FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 An Imperfect Love [T][NZ] roz. V - 25.03 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Czw 15:52, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Witam was moje drogie w nowej odsłonie. Wzięłam się za tłumaczenia. Nosiłam się z tym od dawna, ale jakoś nigdy nie mogłam zebrać się do końca. W końcu to się zmieniło. Oddaję w wasze łapki tekst, który mnie zauroczył. Paring Jaspera i Belli w bardzo lemonkowej odsłonie :)
Mnie osobiście podoba się bardzo i chciałam się z wami nim podzielić :)

Spójrzcie na mnie łaskawym okiem, bo tłumaczę po raz pierwszy. Ale wszystkiego trzeba spróbować, prawda? :)

No więc nie ględzę już więcej - proszę bardzo. Miłego czytania ;)

Tytuł: An Imperfect Love
Autor: mistyhaze420
Klasyfikacja: Angst/Romance, Bella/Jasper
Link do oryginału :[link widoczny dla zalogowanych]

Autorka bardzo się ucieszyła, że ktoś chce to tłumaczyć, dostałam pełne błogosławieństwo i obiecałam, że będę zdawać jej relację z waszych ocen :)


FF dostępne też jest na moim chomiku :
[link widoczny dla zalogowanych]


beta: przecudowna i przewspaniała madam butterfly

Rozdział I

BPOV


Otworzyłam oczy i wyjrzałam przez okno. Nie wiedziałam, o której godzinie zasnęłam. Dzień zakończenia szkoły. Pamiętam, że tam byłam... w pewnym sensie. Przyszłam prosto do domu i rzuciłam się na łóżko. Musiałam odpaść, ponieważ za oknem zmierzchało. Cholera. To była dla mnie najtrudniejsza część dnia. Nie mogłam uwierzyć, że niecałe trzy miesiące temu byłam niewiarygodnie szczęśliwa. Zakochana. Nie samotna i zapomniana.
Kiedy Edward zostawił mnie samą w lesie, mój cały świat legł w gruzach. Miłość mojego życia już mnie nie chciała. Nie kochał mnie. Ofiarowałam mu życie, duszę, ale nie było to wystarczająco dobre. Ja nie byłam dla niego wystarczająco dobra. Po najlepszym roku w moim życiu, nawet po tym, jak prawie zostałam zmiażdżona przez vana, mało co nie zgwałcona przez gang i o mały włos nie zabita przez sadystycznego wampira Jamesa – to wciąż był najlepszy rok w moim życiu.
Mogłam go posłuchać, gdy ostrzegał mnie, bym trzymała się z daleka. Ale nie zrobiłam tego. I choć nienawidzę się do tego przyznawać, zawsze będę kochać tego pierdolonego, świętoszkowatego, egoistycznego dupka. Zresztą, jego też nienawidzę. Gdyby nadal mnie kochał, miałabym teraz rodzinę. Alice na pewno zobaczyłaby, że Charlie zostanie zabity. Ale i ona mnie opuściła. Mogli temu zapobiec. Wszystko przez pijanego kierowcę, który w tę samą noc, kiedy Edward zostawił mnie w lesie, potrącił ojca.
Charlie myślał, że zaginęłam. Szukał mnie. Zostałam znaleziona trochę później przez przyjaciela Billy'ego Blacka, kiedy leżałam na ściółce, bezwładna i załamana. Musiałam zidentyfikować ciało ojca, a nie zostało tego wiele. Niezbyt miły obraz do zapamiętania.

Zadzwoniłam do Renee. O ironio, zgubiła swój telefon tydzień wcześniej i nie dowiedziała się o Charliem przez kolejne trzy dni. Było to nieźle popieprzone. Gdy powiedziałam jej, że jestem gotowa do powrotu na Florydę, odniosłam wrażenie, że ona nie jest już gotowa mnie przyjąć. Razem podróżowali, a jej tradycyjnymi słowami było : „Zostały ci tylko trzy miesiące szkoły, naprawdę powinnaś zostać i ukończyć ją. Charlie by tego chciał.” Dzięki za rzucenie mi w twarz nieżyjącego ojca i zmuszenie mnie do zostania. Co za wywłoka.
Nadal nie miałam nikogo. A w taką noc jak dzisiaj, potrzebowałam kogoś. Nie mogłam dalej ciągnąć tego gównianego życia. Nie było tego warte. Skończyło się trzy miesiące temu. Teraz tylko egzystowałam. Nawet Jacob mnie nie odwiedzał. Uciekałam albo raniłam wszystkich, którzy się o mnie troszczyli. Co ja mówię? Edward nigdy tego nie robił.
Byłam dla niego czymś w rodzaju pieprzonego projektu naukowego. Jedyny powód, dla którego się do mnie odzywał? Nie mógł czytać w moich myślach, a to raniło jego ego. Wybrał mnie, bo lubił mój zapach. Coś podobnego można powiedzieć o szczeniaku, którego kolor ci się podoba. Byłam dla niego cholernym zwierzątkiem. Nie mieli nawet tyle przyzwoitości, by odłączyć mnie od aparatury, gdy przestali się mną bawić. Zamiast tego zamknęli mnie w pierdolonej walizce i wrzucili do rzeki, bym zginęła dużo wolniejszą śmiercią.
Może miał dość wiecznego osłaniania mnie. Zmęczony ochranianiem biednego, słabego, kruchego, ludzkiego dziecka. Co za głupie jagnię.
ku***! Muszę z kimś porozmawiać - właśnie, ku***, w tej chwili. Złapałam telefon i wykręciłam numer jednego z dwójki ludzi, których znałam.

- Halo?
- Billy, tu Bella. Muszę porozmawiać z Jacobem.
Słyszałam, jak krzyczy do Jacoba, a ten do niego.
- Przykro mi, powiedział, że później do ciebie oddzwoni. – Usłyszałam odgłos odkładanej słuchawki.
Dzięki wielkie, lodoróbny padalcu.
ku***… została tylko jedna osoba.
Renee, proszę odbierz ten pieprzony telefon…
„Numer, który wybrałeś, jest obecnie wyłączony…”
Zdzira!
To jest to. Skończyłam, do cholery. Mój mózg miał już dosyć, teraz kontrolę przejęło ciało. Rzuciłam telefonem o ścianę i roztrzaskałam go... tak, jakby ktokolwiek chciał do mnie dzwonić. Złapałam za pierdolone krzesło i wyrzuciłam je przez okno, tłukąc szkło na milion kawałków.
Miotałam się w ataku szału. Złamać cokolwiek, co da się złamać. Jedynym pokojem, do którego nie wchodziłam, był pokój Charliego. Zapach Old Spice'a nadal się w nim unosił, a ja nie potrzebowałam teraz tego gówna.
Zbiegłam po schodach, zostawiając za sobą ścieżkę zniszczenia. Musiałam się wydostać z tego domu. Teraz. Za dużo wspomnień i duchów mnie ścigało.

Złapałam klucze i nekrolog Charliego.
Zaczekaj, kochanie! Nie rób niczego głupiego. Obiecałaś mi, że będziesz bezpieczna.
- Pierdol się, Edwardzie! Ty też złamałeś obietnicę!
Wybiegłam przez drzwi, nie zamartwiając się zamknięciem ich. Wskoczyłam do swojej ciężarówki i zawróciłam z podjazdu. Parę sekund później dociskałam pedał gazu tak mocno, jak tylko mogłam.
Nie wiedziałam, o czym dokładnie wtedy myślałam. Wszystko, co się wydarzyło, pojawiało się jak przebłyski w moim umyśle, jak grany w domowym zaciszu film. Powiedzieć, że byłam żywiołowa, to wielkie nieporozumienie. Jakby to powiedział Edward… Byłam teraz w pierdolonym szale i podążałam za pierwotnymi instynktami. To było zbyt niebezpieczne.
Trochę później znalazłam się na drodze prowadzącej do klifów. Było ciemno. Księżyc znajdował się właśnie w pełni i mocno świecił, jednak smuga ciemnych chmur również zdobiła niebo. Niesamowite piękno. Zrobiło się chłodniej i wyglądało na to, że może padać. Pierwszy raz od trzech miesięcy poczułam spokój.

Idź do domu, Bello.
- Pierdol się, Edwardzie! Odejdź!
Proszę, ukochana, odwróć się i wróć do domu.
- Nie mam domu! Nic nie mam!
Bello, proszę. Proszę, zawróć.
- Edwardzie, mój kochany, zawsze byłeś dumny z ratowania mojego żałosnego tyłka. Cóż, masz ostatnią szansę.
Uśmiechałam się, kiedy moja noga spoczęła na gazie. Uśmiechałam się przez całą drogę, do momentu, gdy furgonetka znalazła się na krawędzi. Wtedy jedyną myślą, która świtała mi głowie, było: ku***, nie chcę umierać.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Czw 20:40, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Czw 16:15, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
Jakby to powiedział Edward… Byłam teraz w pierdolonym szale i podążałam za pierwotnymi instynktami. To było zbyt niebezpieczne.

To jest jedyny fragment, jaki mi się nie spodobał. Skoro "jakby Edward" to radziłabym wykluczenie słowa pierdolonym, bo zabrzmiało to tak, jakby Edward by tak powiedział, a każdy wie, że on przeklinać nie potrafi.

Po pierwsze choć ostatnio zdechłam, jeśli chodzi o lubowanie w przekleństwach, to tutaj jest to jak najbardziej na miejscu. Wreszcie ktoś pokazał, że Edward jest sierotą, a Bella nią być nie musi . Właściwie to wydało mi się realistyczne - to, że nie użalała się nad sobą i się nie głodziła, tylko wyładowała swoją złość. Zwłaszcza scena, gdzie siała zniszczenie w domu. I jej myśli..
Jak ja się cieszę, że ktoś nie dąży krokiem sierotowatej Belli, która nawet depresję ma sierotowatą, brawo dla autorki.
Szkoda, że zdradziłaś, iż jest to paring Jazza z Bellą. Mam ci to za złe :P
Tłumaczenie jest bardzo ładne, zgrabne i czytało mi się lekko mimo występujących przekleństw i całej tej złości. Zdziwiło mnie trochę zachowanie Renee, a nawet bardzo. Nie spodziewałabym się tego po niej.
Widzę też, że autorka przełamała trochę kanon i zabiła Charliego. o-o. Lubiłam go jakoś zawsze, ale w sumie tu pasuje do tekstu, zrzucić na Bellę wszystko.
Imperfect Love... słowo "Imperfect" na razie bardzo mi pasuje do sytuacji, w jakiej znalazła się Bella - Imperfect jest Jacob, Renee, Imperfect jest śmierć Charliego. Trochę Belli współczuję.
Błędów nie znalazłam, ale albo ich nie ma, albo po prostu nie szukałam ich wzrokiem.
Rozdział jest trochę zbyt krótki jak dla mnie, ale ostatnio nie mam siły na dłuższe teksty, toteż może nie będę narzekać :]
Ponieważ ostatnio twój Portret Anioła mnie zachwycił i Jasper w nim opisany tym bardziej - wyskoczył mi przed Emmetta, którego wielbiłam - to będę czytać ten ff cały czas :)
Pozdrawiam.

Tak patrzę na mój komentarz... ubogi, ubogi. Może dopicuję? Bo aż mi się smutno robi, że ostatnio na nic siły nie mam:D
Ostatnia myśl Belli przed zjechaniem z klifu... tu też ta kurva mi się nie do końca podobała, trochę przesadna, ale się nie czepiam... Sam fakt, że tak właśnie pomyślała wydaje się sensowny - raczej nigdy nikt nie chce naprawdę umierać. Znowu realistyczne;D
Co jeszcze, hm... Jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja. Przez twój spojler domyślam się, że Jasper ją uratuje, bo odczuł jej silne emocje... albo po prostu ktoś to zobaczy i przybędzie jej na pomoc... Albo Alice zobaczy tego wizję ale nic nie zrobi, bo jej zakaże Edward, i wtedy ruszy Jazz... Nie wiem, nie wiem, zostały mi tylko domysły, ale grubsza większość zawiera w sobie Jaspera :D
Dobra, nadal krótko... zwijam swoje zmęczone paluszki i idę płakać, że to już czwarty dzień, gdzie nie chce mi się niczego komentować i czytać... To i tak punkt dla ciebie, że dostałaś komentarz;p
Pozdrawiam po raz drugi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Czw 16:20, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Juliette22
Człowiek



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 16:21, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Cóż z racji zbyt dużej ilości wolnego czasu – choć powinnam sprzątać... - postanowiłam skomentować na bieżąco.
Oczywiście jak to ze mną bywa, w przypadku kiedy dorwę się do tłumaczenia tzw. „new”(dla mnie), sięgam od razu po oryginał(o ile jest po angielsku).
Tak więc co do tłumaczenia... muszę przyznać, że jak na debiut w tłumaczeniach poszło ci całkiem dobrze. Wiem, że tłumaczenie niektórych angielskich zdań jest kosmiczne tak więc... gratulacje!
Co do wyboru akurat tego ff – uwielbiam CIĘ!
Kocham po prostu ff, z niestandardowymi parami! Bella + Jasper + lemony = „kisiel” !!!
Już czuję, że nie wytrzymam do następnego rozdziału i jak znajdę jutro czas to przeczytam pewnie wszystkie (o my Good...) 35 rozdziałów, ale bosz muszę po prostu muszę... nawet kosztem zkacowanej i bolącej głowy.
FF cóż jak na jeden rozdział muszę powiedzieć, że sporo się działo – a na mnie narzekaliście :P
Szczerze to martwy Charlie, Jacob niemający czasu dla Belli i ta jej hmm nagła zmiana nie pasują mi, ale zobaczymy, może potem będzie lepiej.

"ku***, nie chcę umierać"
nikt nie chce... ale i tak umieramy z każdym dniem...


Do siego 2010 :)

Edit:
Przeczytałam już 3 kolejne rozdziały i umarłam :) podoba mi się :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Juliette22 dnia Czw 17:56, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Czw 17:19, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Cornelie muszę powiedzieć, że tłumaczenie jak samo pisanie idzie Ci świetnie, mimo to nadal chwalę Twoją (naszą) ojczystą twórczość. Stwierdzę nawet, że Twój avatar i sygnaturka pasuje jakoś do tonu tego opowiadania, Belii nic innego nie pozostaje albo umrzeć w spokoju z imieniem ojca na ustach i nienawiścią do Edwarda ... albo ruszyć dalej i uprzykrzyć mu jego życie. Skoro mowa o sparowaniu Jaspera i Bells, to coś mi tu świta , Alice też nie ma? Mam rozumieć , że Jasper jest tutaj członkiem rodziny Cullenów. Jestem niezwykle ciekawa ciągu dlaszego : ) życzę szczęśliwego nowego roku ;*

Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Czw 17:27, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Większość z waszych dotychczasowych pytań zostanie rozstrzygnięta w kolejnym rozdziale :)
Jak do tej pory opowiadanie to zrobiło na mnie duże wrażenie i bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że i wam przypadnie do gustu :)

Również życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Czw 17:40, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Cóż. Co tu duzo mówić. Podoba mi sie xD Czy to opowiadanie, czy tłumaczenie u ciebie, zawsze wszystko cacy. Tylko ciekawi mnie jak to będzie, z tym, iż paring: Bella&Jasper.
Trochę mi tu Alice zawadza, a kurczę lubię, tą wariatkę. No, jestem cholernie ciekawa jak to się potoczy, co się stanie, i Jacob. Ojj będzie żałował, że nie miał chwili czasu. Masakroza, chciała bym juz wszystko wiedzieć ^^
Pozdrawiam serdecznie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 17:43, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Witaj, Cornelie.
Prawdę mówiąc, nie komentuję obecnie tłumaczeń, bo kompletnie nie mam czasu czytać, a jak już, to mam parę zaległych w oryginale, bo uwielbiam czytać w oryginale. Ale... Po pierwsze, zostawiłaś info na moim chomiku i mnie tu zwabiło. Po drugie, nie zapomniałam, że nie zostawiłaś mnie na lodzie, gdy bardzo potrzebowałam bety. No więc jestem.
Jak na pierwsze twoje tłumaczenie - bardzo ładnie, choć trochę widać, że usiłujesz być bardzo blisko angielskich zdań. Niepotrzebnie. Pozwól sobie na większą swobodę, oczywiście zachowując sens i znaczenie, a zdania będą ładniejsze, wyrażenia mniej dziwne i płynniej się będzie czytało. Ale tak mają wszyscy zaczynający tłumaczenia... (Skąd ja to znam?)
Teraz parę rzeczy, które mnie "ubodły".
Nie zrozumiałam sensu tego zdania :
Cytat:
Musiałam być nieobecna, ponieważ za oknem zmierzchało.

więc zajrzałam do oryginału. Tam jest :
Cytat:
I must have been out for awhile because it was twilight now.

No i miałam rację. Nie chodzi o to, że była nieobecna. Sens jest raczej taki : Musiałam "odpaść" na dość długi czas, ponieważ za oknem już zmierzchało.
"Nieobecna" nie jest tu dobrym słowem.
Poza tym:
Cytat:
i o mały włos niezabita przez sadystycznego wampira Jamesa

Nie przysięgnę się, bo wiem, że teraz jest tendencja do pisania wszelkich imiesłowów przymiotnikowych z nie razem, ale jednak w tym wypadku , gdy jest "o mały włos", lepiej mi wygląda "o mały włos nie zabita"
Cytat:
Zresztą, jego też nienawidzę.

Prowadzisz opowieść w czasie przeszłym, więc trzymaj czas przeszły, poza mową zależną i dialogami. Czyli : Zresztą, jego też nienawidziłam.
Cytat:
Złapałam telefon i wykręciłam numer jednego z dwójki ludzi, których znałam.

Wiem, że chodzi o meżczyznę i kobietę, ale jakoś niezręcznie mi to brzmi. Chyba byłoby lepiej "do jednej z dwóch osób, które znałam".
Poza tym to jest dziwne zdanie, ale to uwaga nie do ciebie, raczej do autorki. Z tekstu wynika, że jednak znała więcej ludzi, niż matka i Jacob.

Jeśli chodzi o samo opowiadanie. Nie wiem, czy pasuje mi taka Bella. Rozumiem, że jest rozgoryczona, ale nazywanie matki zdzirą i wywłoką... no nie wiem. Zajrzę tu jeszcze, choćby z ciekawości, jak sobie radzisz. I żeby zobaczyć, co będzie dalej. Na razie nie wiem, czy opowiadanko mi pasuje. Zobaczymy.
Pozostając w nadziei, że ty mi też w końcu wysmarujesz jakiś komentarz, pozdrawiam i życzę weny
Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Czw 17:46, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pią 17:03, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Dziękuję Dzwoneczku za odwiedziny :) Jak tylko dojdę do siebie po całonocnej zabawie poprawię te błędziki.
I w końcu wezmę się za AIEK, na prawdę. I zostawię ci długiego konstruktywnego posta.
Tymczasem póki jeszcze mam siłę, pójdę coś zrobić w domu, bo mama mnie zatłucze xD

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:24, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Cornelie tyle mi naopowiadałaś o tym opowiadaniu na gadu, tak je wychwalałaś i narobiłaś mi takiej ochoty, że nie mogłam się tutaj prędko nie zjawić :D
Widzisz? Jak powiedziałam - tak zrobiłam. Przybyłam, przeczytałam i komentuję :D

Od razu powiem Ci, że tak sobie czytam o depresji Belli, robi mi się smutno, a tu nagle prawie zaplułam moją kochaną klawiaturkę. Dlaczego?

Cytat:
Po najlepszym roku w moim życiu, nawet po tym, jak prawie zostałam zmiażdżona przez vana, mało co nie zgwałcona przez gang i o mały włos nie zabita przez sadystycznego wampira Jamesa – to wciąż był najlepszy rok w moim życiu.


Nie no... świetny rok, naprawdę. Same przyjemności ją spotkały :lol: Przepraszam, wiem, że mam zryty łeb, ale rozbawiło mnie to ;)

Potem znów zrobiło mi się smutno, gdy przeczytałam o śmierci Charliego :( I wszystko przez Cullenów. Gdyby byli w Forks to by wszystko Alice przewidziała. A tak dupa blada :/ Bella została sama...
Reakcja Renee bardzo mnie zdziwiła. Czyżby nie chciała córki w swoim domu? Tak to wygląda, ale cóż...
Żal mi było Belli, która czuła się samotna, opuszczona, wspominała Cullenów, Edwarda, te jej podejrzenia, że się nią bawił. Przykre to strasznie :/
A jeszcze smutniej zrobiło mi się, gdy Bella zadzwoniła do Jacoba i Renee i nie udało się z nimi porozmawiać. Potem jak roztrzaskała telefon, rozbiła okno...
Potem te głosy Edwarda i cudowne odpowiedzi Belli, że ma się pierdolić. I dobrze. Brawa dla Belli :)

Ten fragment:

Cytat:
Idź do domu, Bello.
- Pierdol się, Edwardzie! Odejdź!
Proszę, ukochana, odwróć się i wróć do domu.
- Nie mam domu! Nic nie mam!
Bello, proszę. Proszę, zawróć.
- Edwardzie, mój kochany, zawsze byłeś dumny z ratowania mojego żałosnego tyłka. Cóż, masz ostatnią szansę.
Uśmiechałam się, kiedy moja noga spoczęła na gazie. Uśmiechałam się przez całą drogę, do momentu, gdy furgonetka znalazła się na krawędzi. Wtedy jedyną myślą, która świtała mi głowie, było: ku***, nie chcę umierać.


Wzbudził we mnie wiele emocji.
Po pierwsze te odpowiedzi Belli, wspomnienie o ratowaniu tyłka, klif, furgonetka, gaz. I te ostatnie myśli Belli, że nie chce umierać...

I jak ja mam teraz spokojnie czekać na kolejny rozdział? Chyba się prędzej wykończę. Cornelie, jeśli zejdę na zawał lub dostanę nerwicy to będzie Twoja wina. Twoja! Słyszysz?

Jestem ciekawa co się dalej stanie. Czytało mi się bardzo miło. Ładnie tłumaczysz :) Opowiadanie rzeczywiście zapowiada się ciekawie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Dzięki, że tyle mi powiedziałaś o tym ff, dzięki czemu się tutaj pojawiłam :) :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Pią 22:26, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 23:41, 01 Sty 2010 Powrót do góry

ha! pierwszy dzień roku, a ja nareszcie mam czas skomentować...
na dobry początek - zaciekawiłaś mnie kategorycznie... Edwarda nie ma, odszedł... czyli mamy z początku Księżyc w Nowiu, tylko Charlie nie żyje, Bella jest w koncu typową zestresowaną nastolatką, która ma problemy z utrzymaniem języka na wodzy, a Jacob się nie odzywa i nie jest na każde jej skinienie (akurat wszystko mi jak najbardziej gra)...
czytam więc w zapartym tchem - ładnie mi się wszystko układa i nagle - krawędź, zapowiedź śmierci... znowu mi skacze przyjemnie puls i czuję krew w żyłach pomimo późnej pory...
na koniec wracam do samego początku twojego posta, żeby się dowiedzieć, że Edward prawdopodobnie nie wróci (moja nadinterpretacja), a jeśli wróci to i tak nikogo nie będzie to obchodzić, bo do akcji wejdzie Jazz... od razu moje pytanie: co na to Alice?
i co do jasnej anielki wykombinuje Jazz?
czy jest wampirem?
czy wróci sam czy z Edwardem?
właściwie nic nie wiem i chyba to jest najlepsze w tym wszystkim...

nie jestem z zasady zwolennikiem paringu... żadnego - chyba wolę bohaterów cierpiących, którym jest coś odbierane - przynajmniej jest to coś niestandardowego... ale w tym przypadku chyba zrobię różnicę i podejdę do tego tekstu z całkiem nową energią :)

Cornelie, podziwiam :)
nie przeglądałam orginału, ale całkiem przyjemnie się czytało :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Invisse
Zły wampir



Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:38, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Zapowiada się ciekawie, inaczej ;)
Mam straszną ochotę, żeby sięgnąć po angielską wersję, ale się powstrzymam ;)
Podoba mi się, że charakter Jacoba odbiega od kanonu. To mnie zawsze dziwiło, że on do niej przylatywał z wywieszonym jęzorem na każde skinienie, służyć jako podpórka bądź podest. Ale cóż, nie wiem, jak kochają wilkołaki ;)
A właśnie, bo nie ma oznaczeń - tu są wampiry czy nie? Bo tak się waham, jeszcze mam nadzieję ;)

Pozdrawiam,
I.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 15:22, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wrzucić rozdziału drugiego xD No bo ja strasznie niecierpliwą osóbką jestem :))

W każdym razie dłużej nie mówiąc oddaję wam kolejny rozdział :) Świetny, co zresztą ocenicie same :)


Autor: mistyhaze420
Link do oryginału :[link widoczny dla zalogowanych]


beta: niezastąpiona madam butterfly


Rozdział II


JPOV

- Alice, o czym ty, ku***, mówisz?
- Przepraszam! Po prostu nie widzę już dla nas przyszłości!
- Co, do cholery? Opuszczasz mnie?
- Tak. Po prostu… Jasper. Nie kocham cię już.
Cóż, to był cios poniżej pasa. Spojrzałem w dół, na moją śliczną, małą żonę, błagając:
- Alice, proszę, nie zostawiaj mnie. Przepraszam za wszystko, co się wydarzyło. Nie możesz mówić poważnie. Proszę, nie zostawiaj mnie.
Spojrzałem w jej oczy i pochyliłem się, by ją pocałować, ale odepchnęła mnie.
- Jestem poważna! Nie chcę już z tobą być! Wiem, że to boli i jest mi przykro, ale taka jest prawda.
Osunąłem się na drzwi sypialni, wplatając palce we włosy, by choć trochę uspokoić skołatane nerwy.
- Alice, nie mam nikogo innego. Wszystko, co posiadam, jest związane z tobą. Carlisle i reszta rodzina, Denali. Nie mam gdzie pójść. Nie chcę być sam. Ty jesteś moją żoną, do kurwy nędzy. Tak prosto podjąć taką ważną decyzję?
Nawet nie mogłem na nią spojrzeć. Ona mnie już, nie kocha, do cholery. Uspokój się, Jasper. Nie strać panowania.
Alice uklękła obok i spojrzała na mnie.
- Nie, to nie było proste. Zaczęłam czuć się dziwnie i nie mogłam tego dłużej ignorować. Przepraszam. Możemy zostać przyjaciółmi…
Podniosłem gwałtownie głowę.
- Przyjaciółmi? Czy ty sobie, ku***, żartujesz? – Wstałem i spojrzałem na nią, jakby była psychicznie chora. Musiałem się stąd wydostać, zanim wybuchnę. Nigdy nie spodziewałem się takiego gówna.
Mieliśmy pewne problemy, ale myślałem, że nad nimi pracujemy, jak zawsze. Złapała mnie za ramię, zanim otworzyłem drzwi.
- Jasper, nie musisz opuszczać domu. Postaram się unikać cię przez najbliższe parę tygodni. Jestem pewna, że po pewnym czasie poczujesz się lepiej…
Wziąłem głęboki wdech i starałem się trzymać w ryzach, ale nie wytrzymałem.
- Pieprz się, Alice!
Uwolniłem się z jej uścisku i pobiegłem na dół. Carlisle i Esme już tam czekali. Wiedziałem, że pozwolą mi tu zostać, ale nie mogłem znieść obecności Alice w tym samym domu. W tej chwili jej nienawidziłem.
- Carlisle, Esme, przepraszam, ale nie mogę dłużej tutaj zostać. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Carlisle przytaknął, wyraźnie przygnębiony, a Esme przytuliła mnie do siebie.
- Zajrzyj do nas czasami.
- Postaram się – westchnąłem.
I wyszedłem. Nie miałem pojęcia, gdzie, ku***, zmierzam i nie miało to dla mnie znaczenia. Przynajmniej zostawiłem za sobą to całe gówno.
Zatrzymałem się po jakimś czasie, by zemścić się na kilku drzewach w lesie. Musiałem uwolnić trochę swojego gniewu. Dałem się ponieść zmysłom. Biegłem dwa dni, zatrzymując się tylko na polowanie.
Gdy zrobiłem sobie postój, zmierzchało, a ja stałem przed frontowymi drzwiami naszego domu w Forks. Nie zdawałem sobie sprawy, że w tym kierunku zmierzałem.
Usiadłem na schodach i próbowałem poukładać sobie w głowie ostatnie wydarzenia.
Moja żona już mnie nie kocha. Przestała jakiś czas temu, a ja byłem zbyt głupi, by to zauważyć. Edward nigdy nie wybaczy mi próby ataku na Bellę. Nie widziałem go od dnia naszego wyjazdu z Forks. Byłem Miałem wszystko pod kontrolą, dopóki nie rzucił jej na ten pieprzony stół. Emmett z Rosalie chcieli spędzić trochę czasu w samotności. To samo zasugerowałem Alice, ale odmówiła. Teraz wiem dlaczego. Suka. Nie chciałem być sam. Co straciłbym, gdybym kogoś zabił? Nie mógłbym sobie wybaczyć. Dlatego nie mogę pójść do Petera i Charlotte – oni nadal zabijają ludzi, więc spędzanie tam czasu byłoby zbyt trudne.
Wziąłem głęboki oddech i westchnąłem. Nadal czułem zapach Belli w powietrzu. Naprawdę pachniała nieziemsko… coś w stylu frezji i lilii. Moje myśli powędrowały teraz do niej.
Ciekawe, jak się trzyma po tym, jak ją opuściliśmy.
Czułem się okropnie tego dnia. Rozważaliśmy jej wejście do rodziny, ale zostawiliśmy ją bez pożegnania. Okazaliśmy się pozbawionymi duszy bestiami. Nigdy nie miałem okazji, by ją przeprosić. Byłem pewny, że mi wybaczy. Taka była. Nigdy nie widziałem człowieka tak pozbawionego strachu i współczującego, jak ona.
Edward twierdził, że nie miała zmysłu obronnego, ale nie zgadzałem się z tym. Miała niezłomną wiarę.
Może mógłbym sprawdzić, co u niej? Pewnie powie mi, żebym spierdalał. Chociaż może nie. Myślę, że mi wybaczy. Na szczęście nie boi się mnie. Możliwe, że pozwoli mi zostać u siebie na krótki czas. Cholera. Kogo chcę oszukać? Ostatnią osobą na ziemi, jaką pragnie ujrzeć, jestem ja. Ojciec rozpierdalacz*, który zniszczył jej życie.
Po prostu okrążę jej dom i sprawdzę, czy jest w środku. Chciałem być w pobliżu kogoś, kogo znam.
Zanim się zorientowałem, już tam byłem. Jej furgonetka stała na podjeździe. Samochodu Charliego nie było, sądziłem więc, że jest w pracy. Powinienem zapukać? Nie. Podejdę trochę bliżej, by sprawdzić w jakim jest nastroju. Wtedy zdecyduję, czy zrobić z siebie totalnego idiotę i zapukać.
Wspiąłem się na drzewo blisko jej okna i zobaczyłem ją, stojącą na środku swojego pokoju. Wyglądała jak gówno. Jakby straciła kilka kilogramów, na pewno źle sypiała i zdecydowanie była zmęczona. Powinienem czuć każdą emocję, która walczyła w niej : złość, strach, ból, desperację, potrzebę. Byłem zmiażdżony siłą tych uczuć.
Nagle rzuciła telefonem o ścianę. Krzyczała i niszczyła wszystko, co wpadło w jej ręce. Miała jakieś pierdolone załamanie. Próbowałem wysłać jej fale spokoju, ale to, ku***, nie działało. Byłem bezsilny, więc tylko czekałem aż się uspokoi, wiedząc, że w końcu to nastąpi.
Jej ból pogłębiał mój, ale nie mogłem odejść, nie sprawdzając, czy już wszystko jest w porządku. Miałem nadzieję, że Charlie niedługo wróci i pomoże jej się uspokoić. Po jakiś dwudziestu minutach szału zbiegła schodami na dół, do kuchni. Zeskoczyłem niżej, by móc ją nadal obserwować. Wzięła ze stołu gazetę i przeczytała ją szybko. Rzuciłem na nią wzrokiem, żeby zobaczyć, co to jest.
„ Szeryf Charles Swan był nieocenionym członkiem naszej społeczności. Będzie nam go brakować. Został ocalony i na zawsze pozostanie w pamięci swojej córki, Isabelli Marie Swan, 18…”
ku*** mać! Charlie nie żyje! Spojrzałem na nekrolog, by dojrzeć datę śmierci. Dzień w którym Edward ją zostawił. Cholera! Była sama! Charlie zginął, my ją zostawiliśmy, a ona musiała przez to przechodzić sama!
Moje własne poczucie winy i smutek sprawiły, że uklęknąłem.
Bella złapała kluczyki i wybiegła na dwór, po czym zatrzymała się przy furgonetce i zamknęła oczy. Po krótkiej chwili zaczęła krzyczeć.
- Pierdol się, Edwardzie! Ty też złamałeś obietnicę!
O czym ona, ku***, mówi? Słyszy Edwarda rozmawiającego z nią w jej umyśle? Co my jej zrobiliśmy?
Wybiegła przez drzwi do swojej furgonetki. Podążałem za nią przez las, mając nadzieję, że nie spowoduje żadnego wypadku, biorąc pod uwagę jej szaloną jazdę. Po pewnym czasie tego pieprzonego biegu, zatrzymała się przy klifie. Wspiąłem się na drzewo, by być blisko niej, wciąż niepewien tego, co zrobić.
Ona po prostu siedziała, wpatrując się w księżyc. Siedziała z wymalowanym na twarzy spokojem. Normalnie pomyślałbym, że to dobrze, ale jej emocje mówiły całkowicie coś innego: strach, samotność, panika, obojętność, determinacja…
Następnym uczuciem, które zarejestrowałem, była jej gotowość do zjechania tą pierdoloną furgonetką z krawędzi.
Zeskoczyłem na dół i biegłem, jakby gnany jej własnymi emocjami, nie wiedząc, czy zdążę na czas.
Strach. Determinacja. Obojętność… Żal.
Kiedy ten ostatni uderzył we mnie z całą siłą, przyspieszyłem. Furgonetka zaczęła spadać, a ja skoczyłem na gałąź, po czym wyrwałem pierdolone drzwi od furgonetki i złapałem Bellę za dłonie, wyciągając stamtąd jej tyłek.
Gałąź trzymałem jedną ręką, dziewczynę drugą. Miała zamknięte oczy i opierała się o mnie bezwładnie. Cholera, miałem nadzieję, że jej nie skrzywdziłem.
- Bella? – krzyknąłem, próbując ją wyrwać z tego pieprzonego snu. Trwało to chwilę, ale w końcu otworzyła oczy i ujrzała mnie.
- Jasper? – spytała zdziwiona. Była w szoku.
Próbowałem być przekonywujący w obecnej sytuacji.
- Chcę cię wyciągnąć, musisz więc złapać mnie za szyję, a nogami objąć w pasie. Wtedy będę miał wolne dłonie, by wskoczyć na tę półkę. Gotowa, kochanie? – Powoli przytaknęła.
Podniosłem ją do góry i zrobiła to, o co ją prosiłem. Najpierw objęła mnie za szyję, dopiero później zarzuciła nogi na moje biodra, łącząc przy tym kolana. Głowę położyła na mojej klatce piersiowej, trzymając się kurczowo. Drżała przerażona. Ale jedyne o czym mogłem myśleć, to, ku***, jaka była ciepła.
Z wolnymi dłońmi udało mi się sprowadzić nas z powrotem na klif. Stałem tak parę minut, trzymając Bellę, która zaciskała na mnie kurczowo swoje ręce i nie chciała puścić. Objąłem ją więc ramionami i położyłem głowę na jej barkach. Pachniała nieziemsko…
Poczułem się emocjonalnie wyczerpany, więc usiadłem na ziemi, kołysząc ją. Zaczęła łkać i gdyby moje serce biło, załamałoby się, czując jak trzęsie się w moich ramionach. Przytuliłem ją mocniej.
- Już wszystko dobrze, Isabello. Jesteś bezpieczna – szepnąłem do jej ucha.
Wzdrygnęła się. Na pewno ją przestraszyłem. Ale nie czuje teraz strachu, tylko ból, smutek… Pociechę. Dzięki Bogu.
Przynajmniej byłem zdolny dać jej trochę pociechy. Minęło trochę czasu, nim przestała płakać. Kiedy przestała drżeć, wydała z siebie długie westchnienie. Ku mojemu zdziwieniu, wyrwała się z moich objęć i podskoczyła do góry.
Wstałem i spojrzałem na nią, nie wiedząc, co powiedzieć, dlatego zanurzyłem się w jej emocjach.
- Dziękuję, Jasper – powiedziała miękko, wpatrując się we mnie.
Uśmiechnąłem się lekko. Znałem jej uczucia, wciąż obecne.
- Nie ma za co – odparłem.
Posłała mi słaby uśmiech, który całkowicie mnie zadowolił.
Podszedłem trochę bliżej, nie chcąc jej przestraszyć.
- Przepraszam cię za wszystko. Gdyby nie mój brak samokontroli, nic by się nie wydarzyło. Czuję się winny.
- To nie twoja wina. TO tylko niezdarny człowiek, który zaciął się w pokoju pełnym wampirów. Poza tym, nie wierzę, że mógłbyś mnie zaatakować. Myślę, że straciłeś kontrolę, kiedy Edward pchnął mnie na stół. Ale i to nie jest twoją winą. Jak zawsze mówiłam, jesteś wampirem – to jest twoje istnienie. I akceptuję to.
Bella była najłatwiej wybaczającą osobą, jaką kiedykolwiek poznałem, ale czasami mnie zaskakiwała. Zabrakło mi słów na wyznanie jej współczucia, więc tylko się uśmiechnąłem.
Położyła dłonie na swojej klatce piersiowej i znowu usłyszałem bicie jej serca.
- Więc gdzie jest reszta? Edward wysłał cię do ratowania sytuacji?
Zdałem sobie sprawę, że jest niespokojna, ponieważ myślała, że cała rodzina wróciła. Musiałem złagodzić jej nerwy.
- Bello, jestem sam. Nie wiem, gdzie jest reszta.
Spojrzała na mnie zdezorientowana i wiedziałem, co zaraz nastąpi.
- Ale… Alice musiała to widzieć, więc na pewno jesteście tu razem.
Pokręciłem głową.
- Nie. Jestem sam. Alice mnie zostawiła – przerwałem jej.
Poczułem się jak gówno. Nie chciałem myśleć o żonie, ale Bella zasługiwała na prawdę.
Spojrzała na mnie raz jeszcze, kompletnie zbita z tropu.
- Co? Dlaczego? Myślałam, że będziecie razem przez wieczność… - sapnęła.
Przesunąłem się do zbiorowiska dużych kamieni i usiadłem na nich. Bella zrobiła to samo. Intensywnie wpatrywała się w moje oczy, nadal próbując zrozumieć, co się, do diabła, stało.
Stwierdziłem, że powiem jej całą, pieprzoną, prawdę.
- Nie mam pierdolonego pojęcia, Bella. Wyłożyła mi całą masę gówna na temat odkochania się. Więc, teraz mnie nie kocha, nie chcę ze mną być. Byliśmy małżeństwem przez pół pierdolonego wieku. – Zaśmiałem się, próbując zamaskować ból, który znowu pojawił się gdzieś w okolicach serca. – Ale ma nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi, któregoś dnia.
Miałem zamiar nazwać ją dziwką, ale nie wiedziałem, jak Bella na to zareaguje.
Położyła dłoń na moim kolanie i spojrzała mi w oczy.
- Tak mi przykro.
Dla mnie to był szok, dla niej nie. Musiała przywyknąć do naszego dotyku, ale ja z pewnością nie byłem przyzwyczajony do jej uczuć, kiedy mnie dotknęła.
Nigdy nie byłem blisko niej, kiedy spotykała się z Edwardem. Nawet w hotelu w Pheonix trzymałem bezpieczny dystans.
Odsunęła się z trudem, a moje ciało pragnęło, by jej ręce wróciły na kolano.
- Dobrze wiemy, jak wybierać, prawda? Nigdy bym na to nie wpadła. Myślałam, że znam Alice i Edwarda lepiej, niż w rzeczywistości. Nie spodziewałem się, że są pozbawieni serca.
Nagle moje myśli powędrowały do Charliego. Nie wiedziałem, czy powinienem to wyciągnąć na wierzch, jednak całkiem możliwe, że Bella nie miała z kim o tym porozmawiać, a zdecydowanie tego potrzebowała.
Wziąłem więc głęboki wdech.
- Ekhm… Bella. Co stało się z … Charliem?
Jej oczy zaszkliły się i przygryzła wargę. Kilka razy głęboko wdychała powietrze, by się uspokoić.
- Kiedy Edward odszedł, zostawił mnie samą w lesie. Powiedział, że nie kocha mnie i nie chce. Byłam załamana. Gdy sobie poszedł, pobiegłam za nim. Zgubiłam się, zrobiło się ciemno. Pamiętam, że położyłam się na ziemi i choć padało, nie czułam zimna. Charlie brał udział w poszukiwaniach. Jeździł po mieście, sprawdzając czy nie ma mnie gdzieś przy drodze. Gdy wracał, uderzył w niego pijany kierowca.
Czułem ból i smutek, które z niej emanowały, oszałamiały mnie. Wzięła kolejnych kilka wdechów, po czym kontynuowała,
- Przyjaciel ojca mnie znalazł. Charlie zmarł myśląc, że dalej jestem zagubiona. Następnego dnia musiałam zidentyfikować zwłoki.
Usłyszałem znowu jej niepohamowany szloch i instynktownie skoczyłem na równe nogi, by wziąć ją w ramiona. Obejmowałem ją, pozwalając płynąć łzom tak długo, jak tego potrzebowała. Palcami przejeżdżałem po jej miękkich włosach.
Po kilku minutach odsunęła się powoli i spojrzała na mnie.
- Skąd wiesz o Charliem i dlaczego… nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Dlaczego tu jesteś? – przypatrywała mi się swoimi dużymi brązowymi oczami.
- Bello, kiedy Alice zdecydowała, że mnie opuści, cholernie mnie to rozbiło. Po tym jak znalazła mnie w tej restauracji, dała mi nadzieję. Teraz jej nie mam, nic mi nie zostało. Nie wiem jak mam sobie sam poradzić z tym popieprzonym życiem. Wszystko, co teraz znam, łączyło się z nią. Nie ma mnie bez niej. Więc uciekłem. Nawet tego nie pamiętam, ale gdy tylko się tutaj znalazłem, moje myśli poszybowały ku tobie. Zastanawiałem się, jak się czujesz, czy mi wybaczysz – wziąłem głęboki oddech i wplotłem palce we włosy, zanim wydusiłem z siebie ostatnią część, która sprawi, że w jej oczach będę wyglądał na totalnego idiotę.
- I byłem samotny. Nie mam przyjaciół. Wiedziałem, że prawdopodobnie nie uważasz mnie za swojego przyjaciela, biorąc pod uwagę tę całą sprawę z próbą zjedzenia ciebie. Miałem nadzieję, że rozważysz spotykanie się ze mną co jakiś czas.
Wiedziałem, że gdybym mógł, zarumieniłbym się. Praktycznie błagałem ją o przyjaźń. Jaki, ku***, żałosny jestem?
Siedzieliśmy przez chwilę w niezręcznej ciszy, kiedy oparła się o moje ramię i zaczęła się śmiać.
- Mogę nazywać cię swoim najlepszym przyjacielem na zawsze?
Teraz ja się roześmiałem.
- Zamknij się.
Jej śmiech zaczął powoli cichnąć, podniosła się i usiadła naprzeciwko mnie.
- Oczywiście, że jesteś moim przyjacielem. Zawsze uważałam was za rodzinę. Was wszystkich. Myślę.. Po prostu nie znam cię za dobrze. To znaczy, Edward nas separował. Bał się, ale wydawałeś mi się sympatyczny. Uratowałeś mi dzisiaj życie.
Następna bolesna sprawa.
- Edward zawsze myślał, że w końcu stracę nad sobą panowanie. Wiem, że byłem najmłodszym członkiem rodziny na wegetariańskiej diecie, ale miałem wrażenie, że oni czekali tylko, żebym coś spieprzył. Nie ufali mi, a ja wiem, że nie mógłbym cię skrzywdzić.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
- Wiem – odparła z kompletną pewnością. Zadziwiające.
Siedzieliśmy jeszcze przez chwilę w tej ciszy i przyglądaliśmy się wodzie pod nami i księżycowi nad nami. Było to takie spokojne i piękne – mieć towarzystwo.
Uczucia Belli zaczęły się wyciszać. Odczuwała teraz ulgę i komfort spędzania czasu z kimś, nie z samą sobą. Ja czułem dokładnie to samo. Nie wiem ile minęło czasu, nim się odezwała.
- Ale skąd wiedziałeś, że tu jestem? Skąd wiedziałeś, co mam zamiar zrobić?
Zaśmiałem się cicho.
- Edward miał rację. Jesteś spostrzegawcza.
Uśmiechnęła się, a ja zachodziłem w głowę, czy myśli o mnie jak prześladowcy, którym był Edward.
- Zdecydowałem, że chcę cię zobaczyć, więc pobiegłem do twojego domu. Gdy tam dotarłem, ty byłaś wściekła. Próbowałem trochę złagodzić twój nastrój, przepraszam… Miałem nadzieję, że się nie zezłościsz. Tak czy siak, nie zadziałało. Wsiadłaś do samochodu, więc podążyłem za tobą. Obserwowałem cię, kiedy się zatrzymałaś. Miałaś taki spokojny uśmiech na twarzy, ale twoje emocje były cholernie pokręcone, to mnie przeraziło. Biegłem tak szybko jak mogłem, ale nie wiedziałem, czy zdążę. I to ostatnie uczucie… żal… Nie było mowy, żebym pozwolił ci się zabić. -
Siedziałem z palcami wplecionymi we włosy. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak emocjonujące może być nasze spotkanie.
Oparła się o moje ramię i wtedy poczułem jej dłonie w moich włosach, coś wspaniałego. Złapała moje dłonie swoimi i splotła je, uśmiechając się.
Nic nie mówiła. Nie musiała. Była wdzięczna, ale to nie był czas na rozmowy o tym. Rozumiałem to i nie miałem zamiaru naciskać. Zauważyłem, że przechodzą przez nią dreszcze i po chwili zaczęła się trząść. Dopiero wtedy zorientowałem się, że dla człowieka może być tutaj zimno.
- Powinienem zabrać cię do domu. Jest cholernie późno i wiem, że pewnie zamarzasz – wstałem i pociągnąłem ją za sobą, nadal trzymając jej dłonie.
- Nie chcę iść do domu – westchnęła. – Już nigdy nie chcę tam wrócić. Mogę zostać z tobą? – Spojrzała na mnie i wiedziałem, że nie mogę zostawić jej samej, ze świadomością o wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. Nie mogłem jej zostawić również z innego powodu – desperacko kogoś potrzebowałem.
- Mam nadzieję, że tego chcesz – powiedziałem.
Uśmiechnęła się, a do mnie doszło uczucie ulgi.
- Musisz wskoczyć mi na plecy. Trochę sobie pobiegamy.
Instynktownie się wzdrygnęła, wysyłając w moją stronę sygnały paniki, która zaczęła ją ogarniać.
- Nie… mogę… Po prostu nie mogę tego zrobić. To … za bardzo mi o nim przypomina i… nie mogę.
Otoczyłem ją ramionami, śląc uczucie spokoju. Powoli się wyciszała.
- Cóż, może będziesz mnie trzymał tak jak wcześniej? Będzie inaczej niż wtedy, kiedy on to robił. Jesteś w stanie tak biec?
Myślałem o tym przez chwilę. Ręce i nogi Belli ciasno mnie obejmujące. Jej ciepło przy moim ciele. Taa, mogłem to zrobić.
- To się uda.
Ściągnąłem swoją bluzę z kapturem i podałem jej.
- Masz, ubierz to. Wiatr będzie bardzo zimny w połączeniu z moim ciałem.
Na szczęście miałem na sobie czarną koszulkę i nie musiałem pokazywać jej swoich blizn.
Nałożyła na siebie bluzę, a ja zachichotałem, tylko trochę, bo była kurewsko za duża jak dla niej, ale i tak wyglądała uroczo. Byłem trochę zdenerwowany, kiedy uniosła się i objęła moją szyję, jednak jej ciepło było tak niesamowite, że przestało mi zależeć. Chciałem ją czuć.
Więc położyłem dłonie na jej biodrach, a ona objęła mnie nogami wokół pasa. W co ja się, do cholery, wpakowałem? Czułem jej ciepły oddech na szyi. To było niebo. Nie będę w stanie tego zrobić, jeśli ona nie przestanie.
- Ekhm... Bello, oprzyj głowę na mojej piersi. Będzie naprawdę zimno.
Zrobiła tak, jak jej powiedziałem. I znowu próbowałem zapełnić myśli wydarzeniami dzisiejszej nocy.
Byłem całkowicie opanowany. Nawet przez moment nie pomyślałem o skrzywdzeniu jej. Dlaczego musi być taka… ciepła? Jestem pewny, że po paru dniach, jeśli tyle wytrzyma, będę w stanie opanować to uczucie. Przynajmniej miałem taką cholerną nadzieję.
Wróciliśmy do Forks, do domu Cullenów, jednak gdy schyliłem się, by jej o tym powiedzieć, spała. Było to dość zabawne. Wszedłem do salonu i położyłem ją na kanapie. Pomyślałem, że nie będzie jej dobrze w żadnej sypialni. Nakryłem ją kocem i rozpaliłem w kominku, próbując ogrzać pomieszczenie. Usiadłem naprzeciwko niej i położyłem nogi na stoliku należącym do Esme. Wiem, że nie pochwaliłaby tego, ale nie ma jej tutaj.
Obserwowałem Bellę podczas snu. Nigdy nie rozumiałem w tym względzie Edwarda, teraz się to zmieniło. Było to bardzo relaksujące uczucie. Przynajmniej do czasu rozpoczęcia koszmarów. Parę razy musiałem ją uspokajać. Miałem nadzieję, że nie będzie zła, ale nie obchodziło mnie to. Potrzebowała snu, a skoro mogłem jej to dać, dałem.


*Cóż, nie chciałam dawać skurwysyna, bo to już oklepane, więc wymyśliłam własny synonimek :)

Ładnie proszę o odzew :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Juliette22
Człowiek



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 16:23, 03 Sty 2010 Powrót do góry

*skacze z radości*
Normalnie uwielbiam Cię!
Już nowy rozdział, szczerze to powiem, że ten chyba jest moim ulubionym :)
Utknęłam na 26 w angielskiej wersji i zastanawiam się czy mam siłę dalej czytać.
To wszystko co się potem wydarzy jest, jak na mnie, dziwne, ale nie będę spamować.
Opowiadanie samo w sobie jest świetne.
Jak czytałam ten rozdział 1 stycznia to stukałam się po głowie, czemu do cholery Alice zostawia Jazza. Nie mogłam tego pojąć to było jak odcięcie ręki, przecież byli taką dobraną parą. Byli :)
Teraz już wiem czemu i cieszę się jak małe dziecko.
Trochę się też dziwiłam, że akurat to Bellę postanowił odwiedzić, ale cóż tak musiało być – a Ty już wiesz o czym piszę.
W sumie to doszłam do wniosku, że wolę Bellę w wersji z Jazzem bardziej niż Edwarda – to wszystko wina tego opowiadania i Twoja... tak Twoja :)
Moja perełka?
Cytat:
- Pieprz się, Alice!

Nareszcie ktoś pisze o niej źle :)
Lubie jak Jazz mówi o Belli pod sam koniec. Jest taki zagubiony i czuje się przy niej dobrze.
Ah sama nie wiem co mam napisać, ale chyba została mi jeszcze jedna sprawa.
DZIĘKUJĘ, że tłumaczysz to opowiadanie. Milion razy lepiej się czyta po polsku :)
Do następnego :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:37, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Wybrałaś naprawdę świetny ff do tłumaczenia. Zwykle najbardziej podobał mi się związek Bella-Edward, ale w tym wypadku całkowicie zmieniłam zdanie. Oczywiście dorwałam się już do oryginału i najchętniej omówiłabym go całego (połowę mam już przeczytaną-jestem na etapie Petera i nowego łóżka:-) ), bo bardzo mi się podoba, zwłaszcza Vegas - to dopiero będą rozdziały!
Bardzo też mi się podoba kreacja Belli, bo nie jest taką nieodpowiedzialną sierotą jak z Zmierzchu; tutaj wie, czego chce. A Edward to ku***. Potem co prawda się poprawia, ale i tak go nie lubię. Rosalie i Emmett - świetne kreacje, bardzo ich lubię w tym opowiadaniu.
Cornelie, sprawiłaś, że zaczęłam fantazjować o następnym z braci Cullenów... tym razem, oczywiście, o Jasperze :D Bella potrafi opowiadać baaaardzo sugestywnie...
Jeśli chodzi o Twoje tłumaczenie, to wykonałaś bardzo dobrą robotę. Dzięki Tobie udaje mi się zrozumieć te fragmenty, z którymi sama miałam problemy :-)
Dobra, chyba napisałam już wszystkjo, co chciałam.
Mogę Ci już tylko życzyć weny, czasu i chęci do tłumaczenia :-)
MissCullen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Nie 20:07, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Padam na twarz. Po prostu kiedy czytam o tym jak Alice rzuca Jaspera. W życiu nie czytałam , żeby to się tak skończyło. Parowano od początku inaczej ale nie w taki sposób . Jestem przerażona postanowieniami Alice. Właściwie go nie kocha? Ale co się stało że przestała to robić? Żal mi Jaspera. Po prostu żal. Jest na tyle rozważny by nie wrócic do zabijania ludzi. Pierwsza myśl : nomad wegetarianin. Ratunek Belli. Coś się rodzi pomiędzy nimi. W ogóle samo pojawienie się Jaspera. Uwielbiam go, uwielbiam. To taka biedna sponiewierana postać u Meyer, nie dość że chce zjeść Bellę , błędy przeszłości chodzą za nim krok w krok , pogryziony uczestnik w wojnach , trener nowonarodzonych a teraz sprawa z Alice. Tragedia za tragedią. Jestem po ogromnym wrażeniem , czekam na więcej. ;*

Pozdrawiam, Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:29, 03 Sty 2010 Powrót do góry

O, to coś dla mnie.

Wampiry, Bella z charakterkiem i Alice, która nie jest wyłącznie zakupowym chochlikiem o pięknym sercu. Wulgaryzmów jest bardzo dużo - niektóre nie wydają mi się potrzebne, ale w praktyce jestem w stanie machnąć na to ręką. Dla tej za dużej bluzy z kapturem, dla Jaspera z jego loczkami i dla całego tego zamieszania.

O dziwo, lubię właśnie ten paring. Może dlatego, że pan mniej doskonały był najciekawszą postacią z kanonu. Tak, sądzę, że chodzi właśnie o to, ale też o podejrzewanie go o słabą wolę, izolowanie go od wszystkich, a przecież oprócz idiotycznej sytuacji na urodzinach, Jazz dzielnie się trzymał, a Edward lubił histeryzować. Trzymam kciuki za te lepsze wydanie Belli i czekam na romans bez różowego futerka i brokatu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 22:41, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Alice rzucająca Jaspera w tak żałosny sposób - jakoś tego nie kupuję... ale to robota podstępnej autorki... reszta jak najbardziej mi nie zgrzyta niczym... zobaczymy, zobaczymy...

podoba mi się:
- opis ratowania Belli...
- jej zaufanie do Jazza
- jego szczerość
- opisy uczuć
- hm, zagubienie Jazza
- jego reakcja na ciepło Belli

zastanawia mnie:
- dlaczego teraz jej nie chce zjeść :P
- dlaczego nie mógł do końca kontrolować jej emocji?

nie ma czegoś co mi się nie podoba - z przodu mi tylko nie pasowało :)

jestem pod wrażeniem dość znacznym i wpływem tego ffa

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pon 13:11, 04 Sty 2010 Powrót do góry

To już któreś z kolei opowiadanie o Belli i Jasperze , które zaczęłam czytać i mnie wciągnęło . Kiedyś omijałam takie szerokim łukiem , jakoś się nie mogłam przełamać i oni jako para wogóle mi nie pasowała .
Teraz to inna sprawa , jestem coraz bardziej na tak . Faktycznie Jasper był sponiewierany w sadze , taki cichy , odizolowany . Było go zdecydowanie za mało.
Twoje tłumaczenie jest świetne , chociaż trochę mi zgrzytaja te przekleństwa , ogolnie nie lubię jak ich jest za dużo. O Belli przeklinającej juz czytałam , wiele razy , ale Jasper jak klnie , kurcze naprawde szok ! Ciężko mi to sobie wyobrazic . Chociaż to -pieprz się Alice - było dobre , wcale mu sie nie dziwie po takiej informacji .
Pozdrawiam i czekam na więcej Jaspera !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 18:08, 04 Sty 2010 Powrót do góry

Powiem tak. Nie ma co ukrywać, Szmeyer zrobiła z niego zagadkową, odizolowaną postać, która miała i dalej ma potencjał. Potraktowała go powierzchownie, w sumie nie dając nam nic więcej poza jego wyglądem i krótką historią.
A szkoda - bo Jasper jest przecież wampirem, który ma dużo do powiedzenia. Ciesze się, że coraz więcej osób o nim pisze, powoli przechodzi Edwardomania, pojawia się Jazzobseszyn xD

Co do tego ff - tłumaczy mi się go świetnie, naprawdę. Obawiałam się tego, bo robię to po raz pierwszy. Co do przekleństw - cóż, mogę dawać też Cholera - ale i wtedy za dużo by tego było. Postacie nie są tutaj święte co na dobrą sprawę mnie cieszy xD

Pozdrawiam was serdecznie
buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:18, 07 Sty 2010 Powrót do góry

Ostra jazda bez trzymanki.
Zazwyczaj jest tak ,że akcja się rozkręca przez pierwsze rozdziały. Tu od razu rusza pełną parą. I może dobrze. Przywiodło mnie to twoje imię, a teraz rozdział drugi, to coś, co jest mnie w stanie tu zatrzymać. Tylko ten przeklinający Jasper....Rolling Eyes Dla mnie, kanoniczny Jasper zawsze kojarzył się z kimś o eleganckich manierach, szarmanckim gentelmanem, trochę "arystokratycznym"... a tu? No, ale będę czytać dalej. Szykuje się ładne uczucie.
Jeśli chodzi o tłumaczenie, to idzie ci coraz lepiej, zdania ładne, ale jest parę kwiatków, które mnie drażnią.
Cytat:
Ona mnie już, nie kocha, do cholery.

Po co te przecinki? Dla wzmocnienia? To już lepsze kropki. Ona już mnie. Do cholery. Nie kocha.
Cytat:

Naprawdę pachniała nieziemsko… coś w stylu frezji i lilii.

Czy można pachnieć w stylu? Wolałabym "jak frezje i lilie" albo "niczym
frezje i lilie".
Cytat:
Ojciec rozpierdalacz*, który zniszczył jej życie.

Dziwaczne to określenie. Chyba wolałabym po prostu "skurczybyk".

Cytat:
Wyglądała jak gówno.

Hmmmm....Ja bym napisła jednak, że wyglądała okropnie, ale to ja...
Cytat:
Został ocalony i na zawsze pozostanie w pamięci swojej córki, Isabelli Marie Swan, 18…”

Ocalony??? Przecież nie żyje! No, to jest błąd w tłumaczeniu."He is survived by his daughter Isabella Marie Swan, 18" znaczy, ze córka go przeżyła. Źle to brzmi w stronie biernej, więc można napisać "pozostawił po sobie córkę... itd"
Cytat:
Stwierdziłem, że powiem jej całą, pieprzoną, prawdę.

Po co ten przecinek przed "prawdę"?
Cytat:
Gdy tam dotarłem, ty byłaś wściekła.

Zbędne "ty".
Cytat:
- Masz, ubierz to

Albo "włóż to" albo "ubierz się w to".

Sorry za czepialstwo, ale sama mnie "zaprosiłaś", to teraz masz... Wink
Pozdrawiam, Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Czw 0:20, 07 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin