FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Szukając i nie znajdując...- cz. I i II [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
majetta
Człowiek



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)

PostWysłany: Sob 21:57, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Cuuuudnie:) Wiem, wiem, może jestem nudnawa ale uwielbiam takie szczęśliwe momenty i uważam, że po takich przeżyciach należą się każdemu! Jedyne co bym tu dodała to więcej opisów. Wszystko potoczyło się strasznie szybko (tak ciągle mi mało :D )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annabell
Wilkołak



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Daleko stąd. ..

PostWysłany: Sob 22:16, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Jest świetne, nic się złego nie stało i jest mój upragniony HappyEnd :D
W końcu się pobiorą, dzieci już mają, Bella nie będzie jeżdzić na wózku !! Prawda?? No ja mam nadzieję...
Szkoda tylko, że koniec... :(
No cóż, czekam na rozdział 15 i epilog. Życzę weny !! ( na następny ff też :D )

Annabell love


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annabell dnia Sob 22:18, 11 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
darysia...
Człowiek



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska

PostWysłany: Sob 22:24, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

AAAA.... jakie to było piękne, dziewczyno... skąd wy wytrzaskujecie tyle imion, Ja to mam pusto w tej głowie i nic nie mogę wymyślić, a wy? pstryk i już :)
Ha, To może jak będziesz pisała 15 rozdział, on ci się nie zmieści i powstanie jeszcze 16, tak będzie ładnie parzyście :)

I tak Cię uwielbiam

A teraz do treści:
troche rozbawiło mnie:
" Tak, ale pod jednym warunkiem" przepraszam, ale to tak jak dzieci w przedszkolu, dam ci lizaka, pod warunkiem, że ty się ze mną pobawisz.
Mógł po prostu powiedzieć, że chce ochrzcić ją przed operacją, a tu warunek prrr... haha, przepraszam

Ta twoja Bella, naprawdę jest biedna:
- James
- wypadek
- ciąża
- bliźniaki
- miała poronić
- brak Edwarda
- cesarka (teraz powinna nie słuchać lekarz i potem miec problemy ze zdrowiem)
- choroba córki i jej operacja
- i paraliż
- a do kompletu oświadczyny

Jednym słowem: mieszanka wybuchowa :)

Życzę Ci dużoooo Wena

Pozdrawiam
darysia...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ewa=)
Wilkołak



Dołączył: 27 Lis 2008
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Brańsk

PostWysłany: Sob 22:35, 11 Kwi 2009 Powrót do góry

Ach poryczałam się czytając ten rozdział..
Cały wywarł na mnie ogromne wrażenie..
Naprawdę potrafisz tak wspaniale przedstawić uczucia bohaterów i sytuacje , w których się znajdują, że aż brak mi słów i nie wiem co napisać..:p
Także muzyka, którą dobierasz do rozdziałów sprawia, że przeżywa się wszystko dwa razy mocniej...
Czytam Twój FF i jestem pod wrażeniem... Historia jest naprawdę bardzo ciekawa i piękna.. :p

dziękuję za kolejną porcję wrażeń...;P :**

Wesołych Świąt życzę Tobie i Frill...:**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 10:00, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Łihihi..wiesz ,że Cię kocham za to opowiadanie?
Jak dobrze,że wszystko się udało ..ale Bella odzyska czucie w nogach prawda?
I te oświadczyny..chcesz mnie zabić nadmiarem emocji? :D
Czekam na dalszą część.
Weny! Weny!

Życzę Wesołych Świąt! :D
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Nie 10:15, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Muszę Ci podziękować. Za nowy rozdział i za piosenki Reamonn, szczególnie za 'Star', która jest moją ulubioną. Szkoda, że wszystko dobiega końca, będę w sumie tęsknić za tym okropnym oczekiwaniem na rozdziały. Tymi oświadczynami kompletnie mnie złamałaś i teraz muszę wycierać mojego laptopa, który ostatnio zasłużył na nagrodę. Za to jak dzielnie znosił moje łzy, jak niezmordowanie pracował 24 h na dobę, gdy odświeżałam bez przerwy tą stronę i za to jak przetrwał moje wściekłe uderzanie w klawisze, gdy nic nie dodawałaś.
Czekam na ten ostatni rozdział i epilog.
Weny,
m.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rumbarbari
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 12:22, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Dziękuje! Jestem poruszona. Wiesz już, że kocham twój ff? Ostatnia część jest taka romantyczna, że aż nie myślę zdrowo. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i wszyscy będą szczęśliwi. Mówiłam już, że twój Ed jest zdecydowanie cudowny?
Komentarz krótki i chaotyczny, ale jestem pod zbyt dużym wrażeniem. Chyba jesteś już świadoma, że jestem twoją fanką? Chylę czoła i niech Wen nigdy cię nie opuszcza. Idę ochłonąć :D

Ps. Więcej, więcej, więcej...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rumbarbari dnia Nie 12:26, 12 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 19:07, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Przeczytałam wszystko jednym tchem, łącznie z Twoim poprzednim opowiadaniem i jestem pod nie małym wrażeniem!
Oba opowiadania tak bardzo odbiegały od opowiadania Stephenie Meyer, a w szczególności to drugie. Zakochałam się w tym FF! To opowiadanie rewelacyjnie trzyma w napięciu i wzbudza wiele emocji. Szczerze mówiąc, nie raz się popłakałam :D. Ze smutku, jak i ze szczęścia. Po prostu nie wierzę, że to już koniec. No prawie. :) Mam nadzieję, że napiszesz następne FF.
Spodziewałam się jakiejś większej akcji z Jamesem, a szczególnie po wyjeździe Edwarda. Ale to by było przewidywalne, a Ty zawsze mnie zaskakujesz! Zresztą mogę się założyć, że nie tylko mnie. :D
Jestem Twoją wielką fanką! Ahh, to co piszesz, wprost zapiera dech w piersiach. Owszem, wyłapię czasami kilka literówek, błędnie skonstruowanych zdań, czy źle postawionych znaków interpunkcyjnych. Ale to nie ma dla mnie znaczenia, bo w tym przypadku najważniejsza jest treść.
Życzę jak najwięcej weny!
kaarolaa28
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tam gdzie sa bezksieżycowe noce

PostWysłany: Nie 20:21, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Moim zdaniem dobrze ze tak wszystko szybko sie potoczylo. Dobrze że nie musielismy po raz kolejny czytac o usychajacej z tęsknoty Belli. Ty tak wszystko umisz fajnie pokazac, czuje sie jak bym stała obok i patrzyła na wszystko z boku. I jeszcze ta muzyka robi taki klimat. I szkoda że już koniec przyzwyczaiłam sie do tego, że właczam komputer i szybko wchodze sprawdzając czy może jest coś nowego.


A oświecił by mnie ktoś jakie było wczesniejsze ff Kaffienki?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 20:30, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Żeby nie było, że nie czytam. Wink Pochłaniam uważnie wszystko, bardzo pokrzepiają mnie wasze komentarze. Aż mam chęć do pisania. Jeszcze nie napisałam ostatniego rozdziału i epilogu, bo ciągle dojrzewają one we mnie, ale pochłania mnie pisanie innego opowiadania, o którym wspominały Agnes_scorpio i Frill. Więc jakoś tam wykorzystuję moją wenę. :)

Poprzednie moje ff chciałam też umieścić na chomiku, wstępnie je przygotowuje, ale nie wiem czy zostawić je w takiej formie czy poprawić błędy, które teraz widzę. Jak myślicie? Wink

Nazywało się ono: "Wieczny mrok - zupełnie inne losy Belli Swan" i jest ono w Bibliotece na tym forum oczywiście. :)

Miłego wieczoru, Kochani! Wink


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 20:30, 12 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
zakrecona01
Człowiek



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 22:06, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Twój ff jest lepszy od wszystkich serników i innych ciast razem wziętych! Naprawdę wspaniałe urozmaicenie świąt. Mam tylko jedno ale- nie wiem czy się nie mylę, ale dzieci po urodzeniu mają ciemny kolor oczu, dopiero później kolor przybiera odpowiednią barwę dlatego wydaję mi się że oczy Hope nie mogły być zielono-szmaragdowe

Weny!
i Wesołych Świąt:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaarolaa28
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tam gdzie sa bezksieżycowe noce

PostWysłany: Nie 22:13, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Aaa myślałam ze soebie poczytam coś fajnego i sie wciagne i bede czytac do późnych godzin nocnych a tu psikus bo mam już to daawno przeczytane. Tak zdecydowanie tylko utwierdzam sie w przekonaniu że masz nieziemnski talent.

Zreszta jak wiekszość piszacych na tym forum.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 22:14, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

zakrecona01 napisał:
Mam tylko jedno ale- nie wiem czy się nie mylę, ale dzieci po urodzeniu mają ciemny kolor oczu, dopiero później kolor przybiera odpowiednią barwę dlatego wydaję mi się że oczy Hope nie mogły być zielono-szmaragdowe


Tak, to prawda. Wiem o tym. Ponoć po urodzeniu miałam prawie czarne oczy, a teraz mam niebiesko-szare. Pewnie powinnam była zaznaczyć te informacje gwiazdką, bo to był taki trick, fikcja literacka, żeby pasowała do konwencji opowiadania. Generalnie raczej staram się oddawać sprawiedliwość rzeczywistym faktom i robię dogłębny "research", zanim napiszę o czymś, na czym się nie znam. Moje niedopatrzenie, że tego nie oznaczyłam jakimś odwołaniem.

Brawo za bystrą uwagę! Wink
ewa=)
Wilkołak



Dołączył: 27 Lis 2008
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Brańsk

PostWysłany: Pon 11:33, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

pamiętam Twój ff "Wieczny mrok - zupełnie inne losy Belli Swan"...
był świetny i pamiętam, że czytałam go wiernie od początku do samego końca..:p
wywarł na mnie ogromne wrażenie
Nie przypominam sobie w nim błędów... ;-)
No, ale oczywiście jeśli chcesz coś poprawić, to my - Twoi wierni fani ;p - zrozumiemy xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 21:03, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę mobilizowały mnie do dalszego pisania. Ale każda historia musi się kiedyś skończyć. Ta też. Hm... Nie wiem, co jeszcze napisać.

Dziękuję wszystkim czytelnikom za cierpliwość do mnie i wszystkim betom (gościnnym także), ale przede wszystkim Xehtii i Frill, bo one odwaliły największą robotę. :) Buziaki dla was, dziewczyny! Wink

Zatem nieuchronnie zbliżamy się do końca... Wink

Chomik: [link widoczny dla zalogowanych].


II.15. Bezpieczna przystań

(Frameless „I try” http://www.youtube.com/watch?v=ryI90VsFNf0)

Edward:

Od mojego powrotu minął już prawie miesiąc. W ciągu kilku najbliższych dni Bella i dzieci miały wyjść ze szpitala. Przed tym jednak musiałem załatwić dwie ważne sprawy. Jechałem długo autostradą, zanim zobaczyłem zjazd prowadzący prosto do podmiejskiego więzienia. Gdy tylko dowiedziałem się, kto wtedy potrącił Bellę, niemalże odbierając mi ją i dzieci, prawie oszalałem. Jasper musiał pilnować mnie przez pół doby, zanim się uspokoiłem, bym nie zrobił jakiegoś głupstwa. Wewnątrz jednak roznosił mnie szał, chęć zemsty, chęć krwi. Tak. Krwi. Nie bałem się tego przyznać. Miałem ochotę zabić tego sukinsyna. Chciałem pojechać do aresztu, w którym go trzymali, wykorzystać swoje znajomości i zrobić mu krzywdę, jaką on mnie uczynił. Dopiero po rozmowie z Charliem, ojcem Belli, przezwyciężyłem pragnienie rozrachunku. Podziwiałem swojego przyszłego teścia. Nie okazywał emocji, choć wiedziałem, że te nim targały. Jego trzeźwe i jednocześnie profesjonalne podejście pozwoliło mi się opanować. Byłem pewien, że muszę porozmawiać z Jamesem, stanąć z nim twarzą w twarz. Odkładałem tę wizytę aż do teraz, by utwierdzić się w mocy panowania nad własnym gniewem. Dziś zamierzałem to załatwić, by zamknąć wreszcie ten rozdział.

Zaparkowałem swoje Volvo na parkingu i ruszyłem w kierunku bramy. Przeszedłem cały proces rutynowej kontroli przed wejściem do środka aresztu, ale zamiast na umówione wcześniej widzenie, strażnicy zaprowadzili mnie prosto do gabinetu dyrektora więzienia, co mnie zdziwiło. Nie było to, bowiem elementem normalnej procedury. Być może chodziło o mój zawód, choć wydawało mi się to raczej mało prawdopodobne, gdyż pojawiłem się tam całkowicie prywatnie. Dyrektor okazał się około pięćdziesięcioletnim, wysokim i barczystym mężczyzną. Gdybym spotkał go na ulicy, zostałby przeze mnie zakwalifikowany po wyglądzie raczej na członka złej strony. Przywitał się mocnym, pewnym uściskiem dłoni i wskazał mi krzesło przed jego biurkiem, bym usiadł. Chwilę później rozpoczął rozmowę.

- Agencie Cullen, niestety muszę poinformować, że oczekiwane, przez pana, widzenie jest niemożliwe. – Obwieścił obojętnie.
- Dlaczego? Gdy dzwoniłem, nie wydawało się to być specjalnym kłopotem? – Zapytałem grzecznie.
- Generalnie nie byłoby, gdyby nie fakt, iż James Vallard nie żyje. – Poinformował bez mrugnięcia okiem. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
- Jak to się stało? – Musiałem to wiedzieć.
- Wdał się w bójkę ze współwięźniami i został, dosłownie mówiąc, zakatowany na śmierć. Lekarze próbowali go ratować, ale obrażenia czaszki były zbyt poważne. – Chłonąłem każde jego słowo. Może nie powinienem był, ale odczułem wewnętrzną satysfakcję.

Porozmawiałem jeszcze chwilę z przełożonym i opuściłem więzienie. Wychodziłem z tego koszmarnego budynku, oddychając z ulgą. Może będę musiał się z tego kiedyś wyspowiadać, ale jego śmierć mnie zadowoliła. Nie potrafiłem znaleźć w sobie ani miłosierdzia, ani wybaczenia. Ten człowiek wielokrotnie skrzywdził Bellę i w pełni zasłużył na swój marny koniec. Jak dla mnie, po prostu w końcu dosięgnęła go przysłowiowa ręka sprawiedliwości. Nie miałem dłużej ochoty zaprzątać sobie tym tematem głowy, skoro ten potwór nie był już w stanie zrobić nic złego moim bliskim.

(Coldplay „In my place” http://www.youtube.com/watch?v=dztdRzWxMo4)

Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kolejne miejsce, gdzie czekało mnie coś do załatwienia. Po około trzydziestu minutach dość szybkiej jazdy, wjechałem w willową dzielnicę. Krążyłem chwilę jasnymi ulicami, aż wreszcie dotarłem na znajomy podjazd. Otworzyłem pilotem automatyczną bramę i podjechałem pod samo wejście do domu. Rezydencja została zbudowana w stylu wiktoriańskim. Byłem przekonany o tym, że okaże się trafionym prezentem. Zatrzymałem auto i ruszyłem do środka. W hallu wpadłem na dwudziestokilkuletnią, przekrzykującą panujący tam harmider, kobietę. Nie zauważyła mnie, gdyż stała odwrócona plecami. Najwyraźniej zwracała uwagę komuś z ekipy. Położyłem jej rękę na ramieniu, a ona aż podskoczyła przestraszona i zapiszczała. Obróciła się i ujrzawszy mnie, błyskawicznie uspokoiła.

- Boże, Edward, chyba chcesz, żebym zeszła na zawał i nie dokończyła twojego zlecenia. – Rzuciła szybko, wyraźnie obruszona.
- Kimberly, daj spokój. Byłaś tak zajęta wrzeszczeniem, że w ogóle mnie nie zauważyłaś. – Uśmiechnąłem się. – Jak tam? Praca wre?
- Nie bój się. Wszystko będzie gotowe na czas. Tak, jak się umawialiśmy. – Stwierdziła pewnie. – Chodź, pokażę ci kolejne postępy.

Obeszliśmy cały dom, rejestrując wszelkie zmiany w pracach remontowo – wykończeniowych. Robotnicy uwijali się gorączkowo, bowiem musieli skończyć wszystko w najbliższe dwa dni. Trzeciego dnia miałem przewieźć tu z rodziną wszystkie nasze rzeczy, a potem mogłem już przywieźć Bellę i dzieci, gdy tylko będą mogły opuścić szpital. Wnętrza zaczynały w końcu wyglądać przytulnie. Liczyłem, że Kimberly trafiła z wystrojem w gusta mojej narzeczonej. W sumie, mogłem być prawie tego pewien, skoro tą architekt poleciła mi Alice, która pomagała nadzorować wszystkie zmiany.

(Garbate „Tell me where it hurts http://www.youtube.com/watch?v=ZnKt8i_ppRs)

Po obchodzie całej rezydencji, mogłem w końcu pojechać do szpitala. Stęskniłem się strasznie za moimi trzema największymi miłościami, więc pozwoliłem sobie na znaczne przekroczenie prędkości. Gdy już przemykałem przez zatłoczone, szpitalne korytarze i byłem prawie przy pokoju Belli, zatrzymał mnie jej lekarz prowadzący, który chciał ze mną porozmawiać. Poszedłem za nim do jego gabinetu, trochę już zniecierpliwiony, nie mogąc iść prosto do narzeczonej czy dzieciaków. Po chwili dołączyła do nas dr Lengham, która operowała Hope i zajmowała się bliźniakami od ich narodzin. Jej niezapowiedziane przybycie mnie zmartwiło, czyżby z maluchami było coś nie tak?

- Panie Cullen, cieszymy się, że możemy przekazać, panu, dobrą wiadomość. Pańska narzeczona i dzieci mogą opuścić placówkę w najbliższy piątek. – Powiedział doktor Morrison.
- Naprawdę? – Wolałem się upewnić, gdyż chciałem, żeby wszystko już było dobrze.
- Tak. Dzieci rozwijają się prawidłowo. Co prawda, będziecie musieli zaglądać z Hope na regularne kontrole do kardiologa, a za pięć miesięcy odbędzie się kolejna operacja.
- Wszystkiego dopilnuję. Doktorze Morrison, mam jeszcze jedno pytanie.
- Tak, panie Cullen? – Zwrócił się do mnie lekarz.
- Co z paraliżem Belli?
- Według ostatnich badań, w dalszym ciągu nic się nie zmieniło. Niemniej jednak, to nie przesądza o niczym. Musimy czekać i być dobrej myśli. Przekażę, panu, namiary na bardzo dobrego rehabilitanta, który zajmie się pańską narzeczoną po wyjściu ze szpitala. Ćwiczenia są w tej chwili niezbędne. – Wytłumaczył mi spokojnie.

Niczego tak bardzo nie chciałem, jak tego, żeby niedowład u Belli się cofnął, ale bez względu na wszystko, miałem zamiar być przy niej. Na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie.

***

(„Ain’t no mountain high enough” – cover z filmu „Sister act 2” http://www.youtube.com/watch?v=a5ecCH3Uszc)

Bella:

Wreszcie nastał ten dzień! Piątek. W końcu mogłam wrócić z moimi skarbami do domu. Cieszyłam się strasznie, bo to oznaczało, że nic im już nie groziło. Mój stan się nie poprawił, ale nie poddawałam się i ciągle miałam nadzieję, że kiedyś odzyskam sprawność. Ćwiczenia strasznie mnie wykańczały, ale nie rezygnowałam. Miałam, dla kogo walczyć. Dla Edwarda, dla Hope i Johnatana, dla reszty moich bliskich. Byłam im potrzebna. Niestety, ja w dużym stopniu teraz sama ich potrzebowałam, gdyż jeszcze nie najlepiej wychodziło mi poruszanie się na wózku. Każdego dnia robiłam jednak w tym względzie postępy, co dawało mi poczucie, że jakoś sobie z tym wszystkim poradzimy.

Tak wiele rzeczy w przeciągu ostatniego miesiąca się lękałam. Bałam się o Hope, ale po pierwszej operacji zagrożenie jej życia minęło. Martwiłam się, że już nigdy nie będę mogła chodzić, ale jeśli taka jest właśnie cena za to, by wszystko inne układało się pomyślnie, to bez wahania byłam w stanie ją ponieść. Gdzieś w głębi, skrywałam też obawę o Jamesa. Tak wiele zniszczył w moim życiu przed laty i najwyraźniej nie chciał pozwolić mi tak po prostu odejść. Jednak, gdy w poniedziałek odwiedził mnie Edward i podzielił się ze mną informacją o śmierci Vallarda, mój strach błyskawicznie zniknął.

Jasper pomagał dzisiaj mnie i Edwardowi opuścić szpital. Ktoś musiał prowadzić, gdy mój ukochany siedział z tyłu i zajmował się bliźniakami, a ja z wiadomych względów nie mogłam usiąść za kierownicą. Ostatecznie usadowieni w Mercedesie brata Edwarda, mogliśmy wreszcie odjechać. Prosto do domu. Jednak nasz kierowca ruszył w przeciwnym kierunku do położenia mojego apartamentu.

- Gdzie ty jedziesz? – Spytałam zniecierpliwiona. – Przecież to zupełnie nie w tę stronę.
- Uspokój się, kochanie – odezwał się Edward. – Mała niespodzianka.
- Edwardzie, wiesz dobrze, że nie cierpię… - Nie pozwolił mi skończyć.
- Tak, wiem. Jestem pewien, że ta ci się jednak spodoba. Poza tym, to konieczne.
- Naprawdę? – Powątpiewałam nieco w jego słowa.
- Tak. Koniec gadania – zarządził stanowczo i zwrócił ponownie swe spojrzenie ku naszym dzieciom, zapiętym przy jego obu bokach w fotelikach.

Mniej więcej czterdzieści pięć minut jazdy później, podjechaliśmy pod jakąś nieznaną mi wcześniej rezydencję, gdzieś na Long Island, jednej z najdroższych, willowych dzielnic Nowego Jorku. Zdziwiłam się, gdy Jasper otworzył bramę pilotem i wjechał samochodem na teren posiadłości tak, jak do siebie. Zatrzymaliśmy się tuż pod wejściem. Zauważyłam od razu specjalny podjazd dla niepełnosprawnych i coś mnie tknęło.

- Edward, co to ma znaczyć? – Spytałam i usłyszałam jego radosny śmiech.
- Witaj w domu, kochanie.



Epilog: Znalazłszy to, czego szukałam


(George Benson „Just the two of us” [link widoczny dla zalogowanych])

Pięć lat później…

Mijają sekundy. Za sekundami minuty. Za minutami godziny. Potem dni, tygodnie, miesiące, lata. Życie prześlizguje się między naszymi palcami, pisząc dla nas bardzo różne scenariusze. Niczego nigdy nie można być pewnym. Wszystko jest takie ulotne. Dlatego też, trzeba dziękować za każdą doświadczoną, szczęśliwą chwilę, prosząc o następne.

Dzisiaj bliźniaki obchodziły piąte urodziny. Patrząc na te dwa aniołki, zdmuchujące świeczki na torcie i na mojego męża, pomagającego im, przeleciała mi przed oczami cała dotychczasowa, wspólna droga. Bywały momenty złe i dobre, ale trzymając się razem, z Edwardem stawialiśmy dzielnie wszystkiemu czoła i rośliśmy w siłę, umocnieni wzajemną miłością.

Teraz, siedząc w otoczeniu wszystkich bliskich, doładowywałam akumulatory, wpatrując się w ich roześmiane twarze. Delektowałam się trwającą chwilą, przyglądając się uważnie szalejącym w ogrodzie dzieciom. Żałowałam, że nie mogłam i nigdy już nie będę mogła pobawić się z synem i córką w berka, albo popływać w basenie, uwięziona na wózku inwalidzkim, ale i tak dziękowałam Bogu za każdy kolejny dzień i za wszystko, czego mogłam doświadczyć.

Nie żałowałam niczego. Żadnej decyzji, żadnego wydarzenia, które doprowadziło mnie do tego miejsca, do tego momentu. Patrząc na swoje życie z obecnej perspektywy, nie zmieniłabym żadnego swojego wyboru. Wszystko, co mnie spotkało, sprawiło, że teraz jestem tutaj… W swoim osobistym niebie na ziemi.

KONIEC (Dziękuję za uwagę Wink).


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 21:54, 13 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Pon 22:11, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Pięknie napisana historia ostatnie rozdziały to wręcz magia, podoba mi się zachowanie Edwarda, mimo przeciwności losu nie poddał się i walczył. Takie mam odczucia, po przeczytaniu całej tej historii.
Nie zakończyłaś tego cukierkowo, epilog wręcz dodaje mi skrzydeł, ponieważ dałaś szansę ich miłości.
Cieszę się że mogłam przeczytać tą jakże piękną historię i powiem szczerze że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, jestem pozytywnie zaskoczona. Dajesz nadzieje ludziom, mimo iż takie historię w prawdziwym życiu często kończą się inaczej.
Dziękuje za możliwość poznania tej historii, ma w sobie to coś.

Pozdrawiam Mercy i życze owocnej pracy przy kolejnym projekcie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zakrecona01
Człowiek



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pon 22:30, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Strasznie mi się podobało. Naprawdę rozegrałaś to wszystko po mistrzowsku. Bardzo podobał mi się epilog- jak dla mnie był tak optymistyczny, że bardziej się już nie dało :) Od razu jakoś mi się humor polepszył za co bardzo dziękuję :D

Mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać na następne dzieło
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
darkeyeslady
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D

PostWysłany: Pon 22:34, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

To już koniec?? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Ja chce jeszcze!!!

Dobra, koniec zachowywania się jak pięciolatka....
Jak ja się cieszę, że zakończyłaś happy endem. Trochę szkoda, że Bella nadal do wózka jest przykuta, ale cóż... wszystkiego w życiu mieć nie można. Na szczęście Hope jest zdrowa, te problemy z sercem nie zaowocowały czymś straszniejszym. Eddy ma rodzinkę, chatkę w bogatej dzielnicy i Bells, które teraz już od niego nie odejdzie tak jak to zrobiła wcześniej. Cud, miód i orzeszki.

Życzę weny na kolejnego ff.
Pozdrawiam,
D.

EDIT: w takim razie życzę weny, takiej ogólnej ;D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez darkeyeslady dnia Pon 23:06, 13 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 22:34, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Mercy i zakrecona01 - dzięki za wasze komentarze. Tak czułam wewnętrznie, że udała mi się osiągnąć pewien efekt, kończąc w ten sposób, a wy mnie w tym utwierdziłyście. Wink Dzięki.

Nie planuję żadnego nowego FF. Piszę pewne opowiadania, o którym wspominała Frill i Agnes_scorpio, ale nie jest ono związane z Twilightem. Jest całkowicie moje własne, osobiste. Póki co, chyba na nim się skupię. Wink

Edit: Darkeyeslady: chyba pisałyśmy jednocześnie. Tobie również dziękuję za opinię. Wink


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 22:38, 13 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
weam
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:43, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

Szkoda, że koniec, ale muszę przyznać, że nawet odrobinę mnie zakończenie nie zawiodło.
Było idealne. Mam nadzieję, że masz w planach kolejne ff,
bo będzie mi tęskno za Twoją twórczością!
"Szukając i nie znajdując" było w piątce moich ulubionych ff!
twórczość
Ciesze się, że miałam okazję poznać Twoją twórczość i dziękuję, że chciało Ci się tak sumiennie pisać
(sama piszę ff, ale nie wyrabiam czasowo oraz wena ciągle mi ucieka).

Pozdrawiam serdecznie, Weam. Mr. Green


edit:
Dobra, przeczytałam Twój post, który jest nade mną i już wiem,
że kolejnego ff nie planujesz. W takim razie czekam na opowiadanie :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez weam dnia Pon 22:46, 13 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin