FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Korzystna miłość [NZ] [+18] 26 Rozdział 06.02 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Lady_MasenCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:19, 26 Lis 2009 Powrót do góry

JEST!!!JEST!!!JEST!!!NOWY ROZDZIALIK!!!MADRE MIJA!!! Laughing
A więc...po pierwsze dzięki ci za to cudo (teraz wiem, że warto było czekać:)), po drugie to cudo jest po prostu CUDOWNE Laughing, po trzecie CZEKAM na więcej!!!:)
Rozdzialik niesamowity, wzruszający i zaskakujący.
Poprostu wmurowało mnie w siedzenie kiedy Tanya odebrała telefon...:(:( i Ed pytający co się dzieje...smutne i to bardzo.
Do tego Bella broniąca głupiego Eda...pfy ja bym go od razu powyzywała na jej miejscu:):)Ale nic...Teraz treba czekać na ciąg dalszy, a z tego co pisałaś w spoilerku to będzie się działo. Niech się dzieje, ale niech skończy się hapi endem:):)
Tak więc niechaj bogowie ci sprzyją i obdarzą cię weną, co by czytelnicy mieli wielką uciechę:):)
Pozdrowienia LMC Razz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Pią 15:45, 27 Lis 2009 Powrót do góry

AAA nowy rozdział! Widzę, że to jeszcze nie koniec komplikacji a dopiero początek... ach namęczy się ta Bella, namęczy. W ogóle to nie rozumiem tak do końca Edwarda. No bo niby Tanya jest w potrzebie i w ogóle, ale powinien jej mimo wszystko powiedzieć, że kocha Bellę. Jeśli ją kocha? Wszystko się pokomplikowało, a najgorzej wyszła na tym właśnie Bella. Jeszcze do tego ta kłótnia z Jacobem. Tak na prawdę to zgadzam się z nim, Edward wykorzystuje Belle, a przynajmniej tak to wygląda. Znowu traci swoją szansę. Mam nadzieję, że się opamięta! I wybierze właściwe rozwiązanie, tak by nikogo nie zranić. Albo inaczej. Aby w tylko malutkim i minimalnym stopniu zranić Tanyę (haha!)
Jestem ciekawa co tam u Alice i Jazza. Bo mimo zapewnień Alice, wydaje mi się, że tak kłótnia była jedną z większych i to mnie chyba najbardziej zaintrygowało w tym rozdziale.
Co do błędów to nic nie wyłapałam, ale jak dla mnie troszkę, ociupinkę za dużo było tu przemyśleń Belli. Troszkę się to ciągnęło Wink A ja tak średnio lubię te wszystkie przemyślenia postaci w ff-ach, wolę jak coś się dzieje.Tak poza tym to wszystko okej.
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały i venyy życzę!
p,Mirell.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pią 20:30, 27 Lis 2009 Powrót do góry

No nareszcie, że tak powiem Smile Mariso nie wiesz jak się cieszę czytając kolejny rozdział, mimo że do radosnych on nie należał. Doskonała robota. Bardzo emocjonaly tekst. Świetnie przedstawiłaś rozdarcie Belli. Szkoda mi dziewczyny. Wpakowała się w związek, w którym nie jest najważniejsza dla ukochanego człowieka. I to ją niszczy. Jacob jest wspaniały. Aż zazdrość serce ściska, że tak rzadko można spotkać takich ludzi w realnym świecie. Mam nadzieję, że można bo jednak moja wiara w ludzkie dobro jeszcze nie umarła.
Za to nienawidzę Edawrda!!! Egoistyczny dupek!!! Mam nadzieję, że długo to juz nie potrwa i jednak się zmieni na plus. Nie potrafię zrozumiec jego zachowania. Kocha Bellę, chce z nią być ale nie potrafi zostawić swojej byłej, z którą był interesownie. Rozumiem - przeżyła tragedię. Ale można ludzi wspierac nie koniecznie z nimi sypiając. Przepraszam zjechałam stworzoną przez ciebie postać w lubianym przeze mnie opowiadaniu. Ale mam wrażenie, że to wszystko zmierza w niewłaściwym kierunku. Czytając ostatni rozdział mialam wrażenie, że moze coś się wydarzy między Bella i Jackobem ale on tu z tą siostrą wyskoczył i jedna platonicznie się rozegrało. Może matka Belli pozytywnie tu namiesza? Może ona pomoże?
Życze ci naprawdę ciekawego pomysłu na wyprowadzenie bohaterów z tego galimatiasu. Bo się narobiło...
A ja mimo, że nie zawsze komentuję wrócę tu, gdy tylko pojawi się nowy rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marisa:*
Człowiek



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:12, 27 Lis 2009 Powrót do góry

sysiam1983, mam nadzieje, że po następnym rozdziale zmienisz zdanie, bo będziesz tego Edzia, aż przesyt. W końcu to będzie jego rozdział:) Też się ciesze, że w końcu zamieściłam rozdział, bo aż mi źle na serduszku było z tego powodu.

Yvette89, nie masz za co dziękować, bo Ci się to należało. W sumie to ja powinnam Ci dziękować, za to że jednak mnie nie wyklęłaś:P Co do "zastanawiania się nam sensem istnienia" to ja tak często mam, dlatego postanowiłam, ze i Belli się to udzielixD No aj też się zastanawiam czy ten Jacob ma rację... a jeśli już chociaż przynajmniej odrobinkę jej ma, to czego one dotyczą? Heh sama nie wiem:P No ktoś w opowiadaniu musi musi być dziwny i akurat w moim padło na Cullena, ale cieszy mnie to, że według Ciebie w KM jest trochę pikanterii, chociaż troszeczkę:) No właśnie chochlicy1 należą się ogromne podziękowania, dziękuję Weru:*:* i Tobie Ive również:*

Ewelina, mi też było miło wstawiać rozdział, a jeszcze milej jak zobaczyłam Twój komentarz:) Mam wielką nadzieję, że następnym razem wstawię rozdział wcześniej niż teraz, bo sama jestem wściekła na niektórych autorów opowiadań, którzy tak jak ja zwlekają z dodawaniem nowych rozdziałów.... Przepraszam i postaram się to naprawić:):*

Aja, po przeczytaniu Twojego komentarza miałam świeczki w oczach, naprawdę! Już wczoraj chciałam coś na niego odpisać, ale ja też byłam w wielkim szoku.... Otóż mylisz się Moja Droga, bo na pewno nic przez Ciebie napisane nie jest ani banalne, ani proste. Dla mnie liczy się taki zakazany tzw. jednolinijkowiec, a co dopiero taki wyczerpujący komentarz jak Twój. DZIĘKUJĘ:* Miałam dodać inną piosenkę, ale zostawiłam ją dla Edwarda w następnym rozdziale, a dodając właśnie tę piosenkę myślałam właśnie o tym, że będziesz jej słuchać. Moja muzyka to taki mój pamiętnik, bo każdy kawałek towarzyszył mi podczas różnych sytuacji z mojego życia i tylko w ten sposób mogę się tym z wami podzielić:) Talent jak stad to Paryża? No wątpię żeby on miał długość chociaż paru metrów, ale bardzo dziękuję, miło mi to słyszeć:* najlepszy polski FF?? O Matko Moja!! Kopara mi opadła, a wszystkie żeby powypadały xD takich słów się nie spodziewałam:*:*:* To ja dziękuję za to, że czytasz to opowiadanie i je jeszcze komentujesz i to w dodatku tak:D:D Moim marzeniem jest, aby czytelnik wczuł się w rolę, a widząc, że w twoim przypadku mi się to udało ja sama nie wiem co powiedzieć....
Heh przepraszam, że przeze mnie nie mogłaś się skupić na fizyce, ale mam nadzieje, ze Pani Ani wystarczyło streszczenie mojego opowiadania, aby wstawić chociaż 2:P Ja nie wiem jak Ty chcesz nazwać KM jak nie opowiadaniem eee marnym opowiadaniem, bo w innych kryteriach ja go nie widzę:P Oczywiście możesz do mnie mówić Marisa, a ja mam nadzieję, że nie obrazisz się Aju, ze tak do Ciebie mówię?
Dziękuje Ci serdecznie za Twój komentarz, naprawdę nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć. Takich fanów to jak ze świecą szukać:*:*

Lady_MasenCullendziękuję za komentarz. Moje serduszko raduje się niesamowicie, ze zrobiłam Ci taką przyjemność nowym rozdzialikiemxD Ja na miejscu Belli tez bym go zwyzywała, no ale nie jestem na jej miejscu:P W następnym rozdziale powinno się dziać więcej zwłaszcza w jego końcowej fazie, ale o tym w następnym rozdziale:P Ohh gdybym otrzymała taki dar to nawet do tych bogów bym się modlić o więcej zaczęła:P Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam:*

Mirell.tak samo zareagowałam jak dostałam rozdział od bety:P Komplikacji będzie jeszcze wiele i na tym się jeszcze nie skończy, no ale mam nadzieję, ze ucieszysz się, ze jeszcze chwilę pomęczę Cie tym opowiadaniem:P Wspominałam już kiedyś, że uwielbiam znęcać się nad moją Bellą i Edwardem? To pewien rodzaj sadyzmuxD Zgadzam się z tym, że Edward traci swoją szansę, ale czy jego czyn nie jest godny pochwały? Jeśli wybrałby Bellę to chyba bardziej zostałby potępiony( w sumie dla mnie to mógłby ją wybrać, w końcu to ona gra tu główną rolę, a to Tanya jest zła) Co do tej Alice nie wiem nie wiem.... wcześniej nie zwracałam na to najmniejszej uwagi, ale teraz kiełkuje mi się coś w łebku:P Co do tych przemyśleń też tak uważam, ale nie usuwałam ich, bo za długo nad nimi siedziałam, męczyłam się i było mi ich po prostu szkoda. I niestety przez to ucierpieć mógł na tym rozdział;/ Dziękuję jeszcze raz za komentarz i również pozdrawiam:*

Aurora Rosa, obawiałam się, ze ten rozdział wyszedł kiepskawo, w sumie alej się obawiam, bo ciężko mi się go pisało. Jednak muszę przyznać, ze pisanie erotyków idzie mi łatwiutko w porównaniu z takimi smętami, opisami wewnętrznych uczuć, rozważaniami. Ale nie ważne jak mi się pisze, bo ważne że Ci się podoba:)
Spotkałam się kiedyś z takim związkiem, że wybierano nie te rzeczy, które byśmy chcieli, a to bardzo trudne. Zobaczymy w następnym rozdziale jak radzi sobie z tym EdwardxD heh cieszę się, że chociaż w moim ffie Jacob jest uważany za złotego człowieka, bo takie było moje zamierzenie i chyba mi się to udało, a jeśli jeszcze tego nie pokazałam, to może w następnym rozdziale się przekonasz:) Co do Edwarda dupka, to jest on właśnie taki, bo ogólnie ja lubię złych facetów, bo Meyerowa zrobiła z Edzia taką ciamciaramcie:P Póki co nie planuję sfatać Belli z Jacobem, może jak wyeliminuję Edwarda to o tym pomyślę, ale na razie za bardzo go lubię:D:D Ee no mamusia chyba nie będzie miała okazji namieszać, bo..... Ja też sobie życzę takich pomysłów, bo ciężko ostatnio z moją wyobraźnią;/ I właśnie dlatego, że nie zawsze komentujesz dziękuję Ci, że teraz to zrobiłaś:* To bardzo dużo dla mnie znaczy:):*:*:*

Dziękuję wszystkim jeszcze raz bardzo serdecznie, mam nadzieję, że się podobało oraz że wrócę tu niedługo z nowym rozdziałem... Jesteście najlepszymi fanami jakich mogłam sobie wymarzyć. Dziękuję:*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marisa:* dnia Pią 22:13, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Sob 12:35, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Oczywiście, że się nie obrażę(: nawet w domu tak do mnie mówią, a wszystko zaczęło się od mojej małej kuzynki, która nie potrafiła wypowiedzieć mojego imienia, ale ja nie o tym.
Po pierwsze nie musisz dziękować za mój komentarz i słowa w nim zawarte, bo napisałam to co myślałam i wręcz po przeczytaniu miałam odczucie obowiązku skomentowania. No i trochę więcej wiary w siebie Mariso, co prawda ja też mam z tym problem, no ale ja ci mówię, że masz talent i to duży. I z tym najlepszym ff nie żartowałam, a jak już Ci zęby powypadały to ja znam świetnego dentystę mogę dać namiary, jeżeli potrzebaxD
I przede wszystkim nie nazywaj tego (świetnego, genialnego) opowiadania marnym, bo obrażasz i Siebie i mnie że niby czytam badziew;p
Co do piosenek to wiedz, że są one perełką tej historii, ja mam jakąś chyba manie na punkcie podkładów muzycznych do ff, więc me serce za każdym razem się raduje. Już mówiłam Ci chyba, że bardzo lubię smutne, smętne piosenki a tu jest ich pod dostatkiem(: o i jak mi się miło zrobiło że dodając tą pomyślałaś o mnie(: dziękuje:*
Tam zaraz 2, 4 dostałam(: chociaż Anka powiedziała, że jak na mnie to słabo, ale no w mojej głowie nie było tego dnia miejsca na fizykę, a że nie mam zamiaru jej zdawać na maturze to. . .żyję od spr do spr(:

Trochę się rozpisałam, ale musiałam odpowiedzieć, moje wewnętrzne sumienie nie dałoby mi się uczyć, a biologia czeka. To ja dziękuję i życzę Ci wszystkiego czego potrzebujesz do stworzenia następnego rozdziału(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 15:52, 28 Lis 2009 Powrót do góry

Hej.Pisze pierwszy raz , bo tak naprawde dopiero dziś się zarejestrowałam. Byłam takim biernym czytelnikiem .Musze przyznać że MARISA twoja opowieść jest niezwykle interesująca i wciągająca.Jednego dnia przeczytałam wszystkie napisane przez Ciebie rodziały Very Happy Naprawde kawał dobrej roboty. Nie mogę się doczekać następnego rodzialiku , ciekawość mnie zżera co się dalej stanie .Więc szybko wrzucaj go na forum bo my tu czekamy !!!! Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez maraa17 dnia Sob 16:18, 28 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Czw 11:23, 24 Gru 2009 Powrót do góry

Czy będę bardzo upierdliwa jeśli zapytam się kiedy można spodziewać się następnego rozdziału?(: Czekam cały czas cierpliwie no ale chciałabym wiedzieć. Wiesz, że uwielbiam Twój ff i zżera mnie ciekawość co do postępowania bohaterów.

A skoro już piszę to Wesołych Świąt, bogatego mikołaja i spełnienia marzeń(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sweet*Rose
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mirosławiec

PostWysłany: Czw 23:31, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Kurde i jak Ty chcesz mieć fanów??!! Ty chyba sobie kpisz ze mnie. Ja pokochałam Twój ff, a ty tak bezczelnie depczesz sobie moje zmizerowane serducho. Błagam (klękam właśnie przed moim ciekłokrystalicznym monitorem) dodaj nowy rozdział. Zrób to dla tych niewidzialnych fanów jakim do tej chwili byłam:) Już nie wytrzymuje więc chociaż podaj datę dodania nowego rozdzialiku. Może jeszcze zdołasz zostać moim prywatnym Jezusem i zbawić moje serce.

Pozdr. Sweet*Rose (już dziś widoczna)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
RazDwaTrzyMamCię!
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:26, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Zgadzam się z postem powyżej :D
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
Podaj chociaż datę jego dodania ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marisa:*
Człowiek



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:26, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Matko Boska i 100 milicjantów xD przepraszam Was wszystkich, ze tak długo czekanie, ale ja nie mam czasu nawet podrapać się po tyłku;/ Dołożę wszelkich starań żeby naskrobać coś na tym weekendzie, bo rozdział już zaczęłam i wiem wszystko co w nim będzie. Nie potrafię podać dokładnej daty pojawienia się nowego rozdziału, ale jeśli tylko będę się zbliżać do końca to dam znać obiecuję:*:* Kochane moje nie miałam nawet czasu żeby zaglądnąć na forum, ale jak zobaczyłam te komentarze.... to aż się sama podgonię. I nie wiem czy nie bluźnię w tej chwili, ale zrobię wszystko żeby zasłużyć na miano Twojego prywatnego Jezusa Sweet*Rose Dziękuję Wam wszystkim jeszcze arz z całego teraz rozweselonego serduszka:*:*:*:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vicki
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 8:41, 28 Sty 2010 Powrót do góry

No no bardzo fajne to ff szkoda tylko że tak późno je znalazłam . Jestem już ciekawa dalszego ciągu więc proszę wstawiaj kochana szybciutko ;] No bo już naprawdę nie mogę się doczekać !!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bugsbany
Wilkołak



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:04, 29 Sty 2010 Powrót do góry

WItaj Mariso:) chcę żebyś wiedziała, że siedzę jak zaczarowana z laptopem na kolanach i próbuję dojść do siebie po tym rozdziale. Przez mój mózg przewija się miliom myśli, a to, że muszę wstać o 5 rano do pracy i wypadałoby się położyć spać, jest tą ostatnią, milionową. opis uczuć Belli i to jak broni Edwarda ścisneło mi serduszko......sprawiłaś, że polały się łzy. Tak bardzo chce wierzyć w jego miłość...zastanawiam się czy przejrzy na oczy. Z własnego doświadczenia wiem, że taki układ w jakim znalazłą się ta trójka, jest najgorszym z możliwych. Czasami widzimy i wierzymy w to co chcemy, nie zdając sobie sprawy z tego, jak niszczymy się psychicznie, zamykamy w sobie i żyjemy w wymyślonym przez siebie świecie. Odsuwając się od ludzi, którzy chcą nam pomóc...Powiem jedno, jesteś WIELKA. Nie przestawaj pisać, masz talent dziewczyno. I pamiętaj, że masz wiernych fanów, którzy czekają z niecierpliwością na następny rozdział.

Nie trzymaj nas dłużej w napięciu....i mam nadzieję, że niektórzy z bohaterów, dojdą w końcu do tego, co jest dla nich najważniejsze...i nie zniszczą tego po raz trzeci. WENY życzę i czekam.....


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Sweet*Rose
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mirosławiec

PostWysłany: Pią 14:00, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Grrrrrr!!! Ja wiem, że masz mało czasu i wgl. ,ale ile można?? Ja tu nadal czekam!! W takim tempie to ty byś nawet pchły nie zbawiła<foch> Jak znalazłaś już czas żeby się podrapać to teraz zajmij się ff!!!
Okay... już ochłonęłam, a teraz poważnie kiedy będzie nowy chap??

Tyra i Pzdr. Sweet*Rose (zła)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marisa:*
Człowiek



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:36, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Vicky, to może dobrze, że tak późno je znalazłaś, bo miałaś więcej rozdziałów do nadrobienia:) Starałam się jak mogłam, mam nadzieję, że nie zawiodłam:*:*

bugsbany, nawet nie wiesz jak Twój komentarz ścisnął moje serducho:* Przepraszam, że przeze mnie się nie wyspałaś i polały sie łzy:) Tak, taki układ jest najgorszy i pewnie dlatego wykorzystałam to w tym ff, jak wspominałam uwielbiam się znęcać nad moimi postaciami xD Jeszcze raz dziękuje Ci za piękny komentarz i czekam na następny:*

Sweet*Rose, słońce nie złość się bo naprawdę sie Ciebie obawiam:P Nie byłam w stanie stwierdzić kiedy pojawi się rozdział,b o u mnie wena pojawia się niespodziewanie no i akurat była u mnie wczoraj:P Mam nadzieję, że Ci się spodoba:*

Nie owijając dłużej w bawełnę zapraszam do czytania kolejnego rozdziału i przepraszam, że musieliście czekać tak strasznie długo;/ Mam za tydzień ferie więc może coś się w tym czasie wykluje? Mam taką nadzieję:*:* Chciałabym serdecznie podziękować yvette89 oraz Ewelci[b/] za to, że są. Również Wam dziekuję, że tyle czekacie i komentujecie, bo mi nie zależy aby miec mnóstwo postów tylko, abyście się wypowiedzieli na temat tego co anpisałam, mojej pracy i w ogóle to naprawdę dużo dla mnie znaczy, wiele daje i dokarmia wena. Dziękuję:*

BETA: [b]chochlica1
, dziękuję kochana:*

Rozdział 26

http://www.youtube.com/watch?v=mVq-MU7ojVY

E:

Chyba każdy tak ma, że kiedy chce uciec od rzeczywistości, zapomnieć na chwilę o codziennych problemach, przygnębiającej rutynie i ciągłym strachu o jutro. O to, że z dnia na dzień zamiast polepszać się, dzieje się coraz gorzej. W takich chwilach człowiek udaje się do tak zwanego „własnego świata”, gdzie on sam jest jego jedynym władcą. Gdzie nikt nie będzie dyktować mu, co i jak ma zrobić, albo obawiał się o swoją pozycję, którą może zająć ktoś lepszy czy mądrzejszy od niego. To jego własny wyimaginowany świat, w którym spełniają się wszystkie marzenia. Najskrytsze fantazje wychodzą na światło dzienne, sny są w końcu takie, jakie byśmy chcieli, a wszystkie zachcianki są spełniane jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki.
Sztab komórek naszego umysłu pracuje nad tym, aby zrobić ci dobrze chociażby na jawie, w snach, w trakcie doskonale wszystkim znanego zawiasu, po to tylko, aby zrobiło ci się milej na duchu. Byś nie zatrzymał się w miejscu, tylko szedł dalej, nawet małymi kroczkami. Byś nie taplał się błocie, a podniósł się i otrzepał.
To taki sposób na odsapnięcie, zrobienie sobie przerwy na drzemkę, potrzebny do normalnego funkcjonowania oddech na wszystko, co przynosi ci rozumiane inaczej przez każdego człowieka ukojenie. Może nawet to pewnego rodzaju system obronny chroniący przed bezkresnym cierpieniem, pogrążaniem się w rozpaczy czy potocznym przegrzaniem obwodów twojego umysłu.
Niewiarygodne jest to, jak natura radzi sobie z problemami. Naprawdę, godne pozazdroszczenia. Ale bardziej interesujące jest to, o czym ludzie wtedy myślą, co sobie wyobrażają i czego pragną. Dlaczego chcą np. pieniędzy i sławy zamiast domu i rodziny; nowego samochodu zamiast niepowtarzalnej miłości. Ja na przykład do szczęścia potrzebuję bardzo mało, nawet nie wybiegam w przyszłość, nie marzę o złotych górach. Ograniczam się zaledwie do tego, co działo się w przeszłości, do jednego istnienia. Takiej małej, drobnej, normalnej, niezauważalnej w tłumie jak miliony takich na świecie. A jakże niezbędnej, koniecznej mi do życia.
Przypominam sobie to, jak położyłem…. Poprawka, „zderzyłem” się z jej mokrym ciałem, opiętym przez materiał biustem, upadając na mokrą i chłodną trawę, podczas najcudowniejszego i najbardziej ukartowanego przez moją siostrę-intrygantkę wypadu. W głowie mam widok płatków śniadaniowych uderzających o ziemię cudownie wkomponowanych w obrazek, którego główny plan zajmuje pochylona nad nimi, zakłopotana, słodka Bella. Na samo wspomnienie o jej słodkich ustach delikatnie zagryzanych przez śliczne ząbki, miękkiej i gładkiej niczym jedwab skórze, którą mógłbym się zaciągać przez najbliższą dekadę. Seksownych kształtach, po których mógłbym wodzić palcami, językiem do końca życia, na samo wspomnienie tego robi mi się gorąco. Kiedy pomyślę o tych jej jękach, wzdychaniach, kręci mi się w głowie. Tylko tyle chcę, tylko tyle. Dla mojego mózgu to najprawdopodobniej i tak za dużo, skoro nie potrafię skupić się na niczym innym niż myśleniu o tym, jakie to moje życie jest do dupy.
I zamiast śnić na jawie o moim słodkim przeznaczeniu, jedynej jasnej iskierce tlącej się w mrokach mojego życia, nadziei, dla której zabiłby się każdy głupi, to ja idiota kiszę się w miejscu. Nawet zadzwonić do niej nie mogę, bo gdyby zobaczyła to Tanya, prawdopodobnie wpadłaby w szał. Ostatnio nie chodzę na coraz więcej zajęć, bo boję się zostawić ją samą. Nawet nie śmiem wyobrazić sobie, co by zrobiła, gdyby się dowiedziała, że zostałem z nią z litości, a w środku telepie moim ciałem przez brak dotyku ukochanej. Tak jak u alkoholika, która nie może przestać myśleć o niczym innym, jak wlaniu w siebie kolejnej dawki alkoholu, albo jak narkomanowi, który przeżywa istne katusze, bo pragnie wstrzyknąć sobie kolejną działkę.
Od dłuższego czasu śpię u Tanyi na kanapie, bo błagała mnie o to, abym chociaż w razie jej krzyków mógł ją w nocy uspokoić. Nawet moja szczoteczka została na stałe w jej łazience, a to mnie coraz bardziej przerażało. Boję się również, że Bella może pomyśleć, iż zostawiłem ją, a tak przecież nie jest!
Usycham bez niej, umieram!
Lękam się tego, że czekając na mnie, znajdzie sobie jakiegoś pocieszyciela, ku***! Zachowuję się jak psychopata, ona stała się moją prywatną obsesją!
A przez to, że nie mogę się nawet skontaktować z moją miłością, zaczynam coraz bardziej nie trawić Tanyi, bo to przez nią jestem w takiej sytuacji.
Nie dość, że jestem psychopatą, to jeszcze obwiniam niewinnych ludzi!
W sumie to moja jeszcze nieoficjalna eks-dziewczyna przecież nie chciała tego. To ona jest tutaj najbardziej pokrzywdzona, a ja zwalam winę na nią. Ona jest taka bezbronna…

Dobra, koniec użalania się nad własną niedołężnością i porażkami życiowymi. Pora stawić im czoła, Edwardzie! – powiedział do mnie ten kretyn, Edward, którego niekoniecznie należy słuchać.
Podniosłem się z pozycji leżącej trochę zaspany, bo chwilę miałem zamknięte oczy i odpływałem. Rozglądnąłem się dookoła, przeciągając się i rozprostowując kości. Byłem zmuszony przymrużyć oczy, bo zachodzące słońce wysyłało swoje żółte promienie wprost na nie, przy okazji łaskocząc moje jasne policzki. Ujrzałem dachy wieżowców nowojorskich zbudowanych w pocie czoła przez rzesze ludzi. Zadziwiające jest to, że kiedy tobie wszystko sypie się dookoła, cała reszta jest niezmienna. Budynki stoją na swoim miejscu, ludzie jak zwykle wszędzie się spieszą, dzień zaczyna się i kończy tak samo, jak wczoraj i aż do znudzenia. Przeczesałem swoje i tak już zmierzwione włosy i wróciłem do mego świata, problemów, kłopotów, zostawiając moją idyllę za plecami.
W drodze to mieszkania Tanyi wyciągnąłem telefon i wyszukałem numer mojej Belli. Już wciskałem tę głupią zieloną słuchawkę, ale sam nie wiem, czemu się powstrzymałem. Przecież marzę o tym, aby z nią porozmawiać, usłyszeć jej głos, nacieszyć się jej śmiechem, a jednak nie wykorzystałem nadarzającej się okazji. W sumie po co mam teraz dzwonić? Po to, żeby za parę minut przeprosić ją, że muszę kończyć, bo wchodzę do mieszkania tej drugiej? Lepiej nie dzwonić, jutro w szkole z nią porozmawiać. Dotknę, poczuję. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Zatrzymałem samochód na parkingu, zgasiłem silnik i przeczesałem włosy palcami, pomagając w ten sposób swojemu mózgowi wymyślić jakieś rozsądne wyjście. Niestety po raz kolejny na nic się to zdało. Denerwowała mnie cisza w samochodzie, przez nią nie mogłem skupić się nawet nad tym, aby pomyśleć o czymś przyjemnym. Mętlik w mojej głowie sprawiał, ze stawałem się coraz bardziej rozdrażniony, a wdające się we znaki uzależnienie, a raczej jego głód, powodował drganie palców. Ścisnąłem nimi nasadę nosa, aby uśmierzyć nasilający się ból głowy. Wziąłem kilka głębokich oddechów, by się opanować i iść w końcu do tego cholernego mieszkania.
Gdy otworzyłem drzwi, nie stała w nich Tania, jak to miała w zwyczaju. Nie wychodziła z domu, dlatego postanowiłem jej poszukać i znalazłem ją śpiącą słodko na kanapie, na której sam spędzałem noce. Podszedłem do niej, starając się nie zrobić zbytniego hałasu, ponieważ dziewczyna już od dłuższego czasu miała problem z zasypaniem. Nie chciałem jej budzić. Zrobiło mi się szkoda jej dlatego, że ta kanapa była bardzo niewygodna i prawdopodobnie obudziłaby się z bólem pleców. W związku z tym delikatnie podniosłem ją na rękach i zaniosłem do jej pokoju. Położyłem ją na łóżku, a ona otworzyła swoje zmęczone oczy i popatrzyła na mnie z uśmiechem. Przykryłem ją kocem i chciałem już odejść, ale mnie zawołała:
–Edward? – Jej cichutki, zmęczony głos krajał na cienkie plastry nawet skamieniałe serca.
–Tak? – Odwróciłem się i popatrzyłem z uśmiechem.
– Gdzie idziesz? – zapytała i założyła za ucho opadający na jej twarz pukiel włosów.
– Wziąć prysznic i spać. Śpij dobrze. – Podszedłem do niej z powrotem i usiadłem na brzegu łóżka.
Tanya pokiwała tylko głową i zamknęła oczy, a ja pogładziłem ją dłonią po policzku. Nie mogąc dłużej patrzeć na wrak, jakim się stała w porównaniu do tego, kim była, wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Od razu poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic i to najlepiej zimny, bo tylko w ten sposób trochę się otrzeźwię. Stałem w tej kabinie tak długo, aż zrobiło mi się zimno. Kiedy wyszedłem, owinąłem się w pasie ręcznikiem i postanowiłem ogolić, bo przecież następnego dnia miała mnie zobaczyć Bella. Gdy opłukiwałem twarz, usłyszałem, jak drzwi się otwierają. Podniosłem głowę do lusterka, zobaczyłem tuż za mną Tanyę, która uśmiechała się zalotnie.
Nie wiedziałem, jak się zachować. Patrzyłem w lustro i obserwowałem, jak podchodzi coraz bliżej. Kiedy oplotła mnie w pasie, zaczęła gładzić po brzuchu i złapała za rąbek ręcznika, chcąc go ściągnąć.
– Co ty robisz? – zapytałem i w ostatniej chwili złapałem ręcznik.
Jeździła palcami po moim brzuchu i klatce, na co napinałem mięśnie, bo jej dotyk wywoływał dreszcze.
– W końcu jesteśmy razem, a to jest chyba normalne w związku. – Mówiąc te słowa, całowała mnie po łopatce.
Trochę mnie zaskoczyła swoim zachowaniem, taka cierpiąca, zmęczona życiem, a na miłości się jej zebrało. Zresztą nie miałem na to ochoty, czułbym się źle wobec Belli i wobec samego siebie.
– Tanya, nasz związek nie jest normalny. Od dawna do niczego między nami nie zaszło i ja nie chcę, aby się to zmieniło – powiedziałam, wycierając twarz ręcznikiem.
Jej dłoń zamarła na moim brzuchu. Spojrzałem na nią w lustrze i była zszokowana. Nie wiedziała, co powiedzieć, co teraz zrobić. Prawdopodobnie nie umiałaby się przedstawić. Może trochę przesadziłem, ale myśl o tym, że dziewczyna, której pragnę, nie może mnie w ten sposób dotykać, a robi to ta, do której czuję coraz większą niechęć, sprawia, że zaczyna mi być niedobrze.
Tanya zabrała rękę z mojego brzucha i wyszła pośpiesznie z łazienki, a ja nie zaszczyciłem jej ani jednym spojrzeniem. Spuściłem głowę, bo było mi głupio, że aż tak ją potraktowałem. Oparłem dłonie po obu stronach umywalki i spojrzałem na swoje odbicie. I nie zobaczyłem tam siebie, kogoś, kim chciałem być. Tylko słabego, zrezygnowanego kretyna, który nie potrafi zawalczyć o swoje szczęście, burząc przy okazji spokojne życie kilku osobom.
Nie miałem ochoty na nic do jedzenia. Nic nie przeszłoby mi przez gardło. Dlatego położyłem się czym prędzej na moją już kanapę, przykryłem kocem i starałem się zasnąć. Trochę denerwowałem się jutrzejszym spotkaniem z Bellą i jednocześnie byłem niesamowicie podekscytowany. Marzyłem, aby wtuliła się we mnie, a moje nozdrza otulił delikatny zapach jej włosów. I modliłem się, by nie zachowywała się tak, jakbym nie istniał, nie patrzyła tak, jakbym zranił ją po raz drugi. Boże, jeśli istniejesz, dopomóż mi…

Delikatnie promienie słońce przebiły się przez zasłonięte rolety w oknach, a ja patrzyłem w sufit. Robiłem tak od dłuższej chwili. Mało spałem tej nocy. Chciałem śnić, widzieć tam ją albo cokolwiek z nią związane, ale się nie pojawiła. Dlatego obudziłem się podenerwowany, nie mogąc doczekać się zajęć. Całkowicie pojebało mi się w głowie. Jaki normalny, cywilizowany student chce iść na zajęcia i nawet w nocy nie śpi, nie potrafiąc się ich doczekać? Kto jest w stanie poświęcić swoje zdrowie psychiczne, by przysłuchiwać się paplaninom zadufanych w sobie profesorków? No tak, tylko, ku***, ja.
No, to patrzyłem w ten głupi sufit, aż nie przerwał mi dźwięk mojego telefonu. Kto śmie przerywać myśli błądzące wokół centrum mego świata? Popatrzyłem na wyświetlacz i myślałem, że uduszę się własną, ku***, śliną! Tak, Boże, też bym mnie zabił na twoim miejscu za takie bluźnierstwo. Trzymałem wibrujący telefon, patrzyłem na ekran i migający na nim wyraz. Bella.
Odbierz, idioto, bo drugi raz prawdopodobnie nie zadzwoni! – skarciłem się w myślach, uprzedzając tego drugiego mnie, i odebrałem:
– Słucham? – Podniosłem się gwałtownie z łóżka i chyba powiedziałem to odrobinę za głośno. Przynajmniej mam pewność, że usłyszała mnie wyraźnie.
– Edward… – Usłyszałem swoje imię, wypowiadane, jakby osoba po drugiej stronie mówiła to ostatnim tchnieniem, słabym, cichym, pokonanym.
– Halo? Bella? – zapytałem zmartwiony, czy wszystko z nią w porządku.
– Tak, to ja. – Zamilkłem i słyszałem, jak wzięła oddech. ku***, jupi, jednak nie umarła sekundę temu.
– Będziesz dzisiaj w szkole? – spytała po chwili zastanowienia. Prawdopodobnie nie wiedziała, co powiedzieć, o co zapytać. Jezu, skarbie, mów, co chcesz, bredź, możesz nawet nie mówić, ale chce chociaż słyszeć twój oddech.
– Tak, będę – odpowiedziałem uradowany i czekałem. W końcu dodałem: – Czemu pytasz? – Teraz usłyszałem, jak wypuściła powietrze. Przełknęła ślinę i powiedziała zbawcze słowa:
– Bo… tęsknię… – Moje serce się zatrzymało. Przysięgam, dostałem sekundowego zawału serca, po czym zagalopowało jeszcze szybciej i je słyszałem. Serce dudniło mi w uszach.
– Boże, ja też. – Chyba to wydyszałem. Zachowuję się jak jakaś nastolatka, wzdycham do telefonu. Zresztą, nieważne, bo nastąpiła cisza. Czekałem, ona chyba też. To nie było niezręczne, tylko, ku***, boskie! Mogłem nie mówić nic i ona też, wiedząc tylko, że tam jest. Że trzyma tę pieprzoną słuchawkę przy uchu dla mnie!
– To ja kończę… Nie chcę, żebyś miał problemy – powiedziała zrezygnowana i smutna. Chciałem krzyczeć, obudzić całe miasto swoim przeraźliwym i przenikającym mury wyciem. Wściekły na wszystko dookoła za to, że ona cierpi. ku***!
– Ok. – Całkowicie mnie pojebało! Jestem taką dupą, że aż mnie to zaskoczyło. Niby taki odważny, „walczący o swoje”, a nawet zatrzymać dziewczyny nie potrafi. Czy ja naprawdę strąciłem zmysł do podtrzymywania rozmowy? Bo coś mi się wydaje, że nawet odrzuca ludzi rozmowa ze mną. Weź się zamknij i coś w końcu powiedz, bo ona jeszcze się nie rozłączyła! Co ja takiego wyprawiam? Co się ze mną dzieję? Boże, muszę się leczyć!
– Bella? – zapytałem z nadzieją, że jeszcze tam jest, bo w końcu nie usłyszałem, żeby odłożyła słuchawkę.
– Tak? – odpowiedziała takim słabym i cieniutkim głosem… Jezu, co ja z nią zrobiłem..
– Cieszę się, że zadzwoniłaś… – przerwałem i przełknąłem ślinę, brakowało mi również tchu. – Kocham cię. – Chciałem jej przypomnieć. Obawiałem się, że mogła w to wątpić, dlatego to powiedziałem. Oddałbym wszystkie świętości świata za to, aby zobaczyć, jak się w tej chwili uśmiecha, a wiedziałem, że to robi. Byłem pieprzonym wszystkowiedzącym.
– Ja ciebie też, kochanie – odpowiedziała rozweselona i rozłączyła się.
Promyczek nadziei wkradł się do mojej szarej duszyczki na dźwięk jej słodkiego głosu. Jej telefon sprawił, że chciałem zmierzyć się z tym dniem i z jego przeciwnościami, które okazały się niewyobrażalnie trudne do zwyciężenia, ale tego wtedy nie wiedziałem…

Po tym, jak ogarnąłem się możliwie jak najciszej, aby nie zbudzić Tanyi, wyszedłem z mieszkania i udałem się na uniwerek. Pierwszych zajęć nie pamiętam, ponieważ albo przysypiałem, albo myślami byłem już na francuskim. Dzięki ci, Boże, za pomieszanie ludziom języków, aby mogli się ich potem grzecznie uczyć i z przyjemnością chodzili na zajęcia, aby móc spotkać się z… oczywiście nauczycielami. Jako pierwszy wyparowałem z sali, by poczekać na nią przed salą od francuskiego. Byłem zdenerwowany, ręce miałem mokre i strasznie zimne, ale jednocześnie nie mogłem się doczekać. I w końcu się pojawiła. Wyglądała normalnie, trochę zmęczona, ale dla mnie była cudowna. Niekontrolowany uśmiech wykwitł na mojej twarzy i chciałem do niej podbiec. Moje ciało rwało się do niej, a jej przyciągało jak magnez. Oderwałem się od ściany i ruszyłem w jej kierunku. Kiedy mnie ujrzała, leki uśmiech wkradł się na jej twarzyczkę, a oczy się rozpromieniły. Na taką Bellę czekałem, przez taką w nocy nie spałem, dla takiej jeszcze się nie poddałem. I teraz, widząc ją, tym bardziej nie mam zamiaru odpuścić. Przyspieszyła tempa i kiedy stanęliśmy ze sobą twarzą w twarz, patrzyłem w jej oczy. Chciałem zobaczyć, jakie emocje kryją się w jej wnętrzu. Ludzie często pokazują coś innego, niż naprawdę odczuwają. Dziwny, niezrozumiany przeze mnie błysk pojawił się w jej oczach. Niewiele się nad nim zastanawiając, przytuliłem ją. Moje dłonie powędrowały w kierunku jej włosów, razem z twarzą. Jej zapach mnie uspokajał, koił nerwy. Mej głębokie oddechy pozwolą mi spać spokojnie przez najbliższe dni do kolejnego spotkania. Przymknąłem oczy i przejechałem nosem wzdłuż jej szyi ku policzkom, zatrzymując się przy ustach. Delikatnie dotknąłem jej lekko rozwartych warg swoimi i niemiłosiernie powoli pocałowałem je. Jęk, jaki z siebie wydobyła, spowodował, że jeden kącik ust uniósł mi się do góry.
–Mmm, na to czekałem – wymruczałem jej do ucha, aż delikatnie się zatrzęsła. Ze śmiechem odsunęła ode mnie wrażliwe miejsce.
– Ja też, ale musimy już iść. – Pocałowała mnie jeszcze raz i dodała:
– Nie chcemy się spóźnić na zajęcia. – Uśmiechnęła się słodko i nie mogłem powstrzymać się, aby nie pocałować jej jeszcze raz.
– Nie chcemy, kujonico – powiedziałem, po czym weszliśmy do środka.
Przez cały ten czas patrzyłem na nią i analizowałem każdy fragment jej ciała, aby później w nocy móc wszystko sobie przypomnieć. Jezu, świrowałem na jej punkcie, byłem od niej uzależniony, od jej widoku, zapachu, obecności, od posiadania jej. Chciałem wziąć ją po zajęciach na jakiś obiad, dowiedzieć się, co u niej, porozmawiać, dotknąć ją, ale kiedy to zaproponowałem, odmówiła i bardzo się gdzieś spieszyła. Trochę mnie zabolało, że mi odmówiła, ale może miała coś ważnego do zrobienia? Nieważne, poszedłem na kolejne zajęcia i nie mogłem się skupić, zresztą jak zawsze ostatnimi czasy. Jedyne, co pamiętam, to to, że powołano nowego profesora na stanowisko ojca Tanyi. Młody facet, dla którego liczą się wiedza i umiejętności, a nie znajomości - dobre dla mnie. Koledzy z roku zapraszali mnie na wspólną imprezę, ale odmówiłem. W końcu trudnię się teraz w zawodzie niańki.
Nie miałem najmniejszej ochoty na powrót do Tanyi. Tam jest tak nudno i dołująco. A sama Tanya jest męcząca i na jej widok serce się kraje, co jest okropnie smutne. Przekręcając klucz w drzwiach, nie spodziewałem się ujrzeć takiego obrazka…

Otworzyłem drzwi, a w progu nikt nie czekał na mnie jak zwykle. Ściągnąłem kurtkę i przeszedłem przez mieszkanie, a kiedy wszedłem do kuchni, zobaczyłem ją trzymającą w trzęsącej się ręce buteleczkę z jakimiś tabletkami, a w drugiej szklankę wody. Podbiegłem do niej i wyrwałem jej to z rąk, widząc przy okazji, że jest zapłakana.
– Co ty robisz? – krzyknąłem zszokowany jej głupim postępowaniem. Jak może targać na swoje życie?
– Ja… ja nie wiem – dukała, patrząc się na mnie z przerażeniem. – Byłam sama i…. nie wiem….
– Nigdy więcej tego nie rób! – Złapałem ją za ramiona i delikatnie potrząsnąłem. – Rozumiesz? Nawet nie waż się o tym myśleć! – A ona stała naprzeciw taka smutna. Jej oczy zaczęły łzawić.
– Edward, boję się, nie zostawiaj mnie samej. – Zaczęła płakać i przytuliła się do mojej klatki. Stałem tam oszołomiony i nie wiedziałem, jak się zachować. Po chwili objąłem ją i powiedziałem:
– Nie zostawię. – Przytuliłem ją mocniej i zacisnąłem powieki, karcąc się w myślach za obietnice, które jej składam, a których nienawidzę spełniać i przez które jestem nieszczęśliwy.

Zaczynałem wpadać w taką jakby rutynę od momentu, kiedy całe dnie spędzałem u Tanyi. Ciągle te same odruchowo wykonywane czynności świadczące o moim człowieczeństwie. A kiedy w końcu przychodził czas na sen na tej strasznie niewygodnej kanapie, czułem się szczęśliwy, że kolejny dzień dobiegł końca. Gdy odpływałem w niebyt, nie śniąc kompletnie o niczym, regenerowałam swój umysł na spotkanie z kolejnym dniem. I gdybym wiedział wcześniej, jaki ten następny będzie trudny, to spałbym już od paru dni. Lecz niestety nawet tej jednej nocy nie mogłem spędzić sam w spokoju.

Byłem tak skonany, że gdy padłem na tę kanapę, zasnąłem od razu. Niestety mój błogi sen przerwał ktoś, kto bawił się moimi włosami. Obudziłem się lekko zaskoczony i przytępiony po śnie. Zamrugałem kilkakrotnie i wyostrzyłem wzrok, aby dostrzec w ciemnościach osobę, która mnie obudziła. Ujrzałem Tanyię klęczącą przy mnie. Uśmiechała się do mnie niewinnie i z powrotem włożyła dłoń w moje włosy. Gdy po chwili oprzytomniałem, odsunąłem się od niej nieznacznie i zapytałem:
– Co ty tu robisz? – Mój głos zabrzmiał trochę za ostro, w końcu nic takiego złego nie zrobiła.
Delikatnie się spięła i ze spuszczonym wzrokiem powiedziała:
– Boję się spać sama. – Podniosła na mnie wzrok i popatrzyła głęboko w moje oczy, jakby chciała nadać mocy wypowiadanym przez siebie słowom. – Lubię na ciebie patrzeć, to mnie... uspokaja.
Zszokowany i zdziwiony jej wyznaniem przejechałem w zagubieniu dłonią po włosach, masując z tyłu skórę głowy, odpowiadając jej tylko zdawkowo:
– Aha. – Nie wiedziałem, jak się teraz zachować. Czułem się dziwnie w towarzystwie tej dziewczyny, jakby oczekiwała czegoś ode mnie, a ja nie mogłem jej tego dać. Ba, ona na pewno czegoś ode mnie oczekiwała, ale ja nie miałem najmniejszej ochoty jej tego dawać. Po dłuższym milczeniu znów się odezwała:
– Czy mogłabym tutaj spać? – Popatrzyła na mnie maślanym wzrokiem i położyła dłoń na moim udzie.
– Jasne. – Niewiele myśląc, wstałem, przeczesałem palcami włosy, zastanawiając się, gdzie w takim razie ja się położę. Już miałem iść na fotel, kiedy złapała mnie za rękę.
– Ale ja chciałam z tobą… – Prawie udławiłem się językiem, a moje oczy wypadły z oczodołów. – Przy tobie czuję się bezpiecznie. – I co ja mam teraz, ku***, zrobić? Nie ucieknę z płaczem do mamusi, bo jakaś dziewczynka chce ze mną spać, a ja się jej boję.
Wziąłem głęboki oddech i pomyślałem sobie, że nastała pora uszczęśliwiania innych. Podniosłem koc, usiadłem na kanapie, kładąc przy tych stopy na oparciu fotela, a Tanya położyła głowę na moich nogach. I kiedy już odchyliłem głowę do tyłu i zapadałem w sen, poczułem łaskotanie na mojej klatce piersiowej i brzuchu. Zaalarmowany otworzyłem oczy i podniosłem głowę, widząc, jak dziewczyna dotyka mojej skóry, głaszcze ją i delikatnie drażni.
– Co ty robisz? – zapytałem kompletnie zaskoczony jej zachowaniem, które z każdą godziną było coraz bardziej niezrozumiałe.
– Yy... nie chcesz? Myślałam, że… – Przerwałem jej, bo niewyspany Edward, to zły Edward:
– To nie myśl! Nie – odpowiedziałem na dwa nie do końca wypowiedziane i sformułowane pytania, ale łatwo było się domyśleć, czego dotyczyły. Dodałem tylko:
– Jestem zmęczony. Idź spać. – Zrezygnowana położyła się grzecznie, a ja mogłem w końcu spokojnie zasnąć, do czasu….

Po jakiejś godzinie czy dwóch usłyszałem we śnie jakieś przytłumione brzęczenie. Co, do kurwy? Po chwili usłyszałem głos Tanyi:
– Słucham. – Może mówiła przez sen? Nie wiem, byłem zaabsorbowany brakiem czucia w moich nogach. Nigdy więcej nie zgodzę się na to ponownie.
– Halo, jest tam ktoś? – Z kim ona rozmawia o tej, ku***, godzinie? Otworzyłem oczy po raz kolejny tej nocy i dostrzegłem ją rozmawiającą z kimś przez mój telefon!
– Tania, kto to dzwoni? I co chce o tej godzinie? – Chciałem odebrać jej mój telefon, ale się odsunęła. Czy aby nie pozwala sobie na za dużo? Nie chciałem się sprzeczać, w ogóle nie chciało mi się z nią rozmawiać.
– Nie wiem, kto to. – Ale trzymała ten telefon przy uchu tak zawzięcie, jakby to nie wiadomo kto dzwonił. Jezu, chce mi się spać! Nie chciałem zabrać jej go siłą, bo nie byłem takim skończonym chamem. Jak ma jej się zrobić przez to miło, to niech sobie potrzyma ten telefon.
– Połóż się spać, jak coś to rano zadzwoni jeszcze raz. – Położyłem dłonie na twarzy, zatrzymując zbliżające się rozstrojenie nerwowe albo wybuch emocjonalny czy coś w tym stylu. Przez chwilę przeleciała przeze mnie myśl, że to mogła być Bella, ale szybko odpędziłem ją od siebie. Świat nie mógł być aż tak brutalny w stosunku do mnie.

Nie obudził mnie żaden budzik, a oślepiające promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Sięgnąłem po telefon i zakląłem pod nosem, kiedy zobaczyłem, która jest już godzina. Mój francuski właśnie trwa… Rzuciłem telefon gdzieś w kąt, który prawdopodobnie rozleciał się na kawałki, po czym wstałem z impetem i poszedłem jej szukać. Znalazłem ją w kuchni robiącą śniadanie i pośpiewującą sobie pod nosem. Oo, czyżby jej się polepszyło?
Oparłem się o masywny stół i zapytałem:
– Dlaczego mnie nie obudziłaś? – Zacisnąłem szczękę, aby nie powiedzieć jej czegoś, co mogłoby ją zranić. Czekałem, aż odwróciła się z uśmieszkiem na twarzy i powiedziała:
– Nie budziłam cię, bo tak słodko spałeś. – Uśmiechnęła się, podając mi talerz z jajecznicą. – Zresztą nie chciałam, żebyś mnie zostawił samą. – Popatrzyłem na nią, nie dowierzając temu, co przed chwilą powiedziała. ku***, czuję się jak niewolnik.
– Tanya! Nie wiem, czy wiesz, ale mam szkołę, do której muszę chodzić. – Spuściła wzrok niczym skarcona pięciolatka, która zabrała komuś zabawkę i teraz musi ją oddać.
– Ale obiecałeś, że mnie nie zostawisz! – powiedziała stanowczo, ale mimo to nie podniosła wzroku, tylko wykręcała sobie palce.
– A nie wiedziałaś o tym, że mi się nie wierzy? – wysyczałem, odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z kuchni.
Wziąłem prysznic, ubrałem się i nie wiedziałem, co mam z sobą zrobić. Byłem zły na siebie, że, ku***, zaspałem, na Tanyę, że mnie, ku***, nie obudziła i przez nią nie zobaczę się z moja Bellą i jeszcze raz na siebie, że na nią nakrzyczałem. Zrobiłem się strasznie nerwowy ostatnimi czasy. Włączyłem telewizor, aby zabić jakoś czas, aż skończą się zajęcia. Chciałem zadzwonić do Belli, ale po pierwsze w domu była Tanya, a po drugie Bella jest jeszcze na zajęciach. W sumie mało to dało, bo przerzuciłem kilkakrotnie wszystkie kanały, a muszę zaznaczyć, że było ich multum. Te cztery ściany mnie dobijały, musiałem stamtąd wyjść, bo w przeciwnym razie chyba bym coś rozbił, potłukł, zniszczył. Niewiele myśląc, zarzuciłem na siebie kurtkę i krzyknąłem:
– Wychodzę! – Trzymałem już klamkę od drzwi.
– Gdzie idziesz? – zapytała, wyłaniając się z łazienki.
– Przejść si. – odpowiedziałem, nie patrząc już na nią i zamykając za sobą drzwi.
Wypadłem z budynku w kierunku mojego samochodu. Wsiadłem do środka i włączyłem muzykę. Poklepując swoje kieszenie, wyciągnąłem telefon, dziękując w duchu, że jednak się nie zepsuł i nie zginął, kiedy rano nim rzuciłem. Wybrałem numer do Belli. Po czwartej próbie dodzwonienia się do niej postawiłem wszystko na jedną kartę. Odpaliłem samochód i ruszyłem w kierunku jej mieszkania. Cieszyłem się ze swojego planu. Zamierzałem spędzić z nią popołudnie, a jeśli by chciała, to całe, ku***, życie, bo naprawdę mi na niej zależało i miałem już serdecznie dość uszczęśliwiania kogoś na siłę. Goniłem przez miasto jak oszalały i byłem dumny z siebie, że zaryzykowałem. Wybrałem odpowiednią kartę. Nawet jeśli to przyniesie zgubę, z uniesionym czołem i wypiętą do przodu piersią powiem śmiało, iż jestem szczęśliwy. Jak tylko przekroczę próg jej mieszkania, wezmę ją na ręce niczym największy skarb, bo przecież nim jest. Gdy dotarłem na miejsce, prawie wybiegłem z tego samochodu. Chciałem jak najszybciej ją ujrzeć. Wpadłem do windy, żałując, że nie wybrałem schodów, bo strasznie się wlekła. Zapukałem do mieszkania, i kiedy otworzyła je Alice, wszedłem do środka bez pytania.
– Gdzie jest Bella? – zapytałem z uśmiechem na twarzy, szukając jej wzrokiem.
– Nie ma. Zabrała swoje rzeczy i zostawiła kartkę. – Podała mi kawałek papieru. Początkowo nie zrozumiałem, o co jej chodzi, miała taką smutną twarz, ale po chwili ogarnęło mnie przerażenie. Szarpnąłem zwitkiem papieru i szybko przeczytałem jego treść:
Wyjechałam. Mam dość. Jak będę gotowa, to zadzwonię.
Wasza Bella
– Ona wyjechała! I to przez ciebie, dupku! – Alice wykrzyczała mi w twarz i odepchnęła mnie. Zmarszczyłem brwi, pokręciłem głową i powiedziałem:
– Co ty pieprzysz? – Złapałem ja za ramiona i potrząsnąłem.
– Nie, to ty nie pieprz! I nie dotykaj mnie, świnio! – Odepchnęła mnie jeszcze raz i ruszyła w kierunku kuchni. Podążyłem za nią i zapytałem:
– O co ci chodzi? Co ci zrobiłem? – Zaczęła się ironicznie śmiać i powiedziała:
– Nie mi idioto, tylko Belli! – wysyczała mi w twarz. – Jak mogłeś, chamie, spać z tą kretynką, obiecując przy tym Belli nie wiadomo co? – Patrzyła na mnie przymrużonymi oczami, a jej wzrok zabijał.
– Co? Kto ci naopowiadał takich głupot? – Pochyliłem się nad nią zajebiście zaskoczony.
– Nie ośmieszaj się! Dzwoniła do ciebie w nocy, a telefon odebrała ta idiotka! – Poczułem dreszcze na całym ciele i dostałem takiej jebanej nerwicy, że myślałem, iż krew wytryśnie mi uszami.
– ku***! – Uderzyłem dłonią o szafkę, której jeden zawias automatycznie puścił pod wpływem mojej siły i teraz zwisała niebezpiecznie.
Popatrzyłem w sufit i krzyknąłem:
– Nienawidzę cię!
Prawie wyrwałem sobie garść z włosów i trzęsąc się, powiedziałem:
– Z nikim, ku***, nie spałem! To nieporozumienie! – Alice najwidoczniej przestraszyła się mnie, ponieważ odsunęła się ode mnie i pokiwała głową.
– Gdzie ona teraz jest? – rzekłem, akcentując każde słowo, skupiając się na tym, aby niczego więcej nie zniszczyć.
– Nie mam pojęcia, ale wiem, kto może wiedzieć. – Odwróciła się i zaczęła szperać po szufladach, wyciągając po chwili jakiś w notes, w którym zaczęła czegoś szukać. Po chwili wydarła z niego kartkę i podała mi ją.
– To adres Jacoba, on powinien wiedzieć. – Popatrzyłem na tę kartkę, w myślach zlokalizowałem, gdzie mniej więcej znajduje się jego miejsce zamieszkania. Potem popatrzyłem na nią i chyba mi wierzyła. Zawsze mogłem na nią liczyć. Wybiegłem z mieszkania, przeskakując co kilka schodów. Nie było czasu na windę, zdechłbym tam z nerwów. Z piskiem opon odjechałem stamtąd i po drodze próbowałem jeszcze kilka razy się do niej dodzwonić. Po usłyszeniu po raz kolejny „Abonent jest tymczasowo niedostępny, proszę zadzwonić później” miałem ochotę jebnąć głową w kierownicę. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że gdybym zalał się krwią albo stracił przytomność, straciłbym tę i tak nikłą szansę na odzyskanie jej, a tego bym sobie, ku***, nie wybaczył. Zatrzymałem się pod apartamentem tego spaczonego boksera i wbiegłem do środka, zatrzymując się przy recepcji.
– W czym mogę pomóc? – zapytał straszy pan recepcjonista.
– Czy mógłby pan poinformować pana Blacka, że Edward Cullen chciałby się z nim spotkać? – Uśmiechnąłem się do niego, może dzięki temu się pośpieszy. Czekałem, aż się z nim połączy.
– Dzień dobry, panie Black, jest tutaj pan Edward… – przerwał i zwrócił się do mnie: – Przepraszam, jakie było pana nazwisko?
– Cullen – odpowiedziałem stukając palcami o ladę.
– Pan Edward Cullen i chciałby się z panem spotkać… – Zaczął kiwać głową, prawdopodobnie słuchał, co do niego mówi Jake. – Dobrze, dowidzenia – zakończył połączenie i zwrócił się do mnie.
– Przykro mi, ale pan Black nie życzy sobie spotkania z panem. – Prawie dostałem wylewu krwi do mózgu, tak szybko serce zaczęło mi ją pompować.
– Dziękuję panu. – Uśmiechnąłem się i w duchu podziękowałem Belli, że napisała w tym notesie numer apartamentu, w którym ten dupek mieszkał. To sobie, ku***, jednak zażyczysz! Pobiegłem do windy, ignorując wołanie starszego pana i wcisnąłem odpowiedni przycisk. Starałem się w tym czasie uspokoić, bo w przeciwnym wypadku to nie dość, że nie powie mi, gdzie jest Bella, to jeszcze rodzona matka mnie nie pozna, jak ze mną skończy. Kiedy byłem już pod jego drzwiami, wziąłem głęboki oddech i miałem ochotę się przeżegnać, ale przypominałem sobie, że chwilę wcześniej wyzywałem Boga, więc może będzie lepiej na razie go o nic nie prosić? Otworzył drzwi i uśmiechnął się szyderczo, kiedy mnie ujrzał. Chciał je z powrotem zamknąć, ale zablokowałem je ręką i powiedziałem:
– To zajmie tylko chwilę. – Odpuścił i machnął ręką, abym wszedł do środka.
– Powiedz mi tylko, gdzie ona jest? – Zaczął się śmiać, po czym odwrócił się na pięcie i odparł:
– Ją możesz sobie nabierać, ale nie mnie. – Podszedł bliżej, a ja nie odsunąłem się, jakby to zrobił każdy inny rozsądny człowiek. – Nie wierzę w twoją jebaną szlachetność i w to, że nie traktujesz Belli przedmiotowo. – Uśmiechnął się sztucznie, a moje oczy zaszły mgłą wściekłości. Złapałem go za koszulę, przysuwając się do niego.
– Nigdy nawet nie pomyślałem o niej w ten sposób – wysyczałem mu w twarz. A on odepchnął mnie od siebie, poprawił koszulkę i rzekł:
– Nie uderzą cię tylko dlatego, że B. by mi tego nie wybaczyła. – Gość mnie nienawidził, to było widać w jego oczach. Zaśmiałem się i dodałem:
– Jeśli mi nie powiesz, gdzie ona jest, to sam cię, ku***, uderzę! – Odwzajemniłem spojrzenie, ale doszedłem do wniosku, że w ten sposób niczego się od niego nie dowiem. Sukinsyn się mnie nie bał. Złapałem go za ramiona i starałem się podejść do tego dyplomatycznie:
– Wiem, że mnie nie trawisz, ale ja ją naprawdę kocham i MUSZĘ wiedzieć, gdzie ona jest. – Położyłem nacisk na słowo „muszę”, i starając się opanować, dodałem:
– Kolejny raz NIE MOGĘ jej stracić. – Chyba zmiękł, złapał się za głowę i odsunął. A taki był twardy… Popatrzył na zegarek zaśmiał się pod nosem i powiedział:
– JFK* Jeśli będziesz miał szczęście, a samolot w kierunku Seattle będzie opóźniony, to może zdążysz. – Odwróciłem się i już byłem za drzwiami, ale wróciłem się i rzuciłem:
– Dzięki. – Machnął na mnie ręką, a mnie już nie było. Kto by pomyślał, że Jacob Black pomoże mi, Edwardowi Cullenowi?
Pędząc niczym wariat w kierunku tego lotniska, starałem nie dopuszczać do siebie myśli, że może wyjechać, zniknąć z mojego świata tak po prostu się poddać, zostawić mnie. Samo myślenie o tym powodowało ból w klatce piersiowej. A jeszcze chwilę temu jechałem do niej cały w skowronkach z nadzieją nie wiadomo na co. ku***, Cullen! Jakbyś, do cholery, nie wiedział, że szczęście opuściło cię w chwili urodzenia! Szybciej, szybciej! Nie byłem w stanie nawet słuchać muzyki, jakby moja dusza już rozpoczęła żałobę. je***e korki! Spokojnie, musisz dożyć, zanim dojedziesz na lotnisko, później możesz już skonać. W końcu dotarłem na miejsce, przepychając po drodze kilku ludzi. Jeden z nich wylał kawę, drugiemu wypadły bagaże, jedna kobieta krzyczała za mną, inny mężczyzna pociągnął mnie za kurtkę. To było, ku***, nieważne! I tak wszystko widziałem trochę przytępionym wzrokiem. To śmieszne, bo teraz kiedy powinienem być najbardziej czujny, spostrzegawczy, szybki. Czułem się zmęczony, dołek emocjonalny coraz bardziej dawał się we znaki, a na oczy weszła mgła. Ale miałem w dupie tych wszystkich potrąconych przeze mnie ludzi, liczyło się tylko jedno. Dotarłem pod tę pieprzoną tablicę i ujrzałem największą porażkę w moim życiu. Kiedy zobaczyłem, że opóźniony samolot do Seattle właśnie odleciał, złapałem dłońmi włosy i prawie je wszystkie wyrwałem. Byłem…. W sumie to dziwnie się czułem, bo nie czułem nic. Świat dookoła się zamazywał, a moje członki jakby straciły energię. Już się nawet nie trząsłem. Jakby pozbawić roślin wody, a one omdleją i więdną. Tak właśnie było ze mną. Odwróciłem się i nie wiedziałem, co z sobą zrobić. I kiedy zaczynałem tracić grunt pod nogami, ostatnią nadzieję, jaka mi pozostała, jedyne, co mi w życiu zostało, dla którego żyłem z dnia na dzień z szansą na lepsze jutro. Mój świat zaczął powoli upadać, życie straciło sens, rodzina, przyjaciele, ja sam nie znaczyłem już kompletnie nic. Traciłem wiarę w ogólne dobro, które niby istnieje. Szczęście, które nie mija i nie pokazuje się tylko po to, abyś nabrał na nie ochoty. Marzenia są miażdżone w drobny pył, a smutek ogarnia nie tylko twoją duszę, ale również ciało. Złość, którą żywiłem w głębi, uleciała niczym zdmuchiwany pył. Współczucie, którym darzyłem innych, odeszło w zapomnienie jak nieistotny fakt. I gdy nie miałem już nic, cele, ku którym chciałem dążyć, rozsypały się jak domek z kart, moje istnienie wydawało się bezsensowne, a wszystko, co mnie otaczało, mogło w każdej chwili legnąć w gruzach, gdy zapadałem w ciemność, która mnie pochłaniała, wtedy… wtedy ją zobaczyłem…


*Port lotniczy Nowy Jork-JFK lub port lotniczy im. Johna F. Kennedy'ego - międzynarodowe lotnisko znajdujące się w dzielnicy Queens, w południowo-wschodniej części Nowego Jorku


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez marisa:* dnia Sob 15:24, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 12:31, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Maris!

Długi rozdział Ci wyszedł. Pełen emocji, nieporozumień i na końcu sceny, którą zawsze uważałam za romantycznie smutną. Ale dlaczego mam wrażenie, że Bella nie odleciała? Żal mi Edwarda, że po raz kolejny stracił szansę na szczęście. Jednak mam nadzieję, że zrobisz z tego HE, co? Bo inaczej Yve i ja nie damy Ci spokoju, a wiesz, że jesteśmy do tego zdolne Twisted Evil

Mam nadzieję, że znajdziesz czas na pisanie kolejnej części, oby wyszła tak wspaniale jak ta. Weny, kochana i czasu!

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
maraa17
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 13:04, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Tak długo czekałam na ten rozdział...ale warto było. Zdecydowanie warto!!! Błagam powiedź, że ona nie odleciała tym samolotem. To nie może się tak skończyć... Oni muszą być razem!

Czekam z utęsknieniem na klejny rozdział... proszę tylko nie każ mi czekać wiecznie.

Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Sob 15:12, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Mój komputer obraził się na mnie i się zepsuł, dlatego od tygodnia żyje na łasce moich braci w związku z dostępem do komputera. Co za tym idzie nie pisze komentarzy, bo najnormalniej nie mam na to czasu tzn oni mi nie dają. Ale wiedz Mariso, że nie mogłam przejść obojętnie przy KM. Po prostu muszę napisać to i owo.
Po pierwsze gdy ujrzałam nowy rozdział na mojej twarzy pojawił się ogromny banan, a gdzieś z tyłu głowy usłyszałam "niemożliwe". Nawet nie wyobrażasz sobie jak poprawiłaś mi humor (nowym rozdziałem, bo fabuła nie powiem przygnębiające z leksza).
Nigdy nie wątpiłam w to, że nas zostawisz z niedokończona historią, ale nie powiem obawiałam się, że wena może nie dotrzeć z powodu tak długiej przerwy. Jednak mimo to czekałam cierpliwie bo wiedziałam że jak wrócisz to z świetnym rozdziałem. No i w sumie się nie myliłam.
Może tak w ramach przypomnienia powiem, że masz wielki talent, a twoje opowiadanie jest moim ulubionym(: Ostatnio tzn gdy miałam jeszcze ferie powróciłam do początku Twojego ff tak aby uleczyć nudę i ubarwić swoje oczekiwanie na nowy chap. I muszę przyznać, że różnica jest duża. Rozwinęłaś się w baardzo dobrym kierunku(: Nie potrafię tego nazwać, ale piszesz bardziej dojrzale, opisy uczuć są przemyślane, życiowe i jak najbardziej mądre, prawdziwe. Cóż nie pozostaje mi nic więcej jak dziękować, więc dziękuje, dziękuje, dziękuje(:

To tak do samej treści: Edward to ciapa i dupa wołowa. Może i ta Tanya cierpi, ale na pewno w pewien sposób w tym momencie wykorzystuje go i celowo trzyma przy sobie. A on wielce spostrzegawczy nie widzi tego. No dobra pojechał na to całe lotnisko więc mam nadzieję, że teraz w końcu zacznie dążyć do własnego i B. szczęścia, a nie blond laski;D Jedno w jego zachowaniu jest pozytywne jest w ten sposób humanitarny i pokazuje współczucie względem innych. Może cała ta sytuacja jedynie umocni miłość łączącą B.&E.
"(...)a wszystko, co mnie otaczało, mogło w każdej chwili legnąć w gruzach, gdy zapadałem w ciemność, która mnie pochłaniała, wtedy… wtedy ją zobaczyłem…"
mam pytanie czy to oznacza to co myślę? Pewnie na odp będę musiała poczekać do następnego rozdziału.
Znalazłam jeden mały błąd:
"– Ja ciebie też, kochani."
nie powinno być kocham albo może kochanie?

Dobrze kończę swoje wypociny. Więc tak, Mariso teraz życzę Ci przede wszystkim CZASU, ale nie tylko na pisanie również na odpoczynek i inne rozrywki, weny żebyś dalej tak wspaniale pisała, chęci i motywacji abyś nie kazała nam już tak długo czekać.
W tym momencie jesteś moim bożyszcze;D

Pozdrawiam Aja(:


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Aja dnia Sob 15:19, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Vicki
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 0:16, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Oczywiście Maris, że nie zawiodłaś mnie bo ff jest po prostu super !
I czekam na dalszy ciąg Wink)

Pozdrawiam V.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 17:23, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Mariso bardzo się cieszę, że wróciłaś z nowym rozdziałem. I to jakim Smile Perspektywa Edwarda dała mi dużo do myślenia. Wcześneij irytował mnie już strasznie swoim brakiem zdecydowania. A teraz gdy przeczytałam jak cała historia wygląda z jego strony jest mi go poprostu żal. Zagubił się gdzieś w tym wszystkim i naprawde będzie potrzebował podjąć kilka "męskich decyzji" by z tego wybrnąć. Zastanawiam mnie Tanya. Kiedyś go zostawiła. Nawet Alice wypowiadała się wcześniej, że wszyscy mieli nadzieję, że już nie wróci. Rozumiem jej ogromną stratę. Szok, depresja. To naturalne zachowania w jej sytuacji. Ale czy naprawdę Edaward jest jedyna osobą, która może się nią zaopiekować? Czy tylko przyssała się do niego jak wampirek i nie chce puścić. Kobiety podejmują czasmi niesamowite środki by zatrzymać u swojego boku mężczyznę ale błagam znajdź na nią jakiś sposób.
Mam też do ciebie maleńką prośbę, mam nadzieję, ze się nie obrazisz. Nie przeciągaj akcji za bardzo. Czasami nadmiar opisów i wyjaśnień działa na niekorzyść opowiadania. Wprowadź trochę akcji. Dramatów już troszkę wystarczy. Może coś dobrego w ich życiu się wydarzy? Nie musi to dotyczyć bezpośrednio pary B&E ale jakieś pozytywne wydarzenie to coś co bardzo by mi tutaj pasowało.
Czytam to opowiadanie od poczatku i jestem przekonana, że mimo delikatnego zastoju jaki tutaj wychwyciłam dasz sobie doskonale radę.
Życzę weny, pomysłów, radości pisania bo to najważniejsze.
czekam na dalszy ciąg tej histori Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
rodzynka_
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:27, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Długo kazałaś nam czekać, ale wiedz że warto było:) Jak wspomniono wyżej perspektywa Edwarda dała dużo do myślenia, nareszcie znam jego tok myślenia i lepiej mogę zrozumieć jego sytuacje. Jeśli chodzi o Bellę, na jej miejscu też bym się zdenerwowała, może powinna czekać na wyjaśnienia, no ale to przecież był impuls, co innego mogła pomyśleć.
A ten fragment: "...to jeszcze rodzona matka mnie nie pozna, jak ze mną skończy." - nieźle to wyszło, wreszcie E. nie jest taki idealny i czegoś się boi:P
Czasu i chęci:) Pozdrawiam rodzynka_


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin