FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Creature of Habit [T, NZ] nowy, 8 rozdz. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
pestka
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey

PostWysłany: Sob 10:21, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Jestem wkurzona. Po raz kolejny mamy dowód, że najlepsze fanficki na tym forum są niedoceniane i nawet, jeśli dużo osób czyta, to mało kto komentuje. Cztery rozdziały i zaledwie trzydzieści dziewięć komentarzy? Co to jest? Ja wiem, że przy takim opowiadaniu ciężko jest wysilić się na konstruktywny komentarz, ale na rzęsy Jensena, skoro dziewczyny męczą się i tłumaczą to, chyba można się wysilić i naskrobać kilka linijek? Nikt, kto kiedykolwiek czegoś nie tłumaczył na tym forum nie zrozumie, jak to jest siedzieć kilka nocy i rozkmniać niektóre skomplikowane zdania, ubierać to wszystko w słowa, wrzucać na forum i przeczytać cztery komentarze pod rozdziałem, że fajnie i że czekasz na kolejny rozdział i weny, po czym temat spada gdzieś w czeluści i musisz zaczynać od nowa. One tego nie robią dla siebie, one to opowiadanie znają. Tak więc osoby czytające - klawiatury w dłoń i pisać, co się podoba a co nie, bo tłumaczki odwalają w tym przypadku kawał dobrej, ciężkiej roboty. Spójrzcie, ile komentarzy ma oryginał. A tłumaczenie w niczym mu nie ustępuje.

Wracając do samego opowiadania - mówiłam już, że jest świetne? A tak, wspomniałam na początku, że jedno z najlepszych. Nie rozumiem boomu na opowiadania AH/AU, skoro jest tyle dobrych z udziałem wampirów - naprawdę wolicie po raz setny czytać o tym, jak Bella poznaje Edwarda w szkole, pojawia się Tanya itp? Wprawdzie szanuję te AH, które zaskakują pomysłem, fabułą czy urzekają czymkolwiek innym, no ale... Sukces meyerowej sagi opiera się na tym, że pojawiły się wampiry, bez tego byłaby kolejną książeczką "nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty". Skoro są wampiry, czemu tego nie wykorzystać i na przykład dodać im trochę jaj, drapieżności, charakteru? Tak zrobiła autorka w przypadku tego opowiadania. Cholera, nie wiem, jak pisać o fabule, gdy czytało się oryginał, a tu są dopiero cztery rozdziały... Powiem tylko, że Bella jak Bella, jest spoko, ale Edward w tym przypadku to jest coorvah miszcz. Doskonale wykreowana postać. Uwielbiam go. Strasznie podoba mi się styl, w jakim napisane jest to opowiadanie, ciekawe opisy, ten klimacik, niebanalna fabuła - to wszystko i jeszcze więcej złożyło się na naprawdę rewelacyjny, moim zdaniem, ff.

Teraz słów kilka do tłumaczek. Dziewczyny, chylę czoła. Naprawdę świetnie wam idzie, zachowałyście klimat, w pełni wykorzystałyście potencjał, który drzemie w tym tekście. Nic nie zgrzyta, czyta się bardzo płynnie, po prostu świetna robota, co się będę rozwodzić.

Moja ulubiona akcja-chyba rozdział 10 lub 11. 'Say it. Out Loud' Wink kult.

pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pestka dnia Sob 10:28, 25 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aryaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Sob 10:35, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Coś mi się wydaje, że zapowiada się fenomen na skalę AMOC Wink Dahrti, masz nosa do ff'ów Wink

Opowiadanie śledzę od pierwszego rozdziału. Wciągnęło mnie ono niesamowicie, głównie przez Edwarda, który (do cholery) nareszcie jest wampirzy i demoniczny. No i ma głęboko rozwinięty instynkt posiadania, co ujawnił, gdy poznał myśli Tylera...

Całość utrzymana jest na naprawdę wysokim poziomie. Opowiadanie wciąga i to strasznie. No i nareszcie pojawiają się wampiry, bo w większości ff'ów B&E są ludźmi.

Pestko, jak dla mnie sukces Meyer nie polegał na wrzuceniu do opowiadania wampirów, bo takich książek jest od groma. Myślę, że raczej chodzi o emocje, które się znajdują w Zmierzchu.

Ah, rozwaliło mnie to:
Cytat:
Bum, bum, bum, bum, bum.
Moja, moja, moja, moja, moja.

Edward chciał sam siebie przekonać, że myśli o niej jak o przekąsce, ale... Wink
Cieszę się, że wszystko rozwija się stopniowo. Przez to mamy czas na rozkoszowanie się tekstem.

Życzę czasu i chęci na tłumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 10:41, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Zgadzam się z Tobą Pestko rozdział 10 jest cudowny :D:D
Ale wracając do samego tłumaczenia to Darthi mogę tylko bić pokłony przed Twoimi zdolnościami translacyjnymi. Sam wybór ff jest świetny. Podoba mi się sposób ukazania Edwarda. Jest o wiele bardziej wiarygodny niż ten ukazany przez Mayer Bella na początku nie przypadła mi do gustu, ale z wpływem czasu, i przeczytanych rozdziałów, podoba mi się coraz bardziej. Ma kobieta charakterek nie ma co.
Tłumaczenie jest doskonałe, błędów nie ma nawet co szukać. Czyta się wszystko bardzo łatwo i przyjemnie, żadnych zgrzytów czy niewłaściwych słów. Pozostaje mi tylko zachwycać się wklejonymi rozdziałami i z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 14:42, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Bardzo, bardzo dziękuję za miłe słowa. Szczególnie Pestce, bo sama niejeden raz chciałam już pokrzyczeć, że nikt tych bardziej wartościowych tekstów nie komentuje, ale... było mi głupio, bo ja sama również nieczęsto chwytam za klawiaturę. Choć ostatnio staram się skrobnąć coś więcej, właśnie przy ff które są naprawdę fajne, inne, wciagające a nie tylko dobrze czy przyzwoicie napisane. Niestety, zazwyczaj nie wiem co:D

Tu powtórzę raz jeszcze - kreacja bohaterów jest jedną z najmocniejszych stron tego opowiadania. Postacie są bardziej przekonywujące - to chyba najlepsze określenie. Edward bardziej wampirzy, mniej idealny, Bella - wciaż bellowata, ale jednocześnie z charakterem. Reszta rodziny Cullenów jeszcze nie było i też są raczej tłem, ale jest to ff, w którym z Emmetta nie zrobiono idioty (a wprost przeciwnie), z Rose jędzy a z Alice zakupocholiczki i płytkiego "chochlika".

Druga rzecz, którą już zauważył i podkreślił Robaczek (i chwała mu za to), wszystko tu dzieje się w naprawdę dobrym tempie. Nie za szybko, dając nam czas na poznanie postaci, a jednocześnie nie ma jakiś straszliwych dłużyzn.
Cieszę się, że część zauważyła, ze jest w tym opowiadaniu "coś więcej", nie tylko relacja Belli i Edwarda. Będzie się tu troszkę potem działo.

Jeszcze raz dziękuję innym tłumaczom - Pestce, Robaczkowi, niobe )jeśli o kimś zapomniałam, przepraszam) - ja również jestem pod wielkim wrażeniem Waszej pracy, więc Wasza opinia jest dla mnie szczególnie cenna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:23, 25 Lip 2009 Powrót do góry

No, po prostu rewelacja! Rozdział wprost genialny, jestem powalona na tyłek! Świetne naprawdę Dahriti Naprawdę masz nosa do ff. Fenomenalny! Fabuła tak znajoma a jednak osadzenie tego w innych realiach czyni je tak innym. Nie mogę naprawdę wyrazić swojego zachwytu, bo ten rozdział jest zdecydowanie najlepszy! Nie mogę się doczekać jak akcja rozwinie się dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Nie 12:59, 26 Lip 2009 Powrót do góry

Jaka ja jestem głupia. Dopiero wpadłam na następny rozdział! Jezu, nie mam pojęcia jak wcześniej przeoczyłam 4 rozdział, wzłaszcza, że wisi już na forum od dwóch dni! Jestem głupia.
Jak zwykle super. Strasznie podoba mi się ten Edward, zaintrygował mnie. Jest taki.. hymm. Jak prawdziwy drapieżnik, dziki, zdaje się na swoje zmysły, trudno mu się kontrolować. Te jego zmagania z samym sobą są świetnie opisane. Takiej dzikości właśnie troszkę brakowało mi w Zmierzchu. Ten Edward jest świetny. Perfekcyjny, dziki, stara się odizolować od świata, dla dobra ludzi. Stał się samodzielny, nie mieszka z wampirzą rodziną, ma własne przedsiębiorstwo w świecie ludzi. Boski. Bella też ma fajny charakter, jest odważna, nie przejmuje się Edwardem. Przez chwilę się o nią bałam, gdy miała zamiar zbierać szkło, bo znając Bellę, pewnie by się skaleczyła i zeszła z tego świata w przeciągu kilku sekund. Edward stara się kontrolować, ale nie wiadomo kiedy da się ponieść zmysłom, mając na uwadze fakt, że zmaterializował się na dole, zanim pomyślał co robi. Tyler i Eric, tak, tak, jak zwykle slinią się na widok Belli Swan, to było do przewidzenia. Oj, Edward coś mi się tak wydaje, będzie miał problem, czytając myśli wielbicieli Belli, z czasem stanie się pewnie zazdrosny, ha! :D To opowiadanie mnie zaintrygowało. Wybrałaś świetne ff do tłumaczenia, jestem ci wdzięczna za to!
Co do stylu, jest ok. Naprawdę świetnie tłumaczysz. Nic nie zgrzyta, błędów nie wyłapałam. :D
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały, życzę dużo veny.
pozdrawiam,M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Pon 13:13, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Jakoś ostatnio mam dziwne tendencje do przegapiania moich ulubionych opowiadań i tłumaczeń, dlatego hurtem przeczytałam teraz dwa rozdziały i będę się wypowiadała o obu jednocześnie.
W największym skrócie: Dahrti i zgredku - jesteście genialne. Przetłumaczyłyście ten tekst perfekcyjnie, stylistycznie i składniowo doskonale, dobór słów (bo przecież mamy coś takiego jak synonimy) idealny. Do tego bezbłędnie, ale jak mizuki jest betą, to nie można się niczego innego spodziewać.
Sama nie tłumaczę, moja znajomość angielskiego pozwala mi przeczytać oryginał, ale nie oszukujmy się, nie potrafiłabym wykonać nawet połowy tej roboty, co Wy, Zdolniachy!
Każdemu się wydaje, że tłumaczyć jest łatwiej niż pisać. Nic bardziej mylnego. Pisząc, przelewa się to, co w duszy człowiekowi siedzi, mniej lub bardziej składnie, ale po swojemu. A tłumaczenie to orka na ugorze. Każde słóweczko, każde zdanie, każdy akapit musi być zgodny z oryginałem, a czasem to, co w innym języku jest poprawne stylistycznie, w naszym tworzy totalny kokodźwig i trzeba potem przekładać z polskiego na nasze. Mozolne szukanie w słowniku. Nie wspominając o ogromnej wiedzy językowej, jaką trzeba posiadać, aby dobrze przetłumaczyć. I tu nie chodzi tylko o znajomość języka obcego, ale też naszego rodzimego, aby ułożyć te zdania poprawnie składniowo i stylistycznie. Dochodzi do tego czasem fakt, że poszczególne fragmenty mogą się wcale tłumaczce nie podobać, może widzieć, że nie pasują, że są bez sensu, ale nic nie ma do gadania - musi tłumaczyć jak leci i zrobić z tego, co jest jak najbardziej "użytkowy" tekst.
Zadanie bety też do łatwych nie należy. Betując autorskie opowiadanie można wprowadzić zmiany tam, gdzie zdania nie współgrają ze sobą. Ale w tłumaczeniu nie, bo ktoś się doczepi do tłumaczki, że w oryginale jest inaczej.
Dlatego, Dziewczyny, chylę czoła i jestem pełna podziwu dla Waszej wspaniale wykonanej roboty!

A sam ff jest świetny, w końcu Edward nie jest skończoną ciotą (cóż, niestety tak go odbierałam w sadze), cymuś-srymuś ideałem, ale wampirem z nutą demonizmu, który naprawdę pokazuje, co to znaczy odczuwać pragnienie. A Bella nie ślini się na sam jego widok. I to mi się podoba.Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Pon 15:33, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Dodaję nowy rozdział i sie z Wami czasowo żegnam (na jakieś pięć dni, czyli bez szaleństw Wink )

Dahrti, obiecałam sobie, ze skomentuję, ale jak to bywa z obietnicami, nie zrobiłam tegi i bardzo przepraszam, postaram się to naprawić po powrocie Embarassed

beta, oczywiście, niezastąpiona Mizuki :)


Rozdział V

PWB:
- Proszę, pozwól mi to zrobić.
Zamarłam w miejscu. Jego głos był tak miękki i łagodny, prawie hipnotyzujący. Moje palce zatrzymały sie w powietrzu, zanim zdążyłam podnieść kawałki szklanki, którą rozbiłam chwilę wcześniej.
Nie, żeby to była moja wina – przeleciało mi przez głowę, gdy wyprostowałam się i spojrzałam na niego zaskoczona, że zwraca się do mnie głosem pozbawionym wrogości. W pierwszym odruchu pomyślałam, że będzie zdenerwowany i zły z powodu zamętu, jaki spowodowałam.
Odzyskałam głos, który brzmiał bardzo skrzekliwe w porównaniu z jego tonem. - Och, dziękuję. Przyniosę miotłę.
Szybko przytaknął. Idąc w stronę schowka, ponownie usłyszałam pisk jego telefonu.
Poczekałam w kuchni, dając mu trochę prywatności na rozmowę. Nie mogłam nic na to poradzić, ale opierając się o ścianę, słyszałam fragmenty konwersacji.
- Nie, jest dobrze.
- Wszystko jest pod kontrolą.
- Nie.
- Wiem, ale nie.
- Proszę... dziękuję.
Jego głos pozostawał spokojny i opanowany, jednak za tą maską pozorów wyczuwałam wzrost napięcia, podobny do tego, z którym miałam styczność ostatnio. Kiedy skończył, niepewna wróciłam na korytarz, a on posłał mi nieznaczny uśmiech, wyciągając rękę po miotłę.
Zawahałam się. - Naprawdę, to ja powinnam to zrobić.
- Panno Swan, proszę podać mi miotłę. Naprawdę nie chcę, żebyś się skaleczyła. To była moja wina. To ja panią zaskoczyłem – wyjaśnił swoim uspokajającym głosem.
Wypuściłam z rąk miotłę, a on zaczął zmiatać bałagan rozrzucony po korytarzu. Tak naprawdę po raz pierwszy miałam okazję się mu przyglądać i zauważyłam, że manewruje po podłodze bardzo elegancko.
Każdy ruch był szybki i precyzyjny. Dostrzegłam, jak gładkie są długie palce, przytrzymujące rączkę miotły. Jego ręce nie sprawiały wrażenia przyzwyczajonych do pracy fizycznej, jednak w tej chwili wyglądał na całkiem swobodnego.
Był wystrojony, ale nie przesadnie – w spodenki koloru khaki i koszulę z krótkim rękawkiem na guziki. Promienie słońca, padające zza otwartych frontowych drzwi, wydobywały z jego ciemnych włów miedziane pasemka. Były zmierzwione, ale wyglądały na ułożone w taki sposób celowo. Wszystko w nim wyglądało na celowe. Prezentował się idealnie, począwszy od czubka rozczochranej głowy po drogie skórzane buty. Nie mogłam dojrzeć jego oczu; spoglądał w dół, szukając kawałków szkła. Zastanawiałam się, jakiego mogą być koloru. Niebieskie? Zielone?
Wydawał się tak młody, jednak jego ruchy i gesty sprawiały wrażenie, jakby należały do o wiele starszego człowieka. Był wysoki, ale nie ogromny. Nie. Raczej wydłużony i patykowaty, a pomimo to pozbawiony niezdarności. Znów rozważałam, ile w rzeczywistości może mieć lat.
Obserwowałam, jak uważnie przetrząsa wszystkie kąty, poszukując jakiegoś zabłąkanego kawałeczka szkła. Spostrzegł jedną drobinkę, skrytą w rogu, niewidoczną dla moich oczu i szybko zamiótł ją na stos. Odwrócił się do mnie i zapytał: - Czy mogę prosić o śmietniczkę?
Nasze spojrzenia zetknęły się na krótko i wtedy je zobaczyłam.
Złote.
Nie niebieskie.
Nie zielone.
Złote.
- Hmm... hmm? - zapytałam, natychmiast zawstydzając się swoich słów, ale niezdolna by sklecić jedno sensowne zdanie. Sparaliżował mnie głęboki bursztynowy kolor oczu.
Kąciki jego ust zadrżały, kiedy odpowiadał rozbawiony. - Śmietniczka, mogłabyś ją podać?
Poczułam, że pieką mnie policzki. - Tak, przepraszam. Chyba jestem jeszcze trochę oszołomiona – wyjaśniłam, a on szybko przytaknął głową ze zrozumieniem.
Zgarnął stosik resztek i posłał mi pełny uśmiech. - Panno Swan, ja również powinienem przeprosić za tamtą noc. Zachowałem się niewybaczalnie. - Uniósł obie ręce w powietrzu, jedną trzymającą miotłę, a drugą zajętą wypełnioną szufelką. - Przedstawiłbym się właściwie, z uściśnięciem ręki, ale niestety...
Jego głos pozostawał miękki, jednak teraz czegoś w nim zabrakło. Brzmiał zbyt formalnie i szytwno jak na kogoś tak młodego. Jego przeprosiny wydawały się szczere, a jednocześnie upozorowane, jak słowa ze scenariusza.
- Pozwól mi to wziąć. - Wyciągnęłam ręce po oba przedmioty. - Jestem Bella. Miło mi pana poznać, panie Cullen i przyjmuję pańskie przeprosiny.
Podał mi miotłę i śmietniczkę, a ja je odłożyłam. Kiedy wróciłam na korytarz, wciąż stał w tym samym miejscu, nieruchomo, wyraźnie skoncentrowany.
- Czy jest coś, czego pan potrzebuje? - zapytałam, wprawiając go w zakłopotanie. Naciskałam: - Kiedy pan zszedł? Potrzebował pan czegoś ode mnie?
Zrozumienie przeleciało mu przez twarz. - Tak. Zauważyłem, że przyszedł dostawca, więc zszedłem zabrać pudła na piętro i poprosić cię, żebyś je dla mnie rozpakowała.
Zgodziłam się, podążając za nim do salonu. Pochylił się i z łatwością podniósł dużą paczkę. Pewnie nie była tak ciężka, jak mi się początkowo wydawało. Zrobiłam mu miejsce, żeby mógł zabrać ją na wyższe piętro swojego domu.
Idąc za nim po schodach, usłyszałam swoje imię, dochodzące zza pleców – Bella – i odwróciłam się do Tylera stojącego na korytarzu. Pan Cullen znajdował się już na szczycie, więc szybko zbiegłam na dół, zapytać o co chodzi. - Mogę coś dla ciebie zrobić? Muszę pomóc panu Cullenowi na piętrze – wyjaśniłam cicho.
Tyler zmarszczył brwi, słysząc imię mojego szefa, ale szybko zrozumiał, co mam na myśli i odpowiedział niskim głosem. - Chciałem zapytać, czy mogłabyś dać mi swój numer? Może mógłbym kiedyś zadzwonić?
Uśmiechnęłam się i podeszłam do biurka. Wygrzebałam kareteczkę ze stojącego na nim stojaczka. - To mój numer – powiedziałam i zapisałam go ołówkiem.
Ze szczytu schodów dobiegł mnie hałas. Pomachałam Tylerowi i szybko pobiegłam na górę, żeby znaleźć pana Cullena. Potknęłam się na najwyższym schodku i złapałam poręczy, zanim upadłam na twarz. Stał na piętrze i sprawiał wrażenie czymś poirytowanego.
Zarumieniona i bez tchu wyjaśniłam: - Pomagałam w czymś Tylerowi, przepraszam.
Gwałtownie obrócił się, po czym wszedł do swojej garderoby. Zawahałam się na moment, jednak poszłam za nim, niezdecydowana, co zrobić. Nie miałam pojęcia, dlaczego się na mnie złości – rozmowa z Tylerem zajęła mi sekundę i na pewno nie wiedział, że mówiliśmy o sprawach pozasłużbowych.
Wzdychając, weszłam do pokoju, gdzie wpatrywał się w pakunek. Mogłabym powiedzieć, że cały postęp, który osiągnęliśmy na dole, zniknął, kiedy szorsko instruował mnie, co zrobić z rzeczami znajdującymi się w pudle.
- Ta paczka jest pełna ubrań i różnych dodatków do nich. Proszę, odłóż je na właściwe miejsca w szafkach. Potem weź aparat, który znajduje się tam, w najniższej szufladzie – spojrzałam we wskazanym przez niego kierunku, na rząd szuflad pod ścianą – i sfotografuj każdy strój. W pudełku znajdziesz kopertę z listą, która zawiera informacje o tym, w jakiej sekcji należy umieścić dany artykuł. - Kiedy skończył, odwrócił się bez słowa, poszedł do sojego prywatnego pokoju i trzasnął drzwiami.
Stałam przez chwilę, oszołomiona nagłą zmianą w jego postępowaniu. Co prawda na dole nie zachowywał się zbyt przyjacielsko, ale przynajmniej wydawał się być szczerym. Lekko zaszczypało mnie pod powiekami, gdy próbowałam sobie odtworzyć to, co właśnie się stało. Czułam się jak dziecko przyłapane na wkładnaniu ręki do słoika z ciastkami przez matkę, która ma oczy z tyłu głowy. Ale krótka rozmowa z Tylerem i pozostawienie pana Cullena na chwilę samego nie było niczym złym. Nie widziałam w tym sensu, skoro to trwało tak niewiele, a on cały czas znajdował się na piętrze.
Powstrzymałam napływ łez, znalazłam nożyczki i zaczęłam otwierać paczkę. Wewnątrz mieściły się stosy ciasno złożonych eleganckich i zwyczajnych koszul, cztery albo pięć par fajnych spodni i dwie pary dżinsów. Były tam też buty, paski i inne akcesoria. Spojrzałam na metki i wywróciłam oczami na widok nazw projektantów. Ralph Lauren, Gucci, Prada. Niewątpliwie trzymana przeze mnie koszula kosztowala więcej, niż wszystkie moje ciuchy na lato. Zawartość tego pudła wystarczyłaby zwyczajnemu facetowi na cały rok. Prawdę mówiąc, wkrótce zabraknie w tym pokoju miejsca na te wszystkie rzeczy.
Kilka godzin zajęło mi odkładanie i fotografowanie nowych ubrań. Minuty mijały, a ja przyłapywałam się na ukradkowym zerkaniu w kierunku jego drzwi i zastanawianiu, czy je otworzy i tu wróci. Widziałam oczami wyobraźni, jak stoję przed nim, pytając, jaki jest jego problem i dlaczego traktuje mnie tak źle.
Pochylałam się nad komodą, a jednocześnie wyobrażałam sobie, że podchodzę do niego i szturcham mu w pierś palcem, co byłoby trudne, bo jest tak wysoki. A potem zmuszam go do spojrzenia mi w oczy i przyznania, że był dupkiem, a jego pierwsze przeprosiny nic nie znaczyły. Chciałam mu powiedzieć, że jest rozpuszczonym małym chłopcem, który powinien odnosić się do ludzi z szacunkiem.
To właśnie chciałam zrobić.
Ale on się nie pojawił, więc to nie miało znaczenia.
Prostując się, westchnęłam i zaczęłam układać paski na stojaku wystającym ze ściany. Gdybym wiedziała, że przez całe lato będę wieszać ubrania, zgłosiłabym się do pracy w GAP*.
Gdy skończyłam, zjadłam lunch przy biurku, kontynuując wprowadzanie do komputera danych, które zaczęłam dzisiejszego ranka. Dzięki Bogu Tyler i Eric wyszli, kiedy pracowałam na piętrze, a pan złota rączka przyszedł po południu. Pokazałam mu, co trzeba naprawić. Pan Cullen już się nie pojawił, nawet, gdy pracownik zaczął uderzać w ścianę i robić przy tym ogromną ilość hałasu.
O szóstej spakowałam się i zostawiłam dzienny raport na biurku. Podeszłam do frontowych drzwi. Zatrzymałam się na chwilę na najwyższym stopniu schodów, pewna, że słyszę ciche dźwięki muzyki dochodzące z góry.
Zdenerwowało mnie, że potrafi się zrelaksować w swojej kryjówce, kiedy ja zarządzam jego domem. Podeszłam do drzwi, trzasnęłam nimi i zamknęłam na klucz.
Wkroczyłam w ciemną noc, rozmyślając, jak ta cicha praca asystentki, dzięki staraniom mojego szefa, przeobraża się w roller coaster**. Martwiłam się, że nie poradzę sobie, jeśli rzeczy dalej pójdą tym torem. Jednak niełatwo się poddawałam, nawet, jeśli prawdopodobnie powinnam, więc zdecydowałam się kontynuować tę pracę niezależnie od jego postawy.

***


PWE:
Z mojej sypialni usłyszałem trzask drzwi zamykanych trochę głośniej, niż to konieczne.
Leżałem na kanapie z zamkniętymi oczami. Gdyby tylko sen mógł przyjść i wygonić ten koszmar. Albo lepiej, żebym mógł się obudzić, a to wszystko okazało się być tylko złym snem.
Nie miałem pojęcia, co robię. Cały dzień stanowił fiasko. Złamałem zasadę trzymania się na piętrze, z dala od niej. Nie wiedziałem, co we mnie wstąpiło, kiedy pobiegłem na dół.
Moja?
Ona? Co sobie myślałem? Byłem tak przytłoczony jej zapachem i biciem serca, że próbowałem odciagnąć ją od innego? Od nieszkodliwego faceta, który nie chciał niczego więcej niż poznania jej, bo uważał ją za atrakcyjną.
Obserwowałem ludzki rytuał godowy miliony razy, nigdy się nim zbytnio nie interesując. Nie mogłem doszukać się w tym sensu.
Byłem śmieszny. Impulsywny. Skrajnie animalistyczny.
Moja.
Przypominało mi się wszystko, co starałem się pokonać przez dekady i w czym byłem nadzwyczajnie dobry. Zostałem dyrektorem generalnym wielkiej fundacji. Z łatwością i gracją obracałem się w towarzystwie. Śmiałem się w odpowiednim momencie, kiedy ktoś opowiedział dowcip i marszczyłem brwi, słysząc wiadomości przyprawiające o zawał serca. Zamawiałem kawę za pięć dolarów i słuchałem najnowszej muzyki. Miałem miejsce w loży na meczach Mariners*** i Seahawks****.
Ale jedna mała dziewczynka wydobyła ze mnie demona i nie byłem pewny, czy zdołam go pokonać.
Moje zdrowie psychiczne wisiało na włosku. Patrzyłem, jak pochyla się, żeby podnieść kawałki szkła z podłogi i przez jedną krótką chwilę wyobraziłem sobie, że rozcina palec na wyszczerbionej krawędzi, przebijając skórę, a krew spływa z jej ręki. Widziałem to tak, jakby rzeczywiście się wydarzyło i w tej decydującej chwili właśnie tego pragnąłem.
Okazji. Mogłem porzucić to wszystko. Dyscyplinę. Poświęcenie. Mogłem to zostawić i po prostu być sobą.
Jednak zadziałały siły wyższe i zadzwonił telefon, wyrywając mnie z chwilowego obłędu. Zdusiłem w sobie pożądanie i zrobiłem jedyną mozliwą rzecz. Użyłem na niej swojego czaru.
I mogę powiedzieć, że to podziałało. Czułem na sobie jej wzrok. Oceniała mnie. Ludzie to robią. Osądzają cię na podstawie wyglądu albo zachowania. Trywialne, ale tylko na to pozwalają im zmysły. Uśmiechnąłem się do niej, przeprosiłem i spojrzałem w oczy, starając się ją uspokoić i przynieść ukojenie.
Wiedziałem, co mam zamiar zrobić, zanim do tego doszło. Poprosiłem ją o wykonanie pracy na piętrze, z dala od elektryka. Jego myśli krążyły wokół niej, a ja nie chciałem, by znajdował się w pobliżu. Więc kazałem pannie Swan iść za mną, ale tego nie zrobiła. Zatrzymała się, żeby z nim porozmawiać i dać mu swój numer. Próbowałem być rozbawiony całym ceremoniałem towarzyszącym umawianiu się tych dwojga, ale nie potrafiłem. Mój umysł wypełnił się irytacją i rozdrażnieniem, które czułem, kiedy Emmett pokonywał mnie w polowaniu. Często rywalizowaliśmy o to, który pierwszy schwyta jakieś zwierzę. Ambicja pozostawiała mi posmak goryczy w ustach, gdy Emmett okazywał się być lepszym.
Gorycz wypełniła moje usta, kiedy stałem na szczycie schodów i słuchałem Tylera, proszącego Pannę Swan o numer telefonu.
Moja.
Tym razem zachowałem zimną krew i nie ruszyłem się z miejsca. Wpadłem na lepszy pomysł. Upuściłem paczkę z głośnym uderzeniem, w nadziei, że to zaalarmuje ją o moim zniecierpliwieniu. Poczekałem, aż przyszła i potknęła się na najwyższym stopniu.
Była tak słaba i krucha...
Znów powstrzymałem budzące się we mnie pragnienie.
Zostawiłem ją z instrukcjami dotyczącymi paczki, którą dzisiaj przysłano. Oczywiście wiedziałem, co znajduje się w środku. Były to najnowsze ubrania i dodatki od mojej siostry, Alice. Nie znosiła tego, że mieszkałem tak daleko, a tylko w ten sposób mogła zrekompensować sobie odległość między nami. Nie byłem w sklepie odzieżowym od lat. Alice wybierała ubrania dla mnie, a potem je wysyłała. Moja asystentka dołączała nowe rzeczy do absurdalnie ogromnej garderoby, stworzonej zgodnie z wytycznymi Alice i dlatego zawsze wyglądałem, jakbym wyszedł ze strony jednego z jej magazynów o modzie.
To była najdrobniejsza rzecz, którą mogłem dla niej zrobić.
Pozostawiłem pannę Swan jej pracy i uciekłem do mojej izolatki, zdeterminowany, by tym razem trzymać się z dala. Przyznaję, parę razy przechodziłem do innego pokoju, żeby obserwować ją na monitorach, ale większość czasu skupiałem się na mojej pracy i starałem unikać myślenia o niej. Teraz, kilka godzin później, kiedy wyszła, poczułem ulgę.
Zmierzchało, a ja stałem w garderobie, wdychając jej zapach i, ku mojej rozpaczy, tęskniąc za biciem jej serca.
- Cholera – warknąłem i ścisnąłem nos kciukiem i palcem wskazującym, gdy pragnienie się wzmagało.
Dlaczego? Dlaczego to się ze mną działo?
Musiałem się zająć interesami. Nie chciałem i nie potrzebowałem żadnych zakłóceń.
Zfrustrowany założyłem dżinsy, czarną koszulę i buty. Tę noc zamierzałem spędzić poza domem. Najpierw planowałem udać się do lasu, by odnowic swoje siły, a potem sprawdzić kilka śladów, na które natknąłem się tego dnia.

***

Wyszedłem z parku zadowolony. Ożywiony i trochę podniesiony na duchu, wyruszyłem w kierunku ostatniego punktu na mojej mapie. Zbliżając się, wciąż wyczuałem słabą woń miedzi w powietrzu. Śledziłem ją, aż znalazłem plamę na chodniku.
Wiele zapachów walczyło tu ze sobą, ale poza krwią ofiary rozpoznawałem tylko kilka. Zdecydowałem skierować się na wschód, podążać wyznaczoną przez siebie ścieżką i zobaczyć, czy zrobiłem jakieś postępy.
Przemieszczając się, starałem się otworzyć na dźwięki nocy. Mijając domy, słyszałem rozmowy rodzin zasiadających do obiadu i dzieci bawiących się na podwórku, cieszących się ładną pogodą. Podsłuchałem kłótnię dwojga kochanków, z których jedno było rozgoryczone zdradą drugiego.
Większość stanowiły przyziemne problemy; martwili się albo o rachunki, albo o pracę, albo o związki. Po całym tym czasie stałem się obojętny na codzienne troski ludzi. Usiłowałem szanować ich prywatność, kiedy to było możliwe, ale dzisiaj nasłuchiwałem czegoś innego.
Jego.
Słyszałem go wcześniej. Tak naprawdę kilka razy, ale zawsze zjawiałem się zbyt późno. Wydawało mi się, że posiada zmysł, który za każdym razem, gdy się zbliżałem, podpowiadał mu, w jakiej chwili uciec. Nie jestem pewny, czy wiedział, że na niego poluję, ale to podejrzewałem. Wymykał mi się, pozostawał zawsze krok z przodu.
Nie ulegało wątpliwości, że nie działał sam, ale głosy innych zmieniały się i mieszały z ofiarami. Identyfikacja sprawiała mi wiele trudności i zawsze dotarcie na miejsce w odpowiednim czasie okazywało się niemożliwym.
Wędrując tej nocy, nasłuchiwałem ich głosów, wskazówek, których potrzebowałem, by znaleźć ich, zanim spotkają kolejnego niewinnego człowieka na swojej ścieżce. Byłem pewny, że dziś go znajdę. Trop pasował i wykonałem rozpoznanie bezbłednie.
O kurde, spaliłam chleb... Mamusiu, Jane mnie uderzyła... Przepraszam, naprawdę mi przykro... O. Mój. Boże. Nie uwierzysz, co właśnie usłyszałem...
Moje myśli znów skierowały się ku pannie Swan i zastanawiałem się, gdzie była w tej chwili. Czy elektryk do niej zadzwonił? Umówiła się z nim? Fascynacja nią wprawiła mnie w irytację, więc postanowiłem przestać się nad tym zastanawiać.
Oglądałaś dzisiaj Oprah... Idę do sklepu, potrzebujesz czegoś... Proszę, proszę, czegokolwiek chcesz...
Mój umysł zareagował na ostatnie zdanie i spróbowałem się na nim skoncentrować. Głos był wyczerpany, roztrzęsiony. Była przerażona.
Chcecie moich pieniędzy? Albo samochodu? Proszę, weźcie moje kluczyki... tylko proszę...
Patrzyłem, jak obrazy miejsca otoczonego drzewami pojawiają się w mojej głowie... przypominało to park, ale nie tradycyjny. Nie potrafiłem go zlokalizować. Widziałem tego mężczyznę jej oczami. Zaniedbany blondyn, którego twarz nie była dostrzegalna w ciemności. Za nim znajdował się znak. Chciałem, żeby się na nim skupiła, pokazała mi go, ale zamiast tego jej oczy błądziły dokoła, szukając drogi ucieczki. Nie przyszedł sam, wiedziała to, jednak nie mogła dojrzeć innych, bo stali za nią w mroku.
Jego myśli pozostawiały stłumione, mniej gwałtowne i z łatwością ukrywały się za jej histerią. Jednak odczuwał głód, potrzebę odebrania jej życia i pożywienia się energią. Nie interesowały go gierki, co było szczęściem w nieszczęściu dla ofiary, ale nie dawało mi zbyt wiele czasu.
Umrę... cholera, cholera, cholera, cholera... o mój Boże...
Jej myśli wyraźnie przebijały się przez noc, migawki przedstawiające ciemnowłosego mężczyznę i psa, a potem znów skupiła się na swoim oprawcy. Stał przed nią, szczerzył się, wyjaśniając, jak niefortunnie się złożyło, że przecięła jego ścieżkę w tę ciepłą letnią noc. Poruszył się zbyt szybko, by mogła to zauważyć, a jej oczy powędrowały na napis na znaku.

Lullwater Park.
Szlak do Joggingu
Godziny otwarcia 6:00 AM - zmrok

Znając cel, przedzieralem się przez ciemność w kierunku parku. Jeszcze nigdy nie znalazłem się tak blisko niego, tak blisko, by powstrzymać go od terroryzowania lokalnej społeczności. Błagała o życie, bez słów, bredząc, świadoma, że to jej ostatnie chwile.
Biegłem w ich kierunku, słyszałem jej głos, odbijający się od drzew, prowadzący mnie we właściwą stronę. Nie mogli znajdować się więcej niż milę albo dwie ode mnie. Słyszałem, jak mówi jej, żeby się nie martwiła, że to wszystko szybko sie skończy, kiedy tylko on i jego przyjaciele będą usatysfakcjonowani.
Mój umysł wypełnił się walczącymi ze sobą wizjami. Odbijając się rykoszetem z jednego umysłu do drugiego, odsłaniały fragmenty rozgrywającej się sceny.
Skoncentrowałem się na nim, zauważając, jak jego głos jest głęboki i nieprzyjemny. Akcent był niewyraźny, ale ton świadczył o posiadanym autorytecie. Lider grupy. Obserwowałem, jak jego komapni, jeden z płomiennorudymi włosami, a inny z długimi, ciemnymi dredami, łapią dziewczynę za ręce i popychają na kolana. Trzymali ją przed nim jak ofiarę, z szeroko rozłożonym rękami. Podszedł do niej i delikatnie dotknął twarzy, zanim jednym płynnym ruchem wpił się w jej szyję, a reszta rozdarła skórę na nadgarstkach.
Byłem szybki, ale w tej chwili ich ruchy szybsze. Przedarłem się przez krzaki i znalazłem dziewczynę leżącą na wzniesieniu przy szlaku, krew spływała z jej rąk i zlewała się w kałużę w przydrożnym pyle. Próbowałem wyczuć ich zapach, ale rozproszyli się, pobiegli w różnych kierunkach, a ich ścieżki krzyżowały się ze sobą i znikały w ciemności.
Wróciłem do ciała, wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer dziewięćset jedenaście, zanim wycofałem się w głąb gęstego lasu.



*największa sieć odzieżowa w USA -> [link widoczny dla zalogowanych]
**zdecydowałam się tego nie tłumaczyć, bo kolejka górska może być zrozumiana trochę inaczej, a chyba każdy wie, o co chodzi Wink
***drużyna baseballowa -> [link widoczny dla zalogowanych]
****drużyna futbolu amerykańskiego -> [link widoczny dla zalogowanych]




edit. ach, dorzucę jeszcze kilka słów, bo czuję się stanowczo przeceniana jeśli chodzi o umiejętności językowe Wink ale baaardzo dziękuję/my za komentarze, jestem ostatnio oszołomiona ich długością :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zgredek dnia Pon 15:37, 27 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 16:03, 27 Lip 2009 Powrót do góry

No, po tym rozdziale stwierdziłam, że muszę jak najszybciej poznać ciąg dalszy, bo nie wytrzymam ;]. Popaprany umysł Edwarda jest coraz ciekawszy i taki... hmm... mroczniejszy. FF jest naprawdę ciekawy i dopracowany. Robi się trochę "kryminalnie"... Zobaczymy, co będzie :)

A przy okazji dziękuję ślicznie, lilczur, za ciepłe słowa Kwadratowy Podniosłaś mnie na duchu. Zrobiło mi się miło, nie powiem ;]. Chociaż wiesz, ja jestem TYLKO betą, a te złe ONE (czyt. nasze ukochane tłumaczki) decydują. Nie zawsze przyjmują moje propozycje poprawek, więc czuję się niewinna - jakby co ;P.
Żartuję, żartuję ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Pon 16:41, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Jak zwykle świetny rozdział! Z rozważań Edwarda wynika, że naprawdę mało jest w nim człowieka, co mnie zaciekawiło i zaintrygowało, bo zmierzchowy Ed wampirem był tylko z nazwy;) Autorka bardzo fajnie wykreowała tę postać. Wiele rzeczy na tym etapie opowiadania mnie zastanawia, bo wszystko jest tak deliktanie i stopniowo odsłaniane, ale po co robić zdjęcia ubraniom?:D Nie rozumiem tego, nie wiem czy coś przegapiłam, czy to takie zobczenie, a może się okaże pózniej o co be.?

Co do tłumaczenia - nie wiem jak wygląda oryginał i po 1 rozdziale pomyślałam, że jeśli jest tak dobry i ładnie napisany jak tłumaczenie, to nie wiele zrozumiem bez słownika. Nie wiem jak Wy to, kochane Tłumaczki robicie, ale to nie jest tylko płynne, ładne tłumaczenie. To naprawdę coś więcej. Ten tekst moim skromym zdaniem nie tylko pod względem fabuły wyróżnia się na tle innych opowiadań. Brawa dla Was!Wink

Pozwolę sobie wytknąć małe błędy, które mogły zdarzyć się każdemu:
Cytat:
Kiedy skończył, odwrócił się bez słowa, poszedł do sojego prywatnego pokoju i trzasnął drzwiami

Cytat:
Zdusiłem w sobie pożądanie i zrobiłem jedyną mozliwą rzecz. Użyłem na niej swojego czaru.

Cytat:
Trop pasował i wykonałem rozpoznanie bezbłednie.

Cytat:
Znając cel, przedzieralem się przez ciemność w kierunku parku.

Cytat:
Wędrując tej nocy, nasłuchiwałem ich głosów, wskazówek, których potrzebowałem, by znaleźć ich, zanim spotkają kolejnego niewinnego człowieka na swojej ścieżce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 23:11, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Niom, ja też tak momentami mam, tłumaczę, tłumaczę, a po chwili łapię się, ze już tylko czytam... choć wiem, co będzie dalej:D
A teraz pytanko: kto się spodziewał trupów w tym opowiadaniu? Uwaga: trup jest prawdziwy i nie jest to zły, wrogi wampierz (taki mały przytyk do Meyer;).

Wielki, wielki plus i brawa dla zgredka za dokładność i staranie o najdrobniejsze szczegóły. Chyba nikt jeszcze nie zaznaczył, że zawsze podaje linki odnośnie rzeczy, z którymi możemy być niezaznajomieni (ja to chyba straszny leń jestem). Podziwiam i w imieniu nas wszystkich dziękuję.

Zgredek wyjechał, więc w naszym wspólnym imieniu proszę uprzejmie o komentarze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dahrti dnia Pon 23:14, 27 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Pon 23:21, 27 Lip 2009 Powrót do góry

Ależ to żadne błędy, ot drobinki, które zdarzają się każdemu, nie ma się czym martwić. Ludzie mają po zbetowaniu byki ortograficzne, a Ty mizuki martwisz się kilkoma literówkami. To świadczy tylko o wysokim poziomie dotychczasowego sprawdzania, skoro takie drobnostki to jedyne, co w ciągu tych kilku rozdziałów się pojawiło.
Zgredku - Twoje umiejętności językowe wcale nie zostały przecenione, wręcz przeciwnie. Choć przyznam szczerze, że gdyby nie było napisane, która z Was to tłumaczyła, to w życiu bym się nie domyśliła, bo obie z Dahrti tłumaczycie doskonale.
Dobra, koniec kadzenia, bo Wam się w tyłkach poprzewraca. Laughing

Prawie mi serce stanęło przy czytaniu akcji w lesie. Edward polujący na wampiry ma w sobie dużo więcej męskości niż laluś z sagi, brzdękający na forteklapie.Wink A jego ogromne pragnienie wprowadza takie napięcie, klimat strachu i niepewności, że drży się na myśl o tym, do jakiej masakry doszłoby, gdyby Bella nieopatrznie się zraniła.
Rzeczywiście trochę zaczyna podchodzić pod kryminał, ale to nawet lepiej. Psychodeliczny Edward jest dla mnie najlepiej, jak do tej pory, wykreowanym bohaterem ff - takiego go lubię najbardziej.
Czasu, chęci i cierpliwości przy tłumaczeniu oraz sprawdzaniu życzę Wam Dziewczyny!:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mrówka
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:27, 28 Lip 2009 Powrót do góry

Dziekuje, dziękuje i jeszcze raz dziękuje! Dahtri Ty to masz talent do wybierania ficów, naprawde! No i do tłumaczenia oczywiście też!

Ciesze się, że pojawił sie dobrze napisany ff nie pozbawiony wampiryzmu, bo ja juz mam dosyć tych wszystkich ludzkich, przesłodzonych postaci! A tutaj niedość, że krwiopijcy to i jeszcze Edward charakterny Twisted Evil Chociaż szkoda mi Belli, ja rozumiem, u Meyer to kolega z klasy zachowaywał sie jak czubek ( nie, no dobra, nie rozumiem), ale gdy twój szef jest ( i tu przychodzi mi do głowy tylko jedno określenie) dupkiem to zmienia postać rzeczy, no i dlatego wspołczuje.
A jeśli chodzi o Pana Porządnego to jemu też współczuje, bo ta dziewczynka narobi bałaganu w jego, jakże sterylnym egzystowaniu. ( sterylny to było pierwsze słowo jakie mi przyszło do glowy po przeczytaniu pierwszego rozdziału)
Szczerze mówiąc, to przez surową postawe Edwarda to opowiadanie na początku wydawało mi sie bardzo mroczne, chociaż nie, ono jest mroczne,ale oczywiście to cały jego urok, a teraz jak doszedł motyw kryminalny i jeszcze Edward-detektyw to mam nadzieje, ze w dalszych rozdziałach gesia skórka bedzie gwarantowana :)

Przeparaszam, że komentarz taki bez ładu i składu, ale mam nadzieje, że godzina pisania go, usprawiedliwi mnie :)

Pozdrawiam

mróweczka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Wto 9:20, 28 Lip 2009 Powrót do góry

Tyler umawia się z Bellą? Ciekawie :D Jestem ciekawa kiedy do niej zadzwoni xD No i czy Edward umożliwi jej pójście na randkę, czy zawali ją pracą... Poza tym o co chodzi z tym tropieniem? Widzę- dar Victorii się ujawnia :D No ale czy on naprawdę liczy, że da radę sam przeciwko trzem? Eh..
Co do tłumaczenia- jak zwykle, genialne :)
Życzę czasu, chęci i weny do tłumaczenia kolejnego rozdziału, na który czekam niecierpliwie.

Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Wto 11:12, 28 Lip 2009 Powrót do góry

No, no szybko nowy rozdział ;] Dziękuję wam, że wybrałyście tego ff, bo jest super.
Tyler chciał numer Belli? I ona mu go dała? I zaczną się spotykać? O kurde, nie. Chociaż...to chyba dobrze, bo Edward jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, ale jest zazdrosny. I bardzo dobrze. Jako szef to zachowuje się jak dupek, fakt. Debil, ale jest mu trudno przebywać w towarzystwie Belli. Mam nadzieję, że to się zmieni. Co do tych innych wampirów, to pewnie nasza kochana trójka. A raczej na pewno. Edward nie może ich złapać, bo pewnie ujawnia się dar Victorii ;] Poza tym on chyba nie chce sobie sam poradzić z całą trójką? Powinien sprowadzić resztę Cullenów. Co do garderoby Edwarda, to nie mogę, ile on ma tych ciuchów? Bez kitu, w szafie mu się już nie mieszczą, będzie musiał powiększyć garderobę :D Uwielbiam tego Edwarda, jest taki perfekcyjny, samodzielny, drapieżny mmm ^^
Co do tłumaczenia to jak zwykle jest super, nie wyłapałam błędów, chociaż coś tam raz mi nie pasowało, tylko nie pamiętam gdzie. Ale ogólnie jest ok. Wink
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały i życzę dużo veny przy tłumaczeniu.
pozdrawiam,M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aryaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 21:03, 28 Lip 2009 Powrót do góry

Ja po przeczytaniu rozdziału 3 nie wytrzymałam i sięgnęłam po oryginał, bo tak jak Mizuki, musiałam wiedzieć, co stanie się dalej. Ale zawsze miło przeczytać wszystko w rodzimym języku Wink

Najbardziej podobają mi się punkty widzenia Edwarda. To, jak nie potrafi sobie poradzić ze swoim zafascynowaniem Bellą, jak próbuje zrzucić wszystko na zapach jej krwi i pożądanie w sposób czysto... wampirzy. Samo to, że naznacza Bellę jako swoją jest urocze. Dosłownie uwielbiam sposób w jaki autorka, a także tłumaczki przedstawiają nam jego.

No, nasz Edward kogoś tropi? Mimo swego wampiryzmu, można powiedzieć, że pozostał nadal człowiekiem. Litość, reakcja na Bellę. To nadal jest mężczyzna ;>

Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Chyba nie muszę dodawać, że tłumaczenie jest nieziemskie. Obie świetnie się spisujecie!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 11:12, 29 Lip 2009 Powrót do góry

Zbieram siędo komentowania, zbieram i zebrać nie mogę Wink Ale do rzeczy. FF jest fenomenalny - nie czytałam oryginału, ale to mi nie przeszkadza skoro mogę poczytać sobie tak dobre tłumaczenie. Tłumaczenie, które bardzo dobrze oddaje nastrój tego ff. Bohaterowie są tacy tajemniczy; Edward, którego dotychczasowe życie było poukładane, zorganizowane i nie wzbudzające podejrzeń, które zaczyna się psuć jak spotyka Bellę, zaczyna odkrywać nowe uczucia, pożądanie, graniczące z opętaniem! Bella nie do końca tak beznadziejnie nieporadna, onieśmielona osobą nowego szefa :) Wyobrażałam sobie ich pierwsze spotkanie i tak chyba to sobie wyobrażałam... Podoba mi się zmiana narratora, daje nam to możliwość poznania myśli dwóch stron i to jest świetne!
Napiszę to jeszcze raz: fenomenaly ff, fenomenalne tłumaczenie!!! Uwielbiam własnie takie mroczne, nieprzewidywalne ff, z bohaterami zaskakującymi czytelnika.
Życzę dużo czasu i przyjemności na tłumaczenie kolejnych rozdziałów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Śro 23:23, 29 Lip 2009 Powrót do góry

Dahrti Ty to zawsze znajdujesz ciekawe ff nie ma co... ten także przypadł mi już do gustu i jestem nim nadal mile zaskoczona... do tłumaczenia nie mam żadnych zastrzeżeń bo wszystkie tłumaczki radzą sobie świetnie, po za tym niezastąpiona beta czuwa więc mam pewność że wszystko jest idealne, jasne i bardzo dobre... a jak pojawiają się jakieś drobne błędy to ich nawet nie widzę bo wciąga mnie ten tekst całkowicie..
Po rozpływałam się trochę nad wami to teraz muszę zapisać swoje małe spostrzeżenia, czy aby przypadkiem Edward nie będzie ratował Belli z rąk tego wrogiego wampira, bo to nawet i byłoby ciekawe, kiedy tak starał się o nią "zabiegać"... no wiecie wmówił sobie że Bella jest jego... to by była nawet ciekawa walka... ach i mam nadzieje że Bella odkryje że jej pracodawca to pociągający wampir:)
Dziękuje raz jeszcze za tłumaczenie. Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością jednak nie popędzam, bo po co.
Mercy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 13:15, 30 Lip 2009 Powrót do góry

Prosiliście o spoilery... więc dobrze, w następnym odcinku... powiem tylko jedno słowo: Alice. Ale dopiero w drugiej połowie szóstego rozdziału będzie ciekawiej. Powiem drugie słowo: Jaser.

Spoiler:

-Pożądanie?
-Pożądanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Pią 12:58, 31 Lip 2009 Powrót do góry

Interesująco! xDD Bella flirtująca z elektrykiem i Edward tropiący innego wampira ( w książce nie był w tym za dobry ). tajemniczy ten twój spoiler... Heh! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział : ))
Pozdrawiam : ***

Posłusznej klawiatury i czasu :))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin