FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Alicja po drugiej stronie lustra [Z][+16] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Strenght
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grajewo

PostWysłany: Sob 9:57, 03 Paź 2009 Powrót do góry

Ha! Tak myślałam że to James. Super rozdział. W Lucjuszu rozwija się te uczucie, którego tak unikał. I to jak badał twarz MARY. Takie uwielbienie. Coś czuje że już niedługo cała sprawa się wyjaśni. Smile choć koniec jest znany.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Sob 10:21, 03 Paź 2009 Powrót do góry

Nie możesz sobie nawet wyobrazić niobe, jak bardzo jest mi wstyd.
Wstydzę się jak cholera i mam ochotę schować głowę w piasek.
Oczywiście już dawno zauważyłam, że dodałaś 6 rozdział, ale nie miałam czasu nawet wejść i przeczytać. Za co cię oczywiście bardzo przepraszam.
Mam nadzieję, że wybaczysz zabieganej Landrynie brak komentarza pod poprzednim rozdziałem.

Rozdziały rzeczywiście nie były długie, ale za to ciekawe i treściwe.
Podoba mi się, jak rozegrałaś to pojawienie się Jamesa. Szczerze spodziewałam się czegoś innego, a ty jak zawsze miło mnie zaskoczyłaś. Świetnie opisane uczucia zarówno Jamesa jak i Lucjusza.
Trochę brakowało mi natomiast Mary i jej odczuć w tych dwóch rozdziałach, ale rozumiem, że tak po prostu miało być.
Opowiadanie chyba zbliża się powoli ku końcowi. Szkoda, bo wiesz jak bardzo je lubię.
Życzę dużo weny i czasu na pisanie.
Pozdrawiam, Czytelniczka Marnotrawna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 13:18, 03 Paź 2009 Powrót do góry

Nie pisz łatki! Nie pisz łatki, zrób alternatywę. Co ci szkodzi? Proszę, nie pisz łatki!

(tupie nogą, łka i wykrzywia usta)

Ja absolutnie żądam, żeby to nie była łatka! Po co mi łatka, skoro mogę mieć coś lepszego?!

Okej, a na serio - świetna część, wręcz genialnie emocjonalna. Naprawdę taka, że tylko udusić Cullenów, a Jamesa posłać na Księżyc. Niech oni będą ze sobą, niech ona poskłada mu serce i wszytko będzie dobrze. Długo i szczęśliwie jak w bajkach.

Okrutnie polubiłam Twojego Lucjusza i nie mam ochoty się z nim żegnać. Tak ładnie go stworzyłaś, nie szkoda Ci? Sama powiedz. Nie będziesz tęsknić? Biada Ci! Będę teraz marudzić i truć Ci nad uszami. Chociaż wiem, że łatka z tego też wyjdzie genialna.

(mało treści, same emocje)

(mało treści w moim komentarzu)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 16:45, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Wto 14:34, 06 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Planował powoli ogryzać kawałki ciała i zostawiać w takich miejscach, aby wampir je znalazł. Gdy z końcu dotrze do jej zimnej, powoli rozkładającej się głowy, on będzie tam na niego czekał.


OMG, jaka makabra! Boję się myśleć, co jeszcze przyjdzie Ci do głowy.Wink

Nienawidzę Lloyda! Szkoda, że Lucjusz nie przyłożył mu jednak tych elektrowstrząsów!
I zgadzam się z AngelsDream: nie chcę, żeby Lucjusz umarł. Cholera no! Kto powiedział, że musi być tak jak w sadze? No kto? Ja tam wolę happy end bez Cullenów.
No dobra, już nie marudzę.Wink
Wiem, że co nie wymyślisz, to będzie świetne.:)
Ja nie czytam Twoich opowiadań, ja się nimi delektuję.:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Wto 16:20, 06 Paź 2009 Powrót do góry

Uwielbiam ten ff!! Nie mogłam się odczepić od monitora gdy to czytałam^^
Piszesz lekko i przejrzyście dlatego tak łatwo się to czyta.
No i jeszcze jedno : uwielbiam Lucjusza Wink
Dobrze, ze wpadłaś na taki pomysł tylko proszę: Ja chcę akcję; może inaczej - ja chcę dynamiczną akcję jakąś walkę albo coś w tym stylu. ŻĄDAM KRWI!! Twisted Evil no dobra żartowałam, ale temu ff brakuje właśnie czegoś takiego :)

Życze weny !!

Pozdrawiam zakręcona Anex Swan Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 11:15, 03 Gru 2009 Powrót do góry

Wiem, jestem beznadziejna w organizowaniu sobie czasu. Chciałam tylko uspokoić czytelników, że nie porzuciłam tego opowiadania i poprosić adminów o nie usuwanie go. Kolejny rozdział jest już napisany w jakiś siedemdziesięciu procentach, a że to będzie ostatni musi zostać dopracowany. Nie wiem kiedy się pojawi kolejna część chciałabym, żeby to było jak najszybciej i wkleję go razem z epilogiem, który będzie miał długość przeciętnego rozdziału. Przepraszam wszystkich za takie długie oczekiwanie, ale na długo opuściła mnie wena do tego ff, a za bardzo je lubię, żeby pisać na siłę Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 12:17, 03 Gru 2009 Powrót do góry

Och...opuściłam się, ale juz nadrobiłam:)

Jeszcze raz powiesz, ze jestes beznadziejna w czymkolwiek to Cie uderze xDDD
A więc, co do rozdziału:
James- cholerny psyhopata no! ja z nim nie moge! czy ten człowiek nie może sie w końcu nażrec do syta i dac biednym ludziom spokój?? Ale zapewne Lucjusz go pogoni....tzn. tak myśle xD
Lucjusz- cofam wszystko co mówiłam i myślałam o nim złego! Och, trzeba mu było uwalic Loyda!!! Trzymam za niego kciuki i za Alice też...należy im się:)

Rozdział jak zwykle fenomenalny! Tak bardzo wczuwasz się w to wszystko, ze ja tez mam wrażenie jakbym tam była ;-) MISTRZOSTWO!

Ładnie prosze o więcej...i nie martw się. Nie możeć życ tylko i wyłącznie pisaniem tego ff....muszisz miec przerwę...na siku xD

Kasia:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 15:30, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział, chciałam napisać go właściwie, a bardzo długo nie miałam do niego weny. Mam nadzieję, że się spodoba :) Następny, ostatni już rozdział postaram się napisać i wkleić jak najszybciej.


Betowała moja wspaniała Pernix


[link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział 8

Początek i koniec

Dwóch mężczyzn stało naprzeciwko siebie. Znajdowali się na środku niewielkiej, leśnej polany. Mgła sączyła się między drzewami, sprawiając, że wzrok zwykłego człowieka nie byłby w stanie zarejestrować niczego, co znajdowało się na odległość większą niż metr.
Cisza niemal wibrowała w uszach Lucjusza. Słyszał każdy płytki oddech brany do płuc przez wampira znajdującego się naprzeciw niego. Delikatny wiatr muskał skórę bruneta i roznosił wokół słodki aromat czekolady. Jego spojrzenie było utkwione w przeciwniku. Bacznie obserwował każdy jego ruch, nawet najmniejsze drgnięcie mięśni. Wiedział, że pod maską spokoju i opanowania, którą przywdział jego przeciwnik niebezpiecznie wrzała wściekłość i agresja. Wiatr mocniej zawiał zza pleców Lucjusza i uniósł zapach Mary w kierunku Jamesa. Blondyn ryknął i rzucił się w jego stronę. Źrenice wampira rozszerzyły się ze strachu, gdy poczuł kły zanurzające się w jego skórze.

~*~

Pięć godziny wcześniej.

Lucjusz stał przy oknie, obserwując, jak sanitariusze pomagają pacjentom wsiąść do pojazdu. Słyszał narzekanie niektórych chorych i uspokajające słowa szeptane przez pielęgniarzy. W tłumie dostrzegł postać niziutkiej brunetki, która z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w Marka. Mężczyzna tłumaczył jej coś żywo, gestykulując przy tym. Wampir niechętnie odwrócił się od okna i zerknął na ordynatora. Starszy człowiek siedział przy biurku i pochylał się nad plikiem dokumentów. Światło z lampy stojącej na biurku padało na jego policzek, eksponując liczne zmarszczki, które tylko bardziej pogłębiały niezadowolony wyraz twarzy. Lekarz odchylił się na krześle i schował twarz w dłoniach. Po chwili westchnął z rezygnacją i oparł dłonie na poręczy fotela.
- Zachowanie Lloyda jest niedopuszczalne – powiedział zmęczonym głosem medyk. Lucjusz podszedł w kierunku pracodawcy i zajął miejsce naprzeciwko niego. – Dziewczyna nic nie pamięta. Nie wiem, jak to wytłumaczymy lekarzom z Filadelfii. Może lepiej ją tutaj zostawić?

Flint zerknął pytająco na Lucjusza. Brunet zacisnął dłonie na swoich kolanach.

- Proszę napisać, że to była usterka techniczna, a nie wina Lloyda. Awarię prądu często się zdarzają.
Flint wbił wzrok w dokumenty znajdujące się przed nim. Nie wyglądał na przekonanego argumentami Lucjusza.
- Jeśli rodzina postanowi ją odwiedzić, mogą nas pozwać o odszkodowanie. Natomiast, jeśli znajdzie się w innym szpitalu, problem zniknie. Dzwoniłem do państwa Brandon, zgadzają się na zmianę placówki.
Ordynator pokiwał głową. Tak, to było chyba najlepsze wyjście z tej sytuacji. Z lekkim oporem chwycił pióro i złożył swój podpis na dokumencie. Wsparł się na poręczy, a następnie wstał z fotela, wziął dokumenty i wręczył je Lucjuszowi.
- Oddaj to ordynatorowi Brestlerowi.
Flint zerknął na zegarek i skrzywił się.
- Ten Lloyd jest całkowicie nieodpowiedzialny, jeszcze go nie ma.
Lucjusz zmarszczył lekko brwi, po czym powiedział aksamitnym głosem:
- Nie możemy dłużej czekać. Poradzę sobie sam.
- Może Linus pojedzie z tobą?
- Nie ma takiej potrzeby, dam sobie radę. – Wampir uśmiechnął się lekko i wziął z oparcia krzesła swój płaszcz. – Pacjenci czekają. Pójdę już.
- Co ja bym bez ciebie zrobił. – Ordynator uśmiechnął się serdecznie do pracownika i wyciągnął w jego kierunku rękę. Lucjusz uścisnął krótko jego dłoń, a potem skierował się do wyjścia. Szybko wkroczył na korytarz i zamknął za sobą drzwi. Odetchnął głęboko. Tę część już miał za sobą. Teraz zostało mu trudniejsze zadanie do wykonania.

Wcale nie miał wyrzutów sumienia związanych z tym, co zrobił Lloydowi. Nawet jeśli znajdą ciało, nikt nie będzie w stanie go zidentyfikować. Pomyślą, że to atak dzikiego zwierzęcia. Wampir ruszył w kierunku wyjścia ze szpitala. Zbrodnia, której dokonał, stała się pewnego rodzaju oczyszczeniem. Nie mógł w końcu zaprzeczyć, że był drapieżnikiem. Gdy torturował Lloyda, pojawiło się w nim niemal zapomniane uczucie. Znowu poczuł się panem życia i śmierci, mógł zdecydować o życiu tej żałosnej istoty. Miał władzę nad każdym oddechem, który wydobywał się z jego płuc, nad każdą kroplą krwi, jaka spływała po skórze ofiary. Może, gdy już uda mu się zakończyć sprawę z tym wampirem, powróci do swoich starych przyzwyczajeń? Razem z Mary zaczną przemierzać świat. Każdy zadrży przed ich okrucieństwem. Tak, zdecydował się zamienić dziewczynę. Co prawda obiecał jej, że tego nie zrobi, ale nie było teraz lepszego wyjścia. Przemianą zapewni jej bezpieczeństwo. Tamten wampir nie będzie mógł jej już skrzywdzić. Poza tym dziewczyna nie pamiętała już jego obietnicy.
Lucjusz zatrzymał się przed wyjściem ze szpitala i założył na siebie płaszcz. Kiedy tylko wyszedł na dwór, uderzyła go w niego fala zimnego powietrza. Dzisiejsza noc była niepokojąco mroczna, wszystkie gwiazdy i księżyc znajdowały się za grubą warstwą chmur, a mgła opadająca na ziemię utrudniała zobaczenie czegokolwiek. Lucjusz ruszył w kierunku pojazdu. Jeden z sanitariuszy zamykał właśnie kłódkę na drzwiach. Obróciwszy się, posłał uśmiech w kierunku wampira.
- Już wszystko zrobione, możecie jechać. Listę pacjentów masz na siedzeniu pasażera. – Pielęgniarz zerknął za plecy bruneta. – A gdzie Lloyd? Znowu się nie pojawił?
Lucjusz zaprzeczył krótkim ruchem głowy.
- Co za dzieciak, ma szczęście, że ordynator go jeszcze tutaj trzyma.
Na twarzy wampira pojawił się lekki uśmiech:
- Tak, ma szczęście…
- To w takim razie szerokiej drogi. – Mężczyzna posłał współpracownikowi pokrzepiający uśmiech, po czym pobiegł w kierunku szpitala. Lucjusz szybko obszedł samochód i wsiadł do środka, ułożył płaszcz na siedzeniu obok i zerknął w szybkę oddzielającą go od pasażerów. Siedmiu chorych siedziało na drewnianych ławach, ich ręce był przywiązane skórzanymi kajdanami do ciała – wyglądali bardziej na zbiegów z więzienia niż na pacjentów szpitala.
Lucjusz włożył kluczyk do stacyjki i przekręcił go, wywołując ciche buczenie silnika. Odetchnął głośno, po czym nacisnął pedał gazu i ruszył spod placówki.

~*~

James umiał być cierpliwy. Wiedział, że to czyni łowy jeszcze ciekawszymi. W życiu wampira liczyły się tylko polowania. Uwielbiał uczucie, które go ogarniało, gdy całkiem poddawał się instynktowi. Nic innego nie miało wtedy znaczenia - tylko zaspokojenie głodu, dosięgnięcie ofiary i zanurzenie kłów w jej szyi.
Jeszcze niczego nie pragnął bardziej niż tej dziewczyny. Jej zapach upajał jego zmysły. Na samo wspomnienie w ustach wampira pojawił się jad. Mężczyzna stał przed szpitalem i spoglądał na budynek, większość świateł była już zgaszona. Uśmiechnął się siebie. Oto nadszedł czas. Blondyn ruszył pewnym siebie krokiem. Szybko dotarł do wejścia i przemknął obok portiera. Gdy znalazł się na korytarzu, który prowadził do pokojów pacjentów mocno wciągnął powietrze. Zmarszczył nieco czoło, ale ruszył w kierunku jednego z pokojów. Zapach był za słaby, żeby dziewczyna się tutaj znajdowała. James szybko dotarł do odpowiednich drzwi i wyważył je, nie siląc się nawet na dyskrecję. Błyskawicznie przeczesał pomieszczenie wzrokiem. Było puste. Jego oczy zatrzymały się na materacu. Na środku leżała równiutko złożona kartka. Wampir jednym susem pokonał dzielącą go odległość, chwycił za kawałek papieru i rozłożył go.


Wygląda na to, że się spóźniłeś.
L.



James, zaraz po przeczytaniu schludnie napisanego zdania, warknął przeciągle. Za jego plecami rozległo się nawoływanie. Błyskawicznie wyszedł na korytarz, zobaczył biegnącego w jego kierunku sanitariusza.
- Co pan tutaj robi?! Kim pan jest? Tutaj nie mogą przebywać osoby nieupoważnione.
Mężczyzna zatrzymał się momentalnie rażony dzikim spojrzeniem wampira. Blondyn natychmiast dopadł pielęgniarza i przycisnął go do ściany.
- Gdzie jest dziewczyna? – warknął.
- J-jaka dziewczyna?
Serce sanitariusza zaczęło bić niewyobrażalnie szybko, prowokując Jamesa do rozszarpania mu gardła. Wampir odchylił nieco głowę.
- Nie mam cierpliwości – wysyczał, patrząc z nienawiścią na mężczyznę. – Gdzie jest Lucjusz i ta dziewczyna? Gadaj!
- Część pa-ajentów została przewieziona d-d-do do szpitala w Filadelfii – wyjąkał pielęgniarz.
- Tyle mi wystarczy – powiedział nad wyraz spokojnym głosem James, po czym jednym ruchem skręcił sanitariuszowi kark.
James, gdy tylko zamknął za sobą drzwi, ruszył do wyjścia, mrucząc pod nosem.
- Czas się zabawić.

~*~

Lucjusz zatrzymał się gwałtownie w samym środku lasu. Zerknął za siebie na pacjentów. Większość z nich spała, tylko Marek i Mary rozmawiali o czymś cicho, choć w zasadzie to Marek mówił, a dziewczyna tylko się grzecznie uśmiechała. Wampir, szybko wysiadł i obszedł samochód. Jednym sprawnym ruchem otworzył drzwi i zerknął przelotnie na Marka.
- Drogi Lucjuszu! Jakiś nieplanowany postój?
- Nie, wszystko w porządku. Chciałem tylko pokazać coś Mary. – Lucjusz szybko znalazł się przy dziewczynie i odpiął krępujące ją skórzane zapięcia.
- Gdzie chcesz mnie zabrać? – zapytała podejrzliwie brunetka.
- Nie martw się, Mary, Lucjusz nie zrobi ci krzywdy. To mój przyjaciel – uspokoił ją Marek.
Wampir szybko przyciągnął dziewczynę do siebie i pomógł jej wyjść z samochodu. Zatrzasnął za nią drzwi i poprowadził w stronę lasu.
- Gdzie idziemy? - zapytała lekko zdenerwowanym głosem Mary.
- Wszystko będzie w porządku – wyszeptał Lucjusz, bardziej żeby uspokoić siebie, a nie dziewczynę.
Mary zaparła się w pewnym momencie nogami i popatrzyła z przerażeniem na mężczyznę. Wampir zatrzymał się i przyjrzał się jej uważnie.
- Zaufaj mi, chcę cię tylko ochronić – powiedział z lekką rozpaczą w głosie.
- Ja… - Mary zawahała się.

Nie wiedziała, kim jest ten mężczyzna, i co ważniejsze, czego od niej chciał. Niczego już nie wiedziała, nic nie pamiętała. Powiedzieli jej, że to skutek uboczny jakiegoś badania, że jej pamięć wróci. Teraz nie miała pojęcia, jak powinna postąpić. Spojrzała na jego dużą dłoń obejmującą jej nadgarstek. Miał przeraźliwie zimną skórę. Dziewczyna odniosła wrażenie, że to powinno jej coś powiedzieć. Chciała sobie przypomnieć, czemu jego temperatura jest niższa niż jej. Wiedziała, ze kiedyś znała odpowiedź na to pytanie.
- Alice… Proszę cię.
Brunetka zmarszczyła nieco czoło.

Alice… Czy to było jej imię? Czemu Marek zwracał się do niej Mary? O co w tym wszystkich chodziło? Czemu ona czuła się taka zagubiona. Popatrzyła uważnie w oczy mężczyzny.
- Czemu chcesz mnie ratować?
Lucjusz zawahał się. Pierwsza odpowiedź, jaka przyszła mu do głowy, zaskoczyła nawet jego: Bo cię kocham. Czy naprawdę czuł to do dziewczyny? Czyste, nieskalane egoizmem uczucie? Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.
- Bo ty uratowałaś mnie. Jestem ci to dłużny.

Podświadomie Alice ufała temu mężczyźnie. Coś jej mówiło, że jej nie skrzywdzi. Zrobiła krok do przodu. Lucjusz obdarzył ją radosnym uśmiechem i poszli w głąb lasu. Dziesięć minut zajęło im dojście do małej drewnianej chatki. Wyglądała na odpuszczoną od dawna. Lucjusz odwrócił się do Alice.
- Wrócę.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Mam tutaj zostać sama?
Lucjusz uśmiechnął się do niej.
- Nikt cię nie skrzywdzi. Zaufaj mi.
Zbliżył się do niej tak, że teraz niemal stykali się nosami. Lucjusz zaciągnął się głęboko jej zapachem. Zniżył głowę i delikatnie objął jej ramiona.
- To może trochę zaboleć.
Dziewczyna drgnęła. Lucjusz zamknął mocno powieki i, skupiając w sobie całe opanowanie, wbił kły w szyję dziewczyny. Jego źrenice rozszerzyły się gwałtownie, gdy poczuł na podniebieniu smak jej krwi. Jeszcze nigdy w życiu nie kosztował czegoś tak… doskonałego. Każda kropla wywoływała w nim jeszcze większy głód. Ścisnął mocniej ramiona Mary. Nie słyszał krzyku dziewczyny, nic się nie liczyło - tylko ten upajający smak. Czuł jej puls, który z każdą sekundą słabł. Nagle w głowie Lucjusza pojawił się obraz Mary patrzącej na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. Błyskawicznie oderwał się od jej szyi. Kobieta ledwo trzymała się na jego ramionach, była zbyt słaba, aby się wyrwać, aby krzyczeć. Ostatkiem sił spojrzała na Lucjusza. Zanim pogrążyła się w przepełnionej ogniem nicości, zarejestrowała jeszcze jego smutne spojrzenie.
Wampir zaniósł drżące ciało Mary do chatki. Przemiana już się rozpoczęła. Westchnął z ulgą, niewiele brakowało, a straciłby ją. Ledwie mógł opanować swój głód. Teraz już wszystko będzie dobrze, tamten wampir nic jej nie zrobi. Wyciągnął z kieszeni płaszcza kopertę i włożył ją do kieszeni dziewczyny. To było tylko na wszelki wypadek.
Lucjusz pogłaskał Alice po policzku. Patrzył uważnie na jej wykrzywioną w bólu twarz. Będzie piękna, już była, ale przemiana tylko lepiej wyeksponuje jej zalety. Gdy wszystko ułoży się tak jak planował, będą już na wieczność szczęśliwi. Lucjusz nachylił się nad nią i pocałował ją w czoło. Wiedział, że dziewczyna go nie usłyszy, mimo to powiedział cicho:
- Do zobaczenia po drugiej stronie lustra, Alice.
Odwrócił się i szybko pobiegł w kierunku samochodu, zacierając za sobą ślady. Wszystko będzie dobrze, ta jedna myśl odbijała się od jego głowy i nie pozwalała umrzeć nadziei, która zagościła w jego sercu.

~*~

James szybko przemykał pustymi ulicami Waszyngtonu. Nie mijał ludzi - było zbyt późno, aby spotkać kogoś na ulicach porządnych dzielnic. Poza tym i tak nikt by go nie zauważył. Był zbyt szybki. Biegł całkiem oddany tropieniu, ciągle przypominał sobie jej zapach. Nigdy jej jeszcze nie widział, ale to nie ma żadnego znaczenia. Liczyła się tylko jej woń i smak zwycięstwa. Bo to do tego nie miał żadnych wątpliwości - wiedział, że jej skosztuje. Szybko oddalił się od podmiejskich osiedli. Otaczała go mgła i cichy szum wiatru. Co chwila wciągał powietrze nosem, aby skontrolować kierunek swojego biegu. Był już blisko. Czuł czekoladowy zapach coraz wyraźniej. Całkowicie pogrążył się w tropieniu. Jedna myśl zdominowała umysł blondyna – znaleźć ją. Nie zastanawiał się, gdzie może być ani czy Lucjusz z nią będzie. To i tak nie miało znaczenia. Pokonałby go. Stary wampir był słaby, nie żywił się krwią ludzi. To byłoby takie zabawne - zmiażdżyłby go w jednej sekundzie.
James zatrzymał się gwałtownie. Zamknął oczy, aby jeszcze bardziej skupić się na bodźcach dochodzących z zewnątrz. Słyszał robaki pełzające po ziemi, czuł otaczającą go wilgoć, ale nie to było ważne. Wciągnął powietrze do nosa. Pośród wszystkich zapachów poczuł wątłą nutę jej woni. Uśmiechnął się z wyższością. Już niedługo.
Szybko pobiegł w kierunku prowadzącego tropu. Zapach nasilał się. Z każdym kolejnym krokiem na jego twarzy pojawiał się coraz większy i bardziej mściwy uśmiech. Gdy w końcu znalazł się u celu, niemal zadrżał z podniecenia. Przeczesał wzrokiem niewielki zagajnik. W krzakach leżała jakaś biała tkanina, błyskawicznie dotarł do niej i złapał w dłonie. Ścisnął mocno materiał i przysunął go sobie do nosa. Odrzucił szmatę na ziemię. Lucjusz cały czas z nim igrał i to powoli przestawało bawić Jamesa. Chciał go zmylić - to znaczy, że był blisko. Musiał ją gdzieś ukryć. Wampir schylił się i jeszcze raz przysunął materiał do nosa. Zaciągnął się zapachem kobiety i rzucił się biegiem w przeciwnym kierunku, do tego, z którego przyszedł. Biegł kilkanaście minut, nie myśląc o niczym. Czuł tylko woń i widział jego źródło daleko przed oczami. Jego nagie stopy wbijały się mocno w mokrą ziemię. Rękami łamał gałęzie drzew, które stanęły na jego drodze, nie dostrzegał nic poza celem, do którego dążył.
W końcu dotarł do małej chaty stojącej na skraju niewielkiej polany. Szybko wszedł do środka i zobaczył dziewczynę leżącą na podłodze. Klęknął przed nią i uniósł jej ciało. Była spocona, a usta zaciskała w niemym bólu. Przemiana trwała już od kilku godzin. Spóźnił się.

James wstał i puścił ciało dziewczyny. Czuł rozlewającą się w jego ciele gorycz porażki. Jeszcze nigdy nie przegrał. Rodziła się w nim wściekłość. Wystarczyła tylko iskra, żeby obudzić tkwiącą w nim złość. Zerknął na dziewczynę i zobaczył kopertę wystającą z jej spodni. Wyciągnął ją gwałtownym ruchem i otworzył. W środku znajdowała się kartka. Wampir rozprostował ją w pośpiechu, rzucając kopertę na ziemię, po czym zaczął czytać.


Alice,
Zwracam się do Ciebie drugim imieniem, bo sądzę, ze ono bardziej oddaje Twoją naturę. Jeśli czytasz ten list znaczy, że nie okazałem się być wystarczająco silny… Wybacz mi. Nie chciałem umrzeć z myślą, że nic o mnie nie wiesz. Dlatego postanowiłem napisać do Ciebie ten list. Pragnąłem wyjaśnić Ci motywy mojego postępowania. Odkąd tylko gwałtownie, wtargnęłaś do mojego życia, okazałaś się jedną z najbardziej zachwycających istot, jakie udało mi się spotkać. Żyłem osiemset lat, aby w końcu trafić na Ciebie. Ty dałaś mi nadzieje , bo przez ostatnie trzysta lat tylko egzystowałem, zbyt przerażony i zgorzkniały, by starać się od nowa układać kolejne życie. Próbowałem, ale nie mogłem spotkać nikogo interesującego. Teraz wiem, że to na Ciebie czekałem. I wreszcie nadarzyła się okazja, żeby stworzyć sobie kolejnego towarzysza. Jednak nie popełniłem już błędu z przeszłości i nie uczyniłem tego tylko i wyłącznie dla własnej korzyści.
Zrobiłem to dla Ciebie, Alice. Chciałem Ci dać szansę na szczęście. Przynajmniej w małym stopniu odwdzięczyć się za dar od Ciebie, ponieważ Ty uratowałaś moje życie. Pozwoliłaś mi na nowo dostrzec sens istnienia. Odszukać radość. Teraz ja oddaję to Tobie. Otrzymałaś życie. W Twoje ręce składam wieczność, abyś odnalazła to, czego ja szukałem przez osiemset lat.
Chciałbym, żebyś mnie zapamiętała. Nie ze strachem, jak większość. Myśl o mnie jak o przyjacielu, kimś, kto oddał Ci serce, kogo uratowałaś. Dziękuję Ci, Alicjo.
Witam Cię po drugiej stronie lustra. W świecie piękniejszym od poprzedniego, bardziej żywym, pełniejszym. Świat widziany Twoimi oczami będzie kolorowy i czarujący, ujmujący swą magią, ale w ciemności czają się, też złe moce. Pragnienie i dzikość - nowe strony Twojej natury. Żałuję, że nie mogę Ci towarzyszyć w tej wędrówce. Odczuwam lęk. Choć wiem, że jesteś silna, silniejsza niż na to wyglądasz. Wierzę, że odnajdziesz szczęście. Miłość. Nikt nie zasługuje na nią bardziej niż Ty.
Wiedzie mnie nadzieja, że kiedy przyjdzie Twój czas i odejdziesz z tego świata, to przy ponownym spotkaniu podziękujesz mi za to, że Cię przemieniłem.

Twój Lucjusz


James zgiął kartę w dłoni. Nie, nie pozwoli żyć temu żałosnemu mężczyźnie. Zakochał się w człowieku! Czy może być coś bardziej godnego pożałowania? Potargał list na malutkie kawałeczki i rzucił je w kąt. Szybko wybiegł z chaty i podążył za swoim nowym celem.

~*~

Lucjusz bał się o Mary, choć coraz częściej nazywał ją w myślach Alice. Czuł strach, że może się jej stać coś złego. Może postąpił niewłaściwie, zostawiając ją samą? Może powinien teraz być przy niej, może potrzebowała pomocy?
Wampir zerknął za siebie. Wszyscy pacjenci spali. Gdy odstawił Mary, Marek cały czas o nią pytał i zmuszony był podać mu środki uspokajające.
Nagle samochód zatrzymał się. Lucjusz zmarszczył brwi. Coś było nie tak. Silnik chodził, bak był jeszcze do połowy pełny. Zerknął przez przednią szybę. Przed autem stał blondwłosy wampir. Zatrzymywał pojazd wyciągniętymi rękami. Lucjusz szybko wyjął kluczyk ze stacyjki i wysiadł.
- Czego chcesz?
- Porozmawiajmy – zaproponował zimnym głosem wampir. Nie czekając na żadną odpowiedź, ruszył przed siebie.
Lucjusz najchętniej pognałby teraz w kierunku Alice, wiedział jednak, że nie zdąży. Nie był wystarczająco szybki. Na chwilę przymknął powieki, po czym z westchnieniem rezygnacji ruszył za wampirem. Otaczała go cisza, zjawisko to było bardzo niepokojące w samym środku lasu. Przestał oddychać, odczuwał zbyt duży lęk. Bał się. O siebie i o nią. Jego niepewne kroki brutalnie przerywały ciszę. Wampir zawahał się, po czym wszedł na niewielką polankę i stanął na jej obrzeżach w pewnej odległości od Jamesa. Zmierzył przeciwnika wzrokiem - miał lekko ugięte nogi i napięte mięśnie. Czy tak będzie wyglądać jego koniec? Śmierć z rąk bezimiennego sprawcy. W imię miłości. Lucjusz niemal się zaśmiał. Nigdy nie podejrzewał, że odda swoje życie za kogoś. Dotychczas był zbyt wielkim egoistą. Wiatr zawiał zza jego pleców, przemieszczając może oplatający go zapach w stronę blondyna. Nie minęła sekunda, a tamten zawarczał złowrogo i rzucił się w kierunku Lucjusza. Oczy bruneta rozszerzyły się ze strachu, gdy poczuł kły zanurzające się w jego skórze.

Niegdyś Lucjusz często wyobrażał sobie swoją śmierć. Widział ją w różnych kolorach i słyszał w nostalgicznej muzyce. Zawsze uważał, że ten moment go wyzwoli. Pozwoli mu osiągnąć wyższy poziom świadomości, poczuć prawdziwą wolność. Zrozumieć.
Jednak teraz ogarnął go przede wszystkim strach. Bał się, że już nie ujrzy wschodu słońca, nie zdąży pożegnać się ze swoim pierwszym uczniem i, co najważniejsze, że nie zobaczy już Alice. Uczucie, które na niego spłynęło, było tak przytłaczające, iż przez kilka sekund Lucjusz stał sparaliżowany. Dopiero, kiedy James odgryzł kawałek jego skóry, oprzytomniał i popchnął go z całej siły. Blondyn zatoczył się lekko, jednak gdy tylko odzyskał równowagę, skoczył na Lucjusza. Wampir upadł pod siłą nacisku, po czym gwałtownie wciągnął powietrze do ust.
- Nikt nie staje między mną, a moją ofiarą – wysyczał James Lucjuszowi do ucha.
- Ona nie jest twoją ofiarą – warknął w odpowiedzi, spychając przeciwnika z siebie. Momentalnie podniósł się z ziemi i ugiął nogi, szykując się do skoku. Blondyn zaśmiał się.
- Chcesz ze mną walczyć? Jesteś zbyt słaby.
- To się okaże – wysyczał Lucjusz i skoczył na mężczyznę. Ten zrobił zwinny unik i zaśmiał się.
- Widziałem ją – powiedział powoli James.
Lucjusz drgnął i lekko zmarszczył brwi. Nie chciał pokazać, że odczuł lęk.
- Nie mogłem jej już zasmakować. Zmienia się, naprawdę będzie… niepowtarzalna.
Brunet warknął i ponownie rzucił się na blondyna, który uniknął ciosu.
- Zniszczyłem twój list – szepnął z mściwością. – Nie sądziłem, że jesteś, aż tak sentymentalny. Muszę cię zmartwić. Ona nie będzie teraz nawet wiedziała, kto ją stworzył.
Lucjusz poczuł nagły przypływ gniewu. Nie wiele myśląc, rzucił się na przeciwnika, który sprawnie wykręcił mu rękę. Kości wampira niebezpiecznie zaskrzypiały. James skupił całą swoją siłę i oderwał ramię, powodując, że Lucjusz krzyknął z bólu. Następnie powalił go na ziemię i położył dłonie po obu stronach głowy.
- I było warto poświęcać życie dla człowieka, który nawet nie będzie cię pamiętał? – zapytał z pogardą.
- To jest coś, czego nigdy nie zrozumiesz – powiedział ze spokojem Lucjusz.
Nastał ten moment. Coś, o czym marzył przez pięćset lat. Śmierć. Teraz był gotowy.
- Jak skończę z tobą, ją też zabiję – powiedział James.
Brunet warknął głośno i błyskawicznie wyrwał się z uścisku wroga. Stanął w pewnej odległości od niego, chybocząc lekko. Na twarzy blondyna błąkał się pobłażliwy uśmiech.
Lucjusz wiedział, że teraz nie miał już szans, jednak musiał zrobić coś, aby odciągnąć go od Alice.
- Nie możesz jej nic zrobić. Po przemianie będzie silniejsza niż ty.
James założył ręce na piersi i pogardliwie wydął wargi.
- Jedyną jej przewagą jest siła. Nie wiem, czy to wystarczy, aby uniknąć śmierci.
Lucjusz mocno zacisnął pięść.
- Nie możesz jej zabić.
- Czemu?
- Ona na to nie zasługuje.
James wybuchnął zimnym śmiechem.
- Mam się nad nią zlitować?
Lucjusz zacisnął mocno zęby.
- Błagam cię.
James popatrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem. Zanim brunet zdążył zauważyć, ten znalazł się koło niego i szybkim ruchem oderwał mu głowę.
Wampir bez opamiętania kaleczył ciało przeciwnika. Gdy skończył, pozbierał członki w jedno miejsce i rozpalił ogień. Bez ruchu patrzył w palące się ciało wampira. Gdy ogień dogasł, bezszelestnie oddalił się z polany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Sob 22:22, 02 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Sierotek
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 2:07, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Sierotek wkracza do akcji!!!

Na początek muszę Cię poinformować, że na tym forum bywam mniej więcej codziennie od pół roku, ale dopiero Twoje opowiadanie zmusiło mnie do zarejestrowania się i skomentowania.
Dokładnie ZMUSIŁO, ponieważ obok czegoś takiego nie może przejść obojętnie nawet taki sierotek jak ja.

A taraz na temat.
Opowiadanie cudowne, wspaniałe, zachwycające i jeszcze nie wiem jakie.
Jedyne z czym udało mi się je porównać to z moją ulubioną czekoladą - najlepszą pod słońcem, ale gorzką. Przejadły mi się już wszystkie mleczne i mdłe słodkości. W Twoim opowiadaniu czuć prawdziwą czekoladę :-D .
Niestety, jak to baba, ja też mam swoje słabości - wątek miłosny bardzo mi się spodobał. Zły i potworny wampir zakochany w słabej Alice. Mniam! Tutaj od razu nasuwa mi się skojarzenie z kawałkami pomarańczy... Odrobina w całej kompozycji, ale smak poprawia jak nic innego.

Apetyt mnie nie opuszcza, tak więc liczę na kolejne, równie samakowite kawałki.

Weny!!!!!!!!!!!!
[/img]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Sob 6:34, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Wyjdę na jakiegoś podlizywacza (bynajmniej trudno, przeżyję jakoś) , ale niobe po Kurtyzanie zapadłaś mi w pamięć jak kilka (naprawdę niewielu) twórców
na tym forum , do takiego stopnia że kojarzę po nicku. Mówiąc jeszcze o Kurtyzanie podbiłaś mi serce tym tekstem,
dlatego tak nowo rocznie napotkałam na Alicje i się w niej rozczytuję po nocy. Stanowczo utwierdzam się w przekonaniu
, że wydajesz się weteranką jak chodzi o pisanie tekstów bo styl jest świetny a sama fabuła mnie powala. Kiedy Alice
mówi o śmierci w szpitalu od razu przyszedł mi na myśl 'bezgłowy' James. Zonk. Komentuję od pierwszego rozdziału więc
wyleję z siebie wszystko co myślałam od samego początku do praktycznie końca, bo został jak dobrze przeczytałam
ostatni rozdział. 'Odżyła' mi wyobraźnia od zdania - Jej nagie stopy ślizgały się po podłodze
Ponieważ wyobraziłam sobie te małe , nagie stópki sunące bo zimnej tafli, chaotyczne ruchy przerażonej , malutkiej
Alice. Jej wizje , naprawdę przerażające to jak spostrzegała otaczającą ją rzeczywistość. Kieł w paznokciu ,
aż mnie palec wskazujący zabolał. Wizje których 'doznawała' skojarzyły mi się z smołą, która pochłania wszystko
i obkleja szczelnie ,wlewając się we wszystkie dostępne otwory. Taka jest Mary właśnie, nie panuje nad tym.
Obrazy są jak smoła. Ordynator , rozumiem tę postać - wypalony , stary człowiek , nie próbuje leczyć przypadków
takich jak Alice. Właściwie to chyba prawda co tutaj piszesz na temat tego zawodu. Mimo tragicznej otoczki
tego opowiadania , bo główną postacią jest nasza Alice , podobał mi się wątek z Markiem który uważa się za
wampira, nawet chciałabym wiedzieć co się stało z nim później. Skojarzył mi się z postacią występującą w
filmie ' Dracula - wampiry bez zębów' tylko , że tam pacjent przetrzymywany w szpitalu dla obłąkanych faktycznie
miał powiązania z śmiesznym Draculą , żywił się owadami. Kolejny ciekawy , John Draber - powiem krótko, zagryziony
przez koty , pragnący sławy i wysuwający nierealnie wizje ( w porównaniu do Alice ;p ) zasługuje na śmierć .
Pracownicy, Lloyd. Od razu za nim nie przepadamy, chciałam go zabić po tym jak potraktował biednego pisarza z
manią prześladowczą, aczkolwiek zaskoczyło mnie zachowanie wampira - to jak go potraktował w ostateczności.
Najważniejszy - Lucjusz. Zdradzę , że jak słyszę to imię od razu przed oczyma mam faceta w blond długich włosach.
Skojarzenia bardzo mocne z pewną postacią z H.P. Dobrze , nie tłumaczę się. Lucjusz i jego współczucie
jakim darzy chorych w szpitalu, naprawdę piękna postać. Jako wampir ma w sobie więcej z człowieka aniżeli
ludzie którzy próbują 'pomóc' obłąkanym. Podoba mi się jak 'odczytuje' zapach Alice. Jako czekoladę. Od czego
taki pomysł? Ta czekolada? Od koloru oczu? Jest cudowny od samego początku do końca. Nie będę już słodzić
na temat Lucka. James , jest naprawdę groźny, taki trochę meyerowy ale ten pomysł z odrywaniem członków , kurczę
miałam gęsią skórkę na szyi. James jak James, nie lubię go i lubię , wzbudza we mnie jakieś zboczone uczucia
bo jest złą postacią , a ja lubię złoczyńców. Bez nich byłoby nudno, strasznie nudno... ^^
Sprawa elektrowstrząsów, słyszałam o nich, oglądałam na filmach - mimo to nigdy o nich nie czytałam i opis mnie
dobił , bo dzięki temu wiem jak przerażającym jest ten zabieg, przypomniał mi się jeden inny polegający
na jak dobrze rozumiem nakłuciu mózgu pacjenta igłą co powodowało że zostawał rośliną. Nie umiem sobie
jednak przypomnieć nazwy tego 'zabiegu'. Chyba w ostateczności nie jest to specjalnie świetny komentarz, bo
chwalę tutaj Ciebie ale i podsuwam to co wykreowała podczas czytania moja głowa, przepraszam za wodolejstwo.
Jestem łatwym czytelnikiem, przeważnie tutaj chwalę na forum bo jak coś mi bardzo przeszkadza w swej formie,
po prostu zostawiam bez 'głosu' bo są inni ludzie którzy to docenią. Mimo to jestem zaskoczona karygodnie małą ilością
komentarzy do tego opowiadania. Naprawdę. Dziwię się, że się nie poddałaś co do opowiadania. To trochę trudny
temat , wracanie do przeszłości Alice. Świetnie się spisałaś.





Cytat:

- Jak Alicja po drugiej stronie lustra. Żyje w dwóch różnych światach. Jej ciało przebywa w zwykłej
ludzkiej rzeczywistości,
natomiast umysł dryfuje w nieznanych kierunkach, gdzie czas przestaje mieć znaczenie.
To zdanie świetnie opisuje naszą bohaterkę, właściwie skusiłabym się o stwierdzenie , że
podsumowuje jej postać i to niefortunne imię pasujące do postaci. Bardzo się cieszę, że przełamałam awersję
do tytułu tego opowiadania. Nie zachęciło mnie , aż tak bardzo. W dzieciństwie nie przepadałam za Alicją. Może dlatego.


Cytat:
Bo ty uratowałaś mnie. Jestem ci to dłużny
to jest piękne, Lucjusz nie wie ,że prawdopodobnie
umrze z ręki innego wampira, ale mimo to jeszcze zakosztował tej rozkoszy, kiedy coś/ktoś poruszyło jego
zimne serce. Łezka.


ps. Będę marudzić , ale ja naprawdę tęsknie do Kurtyzany! : )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 16:10, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
uderzyła go w niego

Pozostałość po becie?

Cytat:
szybko pobiegł w kierunku szpitala. Lucjusz szybko obszedł samochód

Niewielki zgrzyt.

Ech, a więc jednak naprawdę łatka. Trudno. Widać tak musiało być. Wiedz jednak, że gdyby nie odcinek Alicji pewnie jeszcze przez kilka dni nie skomentowałabym nic na tym forum, bo jakoś znów utonęłam w Potterowym fandomie i nie po drodze mi ze Zmierzchem.

Ładny, dość obszerny rozdział. Dopracowany, choć jednocześnie emocjonalny w sposób chaotyczny, który oddaje nastrój postaci. Szkoda, że tak to się ułożyło. Wielka szkoda.

Tym niemniej czekam na kolejną, ostatnią część. Mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż później.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Sob 23:44, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Nie wiem, co dokładnie powinnam ci powiedzieć. Nie wiem, co dokładnie chciałabyś usłyszeć. Cóż, postaram się być konstruktywna, choć nie obiecuję, że mi się uda. W każdym razie muszę ci powiedzieć, moja droga Niobe, że zachwyciłaś mnie tym rozdziałem. W sumie jest trochę krótki, bo połknęłam go w mgnieniu oka, naprawdę. Czuję mały niedosyt, ale wybaczę ci to - tym razem.
Moim skromnym zdaniem idealnie oddałaś uczucia Lucjusza. Czułam to, co on. Byłam tak samo niepewna, tak samo bałam się o Alice.
Bał się a jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że podarował jej coś, co na początku może nie zaakceptować, prawda? W końcu będzie sama, sama będzie musiała uporać się z nową egzystencją.
Ale z drugiej strony go rozumiem. Rozumiem, że Alice dała mu poczucie jakiegoś bezpieczeństwa - tak, dobrze czytasz, bezpieczeństwa. Dała mu je razem z nadzieją. Bo gdy jesteśmy szczęśliwi, gdy zaczynamy na nowo żyć - czujemy się bezpieczni.

Przykro mi z powodu Lucjusza, na prawdę. A jeszcze bardziej jest mi przykro, że Alice nie dowie się, kto ją przemienił. A zrobił to na prawdę wspaniały wampir. Przykro mi, że Lucjusz nie miał więcej sił, by pokonać Jamesa. Przykro mi, że jego historia kończy się właśnie tutaj, w miejscu, w którym powinna się zacząć. W miejscu, w którym powinien być przy Alice, dawać jej poczucie zrozumienia, nakierować na słuszną drogę.

A jeszcze bardziej mi przykro, że skończyłaś w takim momencie. No ale ja ci głowy nie urwę, jest zbyt cenna ;)
W każdym razie owy list Lucjusza wywarł na mnie wrażenie. Pokazał, że zostało w nim człowieczeństwo, że potrafił czuć i chciał jej coś dać.

Dziękuję ci za ten rozdział maleńka :))

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Wto 13:20, 05 Sty 2010 Powrót do góry

(Wdech, wydech, wdech, wydech – Rudzielcu, dasz radę, dasz radę, skup się!)
Niobe moja droga, próbuję wyjaśnić sobie jedno zjawisko: Jak to się dzieje, że pod Kurtyzaną ludzie walą tłumami, polecają ją we wszystkich możliwych rankingach, a tutaj jest pusto?! Co to ma w ogóle znaczyć?! Ludu teesa! Apeluję o przywleczenie tutaj swoich komentatorskich tyłków, bo to TU, w TYM miejscu, pod TYM opowiadaniem należy się stos komentarzy, tych konstruktywnych, przemyślanych, płynących prosto z serca!

Zaskoczyłaś mnie bardzo, bardzo pozytywnie. Wiesz, jaka jest moja opinia o ukochanej przez wszystkich Kurtyzanie. Podchodzę do niej z wielką rezerwą i mam wiele zastrzeżeń co do warstwy stylistycznej, ale Alicja jest czymś wspaniałym, co zostanie w mojej głowie na długi czas. Chociaż obiecuję, że jak jeszcze raz zobaczę gdzieś cofać się do tyłu, to przełożę przez kolano najpierw Ciebie, a potem Pernix. Będę bić i patrzeć, czy równo puchnie! To samo tyczy się przecinka (a raczej jego braku) w sąsiedztwie zwrotu do bohatera w wołaczu, jak tu:

Cytat:
- Witaj Marku – powiedział cicho z uśmiechem na twarzy.


Przez to opowiadanie po prostu się płynie – słowa są wyważone, zdania naturalnie pisane, bez wydziwiania i klimaciarskiego skracania. Całość jest plastyczna i pozwala czytelnikowi na zagłębienie się w losy Mary. Z każdą chwilą wchodzę coraz głębiej, poruszając się między gąszczem surowego opisu przeplecionego ciepłymi, żywymi emocjami. Każdej postaci dajesz trochę miejsca, pokazując ją z innej perspektywy niż poprzednika. Pozwalasz sobie na wchodzenie w ich głowy, a to wszystko dzięki językowi, który wydaje się rozpływać w Twoich palcach i przelewać na papier, pozwalając mi poczuć to wszystko. Czuję ból Mary, czuję smutek Lucjusza, zapach śmierci i żalu w murach szpitala, nutkę czekolady unoszącą się wokół głównej bohaterki, pożądanie, które wywołuje, kiedy dociera do wrażliwych nozdrzy wampirów… To składa się na niesamowitą całość przesiąkniętą melancholią i akcentem grozy, kiedy pojawia się James.
To jest jedna z niewielu wersji Alice jaką kupuję w całości. Jej szaleństwo ma w sobie metodę, jakiś klucz, dzięki któremu ona sama porusza się w pozornie obcym świecie wizji i sprzeciwia się bólowi nadchodzącemu z każdą z nich. Jej gesty są przepełnione wymownością – tworzy ją pewien paradoks, który pozwala na uzewnętrznianie tego, co dzieje się we wnętrzu dziewczyny, w momencie, kiedy chowa swoją fizyczność i umiejętność komunikacji głęboko pod pokładami obłędu. Naiwność z jaką spogląda w oczy wampira i poddaje się jego woli urzeka – pozornie nieistotny gest jak złapanie Lucjusza za lodowatą dłoń i ciche prośby o niepozbawianie jej skarykaturyzowanego człowieczeństwa tworzą jej rozerwaną na części osobowość. Żal nie ściska serca, kiedy się to czyta – czytelnik zaczyna rozumieć zachowania tej wariatki i poprzez subtelne współczucie szukać w niej siebie. Zastanawia się nad tym, jaki los byłby dla Brandon najlepszy, chociaż tak naprawdę każda wersja ma w sobie więcej wad niż zalet. Przyznam szczerze, że kiedy w opisie przeczytałam, iż ten fanfick będzie dotyczyć ludzkiego życia Alice, miałam cichą nadzieję na przeczytanie trochę o czasach, zanim pojawiła się w szpitalu – o tej enigmatycznej rodzinie, o której wiemy jedynie, że była. Chciałam zobaczyć jakąś wizję jej relacji z siostrą, życia na marginesie społeczeństwa, desperackich prób rodziców, którzy próbowali zrozumieć córkę, ale w pewnym momencie się poddali. To wszystko mogłoby być przesiąknięte takimi samymi emocjami, jakie dostaję tutaj. I nie ukrywam, że piszę to z nadzieję, że pomyślisz jeszcze o dopisaniu czegoś na ten temat (jeżeli nie w tym ff, to może kiedy indziej, ale jednak). Jeżeli byłoby to wykonane na tym samym poziomie co TO, naprawdę byłabym usatysfakcjonowana. Ponadto trzeba dodać, że wspominałaś o fakcie, iż pierwotnie to opowiadanie miało inny tytuł, nie wiem jaki, ale wiem, że ten kupuje moje serce i to on mnie tu przyciągnął, i to on jest idealnym zwieńczeniem życia Mary na skraju dwóch światów, a w późniejszym czasie wyraźnego przekroczenia granicy przez Alice.
Początkowo miałam wiele wątpliwości, co do postaci Lucjusza. Bałam się tego przekonania, że robi dobrze, że jest dobrym człowiekiem, jednocześnie będąc wampirem. Przerażał mnie pozorny meryzuizm biednego, nawróconego krwiopijcy. Jednak im dalej idę tym bardziej pożera mnie jego egoizm (wbrew temu, co sam o sobie sądzi – nie pozbył się go). Sposób, w jaki litował się nad pacjentami doprowadzał mnie do obłędu (w pozytywnym znaczeniu tego słowa). To, jak okazywał serce w momencie, kiedy wszyscy się już poddali i potrafili jedynie mechanicznie wykonywać swoje zadania, zapominając o pasji, która kiedyś wypełniała ich po koniuszki palców. Jednak noszenie Mary na rękach i opiekowanie się jej zamglonymi oczami miało jedynie uspokoić sumienie wampira. Każdy jego krok, dzięki któremu zbliżał się do tej delikatnej istoty, powodował, że krucha tafla jej życia coraz bardziej pękała i groziła załamaniu. A to wszystko po to, żeby finalnie źle rozłożyć ciężar ciała i spowodować, że dziewczyna spadła do lodowatej wody. Z jednej strony starał się ją uratować, ale skazał ją jedynie na wieczne życie, którego wcale nie chciała. Czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy nie lepiej stałoby się, gdyby trafiła w ręce Jamesa. Okrutnie zabawiłby się dziewczyną, ale czym byłaby ta chwila cierpienia w porównaniu z ulgą po przepełnionym bólem życiu? Skłaniasz tym osobę czytającą do refleksji, do których sama przed sobą boi się przyznać. Niebezpiecznie balansujesz na cienkiej linii i ciągniesz ją ze sobą, ale ona idzie za Tobą ślepo i nie żałuje żadnego stąpnięcia.
Cały tekst obfituje w bogate osobowości. Są takie, które wprowadzają wątpliwości i wymagają dopracowania, jak zgorzkniały ordynator Flint, którego widzimy jedynie jako wypalonego zawodowo lekarza-kretyna, który zapomina o niegdyś złożonej przysiędze Hipokratesa. Stawia wszystkim jedną diagnozę i już nawet nie próbuje pomagać, troszczy się jedynie o nafaszerowanie pacjentów lekami i własny spokój. Z drugiej strony mamy jego skrajne przeciwieństwo – młodego doktora Drabera – niepoprawnego marzyciela przepełnionego młodzieńczym entuzjazmem, tak charakterystycznym dla świeżo upieczonego absolwenta akademii medycznej. W pewnym momencie dowiadujemy się, że wiele ich łączy, bo Draber jest odwzorowaniem młodego Flinta, jednak brakuje wiele w charakterystyce ich postaci. Rozumiem, że są to bohaterowie trzecioplanowi i nie chcesz poświęcać im zbyt wiele miejsca, żeby nie przyćmić głównego wątku, jednak jeżeli już rozbudziłaś wyobraźnię czytelnika, zajmując się szczegółowiej nimi, pociągnij to dalej i nie rezygnuj w połowie.
Jedynym z moich faworytów jest Marek. Naprawdę coś mnie urzekło w jego postaci i z dziecięcą ciekawością chciałabym poznać go tak dobrze, jak Alice.

Marzę, żeby na tym forum pojawiało się więcej tak dobrze napisanych, przemyślanych łatek. Życzę Ci weny, która pozwoli na operowanie takim zasobem emocji nie tylko w tym tekście, ale we wszystkim co piszesz.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Wto 13:25, 05 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 14:30, 06 Sty 2010 Powrót do góry

Nie, nie, nie!!! To nie miało byc tak! Lucjusz miał pogonic Jamesa!!!
Dlaczego ten psyhol nie może sie odczepic no?!

*oddycha*

Ufff...nie idzie sie uspokoić. I ten jego list do Alice....Ach...cos pieknego:)

Oby tak dalej!!! Jestem z tym ff od poczatku i nie zamierzam stąd pójść:p

Lew


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Nie 14:41, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Smutno, że to już koniec Alicji. Tak doskonale oddałaś uczucia Lucjusza, zagubienie Mary/Alice, okrucieństwo Jamesa, czym tylko potwierdziłaś swój doskonały styl. Cóż, wiadomo, że ani Alice, ani James nie zginą, więc ciekawa jestem przebiegu akcji w ostatniej odsłonie. Fakt, że Lucjusz jednak zginął nie zasmucił mnie tak, jak myślałam, że będzie. Zdanie:
Cytat:
Razem z Mary zaczną przemierzać świat. Każdy zadrży przed ich okrucieństwem.

pokazało, że może tak dobrze by nie było, może odezwałaby się w Lucjuszu ta mroczniejsza strona i wykorzystywałby Alice do okrutnych celów? Kochał ja, to pewne, ale czy miłość by wystarczyła?
Pięknie to wszystko ukazałaś. Dziękuję za to, że "trzymasz poziom". Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
asia7
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:37, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Hmm... Przepiękne opowiadanie. Lekko się czyta i jednocześnie trzyma w napięciu mimo że wszyscy wiemy jak się dalej historia potoczyła...
Szkoda, że to już koniec, chętnie przeczytałabym o dalszych losach Alice (i Jaspera tak przy okazji Wink).
Mam nadzieję, że wstawisz chociaż ten ostatni rozdział już niedługo.
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 15:59, 11 Mar 2010 Powrót do góry

Zawsze podkreślałam, że nie lubię kończyć opowiadań, to tak jakby ktoś odbierał mi coś drogiego, do czego się bardzo przywiązałam. Muszę przyznać też, że Alicja to chyba moje ukochane dziecko, najwięcej się przy nim nauczyłam i przelałam w niego mnóstwo emocji, nie chce umniejszać innym moim opowiadaniom, ale to było, dla mnie, wyjątkowe. Poza tym mam wrażenie, że chyba było też najlepiej napisane ^^ Jednak nie ma co chyba przedłużać tej chwili.
Chciałam wszystkim ogromnie podziękować za wyczerpujące i szczere opinie, za czas, który poświęciliście czytając i komentując tą łatkę. Dziękuję ogromnie także Pernix, która mi ogromnie pomogła i była niezastąpioną betą. Dziękuję w szczególność Landrynie, Angels, lilczur i Cornelie za wierne czytanie i komentowanie, a także uskrzydlonej i Rudej, bo Wasze komentarze, mimo że tylko pod poprzednim rozdziałem sprawiły mi ogromną przyjemność. Dziękuję także wszystkim innym czytelnikom i życzę Wam miłego czytania ostatniego rozdziału :)


Betowała moja kochna Pernix :*

Babylon AD - Aurora's Theme(Agnus Dei)

Rozdział 9

Lustro


Z każdej strony Alice była otoczona płomieniami. Muskały skórę, powodując niewyobrażalne cierpienie. Jednak nie spalała się i to ją najbardziej martwiło. Nie mogła umrzeć. W jej głowie uporczywie powracała ta sama myśl, że może stała się niezniszczalna i już na wieki będzie miała cierpieć w ten sposób.
Czuła ból w każdej komórce ciała, od opuszek palców do czubka głowy. Ogień pochłaniał ją, niszczył. Ona była jego źródłem, a zarazem celem. Chciała krzyczeć, lecz z jej gardła nie wydobywał się głos. Rozpacz dziewczyny rosła z każdą sekundą. Wiedziała, że nikt nie przyjdzie jej z pomocą.

Mijały sekundy, minuty, godziny. Każdą jednostkę czasu wypełniała taka sama pasja.
Dziewczyna nie mogła się ruszyć, nawet spróbować uciec. Tylko trwać i liczyć na miłosierdzie Boga.
Może On ją ukarał za uczynienie czegoś potwornego. Jeśli to prawda, to dlaczego nic nie pamiętała? Jak miała żałować swoich postępków, skoro nawet nie wiedziała, co zrobiła? Czy naprawdę trafiła do piekła i już przez wieczność będzie tak cierpieć? Za każdym razem, gdy starała się coś przypomnieć, widziała tylko ciemność. Traciła już nawet nadzieję, że posiada szansę na odkupienie. Jednak, gdy uświadomiła sobie, jak okrutna jest jej kara, zaczęła odczuwać jeszcze większą panikę. Nie mogła nic zrobić? Nie była zdolna ruszyć się, mówić, krzyczeć, nawet logicznie myśleć w obliczu takiej pasji. Czy tak miało być już zawsze, na wieczność?

Jedyny dźwięk, jaki do niej dochodził, to bicie serca. Łomotało niesamowicie szybko, w pewnym momencie nawet to wywoływało ból.

Ogień był wszędzie w jej ustach, w oczodołach, w uszach, nozdrzach. Widziała go, czuła woń płomieni i cierpiała z powodu ich niszczycielskiej mocy. Do tego słyszała ten nieznośny trzask oraz szum. Tylko to wypełniało jej umysł, nic więcej. Miała wrażenie, że parzące strumienie ciepła przepływają przez jej żyły. W pewnym momencie stwierdziła, że określenie tego ogniem byłoby niedopowiedzeniem. Ból jawił się bardziej jako magma przepływająca i niszcząca wszystko na swojej drodze. Sklejała ze sobą żyły i mięśnie, unieruchamiała stawy, zajęła miejsce krwi i teraz krążyła po całym jej ciele. Przenika każdą nawet najmniejszą komórkę, naznacza ją, aby ona także była źródłem jej cierpienia To przypominało niekończącą się reakcję, w której brał udział każdy atom jej ciała. Zaczęła się zastanawiać, ile czasu minie, zanim oszaleje od tego bólu. Godzina, dwie? Jak długo to już trwa? Alice miała wrażenie, że upłynęły całe tysiąclecia. Równomiernie z bólem czuła rozchodzący się strach. Trwała zawieszona w mękach i niewiedzy.

Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, jej serce zaczęło bić jeszcze szybciej, oddech uwiązł w gardle, a w umyśle zrodził się jeszcze większy strach.
W głowie Alice pojawiła się przerażająca myśl, że teraz będzie jeszcze gorzej, jednak w tym samym momencie wszystko ucichło.
Dziewczyna przestała czuć cokolwiek. Otaczała ją cisza i czerń. Czy to koniec? Kobieta odzyskała władzę nad własnym ciałem. Wstała i obróciła się wokół siebie. Niczego nie było. Tylko nicość.
- Pomocy!
Tylko echo odpowiedziało jej desperackiemu krzykowi.
- Czy ktoś tu jest?
Alice okręciła się wkoło. Czemu nikt nie odpowiadał? Czy była tu całkiem sama? Momentalnie zrodził się w niej jeszcze większy strach niż przed chwilą. Przedtem czuła przynajmniej ból, wiedziała, że żyje, ale co stało się z nią teraz? Czy nie istnieje?
Zaczęła biec. Nie widziała nic przed sobą. Nie słyszała nawet odgłosów własnych kroków. Krzyczała głośno, lecz nikt nie odpowiadał.
Zrezygnowana zwinęła się w kłębek. Podwinęła nogi i zaczęła się kołysać. Chciała zapłakać, ale nie mogła. Zamiast łez spływających po policzkach, odczuła tylko ucisk w gardle. Czy nie była już człowiekiem? W jej głowie kłębiło się tyle pytań. Jednak świadomość, że nie ma nikogo, kto mógłby jej odpowiedzieć, zabijała ją. Pustka wydawała się wręcz przytłaczająca.
Poczuła, jak rodzi się w niej panika. Od czubków palców, aż do jej mózgu przechodziła fala niemocy. Nic nie mogła zrobić, już na wieczność zostanie uwięziona w niebycie. Nicość zaczęła ją oblepiać, sklejać jej palce i zatykać usta. Gorączkowo próbowała wciągnąć powietrze, ale nie mogła. Nie była w stanie oddychać. Udusi się. Jej klatka zaczęła się szybko poruszać, ale powietrze dalej nie dochodziło do płuc. Czy jej serce nie powinno teraz bić? Czemu nie słyszy własnego pulsu?
Znieruchomiała. Nie ruszała się ani nie próbowała już złapać oddechu. Wcale tego nie potrzebowała. Czym teraz była? Przestała cokolwiek odczuwać. Nawet jej lęk i panika zwolniły miejsce pustce. Szybko wstała na nogi.
- Co się ze mną stało?! – krzyknęła z desperacką nadzieją, że ktoś jej odpowie.
Znowu otoczyła ją cisza. Alice zadrżała.
- Co się ze mną stało? – zadała szeptem to samo pytanie.
Nagle usłyszała trzask, szybko obróciła się wokół siebie. W niewielkiej odległości od niej stało lustro. Ogromne, czarne zwierciadło w metalowej, bogato zdobionej ramie. Dziewczyna podeszła do niego. Z wahaniem wyciągnęła rękę. Powoli, ze strachem dotknęła ramy. Była niesamowicie zimna, jakby zrobiona z lodu. Popatrzyła na równą powierzchnię. Czemu nie widziała swojego odbicia? Tylko czerń. Zmarszczyła brwi i dotknęła miejsca tam, gdzie powinno znajdować się jej serce. Nic nie usłyszała. Siląc się na spokój, zamknęła powieki. Do jej uszu nie dochodził żaden dźwięk. Ani szum powietrza, ani własny oddech, nic. Zacisnęła mocno pięści. Nie mogła tutaj dłużej być. Popatrzyła wyzywająco na zwierciadło. Szybko przyłożyła rękę do lustra, a potem głośno wciągnęła powietrze do płuc. Jej ręka zamiast zatrzymać się na zimnej powierzchni szkła, przeszła dalej. Czy to lustro było drzwiami do innego świata? Co znajdowało się po drugiej stronie? Szybko cofnęła rękę. Gładka powierzchnia zafalowała i po chwili wróciła do swojej pierwotnej formy. Dziewczyna popatrzyła za siebie. Czy może być coś gorszego od pożerającej ją nicości? Wzięła głęboki wdech. Nie miała już nic do stracenia. Zrobiła odważny krok do przodu i pozwoliła, aby zwierciadło ją pochłonęło. Musiała sprawdzić, co ją czeka po drugiej stronie lustra.

~*~

Wyrzuty sumienia były stanem obcym dla Jamesa - on nie żałował swoich ofiar ani nie współczuł. Lucjusz jako pierwszy uniemożliwił jego łowy. Przed nim jeszcze nikomu nie udało się go omamić. I pierwsze raz w wampirzym życiu Jamesa zrodził się w nim szacunek, cień podziwu. Owszem, był wściekły na wampira za to, że przez niego nie zasmakował dziewczyny, ale gdy po opuszczeniu polany skierował się w stronę chatki, przeżywał wewnętrzny konflikt.
Patrząc na drżące ciało zmieniającej się kobiety, pierwszy raz postanowił okazać łaskę. Traktował to jako spłatę w stosunku Lucjusza. Jego wściekłość została zagłuszona przez morderstwo, nie czuł potrzeby zabijania także jej. Blondyn jeszcze raz spojrzał na drobną brunetkę i bez słowa wyszedł z leśniczówki.
Szybko odegnał od siebie niepotrzebne, moralne rozważania i skupił się na swoim głodzie. Już od paru dni nie smakował ludzkiej krwi, był zbyt pochłonięty polowaniem. Wciągnął powietrze do nosa, po czym uśmiechnął się z zadowoleniem. Nie czekając na nic innego, pobiegł szybko przed siebie, aż znalazł się przed samochodem, z którego wcześniej wysiadł Lucjusz. Ze środka dochodziła kusząca woń ludzi. Oblizał usta i szybkim ruchem wyrwał drzwi z zawiasów. Dźwięk ten obudził kilku pacjentów, którzy z otępieniem wpatrywali się w wampira. James szybko oderwał zapięcie krępujące jednego z pacjentów i wyrwał go z siedzenia.
Marek skrzywił się lekko, gdy poczuł żelazny uścisk na swojej ręce. Zerknął na resztę pacjentów w poszukiwaniu Mary. Zmarszczył brwi, kiedy jej nie dostrzegł. Po sekundzie zwrócił się do Jamesa.
- Kim jesteś, panie, i czemu zakłócasz spokój mojej wiecznej egzystencji?
Wampir popatrzył na niego z rozbawieniem.
- Wiecznej?
- Tak, jestem wampirem, a one są nieśmiertelne, jakbyś nie wiedział.
Gdy blondyn wybuchnął śmiechem, mężczyzna popatrzył na niego z naganą.
- Nie rozumiem, co pana tak śmieszy.
James wykrzywił twarz w przerażającym uśmiechu.
- Ironia tej sytuacji.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję mężczyzny, wbił zęby w jego szyję i łapczywie zaczął spijać krew.
W pierwszym momencie Marek poczuł strach, jednak wraz z mijającymi sekundami zmieniał się on na spokój. Usłyszał krzyk innych pacjentów, chciał się odwrócić i powiedzieć, że nie mają się czego bać, że wszystko będzie dobrze. Wreszcie stanie się tym, kim czuł się przez cały czas – potężnym wampirem, jego przenikające rzeczywistość marzenie spełni się. Umierał z uśmiechem na ustach i nadzieją, że obudzi się do swojego prawdziwego, nieśmiertelnego życia.
Gdy tylko James odrzucił jego ciało, zerknął z pożądaniem na resztę pacjentów. Właśnie zapowiadała się dla niego długa noc, po której wreszcie będzie nasycony.

~*~

Czarnowłosy mężczyzna siedział w fotelu i spoglądał na ogień igrający w kominku. Wsparł głowę na dłoni i szukał. Pozwalał sobie na to niezwykle rzadko, tylko aby sprawdzić, gdzie on jest. Rozstał się ze swoim Stwórcą już całe wieki temu, ale nawet ten czas nie był w stanie przerwać łączącej ich więzi. Miał potrzebę sprawdzania go, posiadania przynajmniej wiedzy, która pozwoliłaby mu go odszukać. Nie żeby kiedykolwiek się nad tym zastanawiał. Nie potrafiłby opuścić Volturich i tak nie mógłby tego dokonać. Jednak świadomość, że wiedział, gdzie mógłby zacząć swoje poszukiwania, podnosiła go na duchu. Jego umysł powoli prześlizgiwał się pomiędzy miejscami, przed oczami widział: góry, doliny, morza, jednak ani śladu po nim. Brunet zmarszczył lekko czoło. Skupił się jeszcze bardziej. To niemożliwe, musiał gdzieś być.
Mijały sekundy, one zmieniały się w minuty. Mężczyzna gwałtownie uniósł powieki, nie mógł go znaleźć. Czy to znaczyło, że..? Brunet poczuł ciężar przytłaczający klatkę piersiową. Umarł. Momentalnie zrodziła się w nim złość. Jak Lucjusz mógł do tego dopuścić, przecież był taki potężny. Jak mógł pozwolić się zabić? Przecież nie popełnił samobójstwa, to nie było osiągalne w ich świecie. Złość wpełzła na twarz mężczyzny, był wściekły na swojego Stwórcę. Jak mógł na to pozwolić, jak…
Ukrył twarz w dłoniach. W umyśle wampira panował chaos. Może gdyby go nie opuścił, wtedy żyłby dalej. Czy to jego wina? Co takiego mogło go spotkać? W jednym momencie odczuł ogromną tęsknotę, pomieszaną z gorzkim poczuciem winy. Już go nie zobaczy. Nigdy. Doskonale pamiętał smak jego ciała, otaczający go zapach i to niebezpieczne spojrzenie, które potrafiło przerazić nawet najodważniejszego z wampirów. Przypomniał sobie też wyraz jego twarzy, gdy postanowił zostać z Volturi. Mężczyzna poczuł ukłucie w miejscu, gdzie znajdowało się nieruchome serce. To była jego wina - powinien przy nim być. I nagle pomimo tego że minęło tyle czasu, odczuł miłość do swojego Stwórcy. To spłynęło na niego tak gwałtownie, że oddech uwiązł w jego gardle. Czy to prawda? Kochał go, mimo tego że minęło tyle czasu i dopiero teraz miał sobie to uświadomić? Jak już nie żył? Gdy już wszystko zostało zaprzepaszczone?
Brunet był tak pogrążony w swoich myślach, że nie usłyszał otwierających się drzwi. Przy jego boku pojawił się wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, który lubieżnie położył rękę na klatce piersiowej wampira.
- Demetri, coś cię trapi?
Brunet otrząsnął się z zamyślenia. Spojrzał w oczy swojemu kochankowi. Teraz i tak wszystko stracone. Już nigdy nie będzie mógł naprawić swoich grzechów. Uśmiechnął się z wysiłkiem.
- Nie, Feliksie, wszystko w porządku. To tylko cienie przeszłości… One już odeszły
Wampir rozpromienił się, słysząc odpowiedź i złożył pożądliwy pocałunek na ustach Demetriego. Gdy wyprostował się, powiedział twardym głosem:
- To dobrze, Aro cię wzywa.
Mężczyzna wstało i ruszył do swojego władcy. Teraz i tak nie było już możliwości powrotu.

~*~

Kiedy tylko uchyliła powieki, jej źrenice zostały rażone intensywnym światłem. Odruchowo zasłoniła oczy ręką. Jednak, gdy to zrobiła, na jej skórę padły promienie, przez co zaczęła iskrzyć. Alice patrzyła się zafascynowała na swoją dłoń, delikatnie nią poruszała, aby sprawdzić czy pod każdym kątem będzie błyszczeć w taki sam sposób. Po sekundzie jej spojrzenie przykuły krążące po pokoju pyłki kurzu. Wydawało się, że wykonują one taniec, nieśmiało płynąc po pomieszczeniu. Kobieta oparła się na przedramionach i powoli rozejrzała się wokół siebie. Znajdowała się w drewnianej chatce. Musiała być w lesie, bo do jej uszu dochodził śpiew ptaków i odległy szelest wody. Wszystkie bodźce odbierane przez zmysły dziewczyny były niezwykle intensywne, trudno było jej dłużej skupić uwagę na jednej rzeczy.
Jej myśli krążyły w chaotyczny sposób. Nie mogła się zdecydować, co jest teraz najważniejsze. To okropne palenie w gardle czy fakt, że nie wiedziała, kim jest i jak się tutaj znalazła. Pamiętała tylko czerń i pustkę. Nagle jej spojrzenie przykuła koperta leżąca na ziemi. Szybko do niej podeszła i wzięła ją z podłogi. Na zewnętrznej stronie było napisane tylko pojedyncze słowo: Alice.
Zajrzała do środka z nadzieją, że znajdzie tam wszystkie odpowiedzi, jednak niczego nie było. Dziewczyna skrzywiła się.
Zanim zdążyła się na tym skupić, wszystkie strzępy jej myśli zostały zaćmione przez dziwne wrażenie. Wampirzyca poczuła mrowienie na opuszkach palców. Podświadomie spięła wszystkie mięśnie i przygotowała się na ból. Sama nie wiedząc czemu, zacisnęła mocno powieki. Nagle wszystko wokół niej ucichło, nie odbierała żadnych bodźców z zewnątrz, nie liczyła się teraźniejszość ani przeszłość, tylko to, co widziała przed swoimi oczami.

Poczuła na twarzy lekki powiew wiatru, z każdej strony otaczały ją mgliste zasłony, które zaczęła odciągać. Gdy jej się udało, nieśmiało zerknęła na drugą stronę. Zobaczyła wątły obraz ludzi - niewyraźny, zamazany. Wydawało jej się, że gdyby tylko ruszyła ręką, wszystko by zniknęło.
Było ich siedmioro. Stali przed białym domem z olbrzymimi oknami. Wydawali się tacy szczęśliwi. Dziewczyna zmrużyła oczy, aby lepiej zobaczyć ich rysy. Znajdowała się tam wysoka i niesamowicie piękna dziewczyna w ramionach muskularnego bruneta, obok stała rudowłosa kobieta i głaskała po ramieniu chłopca siedzącego w krześle ogrodowym i czytającego książkę, zaraz za nimi stał mężczyzna wyglądający na najstarszego z nich - miał blond włosy i dobroduszny uśmiech. W niewielkim oddaleniu od nich stała para. Wysoki blondyn otaczał ramieniem drobną brunetkę. Alice wstrzymała oddech. To była ona. Złapała tego blondyna za dłoń i zaczęła iść tanecznym krokiem, raz po raz odwracając się do tyłu i uśmiechając do mężczyzny. Wampirzyca skupiła się na twarzy nieznajomego. W pewnym momencie odniosła wrażenie, że spojrzał na prawdziwą nią. W tej samej chwili obraz rozmył się, ustępując miejsce następnemu.
Znowu zobaczyła siebie. Siedziała w jakimś podrzędnym barze i ze znudzeniem przyglądała się twarzom innych gości. Czuła ogromne zniecierpliwienie i niepewność. W pewnym momencie otworzyły się drzwi i wszedł nimi ten sam blondyn, którego widziała wcześniej.
Bez żadnego ostrzeżenia Alice znowu znalazła się na podłodze drewnianej chatki. Zamarła przez chwilę w bezruchu, analizując to, co przed chwilą zobaczyła. Kim byli ci wszyscy ludzie? Co miała zrobić? Jej myśli zostały przyćmione przez nieznośne palenie w gardle.
Kim ona była? Istniało tak wiele pytań i nikogo, kto mógłby jej odpowiedzieć. Kobieta poczuła się zagubiona. Nie miała pojęcia, co powinna teraz zrobić, czym były obrazy, które pojawiły się w jej głowie. Czy to była przeszłość? Może zobaczyła wspomnienie swojej rodziny, czy ją zostawili? A może to wcale nie było wspomnienie. Jeśli nie to, to co? Dziewczyna mocno zacisnęła powieki. Chciała wrócić do tamtego świata, odczuwała takie szczęście. Zastanawiała się, kim był mężczyzna, którego trzymała za rękę. Na samo jego wspomnienie na Alice spłynęło wątłe przeczucie, jakby cień emocji. Dziewczynie nie mogła go nazwać. Uchyliła lekko powieki. Czy ma go znaleźć? Nie wiedziała nawet, gdzie powinna zacząć poszukiwania.
Poza tym czuła się w tej chatce wyjątkowo bezpiecznie i gdyby nie palenie w gardle, mogłaby niemal powiedzieć, że błogo. Bała się tego, co czekało na nią za tymi drzwiami. Co jeśli okaże się, że tam jest przejście do świata, z którego przyszła? Jeśli znowu zacznie się palić? Alice mimowolnie napięła mięśnie i zacisnęła powieki. Po chwili doszedł niej do niej niezwykle kuszący zapach. Zanim mogła się nad nim zastanowić, znowu naszło ją to dziwne przeczucie. Jej oczy zaszły mgłą. Jednak obraz, który teraz zobaczyła, był wyraźniejszy, bardziej namacalny.

Znajdował się tam starszy mężczyzna ze strzelbą. Wyglądał tak, jakby tropił jakieś zwierzę. Nagle zza krzaków zaczął dochodzić szmer. Myśliwy odwrócił się w tamtą stronę. Podszedł kilka kroków bliżej, wstrzymał oddech i powoli z lekkim wahaniem uniósł strzelbą jedną z gałązek. Gdy to zrobił, wskoczyła na niego młoda kobieta, po czym wbiła mu zęby w tętnice szyjną. Mężczyzna szamotał się oraz krzyczał, w pewnym momencie nacisnął nawet spust strzelby i strzelił w niebo, strasząc ptaki, które momentalnie zerwały się do lotu. Myśliwy wyraźnie słabł w rękach kobiety. Gdy wreszcie się od niego oderwała, rzuciła jego ciało na ziemię i powoli odwróciła się w stronę Alice. To była ona. W następnej sekundzie dziewczyna znowu powróciła do chatki, prawie całe pomieszczenie było wypełnione tym kuszącym zapachem. Ogień w gardle wampirzycy zwiększył się. Nie panowała już nad własnym ciałem. Błyskawicznie zerwała się z posadzki i wybiegła z domku. Pchana instynktem biegła przez las, intuicyjnie wymijała wszystkie przeszkody - teraz one i tak się nie liczyły. Musiała dotrzeć do źródła tego zapachu, nic innego nie było ważne.
W następnej sekundzie wyskoczyła zza krzaków i rzuciła się na starszego mężczyznę. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, wbiła zęby w jego szyję. Łapczywie spijała krew. Gdy ciecz spływała jej gardłem, poczuła ulgę. Nie było już tego nieznośnego palenia.
Mężczyzna słabł w jej ramionach. Strumień krwi tryskający z szyi zdawał się coraz słabszy. W końcu, gdy jego ciało stało się całkowicie pozbawione czerwonej cieczy, odrzuciła je na ziemię.
Uważnie poparzyła na twarz mężczyzny - widniał na niej jeszcze strach. To ten sam człowiek, którego widziała w swojej wizji.
Może powinna odczuwać wyrzuty sumienia, jednak była najedzona i pełna życia. Zamknęła oczy i wsłuchała się w docierające do niej dźwięki. W tej chwili spłynęło na nią dziwne przeczucie. Jakby ktoś wyszeptał jej prosto do ucha, że już wszystko będzie dobrze. Nie miała żadnych wątpliwości. Tylko przekonanie, że jej życie się ułoży.
W następnej sekundzie uchyliła powieki i rzuciła się do biegu. Od razu poczuła się tak spokojnie, beztrosko. Porzuciła za sobą wszystkie wątpliwości oraz strach. Wiedziała, że czas pytań i odpowiedzi nastąpi, gdy dołączy do tej rodziny. Wtedy wszystko się wyjaśni. Rzuciła się w pogoń za swoją wizją. Głęboko wierzyła, że to nie był sen, jedynie prawda – obietnica przyszłości.



Spod niebios tych, podobna zjawie,
Alicja mnie codziennie prawie
Nachodzi, choć już nie na jawie.

Choć tamto niebo już nie świeci,
Emocje bajka znów roznieci,
Lgną do mnie przytulone dzieci

I śnią Kraj Czarów, inność świata,
Drzemiąc, gdy dzień po dniu przelata,
Drzemiąc, gdy umierają lata:

Echo po rzece cugle płynie -
Leniwa łódź śni w złotej trzcinie -
Lecz życie jest też snem jedynie.*



*Lewis Carroll „Alicja po drugiej stronie lustra”

KONIEC










To chyba dobre miejsce, żeby napisać, że Pernix miała zastrzeżenia co do samego lustra i mojej interpretacji tej sceny. Jednak pozostałam wierna swojemu zamysłowi i wątek ten zostawiłam. Z drugiej strony nie chcę narzucać Wam swojej interpretacji, chyba lepiej, żeby każdy przemyślał i odczytał ją samodzielnie, oczywiście jakby ktoś chciał to może napisać do mnie pw i odpowiem na ewentualne pytania :)


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pon 7:09, 15 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Czw 17:29, 11 Mar 2010 Powrót do góry

Ojej, to już ostatni rozdział, a przecież dopiero co przeczytałam całość. Chociaż z drugiej strony ciesze się że zakończyłaś pisanie w tym momencie, a mianowicie na wizji Alice w której widzi siebie oraz Cullenów. Zamiana w wampira "uporządkowała" jej dar oraz pozwoliła dogłębniej korzystać z tej umiejętności. Kilka spraw w tym rozdziale mnie zdziwiło. Znów poczułam to nawiązanie do HP, poprzednio była to postać dobrotliwego Lucjusza, któremu niestety nie było dane żyć dalej oraz pozwolić na pokazanie świata Alice. Chodzi mi o lustro (a`la Potterowskiego ain eingarp) przez którego taflę Alice była w stanie przejść. To było takie magiczne, miałam nadzieje że jednak rozwiniesz wątek falującego lustra do innego świata. Czy to była jakaś próba innej interpretacji jej daru? Chęć ubrania go w coś, jakaś personifikacja umiejętności widzenia przyszłości czyli przechodzenia przez "czas" , dryfowania pomiędzy światami. Następnie James "odpuszczający" sobie zabicie Alice, pokazałaś znów w świetny sposób jego uczucia i nie były jawną zmianą tej postaci a raczej szacunkiem w kierunku Lucjusza. Nie jest tylko i wyłącznie bezdusznym potworem , żadną krwi bestią. Odczuwa "wyższe" uczucia (masło maślane praktycznie) . Zabicie Marka i jego "droga do uwolnienia" , przekonanie że będzie dobrze. Super. Nie zapomniałaś o nikim. No i Demetrii oraz Felix. Samo powiązanie Demetriego i Lucjusza nie było tak zadziwiające jak romans który trwa pomiędzy tymi dwoma strażnikami Volturich. Nigdy na to tak nie patrzyłam, że mogłoby coś między nimi zaiskrzyć a jednak.. coś w tym jest. Dzięki Tobie zaczęłam inaczej , może bardziej łaskawie patrzeć na tą parę. Co do samej Alice, podobało mi się ukazane jej przemiany oraz jej pierwsza wizja. Dobrze opisana. Wiersz wieńczący dzieło, super. Jestem zachwycona w pełni. Dobrze wyczułaś moment zakończenia tego. Naprawdę, teraz to tylko wpakować do pdf`u. I niech młodsze pokolenia czytają i się napawają ;D Szkoda, że odkryłam to opowiadanie przed ostatnim rozdziałem. Nie doceniłam tej pracy tak jakbym chciała.

Pozdrawiam, Uskrzydlona.
Życzę chęci do dalszego prowadzenia innych opowiadań i równie świetnych pomysłów jak ten powyższy. (:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 11:23, 12 Mar 2010 Powrót do góry

Dobrze, niobe, muszę chyba się wysunąć na przód i dać innym przykład.

Moi drodzy, niobe skończyła właśnie swoje kolejne dziełko, swoją kolejną bardzo dobrą łatkę i tak jak mogliście się migać w trakcie, tak pod koniec autor zasługuje na odzew wszystkich milczków i nie milczków, którzy zaglądają do jego opowiadania.
Muszę przyznać, że jestem z niobe dumna i na pewno wdzięczna, że mnie zaprasza do współpracy.
Zaczęło się od Only with you i moich czytelniczych wizyt w tym opowiadaniu. Czasem zwróciłam uwagę na błędy i nieścisłości i tak dostałam angaż na pełnoetatową betę przy kolejnym ff. Cool
Dla niobe i madam nawet się przetestowałam, żeby nikt nie krzyczał, choć ja już nie szukam kolejnych utworów do betowania.
Od niobe dostałam możliwość przyglądania się powstawaniu jej najlepszych uworów. Byłam przy Uzależnionym - to opowiadanie łatkowało historię mojego ukochanego Jaspera, byłam przy Alicji, niewątpliwie najbardziej udanej łatce o szpitalnym epizodzie Alice i jestem przy Kurtyzanie, która ma największą popularność ze wszystkich opowiadań niobe, co widać po pięknych komentarzach i topowym miejscu w Rankingu od dawna.
Dzięki błędom niobe wiele się nauczyłam Wink, ale i niobe czegoś ode mnie też. Bardzo dziękuję niobe za cierpliwość, Asiu, bo nie każdemu chciałoby się tyle czekać na korektę.

Alicja po drugiej stronie lustra
od początku zapowiadała się na porządną łatę, a kreacja Lucjusza naprawdę była fenomenalna. Wszystkie jak jeden mąż ubolewałyśmy (pamiętam po komentarzach), że Lucjusz zginął, ale co mogłaś innego zrobić - tak musiało się stać, żeby opowiadanie wpisało się w kanon.
Ja nie dostrzegłam nawiązań do HP, ponieważ nie czytałam, dlatego oceniam tylko i wyłącznie przez pryzmat opowiadania. Dla mnie Lucjusz był tym prawdziwym wampirem, który zbudował sobie emocjonalne serducho i dzięki temu był w stanie opanować swoje drapieżne instynkty, był w stanie pokochać człowieka.
Alice poznaliśmy w dziwnym stanie i nie mogliśmy jej polubić za to, co w kanonie: za serdeczność, pomoc, przyjacielską naturę etc. Poznaliśmy zagubioną dziewczynę, która straciła swoją tożsamość. Całą otoczka, jaką zbudowałaś - miejsce akcji: szpital psychiatryczny była ukazana bardzo przekonująco. Oprócz Alice poznaliśmy również Marka - cudownego, chyba nieszkodliwego wariata. W ostatnim rozdziale miałam taką szaloną nadzieję, że James na słowa Marka, odpuści mu i faktycznie go przemieni. Byłam bardzo ciekawa, jaki wampir powstałby ze schizofrenika i jaki mógłby mieć talent. ^^ No cóż ważne, że Marek umarł z nadzieją na wieczne, wampirze życie i czuł się spełniony.

Wspomniałaś na końcu o tym, że nie podobał mi się motyw lustra i przechodzenia przez nie. Myślę, że niepotrzebnie poczyniłaś taką uwagę, bo jednak to była tylko moja subiektywna opinia, a Ty w żadnym razie mojej krytyce fabuły nie powinnaś się podporządkowywać, jeśli nie czujesz tego samego. Wink Po prostu dla mnie była to jedna scena za dużo. Rozumiem tę symbolikę i nawiązanie do tytułu, które nota bene już gdzieś indziej w opowiadaniu się pojawia, ale nie kupiłam tego po prostu.
Dla mnie było to wejście w strefę bajkowości - tym bardziej przy scenerii: las, opuszczona chatka- leśniczówka w środku głuszy, no i piękne lustro oprawne w zdobną ramę - może wyimaginowane, może nie... nie wnikam, po prostu tu dla mnie nastąpił pewien przesyt. Alicja po drugiej stronie... nie miała dotąd nic z bajki czy baśni i to po prostu mi nie grało. Inaczej oceniłabym to posunięcie, gdyby taki klimat był od początku.
Jednak oczywiście nie psuje ta scena, w moim imieniu, całej łatki. Najzwyczajniej w świecie mogłoby dla mnie jej nie być.

A potem wątek z Demetrim. Podejrzewałam, że to on może być tym utraconym kochankiem Lucjusza, ale że trafił akurat w łapy Feliksa - tego nie podejrzewałam. Smile Nie przepadam za wątkami homoseksualnymi wśród wampirów, sama nie wiem dlaczego. Wink Ale oczywiście nie było żadnego wgłębiania się w szczegóły, wszystko napisałaś subtelnie, informując czytelników tylko o fakcie: kto to był i dlaczego się rozstali.

Na wielki plus oceniam ukazanie wizji Alice. Pokazanie jej drogi i celu. To nadało opowiadaniu nadzieję, z jaką powinnaś zostawić czytelnika. Co prawda każdy wie, że Alice znajdzie szczęście u boku Jaspera i rodzinę Cullenów, która stanie się jej własną, ale powiedzenie o tym - przejście od tych skrajnych stanów: pustki, zagubienia, nicości do nadziei, miłości to dobry motyw na zakończenie.

To co, może teraz ładna łatka o Emmecie? Jeszcze nie widziałam nic dobrego w tym temacie, więc polecam. Wink

P.S. Mnie też trudno się rozstać z Alicją - polubiłam ją. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
asia7
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:12, 13 Mar 2010 Powrót do góry

Podoba mi się ten rozdział. Cieszę się, że jest taki długi. Pięknie wszystko opisałaś. Świetna była ta scena z lustrem - dobrze, że ją jednak zostawiłaś.
Zaskoczyłaś mnie tym Demetrim. Bardzo jednak spodobał mi się sposób w jaki opisałaś jego dar.
I jeszcze rozmyślania Jamesa... To też było genialne.
Szkoda, że to już koniec. Tak czy siak, gratuluję świetnego opowiadania Wink
Pozdrawiam,
asia7


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin