FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Portsmouth [Z] Roz. 24+ EPILOG [15.08] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
łaniuch
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pokoju

PostWysłany: Czw 22:24, 09 Lip 2009 Powrót do góry

Łał, jakie romantyczne spotkanie. Ale się Edward przyłożył. :D Spodobały mi się te teksty o sprzątaczkach. Naprawdę fajny rozdział, tylko żeby nie te błędy. Czarny_anioł wykazała (z moim skromnym udziałem, tylko niby jak miałam się nie wtrącać, skoro u niej byłam?), że autentycznie TROCHĘ tego jest. No i może rozdział mógłby być dłuższy, zważywszy na fakt, iż autorka nam wyjechała i do 20 możemy sobie czytać tylko nowe komentarze… :D Życzę Veny
łaniuch


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pią 13:49, 24 Lip 2009 Powrót do góry

roz. 22

beta: Wyjątkowa

[link widoczny dla zalogowanych]

*B

Przez ostatni tydzień byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Jedyne co zakłócało mój spokój, to fakt, że nie powiedziałam Edwardowi tych dwóch prostych słów. Nie wiedziałam jak. Żadne słowa nie opisywały w pełni tego, w jakim obecnie znajdowałam się stanie. Chciałam, żeby była to wspaniała chwila. Nie mogło to być na przerwie, pomiędzy matmą a angielskim. Zasługiwał na coś wspaniałego. Bo on sam był wspaniały.
Tak więc przez ostatni tydzień, pomimo, że byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, wciąż głowiłam się, jak mu to powiedzieć.
Nasi przyjaciele oczywiście przyjęli informację o nas z typowym dla siebie temperamentem. Alice zaczęła piszczeć, skakać i klaskać w dłonie wokół Jaspera, który spoglądał to na nią, to na mnie z zażenowaną miną. Rosalie nie odrywając wzroku ze swojego obecnie piłującego się pilniczkiem paznokcia, prychnęła i dodała „a to nowość”. Polly z Johnnym zaczęli się śmiać, a gdy po chwili uspokoili się, wyrzucali z siebie pojedyncze wyrażenia typu „nareszcie, w końcu, ku***, trzeba było dłużej”.
Wszystko toczyło się po mojej myśli. Zastanawiałam się, czy może nie zabrać Ediego w weekend na plażę albo na jakąś wycieczkę. Tam mogłabym mu coś powiedzieć. Jedlibyśmy truskawki w czekoladzie, a między pocałunkami wyszeptałabym mu swoje uczucia. W piątek wieczorem poszłam do jego pokoju. Niestety nie zastałam swojego celu.
- Gdzie Edward? – zapytałam. Emmett uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową.
- Nie minęła godzina odkąd widzieliście się ostatni raz – westchnął. – A ty już tęsknisz.
- Nie zgrywaj się, tylko mów – powiedziałam już nieco groźniej, na co Em tylko zaczął się śmiać.
- Tygrysica… wrrrrrr – zamruczał i wystawił pazury, jakby chciał podrapać powietrze. – Jest zajęty. Powinien wrócić za dziesięć minut – dodał, gdy zaczęłam wzrokiem rzucać w niego sztyletami.
Wzruszyłam ramionami i opadłam na łóżko swojego chłopaka, by na niego poczekać. Emmett też już nie zwracał na mnie uwagi, przysiadł przy komputerze i włączył Sims3. Na początku jedynie przyglądałam się najnowszej wersji gry z dzieciństwa, ale po chwili, gdy zobaczyłam, jak Emmett dekoruje swój nowo wybudowany dom, nie wytrzymałam.
- Jak możesz dać tę lampę? – zapytałam z oburzeniem.
- Coś nie tak?
- Jeszcze pytasz? Cały pokój utrzymujesz w nowoczesnym stylu. O tu – zaczęłam jeździć palcem po monitorze – kanciaste, wręcz geometryczne szafy, kanapa… a tu – wskazałam palcem na nowo zakupioną lampę – kryształowy żyrandol i stolik z obrusem jak w domku u babci. Po co?
- Żeby było wygodnie? – zapytał, próbując się usprawiedliwić.
- Co tu się dzieje? – usłyszałam głos za plecami, który sprawił, że serce zaczęło szybciej być, ręce pocić, a nogi zmiękły.
- Bella się rządzi! – wykrzyczał Emmet, pokazując na mnie palcem i udając przedszkolaka. Ale my już nie zwracaliśmy na niego uwagi, oboje zajmując się sobą.


**
[link widoczny dla zalogowanych]

Następnego dnia szykowałam się już do wyjścia. Zamierzałam wyciągnąć Edwarda gdzieś na spacer, może na plaże i tam powiedzieć mu TO. Jednak gdy weszłam do jego pokoju, stał tam już zupełnie gotowy do wyjścia. Przestraszyłam się, że może ma już jakieś plany na dziś i nie ma dla mnie czasu. Podeszłam do niego bliżej z niemym pytaniem na twarzy. Edward uśmiechnął się do mnie.
- Zabieram cię stąd – powiedział, po czym objął mnie ramieniem i wyprowadził z pokoju. W zasadzie nie obchodziło mnie to, gdzie mnie zabiera. Ważne było jedynie to, że byłam tam z nim, no i poza domem.
Gdy wyszliśmy z budynku, na szkolnym parkingu stał czarny motor. Ten sam, na którym jechaliśmy w moje urodziny.
- Mógłbyś by bardziej oryginalny. – Uśmiechnęłam się do niego z sarkazmem.
- Wiem, że marzysz o księciu na czarnym rumaku – odpowiedział równie złośliwie. Ja oczywiście musiałam spłonąć szkarłatnym rumieńcem. Edward uśmiechnął się zawadiacko i pociągnął mnie za sobą w stronę motoru.
Stwierdziłam, że to może i dobrze, bo będziemy z dala od szkoły, nikt nas nie znajdzie, a w razie czego, szybko dotrzemy z powrotem do budy. Usiadłam na miejscu pasażera, włożyłam kask i mocno przytulałam Edwarda, by nie spaść podczas drogi.
Wszystko wydawało się idealne. Pędziliśmy bocznymi drogami, czasami nawet przy krawędzi lasu. Do czasu.
Po dwudziestu minutach jazdy Edward zatrzymał się. Na początku pomyślałam, że to może jakiś głupi dowcip z jego strony, ewentualnie dziwny zbieg okoliczności, ale gdy zsiadł z motoru i podał mi rękę, by pomóc wstać, uświadomiłam sobie, że to niestety nie jest przypadek. Staliśmy przed moim domem.
- Co my tu robimy? – zapytałam zdenerwowana.
- Ty mojego tatę znasz. Teraz ja chcę poznać Twojego. – Wzruszył ramionami, a następnie chwycił moją dłoń i poprowadził w stronę drzwi. Ja jednak nie poddałam się tak łatwo i wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
- Po co? – zapytałam z mieszaniną strachu i złości w głosie. Edward westchnął.
- Nie uważasz, że powinnaś w końcu z nim porozmawiać?
- Nie – odpowiedziałam pewnie, ale w tym momencie na ganku stanął Charlie.


*E


Bała się. To było pewne. Bała się stanąć twarzą w twarz z tym wszystkim, co ukrywała w sobie tak długo. Nie dziwiłem jej się. Sam byłbym przerażony tą całą, chorą rodzinną sytuacją. Jednak Bella mogła na mnie liczyć. Byłam i będę przy niej. Mogłem ją wspierać we wszystkim, dobrym czy złym, nawet w tej chwili.
Bella stanęła i wpatrywała się w ojca, który szedł w naszą stronę. Uprzedziłem go poprzedniego dnia, że pojawimy się z Bellą na obiedzie. Z początku zdziwił go fakt, że jego córeczka ma chłopaka, ale stwierdził, że jeśli tylko sprawię, że Isabella przyjedzie do domu, to jemu to odpowiada.
- Dzień dobry – usłyszałem głos mojej dziewczyny.
- Cześć, kochanie – odpowiedział Charlie, chwytając córkę w objęcia. Bella niepewnie, ale po chwili odwzajemniła mocny uścisk. Usłyszałem szloch, a następnie szept „tatusiu” zza ramion Charliego. Po dziesięciu minutach Charlie wypuścił Bellę z uścisku i zwrócił się w moją stronę.
- Ty zapewne jesteś Edward – rzekł, uśmiechając się do mnie i podał mi dłoń.
- Miło mi poznać, panie Swan – odpowiedziałem i uścisnąłem dłoń Charliego.
- Wejdźmy do środka. Obiad już czeka na stole – powiedział i ruszył w stronę domu. Przy drzwiach najpierw przepuścił Bellę, a następnie zaprosił mnie do środku.
Ich dom nie był jakiś niezwykły. Przeciętny, jednorodzinny domek na przedmieściu. Ale gdy wszedłem do środka, poczułem się jak w domku u babci. Na korytarzu rozprzestrzeniał się zapach obiadu, skrzypiące panele przykryte były wielkim, czerwonym dywanem, a ściany wytapetowane w odcieniach brązu i beżu. Gdy wszedłem do salonu, rzucił mi się w oczy kamienny kominek, na którym poustawiano drewniane ramki ze zdjęciami. Głównie Belli. Po lewej stronie były drzwi, przez które można wyjść na ganek i do ogrodu.
- No nareszcie! – krzyknął mężczyzna, trzymający pieczeń w półmisku. Nietrudno się domyślić, że był to Phil. – Pieczeń już stygła.
- Dzień dobry, Phil – powiedziała niepewnie Bella, po czym podeszła do niego bliżej i przytuliła go. Następnie odwróciła się w moją stronę. – Poznaj. Oto Edward. Edward – to jest Phil.
- Miło mi poznać. – Uśmiechnąłem się do wujka Belli.
- Mnie również – odpowiedział, ale z pewną rezerwą w głosie.
Gdy usiedliśmy do stołu, Phil ciągle zerkał i lustrował mnie wzrokiem. Pomimo, że Bella wciąż trzymała mnie pod stołem za rękę, czułem się niepewnie. Niby jest zajęty, niby mógłby być moim ojcem, ale to jednak gej. Trzeba mieć spięte pośladki.
Po obiedzie wszyscy usiedliśmy na kanapie i fotelach. Widać było, że Charlie nie może nacieszyć się obecnością swojej córeczki, a i córka stęskniła się za tatą. Uśmiałem się jak cholera, gdy Charlie opowiadał mi historie z dzieciństwa Belli.
Chodzę z młodocianym przestępcą. Na przykład, w żłobku Bella bardzo nie lubiła jakiegoś Thomasa, tak więc ukradła mu smoczka. Gdy wszystko wyszło na jaw, poszła do swojej mamy i ze łzami w oczach powiedziała „Tomka moćka mam w kiesieni”.
Gdy Charlie udawał Bellę, ja razem z Philem tarzaliśmy po podłodze, a Bella piorunowała każdego po kolei wzrokiem, z wielkim rumieńcem na twarzy.
Jak przystało na Anglików, pod wieczór podano herbatę, przy której rozmawialiśmy o różnych pierdołach, takich jak plany na przyszłość, zadania domowe, zbliżający się bal absolwentów, nowe samochody. Około dwudziestej postanowiłem, że pora się zbierać. Charlie, choć niechętnie, zgodził się ze mną, że po ciemku jest niebezpiecznie i żebym jechał ostrożnie. Gdy tylko zamknięto za nami drzwi, po obietnicach, że za tydzień również przyjedziemy, Bella mocno mnie przytuliła.
- Dziękuję – szepnęła, a następnie pocałowała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 16:27, 25 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 20:49, 25 Lip 2009 Powrót do góry

o lol...
to co zrobił Edward dla Belli
wogóle ja cie nie moge...
czemu w rzeczywistości tacy faceci nie istnieją?! no czemu?1

ale mniejsza z tym.
poraz tysieczny musze powiedzie, że kocham Emmeta xD i Sims 3 xXD

i rozwalił mnie tekst "Niby jest zajęty, niby mógłby być moim ojcem, ale to jednak gej. Trzeba mieć spięte pośladki. "

uwielbiam Portsmouth...
i pomimo, że tak długo czekałam, to w końcuyu się doczekałam. i opłacało się.

i czekam dalej ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Nie 12:25, 26 Lip 2009 Powrót do góry

wow. Super, bez kitu. Tylko czemu tak krótko, ychh. Edward jest wspaniały, tak pomógł Belli, w końcu zobaczyła się z tatą. Boże, bałam się trochę o Edwarda. Co jak ten Phil chciałby mu coś zrobić? o,O xD Nie mogę się doczekać, aż Bella powie Edwardowi, że go kocha. Już miałam nadzieję, że to będzie w tym rozdziale, a tu bach i nie. Fakt, Edward zasługuje na to, by Bella przekazała mu to jakoś specjalnie, ale ja już nie mogę. ; ) Edward w twoim opowiadaniu jest super, serio. Taki pomocny, pomógł Belli zmierzyć się z swoim problemem. Emmett też jest super, polewałam jak razem z Bellą grali w simsy :D Podoba mi się, ale cały czas czuję niedosyt dwóch słówek wypowiedzianych przez Bellę Rolling Eyes Mam nadzieję, że to już w następnym rozdziale. Rekacja poszczególnych osób na to, że Bella jest z Edwardem- fajnie. Opisałaś to tak, jak pewnie by się stało. Alice by piszczała, Rose machnęła by ręką i powiedziała 'w końcu' a Jasper gapiłby się na Alice z zażenowaniem.
W ogóle to ta piosenka, którą podałaś Sum 41 'With me' jest super, zakochałam się!
Co do stylu, chyba nie jest źle. Nie wyłapałam błędów, ale nie zwracałam też na to większej uwagi. Czyta się płynnie, nic nie zgrzytało.
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały i życzę dużo veny.
pozdrawiam,M.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ela_;]
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Maj 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z pod ekranu monitora..;dd

PostWysłany: Nie 13:38, 26 Lip 2009 Powrót do góry

HAHA boskieeee
Emmett i the sims3 - powaliło mnie to ;dd
Ale to co Edward zrobił dla Belli poprostu cudownee...;-]
mam nadzieję że następna noka będzie tak samo smieszna jak i wzruszająca.. tylko szkoda że tak krótko.. czy te rozdzialy nie mogą być dłuższe .?
Pzdr.. i z niecierpliwością czekam na następne części...;pp


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
farbowana!
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice krk.

PostWysłany: Nie 22:01, 26 Lip 2009 Powrót do góry

To opowiadanie śledzę już od dłuższego czasu, ale jak to mam w zwyczaju, dopiero teraz postanowiłam się wypowiedzieć :)
Jak zaczełam je czytać, moim pierwszym skojarzeniem z "Portsmouth" był "Wild Child" (ta sama sceneria, podobne losy głównego bohatera i imię Polly). Ale, nie dajmy się zwieść pierwszemu wrażeniu :) Po kilku dalszych częściach zaczeło mi się coraz bardziej podobać,aż w końcu staneło ono w pierwszej 10 moich ulubionych ff. To opowiadanie jest lekkie, przyjemne i pokazuje, że nie zawsze trzeba wprowadzać wielki zamęt bądź kłopoty w życiu bohaterów, aby stworzyć coś wartego przeczytania :) Błędy były bardzo często, chociaż widziałam, ze tekst posiada betę (ale moje poprzedniczki wymieniły większość z nich, wiec ja sobie daruje).
Idąc dalej: bohaterowie. Tutaj zatrzymam sie na dłużej.
Spodobało mi się to w jaki sposób wykreowałaś bohaterów, bardzo fajnie wprowadziłaś czytelników w ich życie, sytuacje i zwyczaje. Wiele autorów tego nie potrafi, ale twoje rozegranie mi się spodobało :) Moimi ulubionymi postaciami zdecydowanie są Emmett i Alice. Ta dwójka zawsze i wszędzie będzie moimi ulubieńcami. Bardzo lubię żywiołowość Alice i humor miśka :) Podoba mi się naturalność twoich dialogów, nie są sztuczne ani naciągane, a to się ceni :) Mój pierwszy post w nowym temacie zawsze jest taki ogólnikowy więc dopiero w następnym wypowiem się bardziej na temat akcji i bohaterów.
Gratuluję świetnego opowiadania.

pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Take Me Out
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 9:42, 27 Lip 2009 Powrót do góry

zdecydowanie za krótko.
ja tu się dopiero rozkręcam, akcja coraz bardziej wciąga
a tu koniec...

co do treści to....
cholera xD ja chce takiego chłopaka.
i takiego kumpla mojego chłopaka.
uwielbiam to ff. i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

pozdrawiam
Take me out


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
.:.:.Alice.:.:.
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 13:07, 27 Lip 2009 Powrót do góry

ten ff jest poprostu boski. świetny. najlepszy.!
czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
ave wena! ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pon 13:17, 27 Lip 2009 Powrót do góry

I dlaczego ja tego wcześniej nie przeczytałam? Przez ciebie spóźniłam się do kina! Trudno, pójdę na nastęny seans. Zaczęłam czytac pierwszy rozdział i tak mnie to wciągnęło, że, cholera, nie mogłam się oderwac. Oficjalnie deklaruje się, iż od teraz jestem twoją fanką. Dobra koniec z bezsensownym pisaniem. Jak to na fankę przystało trzeba bazgrnąc coś konstruktywnego.
Zacznę od postaci.
Bella - miła dziewczyna, trochę zadziorna. Eksdziewczyna Mika tudzież najbardziej zananego chłopaka w szkole. Zrywa zawarty z nim pakt kiedy ten osobnik wraz z kolegami pobija Edwarda. Lojalna. Później po uszy zakochana w Edzie, który ją rani. Lubie ją.
Edward - zarozumiały macho z nieciekawą przeszłością. Spotyka pannę Swan i zakochuje się w niej. Wpiera sobie, że jej nienawidzi, zresztą tak jak i ona. Zdarza mu się postępowac pochopnie. Mam tu na myśli tą sprawę z Mikiem, Bells i tą kaleką. Okazuje się, że bardzo romantyczny i zdeterminowany. Dla Belli jest w stanie zrobic wszystko.
Alice - chochlik z wyglądu i charakteru. Ale za to lojalny i kochający przyjaciół. Alice ma taki charakter jak w książce, a więc nie będę się rozpisywac.
Rosalie - ona z kolei różni sie od pierwowzoru. Spokojna i po uszy zakochana w Emmettcie. Również przyjacielska i lojalna
Jasper - dobry przyjaciel.
Emmett - ma chłop poczucie humoru. To już chyba jest obowiązek każdego pisarza, że Em ma byc smieszny i w ogóle taki niedżwied.
Polly - żeński odpowiednik Edwarda. Przyjaciółka Belli. Dla swoich kumpli zrobiłaby wszystko. Zakochana w... zapomniałam imienia, przepraszam.
Paleta - spoko gośc. Chciałabym miec takiego nauczyciela. Sprytna z niego wesz. Pomysł z drzwiami, salą, Edem i Bellą - dobre!
Teraz nadszedł czas na opis fabuły. ktoś kto wpadł na taki pomysł musi miec łeb jak sklep. Podoba mi się. EiB próbowali sobie wmówic, że sie nienawidzą ale coś im nie wyszło i całe szczęście. Całyczas nie mogę wyjśc z podziwu jaki on okazał sie romantyczny... Bella zaczęła to doceniac. Mam wieelką nadzieję, że masz zaplanowane jeszcze wiele rozdziałów, bo nadal cierpię na niedosyt. Przydałoby sie zozwinąc jkoś bardziej wątek z ich związkiem, bo przecież jest to główny element fabuły. To na ten temat było by tyle, ponieważ tak mi sie jakoś gorąco zrobiło czytając twoje opowidanie, że mózg mi wyparował.
Stylistycznie też wszystko gra i błyszczy. Szybko sie czyta, przejżyście napisane. W jednym czy tam dwóch rozdziałach był problem z enterami, ale sama to przechodziłam i nie przeszkadzają mi. Błędów ortograficznych się nie dopatrzyłam, ale i tak nie zwracam na nie uwagi. Nie mam oka. Ah, rzuciło mi sie tylko w oczy, iż piszesz Emmet, a nie Emmett.
Z wielkim utęsknieniem czekam na cd.
Życzę weny i czasu.

pozdrawiam,
yeans-girl


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 14:32, 08 Sie 2009 Powrót do góry

Roz. 23

beta: farbowana!


[link widoczny dla zalogowanych]

*E
Kolejny tydzień był równie wspaniały jak poprzedni. Co prawda, unikałem Mike’a jak ognia, gdyż jego wzrok zabijał, ale to zbytnio nie niszczyło mojego nastroju. Byliśmy z Bellą nierozłączni. Los chciał, że chodziliśmy do jednej klasy, siedzieliśmy w jednej ławce, a uczyliśmy się wspólnie w jednym pokoju. Alice nawet zaproponowała mi, że mogę przenieść swoje ubrania do jej szafy. Obiecała, że zrobi w niej dla mnie miejsce. Dzięki temu, zaoszczędziłbym mnóstwo czasu. Już sobie wyobrażam, jak wyrzuca połowę swoich ciuchów, tylko po to, by kupić tuzin nowych.
Bella, jak to Bella. Publicznie nieokazywała swoich uczuć. Była sarkastyczna, czasem nawet wredna, ale gdy zostawaliśmy na osobności, stawała się aniołem z mych snów. Dopiero wtedy wrota, które zazwyczaj broniły wejścia do jej duszy, runęły niczym mur berliński, abym mógł dotrzeć do jej serca.
To co uwielbiałem w naszym związku, to to, że nigdy niczego nie udawaliśmy. Nigdy nie używaliśmy sztucznych zwrotów w stosunku do siebie. „Kotku” czy „kochanie”, nigdy nie przeszło mi przez gardło. Za to ja zawsze byłem kretynem i idiotą, a ona mendą lub techno lady. Nie cierpiała gdy tak do niej mówiłem, przez co zawsze obrywałem palcem w brzuch. Nigdy też, nie okazywaliśmy w szkole tej „cielesności” między nami. Oboje zgodnie twierdziliśmy, że nie jest to miejsce na tego typu pokazy. Tak więc, od ósmej rano, aż do piętnastej, musiałem zadowolić się trzymaniem dłoni mojej mendy. Oczywiście, zawsze przy tym towarzyszył mi przeszywający dreszcz, który nasilał się, jak tylko dłużej przebywaliśmy ze sobą. Kochałem to uczucie.
W następny piątek pojechałem do hotelu Carlisle’a, gdyż jak powiedział przez telefon, ma mi coś ważnego do powiedzenia. Wieczorem, gdy siedziałem w salonie jego apartamentu, usłyszałem dzwonek. Ponieważ tata wciąż nie otwierał, postanowiłem go wyręczyć. Podniosłem się z kanapy. Gdy otworzyłem drzwi, moim oczom ukazała się… moja dyrektorka. Zaprosiłem ją grzecznie do środka, a następnie usadziłem w salonie. Gdy do pokoju wszedł Carlisle, który w końcu przerwał panującą w pokoju ciszę. Ojciec przywitał Esme czułym pocałunkiem, a następnie zwrócił się w moją stronę.
- Usiądź Edward – rozkazał. Coraz bardziej mnie to wszystko niepokoiło. Miał wyjątkowo zdenerwowaną twarz. Tak jakby się czegoś obawiał. – Chciałbym powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Zaprosiłem również Esme, bo ma bezpośredni wpływ na moją decyzję. – Tu uśmiechnął się do naszego gościa. – Więc nie będę dalej owijał w bawełnę… Zamierzam kupić dom i zostać tu na stałe.


*B
[link widoczny dla zalogowanych]


Szłam z Edwardem między jakimiś skałami. Ed kurczowo trzymał mnie za rękę, nie chcąc jej puścić choćby na chwilkę. Tak przeciskaliśmy się między szczelinami, wciąż kierując się w stronę światła.
Nagle zniknął. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się wokoło, próbując odnaleźć jakikolwiek znak, w którą stronę się udał. Jednak bez rezultatu. Postanowiłam ponownie iść w stronę światła. Droga z początku wydawała się trudna, ale w końcu pokonałam całą trasę i znalazłam się w dolinie. Byłam między dwoma wielkimi górami. Widok był niesamowity. Po jednej stronie płynął potok, który nie był zbyt głęboki, ale bardzo rwący. Po drugiej stronie znajdowała się łąka, z blado różowymi i niebieskimi kwiatkami. Całość była otoczona skałami, z których można było wydostać się tylko jedną drogą: tą z której przyszłam.
Rozglądając się nerwowo, zauważyłam śmiejącą się do mnie postać. Po drugiej stronie potoku stał Edward. Podeszłam bliżej i z dezaprobatą pokiwałam głową, co on skwitował swoim zawadiackim uśmiechem. Następnie pokiwał palcem na znak, abym podeszła do niego bliżej.
Próbując przeskoczyć potoczek, wpadłam do niego. Zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc, gdy porwał mnie w jakieś egzotyczne gęstwiny. Światło z trudem przedzierało się przez korony drzew. Jednak ratunek nie przychodził z nikąd. Nagle poczułam, jak ktoś chwyta mnie za ramię. Obróciłam się gwałtownie i….
Obudziłam się cała mokra od zimnego potu. „To był tylko sen” powtarzałam sobie w duchu. Rozejrzałam się po swoim pokoju, gdzie jedynie po konturach mogłam rozróżnić przedmioty od swoich współlokatorek. Była 4.03, za chwilę wstanie słońce. Wygramoliłam się niezdarnie z zawiniętej wokół mnie kołdry i spojrzałam na wyświetlacz komórki. Para nastolatków uśmiechała się do mnie. Edward jak zwykle wyszedł na zdjęciu pięknie. Przy nim zawsze wyglądałam okropnie. Nie miałam jednak zamiaru skarżyć się na to. Świadomość, że jest gdzieś niedaleko mnie, sprawiała, że czułam się spokojna i bezpieczna.
Nie było przez cały weekend. Napisał jedynie, że wszystko mi opowie, gdy wróci, gdyż dobre nowiny przekazuje się tylko na żywo. Nie chciałam się z nim kłócić, ale w środku paliło mnie z ciekawości.
Udałam się w stronę łazienki. Dziś przynajmniej nie musiałam się spieszyć. Gorąca woda pod prysznicem, powoli zmywała ze mnie lepką substancję, dzięki czemu czułam się coraz lepiej. Zaczęłam zastanawiać się, jakby to było, gdyby Edward faktycznie zniknął z mojego życia. Z trudem przypomniałam sobie strach, jaki przeżywałam podczas snu. Jak się czułam, jak nigdzie go nie było. Gdy daremnie próbowałam go odnaleźć. Pomimo ciepła, które po mnie spływało, moje ciało przeszył zimny dreszcz. Nie wyobrażam sobie tego, by miało go nie być. Nie teraz, kiedy jest tak wspaniale.
Z łazienki wyszłam po około godzinie. W tym czasie zdążyłam dokładnie ogolić nogi, pomalować paznokcie u stóp i wyregulować brwi. Z reguły, nigdy nie miałam na to czasu. Lekcje miały zacząć się, za równe trzy godziny, a ja byłam praktycznie gotowa. Pomimo, że byłam już ubrana, z powrotem wpakowałam się do łóżka. Wzięłam do ręki, wczoraj rozpoczętą książkę „Trzej Bracia” Nory Roberts i zaczęłam czytać.
W połowie czternastego rozdziału moja komórka zaczęła wibrować. Nawet nie zauważyłam, że minęły już dwie godziny. „Wiem mendo, że pewnie Cię to zdziwi, ale dziś zabieram Cię na romantyczną kolację. Do 19”. No tak. Kolacja. To takie banalne! Dziś mu powiem!
- Alice! Ros! – krzyknęłam, by obudzić przyjaciółki. –Dziś idziemy na wagary - dodałam, gdy spojrzały na mnie, nieprzytomnym wzrokiem.

**

- Przymierz tą – rozkazała Rosalie, podając mi kolejną sukienkę.
- Nie ma mowy! – krzyknęła na nią zdegustowana Alice. – Ona nie idzie na studniówkę. Wybiera się na kolację. Ma być elegancko, ale bez przesady! – Machnęła ręką i odeszła. Rosalie przewróciła oczami i odwróciła się, by odwiesić sukienkę na swoje miejsce. Gdy rano pokazałam dziewczyną sms’a od Edwarda, obie zaczęły podskakiwać i snuć przeróżne domysły, co może mi powiedzieć.
- Może chce się oświadczyć! – zapiszczał chochlik.
- Zwłaszcza, że są niecały miesiąc ze sobą – odpowiedziała jej Rosalie
- Ale to nie zmienia faktu, że się kochają!
- Edward i oświadczyny? No daj spokój. – Blondynka zaczęła stukać się w czoło. – Tu chodzi na pewno o coś innego – zwróciła się w moją stronę. – Napiszesz nam pod stolikiem, jak tylko się dowiesz, co jest grane?
- Oczywiście – odparłam. Po jakimś czasie, Alice stwierdziła, że ona nie ma żadnej sukienki na tą okazję, i że nie podejrzewa, bym ja sama taką posiadała. Tak więc stałam teraz półnaga, w przymierzalni w najlepszej galerii w Portsmouth i mierzyłam przedziwne sukienki.
- Trzymaj tą – rozkazała Alice podając mi białe cudo za kolano. Była to lekka, zwiewna, biała sukienka. Na dwóch cienkich ramiączkach przytrzymywała topik, dzięki któremu nie miałam zbyt dużego dekoltu, a od owego topniku spływał delikatnie materiał, który wydawałoby się idealnie pasował do figury, jednak gdy obróciłam się, fałdy materiału zaczęły pływać dookoła mnie. W zasadzie, wyglądałam w niej całkiem nieźle.
Wieczorem, około 18.30 byłam już gotowa do wyjścia. Nie wiedziałam, czy to materiał sukienki był tak śliski, czy to jednak moje ręce się tak pociły, ale czułam się lekko zdenerwowana. To śmieszne. Spotykam się z tym chłopakiem od jakiegoś czasu, a on wciąż działa na mnie tak, jakbyśmy wybierali się na pierwszą randkę. Za każdym razem, gdy mam się z nim spotkać jestem strasznie podekscytowana i zdenerwowana. Gdy uśmiecha się do mnie, uginają się pode mnąkolna. I te przeklęte motyle w brzuchu!
Usłyszałam pukanie do drzwi. Podskoczyłam na łóżku jak poparzona. Ostatni raz przejechałam dłońmi po materiale sukienki. Wyprostowana ruszyłam, by otworzyć drzwi. Przede mną stał Apollo w czarnym garniturze i białej koszuli. Pomimo, że nie miał na sobie tej skórzanej kurtki, wciąż miał w sobie coś z łobuza. Pewnie te rozczochrane włosy…
- A krawat gdzie? – zapytałam z uśmiechem na twarzy, widząc jego zmieszanie. Przez chwilę nic nie mówił, tylko patrzył na mnie z lekko otwartymi ustami. Dzięki Alice…
- No właśnie w tym problem – odparł po chwili, drapiąc się w głowę, przez co jeszcze bardziej poczochrał swoją fryzurę. Następnie wyciągnął kawałek czarnego materiału. – Wyobrażasz sobie, że żaden z tych idiotów nie potrafi wiązać krawatu?
- Z Tobą na czele – odparłam biorąc krawat, który powoli zaczęłam wiązać. Edward, przypatrywał się uważnie moim ruchom, po czym z powrotem jego uwagę przykuła moja sukienka.
Gdy w końcu znalazł się on zawiązany na szyi mojego chłopaka, ruszyliśmy w stronę wyjścia. Przez chwilę zaczęłam się obawiać, że Edward znowu wynajął motor. To nie byłoby bezpieczne, biorąc pod uwagę, jak przewiewna jest ta sukienka. Jednak ten kretyn, podszedł do jakiegoś srebrnego wozu i otworzył przede mną drzwi.
- Co to jest? – zapytałam.
- Auto – odparł z uśmiechem na twarzy.
- Nie – pokiwałam głową. – Co TO jest? – dopytywałam.
- Volvo – zaśmiał się. – nie rozpoznajesz znaczków? No tak… kobiety… - pokiwał głową – Dla was ważny jest kolor.
- Ten mi odpowiada – odparłam z sarkazmem w głosie. – Pasuje mi do sukienki.
Edward wciąż chichocząc zamknął za mną drzwi i obszedł samochód, by usiąść po stronie kierowcy.
Podjechaliśmy do włoskiej knajpki w centrum miasta. Warto zaznaczyć, że ten idiota jeździ dużo wolniej i bezpieczniej samochodem, niż na motorze. Zachowywał się jak prawdziwy gentelman. Nie żeby kiedykolwiek źle mnie traktował, ale dziś, nawet nie usiadł przy stoliku, dopóki ja tego nie zrobiłam.
Bardzo atrakcyjna blondynka przyniosła nam Menu, po czym zaoferowała swoją pomoc przy wyborze dań, podsuwając swój biust pod oczy mojego chłopaka. Zamówiłam szybko cannelloni, po czym zamknęłam kartę dań i podałam ją owej kelnerce, piorunując blondi wzrokiem. Po chwili Edward stwierdził, że prosi o to samo.
- Nie wierzę – powiedział Edward czymś wyjątkowo zafascynowany.
- W co? – Edward pokiwał głową, jakby bił się ze sobą czy ma coś powiedzieć, czy też nie. – No dalej – zachęciłam go.
- Jesteś zazdrosna – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem.
- Jesteś – zaczął się ze mną przedrzeźniać
- Niby o kogo? O ciebie? Chyba kpisz – próbowałam być obojętna, jednak szkarłatny rumieniec, zdradziecko wystąpił na moją twarz. Edward pokiwał głową, wciąż z tym głupkowatym uśmiechem na twarzy. – Jeśli komukolwiek powiesz, zginiesz w męczarniach.
- Bycie z Tobą to istne męczarnie – odgryzł się. – Au! – krzyknął, gdy dostał kopniaka pod stołem. Oboje zaczęliśmy się śmiać i gadać o jakiś pierdołach.
Gdy kelnerka przyniosła zamówione dania, już nawet nie zwrócił na nią uwagi, głęboko patrząc mi w oczy. Przez chwilę znów ogarnęło mnie głupie otępienie. Mogłabym, w intensywność tej zieleni, wpatrywać się przez wieki.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? – Z hipnozy wyrwał mnie głos mojego chłopaka.
- To zależy, o co chcesz prosić.
- Załóż proszę na nasz ślub tą sukienkę – odparł spokojnie.
- Chyba żartujesz – próbowałam powstrzymać śmiech.
- Czemu? Jest biała – zapytał zdziwiony. Oparłam brodę na dłoni i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Czy nie uważasz, że o czymś zapomniałeś? – zapytałam. Stwierdziłam jednak, że nie będę mu wypominać takich błahostek, jak chociażby oświadczyny, ale podroczyć mogłam się z nim zawsze.
- O czym?
- Alice. Czy myślisz, że pozwoli mi założyć coś starego, co kupiłam sto lat wcześniej?
- No tak – aktorsko uderzył się w głowę. – Wiedziałem, że coś przeoczyłem.
Przez chwilę milczeliśmy, wpatrując się w siebie i kończąc jedzenie.
- Bella.
- Edward – powiedzieliśmy równocześnie. – Ty pierwszy - dodałam, gdy widziałam jego zmieszanie.
- Zaprosiłem Cię tu, bo jak wiesz, chcę ci powiedzieć coś ważnego – zaczerpnął powietrza. – Mam dla ciebie złą wiadomość.
- Nie brzmi to dobrze… – wyrwało mi się przez przypadek.
- Tak jakby – pokiwał głową. – Będziesz mnie musiała znosić, przynajmniej do ostatniej klasy liceum. Przeprowadzamy się tu z ojcem. Przez weekend szukaliśmy domu.
- O mój Boże! To cudownie! – prawie krzyknęłam z radości.
- Tak, tak – zaśmiał się. – Zobaczymy co powiesz za dwa lata.
- Mogę ci powiedzieć nawet za dwadzieścia lat – uśmiechnęłam się do niego, po czym pochyliłam się trochę nad stolikiem, żeby dać buziaka mojemu kretynowi.
- Ty też coś chciałaś powiedzieć – przypomniał mi. Nieco się zarumieniłam i zaczęłam wymyślać cały słowotok, który chciałam z siebie wyrzucić.
- Edward. Ja… ja… - zaczęłam się jąkać, gdy usłyszałam dzwonek komórki. Edward spojrzał na wyświetlacz.
- Carlisle – wyszeptał i już chciał odrzucić, gdy mu przerwałam.
- Nie. To może zaczekać – złapałam Edwarda za rękę, jakby na potwierdzenie mych słów.
- Skoro tak. – Nacisnął przysiek zielonej słuchawki. – Tak… ale co… Nie może to zacze… No dobrze. Dobrze. Na razie. – rozłączył się i spojrzał na mnie niepewnie.
- Coś się stało? – zapytałam nieco przestraszona.
- Musimy jechać do hotelu ojca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 14:33, 08 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
wireless
Wilkołak



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D

PostWysłany: Sob 17:02, 08 Sie 2009 Powrót do góry

Ugh, myślałam, że już nigdy nie dodasz nowego rozdziału! Mr. Green

Oczywiście podobało mi się. A jakże inaczej. Do gustu przypadł mi rozwój wydarzeń i scena w restauracji. Ciekawe co takiego Bella chciała powiedzieć Edwardowi :D

Ooo i mam swoją perełkę! A nawet dwie:

Cytat:
- Nie wierzę – powiedział Edward czymś wyjątkowo zafascynowany.
- W co? – Edward pokiwał głową, jakby bił się ze sobą czy ma coś powiedzieć, czy też nie. – No dalej – zachęciłam go.
- Jesteś zazdrosna – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem.
- Jesteś – zaczął się ze mną przedrzeźniać
- Niby o kogo? O ciebie? Chyba kpisz – próbowałam być obojętna, jednak szkarłatny rumieniec, zdradziecko wystąpił na moją twarz. Edward pokiwał głową, wciąż z tym głupkowatym uśmiechem na twarzy. – Jeśli komukolwiek powiesz, zginiesz w męczarniach.
- Bycie z Tobą to istne męczarnie – odgryzł się. – Au! – krzyknął, gdy dostał kopniaka pod stołem. Oboje zaczęliśmy się śmiać i gadać o jakiś pierdołach.


Cytat:
- Mogę mieć do ciebie prośbę? – Z hipnozy wyrwał mnie głos mojego chłopaka.
- To zależy, o co chcesz prosić.
- Załóż proszę na nasz ślub tą sukienkę – odparł spokojnie.


Ale romantycznie! love

Uważam, że piszesz dobrze. Czyta się lekko, przyjemnie i nic nie zgrzyta. Nie rzuciły mi się w oczy żadne większe błędy stylistyczne, interpunkcyjne bądź inne.
Czekam na kolejną część i mam nadzieję, że już niedługo będę mogła ją zobaczyć.

Pozdrawiam, wireless.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Take Me Out
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:45, 08 Sie 2009 Powrót do góry

nie wiem czemu, ale pierwsza myśl po przeczytaniu tego rozdziału, to że Esme jest w ciąży z Carlislem.

a swoją drogą to... uwielbiam to opowiadanie. ten rozdział był cudowny.

" Co to jest? – zapytałam.
- Auto – odparł z uśmiechem na twarzy.
- Nie – pokiwałam głową. – Co TO jest? – dopytywałam.
- Volvo – zaśmiał się. – nie rozpoznajesz znaczków? No tak… kobiety… - pokiwał głową – Dla was ważny jest kolor.
- Ten mi odpowiada – odparłam z sarkazmem w głosie. – Pasuje mi do sukienki. "



"- A krawat gdzie? – zapytałam z uśmiechem na twarzy, widząc jego zmieszanie. Przez chwilę nic nie mówił, tylko patrzył na mnie z lekko otwartymi ustami. Dzięki Alice…
- No właśnie w tym problem – odparł po chwili, drapiąc się w głowę, przez co jeszcze bardziej poczochrał swoją fryzurę. Następnie wyciągnął kawałek czarnego materiału. – Wyobrażasz sobie, że żaden z tych idiotów nie potrafi wiązać krawatu?
- Z Tobą na czele – odparłam biorąc krawat, który powoli zaczęłam wiązać."



uwielbiam ich. uwielbiam ich związek. nie jest przesłodzony, a mimo to taki... wow.

czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.
pozdrawiam
Take me out


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Take Me Out dnia Sob 17:47, 08 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
DaDaDa
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 20:22, 08 Sie 2009 Powrót do góry

na początku muszę napisać, że bardzo, ale to bardzo fajnie nawiązałaś do Twilight w postaci srebrnego volvo xD

a teraz do roboty.
zmieniasz bety jak skarpetki xD ale na dobre Ci to wychodzi.
bardzo mi się podobała ta rozmowa o ślubach, oświadczynach itp. zwłaszcza Alice.
ogólnie to jest już słodko i sielankowo, niemniej jednak wciąż ciekawie.
zastanawiam się, co jeszcze możesz wymyśleć, żeby nas trochę zabawić. ;p

pozdrawiam i jak zwykle czekam z niecierpliwością.
DDD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
łaniuch
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pokoju

PostWysłany: Sob 20:55, 08 Sie 2009 Powrót do góry

Bardzo fajny rozdzialik, długo oczekiwany. Rzuciłaś nam trochę ciekawego humoru. Tylko jest jeden mały szkopuł, czyli błędy. Trochę ich tam było, głównie interpunkcyjne. Ale muszę stwierdzić, że mimo to ta część jest jak najbardziej zdatna do czytania :D.
Vena, łaniuch


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Sob 23:49, 08 Sie 2009 Powrót do góry

och, błędów było od cholery niestety...
Cytat:
Jednak ratunek nie przychodził z nikąd.

znikąd
Cytat:
Nie było przez cały weekend.

Nie było go przez weekend.
Cytat:
Wzięłam do ręki, wczoraj rozpoczętą książkę „Trzej Bracia” Nory Roberts i zaczęłam czytać.

bez przecinka
Cytat:
- Alice! Ros! – krzyknęłam, by obudzić przyjaciółki. –Dziś idziemy na wagary - dodałam, gdy spojrzały na mnie, nieprzytomnym wzrokiem.

Rose, bez przecinka
Cytat:
- Przymierz tą – rozkazała Rosalie, podając mi kolejną sukienkę.

tę (biernik rodzaju żeńskiego jest zawsze "tę") - tego błędu jest w tekście dużo więcej
Cytat:
– Tu chodzi na pewno o coś innego – zwróciła się w moją stronę.

Zwróciła
Cytat:
Gdy uśmiecha się do mnie, uginają się pode mnąkolna.

mną kolana.
Niestety to tylko wierzchołek góry lodowej.
Gdyby nie te błędy, rozdział byłby naprawdę fajny. Gdy Ed został zaproszony do ojca, to myślałam, że Carlisle powie mu, że żeni się z Esme. A tu proszę - przeprowadzka.
Czekam na ciąg dalszy. Ciekawe, co te mendy jeszcze takiego wykombinują :)

Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Nie 8:50, 09 Sie 2009 Powrót do góry

Moja droga i kochana lovee,
Miałam dzisiaj nie komentowac, ale pomyślam, że wypadałoby coś napisac tym bardziej po mojej ostatniej deklaracji.
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam kiedy zobaczyłam, że jest nowy rozdział. W końcu tyle na niego czekałam. Codziennie wchodziłam na twojego chomika i sprawdzałam czy nie ma czegoś nowego, a wczoraj weszłam i trach. Jest nowy rozdział!
Dobra ale skupmy sie na tak fenomenalnej treści. Strasznie podoba mi się związej Edwarda i Belli, który stworzyłas. Z jednej strony jest taki lużny, a z drugiej niezwykle romantyczny. Ich randka też byłą cudowna. Wątek z kelnerką zaczerpnięty ze zmierzchu ale i tak podobało mi się. Tylko szkoda, że Carlisle przerwał im kolację. Ciekawa jestem co się stało. Mam nadzieję, że nie okaże się, iż Edward jednak musi wyjechac, bo jego ojcec zerwał z Esme.
A to napomknięcie Edwarda o ślubie to były tak jakby coś w rodzaju edwardowych oświadczyn? Ja szczeze mówiąc chciałabym aby on się jej naprawdę ośwaidczył tak jak to ma wyglądac naprawdę.
A ta rozmowa Alice, Rose i Belli... świetna była, a przde wszystkim podobała mi się wypowiedz Bells na temat Eda i oświadczyn.
No dobra, trochę chaotycznie ale jest. Mam nadzieję, że wybaczysz.
A tak z ciekawości ile będzie jeszcze rozdiząłów?
Z niecierpliwością czekam na kolejne, mam nadzię, że pojawią się szybciej niż ten.
Zyczę weny i czasu do pisania.

Pozdrawiam,
twoja fanka yeans-girl


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 22:30, 11 Sie 2009 Powrót do góry

Czytam to opowiadanie od pewnego czasu,ale dopiero dziś komentuje.
Jest fenomenalne.
Charle GEJ-zatkało mnie to NAPRAWDE.
Albo ppsówka Suer3(E,E,J)na stołówce.
Łonka w pracowni.
Emment i jaszczurka;simsy3.

Powyższe fragmwnty naprawde mnie rozmieszyły i zarazem zaciekawiły.
Błędów nie znalazłam,nawet nie szukałam.
Lekko i przyjemnie się czyta.

Czekam na ciąg dalszy!;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lovee
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 13:12, 15 Sie 2009 Powrót do góry

Rozdział 24
beta: farbowana!
[link widoczny dla zalogowanych]

*B
Gdy wysiedliśmy z samochodu przed hotelem Carlisle’a, poczułam jak mój żołądek się skręca. Spojrzałam w górę, na stojący przede mną budynek. Moją uwagę, przykuło okno na trzecim piętrze. Paliło się w nim światło. Doskonale znałam to pomieszczenie. Edward często zapraszał mnie do salonu, gdzie mogliśmy się w spokoju się uczyć. Bez pisków Alice, czy dziwnych dźwięków, jakie zazwyczaj wytwarzali Rosalie z Emmettem.
Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, a następnie do windy. Edward szedł spokojnie za mną, aż po chwili złapał mnie za rękę.
- Wszystko będzie dobrze – wyszeptał. – Niby co może się wydarzyć? – zapytał z uśmiechem na twarzy
- Tak wiem… - westchnęłam. – Na pewno masz rację.
Jednak gdy weszliśmy do apartamentu, wiedziałam, że moje złe przeczucia nie były bezpodstawne. Naprzeciwko mnie, stała płacząca Esme, która kurczowo trzymała chusteczkę. Gdy zobaczyła, że już przyszliśmy, podeszła do Edwarda i pogłaskała go po policzku.
- Trzymaj się dziecko – wyszeptała, a następnie ucałowała go w czoło i ruszyła w stronę drzwi, po czym z cichym kliknięciem zamknęła je za sobą. Nie wiedziałam co o tym sądzić. Edward odwrócił się w moją stronę i z przerażeniem na twarzy, kiwnął głową, żebym podeszła bliżej do niego.
- Edward. Podejdź tutaj – usłyszałam głos Carlisle’a.
Syn posłusznie posłuchał, chwycił mnie za rękę i wszedł do salonu. Carlisle nawet nie odwrócił się w naszą stronę.
- Na stole leży koperta. Radzę się pospieszyć. Mamy dwa dni – odparł po czym wyszedł do kuchni.
- Co to ma być? – zapytał mój chłopak
- Bilety synu. Wracamy do Los Angeles.
- Co?! – krzyknął Edward. Do pokoju z powrotem wszedł Carlisle, trzymając w ręku whisky.
- To. Wracamy do domu. – rzekł spokojnie blondyn
- Tu jest mój dom.
- Twój dom jest tam, gdzie ja Ci powiem. A teraz idź już się pakować. Myślę, że masz co robić.
- Nie zmusisz mnie… - wyszeptał zrozpaczony Edward.
- Czyżby? Dobrze wiesz, że nie masz wyjścia.
Edward odwrócił się moją stronę, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
- Bilet! – krzyknął za nami Carlisle.
- W dupie mam Twoje bilety – odpowiedział Edward, po czym trzasnął za nami drzwiami.



*E

[link widoczny dla zalogowanych]

Staliśmy w naszej sali. Tu wszystko się zaczęło i tu… Tu wszystko się skończy. Spojrzałem na Bellę. Jej oczy, prawie niewidoczne w tych ciemnościach, świeciły od łez. Mój anioł wciąż milczał. Stała przy fortepianie i opuszkami palców, powoli gładziła powierzchnię instrumentu.
Usiadłem przy nim w zupełnej ciszy i patrzyłem jak idzie przez salę w stronę okna, by je otworzyć. Do moich nozdrzy doszedł zapach wilgoci. Zbierało się na deszcz.
Potrzebuje zaczerpnąć powietrza. Nie jesteś jej potrzebny. Chce być sama. Daj jej trochę swobody. Nie idź do niej teraz - pomyślałem. Wstałem, poszedłem w stronę umywalki i odkręciłem kran. Nabrałem wody w ręce i spryskałem twarz zimną wodą.
Niebo przeleciała błyskawica, oświetlając salę, przez małe okno. Przez chwilę widziałem w lustrze człowieka. Tak zupełnie niepodobnego do mnie. Jego oczy były przekrwione, włosy stanowczo za długie. Musi się koniecznie ostrzyc.
Tak bardzo chciałem podejść do Belli. Usiłowałem się powstrzymać, ale zamiast usiąść na swoim miejscu, podszedłem bliżej okna i zacząłem się jej przyglądać. Wiatr rozwijał górę firanki, zamieniając je w roztańczone chmury tkaniny. Po błyskawicy, która na chwilę rozjaśniła ciemne niebo, rozległo się uderzenie pioruna, głośniejsze i bliższe.
Zaparło mi dech w piersi. Szczupła sylwetka, ukryta pod białą sukienką, wpatrywała się w niebo, niczego nie dostrzegając. Zacisnąłem dłonie w pięści, po chwili je rozluźniając. Kilka razy powtórzyłem ten ruch. Chciałem jej dotknąć, błądzić palcami po całym ciele, poczuć każdy kawałek jej aksamitnej skóry.
Bella chyba wyczuła, że na nią patrzę, bo obejrzała się przez ramię. Gdyby nie łagodne światło latarni, które stały na zewnątrz, panowałaby całkowita ciemność. Z trudem przełknąłem ślinę. Nasze spojrzenia się spotkały. Zaczęliśmy pochłaniać się wzrokiem. Ruszyłem w jej stronę. Przystanąłem, kiedy znalazłem się w odległości kilkunastu centymetrów od niej. Odwróciła wzrok. Stałem za nią, niemal jej dotykając. Czułem jej ciepło. Pachniała słodką kobiecością. Wyczuwałem pragnienie, którego Bella, nie była w stanie ukryć.
Kiedy zacząłem gładzić ją po plecach, zaczerpnęła gwałtownie powietrze, by odetchnąć głęboko. Moje dłonie, powoli wędrowały po jej ramionach, przyciskając drobne plecy do mojego torsu, a biodra do wzwiedzionej męskości. Jedną dłoń zsunąłem na talię, drugą położyłem na piersiach. Jęknęła i wtuliła głowę w mój obojczyk. Oparłem brodę o jej skroń i przez cienki materiał sukienki poczułem stwardniałą brodawkę. Nosem pieściłem jej policzek. Pocałowałem ją w skroń, a potem zszedłem niżej, aż moje usta znalazły się na karku. Jęknęła cicho i zadrżała. Bawiłem się brodawką jej piersi, drugą dłonią błądząc po brzuchu. Byłem na skraju szaleństwa. Tak bardzo jej pragnąłem. Przycisnąłem dłoń do jej łona, z niemym pytaniem.
Bella odwróciła się gwałtownie i pocałowała mnie. Na chwilę się odsunęła, by zaraz chwycić za białe ramiączko sukienki i powoli je zsunąć. Jednak ja nie pozwoliłem by zrobiła cokolwiek więcej. Sam chciałem to zrobić. Podszedłem bliżej i zacząłem rozsuwać zamek. Gdy ubranie upadło na podłogę, moim oczom ukazało się najpiękniejsze stworzenie, przyodziane jedynie w białą bieliznę. Pomimo początkowego skrępowania, podeszła do mnie bliżej i zaczęła rozpinać moją koszulę. Nadal patrzyła mi w oczy. Wiedziałem co miała na myśli. Wiedziałem czego pragnie. To miało być nasze pożegnanie. Nasz ostatni, wspólnie spędzony czas.
Gdy pozbyła się moich spodni, chwyciłem ją mocno w talii i oparłem o czarny fortepian. Kolejna błyskawica rozświetliła jej twarz. Strach pomieszany z pragnieniem. Jej blade ciało, kontrastowało z czarnym fortepianem. Rozwiane włosy, falowały po mojej szyi. Moje ręce zatrzymały się na jej białych majtkach. Bella widząc to, pocałowała mnie jeszcze mocniej, jakby próbując mnie zachęcić. Po kilku minutach zatonąłem w rozkoszy.







EPILOG



[link widoczny dla zalogowanych]

*B
Patrzyłam jak odchodzi. Szedł w stronę autokaru, który miał go zawieść pod samolot. Obok niego, w czarnym garniturze stąpał Carlisle, co chwilę spoglądając na syna. Przez chwilę myślałam, że czas się zatrzymał, że ziemia przestała się kręcić.
Nie mogąc dłużej tego wytrzymać, odsunęłam się od przytulającej mnie Polly i wybiegłam z balkonu. Nie wiedziałam dokąd biegnę. Usłyszałam za sobą głos ochroniarza. Uderzenia gumowej podeszwy, która tarła się, po idealnie wypolerowanej podłodze.
Znalazłam się na dworze. Przede mną, widziałam sylwetkę dwóch mężczyzn. Jeden z nich miał potarganą, bujną czuprynę. Stałam tak przez chwilę, wpatrując się w swojego ukochanego, który właśnie wsiadał do autobusu. Spóźniłam się.
- Edward! – krzyknęłam resztkami sił. Mężczyzna zaczął się rozglądać, a gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, przyłożył dłonie do szyby i spojrzał na ojca. Następnie wstał i wybiegł z autokaru.
- Wracaj tu! – krzyknął Carlisle, który chwycił go za ramię, próbując zatrzymać. Jednak Edward był silniejszy. Autokar zatrzymał się i po chwili widziałam biegnącego w moją stronę ukochanego. Gdy tylko znalazł się przy mnie, pocałował mnie. Obdarzył mnie zdesperowanym i przepełnionym rozpaczą pocałunkiem. Łza spłynęła po moim policzku. Gdy oderwaliśmy się od siebie, zauważyłam, że nie tylko w moich oczach wezbrały się łzy.
- Come what may*– zaczęłam śpiewać naszą piosenkę, tę samą, którą on kiedyś mi zaśpiewał. Niestety nie udało mi się dokończyć. Poczułam jak ręce Edwarda odrywają się ode mnie. Na moich ramionach znalazły się obce dłonie. Odwróciłam się gwałtowanie i zauważyłam twarz ochroniarza. Za Edwardem natomiast stał Carlisle, który obecnie ciągnął go już w stronę autobusu. Wpatrywałam się, jak wsiada do autokaru. Jak zamykają się drzwi. Jak odjeżdża. – I will love you until my daying day - dokończyłam szeptem, po czym odwróciłam się w stronę ochroniarza i ruszyłam w stronę lotniska.

Powiedziałeś to?
Kocham Cię...
Po prostu.
Nie chcę żyć bez Ciebie...
Nie powiedziałeś tego?

Opracuj plan...
Wyznacz cel...
Podążaj w jego kierunku…
Ale za każdym razem rozglądaj się
Rozkoszuj sie tym widokiem.
Bo to jest to.
No dalej.
To wszystko może zniknąć jutro.

___
*Niech się dzieje, co chce.

*E

Mówią, że prawdziwa miłość wszystko przezwycięży. Naszej się to nie udało. Utopiła się w oceanie, które nas dzieliło.

Po dwóch miesiącach Bella zerwała ze mną kontakt. Nie odbierała moich telefonów, nie odpisywała na maile, listy. Zapewne tak jej było łatwiej. Łatwiej by pogodzić się z naszym rozstaniem.
Polly również stała się obojętna. Co prawda, dzwoniła do mnie, pisała, jednak wiedziałem, że coś przede mną ukrywa. Że po prostu nie ma siły, na „przyjaźń na odległość”.
Może tak jest lepiej. Może dzięki temu, nam wszystkim będzie łatwiej to przetrwać.
Wiem, że nigdy ich nie zapomnę. Polly, Alice, Rosalie, Emmetta, Jaspera, John’ego i Bellę…
Dzięki nim stałem tu, w tym miejscu. Dzięki nim, odlazłem drogę do samego siebie. Do przezwyciężenia swych słabości i lęków. Dzięki nim, dojrzałem.

Zastanawiam się do czego potrzebna jest większa dojrzałość: do miłości, czy do rozstania. Bo jeśli do miłości - jestem starcem , jeśli do rozstania - jestem dzieckiem.

Zapewne teraz mówicie „to nie była miłość. Inaczej walczylibyście o siebie”. Pewna kobieta powiedziała kiedyś, że prawdziwa miłość jest chyba samą tęsknotą i pragnieniem. Żal za miłością, to wciąż miłość... A jeżeli nie ma już miłości, nie ma i żalu za miłością.
I wiecie co? Ja jej wierzę. Od teraz, dla mnie miłość to tęsknota za wiecznym zjednoczeniem z drugą osobą. Tęsknota za Bellą.









___________
i tak nasza przygoda dobiegła końca. chciałam wam bardzo podziękować, za te chwile spędzone razem z Wami. niezapomniane.
podziękowania ślę również do wszystkich bet, jakie przewinęły się przez to opowiadanie. wiem jak wiele pracy zapewne włożyłyście w to, aby ten ff jakoś wyglądał.
i na samym końcu - cco wcale nie zonacza, że najmniej ważne, dziękuję ukochanej Polly- mojej becie od pomysłów.
to opowiadanie dedykuję właśnie Tobie.

dziękuję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 13:17, 15 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kithira
Wilkołak



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World

PostWysłany: Sob 13:50, 15 Sie 2009 Powrót do góry

Umm, nie wiem co powiedzieć, zabrakło mi słów. Od początku czytałam i towarzyszyłam Ci podczas tego opowiadania, choć sporadycznie zabierałam głos. Na samym początku mój myśl była: ‘Matko znowu to samo – poznają się w szkole, najpierw nie lubią potem kochają – a co mi tam trzeba czytać coś na rozluźnienie’. Teraz moje zdanie uległo całkowitej zmianie. Może i pomysł nie był unikatowy, ale jego wykonanie tak. Nadałaś temu Fickowi wiele emocji, tknęłaś w niego uczucia, które czasami ludzie pomijają podczas pisania. Cieszę się, że odnalazłam ‘Portsmouth’ i mogłam je przeczytać, ponieważ ukazuje jak wiele jest człowiek w sobie zmienić. I choć zakończyło się rozstaniem, które na pewno pozostanie w nich oboje na zawsze, to tak jak powiedział Edward miłość jest wtedy, gdy jest tęsknota za miłością. Gdy czytałam te ostatnie wersy zakręciła mi się łza w oku, bo niestety często się zdarza, że właśnie taka jest rzeczywistość i nie jesteśmy w stanie pokonać wszystkich przeciwności losu. Ostatnia scena, ich pożegnanie – w ciszy bez zbędnych słów, wszystko przekazali sobie za pomocą ciała.
Powiem szczerze, że zastanowiły mnie słowa Edwarda, że Bella przestała pisać, a Polly coś ukrywa, może rzeczywiście można to zrzucić na kark odległości jaka ich dziali, a być może Bella nosi drugie życie pod sercem?? Nic nie wiadomo zostaje nam żyć w błogiej nieświadomości…
Mam nadzieję, że będę mieć w przyszłości tą przyjemność przeczytania jeszcze czegoś co należy do Ciebie. Noi oczywiście wielkie ukłony w stronę twego gustu muzycznego, dzięki któremu pogłębiałaś te wszystkie uczucia towarzyszące bohaterom. Podziękowania również należą się wszystkim wytrwałym betą, które nanosiły poprawki na tekst, bo jest to także ich zasługa.
Jeszcze raz gratuluję utworu i dziękuję za to, ze mogłam go przeczytać.
Pozdrawiam, wierna czytelniczka Kith^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Sob 13:50, 15 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 14:36, 15 Sie 2009 Powrót do góry

Super,ze dodałaś kolejny rozdział i Epilog.
Tak jak w komentarzu powyżej zabrakło mi słów.
Przyznam się strzeże ,ze mała łeska się mi w oku zakręciła.
Szkoda,ze to wszystko siętak skończyło,no ale nie zawsze muszą być HEPPY ENDY.


Rozdziały jak zwykle wspaniałe.
Błędów nie wyłapałam.
Lekko i przyjemnie się czytało.

Ehmmm to już KONIEC-szkoda...

Pisz więcej opowiadan!
Weny.
pzdr.;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin