FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Koła na kartce w kratkę [T] [NZ] (zawieszone) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pią 17:38, 06 Sie 2010 Powrót do góry

Robaczek wrócił!!! ;-D więc i ja się melduję w tym temacie, przybyłam, przeczytałam i postanowiłam coś naskrobać ;-) na uroku, klimacie i tlumaczeniu opowiadanie nic nie straciło. Tak jak nie zgrzytało mi nic w poprzednich rozdziałach po przerwie takze płynnie sie czyta.
Tylko ten Edward! Litości! Gość wziął sobie chyba zbyt do serca eksperyment. Bo kleił się do Bells dość jednoznacznie przy lodówce. Ok, może to dla niego okazja do powrotu do niej, może aż tak sie wczuł w rolę ale ja poprostu nie lubię gierek i niezdecydowanych facetów. Więc takiemu zachowaniu Edka mówię stanowcze NIE!
Zobaczymy co przyniesie przyszlość i kolejne części bo sama za oryginał nie sięgnę. Więc Robaczku twoja w tym mądra główka, żeby Aurora miała co czytac i komentować ;-)
Fajnie że wróciłaś


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:53, 06 Sie 2010 Powrót do góry

Okej, zapomniałam o tym FF... Embarassed Ale tak to jest, jak rzadko wstawiane są rozdziały Wink

Chapik sympatyczny. Wciąż myślę, jak potoczą się wydarzenia i czy B & E zostaną... hmm, małżeństwem? Czy ta rozłąka nie tylko Belli daje się we znaki? Czy to rozstanie uświadomi im obojgu, że to jednak ta konkretna połówka?

Na niemiecki mam alergię i nie pokuszę się o zaglądanie do kolejnych rozdziałów, więc pozostaje mi czekać na kolejne tłumaczenia. Choćby i kilka miesięcy. Jak mus, to mus devil

Robalku, nie opuszczaj tego wątku na zbyt długo. Pliiiiizzzz Cool I dla Rudziaczka cmok, że tak ładnie współpracuje Cool

Dzięki, dziewczyny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Bells144
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:48, 10 Sie 2010 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba. Typowe zachowania połączone z ciekawą nowością. Oby tak dalej:) Życzę weny i pozdrawiam:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:31, 13 Sie 2010 Powrót do góry

Już jestem. Rozdział pojawiłby się wcześniej, gdyby nie fakt, że wypadł mi niezaplanowany kilkudniowy wyjazd; wybaczcie.
Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że mimo upływu czasu
Koła wciąż mają czytelników. Dzięki Waszym opiniom chce się dalej tłumaczyć. Dziękuję!
Co się tyczy pytań o punkt widzenia Edwarda: niestety, całe opowiadanie pisane jest z perspektywy Belli.

Niziutko kłaniam się Dzwoneczkowi, wspaniałej becie, która wzięła ten rozdział pod swoje skrzydła. Gdyby nie jej poprawki... wierzcie mi... wstydziłabym się za siebie. Dziękuję, Dzwonku!

Miłej lektury.


*

ROZDZIAŁ PIĄTY
E-MAIL I TELEFON


Siedzieliśmy z Edwardem na kanapie, stykając się udami. Z minuty na minutę czułam się coraz bardziej zażenowana – ta bliskość sprawiała, że nawet przy najmniejszym ruchu materiał moich dżinsów ocierał się o wiszące luźno na jego biodrach bawełniane bokserki. W końcu nie wytrzymałam.
– Nie chciałbyś się ubrać? – wypaliłam, bojąc się na niego spojrzeć; zamiast tego wpatrywałam się w spoczywającego mu na kolanach laptopa.
– Przeszkadza ci to? – zapytał miękkim głosem.
Czułam na sobie jego wzrok i wkrótce moje policzki pokryły się palącym rumieńcem. Dlaczego? To przecież on siedział tutaj w samej bieliźnie i to jemu, nie mnie, powinno to przeszkadzać. W rzeczywistości było odwrotnie i Edward nie czuł się ani trochę skrępowany, pewnie przebywanie tak blisko mnie w takim stroju nie wydawało mu się niczym wyjątkowym… Cóż, słusznie, w końcu widywałam go zupełnie rozebranego, często też chodził po mieszkaniu w samych bokserkach i t-shircie, teraz jednak nie uważałam tego za stosowne. Znowu zbijał mnie z tropu. Jeśli mamy spędzać razem czas, musi być ubrany.
– Edward, posłuchaj… Sprawa jest prosta: nie jesteśmy już razem, wyjaśniliśmy to sobie dokładnie wczoraj. A skoro tak, to naprawdę nie powinieneś siedzieć tutaj rozebrany. Powinieneś się ubrać, założyć na siebie dżinsy i… nie przysuwać się do mnie tak blisko – wymamrotałam i odwróciłam od niego wzrok.
– Siedzę za blisko?
Czy to pytanie retoryczne? Uniosłam głowę, posyłając mu rozdrażnione spojrzenie.
– Edward, siedzisz mi prawie na kolanach!
– Albo ty na moich… – odpowiedział i uśmiechnął się do mnie. Próbował mnie udobruchać swoim głosem, uśmiechem, jednak tym razem nie zamierzałam dać się na to nabrać.
– Jasne, palę się do tego… To ty coraz bardziej się do mnie przysuwasz, Edward, prawie mnie obejmujesz. To ty mnie dotykasz, nie ja ciebie.
– Okej, Bella, rozumiem. Przepraszam, dobrze? Nie chciałem wprawić cię w zakłopotanie ani stawiać w niezręcznej sytuacji. Już idę pod prysznic, a później się ubiorę. Możesz w tym czasie wydrukować materiały od Wilsona. Łatwiej będzie nam to wszystko opracować, gdy będziemy mieli je wydrukowane, a nie tylko w komputerze. Musisz tylko wpisać na pasku Incredible Mail, tam już otworzy ci się moja skrzynka odbiorcza – mówiąc to, przesunął mi komputer na kolana i wstał. Uśmiechnął się lekko, po czym odwrócił i udał się w kierunku łazienki, zostawiając w dywanie płytkie wgniecenia w kształcie stóp, które znikały po kilku sekundach. Jego uśmiech nie był jednak do końca szczery – Edward wyglądał raczej na przybitego i przygaszonego, tak jakby moje słowa w jakiś sposób go zmartwiły.
Westchnąwszy, poprawiłam na nogach laptopa, mierząc wzrokiem ciemną obudowę. Pięknie, i co jeszcze? Czerń i srebro tworzyły bardzo gustowną, bardzo drogo wyglądającą kombinację i wolałam nawet nie zastanawiać się nad tym, ile pieniędzy spoczywa właśnie na moich kolanach. Gdybym to wiedziała, urządzenie z pewnością spadłoby na podłogę i uszkodziło się. Ostrożnie sunęłam palcem po panelu dotykowym, uśmiechając się na widok przemieszczającego się po ekranie kursora. W końcu udało mi się otworzyć pocztę Edwarda.
Nie do końca opanowałam obsługę tej przeklętej konsoli dotykowej, ale na szczęście jedyne, co musiałam jeszcze zrobić, to znaleźć maila. W domu trzymałam przedpotopowy model peceta ze zwyczajną myszką, której używanie było zdecydowanie prostsze niż obsługiwanie tego cacka. Wystraszyłam się, gdy usłyszałam ciche kliknięcie, które rozległo się po pełnym załadowaniu strony, a moim oczom ukazała się długa lista przeróżnych wiadomości.
Wilson… Wilson… Gdzie jest ten cholerny mail?
Matthew
Jason
Powiększ swojego penisa za free!!!
George
Alice
Tanya
Tanya
Tanya
Emmett
H. Wilson
Alice

Wróć! W końcu go znalazłam.
Właśnie zamierzałam otworzyć maila od profesora Wilsona, gdy na ekranie pojawiła się ikonka informująca o nadejściu nowej wiadomości. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywałam się w migającą kopertę, zastanawiając się, czy za chwilę zniknie. Ostrożnie przesunęłam palcami po konsoli; jęknęłam, gdy list sam się otworzył. Ups!
Wiedziałam, że powinnam była od razu odstawić laptopa na stolik i zaczekać na Edwarda, zamiast czytać jego prywatną korespondencję. Ale nie zrobiłam tego. Przebiegłam oczami po ekranie, łowiąc wzrokiem czarne literki, które powoli formowały się w słowa – przeznaczone nie dla mnie, lecz dla Edwarda. I tylko dla niego. Wiedziałam, że to, co robię, jest nie w porządku, ale ciekawość zwyciężyła… Doszłam jednak tylko do Hej, Edward!, gdy przerwał mi dzwonek telefonu – przestraszona podskoczyłam na kanapie i szybko odstawiłam komputer na szklany stolik do kawy.
Telefon wciąż dzwonił. Czy to było ostrzeżenie mówiące, że pod żadnym pozorem nie wolno mi czytać tego maila? Boska interwencja chroniąca mnie przed zboczeniem na złą drogę? Nie, bzdura. Nie wierzę ani w Boga, ani w Szatana i gdyby okazało się, że i jeden, i drugi jednak istnieją, jak nic smażyłabym się w piekle. Nie uznaję instytucji, jaką jest rodzina, uprawiałam przedmałżeński seks, kłamię – nawet jeśli robię to nieszczególnie przekonująco – jestem niewierząca i zaprzeczam istnieniu Stwórcy. Boska interwencja z pewnością odpadała.
Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty dzwonek… Ostatecznie zdecydowałam się podnieść słuchawkę. Wciąż słyszałam szum wody dochodzący z łazienki i stwierdziłam, że Edward nie usłyszał głośnego brzęczenia. Zerwałam się z sofy i pobiegłam do korytarza, w którym na komodzie leżał telefon. Zanim nadawca zdążył się rozłączyć, kliknęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha. Nie zdołałam nawet wymyślić, co mogłabym powiedzieć, gdy po drugiej stronie rozległo się czyjeś paplanie. Głos mojego rozmówcy brzmiał szorstko, jednak wiedziałam, że już go kiedyś słyszałam. Wydawało mi się, że wyrzucającą z siebie z szybkością karabinu maszynowego słowa osobą jest siostra Edwarda.
– Mama właśnie u mnie była. Czyś ty kompletnie oszalał?! Bo nie widzę innego wytłumaczenia, Edward. Rozumiem, że ten szkolny projekt jest dla ciebie ważny i że chcesz dostać za niego dobrą ocenę, ale czy musiałeś wciągać w to swoją byłą? Naprawdę świetny pomysł! W ogóle się nie zastanawiasz, nie stawiasz się w położeniu innych ludzi, a szczególnie w jej położeniu. Do jasnej cholery, najpierw z nią zrywasz, a teraz proponujesz, by z tobą zamieszkała? Jesteś kretynem, Edwardzie, kompletnym idiotą. Mam nadzieję, że przynajmniej zachowujesz się przyzwoicie i nie przypominasz jej nieustannie o waszym związku. Pomyślałeś chociaż raz, jak ona się musi czuć? Dobra, okej, prawie jej nie znam i nie wiem, jak wyglądają teraz jej uczucia względem ciebie, ale już zdrowy rozsądek podpowiedziałby każdemu, że mieszkanie ze swoim byłym partnerem jest złym pomysłem. Co jest?! Nie zamierzasz mi się wytłumaczyć? Czy może znowu będziesz zachwycał się tym, jak to ona słodko wygląda, gdy siedzi zamyślona na wykładzie? Jak to najchętniej byś ją pocałował, bla, bla, bla… Bądźmy szczerzy, Edwardzie. Powinieneś się w końcu zdecydować, czego tak naprawdę chcesz. Nie jesteś już nastolatkiem.
Przerwała, by zaczerpnąć powietrza. To był moment na wtrącenie się.
– Ekhem… To nie Edward… tylko Bella, jego była dziewczyna.
Po drugiej stronie telefonu zapadła cisza, tak samo jak w łazience, w której Edward musiał w końcu skończyć brać prysznic, ponieważ nie słyszałam już szumu wody.
– Och… yyy, cześć. Tu Alice, siostra Edwarda – odpowiedział mi nieco zawstydzony głos. – Przepraszam, sądziłam, że rozmawiam z Edwardem. O Jezu, on mnie zabije, kiedy się o tym dowie…
– Nie sądzę, by miał cię zabić, nie jest taki – roześmiałam się. – Dać ci go? Właśnie brał prysznic, dlatego ja odebrałam, ale myślę, że już skończył.
– Chciałam go tylko ochrzanić i uświadomić mu, jakim jest idiotą. Ale ty też możesz to zrobić – zaświergotała, a całe jej zawstydzenie zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Zazdrościłam jej tego. Ta dziewczyna miała niesamowitą pewność siebie i poczucie własnej wartości, o którym ja mogłam tylko pomarzyć.
– Uch… Nie wydaje mi się, bym była w stanie. Nie jestem taka bezpośrednia i w ogóle…
Mój głos stawał się coraz cichszy i wiedziałam, że Alice musiała się w pewnym momencie zgubić. Nie potrafiłam jednak dłużej koncentrować się na rozmowie z nią, ponieważ całkowicie zaabsorbował mnie Edward, który właśnie wyszedł z łazienki w samym ręczniku owiniętym wokół bioder. Zauważyłam wydobywające się z pomieszczenia kłęby pary, co przypomniało mi o tym, że najbardziej lubił brać gorący prysznic. Widok jego wilgotnego ciała sprawił, że nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca – stałam jak zamurowana, chłonąc wzrokiem każdą kropelkę wody spływającą po nagiej skórze.
Wygiął usta w krzywym uśmiechu i przyjrzał się mi z ciekawością, kiwając głową w stronę swojej komórki, którą trzymałam w ręku. Widząc, jak zmieszana zerkam na słuchawkę, zmarszczył z rozbawieniem czoło. Uświadomiwszy sobie, że zapomniałam o czekającej po drugiej stronie Alice, szybko przycisnęłam telefon z powrotem do ucha.
– Umm, Alice, jesteś tam jeszcze? – wymamrotałam prędko, czekając na odpowiedź.
– Tak, co się dzieje? – chciała wiedzieć. Mój wzrok powędrował w kierunku Edwarda. Właśnie, co się dzieje? Nic nadzwyczajnego poza tym, że twój brat właśnie stoi przede mną prawie nagi, doprowadzając mnie do szaleństwa… po raz kolejny. Żałowałam, że w żaden sposób nie potrafię oprzeć się jego urokowi.
– Nic… Nic się nie dzieje. Po prostu Edward już przyszedł. Chcesz z nim porozmawiać?
– Tak, dzięki. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, Bello. Daj mu popalić, dziewczyno. Trzymaj się!
– Tak… Ty też… – wybąkałam i podałam telefon Edwardowi; nasze dłonie zetknęły się na ułamek sekundy.
– Twoja siostra…
Uśmiechnął się przelotnie, przykładając słuchawkę do ucha. Zniknął za drzwiami swojej sypialni, które zamknęły się z głuchym łoskotem. Odwróciłam się i skierowałam kroki z powrotem w stronę salonu, gdzie usiadłam na ciemnej skórzanej kanapie. Już dawno zapomniałam o mailu, który przyszedł do Edwarda, nie pochłaniał więcej mojej uwagi. Myśli zaprzątała mi teraz rozmowa z Alice, której słowa usilnie starałam się zrozumieć i przyswoić.
Była wściekła, że mieszkam tutaj na czas projektu, że dzielę z jej bratem apartament. Sama stwierdziła, że uważa to za idiotyczny pomysł. Cóż, mnie bardzo się podobał, a przynajmniej mojemu sercu, któremu wystarczył sam widok Edwarda, by zaczęło dziko tłuc się w piersi. Umysł natomiast zgadzał się z Alice i krzyczał głośno, usiłując uspokoić rozszalałe serce. Powtarzał, że powinnam natychmiast wracać do Forks, skoro okazało się, że potrzebny był mi ledwie jeden dzień, bym znowu znalazła się pod działaniem uroku Edwarda. Gdyby tylko pstryknął palcami, spełniłabym nawet najdziwniejsze z jego żądań. Każda komórka mojego ciała wiedziała, że to rozum, a nie serce ma w tej kwestii rację – ba, nawet ono zdawało sobie z tego sprawę, kurcząc się boleśnie. Jednak to wszystko nie odgrywało najmniejszej roli, ponieważ nie chciałam stąd odchodzić, nie chciałam wracać do Forks i zostawiać Edwarda. Po prostu nie potrafiłam się do tego zmusić, nawet wiedząc, że byłoby to najlepszym i najrozsądniejszym rozwiązaniem. Zamiast tego wolałam pozostać tutaj, przy moim byłym chłopaku, który wciąż miał na mnie ogromny wpływ, którego spojrzenie, dotyk sprawiały, że topniałam. Ale czy Alice nie powiedziała przez telefon, że on uważa mnie za słodką? Że przypatruje się mi podczas wykładów? To musi coś znaczyć, prawda? A może tylko chciałam przypisywać temu jakieś specjalne znaczenie, które na nowo wywróciłoby moje życie do góry nogami – dzięki któremu znowu byłabym blisko Edwarda. Znaczenie, za którym tęskniłam całym sercem i duszą.

*

Zdałam sobie sprawę, jak wielkiej nadziei na nasze ponowne zejście narobiłam sobie na podstawie zaledwie kilku słów wypowiedzianych przez jego siostrę. Ta część mnie, która myślała racjonalnie, wiedziała, że to bzdura, że powinnam w końcu powrócić do rzeczywistości. Nie miała ona najlepszej opinii o mojej drugiej stronie – tej romantycznej, rozmarzonej – którą uważała za niesamowicie słabą i smutną. W takich momentach naprawdę nie wiedziałam, jak powinnam się zachować, potrafiłam tylko stawiać jeden fałszywy krok za drugim, całkowicie tracąc orientację. A przecież musiałam skoncentrować się na zadaniu, jakie mieliśmy do wykonania, na projekcie, który był prawdziwym powodem mojego pobytu tutaj. Przytaknęłam samej sobie i znowu położyłam laptopa Edwarda na swoich kolanach, uparcie ignorując nową wiadomość i skupiając się na otworzeniu maila od naszego profesora.
Za pomocą jasnoczerwonego kabla USB podłączyłam drukarkę do komputera i zaczęłam drukować potrzebne materiały. Urządzenie szumiało cicho, połykając jedna po drugiej białe, niezapisane kartki, które po chwili wypluwało z siebie, jednak pokryte rzędami drobnych liter. Nie miałam pojęcia, jak to wszystko funkcjonuje, ale fascynowało mnie to. Ludzie, którzy coś takiego wymyślili, musieli być totalnymi maniakami technicznymi. Tak samo jak ci, którzy wynaleźli komputer, telewizję, telefon, pralkę… Cóż, czułam wobec nich prawdziwą wdzięczność. Dzięki nim życie wydawało się o wiele prostsze. Gdyby po ziemi stąpały tylko osoby takie jak ja, wciąż biegalibyśmy w zwierzęcych skórach i żywili się zebranymi w lesie jagodami.

*

– Och, wydrukowałaś to już, super – głos Edwarda wyrwał mnie z rozmyślań; tapicerka zapadła się lekko, gdy zajmował miejsce obok mnie. Zerknęłam na niego kątem oka i poczułam ulgę, gdy zauważyłam, że tym razem ma na sobie błękitne dżinsy i t-shirt.
Sięgnął nad moimi nogami i wyciągnął z drukarki kartki, które cicho zaszeleściły. Przesuwał wzrokiem po papierze, odczytując znajdujące się na nim słowa i łącząc je w sensowną całość. Uniósł kąciki ust, a na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmieszek.
– Okej, pierwsze zadania nie powinny być dla nas szczególnie trudne. Na samym początku mamy jak najlepiej się poznać. Znamy się dobrze, więc nie musimy tego nawet omawiać. Zainteresowania, ulubione jedzenie i tak dalej. To wszystko też już wiemy. Twoim ulubionym daniem są warzywne lasagne, a moim?
– Nie masz takiego… Lubisz prawie wszystko. Nie jadasz tylko pomidorów i kukurydzy – wyrzuciłam z siebie cicho, na co przytaknął i powrócił do odczytywania dalszych poleceń z kartki.
– Następnie mamy ustalić, jak nasze otoczenie zareagowałoby na wczesne małżeństwo. Nasi rodzice, przyjaciele, koledzy – powiedział, przejeżdżając ręką po włosach, które delikatnie opadały mu na oczy, nadając mu taki wygląd, jakby dopiero co wyszedł z łóżka po sesji namiętnego seksu.
Och, skarbie… Szkoda, że to nieprawda.
– Na początek najlepiej zapiszmy to sobie w punktach. Moja mama na pewno byłaby zachwycona, sama wzięła ślub z tatą młodo i nadal jest z nim bardzo szczęśliwa – uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
– Sądzę, że lepiej by było, gdybyśmy ich zapytali, a nie bawili się w jakieś spekulacje. Poza tym nie możemy po prostu napisać, że twoja mama cieszyłaby się z naszego ślubu. Musimy mieć jakieś uzasadnienie. To, że ona cały czas jest szczęśliwa w swoim małżeństwie, nie wystarczy. To jeszcze o niczym nie świadczy, potrzebujemy z jej strony prawdziwych argumentów, jeśli faktycznie potwierdziłaby twoje słowa.
– Możesz mi wierzyć: potwierdziłaby… – odpowiedział, a ja zauważyłam, że znowu się uśmiecha. Głos miał łagodny i przepełniony czułością i mimowolnie zaczęłam mu zazdrościć małżeństwa jego rodziców. Wprawdzie poznałam mamę Edwarda dopiero wczoraj i odbyło się to w wielkim pośpiechu, a jego taty nie znałam w ogóle, ale z tego, co mi opowiadał, z różnych zdjęć, które oglądałam, wiedziałam, że nadal się kochają, tak jakby dopiero co się poznali, jakby dopiero się w sobie zakochali. Byli dla siebie jak woda na pustyni – stanowili dla siebie oparcie. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, by coś takiego miało kiedykolwiek spotkać mnie. Nie mogłam zrozumieć, jak po tylu latach małżeństwa można być nadal szczęśliwie zakochaną parą…
– Powinniśmy również wypisać nasze oczekiwania – kontynuował chłopak, zginając kartkę pośrodku. – Mamy napisać, co myślimy o wczesnym zamążpójściu, czego się w związku z tym obawiamy, a co się nam podoba.
– Mnie nic by się nie podobało – burknęłam, na co Edward roześmiał się.
– Wiem, że nie masz zbyt dobrego zdania o szybkim zawieraniu małżeństwa, ale naprawdę nie widzisz w tym ani jednego pozytywu? A może nawet kilku?
– Nie. Nigdy nie wyszłabym za mąż przed trzydziestką. Uważam, że to nie tylko bezsensowne, ale i zbyteczne. Po co ktoś miałby to w ogóle robić?
– Ponieważ kogoś kocha? Chce dzielić z nim resztę swojego życia?
– Niby skąd ma się to wiedzieć w wieku dwudziestu lat? Ludzie się zmieniają, Edwardzie, szczególnie kiedy są tacy młodzi. Prawdopodobieństwo, że małżonkowie zaczną rozwijać się w zupełnie innych kierunkach, jest w tym wieku cholernie wysokie. Dlatego tak wiele małżeństw się rozpada. Dlatego tak niewiele par, które poznały się w szkole średniej, ma szansę na przetrwanie.
– I właśnie z tego powodu nad małżeństwem trzeba pracować. Szczęście w związku nie spada nikomu z nieba, Bello. W życiu nie jest tak jak w twoich książkach, w których postacie dożywają razem kresu swoich dni, nie mając po drodze żadnych problemów. Przecież to normalne, że w małżeństwie pojawiają się różne kłopoty. Ale trzeba starać się ze sobą rozmawiać i wspólnie stawiać im czoło. Miłość wymaga poświęceń, Bello. Czasem wielu. Szczęście naprawdę nie spada z nieba. – Spojrzał na mnie z powagą, odkładając kartki, które trzymał w dłoni, a potem przeczesał ręką włosy. W jego oczach dostrzegłam szczerość i jak mi się wydawało, ślad smutku. Po chwili oderwał ode mnie wzrok i wstał.
– Przyniosę nam coś do picia. Może być woda?
Przytaknęłam, patrząc, jak znika za otwartymi drzwiami pokoju i wchodzi do kuchni.
Miłość wymaga poświęceń… Szczęście nie spada nikomu z nieba…
Znałam te powiedzenia, oczywiście, że znałam, nie potrafiłam jednak odszyfrować tonu, jakim je wypowiadał. Wydawał mi się on zupełnie obcy, tak inny od zazwyczaj życzliwego i beztroskiego.
Drzwi kuchenne zaskrzypiały cicho, gdy Edward je pchnął, niosąc w rękach dwie szklanki i butelkę wody. Szybko przeszedł przez pokój i usiadł obok mnie. Tym razem zwiększył dystans między nami.
W ciszy napełniał naczynia; butelka zadzwoniła w kontakcie ze szkłem. Bąbelki syczały, skacząc radośnie nad szklankami. Żałowałam, że podobna atmosfera nie może panować między Edwardem a mną – pogodna, beztroska, nie tak napięta.
– Co… Ekhem – odchrząknęłam. – Co jeszcze jest tam napisane?
– Mamy założyć wspólną kasę i z niej brać pieniądze na zakupy i wydatki w ciągu nadchodzących tygodni. Powinniśmy przy tym brać pod uwagę nasze pasje, ale również pasje naszego partnera. Mamy znaleźć kompromis, omawiać ze sobą wszystkie wydatki. Wyniki i ewentualne problemy mamy udokumentować pisemnie – odpowiedział.
– Wspólna kasa? Małżeństwa mają coś takiego? – zapytałam, uważając to za co najmniej dziwne.
– Nie mam pojęcia, ale tutaj jest napisane, że powinniśmy wspólnie płacić za nasze zakupy i inne rzeczy. Nie ma podanego limitu. – Uśmiechnął się przebiegle. – Świetnie.
– Nawet o tym nie myśl, Edward. Celem założenia takiej kasy jest to, żeby obie strony wpłacały do niej jednakową kwotę, a ja nie mogę sobie pozwolić na marnowanie setek dolarów. Skoro już o tym mowa… Jutro cały dzień pracuję, więc nie będziemy mogli zajmować się projektem. Dlatego dzisiaj powinniśmy zrobić jak najwięcej. Proponuję, żebyśmy oboje zaczęli od napisania wstępów do naszych prac. Napiszmy, czego spodziewamy się po tym projekcie, czego się obawiamy, możemy też napisać, jakie mamy uprzedzenia w kwestii małżeństwa. W następnym tygodniu moglibyśmy zebrać i zapisać nasze spostrzeżenia dotyczące życia małżeńskiego, tak samo jak opinie rodziców i przyjaciół – zaproponowałam i spojrzałam pytająco na Edwarda, oczekując jego odpowiedzi.
– Jasne, dobry pomysł. Umówiłem się z kilkoma znajomymi na piątek wieczór w barze niedaleko. Byłoby fajnie, gdybyś przyszła. Większość z nich znasz jeszcze z naszego… naszych miesięcy razem. A skoro się znacie, moglibyśmy już zapuścić małą sondę. – Niespodziewanie uśmiechnął się i obrócił do mnie całym ciałem, tak że nasze uda znowu się stykały. Patrzył na mnie z jakimiś filuternym błyskiem w oku. Bardzo rzadko widywałam u niego taki wyraz twarzy.
– Bello, chcemy możliwie jak najszczerszych reakcji, prawda?
– Taaaak… – odpowiedziałam powoli i niepewnie. Nie byłam pewna, do czego zmierza, dlatego wolałam zachować ostrożność.
– Większość moich przyjaciół nic nie wie o tym projekcie… Aby uzyskać autentyczne reakcje i odpowiednie opinie, powinniśmy na początku zachowywać się tak, jakbyśmy naprawdę zamierzali się pobrać. Co o tym myślisz? – Wpatrywał się we mnie wyczekująco i najwyraźniej zauważył szok malujący się na mojej twarzy, bo szybko dodał: – Nie masz się czym martwić, Bella. Nie będzie żadnych pocałunków czy obmacywania się. Poza tym szybko wyjawimy im prawdę. – Na ustach Edwarda zagościł jego firmowy uśmieszek, podczas gdy on nadal spoglądał na mnie, czekając na odpowiedź, wyraźnie zadowolony ze swojego planu. W przeciwieństwie do mnie.
– Zdajesz sobie sprawę, że to ryzykowne? Jestem twoją byłą, a poza tym… No nie wiem, mnie to przypomina jakiś kiczowaty, niskobudżetowy film dla nastolatków. Coś jak: Słuchaj, poudawajmy, że jesteśmy parą, aby wzbudzić w kimś tam zazdrość. I nagle – bach! – para głównych bohaterów ląduje razem w łóżku i okazuje się, że są w sobie do szaleństwa zakochani… Naprawdę nie wiem, czy to taki dobry pomysł, Edward…


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Nie 11:52, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Mirtel
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:58, 13 Sie 2010 Powrót do góry

Ten fik jest chyba jedynym powodem dla którego nauczyłabym się niemieckiego. Serio.

I nie chodzi mi już tu o marzycielską Bellę czy Edwarda, który zapewne nadal się w niej kocha, ale rozstał się z nią z tylko sobie znanych samczych powodów. O nie, mi chodzi raczej o takie subtelne detale, na które nie zwraca się zazwyczaj uwagi, a które sprawiają, że wszystko łatwiej sobie wyobrazić. W tym rozdziale na przykład było tak ze śladami stóp Edwarda w dywanie czy z nalewaniem wody do szklanek. Zawsze zazdrościłam umiejętności pisania takich opisów - mi one zazwyczaj umykają.

Inną sprawą jest twoje tłumaczenie. Niektóre tłumaczenia, mówię teraz ogólnie, są drętwe, zdania są przeniesione słowo w słowo z oryginału. Jak dla mnie żeby tłumaczyć również trzeba mieć pewien talent, żeby oddać sens tak jak chciał to zrobić autor. Muszę przyznać, że to tłumaczenie czyta mi się doskonale. Byłam strasznie zawiedziona gdy odkryłam, że są tylko rozdziały, a oryginał jest, o zgrozo, po niemiecku. Próbowałam nawet szukać tłumaczenia na angielski, ale niestety nie znalazłam. Tym większa była moja radość gdy wróciłaś do tego fiku.

Jak najbardziej życzę Ci weny i zapewniam, że masz we mnie wierną czytelniczkę Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mirtel dnia Pią 16:10, 13 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 17:32, 13 Sie 2010 Powrót do góry

Taak!!!!! Alice ma rację!!! Szkoda, że to nie Ed odebrał telefon, przydał by mu się kubeł zimnej wodzie nawet największy dźwig jej nie wyciągnie. Dla niego to nic (przynajmniej na razie) dla niej ten spędzony czas...
Ach mogła bym czytać to ff bez ustanku :)
Wielkie dzięki że chcesz nam udostępnić to tłumaczenie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 12:44, 15 Sie 2010 Powrót do góry

jak cudownie, że dodałaś nowy, nie powiem czekałam i teraz się cieszę:)
szkoda, że taki krótki, ale to już nie Twoja wina, Tobie dziękujemy za tłumaczenie:)
nie ma co Alice jest genialna, ciekawe czy ptem powtórzyła to Edowi, ale wątpie...
co do Eda i Belli jeny ona mogłaby mu powiedziec co czuje, a czytając opis Twoj zachowania Eda można powiedziec, że i on ją nadal kocha tylko uważa, że Bella nie czuje nic do niego i mam nadzieję, że się nie myle co do moich przypuszczań
coś czuję, że i tu Tanya namiesza...
do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 18:19, 17 Sie 2010 Powrót do góry

Robaku, przez ciebie zaczęłam czytać ten fanfick...

A może dzięki tobie. Bo mi akurat się podoba. Podobnie jak ciebie, urzeka mnie styl i lekka narracja. I nie przeszkadza mi, że to jest słodkie, że Bella jest ciapowata i buja w obłokach, że Edward jest wyidealizowany. Czasami ma się ochotę na takie słodkie (ale bez przesady) ciasteczko. Coś lekkiego, romantycznego, bez ciężkich opisów, za to z fajnymi dialogami i urzekającym erotycznym napięciem. Jeśli dodać do tego twoje rewelacyjne tłumaczenie, to czytanie czegoś takiego jest dla mnie samą przyjemnością. To jak słuchanie miłej muzyki dla relaksu.
Więc odtąd będę czytać każdy rozdział. Tylko proszę, nie rób półrocznych odstępów między nimi, bo w tym przypadku nie mogę, niestety, udać się do oryginału.
No to oby ci muza na głowę...

I coś mi się wydaje, że Edward nie jest do końca szczery mówiąc, że oni jako para nie sprawdzili się i to już tylko przeszłość... Ale o co tu chodzi? Bo czuję, że coś się za tym kryje...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs.Batman
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań / Buk

PostWysłany: Śro 17:46, 18 Sie 2010 Powrót do góry

Hej, jeszcze nie komentowałam tego opowiadania, ale teraz muszę.
Zacznę od tego, ze Edward mnie wkurza. Ten facet sam nie wie czego chce i stresuje Belle. Gościu zachowuje się jakby chciał, a nie mógł, bo cos mu nie pozwala być z Bellą.
OK., ta dziewczyna tez nie jest jakaś idealna, skłaniałabym se nawet do stwierdzenia, ze Bella jest troche psychiczna. Można być marzycielem i wgl, ale jej wyobraźnia robi takie nadgorziny, że osz. Wink
Kiedy chodzi o Alice to zuch dziewczyna. x) Owszem szkoda, ze to nie Edward odebrał ten głupi telefon, moze coś by mu to pomogło, chociaż jeśli All, jest podobna do Alice_choclicy z innych opo, to zapewne powtórzyła to co mówila Belli Edwardowi i gitt. xd
Grzecznie czekam na dalsze rozdziały. x)
Będę się modlić na wszelakie sposoby o czas dla Ciebie Robaczku. xP
pozdrawiam milaa. ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ImmortalGuitarist
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lip 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: warminsko-mazurskie

PostWysłany: Czw 11:33, 19 Sie 2010 Powrót do góry

Powiem tyle: wciągnęło mnie! Chciałam sobie w miarę sama przetłumaczyć kolejne rozdziały, bo z niemieckiego nie jestem najgorsza, ale chyba wolę poczekać, aż zrobi to profesjonalista. Bo naprawdę robisz to profesjonalnie. Choć nie jestem zbyt cierpliwa, postaram się spokojnie czekać na dalsze rozdziały.
Pozdrawiam
ImmortalGuitarist

__________________
There's another world inside of me
That you may never see
There's secrets in this life
That I can't hide
Somewhere in this darkness
There's a light that I can't find
Maybe it's too far away...
Maybe I'm just blind...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ImmortalGuitarist dnia Pią 18:03, 17 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:58, 21 Sie 2010 Powrót do góry

Cześć i czołem. Akcja opowiadania nabiera rumieńców, ale zanim do tego dojdziecie, pozwólcie mi trochę poględzić.
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie miłe słowa, dzięki którym mam mobilizację do dalszej pracy. Jutro rano wyjeżdżam na tydzień, cieszę się więc, że mogę wcześniej coś dla Was zostawić. Co się tyczy częstotliwości dodawania kolejnych rozdziałów: nie wiem, jak to będzie, naprawdę. Bardzo chciałabym dodawać je jak najczęściej, bez robienia takich skandalicznych przerw, jakie mam w zwyczaju robić, jednak... Pomijając pewne drobiazgi, jak chociażby fakt, że właśnie idę do klasy maturalnej, muszę jeszcze brać pod uwagę to, że za zaledwie kilka miesięcy czeka mnie niesamowicie ważny i trudny egzamin z niemieckiego oraz niesamowicie ważna i niełatwa olimpiada języka polskiego. Rozumiecie, jeśli chcecie kiedykolwiek zobaczyć obok mojego nazwiska jakikolwiek tytuł naukowy, coś musi mi się powieść. Co z kolei odbije się na częstotliwości dodawania rozdziałów. Ale nie martwcie się... Będę się starać (sic!).

Wiecie, kończyłam właśnie tłumaczyć rozdział, gdy postanowiłam zmienić repertuar muzyczny. Włączyłam sobie
Octopus's Garden, ponieważ rano tego dnia po raz kolejny oglądałam genialny film 500 Days of Summer, którego główna bohaterka stwierdziła, że to jej ulubiony kawałek Beatlesów. A chwilę później doszłam w rozdziale do fragmentu, w którym leci właśnie ten utwór. Przysięgam, że nie wiedziałam, że się tam pojawi.
Dlatego dzisiejszy odcinek dedykowany jest ośmiornicom.

Za betę kłaniam się aż po sam pas genialnej Rudości, która jest niesamowita w tym, co robi. Dziękuję Ci, Musku.

Miłej lektury!


*

ROZDZIAŁ SZÓSTY
GNIEW


Oscar Wilde powiedział, że małżeństwo to jedyna forma wzajemnego pozbawienia wolności, która odbywa się za porozumieniem obu stron. Zgadzam się z tymi słowami całkowicie.
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie biorą ślub – jakiego sensu doszukują się w instytucji małżeństwa. Nie żyjemy przecież w osiemnastym wieku, kiedy to zawarcie związku małżeńskiego było najczęściej wynikiem presji społecznej. W tamtych czasach bycie żoną i matką stanowiło życiową rolę kobiety, jednak dzisiaj, w dobie feminizmu i emancypacji, nie musimy dłużej zmagać się z zakorzenionymi w świadomości zbiorowej społeczeństwa stereotypami. Małżeństwo nie ma już takiego ogromnego znaczenia jak niegdyś. W dzisiejszych czasach mówimy o równouprawnieniu płci. Kobiety nie muszą dłużej identyfikować się wyłącznie z rolą małżonki – mogą zostać tym, kim tylko chcą: matką, żoną, singielką, menadżerką, sportsmenką, politykiem, fizykiem bądź zdobywczynią nagrody Nobla. Są w stanie osiągnąć wszystko, czego zapragną.
Odnosząc się do zacytowanych na początku słów Wilde’a, mogę powiedzieć, że faktycznie sądzę, iż dla większości ludzi małżeństwo równoznaczne jest z pozbawieniem wolności. Nie chciałabym generalizować i oceniać w ten sposób wszystkich par – z pewnością znajdą się i takie, które czują się w małżeństwie szczęśliwe i spełnione, którym nie przeszkadza ono we własnym rozwoju i samorealizacji. Nie sądzę jednak, by było ich wiele.
Trudno mi wyobrazić sobie, że będąc w związku małżeńskim, mogłabym swobodnie się rozwijać – nie w przypadku, gdy dwie osoby próbują osiągnąć szczęście i często szukają go na całkowicie odmienne sposoby. Nawet jeśli są małżonkami, różnią się od siebie: stanowią dwie odrębne jednostki o zróżnicowanych charakterach, które potrafią zmieniać się z dnia na dzień. Niewykluczone, że w końcu wyminą się na swojej drodze do szczęścia i samorealizacji i każde z nich zacznie kroczyć inną ścieżką. Z biegiem czasu będą się od siebie oddalać, odnajdując nowe zainteresowania i poszerzając horyzonty. Wtedy odkryją, że wcale nie są tak kompatybilni, jak im się wydawało, że już do siebie nie pasują – odsuwając się od siebie coraz dalej, zaczną się kłócić. Dojdzie do zerwania, po którym nastąpi skomplikowany, męczący rozwód.
Jedynym sensownym aspektem zawarcia małżeństwa jest dla mnie aspekt gospodarczy. Zarówno społeczeństwo, jak i polityka podatkowa okazują się przychylniejsze dla osób, które pozostają w związku małżeńskim. Jednak poza tym nie widzę żadnych powodów, dla których branie ślubu miałoby sens. Romantyczną stronę całego tego przedsięwzięcia, którą próbują sprzedać nam kiczowate filmy o miłości czy łzawe romanse, można dziś włożyć między bajki. Liczba rozwodów wciąż rośnie, również w naszym kraju.
Powstrzymanie się przed ślubem czy przynajmniej dobre przemyślenie tej decyzji wydaje mi się znacznie rozsądniejsze. Przy czym
przemyślenie oznacza nie tylko zastanowienie się nad tym w pojedynkę, lecz również przedyskutowanie sprawy z partnerem. Szczególnie młodzi ludzie – właśnie przez to, że nie wiedzą, czym jest prawdziwy dialog – zawierają małżeństwa bardzo pochopnie i przedwcześnie. Szaleńczo w sobie zakochani, patrzą na świat przez różowe okulary, bujają w obłokach. Rzeczywistość szybko sprowadza ich jednak na ziemię – zauważają, jak dalekie od ich wyobrażeń jest małżeństwo. Dostrzegają, że wcale ich nie uszczęśliwia, a wręcz przeciwnie: zaczynają czuć się stłamszeni.
Uważam, że małżeństwo ogranicza – szczególnie kobiety. Mimo starań, jakie podejmują feministki czy politycy, w naszym społeczeństwie wciąż pokutują stare stereotypy. To przez nie kobiety nadal odgrywają role kur domowych, piorą, prasują, szorują, dbają o swoich mężczyzn, którzy od rana do wieczora pracują. Podczas gdy mąż zajmuje się rozwojem kariery, żona – stoi przy garach.
Jestem ciekawa, jak ten projekt wpłynie na moją opinię na temat małżeństwa, jakie doświadczenia zdobędę wraz z partnerem i w jakim stopniu moje przypuszczenia się potwierdzą, a w jakim rozwieją.
Moje obawy…
Moje oczekiwania…


*

W ciszy raz jeszcze przeczytałam napisany przez siebie tekst – szkic wprowadzenia do mojej pracy. Wiedziałam, że jest za krótki, jednak zamierzałam popracować nad nim później. Teraz nie miałam już na to ani czasu, ani, szczerze powiedziawszy, nerwów. Moje obawy i oczekiwania w związku z projektem? Gdybym napisała to, co naprawdę chodziło mi po głowie, Wilson albo któryś z jego asystentów nabazgrałby na marginesie wielkimi czerwonymi literami: PRACA NIE NA TEMAT, gdyż jedynym tematem, na jaki chciałam pisać, był Edward.
Z jednej strony bałam się, że wspólna praca nad tym zadaniem przekształci się w końcu w kłótnię, która jeszcze bardziej nas od siebie oddali. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Edward tylko się ze mną bawi i że złamie mi serce. Ale z drugiej strony liczyłam, a może raczej marzyłam o tym, że za sprawą projektu znowu się do siebie zbliżymy. Miałam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić, trochę się razem powygłupiamy, pośmiejemy. Po cichu wierzyłam w to, że możemy znów stać się parą. Jednak to było tylko myślenie życzeniowe, którym nie zamierzałam dzielić się z profesorem od socjologii. Denerwowało mnie to, że za każdym razem, gdy zabierałam się za pisanie wstępu, w głowie pojawiał się jego obraz. Nie potrafiłam kontrolować tej sytuacji – działo się to poza udziałem mojej świadomości.
Wzdychając, zamknęłam laptopa, którego pożyczyłam od Edwarda. Chociaż bardzo mnie kusiło, a okazja po temu wydawała się znakomita, nie myszkowałam w nim. Otworzyłam jedynie edytor tekstu i przepisałam do niego to, co udało mi się do tej pory stworzyć. Nie chciałam nadużywać zaufania Edwarda, mimo że pokusa była ogromna. Ale wiedziałam, że on naprawdę mi ufa – powtarzałam to sobie w pamięci jak mantrę i tylko to powstrzymało mnie przed otworzeniem innych programów.

*

O wpół do jedenastej alarm w moim telefonie zaczął przeraźliwie głośno dzwonić, wytrącając mnie z rozmyślań o Edwardzie i przypominając, że muszę już zbierać się do pracy w Forks. Na początku zastanawiałam się nad tym, czy na czas trwania projektu nie wziąć sobie wolnego – pani Newton z pewnością nie miałaby mi tego za złe. W przeciwieństwie do mojego portfela. Potrzebowałam tych pieniędzy, nie mogłam żyć wyłącznie na utrzymaniu Charliego.
Wyszłam z pokoju i poszłam na korytarz, gdzie założyłam buty. Wróciłam się jeszcze na chwilę do kuchni, by zostawić Edwardowi wiadomość. Nie chciałam, żeby się martwił, nie wiedząc, gdzie jestem.
Gdy weszłam do pomieszczenia, zauważyłam, że on sam zdążył już zostawić dla mnie notatkę. Życzył mi miłego poranka i pisał, że poszedł udzielać lekcji pianina pięcioletniemu dziecku sąsiadów i wróci później. Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo stukniętym trzeba być, żeby o tej porze wysyłać dziecko na lekcje pianina i którego pięciolatka w ogóle to interesuje… Jednak w tej samej chwili wyobraziłam sobie Edwarda, jak siedzi z jakimś maluchem przy klawiaturze i ten obraz sprawił, że zrobiło mi się cieplej na sercu.
Odwróciłam pogniecioną karteczkę na drugą stronę, wygładziłam ją szybko spodem dłoni i zaczęłam pisać.
Hej, Edwardzie.
Pojechałam do Forks do pracy, wrócę wieczorem z chińszczyzną na kolację.
Do zobaczenia –
Bella

Upewniając się, że nie zleci z blatu, przykryłam notatkę do połowy opróżnioną butelką wody i wróciłam na korytarz, gdzie ubrałam kurtkę. Szyję luźno obwiązałam błękitnym szalikiem, który łaskotał skórę. Wiedząc, że moje kroki byłyby słyszalne na całej klatce schodowej, modliłam się o to, by winda działała. Poza tym bieg na dół z pewnością przysporzyłby mi jeszcze większej ilości siniaków. Z cichym odgłosem zasunęłam zamek kurtki i położyłam dłoń na chłodnej żelaznej klamce. Właśnie chciałam ją nacisnąć, gdy drzwi same się otworzyły, uderzając mnie w czoło. Jęknęłam.
– Ała…
– Cholera! Bello? Coś ci się stało? – W jego głosie słyszałam niepokój. Zmartwiony ściągnął brwi i odłożył na komodę klucze, które zabrzęczały cicho. Nie odrywając wzroku od mojego czoła, postąpił dwa kroki do przodu i wyciągnął rękę, by go dotknąć. Podczas gdy badał je palcami, czułam, jak tysiące maleńkich motyli budzi się do życia wewnątrz mnie.
– Boli? – zapytał, nie wiedząc, że prawie w ogóle nie rejestruję bólu. Jedynym, co się dla mnie liczyło, było ciepło jego dotyku na skórze.
– Uhm, nie… Nie bardzo… – wymamrotałam, nieco zawstydzona zaistniałą sytuacją. Coś takiego mogło się zdarzyć tylko mi. Każda inna osoba zauważyłaby, że drzwi się otwierają i intuicyjnie by się odsunęła. Każda, tylko nie ja.
– To dobrze. Wydaje mi się, że nie będzie guza, najwyżej jakiś niewielki siniak, ale nic więcej – uśmiechnął się i obdarzył mnie pocieszającym spojrzeniem. Ucieszyłam się, że tym razem obędzie się bez guza, bo miałam ich już dosyć.
– Bardzo profesjonalna diagnoza, Cullen – zakpiłam z niego, wyszczerzając zęby w krzywym uśmiechu.
– Jak sobie chcesz. Życzysz sobie prawdziwie profesjonalnej diagnozy? Proszę bardzo. Cóż, pani Cullen, po powierzchownym badaniu pani czoła mogę stwierdzić, że nie wykazuje ono żadnych śladów opuchlizny. Na skutek uderzenia tkanka znajdująca się pod naskórkiem uległa jednak lekkiemu obrażeniu. Mogło dojść również do uszkodzenia naczyń krwionośnych i komórek. Jeśli doprowadzi to do wycieku krwi i płynu śródtkankowego, może pani spodziewać się krwiaka – wyjaśnił poważnym tonem, w jego oczach wyraźnie widziałam jednak wesołe iskierki.
– Aha… Tyle zostało ci w głowie po trzech semestrach studiowania medycyny na Darthmouth? Cullen, jestem pod wrażeniem, naprawdę.
– Cullen? Tylko Cullen? Żadnego tytułu naukowego? – zapytał, opierając się o ścianę. Jego koszula zmarszczyła się przy tym na ramionach i klatce piersiowej.
– Pfff… Gdybyś jeszcze skończył te studia, ale tak? Nie, Cullen, żadnego tytułu naukowego. – Z malującym się na twarzy szokiem położył dłoń na klatce piersiowej, po czym wybuchnął śmiechem.
– A tak w ogóle, to dokąd się wybierasz, Bello? – zainteresował się, pociągając lekko za mój szalik.
– Dokąd… Dokąd się wybieram? – Nie zrozumiałam pytania. A dokąd miałam się wybierać? I skąd ta nagła zmiana tematu?
– Masz na sobie kurtkę i szalik, domyślam się więc, że gdzieś wychodzisz – wyjaśnił Edward, nadal opierając się o ścianę i przyglądając mi się z delikatnym uśmiechem.
– O szlag… Szlag by to! Tak, ja… jadę do Forks! – przypomniałam sobie momentalnie i w panice zerknęłam na zegarek, zastanawiając się, ile czasu kosztował mnie ten incydent.
– Charliemu coś się stało? – spytał i rzucił mi przynaglające spojrzenie. Głos miał zaniepokojony. – Wszystko z nim w porządku?
– Tak, wszystko w porządku… Po prostu muszę jechać do pracy.
Co on sobie wyobrażał? Nie żartowałabym sobie z nim tak, gdyby Charliemu coś się stało. To, że on nie miał z moim tatą najlepszych kontaktów, nie musiało od razu oznaczać, że ja również. Wprawdzie atmosfera między nami bywała dość specyficzna, jednak obydwoje wiedzieliśmy, że się kochamy.
– Podwiozę cię – stwierdził i sięgnął po leżące na komodzie klucze.
– Sama sobie poradzę. Moja furgonetka stoi na zewnątrz, Edwardzie.
Potrząsnęłam lekko głową, nie rozumiejąc jego propozycji. Po co niby miałby mnie odwozić, przecież to nie miało sensu. Wcześniej był w Forks tylko trzy razy, co by tam robił?
– Właśnie. Furgonetka. Nie wydaje mi się, by był to najbezpieczniejszy środek transportu, Bello. Pozwól, że odwiozę cię moim volvo.
Pozer…
– Przecież to jakaś totalna głupota! Jeżdżę tą furgonetką codziennie do Seattle i z powrotem.
– I dlatego biedactwu przydałaby się chwila wytchnienia. Bello, proszę. Odwiozę cię.
– Ale… po co? Chodzi mi o to… Nie rozumiem, Edwardzie. Po co masz marnować paliwo? Poza tym musiałbyś czekać na mnie w Forks sześć godzin. Po cholerę miałbyś to robić? Chodzi mi o to, że… Gdyby jeszcze chodziło o Nowy Jork, Los Angeles czy Las Vegas albo gdybym była twoją dziewczyną, wtedy mogłabym to zrozumieć. Ale, na litość boską, to tylko Forks – wyrzuciłam z siebie, patrząc na niego pytająco. Chciałam go zrozumieć, ale nie potrafiłam. Był dla mnie niewyjaśnioną zagadką, którą bardzo pragnęłam rozwiązać, jednak nie miałam pojęcia jak.
– Jesteś moją żoną. Mam prawo cię tam odwieźć – zażartował. Znowu nie brał niczego na poważnie. Nie wiedziałam, czy ma coś do ukrycia, czy naprawdę uważa to za takie zabawne. Nie patrzył na mnie, nie mogłam więc doszukać się prawdy w jego oczach. Zamiast tego wzrok miał utkwiony w garderobie, z której wyciągnął szarą kurtkę i właśnie ją na siebie zakładał.
– Nie jestem twoją żoną! Mógłbyś wreszcie dać sobie z tym spokój? Jeszcze nie jesteśmy z twoimi przyjaciółmi w barze, nie musimy niczego odgrywać ani udawać. W tej chwili jestem po prostu Bellą, twoją wylosowaną przez przypadek partnerką projektu. I byłabym ci wdzięczna, gdybyś w końcu zaczął odpowiednio się zachowywać!
Wcale nie zamierzałam tak na niego nawrzeszczeć, w zasadzie wolałam nic nie mówić, jednak pełne złości słowa same opuściły moje usta, zanim zdążyłam je powstrzymać. Ledwo się kontrolowałam, więc nawet nie zauważyłam, że z wściekłością zacisnęłam dłoń w pięść. Czułam, jak napinają się mi wszystkie mięśnie i ścięgna; zaczęłam drżeć. Nie dostrzegałam tego jednak, ponieważ byłam zbyt wzburzona i zraniona przez Edwarda. Zdawałam sobie oczywiście sprawę, że mógłby naprawić wszystko jednym swoim uśmiechem czy wypowiedzianym słowem – tylko tyle wystarczyło, bym przestała się na niego gniewać. Wybaczyłabym mu bez wahania. I właśnie z tego powodu unikałam spoglądania w jego kierunku, właśnie dlatego chciałam jak najszybciej opuścić mieszkanie i usiąść w końcu w swoim samochodzie, w którym mogłabym przemyśleć to wszystko na spokojnie.

*

Nie zdołałam ujść daleko. Jeszcze zanim weszłam do windy, Edward znowu stał przy moim boku. Ubrany w swoją szarą kurtkę, trzymał w ręku pęk kluczy. Rozdrażniona odwróciłam się od niego i zdecydowałam się na schody. Wiedziałam, że za mną idzie. Słyszałam odgłos kroków za plecami.
Czwarte piętro. Szedł tak blisko, że niemal deptał mi po piętach. Tup, tup, tup…
Trzecie piętro. Cały czas za mną podążał; słyszałam brzęk uderzających o siebie kluczy.
Drugie piętro. W końcu się odezwał: – Bello… – Nadal go ignorowałam.
Pierwsze piętro. Już nic nie mówił, tylko schodził po stopniach w milczeniu. Po co to robił? Nic z tego nie rozumiałam, nie wiedziałam, o co może mu chodzić.
Parter… Wciąż czułam jego obecność za plecami. Zatrzymał się, gdy ja to zrobiłam.
– Wiesz, że takie zachowanie podchodzi pod stalking*? – zapytałam, nie panując nad wzbierającą we mnie wściekłością i spoglądając na niego z rozdrażnieniem. Nie wiedziałam, co się dzieje – jedyne, co czułam, to jak gromadząca się od miesięcy złość kipi, chcąc wydostać się na powierzchnię. Denerwował mnie. Denerwował mnie spokój malujący się na jego twarzy, łagodny głos, denerwowało mnie jego opanowanie.
– Bella, proszę… – Tak czule, delikatnie, z nutką błagania. Nie potrafiłam go rozszyfrować. Znowu.
– Nie! Co: „Bella, proszę”? Jakie „Bella, proszę”?!
– Nie wściekaj się tak… I pozwól mi się odwieźć. Proszę.
– Proszę, proszę, cały czas tylko „proszę”! Daj mi spokój, Edwardzie! O co ci teraz chodzi? Znowu czujesz się za mnie odpowiedzialny?! Znowu chcesz się o mnie troszczyć?! Nie musisz, nawet tego nie chcę. Od kiedy ze mną zerwałeś, gówno cię obchodziłam. Wszystko, co nas łączyło, to przelotne pozdrowienia na korytarzu, a od czasu do czasu wymiana uśmiechów podczas wykładu. Tyle. Nie możesz tego teraz tak po prostu zmienić. Nie możesz zachowywać się tak, jak gdyby nic się nie stało. To tak nie działa. Jestem twoją byłą! Przypadek zrządził, że musimy razem robić ten projekt, ale wciąż jestem twoją byłą. Nie jesteśmy już parą, nie chciałeś tego, więc daruj sobie teraz tę całą troskę o mnie. Moja furgonetka jeździ w porządku, jakoś przeżyje tę wyprawę. Możesz mi wierzyć, nie wjadę w drzewo! – wykrzyczałam mu z wściekłością w twarz. W końcu patrzyłam prosto w jego oczy, zamiast wpatrywać się w czerwony dywan, którym wyścielona była podłoga na korytarzu.
– To nie byłby pierwszy raz – odpowiedział, jego głos drżał nieznacznie. Mocno ściskał w ręku klucze. Tak mocno, że na pewno musiały zostawić jakieś ślady na skórze. Małe wgniecenia w dłoni Edwarda…
– Odpuść sobie! Charlie też dał już sobie z tym spokój. Nawet jadąc twoim głupim volvo, mogłabym wjechać w drzewo, to nie ma nic wspólnego z wiekiem samochodu – broniłam siebie i swojej starej furgonetki.
– Nie, z wiekiem samochodu nie… Tylko z twoim wiecznym bujaniem w obłokach – wycedził. Poczułam, jak momentalnie cała się napinam.
Wiedziałam, do czego to prowadzi i nie chciałam tego ciągnąć… Nie chciałam się z nim kłócić – pragnęłam tylko, by między nami panował pokój. Byśmy potrafili śmiać się i żartować, jak jeszcze chwilę temu w jego mieszkaniu. Tymczasem staliśmy przed sobą, przybierając takie pozycje, jakbyśmy szykowali się do odparcia ataku. Obydwoje zbyt uparci, by ustąpić…
– Przestań…
– Ale to prawda. To twoje przeklęte rozmarzenie sprowadza na ciebie tylko same kłopoty! Nie mam pojęcia, o czym myślisz, ale wiem, że podczas wykładów niewiele do ciebie dociera, bo wolisz bujać w obłokach, niż uważać. Tak samo jak wolisz zostać sam na sam ze swoimi myślami, niż wyskoczyć gdzieś z przyjaciółmi. Matko, nawet siedząc za kierownicą, nie zwracasz większej uwagi na drogę. Można by pomyśleć, że masz wystarczająco wiele czasu na marzenia podczas snu, przynajmniej tak by wynikało z tego, co mówisz, gdy śpisz, ale widocznie tak nie jest. Musisz z tym skończyć, Bella. Musisz!
Musisz z tym skończyć… Musisz… Jakim prawem mówił mi, co powinnam, a czego nie powinnam robić? To nie jego sprawa.
– Przeskakujesz z tematu na temat. To był tylko raz, słyszysz?! Miałam wypadek samochodowy tylko raz i wszystko skończyło się dobrze, więc przestań mi to w końcu wypominać! Moje bujanie w obłokach to mój problem, ciebie nie powinno to już obchodzić, ja nie powinnam cię już obchodzić! Rozumiesz, Edwardzie? Zerwałeś ze mną. Zakończyłeś nasz związek, więc pogódź się z tym, że chronienie mnie nie jest dłużej twoim zadaniem. Mam dwadzieścia jeden lat, sama sobie poradzę! A teraz sama pojadę do Forks. Moim samochodem. A ty zostaniesz tutaj i zajmiesz się swoim życiem!
– Bella… – Zrobił krok do przodu i musnąwszy dłonią moją dłoń, chciał ją uścisnąć.
– Odczep się! – wysyczałam ze złością i wyrwałam rękę, krzyżując ramiona na piersi, pragnąc się przed nim ukryć.
Sama nie wiedziałam, jak udało mi się wypowiedzieć te wszystkie słowa, skąd znalazłam w sobie siłę, by wygarnąć mu, co leżało mi na sercu. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że nie gram fair, jednak on nie był ode mnie lepszy…
– Co się tutaj dzieje? Słychać was w całym domu…
Natychmiast się opanowałam i poczułam, jak nieco się rozluźniam; spojrzałam na starszą panią, posyłając jej lekki uśmiech.
– Cieszę się, że panią widzę, Doro.
– Hmpf… Chciałabym móc powiedzieć to samo, ale ponieważ ty i ten oto stojący tutaj twój chłopak postanowiliście urządzić sobie na korytarzu kłótnię, nie mogłam w spokoju obejrzeć mojego ulubionego serialu, więc nie powiem – zbeształa nas i dla wzmocnienia efektu obrzuciła piorunującym spojrzeniem. A przynajmniej starała się, by takie było. W jej oczach widziałam dobroć, którą próbowała ukryć za srogim tonem, serdeczność, którą tak w niej uwielbiałam.
– Przykro mi, Doro. – Uśmiechnęłam się, podczas gdy ona pogłaskała mnie po policzku swoją pomarszczoną dłonią.
– Edward to jeszcze głupi dzieciuch, dziewczyno. Ale i tak się cieszę, że znowu cię tu widzę. Ile to już czasu? Kilka miesięcy… Cudownie, że znowu się zeszliście. Miałaś dobry wpływ na tego aroganckiego kretyna.
– Nie jesteśmy parą, pani Doro – usłyszałam Edwarda i posłałam mu zagniewane spojrzenie. Czy nie mógł przynajmniej Dorze pozwolić żyć w świecie marzeń, w którym wszystko dobrze się układa?
– Czy ktoś cię pytał o zdanie? – zaskrzeczała. Wpatrywała się w niego natarczywie.
– Nie, ale…
– Więc nie odpowiadaj na pytania, których nikt ci nie postawił. Tak nie wypada, chłopcze, to bardzo nieuprzejme. Dowiem się w końcu, dlaczego nie mogłam w spokoju obejrzeć mojego serialu?
Edward i ja milczeliśmy. Ja, ponieważ nie wiedziałam, co powinnam odpowiedzieć, a on, ponieważ był to jeden z elementów jego gierki. Nie zamierzał odezwać się do Dory, dopóki ja tego nie zrobię w swoim imieniu.
Dora położyła szorstką rękę na mojej dłoni i gładziła ją delikatnie.
– Jak bardzo idiotycznie się zachował, koteczko?
– My… mieliśmy tylko małą sprzeczkę… – wymamrotałam zażenowana, spuszczając głowę.
– Na małą to mi to nie wyglądało… Z pewnością słyszeli was na ostatnim piętrze – odparła Dora i zmarszczyła czoło. Na jej twarzy pojawiło się jeszcze więcej bruzd.
– Nie chce, żebym odwiózł ją do Forks – włączył się Edward niespodziewanie; obdarzyłam go rozdrażnionym spojrzeniem.
– Tak, chodziło o to i o jeszcze wiele innych rzeczy. Potrafię sama prowadzić – broniłam się, robiąc kolejny krok w lewo, tak by zwiększyć przestrzeń między nim a mną.
– Tą kupą złomu…
– Nie wszyscy mają bogatych rodziców – odparowałam zirytowana, a oczy Edwarda rozszerzyły się w szoku.
– Troszczę się tylko o twoje bezpieczeństwo.
– Potrafię sama prowadzić! Dobrze jeżdżę. – Znowu poczułam narastającą falę złości, która wydawała mi się tak obca w odniesieniu do Edwarda. Dopiero uczyłam się, jak się z nią obchodzić.
Znów rozległ się spokojny, choć zdecydowany głos Dory, a to, co powiedziała, sprawiło, że moje serce zgubiło na chwilę rytm.
– Pozwól mu się odwieźć, dziecinko.
– Co?! – wykrzyknęliśmy jednocześnie: Edward przyjemnie zaskoczony, ja zaś zmieszana i nieco rozzłoszczona. I ty, Brutusie, przeciwko mnie? Gdzie podziały się jej ostre tyrady skierowane przeciwko Edwardowi, gdy najbardziej ich potrzebowałam? Dorze jakoś nigdy nie brakowało słów krytyki, jeśli była o nim mowa…
– Pozwól mu się odwieźć. Nawet jeśli przez większość czasu zachowuje się jak kompletny idiota, to jest dobrym kierowcą. Kilka razy zawiózł mnie na dializę, bezpieczniej się z nim czułam. Jeśli pozwolisz mu się odwieźć, oszczędzisz mi zamartwiania się o ciebie – wyjaśniła, a jej wypłowiałe oczy spoglądały to na Edwarda, to na mnie.
– Tak, Bello… Pozwól mi się odwieźć – uśmiechnął się Edward z wyższością. Miałam ochotę zachować się jak nadąsane dziecko i tupnąć nogą. Zamiast tego posłałam mu tylko mordercze spojrzenie, a później odwróciłam się do Dory.
– Proszę, Bello… I odwiedź mnie niedługo w moim mieszkaniu… – poprosiła, a ja wiedziałam, że nie mogłabym jej odmówić.
– Wpadnę do pani jutro po południu, Doro – obiecałam, ściskając lekko jej dłoń. Następnie udałam się na parking podziemny, gdzie stało volvo. Uparcie ignorowałam jego właściciela, który szedł krok w krok za mną.

*

Światła srebrnego samochodu rozbłysły na chwilę na pomarańczowo, gdy Edward go otwierał. Niemal pobiegłam w kierunku siedzenia pasażera, chcąc uniemożliwić mu przynajmniej uchylenie przede mną drzwi. W ciszy zajęłam swoje miejsce i zapięłam pasy. Nadal nie patrzyłam na Edwarda.
Szybko i bez problemu włączył się w ruch uliczny. Cisza między nami była przytłaczająca, nie podobała mi się, ale nie potrafiłam zmusić się, by coś powiedzieć. Wolałam go ignorować, choć nie było to łatwe. Powoli rozejrzałam się po wnętrzu auta; wyglądało tak jak zwykle, nic się w nim nie zmieniło, ale z drugiej strony – co miałoby się zmienić w środku samochodu? Pewnie sporo, jeśli należałby on do jakiegoś fana tuningu, który poświęcałby dużo czasu i uwagi jego wyglądowi. Jednak Edward taki nie był. Tak długo, jak dobrze jeździło i mógł nim wyciągnąć dwieście kilometrów na godzinę, nie obchodziło go, jak auto wygląda.
Jednostajny szum silnika sprawił, że się wyciszyłam, a złość prędko zniknęła – sądzę, że o wiele za szybko, jednak nie miałam na to wpływu. Czułam, jak serce szamocze mi się dziko w piersi, reagując na wydarzenia ostatnich kilku minut. Jak głupie cieszyło się z tego, że jadę z Edwardem, który wyraźnie się o mnie troszczy. Westchnęłam.
Lubiłam volvo Edwarda. Nie było jakimś szpanerskim wozem, lecz ładnym, wygodnym samochodem, o którym stanowczo zbyt często myślałam jako o idealnym aucie dla całej rodziny. Duże, szerokie, z pojemnym bagażnikiem, pięciorgiem drzwiczek… Kiedyś zapytałam Edwarda, dlaczego kupił sobie właśnie takie, zamiast zdecydować się na któryś z tych nowoczesnych mikrosamochodów dla dwóch osób. Nigdy nie doczekałam się odpowiedzi – unikał jej tak długo, aż zupełnie o tym zapomniałam. Nie przywiązywałam do tego zresztą szczególnie dużej wagi.
Długie, szczupłe palce Edwarda oderwały się od kierownicy i przeniosły na chromowany przycisk radia, z którego już po chwili płynęła spokojna, przyjemna melodia – Octopus’s Garden Beatlesów.
Ringo Starr wpadł na pomysł napisania tego utworu podczas rodzinnych wakacji; zamówił sobie mątwę w restauracji. Kelner, który mu ją podawał, opowiadał o ośmiornicach, między innymi o tym, że pływają po dnie morza, zbierając kamienie i błyszczące przedmioty, służące im do budowania ogrodów. Starr powiedział później w jednym z wywiadów, że opowieść o tych zwierzętach, spędzających cały dzień na szukaniu błyskotek i robieniu z nich ogrodów, była najzabawniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek słyszał. Zainspirowała go do stworzenia tej piosenki. Zawsze z przyjemnością jej słuchałam: lubiłam wyobrażać sobie wieloramienne mątwy budujące podwodne ogrody. Było w tym coś niesamowicie niewinnego, nieskalanego, doskonałego. Piękny obraz.
– Nie chciałem cię do niczego zmuszać, Bello – usłyszałam cudowny głos Edwarda, który wyrwał mnie z rozmyślań i ogrodów pełnych ośmiornic, z tego fantastycznego, baśniowego świata.
– Zmuszać do czego? Do kompletnie niepotrzebnej podwózki? Naprawdę mogłam pojechać sama, Edwardzie – burknęłam, wciąż nieco rozeźlona. Nienawidziłam, gdy ktoś próbował narzucać mi swoją wolę, nie życzyłam sobie tego.
Większość ludzi, których znałam, czuła nieustanną potrzebę pilnowania mnie. Nie tylko dlatego, że byłam taką niezdarą, lecz również z tego powodu, iż sprawiałam wrażenie osoby, która potrzebuje, by się nią opiekowano: niska, drobna, wiecznie rozglądająca się dookoła rozmarzonym, niewidzącym wzrokiem. Już ze względu na samą posturę wszyscy usiłowali mnie chronić; nawet ci, których kompletnie nie znałam. Na przykład podczas robienia zakupów: rzadko zdarzało się, gdy byłam w sklepie, żeby ktoś nie zapytał, czy nie potrzebuję pomocy przy niesieniu zgrzewki wody albo ciężkiej torby…
– Martwiłbym się o ciebie przez cały dzień – wymamrotał Edward. Zmienił bieg i samochód nabrał prędkości.
– Niepotrzebnie, Edwardzie… Prawie codziennie jeżdżę z Forks do Seattle i z powrotem i wciąż żyję. Doskonale o tym wiesz… – Nie musiał zachowywać się tak, jakby się o mnie martwił, tylko dlatego, że teraz spędzaliśmy ze sobą trochę więcej czasu. Po naszym zerwaniu tego nie robił. Ciężko było mi zaakceptować jego zachowanie, jednak wiedziałam, że nie mam innego wyjścia. Musiałam być silna – nie mogłam się cofnąć, znowu poddać urokowi Edwarda. Nie chciałam po raz kolejny dać się mu omamić czy uwieść. Byłoby lepiej, gdybym nie roztapiała się cała na widok jego uśmiechu, a moje kolana nie miękły pod wpływem tego łagodnego, troskliwego głosu.
– Wiem, Bella. Ale zawsze będę się o ciebie martwił… Możesz mi nie uwierzyć, jednak mówię prawdę… Zależy mi na tobie, Bello.
I wszystkie starania na nic… Moje serce zatrzepotało radośnie w piersi, słysząc słowa, które natychmiast rozlały się we mnie jak fala ciepła.
Zależało mu…
Uśmiechnęłam się lekko, odwracając się w jego stronę. Oderwał na chwilę wzrok od drogi i spojrzał na mnie czule, unosząc kąciki ust.


*Stalking pochodzi z języka angielskiego i oznacza „podchody" lub „skradanie się". Pod koniec lat 80. XX wieku stalking zyskał dodatkowe negatywne znaczenie na skutek nowego zjawiska społecznego, jakim było obsesyjne podążanie fanów za gwiazdami filmowymi Hollywood. Obecnie stalking jest definiowany jako "złośliwe i powtarzające się nagabywanie, naprzykrzanie się czy prześladowanie, zagrażające czyjemuś bezpieczeństwu". Za Wikipedią. (przyp. tłum.)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Nie 11:58, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 8:40, 22 Sie 2010 Powrót do góry

wkońcu się zaczeli kłócic, nie powiem ale się cieszę z tego, bo Bella powiedziała wszystko co lezy jej na sercu, to jak się Edward zachowywal po zerwaniu i mimo, że była zdenerwowana przez niego, to pewnie jej lżej teraz
ale kłótnia na środku korytarza, to już przesada, dobrze że Dora przyszła, wtedy pewnie byłoby gorzej,
ale mam nadzieję, że w następnym będzie już lepiej
ale nie powiem akcja byla minimalna ale w końcu nie było słodko i to mi się podoba
do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 15:08, 22 Sie 2010 Powrót do góry

Ciesze się że Bella w końcu wykrzyczała, co jej leży na wątrobie. Że nie chce żeby Edek się o nią martwił skoro jej nie chce, a jeżeli chce, to niech zacznie działać w końcu, bo ja też bym odeszła od zmysłów jak bym nie wiedziała na czym stoję. No bo kurde, Twój były z tobą flirtuje, ty robisz sobie nadzieję, a on po prostu się bawi i przez to robić ci się rana w sercu jak kościelne wrota!!!!
Niech w końcu Edek się otrząśnie i także wystawi kawę na lawę. Albo chce być z Bellą, albo niech się zachowuje poważnie.
Tłumaczenie czyta się tak lekko, że naprawdę gdybym nie wiedziała, to myślała bym że to jest polskiego autorstwa. Wielkie dzięki za udostępnienie rozdziału :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
belongs_to_cullens
Wilkołak



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 9:23, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Cieszę się, że Bella wykrzyczała Edwardowi, co myśli. Czytając ten rozdział, a zwłaszcza kłótnię, byłam w stanie poczuć dokładnie gniew Belli, jej rozdrażnienie i chęć chronienia siebie - gratulacje Robaczku, bo to zasługa Twojego fenomenalnego tłumaczenia!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mrs.Batman
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań / Buk

PostWysłany: Pon 23:48, 23 Sie 2010 Powrót do góry

Tak jest. ! Bella ma te przysłowiowe JaJa. xd
Jestem z niej dumna, a Pani Dora jest przebiegła, nie powiem, że nie.
Dziwię się też, że nie doszło do rękoczynów ze strony Bells, ale też powidziam Edwarda za ta samokontrolę, jeśli ktoś mi by tak wiciskał nie potrafiłabym być dłużna, oj na pewno niee. Wink
Czekam oczywiście... ;P
Życzę wszystkiego. ;>

pozdr. milaa. ;***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 12:36, 31 Sie 2010 Powrót do góry

Dziewczyny, pięknie Wam dziękuję za komentarze i ciepłe słowa.
Jeśli chodzi o następny rozdział... Cóż, jutro zaczyna się rok szkolny. Przy okazji dodawania poprzedniego rozdziału wspomniałam, z czym to się dla mnie wiąże. Dlatego nie mam pojęcia, na kiedy zdążę przetłumaczyć następną część: może to być za dwa tygodnie, dwa miesiące albo pół roku. Naprawdę. W każdym razie raczej nie macie powodów spodziewać się aktualizacji w najbliższych dniach, ponieważ w niedzielę wyjeżdżam na prawie dwa tygodnie.
Raz jeszcze dzięki i, mam nadzieję, do rychłego przeczytania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 14:39, 01 Wrz 2010 Powrót do góry

w zeszłym tygodniu wpadłam na ten ff - zaintrygował mnie tytuł a dlaczego? Ponieważ w dzieciństwie też rysowałam kółka na kartce w kratkę, może brzmi to jakoś naciąganie ale tak właśnie było. Były to malutkie kółeczka, które mieściły się w każdej krateczce - jedna kratka jedno kółeczko...
Wcale mi się nie wydają bohaterowie cukierkowi ani płascy czy bez wyrazu. Co do Belli widzę w niej wiele z siebie - nie wszystko bo już za stara jestem Twisted Evil ale wiele cech. I to jej rozmarzenie... Marzy na jawie o tym co mogłoby być lub co chciałaby aby było. Też tak mam i też bardzo rzadko wychodzi ze mnie "wrzeszczący potwór" tylko i wyłącznie wtedy kiedy hmmmmmmmm "woda w szklance się przelewa"? Mam nadzieję, Robaczku że wiesz o co mi chodzi.
Co do Edwarda to ciężko mi go rozgryźć ale bardzo się cieszę, że nie ma rozdziałów pisanych z jego punktu widzenia ponieważ bardziej mogę się wczuć w skórę rozmarzonej Belli. Ja też tęsknię za dotykiem Edwarda =Roba hot choć nigdy go nie zaznałam ( hheheheheheh)
Mam nadzieję, że oczywiście moja ulubiona para jednak połączy się w rezultacie i jak to któraś z wcześniejszych czytelniczek napisała, albo Edward zaakceptuje rozmarzenie Belli ( a wiem, że w rzeczywistości jest to możliwe Laughing ) albo Bella leciutko zstąpi z chmur...
Tak czy siak mam jednak nadzieję Robaczku, że długo nie wytrzymasz bez tłumaczenia tej "landrynki"


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Funhouse
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Cze 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks

PostWysłany: Czw 16:34, 02 Wrz 2010 Powrót do góry

Uwielbiam Panią Dorę.
I mam nadzieje że sprawy potoczą się tak jak myślę :)
POzdrawiam Funhouse

To jest Twój piąty komentarz, jaki czytam i wszystkie są mniej więcej tej długości, czyli prawie jednolijkowce, niewiele wnoszące dla autora, tłumacza i pozostałych czytelników.
Polecam ciekawą lekturę "jak pisać konstruktywne komentarze" i proszę pisz więcej od siebie.BB


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
little-smilee
Gość






PostWysłany: Śro 18:22, 15 Wrz 2010 Powrót do góry

Właśnie na trafiłam na twoje opowiadanie.
Jest bardzo ciekawe. Na pewno trochę inne.
Takiego czegoś jeszcze nie czytałam :)
Mam nadzieje, że następny rozdział niedługo się pojawi.
Pozdrawiam Nicole :)
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:04, 31 Gru 2010 Powrót do góry

    ogłoszenia drobne
Dziewczęta, raz jeszcze bardzo dziękuję Wam za zainteresowanie tym opowiadaniem i moim tłumaczeniem. Jak jednak przewidywałam pod koniec sierpnia: nieprędko wrócę do tego tekstu. Teraz już wiem, że najwcześniej w maju, gdy będę po maturach. (Jeśli oczywiście do tego czasu to forum nie umrze i nie będzie ziało całkowitymi pustkami, czego nie byłabym taka pewna).
Przepraszam Was, że tak bardzo rozciągam w czasie dodawanie kolejnych rozdziałów. Raczej nie jestem stworzona do regularnej, systematycznej pracy, mimo że uwielbiam tłumaczyć. Mam nadzieję, że zobaczymy się w maju!

Tymczasem chętnych zapraszam do zakończonego opowiadania Tracąc niewinność, które także tłumaczyłam. O ile w przypadku Tracąc... musiałam uporać się teraz z kilkunastoma stronami tekstu, o tyle tutaj do końca dzieli nas nieco więcej stron, mam więc nadzieję, że rozumiecie, że nie mam na to obecnie czasu.
Przepraszam i pozdrawiam
robak

PS Szczęśliwego Nowego Roku!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pią 19:07, 31 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin