FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Oczami Rosalie [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 14:44, 10 Sty 2009 Powrót do góry

jedyne błędy to kilka literówek, a tak to ff super, naprawdę, bardzo mi się podoba :)
biedna Rose, dopiero teraz ją zrozumiałam, dopiero teraz wiem czemu była taka "wstrętna"
pozdrawiam
Magdolińska
Wilkołak



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Nie 21:55, 11 Sty 2009 Powrót do góry

Na razie bez bety, ale większych błędów być nie powinno.
Miłego czytu - czytu. :D

***

Przez kilka następnych godzin nie było mi lepiej. Ciągle te same, straszne wspomnienia przelatywały przez moją głowę jak puszczony w kółko film. Nie mogłam ich z siebie wyrzucić, zacząć myśleć o czymś innym, bo kiedy tylko próbowałam, widziałam szyderczy uśmiech Royce'a, słyszałam jak mówił do mnie: "Czekam tu na ciebie od wieków, Rosey, teraz ode mnie nie uciekniesz". Wtedy nie pomagały nawet uspokajające szepty Emmetta. Nie mogłam walczyć z tym horrorem, musiałam go po prostu przeczekać, targana bólem i okropnymi wspomnieniami, bo w tej walce byłam bez szans.

Akurat się uspokoiłam, wspomnienia na chwilę odleciały, mogłam nareszcie odetchnąć głęboko, kiedy wszedł Edward.

- Emmett, mogę cię na chwilę prosić? - powiedział, przyglądając mi się uważnie. Musiałam wyglądać strasznie - potargana, wymięta, z ciemnymi sińcami pod oczami. - Jasper zostanie na chwilę z Rosalie, powiem ci, kiedy będziesz potrzebny, zresztą, sam usłyszysz.

- No dobra. - zgodził się Em i pogłaskał mnie po głowie. - Zaraz do ciebie wrócę, nie bój się, będę tylko za drzwiami, cały czas będziesz mnie słyszała.

Przytaknęłam tylko. Gdy Emmett i Edward wyszli, do pokoju wszedł Jasper z przyjemnie pachnącym kubkiem w jednej dłoni i torbą ze sklepu Yves Saint Laurent. Spojrzałam na niego pytająco.

- Pij. - powiedział, podając mi kubek. - Stwierdziliśmy, że może zaspokojenie pragnienia trochę ci pomoże. Jak będziesz chciała, to w lodówce mamy więcej. A to od Alice, na poprawę humoru. - powiedział i postawił torbę na podłodze.

Łapczywie chwyciłam kubek i opróżniłam go w ułamku sekundy. Ból w gardle zelżał, ale nie zniknął. Czułam za to błogi spokój, musiało być lepiej, skoro nie targnęła mną porcja drgawek.

- Mam prośbę. - usłyszałam głos Edwarda.

- Wal. - odpowiedział mu Emmett. - Chodzi o ten samochód? Zapłacę za naprawę, żaden problem.

- Nie chodzi o samochód, zresztą, to Rose go rozwaliła, nie ty. Mniejsza o to. Mówiłem wam, że zaprosiłem do nas Bellę. Z oficjalną wizytą.

- No tak, pamiętam. I co, mam robić za wodzireja?

- Nie, nie o to chodzi. - żachnął się Edzio. - Mieliście wyjść z Rosalie, ale w obecnej sytuacji... Rose powinna zostać w domu, to oczywiste. Tylko nie chciałbym, żeby zetknęła się z Bells. Ona zaraz pomyślałaby, że to jej wina. A to w końcu nieprawda.

- Masz rację, to nie wina Belli. - odparł Emmett spokojnie, ale po chwili dodał: - To twoja wina.

- Moja?! Tak, najlepiej obwinić mnie za wszystko, za globalne ocieplenie, wszystkie wojny, głód na świecie.

- Nie, nie za wszystko, ale to ty jesteś winny temu, że moja żona jest w takim stanie, w jakim jest. Że nie może się opędzić od strasznych wspomnień. Że cała trzęsie się z bólu. Że gdy tylko zostawię ją na chwilę boi się, że już nie wrócę. To ty przyprowadziłeś tu Bellę, żeby zagrać Rose na nosie, nie uprzedziłeś nas, a powinieneś. Zrobiłeś to, żeby jej dopiec.

- Nie pozostała mi dłużna. - odwarknął Edward.

- Odpłaciła ci tylko pięknym za nadobne. Należało ci się, brachu. Chciałeś jej udowodnić, że nie wszystko zależy od niej i dopiąłeś celu. Ale nie, ty musiałeś pójść o krok dalej. Specjalnie zabrałeś tą dziewczynę moim samochodem, żeby Rose się zdenerwowała. Doskonale wiedziałeś, jak to się skończy, to było do przewidzenia. A mimo to chciałeś ją skrzywdzić.

- Ciekawa teoria, chociaż trochę wydumana. No tak, ale zakochany facet znajdzie miliard innych tłumaczeń, nie dochodząc do oczywistego wniosku: twoja żona, mimo tego, że ktoś ją kiedyś skrzywdził, jest próżną, zazdrosną i wredną kobietą. Uwierz mi, wiem co mówię, siedzę w jej głowie.

- Emmett, nie! - dobiegł moich uszu krzyk Alice, a po chwili dało się słyszeć głuche uderzenie, jakby zderzenie dwóch głazów. - Do jasnej cholery, przestańcie!

Nie słuchałam dalej. Wzięłam do ręki pilota, włączyłam wieżę, ustawiłam najwyższą głośność i położyłam się na łóżku. Znowu było mi gorzej, chociaż czułam, że Jasper się nie poddaje i walczy z moimi uczuciami. W którymś momencie odeszły resztki spokoju, włożyłam głowę pod poduszkę i błagałam o litość. Boże, niech to się już wreszcie skończy, dłużej tego nie zniosę!

- Uspokójcie się! - wrzasnął Jasper. Zamilkli. Jazz, podobnie jak Carlisle, prawie nigdy nie podnosił głosu. - Już gorszego momentu nie mogliście sobie wybrać na tą kłótnię. Jak chcieliście jej jeszcze zaszkodzić, to wam się udało.

Odgłosy walki ustały, ale mnie to nie interesowało. Po chwili poczułam dłonie Emmetta na ramionach.

- Rose, skarbie, przepraszam cię, poniosło mnie. - głaskał mnie teraz po karku, drugą ręką usiłując mi wydrzeć poduszkę. - Już jestem z tobą, zaraz będzie lepiej, daj tą poduszkę.
Mimowolnie wypuściłam moje bezpieczne schronienie, Emmett od razu przygarnął mnie do siebie. Kołysał mnie w ramionach, kołysał bez przerwy, tulił nadal, gdy przyszła Bella, i wtedy, gdy wyszła.

Wieczorem było lepiej. Wstałam z łóżka i usiadłam przy fortepianie. Liczyłam na to, że muzyka pomoże mi w odpędzeniu złych myśli. Delikatnie uderzałam w klawisze, bez ładu i składu, ale wyszła mi nawet ładna melodia. Emmett cały czas siedział obok mnie i patrzył na moje ręce.

- Ładne. - stwierdził, gdy skończyłam. - Może Edward by to zagrał na naszym ślubie? Zamiast tego obrzydliwego marsza?

Pokręciłam przecząco głową. Wszystko by mi się przypomniało. Nie musiałam nic mówić - zrozumiał. Padłam mu w ramiona. Zesztywniał, przytulają mnie, pewnie bał się, że wszystko znowu wraca, ale nie. Złe wspomnienia opuściły moją głowę, umysł miałam czysty, jasny, ból opuszczał moje ciało, nie czułam nawet pragnienia.

- Gdyby nie ty, to... Nie wiem, co bym zrobiła. - powiedziałam cicho, zwijając się w kłębek i kładąc mu głowę na kolanach. - Pewnie nadal leżałabym tam, przerażona i w drgawkach, jak przy gorączce.

- Tak naprawdę nic nie zrobiłem, Rose. Nie wiedziałem, jak ci pomóc. Tak cholernie bezradny jeszcze nigdy się nie czułem.

- Zrobiłeś więcej, niż ci się wydaje. Tak się zastanawiam... Co by było, gdyby Royce mi tego nie zrobił? Gdybyśmy spokojnie wzięli ślub... - urwałam i podniosłam głowę, żeby spojrzeć na Emmetta.

- Pewnie byłabyś szczęśliwa i dożywałabyś swoich ludzkich lat niańcząc wasze wnuki. Ale jest też druga strona medalu. Skoro wtedy był w stanie zrobić ci tak wielką krzywdę, to możliwe, że w jakimś innym momencie waszego wspólnego życia zrobiłby to tak czy inaczej. Już pomijając to, że ja bym teraz wąchał kwiatki od spodu.

- Może to by było dla nas wszystkich najlepsze? Gdybyśmy, zgodnie z przeznaczeniem, spokojnie umarli wtedy, kiedy powinniśmy?

- Ty jesteś moim przeznaczeniem, Rosalie. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym umrzeć, nie poznawszy cię. Nie wyobrażam sobie też, że ktoś mógłby mi cię teraz zabrać. Jesteś moim aniołem. Życie bez ciebie straciłoby smak.

Nic nie odpowiedziałam. Nie umiałabym znaleźć słów, położyłam się tylko z powrotem na jego kolanach.

- Jak skończymy szkołę, chciałabym się stąd wyprowadzić. - powiedziałam cicho, otulając się mocniej szlafroczkiem, który dostałam od Alice. - Inaczej się wykończę.

- Esme będzie smutna. Ale nie pozwolę, żebyś cierpiała. Masz jakiś pomysł, gdzie się przenieść?

- Jeszcze nie. Może do Iriny? Chociaż wolałabym, żebyśmy byli sami. Mogłabym się zatrudnić w szkole, albo w przedszkolu, a ty byś wreszcie zrobił użytek z któregoś ze swoich dyplomów. Może to nie jest taki zły pomysł?

- Od bardzo dawna nie pracowałem. - stwierdził, uśmiechając się. - To może być ciekawe doświadczenie. Czyli co, szukać domu? - przytaknęłam. Westchnął tylko. - Przyzwyczaiłem się, że mieszkamy wszyscy razem.

- Jeżeli chcesz, to... ja jakoś wytrzymam. - zacisnęłam zęby na wspomnienie tej udręki.

- Chyba by mi serce pękło na kawałki, gdybym jeszcze raz musiał patrzeć, jak cierpisz, nie mogąc ci pomóc. Wyprowadzamy się, jeszcze tylko kilka tygodni, wytrzymasz to jakoś?
Przytaknęłam. Po chwili obok nas pojawiła się Esme. Usiadła na podłodze i policzek przyłożyła do kolana.

- Wyprowadzacie się. - bardziej stwierdziła, niż spytała. Przytaknęliśmy. - Będzie mi as brakowało.

- Będziemy was odwiedzać. - zadeklarowałam. - Ja po prostu...

- Wiem, słyszałam. - odparła. - Dlaczego, jeśli ktoś ma być szczęśliwy, to to unieszczęśliwia innych? Dlaczego nie możemy wszyscy być szczęśliwi, nie przeszkadzając sobie nawzajem?

- Może kiedyś będziemy mogli. Daj mi trochę czasu. - poprosiłam cicho. Cała moja złośliwość ulotniła się. Nie miałam wątpliwości, że wróci, ale bez niej czułam się jak mała dziewczynka, która zgubiła się w lesie. Gdyby Emmett nie trzymał mnie za rękę, pewnie krzyczałabym ze strachu.

Gdy Esme przytulała nas, dotarło do mnie, jak bardzo ubogie byłoby moje życie bez Emmetta. Royce nigdy tak mnie nie kochał, tak o mnie nie dbał, ani nie był tak czuły. Może czasem warto jest oszukać przeznaczenie, by doświadczyć prawdziwej miłości?


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Marta_Hale
Człowiek



Dołączył: 01 Sty 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Cieszyn

PostWysłany: Nie 22:05, 11 Sty 2009 Powrót do góry

Ten ff jest super. Rosalie nie jest w chłodną i wyrachowaną s**ą, nareszcie ktos przedstawił ją jako osobę posiadająca uczucia.
Cytat:
Jak chcieliście jej jeszcze zaszkodzić ....
Ja bym zmieniła "jak" na "jeśli" wg mnie by lepiej brzmiało


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lexie
Wilkołak



Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...

PostWysłany: Nie 22:06, 11 Sty 2009 Powrót do góry

bardzo fajne nie znałam Rosalie od tej strony co nie zmienia faktu że jej nadal nie lubie , miałaś bardzo fajny pomysł z tym ff


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
karolcia
Zły wampir



Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 261
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:14, 11 Sty 2009 Powrót do góry

Cytat:
Ej, Rose, a może on jest nie ten teges?

Przez to becze ze śmiechu Laughing
Jeśli o mnie chodzi, to do Rose nie trzeba mnie przekonywać :P Strasznie lubię tę postać. Ciesze się, że napisałaś o niej ff.
Punkt widzenia Rosalie jest świetny, bardzo fajnie opisujesz jej przeżycia, uczucia zarówno do Belli jak i ogólne :)
Jestem ci bardzo wdzięczna za to, że idealnie zachowałaś charaktery Cullenów, są dokładnie takie jak w sadze, a właśnie to lubie :P
Świetnie, że nie zrobiłaś z Emmetta jaskiniowca myślącego tylko o seksie i o tym jaki to on jest boski. Jego poczucie humoru i miłość do Rose opisałaś bardzo fajnie.
Na prawdę nie ma sie do czego przyczepić, bo wszystko jest tak jak należy ;P
Twój ff strasznie przypadł mi do gustu, jest chyba najlepszym dotyczącym postaci Rosalie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampire
Wilkołak



Dołączył: 04 Gru 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: gdansk

PostWysłany: Nie 22:36, 11 Sty 2009 Powrót do góry

a ja prze to:
"- No tak, pamiętam. I co, mam robić za wodzireja? "
hahaha.a..
podoba mi się, jak opisujesz miłosc Emmeta do Rose i odwrotnie. Przynajmniej Rosalie ma jakies inne odczucia, niz te co są opisane w książce. :D
Fajnie, że tak szybko dodajesz te następne części.! :)
pzdr,
wena górą! pij lipton- łyk inspiracji xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 23:05, 11 Sty 2009 Powrót do góry

Fajnie, Rosalie jest pokazana nie jako wredna, głupia zdzira, ale jako dziewczyna, która też czuje i ma problemy...
Ładnie, pisz dalej:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ginger!
Zły wampir



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 23:34, 11 Sty 2009 Powrót do góry

Uwielbiam Rose. Będę to powtarzać w kółko :)
Edward mnie wkurza, chyba jednak pomimo tego, że czyta w myślach nie do końca stara się zrozumieć siostrę. Mógłby się postarać :)
I poproszę mojego własnego Emmetta :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Pon 16:53, 12 Sty 2009 Powrót do góry

Jak zawsze świetnie.
Rosalie nareszcie przestała być wredną czarownicą.
Ale i tak się wyprowadza. No cóż ona zawsze będzie studnią JA.

Może się mylę, ale naprawde jej nie lubię...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Snopy
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |

PostWysłany: Pon 18:54, 12 Sty 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Ładne. - stwierdził, gdy skończyłam. - Może Edward by to zagrał na naszym ślubie? Zamiast tego obrzydliwego marsza?


Marszu, czy mi się wydaje?

Nie lubię Ros, nie lubię Ros, nie lubię Ros.
Niech cierpi, mwhahaha.

A tak serio, to jestem zauroczona :)

p,
Snopypypyypypyp.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BlackMeadow
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:50, 12 Sty 2009 Powrót do góry

Chwała Ci za Rosalie w innym wydaniu. Zołzowata bo zołozwata, inaczej to nie byłby już Rosalie tylko blondynka o takim samym imieniu. Jednak są w niej ciepłe uczucia( co prawda skierowane do Emmetta w 99,9%) ale zawsze coś ;D
Nie wiem czemu ale trochę cięzko mi sie czyta. Może dlatego, że jest mało opisów a dużo dialogów. Mając na myśli trudno nie mówię, że źle( to tylko drobna wada).
Będe czytać dalej. Pozdrawiam,
Adder


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Alalaa
Wilkołak



Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 21:03, 12 Sty 2009 Powrót do góry

Ojej....
Jestem pod wrazeniem.
Jak po kazdej notatce zresztą.
Czekam na kolejną rownie piękną oczywiscie.
:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nut
Wilkołak



Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kętrzyn

PostWysłany: Wto 16:04, 13 Sty 2009 Powrót do góry

Wielkie dzieki za ten rozdział.
Świetnie sie czytało.
Nie powiem Rose zaczyna mnie dobijać udawając pokrzywdzoną, ale cóż to jest właśnie nasza Rosalie.
Czekam na następny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PewnaPani
Zły wampir



Dołączył: 14 Gru 2008
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Wto 17:39, 13 Sty 2009 Powrót do góry

Cytat:
Będzie mi as brakowało.

Będzie mi was brakowało.
Cytat:
Zamiast tego obrzydliwego marsza?

Zamiast tego obrzydliwego marszu?

Poza tymi, to więcej błędów nie widzę.

Mniemam, że jasne, że jestem zachwycona? To dobrze. Smile
I jeszcze strasznie podoba mi się to, że nie przedstawiasz Emmetta jako bezmózgiego patafiana, tylko jako kogoś kto potrafi kochać i gdzieś tam, w głębi, jest wrażliwy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
KinGa
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 18:12, 13 Sty 2009 Powrót do góry

Oł, oł, oł Bardzo mi się podoba mam nadzieje ze bedzie c.d.xd


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Magdolińska
Wilkołak



Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin

PostWysłany: Śro 22:03, 14 Sty 2009 Powrót do góry

Mam wrażenie, że ten odcinek jest do chrzanu, więc nie zamordujcie mnie. :D Bez bety na razie, bo beta jest odcięta od świata.

***

Następnego dnia musieliśmy wrócić do szkoły. Gdybyśmy dłużej byli nieobecni, mogłoby to wzbudzić podejrzenia, a nam zawsze zależało na tym, żeby nie rzucać się w oczy. No dobrze, komu zależy, temu zależy, ja się i tak rzucam w oczy, jakkolwiek bym się nie zachowywała.

Gdy weszliśmy z Emmettem do stołówki wszyscy zamilkli. A jednak, ktoś zauważył naszą prawie dwutygodniową nieobecność. Trzymałam mocno dłoń Ema w swojej, wiedziałam, że zaraz zaczną się szepty. I nie myliłam się. Hipotez było na pęczki, dobiegały do mnie ze wszystkich końców sali.

- Widzicie, jakie ma sińce pod oczami? Czy on ją pobił?

- Znowu wybrali się na wycieczkę w środku roku. Ci to mają farta.

- Pewnie zaszła w ciążę i pojechała usunąć gdzieś, gdzie jej nie znają. Tak to się zazwyczaj kończy. - skwitowała Jessica Stanley, powodując, że jad napłynął mi do ust. Ja miałabym usunąć ciążę? Ja?! Emmett objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

- Nie przejmuj się nią. Stara plotkara... - szepnął gdzieś w okolicy mojego ucha. - O, Alice do nas macha. - zauważył.

Rzeczywiście. Nad głową drobniutkiej Ally powiewała wielka, biała płachta. Szybko podeszliśmy do naszego stolika. Zajmowaliśmy go teraz tylko w czwórkę, bo od jakiegoś czasu Edward siadał z Bellą.

- Alice, co to jest? - spytałam, wyrywając jej karton z dłoni.

- Wasza sala weselna. Tu masz listę gości. - podała mi mniejszą kartkę z kiulkunastoma imionami. - Są wstępnie usadzeni, możesz coś pozmieniać, jeśli chcesz. Będą wszyscy nasi przyjaciele, widocznie są spragnieni rozrywki.

- A co tu robi nazwisko tej Swan? - spytałam, krzywiąc się.

- Przychodzi z Edwardem. - odparła moja siostra. - Rosalie, nie denerwuj się. I tak by z nią przyszedł, po co dokładać sobie problemów?

- Chwileczkę. To jest ślub mój i Emmetta. To my powinniśmy decydować o liście gości.

- Przecież sama chciałaś, żebym to ja się tym zajęła. Tłumaczę ci, że lepiej, jak będzie oficjalnie zaproszona.

Westchnęłam.

- Niech będzie, byle trzymała się daleko ode mnie. - spojrzałam na schemat hotelowej sali. - O nie! Ja się na to nie zgadzam. Jeszcze zaakceptuję tą zołzę na moim własnym ślubie, ale nie przy swoim stole! Zresztą, po co nam stoły? I tak nic nie będzie jadł.

- Trzeba zachować pozory. Wystarczająco dużo musiałam zapłacić dyrektorowi hotelu, żeby nie pytał się, czemu nie potrzebujemy cateringu. Zażądanie usunięcia stołów byłoby, przyznaj, bardzo podejrzane. A Bella jest przy naszym stole, ponieważ przychodzi z naszym bratem.

- Nie możecie ich wymienić na Peter'a i Charlotte? Albo Tanyę? Czy kogokolwiek?

- Rose, uspokój się. - powiedział cicho Em. - Może warto poznać tą Bellę? No wiesz, dowiedzieć się, co Edward w niej widzi takiego, że uskutecznia ten biblijnie przykładny związek.

Edward spojrzał na mojego narzeczonego z pogardą. Emmett spojrzał na niego.

- Alice mówi, że będą dobre warunki na mecz. Masz ochotę? - powiedział niezbyt głośno, ale Edward musiał to usłyszeć, bo skinął głową. - Rosy, grasz?

- No pewnie. Alice, co jest? - spytałam, widząc, że siostra wpatruje się w przeciwległą ścianę z dość głupim wyrazem twarzy.

- Będziemy mieli gości. Powoli zmierzają w naszą stronę. - powiedziała głosem, w którym brzmiała źle skrywana nutka przerażenia.

- Volturi? - spytałam, ton mojego głosu musiał wskazywać na to, że się boję, bo Emmett ścisnął moją rękę pod stołem.

- Nie, to nie Volturi, to jacyś nomadowie. Nie widzę ich dokładnie.

- Ile czasu? - spytał Jazz.

- Tydzień, może kilka dni więcej. Wszystko powinno być w porządku, ale lepiej mieć oczy dookoła głowy. - pozornie beztroski ton Alice nie przekonał nikogo, ale jeżeli coś ukrywała, widocznie miała ku temu powody, więc daliśmy jej spokój. Przynajmniej ja z Emmettem, bo Jasper wyglądał, jakby miał inny zamiar.

- Idziemy na lekcję? Mam dosyć tego siedzenia, doprowadza mnie to do szału. - Em wstał, a ja za nim.

- Wracacie z Edwardem, czy z nami? - spytałam. - Bo nie wiem, czy na was czekać.

- Z Edwardem. - zadecydowała Alice. - Widzimy się w domu, pa.


Wszystkie lekcje upłynęły mi bardzo szybko, może dlatego, że od wielu lat w małym paluszku miałam wszystkie informacje, które usiłowali nam przekazać nauczyciele, a może dlatego, że myślami byłam daleko poza murami szkoły. Nasze nowe dokumenty zostały już zamówione przez Jaspera u Jenksa, zaraz po ich odebraniu mieliśmy z Emmettem zacząć szukać pracy. Mieliśmy nadzieję, że żadna firma ani placówka oświatowa nie odmówi absolwentom Harvardu, ale mimo tego mieliśmy przygotowane po kilka adresów. Po raz kolejny mieliśmy zacząć nowe życie, kolejnym ludziom opowiadać bajeczki o naszej przeszłości i, przede wszystkim, znów żyć bez rodziny. Gdyby nie ta Bella... Wszystko mogłoby zostać po staremu, ja nie darłabym kotów z Edwardem, tylko, jak zwykle sprzeczałabym się o błahostki, Em miałby pod ręką braci, a nie tylko mnie, co czasem mu doskwierało. Nie miałam mu tego za złe, ja też wolałam zakupy z Alice, niż z Emmettem. I jak tu żyć bez nich...


Baseball... Narodowy sport Amerykanów, my też lubimy, aż tak się nie wyróżniamy. Byłam przekonana, że i tym razem będzie przyjemną, rodzinną rozrywką, ale nie, oczywiście, Rose, jak mogłaś być taka naiwna! Edzio zaciągnął na "naszą" polanę swoją ukochaną paniusię. Gdy tylko ją zobaczyłam, dłonie zacisnęły mi się w pięści. Dlaczego nic nie mogło być jak kiedyś? Gdyby nie ta Swan, nie byłoby tego całego zamieszania, a ja nadal nie miałabym większych problemów. Czy naprawdę byłam aż tak zła, że ktoś postanowił zgotować mi taki los?

Zaczęliśmy grę. Esme i Isabella sędziowały. Spojrzałam na Emmetta i uśmiechnęłam się do siebie. Czy jest coś piękniejszego, niż facet ogarnięty rządzą zwycięstwa? No cóż, jeśli jest, to nie u mojego miśka. Robi się wtedy taki uroczy, jakby miał kilka lat i chciał zaimponować kolegom z podwórka. No cóż, on CHCIAŁ zaimponować swoim braciom, a oni doskonale o tym wiedzieli, co czyniło grę jeszcze zabawniejszą.

Gra toczyła się spokojnie, przynajmniej jak na szóstkę miotających piłkami wampirów, aż do momentu, w którym Alice nagle wrzasnęła. Podbiegliśmy do niej od razu.

- Zaraz tu będą. - głos jej się trząsł.

- Jak długo? Zdążymy uciec? - spytał Edward, patrząc z niepokojem na Bellę, którą obejmował ramieniem. Po raz pierwszy dotarło do mnie, że on ją naprawdę kocha. Jakkolwiek by nie był w tej swojej miłości denerwujący - chce dla niej jak najlepiej.

- Kilka minut. Usłyszeli nas. - odpowiedziała Alice, już spokojniej, widocznie Jasper wkroczył do akcji.

- Ilu ich jest? - spytał Em, z nienaturalnym błyskiem w oku. Nie lubiłam go takiego. Jego beztroskie podejście do walki z innymi istotami napawało mnie obrzydzeniem i doprowadzało do szału.

- Troje. - odparła Ally.

Emmett tylko machnął ręką.

- Drobiazg. - żachnął się. - Nas jest siedmioro, mamy dużą przewagę. Nie ma się czym przejmować, lepiej wracajmy do gry.

- Z tym ostatnim się zgodzę. - powiedział Carlisle poważnym głosem. - Edward, zajmij się Bellą. Nie powinni jej nic zrobić, ale lepiej, żebyś był blisko.

Wróciliśmy na swoje pozycje (Edward zamienił się z Esme) i kontynuowaliśmy przerwaną grę. Patrzyłam, jak przerażony Ed układa Belli włosy. Czy on naprawdę był na tyle naiwny, żeby wierzyć, że to cokolwiek da? Czy może po prostu "tonący brzytwy się chwyta"?

Kilka minut później pojawili się. Dwóch mężczyzn i kobieta. Jeden z nich, który przedstawił się jako Laurent, wymienił z Carlislem kilka grzecznościowych formułek. Nasz ojciec zaprosił ich do domu, już mieliśmy opuścić polanę, gdy poczułam, że kosmyki moich włosów delikatnie się unoszą.

Jeden podmuch wiatru rozpętał piekło.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Greenpoint
Wilkołak



Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:27, 14 Sty 2009 Powrót do góry

ładnie, aczkolwiek, moim zdaniem mogłaś troszeczkę rozciągnąć akcje, tak żeby opisać jak po raz pierwszy Eduardo przyprowadził Bell i ogólnie trochę to 'przedłużyć'.
Jednak, jest bardzo dobrze, bardzo podoba mi się to, jak piszesz. A poza tym jest to z punktu widzenia Rose :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampire
Wilkołak



Dołączył: 04 Gru 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: gdansk

PostWysłany: Śro 22:38, 14 Sty 2009 Powrót do góry

tak, zgadzam się. mogłaś przedlużyc akcję podczas baseballu..
tez mi sie podoba jak piszesz..

Nie chcę Lubic Rose! nie chcę! NIEE!!!
własne. niech cierpi! :D
czekam na nastepne cszesci!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ginger!
Zły wampir



Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 23:07, 14 Sty 2009 Powrót do góry

Cytat:
Może warto poznać tą Bellę? No wiesz, dowiedzieć się, co Edward w niej widzi takiego, że uskutecznia ten biblijnie przykładny związek.


Twisted Evil uwielbiam Emmetta :D

Twisted Evil Twisted Evil
hehe, Rosalie ze swoją reakcją na miejsce Belli przy stole była boska :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wild Willy
Wilkołak



Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 23:40, 14 Sty 2009 Powrót do góry

Ginger! o Ty! Twisted Evil wiesz o co chodzi... Twisted Evil

Bardzo mi się podoba, tylko rzadko dodajesz nowe opowiadania. :(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin