przeczytać takie przychylne słowa:)
Następny rozdział zapewne w przyszłym tygodniu;)
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pinavela
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 22:38, 20 Maj 2010 Powrót do góry

Cytat:
Piękna, młoda i bogata Bella

Dlaczego wszyscy muszą być tacy doskonali? Marysuizm w najczystszej postaci. Zbyt wyidealizowani bohaterowie nie są dobrzy, a częśc autorów i tak swoje.
Cytat:
twarzy, oraz oczywiście

bez przecinka
Cytat:
są poważanymi osobami(bardziej lub mniej

po osobami spacja
Cytat:
Chłopcy(bo jak inaczej

jak wyżej, przed nawiasem spacja
Później też są te same błędy, nie wiem dlaczego o.O
Poza tym, przy Wielkim Jabłku jest gwiazdka, aczkolwiek nie ma żadnych przypisów.
Tak generalnie rzecz biorąc - podoba mi się, pomimo tego przerażającego początku xD Nie da się zbyt dużo napisać o tekście, to dopiero pierwszy rozdział, w dodatku niezbyt długi.
Podoba mi się Twoja Bella. Jej ironizm, sposób patrzenia na świat.
W przeciwieństwie do Allie, nie uważam, żeby akcja leciała zbyt szybko. Zrobiłaś ładne wprowadzenie, zaprezentowałaś nam bohaterki. Czytało się szybko i lekko. Zasługa stylu. Jest naprawdę dobry. Cieszę się, że natknęłam się na tego ficka w gąszczu beznadziejności. Prawdziwa perełka, a przynajmniej tyle mogę wywnioskować z tego rozdziału.
Tak więc gratuluję i życzę Wena. Nie daj mi zbyt długo czekać na kolejną część.
Pozdrawiam
Pin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pią 14:28, 21 Maj 2010 Powrót do góry

Zaczęło się całkiem sympatycznie. Na początek fajny wycinek dialogu :)

Cytat:
- Przy takiej ilości uroku i seksapilu, żaden mężczyzna do was nie podejdzie, nie obawiając się, że wybuchnie mu mózg - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko.
- Ty jakoś nie miałeś z tym problemów - wtrąciła Rose, zapalając papierosa i siadając bardzo blisko bruneta.
- Po prostu jemu niespecjalnie ma, co wybuchać - rzekł Jasper.

Masz całkiem fajne poczucie humoru.

Muszę przyznać, że boje się tego opowiadania ale dam mu szansę. Bohaterzy znów są zabójczo seksowni, zabójczo dziani i ... dosłownie idealni w każdym calu. Czy życie takie jest? Nie. I niem ma nic przeciwko snuciu takich fantazji w których pierwsze skrzypce grają przystojni faceci, tylko że takich opowiadań było milion i więcej.. więc oczekuję, że niespodziewanie nas zaskoczysz jak zapodałaś na początku, więc czekam gorączkowo na kolejny rozdział chciwie pocierając ręce.

Mimo to akcja biegnie na łeb, na szyję.. ani się nie spostrzegłam a główna postać wyszła z łazienki, poznała braci , i.. trafia w stronę tajemniczych drzwi. Zwolnij trochę, bo zaczęło się ciekawie. Zobaczymy dalej. Bez urazy za moje słowa, ale skoro Susan betuje Ci tekst oznacza, że jest coś więcej.. ;> No dobrze, z pozytywnym nastawieniem Cię tutaj zostawiam.

Pozdrawiam, Uskrzydlona


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:41, 21 Maj 2010 Powrót do góry

I już? koniec? a przecież impreza właśnie zaczęła się rozkręcać....
Króciutki ten wstęp, ale wrzuca od samego początku w akcję, miałam takie wrażenie, że bohaterowie żyją sobie od wieków,a ja po prostu pewnego dnia zaczęłam ich podglądać, być może dlatego miałam wrażenie, że akcja tak pędzi. Podobało mi się, więc będę zaglądać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 9:56, 22 Maj 2010 Powrót do góry

Zaprosiłaś mnie, no to się zjawiam Wink

Najpierw od strony technicznej. Wkradło się kilka powtórzeń. Uważaj na nie, wiem, że masz Zuzię do pomocy jako betę jednak beta to tylko koretka i powinna w zasadzie zajmować się interpunkcją, logiką, kosmetyką. Trudno jest też sprawdzać opowiadanie debiutanta - wiem coś o tym, czasami plącze się błąd na błędzie, nie wiem jak tutaj było, więc nie mówię Wink
Przejrzyj tekst jeszcze raz - Ty, nie Susan, żeby wiedzieć o czym mowa. Na przykład:

Cytat:
‘Bar 13’ był wielkim, trzypoziomowym klubem, jednym z najmodniejszych miejsc w Wielkim Jabłku *. Nigdy nie byłam fanką takich miejsc.


Ale tego to bym Zuzi nie wybaczyła Twisted Evil

Cytat:
Ten duży to Emmet


Ała. No dobra, potraktuję jako literówkę, bo później jest dobrze Wink

I jeszcze w takich miejscach jak to:

Cytat:
Chłopcy(bo jak inaczej nazwać dzieciaki z Upper East Side z podrobionymi dowodami?)


Zwróc uwagę na spację, która się powinna znajdować przed nawiasem.


Powiem tak: jest fajnie. To znaczy, tematyka, wybacz mi, ale trochę typowa jak na debiutanta. Dyskoteka, ładne laseczki, fajni panowie. Choc oczywiście nie mogę tego z całą pewnością powiedzieć tylko po jednym rozdziale Wink Opisujesz dość ładnie, czyta się lekko. Najgorzej jak dla mnie jest z dailogami, które trzeba trochę podszlifować, żeby nie były sztywne. Najbardziej z postaci, które nam przedstawiłaś podoba mi się Rosalie - wyszła Ci jakoś bardzo naturalnie i fajnie. Ogólnie jestem po wrażeniem - jak na coś pierwszego, co piszesz jest naprawdę w porządku. Moim zdaniem masz potencjał, ale wiesz, że do osiągnięcia pewnego poziomu trzeba pracy, prawda? Mam nadzieję, że bo nie chcę Cię chwalić, żebyś spoczęła na laurach.
W każdym razie życzę pomysłów i ich przemyślanych wykonań Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Sob 9:59, 22 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
zoe.z
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:55, 02 Cze 2010 Powrót do góry

Dziękuje za wszystkie komentarze. :*
Nadchodzę z nowym, króciutkim rozdziałem:)
Bez zbędnych wstępów, mam tylko nadzieję, że się Wam spodoba:)

beta: Susan :*



Przeszłam przez drzwi i znalazłam się w zupełnie innym świecie. Pomieszczenie ewidentnie zostało wygłuszone, bo jedyne co docierało do moich uszu, to delikatny pomruk rozmawiających osób i zachwycający jazz. Usiadłam przy barze i zapaliłam papierosa. Nawet się nie obejrzałam, a już pojawił się barman z uśmiechem na twarzy, pytający, co mi podać. Chwilę później stała przede mną lampka białego wina w idealnej temperaturze. To było prawdziwe życie. Zaciągnęłam się papierosem i przymknęłam oczy, rozkoszując się chwilą ciszy. Zrobiło mi się błogo i zaczęłam myśleć, że może jednak Bar13 to nie takie złe miejsce. Zaczęłam rozglądać się po sali, ciekawa czy inni ludzie reagują podobnie, nawet magia tego miejsca nie potrafiła uleczyć mojej dziwnej manii. Niestety, ludzie tu nie różnili się właściwie niczym od tych z zatłoczonej części baru. Ich dążenia i plany widać było jak na wyciągniętej dłoni. Mieli jedynie więcej kasy, więcej poczucia własnej wartości i większą potrzebę bycia zauważonym. Przy stoliku najbliżej mnie siedziała para, na oko byli koło czterdziestki. Ich znudzenie swoim towarzystwem było tak wyraźne, że aż kłuło w oczy. Kobieta mieszała powoli drinka, patrząc nieobecnym wzrokiem ( zapewne spowodowanym wielką dawką Valium ) wszędzie tylko nie swojego partnera, on natomiast palił cygaro i uśmiechał się do wszystkich przechodzących nieopodal dziewczyn. Na następnym stoliku zatrzymałam wzrok chwilę dłużej, ponieważ stała na nim jakaś celebrytka z pierwszych stron brukowców, która wyglądała, jakby niespecjalnie kontaktowała. Z papierosem przyklejonym do dolnej wargi i butelką Jacka Danielsa w ręce wyprawiała jakieś zwariowane pląsy, raz po raz klepiąc się w tyłek i uśmiechała się lubieżnie. Zszokowana odwróciłam wzrok i napiłam się drinka. Zapaliłam kolejnego papierosa, gdy mój wzrok przykuł mężczyzna, siedzący przy barze zaledwie kilka miejsc dalej. Wyglądał jakby był chwilowo w innym świecie. Jego skupione zielone oczy były lekko przymrużone, a wyraźnie zarysowana szczęka mocno zaciśnięta. Ubrany w czarne jeansy, białą koszulkę i czarną marynarkę, wyglądał jakby nie przykładał wielkiej uwagi do stroju, a jednak jednocześnie stylowo. Ciemne włosy, natomiast, jakby dopiero co wstał z łóżka. Powoli sączył whisky z lodem i palił papierosa. Jego długie palce wybijały rytm piosenki, która leciała w tle. W pewnym momencie drgnął i spojrzał w moją stronę. Przyłapana na gorącym uczynku wpatrywania się w niego żarliwie, uśmiechnęłam się przepraszająco i natychmiast odwróciłam się w stronę baru. Właśnie w tej chwili dziękowałam w myślach Alice, która stanowczo zabroniła mi obcinać włosów, gdy po ostatnim zerwaniu potrzebowałam zmiany, bo mogłam zasłonić nimi twarz, nie pokazując rumieńca, który rozkwitł na mojej twarzy. Napiłam się wina i przyłożyłam zimny kieliszek do rozpalonego policzka.
-Idiotka, idiotka, kretynka - mruczałam pod nosem.
- Nie wyżywaj się na sobie, proszę - usłyszałam męski głos koło ucha. – Pozwolisz? – spytał, pokazując na wolne miejsce koło mnie. Zszokowana jedynie skinęłam twierdząco głową.
- Skąd ta samokrytyka? - Jego rozbawiony wyraz twarzy sprawił, że znowu oblałam się rumieńcem.
- Ach, nie wiem. Przecież to naturalne, że siedzę przy barze i gapię się na nieznajomego mężczyznę. Chyba, żeby jednak nie - odpowiedziałam pewnym głosem i zaciągnęłam się dymem.
- Wbrew pozorom to bardzo schlebiające, no chyba, że mam na twarzy rozmazaną czekoladę albo niespodziewanie wyrósł mi na niej kaktus.
Zaśmiałam się, czując jak moje mięśnie powoli się rozluźniają.
- A mówiąc poważnie i tak szukałem wymówki, żeby do ciebie podejść. Dziękuje za tę możliwość, o Pani - zaśmiał się aksamitnie.
- To twój stały tekst na podryw? - spytałam bezpośrednio z lekkim uśmiechem na ustach.
- Skąd pomysł, że chce cię poderwać? – zapytał. – Szczerze mówiąc, wyglądasz po prostu na tak samo zagubioną jak ja w tym momencie.
Nie dało się przeoczyć nagłej zmiany jego nastroju. Skończył drinka i dał znać barmanowi, że prosi o dolewkę.
- Dlaczego czujesz się zagubiony? - Nie chciałam zabrzmieć niegrzecznie, ale to przecież on zaczął temat.
- Sam nie wiem… To trudne pytanie. Po prostu, wydaje mi się, że żyjemy w ciągłym pośpiechu, w pogoni za pieniędzmi, sukcesem i dziś po prostu jest jeden z tych dni, podczas których czuję, że ucieka mi coś ważnego - powiedział i niespokojnie westchnął.
- Jeśli jesteś tego świadomy, to jest pierwszy krok, by coś zmienić. - Wypiłam kolejny łyk wina. Zerknęłam dyskretnie na jego profil. Był bardzo poważny.
- Niby tak, ale bardzo ciężko zrobić choćby jeden krok w inną stronę, skoro przez dwadzieściasześć lat idę jedną wydeptaną ścieżką. - Westchnął i zapalił kolejnego papierosa. - Przepraszam, musisz myśleć, że jestem szalony. - Oparł głowę o dłoń i spojrzał na mnie przepraszająco.
- Nie. Jestem mile zaskoczona, że ktokolwiek z obecnych w tym barze, okazał się myślącą istotą. –
I do tego jak zabójczo przystojną istotą - dodałam w myślach.
- Wybacz mój brak dobrych manier, nawet się nie przedstawiłem, a zarzucam cię moimi egzystencjonalnymi bredniami. Edward. - Uśmiechnął się uroczo i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Bella - przedstawiłam się i założyłam włosy za ucho.
- A więc Bello, co byś powiedziała na, żebyśmy stąd wyszli? To miejsce jest po prostu depresyjne. - Wskazał na stolik, na którym wcześniej tańczyła dziewczyna. W tym momencie wiła się ona po stole jakby w szale. Trudno było się z nim nie zgodzić. - „Życie jest to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, nic nie znacząca.”*
- „Więdną, gdyż nazbyt szybko rozkwitają” - odpowiedziałam zaskoczona.
- A więc jesteś fanką Szekspira? To może być bardzo ciekawy wieczór. – Wyszczerzył do mnie zęby. - Chodźmy coś zjeść. Znam świetne miejsce - zaproponował.
Zawahałam się chwilę. Nie było moim zwyczajem wychodzenie z klubów z dopiero co poznanymi facetami, ale uśmiech Edwarda był czymś, co sprawiało, że uginały się pode mną kolana.
- Jasne - przytaknęłam i zgodnie ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
_________
- To naprawdę nietypowe.
Spojrzałam na jego rozjaśnioną uśmiechem twarz. Siedzieliśmy na ławce w Central Parku, jedząc hot-dogi z prażoną cebulką i ogórkami konserwowymi.
- Mówiłem, że znam świetne miejsce. - Uśmiechnął się szelmowsko i zatopił swoje idealne zęby w bułce. Taki właśnie był z nim problem. Wszystko w nim wydawało się wprost idealne. W nieoczywisty, tajemniczy i zakręcony sposób.
- Opowiesz mi coś o sobie? – zapytałam, uwalniając stopy z niewygodnych szpilek i kładąc je na kojąco chłodnej trawie.
Edward odwrócił się w moją stronę i wyciągnął dłoń ku mojemu policzkowi. Dotknął go bardzo delikatnie.
- Musztarda – wyjaśnił i oblizał palec. Był to tak niesamowicie dyskretny i czuły gest, że aż odebrało mi dech. Przeszedł mnie dreszcz.
- Dzięki - wymamrotałam i od razu odechciało mi się jeść. Puścił do mnie oko, zgniótł opakowanie po hot-dogu i wrzucił do kosza oddalonego od nas o dobre kilka metrów.
- Za trzy punkty.
Uśmiechnęłam się i przeklinałam się w myślach za uczucia, które budził we mnie ten człowiek.
- Powiedz mi coś o sobie, czego nikt inny nie wie. - Edward rozsiadł się wygodnie na ławce, jakby przygotowywał się na dłuższą opowieść.
Zaskoczona tą bezpośredniością, milczałam przez chwilę. Było to niesamowicie intymne pytanie. Co mi tam, pomyślałam, będę żałować jutro.
- A co chciałbyś widzieć? - zapytałam i odwróciłam się w jego stronę, powstrzymując każdą komórkę mojego ciała przed rzuceniem się na niego.
- Wszystko - odpowiedział i ku mojemu zaskoczeniu, zabrzmiało to niezwykle szczerze
-Ech, to będzie żenując.
Spuściłam głowę zawstydzona. Zawahałam się przez chwilę. Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam.
- Kiedy byłam w college’u, przez kilka lat zbierałam pieniądze na wycieczkę do Indii. Byłam zafascynowana kulturą i religią tego kraju. Wiesz, Tadż Mahal, Czerwony Fort, świątynie...
- W Khajuraho.- dokończyliśmy wspólnie. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się seksownie i kiwał ze zrozumieniem głową.
- Kiedy w końcu udało mi się tam dotrzeć, miałam opracowany cały plan zwiedzania - mówiłam dalej, chcąc to mieć jak najszybciej za sobą. - Byłam tak niesamowicie szczęśliwa, że prawie podskakiwałam z radości. Zameldowałam się w hotelu i postanowiłam wybrać się na spacer. - Edward siedział skupiony i przyglądał mi się bardzo uważnie. Speszona spuściłam wzrok i kontynuowałam, przyglądając się swoim dłoniom. - Gdy tylko przeszłam kilka metrów, zauważyłam małego chłopca. Brudny, zaniedbany, błagał o pieniądze łamanym angielskim. Oczywiście dałam mu kilka dolarów. Zanim się obejrzałam, otoczyła mnie grupa tak samo słodkich i smutnych dzieci. Niektóre z nich były kalekami, inne przytulały się do moich nóg. Oddałam im wszystkie pieniądze, które miałam przy sobie. Wróciłam szybko do hotelu i resztę mojego pobytu przesiedziałam w apartamencie, płacząc z bezsilności i niesprawiedliwości. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam - ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem.
Mężczyzna poruszył się niespokojnie. Nieśmiało spojrzałam na jego twarz i to był największy błąd tego wieczoru. Spoglądał na mnie tak niewyobrażalnym wzrokiem, że właściwie czułam, jak moje serce pomału przestaje bić, by tylko swoim echem nie zepsuć tej chwili. Wykorzystując każdą cząsteczkę mojej silnej woli, odwróciłam głowę.
- Teraz twoja kolej – rzekłam. Mój głos nie zabrzmiał jednak nawet w połowie tak pewnie, jak tego bym sobie życzyła.
- Spodziewałem się opowieści o seksie na szczycie wieży Eiffela, lub kiepskim dzieciństwie... - zaczął i z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Taa… Właśnie dlatego nigdy nikomu o tym nie mówiłam, w rzeczywistości nie jestem wcale takim mięczakiem - próbowałam się tłumaczyć i obrócić całą tą niezręczną opowieść w żart.
- Kpisz sobie ze mnie, prawda? – zapytał, patrząc na mnie swoimi niesamowicie zielonymi oczami. – Nie mogę uwierzyć, że nikomu o tym nigdy nie mówiłaś. - Dłoń, którą dotychczas trzymał na kolanie poruszyła się niespokojnie. Przez jakże nieziemski ułamek sekundy miałam wrażenie, że chce mnie dotknąć. Ale zamiast tego przeczesał włosy i znów spojrzał na mnie. - Jesteś niesamowita, Bello.
- Teraz twoja kolej – wyjąkałam, nadal czując się, jakby pod wpływem zaklęcia, które uniemożliwiało mi racjonalnie myśleć. - Nie wymigasz się tak łatwo - dodałam z zadziornym uśmiechem.
- Dobrze, jutro… - zaczął, gdy niebo rozjaśniła wielka błyskawica. Spojrzałam w górę i przeraził mnie widok ciężkich burzowych chmur nad naszymi głowami.
- Zaraz zacznie lać - powiedział mój towarzysz i wstał. Chyba nigdy nie będzie mi dane usłyszeć odpowiedzi na którekolwiek z moich pytań. Niechętnie wsunęłam stopy w niewygodne buty i również się podniosłam. Zaczynało padać, więc szybkim krokiem ruszyliśmy przed siebie. Edward ściągnął marynarkę i próbował mnie uchronić przed deszczem, jednak nim się obejrzałam byłam przemoczona do suchej nitki. Mężczyzna niespodziewanie się zatrzymał.
- Wiesz o czym zawsze marzyłem? - zapytał z tajemniczo, a kąciki jego ust natychmiast skierowały się ku górze.
‘O pocałowaniu mnie teraz, wzięciu potajemnego ślubu, pieprzeniu się ze mną do końca życia niczym króliki?’
- Nie mam pojęcia – powiedziałam, próbując wyrzucić z mojej głowy te absurdalne myśli.
- O tym - powiedział i pociągnął mnie za sobą na trawę. Ukłonił się nisko, wybuchając śmiechem, po czym objął mnie w talii. Zaczęliśmy kołysać się rytmicznie.
‘Czy to jakiś cholerny sen?’ pytałam samą siebie w myślach. Tańczę na deszczu w parku z najcudowniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek dane było mi poznać. Jestem totalną masochistką. ’Z wolnego przytulanego tańca przeszliśmy do coraz szybszych ruchów, na końcu pląsając szybko i histerycznie się śmiejąc. Podczas jednego z obrotów straciłam równowagę i przewróciłam się, ciągnąc Edwarda za sobą. Leżeliśmy przez chwilę na trawie, praktycznie płacząc z rozbawienia. Po chwili jednak nastała cisza i jedyne co widziałam, to jego idealna twarz nad moją.
- Ta sukienka zapewne kosztowała fortunę? – zapytał, radośnie.
- Kto by się przejmował takimi błahostkami - odpowiedziałam ciszej niż zamierzałam. Przez chwilę, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Na twarzy mojego towarzysza widać było konsternację.
- Zaraz zmiażdżę ci wszystkie kości – powiedział, szybko wstając i podając mi dłoń, bym podążyła jego śladem.
- Chodź, odprowadzę cię do domu, trzęsiesz się z zimna - dodał z uśmiechem, już w pełni rozluźniony. Magiczna chwila minęła bezpowrotnie.
I tak właśnie wyglądał koniec świata, który dotychczas znałam.

* William Szekspir - Makbet
** William Szekspir - Romeo i Julia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zoe.z dnia Wto 20:07, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:23, 02 Cze 2010 Powrót do góry

Wiedziałam, że w tym barze Bella spotka sie z Edwardem Very Happy Hip Hip Hurrra Uwaga Boże jaki On jest cudowny hot gdzie takiego znaleźć???? Cytuje Szekspira, tańczy w deszczu......rozpływam się pod wpływem jego uroku.
A tak poza tym to rozdział bardzo mi się podoba chociaż faktycznie trochę krótki, ale jakoś to przezyję Very Happy Na błędy nie zwracałam zbytnio uwagi bo skupiłam się na samej treści, więc może ktoś inny się tym zajmie, a na pewno się takie osoby znajdą Cool
Czekam z utęsknieniem na ciąg dalszy...mam nadzieję, że B&E jeszcze się spotkają, a tymczasem życzę czasu i weny w dalszym pisaniu.
Bugsbany Very Happy


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Śro 14:34, 02 Cze 2010 Powrót do góry

ciekawie...
Alice i uwielbienie do mody z czego to znamy... ale jej jako jedynej to pasuje wieczna miłośc do ciuchów i dodatków...
Rose jak zawsze piękna, o idealnej figurze i mająca kontakty...
co do panów to wszędzie są tacy sami mięsniak Emmet, przystojny chudy Jasper...
tylko zmienia się Edi i Bella i to jest najciekawsze jeszcze za mało jest opisania ich, ich zycia, charakteru,
co mnie zaintrygowało Jacob zadający sie z malolatami (chociaz nie wiem ile lat ma tutaj)
ale opowiadanko jest ciekawe i może byc fajne,
wiec czekam na kolejne rozdziały
pozdrawiamm


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:39, 02 Cze 2010 Powrót do góry

Jestem straszna, wiem.
Powinnam się już tutaj pojawić przy okazji pierwszego rozdziału. Choćby ze względu na to, że obie części sama sprawdzałam Wink Tutaj chciałam od razu zaznaczyć, że umówiłyśmy się z zoe.z, że nie poprawiam powtórzeń. Zaznaczam je przy becie kolorkiem i ona decyduje, co z nimi zrobić. Piszę, żeby potem nie było Wink
A teraz odnośnie komentarza. Już Ci mówiłam, gdy poprawiałam, że jest dość ciężko. Masz jeszcze nierozpisane pióro, że się tak wyrażę. Dużo zdań zgrzyta, przy betowaniu długo się nasiedziałam, żeby doprowadzić dialogi i interpunkcję do porządku, choć nawet teraz, gdy znów przeglądam, widzę, że zostawiłam trochę kwiatków Wink
Mogę jednak już stwierdzić, że wzięłaś sobie do serca moje porady przy pierwszy rozdziale i widzę poprawę w stylu, zapisie dialogów i stanie ogólnym. Mam nadzieję, że przy kolejnej części będzie jeszcze lepiej. Pamiętaj, nigdy nie zniechęcaj się i pisz. Im więcej będziesz tworzyć, tym będzie Ci lepiej szło. Ważne, że to lubisz i sprawia Ci to przyjemność.
Nie złość się na mnie, ale chcę być z Tobą szczera. Twoje opowiadanie jak na razie wydaje mi się trochę takie... naiwne? To chyba odpowiednie określenie. No i jak na razie nic nie wyróżnia go spośród innych. Jak na razie mamy Bellę, która przyjaźni się z Alice i Rosalie, idą na imprezę, potem Bells idzie do baru dla vipów, poznaje Edwarda, od razu znajdują wspólny język, bawią się dobrze ze sobą. Bella od razu ma motylki w brzuchu itd. Jak na razie jest średnio. Przepraszam, że to mówię, ale nie chcę Cię okłamywać. Wierzę jednak, że w kolejnych rozdziałach się rozkręcisz i zaserwujesz nam coś ekstra Wink Odniosłam też wrażenie, że Bella ledwo co poznała Edwarda, a od razu zachowuje się jakby była w nim wielce zakochana. Przynajmniej tak to odebrałam.
Nie złość się i nie obrażaj. Czyta się miło i lekko. To jest plus.
Fajnie mi się z Tobą współpracuje i mam nadzieję, że nie zwolnisz mnie po tym komentarzu Smile

Pisz dalej, imienniczko :* Trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki i pozdrawiam serdecznie!
Buziaki!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zoe.z
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:42, 03 Cze 2010 Powrót do góry

bugsbany: Dzięki:) Bardzo lubię czytać Twoje komentarze, muszę przyznaćWink Cieszę się niezmiernie,że Ci się podoba:)
Zawasia:
zawasia napisał:

co mnie zaintrygowało Jacob zadający sie z malolatami (chociaz nie wiem ile lat ma tutaj)

zoe.z napisał:
Jacob pomimo swoich dwudziestuczterech lat

:):)
Susan:
Susan napisał:
Twoje opowiadanie jak na razie wydaje mi się trochę takie... naiwne?

Ale czy Twilight nie jest naiwny? Czy postacie tam opisane nie są szablonowe? :) Moim zdaniem, zdecydowanie tak. Co do Belli, która "zakochuje się w Edwardzie", wątek się oczywiście rozwinie, nie zmienia to faktu,że ja osobiście w miłość od pierwszego wejrzenia nie wierzę. Chciałam raczej pokazać jej ekscytację przystojnym facetem, ponieważ znam to z autopsji:)

Dziękuję bardzo za komentarze. :)
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Courtney
Człowiek



Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 14:43, 06 Cze 2010 Powrót do góry

Na początku było zwyczajnie. Nie powalająco, ale dobrze. Potem, gdy na scenie pojawiła się Rosalie, zrobiło się zajebiście Wink Mam słabość do tej postaci, a nie komentowałam poprzedniego rozdziału, więc muszę ukazać swoje uwielbienie do niej w tym momencie Wink
Twój Edward jest niby podobny do tego z książki, ale jednocześnie zupełnie inny. Wydaje mi się taki głęboki, nieco artystyczny. Możliwe, że nawet fajniejszy niż w książce, bo tam był zwyczajnie przesłodzony. Uczyniłaś go niezwykle czarującym mężczyzną Wink
Jeśli chodzi o styl itp. itd. to nie wiem. Za bardzo zaciekawiłam się treścią żeby na to zwracać uwagę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:14, 07 Cze 2010 Powrót do góry

No nie powiem robi się ciekawie;)
gdyby Edek pokazał się z Emmettem i Jasperem , było by zbyt cukierkowa,a tak... Cóż jak na razie podoba mi się Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zoe.z
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:23, 08 Lip 2010 Powrót do góry

Wracam więc z nowym rozdziałem.
Dziękuje Susan za zbetowanie moich dwóch rozdziałów.:)
Rozdziałem trzecim zajęła się niezwykle kompetentna i sympatyczna Viviaan . Dzięki, dzięki, dzięki :):*

Rozdział trzeci:

„Pamiętam Twoją twarz i pamiętam
gdy patrzyłem jak odchodzisz
Słyszę dźwięki takie jak tykanie zegarów
Wróć i poszukaj mnie
Poszukaj mnie kiedy się zgubię”
(Coldplay- A whisper)

Obudziłam się rano z potężnym kacem. Szybkim ruchem położyłam poduszkę na twarzy, by wygłuszyć wszystkie dźwięki, od których pękała mi głowa i nie pozwolić słońcu tak irytująco świecić mi prosto w twarz.
- Dzień dobry, promyczku! - Alice weszła do mojego pokoju i rozsunęła zasłony. Jęknęłam cicho i mocniej przycisnęłam poduszkę do twarzy. Przez chwilę zapanowała zupełna cisza. W nadziei, że Ally dała mi spokój, rozluźniłam trochę uchwyt by zaczerpnąć powietrza. I to był mój błąd.
- Wstawaj! - krzyknęła moja przyjaciółka i ze śmiechem, szybkim ruchem zerwała ze mnie poduszkę. – Prześpisz całe życie.
Spojrzałam na nią wściekła. – Spadaj. Może chcę przespać całe życie – warknęłam, przykładając dłoń do czoła.
- Spóźnimy się przez ciebie - powiedziała tylko i wyszła obrażona.
Przerażona, pośpiesznie spojrzałam na zegarek. Jacob i Sam mieli nas odebrać o szesnastej. Była dziesiąta trzydzieści. Odetchnęłam z ulgą.
Zwalczyłam olbrzymią chęć odwrócenia się na drugi bok i powrotu w objęcia Morfeusza. Zamiast tego jednak, zgramoliłam się z łóżka, zarzuciłam na siebie szlafrok i poszłam do kuchni by ułaskawić trochę moją przyjaciółkę.
Nalałam do kubka kawy i zaczęłam sączyć ją powoli. Alice weszła do kuchni i usiadła naprzeciwko mnie, patrząc wymownie.
-Jeszcze nie ma jedenastej. Jak możemy się spóźnić? - burknęłam i zapaliłam papierosa. Nikotyna zawsze stawiała mnie na nogi. - Jaki jest nasz plan?
-Jeśli chcesz, zostawię cię w spokoju. Będziesz wyglądać jak tylko sobie życzysz.- odpowiedziała patrząc w okno. Znałam ją na tyle by wiedzieć, że ma już wszystko zaplanowane i złamałabym jej serce nie pozwalając się ubrać i wystylizować.
- No już, opowiadaj – zaczęłam, popijając kawę - jak wygląda moja sukienka?
- Na pewno? - Szczęście wprost biło z jej oczu, lecz starała się zachować kamienną twarz. - Jestem pewna, że zrobisz furorę w tym szlafroku.
- Zaraz się rozmyślę - zagroziłam i podciągnęłam kolana pod brodę. Alice natychmiast wybiegła z kuchni, wręcz w podskokach i po chwili przyniosła piękną sukienkę bez ramiączek w kolorze fuksji.
- Najnowsza Herve Leger - powiedziała z dumą.
- Jest przepiękna! - wykrzyknęłam. Wyciągnęłam dłoń po wieszak by odebrać to cudo. Ally niespodziewanie ukryła suknię za plecami.
- To będzie nagroda za opowiedzenie mi o wczorajszym wieczorze. Z pikantnymi szczegółami. - Zaczepiła wieszak na drzwiach, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że ten piękny ciuch może być mój, jeśli tylko zacznę gadać.
Uśmiechnęłam się błogo na samą myśl o Edwardzie, jego oczach, dłoniach, gestach, cudownym głosie. Już chciałam ją sprytnie zbyć, niestety była szybsza.
- Tylko proszę, bez bzdur pod tytułem „nic takiego” albo „za wcześnie by o tym wspominać”, nie widziałam cię tak szczęśliwej od czasu, gdy udało ci się wygrać licytację na tę grafikę Alfonsa Muchy, na Ebay’u. - Znała mnie zdecydowanie za dobrze.
Opowiedziałam, więc jej całą historię, zaczynając od Baru13 i kończąc na czterogodzinnym spacerze, podczas którego obeszliśmy pół dzielnicy, gdy odprowadzał mnie do domu. O tym, jak rozmawialiśmy, pijąc drogie czerwone wino zawinięte w papierową torbę i o tym jak jednym zdaniem potrafił rozśmieszyć mnie do łez.
- Pikantne szczegóły, Bells! - przypomniała przyjaciółka z uśmiechem. - W innym razie, dziś wieczorem szlafrok i kapcie.
- Kochanie, nie wydarzyło się nic pikantnego. - Taka była prawda. Oczywiście mówiąc o rzeczywistym świecie, a nie o mojej wyobraźni, w której zlizywaliśmy z siebie bitą śmietanę. - Zachowywał się przez cały wieczór jak perfekcyjny gentleman - powiedziałam z lekkim żalem.
- Tak mi przykro! - krzyknęła z uśmiechem na ustach. Podeszła do mnie i przytuliła się do mojej szyi. - Więc żadnego ‘kizi-mizi’? – zapytała.
- Nic, a nic - odparłam naburmuszona.
- Więc, kiedy spotykacie się następnym razem?
- O jasna cholera! –uświadomiłam sobie, że nie podałam mu swojego numeru. A on nawet o to nie poprosił. - Nie wiem, nie wymieniliśmy wizytówek, ani nic…
Alice spojrzała na mnie z przerażeniem - Spokojnie, spokojnie. Jak się nazywa? Zaraz go wygooglujemy.
- Nie wiem… - wyszeptałam. - Boże Święty, ku*** mać, ale ze mnie kretynka - po chwili dotarło do mnie, że jestem na straconej pozycji.
Alice patrzyła na mnie z mieszanką współczucia, politowania i irytacji w oczach. Przez chwilę siedziałyśmy w zupełnej ciszy.
- Nie martw się, na pewno jeszcze się spotkacie. On będzie szukał ciebie, ty jego. W przyszłym tygodniu możemy znów iść do trzynastki - podsunęła pomysł. Tak, ma rację, na pewno uda nam się jeszcze spotkać. Nie mogłam dopuścić do siebie innej myśli. Ten niesamowity facet, nie mógł przecież tak po prostu zniknąć z mojego życia.
- Zasłużyłam na sukienkę? - zapytałam płaczliwie, gasząc papierosa.
- Oczywiście kochanie - Alice ściągnęła suknię z wieszaka i mi ją podała. – Zostało tylko pięć godzin do imprezy, musimy natychmiast zacząć przygotowania.
- Czekaj! A co z Twoją wczorajszą randką? Jak on miał na imię?
- Jasper, dla przyjaciół Jazz. - Alice od razu się rozpromieniła.
- Uuuu… więc, co się wydarzyło z Jasperem, dla przyjaciół Jazzem? - roześmiałam się, gdy usłyszałam z jakim zachwytem Alice powtarza ten banał.
-Jest boski. Zabiera mnie jutro na kolację. Opowiem ci później, a teraz rusz swój leniwy tyłek, bo się spóźnimy!
Nie czekając na moją reakcję, zaciągnęła mnie do swojego pokoju by poddać swym słynnym kosmetycznym torturom.

- Gdzie oni są? - Alice stała w kuchni, spoglądając raz po raz, to na zegarek, to za okno. Nawet zdenerwowana wyglądała przepięknie w dopasowanej, satynowej sukience Prady, w szkarłatnym kolorze i misternie upiętej fryzurze. - Już jesteśmy spóźnione!
- Zaraz będą, nie denerwuj się - próbowałam ją ułagodzić, sama jednak byłam niespokojna. - Wiesz, jakie są korki o tej godzinie na Manhattanie.
- Dlatego właśnie, trzy razy mówiłam Jacobowi, żeby wyjechał wcześniej - rzuciła mi groźne spojrzenie, w między czasie uderzając rytmicznie paznokciami w parapet.
- Ok, przepraszam, przepraszam. - Przyjaźniłyśmy się tak długo, że wiedziałam, iż najlepiej byłoby się w tej chwili ulotnić. Dzięki Bogu, uratował mnie dzwonek interkomu. - To na pewno oni.
- Już ja im tak skopie tyłki, że następnym razem będą nocować pod naszymi drzwiami, żeby być na czas. - Alice z impetem zarzuciła na siebie płaszcz i wyszła z idealnym uśmiechem na ustach, witając się serdecznie z chłopakami i zapewniając, że nie muszą przepraszać za spóźnienie.

Pół godziny później staliśmy w wielkim korku poruszając się w żółwim tempie.
- Spóźnię się na ślub szefowej! - Jacob wyżywał się na klaksonie swojego czarnego chevroleta cammaro, jakby miało to spowodować rozstąpienie się samochodów, które stały przed nim. Niestety Mojżesz był z niego słaby. - Szlag by to wszystko trafił.
- Stary, już po nas! - Sam niecierpliwie kręcił się na swoim siedzeniu, Alice uspokajająco głaskała go po ramieniu, jednak nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów. - Takie wyróżnienie, ewidentny znak, że mamy szansę na awans. A my to wszystko spierdolil…
- Jay, w takiej sytuacji, skręć w prawo na najbliższym skrzyżowaniu - przerwałam Samowi i poklepałam przyjaciela po kolanie, szybko podejmując decyzję.
- Po co? Przecież to w zupełnie drugą stronę? - spojrzał na mnie przerażony, szukając wsparcia w moich oczach.
- Msza skończy się za dziesięć minut, nie ma szans żebyśmy dojechali na czas, a tak po prostu nie spóźnimy się na wesele i jeśli dobrze pójdzie dołączymy do kolumny samochodów wracających z kościoła. W ten sposób nikt nie zauważy, że nas tam nie było - wyszczerzyłam zęby. - Skręcaj, znam skrót.
- Kocham cię! - Jacob wykonał szybki manewr na skrzyżowaniu i po kilkunastu minutach przepuściliśmy limuzynę, którą jechała para młoda i włączyliśmy się do ruchu. Zadowolona z siebie, siedziałam z dumnym uśmiechem na ustach.
- Jesteś… jesteś… po prostu zajebista! - huknął Sam, który siedział za mną i z całym impetem przytulił mnie mocno.
- U..dusisz…mnie… - sapnęłam tylko i gdy mnie puścił wybuchłam śmiechem, dołączając się do ogólnej radości, panującej w samochodzie.
Gdy jechaliśmy Piątą Aleją, moim oczom ukazał się Central Park i wszystkie wspomnienia poprzedniego wieczoru, pojawiły się ze zdwojoną siłą. Na samą myśl, że mogę już nigdy nie zobaczyć Edwarda, poczułam jak mój żołądek ściska się w panice, a serce przyśpiesza. Kretynka! Szybko zrugałam się w myślach. Nigdy nie zakochiwałam się szybko. Być może nigdy nawet nie byłam zakochana. Każdy z moich poprzednich chłopaków odpowiadał mi intelektualnie i był przystojny. Jednak nigdy nie czułam się tak swobodnie przy drugiej osobie, jak wczoraj przy nim. Oczywiście wcale nie twierdziłam, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie wierzyłam w te bzdury. Jednak on miał w sobie coś, przez co nie mogłam o nim zapomnieć.
- Wyskakuj mała - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Jacoba. Nawet nie zauważyłam, kiedy wjechaliśmy na podziemny parking i wszyscy wysiedli z samochodu. Co się ze mną do cholery ciężkiej dzieje? Wysiadłam zauta, złapałam Jacoba za ramię i ruszyliśmy w stronę holu.

Wchodząc do środka, rozglądałam się po sali, podziwiając jej wytworność. Nie był to oczywiście mój pierwszy raz w hotelu Plaza, ale to miejsce za każdym razem zachwycało mnie jeszcze bardziej. U podnóży wielkich łuków, które rozpościerały się nad naszymi głowami, stały piękne kompozycje z białych lilii, róż i bzu, których zapach pieścił zmysły i hipnotyzował.
- Przepraszam na chwilę - wyszeptałam do Jacoba, który podobnie jak reszta gości usilnie wypatrywał pary młodej.
- Mhm - mruknął tylko mój partner, którego wzrok spoczął na ponętnej blondynce przechodzącej obok nas. Góra, dziewiętnaście lat. Brawo Jay, ty neandertalczyku.
Skierowałam się w stronę toalet, by poprawić makijaż i chwilę odetchnąć. Nigdy nie spodziewałabym się tego, co zastałam, gdy dotarłam na szczyt schodów.

Na środku korytarza, stał elegancko ubrany Edward. Głowę miał opuszczoną, ręce założone za szyję i wyraz twarzy, który nie pojawił się wczorajszego wieczoru nawet przez chwilę. Przygnębiony? Zrezygnowany?
- Edward! - zawołałam, gdy niespodziewanie zalała mnie fala ulgi i radości. Poczułam jak moje usta bezwolnie układają się w szeroki uśmiech, a moje nogi, jakby przyciągane przez tajemniczy magnez ruszają w jego stronę.
Mężczyzna, gdy tylko usłyszał swoje imię podniósł głowę i nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- Bella, co ty tutaj… - zaczął zaskoczony, uśmiechając się delikatnie i, może to tylko moje wrażenie, ale jego oczy pozostały smutne.
- Przyszłam z przyjacielem na wesele - wytłumaczyłam szybko. - Jego szefowa wychodzi za mąż, może kojarzysz? Tanya Jones? Chociaż nie wiem, jak teraz brzmi jej nazwisko. Zabawna historia, nie mogliśmy przebić się przez korki by zdążyć na ceremonię, więc wmieszaliśmy się w tłum samochodów jadących na przyjęcie. Mam nadzieję, że nikt nie zauważył naszej nieobecności. Chłopcy mogliby mieć jakieś problemy. - Moje usta nie chciały się zamknąć. To była jedna z moich największych wad. Gdy byłam zdenerwowana, gadałam jak najęta. - A ty, co tutaj robisz? Też przyjechałeś na ślub? - w końcu udało mi się opanować mój mielący z zawrotną szybkością język.
- Cóż, tak, właściwie… - Edward wyglądał na skołowanego i zażenowanego.
- Już jestem. Szlag by wziął te wszystkie koronki, jeśli przetrwam, choć dwa tańce bez połamania sobie nóg… - Z toalety wyszła piękna blondynka, w sukni ślubnej od Very Wang. Koronki, o których wspominała, opinały jej zgrabne ciało, by u stóp rozszerzać się, nadając jej w ten sposób wygląd syreny. - Och, przepraszam. Witaj. Nie znam cię. - Zmierzyła mnie od góry do dołu, a w jej głosie słychać było konsternację.
- Jest moją randką - Jacob wyłonił się niespodziewanie zza moich pleców i objął swoim wielkim ramieniem, uśmiechając się od ucha do ucha. - Dzień dobry i gratulacje!
- Ach… Serdecznie gratulacje pani Jones - wydukałam w końcu i uścisnęłam jej dłoń, spoglądając niespokojnie na Edwarda, którego blondynka trzymała kurczowo za ramię.
- Dziękuję kochanie. Od dziś jestem panią Jones-Cullen – zaśmiała się perliście.- Ale mów mi Tanya. Widzę, że poznałaś mojego męża, Edwarda?
Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza, podczas której, na chwilę skrzyżowały się nasze spojrzenia. Jej mąż Edward, to mój Edward? Wszystko nagle okazało się oczywiste i jasne. Kretynka, kretynka, idiotka.
- Nie zostaliśmy sobie jeszcze przedstawieni. Bardzo mi miło pana poznać, panie Cullen - jedyne, co przychodziło mi do głowy to spróbować wyjść z tego z twarzą i powstrzymać łzy, które tylko czekały, na chociaż odrobinę mojej słabości. – Gratuluję - wyszeptałam, bojąc się, że mój głos załamie się lada moment.
- Tak, bardzo miło cię poznać. - Edward przytrzymał moją rękę trochę za długo, by mówić tylko o powitalnym geście.
- Ok, przepraszamy was bardzo, ale musimy iść powitać gości. - Tanya zaniepokojona odwróciła się, ciągnąc za sobą męża. Ten skinął do nas głową i poszedł za nią. Wnętrze dłoni miałam już zapewne sine, gdyż wbijałam w nie paznokcie z całej siły, by tylko powstrzymać się od płaczu.
- To, co? Schodzimy na dół? Umieram z głodu. Słyszysz ten dźwięk? To nie klimatyzacja. To mój żołądek. - Nieświadomy mojej rozterki Jacob, gadał jak najęty.
A ja? Tylko stałam, wpatrując się w ich plecy. Myśli kłębiły się w mojej głowie. Jeśli się odwróci i na mnie spojrzy… - to, co? Właśnie wziął ślub z kobietą, której nie dosięgasz do pięt kretynko!
Zniknęli mi z oczu po kilku chwilach. Nie odwrócił się.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 8:09, 09 Lip 2010 Powrót do góry

OMG Szok jestem w tak wielkim szoku, że nie wiem co napisać....normalnie brak mi słów. Końcówka rozdziału zwaliła mnie z fotela.....a myślałam, że będzie tak pięknie...że spotkanie na ślubie będzie początkiem uczucia....a on się ożenił!!!!!!!
Jestem ciekawa czy Edward będzie miał okazje porozmawiać z Bellą na weselu, chociaż niczego jej nie obiecywał bo w sumie ledwo co się znali, to jednak mam wrażenie że nie jest mu ona obojętna Kwadratowy Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział, Twoja wierna czytelniczka Bugsbany love


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
loucura
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 0:26, 11 Lip 2010 Powrót do góry

o nie. O NIE! to nie może być prawda. aż łza się w oku kręci.
Dobra, w zasadzie Edward-kochanek lepszy niż żaden Edward...
Jeżeli jakiś romans w ogóle się pojawi, na co mam ogromną chęć, muszę przyznać.
Dodam jeszcze, że nie mogę doczekać się dalszego ciągu, więc... pisz! :)
Powodzenia,
loucura


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:19, 11 Lip 2010 Powrót do góry

Wiedziałam, wiedziałam, tzn. tak jakoś na etapie opowiadania Alice przez Bellę o poprzednim wieczorze pomyślałam sobie, że Edward to pewnie będzie pan młody. Cudownie, uwielbiam takie poplątane historie:) Ciekawa jestem, co dla nich wymyśliłaś:)

Weny życzę:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin