FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 The City [T] [NZ] Rozdział 11 - 20.02.10 (zawieszone) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Amaranthine
Zły wampir



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dreamland

PostWysłany: Pon 23:52, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Ach, wcale nie jesteś marudna - to ja kazałam Wam długo czekać na następny rozdział, ale niestety miałam straszliwie mało czasu Sad (niestety, studia to nie zabawa ;d).
I już z góry Was przepraszam, jeśli będzie trzeba trochę poczekać na rozdział 8, ale zarówno ja, jak i moja beta mamy niestety mało czasu, więc nie mogę obiecać, że dodam go za tydzień, czy dwa. A nawet jeśli przetłumaczę dość szybko to jednak jeszcze trzeba zbetować Smile. Mam nadzieję, że będziecie dla mnie wyrozumiali Smile.


Ogromnie dziękuję wszystkim stałym czytelnikom, jak i tym nowym ;***. Dodajecie mi siły do tłumaczenia i sprawiacie, że na mojej twarzy gości ogromny rogal za każdym razem, kiedy czytam Wasze wypowiedzi Very Happy. Dziękuję kochane love.



Rozdział siódmy (zgodnie z prośbą Smile) jest dedykowany Alice_94, a także Aurorze Rose, która (mam nadzieję Wink) będzie zadowolona z wyczekiwanego fragmentu o Alice i Jasperze Very Happy.




Tłumaczenie: Amaranthine
Beta: Kirke - ogromnie dziękuję za czas, jaki wkładasz w poprawianie mojego tekstu! ;*



Rozdział 7 - Déjà Vu


Boy I try to catch my self, but I’m out of control, your sexiness is so appealing I can’t let it go – Beyonce Knowles

http://www.youtube.com/watch?v=h4InvUnqAtA&feature=related


- Okej, mamy to. Przejdźmy więc do sesji Jaspera, zanim zrobi się pochmurno - krzyknęła Alice do dwudziestoosobowej grupy.

W wolnym tłumaczeniu: "Hej, ty, pozująca na Paris Hilton. Tak, ty! Zostaw mojego faceta W TEJ CHWILI, zanim wymierzę swoim czarnym zamszowym kozaczkiem od Isabel Marant w twoją żałosną podróbkę tyłka!"

Nie chodziło o wzrost modelki, liczący metr siedemdziesiąt osiem, ani o jej długie, jasnorude włosy. Ależ prrroooszęęę! Alice wiedziała, że jej ciało zasługiwało na "6", a włosy na "6+".

Nie, tutaj w grę wchodziła ręka dziewczyny, obejmująca jego ramiona, co spowodowało, że Alice była bardziej zazdrosna, niż Bridget Moynahan, kiedy Tom zostawił ją dla Gisele*.

Wziąwszy uspokajający oddech, Alice wypiła jakże w tej chwili potrzebny łyk podwójnego espresso. Musieli zacząć o świcie, żeby móc przesłać fotki do Francisca przed południem.

Skoro mężczyzna był obecnie w Mediolanie, Alice musiała się wszystkim zająć. Chociaż to i tak nic nie zmieniało; to ona zawsze zajmowała się reklamami.

Dwójka modeli razem z grupą fryzjerów i ludzi od makijażu, fotograf, jego asystent oraz sama Alice stali na szczycie jednego z wielu mostów w Central Parku. Jeziorko i drzewa tworzyły ładne tło. Dziewczyna już wcześniej wynajęła teren, który będzie im potrzebny, żeby nie przeszkadzali im żadni przechodnie.

Alice zerkała na ekran MacBooka w czasie, gdy pojawiały się na nim poprzednie zdjęcia. Podczas, gdy fryzjer układał pofalowane włosy Jaspera do kolejnej sesji, dziewczyna przeglądała film.

- Arch, pierwszy set jest idealny - wykrzyknęła w stronę niskiego mężczyzny. Oczywiście były przepiękne, ale Alice nie mogła spodziewać się czegoś innego po światowej sławy fotografie.

Wybierając najlepsze zdjęcie, Alice upewniła się, że dżinsy były na nim w centrum uwagi.

Jej ręce obejmowały jego szyję, jego ręce spoczywały na dole jej pleców. Ukazując jej dżinsy i fragment pleców, Jasper trzymał brzeg jej koszulki w pięściach i opierał podbródek na jej ramieniu. Odkąd modele - poza sesjami, w których występowali sami - zazwyczaj byli jedynie dodatkiem, uwaga była skupiona na ciele modelki.

Alice nie mogła powstrzymać wyobrażenia, w którym zajmowała miejsce dziewczyny. Jego silne ramiona obejmujące jej miniaturową sylwetkę. Trzymające ją blisko niego.

- Alice, możesz mi pomóc? - usłyszała krzyk swojego asystenta zza wieszaka z ubraniami.

Poprawiając swoją białą kurtkę od BCBG, Alice podeszła do wieszaków. Poczuła na twarzy powiew jesiennego wiatru i jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Burza z pewnością była blisko.

- O co chodzi Hayden? - spytała.

- Którą koszulę... - kiedy oczy Alice spoczęły na stojącym obok niej mężczyźnie, jej ciało ogarnęło znajome uczucie. Jakiekolwiek rozsądne myśli opuściły jej głowę, kiedy jej orzechowe oczy ujrzały jego gołą klatkę piersiową. Jej umysł nie był nawet w stanie pracować na tyle, żeby usłyszeć o co się ją pyta.

- A więc którą? - spytał Hayden, trzymając przed sobą koszulę z długimi rękawami i łagodnym dekoltem, i drugą, z krótkimi rękawami i dekoltem wyciętym w literę V. Obie granatowe.

- Przepraszam... co? - zapytała Alice, odwracając wzrok. Nagle, zauważając koszule powróciła do rzeczywistości. - Och! Ta z dekoltem w serek, bo musi być widoczny jego zegarek. I bicepsy, dodała w myślach.


-------------------------------------------------------------------------------


Klik... zabrzmiała migawka w aparacie.

Dwie sekundy później fotografia pojawiła się na ekranie. Jednak Alice nawet nie musiała na nią patrzeć; wiedziała, że Arch trafił już przy pierwszym ujęciu.

Ogromny, srebrny zegarek zwisał z prawego nadgarstka Jaspera, a jego prawa ręka trzymała brzeg dekoltu koszuli, przy okazji lekko naciągając ją w dół, by odsłonić kawałek klatki piersiowej, podczas, gdy druga ręka spoczywała przy jego boku.

Mocno zacisnął szczęki, co spowodowało, że uwidoczniło się jego jabłko Adama. W pierwszych pięciu ujęciach jego przeszywające oczy były odwrócone od obiektywu.

W tym momencie Arch robił zdjęcia klęcząc na kolanach, więc gdy Jasper spojrzał w stronę aparatu, jego spojrzenie było tak silne, że miało się wrażenie, że jego szafirowe oczy zaraz cię opanują. Jakby spoglądał prosto na ciebie, tylko na ciebie. Nie było żadnej wątpliwości, dlaczego został twarzą perfum Giorgio Armiani Acqua Di Gió**.

Mniej więcej w połowie sesji Arch oświadczył, że chciałby spróbować zrobić kilka zdjęć przy balustradzie koło mostu.

Wyginając plecy, Jasper oparł łokcie na barierce. Podniósł prawą dłoń do twarzy, kładąc kciuk na żuchwie i pozwalając, by pozostałe palce muskały jego pełne wargi.

Fotograf robił zdjęcia jego profilu, żeby uchwycić zegarek. W niektórych ujęciach, Jasper odwracał wzrok, patrząc do tyłu.

Alice wiedziała, że wybór zdjęć spośród fotek Archa będzie ciężkim orzechem do zgryzienia, bo niemal wszystkie ujęcia były perfekcyjne.

Dziewczyna prawie słyszała głos Jaya z America’s Next Top Model, wykrzykujący w tle "Och, on na pewno zabierze dziś do domu pieniądze! Tak trzymaj, chłopcze!"


-------------------------------------------------------------------------------


- Odwaliliście dziś kawał dobrej roboty. Jeszcze tylko schowajcie te stoliki do przyczepy i możemy się zwijać - Alice poinstruowała swoich asystentów. Była już dziesiąta i chmury zaczęły nabierać ciemnofioletowego koloru.

Alice przyglądała się, jak ostatnia z przyczep odjeżdża, gdy jej McBook się wyłączał. Trzeba było iść jakąś milę przez park, ale przyczepy były jedynym środkiem transportu, na który dostali pozwolenie wjazdu.

Marząc o tym, by mieć na sobie swój ciepły płaszcz od Burberry, Alice zadrżała obejmując się ramionami.

Wkładając swojego laptopa do torby i zasuwając ją, ujrzała go kącikiem oka.

A przynajmniej tak jej się wydawało. Ale co on jeszcze tu robił?

Po zapięciu swojej granatowej kurtki North Face do połowy i założeniu plecaka na jedno ramię, spytał.

- Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli cię odprowadzę, panno Alice? - jego delikatny akcent lekko zniekształcił przedostatnie słowo.

Co miała odpowiedzieć? Nie? No pewnie, jeszcze czego!

- Oczywiście, że nie - powiedziała, szeroko się uśmiechając z podekscytowania. Przejście mili może zająć bardzo dużo czasu.


-------------------------------------------------------------------------------


- Więc, od zawsze chciałeś być modelem? - spytała Alice, przechylając głowę, by spojrzeć mu w oczy. Nigdy nie miała ich dość.

- Nie, na pewno nie - odparł Jasper, śmiejąc się. - Łowca twarzy z Elite zauważył mnie w kawiarni w kampusie.

- Och, w którym college'u?

- Chodziłem do małego college'u stanowego. Wiesz, tak było taniej dla moich rodziców.

- Tak - odrzekła, kiwając głową ze zrozumieniem, mimo, że tak naprawdę nie rozumiała. Alice i jej przyjaciółki nigdy nie musiały martwić się o pieniądze albo wykształcenie, skoro o tym mowa. Chociaż oczywiście musiały ciężko pracować na oceny, które otrzymywały.

- A co z tobą? - spytał, patrząc w dół na dziewczynę. W tym samym momencie, kiedy to powiedział, Alice poczuła, jak na jej twarz spada kropla wody.

- Och, um, chodziłam do Princeton - powiedziała nieśmiało. Nie chciała, by pomyślał, że jest jakąś rozpieszczoną księżniczką z zachodniego wybrzeża. - Jasper, czy mogę cię o coś spytać? - dodała, uwielbiając sposób w jaki jego imię brzmiało w jej ustach.

- O co tylko chcesz, panno Alice.

- Okej, więc, um, ile masz lat? - spytała niepewnie. Wszyscy modele byli bardzo młodzi, zdarzali się nawet czternastolatkowie. Jasper miał w sobie coś niezwykle dojrzałego, ale nie chciała przez przypadek wyjść na Demi Moore zalecającą się do Ashtona Kutchera.

- Dwadzieścia trzy. Najpierw skończyłem college... jako główny przedmiot wybrałem historię - odparł. A więc był w idealnym wieku i do tego inteligentny. Tak!

W trakcie ich rozmowy mżawka powoli przekształcała się w większy deszcz.

- Chwileczkę, mam parasol - powiedział, schylając się, by wyjąć go z plecaka. - A ty? - spytał nieśmiało.

- Dwadzieścia cztery - odpowiedziała, uśmiechając się, widząc jak niewielka odległość była między nimi pod parasolką. Stali tak blisko, że niemal się dotykali. Ale hej, nie chciała, żeby jej buty się zniszczyły!

Kontynuowali rozmowę bez żadnego wysiłku. Jakby nawet nie musieli się starać.

Kiedy zaczęli schodzić z jednego z ostatnich pagórków, Alice nagle to ujrzała.

Ogromną, obrzydliwą, czarną kałużę, rozmiarami dorównującą Pacyfikowi. Kałuża rozciągała się od jednego końca ścieżki do drugiego, więc nie było jak jej umknąć. Uch! Miała na sobie zamszowe buty i była pewna, że je zrujnuje!

- Kurczę! Moje buty!

Jasper musiał zauważyć jej wahanie, bo spojrzał na ogromną kałużę i powiedział.

- Och, ja mogę pomóc. Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko, panno Alice.

- Hm, w porządku? - odparła nie do końca pewna, co chciał zrobić.

Zginając nogi w kolanach, Jasper objął jedną ręką szczupłą talię Alice i podniósł ją do góry tak, że przylegała do jego tułowia. Jej twarz była teraz zaraz obok jego, a stopy wisiały trzydzieści centymetrów nad wodą.

Ogarniające ją uczucie było natychmiastowe, niczym lawa u dołu jej brzucha. Sam jego dotyk powodował, że poczuła ciepło.

Po przekroczeniu "oceanu" za pomocą dwóch długich kroków, Jasper postawił Alice z powrotem na nogach, ale nie puścił jej talii.

I Alice nie chciała, żeby to zrobił.

Czując nagły przypływ odwagi, podniosła rękę i położyła ją na jego plecach, uśmiechając się z powodu ich bliskości.

Gdy się do niego uśmiechała, zdała sobie sprawę, że dla jakiejkolwiek innej osoby różnica ich wzrostu wyglądałaby wręcz śmiesznie.

Ale dla nich było idealnie.

Jego ręce były wystarczająco długie, żeby nie musiał się schylać, by złapać ją w talii. Jego klatka piersiowa była na tyle szeroka, by mogła się o nią wesprzeć. Jej głowa sięgała do wysokości jego bicepsa, tak, że mogła się o niego oprzeć.

Pasowali do siebie, jak dwie części układanki.


-------------------------------------------------------------------------------


Może to zrobić. W końcu to tylko jego siostra, jego siostra, tylko siostra. Mogła sobie z tym poradzić.

Wdychając głęboko powietrze, Rosalie wygładziła brzeg swojego sweterka od BCBG.

Emmett napisał jej w smsie adres mieszkania swojego ojca i powiedział, żeby wpadła, jeśli znajdzie czas.

Dochodziła już ósma trzydzieści, więc łykając resztki swojego strachu, Rosalie zapukała w drewniane drzwi.

- Em, przyszła twoja koleżanka! - krzyknęła przez ramię piętnastoletnia dziewczynka, po otwarciu drzwi.

Była mniej więcej wzrostu Belli, ale chudsza, przez dziecięcą figurę. Miała na sobie lawendową, marszczoną koszulę od Ralpha Laurena i ultra ciemne dżinsy rurki Hudsona. W opasce Alice & Olivia w szkocką kratę i z perłowymi kolczykami wyglądała jak mini wersja Blair Waldorf.

- Cześć, jestem Carson. Emmett kazał ci powiedzieć, że przyszedł prosto z siłowni - powiedziała, puszczając do niej perskie oko i w tym samym czasie otwierając szeroko usta.

Oczywiście to spowodowało, że Rosalie natychmiast wyobraziła sobie spoconego Emmetta, podnoszącego ciężary. Wyginającego swoje ogromne bicepsy. Okej, okej, spokój. Oddychaj Rose!

- Cars, tylko dlatego, że to twoje urodziny nie oznacza, że możesz być wkurzająca! A więc spokój, albo wracam do siebie! - krzyknął Emmett z wnętrza mieszkania, odrywając Rosalie od niegrzecznych myśli.

- Wszystkiego najlepszego. Jestem Rose - powiedziała Rosalie, odwzajemniając uśmiech dziewczynki.

- Och, doskonale wiem, kim jesteś. Emmett wysłał mi jakieś pięćdziesiąt smsów tylko na temat twojego uśmiechu - powiedziała, przewracając oczami.

- Okej, zmykaj stąd karzełku - wykrzyknął chłopak, podbiegając do drzwi. Podniósł dziewczynkę i przełożył sobie przez ramię, tak, że jej tułów wisiał z drugiej strony.

Och, tylko wyobrażenie Emmetta trzymającego tak jej talię, przyprawiało Rosalie o gęsią skórkę. Kurczę, co tam! Czy oni byli w ogóle razem, już razem... czy byli?


-------------------------------------------------------------------------------


- Czas na prezenty! - zaśpiewał z całych sił Emmett, biorąc do ręki podarunek, który razem dla niej wybrali.

- Och, zaczekaj, tylko wezmę swój - powiedziała Rosalie, kładąc tackę z kurczakiem i brokułami na drewnianym stoliku i podbiegając do drzwi, by zabrać swoją torbę od Fendi. W przerwie na lunch pobiegła do Bendela***. Matka zawsze uczyła ją, żeby nie szła w gości z pustymi rękami.

- Rose, nie musiałaś niczego kupować. Przecież pomogłaś mi wczoraj - zawołał Emmett z końca pomieszczenia.

- Wiem, ale właśnie dostali Cherié - powiedziała, wchodząc z powrotem do kuchni, trzymając za plecami małe pudełko.

- Omójbosz! - wykrzyknęła Carson, upuszczając widelec i podbiegając do Rosalie. - Miss Dior! Mówisz poważnie?

Gdy Rosalie wyjęła pudełeczko zza pleców, nastolatka odtańczyła blisko dwuminutowy taniec radości. Rose od razu ją polubiła.

- Co to jest? - spytał Emmett, marszcząc pytająco brwi.

- Em, to są najlepsze perfumy na świecie! Kiedykolwiek wyprodukowane! Och, dziękuję! Dziękuję, Rose! Jesteś najlepszą dziewczyną, jaką miał mój starszy brat - powiedziała. Jednak kiedy tylko słowa opuściły jej usta, dziewczynka zamarła.

- Ups, sorry Em - powiedziała, uciekając do salonu.

- Rose - zaczął Emmett, niepewnie do niej podchodząc. - Wiem, że spotkaliśmy się tylko raz, ale um...

Wiedząc, o co ma zamiar spytać, Rosalie przerwała ten nerwowy wywód, składając pocałunek na jego ustach.

Kiedy się rozłączyli, uśmiechnęła się i wyszeptała mu do ucha.

- Tak, z miłą chęcią zostanę twoją dziewczyną.

- Tak! - powiedział Emmett, wyrzucając rękę w górę w tryumfującym geście. - Cars, powiedziała tak. Możesz już przestać podsłuchiwać.

- Wiedziałam, że się zgodzi. Wyglądacie razem tak uroczo - oświadczyła dziewczynka, wkładając płytę do odtwarzacza DVD.


-------------------------------------------------------------------------------


Kiedy Emmett dał Carson swój prezent, odtańczyła kolejny taniec radości. A kiedy chłopak powiedział jej, że to Rosalie pomogła jej wybrać torebkę, przytuliła ją tak mocno, że omal nie upadła.

Po zjedzeniu tortu, Rosalie usiadła na brązowej, skórzanej kanapie obok Emmetta, a Carson na przeciwko.

Mniej więcej w połowie filmu, dziewczynka usnęła. Więc Emmett, jak przystało na najlepszego starszego brata jakiego mogła sobie wyobrazić dziewczyna, podniósł ją niczym pannę młodą i zaniósł do jej sypialni.

Kiedy wrócił do pokoju, z powrotem usadowił się obok Rosalie.

Kącikiem oka dziewczyna zauważyła, że chłopak rozciągnął ramiona i następnie położył je na oparciu kanapy, za jej szyją.

- Co? - spytał niewinnie, gdy Rosalie pokręciła głową.

- Jesteś taki -

- Inteligentny, seksowny, silny, niezwykle zabawny? - powiedział, posyłając jej szeroki uśmiech.

- O tak, na pewno można przypisać ci trzy z tych cech - odparła figlarnie Rosalie, zmuszając go do śmiechu. Ależ prrroooszęęę. Mogła przypisać mu wszystkie cztery i jeszcze więcej.

- Zaczekaj, które trzy? - zapytał, nagle przyjmując poważny ton głosu.

- Ćśśś, to jedna z fajniejszych scen - powiedziała Rosalie, zawczasu przybierając skupiony wyraz twarzy i z całych sił usiłując się nie roześmiać, widząc jego zaskoczoną minę. Wyglądał jak zagubiony szczeniaczek. Chociaż tak naprawdę to był jeden z lepszych fragmentów filmu; Andy właśnie przyjechał z Meredith do Paryża.

- Achaaa, a więc tak chcesz się bawić?

Rosalie bardzo mocno próbowała skupić swą uwagę na filmie, ale pięć sekund później poczuła jego usta na swojej szyi.

- Które trzy, moja piękna? - spytał, jego niski głos lekko przytłumiony przez jej skórę.

- Um, zabawny - odpowiedziała, teraz już desperacko usiłując skoncentrować się na ekranie telewizora.

- I... - odrzekł, składając małe pocałunki wzdłuż jej szczęki. Serce Rosalie zaczęło bić tak szybko, że zaczęła martwić się o swoje zdrowie.

- Um... uh... inteligentny.

Skup się na filmie Rose! Możesz to zrobić, bądź silna!

- I... - wyszeptał, całując kącik jej ust.

Rose nie mogła dłużej tego znieść, nieważne, jak długo powtarzała sobie, że jest wystarczająco silna. Wplatając swoją małą dłoń w jego miękkie loki, przycisnęła swoje usta do jego warg, natychmiast zapominając o filmie.



_____________________________________________________________________


Dodatkowo:
*szczegółów się nie doszukałam, ale chodzi o Toma Brady'ego, który po rozstaniu z Bridget Moynahan związał się z Gisele Bündchen
**A teraz wyobraźcie sobie Jaspera na jego miejscu Very Happy [link widoczny dla zalogowanych]
***Bendel to luksusowy nowojorski butik


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Amaranthine dnia Pon 23:02, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 0:08, 03 Lis 2009 Powrót do góry

... wyobrażam sobie Jasspera... wobrażam sobie... *nioch-nioch-nioch*...

prócuje przestać wyobrażać sobie Jaspera... mrau...


Amaranthine... ty wiesz jak bardzo podoba mi się twoje tłumaczenie i ten tekst... całe opowiadanie jest pwrost cudowne....

dodam tylko, że scenę gdy Jazz przenosi Alice czytam trzy raz... tak dla sportu... jest przeromantyczna...
no i jeszcze siostra Emmett - co byśmy zrobili bez młodszego rodzeństwa :)
Em dalej megagentleman... i oby tak został - roztapiam się :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Wto 17:03, 03 Lis 2009 Powrót do góry

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Pierwszy raz na tym forum ktoś zadedykował mi rozdział Smile BAAAAAAAARDZO dziekuje Smile po ciężkim dniu dwie takie miłe niespodzianki - mam poprostu rogala na twarzy Smile Bo rozdział Jasper i Alice jest taki, że się rozpływam Smile Podpobnie jak Kirke czytałam kilka razy. Fantastyczny. Doskonale dopracowane tłumaczenie. Nie znalazłam żadnych błędów, pewnie ich nie ma a ja i tak byłam za bardzo pochłonięta opowiadaniem.
A przy okazji doskonale rozumiem Alice, czego się nie robi, by ochronić swoje ukochane zamszowe buty Smile
Jeszcze raz dziękuję za dedykacje .
Jeszcze tu wrócę Smile


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Marcelinka Wampirka
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:29, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Strasznie się cieszę, że dodałaś kolejny rozdział. Uwielbiam te opisy, oddają wszystko co potrzeba i dzięki nim mogę sobie wszystko wyobrazić. Kocham Emmeta jest taki rozkoszny, a Jazz taki szarrmandzki.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, oby był w najbliższym czasie.

Pozdrawiam M.W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika W
Wilkołak



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 21:55, 03 Lis 2009 Powrót do góry

Mhm... Jasper w reklamie perfum... Emmett całujacy Rosali na kanapie...
Ja chcę mieszkac w NYC i byćtakie jak one... chlip chlip
Kolejny boski rozdział boskiego ff. Choć znam orginał to lubię przeczytac polskie tłumaczenie i powiem, ze jest swietne i pani tłumacz zasługuje na uznanie :)

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 11:52, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Och, dlaczego A-J się nie pocałowali na koniec tej sceny? Crying or Very sad Jestem niepocieszona.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to łatwy tekst do tłumaczenia. Trzeba sporo przy tym poszperać też w Googlarni, a niektóre rzeczy przekształcić tak, żeby były zabawne również dla nas, a nie tylko dla Amerykanów. Świetnie dajesz sobie z tym radę, więc nie będę czepiać się paru rzeczy, które mi się nie podobają ( no, może tylko naprawdę mogłabyś sobie darować tam gdzie się da, zaczynanie zdania od "więc", bo to trochę psuje.)
Ale jednego nie podaruję - tobie i Kirke :
Cytat:
Skoro mężczyzna był obecnie w Milanie, Alice musiała się wszystkim zająć

Drogie moje - w Mediolanie!!!
Natomiast to :
Cytat:
Najpierw skończyłem college... jako główny przedmiot wybrałem historię - odparł.
wzruszyło mnie. Kirke pewnie wie, dlaczego.
No oczywiście czekam na następny rozdział, bom ciekawa co u Belli i Edka.
Pozdrawia, Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 11:53, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Alice_94
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Śro 20:19, 04 Lis 2009 Powrót do góry

OMG!
Powiedz mi tylko że to nie koniec. Przestać pisać w takim momencie?
No wiesz?!
Jej to był najnajnajlepszy rozdział jaki kiedykolwiek czytałam. Nie mogę się powstrzymać od wyobrażania sobie Ema w spoconej podkoszulce. Ach... Ale wróćmy do szarej rzeczywistości. Bardzo podobały mi się dwa wątki:) Jesteś najlepsza. Moja ciekawość nadal wzrasta. I dziękuję za dedykację:)
zyczę miłego tłumaczenia All


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 20:35, 04 Lis 2009 Powrót do góry

Dzwoneczek - bij... ale Amaranthine zostaw w spokoju :)

wiem skąd ci się kojarzy ta historia... mnie ostatnio też...
wracając do ff'a to dośc trudne go tłumaczyć, bo tyle tych nazw... betowac też niełatwo - teraz niczym z Alice można bać się zakupów ze mną....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 17:32, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Litości.1 Jak mogłaś skończyć w takim momencie..?!! Ale poza tym było cudownie..=) Hurej..!
Kiedy następny..? =)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Sob 17:36, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Dawno nie komentowałam i od razu cię za to przepraszam < robi skruszoną minkę > Tak, wiem, nie ma co się tłumaczyć, bo przecież wena trzeba dokarmiać, ale staram się i obiecuję solidną poprawię :)
A teraz do rzeczy. Nadal twierdzę, że bardzo dobrze sobie radzisz z tłumaczeniem. Mi osobiście nic nie zgrzyta przy czytaniu a to się chwali. Co do treści... Mrau xD
Ale ten rozdział i ta końcówka.. Kurna pieroga i kurza stopa, ja chcę więcej. Dla mojej chorej wyobraźni jest to zdecydowanie za mało. Wiesz, ja już sobie dorabiam sceny a to nie jest dobre xD
W każdym razie tak słodko się zrobiło na koniec, tak miło, ja zresztą też bym o filmie zapomniała, więc wcale się Rosalie nie dziwię xD
Ale tak... ach, te moje wyobrażenia. W każdym razie coraz bardziej lubię Emmetta, naprawdę. I spocona koszulka < słodkie oczka >
Nie, muszę się powstrzymać.
No nic, chcę dokarmić twój czas, żebyś go miała na dalsze części tłumaczenia.
I pozdrawiam ciebie serdecznie :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amaranthine
Zły wampir



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dreamland

PostWysłany: Pon 23:02, 30 Lis 2009 Powrót do góry

Uf, nareszcie nowy rozdział Smile. Nie będę już przepraszała za opóźnienie, bo w końcu stanie się to nudne, mam tylko nadzieję, że następny będę mogła zamieścić prędzej niż ten Wink.

Po raz kolejny naprawdę serdecznie Wam dziękuję za wszystkie komentarze - kiedy je czytam wiem, że mam po co i dla kogo tłumaczyć to opowiadanie Very Happy.

Przy okazji napiszę, że postanowiłam dodawać linki do piosenek do każdego rozdziału, z których autorka zapożycza cytaty.


I korzystając z okazji, że piszę tu posta Smile.

Dzwoneczku - bardzo Ci dziękuję za wskazanie błędów w tekście. Nieopatrznie tak napisałam, ale już poprawiłam Smile.

Moja droga Cornelie, nie masz za co mnie przepraszać, a chyba powinno być odwrotnie, bo to ja ostatnio zaniedbałam Twoje opowiadania, które uwielbiam i jak tylko czas mi na to pozwoli wreszcie nadrobię zaległości i postaram się od razu sklecić jakieś konstruktywne komentarze Smile.

A poza tym, jako, że sama nie mogę komentować tego ffa, dodam, że też coraz bardziej uwielbiam Emmetta i żałuję, że jednak (jak za chwilę zobaczycie) autorka nie dokończyła "kanapowego" wątku, który urwała w siódmym rozdziale i same musimy się domyślać, co działo się dalej RazzVery Happy. A fragment, w którym Jazz przenosi Alice nad kałużą jest jednym z najpiękniejszych, jakie czytałam z tą parą Smile.


Ale już dłużej nie przeciągam, proszę bardzo - rozdział ósmy Smile.





Tłumaczenie: Amaranthine
Beta: Kirke (bardzo Ci dziękuję! :*)



Rozdział 8 - Keep You Much Longer


Wish I could just stop by, and maybe say hi, wish I could just stop by, and lay by your side – Akon

http://www.youtube.com/watch?v=zyJBiPu9jFc


Obecnie, w trakcie ósmej godziny snu, Bella miała jeden z najpiękniejszych snów. Plasował się zaraz nad tym, w którym spotyka Coco Chanel.

Zeszłego wieczoru spotkali się na drugiej randce i Bella nie mogła przestać śnić. Nawet dziwne kształty i wiry przypominały jej o nim... o kolorze jego oczu, o jego włosach.

Pocałował ją na dobranoc i całus był niemal tak słodki jak ich pierwszy.

Bycie z nim było niezmiernie relaksujące - nie musiała usiłować być silną reporterką w Nowym Jorku, mogła być po prostu Bellą.

Jeśli jego dotyk sprawiał, że czuła się jak galareta, to jego pocałunki posyłały dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa... powodowały, że na jej ramiona i nogi wstępowała gęsia skórka.

Gdy głośne trąbienie pędzących taksówek wyrwało Bellę z jej snu, wciąż czuła na ciele znajome mrowienie.

Nieświadomie owinęła prześcieradła od Ralpha Laurena ciaśniej wokół swego smukłego ciała, zwijając się w pozycję embrionalną.

Kiedy zmusiła się do tego by usiąść prosto, zorientowała się, że to nie wspomnienie jego dotyku spowodowało, że drży, ale to, że było okropnie zimno.

Dlaczego było tak zimno? Przecież opłacały rachunki. Czy Alice nie nastawiała termostatu na dwadzieścia stopni?

To było jak skok do Oceanu Arktycznego w samym bikini albo siedzenie w beczce pełnej kostek lodu.

Okręcając pierzynę wokół ciała, weszła do łazienki i wzięła do ręki termometr, z góry obawiając się rezultatu.

Nie chorowała zbyt często, ale kiedy już się jej to przytrafiło, było bardziej zgubne, niż przelotna moda na białe rajstopy.

Po usłyszeniu trzech niskich piknięć, Bella wyjęła termometr spod języka i spojrzała na wyświetlacz.

Trzydzieści dziewięć i pół stopnia. Po prostu pięknie! Uch, będzie musiała zostać w domu i leżeć w łóżku, podczas gdy Jessica zgarnie okazję na artykuł z okładki.


-------------------------------------------------------------------------------


- Och, jesteś bledsza, niż Anne Hathaway na gali Oskarów w 2009 roku - zmartwiła się Alice.

Bella mocno obejmowała się rękoma, próbując zatrzymać ciepło w szarej bluzie z uczelni Princeton. Jej nogi okrywały długie, czarne getry, a jej stopy klasyczne, orzechowe buty UGG. Szary, czarny i orzechowy! Och, dobrze, że normalnie miała nieskazitelny styl, inaczej Alice zaprowadziłaby ją do psychologa.

Wcześniej wyglądała tak jedynie raz - kiedy w college'u nabawiła się naprawdę okropnej gorączki.

- Nie, tylko nie "gorączka Belli"! Rose i ja mamy dziś spotkania, cholera! - zawołała Alice.

- Al, nic mi nie będzie. Po prostu to prześpię - powiedziała Bella, próbując przemówić do przyjaciółki.

- Ależ prrroooszęęę. To samo powiedziałaś ostatnio, a za chwilę zemdlałaś. Jaką masz temperaturę?

- Trzydzieści dziewięć i pół, ale nic mi nie będzie.

- Tylko mi obiecaj, że będziesz piła dużo płynów i spała - odparła Alice, wkładając prosty, błękitny płaszcz Burberry i zawiązując pasek wokół talii.

- Oczywiście - obiecała Bella, wracając do sypialni.

Włączając plazmowy telewizor, zawieszony na ścianie jej sypialni, na kanał o gotowaniu, z powrotem wślizgnęła się do łóżka i zawinęła w pościel.

W momencie, kiedy w programie Iron Chef America rozpoczynał się piętnastominutowy pojedynek, zadzwonił dzwonek do drzwi.

Przewidując kolejną falę dreszczy, które przejdą po jej ciele, Bella powoli wstała, żeby nie przyprawić sobie zawrotów głowy.

Kiedy się podniosła, przejrzała się w sięgającym do ziemi lustrze, wiedząc, że wygląda marniej niż świeżo przefarbowane włosy Joela Maddena.

Krzyżując ręce na klatce piersiowej, żeby się ogrzać otworzyła drzwi wejściowe.

Jej zmizerowany wyraz twarzy zmienił się w uśmiech, gdy ujrzała zielonookiego chłopaka stojącego przy wejściu do jej mieszkania z dwiema reklamówkami w ręku.

- Dayquil, Tylenol, Aleve czy Excedrin?


-------------------------------------------------------------------------------


- Jakie są plany na nową kolekcje? - spytał grupę projektantów i doradców Francisco. Od niedawna samotny i szalenie irytujący szef Alice wrócił do Stanów o północy i zwołał spotkanie na temat wiosennej kolekcji.

- No cóż, w tej chwili używa się wiele kwiatowych wzorów, więc pomyślałam - powiedziała jedna z projektantek, z idealnym nosem, który wyglądał na bardziej sztuczny, niż ślub Heidi i Spencera.

- Kwiaty! We wiosnę! Och, jak oryginalnie - odparł Francisco, wyolbrzymiając słowa i przerywając jej. - Nie. Potrzebujemy czegoś lepszego.

- Myślę, że możemy postawić na elegancki styl. Skupić się bardziej na kroju i przekazie, niż na wzorach - rzekła Alice, trzymając lekko podniesioną głowę, by okazać pewność siebie.

- Gracas a Deus! - wrzasnął mężczyzna, wyrzucając ramiona nad głową pokrytą nażelowanymi włosami. Alice natychmiast rozpoznała jego portugalskie "Dzięki bogu." - cieszę się, że ktoś z was zabrał dziś ze sobą mózg. Wiedziałem, że był jakiś powód, dla którego cię zatrudniłem, Aulice.


-------------------------------------------------------------------------------


- Constentino na pewno wygra - Bella wymruczała w poduszkę. Edward, będąc świętym, kazał jej połknąć jakieś ogromne pigułki i z powrotem wejść pod kołdrę.

Sam leżał na jej łóżku (na pościeli, oczywiście) i pocierał jej ramiona, usiłując ją ogrzać.

Bella była zła, że musiał oglądać ją w trakcie choroby, kiedy wyglądała obrzydliwie. Miała ochotę wskoczyć pod prysznic, żeby chociaż ładnie pachnieć, ale nie miała na to siły. Frustrowało ją to bardziej, niż powtórki Plotkary.

- Nie ma szans. Widziałaś tę jagnięcinę, którą Batali właśnie wyjęła z kuchenki?! - oświadczył chłopak.

Bella nie chciała być wścibska, ale pytania wciąż przelatywały przez jej głowę i potrzebowała odpowiedzi bardziej, niż koca z potrójnej warstwy polaru.

- Hej, Edwardzie? Niezmiernie się cieszę, że tu jesteś, naprawdę. Ale, hmm, skąd wiedziałeś, że jestem chora? I czy nie powinieneś być teraz w restauracji, albo gdzieś indziej?

- Och. Alice wcześniej zadzwoniła do mnie z twojej komórki - powiedział, posyłając jej uśmiech. - Naprawdę się o ciebie martwiła.

- Jest gorsza od mojej mamy - odparła żartobliwie Bella. - Przepraszam, że dzwoniła do ciebie tak wcześnie.

- Tak, no cóż. Musiałem wstać o czwartej, żeby odebrać swoje zamówienie z doków. I nie jestem potrzebny przed trzecią, odkąd otwieramy dopiero o szóstej. Plus, mam naprawdę świetnych zastępców, którzy będą mieli wszystko pod kontrolą jeśli się spóźnię - odparł nonszalancko.

- Przepraszam. Nie musisz tu być i pewnie masz dużo ważniejsze rzeczy do roboty - wyszeptała dziewczyna.

- Nie - powiedział wesoło. - Jestem cały twój, kochanie - dodał pocierając kciukiem jej policzek. Jego dotyk spowodował, że na szyję Belli wstąpiła gęsia skórka i to na pewno nie miało nic wspólnego z gorączką.

- Przygotuję ci jakąś zupę. Jeśli nic nie zjesz, Alice mnie zamorduje - odrzekł uśmiechając się i składając delikatny pocałunek na jej włosach, tuż przed ześlizgnięciem się z jej dużego łóżka.


-------------------------------------------------------------------------------


- Tak. Będziemy potrzebowali jedwab, najpóźniej o piątej - powiedziała Alice do słuchawki telefonu leżącego na jej biurku, przygryzając końcówkę swojego fioletowego długopisu.

Projektanci potrzebowali materiału jak najszybciej i Alice nie wiedziała, czy powinna:

a) w dalszym ciągu zachowywać się sympatycznie
b) nawrzeszczeć na dostawcę, żeby wreszcie dostarczył ten cholerny materiał
c) samej pobiec do magazynu i błagać go na kolanach

Nie było możliwości, żeby kiedykolwiek błagała o coś ubrana w sukienkę, więc wybierając opcję a, czekała na odzew.

- Robię to tylko dlatego, że jesteś moją ulubienicą, Alice - odrzekł zmęczony mężczyzna. - Moi chłopcy dostarczą belki w przeciągu kilku godzin.

- Dzięki Andy, też cię uwielbiam - odparła żartobliwie dziewczyna, żegnając się z pracownikiem, który w ich firmie był odpowiedzialny za doręczanie materiałów. Każdy z jego towarów był sprowadzany z Włoch. Oczywiście miały one swoją cenę, ale Francisco w ogóle się tym nie przejmował.

- Alice, przy głównym wejściu ktoś na ciebie czeka - poinformowała ją przez telefon sekretarka, kiedy tylko odłożyła słuchawkę.

- Już idę - odpowiedziała dziewczyna.

Prostując brzeg swojej dopasowanej, sięgającej kolan, zielonej sukienki od KC, wyszła z biura. Firma zajmowała dwa piętra. Pierwsze piętro było przepełnione salami konferencyjnymi i prezentacyjnymi, podczas, gdy na drugim były jedynie osobiste biura.

Gdy ostrożnie schodziła po metalowych schodach, prowadzących do podwójnych, szklanych drzwi wejściowych, Alice ujrzała go w całej okazałości jego stu dziewięćdziesięciu jeden centymetrów idealnego ciała.

Opierał się swobodnie o czereśniowy blat biurka sekretarki. Miał na sobie ciemne, sprane dżinsy Calvina Kleina oraz prostą skórzaną kurtkę.

- Hej Jasper - zawołała Alice, zeskakując z ostatniego stopnia.

- Alice - odrzekł, a na jego twarz wystąpił szeroki uśmiech. - Jesteś teraz zajęta? Pomyślałem, że może mógłbym wykraść cię na lunch? - dodał nerwowo.

- Pewnie, tylko wezmę swój płaszcz - odpowiedziała, odwzajemniając jego uśmiech i wbiegając z powrotem po schodach, przy wtórze dwunastocentymetrowych obcasów czółenek od Nicole Miller, stukających na twardej posadzce.


-------------------------------------------------------------------------------


- Amy, chłopcy od Andy'ego niedługo podrzucą materiał. Zajmij się tym, gdyby dotarli zanim wrócę, dobrze? - Alice poprosiła swoją sekretarkę. Jej pracownica była uroczą dziewczyną, jedyną koleżanką, jaką miała tu w pracy.

- Nie martw się Alice, zajmę się tym - odparła dziewczyna puszczając jej oczko i ruchem głowy wskazując na drzwi, przy których cierpliwie czekał Jasper. - Baw się dobrze.

Wsuwając swoją dłoń w jego, Alice przygotowała się na chłodne, jesienne nowojorskie powietrze.
- A więc, skąd wiedziałeś, że to tutaj pracuję? - spytała ciekawsko, kiedy prowadził ją do najbliższego bistro. W mieście były trzy różne biura Kleina.

- Mam całkiem dobre kontakty - odpowiedział, uśmiechając się. - Musiałem po prostu popytać o piękną, czarnowłosą asystentkę Calvina Kleina.

- A więc w pewien sposób mnie lubisz, tak? - dopytywała wesoło, jednak w tym samym momencie martwiąc się, jaką usłyszy odpowiedź.

- Tak. Jak mógłby cię nie lubić? - spytał retorycznie, po raz kolejny się uśmiechając.

- Och, to bardzo dobrze, bo ja też w pewien sposób cię lubię - powiedziała Alice, spoglądając z nad swoich rzęs ‘jesteś tego warta’.


-------------------------------------------------------------------------------


- Achhhh, nie! Nie chcę wracać. Francisco jest teraz w nie najlepszym humorze i to ja muszę sobie z nim dawać radę - zaskomlała Alice, kiedy wrócili pod jej budynek.

No cóż, jeśli ktoś miałby ochotę wdawać się w szczegóły, nie chciała rozstawać się z Jasperem. Jego ramię obejmowało jej szczupłe ramiona, jakby miało ochronić ją przed zimnem.

- Hej, Alice, czy mogę cię o coś spytać? - odparł, powtarzając jej słowa sprzed paru dni.

- Pewnie - odrzekła, chichocząc.

- Mógłbym czasami do ciebie zadzwonić? - spytał, gdy zatrzymali się przed wieżowcem.

- Będzie mi bardzo miło. W takim razie, pokaż mi swój telefon - odpowiedziała, uśmiechając się, a jej żołądek wykonywał fikołki.

- Och, tak naprawdę to już zdobyłem twój numer, kiedy szukałem budynku, w którym pracujesz - powiedział nieśmiało, pocierając kark dłonią, która już nie leżała na jej ramionach.

- Czy mogę zapytać o coś jeszcze?

- Oczywiście - odrzekła z uśmiechem na twarzy i odwracając się jego stronę.

- Mogę cię pocałować?

Jego pytanie zbiło Alice z tropu do tego stopnia, że nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa, nie mogła odpowiedzieć. Wszystko czego chciała od momentu ich spotkania, było położyć swoje usta na jego.

Wciąż cierpiąc na paraliż strun głosowych, pokiwała głową z nadzieją, że Jasper zrozumie o co jej chodzi.

Kładąc dłoń na jej policzku, chłopak pochylił się i dotknął jej warg swoimi. Niemal natychmiast z jej żołądka wybuchnął ogień.

Jego pocałunki tak bardzo różniły się od innych, przez iskry, które czuła i unoszące się między nimi gorąco.

Nie chcąc przestać, Alice stanęła na palcach i oparła swoją małą dłoń na jego umięśnionym ramieniu.

Lekko się odsuwając, Jasper wyszeptał do jej ucha.

- Dziękuję.

Ach ten nieustanny południowy dżentelmen.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Amaranthine dnia Pią 14:30, 18 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Alice_94
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Wto 14:59, 01 Gru 2009 Powrót do góry

Pierwsza!
Omg!!!
Kocham cię!
Alice & Jasper. Tworzą wspaniałą parę. Iskierki itp. Brakuje tylko latania w powietrzu, hihih:)
Rozdział jak zawsze super. Pełen emocji i zaskakujących zdarze.
Z nicierpliwością czekam na dalszy cią. Weny dużo!:*
xoxo All


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alice_94 dnia Wto 14:59, 01 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 17:28, 01 Gru 2009 Powrót do góry

How sweet... Razz
Trochę mało Edka, ale muszę przyznać, że Jazz jest w tym opowiadanku taki bardzo hm... sexy.
Też żałuję, że nie było w tym rozdziale wątku R-E. I w ogóle jakiś krótki ten rozdział. Wink (Weź tu im dogódź, nie?)
Zastanawiam się, jak to się dalej potoczy, bo w sumie jest to obyczajówka - nie ma tu jakiegoś szczególnego napięcia. jest lekko, przyjemnie, zabawnie, romantycznie. Takie rzeczy też są potrzebne, bo jakoś zdejmują z człowieka napięcie.
Co do błędów. Ja też jestem chochlik, więc się czepnę. Od czasu do czasu muszę dokuczyć Kirke, żeby się nie rozleniwiła, bo jest zbyt zdolna i może spocząć na laurach Wink Laughing
Cytat:
Pocałował ją na dobranoc i całus był niemal tak słodki, jak ich pierwszy.

Przecinek niepotrzebny, bo to porównanie
Cytat:
powodowały, że na jej ramiona i nogi występowała gęsia skórka.

Albo "na jej ramionach i nogach występowała gęsia skórka" albo "na jej ramiona i nogi wstępowała gęsia skórka". Ale nie tak jak jest.
Cytat:
Kiedy zmusiła się do tego by usiąść prosto, zorientowała się, że to nie wspomnienie jego dotyku spowodowało, że drżała, ale to, że było okropnie zimno.

To jest mowa zależna i zgodnie z zasadą następstwa czasów, powinno być tak : Kiedy zmusiła się do tego by usiąść prosto, zorientowała się, że to nie wspomnienie jego dotyku spowodowało, że drży, ale to, że było okropnie zimno.
Cytat:
To było jak skok do Oceanu Arktycznego w samym bikini, albo siedzenie w beczce pełnej kostek lodu.

Nie powinno byc przecinka przed "albo".
Cytat:
Okręcając pierzynę wkoło ciała,

To tylko sugestia. Lepiej byłoby "wokól". I czy to naprawdę chodzi o pierzynę? Jeszcze ktoś tego używa? Może kołdrę?
Cytat:
że na szyję Belli wystąpiła gęsia skórka

jw. na szyję - wstąpiła, a jeśli wystąpiła, to na szyi.

No to tyle zauważyłam.
Pozdrawiam, życzę czasu, tobie przyjemności przy tłumaczeniu, a sobie przy czytaniu kolejnego rozdziału soon.
Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 16:59, 02 Gru 2009 Powrót do góry

Gratulacje, świetny rozdział..x]
Chmmm pisze się "jedwab" czy "jedwabiu"..? x] Cóż sama nie wiem więc poprawiać nie będę.Bardzo podoba mi się styl pisania Tego FF..x]
Jest tako lekki.=]
Również zwróciłam uwagę na te fajne podpunkty.x]
a)
b)
c)
...
itd.
Pomysłowe.
Powiem tak, oryginalne, świetne tłumaczenie.
Podziwiam za wytrwałość..x]
Życzę Veny..!! *chyli czoło*.
Ave Vena..! x]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Amaranthine
Zły wampir



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dreamland

PostWysłany: Pią 14:54, 18 Gru 2009 Powrót do góry

Alice_94, Dzwoneczku i Arajo - bardzo Wam moje drogie dziękuję za komentarze i za to, że trwacie przy moim tłumaczeniu Smile. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy Smile. Dzwoneczku, Tobie dziękuję również za pomoc w wyłapaniu błędów, które wcześniej nam się schowały Smile.

Przybywam z dziewiątym rozdziałem i do tego dodatkowym ułatwieniem, ponieważ dodałam hiperłącza. Mam nadzieję, że czytanie będzie teraz wygodniejsze Smile.

Rozdział ten był zbetowany przez kogoś innego - tym razem swojego czasu i umiejętności użyczyła mi nasza kochana Marta (marcia993), której ogromnie dziękuję Smile. Chcę też podziękować Kirke, która była moją betą przez pierwsze osiem rozdziałów Smile.


To chyba wszystko, więc mogę przejść do rozdziału. Życzę Wam miłego czytania! Very Happy




Tłumaczenie: Amaranthine
Beta: marcia993


Rozdział 9 - Bad Girl


Lights come on I trans-transform, gimme that, baby come, come on, I could do it all night to the break of dawn - Danity Kane (feat. Missy Elliott)

http://www.youtube.com/watch?v=4FDnzao_ca4&feature=fvst


- No i... zgadnij, kto chce się z tobą spotkać? - powiedziała słodko Alice, biorąc małe łyczki swojej beztłuszczowej latte ze śmietanką.

- Kto? - spytał ciekawie Jasper, zaciskając uchwyt na jej nadgarstku, kiedy poczuł, że drży od nadchodzącego zimowego wiatru.

Chłopak miał ranną sesję dla nowej kolekcji płaszczy od Burberry, więc teraz mógł, jak lubił to nazywać, "porwać" ją na lunch. Po szybkim wypadzie do Starbucksa, wracali do biura Alice.

- Moje najlepsze przyjaciółki... Chciały, żeby wreszcie cię im przedstawiła. Gdybyś miał ochotę się przyłączyć, to idziemy dziś do Marquee, ale najpierw spotkamy się w moim mieszkaniu.

- Z przyjemnością poznam twoje przyjaciółki - odparł, biorąc łyk kawy.

- Świetnie! Później wyślę ci smsem mój adres - powiedziała, wesoło podskakując. Rosalie i Bella naciskały na nią niczym spandex na ciało tancerki.

- Dziękuję za lunch, Jazz - dodała, używając przezwiska, które wymyśliła, gdy skręcali w uliczkę prowadzącą do jej biura.

- Jazz? No cóż, chyba do mnie pasuje - odpowiedział. - Wszystko dla ciebie, kochanie - dodał łagodnie, przed przyciśnięciem warg do jej ust w pożegnalnym pocałunku.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Al! Widziałaś mój naszyjnik od Chanel? Jeśli go zgubiłam, będę musiała pozbawić się Alexandra McQueena na cały rok! - krzyknęła Bella, gorączkowo wbiegając do sypialni przyjaciółki. Nie była w zbyt dobrym humorze, a to na pewno jej go nie poprawiało.

- Och, pożyczyłam go parę dni temu - odparła nonszalancko Alice, podczas gdy Rosalie zapinała zamek swojej czarnej, marszczonej mini sukienki z motylkowymi rękawami od Zaca Posena. – Zobacz na mojej toaletce.

- Co?! - wrzasnęła ile sił w płucach Bella. - Al, wiesz, że cię kocham, ale nie mogłaś mi o tym powiedzieć, zanim byłam bliska ataku serca?!

- Pasował do mojej bluzki... Kurczę - rzekła, wzruszając ramionami. - Dlaczego jesteś taka nabuzowana, B?

- Tak, jesteś bardziej spięta niż moje spodnie do biegania. Co się stało? - spytała zmartwiona Rosalie.

- Przepraszam, Alice. Po prostu martwię się gazetą - odpowiedziała Bella, opadając na łóżko swojej współlokatorki, tuż obok Rose.

- W porządku, wciąż cię kochamy - odparła dziewczyna, podając przyjaciółce sznur pereł.

- Nie wiem jak wy, dziewczęta, ale jest piątkowy wieczór i mam ochotę wyjść z domu i zaszaleć! - oświadczyła blondynka. - Jest już wpół do jedenastej, czas na szybką kontrolę naszych strojów.

Piszcząc, dziewczyny wbiegły do szafy Alice i stanęły przed jej sięgającym od podłogi do sufitu lustrem.

- A niech to, wyglądamy dziś naprawdę gorąco! - powiedziała Rosalie, chichocząc.

Bella prezentowała się klasycznie w obcisłej, czarnej sukience, kończącej się tuż nad kolanem, z dołem o ołówkowym kroju. Wysoki dekolt na każdej innej osobie wyglądałby a'la Barbra Walters, ale nie na niej. Dodając do tego 12-centymetrowe szpilki od Manolo, pojedynczy naszyjnik z pereł i włosy ułożone w idealne fale, Bella przyćmiewała nawet ich ukochaną Audrey.

Rosalie natomiast była bardziej nowoczesna w luźnej, czarnej mini Rachael Roy, zwężanej w połowie ud. Sukienka miała wycięte duże partie materiału z długich, luźnych rękawów, a dziewczyna spięła włosy w wysoki kucyk, pozwalając, by leżał pomiędzy jej odsłoniętymi łopatkami.

W swojej marszczonej mini Alice wyglądała po prostu stylowo. Szeroki pasek, wysadzany szmaragdami i ametystami, pięknie zaakcentował jej drobną sylwetkę i dodał uroku, którym nie mogłaby się pochwalić nawet pani Victoria Beckham.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Tak mi przykro, Rose - powiedział Emmett w sekundzie, w której przekroczył drzwi. - Profesor Wacko zmusił nas do napisania raportu odnośnie wszelkich rodzajów prawa karnego na pięćdziesiąt stron. Bóg chyba stworzył szkoły prawnicze po to, żeby wykończyć studen... - dodał, zamierając, kiedy zobaczył, jak skąpe ciuchy ma na sobie dziewczyna.

Łapiąc ją w talii, Emmett złączył jej usta ze swoimi, próbując zbliżyć się do niej najbardziej jak to możliwe.

Po jej kręgosłupie przeszedł dreszcz, kiedy wyszeptał chrapliwym głosem:

- Wiesz, że wyglądasz olśniewająco, prawda?

- Też miło mi cię zobaczyć – odpowiedziała, chichocząc, wciąż lekko zamroczona pod wpływem jego dotyku. - I nie musisz się martwić, pozostali też dopiero co przyszli.

Fundując mu pełny wgląd na swoje obnażone plecy, Rosalie chwyciła jego rękę i pociągnęła go w stronę salonu Alice i Belli, a jej kucyk kołysał się na boki.

Kiedy nie usłyszała za sobą Emmetta, odwróciła się na obcasach czółenek od Jimmy'ego Choo, żeby zobaczyć, że tęsknie się jej przygląda.

- Robisz to, żeby mnie zabić, mała? - powiedział, kiedy otoczyła ramionami jego szyję. Och, „mała”. To coś nowego.

Bawiąc się loczkami na jego karku, odparła:

- Dlaczego w ogóle przyszło Ci to do głowy?

Po złożeniu całusa na płatku jego ucha, Rosalie wymknęła się z jego uścisku i wbiegła do pokoju, a Emmett tuż za nią.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Po szybkim zapoznaniu się ze sobą, wszyscy ubrali płaszcze i ruszyli do klubu.

Pomimo obaw Belli mężczyźni dogadywali się bardzo dobrze, niemal jakby byli braćmi. Ich rozmowa gładko przeszła od nowego filmu o Wolverinie do przypuszczeń, która drużyna wygra puchar Stanley’a.

- Dowody tożsamości poproszę - zażądał łysy bramkarz, nawet nie spoglądając znad notatnika.

Gdy Bella wyjęła swój dokument z podręcznej torebki, poczuła na sobie wzrok mężczyzny. Kiedy go podniosła okazało się, że ma rację.

Łajdak taksował je z góry do dołu, co powodowało, że czuła się nieswojo i niekomfortowo. A jeszcze nawet nie zdążyły zdjąć płaszczy!

- Wszystko w porządku? - spytał ostro Emmett, obejmując ramiona Rosalie. Edward i Jasper zrobili to samo, widząc perwersyjne spojrzenia bramkarza.

- Hmm, n-nie - wyjąkał mężczyzna. Wysoka sylwetka Emmetta naprawdę robiła wrażenie - facet wyglądał, jakby miał zsikać się w majtki. - Życzę miłego wieczoru.

Jak cholera. Zabawią się lepiej niż obsada The Hills podczas wypadu do Cabo.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Tylko zostawimy swoje płaszcze i spotkamy się przy kanapach, dobrze? - powiedziała Alice w stronę chłopców, kiedy weszli do środka.

Światła były przytłumione i leciała głośna muzyka. Klub został wypełniony młodymi ludźmi, którzy tańczyli niczym z teledysku Flo Ridy. Na pierwszym poziomie znajdowała się scena, na drugim pufy i kanapy, a na trzecim restauracja.

Został otwarty zaledwie miesiąc temu, ale głównie dzięki modnej atmosferze szybko stał się dla Nowojorczyków najgorętszym miejscem.

- Kupić wam coś? - spytał grzecznie Jasper, wkładając ręce do kieszeni dżinsów od CK. Wydawały się być bardzo puste, kiedy nie było w nich małych dłoni Alice.

- Cosmopolitan - odpowiedziały wszystkie trzy, odwracając się.

Kawałek Starstruck zespołu 3OH!3 stworzył idealne tło, podczas gdy dziewczęta kroczyły w stronę szatni.

Nice Legs, Daisy dukes makes a man go (pogwizdywania)

That's the way they all come through like (pogwizdywania)


I to w rzeczywistości była reakcja na ich widok, kiedy szły na drugi poziom. Mężczyźni praktycznie się ślinili, jakby właśnie zobaczyli Megan Fox, a kobiety posyłały im zazdrosne spojrzenia.

Po wspięciu się po metalowych schodach i podziękowaniu za kilka darmowych drinków, przesyłanych od pijanych idiotów, którzy myśleli, że mają u nich jakieś szanse, zaczęły szukać swoich chłopaków.

Kiedy Rosalie zauważyła, że siedzą w loży położonej z tyłu, zaczęły iść w ich stronę.

Gdy lepiej się przyjrzała, przebiegła przez nią fala gniewu.

Trzy dziewczyny z platynowymi blond włosami siedziały obok ICH facetów i uwodzicielsko się uśmiechały. Gdy zobaczyła, co na sobie mają, niemal zwymiotowała. Ich wiązane na szyi sukienki rozmiarami bardziej przypominały bluzki, a dekolty były tak głębokie, że sięgały im do pasa.

Nagle przypomniała sobie obraz Jennifer Lopez, noszącej Versace na czterdziestej drugiej gali rozdania Nagród Grammy. Tyle że JLo miała o wiele więcej klasy.

Na całe szczęście wszyscy trzej byli odwróceni w innym kierunku i wyglądali, jakby chcieli pozbyć się nieznajomych.

- Al, B, spójrzcie. Mamy tu trzy Lindsay Lohan na dziesiątej - powiedziała Rose, kiwając głową w ich kierunku.

Alice i Bella natychmiast się zatrzymały i rzuciły w tamtą stronę piorunujące spojrzenia.

- Och, to całkowicie niedopuszczalne - wycedziła Alice przez zaciśnięte zęby.

Nie wiedziała, czy powinna:

a) rzucić w dziewczynę swoimi szpilkami
b) wylać jej drinka na głowę
c) przygwoździć ją do stołu

Nie było jakiejkolwiek możliwości, żeby Alice poświęciła dla kogoś takiego swoje buty od Manolo, więc postanowiła posłuchać tego, co powie Bella.

- Ależ prrroooszęęę, to będzie bułka z masłem, dziewczęta - powiedziała pewnie Bella.

- Gotowe? - spytała Alice, przypominając sobie o planie, który ułożyły trzy lata temu, którego miały użyć, gdyby znalazły się w podobnej sytuacji.

- Jasne - odrzekła krótko Rosalie. Mówiąc otwarcie, miała ochotę zdzielić tę lalunię za to, iż w ogóle pomyślała, że ma szanse u JEJ Emmetta.

Tak, Emmett był jej.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Krocząc w rytm piosenki "The Anthem" Pitbulla, podeszły do swojego stolika.

Udając, że nie zauważa marnych podróbek Britney Spears, Alice obeszła je dookoła, wzięła do ręki swój drink i pocałowała Jaspera, zaskakując go. Bella i Rosalie zrobiły mniej więcej to samo i nie czekając na reakcję, z powrotem stanęły przed stolikiem, gdzie zostawiły oszołomione blondyny.

Tworząc front nie do przebicia, Alice i Bella znajdowały się po bokach, trzymając po jednej ręce na biodrze, a Rosalie stała w środku, z ramionami skrzyżowanymi na piersiach. Posyłając wyćwiczone już, lodowate spojrzenie w stronę zdziwionych dziewczyn, Rose tupnęła nogą, czekając na wyjaśnienia.

- Och, czyli wy jesteście jakby... - powiedziała jedna z nieznajomych nosowym głosem.

- Tak - odparła Alice, przerywając jej.

- Oj, ale my tak jakby nie wie... - dodała druga z nich, brzmiąc, jakby błagała o litość.

- Masz rację, nie wiedziałyście - odpowiedziała ostro Bella.

Za plecami mogła usłyszeć śmiechy chłopaków i pytanie Emmetta "Uuuu, potrzebujesz trochę lodu?"

- Ty i twoje klony możecie już iść - rzekła Rosalie, słodko się uśmiechając. Zachowując się milutko, była jeszcze straszniejsza.

Wiedziała, że dały im popalić, gdy na ich twarze wystąpił rumieniec i uciekły w stronę schodów.

- Nigdy nie waż się nie doceniać kobiety w czerni! - wykrzyknęła Alice, kiedy wszystkie trzy przybijały sobie piątki.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


By mieć pewność, że nie upiją się, jak to miały w zwyczaju w college'u i na tamtejszych imprezach, dziewczyny pilnowały, żeby nie wypić za dużo. Choć stwierdzenie, że nie radziły sobie z alkoholem, byłoby nieporozumieniem.

Grupa wracała do apartamentu Belli i Alice, gdzie Edward, Emmett i Jasper mieli je odprowadzić przez to, że Rose zostawała tam na noc.

Bella była zmęczona, naprawdę bardzo zmęczona. Tańczenie przez trzy godziny mogło wypompować dość dużo z kogoś, kto dopiero co miał gorączkę.

Opierając się o Edwarda, uważała, żeby nie suwać obcasami, jeśli później nie chce odnaleźć na nich paskudnych rys.

- Dziękuję, że dziś przyszedłeś, Edwardzie - powiedziała sennie, kładąc głowę na jego ramieniu. Wiedziała, że przecież miał obowiązki w restauracji.

- Nie ma sprawy. Byłem pewien, że Nate poradzi sobie z kuchnią przez jeden wieczór. Odebrałem tylko dwa gorączkowe telefony, a poza tym wszystko było w porządku - odparł spoglądając na koniec ulicy, gdzie pięć metrów przed nimi szli pozostali. - A do tego mogłem zobaczyć, jak na moim oczach powiedziałaś do słuchu natrętnej nieznajomej.

- Och, nawet mi nie przypominaj - wymamrotała.

- Nie przejmuj się, kochana. W rzeczywistości to było naprawdę seksowne - wyszeptał do jej ucha. Bella była wdzięczna, że na dworze dawno się ściemniło, bo Edward nie mógł zobaczyć ogromnego rumieńca, jaki wystąpił na jej twarz. Właśnie dał jej do zrozumienia, że jest seksowna!

- Hej, Bello? - powiedział Edward, zniżając na nią wzrok. Poczuła, jak trochę mocniej ją objął, kiedy spytał - Czy zostaniesz moją dziewczyną?

Posyłając mu promienny uśmiech, zaczęła składać małe całusy wzdłuż jego szczęki... Jego silnej, pięknej szczęki.

- Czy mogę to uznać za "tak"?

- Zdecydowanie - oznajmiła Bella, czując, że przez jej ciało przepływa nowa fala energii.

Z szerokim uśmiechem Edward złożył pocałunek na jej czole, później na czubku nosa, a po chwili wpił się w jej wargi.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------


- Hej, Al, możesz włączyć wiadomości z automatycznej sekretarki? - krzyknęła Bella, wsuwając jedwabne spodnie od pidżamy. - Moja mama miała zadzwonić, żeby porozmawiać o Święcie Dziękczynienia.

Alice i Rosalie chciały posiedzieć trochę dłużej i wypytać ją o każdy szczegół rozmowy z Edwardem, ale pomijając fakt, że Bella była mega podekscytowana przez swojego przystojnego chłopaka, na gwałt potrzebowała snu.

- Pewnie, za sekundę - odpowiedziała Alice.

Bella wyjęła z komody top na ramiączkach i podeszła do telefonu chwilę po tym, jak Alice nacisnęła guzik na sekretarce.

Jedwabny ciuszek wypadł z jej dłoni, które zamarły, kiedy z głośnika zabrzmiał znajomy głęboki męski głos.

Bells, muszę z tobą porozmawiać. Oddzwoń maleńka. Byłem naprawdę głupi i... i... przepraszam.


_____________________________________________________________________

Dodatkowo - piosenki wspomniane w tym rozdziale:
3OH!3 - Starstruck http://www.youtube.com/watch?v=eXwtOroPLl0
Pitbull - The Anthem http://www.youtube.com/watch?v=OowrChJgd_Q


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Alice_94
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz

PostWysłany: Pon 14:35, 21 Gru 2009 Powrót do góry

Och! Przepływają prze ze mnie same emocje radości:) Ach! ten Emmett.
Widzę że dziś nasza trójca pokazała pazurki:D To było nawet zabawne:) Opracowany 3 lata temu. wow. Dziewczyny już mają plany na przyszłość.
Chodź mam pewną uwagę... Esz... Myślałam ze oni już byli razem, mam na myśli Eda i Bells. Szkoda że ta powieść nie jest zekranizowna. Uwież mi byłby to hit:)

Pozdrawiam
All
xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 21:46, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Amaranthine twoje tłumaczenie jest świetne:-) szkoda, że musimy dość długo czekać na kolejne rozdziały ale warto.
Akcja z wypłoszeniem tych lasek na imprezie po prostu pierwsza klasa:-))) uśmiałam się baaaaaaaaaardzo:-)))) "Ależ prrroooszęęę, to będzie bułka z masłem, dziewczęta" kpina w wypowiedzi Bells mnie rozwaliła:-)
Uwielbiam to opowiadanie i twoje tłumaczenie :-) daje mnóstwo radości.
Więc tłumacz i daj nam się nim cieszyć:-)
Wesołych Świąt


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 23:24, 01 Sty 2010 Powrót do góry

za każdym razem kiedy widzę opis jakiejś 'pokazówki' przypomina mi się moja Wielka Trójca i nasze 'pokazówki', które pokazywały dużą część nóg i pewności siebie... no i pannom, gdzie ich miejsce - no - jak człowiek był młody to szalał :)
ciekawi mnie bardzo jak autorka zawikła sytuację, bo jest aż za różowo :) dziewczęta poznały chłopców... sa razem - niektórzy oficjalnie, a niektórzy jeszcze o tym calkiem nie porozmawiali, ale są na dobrym tropie...
co prawda zaczyna się come back Jacoba, ale nie sądzę, żeby przebił Edwarda - kucharza... ja całe życie marze o mężczyźnie, który dobrze wygląda i dobrze gotuje zarazem :) zazwyczaj te dwie cechy występują kategorycznie oddzielne ...
uwielbiam ten ff... no i nareszcie nadążam za projektantami :)

do następnego :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kakunia
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Polski :)

PostWysłany: Sob 11:41, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Teraz cały czas będę myślała, co będzie dalej przez ten telefon.
Jak przyjmie to Bella?
Dlaczego Edward tak postąpił?
To w barze było świetne, zupełnie mnie rozbroiło.
Szybko wstaw kolejny rozdział!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampiorka
Zły wampir



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z zza Ekranu

PostWysłany: Sob 13:50, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Kolejny super zapewniający się fanfick....
Ciekawy rozwój sytuacji
Osobowości bohaterów "Belli" nie do wiary nie do pomyślenia ..;D
Ogólnie super....
Czekam na olejne rozdzialiki
Weny..;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin