FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Ater [Z] 2/2 [04.08.2009] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Śro 0:21, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Witam.
Na wstępie powiem, że wiele słyszałam o Twoich dziełach. Wiele razy obiecywałam sobie przeczytać Setha, wiele razy zmuszałam się do Nienasycenia - niestety, moje lenistwo zawsze bierze górę i nic na to nie poradzę. Ale pomyśl sobie - jutro mam wstać o siódmej, jest 44 minuty po północy, a mimo to jestem tu, przeczytałam to i skomentuję to.
Jak już mówiłam, AngelsDream jest na ustach wszystkich. Każdy, kto trochę bardziej zna się na fan fickach, powie, że AngelsDream pisze świetnie. I cóż, prawda jest taka, że nasłuchałam się trochę za dużo. Ewidentnie za dużo. Byłam przekonana, że zaczarujesz mnie od pierwszego zdania. Oczekiwałam zbyt wiele i odrobinkę - ociupinkę - się zawiodłam. Mimo wszystko, tak dużo słuchałam o doskonałości Twojego stylu, że zwyczajnie przerosło to Twoje umiejętności. Nie, niech nikt z Was nie sądzi, że uważam Twój styl za słaby - co to, to nie. Jest bardzo dobry, jest świetny. Praktycznie bez błędów (pomijając przecinkownię, ale i tego nie ma zbyt wiele), lekki, sympatyczny, wciągający. Zabrakło tylko tego czegoś, czegoś indywidualnego, czegoś, co by sprawiło, że byłabym w stanie poznać Cię po dwóch linijkach tekstu. Wiem, wiem, kim ja jestem, żeby tak mówić, otóż odpowiem, kim - czytelnikiem. I chyba jestem jedyną, która ma zastrzeżenia do Ciebie pod tym względem, ale na swoją obronę mam, że po prostu znacznie wyżej postawiłam Ci poprzeczkę. Przeczytam Nienasycenie i wtedy zastanowię się, czy to przypadkiem nie jest kwestia tego jedynego opowiadania. Mam nadzieję, że moje słowa nie będą dla Ciebie powodem do smutku, ale wręcz przeciwnie - motywacją i motorem pisarskim. Bo mimo wszystkiego, co Ci powiedziałam - bardzo podziwiam Cię za to dzieło, które wypociłaś.
Co do ortografii i interpunkcji... Przydałaby się przecinkarska beta. Zdarzyło się kilka potknięć.

Wiedz, że rozmawiasz z osobą z Teamu Szwajcaria. Dla wyjaśnienia - Team Szwajcaria to osoby, które dzielnie trzymają się pośrodku, pomiędzy Jacobem i Edwardem, doskonale znając zalety, wady i motory działania obydwu stron. Intencje, zamierzenia, pobudki, powody. I o ile przez całą Sagę Zmierzchu dzielnie bronię Jacoba, własną piersią go zasłaniając, to o tyle tutaj muszę się odezwać po stronie Edwarda i pobronić trochę jego. Zanim to zrobię, chciałabym porozwodzić się nad zachowaniem, intencjami i rozterkami Zmierzchowego Jacoba. Wszystkie doskonale wiemy, że każde jego działanie było spowodowane uczuciem, które żywił do Belli. Był przy niej, pocieszał ją, gdy została sama, bez Edwarda. Przytulił, pogłaskał po głowie, powiedział, że będzie w porządku. Pokochał ją, a ona - wtedy jeszcze o tym nie wiedząc - pokochała jego. Ale zaraz, zaraz, wraca Zły Eddy - zły w oczach Jacoba - wraca do Forks, wraca do Belli i oboje mają swój prywatny Happy End. Jak to, a ja? - myśli biedny Jake. No właśnie, a on? Co z nim? No jak to, co. Bella odstawiła go na półeczkę, tuż obok swoich innych trofeów, takich jak Michael Newton czy Eric Yorkie. Użyje, jak będą jej potrzebni, a jak nie, to zostawi, aż się zakurzą, by w końcu wziąć z powrotem, by na końcu znów odstawić... i tak w kółko. Ale dzielny Jacob się nie poddaje i walczy o swoje; walczy o swoje i walczy z Edwardem, przy okazji też próbując zwalczyć bezsensowne uczucie, które - jak sam w końcu zauważa, chociaż nie chce w to wierzyć - nie ma prawa bytu. Ale niema to dla niego znaczenia. Walczy, bo kocha. Mawiają także, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone. I to prawda. Zniżył się do szantażu, byle tylko mieć swoje pięć minut przy Belli, która tak naprawdę na niego nie zasługiwała. (Oczywiście, historia Jacoba kończy się słodziutkim Happy Endem z Renesmee w roli głównej)

Tutaj nastąpiła zamiana ról. Teraz to Edward jest na straconej pozycji. Fanki Jacoba zacierają ręce. I bardzo prawidłowo; teraz patrzymy na wszystko z innej perspektywy. Teraz to Jacob jest Tym Jedynym, a Edward tłem. Z tym, że tym razem sytuacja Edda prezentuje się znacznie gorzej. Edward nawet nie jest zabawką mogącą dzielnie walczyć o swoje prawa, ale po prostu tłem, nic nie znaczącym uczniem bez imienia i twarzy. To tylko ten dziwny chłopak od Cullenów. Przerażający. Odrażający. I co robi dziwny, przerażający, odrażający chłopak od Cullenów? Oczywiście: dziwi, przeraża i odraża, zabijając Atera. Tak, to ten sku.wysyn, który zmiażdżył mu kark; ta okropna, niebezpieczna, żądna krwi istota; wstrętny wampir. Ale zaraz, zaraz, chyba zapomnieliśmy o jednym. A mianowicie - o identycznych pobudkach w zachowaniu Edwarda i Jacoba. A cóż to za pobudka? Miłość, moi kochani. Miłość do Belli. Tylko że Bella nie zauważała Edwarda, ba, ona się go bała. Kiedy on umierał z tęsknoty, ona zabawiała się z Jake'iem. I nie ma w tym nic złego - zapominacie jednak, że miłość to miłość. Nie ma wampirzej miłości, która jest lepsza lub gorsza, i wilkołaczej miłości, która jest lepsza lub gorsza. Nie, oprócz tego jest wpojenie i... właśnie, muza. Krew Belli do niego śpiewała, nie zapominajmy o tym. Edward, oprócz walki z samym sobą, oprócz walki z przeznaczeniem, musiał jeszcze walczyć z pragnieniem i narastającą rozpaczą.
Przegrał. Zwyciężyła zwierzęcość, zwyciężyła desperacja. Okrutny, wstrętny Edward zamordował Atera. Na zawsze pozostanie Tym Złym Gościem. Na zawsze Bella zapamięta go jako mordercę zwierzęcia, które kochała. I teraz mamy Happy End: Bella i Jacob są razem, szczęśliwi, wspominając Atera; co się stało z Edwardem?
Ja chyba wiem.

Bądźmy tolerancyjni. Pamiętajmy, że miłość to miłość. Każdy inaczej kocha, każdy inaczej tęskni, każdy inaczej rozpacza. Jeśli jesteśmy w stanie zrozumieć, że Jake nie był egoistyczny, tylko zakochany, to bądźmy w stanie zrozumieć, że Edward nie zbił Atera z zemsty, by odreagować albo ugasić pragnienie. Pamiętajmy też, że zupełnie jak Jake, nie wybierał swojego przeznaczenia. A na koniec powiem, że Bella i tak nie zasługuje na żadnego z nich.

Jak widzisz - zmusiłaś mnie do refleksji. Zmusiłaś mnie do niej, a w głowie ciągle mam zdanie: Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Bella jest urocza, podoba mi się. Charlie wspaniały, jak zawsze. Jacob... Jacob... Jacoba było mało. Ciężko mi go oceniać. Może dlatego wydawał mi się odrobinę przezroczysty? Nie wiem. A Edward? Taki kanoniczny. Ale postawiony w innej sytuacji. Pokazał inną twarz, tę samą, no dobra: bardzo podobną do tej, którą widzimy u Jake'a w Sadze: twarz desperata. Dziękuję Ci za ten tekst. Nie żałuję, że go przeczytałam, wręcz przeciwnie. Utwierdziłaś mnie w moim Team Szwajcaria i chwała Ci za to. Bo każdy medal ma dwie strony.

Z uściskami -
Suszak.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Śro 0:26, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 23:28, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Suhak napisał:
Witam.
Każdy, kto trochę bardziej zna się na fan fickach, powie, że AngelsDream pisze świetnie. I cóż, prawda jest taka, że nasłuchałam się trochę za dużo. Ewidentnie za dużo. Byłam przekonana, że zaczarujesz mnie od pierwszego zdania. Oczekiwałam zbyt wiele i odrobinkę - ociupinkę - się zawiodłam. Mimo wszystko, tak dużo słuchałam o doskonałości Twojego stylu, że zwyczajnie przerosło to Twoje umiejętności. Nie, niech nikt z Was nie sądzi, że uważam Twój styl za słaby - co to, to nie. Jest bardzo dobry, jest świetny. Praktycznie bez błędów (pomijając przecinkownię, ale i tego nie ma zbyt wiele), lekki, sympatyczny, wciągający. Zabrakło tylko tego czegoś, czegoś indywidualnego, czegoś, co by sprawiło, że byłabym w stanie poznać Cię po dwóch linijkach tekstu. Wiem, wiem, kim ja jestem, żeby tak mówić, otóż odpowiem, kim - czytelnikiem. I chyba jestem jedyną, która ma zastrzeżenia do Ciebie pod tym względem, ale na swoją obronę mam, że po prostu znacznie wyżej postawiłam Ci poprzeczkę.


Bardzo dobrze, że Angels spotyka się z wymagającym czytelnikiem, tego jej właśnie teraz potrzeba i więcej takich czytelników jej życzę.
Powiem tylko tyle, żeby mówić o stylu Angels, powinnaś właśnie przeczytać dla porównania inne produkty jej wyobraźni. Czytałam wiele. Od pierwszych tekstów (dziękuję, że mi je pokazałaś, Angie) po Nienasycenie, Cynamonowy wiatr, Tacy jak oni, Kassandrę i jeszcze inne opowiadanie na konkurs. I wiesz, chyba nie przesadzę ze stwierdzeniem, że poznałabym styl Angels, no może nie po dwóch linijkach, ale po czterech. :) Z resztą już raz miałam okazję zgadywać.
Co do przecinkowania, biję się w piersi i przepraszam. Myślę, że Angels zdawała sobie sprawę z mojej ułomności w stosunku do tej materii, ale mimo to mi zaufała. Jeśli brak przecinków, to fakt, poproś jeszcze kogoś, Angels. Ater zasłużył na przecinki we właściwym miejscu.

Podoba mi się Twoja analiza postaw dwóch absztyfikantów, Suhak.
Faktycznie Edward dokonał mordu na Aterze z miłości do Belli. Ja tego nie neguję. Odezwał się w nim zwierzęcy instynkt, wampir nie był aż tak opanowany jak u Meyer.
Sprawa ilości Edwarda w opowiadaniu: O to jednak chodziło, żeby nie skupiać się na nim i jego uczuciach do Belli. Bella kochała się w Jacobie już od małego, dlatego nie zwróciła na wampira uwagi. Osoba zakochana jest ślepa. Nie widzi już innych wokół siebie. Nie potrzebuje innych. Edward stał więc na spalonej pozycji. Mówisz, że Jacob jest przezroczysty, ja nie miałam takiego wrażenia po przeczytaniu opowiadania. Może coś w tym jest, ale pamiętajmy, co w tej historii było najważniejsze.
1. Przyjaźń człowieka z psem
2. Miłość Belli do Jacoba
3. Niespełniona miłość Edwarda
Myślę, że proporcje zostały dobrze zachowane, a Ed pewnie smażył się w volterrańskim ognisku! ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 23:34, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Śro 23:58, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Pernix napisał:
Podoba mi się Twoja analiza postaw dwóch absztyfikantów, Suhak.
Faktycznie Edward dokonał mordu na Aterze z miłości do Belli. Ja tego nie neguję. Odezwał się w nim zwierzęcy instynkt, wampir nie był aż tak opanowany jak u Meyer.
Sprawa ilości Edwarda w opowiadaniu: O to jednak chodziło, żeby nie skupiać się na nim i jego uczuciach do Belli. Bella kochała się w Jacobie już od małego, dlatego nie zwróciła na wampira uwagi. Osoba zakochana jest ślepa. Nie widzi już innych wokół siebie. Nie potrzebuje innych. Edward stał więc na spalonej pozycji.

Dokładnie. Ale prawda jest taka, że jego los jest jeszcze bardziej tragiczny, niż Jacoba przez całą Sagę. I to chciałam podkreślić. On nawet nie miał okazji, nie miał szansy wyznać, co czuje; zabroniono mu tego i odciągano siłą. To musiało być straszne. Nie rozumiem, dlaczego nikt inny tego nie dostrzegł, tego, jak smutny był jego los. A może po prostu to przeoczyłam... No nieważne. Cóż, łezka pod koniec mi pociekła po policzku, ale przyznam się szczerze, że niezbyt przywiązałam się do Atera. Sama mam psa i także go mocno kocham, ale jakoś tak nie przekonało mnie zachowanie Belli względem niego. Nie wiem właściwie, co mi nie pasowało. Ale ten fragment:
AngelsDream napisał:
Mówi się, że to tylko pies. Zwierzę, które nie czuje i nie myśli. Zwierzę, które głupio merda ogonem i szczeka na spadające z drzew liście. Zwierzę, którego włosy znajdujesz pod poduszką, na znoszonym swetrze lub ulubionej kanapce z sałatą i majonezem. Kiedy odchodzi, zabiera ze sobą kawałek duszy i oddaje ci go dopiero za Tęczowym Mostem, w Krainie Wiecznych Łowów - tam, gdzie kiedyś wszyscy się spotkają.

No po prostu cudo. W tym momencie wielki żal ścisnął moje drobne serduszko. Ale w sumie ani przez chwilę nie poczułam ani zaskoczenia owym morderstwem, ani obrzydzenia do Edwarda, ani wściekłości, po prostu żal.
Ale i tak uważam, że to los Edwarda był bardziej tragiczny. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że popełnił samobójstwo. Nikogo naprawdę to nie rusza? Owszem, stracił panowanie. Ale chyba każdy zapomina o tej drugiej stronie medalu - Jacob także nie raz je tracił w stosunku do Belli, ale z drugiej strony jakoś się powstrzymywał. Edward także nie zaatakował Bells. Taka natura i wilkołaków, i wampirów, że potrzebują mnóstwa samokontroli. Uważam, że pod tym względem zachowana jest równowaga.
I nie uważam, że Edward zamordował Atera z miłości do Belli. Wink Nie, on zwyczajnie stracił kontrolę. Nie wiem, czy wiecie, jak to jest, kiedy wszystko się wali, i jedyne, co jesteście w stanie zrobić, to krzyczeć, szlochać... Wtedy nikt nie jest w stanie panować nad sobą. Będę bronić Edwarda własną piersią i nie odwiedziecie mnie od tego! :D

Pozdrawiam.

PS: Czekam na jakiś odzew od Angels. Bardzo ciekawi mnie jej zdanie.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Śro 23:59, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 0:35, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Może faktycznie źle się wyraziłam, że z miłości do Belli zabił psa. Chodziło mi o to, że szczekanie psa mogło zbudzić mieszkańców domu, a Edward chciał pewnie tak, jak w książce, odwiedzić Bellę w jej pokoju.
Zdecydowanie instynkt go do tego powiódł i chęć ukrycia swojej obecności pod domem dziewczyny. Ja też nie jestem w żadnym teamie, więc nie próbuję Edwardowi i jego cierpieniom umniejszać. Nie jest mi go jednak żal w tym opowiadaniu. Autorka nie skupiła się na przedstawieniu jego uczuć, pewnie dlatego nic sobie nie dopowiadam, tylko przyjmuję los wampira takim, jaki został przedstawiony. A Jacob chyba w tym opowiadaniu panował nad sobą całkowicie, o ile dobrze pamiętam.
Poza tym miejmy w pamięci to, że z Bellą znał się od małego. Był chłopcem, człowiekiem. Ona już wtedy go kochała. Dlatego łatwiej zniosła jego przemianę. Czuła się z nim oswojona.

Tak, czekamy na Angels! :)
Powiedz nam, co autor miał na myśli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Czw 0:44, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:57, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Pernix, mnie zawezwała - oto jestem! Gdzie dywan i fanfary? Wink

A teraz na serio - emocja miała być taka, jaką ją odczytałaś - żal. Nie chodziło mi o pokazanie, że Edwarda można nienawidzić, bo mi się to czasem udaje i bez mordowania psa. On go zabił z odruchu, z paniki, nie planował tego i nie zachowywał się po, jak ktoś, kto w ogóle nie ma sumienia. Przeciwnie. Ale... Meyer ukazała, że dobre wampiry to takie, które wysysają, a więc w domyśle mordują, zwierzątka. Niby my też, ale w takim razie, czy Edzio i cała reszta naprawdę są tak lepsi, jak ona się upiera? To potwory z najgorszych koszmarów, tylko wysmarowane balsamem do ciała z brokatem. Pewnie wysoki filtr, skoro słoneczko im nie straszne.

Edward nie dostał prawa głosu, bo... Cały czas myślę, czy mu go nie dać w miniaturce. Wtedy wszystko byłoby pełniejsze, ale też nie jestem na 100% przekonana, że lepsze. Lubię niedomówienia. Gram na słowach i wieloznacznościach. Pozwalam się czytelnikowi zgubić na chwilę, żeby potem znaleźć go, przytulić i popchnąć na ścianę, a potem się wpić w jego bladą szyję i pokazać, że mi nigdy nie wolno ufać, a jednocześnie trzeba mi ufać, żeby móc mnie czytać, bo ja już tak mam. Takie jest moje pióro.

Ater powstał w kilka dni, ale starałam się rozważyć wszelkie opcje. Wybrałam taką formę i takie fragmenty, żeby móc pokazać, jak mogłoby to wszystko wyglądać, gdyby Bella miała psa i była odrobinę mniej naiwna, a za to bardziej rozsądna.

Suhak, twój komentarz był jednym z najwartościowszych, jakie czytałam. Bo był szczery. Jest szczery. Kolejne twoje wpisy również i chwała ci za to. Cóż mogę ci napisać - masz rację, jestem dla Edwarda okrutna. Pomyśl, że nie widziałaś wszystkiego. Ja się nad nim pastwię prawie wszędzie. To taka wygodnie skonstruowana do tego postać. Tak idealny, że aż chce się go złamać i stłamsić. Zrobiłam to. I stałabym nad płomieniami, w których by skwierczał i patrzyła na swoje dzieło. Czemu? Bo uważam, że autor powinien zdawać sobie sprawę z tego, co opisuje. Nie dałam mu nawet cienia nadziei, skazałam go na ból. Dość szczęścia miał w kanonie. Jego pech. A najlepsze, że wcale nie jestem jego antyfanką ani gorącą wielbicielką Jacoba - ja tylko szukam swoich dróżek. Ater jest jedną z nich. Nie sądziłam, że ten krótki, prosty tekst będzie miał tak szeroki odzew - to mnie mobilizuje. Jak wszystkie uwagi, pochwały i zarzuty. Nieważne, jak komentują - ważne, żeby z sensem.

Jeśli ktoś przez to wszystko przebrnie i cokolwiek zrozumie, gratuluję. Jeśli nie, odpowiem na wszelkie pytania.

Pernix, znamy obie swoje wady i idziemy w to razem, tak? Jeśli chcesz, zawsze będę szukać przecinkowej bety po twoim betowaniu, ale osobiście nie czuję na to parcia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Czw 1:00, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Czw 12:08, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Hmm, z tą betą chyba zostałam źle zrozumiana. We wstępie do opowiadania nie wyczytałam ani słówka o becie, więc pomyślałam, że jej zwyczajnie nie ma. Ale w takim wypadku - zwracam honor Pernix, bo wiadomo, że nie ma bety od wszystkiego, a dwie bety to marnotrawstwo czasu swojego i innych, ponieważ nie były to aż tak rażące potknięcia. Raczej problemy z oddzielaniem przecinkami wtrąceń, a to chyba nie jest powód, do zatrudniania nowej osoby do korekty, prawda? Rolling Eyes

Pernix, z tym brakiem kontroli u Jacoba także się źle wyraziłam. Tutaj faktycznie Jake trzymał nerwy na wodzy względem Belli, ale ja się na zmianę odnoszę do Aterka i do Sagi, tylko że zapominam o tym wspomnieć. Miałam bardziej na myśli, że i Blackowi zdarzyło się stracić kontrolę, nie raz i nie dwa, bo o ile przy Belli kończyło się na zaciśniętych pięściach i przyspieszonym oddechu, to dam sobie rękę uciąć, że nie zawsze tak było. Tak samo z Edwardem. Tak k'woli jasności.

Tak, tak, Angels, jesteś okrutna. Wiem, co żeś zgotowała Edwardowi w Nienasyceniu (nie moja wina, że thingrodiel musiała napisać w pierwszym zdaniu posta, co mu się stało! :D), ale szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że jesteś aż tak świadoma swojego okrucieństwa Wink Ale przede wszystkim - mój post bardziej odnosił się do innych Czytelników, bo powiedzmy sobie szczerze - Autor ma prawo być okrutny, a do Czytelników można jeszcze trafić (o ile przebrną przez mojego posta). Nie mam "pretensji" do Ciebie, że tak potraktowałaś Cullena, ale bardziej do innych, że są tak zaślepieni subiektywizmem narracji oraz poglądem Belli na całą tę sytuację, że nie dostrzegają już wspomnianej przeze mnie drugiej strony medalu. Mi się to bardzo rzuciło w oczy - być może dlatego, że jestem (jak to wela zwykła mawiać) delikatną duszyczką, a może ze względu na moje poglądy na spór na linii Edward-Jacob w całej Sadze. Nie wiem. Dziwiło mnie, że nikt nie zauważył, że największym poszkodowanym nie jest Ater ani tym bardziej Bella, ale właśnie Edward - który na sto procent miał wyrzuty sumienia! Co się stało z nim dalej? Nikogo najwyraźniej to nie interesuje. Trudno.

Miniaturka, powiadasz. Kawałek mojego serduszka podpowiada mi: tak, tak, zachęć ją do tego!, ale jest też ta druga część serducha, bardziej egoistyczna, która woli snuć swoje własne zakończenie, swoją własną wersję tych wydarzeń. Co jak co, ale obawiam się, że zokrutnisz Edwarda do cna i to ugasi wszystkie moje argumenty o jego domniemanej niewinności... ;P

Pozdrawiam -
Suszak.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 12:32, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Zostawiłam sobie małą furtkę na tę miniaturkę. Ty z tej furtki skorzystałaś i zobaczyłaś więcej, a może po prostu spojrzałaś inaczej na sytuację i to świadczy, jak dla mnie, o tym, że wczytałaś się w to, co między zdaniami i zrozumiałaś znalezione tam rzeczy zgodnie z moimi intencjami - nie mogłaś mi zrobić lepszego prezentu. Jednocześnie utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że ta miniaturka może wcale nie jest potrzebna. Czasem wyjaśnianie wszystkiego do końca, podawanie na tacy wcale nie jest wskazane, a ja mam jeszcze dwa własne teksty do napisania i drugą część Nienasycenia. Po drodze pewnie jeszcze wpadnę na jakieś miniatury czy takie mini opowiadania jak to, więc niewskazane wydaje się rozdrabnianie. Nawet moja wena ma jakieś granice.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Czw 12:42, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Druga część Nienasycenia, powiadasz? O rany, to ja ściskam cztery litery i biorę się za pierwszą, bo będzie tak jak z nieszczęsną kontynuacją Otchłani... I ja także dziękuję za prezent w postaci Aterka. Zmusił mnie do refleksji i niewątpliwie zostanie w mojej głowie na baaaardzo długo.
Śniły mi się dzisiaj psy... Hmm.

Pozdrawiam i kończę offtop -
Suszak (z uściskami, jak zawsze)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Czw 12:42, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Pon 10:14, 31 Sie 2009 Powrót do góry

Bardzo mi się podobało. Szkoda, że Edward zabił
Atera.
Chociaż zbytnio Jake'a nie lubię, w tym opowiadaniu
mi się spodobał. Mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Wto 21:16, 01 Wrz 2009 Powrót do góry

Muszę się nauczyć, że nie czyta się opinii o tekście przed przeczytaniem samego tekstu. Widząc zachwyty pod Aterem, spodziewałam się cudów na kiju, które przyćmiłyby Nienasycenie. Oczywiście rzecz trudna, jak się okazało – niewykonalna. Ale! To że kija brak, nie oznacza, że cudu nie ma. Powtórzę się, ale muszę – masz talent. I zrób coś z nim (na przykład podziel się xD), bo jak go zmarnujesz, to własnoręcznie Cię ukatrupię.

Zacznę od złych rzeczy, a potem będziesz się mogła rozpływać w kisielu, obiecuję.

Cytat:
Splątane pasma brązowych włosów zasłoniły zapłakaną, bladą twarz, ale szept był wyraźny i głos Belli brzmiał pewnie.


To zdanie przeraziło mnie nie na żarty. Ilość epitetów po prostu przygwoździła mnie do ziemi. Nie będę się rozprawiać na temat tego, jak to działa na odbiór całości, ale jedno jest pewne – przeszłoby prawdopodobnie bez echa, gdyby nie to, że serwujesz coś takiego już na początku. Nie myl czytelnika i pokaż mu na wstępie to, co masz najlepszego do zaoferowania, a wiesz przecież, że masz wiele.

Dalej – naprawdę irytuje mnie w Twoim stylu jedna rzecz… Skłonność do streszczeń. Chcę się napawać Twoim pisaniem, delektować powoli jak najlepszym bukietem wina, a nie porywać ochłapy tego, co wypada między jedną częścią Nienasycenia a drugą. Czasem boję się tempa, jakie sobie narzucasz. Gdzieś głosik z tyłu mojej głowy mówi, że w takim układzie szybko się wypalisz. Jednak potem patrzę i z czystym sumieniem stwierdzam, że ze zdania na zdanie czynisz postępy. Lecz cóż z tego, skoro nie chcesz pokazać nowych nabytków swojego stylu w pełnej klasie. Pędzisz, pędzisz, chociaż o dziwo się nie potykasz. Same relacje Bella – Jacob, podawane w formie kilku skradzionych im chwil mają swój urok, jednak kanoniczna relacja trzecio osobowa przyprawiła mnie jedynie o ból głowy. Całe skrótowe opisy stołówki głupoty Stanley, dobroci Angeli, dylematów naczelnej żarówki z lekcji biologii i cała ta papka pokazująca „co by było gdyby”. Ponadto żałosne zachowanie Edwarda... Jedynym Cullenem, który zyskał w moich oczach jest Jasper. Naprawdę miło mi było, kiedy dochodziłam do zdań przez niego wypowiadanych.

Teraz, uwaga… Nastąpi przełomowy moment.
Lubię Twoją Bellę.
Ona jest nastolatką. Ma przyjaciół i zwyczajne problemy. Jam dumna, waćpanno. Zwykłe detale, jak zielona sukienka, którą założy na randkę, Leah czuwająca przy załamanej Belli, kurczowe trzymanie się sierści psa, która momentami była jednym pocieszeniem - to wszystko zbudowało nową postać. Miałam momentami wrażenie, że o ile w innych przypadkach odwzorowywałaś charaktery, o tyle Bella jest u Ciebie całkowicie nowa. Nawet nie po liftingu, zdarłaś z niej skórę i ubrałaś w coś nowego. Oczywiście nie będę już wspominać o tym, że długo czekałam na porządny, kanoniczny związek Belli z Jacobem.
Cytat:

Zawsze dostrzegała w szklance choćby kroplę wody. Nawet jeśli w istocie to była czyjaś łza.


Perełka.
Cytat:

Mówi się, że to tylko pies. Zwierzę, które nie czuje i nie myśli. Zwierzę, które głupio merda ogonem i szczeka na spadające z drzew liście. Zwierzę, którego włosy znajdujesz pod poduszką, na znoszonym swetrze lub ulubionej kanapce z sałatą i majonezem.


Nie masz pojęcia, jak chciałam zareagować, gdy przeczytałam ten krótki fragment. Serduszko mi się ścisnęło i aż mocniej przytuliłam swojego najukochańszego, mokronosego przyjaciela, który leżał na moich nogach. To prawda, że zwierzę bardziej się opłakuje niż człowieka, bo łączy je z człowiekiem niczym nieskażona więź. Widać, że nie piszesz tego od czapy i masz o tych relacjach pojęcie. Gdzieś mi się tam zimno robi, kiedy pomyślę, że Bella poniekąd zastąpiła sobie Atera Jacobem, ale potem pukam się główkę bardzo mocno, bo to wydaje mi się tak głupie, że aż żałuję, że na to wpadłam.
Naprawdę łezka mi się w oku zakręciła, gdy Ater umierał (już nie wspomnę o tym, jak zacieszałam, że zrobiłaś z Edwarda mordercę – o, ja zua), a to dawno mi się przy fan ficku nie zdarzyło.

Reasumując, chciałabym powiedzieć więcej, ale nie wiem, czy starczy mi na to słów. Jestem jak najbardziej na tak, ale ucięłabym z tej bajki Edwarda. Taki piękny obrazek stworzyłaś, po co go psuć? Dobra, to by było na tyle jeśli chodzi o listę gwiazdkowych prezentów.

Czekam na wszystko, co masz do zaoferowania.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Śro 6:34, 02 Wrz 2009 Powrót do góry

Przeczytałam to wczoraj wieczorem i, hm, nie powaliłaś mnie. Mogłam spokojnie spać przez całą noc.
Dobra, co do opowiadania...

Pierwsza część mi się prawie w ogóle nie podobała. Czułam się jakbym czytała streszczenie Zmierzchu z małym dodatkiem - psem. Bellę i Atera łączyła naprawdę niesamowita więź.
W drugiej części zaczynało to już odbiegać od sagi, przede wszystkim dzięki Jacobowi, który ostatecznie był z Bellą. Tylko co z Edwardem? Z powodu takiego, że początek przypominał mi sagę, nie wyobrażałam sobie, że Bella mogłaby nie być z Edwardem. No, ale jednak nie, ostatecznie nie była. Ciekawe, co się stało z Cullenami? :D

Do tego dodam jeszcze, że podobał mi się Twój styl. Pomysł w sumie może nie był zły, ale dla mnie jakoś te opowiadanie nie jest najlepsze Wink Hm, no i psów za bardzo nie lubię, ale to, co zrobił Edward... Shocked

Pozdrawiam,
Rathole.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:54, 04 Paź 2009 Powrót do góry

Atera przeczytałam dobry miesiąc temu, nie wiem, czy nie uzbierałoby się z tego ponad pięć tygodni. Komentowanie fanfiction po tak długim czasie, jaki upłynął od przeczytania, jest dla mnie wyzwaniem. O książkach wypowiadamy się jeszcze długo po tym, jak je przeczytamy – to naturalne. Z fanfickami jest podobnie, przecież nie raz wspominamy tekst przeczytany wiele miesięcy czy nawet lat temu. Tyle że wtedy jesteśmy ubożsi o wszystkie szczegóły, jakie poruszały nas podczas lektury czy bezpośrednio po niej. Zapominamy o tych niuansach i perełkach, które bawiły nas lub doprowadzały do płaczu, gdy czytaliśmy. (Chyba że tekst jest dla nas naprawdę wyjątkowy. Nadal pamiętam urywki wypowiedzi i przechowuję w sobie posmak opisów z sagi Madame Evans, ale to chyba jedyny fanfick, z którym byłam w tak silny sposób związana). Jeśli recenzujemy książkę, nie stoi to na przeszkodzie – skupiamy się na fabule i kreacji postaci. A tymczasem komentarz do tekstu publikowanego na forum literackim częstokroć zasadza się na szczegółach, drobnych smaczkach, które stanowią dla nas układ odniesienia.
Może być trudno. Ale dla tego tekstu – warto.

Nie czytałam go z wypiekami na twarzy ani z chyboczącymi się na rzęsach łzami. Nie byłam w szczególny sposób poruszona ani wstrząśnięta. Czasem czułam niesmak czy zniechęcenie tematem. A jednak wraz ze zbliżającym się końcem – przyszła refleksja, która jeszcze innymi barwami malowała się po zakończonej lekturze. Nie dotycząca tytułowego Atera, ewentualnie cech, które uosabiał, zdarzeń, którymi jego śmierć była poprzedzona i obwarowana, uczuć, jakie miały z nim związek. Ludzi, ich postaw i popełnianych błędów.
Zastanawiam się, czy skutek, jaki swoim tekstem osiągnęłaś, był tym, do którego dążyłaś, Angels. Starałam się nie przeglądać innych wypowiedzi – nie chciałam sugerować się opinią kogoś innego ani prać sobie mózgu, patrząc na opowiadanie poprzez filtr czyichś odczuć - zabierając się do tego komentarza miesiąc temu, ale mimowolnie na kilka z nich przelotnie zerknęłam, poza tym przeprowadziłam na temat tekstu ciekawą rozmowę z Suharkiem, która te posty, o ile pamiętam, czytała. To głównie z niej wynikało, że Edwarda obrzucono mięsem i opatrzono etykietką podłego, egocentrycznego drania. Zaś już sama doczytałam, jak, w odczuciu czytelników, pięknie przedstawiono więzi między człowiekiem a zwierzęciem, jak okrutnie posłużył się Aterem Edward, jak w końcu Jacobowi oddano pierwsze skrzypce. Myślę nad tym, czy właśnie to było Twoim zamierzeniem – czy po prostu dążyłaś do oddania sprawiedliwości drugoplanowemu bohaterowi sagi i przelania na papier swojej miłości do czworonożnych. Wydaje mi się, że to tylko jedna płaszczyzna, w moim odczuciu zresztą – mniej ważna. Drugą jest stanowiąca wprowadzenie do opowiadania postać Renée, dramat rozgrywający się przed właściwą akcją tekstu, ale należący do jego fabuły i kładący się na niej cieniem. Jednak przede wszystkim – Edward, który stanowi w moim odczuciu najważniejszy element opowiadania. To o jego, nie o Belli czy Atera, tragedii traktuje według mnie. Ater, Bella, Jacob, wszystkie epizody składające się na całość tekstu wydają mi się jedynie drogą, pretekstem do opisania tego, co wydarzyło się nocy, w której Edward zamordował Atera, a wcześniej oddania jego emocji związanych z Bellą. A może tylko nadinterpretuję, może coś, co w moim odczuciu urosło do osi tekstu, jest tylko drugorzędnym wątkiem, może Edward miał być „tym złym” i nikim więcej. Ale pozwól, że w to nie uwierzę – po prostu nie wydaje mi się, byś była skłonna ograniczyć tekst do jednej płaszczyzny, pozwolić, by patrzono na niego jednotorowo. Nawet jeśli sama, jako autorka, opowiadasz się po stronie Atera, faktycznie skupiasz na oddaniu relacji psa z jego właścicielem, ja odnajduję w Aterze inne odcienie, inne emocje i inną prawdę – może mniej uniwersalną, ale bolesną. Refleksję walącą między oczy.

Należę do gorących zwolenniczek – jakkolwiek to określenie nie przystaje już do kogoś, kto na myśl o twilight zaczyna zgrzytać zębami – związku między Edwardem a Bellą. Tak napisano w kanonie, ja tak to przyjęłam i do tego kieruję swój sentyment. Poza tym Bella chyba już zawsze zostanie dla mnie głównie bezwolną, zaślepioną mimozą, zaś Jacob świetnym facetem, niesamowitym przyjacielem, a mimo to – kimś nieodpowiednim na bycie jej partnerem. Dlatego mierzą mnie wszystkie sceny, w których występuje ta dwójka. Tak samo jak silna awersja do czworonogów czy zwierząt jako takich nie pozwala mi na przebrnięcie przez tekst bez uczucia niesmaku i zniechęcenia, kiedy czytam o Belli rozemocjowanej nowymi zabawami ze swoim kudłatym przyjacielem. Rodzi się we mnie irytacja, ale jednocześnie godzę się z tym, że w tym tekście właśnie taka jest Twoja wizja świata przedstawionego, nawet jeśli zupełnie nie przystaje do tego, co ja bym sobie wyobrażała. I chociaż nie lubię Belli piekącej Jacobowi ciasteczka i ekscytującej się komendą, jakiej nauczyła Atera, to taką Bellę kupuję – bo jest ona doskonale irytująca i doskonale przystająca do świata, w jakim ją osadziłaś. Do pewnego momentu jest to po prostu nieszczególnie pasjonującym obyczajowym tekstem (wyłączając oczywiście wątek z Charliem i Renée), chyba że kogoś interesują czworonogi. I kiedy nasza nieco-mniej-miałka-i-nieco-dziwaczniejsza-niż-w-kanonie Bella spotyka po raz pierwszy Edwarda, możemy spodziewać się zauroczenia. Ale, przynajmniej ja, nie spodziewałam się zauroczenia tak gorzkiego, jednostronnego. Uczucia tak – w rzeczywistości – z uczuć wyzutego, zasadzonego na emocjonalności i instynkcie. Ten Edward jest prawdziwym wampirem, potworem, którego chciał w sobie widzieć w kanonie, choć nie wiem, jak można się bać takiego płochego, skrzącego w słońcu stworzonka. Ale potworem nie czyni go zamordowanie Atera, nie czyni go nim to wszystko, przez co część czytelników upatruje się w nim nieczułego drania i egoisty. Edward potworem jest przez brak zrozumienia samego siebie i przez brak umiejętności złożenia w sobie zaufania, na którym mógłby się oprzeć. Nie mając zaufania do samego siebie, nie znajdzie go dla świata. Nie znajdzie też w sobie pewności i siły, która w odpowiednim momencie odwiedzie go od popełnienia błędu. Przez przeszło sto lat nie zdołał się oswoić z drzemiącą w nim bestią i jej ujarzmić, nie uporał się z tym i nie zaakceptował. Nie jest to potwór w pełni pejoratywnym znaczeniu tego słowa, raczej w znaczeniu kogoś, kto nie zna samego siebie i kto daje się wodzić swoim instynktom. Pojawia się w nim szczątkowy rys kanonu, ale tak naprawdę – nie wiem, może moje postrzeganie tej postaci wypacza perspektywa czasu, przy czytaniu nie robiłam sobie żadnych notatek, posługuję się pamięcią – przeważa pewne zezwierzęcenie, które tępi w nim uczucia, wyostrzając wszystkie inne zmysły. W jego stosunku do Belli znajdujemy wprawdzie sporo emocjonalności, ale emocje nie są tym, na czym buduje się uczucie. Szczególnie jeśli są splątane i nieznane, a więc trudne do odczytania. Taki Edward budzi we mnie zastanowienie, refleksję nad prawdziwą naturą wampirów – nawet te iskrzące w słońcu, uśmiechnięte i opanowane różnią się od ludzi czymś więcej niż tylko dietą. I nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma w nim człowieka – jego człowieczeństwo wydaje mi się bliskie temu, o czym była mowa w kanonie: wszystko jest odczuwane o wiele silniej i intensywniej. Przez to może być zbyt ciężkie do udźwignięcia.

Angels, masz talent do przekraczania schematów myślowych, łamania stereotypów, pokazywania, że nie wszystko jest takim, na jakie wygląda i nie każdy koniec jest dobry. To mogłaby być piękna historia miłosna. Ale równie dobrze – mogłaby skończyć się tragicznie. Właśnie dlatego Ater jest dla mnie tylko narzędziem, by jakoś usprawiedliwić nieszczęście, która miało miejsce, bo potrzeba było ofiary, by kat wykonał swą powinność. Nawet zapach truskawek, który w sadze pełni rolę afrodyzjaku, jest słodki i kuszący, tutaj zdaje się popychać do zbrodni. Wydaje się, że dusi Edwarda, zmieniając jego percepcję i nie pozwalając powiedzieć „nie” swoim instynktom. Ater pod tym względem przypomina mi Cztery smaki uczuć – chociaż nie wstrząsa mną aż tak bardzo i z pewnością nie wywarł na mnie takiego wrażenia, to powoduje, że to, co wydawało się tylko białe, nagle okazuje się przechodzić w czerń. Obrazuje, jak od jednego szczegółu – momentu, który nawet trudno wychwycić, zaczyna się cała lawina, której już nie można powstrzymać. Od gestu, słowa, myśli, zapachu. Druga część tekstu przesiąknięta jest goryczą, widać już wyraźnie, że dążysz do czegoś nieuchronnego, choć jeszcze nie wiadomo, co się stanie – czuć tylko wiszące w powietrzu napięcie, które utrudnia oddychanie, zapychając gardło. Edward jest tutaj prawdziwie przerażający; przerażający w swojej bezradności i złości, która rodzi się w nim może i nawet bez jego zgody – kto wie, czy gdyby chciał, znalazłby w sobie wystarczająco wiele siły, by ją powstrzymać. Gdzieś w tle rozgrywa się historia Belli i Jacoba, ale nie potrafię się na niej skupić, dla mnie ta opowieść jest jedynie pastelowa, podczas gdy świat uczuć Edwarda spada na czytelnika ciężkimi, ciemnymi emocjami, zalewa oczy purpurą.

Kluczowy fragment, w którym ginie Ater, dla mnie zdaje się wręcz krzyczeć przeciwko nazywaniu Edwarda podłym egoistą. Nie stanowi to wprawdzie dowodu jego niewinności, bo nie jest on oczywiście wolny od winy, ale nie wyobrażam sobie, jak można patrzeć na tę postać tak jednopłaszczyznowo – jakby wszystkie inne epizody, urywki myśli nie pokazywały jego spadku po równi pochyłej, nie obrazowały rozgrywającej się w nim tragedii – tragedii, która w końcu musiała jakoś ujawnić się na zewnątrz. Goryczy, zawodu, niezrozumienia, ogromu cierpienia, które musiały eksplodować w jego dłoniach, nie znajdując innego ujścia. To jest ten dramat, to koszmar rozgrywający się dla kogoś może tylko w tle szczęśliwej historii Bellii i jej psa, ale w końcu zalewający to szczęście krwią i bólem.
Wiem, że ścisnęło mnie wzruszenie, gdy Bella dowiedziała się o śmierci Atera. Mimo wszystko. Nie ze względu na to, że był jej ukochanym psem, najlepszym przyjacielem i zmarł, ale ze względu na przywiązanie i stratę. Pięknie to opisałaś. Tyle że Bella może się z tego podnieść, ona się z tego faktycznie podniosła. Atera na zawsze zachowała w swoim sercu, ale ma Jacoba, który ją kocha i wspiera. A co się stało z Edwardem? On nie odnalazł żadnej swojej drogi, żadnego szczęścia i żadnej podpory. Przez wieki będzie się tułał z niezabliźnionymi ranami, wspomnieniami wciąż żywymi w nieśmiertelnej pamięci, zapachem truskawek drażniącym nozdrza i podniebienie. O tym jest dla mnie historia Atera – o dobrym psie, który zginął i zagubionym chłopaku, który skalawszy sobie dłonie jego krwią, nie uzyskał odpowiedzi na żadne pytanie, nie wyzbył się swojej niepewności, nie miał szansy sobie zaufać, a tylko bardziej brak tego zaufania pogłębić. I tak Bella też była dla niego tylko pretekstem. Bo, nawet nie zakochawszy się w niej, szukałby odpowiedzi, szukałby czegoś, co pomogłoby mu zagłuszyć w sobie wahanie. Może jego uczucie do niej – jakiekolwiek by nie było – to tylko przypadek, Bella mogła być tylko obiektem, w którym szukał usprawiedliwienia dla swoich czynów.

Nie wiem, czemu w końcu nie skomentowałam Atera po jego przeczytaniu. Nie mogłam się tego zabrać tego samego i następnego dnia, to pamiętam, nie potrafiłam pozbierać myśli, ale nie mam pojęcia, co się stało później. Na pewno umknęło mi wiele spostrzeżeń, którymi chciałam się z Tobą podzielić. Na pewno czas sprawił, że różne rzeczy wyrzuciłam z pamięci, a inne zmieniły w niej swój pierwotny kształt – i być może teraz to, co napisałam, wcale nie przystaje do Twojego tekstu. Jeśli tak, to przepraszam Cię za to. Gdy to piszę, jest po czwartej w nocy, jestem zmęczona całym długim dniem, ale już któryś dzień chodzi za mną Ater i chęć skomentowania go.
Dziękuję Ci, Angels, za ten tekst. Za nużące mnie opisy związane z Aterem, przez które utwierdzałam się w swojej awersji do psów. Za niesamowite przedstawienie emocji i sytuacji Renée – za to, że dałaś jej dojść do głosu nie tylko na początku, ale również później, po zamknięciu wątku małżeństwa z Charliem. Za Twój warsztat i piękny język, w jaki ubierasz swoje myśli, za umiejętność, z jaką kształtujesz to, co znajdzie się w Twoich rękach. W końcu za to, że wiesz, że pisanie służy nie tylko rozrywce – Nie ma sensu pisać rzeczy, które tylko poprawiają nastrój. […] Pewne pytania trzeba zadawać. Z pewnymi postawami trzeba się zmierzyć. Rzecz w tym, by pozbyć się schematów myślowych. (Edward W. Said) Głównie za to dziękuję: za skłonienie do zaskakującej refleksji, zmuszenie do myślenia. Czy nawet mogąc przewidzieć bieg wypadków, jesteśmy w stanie je powstrzymać, powstrzymać samych siebie przed uczestniczeniem w nich? Czy potrafimy żyć z wyłączonymi zmysłami? Wyzbywając się instynktów – naszych zwyczajnych, ludzkich instynktów, które popychają nas niejednokrotnie do bezmyślnego okrucieństwa? Czy jesteśmy w stanie zaufać komukolwiek, dopóki nie ufamy sobie? Takich pytań jest mnóstwo, ale wszystkie wychodzą od człowieka i jego zagubienia. Nikt z nas nie jest, podobno, samotną wyspą, ale łatwo odłączyć się od swojego archipelagu i zawędrować gdzieś indziej, gdzie nic nie jest nam znane i nic nie jest dla nas zrozumiałe. A często nawet to, co otacza nas od zawsze, okazuje się zupełnie obce.
Nie mogę powiedzieć, że uważam Atera za piękny tekst. Jednak z pewnością za tekst dający do myślenia, chropowaty, pozornie spokojny, jednak później zalewający czytelnika potężną falą goryczy. Tekst, który można odczytywać na różnych płaszczyznach, nawet w oderwaniu od siebie – pytanie tylko, czy warto wierzyć, że medal ma jedynie jedną stronę i zamykać oczy na tę drugą.

Pozdrawiam,
robak


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 21:22, 07 Paź 2009 Powrót do góry

Długo myślałam nad tym, co powinnam Ci odpisać na forum. Znasz moje podejście. Psy to kawał mojego życia. Nawet teraz do mojego lewego boku przytulony jest Baaj - śpi i stara się mi nie przeszkadzać, a ja próbuję sobie przypomnieć, jak wyglądało moje życie, gdy nie dzieliłam go z niczym czworonożnym, większym od szczura. Przyznaję, że nie pamiętam, ale wciąż umiem przywołać strach przed psami. O tak, bałam się psów - bardzo. Przełamałam się, bo nienawidzę ograniczeń. To właśnie dlatego możecie czytać taką moją twórczość - mam we krwi przekraczanie schematów i oczekiwań względem jakichkolwiek moich poczynań. W głównym zamyśle pragnęłam pokazać, że jedzenie zwierząt wcale nie jest lepsze - już w Nienasyceniu nakreśliłam ten problem, ale dopiero w Aterze mogłam pozwolić sobie na rozwinięcie myśli. Uznałam jednak, że robienie z Edwarda po prostu sukinsyna będzie zbyt... prostackie. Równie dobrze historia Atera nie musiała mieć dwóch części. Wyobraźmy sobie coś takiego:

Bella dostała na urodziny psa. Edward się na nią zdenerwował i na złość dziewczynie zabił zwierzę. Za karę musiał się wyprowadzić, a ona wyszła za mąż za Jacoba, który zawsze był przy niej i miał zajebiście długie włosy.

To samo? W zasadzie tak, ale to nie moja bajka, bo ja chcę, żeby czytelnik chwilę podumał. Chcę, żeby pomyślał. Poczuł. Nie zawsze chodzi o rzucenie na kolana. Czasem jedynie o to, żeby zostawić w czytelniku ślad: niepokój, złość, ziarno czegoś nienazwanego. Wiadomo - nikt nie jest nieomylny i nie każdy tekst spełni swoje założenie. Jeśli chodzi o czytelniczy odzew Nienasycenie mnie rozczarowało, a Ater dla odmiany zaskoczył. Kto przypuszczał, że prosta historia z przewidywalną fabułą, zyska taki poklask? Ja na pewno nie, ale to nie znaczyło, że poszłam na łatwiznę. Dałam czytelnikom Edwarda zaszczutego, odrobinę dzikiego, tak niebezpiecznego jak sam siebie postrzegał. Dałam Bellę, która nie była trzpiotką i dałam Jake'a, który przestał jedynie chodzić z gołą klatą, a zaczął naprawdę coś znaczyć. Nie nakreśliłam jednego, ostatecznego i słusznego szlaku emocjonalnego dla Atera. Zostawiłam kilka pobocznych ścieżek, z których najwyraźniej Wy (Robaczku i Suhaku) skorzystałyście. Cullen to szkic węglem - tak go widzę. Kontury można zostawić lub jeszcze rozmazać, może dorysować kreskę tu czy tam - Wam się udało. Spełniłyście tym samym moje małe marzenie. Pomogłyście mi udowodnić, że umiem stworzyć prosty tekst z głębszym dnem, co nie znaczy, że odbiór Atera wprost traktuję jak gorszy, czy mniej wartościowy. Przeciwnie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:38, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Chylę czoła.
Z dwóch powodów: pierwszy - WIEDZIAŁAM, od momentu przeczytania tytułu, co będzie dalej, kim jest Ater i co się z nim stanie. A mimo to czekałam na każde następne zdanie. I płakałam oczywiście.
Powód drugi zrozumieją tylko psiarze - masz wilczaka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:28, 20 Sty 2010 Powrót do góry

Muszę przyznać, że od dawna zbierałam się by przeczytać coś Twojego autorstwa. Jest mi strasznie głupio, że zrobiłam to dopiero dzisiaj. Wstyd mi niezwykle. Przedwczoraj poprosiłam Dilenę by kopnęła mnie w tyłek i przypilnowała bym w końcu zapoznała się chociaż z jednym Twoim tekstem. No i poradziła bym przeczytała Atera. I wiesz, że ją zatłukę jak ją spotkam? Naprawdę... Wiesz dlaczego? Gdyż wiedziałam o czym ogólnie jest ten tekst i obawiałam się, że skończy się on smutno. Mówiąc smutno mam na myśli śmierć psiaka. Kocham zwierzęta, jestem bardzo przywiązana do swojego psa i obawiałam się, że właśnie coś takiego się wydarzy. Albo inaczej... Cholera, za dużo chcę Ci napisać i zaczynam mącić. Może zacznę od początku i po kolei.
Początek już pokazywał, że czeka mnie coś co chwyci mnie za serce. Tak też się stało, ale o tym później. Cały tekst jest jakby długim opisem pewnego wycinka z życia Belli plus trochę Cullenów, no i ludzie z La Push, którzy pojawili się w życiu panny Swan. Jednak czytało się to tak znakomicie, tak cudownie, że po prostu przepłynęłam przez tekst bez najmniejszego problemu. Nie mogłam się oderwać. Twoje opisy tych wszystkich wydarzeń mnie po prostu urzekły.
Cieszę się, że Bella jest taka niekanoniczna, że nie poleciała z wywieszonym jęzorem za Cullenem, nie padła mu do stóp i w ogóle. Wybrała Jacoba, a to jest dla mnie ogromny plus. Na dodatek jej miłość do Atera po prostu mnie rozbroiła. Czytałam o tym jak się do niego przywiązywała, jak chodziła z nim na spacery, jakimi uczuciami go darzyła i mogłam do odnieść do siebie, do tego jak bardzo kocham swoją Sarę i jak bardzo cieszę się, gdy wychodzimy na dwór, jak martwię się, gdy coś jej dolega, jak bardzo ona wyczuwa moje nastroje i jak liże mnie po twarzy, gdy płaczę. No i jeszcze skojarzyło mi się od razu to jak bardzo się boję tego, że moja kochana psina odejdzie. Przecież jest z nami już dziesięć lat, traktujemy ją jak członka rodziny. To nie jest tylko zwierzę. Na pewno nie. I tak samo było w Twoim tekście. Stworzyłaś tak magiczną więź między Bellą, a Aterem, że sama uwierzyłam, że w moim życiu też jest jakaś magia. Dziękuję Ci za to Smile
Co jeszcze... Wielki plus za to, że nie uczyniłaś Cullenów głównymi bohaterami. No i oczywiście jak już mówiłam podoba mi się to, że Bella wybrała Jacoba. Marzyłam by tak właśnie potoczyły się losy bohaterów.
Niestety znienawidziłam Edwarda. Jeden jego wybryk i cała sympatia, jaką go dotychczas darzyłam legła w gruzach. Jak on mógł zabić Atera? I to w taki sposób? Ja bym po prostu go znalazła i... Ech Crying or Very sad Nie cierpię znęcania się nad zwierzętami, nienawidzę ludzi, którzy to robią, którzy zabijają zwierzaki. Takich to bym po prostu wykastrowała, obdarła ze skóry, posypała solą i w ogóle... Rozumiem, że chciał do Belli, że nie mógł się powstrzymać, ale to było totalne przegięcie z jego strony. Przyznam się, że płakałam w głos, gdy to zrobił, gdy Bella odkryła co się stało, jak krzyczała nad ciałem swojego przyjaciela, a potem na samej końcówce, gdy Jake i Bella odchodzili z miejsca spoczynku Atera. Niektórzy ludzie uważają, że nie można zaprzyjaźnić się ze zwierzakiem, pokochać go, przywiązać się do niego jak do człowieka. Ale taka jest prawda. Ja w to wierzę i sama tego doświadczam. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy nie cierpią zwierząt lub też są tak zapatrzeni w swoje przekonania i uważają, że zwierzę to tylko zwierzę i koniec kropka. Wzruszyłaś mnie niesamowicie. Należą Ci się za to wielkie brawa, gdyż naprawdę rzadko wzruszam się, gdy coś czytam. Gratuluję!
Bardzo podobało mi się to, że Jake wyznał Belli prawdę o swojej tożsamości, o wpojeniu itd. I ona go zaakceptowała. To również mnie wzruszyło. Cieszyłam się, gdy Bells nie marudziła za bardzo odnośnie jego wieku, nie krzywdziła go tak jak w sadze. Szkoda, że Meyer nie wybrała dla nich takiej drogi. Ale wtedy pewnie Ty nie napisałabyś czegoś tak pięknego Wink
Co jeszcze... Już wiem. Urzekła mnie scena, gdy Bella chce by Jacob się przy niej zmienił w wilka. Normalnie aż mnie dreszcze przeszły, gdy to przeczytałam. Bardzo ładne to było. I ten fragment, gdy Jake przyjeżdża do Belli na motorze. Uśmiechnęłam się wtedy szeroko Smile
A i jeszcze jedno. Kontrast. Najpierw opisujesz spokojne życie Belli, jej przyjaźń z Aterem, a tutaj nagle w sam środek wbiłaś okrutne morderstwo wampira. Muszę przyznać, że zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Zaskoczyło mnie, bo bardziej spodziewałam się, że Ater umrze śmiercią naturalną, a nie z rąk przeklętego Cullena. To naprawdę coś niezwykłego. Nastrój i klimat jakie stworzyłaś. Pomimo tego, że śmierć Atera napawa mnie głębokim smutkiem to uważam, że tekst jest taki... ciepły. I pomimo występowania wampirów czy zmiennokształtnych jest taki życiowy. Naprawdę tak to odczuwam.
Kurcze, co chwilę mi się coś przypomina. Sceny z dzieciństwa Belli. To jak tęskniła za ojcem i wykrzyczała mu w telefon, że go nienawidzi, jak cieszyła się na książkę o wilkach i chwile spędzone z ojcem, początki znajomości z Jacobem, ich zabawy, pieczenie ciastek i prośby by to Leah je zaniosła Jake'owi. No i przemyślenia Renee i Charliego. Takie... życiowe.
To jest napisane przepięknie, cudownie mi się czytało, wzbudziło we mnie mnóstwo emocji. Żałuję, że dopiero teraz przeczytałam Atera. Jednak teraz postaram się zapoznać z resztą Twojej twórczości.
I wiesz co teraz robię? Siedzę z moją kochaną psiną i mocno ją przytulam do siebie. Ona patrzy na mnie ufnym, przyjaznym wzrokiem. Za każdym razem, gdy będzie się do mnie przytulać, będę sobie przypominać Twój tekst. Naprawdę bardzo dziękuję Ci za te chwile wzruszenia. To był jeden z najpiękniejszych tekstów, jakie przeczytałam. Ba, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że jeden z najlepszych tekstów, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Nie mówię tutaj tylko o forumowych opowiadaniach itd. Wink
Dobra, kończę moją wypowiedź, choć czuję, że jeszcze do niej wrócę, bo zapewne o czymś zapomniałam. Jednak muszę powiedzieć coś jeszcze... Mam nadzieję, że nie uznasz mnie za wariatkę, czy też nie obrazisz się na mnie za to, ale po prostu pokochałam Cię za Atera. Naprawdę!
Dziękuję raz jeszcze za tak cudowną lekturę Smile :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Śro 21:37, 20 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 0:34, 21 Sty 2010 Powrót do góry

Ja czasem tulę Baaja lub Celara, a często ich obu i wiem - po prostu wiem - że to dobra droga. Słuszna, czysta, chociaż czasem trudna. Wilczak to nie pies, który będzie się słuchał "bo tak" - on potrzebuje pasji, emocji, bodźców, a Celar przeszedł przez piekło porzucenia, schronisko i adopcję do domu, w którym musiał zaakceptować wcale nie takie proste zasady. Kocham psy, uwielbiam wilki. Moją pasją jest hobbystyczna, lekka praca z czworonogami - wyobraźcie sobie wilczaka, który się wstydzi na komendę - wygląda jak totalny ciapciak, ale ja lubię właśnie tę część jego natury. Aterowi oddałam wszystko to, czego szukam w psach. Wszystko to, czego się boję. I cieszę się, jeśli ktoś odnajduje w tym tekście emocje - chowałam je skrupulatnie między zdaniami.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Czw 1:04, 21 Sty 2010 Powrót do góry

Angels, na to opowiadanie trafiłam dopiero dzisiaj. I cóż Ci mam powiedzieć. Znów doprowadziłaś mnie do łez. Wilki mnie fascynują, ale to psy są dla mnie czymś więcej… Przyjaciółmi, członkami rodziny i powiernikami moich największych sekretów. Opisany przez Ciebie „tęczowy most” i „kraina wiecznych łowów” w którą wierzę, że gdzieś istnieje wyzwoliły we mnie ponownie smutne wspomnienia. Pamiętam, jak musiałam pożegnać się ze swoją ukochaną sunią rottweilerką - Wegą, pomyślałam sobie wówczas, że kiedyś dane będzie mi ją spotkać. Teraz chodzi na długie spacery w niebie z moim tatą.
Moja obecna psica Bajka – wzięta ze schroniska – jest ogromnym, wspaniałym owczarkiem środkowoazjatyckim. Prawdziwa kochana, dzika bestyjka. Trudna w ułożeniu, uparta, niezależna ale strasznie kochana suńka.
No, tak ale się rozczuliłam, a miałam powiedzieć coś o opowiadaniu.
Oooo tak! Znienawidziłam Edwarda, za to, co zrobił Aterowi. Po prostu.
Sama skręciłabym mu kark, jakbym go dorwała. I nawet jego siła wampira nie uchroniłyby go przede mną reagującą pod wpływem adrenaliny i nienawiści do istot mordujących zwierzaki.
Nie wiem jak Ty to robisz, ale wyzwalasz we mnie skrajne emocje swoimi tekstami.
Pozwolisz, że aby się uspokoić przytulę moją Bajkę mocno i może w końcu przestanę płakać.
Tak w ogóle to tekst był jak zawsze wzruszający, piękny i zapadający w pamięć. Ale nie powiem nic więcej, bo mi strasznie smutno.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Czw 1:09, 21 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin