FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Gdy zgasną światła [Z] [+18] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Maaadziulaaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 23:12, 21 Lut 2009 Powrót do góry

No nieźle.. Robi się ciekawie.. I kurcze skończyłaś w najlepszym momencie ! :D Teraz z niecierpliwośćią będę oczekiwać tego co się stanie ^^. Więc pisz pisz ^^

A swoja droga to biedna ta Liz. Mhm. Mam nadzieje, że Edward ją uratuje Twisted Evil ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 23:14, 21 Lut 2009 Powrót do góry

ups, pominęłam jeden wyraz. Mea culpa.

W ostatnim zdaniu jest napisane nie możliwe, powinno być niemożliwe. ^^

a teraz, jeśli chodzi o treść...
Kobieto, czy ty chcesz nas do szału doprowadzić? Wink
W takich miejscach kończyć, toż to zbrodnia, doprawdy!
Czy Edward zdąży? Powiedz, że zdąży!

Laurent się wyłamał, ale co z Victorią, hm? :D
będzie wierną Jamesowi nimfomanką, czy jak? ;>
ciekawie, ciekawie, żądam więcej ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:17, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Uuuu <pociera rączki> rozdział świetny! :)
Akcja ruszyła i bardzo z tego powodu się cieszę.
Wkurza mnie ten Edwrad i jego zachowanie do Liz...
Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam Jamesa, w każdym opowiadaniu jest potrzebny porządny, czarny bohater, dzięki temu fabuła jest o niebo ciekawsza :)
Rozdział jak zwykle ładnie i zgrabnie napisany.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalsz, nieładnie w takim momencie kończyć...
ż. weny,
p.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 1:31, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Dlaczego Edward zachowuję się tak a nie inaczej zostanie wyjaśnione xD
James - cóż, musi być skurczybykiem xD Jeśli dobrze mi wyszedł jako czarny charakter to mój sukces Wink

Czy zdąży? Nie powiem xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AnaBell
Człowiek



Dołączył: 04 Lut 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:28, 22 Lut 2009 Powrót do góry

Co za okrucieństwo z twojej strony.... Kończyc w najlepszym momencie. Mam tylko nadzieje ze Edwardzik troche sie ogarnie po tym incydencie i zmieni swoj stosunek do Liz. Czekam na następną częśc
No i weny Zycze
]A huge part of me wanted to rip the door off its hinges and fuck her senseless......[/i]
Smile devil
Wide awake fuckin' rulezz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AnaBell dnia Nie 11:29, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Wto 22:17, 24 Lut 2009 Powrót do góry

No to moje drogie Wink) Część VI przed wami Wink Mam nadzieję, że się spodoba Wink



beta: madam butterfly


Rozdział VI


Ból



Całe moje ciało, każda komórka, nawet myśl, bolała jakby przejechał po mnie samochód. Wszystko słyszałam, jednak nie byłam w stanie zareagować. Tak bardzo chciałam uciec od Jamesa, od jego planów, które z pewnością snuł. Moje poczucie bezpieczeństwa legło w gruzach. Nie wiedziałam, gdzie mnie prowadzi. Ten wymyślony przez niego element zaskoczenia sprawił, że bałam się jeszcze bardziej. Czego mogłam się spodziewać? Nie znałam odpowiedzi. W tym momencie, przewieszona przez jego ramię, czułam jak powoli zapadam się w siebie, tonę we własnych lękach. Nikt nie mógł mi pomóc, bo kto miałby to zrobić? Od początku byłam skazana na porażkę. Pogodzenie się z nią wykraczało poza moje granice. Nie mogłam wybaczyć sobie nadziei na lepsze życie, jaką żywiłam po ucieczce od Jamesa. Teraz wszystko, co chciałam kiedyś pokochać, poznać – zostało w sferze marzeń. Gdybym mogła uronić choć łzę, opłakać stracone życie. Nie mogłam. Byłam zdana na jego łaskę. Czy zmienił się od naszego ostatniego widzenia? Pewnie nie. Sam Laurent ostrzegł mnie przed jego planami. Biedny Laurent, co też się z nim stało? Chciałam, aby wyszedł z tego obronną ręką. Nie zasługiwał na taki los.
W myślach modliłam się o to, by szybko ze mną skończył. Nie wiem czy wytrzymałabym, gdyby przedłużał tortury, które na pewno przyszykował.
- Ciii maleńka. Już nie daleko. Zaraz będziemy w domu. – Szepnął mi do ucha, delikatnie pocierając policzek. Wzdrygnęłam się w sobie z obrzydzenia. Jego obecność działała na mnie w sposób niezmiernie niekorzystny. Całą sobą czułam jego bliskość, która napawała mnie coraz większym wstrętem.
Boże, niech to się szybko skończy. -Błagałam w myślach. Czekanie na koniec wszystkiego, całego świata, jaki się znało, wydaje się nieskończonością. Pustą, szarą plamą, którą zaraz zakryje krew.
Usłyszałam, jak otwiera drzwi.
- Vicki, wróciłem. Zaopiekuj się nią. Jeśli spadnie jej chociaż jeden włos z głowy to obiecuję, że zgnijesz w ziemi. – Powiedział do kobiety. Jej zapach był słodki, drażnił mnie. Podświadomie starałam się wyobrazić jej twarz. W moich myślach wyglądała jak dzika kotka, która gotuje się do ataku. Napięta atmosfera, która panowała w pokoju, jeszcze podsyciła ten obraz.
Powoli odzyskiwałam wzrok. Ból zaczął mijać. Ruszyłam palcem, aby zorientować się, na ile wróciła mi sprawność. Próbowałam coś zobaczyć w tym półmroku. Mgła przed moimi oczami umożliwiła mi zorientowanie się, że jestem w drewnianej chatce. Było ciemno.
Na stole walały się gazety i zaschnięte już kwiaty. Kobietę, która stała przede mną, ledwo mogłam ujrzeć.
Miała na sobie skórzane spodnie i obcisłą zieloną bluzkę. Spoglądała na mnie jak na swojego wroga. Zdziwiło mnie to tym bardziej, że nigdy w życiu jej nie spotkałam.
- Hm, a więc to ciebie poszukiwał James. – Powiedziała ironicznie, przyglądając mi się bacznie.
Z sekundy na sekundę odzyskiwałam siły. Wzrok ponownie nabrał ostrości. Spojrzałam jeszcze raz na jej twarz.
- Wcale nie jesteś taka piękna. – Oceniła i machnęła ręką. Usiadła na krześle i zaczęła szperać w gazetach. Po chwili wyciągnęła jedną, którą zaczęła czytać.
- Cóż. Nie będę ukrywać, że nie wiem, po co mnie tu przywlókł. – Powiedziałam, usadawiając się naprzeciwko Victori.
Zmarszczyła brwi w grymasie niezadowolenia. Chciałam za wszelką cenę wybadać, na ile posłuszna jest Jamesowi.
- Przecież ja mu powinnam wystarczać. – Mruknęła sama do siebie, przybierając ton obrażonego dziecka. Od razu zorientowałam się, że nie będzie trudną przeciwniczką. Była zbyt egoistyczna, by przejmować się tym, co się ze mną stanie.
- Widzisz, ja mogę zniknąć. Nikt się nie dowie. – Namawiałam ją. – James nie będzie cię obwiniał. Tylko ty mu zostaniesz… - kontynuowałam cichym, melodyjnym głosem. Miałam nadzieję, że łyknie haczyk.
Zlustrowała mnie od góry do dołu, odgarniając włosy z czoła.
- Nie. – Odparła krótko, ucinając rozmowę.
Rozejrzałam się wokół, poszukując jakiegoś punktu zaczepnego, możliwości ucieczki. Kolejny raz. Czy już zawsze będę musiała się ukrywać?
Uśmiechnęłam się do siebie, gdy natrafiłam na młotek leżący w rogu pokoju. Wstałam, udając zainteresowanie firankami w oknie. Szybko rzuciłam się na przedmiot, gdy Victoria złapała mnie za włosy i pociągnęła na ziemię.
- Nawet o tym nie myśl. – Warknęła mi wprost do ucha. Kopnęła mnie dwa razy w brzuch i zadała cios w twarz. – A teraz leż i czekaj aż pan przyjdzie.


***

- Zgubiłem ich… - Powiedziałem zawiedziony do Jaspera, kiedy mnie dogonił.
Spojrzał na mnie smutno, po czym oparł się o pień drzewa.
Czułem się podle. Gdyby nie kłótnia, jaka wywiązała się miedzy mną a Liz, mogłoby nigdy nie dojść do tej sytuacji. To moja wina. -Powtarzałem sobie przez całą drogę do domu. Moje zachowanie jest niewybaczalne.
Krzyk, jaki usłyszałem kilka godzin temu na parkingu, zmroził mnie do szpiku kości. Bałem się o nią. Podejrzewałem, że porwał ją James – stwórca, którego tak nienawidziła. Ponowne spotkanie z nim na pewno wywołało w niej lęk.
I teraz jest gdzieś tam, sama, bo ja traktuję ją w sposób obrzydliwy.
- Jazz, idź do domu. Powiedz Alice, że zaraz się z nią spotkam. – Zakomunikowałem bratu i stanąłem przy prezencie Liz. Z czcią dotknąłem karoserii, przejeżdżając palcami w dół. Wyobrażałem sobie, że ona nadal tu stoi, rozmawia ze mną, uśmiechając się promiennie. Jej włosy rozwiewa wiatr.
Nie, to nie było możliwe. Nie możemy być sobie bliscy. Choćbym bardzo tego chciał. Otrząsnąłem się z marzeń i szybko wbiegłem do domu. Cała rodzina zebrała się w salonie.
- Musimy ją jak najszybciej odnaleźć. – Powiedziała roztrzęsiona Esme, wsparta na ramieniu męża. Wyglądała jeszcze bladziej niż zwykle. Nie wiedziałem, że jest to możliwe. Każdy z członków rodziny, przejęty zniknięciem Liz, rozpatrywał każdą z możliwych opcji, aby jak najszybciej sprowadzić dziewczynę do domu. Nawet Rosalie, tak nieufna wobec innych i zgrywająca zimniejszą niż jest w rzeczywistości, była zdruzgotana tym, co się wydarzyło.
Stanąłem w progu, przysłuchując się im. Sam nie wiedziałem, co dalej. Jak postąpić?
- Trzeba jeszcze raz odnaleźć trop i podążać nim, jak dalej się da. – Zaproponowała Alice, z wyczekiwaniem spoglądając na resztę.
Jaki plan będzie najlepszy? Nie wiem, ale powinien pomóc nam w odnalezieniu Liz. Teraz tylko ona się liczyła.
- Rozdzielimy się. Ja z Jazzem i Rosalie pójdziemy na południe. Edward i Emmett poszukają na wschodzie. A Carlisle z Esme przeszukają zachód. W końcu natrafimy na trop. – Szepnęła Alice, po czym wtuliła się w Jaspera. Ten delikatnie pogładził ją po plecach i powiedział coś na ucho.
- Bierzmy się w takim razie do roboty! Czas ucieka. – Emmett klepnął mnie po ramieniu i dał znak, żebyśmy wyszli.
Alice nagle znieruchomiała i podtrzymała się na ramieniu Jaspera. Wzrok miała utkwiony we mnie, ale czułem, że nie patrzyła na mnie. Podświadomie wiedziałem, że to nie będzie nic dobrego. Przygotowywałem się w myślach na coś, co mnie zaskoczy, wbije w ziemię. I nie myliłem się. Gdy wizja się skończyła, Alice odwróciła się w stronę okna. Przez chwilę stała tak, oniemiała, nie zważając na to, że czekamy na wiadomość. Na każde słowo, choćby było trudne do przełknięcia.
- Alice?... – Spytałem cicho, sądząc, że zapomniała o naszym istnieniu. Poruszyła się i spojrzała mi w oczy.
- James… On… On chce ją zabrać do Włoch. Widziałam Volturi… I dużo trupów… - jej słowa zawisły w powietrzu jak groźba.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Wto 22:48, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Kobieto, zabiję Cię kiedyś, doprawdy! Wink
Kończyć w takich momentach...

No tak, Edzio mógł się lepiej zachowywać, ale ta jego cholerna męska duma.
Ech.

a poza tym, to ja się państwu muszę pochwalić, że nasza kochana autorka robi coraz mniej błędów ^^ ta da! Twisted Evil
niedługo mnie zwolni, i co ja wtedy biedna pocznę?!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Wto 23:07, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Ja cię nie zwolnię słoneczko - nigdy w życiu xD Błędy zawsze będą xDD

Ale zabijać nie musisz - kto za mnie wtedy ff dokończy? xD
Więc sama widzisz, jestem ci jeszcze potrzebna xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Śro 16:52, 25 Lut 2009 Powrót do góry

Oj, zwolnisz, zwolnisz ^^
i wtedy nie będę miała nic do roboty...

Ej, gdzie tam jeszcze koniec ^^
Nie mogę Cię zabijać, nawet nie mam ochoty Wink
poza tym dzisiaj czuję się wyjątkowo małym, śliskim robaczkiem o zbyt małym poczuciu własnej wartości.

Ale, wracając do tematu: pisz kobieto, bo sobie wszystkie włosy powyrywam, jak Boga kocham!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maaadziulaaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 20:57, 25 Lut 2009 Powrót do góry

A kiedy następna część panna ?? ^^ hmm ? Laughing
Czekam ^^. I nie kończ w najbardziej interesującym momencie, bo nie mogę potem wytrzymać kiedy będzie następna część :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:23, 25 Lut 2009 Powrót do góry

Bardzo podoba mi się rozwój akcji, którym podążasz - fajny dreszczyk można odczuć :)
Liz przedtrzymywana przez bardzo złego wampirka, Edzia nosi, bo obwinia się za to, zresztą i bardzo dobrze bo mnie wkurza swoim zachowaniem (wiem, wiem jest jakiś powód tego).
Zaciekawiła mnie pewna kwestia, a mianowicie wypowieź Edwarda, cytuję:

"Nie możemy być sobie bliscy. Choćbym bardzo tego chciał."

Cóż ty takiego wymyśliłaś, co?
Mam tylko jedno zastrzeżenie - rozdział stanowczo za krótki!
Czekam zatem na kolejną, dłuższą część :)
Weny,
p.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 13:36, 01 Mar 2009 Powrót do góry

beta : madam butterfly

Rozdział VII


Groźba


- James… On… On chce ją zabrać do Włoch. Widziałam Volturi… I dużo trupów… - jej słowa zawisły w powietrzu jak groźba.



Nie chciałam tego widzieć. Wizja, która rozbłysła w mojej głowie, wywołała nagły przypływ zimnego dreszczu. Czułam, jak osuwam się w ciemność. Liz, moja ukochana przyjaciółka. Nie mogłam im powiedzieć wszystkiego. Musiałam się pilnować, by Edward nie odgadł, co dokładnie pojawiło się w wizji. Było to trudniejsze, niż się spodziewałam. Spoglądał na mnie spod długich rzęs w oczekiwaniu na coś, co miało nie nadejść. W tym moja nadzieja.
Westchnęłam głęboko. Jak najszybciej musimy się rozdzielić. Skinęłam na Jaspera i Rosalie. Od razu zrozumieli, o co mi chodzi. Pożegnaliśmy się z resztą i ruszyliśmy w drogę.
Gdy znaleźliśmy się daleko od domu, spokojnie mogłam powrócić myślami do Liz.
Nie wiedziała co ją czeka. Ja tak. I była to jedna z najgorszych prawd, jakie chciałam znać.
Smutek – to jedyne co mi towarzyszyło. Tortury cielesne byłyby dla Liz prostsze i łatwiejsze do zniesienia niż to, co James dla niej zaplanował.
Jej dar, jej siła zostanie poddana okrutnej próbie. Ucierpi na tym nie ciało, a dusza.
Liz jest osobą zbyt wrażliwą, by mogło ją to obejść. Miałam ochotę rozpłakać się jak małe dziecko nad jej losem. Bałam się o to, co może się stać. Jak daleko posunie się James?
Rosalie z Jasperem rozmawiali o czymś, jednak nie miałam ochoty skupiać się na tak błahych sprawach.
Ze wszystkich sił starałam się ujrzeć, jak postąpi Liz. Wiedziałam, że nienawidzi swojego daru, że jest to wbrew jej zasadom. Bałam się, że nie odzyskam jej takiej samej.
- Mamy coś! – Krzyk Jaspera wyrwał mnie z rozmyślań. W powietrzu unosił się dziwny, nieprzyjemny zapach. Podążyłam za nim. Doprowadził mnie do starej, pustej chaty. Widziałam ślady po bójce. Obok odrzucającego zapachu pojawił się inny. Liz. Była tutaj.
- Zabrali ją! Była tak blisko… - Wyszeptałam, zakrywając twarz dłońmi. Jasper przytulił mnie delikatnie.


***


Włochy. Cudowne miasto. Uśmiechnąłem się do siebie na myśl, co też się dzisiaj wydarzy. Miałem ochotę torturować ją, zmusić do posłuszeństwa, do bycia taką jak ja. Jakiś głos w głowie mówił mi, że prędzej czy później zniszczę jej wrażliwość. Wiedziałem nawet, jak to zrobię. Jej dar był dla mnie cudowny. Sam chciałbym taki mieć. Ale mając Liz, mogłem pozwolić sobie na wszystko.
- Vicki! Jak z nią? – Spytałem, spoglądając na kobietę. Obok niej szła moja zdobycz, z opaską na oczach. Po ustach spływała jej strużka krwi. Czas, aby nauczyła się, że ze mną się nie zadziera.
- Idź. Sprowadź mi dziecko i matkę. – Victoria szybko umknęła w ciemnościach. Złapałem Liz za rękę i poprowadziłem w stronę jednego z najmroczniejszych zaułków. Otarłem jej krew z ust. Wzdrygnęła się i syknęła.
- Zostaw mnie – powiedziała przez zaciśnięte zęby. – Nie dotykaj mnie.
- Oj Liz, nie bądź taka niedobra. Jesteśmy przecież starymi przyjaciółmi.
- Nigdy nie byliśmy i nie będziemy. Jesteś potworem. Ja nie – syknęła wściekle, plując mi w twarz.
Uderzyłem ją prawą ręką.
- Jeszcze dzisiaj będziesz taka, jak ja – zapowiedziałem jej.
Vicki! Gdzie ty ku*** jesteś?!


***


Czułam do siebie obrzydzenie. Nie mogłam uwierzyć, że znalazłam się we Włoszech, razem z Jamesem. To było nierealne. Kiedy to się skończy? Kiedy w końcu zrozumie, że nie zrobię tego, czego chce?
Wierzyłam, że szybko sobie odpuści. Tylko wiara mi pozostała. Jestem daleko od domu. Nie wiedzą, gdzie mnie szukać. Zostałam skazana. Na siebie, na litość Jamesa. Czułam, jak krew spływa mi po ustach. Nie przejmowałam się tym. Czekałam. Podświadomie czułam, że mnie zniszczy, doprowadzi do tego, że znienawidzę samą siebie. Rozmowa jego i Victorii utwierdziła mnie w tym przekonaniu.
Jedyną jasną myślą był Edward. Pojawił się w mojej głowie znikąd. Jego uśmiech trzymał mnie w ryzach. Dla niego chciałam wyjść cało z tej opresji. Dla niego przeniosłabym góry. Wszystko. Jednak zawsze jest jakieś ale. On nie czuł tego samego. Nie mógł czuć. Nie pokochałby przecież kogoś takiego jak ja. Potwora. Miał przecież Bellę. Czystą, niewinną, nieskażoną istotę. Nie miałam mu tego za złe. W końcu była cudowna.
Gdyby chociaż raz spojrzał na mnie z uczuciem. Chciałam wiedzieć, jak to jest, kiedy miękną ci kolana, motyle grasują w brzuchu, nie możesz oddychać. Choć raz.
Usłyszałam czyjeś kroki.
- Nareszcie! Co tak długo? – syknął wściekły James. Ściągnął mi opaskę z oczu i uwolnił ręce.
Przede mną stała młoda dziewczyna, trzymającą w objęciach czteroletnią dziewczynkę.
- Nie róbcie nam krzywdy.. Proszę… - błagała, klękając przed nami. Poczułam ucisk w gardle. Chciałam podejść do niej i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Kłamałabym.
- Zamknij się ścierwo! – James wyrwał dziecko z objęć matki. – Liz, słonko, przyszła twoja kolej. Wybieraj – mama czy dziecko.
Spojrzałam na niego wściekła. Bezsilność. Wiedziałam, do czego zmierza.
- Nigdy!
- Skoro tak, to ja zabiję dziecko – krzyk kobiety rozsadzał mi bębenki.
- Przestań! – Krzyknęłam. – Co mam robić?... – Czy to mój głos?
James uśmiechnął się.
- No więc, moja droga. Wykorzystaj swój dar. Pokaż nam co potrafisz. – Powiedział, wyraźnie zadowolony z siebie. – Spraw, żeby mamusia zabiła dzieciątko – kontynuował.
Nie!!!! -Krzyczałam w swojej głowie. Nie może mi tego zrobić.
- Jeśli nie, zginą obie. Wybieraj Liz. – ledwo go słyszałam. Wszystko zaczęło wirować.
- Zabij mnie… - prosiłam, błagałam. Spojrzał tylko na mnie i pochylił się nad dzieckiem.
- Chcesz, żeby była tak jak my? Chcesz tego??!! – Krzyknął wściekły.
Victoria stała przy mnie. Nie miałam żadnych szans. Żadnej sposobności do uratowania obu niewinnych istot. Jedyny wybór jaki mi dał – dziecko wampir, albo dziecko nieżywe. Żaden wybór.
Obrał taktykę, która miała na celu zniszczenie mojej duszy. Udało mu się.
Spojrzałam na klęczącą kobietę. Płakała głośno, wyciągając ręce do córki.
- Przepraszam… - Szepnęłam cicho. Wzrok kobiety był utkwiony we mnie. Była stracona. Zajrzałam w głąb jej duszy.
Musisz ją zabić, nie masz wyjścia, zrób to, powiedziałam do niej w myślach. Nie ma czasu.
Wstała i wolnym krokiem zbliżała się do córki.
- Mamusiu? – Cichutki dziecięcy głosik wbijał się do mojej głowy. Nie mogłam na to patrzeć.
- Nie, Liz. Będziesz to oglądać. – James trzymał mnie za głowę. – Przedstawienie dopiero się zaczyna.
Matka złapała córkę za szyję. Płacz dziewczynki był nie do zniesienia. Po chwili urok prysł, a dziecko leżało martwe w ramionach kobiety.
- Zabiję cię za to. Przysięgam… – Wyszeptałam cicho do Jamesa. Pojedyncza łza spłynęła po mojej twarzy.


***


- Jesteś pewna? Już tam są? – Głos Alice dobiegający z komórki był przejęty. – Dobrze. Jedziemy do Włoch. Natychmiast – zwróciłem się do Emmetta.
Liz sam na sam ze zgrają wampirów bez uczuć. Sama myśl budziła we mnie lęk. Zostanie poddana nieludzkiej próbie.
Marzyłem, aby to wszystko okazało się snem, z którego za chwilę się obudzę. Cholera! Wszystko szło nie tak. Waliło się jak domek z kart.
Samolot odlatywał za 15 minut. Pospieszyłem Emmetta. Reszta dojedzie trochę później. Ja nie mogłem tracić choćby sekundy. Każda była jej potrzebna.

Później:

Włochy. Gdzieś tutaj znajduje się Liz. Gdzieś w tym ciemnym mieście.
- Musimy się rozdzielić. Jak tylko na coś trafisz, daj znać – powiedziałem do brata. Ruszyłem w stronę rynku. Podejrzewałem, że James mógł ją ukryć tam, gdzie jest najwięcej mrocznych miejsc.
Po drodze mijałem ludzi nieświadomych „podziemnego” świata, jaki znajdował się w ich mieście. Nie wiedzieli, że jeszcze dzisiaj któryś z nich może zginąć.
Skądś dobiegał płacz. Szybko skierowałem się w tamto miejsce. Kobieta leżała na betonie, tuląc do siebie martwe dziecko. W powietrzu unosił się zapach wampirów. Była tutaj. Niedawno.
Śmiech. Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z oprawcą Liz.
- Czyżby misja ratunkowa?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Nie 21:06, 01 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Justine
Wilkołak



Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:31, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Jakim cudem jeszcze nikt nie skomentował tego...
Ten rozdział po prostu mnie zatkał... scena kobiety z dzickiem, normalnie z jakiegoś horroru... to było straszne...

I jeszcze Liz i jej dar... przeczówałam, że będzie jakiś mroczny... strasznie mi jej szkoda... jak dla mnie, za szybko się poddała Jaesowi.

Nurtuje mnie jedno - dlaczego swojego daru nie może wykorzystać przeciwko Jamesowi i jakoś na niego wpłynąć?
Podoba mi się, bardzo i czekam z niecierpliwością na kolejną część, w takim momencie zakończyłaś... Mam nadzieję, że w tym ff przewidujehsz happy end, bo to nie na moje nerwy :P w końcu Liz dużo sie nacierpiała, daj jej trochę nacieszyć się "życiem" :P
Weny,
p.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maaadziulaaa
Wilkołak



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 19:43, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Tej panna ! Świetnie ! :D Długo się naczekałam na kolejny rozdział i było warto. Bomba! :) A ta scena z matką i córką...

Bardzo dobry styl pisania.

I tylko mam nadzieję, że Liz będzie z Edwardem ^^.

i weny ;*
Buśka ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
host
Zły wampir



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa

PostWysłany: Nie 20:13, 01 Mar 2009 Powrót do góry

oooo...konfrontacja Edward-James. zapowiada sie niezla jatka. szkoda mi tej Lizz, nie zasluzyla sobie na takie traktowanie ze strony Edwarda. biedna...ale mam nadzieje, ze wyjdzie jakos z tego calo i ze bedzie szczesliwa.
czekam na wiecej i Weny
p
host


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Nie 22:04, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Cóż, zaczęły się komplikacje.
Mam nadzieję, że Edward zrozumie po wszystkim, jak bardzo Liz jest dla niego ważna.
Lepiej późno niż wcale Wink

No i przede wszystkim mam nadzieję, że Liz się nic nie stanie, że w żaden sposób się nie zmieni.
Kobieto, ja chcę wiecej! xd


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Nie 23:15, 01 Mar 2009 Powrót do góry

Jeszcze jestem w lekkim szoku .. To było bardzo dobre :) Scena kobiety zabijającej własne dziecko? Oh lepiej, żeby moja wyobraźnia się uspokoiła, bo czas na konfrontacje;D czekam na więcej i życzę weny :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Pon 13:53, 02 Mar 2009 Powrót do góry

Dziękuję wam za komentarze. Coś czułam, że to jedna z najgorszych części Wink)
Ale skoro się podoba to ok Wink)
Kolejny hmm myślę, że może dziś albo jutro Wink Zobaczę jak pójdzie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Czw 18:05, 05 Mar 2009 Powrót do góry

Cornelie napisał:
Kolejny hmm myślę, że może dziś albo jutro Wink Zobaczę jak pójdzie Wink


No i gdzie ten rozdział, moja droga? ;>
Źle czułaś, to wcale nie jest zła część Wink

Pisz, bo mnie ciekawość zżera!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Czw 18:46, 05 Mar 2009 Powrót do góry

A więc rozdział ósmy. Długo się męczyłam :)) Mam nadzieję, że się spodoba Wink



beta : klecza :)

Rozdział VIII


Misja


Victoria przyglądała mi się spod lekko przymrużonych oczu, gotowa zabić mnie w każdej chwili.
Już widziałam tę scenę w myślach. Dzika kotka bezlitośnie rozszarpująca moje zimne ciało.
Koszmar się nie kończył. Przed oczami wciąż widniała mi twarz małej dziewczynki. Smutne, duże oczy, w których czaiła się pustka. Coś boleśnie ścisnęło mnie w gardle. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Wszystkie siły ode mnie odeszły. Ręce opuściłam wzdłuż tułowia.
Starałam się być silna, jednak nie chciałam już walczyć. Było mi obojętne, co się ze mną stanie.
James w najgorszy możliwy sposób zmusił mnie do znienawidzenia siebie. Wydawało mi się, że ta Liz, którą byłam niecałe trzy dni temu, już nie istnieje. Na jej miejscu pojawiła się zimna, pusta istota. Taką właśnie się stałam. Nadzieja dawno mnie opuściła. Jedyne, o czym teraz marzyłam, to sen. Błogi wieczny sen.
Koniec, jaki dla siebie przewidywałam, nie pokrywał się z moimi wcześniejszymi pragnieniami. Ten koniec miał być ulgą, uwolnieniem od bolesnej rzeczywistości, która zewsząd mnie otaczała.
Zastanawiało mnie jedno. Od kiedy poznałam swój dar, wykorzystałam go tylko raz na wampirze. Na Jamesie. Nie zadziałał. Ale czy Victoria jest równie odporna?
Spojrzałam na nią uważnie. Siedziała w miękkim fotelu, czytając jakieś czasopismo. Jej długie palce powoli kartkowały strony.
– Vicki! – krzyknęłam, czekając na reakcję. Szybko odłożyła gazetę, czujnie wpatrując się w moją twarz.
Wykorzystałam okazję. Jesteś głodna, pragnienie krwi nie daje ci spokoju, natychmiast musisz ruszyć na polowanie, szepnęłam jej w głowie. Victoria wstała i, nie zwracając na mnie uwagi, wyszła.
Odczekałam, aż zniknie i w mgnieniu oka gotowa byłam do kolejnej ucieczki. Przez chwilę rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu.
Adios, koszmarze, pomyślałam i ruszyłam w mrok miasta.



***



– Czyżby misja ratunkowa? – głos dobiegający zza moich pleców zwiastował niebezpieczeństwo. Zacisnąłem pięści i chciałem stanąć twarzą w twarz z porywaczem Liz.
Wykrzywił twarz w grymasie zadowolenia.
– W końcu się spotykamy, Ed. Miło cię poznać. Jednak nie czas na pieprzenie – oświadczył zimno, przecierając dłonie.
– Nie mam zamiaru stać tutaj bezczynnie. Gdzie jest Liz? – spytałem twardo, świdrując go morderczym spojrzeniem.
Uśmiechnął się lekko i podniósł ręce do nieba.
– Liz! Nasza słodka, mała wampirzyca. Cóż, sorry, brachu, ale jest dla ciebie nieosiągalna, że tak to ujmę. – Jego słowa nie dochodziły do mojej świadomości.
Miałem zamiar zrobić wszystko, aby ją odzyskać. Nie zasłużyła na taki los.
– Po za tym, ona już jest moja. Zbrukałem ją – kontynuował, zanosząc się śmiechem.
Zadałem mu szybki cios w szczękę.
– Jeśli coś jej się stało, to… – nie dokończyłem, gdyż jego pięść znalazła się na mojej twarzy.
Upadłem na ziemię i dostałem dwa kopniaki w brzuch. Uskoczyłem w bok i otarłem brud z ust.
– To co mi zrobisz? Jesteś, ku***, skończony – warknął wściekle, w mgnieniu oka znajdując się przy mnie. Zdołałem odparować jeden cios, jednak drugi trafił mnie w żebro.
Gdzieś, w oddali, słyszałem ujadanie psa, głośny śmiech i muzykę.
– Tylko na tyle cię stać? – wyszeptałem, spoglądając mu głęboko w oczy. Jednym, szybkim ruchem uderzyłem go w brzuch i usunąłem się w cień.
Obserwowałem go, zastanawiając się nad celem tego wszystkiego. Co chciał osiągnąć tą walką?
– Ed, tchórzysz? Nie zasługujesz na Liz, cherlawy skurw… – kolejny cios trafił go w kolano. Ugiął się pod swoim ciężarem. Złapałem go za twarz.
– Gdzie ona jest? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
– Jeśli myślisz, że ci powiem, to jesteś głupszy niż myślałem – odparł, wykrzywiając usta w półuśmiechu.
Zacisnąłem palce na jego włosach i przycisnąłem jego twarz do ściany. Nie zauważyłem, kiedy uwolnił się z uścisku i powalił mnie ciosem w plecy.
– Kto jest górą, Ed? Jeszcze się spotkamy – rzucił na odchodnym i zniknął.
Wolno podniosłem się z ziemi i poprawiłem ubranie.
W powietrzu wyczułem coś dziwnego. Rozejrzałem się po okolicy, wszystko było w porządku.
James zniknął, a ja dalej nie wiedziałem, gdzie jest Liz.
– Cholera!
– Radziłbym powstrzymać nerwy. Znalazłeś się w naszym mieście i musisz przestrzegać reguł. – Z mroku wyłoniły się dwie, dostojne postacie.
– Udasz się z nami. – Miałem zamiar odmówić. – Nie sprzeciwiaj się Volturi. To dla twojego dobra.
Jeden z nich uśmiechnął się i ręką wskazał mi drogę.



***


Błąkanie się po nieznanym mieście nie napawa entuzjazmem. Gdy byłam jeszcze człowiekiem, marzyłam o zwiedzeniu Włoch. Teraz wszystko, co było przeszłością nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Mijałam piękne budowle, uśmiechniętych ludzi i nadal czułam do siebie obrzydzenie.
Najchętniej zapadłabym się w tę ciemność spowijającą miasto.
W głębi serca marzyłam, aby James już nigdy więcej mnie nie znalazł, nie zniszczył mojej duszy do samego końca. Bo nadal wierzyłam, że gdzieś w środku byłam tą samą osobą, że potrafię czuć coś więcej niż wstręt. Wierzyłam, że odnajdę drogę, która pomoże mi odnaleźć tę cząstkę Liz, którą chciałam być.
Życie w samotności, nawet wieczne życie, byłoby puste, bez możliwości odkupienia swoich win. Moje dłonie skalane były krwią niewinnego dziecka. Nie wybaczę sobie tego do końca moich nędznych dni.
Jednak światełko w tunelu nie gasło. Świeciło się słabym promieniem, przyzywało mnie.
Poczułam, że nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Osunęłam się na ziemie.
Moje zimne, obolałe ciało zdawało się cierpieć wraz ze mną. Spoglądałam w stronę fontanny i siedzących obok niej ludzi.
Oni mogą być szczęśliwi, pomyślałam gorzko. Schowałam twarz w dłoniach, napawając się mrokiem nocy.
Nie wiem, ile minęło czasu, ale wszystko wokół umilkło. Byłam tylko ja i znajomy zapach w powietrzu.
Spojrzałam w górę. Twarz jak ze snu, twarz, którą znam, uśmiechała się do mnie smutno.
– Już jesteś bezpieczna. – Cichy głos był dla mnie melodią.
Osunęłam się w jego ramiona, zapominając o całym świecie. W końcu mogłam stąd odejść. Szczęśliwa, że mnie odnalazł.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin