FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 7 years after [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 16:34, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Ja przyłączam się do powyższych posów i też czekam z niecierpliwoscią na kolejny rozdzialik! A teraz do rzeczy nie rozumiem dlaczego biedan Rose musiała wyjechać - przecież jako jedna z nielicznych pozytywnie i bardzo życiowo zareagowała na ciążę Renesme... Myślałam że własnie kto jak kto ale ona pozostanie żeby być wsparciem dla Renesme, no ale mam nadzieję że jakoś wytłumaczysz w kolenych rodziałach konieczność jej wyjazdu. Zaintrygowałaś mnie spostrzeżeneim Rose pod koniec rozdziału - czekam z niecierpliowścią na rozwinięcie tego wątku i czuję w kościach że coś nie tak będzie z Tobą ciążą bo Carlise był taki małomówny i tajemniczy... !
Życze weny i czekam na kolejnego odcinki :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Loona
Wilkołak



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko

PostWysłany: Śro 16:47, 18 Mar 2009 Powrót do góry

Rozdzialik jak zawsze świetny.
Masz dziewczyno pomysly.
Swoją drogą dzieki Twojemu opowiadaniu zaczelam tak naprawde lubic Rose. Wink
Wena w pisaniu zycze i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. ;*
pzdr.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Magdolińska
Wilkołak



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Czw 11:42, 19 Mar 2009 Powrót do góry

Korzystam z choroby i stukam w klawiaturkę. Z tego stukania wyszedł przedostatni już odcineczek, a za chwilę biorę się za ostatni, który powinien się ukazać jutro, ponieważ/gdyż (:D) jutro również nie wybieram się do szkoły. Potem zostanie tylko epilog i... koniec. Na razie jednak zapraszam na odcinek 8, który ma tyle do pierwotnego planu, co ja do hipopotama, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
Miłego czytu-czytu!

***
BETA: Anna_Rose

- Tu jest tak pięknie. - szepnęłam, wtulając się mocniej w ramię Emmetta. Urządziliśmy sobie nocny spacer uliczkami Paryża. Było ciepło, wiał lekki wietrzyk, który rozwiewał mi włosy, wszędzie dookoła paliły się światła, tak że miało się wrażenie, że jest środek dnia.

- A wiesz, co jest tu najpiękniejsze? - spytał Em. Pokręciłam przecząco głową. - Ty, kotku. - szepnął i pocałował mnie w czubek głowy. - Nic na świecie nie jest piękniejsze, ani ważniejsze od ciebie. Dla mnie jesteś jak słońce - nie dość, że rozświetliłaś moje życie, to wszystko kręci się wokół ciebie. I niech tak zostanie.

Pogłaskałam go po dłoni.

- Mówisz to, bo chcesz mnie pocieszyć, prawda? Bo Carlisle kazał nam wszystkim się wynieść, a ty wiesz, że to przeżywam?

- Mówię to, bo wiem, jak się czujesz, i że, być może, zapomniałaś, jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Najważniejsza. I nie powinnaś o tym zapominać, kotku.

- Wiesz, dlaczego Carlisle kazał nam się wynieść? - spytałam, podnosząc głowę tak, żeby spojrzeć mu w oczy.

- Może dlatego, że wiedział, jak strasznie będziesz krzyczała na Edwarda, gdy tylko ten wróci do domu? Rosalie, nie dorabiaj do tego jakiejś ideologii, bo nie ma powodu. Tu chodzi tylko o dobro Nessie, żeby jej nie denerwować. Ty jesteś lekarzem, lepiej się na tym znasz ode mnie, musiał mieć jakiś powód, jakieś przesłanki, żeby podjąć taką, a nie inną decyzję.

- Ja widziałam te dzieci! - nieświadomie podniosłam nieco głos. - Widziałam USG. Wszystko z nimi w porządku!

- Spokojnie, skarbie. Nie widziałaś wyników innych badań. Nie uwierzę, że Carlisle poprosił nas o to, żebyśmy wyjechali, nie mając ku temu żadnego powodu.

- Ależ miał powód. Tylko że nie o zdrowie tu chodzi. Nie widziałeś, jak na mnie spojrzał, kiedy wychodziłam? Naprawdę tego nie widziałeś? On nie chce, żebym kiedykolwiek wróciła, żebym miała coś wspólnego z tymi dziećmi. Wie, jakie stosunki łączą Nessie z Bellą, a jakie ze mną. Nie chce powtórki z rozrywki, rozumiesz?

Zatrzymał się i obrócił mnie przodem do siebie. Ujął moją twarz w dłonie, zmuszając, bym spojrzała mu w oczy. Chciałam odwrócić wzrok, ale mi na to nie pozwolił.

- Masz paranoję, skarbeńku. Strasznie histeryzujesz, chociaż nie masz powodu. Jeżeli byłoby tak, jak mówisz, to dlaczego Jazza, Alice i Edwarda też poprosił o wyjechanie?

- Edward im więcej będzie miał czasu na zastanawianie się, tym lepiej będzie dla Nessie. Carlisle wie, że Ed się za kilka dni otrząśnie i nie chce mu pozwolić na powiedzenie kilku słów za dużo, bo potem będzie tego żałował. A dla Jaspera lepiej będzie, jeżeli nie będzie mieszkał teraz w jednym domu z Ness. Dla jej bezpieczeństwa.

- Kochanie, powinnaś zostać politykiem. Twoja teoria spiskowa jest fascynująca, ale wyssana z palca. Ja wiem, jak bardzo kochasz Renesmee, i że chcesz być teraz blisko niej, ale tak po prostu będzie lepiej. Zobaczysz, za kilka tygodni wrócimy do domu i wszystko będzie jak zwykle. - pogłaskał kciukami po moich kościach policzkowych. - Po prostu o tym nie myśl, dobrze? Będziesz się zadręczać bez sensu tylko po to, żeby potem odetchnąć z ulgą, kiedy potwierdzą się moje słowa?

Zacisnęłam zęby. Bardzo chciałam wierzyć w to, co mówił Emmett, ale nie mogłam. Serce mówiło mi, że to ja mam rację, co wprawiało mnie w bardzo zły humor. Nawet drobne pieszczoty Emmetta nie sprawiły, że poczułam się lepiej. A starał się, jak tylko mógł.


- Nie możesz po prostu do niej zadzwonić? - spytał Emmett kilka dni później, kiedy siedziałam na podłodze wpatrując się jednocześnie w milczącą komórkę i laptopa z otwartą pocztą. Potrząsnęłam przecząco głową, niechcący przejeżdżając włosami po jego twarz.

- Nie mogę. To oni powinni zadzwonić. Gdybyś to ty miał rację, Nessie już dawno by zadzwoniła. A nie dzwoni, co oznacza, że to moja teoria jest prawdziwa. Zabronili jej do mnie dzwonić.

Kiwałam się w przód i w tył, nie odrywając wzroku od komputera i telefonu.

- Mam tego dosyć. - powiedział Emmett, po czym podniósł mnie z podłogi i posadził na kanapie. Zatrzasnął mojego MacBook'a Air i schował go do szuflady. Podobnie postąpił z iPhone'em. - Zadzwonią, jeśli coś się stanie. Masz paranoję, Rosalie, a ja mam tego dosyć! - odnotowałam, że podniósł głos, chociaż nigdy na mnie nie krzyczał. - Gdzie jest moja żona, do cholery?! Przytulam się do jakiejś blond lalki, ale to nie jesteś ty, Rose! Ty całą siebie oddałaś Renesmee, duszę zostawiłaś w Horseshoe Bay! I jeśli się nie ogarniesz, nie pozwolisz sobie pomóc i nie przestaniesz snuć tych kretyńskich teorii spiskowych, to zapakuję się wraz z tobą do samolotu i wrócimy do domu! I mam w głębokim poważaniu, co nam powiedział Carlisle i co się stanie z Nessie, bo zapewne nic się nie stanie! Chcę moją żonę z powrotem! I nie mów mi, że cały czas tu jesteś, bo to bzdura. - usiadł na kanapie i niemal brutalnym gestem zmusił mnie do spojrzenia sobie w oczy. - Masz oczy jak lalka, wiesz? Puste. Nie ma w nich mojej Rosalie, a tam ją zawsze znajdowałem, bez względu na wszystko. Daję ci dwadzieścia cztery godziny i ani sekundy dłużej!

- Nie krzycz na mnie. - powiedziałam spokojnie, patrząc w jego wykrzywioną gniewem twarz.

- Wracamy do domu. Chcę z powrotem moją Rosalie. Taką, która po tym, co jej powiedziałem, wydarłaby się na mnie tak, że klęczałbym, błagając o wybaczenie. Czemu na mnie nie krzyczysz?!

- Bo ty krzyczysz na mnie? I wiesz, że nie powinieneś, prawda? Więc o co chodzi? - spytałam, wpatrując się w niego pytająco. Kiedy nie odpowiedział, wyciągnęłam rękę, żeby pogłaskać go po policzku, ale przeszkodził mi dzwonek telefonu Emmetta. Odebrał, wciąż wpatrując się we mnie tym nowym, nieznanym mi wcześniej wściekłym wzrokiem. Słuchał przez chwilę Belli, po czym oddał mi komórkę. - Chce rozmawiać z tobą.

- To czemu dzwoni do ciebie? - zdziwiłam się.

- Bo ty masz wyłączony telefon. Pogadaj z nią, a ja idę nas spakować i kupić bilety na samolot.

Spojrzałam na niego z dezaprobatą, ale machnął tylko ręką. Przyłożyłam słuchawkę do ucha.

- Coś się stało, Bello? - spytałam, poprawiając fryzurę, którą Emmett zniszczył w trakcie swojego monologu.

- Renesmee... - wyjąkała.

- Bello, do cholery! Co się tam dzieje?! - wrzasnęłam tak głośno, że Em przybiegł, żeby mnie uciszyć.

- Nie mogę... - wyszeptała. - Jej dzieci... Nie przeżyły. Nessie jest pod narkozą, Carlisle robi jej ten okropny zabieg... Rosalie, wracaj do domu, jesteś jej potrzebna.

Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Rzuciłam telefonem o ścianę i krzyknęłam tak głośno, że Emmett musiał zatkać mi usta. Nie zdejmując mi dłoni z twarzy, przytulił się brzuchem do moich pleców, zmuszając tym samym, bym usiadła mu na kolanach. Trzęsłam się cała, usiłowałam wyrwać, chciałam wykrzyczeć z siebie wszystkie uczucia, chciałam coś zniszczyć, stłuc, kogoś zamordować, cokolwiek, byle tylko nie czuć tego, co wtedy czułam. Było to porównywalne do tego, co przeżywałam leżąc i wykrwawiając się na ulicy w Rochester. Bardzo nie chciałam tych wszystkich uczuć, a najbardziej pragnęłam, żeby Bella nigdy nie musiała dzwonić do mnie z tą wiadomością.

- Ciii, Rosalie, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Musimy wrócić do domu, Nessie cię potrzebuje, i to bardziej niż kiedykolwiek. Spakowałem już wszystko, możemy jechać na lotnisko. Za niecałe piętnaście godzin będziesz już z Renesmee. Tylko nie krzycz, słońce, bo ci nadziani Francuzi wezwą policję. Przytul się do mnie, Rose i uspokój się. Musisz być teraz spokojna dla Ness.

Nic nie odpowiedziałam. Zresztą, nie miałam jak, ale przestałam się wyrywać i dałam się przytulić. Em wtulił twarz w moje włosy i delikatnie całował mnie w nie raz po raz.


Kiedy wsiadaliśmy do taksówki, byłam już zupełnie spokojna. Nie trzęsłam się, nie krzyczałam, zbierałam się tylko na spotkanie Nessie. Przez całą podróż do Kanady milczałam, starając się pozbierać myśli. Na szczęście Emmett rozumiał i nie zmuszał mnie do rozmowy. Cały czas trzymał mnie za rękę i przytulał, bo wiedział, że tak pomoże mi najbardziej.

- Dasz sobie radę? - spytał, przypatrując mi się uważnie, kiedy wsiadaliśmy do samochodu.

- Tak. Boję się o Nessie, to wszystko. Nie martw się o mnie, nic mi przecież nie jest.

- Też się martwię o małą. Mam nadzieję, że Edwardowi nic nie odwaliło. - westchnął i ruszył w stronę wyjazdu z parkingu.

- Wypluj to przez lewe ramię! Jak coś jej powiedział, to go zamorduję, zobaczysz.

- Myślę, że to nie będzie konieczne. Nawet Edward nie jest tak głupi. A może przede wszystkim on taki nie jest. Czasem mu tylko z nad uczuciowości odbija. Każdemu z nas czasem odwala, tak jak mnie wczoraj. Przepraszam, że się na ciebie wydarłem, ale zrobiłem to w słusznej sprawie. - wziął mnie za rękę i pocałował wewnętrzną stronę dłoni, a potem każdy palec po kolei.

- Nie przepraszaj. Miałeś rację, dostałam paranoi. Ale wiesz, jak kocham Nessie. Prawie tak, jak ciebie.

- Wiem, skarbie. Ale wiesz też, co o tym sądzę.

Przytaknęłam, przygryzając nerwowo wargę. Do końca podróży milczeliśmy. Kiedy podjechaliśmy pod dom, wypadłam z auta i wbiegłam do środka niemal wyłamując drzwi. Renesmee leżała na kanapie wtulona w ramię Jacoba. Kiedy mnie zobaczyła, rozpłakała się i wyciągnęła w moją stronę ręce, tak jak wtedy, gdy była mała. Podbiegłam do sofy i wzięłam ją w ramiona. Przytuliła się do mnie, mocząc mi żakiet łzami, a ja od razu zwróciłam uwagę na to, że jej fizyczność wróciła do normy. Gorzej było z psychiką, bo ta była w straszliwym stanie. Usiadłam w fotelu, sadzając ją sobie na kolanach. Głaskałam ją po plecach, włosach, wycierałam płynące po policzkach łzy.

- Spokojnie, Nessie, już dobrze, jestem tu z tobą. - szeptałam, kołysząc ją jak niemowlę. Miałam nadzieję, że zaśnie. Jak mawiał jeden z moich profesorów ze studiów - sen jest najlepszym lekarstwem na wszystko. Obawiałam się jednak, że nawet gdyby Ness spała miesiąc, nie ukoiłoby to jej bólu.

- Dlaczego tak się stało? - spytała, pociągając nosem. Złapała mnie za poły żakietu i podniosła głowę. Miała tak smutne oczy, że moje serce krajało się z bólu. - Dlaczego akurat moje dzieci? Co one złego zrobiły?!

- Nie wiem, kotku, dlaczego tak się stało. Nie powiem ci, że tak po prostu miało być, bo to nieprawda. Ale musisz być silna.

- Nie chcę być silna! Chcę moje dzieci z powrotem. To się wszystko tak szybko stało...

- Nie musisz mi o tym opowiadać, jeśli nie czujesz się na siłach. - pogłaskałam ją po jej ślicznych, jedwabistych loczkach.

- Ale ja muszę. Muszę to komuś opowiedzieć, bo oszaleję. - wtuliła twarz w mój dekolt i zaczęła szlochać. Rozejrzałam się po pokoju i gestem pokazałam Emmettowi i Jacobowi, żeby wyszli. Zrobili to bez słowa komentarza.

- Wybieraliśmy właśnie z Jake’iem imiona. Brzuch mnie rozbolał, więc zawołałam dziadka. Zdenerwowałam się trochę, ale myślałam, że tak w ciąży bywa. Dziadek mnie zabrał na górę i zbadał. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak zaczął kląć i drzeć się na wszystkich. Dał mi jakiś zastrzyk i wyszedł. Chyba coś stłukł, nie wiem, bo mnie zamroczyło. Po chwili przyszła do mnie mama i powiedziała... powiedziała... - Nessie znowu zaczęła płakać. Przytuliłam ją mocniej. - I potem wrócił dziadek i zapytał, czy chcę, żeby mi podwiązać jajowody. Wrzasnęłam, że nie, że chcę tylko, żeby ratował moje dzieci. A on pogłaskał mnie tylko po głowie i wtedy zasnęłam. Obudziłam się w łóżku. Jacob mnie przytulał, a mama głaskała po głowie i mówiła, że jest jej bardzo przykro. Proszę, nie mów mi, że jest ci przykro…

- Nie będę. - obiecałam, zaciskając zęby. Było mi więcej niż przykro.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Magdolińska dnia Pią 20:57, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kasiek303
Wilkołak



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3

PostWysłany: Czw 11:52, 19 Mar 2009 Powrót do góry

No i się zrobiła telenowela. Jak tylko przeczytałam pierwszy odcinek to zaczęłam się tego obawiać. No i się, niestety, doczekałam. Ale cóż, ty tu rządzisz a my (czytelniczki) nie mamy nic do gadania. I pewnie nie będę jedyna, która napisze, że wolałaby żeby te dzieci nie urodziły całe i zdrowe a potem żyli długo i szczęśliwie. Kurcze, szkoda.

Czekam na koniec, który się pewnie wesołym nie okaże. :(
Jest kilka błędów, ale nie będę Ci ich wypominać, bo nie mam czasu.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lila.
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:10, 19 Mar 2009 Powrót do góry

jak rosalie odbiera telefon to mówi: co się stało, bello? czy coś w tym stylu a później że czemu Alice musiała dzwonic. w każdym badz razie tam blad jest.

szkoda, to już koniec. Moze i zrobila sie ciutkę telenowela, ale po tym ff jakoś tak przychylniej zaczełam patrzec na Rose. No i szkoda małej Reneeseme. Ciekawi mnie Tylko jak E. zareagował xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 12:11, 19 Mar 2009 Powrót do góry

Zaskoczyłas mnie tym rozdziałem.... Wyszedł taki przygnębiający.... Myślałam że jednak urodza się te dzieci, a tu takie traumatyczne przeżycia zaserwowałaś :( Nio cóż pozostaje mi czekać na ostatni odcinek, który mam nadzieję wniesie trochę optymizmu:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zagubiona
Człowiek



Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Czw 18:09, 19 Mar 2009 Powrót do góry

trochhę krótke, ale ładne. Ale, nie uważasz, że to trochę przesada? Robisz z Rosalie druga matkę Renesme. NIE chce być nie miła, ale tak chyba jest. A może tylko mi się zdaje.

Pozdro i życzę weny...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annabell
Wilkołak



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Daleko stąd. ..

PostWysłany: Czw 18:17, 19 Mar 2009 Powrót do góry

To takie smutnee...:beczy: :(
Może i napisane pięknie, ale takie przygnębiające :(
No ale po za tym czekam na nastepny rozdział i życzę dużo weny !!

Annabell love


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
SparkleXD
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wonderland<3

PostWysłany: Czw 18:50, 19 Mar 2009 Powrót do góry

Zaraz pobiegnę się popłakać :(
Napisane pięknym stylem, ale, ale, ale zaaabiłaś dzieci Reenesme! Jak mogłaś? *joke*

Teraz tylko czekam na następny rozdział, bo nie mam pojęcia co się może stać.
I smutno, że już kończysz;)

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 12:40, 20 Mar 2009 Powrót do góry

kasiek303 napisał:
No i się zrobiła telenowela. Jak tylko przeczytałam pierwszy odcinek to zaczęłam się tego obawiać. No i się, niestety, doczekałam. Ale cóż, ty tu rządzisz a my (czytelniczki) nie mamy nic do gadania. I pewnie nie będę jedyna, która napisze, że wolałaby żeby te dzieci nie urodziły całe i zdrowe a potem żyli długo i szczęśliwie. Kurcze, szkoda.


Masz rację, nie jesteś jedyna,,
Nie wiem czemu, ale nie podobają mi się te wątki, z ciążami,

bez urazy dla autorki bo FF jest świetny
Magdolińska
Wilkołak



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 21:05, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Serdecznie zapraszam was na ostatni odcinek mojego pokręconego, telenowelowatego opowiadanka. Epilogu nie przewiduję, bo wydaje mi się, że wszystko zamknęłam w tych 9 odcinkach. Serdecznie dziękuję wam za uwagę, cierpliwość i wyrozumiałość, za wszystkie ciepłe słowa i za każde słowo krytyki.
Po raz ostatni przy "7 years after" życzę wam miłego czytu-czytu.

PS. Polecam ponowne przeczytanie 8 odcinka, a przynajmniej jego początku, bo przypadkiem wkleiłam od 2 strony, zamiast od 1 i pominęłam cały początek. Serdecznie przepraszam.

***
BETA: Anna_Rose

- Gdzie jest Jacob? - spytała Nessie po kilku godzinach. Kołysałam ją tak długo, aż zasnęła. Obudziła się dopiero teraz.

- Na górze, rozmawia z Carlislem. Pójść po niego?

- Nie trzeba, sama pójdę. - przytuliła się do mnie jeszcze raz, po czym wstała i powlokła się w kierunku schodów. W jej chodzie brakowało naturalnej dla niej sprężystości, za to był jakiś smutek, ledwie widoczny, ale dla kogoś, kto znał ją tak dobrze, jak ja, był wystarczająco wyraźny.

Kiedy zniknęła Renesmee, pojawił się Emmett. Usiadł obok mnie, odgarnął mi włosy z ramion i pocałował w szyję.

- I jak z nią?

- Em, nie zadawaj głupich pytań, sam ją widziałeś. Długa droga przed nią, zanim wszystko wróci mniej więcej do normy.

- Rozmawiałem z Jake’iem. Zastanawia się, czy gdyby odwrócić jej uwagę...

- Błagam, nie mów mi, że ten kretyn sądzi, że może Nessie zastąpić te dzieci nowym dzieckiem. Błagam, powiedz, że to tylko moja chora, paranoiczna wyobraźnia.

Pokręcił głową.

- Twoja wyobraźnia nareszcie pracuje prawidłowo, Jacob właśnie to wymyślił. - wyszeptał, nie odrywając warg od mojego ramienia.

- Mam nadzieję, że wybiłeś mu to z głowy? I, że ten idiota nie zaproponuje tego Ness.

- Tłumaczyłem mu długo i namiętnie, że ten pomysł to nie jest strzał w dziesiątkę, ale on przecież i tak zrobi to, co zechce. Jest dorosły i jest jej mężem, chociaż tak bardzo ci się to nie podoba. Rosalie, jeśli tylko Nessie będzie chciała, przytulaj ją, głaszcz po głowie i kołysz do snu jak dziecko, ale jeśli cię o to nie poprosi, nie narzucaj się, proszę cię. Renesmee jest dorosła i ma męża. Do kogo ty się przytulasz, gdy jest ci źle?

- Do ciebie. - odpowiedziałam zdumiona, bo nie widziałam sensu w zadawaniu tego typu pytań, skoro zna się odpowiedź.

- A dlaczego? Dlaczego nie idziesz do Alice? Albo do Esme?

- Bo jesteś moim mężem i kocham cię ponad wszystko na świecie, chociaż czasem zadajesz takie głupie pytania, jak teraz.

- Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi. Nessie już nie jest małą dziewczynką. Ma się do kogo przytulić, tak jak ty. Poza tym, weź pod uwagę jeszcze to, że ona ma rodziców. I są nimi Edward i Bella, nie ty czy ja.

- Emmett! Gdyby nie ja, Nessie by się nie urodziła. Edward przekonałby Bellę i razem z Carlislem zamordowaliby Renesmee.

- Wiem, kotku, nikt o tym nie zapomina, ale chyba przyszedł czas, żebyś dała małej żyć jej własnym życiem i żebyś się do tego życia nie wtrącała. W nasze życie nikt nie ingeruje, to nasza prywatna sprawa. Ness też musi się nauczyć, że ma swoje życie. I to ty musisz ją tego nauczyć, bo, wbrew wszelkiej logice, to twoich rad słucha najchętniej.

Pokręciłam głową.

- Nie zrobię tego. Jeszcze nie. Ja potrzebuję czasu. Nessie także, to nie jest najlepszy moment na udzielanie życiowych rad.

- Rose, w tym momencie to ja ci tylko radzę. Przecież i tak zrobisz to, co będziesz chciała, bo czy kiedyś było inaczej? - poczułam na ramieniu, że jego usta układają się w szeroki uśmiech. - Daj sobie i jej tyle czasu, ile tylko będzie potrzeba. Mamy całą wieczność przed sobą.


Dałam nam obu prawie rok. Ponad pół roku zajęło Nessie dojście do siebie, ale do końca uzdrowiła ją dopiero kolejna ciąża. Znów była roześmiana, szczęśliwa, uciążliwie radosna, wszędzie było jej pełno, zaczęła też, po dłuższej przerwie, używać swojego daru. Wszystkim, którym nie udało się przed nią uciec, pokazywała, jak wyobraża sobie przyszłość. Tym razem Carlisle zrezygnował z usypiania jej na całe dnie, wręcz przeciwnie - niemal zmuszał ją do ciągłego ruchu.

Była radosna w ten dziecinny sposób, biegała ze mną i Alice po sklepach, śmiała się cały czas, tak jakby ciąża zwiększała u niej wydzielanie endorfin. Cieszyłam się razem z nią, ale przy każdym wybuchu śmiechu zauważałam ponaglające spojrzenie Emmetta. Ja jednak wciąż czekałam na odpowiedni moment. W głębi serca wcale nie pragnąc jego nadejścia. Gdybym zdała się na swoje serce, czekałabym całą wieczność, więc Em musiał mnie popędzić.

Znów było lato. Wszędzie zielono, słońce usiłowało się przebić przez korony drzew, ale nie było wystarczająco silne. Na szczęście nie padał deszcz, więc wzięłam Nessie na spacer po lesie.

- O czym chcesz pogadać? - zapytała, obejmując dłońmi swój duży brzuszek. Carlisle spodziewał się, że urodzi najpóźniej za miesiąc. - Czy to ma coś wspólnego z tymi spojrzeniami, które wymieniasz z wujkiem od kilku miesięcy?

Kurczę, mała była bardziej spostrzegawcza, niż mi się zdawało. Odetchnęłam więc głębiej i zaczęłam:

- Wiesz, że bardzo cię kocham? Tak, jakbyś była moim dzieckiem. - przytaknęła, nie odrywając ode mnie oczu, z których biła ciekawość. Odwróciłam wzrok i utkwiłam go w najbliższym drzewie. - Chodzi o to, że to niezdrowe dla nas obu. Każda z nas ma swoje własne życie, które powinna wieść niezależnie od drugiej. Powinnyśmy być tylko przyjaciółkami, ale wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Ja za bardzo weszłam w rolę, która należy do Belli, a to nie powinno mieć miejsca. Masz własne życie, ale nie chcesz nim kierować sama, musisz się więc tego nauczyć. Nie damy sobie z tym rady, mieszkając razem, to wszystko zaszło za daleko. Ty za bardzo polegasz na moim zdaniu, ja za bardzo chcę uważać się za twoją matkę. Dobrze, że nie zostawiłaś Jacoba, tylko dlatego, że ja go nie lubię. Chcę, żebyś popełniała własne błędy i na nich się uczyła. Wyjeżdżam, do Paryża. -

Dopiero teraz odważyłam się spojrzeć jej w oczy i z bólem serca stwierdziłam, że są pełne łez.

- Dlaczego mnie zostawiasz? - spytała płaczliwym głosem.

- Nie zostawiam cię, kotku. - przyłożyłam dłoń do jej piersi. - Tu, w twoim serduszku, będę zawsze. Poza tym, w każdej chwili możesz do mnie zadzwonić, napisać, przyjechać. Nie zniknę z powierzchni ziemi, będziesz mogła się do mnie zwrócić w każdej chwili, z każdym problemem, podzielić się każdą radosną nowiną. Chcę cię po prostu nauczyć samodzielności, bo to już najwyższy czas. Najlepiej by pewnie było, gdybyście się z Jacobem wyprowadzili z domu, ale to może być trudne, choćby ze względu na Edwarda. Od kiedy pogodził się z tym, że będzie dziadkiem, zrobił się strasznie nadopiekuńczy. - usiłowałam się uśmiechnąć, ale mi się nie udało.

- Kiedy wyjeżdżacie?

- Za chwilę. Emmett i Jasper pakują nasze rzeczy, za kilka godzin mamy samolot. Chodź tu do mnie. - poprosiłam, wyciągając w jej stronę ramiona. Przytuliła się do mnie z całych sił, nie przestając płakać. Stałyśmy tak dłuższą chwilę i stałybyśmy dłużej, gdyby Emmett mnie nie zawołał. Wzięłam Nessie za rękę i wróciłyśmy do domu. Mój ukochany razem z moim bratem siedzieli już w Meserati Jaspera. Uścisnęłam Renesmee jeszcze raz i podałam jej wyjęte z torebki kluczyki do M3.

- Zawsze ci się podobało. Jest twoje. - powiedziałam i pocałowałam ją w czubek głowy.

- Dziękuję. Zadzwoń, jak dolecicie, dobrze? – poprosiła.

- Obiecuję. Dzwoń do mnie często. - wsiadłam na tylne siedzenie i od razu przytuliłam się do Emmetta. Objął mnie swoim wielkim, ciężkim ramieniem i pogładził po policzku. Pomachałam jeszcze Ness i Jasper ruszył. Obejrzałam się jeszcze, żeby spojrzeć na dom. Zostawiałam swoją rodzinę, ale zabierałam miłość.


Tym razem to ja potrzebowałam kilku miesięcy na dojście do siebie. Emmett przejął dowodzenie w naszym związku, pierwszy raz od początku jego trwania, i było mi z tym niezwykle dobrze. Kupiliśmy dom na przedmieściach Paryża. Emmett (i Esme, korespondencyjnie) dopilnowali jego remontu i umeblowania. Weszliśmy też w posiadanie dwóch nowiutkich, sportowych samochodów. Trzy tygodnie po naszym wyjeździe Ness urodziła bliźnięta - Charlie'ego i Sarah. Codziennie rozmawiałyśmy przez telefon i pisałyśmy do siebie długie maile. Renesmee pisała, że w Horseshoe jakieś plotkary zaczęły ich uważać za mafię, co bardzo spodobało się Alice, która zmusiła ich, żeby udawali gangsterów. Wszyscy chętnie zaangażowali się w tą zabawę. Wszyscy oprócz Carlisle'a, który stanowczo odmówił udziału w tej maskaradzie. Nessie skarżyła się też, że jej dzieci za szybko rosną i nie pozwalają się jej sobą nacieszyć, że Jacob okazał się cudownym ojcem, a Edward wzorowym dziadkiem. Każdego dnia chłonęłam te wieści z domu, bowiem dawały mi one siłę do życia.

Aż w końcu którego dnia wyszłam w nocy na taras i zobaczyłam, w jak pięknym miejscu mieszkam. Kilka razy odetchnęłam głęboko paryskim powietrzem i... poczułam, że tu jest mój dom. Potrzebowałam kilku miesięcy, żeby pogodzić się z nową sytuacją, ale nareszcie mi się udało. Emmett podszedł do mnie, objął mnie od tyłu i położył mi głowę na ramieniu.

- Wiedziałem, że ci się uda. - szepnął mi do ucha, błądząc dłońmi po moich biodrach. - Rozmawiałem przed chwilą z Edwardem. Chcą przyjechać do nas na Święta, co ty na to?

Uśmiechnęłam się.

- No pewnie, że chcę, żeby przyjechali.

- Tak myślałem, więc od razu się zgodziłem. - odparł i roześmiał się. Zawtórowałam mu. Staliśmy na tym tarasie, wpatrzeni w śpiący Paryż, przytuleni, roześmiani. Czyż nie tak wygląda szczęście?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Magdolińska dnia Pią 22:18, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Pią 21:36, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Ślicznie....
Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło, wszyscy są szczęśliwi, no może poza Rose, która musi bardzo tęsknić. Ale na pewno jeszcze nie raz zamieszkają razem. Chociaż ciekawe czy dzieci Nessie są nieśmiertelne, tak jak reszta rodziny...

Mam nadzieję, że niedługo dodasz jakiegoś nowego ff:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Sob 0:00, 21 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 21:54, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Fajowe zakończenie! Bałam się że skończy się tramatycznie :( A tu takie zakończenie :) SZuper! rochę telenowelowo, ale to chyba dobrze?! Ja tam lubię happy endy!!:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Magdolińska
Wilkołak



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 22:19, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Przepraszam was serdecznie, coś się ze mną dzieje dziwnego, tym razem nie wkleiłam końcówki. Przepraszam serdecznie i pozdrawiam.
:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annabell
Wilkołak



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Daleko stąd. ..

PostWysłany: Pią 23:36, 20 Mar 2009 Powrót do góry

Piękne....
Takie prawdziwe, ale Nessie to miała jakieś dziwne szczęście, że zaszła w ciążę znowu z bliżniakami :D
Szkoda, że to już ostatni odcinek czekam na jakieś twoje inne ff -y !!

Annabell love


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annabell dnia Pon 16:52, 23 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 14:02, 21 Mar 2009 Powrót do góry

Cud, miód i orzeszki ...
Świetne :D . Znalazłam to opowiadanie wczoraj i nie mogłam się oderwać xD . Bardzo mi się podoba, no z wyjątkiem tego, ze jakoś nie wyobrażam sobie Edwarda w roli dziadka ^^ . no cóż, bywa. Świetnie i szkoda, że to juz ostatnia część. Czekam na jakieś inne Twoje ff.
Pozdrawiam serdecznie ;*
Loona
Wilkołak



Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko

PostWysłany: Sob 21:32, 21 Mar 2009 Powrót do góry

Piękne zakończenie...
Nessie urodziła bliźnięta...
Edward dziadkiem, Jake wzorowym tatusiem i wszystko ok.
Lubię takie zakończenia.
Pozdrawiam i liczę na jakieś inne ff Twojego autorstwa. :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Greenpoint
Wilkołak



Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:40, 24 Mar 2009 Powrót do góry

Podobało mi się. Zakończenie i cały cykl :)
piszesz ładnie, wyraziście i ciekawie. No i ogólnie lubię opowiadania z punktu widzenia Rosalie.
Mam nadzieję, że będziesz jeszcze coś pisać.
pozdrawiam, Green.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Esmeralda
Wilkołak



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Robertowej polówki ;d instrukcja polówki: max. 2 osoby ;P ewentualnie 3 miejsce w nogach ;]

PostWysłany: Nie 12:49, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

,,Nikt się nie odezwał, wszyscy kiwali tylko głowami, jak te kiczowate pieski, którymi kiedyś ludzie oszpecali swoje samochody."
Świetne porównanie :D
Ogólnie mi się podoba, fajnie że wpadłaś na opis przedstawienia Rosalie, mój stosunek do niej był dosyć oschły, a teraz mogę sobie wyobrazić ją z trochę innej strony :)
Szkoda, że tak mało wypowiada się Bella, wypowiedziała się jedynie raz, a przecież powinna wprost pluć jadem na Jacoba czy wygłaszać mowy potępiające zachowaniu Renesmee- w końcu jest matką. No, ale to Twoje opowiadanie, pisz jak chcesz Wink

Orma życzę i z niecierpliwością poczytałabym więcej :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
IlonaM
Dobry wampir



Dołączył: 11 Kwi 2009
Posty: 519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Jordanów/Forks

PostWysłany: Sob 23:04, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Gabi - równie świetny ff, ale jak dla mnie było troszkę za dużo Nessie w tym ff, a -jak napisała Esmeralda - za mało Belli. Ale nie zmienia to faktu, że ff i tak boski, nie mogłam się od niego oderwać i przeczytałam jednym ciągiem wszystkie rozdziały Wink genialne teksty, wyraziste postacie - cudo :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin