FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Portsmouth [Z] Roz. 24+ EPILOG [15.08] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
lady_wampire
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 13:27, 10 Maj 2009 Powrót do góry

ja niestety nie mogę zgodzić się z poprzednikami. jedyna rzucająca się w oczy scena, przypominająca Dance Your Life, to gdy Edward rzuca jabłkiem w Bellę.
poza tym bohatorowie ani charakterem, ani swoim zachowaniem, w niczym nie są podobni do tych tutaj.

bardzo mi się podoba postać Belli. dziewczyna wie czego chce i do tego dąży.
poza tym rozwaliła mnie lekcja plastyki xD chciałabym kiedyś przeżyć równie fascynującą.
polana przed szkołą jest best xD zdecydowanie nikt wcześniej nie wpadł na taki pomysl xD

zastanawiam się, czy Bella pocałowała Edwarda bo była tak pijana, czy może dlatego, ze coś w jej serduszku drgnęło? bo nie opisałaś w tym momencie jej uczuć i nie bardzo wiem ;p

świetnie przedstawiłaś scenę śmierci mamy Edwarda. chwyciła mnie za serce.

teraz błędy: więcej opisów sytuacji i miejsc w których oni się znajdują! bez tego ciężko wyobrazić sobie te wszystkie sceny i akcja dzieje się jakby w próżni.
poza tym scena lekcji z wosu. jak dla mnie trochę wymuszona. choć dzięki temu świetnie przedstawiłaś światopogląd Belli.

ogólnie ff jest na tak xD
czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i weny zyczę :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lady_wampire dnia Nie 13:38, 10 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Querida
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 13:28, 10 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Miałem ochotę nagrać ją na komórkę a później tym szantażować.

przed 'a' przecinek

Cytat:
- Ciiiiiiii. Jeszcze ktoś usłyszy, ze się z Tobą zadaję-powiedziała jeszcze głośniej
nad 'ze' kropka i na końcu zdania też


Cytat:
- Zwłaszcza, że 3 dni temu przyjechałeś tu z innego kontynentu
brakuje kropki na końcu zdania

Cytat:
- Ej. Kochaniutki. A ciebie to nie znam.

lepiej byłoby 'Ej, Kochniutki'

Cytat:
- Nie! Oczywiście, ze nie! Tak tylko pytam
kropka na końcu zdania i nad 'ze'


Cytat:
A trzeba podkreśli, ze dziś był wyjątkowo dobry obiad.

znowu brak kropki nad 'ze' i brakuje 'ć' na końcu "podkreśli"

Cytat:
- Trzeba Ci tu kogos dobrać… Może pan Cullen? Nie ma pan jeszcze żadnej oceny.
"kogoś"

Cytat:
- Swan cztery z plusem, Cullen dopytam Cię – powiedział znudzonym głosem profesor.
'Cię" z małej litery


Cytat:
Nagla szare szafki zlały się w jeden ciągły pas.
"Nagle"

Jeszcze w kilku zdaniach brakowało na końcu kropek, ale nie chciało mi się ich wypisywać :) Rozdziały ogólnie fajne, dobrze, że są długie, wprowadzasz nowe postacie, dzięki czemu ten ff staje się bardziej interesujący, Bella i Edward się nie nawidzą i tak okazują uczuia wobec siebie, ale oboje powoli zmieniają się ich uczucia co mi się podoba.Pozdrawiam
Querida


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Nie 16:39, 10 Maj 2009 Powrót do góry

Hmm... Zdania są podzielone, ale ja zaliczam się do grupy mówiącej TAK. Czy to, że akcja dzieje się w szkole z internatem, czy cokolwiek to tam jest, musi oznaczać to samo? Te same postacie, zachowania? A niby o czym chcielibyście czytać jak nie o miłości E&B? No dobrze...już spokojnie...a teraz trochę o ff'ie. Dobiła mnie prawie że romantyczna chwila E&E na łące. Brakowało tylko czułych słówek. Trochę dziwne, że faceci lubią takie miejsca. Edward - jeszcze rozumiem, ale Emmett?? Jessica jak zawsze wielka bitch, cały czas latająca za Mike'iem. Para A&J - no fakt, ta ich nieśmiałość to połączenie kilku ff'ów. Pauline - zobaczymy co jeszcze z tego będzie. Chyba musisz ją z kimś 'sparować', tylko z kim? Liczę na niezłe akcje, mam nadzieję, że wymyślisz coś ciekawego.
Życzę dużo weny
mTwil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LaFleur
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu

PostWysłany: Nie 20:40, 10 Maj 2009 Powrót do góry

Ostatnio zauważyłam, że jeśli nowe opowiadanie dotyczy nastolatków, nie ma w nim wampirów i bohaterowie nie są kanoniczni, to historia jest skreślana przez czytelników stwierdzeniem, że to kopia DYL. Nie dajecie rozwinąć się wątkowi. A szkoda, bo to opowiadanie zapowiada się ciekawie. Jak już niektóre dziewczyny wspomniały, postacie pana Palety i Polly (zwłaszcza jej xD) zapowiadają się nad wyraz ciekawie.

Ale nie zamierzam ci tu kadzić. Wątek z polaną sam w sobie fajny. Napisałaś to tak, że wyobrażam ją sobie i mam przed oczami. Jednak nie pasują mi tu postacie. Edward i Emmet , których poznałam w twoim opowiadaniu, nie sprawiali tak „romantycznego” wrażenia. Trochę „mało męsko”.

Błędów nie zauważyłam, opowiadanie mnie na tyle wciągnęło, że zbytnio ich nie szukałam. Ale czytało się przyjemniej, niż z poprzednią betą. Radzę, byś rozwinęła postacie nie związane z sagą. Np. Pauline. Koniecznie ją sparuj!

Podsumowując, jestem na tak. Na bardzo duże TAK.
Weny, słońce.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:13, 10 Maj 2009 Powrót do góry

A mi się bardzo podoba twoję opowiadanko:D
Ja nie widze żadnych razących podobieństw do DYL, dla mnie te dwa FF są różne. Bardzo podobała mi się scena gdy Bells była pijana i poprosiła Eda o pomoc przy ubieraniu... komiczne. Zabił mnie Pan Paleta... rewelacja.Ed pewnie bedzie grał na fotepiania(pianinie)jako zadanie zaliczające. Chwyta za serce moment gdy umarła jego matka i wspomnienia o niej w rocznicę śmierci. Pewnie B&E spotkają się w nocy w klasie...
Nie podoba mi się jedno Bella na to co tam jej Eduardo zrobił jest zbyt zajadła, nie ma powodu by tak traktować Eda, trochę zbyt to wyolbrzymiłaś.
Mam nadzieję żę szybko dodasz kolejne rozdziały, jużnie mogę się doczekać...:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 6:23, 11 Maj 2009 Powrót do góry

bardzo dziękuję wam zarówno za krytykę, jak i za te miłe komentarze.
nawet nie wiecie jak to mobilizuje do dalszej pracy i dążenia do doskonałości ;p

angie1985- jeśli chodzi o tę nienawiść Belli do Eda, to ona z góry była do niego uprzedzona.
dlaczego- zobaczycie w 12 rozdziale :) tam wiele spraw się wyjaśni.

jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam cieplutko :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Pon 6:41, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 15:02, 11 Maj 2009 Powrót do góry

jestem naprawdę pod wrażeniem
co prawda nie czytałam Dance Your Life, ale chyba się zabiorę za to, żeby sprawdzić jak jest naprawdę ;p

co do Twojego opowiadania.
bardzo mi się podoba. lekki, płynny tekst.
ciekawa jestem, co takiego zrobił Edi, że ojciec wysłał go aż do Anglii ;p
mam nadzieję, że wkrótce się o tym dowiemy.

pozdrawiam i weny życzę.
DDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
whatever94
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG

PostWysłany: Wto 18:58, 12 Maj 2009 Powrót do góry

Już pisałam, że mi się strasznie podoba Wink Oni to mają szczęście, że cały czas tak na siebie wpadają. Cóż, przeznaczenie :D A tak btw. to DOPIERO w 12 rozdziale!? Ja tu nie wytrzymam tak długo! :) Mam nadzieje, że bd często i dodawać nowe rozdziały i oczywiście czekam! WENA!


Pozdrawiam, W


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 18:01, 16 Maj 2009 Powrót do góry


Roz. 5
[link widoczny dla zalogowanych]


beta: malinowaaa

*E
Okazało się, że rzekoma sala muzyczna to nic innego, jak kącik w pracowni pana Palety, w którym znajdował się akordeon, dwie pary skrzypiec, flet, gitary i… fortepian. Był wielki, czarny, z pięknie rzeźbioną obudową. Siedzisko było nieco zniszczone, ale szerokie i wydawało się wygodne.
Jazz spojrzał na mnie niepewnie, więc kiwnąłem na znak, by powiedzieć, że wszystko w porządku i może już odejść. Podszedłem niepewnie do instrumentu i dotknąłem jego gładkiej powierzchni. Pamiętaj. To prezent urodzinowy mamy!, krzyknąłem do siebie w myślach na zachętę, gdyż przez chwilę chciałem zrezygnować i uciec stąd jak najszybciej.
Usiadłem wygodnie na swym miejscu i przejechałem palcami po klawiszach. Zaczęłam zastanawiać się, czy pamiętam melodię mamy… Jak się zaczynała? Nacisnąłem delikatnie z nich i dźwięk rozprzestrzenił się po całej sali. Poczułem na plecach gęsią skórkę. Tak, to było to.
Nawet nie wiem, kiedy zacząłem grać. To było tak automatyczne z mojej strony, że nawet nie myślałem, jaka nuta ma być następna. W jednym momencie ogarnęła mnie radość i smutek. Było to naprawdę niesamowite doznanie. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Odpłynąłem.
Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak długo gram i jak bardzo jestem zmęczony po dzisiejszym dniu. Obudziłem się około trzeciej oparty o fortepian. Spojrzałem na wyświetlacz komórki. Czternaście nieodebranych połączeń od Emmeta i siedem od Jaspera. Wstałem, próbując rozprostować swoje kolana i dopiero wtedy poczułem, jak niewygodnie mi się spało. Pora do łóżka, pomyślałem i ruszyłem do pokoju.
Tamtej nocy obiecałem sobie, że poprawię się nie dla taty, nie dla siebie, ale dla mamy. To będzie najlepszy dla niej prezent.



*B
Mike stał przy swojej szafce, otoczony, jak zwykle, tłumem wielbicielek.
- Odprowadź mnie na matmę, a na następnej przerwie czekaj na mnie pod salą. - Szepnęłam mu do ucha, gdy w końcu udało mu się przegonić szkolne „lachony”. Ten tylko skinął głową, po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził do sali. Nie lubiłam takiej pokazówki, zwłaszcza w szkole, ale w końcu taka była umowa...
Usiadłam w ławce, oczekując rozpoczęcia lekcji. Funkcja kwadratowa. Po prostu bomba. Gdy do sali wszedł kretyn, nawet nie zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Nie, żeby mi zależało... Usiadł w ławce i spojrzał na tablicę. Jemu najwidoczniej też nie przypadła do gustu funkcja kwadratowa, gdyż zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Zaczął notować w zeszycie, po czym ponownie spojrzał na tablicę, aż nagle jego twarz wykrzywił ból. Podniósł rękę i zapytał, czy może wyjść z sali, by po chwili wybiec z niej, jak oparzony. Co mu się stało? W zasadzie go nie znam, ale z obserwacji wynika, że zazwyczaj się tak nie zachowuje. Przecież napis „funkcja kwadratowa” nie powinna na nikogo działać tak porażająco. Może ma jakąś dziwną fobię? Po chwili zastanowienia, porzuciłam ten pomysł. Spojrzałam jeszcze raz na tablicę. Lekcja… temat… data… nic szczególnego. Więc co mu się mogło stać?
Reszta dnia minęła na chodzeniu za rękę z Mike’em, mimo że już nic mi nie „groziło”, uśmiechaniu się do ludzi i zapisywaniu ewentualnej pracy domowej.
Podczas lunchu, do mojego, Alice i Rosalie stolika podszedł Jasper.
- Nie widziałyście może Edwarda? Wszędzie go szukam! - Był dość zaniepokojony, jednak moją uwagę zwróciło spojrzenie, jakim obdarzył Alice. Wyglądała dziś, zresztą jak zawsze, ślicznie.
- A czemu MY miałybyśmy go widzieć? Przecież…- Odparłam nieco zbyt gwałtownie, ale Alice weszła mi w słowo.
- Nie widziałam go od matematyki, z której się zwolnił. Miło cię widzieć… - Na te słowa równocześnie z Rose wywróciłyśmy znacząco oczami, czego gołąbeczki, na szczęście, nie zauważyły.
- Ciebie również. Ślicznie dziś wyglądasz…- Odparł z rozmarzonym wzrokiem, po czym zrobił minę, jakby dostał piłką w tył głowy - Jakto?! Edward zwalniał się z lekcji?
Alice tylko kiwnęła głową, co Jazz skwitował uśmiechem przypominającym grymas (to musiała być piłka lekarska) i już go nie było. Gdy spojrzałam na Alice, miała lekko zaróżowione policzki. Nie mogłam się powstrzymać i pokręciłam głową z dezaprobatą. Rosalie zachichotała.
- Co jest? - Zapytałam nieco zmieszana.
- Nic, nic... - Odpowiedziała wymijająco, po czym spojrzała na Alice, która o dziwo również tłumiła śmiech. Czułam się nieco zdezorientowana. Przecież to JA powinnam śmiać się z niej, prawda?
- Możecie mnie oświecić?!
- Podoba ci się. - To nie było pytanie, to było stwierdzenie. Jakby na potwierdzenie tych słów, obie przytaknęły sobie głową. Zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi… I wtedy mnie olśniło.
- Chyba żartujecie! Przecież jestem przyjaciółką Alice! W życiu nie bujnęłabym się w jej przyszłym chłopaku! Jesteśmy przecież trzema muszkieterami! Zresztą Jasper... Nie jest nawet w moim typie.
Nie wiadomo czemu, te wybuchnęły śmiechem.
- To, to ja wiem. - Wydusiła Rose krztusząc się ze śmiechu. Wysilałam mózg żeby wymyślić, o co do jasnej cholery im chodziło!
- Więc kto?
- Edward! - To imię wypowiedział wstrętny, wciąż różowy (z tą różnicą, że teraz ze śmiechu) chochlik. Potrzebowałam chwili, żeby przetrawić tę informację. Wybuchnęłam ze zdwojoną siłą.
- Chyba żartujecie! Przecież ja go nie cierpię!
- Tak, tak wiemy. To dlatego wciąż o nim gadasz. – Rosalie szczerzyła się złośliwie, wywracając oczami. Nie znoszę tego jej śnieżnobiałego uśmiechu pełnego satysfakcji.
- Przecież to kretyn! Jest arogancki, pewny siebie, chamski… to kretyn!
- No patrz… Zupełnie jak ty, tylko z penisem. – Obiecałam sobie, że kiedyś wyrwę te jej sterczące, elfie włosy!
- Jestem z Mike’em. – To była moja ostatnia deska ratunku
- Którego nie kochasz? - Kurde! Ja nie wiem, czy one potrafią czytać w myślach, czy co?! – Bells… Ja i Alice tylko stwierdzamy fakty... - Powiedziała Rose, jak do małego dziecka tłumacząc, że musi zjeść przecieraną zupkę warzywną.
- Nienawidzę was…
- My ciebie również kochana. – Chochlik poklepał mnie po ramieniu i dał wielkiego buziaka.
- Mówcie sobie co chcecie. Ja wiem swoje... - Rzuciłam niby obojętnie, jednak zamiast mówić spokojnie ryczałam jak lew, nie ogarniając rosnącego zdenerwowania. Wyszłam ze stołówki, przez przypadek wywracając krzesło na podłogę. Widziałam tylko jak Alice i Rosalie wciąż chichotały…
Ukryłam się w swoim pokoju. Był to dość głupi pomysł, biorąc pod uwagę fakt, że chowałam się przed osobami, które mieszkały w nim razem ze mną.
Z kryjówki wyszłam dopiero wieczorem, udając się do swojego sanktuarium. Jak zawsze, stojąc przed płótnem zamknęłam oczy i czekałam na przypływ weny, lecz jedyne, co widziałam to zielony wir, zupełnie jak wczorajszego dnia. Czemu wciąż ta zieleń?! I czemu wciąż myślałam o tym, co powiedziały mi dziewczyny?
Te dwa elementy musiały mieć coś wspólnego z sobą, gdyż nie umiałam się skupić na niczym innym. Brakowało mi tylko jednego elementu by ułożyć, całą tą irytującą układankę…
- Kretyn… - mruknęłam szeptem sama do siebie. Zasrany puzzel! Cholera jasna! Kurde mol! Fuck, fuck, fuck! Wyjdź ze mnie! To znaczy, z mojej głowy! Natychmiast!
Niestety nic nie wyszło. Stwierdziłam, że nie nadaję się dziś do pracy. Postanowiłam więc umyć wszystkie pędzle i zastrugać ołówki, nie łamiąc ich przy tym, by przygotować wszystko do jutrzejszej pracy.
Wtedy do moich uszu doszła melodia tak subtelna, jak szelest liścia. Na początku niepewna, cicha, lecz później bardziej zdecydowana. Wydawało mi się, że ktoś głaska mnie piórkiem po uchu, taka była delikatna. Wysunęłam głowę znad płótna, by zobaczyć, kto tak pięknie gra. Niestety fortepian stał w kącie, rzucając cień na postać, która wydobywała z niego tak piękne dźwięki. Postanowiłam, że nie będę informować osoby grającej o mojej obecności, by przypadkiem nie skończyła. Powróciłam na swoje miejsce i ponownie zamknęłam oczy. Ukazała mi się melodia, co prawda wciąż w barwach zieleni, ale przynajmniej nie był to bezładny wir. Z rozmazanego obrazu wyłoniły się edwardowe oczy. Tego potrzebowałam. Była to jakaś nowość, która wywoła u mnie przypływ weny. Nigdy wcześniej nie starałam się namalować muzyki. Zaczęłam pracować.
Ten ktoś nieznajomy (którego z czasem nazwałam grajek) wciąż grał. Z czasem nie odróżniałam już początku melodii od jej końca. Gdy przestał, moja pasja ulotniła się, niczym delikatna woń na wietrze. Nie pozostało mi nic innego, jak zebrać swoje manatki. Nie usłyszałam jednak, by grajek wyszedł. Wzięłam się w garść i ruszyłam do przodu. Miałam nadzieję, że już go nie ma, a jeśli nawet, to że uda mi się uciec, zanim mnie zauważy. Wtedy do moich uszu doszło lekkie chrapnięcie, co skwitowałam uśmiechem.
- Dobranoc ci. – Szepnęłam po czym zamknęłam za sobą drzwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Pon 19:01, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 18:57, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Ciebie również. Ślicznie dziś wyglądasz…- Odparł rozmarzonym wzrokiem

Albo to ja jestem zacofana, albo świat przyspieszył z wynalazkami. Od kiedy spojrzenie mówi? Powinno być raczej: odparł z rozmarzonym wzrokiem.

I przede wszystkim. Dialogi są źle pisane. [link widoczny dla zalogowanych] Taka przykładowa stronka, czy to dla bety, czy autorki.
Często zdania zakończone są wielokropkami. Po co? Przecież można zastosować jedną kropkę, a w bodajże jednym przypadku po prostu przecinek (po imieniu 'Bells') . Taki przesyt wielokropków w rozmowach... czasem sobie pozwolić można, ale nie tak często. O! I wyjaśniłam. :)

Podoba mi się twój styl. Nie jest zbyt zawiły, ale do prymitywnych też nie należy. Wszystko jest opisywane na luzie. Nastolatkowie mają nastoletnie myśli, a nie zagmatwane rozterki o sensie ludzkiej egzystencji.
Po za tym, podoba mi się związek Mike'a z Bellą. Są razem, aby być, a nie od razu wiąże ich wielka love.

Pozdrawiam i życzę weny.
No i pomyślnej pracy nad dialogami.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:32, 16 Maj 2009 Powrót do góry

no i się nie zawiodłam.
kolejny boski rozdział.
fragment z "piłką lekarską" mnie powalił.
tak samo jak wyrywanie choclikowi włosów.

Bells ma jaja.
choć mogło to dwuznacznie zabrzmieć... xD
trochę szkoda, że nie dowiedzieli się nawzajem o swojej nieobecności.
no ale liczę, że w końcu to się wydarzy.

życzę powodzenia przy dalszych rozdziałach :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xcullenowax
Wilkołak



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.

PostWysłany: Sob 21:12, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Hmm, podoba mi się. (:
Nareszcie ktoś postawił na inne miejsce akcji niż Forks, Port Angeles i okolice.
W poprzednim rozdziale rozwaliłaś mnie sceną na tej łączce. Nie mogę wyobrazić sobie Emmetta siedzącego i rozmyślającego. Debata też była świetna! (;
Edward - Ciekawa jestem na co umarła jego matka. I czy była to Esme czy Elizabeth. Podoba mi się wątek z fortepianem. Jest cudowny, taki spokojny i dający do myślenia na temat przeszłości Edwarda. Jego ojcem jest Carlisle? Mogłabyś małą retrospekcję daać? *prosi*
Bella - Nie daje sobą pomiatać, dziwi mnie jedynie to, że chodzi z Mikiem na pokaz. Nie podoba mi się to. (;
Jasper też jest świetny. Szczególnie, że mam słabość do tej postaci, więc masz u mnie plusa, że w ffie jest taki jaki jest. (: Opiekuńczy, miły, sympatyczny.
Alice też jest kanoniczna. To dobrze, przynajmniej mnie to cieszy. Nie umiem sobie inaczej wyobrazić Ally.
Rosalie jest sympatyczna, Emmett tak samo, tylko ta łączka ;D

Podoba mi się to, że Bella i Edward siedzą w tym samym pomieszczeniu, ale teoretycznie nie wiedzą o swoim istnieniu. Jestem ciekawa jak to rozwiniesz. Mam swoją wizję, co będzie dalej, ale to nie to samo, co napiszesz. ; )

Cytat:
- Przecież to kretyn! Jest arogancki, pewny siebie, chamski… to kretyn!
- No patrz… Zupełnie jak ty, tylko z penisem. – Obiecałam sobie, że kiedyś wyrwę te jej sterczące, elfie włosy!

Umaaarłam! ;] Fragment z piłką lekarską też jest śmieszny.

życzę ogromnego VENA,
p,
x


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez xcullenowax dnia Wto 13:52, 19 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Sob 23:51, 16 Maj 2009 Powrót do góry

Jest od groma błędów. Głównie interpunkcyjnych, ale stylistycznych też jest trochę (nie wymieniam, bo jest ich naprawdę dużo, a ja mam lenia). Może znajdź sobie jedną betę, a nie każdy odcinek powierzasz komuś innemu. Źle się czyta, kiedy jeden odcinek jest dobrze zbetowany, a drugi praktycznie wcale.
Co do fabuły, to podoba mi się coraz bardziej. O ile na początku byłam raczej sceptycznie nastawiona, o tyle teraz jestem na tak :) Byłabym tylko wdzięczna, gdybyś znalazła porządną betę.
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam,
M.


Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Sob 23:53, 16 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Lady Vampire
Wilkołak



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd

PostWysłany: Nie 8:35, 17 Maj 2009 Powrót do góry

Mimo błędnego zapisu, dialogi sa świetne. Taka dawka humoru z samego rana, że chce mi sie wstac!
Postacie są bezbłędne za to.
Edward i Bella są tacy sami i pełno w nich przeciwieństw, może dlatego czuc przyciąganie. Widac, że przemyślałaś wątek z fortepianem. Bella jest dobra w tym opowiadaniu, bo nie widzimy jej jako cierpętnicy i niezdary. Bycie za Mike'iem to chyba przykrywka albo rodzaj układu, przynajmniej tyle wywnioskowałam z ff.
Alice i Jasper z tą swoją skrywaną miłością są uroczy. Odstawiają jakiś cyrk, a wszyscy wiedzą swoje.
Czekam na nowy rozdział.
WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Querida
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 12:13, 17 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Jakto?! Edward zwalniał się z lekcji?
"Jakto" oddzielnie

było jeszcze trochę błędów interpunkcyjnych
Fabuła ogólnie mi się podobała, bardzo zabawne dialogi i ten wątek z fortepianem... super :)
Nie wiem co Bella widzi takiego w Mike'u, chyba rzeczywiście chodzi jej tylko o reputacje albo coś w tym stylu
Czekam na kolejny rozdział
Q.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Nie 13:32, 17 Maj 2009 Powrót do góry

Rozdział jest naprawdę fajny, aczkolwiek niektóre błędy przeszkadzają w czytaniu. Jestem strasznie leniwa, więc nie będę ich wypisywać ;P
Podoba mi sie taki uczuciowy Edward - zagrał na fortepianie utwór z okazji urodzin dla zmarłej matki. kurczę, to naprawdę świetne.
Mam nadzieję, że między Bellą i Edwardem Big Love zbyt szybko nie nastąpi...
Bo zrobi się tak... cukierkowo, chociaż przyjaciółmi mogliby zostać... Wink
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam
kasia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
angie1985
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:22, 17 Maj 2009 Powrót do góry

Ja jestem twoim FF naprawdę zauroczona. Podoba mi się w nim prawie wszystko:)rozdział mnie oczywiście nie zawiódł jak zwykle...szkoda tylko że Bella nie zobaczyła kto grał.Szkoda...
Fragment o piłce zabawny
Błędów nie szukam bo się na ty nie znam i treść mnie wciąga na tyle że ewentualne wpadki mi nie przeszkadzają...
Super i pisz dalej...
Pozdrawiam Ang


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LaFleur
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu

PostWysłany: Nie 20:31, 17 Maj 2009 Powrót do góry

Rozdział bardzo mi się podobał. Mam kilka uwag.

1) Proponuję, byś przy nazwie piosenki dała też namiary na nią (jakiś link). Swoją drogą Incubus i jego Mexico mnie zniewala...;D

2) Trochę za krótka część Edwarda;D Jakoś lubię czytać twój EPOV.

3) Relacje Belli z Mike'iem urzekają. Rozwiń je.

4) Jeśli chodzi o salę muzyczną, to mam nadzieję, że nie rozwiążesz tego zbyt szybko. Taka sytuacja może zbliżyć i zaciekawić;D

5) Rozmowa dziewczyn w stołówce całkowicie mnie rozłożyła. Była genialna. Zresztą twoje dialogi są niesamowite i kocham cię za nie;D

6) Co do stylu, też mi się podoba. Treść sprawia, że chce się czekać do następnego rozdziału.

Generalnie, czekam na kolejny chap;D

Namaste.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 19:05, 18 Maj 2009 Powrót do góry

Roz. 6
[link widoczny dla zalogowanych]


beta: malinowaa

dodaję również zdjęcie słynnego Spinnaker Tower
[link widoczny dla zalogowanych]

*B

- Kawy…- wychrypiałam, gdy tylko otworzyłam oczy. Alice, jak na zawołanie, podała mi kubek białej, gorzkiej kawy, uśmiechając się do mnie niewinnie.
- O której wróciłaś?
- Czy ja wiem… Koło trzeciej, czwartej rano.
- Bello… Obiecuję, że nie będę cię już męczyła w sprawie kretyna. Jeśli nie chcesz o nim gadać, nie musisz uciekać. Martwiłyśmy się o ciebie. – Dopiero teraz zauważyłam siedzącą z drugiej strony łóżka Rosalie, patrzącą na mnie, jak na chorą.
- Spoko. A teraz pozwólcie, że pójdę się umyć.
- O tak. Przyda ci się! – Wyszczerzyła się Rose.
Wygramoliłam się z łóżka i z przymkniętymi wciąż oczami udałam się w stronę łazienki.
- Chwila! – Zwróciłam się w stronę dziewczyn – Która godzina?
- Dochodzi jedenasta, a czemu pytasz? – Alice uniosła lekko swoją idealnie łukowatą brew.
- E. - przeciągnęłam głoskę, nie rozumiejąc, czemu wciąż siedziałyśmy w pokoju – Dlaczego nie idziemy do szkoły?
Obie, jak na zawołanie uśmiechnęły się do mnie figlarnie.
- No dobra. Co się dzieje?- Zapytałam już lekko zdenerwowana, powoli odzyskując świadomość.
- Czy Bella Swan może mi powiedzieć jaki dziś mamy dzień?
- A skąd mam wiedzieć? – Wychrypiałam. – Straciłam rachubę jakieś trzy dni temu.
- Dziś mamy jedenastego stycznia. Wiesz co to oznacza? – Zapytała podekscytowana Alice.
- O rany! Dziś mam urodziny! – krzyknęłam już w pełni obudzona. Jak mogłam zapomnieć? Moje siedemnaste urodziny!
- I uzyskałyśmy zgodę od wychowawcy, by nie iść dziś do szkoły. – Uśmiechnęła się Rosalie. - A teraz idź się myć, bo obiecałyśmy Charliemu, że będziemy u niego na obiedzie. - Zatrzymałam się w połowie drogi do łazienki.
- Słucham? - zapytałam z niedowierzaniem.
- No obiad. U Charlie'go. Tak jak rok temu, pamiętasz?
Mój mózg powoli zaczął pracować. Charlie. Dom. Obiad. Urodziny. Przyjaciele. Charlie. Dom. Obiad. Urodziny. Przyjaciele. I tak w kółko. Mój oddech coraz bardziej przyspieszał. Momentalnie pobladłam.
- Jak mogłyście planować rodzinny obiad bez mojej zgody?! – Straciłam nad sobą panowanie. Spokojnie Bella. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Przecież one o niczym nie wiedzą, powtarzałam sobie w duchu.
- Przepraszam, że na was naskoczyłam. - Szepnęłam, gdy mój oddech zaczął dochodzić do normy. One wciąż stały, tam gdzie pięć minut temu, spoglądając na mnie niepewnie. - Odwołajcie ten obiad - poprosiłam, gdy już zupełnie odzyskałam nad sobą kontrolę.
- Ale czemu? - zapytała Alice wyraźnie rozczarowana.
- Po prostu odwołajcie. Proszę. Nie chcę tam jechać. Wiecie… Wciąż jestem rozdarta pomiędzy nim a mamą. Nie jestem gotowa tam jechać. - Odparłam niby obojętnie. Prawda jest taka, że od rozwodu rodziców nie jestem w stanie siedzieć sama z Charliem w domu. No prawie sama… Nie licząc nowej osoby w rodzinie…
- Więc... Co zamierzasz robić? Mamy cały dzień by świętować. - Rose uśmiechnęła się delikatnie i podeszła by objąć mnie ramieniem.
- Może na początek umyję się? - zaproponowałam.
- Tak, tak. Idź się myć. – przytaknął chochlik. - A później ja się tobą zajmę - dodała półgłosem.
Wywróciłam jedynie oczami i ruszyłam w stronę łazienki. Gdy weszłam pod prysznic, poczułam jak ciepłe krople wody delikatni pieszczą moje ciało. Jak długo jeszcze będę musiała ukrywać przed całym światem to, co wydarzyło się w czasie wakacji? Jak długo przed samą sobą będę to ukrywać, by zachować resztki szacunku do własnego ojca? Po piętnastu minutach postanowiłam wyjść z pod wody. Moja skóra wystarczająco nią nasiąknęła, przez co na całym ciele widniały różowe od ciepła zmarszczki.
Gdy wróciłam do pokoju, Alice trzymała w rękach narzędzie zbrodni, potocznie zwane lokówką. No to się zaczyna..., westchnęłam i podeszłam do mojego kata.

*E
Obudziłem się twarzą na klawiaturze około szóstej rano. Szybko się zebrałem. W końcu za jakieś cztery godziny miałem tu wrócić na lekcję. Moje mięśnie były tak sztywne, że ledwo stawiałem kroki. Przeciągnąłem się i zmierzwiłem niedbale swoje włosy. Wypadałoby umyć zęby, pomyślałem.
Szkoła budziła się do życia. Powoli kroczyłem po tym pustym zamczysku, przechodząc przez kolejne korytarze. Mijając ostatni zakręt spojrzałem w okno. Wschód słońca. Przez ciemną poświatę delikatnie, aczkolwiek stanowczo, przedzierał się różowy świt. Widok nie do opisania. Zwróciłem się w stronę korytarza i o mało co nie dostałem zawału. Przede mną stał pan Paleta z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Mam nadzieję, że nie rozstroiłeś mi fortepianu, Cullen. – Zamurowało mnie. Ze strachu ledwie zdołałem wyjąkać mało inteligentne „nie”.
- Do zobaczenia za trzy godziny i czterdzieści … - tu spojrzał na zegarek - dwie minuty - dokończył i puścił mi oko. Po chwili udało mi się dojść do siebie. Westchnąłem i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Czas na walkę ze smoczym oddechem.

***

- No moi drodzy! Dziś nic innego, jak impresjonizm! – Zaśmiał się nauczyciel, gdy wszyscy już zasiedli na swoich miejscach. – Czy ktoś zna jakiś impresjonistów?
Cisza obległa salę. Obróciłem się do tyłu, spojrzałem w przód, ale nigdzie nie widziałem mendy. Nic dziwnego, że nikt nic nie mówił.
- No tak, panny Swan nie ma, to nie mam z kim porozmawiać. A na przykład pan Alfred Sisley. Nic wam nie mówi? – W klasie wciąż zalegała cisza. Paleta westchnął i kontynuował.
- Pan Sisley pochodził z rodziny muzyków, jednak jego rodzice zdecydowali, że ma on być handlowcem. Kiedy ten oświadczył im, że chce być malarzem, ojciec się go zapytał, co też takiego on maluje. Ten tylko powiedział "gówno w nocniku" i wyszedł z domu. Podobno jego rodzice przyszli na pierwszą wystawę i byli nią zachwyceni. Natomiast Debussy, muzyk.
Odpłynąłem. Świat, który opisywał Paleta, wydawał się tak odległy i tak nierealny, że postanowiłem się w nim zanurzyć. Choć na chwilkę, na trochę. By pobyć w tym innym świecie. Profesor, zacząłem już przywykać do jego charakterystyczności, wymachiwał rękami i biegał po sali, by nadać swoim słowom ekspresji. Niepotrzebnie. Cała klasa siedziała w milczeniu. Zresztą ciężko byłoby im cokolwiek powiedzieć z otwartymi ustami.
Dzwonek był jak wyrwanie z transu. Ciężki młot, który uderza w głowę. Zegarek, który budzi po zbyt krótkiej nocy. Choć chciałby się pozostać jeszcze w łóżku, dobrze wiedziałeś, że musisz wstać. Zebrałem swój tyłek i poczłapałem niechętnie w stronę drzwi.
- Paniczu! – Usłyszałem głos za sobą. Paleta uśmiechał się do mnie szeroko i machnął na mnie, żebym podszedł.
- Tak? - zapytałem nieco zmieszany.
- Dziś w nocy też się wybierasz do pracowni? – Zadał pytanie, jak gdyby nigdy nic. Myślałem, że będzie mi prawił kazanie, wpisze naganę. Cokolwiek. Ten tymczasem pyta się mnie o moje nocne wyprawy, jakby to była normalność, rutyna.
- Wydaje mi się, że tak – powiedziałem niepewnie.
- Zostawię ci kubek herbaty przy fortepianie – odparł uprzejmie. – A teraz zmykaj na lekcje. Byłem nieco wstrząśnięty. Choć nie. To słowo z pewnością nie odwzajemniało uczuć, jakie obecnie kłębiły się w mojej głowie.
Wyszedłem na korytarz i zauważyłem czekających na mnie Jaspera i Emmeta. Wpatrywali się we mnie dziwnym wzrokiem i kiwnęli, żebym podszedł bliżej.
- Wynosimy się stąd - oznajmił mi blondyn.
- I bynajmniej nie dlatego, że mamy dość tej placówki - dodał Em.
Spojrzałem na nich niepewnie. Zdałem sobie sprawę, że nie było w szkole Alice. Rose też dziś jeszcze nie wiedziałem.
- Kota nie ma i myszy harcują?- Zapytałem, uśmiechając się do nich. Obaj odwzajemnili mój uśmiech. Pierwszy odezwał się Emmet
- Powiedz mi Edi… Jeździłeś kiedyś na motorze?

*B
Wyruszyłyśmy na miasto. Kochałam Portsmouth o tej porze roku. Było bezśnieżnie i zimno. Nie wiem czemu, ale nigdy nie przepadałam za upalnymi dniami. Lubię słońce, ale najbardziej lubię deszcz i chłód. Czuję się wtedy naprawdę rześko.
- No więc, dokąd zmierzamy? – Zapytałam nieco zniecierpliwiona, bo wciąż kręciłyśmy się w kółko. Chochlik uśmiechał się pod nosem, więc wiedziałam, że obiad u Charliego nie był jedyną alternatywą na dziś. W końcu uświadomiłam sobie, że idziemy w stronę Spinnaker Tower, ale dziewczyny po chwili skręciły w prawo. Powoli dochodziłyśmy na plażę. Zdziwiło mnie to, biorąc pod uwagę porę roku. Gdy dotarłyśmy na miejsce Alice i Rosalie zaczęły powoli wypakowywać swoje torby. Wiedziałam, że duże torby są modne w tym sezonie, ale nie zdawałam sobie sprawy, że mogły pomieścić aż tyle! Po chwili Rose podeszła do mnie od tyłu i zamknęła mi oczy.
- Poczekaj chwilkę i nie denerwuj się – szepnęła. Mogłam wyczuć, że właśnie się uśmiecha. Poczułam zapach morza. Do mojego nosa dolatywała nie tylko morska sól, ale i wilgoć, którą wraz z nią przywiało. Wiatr całkowicie zniszczył arcydzieło przyjaciółki, które ułożyła mi na głowie. Było zimno, ale i przyjemnie. Po chwili blondynka wzięła swoje ręce z moich oczu. Zamrugałam gwałtownie i nagle uświadomiłam sobie, że obie trzymają w rękach po pączku. Do jednego była wbita cyfra jeden, a do drugiego siedem.
- Wszystkiego najlepszego! – Krzyknęły równocześnie i zaczęły mi śpiewa sto lat, równocześnie podając mi prezent. Gdy go wyjęłam ujrzałam… Nieco skąpą bluzkę. To znaczy, osobiście nie nazwałabym ją bluzką, ale z pewnością służyła do zakrycia małej powierzchni górnej części ciała. Wywróciłam oczami.
- To na specjalne okazje - powiedziała Alice, próbując się usprawiedliwić.
Uśmiechnęłam się do nich i w podskokach podeszłam bliżej, by zdmuchnąć świeczki. Zamknęłam oczy i zaczęłam zastanawiać się nad życzeniem. Było tyle rzeczy, których pragnęłam, jak na przykład by moje życie wróciło do normy… Wzięłam głęboki wdech i zdmuchnęłam równocześnie dwie świeczki. Chochlik i blondi zaczęły bić mi brawa, po czym usiadłyśmy wszystkie na zimnym piasku.
- Więc czego sobie życzyłaś? – Zagadnęła Ros między jednym, a drugim kęsem pączka, którym postanowiłam się z nimi podzielić.
- Przecież jak Ci powie, to się nie spełni! – burknęła na nią Alic.e
-Spoko. I tak się nie spełni. Czego sobie życzyłam? Księcia na czarnym rumaku – uśmiechnęłam się figlarnie.
- Chyba chciałaś powiedzieć na białym – poprawiła mnie Rose. Wzruszyłam ramionami.
- Na białych są przereklamowani. Wolę na czarnych – wyszczerzyłam się do nich. Te parsknęły śmiechem. Zaczęłyśmy rysować na piasku, co chwile sięgając po szampana. Siedziałyśmy tak koło dwóch godzin. Śmiejąc się, plotkując i popijając babelkowy napój. Gdyby przyjechała straż, od razu zgarnęliby nas na komisariat. Podeszłam do morza. Moje niespięte włosy plątały się wokół szyi, by po chwili zostać porwane przez wiatr w zupełnie inną stronę. Do moich uszu doszedł ryk silnika. Przerażona, że może jednak wykrakałam i to policja, gwałtownie obróciłam się. Jednak jedyne co ujrzałam to Jaspera na niebieskim i Emmeta na zielonym motocyklu.
- Sto lat Bells! – krzyknął brunet, gdy do niego podeszłam.
- Dzięki! Co wy tu robicie? – Zpytałam nieco zdezorientowana.
- Oprowadzamy kumpla po okolicy - wyszczerzył się Em w swoim szerokim uśmiechu. Dopiero w tej chwili zauważyłam… kretyna.
Siedział na czarnym motocyklu, w czarnej skórzanej kurtce i rozmierzwionymi włosami.
- Wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się zawadiacko.
- Dzięki - burknęłam pod nosem, spuszczając wzrok na piasek. Wyglądał… niesamowicie. Zaczęłam zastanawiać się, co jeszcze dzisiejszy dzień szykował dla mnie. Wiedziałam tylko, że wieczorem muszę iść do sali pana Palety.


*E
Gdy wjechaliśmy na plażę, poczułem się wspaniale. Morska bryza działała na mnie jak kawa. Od razu pobudziłem się do dalszego działania. Zwiększyłem prędkość. Wiatr targał moje włosy. Poczułem się wolny. Emmet z Jazzem po chwili dogonili mnie i wskazali kaskiem by powoli się zatrzymać. Wtedy ujrzałem ją. Stała nad brzegiem morza, ubrana w opiętą, czarną kurtkę. Jej włosy były wszędzie. Wiatr niedbale plątał je wokół szyi, by po chwili znalazły się za jej plecami. Wyglądała nieziemsko. Nawet Afrodyta nie wyłoniłaby się z morskiej piany, gdyby ujrzała Bellę. Podjechałem bliżej Alice i Rosalie, by nieco się schować. Nie wiem tylko dlaczego obie uśmiechały się do siebie porozumiewawczo.
- Co jest? – Zagadałem do Alice, która podeszła bliżej mnie, gdy tylko ściągnąłem kask. Ta uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Ładny, CZARNY motocykl – zaakcentowała słowo czarny. Nie wiedziałem o co jej chodzi, ale wtedy podeszła Rose.
- A nie masz może rumaka w garażu? – Zapytała nie panując nad chichotem, obie jednak uciszyły się jednocześnie, bo do naszej gromadki podeszła Bell. Gdy mnie zobaczyła, jej oczy przypominały filiżanki. Spojrzała na swoje przyjaciółki, a te tylko kiwnęły głową z wielkim uśmiechem.
- Gdyby moje życzenia tak szybko się spełniały… - bąknęła pod nosem Alice i podeszła bliżej Jaspera, by objąć go ramionami.
Opadliśmy wszyscy na piasek. Z chłopakami rozpaliliśmy ognisko, by było trochę cieplej. Jednak nic to nie dało i po godzinie wszyscy już bardzo zmarzliśmy. Pomimo wspaniałej atmosfery, śmiechu i śpiewu, Alice z przyjaciółkami zaczęły pakować wszystko co przyniosły. Nie wiedziałem, że torebki są w stanie tylko pomieścić. Po piętnastu minutach w końcu skończyły. Zauważyłem ich niepewną minę. Zorientowałem się o co im chodzi.
- Może podwieźć? – zagadnąłem do Belli, podając jej równocześnie kask.
Alice pisnęła z zadowolenia i równocześnie wskoczyła na motor Jaspera. Za jej śladem poszła Rosalie. Bella westchnęła i wzięła ode mnie kask. Dzięki, burknęła, gdy oplotła swoje ramiona wokół mojej talii. Jakiś dziwny dreszcz przeszedł po moim ciele, ale nic nie powiedziałem. Czułem się nawet dobrze. Jazz z Emmetem ruszyli pierwsi. Wtedy do głowy przyszedł mi szatański plan. Szybko wcisnąłem gaz i pojechałem za nimi, jednak gdy znaleźliśmy się w mieście skręciłem w lewo, gubiąc przy tym swoich kumpli. Bella gwałtownie się poruszyła za moimi plecami, przez co uśmiechnąłem się w duchu. Moim oczom ukazało się słynne Spinnaker Tower. Było rewelacyjne. Identyczny jak na pocztówkach. Może nawet lepszy. Zatrzymałem się gdy podjechaliśmy bliżej i pomogłem Belli zsiąść z mojego rumaka. Ta uśmiechnęła się na widok latarni, a po chwili spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem.
- Co to ma być? – zapytała zdezorientowana.
- Spinnaker Tower, ale to powinnaś chyba wiedzieć – uśmiechnąłem się do niej. Bells wywróciła oczami.
- To wiem, ale co ja to robię?
- Stoisz, oddychasz, rozmawiasz ze mną .– Stwierdziłem fakt.
- Dobra. Nieważne - potrząsnęła głową. - Odwieź mnie do domu – powiedziała już nieco zdenerwowana.
- Bells. Skąd tyle jadu w tobie?
- Cullen… Chce wrócić do szkoły. Możesz mnie odwieść? Proszę? – zapytała. Co miałem zrobić? To były jej urodziny.
- To twoje urodziny. Jam twój sługa – uśmiechnąłem się ponownie i wsiadłem na motor. Bells poszła za moim przykładem i włożyła kask. Gdy dotarliśmy do szkoły cała czwórka czekała na nas przed wejściem.
- Gdzie wy byliście?! Wiecie, jak się martwiłam?! – krzyczała Alice. Nie zwróciłem na to uwagi i ruszyłem w stronę kumpli. Ci przybili mi piątkę i cała nasza trójka ruszyła w stronę pokoju.
Wieczorem udałem się do pracowni muzycznej. Tak, jak Paleta obiecał, przy fortepianie stał kubek zimnej herbaty. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Zasiadłem za fortepianem. Wciąż czułem tę dziwną elektryczność na całym ciele. Może po powrocie z wycieczki, nie odczuwałem jej tak bardzo, jednak teraz nasiliła się podwójnie. Pomyślałem o Belli. Dziś jej siedemnaste urodziny. Zacząłem grać „Happy Birthday”. Tak o. Wiedziałem, że mnie nie usłyszy, jednak chciałem dać jej osobisty prezent. Dla nowej znajomej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Pon 19:44, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 12 razy
Zobacz profil autora
niesmaczne.
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:52, 18 Maj 2009 Powrót do góry

Brawo, brawo. Tym razem błędów nie wyłapałam, ukłony dla bety. Wink

Super rozdział, jednak zastanawiają mnie uczucia Edwarda.
Na jednej lekcji mówi o Belli - 'menda', a później postanawia podwieźć ją do domu i zabiera na latarnię.

Poza tym małym zgrzytem, reszta wypada bardzo fajnie.
No, i mimo oklepanego tematu (szkoła) tworzysz nową fabułę i to mi się podoba. Cool

Masz babo placek, się pomaśliłam mimo postanowienia, że niesmaczne ma być wredne.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć veny.

pozdrawiam, zbyt mało wredne i niesmaczne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niesmaczne. dnia Pon 19:53, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin