FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Creature of Habit [T, NZ] nowy, 8 rozdz. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 14:59, 02 Sie 2009 Powrót do góry

Wstawiam w imieniu Dahrti pierwszą część kolejnego rozdziału. Z powodu ogromnych problemów z Netem bardzo się spieszyłam, więc wyłapujcie potknięcia ;]

Kreatur 6

BPOV

Powiesiłam płaszcz przeciwdeszczowy, położyłam pocztę i gazety na biurku, po czym usiadłam przy nim na chwilę. Oparłam głowę o blat marząc o powrocie do domu. Cały poranek spędziłam biegając po mieście, aby pozałatwiać typowe polecenia pana Cullena i bojąc się stawić czoła nudnemu, całkowicie bezsensownemu zajęciu, jakie wymyślił dla mnie na nadchodzące popołudnie.
Był czwartek. Nie widziałam mojego pracodawcy od poniedziałku. Miał szczęście, że się od tego czasu nie spotkaliśmy – jedna taka konfrontacja więcej i rzuciłabym tę koszmarną robotę.
We wtorek przyszłam do pracy z mocnym postanowieniem przymknięcia oka na nasze starcia i cieszenia się moją posadą. Oglądałam „E!”, więc wiedziałam, że bogaci, atrakcyjni ludzie byli ekscentryczni oraz to, że mieli dziwne potrzeby i zachcianki. Anna Nicole zażądała, aby jej sypialnia była bajkową krainą pełną różowych piórek, a P Diddy nalegał, by w jego lodówce był tylko Crystal. Przynajmniej nie musiałam sprzątać kupek za małymi psami u Osbournów, ani dezynfekować wanny dla Bretta Michalesa.*
Naprawdę mogło być gorzej.
Pomijając kwestię orgietek, współpraca z panem Cullenem zdecydowanie była trudna. Powoli przekonywałam się, że jego obsesyjno-kompulsywne nawyki przekraczają granicę ekscentryzmu w stronę zaburzenia psychicznego. W poniedziałek kazał mi przeorganizować jego olbrzymią kolekcję płyt CD – miałam je ustawić w porządku alfabetycznym, a każdego wykonawcę dodatkowo według dat powstania poszczególnych krążków. Ponadto miałam skatalogować ręcznie cały zbiór, a następnie wprowadzić go także do jego komputerowej bazy danych. Zajęło mi to cały dzień, a mój mózg był po tym zajęciu płynną papką.
W środę miałam wykonać rozmaite czynności w domu. Zostałam poinstruowana, aby wyrównać i odkurzyć wszystkie obrazy. Oczywiście miałam założyć rękawiczki i pod żadnym pozorem nie dotykać żadnego z malunków. Zostałam także zaopatrzona w specjalne ubranie, które miałam wykorzystywać również w przyszłości przy zajmowaniu się dziełami sztuki oraz antycznymi meblami. Po zakończeniu tego zadania miałam odkurzyć pozostałe, ogólnodostępne pokoje, dokładnie czyszcząc wszystkie gabloty i bibeloty zebrane przez niego z całego świata lub odziedziczone.
Ponieważ jestem niesamowicie niezdarna, dotykanie, czy też czyszczenie tych przedmiotów, było cholernie stresujące. Byłam pewna, że w każdej chwili mogę upuścić i rozbić bezcenne dziedzictwo.
Delikatnie czyściłam szyby wspaniałej lampy od Tiffaniego, zaczynając się zastanawiać, czy przypadkiem pan Cullen nie próbuje zmusić mnie do odejścia. Niektóre spośród zadań, jakie ostatnio mi przydzielał, były tak niedorzeczne… Odnosiłam wrażenie, że obserwuje mnie i czeka, aby sprawdzić, czy jestem dostatecznie głupia, by podążać za jego instrukcjami, czy też w końcu odmówię ich wykonania. W takim przypadku miałby pretekst do zwolnienia mnie.
Bella Swan nie da się zwolnić.
Z tym mocnym postanowieniem spędziłam całe środowe popołudnie z grzebykiem w ręce, na kolanach, prostując wzorki antycznych dywanów. Co, tak na marginesie, było całkowicie absurdalnym sposobem na zmarnowanie mojego czasu.
Teraz siedziałam przy biurku, układając różne scenariusze ucieczki z tego domu wariatów. Jęknęłam i zmusiłam się do pójścia do kuchni, a konkretniej do wielkiego magazynu tam się znajdującego. W normalnych domach służyłby za spiżarnię, ale oczywiście Pan „Specjalna Dieta” Cullen nie trzymał jedzenia w domu. Wykorzystywał to pomieszczenie jako składzik.
Wcześniej kupiłam nowe kosze i pojemniki. Najwyraźniej pan Cullen uważał za konieczne, aby jego rzeczy zostały posegregowane. Spinacze przecież musiały być oddzielone od pinezek, podobnie poszczególne rodzaje taśm samoprzylepnych – biała nie mogła być w tym samym pudełku co przeźroczysta i na odwrót. Dodatkowo zaopatrzyłam się we flamastry, ponieważ mój szef nie mógł po prostu zajrzeć do pojemnika i samemu zorientować się, w którym co się znajduje.
Mamrotałam pod nosem coś o tysiącach dolarów, które wydałam na studia, kiedy zobaczyłam, a raczej poczułam, że coś za mną stoi. Poczułam gęsią skórkę i odmówiłam cichą modlitwę prosząc, by była to tylko moja wyobraźnia. Byłam dosyć przewrażliwiona po wieściach o ostatnim morderstwie w parku.
Powoli odwróciłam się i odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam stojącą w kuchni niską, ciemnowłosą, szeroko uśmiechniętą dziewczynę.
- Cześć! – przywitała mnie, delikatnie podskakując w moim kierunku.
Cofnęłam się o krok i zmarszczyłam brwi.
- Cześć. Uhmmm… Kim jesteś i jak się tu dostałaś?
- Jestem Alice, siostra Edwarda, sama się wpuściłam. – Wciąż uśmiechając się przyjaźnie, ostrożnie podeszła bliżej.
- Ktoś musi założyć dzwoneczki na szyjach tej rodziny – wymamrotałam pod nosem i przyjrzałam się jej uważnie. Miała ciemne, nastroszone włosy, bladą cerę i złote oczy. Była nienagannie ubrana i nosiła się z tą samą pewnością, co jej brat. – Ach tak, przepraszam. Czy pan Cullen spodziewa się ciebie? Nie powiedział mi, że przyjeżdżasz… - paplałam bez sensu.
- Nie, nie spodziewa się mnie. Pomyślałam sobie, że zrobię mu niespodziankę – odpowiedziała, uśmiechając się na samą myśl o zaskoczeniu brata. Wydawało się, że uważa to za dobry pomysł.
- Tak przy okazji, jestem Bella. Jego nowa asystentka – powiedziałam, odkładając na półkę kolejne pudełko.
- Oczywiście. Bella. – Pokiwała aprobująco głową. Czułam jej oczy na sobie, kiedy kontynuowałam moje bezsensowne zajęcie sortowania karteczek samoprzylepnych według wielkości i koloru. Ostatkiem silnej woli powstrzymywałam pragnienie, by wyrwać je wszystkie, napisać na każdej „Odchodzę” i ułożyć w fantazyjne wzory po całym domu. Odwróciłam się z powrotem do Alice.
- Mogę ci coś zaoferować? Kawę? Herbatę? Pan Cullen nie trzyma w domu żadnego jedzenia, ale mogę ci coś przynieść, jeśli chcesz – znów zaczęłam się plątać. Swoim skupieniem i nieznikającym uśmiechem Alice sprawiała, że czułam się niezręcznie.
- Nie, dziękuję. Poczekam w drugim pokoju. Posiedzisz ze mną? Proszę? – Przez chwilę nie mogłam jasno myśleć. Miała równie hipnotyzujące oczy, jak jej brat.
Nie byłam pewna, co powinnam teraz zrobić. Miałam przeczucie, że pan Cullen wcale nie będzie zachwycony tą niespodziewaną wizytą. Nie wydawał mi się osobą, która lubiłaby niespodzianki, czy cokolwiek choćby zbliżonego do zabawy. Dodatkowo nie byłam pewna na ile oczekiwałby ode mnie, bym zajmowała się jego gośćmi. Nie chciałam jednak obrazić jego rodziny przez bycie niegrzeczną. Stąpałam po niepewnym gruncie. Alice musiała zauważyć moją niepewność.
- Proszę. Nie martw się o Edwarda. Może winić mnie, jeśli tylko będzie miał ochotę. – roześmiała się. – I tak będzie mnie winił. Zawsze to robi – dodała.
Pokiwałam nieśmiało i podążyłam za Alice do salonu. Usiadła w jednym z wielkich foteli z nadmiernie napchanymi poduszkami. Jej stopy ledwo sięgały podłogi. Wyglądało to tak, jakby mebel pochłoną w całości jej drobne ciało. Wyciągnęła rękę i położyła dłoń na oparciu krzesła, które ja zajęłam.
- Naprawdę Bello, nie traktuj mojego brata tak poważnie. Wiem, że zdarza mu się zachowywać niczym stara, zrzędliwa baba, ale ma dobre serce. Po prostu czasem zapomina, jak powinien się zachowywać przebywając wśród ludzi – powiedziała, przewracając oczami.
Uśmiechnęłam się do niej, ale nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam wpaść w jakąś pułapkę, dając się wciągnąć w rozmowę o moim pracodawcy. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, ale na szczęście Alice szybko się zreflektowała i zmieniła temat, pytając mnie o moje studia i plany na przyszłość.
Powiedziałam jej, że pochodzę z Arizony i uczęszczałam do miejscowego uniwersytetu. Opisałam jej moje nadzieje odnośnie powrotu na uczelnię i kontynuowania mojej edukacji oraz jak w tym momencie sprawdzam możliwe drogi osiągnięcia tego celu. Bardzo łatwo nam się rozmawiało i zastanawiałam się, czy ona była naprawdę tak dobrym słuchaczem, czy to ja desperacko potrzebowałam rozmowy. Przypomniałam sobie, co opowiadała mi Angela.
- Zastanawiałam się… Pochodzisz może z Forks?
Alice pokiwała głową, ale widziałam zdziwienie malujące się na jej twarzy. Przekrzywiła głowę, patrząc na mnie pytająco.
- Moja współlokatorka, Angela Weber, dorastała w tym mieście. Wspominała mi, że w jej szkole byli uczniowie o nazwisku Cullen i byłam ciekawa, czy to może ty… - wyjaśniłam.
- Och! Oczywiście, znam Angelę. Niezbyt dobrze, ale tak, chodziłyśmy razem do jednej klasy – odpowiedziała, a na jej twarzy znów powrócił szeroki uśmiech.
W tym momencie usłyszałam, że tylne drzwi otwierają się i zamykają. Szybko wstałam, Alice jednak pozostała na swoim miejscu. Pan Cullen skierował się prosto do salonu. Wbił oczy w siostrę tak, jakby wiedział, że jest w jego domu zanim jeszcze do niego wszedł. Alice uśmiechnęła się do niego szeroko, na co on przewrócił tylko oczami i skierował się w moją stronę. Zdenerwowana, czekałam na jego reakcję.
- Widzę, że już poznałaś moją siostrę – powiedział miłym tonem i uśmiechnął się do niej. Poczułam ulgę. – Jak sama widzisz, ma swoje sposoby, by poczuć się u mnie jak w domu.
- Owszem, poznałyśmy się. Skoro pan jest już w domu, to ja wrócę do swojej pracy. Było mi bardzo miło panią poznać, pani Cullen – powiedziałam i zaczęłam się cofać, chcąc uciec jak najszybciej. Alice skoczyła na równe nogi, podbiegła do mnie i mnie uściskała.
- Mów mi Alice. I mnie również było bardzo miło. Mam nadzieję, że wkrótce znów się zobaczymy.
Wróciłam do kuchni i kontynuowałam moją pracę w składziku. Słuchałam, jak cicho idą na górę i myślałam o tym, jak różni się wydają. Alice była taka otwarta i ciepła, szczególnie w porównaniu z panem Cullenem i jego sztywnym sposobem bycia. Zastanawiałam się jak to możliwe, że dwie osoby dorastające razem w tym samym domu mogły być tak różne. Choć musiałam przyznać, że zobaczenie mojego pracodawcy z nieco innej perspektywy było interesujące, jednak potrzeba było czegoś więcej, niż kilku miłych słów jego siostry, bym zmieniła o nim zdanie.

EPOV

- Edwardzie, nie powiedziałeś mi, że Bella jest tak atrakcyjna – droczyła się ze mną Alice.
Nic nie odpowiedziałem na jej zaczepkę. Wszedłem do mojej garderoby, aby odwiesić płaszcz i przebrać się.
Muszę przyznać – pachnie naprawdę wyśmienicie.
- Co tutaj robisz, Alice? – spytałem, ubierając czystą koszulę i przeczesując włosy palcami.
Żadnego: „Jak się masz Alice?”, albo: „Tak się cieszę, że wpadłaś z wizytą?”
Przeszedłem obok niej i skierowałem się do mojej pracowni. Usiadłem przy biurku, próbując zająć się czymś – czymkolwiek, byle tylko nie musieć rozmawiać z moją siostrą.
Nie możesz tego ignorować, Edwardzie.
Zignorowałem ją.
- Przestań! Musimy o tym porozmawiać – powiedziała na głos, sfrustrowana.
Opadło na krzesło naprzeciwko mnie, krzyżując ręce na piersi. Wyglądała na zdeterminowaną. Westchnąłem i spojrzałem jej w oczy.
- Dobrze, Alice. Co chcesz, żebym ci powiedział? Czy uważam, że jest pociągająca? Tak. Czy mam zamiar zrobić cokolwiek z tego powodu? Nie. Nie mamy o czym dyskutować.
Jesteś pewien, że sobie poradzisz?
- Tak. Wiesz, że potrafię się powstrzymać. Przecież się powstrzymałem! – Spiorunowałem ją wzrokiem. Odpowiedziała mi tym samym.
- Niewiele brakowało, byś stracił nad sobą kontrolę. Wtedy, ze szklanką. A pierwszej nocy ledwo udało jej się ujść stąd z życiem.
- Ale jej się udało. Przecież mówiłem ci o tym przez telefon. Wiesz, że jestem zdyscyplinowany. Potrafię się kontrolować – powiedziałem, mając nadzieję, iż mój ton zakończy wreszcie tę dyskusję.
Wkrótce odejdzie.
- Wiem – westchnąłem.
Miałem nadzieję, że to zrobi. Po mojej piątkowej reakcji na zaloty elektryka i tym, jak nie udało mi się uratować kobiety w parku, postanowiłem na zawsze usunąć Bellę Swan ze swojego życia. Ignorowałem ją przez cały tydzień, zlecając jej czasochłonne i monotonne zajęcia. Wymyśliłem sobie, że po kilku dniach będzie zmęczona i sfrustrowana moimi instrukcjami i odejdzie sama.
Czy tego właśnie chcesz? W tym momencie jej decyzja jest wyraźna i pewna, ale nie musi taka pozostać.
- Tak będzie najlepiej. Potrafię się kontrolować, ale ona mnie rozprasza, a tego w tym momencie naprawdę nie potrzebuję. Pragnę tylko, by sama zrezygnowała. Nie chcę jej zwalniać.
Alice wybuchła śmiechem. Spojrzałem na nią, podnosząc brew. Chciałem, by wyjaśniła mi, co takiego ją tak rozbawiło.
- W tym momencie jest zdeterminowana, by zostać. Chce udowodnić, że nie jesteś w stanie jej złamać. Jednak jeszcze kilka zadań i podejmie decyzję – wyjaśniła i pokazała mi dokładnie, co będzie dla biednej Belli przysłowiową kroplą, przepełniającą czarę goryczy.
Również zacząłem chichotać. Potrząsnąłem głową.
- Wszystkie cechy charakteru, które uczyniły z niej doskonałą asystentkę w końcu sprawią, że to zadanie będzie dla niej jeszcze cięższe.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy po tym, jak już przedyskutowaliśmy główny powód jej wizyty. Alice blokowała swój umysł, ale mnie to nie przeszkadzało. Nawet sprawiało, że odczuwałem swoistą ulgę. Ale i tak znałem ją wystarczająco dobrze, by zgadnąć, o czym myślała.
Chłopcy byli zawiedzeni, że nie pojechałeś z nimi.
Pokiwałem nieznacznie głową. Część mnie chciała zapolować razem z nimi, ale nie było to możliwe.
To już nie to samo. Za każdym razem – to już nie to samo.
- Alice – ostrzegłem ją.
Westchnęła.
Nienawidziłem sprawiać jej zawodu, ale musiałem podjąć taką decyzję. Musiałem zmienić temat.
- Kiedy przyjedzie Jasper? – spytałem.
Zacisnęła usta, jasno dając mi do zrozumienia, że nie uważa poprzedniego tematu za zamknięty. Błagałem ją wzrokiem, by dała spokój.
- Dziś w nocy. Teraz są w Montanie.
- Naprawdę potrzebuję, by do mnie przyjechał. Przekażesz mu? – spytałem zadowolony, że przynajmniej w tym momencie odpuściła.
Tak, oczywiście.
Wstałem z krzesła, podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie. Szybko się podniosła i oplotła mnie ramionami, mocno przytulając. Zrobiłem to samo, wdychając zapach jej włosów i ubrań. Niezależnie, jak bardzo bym się starał, były takie momenty, w których żałowałem podjętych przeze mnie decyzji. To był jeden z nich.
Później, kiedy Alice pojechała już do domu, zdałem sobie sprawę, że po raz ostatni dotykałem kogoś podczas mojej ostatniej wizyty w domu. Zwyczajny, prosty dotyk ludzi, czy też przedstawicieli mojej rasy, był jedną z tych rzeczy, które zmuszony byłem poświęcić. W przeważającej części była to decyzja, z której byłem zadowolony. Teraz jednak, po raz pierwszy od wielu lat, zdałem sobie sprawę, że po wyjściu Alice czegoś mi brakowało.

* O mamo, ludzie to naprawdę dziwni są:) Dla zainteresowanych:
E!: [link widoczny dla zalogowanych] (taki nasz pudelek)
Anna Nicole: [link widoczny dla zalogowanych] (głównie modelka Playboya, trochę aktorka)
P Diddy: raper, producent muzyczny, u nas chyba lepiej znany jako Puff Daddy: [link widoczny dla zalogowanych]
Crystal: boję się nawet zastanawiać, co to jest. Mam nadzieję, że marka wody.
Osbourne: nie będę nawet wyjaśniać, chyba nie ma nikogo w Europie czy Stanach, kto by o nich nie słyszał (no chyba, że mój tata)
Michaels: wokalista i gitarzysta Poison: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Nie 15:49, 02 Sie 2009 Powrót do góry

Jak zawsze ciekawy rozdział i super tłumacznie;)

Rozwalił mnie ten tekst:
Cytat:
Spinacze przecież musiały być oddzielone od pinezek, podobnie poszczególne rodzaje taśm samoprzylepnych – biała nie mogła być w tym samym pudełku co przeźroczysta i na odwrót. Dodatkowo zaopatrzyłam się we flamastry, ponieważ mój szef nie mógł po prostu zajrzeć do pojemnika i samemu zorientować się, w którym co się znajduje.

:D :D :D

Jak zwykle pozostaje z niedosytem, tajemniczosć tego tekstu naprawdę poraża. Pierwszy raz zupełnie nie wiem czego sie spodziewać po opowiadaniu!
Wyłapałam tylko jedną małą literówkę: opadło zamiast opadła. mała bzdura, ale zawsze można poprawic;)

Świetna robota dziewczyny! Sorry za mało konstruktywny komenatarz, ale chyba zawsze miło wiedzieć, ze tekst ma grono wielbicielek;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Nie 22:35, 02 Sie 2009 Powrót do góry

Tłumaczenie, jak zwykle, świetne. Łatwo, lekko i przyjemnie się czyta.
Żałuję, że takie krótkie... A może tylko mi się takie wydawało? Pochłonęło mnie całkowicie. Cieszę się, że wprowadzono w końcu Alice... No i domyślam się, że w kolejnym rozdziale będzie Jazz? :D Oby.
Niecierplwie czekam na rozwój wydarzeń!
Weny, chęci i czasu do tłumaczenia życzę!


Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 16:30, 03 Sie 2009 Powrót do góry

Miałam mały urlop od TWS, bo pisałam, ale skoro tekst już się pojawił, to mogę odrobinę pokomentować. Przede wszytkim zacznę od tego, że to opowiadanie ma swój własny, niepowtarzalny urok i świetnie mi się czytało dłuższy jego fragment na raz - zawsze jest to bardziej płynne i wyłapuje się więcej szczegółów.

Edward jest cudownie irytujący i uroczy zarazem. Chyba bym go udusiła na miejscu Belli, jakby mi zlecił te wszystkie upierdliwe zadania. Dobrze też, że tekst nie jest tylko słodki i lukrowany. Jest tajemnica i zawiłość w fabule - to dla mnie duża zaleta. No i zachowanie panny Swan - ta niesamowita przekora. Coś czuję, że stanie jej jeszcze w gardle.

Generalnie wydaje mi się, że wszystko rozwija się w sensownym, uzasadnionym tempie, bez dłużyzn i przyspieszania na siłę. Intryguje mnie zadanie dla Jaspera, podoba kreacja Alice, choć tutaj muszę pomarudzić, że znów zrobiono z niej dziewczynę od ciuchów, a ja wolę, kiedy bardziej idzie się w kierunku jej daru, a nie dziwnego ubraniowego hobby.

Co do ilości komentarzy - to chyba najbardziej frustruje - jak widać, że ktoś czyta, ale nie zostawia po sobie najmniejszego śladu. A ponieważ znam ten ból, pozwoliłam sobie wypluć się pod waszym tłumaczeniem, za które kłaniam się w pas.

AD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aryaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pon 21:19, 03 Sie 2009 Powrót do góry

Myślę, że ilość komentarz wiąże się również z tym, że w temacie wciąż widnieje napis z 27.07. Ale tym zajmie się Dahrti, gdy już do nas wróci Wink

Nie wiem dlaczego, ale śmiałam się, gdy Bella rozmawiała z Alice. Praktycznie każde wypowiedziane przez nią słowo miało podwójne znaczenie. Ciekawi mnie, po czym Bella postanowi zrezygnować z pracy :D Szczerze podziwiam Bellę za jej upór, ja bym chyba odpadła po rozkazie segregowania karteczek wg wielkości.

Macie bardzo płynne tłumaczenie, które bardzo dobrze się czyta, a także które oddaje w pełni tajemnice i specyficzny urok tego opowiadania. Gratuluję i życzę czasu i chęci na dalsze rozdziały, na które czekam z niecierpliwością Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 23:05, 12 Sie 2009 Powrót do góry

Znalazłam to opowiadanie dzisiaj.Całe je przeczytałam.
Charakter Edwarda jest fajny.
Belli imponujący[dała numer Taylerowi,odwarna]
Allice jak zawsze Ok.
Bella ma głupie zadania.
Osobiście gdyby mi szef kazał ,,uczesać'' sywan zabiłabym go.Chociaż kto tam wie..
Hihi^^
Bardzo mi się podobało.Było sporo ciekawych scen.
Lekko i przyjemnie się czytało.
Drastycznych błędów nie wyłapałam!

Czekam na ciąg dalszy.
Weny,weny i czasu!
pzdr.;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 15:31, 13 Sie 2009 Powrót do góry

Rozdzialik fenomenalny, świetnie tłumaczenie. Tłumaczenie, które wiernie oddaje atmosferę panującą w tym ff. Bardzo fajny opis wizyty Alice, która jak zwykle została pokazana jako naładowana energią wampirzyca Wink Mam nadzieję, że tak potoczą się wydarzenia, że nie pozwolą na odejście Belli od Edwarda. A mało tego mam nadzieję że sytuacja się tak skomplikuje że poprawi trochę relacje Edwarda i Belli - może to Bella spotka tego mordercę z parku i Edward zostanie jej obrońcą :)
Koniec moich wymysłów, czekam na kolejny rozdzialik, który dostarczy mi jak zwykle dużej dozy wrażeń.
Muszę się przyznać że jest to jedno z moich ulubionych ff, przed chwilą komentowałam "The Fallout" i tam tak samo tłumaczka się skarżyła na małą ilość komentarzy. To chyba jest tak że im bardziej inteligentny ff tym mniejsza liczba czytających?! Ale nie bardzo wiem dlaczego...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 22:33, 13 Sie 2009 Powrót do góry

Misiaczki moje kochane! Jestem w środku urlopu, wpadłam dosłownie na chwilkę przeprać ciuszki i jutro znowu wyjeżdżam. Ale że uwielbiam Was pasjami (nie zapamiętujcie sobie i nie przyzwyczajajcie się, jak pójdę do pracy wróci stara, zła ja) to skończyłam tłumaczyć 6 rozdział. Wysłałam już mizuki, wstawi go w moim imieniu, jak tylko go poprawi, czyli nie mam pojęcia kiedy.

Swoją drogą muszę Wam powiedzieć, że ten rozdział jak dotychczas sprawił mi najwięcej radości. Karteczki, taśmy, a w drugiej części jest jeszcze lepiej. Zresztą zobaczycie sami.

DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY SIĘ ZGUBILI:
6.1 jest kilka postów wyżej, dodany przez mizuki;]

Edit: Już mam pojęcie kiedy, będzie zo około tydzień. Wiecie... wakacje i te sprawy;) Nie zapomnijcie o nas!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dahrti dnia Pią 14:47, 14 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Anne Cullen
Wilkołak



Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Blois, Francja

PostWysłany: Sob 16:53, 15 Sie 2009 Powrót do góry

Swietny rozdział! Uwielbiam ten FF. I jest nasza kochana Alice;) Edward doprowadza Bells do szału, nie dziwię się że dziewczyna myśli o porzuceniu pracy, kto segregule taśmę klejącą, ja się pytam? Chyba ludzie cierpiący na.. pedantyzm! Ja bym zwariowała. Mi się nie chce ścielić łóżka, albo odnieść taleza do zmywarki, a tu, segregacja spinaczy i taśmy samoprzylepnej. Jestem strasznie ciekawa dalszego przebiegu akcji, dlatego mam nadzieję, że zaraz po powrocie z urlopu dodasz kolejny part.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kamosoka
Człowiek



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 19:04, 17 Sie 2009 Powrót do góry

i znów pojawił się ff, który warto komentować.

Cieszę się, że bohaterowie są wampirami, bo mam juz troszkę dosyć tego, że w większości ff, tylko imiona przypominają, że są to postaci ze Zmierzchu.

Tłumaczenie jest oczywiście perfekcyjne, a sam fakt, że to tłumaczysz jest swietną rekomendacją dla tego opowiadania.

Przyznaję, że nie mogłam się powstrzymać i troszkę przeczytałam po ang następne rozdziały (żeby nie spoilerować napiszę tylko, że pewne nieporozumienie rozbawiło mnie do łez:P )

Czekam z niecierpliwością na kolejne częsci, bo jednak w naszym ojczystym języku wszystko brzmi lepiej, a zwłaszcza w twoim wykonaniu:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Pon 19:25, 17 Sie 2009 Powrót do góry

coraz bardziej tajemniczo się robi... ciekawe czemu Edzio wybrał samotne życie? I jak to wszystko z naszą Bellunią się rozwinie...
swoją drogą to wspułczuje Belli. Edward w tym ficku to jakiś psychiczny jest... Ja rozumiem że może lubić porządek, ale to to już jest przesada!
Lubię za to Bellę. Podoba mi się w niej, że dąży do celu, jest cierpliwa i kończy wszystko, co zaczęła. Ale nawet jej anielska cierpliwość może się kiedyś skończyć... ciekawe co będzie punktem kuliminacyjnym? i czy Bella da się zmanipulować?
Mam nadzieję że w następnym rozdziale pojawią się odpowiedzi chociaż na niektóre pytania...
weny życzę i czasu na tłumaczenie i poprawianie błędów Wink
pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lirru dnia Pon 19:32, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
iglak17
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie

PostWysłany: Śro 21:32, 19 Sie 2009 Powrót do góry

Przeczytam. I moje pierwsze skojarzenie "to aż za bardzo przypomina detektywa Monka". Zauważyłam sporo podobieństw (chociaż różnic też nie brakuje). Jest wyjątkowo irytujący i ekscentryczny, ale jednocześnie obdarzony niewątpliwym urokiem osobistym szef i asystentka, dzielnie wypełniająca najdziwniejsze zachcianki pracodawcy. A że Monka bardzo lubię, Edward w takiej wersji odpowiada mi w stu procentach.
Tłumaczenie czyta się bardzo płynnie, bez żadnych zgrzytów.
Zastanawiam się, jak się potoczą sprawy z Jamesem, Victorią i Laurentem. Czyżby w końcu mieli dopaść Bellę? A jeśli tak, co zrobi wtedy Edward? Na ile będzie świadomy własnych uczuć? Niezależnie, jak się to wszystko potoczy, z pewnością będzie ciekawie.
Życzę czasu i tłumaczeniowego wena ;-).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 17:59, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Hmmm, proszę o wyłapywanie błędów, bo ja chyba cofam się w rozwoju i oczopląsów dostaję :(
Druga część rozdziału. Smacznego ;]


Kreaturek 6.2

PWB

– Cześć, Ang! Wróciłam! – zawołałam, przekraczając próg naszego mieszkania.

Wrzuciłam klucze do kubełka przy drzwiach i poszłam prosto do mojego pokoju, aby przebrać się z mojego służbowego ubrania w coś bardziej wygdnego. Właśnie wiązałam włosy w kucyk, gdy do pomieszczenia weszła Angela i podała mi kieliszek wina.

– Dzięki. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo był mi potrzebny – powiedziałam. Pociągnęłam spory łyk trunku, siadając na kanapie w salonie.
– Wyobrażam sobie. Przecież zadzwoniłaś do mnie w drodze do domu i zostawiłaś mi
wiadomość, w której niczym mantrę powtarzałaś w kółko: „Nie pozwól mi rzucić tej pracy” -
powiedziała ze śmiechem moja przyjaciółka.
– Ugh, wiem, wiem. Ta praca to istny koszmar – jęknęłam, odkładając kieliszek na stolik i
chowając twarz w dłoniach. - Chcesz wiedzieć, co dziś musiałam robić? - spytałam.

Pokiwała ochoczo głową. Ułożyła się wygodniej na krześle i wypiła łyk swojego wina.

– Po tym, jak już poukładałam wszystkie przybory biurowe w spiżarce – przewróciłam oczami – musiałam pójść do garażu i ułożyć w jego warsztacie wszystkie gwoździe i śrubokręty, segregując je według rozmiaru. Oczywiście, następnie miałam je powkładać do osobnych, szczegółowo oznaczonych pojemników. Wszystko w tym domu jest posegregowane i oznaczone.

Śmiech Angeli stawał się coraz bardziej niekontrolowany.

– Ha! Nie widziałaś nigdy jego sypialni. Jak myślisz, jakie nalepki znajdują się na jego stoliku nocnym dla oznaczenia pornosów, prezerwatyw, albo trawki? - spytała, po czym obie zaczęłyśmy chichotać.
– Nie ma takiej opcji. Ten gość jest zbyt sztywny by czytać lub oglądać pornosy. No i żadna dziewczyna nigdy do niego nie przychodzi. Musiałby je odkażać przed wpuszczeniem ich do swojego pokoju i po jego opuszczeniu zapewne też. To może być przyczyną jego ciągłego złego humoru – myślałam na głos. - I naprawdę chciałabym, by sobie czasem zapalił trawkę. Może to by go wyluzowało. I wiesz, co?- Przypomniałam sobie nagle o czymś innym.

Angela spojrzała na mnie pytająco, czekając na kolejne rewelacje.

– Poznałam dzisiaj siostrę pana Cullena. Alice Cullen, z Forks.
– Wiedziałam! Czy była tak śliczna, jak mówiłam? Rozmawiałyście? - zapytała, prostując się na krześle.
– Wspomniałam o tobie i powiedziała, że cię pamięta. Naprawdę była bardzo miła i piękna.
Wydaje mi się świadoma faktu, że jej brat to kawał dupka, co było fajne, ale zauważyłam także ślad cechy charakterystycznej jej brata pod tytułem „Jestem perfekcyjnym
Cullenem”.

Rozmawiałyśmy jeszcze trochę o Alice, ale po chwili przerwał nam dźwięk mojej komórki.
Podskoczyłam do torebki i szybko odebrałam. Kiedy usłyszałam, kto dzwoni, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

– Och, cześć Tyler. Jak się masz? Jutro wieczór? Taaa, myślę, że jutrzejszy wieczór to doskonały wybór. Przyjaciółkę? Jasne, będzie zachwycona. Spotkamy się na miejscu o ósmej. - Pożegnałam się i rozłączyłam. Angela przyglądała mi się zaciekawiona.
– Cóż... Dobra wiadomość jest taka, że jutro wieczorem mam randkę. Natomiast jeszcze lepszą nowiną jest to, że ty także! - obdarowałam ją wielkim, fałszywym uśmiechem, mając nadzieję, że nie będzie stawiać oporu.
– Bello! Nie! Wiesz przecież, co myślę o randkach w ciemno.
– Angelo, proszę. Naprawdę chcę się z nim spotkać, a nie czuję się dostatecznie pewna, by iść
tam sama. Szczególnie teraz. - Zrobiłam moją najlepszą błagalną minkę.
– No dobra, ale zgadzam tylko dlatego, że po mieście biega jakiś psychopata i chcę, byś była bezpieczna. No i poza tym, co innego miałabym do roboty w domu bez ciebie? - Moja przyjaciółka pokiwała głową. Podbiegłam do niej i uściskałam serdecznie, po czym usiadłam z powrotem na swoim miejscu, chwytając kieliszek.
– A’propos... Słyszałaś coś nowego w sprawie tej biednaj zamordowanej dziewczyny?
– Cóż... Z tego co wiem, policja nie ma pojęcia, co jest grane. Nie mogą się zdecydować, czy to
było morderstwo, czy też atak jakiegoś dzikiego zwierzęcia. Najwyraźniej rany wskazują na
jakiegoś drapieżnika. One jednak zazwyczaj nie atakują według pewnego wzoru, ani też nie porzucają sześciu ciał w identycznych pozach.

Angela zadrżała delikatnie. Ja również objęłam się ramionami. Nagle poczułam się bardzo
bezbronna. Ostatnie morderstwa były naprawdę przerażające. Wszystkie ofiary stanowiły kobiety i zostały zaatakowane w nocy. Kilka z nich znaleziono na łonie natury, jak ostatnią dziewczynę z parku, dwie w naszej okolicy zostały zamordowane w drodze do swoich aut, co najmniej dwie zginęły w swoich własnych domach. Razem z Angelą zaczęłyśmy zamykać drzwi do naszego mieszkania na dodatkowy zamek i codziennie upewniałyśmy się, czy wszystkie okna są dokładnie zabezpieczone. Pomyślałam o tym, jak często pracuję sama i jak dzisiaj zostałam zaskoczona przez Alice. Byłam pewna,że skoro ona potrafiła podejść tak blisko bez zwrócenia mojej uwagi, każdy mógł zrobić to samo.
Zanotowałam sobie w pamięci, aby od tej pory zamykać drzwi wejściowe także na zasuwę i
poinformować o tym pana Cullena.
Był piątek. Wszystkie postanowienia, aby wytrwać w tej pracy, wyleciały z mojej głowy w chwili, gdy przekroczyłam próg domu mojego pracodawcy.
Z tego właśnie powodu przeglądałam kolekcję jego podkoszulków, starając się zdecydować na konkretny egzemplarz.
Bruce Springsteen?
Nieee... Nie ma potrzeby, by znieważać amerykańską flagę.
Coldplay?
Jęczą za bardzo. Potrzebowałam czegoś z jajami.
Jimi Hendrix?
Nawet ja nie mogłam się zmusić, by zrobić coś takiego Jimiemu.
Oglądałam koszulkę za koszulką, aż wreszcie dokonałam wyboru i ściągnęłam jedną z nich z wieszaka.
Była miękka i znoszona, ale wciąż nieskazitelna. Urocza i zdecydowanie jedyna w swoim rodzaju.
Najwyraźniej jedna z jego ulubionych. Podniosłam ją na wysokość twarzy i zaciągnęłam się
głęboko relaksującym zapachem środka do prania. Pan Cullen używał cudownie pachnącego płynu.
Była doskonała.
Weszłam do łazienki na parterze i przebrałam się w wybrany T-shirt. Oceniłam swój wygląd w lustrze. Zauważyłam, że podkoszulek był na mnie stanowczo za duży, co mnie nawet nie
Zaskoczyło, ponieważ pan Cullen był bardzo wysoki. Tak właściwie, to nawet cieszyłam się, że jest obszerna – będę potrzebowała dużo swobody ruchu.
Związałam moje włosy w kok, wkurzona, że spędziłam dziś rano dwadzieścia minut układając je tylko po to, by się skołtuniły pod wpływem wilgotnego powietrza. Zostawiłam moją bluzę i buty w łazience, po czym przeszłam do kuchni po moje narzędzia.
Wiaderko, wybielacz i szczotkę.
Skurwiel kazał mi wyczyścić swoje meble ogrodowe.
Zeskrobywałam brud i przebarwienia po zimie za pomocą szczotki i wybielacza. Zrobił to bez uprzedzenia mnie wcześniej o dzisiejszym zadaniu. Dlatego zjawiłam się w pracy ubrana jak zwykle. Kiedy przeczytałam instrukcje, które dla mnie zostawił, osłupiałam. I nieźle się wkurzyłam. I,niestety muszę to przyznać, byłam bliska łez. Nikt nigdy tak mnie nie traktował.
To było po prostu upokarzające i degradujące. Nie miałam nic przeciwko pracy fizycznej, ani
nudnym, bezsensownym czynnościom, jakie mi zlecał. Chodziło o sposób, w jaki to robił. O jego głupie listy, sporządzone perfekcyjnym pismem, zostawiane dla mnie każdego dnia na biurku. Jakby nie mógł znieść mojego towarzystwa. Albo nie potrafił zniżyć się do mojego poziomu tak, by ze mną porozmawiać osobiście. Byłam wykształcona. I mądra. I atrakcyjna. Szczerze? Czasem patrzył na mnie jakbym pachniała brzydko, albo była po prostu odpychająca. Oprócz tego był w stosunku do mnie niegrzeczny. Oczywiście, kiedy Alice go
odwiedziła był miły, przy elektrykach także taki był, ale w każdej innej sytuacji ignorował mnie lub traktował jak śmiecia. Każdego dnia wykonywałam jego bezsensowne, męczące zadania, jednak nie uraczył mnie choćby jednym prostym „Dziękuję”. Jak trudne byłoby dopisanie słowa „Dziękuję” na końcu tej listy, do cholery?! Jak trudne byłoby zejście na dół i przywitanie mnie od czasu do czasu?
Dotarłam do granic mojego poczucia humoru i postanowiłam skończyć z byciem jego służącą.
Zdecydowałam, że dziś jeszcze pracuję, wyszoruję mu te przeklęte mebelki i odejdę. Ale najpierw odegram się na moim pracodawcy.
Uzbrojona w detergent i szczotkę, ubrana w koszulkę Edwarda Cullena, otworzyłam tylne drzwi i wyszłam na jego wypacykowaną werandę. Rośliny w doniczkach, pnącza i namalowane na ścianach drzewa otaczały wyflizowaną podłogę. Ponieważ było słonecznie, także płytki stały się cieplejsze.
W rogu znajdował się olbrzymi kominek, a żeliwne meble rozmieszczone były w sposób przemyślany, zaplanowany do celów spotkań towarzyskich.
Próbowałam wyobrazić sobie pana Cullena na zwnątrz w ciepły wieczór, otoczonego rodziną i przyjaciółmi, przy zapalonym kominku i świecach rozstawionych na werandzie. Mimo szczerych chęci - nie potrafiłam. Mogłam wyobrazić sobie w takiej sytuacji Alice, z kieliszkiem w ręce, podczas gdy on sam czaiłby się w środku, chowając się przed ludźmi.
Postawiłam wiaderko na podłodze, nalałam do niego wybielacza i wyciągnęłam zza domu węża ogrodowego. Zmieszałam wybielacz z wodą i zaczęłam pracować. Z każdą minutą byłam coraz bardziej wkurzona na mojego szefa. Jeszcze nigdy nie byłam równie pewna, że tak naprawdę chciał mnie po prostu zmusić, żebym odeszła. A ja właśnie dotarłam do punktu, w którym z całą przyjemnością mogłam zadośćuczynić jego pragnieniom.
PWE

Usłyszałem Jaspera, gdy tylko wjechał do garażu. Alice dzwoniła wcześniej, uprzedzając mnie, że odwiedzi mnie dzisiaj, więc pomimo pogody zostawiłem otwartą bramę, tak by mógł bez problemu zaparkować, nie zdradzając się z niczym.
Panna Swan była na zewnątrz, czyszcząc nigdy nieużywane meble ogrodowe, nieświadoma wizyty Jaspera. Miałem nadzieję, że Alice miała rację i ta brudna robota będzie kroplą przepełniającą czarę goryczy, po której odejdzie i nigdy nie wróci. Przygotowałem nawet dla niej list polecający na wszelki wypadek, choć pracowała dla mnie tak krótko, że chyba lepiej nigdy o tym nie wspominać.
Ranek spędziłem na przeglądaniu map i ostatnich doniesień w sprawie poniedziałkowego morderstwa. Żadna z tych czynności nie przyniosła konkretnych rezultatów. Właśnie dlatego potrzebowałem pomocy Jaspera.
Dotarł na górę i cicho zapukał do mojej pracowni.
Edward?
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je, uśmiechając się do niego szeroko.

– Jasper. Proszę, wejdź. Jak minęła wycieczka? - zapytałem autentycznie zainteresowany.

Wszedł do środka i usiadł na tym samym krześle, które wczoraj zajęła Alice. Właśnie myślał o niej i o tym, jak bardzo chciałby być już w domu, przy ukochanej. Poczułem ukłucie winy, kiedy zorientowałem się, że po raz kolejny cała rodzina poświęca się dla mnie i stawia moje potrzeby ponad swoimi pragnieniami.
Syn marnotrawny, jak zawsze.
Jasper wyciągnął przed siebie swoje długie nogi, skrzyżował je w kostkach i założył kosmyk włosów za ucho. Jego oczy rozjaśniły się na wspomnienie polowania.

– Było cudownie, Edwardzie. Powinieneś być tam z nami. Emmett wdał się w walkę z dwoma
niedźwiedzimi mamami. Całkowicie zniszczyły jego ubranie i skończył w rzece, kompletnie przemoczony. Zniszczył przy okazji komórkę, więc Rose była nieźle wkurzona. To już trzecia w tym miesiącu. Wątpię, bym kiedykolwiek śmiał się równie mocno.
Przyglądałem się tej scenie w jego umyśle i również się roześmiałem. Emmett czasem zachowywał się jak głupek, ale uwielbiał rywalizację. Nie poddałby się, dopóki by nie zwyciężył.
Powinieneś był pojechać z nami. Wiesz przecież, że nabijanie się z Emmetta jest dużo zabawniejsze, kiedy jesteś z nami.
Uśmiech powoli zniknął z mojej twarzy.

– Wiem. Chciałbym móc z wami pojechać, ale Jasper... Coś dziwnego się tu dzieje i potrzebuję twojej pomocy. Śledziłeś ostatnie doniesienia? - zapytałem.
– Tak. - Pokiwał głową. - Carlisle i ja oglądaliśmy dziś rano wiadomości. Prasa krajowa również zajęła się tym tematem. Co o tym sądzisz?

Pokazałem mu mapy rozłożone na moim biurku. Wskazałem mu prawidłowość lokazlizacji ataków, którą również on dostrzegał. Podałem mu opis znalezionych ciał i zrelacjonowałem mu to, co słyszałem i widziałem tamtej nocy.

– Więc uważasz, że była ich trójka? – przerwał mi Jasper, prosząc o sprecyzowanie. – Jeden przywódca i dwaj inni?
– Tak. - Pokiwałem głową. - To było wszystko, co udało mi się usłyszeć, ale zapach był inny niż w pozostałych miejscach zbrodni. Blondyn, przywódca grupy, był przy wszystkich morderstwach, ale wydaje mi się, że pozostali napastnicy zmieniają się.
Jasper usiadł z powrotem na krześle i milczał przez chwilę. Wyłapywałem w jego umyśle szybko zmieniające się obrazy. Większość z nich pochodziła z czasów zanim przyłączył się do naszej rodziny. Widziałem to wszystko już wcześniej, jednak nie miałem pojęcia, dlaczego myśli o tym właśnie teraz.
– O czym myślisz? - spytałem.
– Nie jestem pewien. To wszystko wydaje się znajome, ale mimo to trochę dziwne. Jest w tym
pewien wzór, zorganizowanie i planowanie, ale z drugiej strony były także przypadkowe
zabójstwa, nie pasujące do reszty – powiedział.

Podszedłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz, myśląc o wszystkich informacjach, jakie posiadaliśmy ORAZ próbując je jakoś ze sobą powiązać.

– Nie sądzę, aby policja zorientowała się, że te przypadkowe ataki były dokonane przez tego samego drapieżnika. Twierdzą, że było sześć zabójstw, podczas gdy było ich raczej dziesięć, jak wynika z mojego dochodzenia.
– I jesteś absolutnie pewien, że ślady ugryzień na ramionach były zrobione przez wampiry? -
westchnął Jasper.
– Jestem pewien. Widziałem, jak rozrywają ciało swoimi zębami. I mogłem usłyszeć myśli przywódcy, jego głód krwi. Nie rozumiem jednak, dlaczego pozwala pozostałym pożywić się, podczas gdy on sam jedynie skręca karki ofiarom.

Jasper potrząsnął głową, wciąż zatopiony w swoich wspomnieniach.

– Nie mam pojęcia, Edwardzie. Ale to nasuwa kolejne pytanie. Skoro nie pożywia się nimi, to w takim razie, kim?

Trochę czasu zajęło nam przedyskutowanie strategii dotyczącej sposobu, w jaki powinienem przeprowadzać moje patrole, aby szybciej złapać zabójcę. Jasper zgodził się ze mną, że musi on posiadać jakiś rodzaj szóstego zmysłu, zdolność uciekania przed pogonią, tym bardziej, że byłem wyjątkowo szybki.
Już miał wychodzić, kiedy przypomniałem sobie, że chciałem mu jeszcze zadać pytanie odnośnie mojego systemu komputerowego.

– Mógłbyś zerknąć na coś dla mnie? - Zatrzymalem go. - Chciałbym mieć dostęp do komputera mojej asystentki, ale żeby ona nie mogła włamać się do mojego. Mógłbyś mi pomóc w ustawieniach?
– Jasne, pokaż. - Podszedł do biurka i usiadł na moim krześle. Kiedy pracował, jego myśli ponownie zaczęły krążyć wokół Alice.
– Widzę, że rozmawiałeś z moją siostrą. - Moją twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.
Jasper kontynułował swoją pracę, zgrabnie przebiegając palcami po klawiaturze, ani na chwilę nie podnosząc wzroku.
Więc próbujesz zmusić ją do odejścia, tak?
Warknąłem nisko.
Naprawdę pachnie aż tak kusząco?
Zerknął na mnie, aby ocenić moją minę. Jego oczy zdradzały zaciekawienie, choć jego umysł był gdzie indziej. Myślał o swojej przeszłości, o kobietach i mężczyznach, których pozbawił życia oraz o tym, czy krew któregokolwiek z nich wołała do niego równie mocno, jak Isabella Swan wzywała mnie.
Przewróciłem oczami, ale pokiwałem głową.
Jasper wyciągnął rękę i włączył monitory, powiększając obraz z kamery skierowanej na werandę.
Obserwowaliśmy, pannę Swan kucającą przed chińską ławą i szorującą szczotką jej oparcie oraz nogi.*
Włosy przylepiły się do jej twarzy. Obserwowałem pot spływający po szyi dziewczyny. Była zgrzana.
Zaróżowiona i kusząca. Patrzyłem, jak wstaje i pociera czoło wierzchem dłoni.
Przełknąłem głośno pierwszą falę pragnienia.
Usłyszałem Jaspera, który zakrztusił się, próbując opanować wybuch śmiechu. Spojrzałem na niego pytająco.
Stary. Twoja koszulka.
Przyjrzałem się bliżej i zauważyłem, że Bella miała na sobie mój unikatowy podkoszulek upamiętniający płytę Rolling Stones z 1969 roku. Była cała mokra i pokryta plamami spowodowanymi wybielaczem.**

– Co do kurwy nędzy?! - warknąłem.

Jasper wybuchnął niepohamowanym śmiechem, czując złość przelawającą się przez moje ciało.

– Przestań. To jest zbyt zabawne. Przez ciebie robię się wściekły, a chciałbym zamiast tego pośmiać się twoim kosztem – powiedział, z trudem łapiąc oddech przy każdym słowie. -
Błagam, nie zmuszaj jej do odejścia. Już ją lubię.

Odwróciłem się z powrotem w kierunku ekranu i przyglądałem się, jak podnosi brzeg mojej koszulki i wyciera nim swój podbrudek. Przy tym ruchu odsłoniła kawałek bladej skóry brzucha. Poczułem, że moje usta wypełniają się jadem, gęstszym niż poprzednio.
Moja.
Śmiech Jaspera stał się dla mnie jedynie odległym tłem. Ledwo usłyszałem jego głos.

– Edwardzie?

Byłem spraliżowany widokiem Belli w mojej koszulce.
Edwardzie.
Poczułem ucisk w żołądku.
Edwardzie!
Spojrzałem na niego pytająco, wściekły z powodu zakłócenia mojej obserwacji.

– Co ty wyrabiasz? - zapytał prawie szeptem. Jego oczy zwęziły się, gdy starał się odczytać moje emocje. Natychmiast poczułem winę i zacząłem go przepraszać.

– Przepraszam. Musi być ci bardzo trudno przebywać w tej chwili w moim towarzystwie. Jeszcze nigdy nie doświadczyłem tak silnego pragnienia.

Jego oczy wciąż wyrażały niepewność. Zacząłem wsłuchiwać się w jego myśli. Odskoczyłem gwałtownie od biurka i zacząłem krążyć zaciekle po pokoju, zdenerwowany z powodu tego, co usłyszałem.
Spojrzałem Jasperowi w oczy, starając się go zrozumieć. Podniósł do góry powieki, czekając, aż potwierdzę jego podejrzenia.

– Co? - spytałem, wciąż niedowierzając. Nie rozumiałem.
– To nie jest głód. Cóż, jest też odrobina głodu, ale to nie jest główna emocja, którą odczuwasz... - zawiesił głos, unikając wypowiedzenia tego słowa. Uderzał palcami o oparcie krzesła, uparcie nie odwracając wzroku.
– Mówisz poważnie?

Tak.
Zatrzymałem się na środku pokoju i przeczesałem włosy dłońmi. Spojrzałem prosto na Jaspera, aby upewnić się, że nie robi sobie ze mnie żartów, ani nie próbuje mnie zdenerwować. Jego złote oczy były szczere i wyrażały zszokowanie. Jego szok był zapewne odbiciem mojego.

– Pożądanie?

Pożądanie.

*Wampirzy zboczeńcy! Wink
** Dobrze ci tak wampirzy podglądaczu! *Pomaga Belli wkopać Edzia do dołu, jaki sam sobie
wykopał, zasypuje go szybko ziemią i tańczy na jego grobie* Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości co do Belli z tego opowiadania? Szczerze wątpię. Ma baba przysłowiowe jaja. I dobrze.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez mizuki dnia Nie 22:26, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
whisper.
Gość






PostWysłany: Nie 18:33, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Uwielbiam to opowiadanie.
Uwielbiam Bellę w tym opowiadaniu. Faktycznie dziewczyna ma jaja.
Uwielbiam Jaspera w tym opowiadaniu. Co też jest dziwne, bo zwykle mnie jakoś denerwuje.
A co najważniejsze: nienawidzę Edwarda w tym opowiadaniu.

Ten rozdział spodobał mi się najbardziej, oczywiście ze wszystkich poprzednich, bo oryginału nie czytałam.
Bella wreszcie pokazuje, że nie będzie Edwardową służką. Ciekawi mnie tylko, czy odejdzie z roboty, czy też nie?

Miałyśmy wypisywać błędy, więc ci je wypiszę. Twisted Evil
PWB
Cytat:
Wrzuciłam klucze do kubełka przy drzwiach i poszłam prosto do mojego pokoju, aby przebrać się z mojego służbowego ubrania w coś bardziej wygdnego.
'wygodnego'. hahahaha, znalazłam błąd!

Cytat:
– Po tym, jak już poukładałam wszystkie przybory biurowe w spiżarce – przewróciłam oczami – musiałam pójść do garażu i ułożyć w jego warsztacie wszystkie gwoździe i śrubokręty, segregując je według rozmiaru.
rozumiem, że nie ma kropki po pierwszej części kwestii, ale 'przewróciłam' chyba powinno być z dużej, bo nie odnosi się do wypowiedzi. Wink

Cytat:
Jak myślisz, jakie nalepki znajdują się na jego stoliku nocnym dla oznaczenia pornosów, prezerwatyw, albo trawki?
podkreślony przecinek nie jest potrzebny, wręcz chyba nie powinien tu stać.

Cytat:
„Jestem perfekcyjnym
Cullenem”.
tutaj niepotrzebny enter. Złośliwość rzeczy martwych? ^^

Cytat:
Natomiast jeszcze lepszą nowiną jest to, że ty także! - obdarowałam ją wielkim, fałszywym uśmiechem, mając nadzieję, że nie będzie stawiać oporu.
wydaje mi się, że 'obdarowałam' powinno być z dużej litery.

Cytat:
Byłam pewnae skoro ona potrafiła podejść tak blisko bez zwrócenia mojej uwagi, każdy mógł zrobić to samo.
brakuje spacji.

Cytat:
Zauważyłam, że podkoszulek był na mnie stanowczo za duży, co mnie nawet nie
Zaskoczyło, ponieważ pan Cullen był bardzo wysoki.
niepotrzebny enter, a i 'zaskoczyło' powinno być z małej litery.

Cytat:
I,niestety muszę to przyznać, byłam bliska łez.
brak spacji.

Cytat:
Oczywiście, kiedy Alice go
odwiedziła był miły, przy elektrykach także taki był, ale w każdej innej sytuacji ignorował mnie lub traktował jak śmiecia.
niepotrzebny enter.

PWE
Cytat:
Emmett wdał się w walkę z dwoma
niedźwiedzimi mamami.
niepotrzebny enter.

Cytat:
Wskazałem mu prawidłowość lokazlizacji ataków, którą również on dostrzegał.
'lokalizacji'.

Cytat:
Większość z nich pochodziła z czasów zanim przyłączył się do naszej rodziny.
brakuje przecinka po 'czasów'. Chyba.

Cytat:
Jest w tym
pewien wzór, zorganizowanie i planowanie, ale z drugiej strony były także przypadkowe
zabójstwa, nie pasujące do reszty – powiedział.
dwa razy niepotrzebne entery. Zakładam, że to wina notatnika. Rolling Eyes

Cytat:
– I jesteś absolutnie pewien, że ślady ugryzień na ramionach były zrobione przez wampiry? -
westchnął Jasper.
niepotrzebny enter.

Cytat:
- Zatrzymalem go.
'zatrzymałem'.

Cytat:
Przez ciebie robię się wściekły, a chciałbym zamiast tego pośmiać się twoim kosztem – powiedział, z trudem łapiąc oddech przy każdym słowie. -
Błagam, nie zmuszaj jej do odejścia.
niepotrzebny enter.
No, i to wszystkie błędy, choć w większości niepotrzebne entery. Cool

Już czekam na kolejny rozdział.
Chęci i dużo wolnego czasu JAK TO MOŻLIWE POD KONIEC WAKACJI? do dalszego tłumaczenia.
pozdrawiam i błogosławię.
amen.


Ostatnio zmieniony przez whisper. dnia Nie 19:00, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
mizuki
Zły wampir



Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 18:48, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Tak, masz rację - złośliwość rzeczy martwych :( Dahrti podrzuciła mi tekst, a on się cały poprzestawiał, poświrował, a ja nie mogłam sobie dać z nim rady ^^"! I nie wiem, czemu tak się stało, że Word ocipiał... Chyba, ze to coś innego...
Jak tylko dojdę do siebie i minie rozbieganie oczu, to poprawię błędy (ktore są haniebne i głupie -.-). Bardzo dziękuję, że Ci się chciało!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mizuki dnia Nie 18:49, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 20:15, 30 Sie 2009 Powrót do góry

To dlatego, że ja to pisałam w innym systemie i w innym programie;)

Z całą radością mogę takze ogłosić, że jest to już zakończony ff, także nie będzie powtorki AMOC-u, gdzie na błaganie o kolejną część mogłam jedynie wzruszyć ramionami i odpowiedzieć, że ja również czekam. Teraz jesteście zdani tylko i wyłącznie na łaskę tłumaczek i bety, autorka dzielnie dokończyła opowiadanie:D

I ja też kocham Bellę w tym opowiadaniu:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:33, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Ajć, robi się coraz ciekawiej :D

Szalenie podoba mi się to opowiadanie :) Moja kochana kreaturka, taka zwierzęca... vah, vah Twisted Evil
Bella świetna, lubię, jak jest taka zdeterminowana i dąży do celu. Mam tylko nadzieję, że jednak nie zrezygnuje z pracy :)
Jasper... genialnie podsumował uczucia Edwarda. Pożądanie... Cool

Oczywiście nie inaczej, niż zwykle - proszę o więcej! :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:03, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Jest takie słowo i na pewno odnosi się do podłogi, ale nie wiem, co dokładnie to oznacza. Chłop architekt również nie wie, więc to pewnie coś specjalistycznego. W nawiasach zostały fragmenty bety, chyba...

Przyłączam się do grona osób, które lubię taką Bellę - z jajami jej do twarzy. Taka powinna być bohaterka, żeby nie doprowadzać mnie do szału i nie powodować, że mam ochotę rzucić książką bądź laptopem o podłogę. Tylko Edward mnie irytuje, ale w tym przypadku jest to na szczęście efekt zamierzony, więc wybaczam. A Jasper, jego myśli i rekacje - to po prostu perełka tej części i mam nadzieję na więcej.

Co do wątku zagadki i morderstw nie zastanawiam się nad nim za mocno - nie chcę sobie psuć przyjemności - dowiem się w swoim czasie, kiedy autorka uzna, że już mogę.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AndziulaW
Człowiek



Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Nie 21:23, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Jaaa to był genialny rozdział!! Bella zakładająca na złość Edwardowi, koszulkę Roling Stonsów hahaha. No i ta powalająca końcówka jak Edward uświadamia sobie, że pożąda Belli. Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się ich dalsze losy :D:D Dlatego pozdrawiam i czekam na następny rozdział :D:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
iglak17
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie

PostWysłany: Pon 17:47, 31 Sie 2009 Powrót do góry

To. Jest. Świetne! Naprawdę, dawno się tak dobrze nie bawiłam. Masz rację, Bella w tym opowiadaniu jest bardzo pomysłowa. Ten numer z koszulką... Kapitalne! W sam raz na odstresowanie przed pierwszym dniem w nowej szkole. I cała rozmowa Edwarda z Jasperem - czytało się bardzo przyjemnie, szczególnie ubawiła mnie końcówka - biedny, zszokowany Edward dowiaduje się prawdy o swoich odczuciach. Ciekawe, jak ta wiedza wpłynie na jego zachowanie? A jak się dowie, że Bella ma randkę? Och, już teraz nie mogę się doczekać. A jest jeszcze sprawa tych wampirów grasujących w okolicy. Mam niejasne przeczucie, że mogą "przypadkowo" natknąć się na Bellę. A może ona będzie świadkiem jakiegoś ataku? No nic, z czasem na pewno się okaże.
Dużo czasu i wena do tłumaczenia ;-)
Pozdrawiam,
i.17


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin