FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 My Mother's Boyfriend [T][Z] Epilog + outtakes - 12.10 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 17:07, 22 Cze 2009 Powrót do góry

No to strzelił Edwarda grom z jasnego nieba. Najpiękniejsza kobieta? To chyba jest najszybsze zauroczenie, jakie kiedykolwiek zostało napisane w opow.
Rozdział jak dla mnie ewidentnie za krótki, jednak na to nie macie już wpływu. Wszystko fajnie przetłumaczone i po raz kolejny napiszę, że ciesze się, że tłumaczycie ten ff :)
Czekam na ciąg dalszy...

Pozdrawiam.E.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Twilightomanka
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Daleka xd

PostWysłany: Pon 17:16, 22 Cze 2009 Powrót do góry

Tłumaczenie, oczywiście, bardzo dobre. Rozbieganych przecinków, literówek, czy czegoś podobnego nie zauważyłam Wink.
Widzę, że akcja się rozkręca ^^. Ciekawa jestem, jak to się dalej potoczy. Jeśli Edward porzuci Renee dla Belli, to będzie z tego niezła awantura, tak podejrzewam ;d.
Uważam za dobry pomysł napisanie części z punktu widzenia Edwarda. Szczerze, czytając pierwszy rozdział oczami Belli, nie sądziłam, że Eduardo tak na nią zareaguje, myślałam, że ona nie tak łatwo mu się spodoba, a tu niespodzianka xp.
Czekam, na kolejny rozdział.
Pozdrawiam :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pon 17:56, 22 Cze 2009 Powrót do góry

Po raz pierwszy od dawna, mogę się rzeczywiście wypowiedzieć na temat tłumaczenia, ponieważ po pierwszym rozdziale chwyciłam zaraz za oryginał i jestem właśnie na trzynastym odcinku.
Tłumaczenie jest bez zarzutu, tadam!
I co najważniejsze oddaje klimat oryginału.
Jako, że jestem już zaznajomiona z historią. Mogę powiedzieć tylko jedno:
świetny wybór! :)
Akcji będzie sporo, aż chciałoby się zaspojlerować, ale oczywiście tego nie zrobię. Powiem tylko warto czytać ten ff i czekać na tłumaczenie. Alice_415 gratuluję i życzę wytrwałości w tłumaczeniu, bo chęci to muszą być! Przy takim tekście. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Veronique_Tussaud
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lut 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:00, 22 Cze 2009 Powrót do góry

Na poącztku szczelam focha...czemy tak krótko ?

A teraz przechodze do rzeczy...czyli komentowanie... :)

Ten rozdział zdecydowanie mi się podoba no bo Edward zakochał się od pierwszego wejrzenia hihi urocze. Jak to Edek określił czeka go cholerny problem co nie powiem bardzo mi się podoba hihi :D Akcja się rozkręci i będzie więcej czytania. Co do Belli to jak najszybciej zaczełabym działać!

Pozdrawiam. Dużo czasu i chęci życze...

A do darysi... żeczywicie to będzie nieźle zakręcone
Veronique

________________________________________________

Między miłocią a nienawicią jest bardzo cięka linia a między czarnym a białym jest bardzo długa paleta barw. :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Wto 6:53, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Cytat:
A do darysi... żeczywicie to będzie nieźle zakręcone

Veronique - "Rzeczywiście" ;-)
Cóż, mówicie, że akcja się rozkręca.
Taa rzeczywiście, zaprosiła go do domu xD Bez przesadyzmów, to to samo w innym pov'ie.
Okej, rozdział miły, przyjemny, a randka RE-ED była bardzo... realistyczna. Jakby autorka dodała, że byłoby im chłodno, to bym mogła powiedzieć, że napisała to na pdostawie własnych doświadczeń :D
Najpiękniejsza kobieta... jej, nie lubię takiej szmiry - bez obrazy. Nie mogła autorka napisać, że po prostu była piękna? :D
Swoją drogą ff jest genialny, oryginalny i co tam jeszcze. Wyrwałam się z krytyką bo m za dużo plusów ten ff:)
Czekam niecierpliwie na prawdziwe, nie zmieniające pova, rozwinięcie akcji, czyt. nowy rozdział =) Pozdrawiam
~Alicee


Edit.
Ach głupia ja, zapomniałam o najważniejszej rzeczy.
Tłumaczenie świetne i fenomenalne jak i w rozdziale pierwszym, jest bardzo, bardzo ładne, a znam takie jedno tłumaczenie(innego ff) dzięki czemu cenie sobie takie gwiazdeczki. Weny do tłumaczenia, ale nie da się chyba tego lepiej przetłumaczyć ;-)
~Alicee


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Wto 6:55, 23 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Wto 17:17, 23 Cze 2009 Powrót do góry

Nie no... ŻONDZICIE* :)

Ogólnie to od paru dni się przymierzałam do tego tematu, ale, że ostatnio bardzo rzadko czytam FF to ciągle tylko patrzyłam na ten tytuł, ale nic nie robiłam. W pewnym momencie przeczytałam go jeszcze raz. Wtedy zauważyłam magiczną literkę "T" w kwadratowym nawiasie. To mnie skusiło. Powiem szczerze, że nie tego się spodziewałam. Byłam pewna, że będzie to kolejny dramat wszech czasów, gdzie chłopak mojej matki bije mnie i poniża, gdy tylko ona nie patrzy. A tu się szykuje całkiem miła lektura. Bo powiem szczerze, że ostatnio mam dość takich tragedii.
Dodatkowy plus za oryginalność. Nigdy nie spotkałam się z podobnym FF. Co jeszcze mi się podobało? Lekki styl, długość rozdziału... myślę, że były w sam raz, bo wszystko się w nich zmieściło, nie było nie potrzebnego przedłużania., ani bombardowania informacjami. W ogóle większość rzeczy mi się podobało.
Trochę boli mnie to, że znowu Tanya jest ta zła i łuhuhu co jeszcze.
Już nie mogę sie doczekać następnego rozdziału!
p,
mloda

Wiadomo coś, kiedy będzie następny rozdział?
______________________________________________________________________
* błędy użyte specjalnie, dla podkreślenia...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mloda1337 dnia Czw 23:24, 25 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Sob 13:56, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Dziewczyny, na początku chcę Wam podziękować za wszystkie komentarze (mam motywację, żeby dalej tłumaczyć Wink). Kochane jesteście. :* Cieszę się też, że fick Wam się podoba. :)

I wielkie podziękowania dla Igi, za to, że jest wspaniałą betą i tak szybko wszystko poprawia. :)
___________________________________


Rozdział trzeci jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].

Enjoy! :)

____________________________________

Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s


Rozdział 3 – Wampiry i jajka

BELLA

Minęły dwa tygodnie, odkąd ostatni raz widziałam Edwarda Cullena, dwudziestotrzyletniego chłopaka mojej matki. Renee wspominała o nim od czasu do czasu, ale na szczęście nie doszło do naszej ponownej konfrontacji. Mam ogromną nadzieję, że tak już pozostanie do końca ich związku. Przecież to nie może trwać wiecznie, prawda?
Westchnęłam ciężko i zaczęłam słuchać deszczu uderzającego o dach. Ułożyłam się wygodniej na stercie koców leżących na łóżku, tak, że mam teraz przed sobą jedno z oparć. Moja głowa leży na powieści, którą przewertowałam już kilkakrotnie, ale teraz nie potrafię się skupić. Co najmniej pięć razy przeczytałam ten sam akapit, ale nie dotarło do mnie żadne słowo.
Jestem głodna i moje myśli ciągle krążą wokół jedzenia, a zwłaszcza jajek… Przed oczami stanęła mi kuchnia, w której rozbijam ich białe skorupki, potem patrzę, jak skwierczą na patelni, a na koniec pakuję je sobie do ust…
Rzuciłam okiem na cyfrowy zegar stojący na szafce nocnej. Druga w nocy. Wiem, że Renee jest obok... W swoim łóżku… I tylko Bóg wie, co ona tam robi… Słyszałam, jak kilka godzin temu wchodziła do domu. Kiedy chwiejnym kroczyła przez korytarz, zachowywała się bardzo głośno i jak nigdy wykazywała się swoją muzykalnością. Od razu zorientowałam się, że ktoś jej towarzyszył. Wiem też, kto to był. Po raz pierwszy przyprowadziła go do domu. Najgorsze jest to, że dotychczas nie usłyszałam, jak wychodził…
Zadrżałam na myśl o tym, co oni tam teraz wyprawiają. Ohyda… Skrzywiłam się i zakryłam oczy, zupełnie jakbym w ten sposób mogła ochronić się przed wytworami swojej wyobraźni.
Zirytowana przekręciłam się na plecy. Cisnęłam książkę na drugi koniec łóżka, nie przejmując się koniecznością bycia cicho. Jestem głodna i chcę jajek! Teraz!
Stęknęłam, zwlekając się na podłogę, a następnie na palcach zakradałam się pod drzwi mojej sypialni. Przystawiłam ucho do drewna i uważnie nasłuchiwałam jakichś oznak ruchu... albo jęków. Ponownie zadrżałam i poczułam w gardle dziwną gorycz. Na szczęście nic się nie działo i nie dotarł do mnie żaden podejrzany dźwięk.
Nacisnęłam klamkę i wysunęłam głowę na ciemny korytarz. Nic nie zauważyłam, więc otworzyłam drzwi szerzej i wyślizgnęłam się z pokoju. Kiedy przechodziłam obok sypialni Renee, znowu się wzrdygnęłam, bo mimowolnie wyobraziłam ją sobie, jak klei się do Edwarda…
Idiotko, przestań! To twoja matka!
Deski podłogi zaskrzypiały nagle pod moimi stopami. Zamknęłam oczy w nadziei, że oni tego nie usłyszeli… Po chwili kontynuowałam spacer i wolno zeszłam po schodach. Stawiałam kroki bardzo ostrożnie i bezszelestnie, zatrzymując się na każdym schodku.
Dotarłam w końcu na parter, przeszłam przez salon i już miałam przekroczyć próg kuchni, jednak nagle się zatrzymałam. Odniosłam dziwne wrażenie, że coś się poruszyło i odwróciłam głowę, ale z powodu nocnej pory na początku nic nie zauważyłam. Dopiero po chwili moje oczy przystosowały się do ciemności i dostrzegłam na kanapie zarys czyjejś sylwetki…
O Boże! Nie mów, że oni są tu teraz razem i się obściskują! Mam nadzieję, że nie zdjęli ubrań… Fuj! A ja tak często siedzę na tej sofie! O nie, już nigdy więcej jej nie dotknę! Nie ma mowy! Przynajmniej do czasu, aż jej porządnie nie wyszoruję i nie zdezynfekuję…
Wzięłam głęboki oddech i szybko udałam się do kuchni. Czy warto kontynuować to moje polowanie na jajka, czy lepiej uciec na górę i się ukryć? Och, ale ja mam na nie taką ogromną ochotę, a w tej chwili jestem niezwykle blisko od spełnienia tej zachcianki! Praktycznie już teraz czuję w ustach ich smak… Z drugiej strony nie chcę, żeby mama i jej partner mnie usłyszeli. Jeśli już nie wiedzą, że tu przyszłam… To może... Ale dlaczego do cholery ja mam zrezygnować? Jak kobieta chce jajka, to je dostaje!
Nachyliłam się, żeby po cichu wyjąć patelnię z szafki, ale nie przebiegło to tak, jakbym sobie życzyła. Gdy tylko chwyciłam jej rączkę i pociągnęłam do siebie, naczynia położone głębiej głośno o siebie stuknęły. Skuliłam się i ostrożnie ją wyciągnęłam, ale niestety zapoczątkowałam reakcję łańcuchową i inne garnki z hukiem spadły na dno szafki… Nie ma co, Bello, poszło naprawdę gładko…
Jeśli Renee jeszcze nie wiedziała, że jestem w kuchni, to teraz właśnie się dowiedziała. Westchnęłam i pokręciłam głową. Jutro się dopiero nasłucham… Zerknęłam na zegarek na mikrofalówce. No cóż, może jednak dzisiaj, tylko trochę później.
Wstałam i położyłam patelnię na kuchence, a następnie podeszłam do lodówki, aby poszukać tych moich cennych jajek i innych składników, z którymi mogłabym je zjeść.
Kiedy wszystko, czego potrzebowałam leżało na blacie, z opakowania wyciągnęłam jedno jajko i już chciałam je rozbić, ale nagle usłyszałam za sobą jakiś dźwięk. Włosy na karku stanęły mi dęba. Z przerażeniem wzięłam krótki wdech, jednocześnie się obracając. Kuchnię oświetla jedynie lampa okapu i nie zobaczyłam intruza wyraźnie, ale z całą pewnością stwierdziłam, że nie jest to kobieta, którą nazywam mamą. To mężczyzna. Bardzo, bardzo przystojny mężczyzna, z który spotyka się z Renee. Edward.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Och – mruknęłam głupio. – Cześć?
Jeden kącik jego ust uniósł się w górę, a ja wstrzymałam oddech. O rany…
- Cześć – odpowiedział bez wahania.
- Przepraszam – powiedziałam. – Wiem, że jest naprawdę późno, a ty i mama prawdopodobnie próbujecie zasnąć, ale jestem teraz naprawdę głodna, więc...
Jego twarz wyrażała totalne rozbawienie.
- Nie mogę wiedzieć, co robi twoja mama, bo jest na górze w swojej sypialni i pewnie już śpi. A ty mnie nie obudziłaś, bo nie mogę zasnąć.
Przetworzenie tych słów zajęło mi dłuższą chwilę.
- Och… - Zmarszczyłam brwi. Renee śpi w swoim pokoju? To w takim razie co on tutaj robi? Czy po prostu załatwił... pewną sprawę i wrócił do salonu? Albo... może... wcale nie było żadnej gimnastyki akrobatycznej w pościeli…?
Edward zachichotał, więc najwidoczniej zauważył moje zdezorientowanie.
- Dziś wieczorem byliśmy z Renee w klubie i trochę, a nawet bardzo się upiliśmy, więc jej przyjaciel nas tu podrzucił – wyjaśnił.
- Och, rozumiem. – Wróciłam do przygotowywania jajek. – Więc tu utknąłeś?
- Do czasu, aż mój brat się obudzi i mnie stąd zabierze, i odzyskam swój samochód.
- Mmm – wymamrotałam. – Wiesz co, nie wyglądasz na strasznie pijanego.
Zaśmiał się lekko.
- Tak właściwie to jestem tylko troszkę odurzony.
Usłyszałam, jak podchodzi bliżej.
- Co gotujesz?
- Jajka. Mam na nie ochotę od godziny. Próbowałam się opanować i ich nie przyrządzać, ale w końcu… Cóż, po prostu gotuję jajka... o drugiej w nocy, czyli wychodzi na to, że nie mam zbyt silnej woli.
- Jesteś w ciąży czy coś?
Prychnęłam w bardzo niekobiecy sposób.
- Aby zajść w ciążę, trzeba najpierw uprawiać seks.
Minęło kilka sekund, zanim zdałam sobie sprawę, co właśnie powiedziałam. Zamarłam, nerwowo mieszając na patelni, a atmosfera nagle się zagęściła.
- Zawsze wstajesz o drugiej nad ranem, żeby zrobić sobie jajka? – odezwał się po chwili Edward, przerywając niezręczną ciszę.
Pokręciłam głową.
- Już nie spałam. Zazwyczaj nie sypiam zbyt długo.
Oparł się o blat i zerknął na przygotowywany przeze mnie posiłek.
- Co robisz, kiedy nie możesz zasnąć?
- Gotuję jajka. – Uśmiechnęłam się do niego. – Ale zanim niepohamowane pragnienie ich zjedzenia całkowicie nade mną zapanuje, czytam.
- O, a co czytasz? Jane Austen? Danielle Steel?
Figlarnie wywróciłam oczami.
- Nie, “Miasteczko Salem” Stephena Kinga.
Pokiwał z uznaniem głową.
- To jedna z moich ulubionych.
Gdy wyciągałam z szafki dwa talerze, moje wargi wygięły się w szerokim uśmiechu.
- Czytałam to co najmniej dwadzieścia razy. Kocham wampiry, a kiedyś nawet fantazjowałam, że dzieciak, z którym chodziłam do szkoły... - Umilkłam i zaczęłam wykładać jedzenie z patelni. Dlaczego mu to mówię? Dlaczego w ogóle z nim rozmawiam? – Zresztą nieważne.
- Nie, powiedz – poprosił.
Zacisnęłam usta i zażenowana schyliłam głowę, a po chwili gwałtownie nią pokręciłam.
Podałam Edwardowi jego porcję jajek i zerknęłam na niego kątem okiem. Musiałam powstrzymać się przed wybuchnięciem śmiechem, bo miał na twarzy wyjątkowo zabawny grymas.
- Proszę – powiedział słodko, a ja ciężko westchnęłam.
- W porządku. – Usiadłam na blacie, wzięłam swój talerz i wycelowałam w niego widelec. – Tylko nie waż się śmiać!
Uśmiechnął się szeroko.
- Obiecuję, że nie będę się śmiał.
Nie uwierzyłam, ale i tak zdecydowałam się mu to powiedzieć.
- Okej, jak już wcześniej wspomniałam, bardzo lubię wampiry. Kiedyś miałam... tak jakby... obsesję na ich punkcie. – Poczułam, jak się rumienię i przygryzłam dolną wargę. To jest niewłaściwe. Nie powinnam w środku nocy jeść jajek z facetem mojej matki, w dodatku wtedy, kiedy ona śpi. – Zmieniłam zdanie. Nic ci nie powiem.
- Och, no dalej, proszę! – Mrugnął do mnie swoimi wielkimi oczami, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. – Jeżeli podzielisz się ze mną swoją żenującą tajemnicą, to ja zdradzę ci moją.
Znowu przygryzłam wargę i zachichotałam zupełnie jak uczennica olśniona kapitanem drużyny piłkarskiej.
- Dobrze, wygrałeś. Poddaję się.
Uśmiechnął się triumfalnie, a ja się zaczerwieniłam. Boże, ten niesamowity uśmiech…
Och, przestań! On jest poza zasięgiem!
- Okej – zaczęłam ponownie. – To ma związek z chłopakiem, którym zauroczyłam się w liceum. – Prawdopodobnie zadziałała teraz moja wyobraźnia, ale mogę przysiąc, że Edward zrobił się nieco spięty… – W każdym razie nic z tego nie wyszło. Byłam zbyt nieśmiała, żeby z nim porozmawiać. Wydawał mi się taki inny niż reszta, tajemniczy i urzekający… Ale żadna dziewczyna oprócz mnie nie zwracała na niego większej uwagi. Nie mógł poszczycić się dużą popularnością w szkole. Ja lubiłam go chyba przede wszystkim za to, że był… sobą. Nie obchodziły go myśli innych ludzi. – Machnęłam lekceważąco ręką. – Ale zbaczam z tematu i nie o tym chcę ci powiedzieć. No więc… Pewnej nocy zasnęłam podczas oglądania filmu… Filmu o wampirach. I właśnie tamtej nocy miałam sen, bardzo realistyczny, który pamiętam do dziś. – Opuściłam głowę i zaśmiałam się do siebie. – Przyśniło mi się, że tamten chłopak, którego lubiłam, wczołgał się przez okno do mojej sypialni, żeby wypić moją krew.
Kątem oka spojrzałam na Edwarda, który uniósł brew i patrzył na mnie z wesołą miną. Kiwnął głową, zachęcając do dalszych zwierzeń.
W tym momencie moja twarzy musiała zrobić się wściekle czerwona.
- No więc… Czołgał się w moim kierunku i...
Zauważyłam, że ramiona chłopaka nieznacznie trzęsą się od śmiechu, który niezbyt umiejętnie starał się zamaskować.
- Obiecałeś, że nie będziesz się śmiał! – powiedziałam z wyrzutem, po części rozbawiona, po części zażenowana.
- Nie śmieję się. – Jego głos był napięty, więc oczywiście próbował się kontrolować. Odchrząknął i spoważniał. – Proszę, kontynuuj. Wczołgał się... jak małe dziecko?
Rzuciłam mu zirytowane spojrzenie.
- Nie. Jak drapieżnik gotowy, żeby zaatakować ofiarę.
- Nie powinien przyjąć bardziej… przykucniętej pozycji, tak, żeby mógł skoczyć i... – W tym momencie wybuchnął śmiechem. - ...ugryźć... – Znowu odchrząknął. - …cię w szyję.
Okej, on na pewno ma w krwi jakiś alkohol. Wpatrywałam się w niego tępo, co sprawiło, że zaczął śmiać się jeszcze bardziej.
- Przepraszam, przepraszam! Już przestaję! – Nareszcie się uspokoił, a ja skrzyżowałam ręce na piersi i przyjrzałam mu się podejrzliwie. – Obiecuję, już nie będę się śmiał. – Wskazał na mnie. – Proszę, kontynuuj.
Wydałam z siebie pomruk niezadowolenia, ale i tak kontynuowałam:
- Na czym stanęłam…? A, już wiem. No więc ten chłopak czołgał się w moim kierunku. Miał jasnoczerwone oczy i pełno jadu w ustach, bo bardzo pożądał mojej krwi. A ja wyskoczyłam z łóżka i błagałam go, żeby mnie nie krzywdził, ale on nie posłuchał i ciągle się czołgał, aż w końcu wycofałam się w róg pokoju. Podkradł się tam niespostrzeżenie, stanął wyprostowany, gotowy do ataku, łypiąc tymi swoimi strasznymi oczami… Ale ja, o dziwo, nagle się rozluźniłam i odważnie na niego spojrzałam. Już się nie bałam i nie błagałam rozpaczliwe o życie, a on wydał się tym bardzo zaskoczony. Przechyliłam głowę i odsłoniłam szyję, żeby łatwiej mógł się w nią wgryźć. Powiedziałam mu, żeby to zrobił, żeby mnie wziął, zmienił… Zabił. Żeby po prostu mnie ugryzł.
Edward stał zupełnie nieruchomo i nie odrywał ode mnie wzroku, więc prawdopodobnie moja historia go wciągnęła.
- W tamtej chwili coś się odmieniło i chłopak się wycofał. Powiedział, że nie może tego zrobić. Odtąd nasze relacje posunęły się do przodu… On był niebezpiecznym, bezwzględnym potworem, a ja niewinną, słodką dziewczyną. Mój sen rozegrał się jak jakiś film, a od tamtej nocy... fantazjowałam, że ten chłopak jest wampirem.
Edward przez moment milczał i, zadziwiające, nie próbował powstrzymać żadnego wybuchu śmiechu.
- Interesujące.
- Teraz myślisz, że zwariowałam?
Pokręcił głową.
- Wcale nie. – Ton jego głosu wskazywał na to, że mówił prawdę. – Tak właściwie to chciałbym usłyszeć jeszcze te fragmenty, które ominęłaś.
Wywróciłam oczy i parsknęłam śmiechem.
- Ja mówię poważnie.
Nasze spojrzenia się spotkały i przełknęłam głośno ślinę.
- To był naprawdę długi sen.
Wzruszył ramionami.
- Nigdzie się nie wybieram.
Uśmiechnęłam się i popatrzyłam mu w oczy. Poczułam między nami przepływ jakiejś dziwnej energii i jestem pewna, że on też to zauważył. Na chwilę całkowicie zapomniałam, że znajdujemy się w kuchni, ja siedzę na blacie z talerzem jajek na kolanach, a on stoi i opiera się o szafkę. Przez kilka krótkich chwil istnieliśmy tylko my. Nic więcej.
Opowiedziałam mu o wszystkim, o każdym szczególe snu, który zapamiętałam. Kiedy skończyłam, oznajmił, że powinnam to spisać i wydać jakąś powieść, a natychmiast wyśmiałam ten pomysł. Tak, jasne… Kto chciałby czytać o moich dziwnych fantazjach i szkolnym zauroczeniu w złym wampirze, który miał do mnie słabość?
- Myślę, że nie spodobałoby mi się bycie wampirem – wyznał nagle Edward, opierając się o poduszki. Jakimś cudem podczas mojej opowieści wylądowaliśmy w salonie. Siedzimy tu już od… Cóż, kto wie, ile minęło czasu? Chłopak zajął miejsce po lewej stronie sofy, przechylił głowę do tyłu, nogi mocno postawił na podłodze. Ja siedziałam naprzeciwko niego z podkurczonymi kolanami i oparłam policzek o grzbiet kanapy.
- Dlaczego? – zapytałam z niedowierzaniem. – Ja tam chciałabym być wampirem, żeby żyć wiecznie. Wyobraź sobie te wszystkie rzeczy, które mógłbyś zobaczyć... i osiągnąć. I nigdy byś nie umarł.
- Ja myślę, że powinno się dorosnąć i umrzeć – wyjaśnił. – Nienawidziłbym wiecznego życia i patrzenia na ludzi, którzy by się starzeli i umierali. I tak w kółko przez całe stulecia. W sumie to jedyną zaletą bycia wampirem są nieograniczone możliwości, ale po pewnym czasie i one stałyby się nudne, a nawet męczące. Nie wspomnę już o spędzeniu wieczności samotnie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo byłbym nieszczęśliwy.
- A co, jeśli nie byłbyś sam i znalazłbyś swoją bratnią duszę? Nie chciałbyś spędzić z nią wieczności? – kontratakowałam.
Prychnął.
- Prawdopodobnie doprowadziłaby mnie do szaleństwa i popełniłbym samobójstwo przed upływem pierwszych stu lat.
Zachichotałam i potrząsnęłam głową.
- Ja chciałabym być wampirem. Boję się śmierci i starzenia się.
Obrócił głowę i spojrzał na mnie.
- Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem… Przez niepewność tego, co się potem zdarzy? Albo może... dlatego, że świat będzie nadal istniał, a pozostali będą żyli dalej, kiedy ja odejdę? To się nie zatrzyma. Odejdę, a wszyscy będą posuwać się naprzód. Większość ludzi na świecie w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że istnieję. Jestem po prostu kolejną osobą, która żyje, a potem umrze.
- Myślę, że gdy będziesz starsza... i nabierzesz wystarczająco dużo doświadczenia życiowego... śmierć już w ogóle nie wyda ci się straszna – odparł, prostując się. – Chwilę potem zaakceptujesz, że to przytrafia się każdej istocie. Kiedy żyjesz wystarczająco długo, po tych wszystkich doświadczeniach... jesteś zadowolona i gotowa, żeby pójść dalej i przenieść się do innego świata.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Mówisz tak, jakby stuknęła ci co najmniej sześćdziesiątka.
Pokręcił głową.
- Po prostu wiele w swoim życiu widziałem.
- Hm… - Podświadomie pochyliłam się w jego kierunku. – Czy możesz szczerze powiedzieć, że gdybyś jutro umarł, to byłbyś zadowolony z tego, jak daleko zaszedłeś w życiu?
Pochylił się o cal w moją stronę i ponownie pokręcił głową.
- Nie, nie mogę.
- Więc skąd możesz wiedzieć, że będziesz kiedyś zadowolony? Nawet wtedy, gdy skończysz dziewięćdziesiąt lat?
Westchnął.
- Nie wiem, ale jeśli marnujesz czas, żeby martwić się o takie rzeczy, to tracisz swoje życie. Odpręż się, Bello. I żyj. Nie przejmuj sie tym, co jest nieuniknione. Prawdą jest, że wampiry nie istnieją, a my i tak ostatecznie zginiemy. Patrz na życie jako przywilej. Nie uważaj go za coś oczywistego. Po prostu żyj.
- Wiem, że każdy w końcu umrze – powiedziałam. – Ale nadal boję się śmierci. Czasami, ale bardzo rzadko, gdy leżę w łóżku i patrzę w sufit, zaczynam myśleć o przyszłości. Nie mogę pojąć tego, że kiedyś stanę się stara i wredna. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że będę miała o dziesięć lat więcej niż teraz. To wydaje się takie nierealne. Jestem przerażona starzeniem się. Chciałabym mieć dwadzieścia lat już na zawsze. I nie chcę nigdy umrzeć.
Edward nieznacznie przesunął się w moim kierunku.
- Pomyśl o tym w ten sposób: jesteś zupełnie zdrowa i zdolna do robienia wszystkiego, czego tylko zapragniesz. Nie masz żadnych problemów, które mogłyby cię przed tym powstrzymać, a jest wielu ludzi, których los nie rozpieszcza. Może teraz tak o tym nie myślisz, ale naprawdę jesteś szczęściarą. Nie powinnaś zakładać niczego z góry. Nie martw się o przyszłość, żyj teraźniejszością. Rób to, co chcesz. Nie pozwól, żeby strach cię przed tym powstrzymywał, bo czy ci się to podoba, czy nie, pewnego dnia obudzisz się dużo starsza i zrozumiesz, że niektóre ze swoich największych szans straciłaś dawno temu, jeśli teraz nie będziesz spełniała swoich marzeń. – Przerwał na chwilę. – Marzenia muszę być realistyczne, bo wtedy mają szansę się spełnić. Nie sądzę, że przemiana w wampira albo... umawianie się z wampirem to dobre możliwości.
Przygryzłam dolną wargę.
- Wiem.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, aż znowu się odezwałam:
- Nawet nie jestem zmęczona, a ty?
Edward się uśmiechnął.
- Nie.
- Czuję się tak, jakbym miała ochotę iść coś zrobić.
- Na przykład? – zapytał.
- Nie wiem. Ale jestem rozbudzona i chcę iść coś zrobić.
- Wątpię, żebyś o czwartej nad ranem miała dużo rzeczy do wyboru.
- Już czwarta? – zapytałam podniesionym o oktawę wyżej głosem.
- Tak, proszę pani.
Zamknęłam oczy na kilka sekund.
- Myślisz, że to dziwne?
- Co?
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- To, że rozmawiamy.
Wzruszył ramionami.
- Co w tym dziwnego?
Odwróciłam wzrok i popatrzyłam prosto przed siebie.
- Sama nie wiem. To znaczy... umawiasz się z moją mamą.
- Normalnie nie rozmawiasz z chłopakami swojej mamy?
- Rozmawiam. Czasami… Ale zazwyczaj oni… są… starsi. – Zerknęłam, żeby zobaczyć jego reakcję, ale oparł głowę o kanapę i nie mogłam odczytać wyrazu jego twarzy. – I nie rozmawiam z nimi w ten sposób. – Machnęłam ręką między nami. - Nie siadam z nimi z samego rana w salonie i nie rozmawiam o wampirach i śmiertelności.
Usłyszałam jego stłumiony chichot.
- Przyznaję, że temat jest dosyć niezwykły – powiedział.
- Nie uważasz, że to jest dziwne?
Spojrzał na mnie.
- Nie do końca. Po prostu rozmawiamy. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Hm… Więc on nie czuje teraz tej niesamowitej ekscytacji, jakiej ja zaznaję, będąc obok niego i nie pociągam go tak, jak on pociąga mnie. Bo z mojej strony ta sytuacja absolutnie nie jest zwyczajna…
- Może masz rację – zgodziłam się niechętne.
Westchnął i przetarł oczy.
- Nudzę cię? Chcesz, żebym… - zaczęłam, ale mi przerwał:
- Nie, zostań. Lubię towarzystwo.
Starałam się powstrzymać uśmiech, ale i tak mi się to nie udało.
- Więc o czym chcesz rozmawiać?
Przez chwilę nic nie mówił, tylko parę razy otwierał i zamykał usta, najwidoczniej się wahając.
- Nie... Och… - odezwał się w końcu.
- Co?
- Twoja mama wspomniała, że szukasz pracy.
- Hm… Tak jakby.
- Tak jakby?
Pokiwałam głową.
- Tak, szukam pracy.
- Na pewno już wiesz, że mam własną restaurację...
- Wiem – wtrąciłam. – Jak to w ogóle możliwe? Nie znam wielu mężczyzn, którzy mają około dwudziestu lat i jednocześnie są właścicielami jakichś restauracji.
- Wszystko zaczęło się od rodzinnego biznesu. Dziadek ze strony matki pracował jako szef kuchni, gdy był mniej więcej w moim wieku. W ciągu następnych lat zaoszczędził wystarczająco dużo pieniędzy, aby otworzyć własną restaurację. Potem zatrudniła się w niej moja nastoletnia mama i z czasem została główną kucharką, a kiedy dziadek umarł, odziedziczyła restaurację. Podobnie jak ona, ja i mój brat pracowaliśmy tam w czasach liceum, a rodzice chcieli mi nawet przekazać cały interes, ale wolałem otworzyć coś własnego. Po ukończeniu college’u przyjechałem tutaj, żeby odwiedzić najlepszą przyjaciółkę mamy, która przeprowadziła się w te strony, kiedy byłem nastolatkiem. Jej córka, moja rówieśniczka i towarzyszka dziecięcych zabaw, jakoś przekonała mnie do otworzenia restauracji gdzieś w pobliżu. Przeczesałem więc teren w poszukiwaniu odpowiedniego lokalu i na szczęście go znalazłem.
- Rozumiem – powiedziałam, nie wiedząc, co jeszcze mogłabym dodać.
- Pracowałaś kiedykolwiek jako kelnerka?
- Nie – przyznałam się. - Zajmowałam się sprzedażą detaliczną. Raz nawet pracowałam w delikatesach. Ale nigdy nie byłam kelnerką.
- Dlaczego?
- No cóż, nie jestem najbardziej towarzyską osobą. I mam też, delikatnie mówiąc, małe problemy z koordynacją… Dobra, tak naprawdę jestem straszną niezdarą.
- Jeśli nie sprawdzisz się jako kelnerka, to mogę zaproponować ci jakieś inne stanowisko.
- Czy ty właśnie mnie zatrudniasz?
Zmarszczył czoło.
- A niby czemu miałbym tego nie robić?
Przeniosłam wzrok na swoje kolana.
- Bo umawiasz się z moją mamą. A jeśli coś się między wami nie ułoży... Sam wiesz…
Zaśmiał się i pokręcił głową.
- Jeżeli między mną a Renee coś pójdzie nie tak, to na pewno nie będę się na tobie mścił.
- Byłbyś w stanie mnie jeszcze oglądać?
Odwrócił wzrok, a ja zauważyłam, że nagle zrobił się nieco spięty.
- To nie byłby żaden problem.
- Och… - Nagle wyobraźnia podsunęła mi jakieś dziwne obrazy, ale szybko się opanowałam. Ułożyłam dłonie na udach i postanowiłam zadać mu jeszcze jedno pytanie.
- Mogę… - Pokręciłam głową. – Nie, już nic…
- Możesz co? – zapytał, ignorując to, że jednak się rozmyśliłam.
- Nic.
- Możesz mnie pytać o wszystko, Bello.
Przy jego ostatnim słowie moje serce zaczęło bić nieco szybciej. Nie wiem czemu, ale lubię słuchać, gdy nazywa mnie po imieniu.
- Nie potrafię cię o to zapytać. To za bardzo... To nie moja sprawa.
- Zapytaj – zachęcił swobodnie.
Odchrząknęłam i spojrzałam na niego nerwowo.
- Umawiasz się z moją mamą. – Wywróciłam oczami. – No tak, umawiasz się z moją mamą. Zresztą dobrze o tym wiesz. A ja chciałabym wiedzieć... dlaczego…
Zobaczyłam przebłysk dziwnej emocji w jego oczach i szybko otworzyłam usta, żeby się wycofać:
- Przepraszam. Nie musisz odpowiadać. To było niegrzeczne.
- Nie – powiedział. - W porządku.
- To dlatego, że moja mama jest dużo starsza od ciebie. Ale naprawdę nie musisz odpowiadać na to pytanie.
- W porządku, Bello. – Obrócił się w moją stronę i przeczesał włosy ręką. – Ja prawdopodobnie wściekłbym się, gdybym dowiedział się, że moja mama umawia się z dużo młodszych facetem. – Odchrząknął. – Dla mnie nie są typowe... związki ze starszymi kobietami. Spotykałem się z jedną młodą dziewczyną i nawet chciałem się jej oświadczyć, ale rozstaliśmy się i naprawdę ciężko byłoby mi znaleźć kogoś, kim ponownie bym się zainteresował. I nagle spotkałem Renee... Wszystko po prostu... jakoś się ułożyło.
- Och, to ty naprawdę musisz lubić moją mamę – szepnęłam, a Edward poruszył się niespokojnie, tak, jakby nagle zrobiło mu się strasznie niewygodnie i położył rękę na karku.
- To wspaniała kobieta.
- Tak. – Zdobyłam się na słaby uśmiech. – W przeciwieństwie do mnie.
Te słowa uświadomiły mi bolesną prawdę: Renee i ja w ogóle nie jesteśmy do siebie podobne, a skoro on lubi ją, to nie ma żadnych szans, żeby polubił mnie… Chwila. Dlaczego ja się tym przejmuję? Dlaczego nagle zrobiłam się zazdrosna i zmartwiona? Nawet jeśli Edward zerwałby z mamą, to i tak pozostanie dla mnie nieosiągalny. Nie można umawiać się z byłymi chłopakami swoich matek. Po prostu nie można! To wbrew ogólnym zasadom relacji matki i córki.
Westchnęłam w duchu. Ktoś tam, gdzieś na górze, najwidoczniej postanowił mnie trochę pomęczyć i podsunął mi pod nos idealnego faceta, który siedzi obok, a ja oczywiście nie mogę z nim być… Dlaczego musiałam zejść ze dół i zacząć z nim rozmawiać?! Wcześniej zachwyciłam się tylko jego wyglądem, a teraz… wszystkim. Nie wiem, jak to możliwe, ale osobowość ma jeszcze lepszą niż powierzchowność…
Nagle zapragnęłam przywalić głową w stolik.
- Nie jesteś taka zła – powiedział nieśmiało.
Zaczerwieniłam się i schyliłam głowę. Tak, nie jestem „taka zła”. Czy on właśnie oznajmił, że ze mną jedynie „da się wytrzymać”…?
- Opowiedz mi o sobie, Bello.
- A co chciałbyś wiedzieć?
- Wszystko… i nic.
Zaśmiałam się.
- Od czego powinnam zacząć?
Uśmiechnął się.
- Ulubiony film?
Tak oto zaczęliśmy dyskusję na temat filmów i muzyki. Okazało się, że mieliśmy mniej więcej takie same zainteresowania, ale z kilkoma jego poglądami kompletnie się nie zgadzałam, a wręcz nie mogłam ich znieść. I vice versa. Większość czasu spędziliśmy na rozmawianiu, śmianiu i przekomarzaniu się...
Zamknęłam oczy i ziewnęłam. Usłyszałam, jak Edward poruszył się na kanapie i podniosłam powieki, żeby na niego zerknąć. Dziwnie się wygiął, szukając czegoś po omacku. Po chwili zauważyłam w jego dłoni telefon. Przycisnął dłużej jeden z klawiszy i ekran się zaświecił..
- Nie mogę uwierzyć, że rozmawiamy już tyle czasu – powiedział.
- Która godzina? – spytałam i kolejne ziewnięcie wydobyło się z moich ust. On też ziewnął, kładąc komórkę na stoliku.
- Już prawie wpół do siódmej.
- Nie gadaj! – Zeskoczyłam z kanapy i pobiegłam do kuchni, żeby spojrzeć na zegarek na mikrofalówce. Cholera, naprawdę jest szósta trzydzieści! Jak u licha mogliśmy rozmawiać tyle godzin, skoro mi się wydaje, że minęło trzydzieści minut albo góra godzina?
Kiedy wróciłam po salonu, po drodze oczywiście raz się potykając, zobaczyłam, że na pół śpiący Edward położył się na sofie. Zapragnęłam wziąć aparat i zrobić mu zdjęcie, bo wyglądał tak niesamowicie zachwycająco i młodo, a zarazem niewinnie…
- Mama powinna niedługo wstać. – Gdy tylko te słowa wydobyły się z moich ust, w pełni się rozbudziłam. Mama. Edward należy do niej. Jest jej, a nie mój. Więc co ja robiłam przez te ostatnie kilka godzin? Poznawałam mojego przyszłego ojczymka? Przecież ja nie myślałam o nim jako o potencjalnym kandydacie na ojca. Rzeczy, o których rozmawialiśmy... Zachowywaliśmy się wobec siebie tak beztrosko i otwarcie… To było zbyt osobiste. Nigdy nie miałam tak bliskich kontaktów z facetami Renee. Nigdy.
Edward wymamrotał coś chaotycznie, a ja się uśmiechnęłam, nie końca nawet zdając sobie z tego sprawę. On jest taki zmęczony. Wzięłam koc leżący na boku kanapy i przykryłam nim chłopaka. Kiedy podjęłam zamiar pójścia do swojego pokoju, poczułam, że złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoim kierunku. Klęknęłam i pochyliłam się nad nim.
Jego oczy wpatrywały się w moje z taką intensywnością, że aż zaparło mi dech w piersiach. Przez dłuższą chwilę panowało milczenie, a on ciągle się na mnie gapił. W końcu przełknął ślinę i wyszeptał tak cicho, że ledwie go usłyszałam:
- Chciałbym spotkać cię pierwszą.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, zamknął oczy, a po kilku minutach zorientowałam się, że zapadł w głęboki sen. Nie poruszyłam się nawet o cal i nadal patrzyłam się prosto na niego. „Chciałbym spotkać cię pierwszą”… Co to znaczy? Spotkać mnie przed kim? Przed Renee? Dlaczego chciałby spotkać mnie pierwszą? Jeśli chce zostać tylko moim przyjacielem, to te słowa nie mają sensu… Chyba że... pragnie... czegoś więcej? Nie, nie może mu o to chodzić… A może jednak? Ale my przecież ledwo się znamy i rozmawialiśmy ze sobą dopiero dwa razy…
Nagle usłyszałam, jak podłoga na piętrze zatrzeszczała, a to zwiastuje tylko jedno: Renee się obudziła i pewnie ma zamiar wyjść ze swojej sypialni. Szybko pobiegłam w kierunku schodów i zakradłam się do mojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i powoli osunęłam się na podłogę. Edward Cullen jest nie tylko atrakcyjny zewnętrznie, ale ma też sympatyczną osobowość…
Powinnam go przecież nienawidzić! Muszę go nienawidzić…! Ale nie potrafię… Nawet odrobinkę… Chrzanić to! Wydaje mi się nawet… Wydaje mi się, że go lubię. I to bardzo.
Niedobrze…
Moich uszu dobiegły dźwięki odkręcanego prysznica w głównej łazience. Szybko wstałam i złapałam swoją komórkę leżącą na szafce nocnej, żeby wykręcić numer, który znam, odkąd skończyłam sześć lat. Jest jeszcze wcześnie, ale wiedziałam, że ten abonent obudzi się specjalnie dla mnie.
- Halo? – zapytał półprzytomny głos po drugiej stronie telefonu.
- Jasper, to ja.
- Bella?
- Tak.
- Coś się stało?
Potrząsnęłam niewinnie głową, mimo że on przecież nie mógł tego zobaczyć.
- Nic. Dlaczego sądzisz, że coś się stało?
- Bo znam cię już czternaście lat i potrafię wyczuć twoje emocje, jak tylko otwierasz usta. Nie wspominając o tym, że dzwonisz o nieprzyzwoitej godzinie… Mów więc natychmiast: co się stało?
Westchnęłam.
- Wydaje mi się, że lubię Edwarda.
Usłyszałam w słuchawce szeleszczenie prześcieradła.
- Edwarda?
- Tak, no wiesz... Edwarda. Edwarda Renee. Mówiłam ci o nim.
- Niezupełnie. Zadzwoniłaś, żeby poinformować mnie o nowym kociaku Renee i to wszystko.
- Racja – przyznałam. – No cóż, wiem, że mówiłam ci, że on jest niewiarygodnie cudowny. A dzisiaj wieczorem po raz pierwszy dłużej z nim rozmawiałam i… O mój Boże, Jasper! On jest cudowny, niesamowity, po prostu… idealny! Nigdy w życiu nie widziałam przystojniejszego faceta…
- Ależ oczywiście, że widziałaś! Przecież znasz mnie już od dawna.
Zignorowałam to.
- Jasper, co ja mam zrobić?
Usłyszałam wyolbrzymione westchnienie.
- Traktuj go jak każdego innego faceta twojej mamy.
- Ale on nie jest jak każdy inny! – zaprotestowałam. – Ma tyle samo lat co ja. Ciągnie mnie do niego! I to ostro… Wiesz, to poważna sprawa...
- Bella, niezdrowo wzdychać do chłopaka własnej matki. Popsujesz wasze relacje, jeśli nie przestaniesz myśleć o tym gościu.
Jęknęłam do telefonu i klapnęłam na łóżko.
- Wiem. Masz rację. Ale jak mam go ignorować? On umawia się z moją mamą. Teraz prawdopodobnie będzie się kręcił częściej koło domu.
- Bello, posłuchaj samej siebie: on umawia się z Renee. R-e-n-e-e. Nie z tobą, tylko z nią. Wbij to sobie do głowy! Nigdy nie będziesz go miała.
Spojrzałam na telefon.
- Dzięki, Jasper. Jesteś naprawdę pomocny.
- Staram się, Bello. Musisz sobie uświadomić, że nigdy nie będziesz go miała. Chyba że jesteś zdolna do romansowania z chłopakiem swojej mamy… A jeśli zaczniecie się potajemnie spotykać, to jak to będzie świadczyć o jego charakterze? Że potrafi zdradzić? I to z córką swojej dziewczyny? To nie byłby ktoś, z kim chciałabyś się związać.
Wywróciłam oczami.
- Nie będziemy mieli romansu. On nawet nie patrzy na mnie w „ten” sposób…
- Mam nadzieję, że nie – odpowiedział. – To byłoby obrzydliwe.
- To byłoby obrzydliwe jedynie wtedy, gdyby stuknęła mu już pięćdziesiątka, a on jest tylko trzy lata starszy ode mnie…
- Bello, chciałabyś być z chłopakiem, który pieprzył twoją matkę?
- To... Och, Jasper… Fuj… Nie sądzę, że oni są już na tym etapie. On spał na kanapie, a ona w swoim pokoju.
- Szczerze wątpię, że jeszcze się ze sobą nie przespali. Renee z pewnością nie jest cnotliwą dziewicą…
Nabrałam gwałtownie powietrza, udając wielkie przerażenie.
- To znaczy, że bocian nie podrzucił mnie pod drzwi domu moich rodziców?!
- Bello… – W jego głosie wyczułam nutkę irytacji.
- Przepraszam – powiedziałam szybko. – Ale poważnie, Jasper, co ja mam robić? Musisz mi pomóc!
- Nie będziesz się już tak zachowywać, ale...
- Co? – przerwałam zniecierpliwiona.
Usłyszałam głośne westchnienie.
- Mogę skończyć zdanie, zanim zaczniesz zadawać pytania?
Wydęłam wargi i zamilkłam.
- No w końcu – odezwał się po chwili.
- Hej! – powiedziałam z prawdziwym oburzeniem.
Odpowiedziała mi cisza…
- Przepraszam, już nic nie mówię. Kontynuuj.
Jasper odchrząknął.
- Po pierwsze: musisz jakoś odseparować się od chłopaka swojej mamy… Jak on ma na imię?
- Edward.
- Racja. Zatem przestań rozmawiać z Edwardem w godzinach, w których powinnaś spać. Nie pozwól, żeby wasze rozmowy stały się zbyt osobiste. A jeśli całkowicie chcesz odwrócić od niego swoją uwagę, musisz zacząć robić coś, co moim zdaniem ogromnie cię przerazi.
Przełknęłam ślinę. Jestem gotowa i poradzę sobie ze wszystkim, co Jasper zaproponuje.
- Musisz zacząć chodzić na randki.
A jednak na to nie jestem przygotowana!
- Jasper! – jęknęłam. – Na randki zawsze zapraszali mnie faceci, którzy albo byli lizusami z wielkim ego, albo głupkowatymi przylepami, które źle mnie rozumiały, kiedy próbowałam się z nimi zaprzyjaźnić.
- Zaloguj się więc na portalu randkowym.
- Nie powiedziałeś tego!
- W czym problem, Bello?
- Nie chcę, żeby moje zdjęcie krążyło w Internecie na portalu randkowym! Ludzie mogliby to zobaczyć!
- O to chodzi.
- Moi znajomi mogliby to zobaczyć! A co, jeśli Edward to zobaczy?!
- A co on miałby robić na portalu randkowym?
- Nie wiem. Może jego koledzy by to zobaczyli? – Dziwna myśl pojawiła się w moim umyśle. – Och! Co jeśli... jego ojciec to zobaczy i zacznę się z nim umawiać... a potem przyprowadzi mnie do domu, żeby przedstawić rodzinie... i bum… tam będzie Edward!
- Masz w planach umawianie się z ponad czterdziestoletnim mężczyzną? – zapytał bezbarwnym głosem.
- No... nie.
- Przestań myśleć i pozwól mi zająć się operacją „znaleźć Belli słodkiego tatusia”.
- Nie ma mowy! Jeśli przylepiłeś temu etykietkę „znaleźć Belli słodkiego tatusia”, to nie chcę, żebyś cokolwiek w tej sprawie robił.
- Chcesz przestać podkochiwać się w chłopaku swojej matki czy nie?
Westchnęłam.
- Chcę.
- Dobrze. Teraz zamknij się i posłuchaj: rejestruję cię na portalu randkowym…
Jęknęłam.
- Siedź cicho, Swan. A teraz: jaki typ mężczyzn cię interesuje? Wzrost, kolor włosów...
Zaczął zadawać mi mnóstwo idiotycznych pytań, a ja, o dziwo, na nie odpowiadałam. Zapowiada się bardzo długi dzień…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Sob 15:33, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 14:38, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Czy już wspominałam, że ten ff jest świetny a Wasze tłumaczenie rewelacyjne? Mam nadzieję, bo nie lubię się powtarzać. Cóż mogę powiedzieć, Bi E są w sobie zauroczeni, ale żadne do tego się nie przyzna. No właściwie Edward zrobił pierwszy krok :) To było słodkie. Pojawiło się coś nowego; mianowicie serwis randkowy. Nie przypomina sobie, aby w jakimś innym opowiadaniu pojawił sią tego typu pomysł.
Czekam na ciąg dalszy, jak zwykle. Mam nadzieję, że teraz będzie EPOV.

Pozdrawiam. E/


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niesmaczne.
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 15:23, 27 Cze 2009 Powrót do góry

No więc, powiem, że, mimo przeczytania tak niewielu rozdziałów, zaczynam ubóstwiać ten ff.
Przede wszystkim jest oryginalny, ciekawy i jest poruszony w nim nieczęsto spotykany problem.
Tłumaczenie świetne, zdecydowanie prawie bezbłędne, choć znalazłam takie małe niedociągnięcie:
Cytat:
Dziadek ze strony matki pracował jako szef kuchni, gdy był mniej w moim wieku.
'mniej więcej'.

Chyba zajrzę do oryginału, bo już nie wytrzymam, cierpliwość nie jest moją mocną stroną. Z góry przepraszam. Wink
W każdym razie, życzę chęci do dalszego tłumaczenia.
pozdrawiam, niesmaczne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Madziorsko
Człowiek



Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:06, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Ciszę się, że tłumaczysz to opowiadanie, bo gdyby nie ty, z pewnością nigdy bym się o nim nie dowiedziała. A przecież warto. Jest naprawdę super napisane, przetłumaczone. Jest lekkie i co najważniejsze, śmieszne. Ostatni rozdział, a w szczególności rozmowa Jaspera z Bellą, wręcz mnie rozwalił. Uśmiałam się przy tej kwestii:
Cytat:
- Szczerze wątpię, że jeszcze się ze sobą nie przespali. Renee z pewnością nie jest cnotliwą dziewicą…
Nabrałam gwałtownie powietrza, udając wielkie przerażenie.
- To znaczy, że bocian nie podrzucił mnie pod drzwi domu moich rodziców?!

Świetnie pokazuje jaki "wyszukany" humor ma Bella :D

Nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów, bo świetnie się zapowiada :))


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Sob 18:18, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Widzę, ze się rozkręca Twisted Evil Nie, no. Jasper tutaj jest świetny :D Czekam na to, co będzie dalej. Mam nadzieję, ze nie zajrzę do oryginału... Wink


Ale...
Cytat:
Moja głowa leży na powieści, którą przewertowałam już kilkakrotnie, ale teraz nie potrafię się skupić.

\
Nie zrozumiałam tej części zdania. Może 'leżała na powieści' ?

Cytat:
-Nigdy w życiu nie widziałam przystojniejszego faceta…
- Ależ oczywiście, że widziałaś! Przecież znasz mnie już od dawna.

Cudowne :D

Weny w tłumaczeniu,
rth


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
iga_s
Wilkołak



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:30, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Rathole napisał:
Widzę, ze się rozkręca Twisted Evil Nie, no. Jasper tutaj jest świetny :D Czekam na to, co będzie dalej. Mam nadzieję, ze nie zajrzę do oryginału... Wink


Ale...
Cytat:
Moja głowa leży na powieści, którą przewertowałam już kilkakrotnie, ale teraz nie potrafię się skupić.

\
Nie zrozumiałam tej części zdania. Może 'leżała na powieści' ?


Rathole, cały tekst jest raczej pisany w czasie teraźniejszym, więc powinno być chyba "leży". A że na przykład jest "ułożyłam się", to ta czynność trwała krótko, więc powinna być w czasie przeszłym. Ale jak masz rację, to najwyżej Alice_415 zmieni, a ja muszę się następnym razem bardziej postarać. :)
A, i podobnie jak Ty uwielbiam Jaspera z tego opowiadania! :D
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Sob 18:30, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 18:57, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Dołączam do opinii u góry, Jasper w tym opowiadaniu zasługuje na Oscara w kategorii 'Bohater roku'.
Przechodząc do rozdziału, to był niezły. Trochę mało się dzieje, ale za to jest on przyjemny i wnosi (chyba!) dość dużo do opowiadania.
Przetłumaczony poprawnie. Wybacz za ten epitet, ale ja naprawdę, naprawdę nie lubię komentować tego, jak co ktoś tłumaczy :) Łatwo się czytało, a to plus. Skupiałam się raczej na treści, nie na jakości tłumaczenia :)
Mam nadzieję, że następna część pojawi się już niedługo.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Sob 19:03, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Cocolatte. - wybaczam. :D Cieszę się, że Ci się podoba. Wink
Rathole - ja myślę podobnie jak Iga, bo to zdanie jest w czasie teraźniejszym, a gdyby było "leżała" to chyba byłoby trochę niepoprawnie, więc zostawię to tak jak jest. Wink

I czy wszyscy uwielbiają Jaspera z tego opowiadania? :D
Jak tak to mam dla Was dobrą wiadomość - w następnym rozdziale będzie miał jeszcze lepsze teksty niż w tym. :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Sob 19:04, 27 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Twilightomanka
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Daleka xd

PostWysłany: Sob 19:23, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Rozdział świetny, tłumaczenie także. Widzę, że akcja nieźle się rozkręca.
Prawdę mówiąc, ta częśc mnie nieźle rozbawiła xD.

Alice_415 napisał:
O Boże! Nie mów, że oni są tu teraz razem i się obściskują! Mam nadzieję, że nie zdjęli ubrań… Fuj! A ja tak często siedzę na tej sofie! O nie, już nigdy więcej jej nie dotknę! Nie ma mowy! Przynajmniej do czasu, aż jej porządnie nie wyszoruję i nie zdezynfekuję…

Szczere... xD

Alice_415 napisał:
- Bello, chciałabyś być z chłopakiem, który pieprzył twoją matkę?

Bez komentarza ;d.

Te cytaty były jednymi z najlepszych z tego rozdziału. Podoba mi się Jasper z tego opowiadania i oczywiście jego teksty ^^.

Czekam na kolejne tłumaczenie Wink.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxpaolaxx
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Sob 19:51, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Kurde to coraz bardziej robi się pikantne. Akcja rozwija się super. Tłumaczysz wporządku. Nie widziałam większych zgrzytów. Jednak czasem bym coś zmieniła. Nie mam czasu, aby czytać w orginale tak, jak pisałam poprzednio, więc czekam aż ty coś przetłumaczysz.
Weny^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jagienka
Wilkołak



Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miasto Królów Polskich

PostWysłany: Sob 21:51, 27 Cze 2009 Powrót do góry

Droga Alice_415
dziękuje, dziękuje. Znalazłaś świetny FF i świetnie go przetłumaczylaś.
Niestety nie znam aż tak dobrze angielskiego by przeczytać dalej w oryginale, więc będę czekać na twoje tłumaczenie.

Cytat:
W końcu przełknął ślinę i wyszeptał tak cicho, że ledwie go usłyszałam:
- Chciałbym spotkać cię pierwszą.

Kopara zleciała mi na dół. Zaczyna się robić ciekawie.
Pozdrawiam
HM

P.S Weny przy tłumaczeniu DUŻO Weny ! ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Nie 11:46, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Konwencja tego opowiadania jest co najmniej ciekawa, ale to już isałam chyba kiedyś.
Bella stara sie byc szczera sama ze sobą - Edward niezaprzeczalnie i bezwarunkowo jej się podoba. I wzajemnie.
Jestem ciekawa co powie na to Renee? I jak się zachowa?
Podoba mi się w jaki sposób tłumaczysz. Dobrze się czytało, a to chyba najważniejsze, prawda?
Chęci do tłumaczenia i mnóstwa wolnego czasu!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pon 11:46, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Ubustwaim cię! Jakbys nie wzięłam się do tłumaczenia tego ff nie wiedziała bym o nim. Ciekawa para Edward + Renee. Bella zakochana w chłopaku swojej matki w dodatku z wzajemnością. Znając zycie Edwaed będzie jeszcze z Bellą. Zastanawiaja mnie tlyko to jakie będą dalsze stosunki córki i matki. Co do tłumaczenia, tłumaczysz szybko, lekko i co najważniejsze ciekawie, a rozdziały sa długie. Oby tak dalej! Życzę weny i z utęsknieniem czekam na kolejne rozdziały.

pozdrawiam,
yeans-girl


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marcia993
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 104 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?

PostWysłany: Śro 19:05, 01 Lip 2009 Powrót do góry

Rozdział czwarty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].

Enjoy! :)
____________________________________

Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s


Rozdział 4 – Interwencja najlepszego przyjaciela

BELLA

- Zatem wracając do twoich odpowiedzi… – odezwał się Jasper po drugiej stronie telefonu. – Szukasz faceta z miedziano-brązowymi włosami i zielonymi oczami, który ma około stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu, jest szczupły, ale jednocześnie trochę umięśniony... i interesuje się powieściami o wampirach… bla, bla, bla. Nie sądzisz, że to zbyt precyzyjne wymagania?
Czy naprawdę podałam mu takie informacje? Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że opisywałam Edwarda… Po prostu zadawał po jednym pytaniu, a ja całkowicie podświadomie na nie odpowiadałam.
- Cóż… Jest ktoś, kto pasuje do tego opisu... – powiedziałam.
- Edward? – dokończył.
- Tak – szepnęłam.
- Właśnie o to chodzi, Bello.
- O co?
- Nigdy więcej Edwarda.
- Co masz na myśli, mówiąc: „nigdy więcej Edwarda”?
- Nie możesz pozwolić na to, żebyś kiedykolwiek go jeszcze zobaczyła.
- No cóż, tatusiu – odparłam surowo. – Skończyłam już dwadzieścia lat i sądzę, że mam prawo decydować o tym, kogo chcę, a kogo nie chcę widywać.
- Czy ty celowo próbujesz zniszczyć swoje relacje z Renee? Ona jest twoją matką. – Jasper chyba zaczynał robić mi jakiś moralizujący wykład… – Bella, co z tobą? Rozbijesz waszą rodzinę, jeśli z tym nie skończysz, więc posłuchaj mnie, okej?
Mruknęłam z niezadowoleniem.
- Bello?
- Słucham.
Wziął głęboki oddech.
- Znam cię już cholernie długo i wkurzasz mnie tak, jakbyś była moją rodzoną siostrą.
Wywróciłam oczami.
- Pięknie się zaczyna ta wzruszająca przemowa, Jasper…
- Cicho – syknął. – Znam cię jak własną kieszeń. Widziałem twój śmiech, zanim nie zaczęłaś płakać i widziałem twój płacz, zanim nie zaczęłaś się śmiać, wiem o każdej ważnej i drobnej rzeczy, której doświadczyłaś, byłem z tobą w chwili, kiedy oficjalnie odkryłaś, że jesteś zdolną do prokreacji kobietą. A jaki wniosek można z tego wyciągnąć? Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny! Oczywiście poza Renee. Ona i ja jesteśmy jedynymi osobami na całym świecie, które mogą napisać obszerną i dokładną biografię Isabelli Marie Swan…
Westchnęłam i zamknęłam oczy, słuchając jego ględzenia, ale musiałam przyznać mu rację. Tylko przy nim i Renee zachowuję się w pełni swobodnie. W towarzystwie innych ludzi czuję się spięta i trzymam dystans. Z wyjątkiem Edwarda. Przy nim jestem całkowicie otwarta i szczera, oczywiście nie tak jak przy Jasperze, ale to już coś. Podczas jednej rozmowy pozwoliłam, żeby poznał moje osobiste myśli, a zazwyczaj chronię je przed prawie całym światem.
- Nigdy cię nie porzucę – kontynuował Jasper. – Nie będę jednak stać z boku i przyglądać się, jak bezmyślnie niszczysz swoje relacje z Renee. Powstrzymam cię przed uganianiem się za jej chłopakiem, a zrobię to, ponieważ jesteś moją przyjaciółką i martwię się o ciebie. Przyjaciele nie pozwalają swoim przyjaciołom sypiać z kochankami ich rodziców.
- Jasper, a jeśli to ja powinnam spotykać się z Edwardem…? – powiedziałam nagle.
- Co masz na myśli? – spytał. – Ty nie wierzysz w przeznaczenie, dobrze o tym wiem. Sądzisz, że człowiek sam podejmuje decyzje, a to, co mu się przytrafia, jest skutkiem wyłącznie jego wyborów.
Zirytowana spojrzałam na ścianę, wyobrażając sobie, że jest ona Jasperem. Dlaczego on tak cholernie dobrze mnie zna? Przecież jedynie głośno myślałam…
- Nie wymądrzaj się, tylko lepiej zastanów się nad tym chociaż przez minutę. Renee nigdy nie umawiała się z tak młodymi facetami, ale coś ich do siebie przyciągnęło. A jeśli oni naprawdę spotkali się tylko po to, żeby on mógł poznać mnie?
- Oglądasz za dużo filmów – skwitował rzeczowo Jasper. – Po prostu się sobie spodobali, Bello. Najwidoczniej jest między nimi jakaś chemia i się lubią. Twoja matka z całą pewnością nie chciała go tylko przetestować, a potem z radością oddać tobie.
- Przestaniesz wreszcie mówić sensowne rzeczy i zaczniesz mnie pocieszać? Proszę, powiedz, jak ogromnie niesprawiedliwe jest to, że to akurat Renee wyrwała wspaniałego faceta, z którym ja chcę być…
- Nie, Bello – stwierdził zdecydowanym tonem. – Czy kiedykolwiek w ciągu tych czternastu lat naszej znajomości owijałem w bawełnę? Jestem szczery. Właśnie dlatego tak bardzo mnie kochasz i prosisz o radę. Powiem ci coś.
- W tej chwili nie zajmujesz zbyt wysokiej pozycji na mojej miłosnej liście – mruknęłam.
- Jestem twoim mężczyzną numer jeden. Nie zaprzeczysz temu.
- Nieważne, co jeszcze powiesz, ale jestem strasznie zmęczona – powiedziałam i ziewnęłam. – Mogę iść teraz spać?
- Nie, Bello, nie powinnaś iść spać. – Wydaje mi się, że usłyszałam w jego głosie sarkazm, ale jestem zbyt nieprzytomna, by zwracać na to uwagę.
- Hę?
- Dlaczego pytasz mnie, czy możesz iść spać? Jezu, kobieto, idź spać! Nie potrzebujesz mojego pozwolenia.
Znowu ziewnęłam.
- Dobranoc.
- Dzień dobry – poprawił mnie.
- Jasne. Pogadamy później. Pa. – Odłożyłam słuchawkę, zanim zdążył odpowiedzieć.
Brak snu porządnie daje mi się już we znaki, a musiałam spędzić czas na tej niewiarygodnie trudnej rozmowie z Jasperem. Na szczęście już się skończyła, a ja w tej chwili chcę po prostu zasnąć.
Odpłynięcie w niebyt nie zajęło mi zbyt dużo czasu.

**************************************

Nagle zaczęłam się trząść, a łóżko podskakiwać. Szybko otworzyłam oczy, ale zobaczyłam tylko rozmazany sufit.
- Trzęsienie ziemi!
- Nie – usłyszałam męski głos. – Trzęsienie Jaspera!
Zaczęłam widzieć wyraźniej i przekręciłam się na bok. Chłopak siedział na kolanach na moim łóżku i gwałtownie nim trząsł.
- Co robisz? Dlaczego nie pozwalasz mi w spokoju się wyspać?
- Spałaś już przez sześć godzin, wystarczy. Czas wstawać!
Jęknęłam.
- Dlaczego?
- Bo ja tak mówię. – Przyciągnął do siebie koc i próbował zepchnąć mnie z łóżka, ale jakoś wyrwałam się z jego uścisku.
- Jasper! A jeśli byłabym naga?!
- Pewnie bym oślepł.
Zmrużyłam oczy i na niego spojrzałam.
- Nie wierzę, że nie jesteś ciekawy…
- Bello, widziałem cię w bikini więcej razy niż mogę zliczyć – powiedział.
- To nie to samo.
- Nie chcę cię widzieć nago, Bello.
- Więc po co mnie obudziłeś?
- Wieczorem masz randkę.
To natychmiast mnie otrzeźwiło i usiadłam na łóżku.
- Co?! Z kim? Jak? Kiedy?
- Mówiłem ci, że zarejestrowałem cię na portalu randkowym.
- Nie wiedziałam, że to zadziała tak szybko! – jęknęłam.
- Naprawdę, Bello. – Kiwnął na mnie głową. – Nie potrzeba trzech miesięcy, żeby założyć profil i zwrócić uwagę napalonych mężczyzn z Seattle.
- O mój Boże... Jasper, przysięgam, że jeśli zalogowałeś mnie na jakiejś seks-stronie... Będę baaardzo niezadowolona i zbiję cię pałką!
Spojrzał z niedowierzaniem w moją stronę.
- Przecież mnie znasz. Nigdy nie zarejestrowałbym cię na żadnej z tego typu stron. A tak w ogóle to faceci, z którymi chciałbyś się przespać, wcześniej muszą zostać przeze mnie sprawdzeni.
- Czyżby?
- Oczywiście. Jeśli kiedykolwiek będziesz w nastroju do seksu, to najpierw przyprowadzisz tego gościa do mnie. Wiesz, upewnię się, czy jest w porządku, czy nie ma dziur w prezerwatywach… Te najważniejsze sprawy.
- Dobrze wiedzieć, że tak bardzo interesujesz się moim życiem seksualnym.
- Ty nie masz życia seksualnego – przypomniał mi. – Przynajmniej na razie, ale jeśli kiedykolwiek poczujesz to silne pragnienie, daj znać.
- Jasne. Zdecydowanie tego nie zrobię.
- Tylko się o ciebie troszczę, siostrzyczko – powiedział z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
Skuliłam się.
- Właśnie pogorszyłeś sprawę, nazywając mnie swoją siostrą…
- Bracia tak robią! – nalegał.
- Nie szukają dziur w prezerwatywach chłopaków swoich sióstr!
- Ale mogą.
- Nie robią tego.
- Skąd wiesz? – zapytał. – Przecież nie masz brata.
- Tak… No cóż, gdybym jednak go miała, to na pewno nie prosiłby mnie o to, żebym do niego zadzwoniła, gdy będę swawolić z jakimś facetem.
Jasper zadrżał.
- No co? – spytałam.
- Wyobraziłem sobie tę rozmowę – powiedział i znowu się wzdrygnął.
- Straszna, co?
- Bardzo – zgodził się.
- Tak. Czy zatem masz coś przeciwko odwołaniu planu o nazwie: „Zanim dam się przelecieć, zadzwonię do Jaspera”? – zapytałam.
- Nie tak do końca – powiedział i spojrzał na mnie w ten sposób, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał. – Jeśli wasz związek będzie zapowiadał się na coś poważniejszego, gość będzie musiał przejść mój „test najlepszego przyjaciela”, okej?
- Umowa stoi – powiedziałam szybko. – Ale tego wieczoru raczej nie będziesz musiał się wysilać.
- Dlaczego nie? Przecież nawet nie wiesz, z kim wychodzisz.
Westchnęłam.
- Z kim wychodzę?
- Ma na imię Eric. No, może to nie Edward, ale jest niezły.
Wywróciłam oczami.
- Będziesz poruszać temat mojego zauroczenia Edwardem przez wiele lat, prawda?
- No pewnie. Już nawet zmieniłem swoje przemówienie na twoje przyszłe wesele.

- W najbliższym czasie dzwony weselne raczej dla mnie nie zabiją…
- Ale kiedyś na pewno – powiedział stanowczo. – I wtedy twój narzeczony dowie się wszystkiego na temat uczucia, jakim kiedyś obdarzyłaś chłopka własnej matki...
Zwlekłam się z łóżka i zepchnęłam Jaspera na podłogę, a następnie popchnęłam go w kierunku drzwi.
- Idę spać. Moja randka jest dopiero wieczorem, więc zostaw mnie samą.
Jasper pokiwał palcem.
- Nie wydaje mi się, panno Swan.
Skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Czego chcesz, Whitlock?
- Obiecałem Renee, że dołączymy do niej na lunchu.
Wywróciłam oczami.
- Odwołaj to. Albo mam lepszy pomysł: idź do niej już teraz, ale beze mnie.
- Edward tam będzie.
Moje oczy się powiększyły.
Jasper wzruszył ramionami i obrócił się do mnie bokiem.
- No cóż, skoro nie chcesz iść, to chyba będę musiał spotkać Edwarda bez ciebie. I nie omieszkam opowiedzieć mu upokarzających historii, dzięki którym na pewno nigdy nie pomyśli o tobie jako o ponętnej kobiecie...
Pokręciłam gwałtownie głową.
- Nie zrobiłbyś tego!
Rzucił mi niewinne spojrzenie.
- Jeśli nikt nie spróbuje mnie powstrzymać... – Ponownie wzruszył ramionami i wyszedł na korytarz.
Pobiegłam za nim i z powrotem zaciągnęłam do mojego pokoju.
- Pozwól mi tylko wziąć szybki prysznic. Będę gotowa za dwadzieścia minut.
Uśmiechnął się triumfalnie.
- Może być zabawnie.
Wskazałam na niego palcem.
- Nie waż się wprawić mnie w zakłopotanie, Jasperze Whitlocku. Mówię poważnie! Odbiorę ci tytuł najlepszego przyjaciela, jeśli wyskoczysz z czymś głupim.
Uniósł ręce w obronnym geście.
- Nie musisz się o nic martwić. Ale mam zamiar obserwować cię niczym jastrząb, więc nawet nie próbuj podrywać chłopaka swojej mamy.
- Czy przestaniesz mówić o nim jako o chłopaku mojej mamy?! To sprawia, że czuję do siebie obrzydzenie…
- Podkochiwanie się w chłopaku własnej mamy jest obrzydliwe.
Spiorunowałam go wzrokiem i podeszłam do mojej szafy, aby zabrać z niej potrzebne rzeczy. Potem skierowałam się do łazienki. Stojąc tuż przed jej drzwiami, syknęłam głośno, żeby zwrócić uwagę Jaspera. Wystawił głowę z sypialni i czekał na to, co miałam mu do powiedzenia.
- On nadal tu jest? – szepnęłam.
Jasper pokręcił głową.
- Jeszcze go nie widziałem. Renee powiedziała, że przyjedzie za kilka minut.
Kiwnęłam głową, po czym zatrzasnęłam drzwi i wskoczyłam pod prysznic.

**************************************

Jakieś dwadzieścia minut później moje włosy były wysuszone, a ja ubrana. Przeszłam z łazienki do sypialni, gdzie zastałam Jaspera leżącego w poprzek łóżka. Bawił się jakimś żółtym, dziewczęcym przedmiotem, który trzymał w dłoniach.
- Jestem gotowa – zakomunikowałam, aby przykuć jego uwagę.
Usiadł i popatrzył na mnie.
- Dlaczego już tego nie nosisz?
- Czego? – zapytałam.
Podniósł wyżej ten tajemniczy, kanarkowy przedmiot, który okazał się błyszczącą klamerką do włosów z motylkiem, wręcz idealną dla małych dziewczynek.
- Bo nie mam ośmiu lat – odpowiedziałam.
- Podoba mi się – powiedział i spojrzał na nią. – Jest taka słodka. Powinnaś ją założyć.
Uniosłam brew.
- Myślę, że jakoś bez niej przeżyję.
- Daj spokój, Bello. – Wstał z łóżka i podszedł do mnie. – Załóż ją. Będziesz ładnie wyglądać.
- Jasper, naprawdę zaczynasz mnie wkurzać…
Nagle w moim umyśle pojawiło się pewne wspomnienie. Kiedy Jasper i ja mieliśmy siedem lat, poszliśmy odwiedzić jego pracującą w domu spokojnej starości mamę. Miała właśnie przerwę obiadową, a my, jak to dzieci, najpierw biegaliśmy jak szaleni na dworze, a potem zaczęliśmy się bawić w chowanego. Gdy szłam wzdłuż korytarza w poszukiwaniu dobrego miejsca na kryjówkę, a Jasper liczył do trzydziestu, napotkałam lekko uchylone drzwi do sypialni jednego z pensjonariuszy i wślizgnęłam się do środka. Staruszkowie pozwalali nam na swobodne wchodzenie do ich pokojów, jeśli tylko nie były zamknięte, bo cieszyli się naszą obecnością. Nie miałam więc żadnego problemu z ukryciem się w tamtym pomieszczeniu.
Uśmiechnęłam się do kobiety, która siedziała na krześle i oglądała telewizję. W pokoju nie świeciły się żadne lampy, ale promienie słońca wpadały przez okno. Babcia spojrzała w moją stronę i mi pomachała. Wyszeptałam, że ukrywam się przed przyjacielem, a ona się uśmiechnęła.
Schowałam się pod łóżkiem i prawie zachichotałam, kiedy zobaczyłam buty Jaspera chodzącego po pokoju. Po kilku minutach wyszłam z ukrycia i zdecydowałam się za nim pobiec, bo już nie miałam ochoty się bawić. Wtedy moja klamerka do włosów upadła na podłogę, a ja zapomniałam ją podnieść.
Gdy tylko wyszłam na korytarz, kobieta podążyła za mną, trzymając w dłoniach tę żółtą spinkę. Posłała mi bezzębny uśmiech i próbowała z powrotem wpiąć mi ją we włosy, ale powiedziałam jej, żeby po prostu mi ją oddała, bo nie chcę jej teraz zakładać. Tak naprawdę nie chciałam, żeby ta staruszka dotykała moich włosów. Przerażała mnie.
Ale ona nalegała, mówiąc, że będę ładniej wyglądać, jeśli założy mi tę klamerkę. Jasper w końcu zauważył całą scenę i podbiegł do nas. Próbowałam odejść, ale kobieta za mną szła i ciągle powtarzała, jak ładnie będę wyglądać z tą spinką we włosach...
Tamtej nocy miałam koszmar. Przyśniła mi się jakaś pani wyglądająca jak zombie, która, dotykając mojej głowy, ugryzła mnie w nos, a potem chciała zjeść resztę. Ciągle powtarzała, jak ładnie klamerka wyglądałaby w moich włosach…
Popełniłam błąd, zwierzając się Jasperowi, bo kiedy byliśmy mali, cały czas dokuczał mi z powodu tego koszmaru. Najwidoczniej nadal o nim pamiętał.
- Jasper, trzymaj to z daleka ode mnie! – ostrzegłam chłopaka, wracając do teraźniejszości.
Uśmiechnął się ponuro i osaczył mnie.
- Daj spokój, Bello. Będziesz tak ładnie wyglądać. Pozwól mi to założyć. – Pochylił głowę, więc jego usta niebezpiecznie zbliżyły się do mojego nosa…
- Nie ma mowy! – krzyknęłam. Z jednej strony przestraszył mnie, a z drugiej ta sytuacja wydała mi się tak komiczna, że prawie zachichotałam…
Odepchnęłam go i wybiegłam z pokoju, a on podążył za mną.
- Chcę tylko wpiąć tę klamerkę w twoje włosy. Pozwól mi to zrobić…
Zbiegłam po schodach, a Jasper deptał mi po piętach.
- Mamo! – zawołałam. – Ratuj mnie!
Śmialiśmy się jak idioci, ale nagle zatrzymałam się i popatrzyłam przed siebie. Jasper wpadł na mnie, bo nie spodziewał się, że przestanę uciekać bez ostrzeżenia.
Przy frontowych drzwiach zobaczyłam Edwarda, który zerknął w naszą stronę. Zakładał właśnie marynarkę, ale kiedy zobaczył, że schodziliśmy po schodach, niespodziewanie zamarł i na ułamek sekundy spojrzał mi prosto w oczy. Po chwili jednak wrócił do ubierania się.
Renee wyszła z kuchni i uśmiechnęła się do nas.
- Właśnie miałam was zawołać. – Spojrzała na Edwarda. – Edward, już poznałeś Bellę, a ten młody, torturujący ją mężczyzna to Jasper.
Mój przyjaciel uśmiechnął się.
- Wiesz, że nie potrafię wytrzymać dłużej niż dwadzieścia cztery godziny bez próby wywołania u Belli ataku serca.
- Nie byłbyś Jasperem, którego znam i uwielbiam, gdybyś tego nie robił – odparła mama z uśmiechem. – O co chodzi tym razem?
- Przypominam jej o klamerkowej pani.
Renee zamilkła na kilka sekund, a potem wybuchła śmiechem.
- Ach, tak, pamiętam. Moje biedne dziecko nie mogło po tym koszmarze przez tydzień zasnąć bez zapalonego światła.
Poczułam, jak na moją twarz wstępuje palący rumieniec wstydu. Czy oni naprawdę nie widzą greckiego boga stojącego naprzeciw nich? Potarłam nerwowo czoło i zerknęłam na Jaspera, który uśmiechał się z wyższością. Palant.
- Och, nie masz się czym martwić – powiedział. – Zawsze jestem w pobliżu, aby potem uspokoić moją żoneczkę.
Żoneczkę?! Co on do cholery bredzi…? No tak, Edward jest w pokoju. Pewnie chce, żeby wyglądało to tak, jakbym była już zajęta. Ale ja mam inny plan.
- To kazirodztwo, Jazz – odezwałam się.
- Kazirodztwo? – zapytał.
- Jesteś przecież jak mój brat – wyjaśniłam i uśmiechnęłam się do niego. – Kilka minut temu nazwałeś mnie swoją siostrą, pamiętasz?
- No cóż. – Obrócił się do Renee. - Powinniśmy się już zbierać. Nie chcę, żeby Bella spóźniła się na randkę, którą ma dziś wieczorem.
Nienawidzę go! Naprawdę go nienawidzę…
- Randkę? – spytała Renee. Pomijam fakt, że jej głos był o oktawę wyższy i przepełniony nadzieją…
- To nic wielkiego, mamo – powiedziałam szybko, modląc się w duchu, żeby odpuściła.
- Oczywiście, że tak! Powiedz mi o nim wszystko! Gdzie go spotkałaś? Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – zadawała mi pytanie po pytaniu.
Spiorunowałam Jaspera wzrokiem, a on tylko wzruszył ramionami, udając, że nie zwraca najmniejszej uwagi na moją niekomfortową sytuację.
- Oni jeszcze się nie spotkali – odpowiedział za mnie. – To randka w ciemno.
Edward w końcu zabrał głos.
- To bezpieczne?
Cała nasza trójka popatrzyła na niego.
- Nic się jej nie stanie – odparł Jasper, może troszkę zbyt ostro.
- Idziesz z nią? – spytał Edward.
- Nie. To duża dziewczynka. Poradzi sobie.
Edward uniósł brwi.
- Według mnie to trochę niebezpieczne. W dzisiejszych czasach nikomu nie można ufać.
- Byłam na wystarczająco wielu randkach w ciemno i żaden mężczyzna nie próbował mnie zaatakować – wtrąciła się Renee. – Bella jest bardzo mądrą dziewczyną i jeśli wyczuje, że coś jest nie tak, natychmiast wróci do domu.
Edward nie wyglądał na zadowolonego tą odpowiedzią.
- Nadal uważam, że ktoś powinien jej towarzyszyć.
Jasper podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
- Będę w pobliżu, gdyby tego potrzebowała. Nie chcę jej przeszkadzać. Oni mogą się polubić i boję się, że mój biedny żołądek nie będzie w stanie znieść tych wszystkich spojrzeń Belli, kiedy już napali się na tego faceta…
Ukryłam twarz w dłoniach i jęknęłam. Zabiję Jaspera…
- Możemy już iść? – spytałam. Mój głos przytłumiły ręce, które nadal trzymałam na głowie.
- W porządku – powiedziała Renee. – Wszyscy gotowi?
Jasne…
Wyszliśmy za Edwardem na zewnątrz, a on zaprowadził nas do swojego Volvo. Zasiadł za kierownicą, a Renee zajęła przednie miejsce pasażera, więc mnie i Jasperowi pozostały tylnie siedzenia. Siedziałam za mamą i łatwo mogłam gapić się na Edwarda. Boże, on jest po prostu idealny…
Jasper odchrząknął i rzucił mi znaczące spojrzenie. Wywróciłam oczami i wyciągnęłam moją komórkę, udając, że do kogoś piszę.
Po kilku minutach zauważyłam z przodu jakiś ruch. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, że Renee dotknęła dłonią Edwarda, a jego ręka, którą jeszcze przed chwilą trzymał na udzie, natychmiast znalazła się pod jej palcami. Zdumiewające…
Chłopak odwrócił swoją dłoń i ścisnął rękę mamy… Poczułam bolesne ukłucie zazdrości i musiałam odwrócić wzrok. Nawet go nie znam, więc dlaczego mnie to tak obchodzi? Dlaczego pozwalam temu mężczyźnie zajmować moje myśli?!
Jasper zauważył, że czuję się niezręcznie, ale zamiast mnie skarcić, uspokajająco potarł mi dłoń. Może czasami jest osłem, ale doskonale wie, w jak trudnej znajduję się teraz sytuacji i stara się być prawdziwym przyjacielem. Westchnęłam i oparłam się o jego ramię, on położył swoją głowę na mojej.
Znowu rzuciłam okiem na przód samochodu i zauważyłam w lusterku, że Edward patrzył prosto na mnie. Zdenerwowałam się, ale zanim zdążyłam mrugnąć, już odwrócił wzrok. To takie niezręczne…
Przeniosłam spojrzenie na okno i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Z pewnością będzie dzisiaj padać, ale to żadna niespodzianka. Bo kiedy niby nie padało?
Popatrzyłam na budynki, które mijaliśmy i próbowałam wyrzucić Edwarda z mojego umysłu. Siedzi w swoim samochodzie naprzeciwko mnie, trzymając Renee za rękę. Jeśli to nie jest wystarczający dowód, że on nigdy nie będzie mój, to naprawdę się łudzę…
Niespełna dziesięć minut później Edward wjechał na parking koło restauracji i wszyscy wyszliśmy pospiesznie z auta. Szłam koło Jaspera, tak blisko, że nasze ręce ocierały się o siebie. Potrzebowałam go dla spokoju. Zwłaszcza, kiedy zobaczyłam Edwarda, który obejmował Renee w talii, a ona robiła to samo…
Jęknęłam cicho, a Jasper pocałował mnie w czubek głowy.
- Będzie dobrze – obiecał. – Ale musisz to oglądać. Zgaduję, że nigdy nie widziałaś ich tak blisko. Wyobraź sobie, co się dzieje, gdy są na osobności…
Szczęka mi opadła i spojrzałam na niego.
- Uch! Ty mi wcale nie pomagasz!
- Tak, pomagam – zaprotestował. – Nigdy go sobie nie odpuścisz, jeśli nie zobaczysz ich razem... i tego, co robią, kiedy ciebie nie ma.
Wyrwałam mu się, ale złapał mnie z powrotem.
- Tylko wszystko pogarszasz – powiedziałam z wyrzutem.
- Dasz radę, Bells.
Dotarliśmy do drzwi, a Edward otworzył je przed nami niczym dżentelmen. Posłałam mu uśmiech, a on go odwzajemnił. Jasper dźgnął mnie łokciem.
- Ała! – Popatrzyłam się na niego.
- Przestań flirtować – wyszeptał tak, żeby Edward nie mógł tego usłyszeć.
- Nie flirtuję! – odparłam cicho. – Po prostu jestem grzeczna.
Podeszliśmy do jakiejś hostessy, która zaprowadziła nas do stolika na środku sali. Po złożeniu zamówienia postanowiłam udać się do toalety. Oczywiście po drodze potknęłam się, po czym wpadłam na kelnerkę niosącą tacę z napojami i zostałam oblana truskawkowym daiquiri…
To wszystko skończy się jakąś wielką katastrofą. Po prostu to wiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Wto 9:13, 07 Lip 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin