FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 W pętli nieśmiertelności - [NZ] rozdział osiemnasty 27.05 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 18:38, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Phi, wiem, przecież przypominasz mi już o tym od dłuższego czasu. xd" No właśnie, kto złożył mu już życzenia...? Bo ani się obejrzałam, a on wparował do mnie i oświadczył, że ma pomysł na następny rozdział... Tak więc zabieram się za przepisywanie mojego tForu, który być może pojawi się już dziś. Wink
Szara, jeszcze kilka takich komentarzy, a ja i Zenon popadniemy w samo zachwyt. ;3” W życiu nie spodziewałabym się, że ktoś chciałby założyć fan club i to w dodatku z powodu WPN… Czuję się zaszczycona. ^^”
Moonynight, no nie do końca… Edwarda na razie w ogóle tu nie ma. Oni nie są rodzeństwem.
LaFleur, myślę, że z tymi moimi pomysłami to dosyć ciekawa historia… Pewnego dnia może ośmielę się nią z Wami podzielić. :)
Swan, ten rozdział musiał być taki krótki, bo to był wprowadzenie do życia czwartego. Następne rozdziały będą już obszerniejsze! ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mystery
Wilkołak



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz

PostWysłany: Nie 19:53, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

A to masz szczęście że obszerniejsze, bo jak nie to będę musiała osobiście cię pomęczyć (a wierz mi że to nie jest nic miłego) ;p
Nie było mnie dosyć długo i muszę napisać tak ogólnie o dwóch rozdziałach.
Pierwszy. Znowu umarła... no, to akurat było do przewidzenia, że nie będzie lekko. Gdybyś jej nie zabiła już więcej, opowiadanie dużo by straciło, bo właśnie to jej "odradzanie się" jest według mnie najoryginalniejsze i nie powinnaś tak szybko z tego rezygnować. Ale nie przegnij też w drugą stronę - że będzie umierać tysiąc pięćset sto dziewięćset razy, bo w końcu skończyłyby ci się pomysły, a cały szacunek, jakim darzę ten ff (i pewnie nie tylko ja) odpłynąłby drewnianą łódką w niepamięć. Wierzę w ciebie i wierzę, że nas nie zawiedziesz, zaskoczysz, oczarujesz itd.
Bardzo podobało mi się, w jaki sposób umarła po raz drugi. Dzięki temu wyobraziłam sobie to wszystko - czas, w jakim akcja się działa. Od momentu, kiedy Bella przyjechała do Forks, aż do tej nagonki Jamesa. Pokazuje, że Bella dosyć długo unikała Edwarda, bo w tym czasie w sadze zdążyła się w nim porządnie zakochać. Prościej: nie pogubiłaś się w czasie. Wielki plus.
(Ktoś to zrozumiał? xD)
Co do jej następnego życia: szok. Tak, jak wiedziałam, że ją zabijesz, tak samo nie miałam pojęcia, że podmienisz ją z Edwardem. Bladego. Żadnego. W tamtym momencie pomyślałam "WTF? O co chodzi?", ale zaraz potem "Boże, czemu oddałeś dredziowi mój przydział pomysłowości?". I nawet lepiej, że był trochę krótszy, bo wprowadził nas w nowe życie Belli, ale jednocześnie był przeładowany informacjami i nie trzeba było czytać pięć razy żeby zrozumieć.
Przepraszam że tak chaotycznie, ale jestem już zmęczona myśleniem.
dredzio napisał:
Tak więc zabieram się za przepisywanie mojego tForu, który być może pojawi się już dziś.

Liczę na ciebie ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:18, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Ja wiem, że obiecałam, ale Zenon też obiecał, a rozdział i tak nie jest za długi. Tym razem popracuję nad nową częścią trochę dłużej, zmienię też trochę koncepcję i rozdziały będą dłuższe! :D

Rozdział dziewiąty

Beta: Sunrisempire

Znów czekałam na coś, od czego z krzykiem uciekłoby większość ludzi. Każda osoba mająca, choć trochę zdrowego rozsądku popukałaby się w czoło wiedząc, w jakiej sytuacji się znalazłam. Bo kto spokojnie czekałby na nadejście śmiertelnej choroby…?
Epidemia hiszpanki.
Paradoksalnie, była to moja jedyna szansa na „normalne” życie. Jeśli okaże się, że Carlisle’a tu nie ma, mój byt nie będzie miał sensu, a choroba zakończy moje nędzne życie wypełnione lękiem o przyszłość. A jeśli on tu jest… Uratuje mnie, a ja w końcu powrócę do mojej egzystencji, za którą zawsze w głębi serca tęskniłam.
Choroba wszystko wyjaśniła.
Kiedy trafiliśmy do szpitala, byłam zła na to, że stało się to rankiem. Musiałam czekać cały dzień. Ale mogłam to robić jeszcze przez kilka godzin. Potrafiłam cierpliwie czekać. Po zmroku wszystko się wyjaśniło.
Ból i gorączka nie przeszkadzały mi. Przy przemianie doświadczyłam przecież nieporównywalnie więcej cierpienia. Dlatego mogłam być spokojna.
Wieczorem przyszedł do nas lekarz z nocnej zmiany, na którą tak czekałam. Moje serce zabiło mocniej na widok tak pięknego mężczyzny. Jego oczy były złote, a ja już z daleka rozpoznałam Carlisle’a. Odetchnęłam z ulgą, bo to oznaczało, że jestem ocalona. Teraz wszystko będzie tak jak powinno. Zostanę wampirem, bo jeśli przeznaczenie istnieje, to nieskończona egzystencja jest mi dana.
Moje relacje z rodzicami nie były do końca takie, jakie powinny. Nigdy nie uznałam Edwarda i Elizabeth za moich prawdziwych rodziców. Byli moimi opiekunami, a ja nie mogłam ich w pełni pokochać, bo w moim sercu miejsce dla rodziców było już zajęte. Już zawsze będę za nich uważać Renee i Charliego. Kiedy Edward umarł, coś drgnęło w moim sercu. Bo musiałam teraz żyć ze świadomością, że to przeze mnie umarł. Mogłam ich ostrzec i uniknąć tego. Ale zaślepiona swoimi ambicjami byłam gotowa poświęcić wszystko, a moi opiekunowie musieli płacić za mój egoizm. Było mi z tym źle, a jednocześnie wiedziałam, że to jedyne wyjście, by wszystko wróciło do normy. Ponieważ nie znałam innego życia niż wampirze.
Teraz ze względu na doktora Cullena sypiałam za dnia, żeby móc rozmawiać z nim w nocy. Chciałam jakoś go pilnować i mieć pewność, że Elizabeth i Edward nie umrą na marne. Elizabeth słabła z dnia na dzień i widziałam jak Carlisle cierpi nie mogąc jej pomóc.
Tej nocy ocknęła się po raz pierwszy od dwóch dni. Błędnym wzrokiem toczyła po sali, wypatrując doktora. Kiedy w końcu go zauważyła, wychrypiała słabym głosem:
- Doktorze Cullen, proszę ocalić moją córkę… Proszę… Bez względu na wszystko…
Następnego dnia odeszła. Stało się to wtedy, kiedy spałam i ubolewałam nad tym, że nie mogłam się z nią pożegnać. W końcu Elizabeth była moją matką i kochała mnie.
Teraz już wszystko zmierzało ku jednemu. Mojej przemianie.
Tej nocy Carlisle kręcił się przy mnie niepewnie. Sprawdzał moją temperaturę częściej niż zwykle i zawsze udało mu się znaleźć jakąś wymówkę, byleby tylko być przy mnie. Nie wiedziałam, dlaczego to robi, ale przez chorobę byłam słabsza i nie mogłam swobodnie korzystać z nocy. Kiedy przyszedł sprawdzić moją temperaturę po raz kolejny sięgnęłam do jego myśli, gdy położył mi rękę na czole. To było dla mnie ułatwienie i w końcu dowiedziałam się, po co Carlisle się tak przy mnie kręcił.
Kiedy tylko zaśnie, będę mógł ją stąd zabrać. Wtedy…
Nie miałam już siły na utrzymywanie dalszego kontaktu, więc z westchnieniem cofnęłam nici. Carlisle odszedł, a ja posłusznie zamknęłam oczy, miarkując sen. Po kilku godzinach, a może tylko jednej…? W końcu coś zaczęło się dziać. Moje łóżko poruszyło się, a ja wiedziałam, że zaraz znajdę się w kostnicy. Wtedy poczułam chłód – to Carlisle wziął mnie na ręce. Pędziliśmy przez noc, a zimny wiatr przyniósł ulgę mojemu ciału, które trawiła wysoka gorączka. W końcu zatrzymaliśmy się, a ja nie wiedziałam ile czasu upłynęło. Mogło to być kilka minut, albo kilka godzin. Usłyszałam łoskot, jakby drzwi otworzone kopnięciem, a potem przyjemny chłód odszedł. Zostałam ułożona w pościeli. Carlisle chyba się jeszcze na to do końca nie zdecydował i słyszałam jak krąży po pokoju. W końcu zbliżył się powoli do mnie i pochylił nad moją szyją. Wiedziałam, co zaraz nadejdzie i starałam się uspokoić. Wiedziałam, że głośno bijące serce, które pompowało więcej krwi nie pomogłoby mu przy zostawieniu mnie przy życiu. Przez jeszcze chwilę czułam jego chłodny oddech, a potem zaatakował mnie nagle i agresywnie. Nagły ból sprawił, że jęknęłam, a on nie przestawał. Choć wiedziałam, że sama tego wszystkiego chciałam zaczęłam się wyrywać. Oczywiście nie zdało się to na nic. Nie dość, że byłam osłabiona, to próbowałam powstrzymać wampira, który był o wiele silniejszy od ludzi. W końcu oderwał się ode mnie, ale ból pozostał. Ogień zaczął rozprzestrzeniać się po moich żyłach, pomimo to milczałam. Już kiedyś to przechodziłam i wiedziałam, czego się spodziewać, dlatego byłam w stanie nie krzyczeć. Ogień, który mnie trawił był silniejszy niż kiedyś, bo teraz w moim krwioobiegu nie było morfiny. Od początku do końca miałam czuć tak samo silny ból.
Carlisle chyba wyszedł, bo nie chciał być świadkiem moich cierpień. Leżałam tu sama i nie wiedziałam jak wiele czasu upłynęło. Ogień palił już każdą komórkę mojego ciała, ale ja nadal nie wydawałam z siebie żadnego dźwięku. Miałam wrażenie, że minęła już wieczność, kiedy mój słuch zaczął się wyostrzać. Wiedziałam, że na początku moja pamięć powinna stać się absolutną, ale to nie nastąpiło, bo ja już miałam doskonałą, wampirzą pamięć. Dlatego na jakiekolwiek zmiany musiałam czekać dłużej. Kiedy w końcu zaczęłam słyszeć i czuć lepiej, oznaczało to zbliżający się koniec. Ale Carlisle’a nadal nie było widać, czy słychać. Odkąd wyszedł nie pojawił się ani razu. Zaczęłam już się denerwować, kiedy moje serce przyspieszyło, czyniąc ostatnie wysiłki. Kiedy mięsień skurczył się po raz ostatni, otworzyłam oczy. Byłam tu całkiem sama. Pragnienie trawiło moje gardło, ale dzielnie je ignorowałam. Zaczęłam chodzić po pokoju, chcąc go poznać. Ku swojemu zadowoleniu znalazłam czyste, damskie ubrania. Te, w których byłam śmierdziały. Kiedy chorowałam nie mogłam się myć, a przez gorączkę bardzo się pociłam. Przez to wszystko ubrania te nie nadawały się już do noszenia. Kiedy się już przebrałam, powróciłam do oględzin małego mieszkania, jednak nie znalazłam w nim już nic ciekawego.
Na próbę zamknęłam oczy, żeby sprawdzić jak wielu ludzi jest w okolicy. Do tej pory słyszałam ich do kilkunastu metrów, teraz mogłam słyszeć myśli ludzi, którzy znajdowali się kilkanaście kilometrów ode mnie. To odkrycie niezwykle mnie uszczęśliwiło i zaczęłam szukać mojego wampirzego ojca, ale nigdzie go nie było. Cały czas skupiałam się na jego umyśle i po kilku godzinach w końcu znalazł się w zasięgu mojej mocy. Wiedziałam, że wraca już do mnie i spodziewa się mnie nadal w trakcie przemiany.
Carlisle wrócił i bardzo się zdziwił widząc mnie już jako wampira. Zaskoczony tą sytuacją zaczął rozglądać się, szukając wzrokiem zniszczonych mebli, bo wiedział, że jako nowonarodzona mogłam wściec się bez powodu i zdemolować jego kryjówkę. Ale zamiast tego siedziałam spokojnie na łóżku. Starał się poruszać bardzo powoli, żeby mnie nie wystraszyć. Wolnym, spokojnym głosem zaczął mi tłumaczyć, co się ze mną stało i kim teraz byłam. Nie przerywałam mu, tylko potakiwałam głową na znak, że rozumiem. Kiedy skończył, oświadczyłam, że teraz ja chciałam coś powiedzieć.
- Widzisz, Carlisle. Odkryłam u siebie wyjątkową moc. Dzięki niej mogę słyszeć myśli innych, albo pokazać swoje komukolwiek.
Tym razem to on przytaknął, a ja powoli posłałam nić w jego kierunku.
Teraz słyszę twoje myśli – powiedziałam mu, a kiedy Carlisle się już uspokoił wytłumaczyłam mu, że wiem o wszystkim. Najpierw o tym, że od początku wiedziałam, kim jest, a potem skąd to wiedziałam. Zatem Carlisle poznał ze szczegółami moje pierwsze życie, a kiedy mu o tym opowiadałam, co chwila przerywał, nie wierząc w to, że założy tak dużą rodzinę. Wypytywał się o wszystkich członków jego, naszej przyszłej rodziny, a kiedy zrozumiał już, że to wszystko jest prawdą, zainteresował się moim odradzaniem. Niestety tu już nie mogłam udzielić mu obszernych wyjaśnień jak do tej pory. Zamiast tego opowiedziałam mu o drugim i trzecim życiu. Szczególną uwagę zwróciłam na spotkanie z Volturi i ich poszukiwanie jakichkolwiek informacji na temat kogoś, kto też przeżył koniec świata. Ale nikogo takiego nigdy nie odnaleźli. Dlatego moje kolejne życia ciągle stanowiły dla mnie zagadkę.
Po kilku dniach ja i Carlisle zachowywaliśmy się, jakbyśmy znali się już od wieków. Przecież w końcu tak było… A dzięki temu, że wszystko mu pokazałam, mógł się lepiej w tym wszystkim odnaleźć. Cieszył się, że w pełni popieram jego „wegetarianizm” i nie będzie ze mną problemów. Dzięki temu, że doskonale się kontrolowałam już miesiąc po przemianie, kiedy moje oczy przestały być czerwone mogłam pracować z nim w szpitalu. W moim pierwszym życiu nie było chyba rzeczy, której nie robiłam i studiów, których nie ukończyłam, dlatego byłam bardziej doświadczonym lekarzem niż on. Czasem żartowaliśmy sobie z tego, czasem on nalegał, żebym go uczyła. Zawsze chciał być lepszy, żeby móc pomagać ludziom. Tak bardzo kochał swoją pracę.
Carlisle przestał pracować w szpitalu, w którym umierałam na hiszpankę. Od razu po mojej przemianie przenieśliśmy się w inne miejsce. Tam spokojnie żyliśmy dalej.
Mój wampirzy ojciec wiedział oczywiście o Esme i borykał się ze swoją mentalnością. Jako lekarz chciał za wszelką cenę chronić życie ludzi i nie mógł pozwolić, Esme rzucić się z klifu. Jednak z drugiej strony wiedział ode mnie jak bardzo ją pokocha i jak będą szczęśliwi, żyjąc razem wiecznie. Bardzo podobała mu się wizja przyszłości, którą mu zaprezentowałam i na podjęcie decyzji potrzebował trzech lat. Wiedział, że Esme jest źle z jej obecnym mężem, a jeśli od niego ucieknie jej życie nie będzie proste. W końcu zdecydował się przemienić ją w wampira. Dlatego w 1921 roku pracowaliśmy w szpitalu, do którego zostanie przywieziona Esme. Tak właśnie nasza mała rodzina miała się powiększyć.


następny rozdział


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Pon 15:10, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Mells
Zły wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:32, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Uff. Doczekałam się. Czyli teraz będziemy mieć takie Zmierzch na odwrót? Hmm... Wink. Została przemieniona więc, teoretycznie już nie umrze. Ale nic się w przyszłości nie pochrzani? W końcu Bella na miejscu Eda jeszcze nie oznacza w 100%, że Edward będzie na jej miejscu. Chyba. Kurde, znów nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Bardzo, bardzo, bardzo niecierpliwie czekam.
p,
B.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Nie 21:33, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

No co ja mam powiedzieć? Kocham twój ff po prostu :P Na koniec przestraszyłam się, że może Carlisle nie zmieni Esme, a wtedy mogłaby zmienić się cała przyszłość! Domyślam się, że Edward urodzi się tam, gdzie wcześniej rodziła się Bella... Czyli Edward teraz będzie Swan? :D Ale dziwnie...
Co do błędów znalazłam jeden. Mianowicie: pisze się lekarzem, a nie lekażem. ("...dlatego byłam bardziej doświadczonym lekażem niż on.")
Nie jestem w tym za dobra, więc mogłam coś przeoczyć.
Ale i tak uwielbiam to opowiadania, niesamowicie wciąga. Czekam na kolejną część :)
Weny życzę :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:39, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

p,O"
Ale wstyd... Żeby popełnić taki błąd... Ale tak to jest jak człowiek za bardzo zaufa Wordowi...
A jeśli chodzi o Edwarda... To jest tajemnica. ^^" Za jakiś czas wszystko się wyjaśni. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:42, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Ja i Carlisle
Ja i Edward

to chyba jedyna wada, bo powinno być Carlisle i ja. "Ja" zawsze jest na końcu.

a co do treści, nadal potrafisz mnie zaskoczyć, a to miła niespodzianka dla mnie, do tego widzę, że tym razem będzie trochę dłuższy odcinek z życia Belli nim ponownie mnie zaskoczysz i uśmiercisz ją w najmniej spodziewanym momencie. Z tego też się cieszę. Masz swój pomysł i go rozwijasz, nie lecisz na łeb i na szyję i błagam nie próbuj tego, wiele ff z powodu tempa później traciło swój czar.

Piszę rzadko, ale to dlatego, że nie lubię się powtarzać ani tym bardziej pisać bezsensownych postów, mimo wszystko chcę tylko wyrazić swój podziw dla pomysłowości.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
juleczka
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:34, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

twoje ff jest fantastyczne czytam je od dłuższego czasu i co raz bardziej się w nie zagłębiam, doszłam też do wniosku ,że skoro Bella została wampierem to raczej nie będzie miała dziecka z Edwardem i jestem ciekawa dalszych części życzę dużo duzo weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Pon 13:04, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Wow.

Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. No i znowu powiem, że mi się podobało, bo co innego mogę powiedzieć? Wink
Czyli Bella ma teraz zdolności Edwarda? Tzn, takie jakie miała wcześniej, ale rozwinięte bardziej po przemianie?
Cieszę się, że Carlisle przyjął to wszystko ze spokojem. Przecież nawet wampiry mogą się czegoś wystraszyć. Wink
Fajnie, że przedstawiłaś całą historię ze 'Zmierzchu' odwrotnie, nie zastanawiałam się nawet jakby to było, gdyby było inaczej.

Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału (:
p,
x


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Czw 9:27, 16 Kwi 2009 Powrót do góry

Super! <3
No normalnie świetnie to wszystko wymyśliłaśWink))
Trochę to tak, jakby zmierzch odwrotnie, ale jednak nie do końca, bo Bella jest tak trochę...wszechwiedząca, że tak to określę. Wiedzą, co i kiedy będzie, czego mają się spodziewać. I ciekawi mnie, czy zostanie w tym życiu. I jeszcze bardziej te dwa wątki;
Edward (ee...Swan?) będzie kiedyśtam w Forks i sytuacja będzie odwrócona czy jak to będzie?
Co Bella zrobi, jak zobaczy jej, a jednak nie jej rodziców, czyli Charliego i (no, jej w forks może nie być) Renee. I że kochają Edwarda itp.
Hm...Geez...nie moge się doczekać....Będziesz dodawała 1-rozdział = 1 nowy członek rodziny czy rozpędzisz się i w 1rozdziałwsadzisz wszystkich Cullenów oprócz Edwarda?:D Aj...ciekawe ;(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kataszka
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 21:48, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Uff, wytrwałam!
Przyznam, że znalazłam tego ff dopiero dziś w polecanych i krótka recenzja bardzo mnie zaciekawiła. "Czemu nie?" pomyślałam i kliknęłam na link. Trochę się przestraszyłam jak zobaczyłam, że to aż tyle rozdziałów i już miała rezygnować z czytania, kiedy coś przywołało mnie tu z powrotem. I masz! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak wzięłam się za czytanie! Trochę mi to zajęło, obecnie oczy mnie trochę szczypią, ale, cholibka, było warto! Bardzo oryginalny pomysł, napisany zrozumiale i przystępnie, wyłapałam trochę błędów, ale jesteśmy tylko ludźmi, czyż nie? Te, które popełniłaś są doprawdy niewarte wspomnienia.
Bella odradzająca się po śmierci? Bella mogąca czytać w myślach? Bella, która urodziła się zamiast Edwarda? Oh yeeeeees, oh yeeees! Jestem jak najbardziej na tak! Dawno, naprawdę, bardzo dawno nie czytałam czegoś tak świeżego i tak ... innego. Kolejne rozdziały pochłaniałam i byłam coraz bardziej zaintrygowana. Co wydarzy się dalej? Czy Edward faktycznie urodził się jako dziecko Renee i Charliego? Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam i życzę duuuużo weny. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 20:36, 23 Kwi 2009 Powrót do góry

Rozdział dziesiąty

Beta: Sunrisempire

- Wstawaj – powiedziała dziewczyna wchodząc do ponurego pomieszczenia. Znajdowało się tu tylko łóżko i szafka obok niego. Jednak mężczyzna, do którego się zwracała nie zareagował. – Wstawaj – powtórzyła, tym razem szturchając go. Leżał zwinięty w kłębek, na łóżku. Jęknął. Dziewczyna westchnęła, przysiadając na brzegu łóżka.
- Zenon, no weź się nie wygłupiaj. Wstawaj, już wyzdrowiałam. - Czyli ty też jesteś już zdrowy – dodała po chwili, widząc, że on nadal nie reagował. – Nadeszła pora, by Tworzyć!
- Gdzie się podziewałaś? – burknął, jakby obrażony. – Nikt mi nic nie mówił. Powiedzieliby mi, gdybyś chorowała. Już myślałem, że porzuciłaś WPN, albo, co gorsza, znalazłaś nowego Wena. Młodszego, przystojniejszego, lepszego... – zaczął się żalić, ale dziewczyna mu przerwała.
- Och przestań! Wiesz, że nie miałam powodów żeby cię zostawić. Byłam zajęta. No, wiesz... Przejęcie władzy nad światem i te sprawy...
- Ty? – zdziwił się Zenon.
Dziewczyna wywróciła oczami w odpowiedzi.
- To, że człowiek wygląda niepozornie, nie znaczy, że nie może być zły. Ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej.
- Chodź, idziemy Tworzyć – dodała po chwili.
Zenon westchnął i powoli wstał. Wziął z szafki przy łóżku swoje okulary w rogowej oprawce i oto stał przed dziewczyną w szarym garniturze. Poprawił go, wygładził i strzepnął kilka niewidzialnych paprochów. Mężczyzna wyszedł posłusznie za kobietą.
Może Zenon wyglądał niepozornie, ale krył w sobie wielki potencjał. W końcu to on doprowadził już kilka razy do końca świata. Ten stary, szary garnitur krył wiele tajemnic...


~*~

- Nie myślałaś kiedyś o tym, żeby spotkać się z Jasperem już teraz? – zapytał mnie Carlisle pewnego dnia. Był rok 1918. Znaliśmy się dopiero od kilku miesięcy. A może nie dopiero, tylko aż kilka miesięcy?
Podniosłam głowę znad czytanej książki i stłumiłam prychnięcie. Ach, te zapędy Carlisle’a…
- Znasz go przecież – to stwierdzenie mogłoby wydać się dziwne, ale przyszła głowa rodziny Cullenów wiedziała już, jak będzie wyglądała przyszłość - dzięki mnie.
- Kocha wojnę ponad wszystko. Dlaczego miałby teraz porzucić swoje dostatnie życie i przejść na naszą dietę…? Nie dość, że ma z tym problemy, to jeszcze musiałby czekać na Alice. Myślę, że powinniśmy poczekać aż sam do nas przyjdzie.
Carlisle westchnął zawiedziony.
- On żyje tak już od przeszło pięćdziesięciu pięciu lat... – Carlisle westchnął ponownie.
- Dajmy się chłopakowi wyszaleć – mruknęłam kończąc temat, jednocześnie wracając do lektury. Wcześniej sprawdziłam co Carlisle chciał zyskać przez tą dyskusję. Wiedziałam, że w zanadrzu ma jeszcze wiele argumentów, które przemawiałyby za wcześniejszym dołączenie do nas Jaspera. Ale ja dobrze wiedziałam, że Jazz powinien poczekać jeszcze na Alice. Tak jak Carlisle, chciałam, żeby wszyscy byli szczęśliwi i po prostu wybrałam mniejsze zło, odmawiając teraz mojemu wampirzemu ojcu.

- To już dziś – szepnął podniecony Carlisle.
Był kwiecień 1921 roku, czwartek.
Kiwnęłam głową, uśmiechając się do siebie. Właśnie wróciliśmy z nocnej zmiany w szpitalu, a wieczorem uratujemy Esme.
Czasem wkradałam się do umysłu ojca i cieszyłam się razem z nim na powiększenie rodziny. Teraz już bez zastanowienia nazywałam go „tatą”. Jednak nie działo się tak dlatego, że spędziłam z nim kilka lat i zacieśniłam więzi z Carlisle’m. Nie zbliżyliśmy się do siebie przez ten czas, bardziej niż przy pierwszej rozmowie. Po prostu wiedziałam, że spędzimy razem wieczność. Za kilkadziesiąt lat, będzie również ojcem dla mojego przybranego rodzeństwa; stworzymy „normalną” rodzinę. O ile w ogóle można ją będzie nazwać normalną.
Nie mieliśmy jakiegoś skomplikowanego planu ratowania Esme. Już wcześniej ogłosiliśmy w szpitalu, że przenosimy się i nie będziemy mogli dłużej tu pracować. Według oficjalnej wersji w środę w nocy byliśmy w szpitalu po raz ostatni, a dziś mieliśmy wyjechać z miasta. Ale tak naprawdę czekaliśmy tylko do zmroku, żeby móc zakraść się do kostnicy.
Dzisiejszy dzień dłużył nam się bardziej od wszystkich innych. Carlisle czekał przecież na swoją ukochaną, a ja na przyszłą matkę.
- Zmierzcha – westchnął mój ojciec, odzywając się po raz pierwszy od wielu godzin. Przytaknęłam mu i bezszelestnie do niego dołączyłam. Staliśmy razem przy oknie, obserwując zachód słońca. Kiedy na ciemnym niebie widniał już tylko księżyc, wyszliśmy z naszej kryjówki bez słowa. Pędziliśmy przez noc, spiesząc na ratunek umierającej Esme. Wiedzieliśmy, że przywiozą ją do kostnicy akurat jak przybędziemy na miejsce, ale i tak obawialiśmy się o powodzenie naszej misji.
Jeszcze żyje, jeszcze, żyje…
Jak mantrę powtarzał sobie Carlisle. Od tyłu zakradliśmy się do budynku szpitala i bezgłośnie wkradliśmy się do prosektorium. Stamtąd, podążając za dźwiękiem słabo bijącego serca dotarliśmy do kostnicy. Bez trudu odnaleźliśmy osobę, o którą nam chodziło.
Jesteś pewien?
Zapytałam Carlisle’a, nie używając słów. Patrzyliśmy przy tym sobie w oczy i widziałam determinację, którą czułam przez umysłowy kontakt z moim ojcem. Poważnie przytaknął głową.
A zatem zaczynajmy.
Razem pochyliliśmy się nad nieprzytomną Esme. Carlisle za pierwszym razem ugryzł ją jak najbliżej serca, tak jak go wcześniej poinstruowałam - dzięki temu przemiana dokona się szybciej. Potem pozwoliliśmy, aby nasz jad dotarł do każdej jej rany, które dzięki niemu zagoiły się już po chwili. Wyleczyliśmy połamane kości, zadrapania i siniaki. Po tym wszystkim Esme wyglądała jakby była pogrążona we śnie i nic nie wskazywało na to, że skoczyła dziś z klifu, ledwo uchodząc z życiem. Carlisle pochylił się nad nią po raz kolejny. Ostrożnie wziął na ręce jej kruche, blade ciało.
Razem, nadal pod osłoną nocy wróciliśmy do naszego małego domku. Tam Carlisle ułożył Esme na łóżku i przysiadł obok niej. Ja stałam z boku. Wysłałam nitki do umysłu Esme i usłyszałam jej myśli przepełnione bólem, który teraz także czułam. Dzieliłam z nią myśli, pomagając jej przedrzeć się przez ogień. Po pewnym czasie wydobrzała na tyle, by się ocknąć i lepiej czuć ból. Odciągałam ją od niego i tłumaczyłam wszystko co chciała wiedzieć.
Tylko jeden temat musiałam przemilczeć. Już na początku ustaliłam z Carlisle’m, że nikt poza nami nie powinien wiedzieć o tym, że po każdej śmierci odradzam się na nowo. Byłam pewna, że inni nie zrozumieją i nie chciałam, żeby Esme zamartwiała się z tego powodu. Emmett pewnie próbowałby mnie zawsze w żartach zabić, skoro i tak mogę się odrodzić. A Rosalie by szalała, chcąc doświadczyć tego samego co ja. Przecież ona oddałaby wszystko, za to żeby jej ludzkie życie było idealne – tak jak ona sama. Dokładnie takie jak zaplanowała, wspaniałe, pełne radości i bez bólu. Z dzieckiem… Każdy chciałby żyć idealnie. Ale nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że takie życie to przekleństwo.
Po ponad dwóch dniach, przemiana wreszcie zaczęła dobiegać końca. Wyczułam to poprzez nasze połączone myśli. Ból powoli zaczynał się cofać, a miejsca, które ogień już zostawił stawały się chłodne.
Co się dzieje?! – wykrzyknęła zaniepokojona Esme. Nie znała tego uczucia i bała się.
Ogień się cofa – wytłumaczyłam uspokajając ją. Za kilka godzin będziesz już prawdziwym wampirem.
Razem z Carlisle’m przysłuchiwaliśmy się ostatnim uderzeniom jej serca, które miało już zamilknąć na zawsze. Po tym Esme dołączyła do nas jako nieśmiertelna istota, którymi byliśmy także i my – wampiry.
- Czuję ogień cały czas w moim gardle – szepnęła wampirzyca chwytając się za nie. Patrzyła mi przy tym w oczy, a ja w jej mogłam zobaczyć lęk. –Tak bardzo chce mi się pić – szepnęła.
- Już dobrze Esme – szeptał Carlisle. – Zaraz coś na to poradzimy. Chodź. Czy wiesz co teraz musimy zrobić?
Obie przytaknęłyśmy. Esme już wcześniej zaczęła czuć pragnienie, ale odciągałam od niego jej uwagę. Cały czas opowiadałam jej o naszych cechach. Wiedziała, że nadszedł czas na jej pierwsze polowanie. Nie bała się go, bo widziała w moich wspomnieniach jak wyglądało moje pierwsze, te z moim ojcem. Esme wstała niepewnie, wypróbowując swoje nowe ciało i związane z nim możliwości. W mgnieniu oka przekroczyła pokój, zbliżając się do mnie. Gdybym nie miała z nią cały czas kontaktu umysłowego, nie wiedziałabym, że zbliża się do mnie tylko po to żeby mi podziękować, a nie zaatakować. Bo każdy nowonarodzony jest na początku niebezpieczny. Ale ona chciała mi tylko pokazać jak bardzo jest wdzięczna za to, że byłam z nią cały czas, wspierając ją i odciągając od bólu. Potem niepewnie podeszła do Carlisle’a. Jego także uściskała, bo podczas przemiany rozmawialiśmy w trójkę. Wszyscy zdążyliśmy się ze sobą poznać, ale to ja i Esme miałyśmy ze sobą najbliższy kontakt. Wiedziałam, że wkrótce się to trochę zmieni, ale taka była kolej rzeczy.


następny rozdział


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Pon 15:16, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
siwo278
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:03, 23 Kwi 2009 Powrót do góry

Bardzo lubie to ff :) i już nie umiem doczekać sie kolejnej części :D

Co do błędów to jakoś rzuciła mi sie w oczy tylko jedna literówkaxD

Cytat:
nowy ciało i związane z nim możliwości.


chyba miało być "nowe ciało" xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez siwo278 dnia Czw 21:04, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Souris
Gość






PostWysłany: Czw 21:10, 23 Kwi 2009 Powrót do góry

Choć jestem na forum od niedawna, to ff śledzę od poczatku. Jest naprawdę interesujące, wyróżnia się na tle innych.
Zaintrygowała mnie postać Zenona... Mam wrażenie, że odegra tu jeszcze znaczącą rolę. Może dojdzie do jego spotkania z Bellą? Chociaż... czy on aby na pewno żyje na Ziemii? No cóż, mam nadzieję, że wkrótce się to wyjaśni. Początkowo zaskoczył mnie też pomysł, aby nikomu więcej nie mówić o odradzaniu się bohaterki, ale zapewne masz w tym swój cel.
Pozdrawiam, Souris.


Ostatnio zmieniony przez Souris dnia Czw 21:11, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Czw 21:17, 23 Kwi 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział! W końcu wprowadziłaś Esme!
O matko... Czekam z niecierpliwością na wprowadzenie Jaspera i Emmetta... To moi ulubieńcy... Nie pytaj czemu :P
Carlisle chyba nie zrobi nic pochopnie, prawda? :D
Czekam z niecierpliwością na kolejną część!
Weny!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandwich
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:06, 23 Kwi 2009 Powrót do góry

Pewnie powielę wypowiedzi poprzednich czytelników, ale cóż powiedzieć innego o tym ff jak nie FANTASTYCZNY!
Pomysł na fabułę jest niesamowity, w życiu by mi taki do głowy nie przyszedł - podziwiam - jednak i najlepszy pomysł można spalić.
Tutaj wykonanie jest równie wspaniałe jak idea.
Świetny styl, lekkość, naturalność - czyta się z zapartym tchem.
Jestem pod ogromnym wrażeniem i wypatruję kolejnego odcinka.
Pozdrawiam i dziękuję za wspaniałą lekturę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
heartbeatt
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Pią 9:02, 24 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
Od tyłu zakradliśmy się do budynku szpitala i bezgłośnie zakradliśmy się do prosektorium.


Powtórzenie. Nic innego nie wyłapałam.
Naprawdę b. ciekawe.
Zawsze zastanawiałam się jak to było kiedy Carlise i Esme się poznali.
Napisałaś to tak interesująco i realistycznie, że nie mogłam oderwać wzroku od monitora.

Życzę wena i czękam na następny rozdział. <33
heartbeatt ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
juleczka
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 10:16, 24 Kwi 2009 Powrót do góry

podoba mi się twoje ff jak już pisałam wcześniej, myślę że fajnie było by gdyby któryś z cullenów dołączył wcześniej powodzenia w pisaniu i dużo dużo weny .
Czekam na następny rozdział. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 11:08, 24 Kwi 2009 Powrót do góry

No to mnie zaintrygowałaś swoim ff. Pierwsze chyba dwa rozdziały były takie sobie, mało mnie zaciekawiły... Ale potem się wciągnęłam i przeczytałm bez przerwy do samego końca.. I tu nastapiło rozczarowanie że nie ma dalej nowego rozdzialiku :)
A tak przechodzac do rzeczy, to bardzo oryginalny pomysł na ff, kazde kolejen zycie Belli daje nowe możliwości, dobrze że pamięta poprzednie to udaje jej się uniknąć błędów z poprzednich (chociaż widać że nie do końca). Czekam teraz z niecierpliwością na jej spotkanie z Edwardem, czy bedzie to odwrócenie roli? Teraz to ona będzie pragnąć jego krwi?? Bo mam nadzieję że doprowadzisz do spotkania z Edwardem? A tak poza tym zastanawiam się czy Bella doprowadzi takze do przemiany Rosali? Przecież w oryginale Carlise stworzyj ją dla Edwarda a jak nie ma Edwarda to czy jest teraz potrzeba i dodatkowo znając podejście Ros do bycia wampirem to czy bedzie chciała ją przemienić i zabrać jej człowieczeństwo?? Tyle pytań i brak odpowiedzi...
Dlatego z dużą dozą niecierpliwości czekam na kolejny rozdzialik.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 12:39, 24 Kwi 2009 Powrót do góry

dredzio, twój FF jest badzo ciekawy. Fajnie się go czyta, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Żadnych błędów nie zauważyłam.
Życzę dużo weny.
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin