FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Zemsta Jane [Z] [+16] 24.11. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Nie 10:11, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Dobra, postanowiłam nadrobić wszystkie zaległości z komentowaniem Ff, a trochę się ich nazbierało, dodam. Na pierwszy ogień idzie Twój Ff, którego w sumie nie zaniedbałam. Tylko przeczytałam rozdział i uważam, że fajnie byłoby skomentować. Tak na rozgrzewkę, nie musieć czytać długich rozdziałów, a móc skomentować od razu ^^

Wiesz co? Ten rozdział podobał mi się najbardziej ze wszystkich, które do tej pory napisałaś. Naprawdę. Nieczęsto coś takiego czuję, ale teraz wydawało mi się, że stoję z boku i przyglądam się całej tej scenie. Wiesz, że to dobrze, gdy czytelnik odbiera w taki sposób opowiadanie? Wiesz? No, to się ciesz Laughing Takie słowa z moich ust to zaszczyt :D

Ale...
Podobał mi się, tylko fakt - ta historia z Wrocławiem była nieco naciągana. No, ale rozumiem - Landryn na lekcji historii uczył się o Bezkrólewiu Wielkim i musiał się pochwalić Laughing Zgadłam? No, ale do rzeczy. Zastanawiałam się, czy uwzględnisz w tym opowiadaniu coś tak ważnego, jak historia Jane. Według mnie powinno się to znaleźć. Byłam pewna, że jednak tego nie opiszesz - przynajmniej na to się nie zapowiadało... A tutaj proszę. Niespodzianka :) Powiem Ci, że nawet zgrabnie Ci to wyszło Wink

Napisałaś, że są lepsi autorzy od Ciebie...
Nie będę ukrywać. O sobie też coś takiego powiedziałabym. Ale ja zauważyłam, że u Ciebie z każdym rozdziałem jest coraz lepiej. Chyba wzięłaś sobie moje słowa tak na serio, bo w tym rozdziale już nawet nie chcę Cię przyciskać ani nic. Wen kopnął Cię w tyłek i napisałaś coś dobrego i sensownego. Czegóż chcieć więcej? Hm... Żebyś się rozwijała? Mam nadzieję, że po tym opowiadaniu nie skończysz na tłumaczeniu tamtego FF, ale napiszesz coś jeszcze Wink

Nie mogę się doczekać, aż napiszesz kolejny rozdział i aż dostanę go w swoje ręce. Jestem ciekawa starcia z Volturi i tego, czy zakończysz to tak, jak mi kiedyś zdradziłaś. Póki co masz duże pole do popisu - możesz świetnie opisać walkę, o ile do takowej dojdzie, i zakończyć opowiadanie szczęśliwie lub nie.

Pozdrawiam,
Twoja ekspresowa beta, która odesłała Ci rozdział w dzień, w którym go dostała, co było nie lada wyzwaniem, gdyż zazwyczaj trzymała go -/- 1,5 tygodnia - Rathole Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pech
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:18, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Urodziłam się trzynastego maja 1234 roku we Wrocławiu* w Królestwie Niemieckim – zaczęłam. Miałam ciągnąć dalej, lecz zobaczyłam zaskoczenie na twarzy Setha. – Co?
- To znaczy, że jesteś Niemką? – zapytał.
- No raczej, Seth – powiedziałam z ironią, po czym wywróciłam oczami. – Jako człowiek nazywałam się Jane Berengaria Stock. Poza Alecem, miałam jeszcze dwóch starszych braci: Piotra i Ferdynanda.


Wrocław? Piotr?? Ferdynand???

Przy Wrocławiu zachichotałam, przy Piotrze zaczełam się śmiać, ale jak przeczytałam FERDYNAND to zaczełam się rechotać tak, że chałupa się trzęsła to fundamentów. NIe wiem, ale odnoszę wrażenie, że gdybyś napisała, że Jane pochodzi z Wysp Wielkanocnych, a jej brat ma na imię Bambo a drugi Bambi mniej bym się śmiała. Kocham Cię za ten rozdział!! Powinni stawiać twoje pomniki moim skromnym, prywatnym zdaniem.


Cytat:
Nic nie mówiliśmy, aż w końcu z transu wyrwał nas głos Emmetta.
- Jane! Seth! Przestańcie się obściskiwać i ruszcie tyłki do domu. Volturii są już w drodze. Chcą nas zabić – powiedział. W jego głosie wyczułam strach.


Przy tym tarzam się po ziemi ze śmiechu.

Pozdrawiam

Pech


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 19:49, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Obiecałam przeczytać do kolacji i skomentować.
Od deski do deski. Wytrwałam. Całe szczęście, bo przez kilka pierwszych rozdziałów, myślałam że zasnę.
To Ci już na GG napisałam, że się nie postarałaś, ale przymykam oko, bo wiem jaki był powód.
Miłość Jane & Seth. Okej, czemu nie. Mamy miłość Jake & Nessie, co w ogóle jest hardcorem, to dlaczegóż by nie taki skład.
Zastanawia mnie dlaczego akurat Seth? Muszę Cię o to spytać zaraz.
Lekki i powiedzmy, że przyjemny dla oka. Choć jak już pisałam, nie czytuję za często czyiś prac, bo mnie nudzą. Ta mnie może nie znudziła, aczkolwiek rewelacji też to nie było.
Ciekawa jestem jak się skończy opowiadanie.
Mam nadzieję, że zabiją Jane albo Setha. Słodkiego zakończenie nie przeżyję.
Nie lubię opisów przyrody, każdego pryszcza na twarzy bohatera i ilości kolorowych guziaczków na kurtce. U Ciebie całe szczęście tego nie było, acz niektóre elementy były za suche i sztywne. Więcej luzu w dialogach. Na początku była tragedia, ale ostatnie rozdziały były już o niebo lepsze.
W ogóle sam pomysł napisania opowiadania o Jane jest już ciekawą sprawą, bo nie jest to częsta bohaterka FF.

Co do błędów, to jestem tępa jak stołowa gira, więc się na ten temat nie wypowiadam.

Napisz zakończenie to na pewno przeczytam!

Ściskam! :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Nie 19:55, 25 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Esmeralda
Wilkołak



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Robertowej polówki ;d instrukcja polówki: max. 2 osoby ;P ewentualnie 3 miejsce w nogach ;]

PostWysłany: Nie 20:11, 25 Paź 2009 Powrót do góry

Wiesz, co? Podoba mi się! Bardzo mi się podoba!
Zawsze głowiłam się nad historią Jane. Ciekawe co się stało z jej matką. Na pewno musiało byc jej ciężko. Nie zdobędę się na krytykę, bo po pierwsze nie widzę nic Wink a po drugie jestem wypruta intelektualnie - niema to jak dwu i pół stronicowa mowa oskarżycielska z samego rańca - to źle wpływa na cały dzień.
Rozsmieszyłaś mnie Emmettem na końcu Wink Kochany luzak ;]
Trzymaj tak dalej ;*

Inspiracji i Czasu ;*

Esmm.;]

P.S. Dzięki za odpowiedzi na pytania :)
Za to Ty nie musisz mi dziękować za czytanie Twojego ff ;] To sama przyjemność, serdeńko ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Śro 18:57, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Bardzo podobał mi się ten rozdział, właśnie ze względu na opis historii Jane. :D
Niewiele o niej wiadomo, jej przeszłość pozostawia pole do wyobraźni, a Twoja wersja jest ciekawa - fikcja wpleciona w rzeczywiste tło historycznych wydarzeń. Jedyne, do czego możnaby się przyczepić, to brak opisu niezwykłych zdolności, które Jane przejawiała jeszcze będąc człowiekiem, ale można to zrzucić na jej zamglone ludzkie wspomnienia Wink

Ale to nie jedyna fajna rzecz w tym rozdziale... Zakochani (tak, można już chyba śmiało użyć liczby mnogiej) leżą sobie na trawie, rozmawiają, spokojny nastrój, aż tu nagle...
Landryna napisał:
- Jane! Seth! Przestańcie się obściskiwać i ruszcie tyłki do domu. Volturii są już w drodze. Chcą nas zabić – powiedział. W jego głosie wyczułam strach.

BANG!
Nie ma to jako mocne zakończenie rozdziału, po czymś takim pozostaje mi tylko niecierpliwie czekać na dalszy rozwój wypadków; mam nadzieję, że będzie ostro, bo chyba tym razem Aro i Kajusz nie zadowolą się zwykłymi, pokojwymi negocjacjami...
Twisted Evil

Chylę czoła i życzę weny Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 22:42, 28 Paź 2009 Powrót do góry

Mi się podoba. Pomysł z pochodzeniem, ciekawy, muszę przyznać. Co do akcji, bardzo mi się podobała. Seth jako opiekuńczy, ukochany chłopaczyna, tj, zmiennokształtny... Słodko.
Jestem ciekawa, dlaczego ci cholerni, piekielni, okropni Volturi sie nie odczepią.. Ach, już wiem. Bo wtedy nie byłoby o czym pisać Wink I w sumie dobrze. Bo ja nic przeciwko nie mam.
Mi się podobało, wiem, że to zbyt KK nie jest, ale cóż.. Tylko takie potrafię produkować, gdy jestemw wyjątkowo pozytywnym nastroju Wink
Pozdrawiam i życzę weny
Annie ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szczur
Człowiek



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ja jestem? (Rzeszów!)

PostWysłany: Pon 19:06, 09 Lis 2009 Powrót do góry

Łoł, to się nazywa szybki obrót sprawy... ^^
Z szczerym zainteresowaniem przeczytałam pierwsze rozdziały, ale potem ugrzęzło mi coś w gardle. Jane miłująca pokój i miłość? Jane, która właśnie zakochała się w wilkołaku? Jane, która zostawiła Ara? Jane, która już właściwie nie używała swojego daru w sadystycznych celach?
Myślałam, że się rozpłaczę. To takie... nie Janeowate. (Matko, ale to beznadziejnie się pisze: nie Janeowate. xD)

Ale przyznać trzeba, pomysł jest super i wykonanie także, chodź z szczerym bóle czytam, kiedy to Jane takie rzeczy wyprawia, bo przyznaję się szczerze, uwielbiam Volturi i małą, wredną Jane.
Mam nadzieję, że biedny Aro wraz z resztą nie oberwą(zbytnio), ani się nie zbłaźnią, ani nic. Ale co to wtedy by było za FF, bez porządnej bijatyki, krwi i niezwykłych obrotów akcji, których tu raczej nie brak?

Tekst czyta się przyjemnie, ciekawie opisujesz odczucia Jane i w ogóle miła lektura. ^^
(Chodź nadal jestem trochę zła, że tak pokojowa dziewczynka się z niej zrobiła. Ale w sumie masz rację, w Volterze nie miała okazji poznać takich wartości jak zaufanie, miłość itp. Bo coś nie wierzę, żeby co wieczór przychodził do niej Aro i przytulał serdecznie… xD)

Wena i Weny życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Wto 18:55, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Okej, postaram się odpowiedzieć na wszystkie Wasze pytania Smile

kirke, muszę przyznać, że całkiem dobrze myślisz Wink. Opowiedzi na Twoje pytania już niedługo serdelku :D

Seanice, bardzo się cieszę, że podobała ci się ta histowia. Jeszcze krótko do Aleca. Myślę, że ku Twojemu zadowoleniu, Alec odegra bardzo ważną rolę w następnym rozdziale :).

MonsterCookie , hmmm z tym napisaniem histori Jane miałam niemały problem. Chciałam, żeby była ciekawa, ale też nie zakręcona jak świński ogon. Starałam się, aby była oparta na faktach historycznych, ale z drugiej strony chciałam, żeby było w niej trochę finezji, nieoczekiwanych zdarzeń. Dlatego bardzo się cieszę, że Ci się podoba :)

Rathole, nie, nie zgadłaś Razz. Po prostu przeglądałam całą historię Włoch i Niemiec i akurat to wydarzenie pasowało do miejsca i czasu. Wrocław naciągany? Hmmm może tak, ale to nie zmienia faktu, że to miasto było miastem niemieckim, nie polskim :D. Rozdział masz już w swoich łapkach, więc mam nadzieję, że zaspokoiłaś już ciekawość Very Happy

Pech, to nie miało rozbawić nikogo, ale cieszę się, że jednak tak było :D. Wiesz, Ferdynand to było w tamtych czasach bardzo popularne męskie imię. Przecież nie mogłam nadać mu imienia Sławek, nie? ;d Chociaż nie powiem, bo też lekko przy tym zachichotałam Wink.


Anna-Maria, na pytanie dlaczego akurat Seth, opowiedziałam Ci na gg, więc nie będę się powtarzać. Resztę w sumię też ci powiedziałam. Co do zakończenia to zdradzić nie mogę, aczkolwiek myślę, że cię zadowoli Wink.

Esmeralda, jeśli chodzi o matkę Jane, to podejrzewam, że musiało być jej bardzo ciężko. Jednak w histori Emmetta, Alice, Jaspera czy Esme nie mamy zawartej infomacji i rekacji bliskich, więc tutaj też postanowiłam sobie odpuścić Wink. Nawet nie wiem, jak bardzo się cieszę, że czekasz na kolejny rozdział i jesteś ze mną od początku serdelku :*

Antonina, fakt, że o zdolnościach Jane nie było mowy i dziękuję, że zwróciłaś na to swoją cenną uwagę :). Z Twojego komentarza mogę wywnioskować, że oczukujesz mnóstwa akcji i myślę, że się nie zawiedziesz Wink.

Annie_lullabell, szczerze się przyznam, że mnie też podoba się taki Seth :). Ogólnie bardzo lubię opisywać relacje miedzy nimi. Wydają mi się takie...magiczne.

Szczur, miło mi, że ZJ zyskała nową czytelniczkę Wink. Co do zachowania Jane, to wiesz, dzieje się to z czasem. Taka przemiana wewnętrzna. Napierają na nią rózne sytuacje, wydarzenia a w szególności kontaty z Seth'em. Zaczyna pojmować wiele rzeczy o których wcześniej nie miała pojęcia i, co najważniejsze, podoba jej się to. Myślę, że przeczytając ostatni rozdział, będziesz zadowolona :). Mam taką cichutką nadzieję.

Cóż, muszę przyznać, że jestem bardzo zadowola z ilości komentarzy pod tym rozdziałem. Ostatnią część skończyłam już wczoraj i szybciutko poleciała mejlem do Rath. Mam taką cichutką nadzieję, że skoro jutro ma wolne od szkoły, to znajdzie chwilkę czasu, aby się tym zająć Wink.

Na razie wrzucam Wam mały spojler, dla podycenia Waszej ciekawości :).

Spojler niebetowany.


Usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi, więc szybko podniosłam głowę.
- Mogę wejść? – Rozpoznałam głos Edwarda.
- Oczywiście – szepnęłam cicho, aby nie obudzić Seth’a.
Edward wszedł cicho i zamknął za sobą drzwi.
- O co chodzi? – spytałam.
- Musisz coś wiedzieć, Jane - zaczął. – Alice miała wizję.
- Jaką?
- Widziała śmierć Seth’a – powiedział szybko.
- Słucham?! – prawie krzyknęłam.
- Nie panikuj – uspokoił mnie. – Wiesz dobrze, że przyszłość zawsze może ulec zmianie. Ta wizja pokazała nam jednak, czego najbardziej pragną Volturi.
- Pragną jego śmierci?
- Tak. Sądzę, że to ich rodzaj zemsty, bo to również dzięki niemu nie masz zamiaru wracać do Włoch - powiedział. – Ale sądzę, że to w pewnym sensie dobra wizja.
- Dobra wizja?! Edward, o czym ty mówisz!
- Chodzi mi o to, że teraz wiemy na kim zależy im najbardziej. Seth będzie miał najlepszą ochronę z nas wszystkich - zapewnił.
- Obiecujesz? – zapytałam.
- Tak, obiecuję – odpowiedział.
- Dziękuję, Edwardzie. – Gdy to powiedziałam, skinął lekko głową i obrócił się w stronę drzwi, gdy dodałam – Niech nikt nie mówi o tym Seth’owi. Nie chcę, żeby wiedział.


Pozdrawiam, Landryna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 19:06, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Landryn, super, że dodałaś ten spoiler.
Niby nic nam nie mówi, ale można przeczuwać, czego się możemy spodziewać.
Może jakaś bitwa? Jane kontra Volturi?
Ciekawa jestem jak skończy się opowiadanie? Mam nadzieję, że tragicznie dla którejś z postaci, bo czasami lubię czytać coś, co nie kończy się "happy endem".
W każdym razie, czekam niecierpliwie na końcówkę, kochanie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 19:25, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Landrynko... Cukiereczku... ty mnie do grobu wpędzisz... całkiem pozytywnie :P

ja nie chcę spoileru - bo mnie teraz dręczy... Twisted Evil
ja chcę cały rozdział :P

ja wiem, że jestem stwór wymagający, ale kazdy szanujący się sukub tak ma...

to kiedy rozdział, bo mnie to już nosi normalnie...

pozdrawia
kirke,
które znowu skoczyło ciśnienie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:40, 10 Lis 2009 Powrót do góry

I zrobiłam błąd - przeczytałam spoiler.
Teraz będę siedzieć, jak na szpilkach, do czasu aż dodasz rozdział.
Niezmiernie się cieszę, ze Alec odegra tutaj ważną rolę.
Spojler, no cóż, na pewno zachęca do przeczytania rozdziału. Zapowiedziałaś przyjście Volturi, już nie mogę się doczekać i zapewne nie tylko ja.
O opowiadaniu wypowiadałam się niejednokrotnie.
No cóż, nie wyszedł mi kk, ale zamierzam to nadrobić, gdy dodasz rozdział.
Pozdrawiam,
Sea.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szczur
Człowiek



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ja jestem? (Rzeszów!)

PostWysłany: Śro 11:46, 11 Lis 2009 Powrót do góry

Kurde. Nie wyrobię.

Mam nadzieję, że to nie będzie tak jak w piątej części "Zmierzchu". xD
Że przychodzą Volturi i Bella-Wspaniała-Super-Zawsze-Działająca-Tarcza wszystkich uratuje swoją Super-Zawsze-Działającą-W-Niesamowicie-Wspamiały-Sposób-Tarczą. Jak słowo daję - nie cierpię Izabelli wapmirzycy.

Ale spoilerek jest świetny. ^^ Jestem ciekawa, co zrobi Alec. Bo jeśli on też przejdzie do Cullenów... To mnie coś chyba trafi. Ale nie ważne. ^^

Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział! *_*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Pon 20:42, 23 Lis 2009 Powrót do góry

Od jakiegoś już czasu zastanawiałam się, co mogłabym napisać w takiej chwili. Że jest mi smutno? A może, że będzie mi czegoś brakowało? Może po prostu nie pisać nic, tylko wstawić rozdział i czekać na Wasze reakcje? Nie. W tak ckliwej i ważnej dla mnie chwili, będę musiała Was jeszcze trochę pomęczyć.
Kiedy ostatnio przeglądałam pierwsze rozdziały tego ff, myślałam sobie: „Jeżu najmniejszy! Czy ja tak naprawdę pisałam na początku i ktoś chciał to czytać?”. Gdy czytałam to jak pisałam wtedy, a jak piszę teraz, widzę kompletnie dwa różne style. Tak, jakby pisały to dwie zupełnie inne osoby. Wtedy to zajrzałam do swojego zeszytu od j.polskiego i przeczytałam jedno z moich opowiadań z tamtego roku, a później z tego. Byłam w kompletnym szoku, bo znów miałam wrażenie, jakby pisały to dwie inne osoby. Z niepewnością spojrzałam nawet na stronę tytułową, aby upewnić się, że to naprawdę mój zeszyt. Był mój. I wtedy jednym logicznym wytłumaczeniem było to, że to właśnie dzięki „Zemście Jane” poprawił się mój styl pisania, dobierania słów, stylistyka i interpunkcja.
Druga sprawa. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ten ff nie należał do jednego z najambitniejszych. Powiem więcej: był przewidywany jak Taniec z gwiazdami.. Dlatego jeszcze bardziej cieszę się, że znalazł tylu wiernych czytelników, którzy czytali i starali się komentować każdy rozdział. Niesamowicie karmiliście mnie weną, tak, że czasem cała w skowronkach otwierałam Worda, zapalałam papierosa i zaczynałam pisać.
Dodatkowym zaskoczeniem dla mnie było to, gdy zobaczyłam, że Kirke, Rathole, Annie_lullabell i ih8it umieściły „Zemstę Jane” w swoim rankingu FanFiction. Dodało mi to większych skrzydeł niż RedBull, ponieważ wiedziałam, że ktoś docenia to, co robię.
Okej nie zanudzam więcej, tylko napiszę jeszcze coś o treści ostatniego rozdziału. Myślę, że Was zaszokuje. Sądzę, że będziecie źli na mnie, że akurat tak to zakończyłam. Przepraszam, jeśli tak będzie, ale ten ff od początku miał się tak skończyć.
Obiecuję, że jeszcze kiedyś wrócę tu ze swoim opowiadaniem, ponieważ głowę mam pełną pomysłów. Na razie jednak chciałabym się skupić na tłumaczeniu, które niedługo opublikuję. Będę bardzo zadowolona, jeśli przeczytacie kiedyś mój następny ff.
Tymczasem czas skończyć ten.

Rozdział pragnę dedykować Rathole – wspaniałej becie, vitrualnej przyjaciółce i cudownej kobiecie. Za wytrwałość, upierdliwość, poświęcenie mi czasu i za wszystkie rady, jakie padły z jej ust/klawiszy. Za doskonalenie mojego warsztatu, za każdy czerwony przecinek w odesłanym rozdziale. Za to, że siłą wydarła ze mnie zakończenie tego opowiadania już jakiś czas temu. Za wielogodzinne siedzenie nad moimi wypocinami i poprawianie każdego zdania, które było do dupy. Za to, że kocham ją miłością prawdziwą i za to, że gdy zdradziłam ją z Anią, nie poszczuła mnie swoim królikiem i nie wyrzuciła z naszego małżeńskiego łoża.
Dziękuję Ci z całego mojego dużego, przepalonego serducha.

Ten rozdział dedykuję również Tobie, Drogi Czytelniku, jeśliś został z Jane do końca.


Rozdział IX
Beta : Rathole


Miłość nie pyta o nic, bo kiedy zaczynamy się nad nią zastanawiać, ogarnia nas przerażenie, niewypowiedziany lęk, którego nie sposób nazwać słowami. Może jest to obawa bycia wzgardzonym, odrzuconym, obawa, że pryśnie czar? Może wydaje się to śmieszne, ale właśnie tak się dzieje. Dlatego nie należy stawiać pytań, lecz działać. Trzeba wystawiać się na ryzyko.
Paulo Coelho.


Gdybym była człowiekiem, leżałabym pewnie nieprzytomna na ziemi. Albo przynajmniej ugięłyby się pode mną kolana i - nietrzymana przez nikogo - upadłabym. Ale jestem wampirem, więc mojego idealnego ciała nie mógł przeszyć nawet najmniejszy dreszcz. Więc co mi pozostało, skoro nie mogłam nawet płakać? Tak, miałam wielką ochotę, aby ciepłe łzy popłynęły po moich policzkach. Jedyne, co mogłam zrobić, to po prostu stać i czekać, aż wojska Volturi przyjdą i mnie zabiją.
Volturi przyjdą. Volturi chcą nas zabić.
Nie, nie było to dla mnie zaskoczeniem. Przecież wiedziałam, podejrzewałam, że kiedyś w końcu muszą przybyć. Choćbym nie wiem jak bardzo chciała, nie mogłam oszukać swojego umysłu. W takim razie, skoro wiedziałam, czego się bałam? Przecież gdzieś tam w swojej podświadomości byłam pewna, że nie zostawią mnie w spokoju. Tak, wiedziałam to. Jednak miałam jeszcze odrobinę nadziei, że może Alec ich przekona. Jak mogłam być tak głupia? Czy przez te wszystkie lata niczego się nie nauczyłam?
Obróciłam się i spojrzałam na twarz Setha. Był równie wystraszony jak ja, jeśli nie gorzej. Miałam ochotę podejść do niego i wtulić się w jego ramiona, ale wiedziałam, że nie ma teraz na to czasu.
- Ruszycie się w końcu?! – krzyknął Emmett.
- Jasne – to jedyne, co byłam w stanie odpowiedzieć.
- Seth, nie ma czasu na przemianę w wilka. Wejdź mi na plecy i pobiegniemy razem – powiedział Emmett.
Chłopak wskoczył wampirowi na plecy i ruszyliśmy szybko w stronę domu. Gdy byliśmy już przed białą rezydencją, Emmett powiedział:
- Wchodźcie szybko. Zadzwonię do Belli i Rosalie. One też was szukały.
Seth złapał mnie za rękę i cicho szepnął:
- Nie bój się.
Nie wiem dlaczego, ale nagle wszystkie moje nerwy opuściły ciało. Weszliśmy do domu i od razu usłyszałam dziewczęcy krzyk.
- Zabiję cię, suko!
Oczywiście była to Leah, która prawdopodobnie miała zamiar zrobić to, co powiedziała, jednak zatrzymali ją Sam i Paul.
- Leah, to nie czas na to! – oburzył się Sam. – Porozmawiacie, kiedy to wszystko się skończy.
- Porozmawiamy?! Ja ją zabije! To będzie jednostronna rozmowa!
- Przestań! – zdenerwował się Seth. – W tej chwili przeproś Jane!
- Mam ją przeprosić? – krzyknęła dziewczyna. – Bardzo chętnie ją przeproszę. Ale raczej nie ja, tylko moja pięść!
- O co ci chodzi, do diabła? – zapytałam.
- O co? Masz jeszcze czelność pytać o co? – oburzyła się. – Siedzę tutaj jak na szpilkach, bo po pierwsze - Volturi przyjeżdżają, aby nas wszystkich zabić i to z twojej cholernej winy. A kiedy chcę odebrać mojego brata ze szkoły, okazuje się, że go tam nie ma! Czy ty wiesz do jakiego stanu doprowadziłaś naszą matkę?! Zdajesz sobie w ogóle z tego sprawę, wstrętna pijawko?!
Nie wytrzymałam. Skupiłam całą swoją siłę, jaką posiadałam i wycelowałam nią w Leah. Efekt był natychmiastowy. Dziewczyna padła na ziemię i wiła się w agonii przez kilka sekund. Nie mogłam napawać się jej bólem zbyt długo, gdyż usłyszałam cichy szept Setha:
- Jane, proszę, przestań. – Zaraz gdy to powiedział, poczułam jak mocniej ściska moją rękę. Natychmiast spuściłam wzrok z Lei i spojrzałam na mojego chłopaka. Wiedziałam, że popełniłam błąd. Skrzywdziłam jego siostrę i - nieważne, co powiedziała - nie powinnam była tego robić.
- Przepraszam, Seth – powiedziałam i szybko wtuliłam się w jego pierś.
- Ty…Ty… - zaczęła Leah podnosząc się z ziemi.
- Przestańcie obie! – krzyknął Edward. – To nie czas i miejsce na wasze porachunki. Jeśli przeżyjemy, wyjaśnicie sobie wszystko później. Teraz usiądźmy wszyscy, bo mamy mało czasu, a dużo do zrobienia.
- Nie – powiedziała krótko wilczyca. – Ja nie będę walczyć. A przynajmniej nie z nią w jednej drużynie.
-Leah, chyba nie chcesz nas zostawić?! – zdenerwował się Sam.
- Owszem, chcę. To już nie jest moja walka. Od początku byłam przeciwna, żeby walczyć po stronie tych, których powinnam zabijać z zimną krwią – powiedziała. – Powodzenia, Seth. Wróć do domu cały.
Powiedziawszy to, wyszła z domu. Zauważyłam, że nikt nie próbował zatrzymać jej na siłę. Oczywiście, że wiedzieli, co to oznacza. Jedną mniej. Nasze szanse diametralnie zmalały, ale co mogliśmy zrobić?
Zastanawiałam się, czy powinnam przeprosić za to zajście, ale uprzedził mnie Edward:
- Nie musisz. I tak nikt nie zatrzymałby jej na siłę.
- Dobrze, może zamiast stać i nic nie robić, zajmiemy się wreszcie przygotowaniami do walki? – spytał Jasper.
- Opowiedzcie nam, czego dokładnie dotyczyła wizja Alice – powiedziałam.
- Wizja nie mówiła niczego konkretnego – odezwała się Alice, która cały czas siedziała skulona w kącie. – Widziałam tylko, że Volturi przybędą jutro z samego rana i spotkamy się na polanie do gry w baseball - tam, gdzie ostatnim razem. Będziemy walczyć. To już postanowione.
- Ale dlaczego miałaś wizję dopiero teraz? – zapytał Jacob.
- Nie wiem. Sądzę, że próbowali oszukać jakoś mój dar, tak jak Victoria. Myślę, że zależało im na tym, abyśmy nie zdążyli znaleźć innych wampirów, którzy mogliby nam pomóc.
- Ale jaki jest powód tej całej wizyty? Czy to Alec im coś powiedział? – zapytałam.
- Jane, ja nie widzę przeszłości. Widzę przyszłość!
- Jane, posłuchaj – odezwał się Carlisle. – Teraz bardzo ważnym jest, abyś powiedziała nam, o czym rozmawiałaś z Alecem. Co mu powiedziałaś?
- Wszystko – odpowiedziałam bez namysłu. – Opowiedziałam mu o wszystkim.
- O tym, że chcesz zostać z nami na stałe też? – zapytał znów doktor.
- Tak.
- Wydaje mi się, że mamy rozwiązanie – powiedział Jasper. – Aro musiał zmusić twojego brata, aby udostępnił mu swoje wspomnienia. Kiedy dowiedział się, co się tu dzieje, postanowił interweniować.
- Nie ma czasu na spekulacje. Trzeba działać – powiedziała Bella. – Uważam, że Jasper powinien poduczyć nas trochę w walce.
- Najpierw musisz zawieść Nessie do Charliego, Bello – powiedziała Esme.
- Esme ma racje – przytaknął Jacob. – U Charliego będzie bezpieczna. Kiedy wrócisz, zaczniemy przygotowania.
- Dobrze – odpowiedziała. – Renesmee pożegnaj się ze wszystkimi.
Mała dziewczyna zeskoczyła z kolan swojej matki i podbiegała do każdego, darząc go swoim uściskiem. Gdy przytuliła już wszystkich, życzyła nam powodzenia, po czym wyszła razem z Bellą.
- Myślę, że im wcześniej zaczniemy, tym więcej się nauczymy – odezwał się Jasper. – Bella dołączy do nas, gdy przyjedzie.
Wszyscy zgodzili się z nim i ruszyliśmy do ogromnego ogrodu, który znajdował się za domem. Zmiennokształtni przeobrazili się w wilki, co przyjęłam z dużym zaniepokojeniem, gdyż musiałam na te kilka godzin oderwać się od Setha.
Tego wieczoru dużo się nauczyłam. Jasper pokazywał nam różne pozycje – zarówno obronne, jak i te do ataku. Starałam się skupić całą moją uwagę na tym, co tłumaczył. Owszem, posiadałam dar, ale nic więcej. Byłam mała i drobna i nie mogłam wyobrazić sobie siebie, walczącej z Felixem czy Demetrim. Tak naprawdę w całej mojej siedmiowiecznej posłudze dla Volturich nigdy nie musiałam walczyć z innymi wampirami. Zawsze byli od tego inni. Ja miałam pilnować porządku i zadawać ból. Ale teraz nie miałam czasu na to, aby użalać się nad sobą. Leah odeszła, więc zostało nas tylko siedemnastu przeciw całemu Volturi. Wynik walki został przesądzony, wiedziałam to. Ale nie zamierzałam się poddać. Nigdy się nie poddawałam.
Teraz przyszedł czas na to, aby rozegrać kilka przykładowych walk między sobą. Na pierwszy ogień poszły Esme i Bella, o które wszyscy bali się najbardziej. Esme – wiadomo, żadna z niej wojowniczka. Ja nazwałam siebie kruchą, ale to ona powalała mnie w tej dziedzinie. Jeśli chodzi o Bellę - miała być to jej pierwsza walka, dlatego też wszyscy mieli pewność, że nie da sobie rady. Jednak w praktyce, zaskoczyła nas wszystkich. Dawała sobie świetnie radę, a do tego potrafiła robić niezłe uniki, czym zadziwiła samego Jaspera.
Kiedy przyszła kolej na mnie, byłam pełna obaw. Wiedziałam, że nie mogę użyć swojego daru na Edwardzie, z którym miałam walczyć, więc musiałam pokazać to, co potrafię zrobić rękoma. Nie poszło mi najgorzej, przyznaję. Jednak dalej niepokoiło mnie, jak to wszystko wyjdzie w trakcie prawdziwej bitwy.
- Moim zdaniem zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy – powiedział Jasper, kiedy ostatnia para, Alice i Carlisle, skończyła walczyć. – Sądzę, że wilki powinny wrócić do La Push i przespać się przed bitwą, a my pójdziemy do domu i będziemy czekać na jakiekolwiek wizje Alice.
- Tak, też tak uważam – powiedział Carlisle. – Przygotowaliśmy się najlepiej jak mogliśmy. Musicie zjawić się tutaj przed świtem – zwrócił się do wilków – wtedy zacznie się walka.
Sam jedynie kiwnął łbem na znak, że się zgadza, i wszystkie wilki, oprócz Setha, puściły się biegiem w las.
- Nie wracasz do domu? – powiedziałam w stronę wilczura.
On tylko pokręcił głową i wolnym tempem zaczął iść w stronę domu. Ruszyłam za nim. Kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju, Seth przeobraził się w człowieka, po czym mocno mnie przytulił. Była to magiczna chwila. Staliśmy zupełnie sami na środku pokoju, tuliliśmy się do siebie i ani mnie, ani jemu nie przeszkadzała jego nagość.
- Jane?
- Tak?
- Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego ani ja, ani ty nie czujemy od siebie tych okropnych zapachów, które czujemy od innych? – zapytał.
- Skąd wiesz, że ja go nie czuję?
- Tak podejrzewam - odpowiedział.
- Nie, nie zastanawiałam się nad tym nigdy – powiedziałam szczerze. – Wiesz, prawdę mówiąc, nawet nie zwróciłam na to uwagi – zachichotałam.
- Ja na początku też. Dopiero kilka dni temu Jacob mi to uświadomił.
- Jacob? I co powiedział?
- Zapytał się, jak to jest u nas z tym zapachem. Gdy mu oznajmiłem mu, że raczej oboje nic nie czujemy, powiedział mi, że to samo dzieje się między nim a Nessie i że ma swoją własną teorie na ten temat.
- Jaką teorię? – zapytałam.
- To bardzo proste. Wszystko przez wpojenie. Właśnie ono tak na nas działa. Kiedy spojrzałem na ciebie tu, w tym domu, po raz pierwszy, stałaś się dla mnie najważniejszą i najcudowniejszą osobą na świecie. Jak myślisz, czy mogłabyś być najcudowniejszą osobą na świecie, gdybyś śmierdziała jak zgniłe jajko? – zażartował.
Zaczęliśmy się śmiać jak zwykła para nastolatków. W tej chwili nie było ważne to, że ja miałam ponad siedemset lat, a on szesnaście. Nie było ważne to, że ja byłam wampirem, a on wilkołakiem. Ważna byłam ja i on. To uczucie między nami.
- Wiesz, Seth, tutaj nie ma się nawet, gdzie położyć. Chodź. W dawnym pokoju Edwarda stoi łóżko – powiedziałam, po czym pociągnęłam go za sobą. Gdy tylko znaleźliśmy się na miękkim łożu, Seth wtulił twarz w moje włosy i zaczął całować każdy skrawek mojego ciała, poczynając od uszu, a kończąc na stopach. Było to bardzo przyjemne uczucie; kilka razy nie mogłam się oprzeć, by nie jęknąć z zachwytu.
Gdy tylko skończył, musnął lekko moje wargi, dając mi tym znak, abym go pocałowała. Zrobiłam to bez chwili namysłu. Wpiłam się mocno w jego usta i całowałam namiętnie. Seth odwzajemnił mój pocałunek ze zdwojoną siłą. Jednak po chwili przerwał go i z uśmiechem powiedział:
- Jane, zostawmy coś na później.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, choć zadowolona nie byłam, ale starałam się cenić jego zdanie, więc lekko kiwnęłam głową.
- Sądzę, że powinieneś się przespać – powiedziałam po chwili.
- Nie chce mi się spać.
- Kłamiesz.
- No okej, może troszkę. Po prostu… Jeśli ta noc ma być naszą ostatnią, nie chcę zasypiać ani na sekundę – powiedział.
-Nie możesz o tym myśleć w taki sposób, Seth.
- Wiem, że nie powinienem, ale się boję. – Wyraźnie spochmurniał. – Gdyby ci się coś stało… nie wybaczyłbym sobie tego.
- Czuję to samo, ale nie możesz być takim pesymistą. Zobaczysz, coś wymyślę – powiedziałam pewnym siebie głosem. – Uciekniemy im. Tylko ty i ja. Pojedziemy tam, gdzie nigdy nas nie znajdą. Ale teraz śpij. Dobranoc.
Pocałowałam go lekko w czubek głowy i przykryłam jego ciało kocem. Gdy tylko zamknął oczy, zaczęłam nucić mu kołysankę, którą kiedyś śpiewała mi moja mama. Nie pamiętałam słów, ale w mojej pamięci utknęła jej melodia. Śpiewając, głaskałam go po głowie. Kiedy w końcu usłyszałam jego miarowy oddech i wolniejszą pracę serca, wiedziałam, że śpi.

***

Usłyszałam cichutkie pukanie do drzwi, więc szybko podniosłam głowę.
- Mogę wejść? – Rozpoznałam głos Edwarda.
- Oczywiście – szepnęłam cicho, aby nie obudzić Setha.
Edward wszedł cicho i zamknął za sobą drzwi.
- O co chodzi? – spytałam.
-Musisz coś wiedzieć, Jane - zaczął. – Alice miała wizję.
- Jaką?
- Widziała śmierć Setha – powiedział szybko.
- Słucham?! – prawie krzyknęłam.
- Nie panikuj – uspokoił mnie. – Wiesz dobrze, że przyszłość zawsze może ulec zmianie. Ta wizja pokazała nam jednak, czego najbardziej pragną Volturi.
- Pragną jego śmierci?
- Tak. Sądzę, że to ich rodzaj zemsty, bo to również przez niego nie masz zamiaru wracać do Włoch - powiedział. – Ale sądzę, że to w pewnym sensie dobra wizja.
- Dobra wizja?! Edward, o czym ty mówisz!
- Chodzi mi o to, że teraz wiemy, na kim zależy im najbardziej. Seth będzie miał najlepszą ochronę z nas wszystkich - zapewnił.
- Obiecujesz? – zapytałam.
- Tak, obiecuję – odpowiedział.
- Dziękuję, Edwardzie. – Gdy to powiedziałam, skinął lekko głową i obrócił się w stronę drzwi. Dodałam jeszcze: – Niech nikt nie mówi o tym Sethowi. Nie chcę, żeby wiedział.

***


Staliśmy tutaj, na tej ogromnej polanie, i czekaliśmy. Czas biegł szybko, ale ich jeszcze nie było. Co się stało, do cholery? Przecież bitwa miała się zacząć pół godziny temu.
- Alice, co widzisz? – spytał Edward.
- Są blisko, to pewne. Ale nie mogę zobaczyć nic konkretnego, Edwardzie. Przykro mi – odpowiedziała.
- Sądzę, że to tylko kwestia kilku minut – odezwał się Carlisle. – Wilki powinny się już przemienić.
Sam tylko skinął głową i dał znak sforze.
Seth, nie puszczając mojej dłoni, przytulił mnie do siebie i cicho wyszeptał:
-Jeśli to przeżyjemy, Jane, a wierzę, że tak będzie, to wyjedziemy stąd gdzieś daleko. Tylko we dwoje i będziemy żyć razem do końca świata. Przysięgam.
- Kocham cię, Seth – szepnęłam.
- Ja ciebie też, słoneczko.
Powoli zbliżył swoje wargi do moich ust i lekko pocałował. Chciałam więcej. Czułam niedosyt, ale wiedziałam, że to nie miejsce i czas na namiętne pocałunki. Ostatni raz ścisnął moją dłoń, po czym przemienił się w wilka.
Nie czekaliśmy długo. Minęło zaledwie kilka minut, kiedy z północnej strony lasu zaczęły sunąć w naszą stronę zakapturzone postacie. Było ich mnóstwo. Wiedziałam, że to była taktyka Ara: zebrać nas trzykrotnie więcej, abyśmy już na samym początku wiedzieli, kto wygra.
- Nie minęło dużo czasu, Carlislie, nim widzieliśmy się po raz ostatni – odezwał się Aro w stronę doktora.
- Tak, to prawda – odpowiedział. – Szkoda tylko, że zawsze musimy spotkać się w takich sytuacjach.
- Zaiste! – krzyknął w odpowiedzi. – Ale dobrze wiesz, drogi przyjacielu, że to mój obowiązek.
- O ile wiem, to twoim obowiązek jest strzec prawa, a nie nachodzić moją rodzinę tylko dlatego, że twoja sługa woli mieszkać tutaj.
- Och, Carlisle! – westchnął Aro z udawanym oburzeniem, po czym spojrzał w moją stronę. – Witaj Jane. Wiesz, jakie to komiczne, że jeszcze pół roku temu staliśmy w tym samym miejscu, a jedyną różnicą było to, że trwałaś u naszego boku? – Aro zwrócił uwagę na Setha . – Więc to jest cała przyczyna zamieszanie? Komiczne, doprawdy komiczne.
- Tak, Aro. To on jest przyczyną – odezwałam się.
- Nie poznaję cię, Jane – wyznał. – Mam nadzieję, że w porę się opamiętasz i uratujesz życie swoim nowym przyjaciołom, wracają z nami do Volterry.
- Nie ma mowy – wycharczałam.
- Dobrze. Skoro tego chcesz, to niech i tak będzie - odpowiedział spokojnie. - Do ataku! – nakazał swoim sługom.
Wszystko się zaczęło. Niespełna setka wampirów ruszyła w naszym kierunku. Aro, Marek i Kajusz oddalili się na bok polany, aby przypatrywać się walce. No jasne, oni zawsze mieli się kim wysługiwać. Chciałam w tym tłumie wyszukać postać Aleca, ale nie miałam takiej możliwości, gdyż zaraz podbiegło do mnie dwóch nieznanych mi wampirów. Wyglądali na potężnych i o wiele silniejszych ode mnie. Jednego od razu powaliłam na ziemię swoim darem, ale nie mogłam używać go na dwóch osobach jednocześnie, więc z drugim musiałam stoczyć walkę. Widząc strach w moich oczach, szybko powalił mnie na ziemię i naparł na mnie swoim ciałem, jednak nie dałam się tak łatwo. Wgryzłam się mocno w jego rękę i odgryzłam ją. Rękami złapałam jego drugie ramię i przerzuciłam go przez swoje ciało. Szybko naparłam na niego i wgryzłam się w szyję, aby oderwać mu głowę. Kilka minut siłowałam się z nim, ale nie dałam za wygraną i w końcu odgryzłam mu łeb, a następnie nogi. Nie było czasu na spalenie zwłok, ale wiedziałam, że do końca bitwy nie zdąży się zregenerować. Wróciłam więc do drugiego, który dalej wił się w agonii pod wpływem mojego daru. Z nim poszło mi o wiele szybciej, gdyż nie było mowy, aby mógł się bronić. Szybko zrobiłam z nim to, co poprzednikiem. Nie mogłam cieszyć się ani chwilą spokoju, ponieważ zaraz podbiegło do mnie dwóch następnych wampirów. Starałam się działać tak, jak poprzednio. Jednego darem, drugiego siłą. Jednak tym razem nie poszło mi tak łatwo. Ten, z którym walczyłam, za żadne skarby nie dał się powalić na ziemię. W tej walce to ja odniosłam mnóstwo obrażeń. Jednak w pewnym momencie mój przeciwnik nagle zastygł w miejscu. Rozejrzałam się za źródłem, które to spowodował, gdy wreszcie dostrzegłam Aleca, który walczył z Jacobem a jednocześnie używał swojego daru na moim przeciwniku. Zapewne widział, że nie daję sobie z nim rady i postanowił mi pomóc. Szybko uwinęłam się najpierw z nim, a potem z tym drugim. Szybko rozejrzałam się, żeby zobaczyć, jak radzi sobie Seth. Gdy go dostrzegłam, walczył z Felixem i Demetrim. No tak, to pewnie oni zostali wyznaczeni do tego, aby go zabić. Przestraszyłam się, więc szybko ruszyłam w ich stronę, gdy nagle poczułam ciężar na moich plecach i zostałam położona na ziemię. Ktokolwiek to był, na pewno wiedział, że nie użyję swojego daru, jeśli nie spojrzę mu w oczy, dlatego zaatakował mnie od tyłu. Szamotałam się z nim przez chwilę, gdy nagle usłyszałam krzyk Alice.
- Nieeeee!!!
Spojrzałam na nią i poczułam mocne ukłucie w miejscu, gdzie powinno być moje serce.
Seth. Seth. Seth.
Nie minęła nawet ćwierć sekundy i usłyszałam, jak coś ciężko opada na ziemię, rechot Felixa, klaskanie w dłonie Demetriego. Wiedziałam dobrze, co to oznacza, ale nie potrafiłam dopuścić tego do świadomości.
- Nie!!! – wydobyło się z mojego gardła.
Widziałam dokładnie wszystkie twarze Cullenów, zwrócone w stronę, w którą ja nie mogłam spojrzeć. Żołnierze Volturi wykorzystali tę chwilę i przynajmniej trzech trzymało każdego z Cullenów.
Koniec. Przegraliśmy. Bitwa skończona.
Wampir, z którym walczyłam, podniósł moje bezwładne ciało z ziemi i wygiął ręce do tyłu tak, żebym nie mogła się mu wyrwać, po czym głośno się zaśmiał. Widziałam, że każdy próbuje się im wyrwać, uciec, zrobić coś, ale ja nie miałam zamiaru mu uciekać. Wręcz przeciwnie. Chciałam, żeby mnie trzymał jak najmocniej, a potem zabił. Teraz już nic nie miało znaczenia.
- Ha! – Aro klasnął w dłonie. – Widzicie? Mówiłem wam, żebyście poszli z nami na ugodę. – Ruszył powolnym krokiem w stronę ciała wilka, a gdy był już przy nim, kopnął go lekko. – A przez waszą głupotę straciliście takiego milutkiego wilczka.
- Zostaw go, potworze! – krzyknęłam.
- Nie unoś się tak, Jane – zaśmiał się złowieszczo Aro. – Puść ją, Chasse.
Momentalnie poczułam, że zostałam uwolniona z uścisku wampira i wolnym, niepewnym krokiem ruszyłam w stronę ciała. Uklękłam i zaczęłam powoli głaskać złotą sierść Setha. Tliła się we mnie głupia nadzieja, że on tylko śpi. Że zaraz wstanie i uśmiechnie się do mnie.
- Obudź się Seth – wyszeptałam, nie przestając głaskać jego sierści. - Słyszysz mnie? Wstań, już po wszystkim. – Nie reagował, więc potrząsnęłam nim lekko. – Seth…
- To nic nie da, Jane – powiedział Aro z udawaną troską. – Twój mały przyjaciel nie żyje. Romans dobiegł końca. Finito, Jane.
Cała moja chora nadzieja odeszła. Twój mały przyjaciel nie żyje. Romans dobiegł końca. Finito.
Słowa Ara dudniły w moich uszach. Twój mały przyjaciel nie żyje. Romans dobiegł końca. Finito.
Koniec. Wszystko skończone.
Miałam ochotę zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Otworzyć oczy dopiero w piekle, gdzie zapewne miałam trafić, lub chociaż poczuć odrobinę ciepła w tym zimnie, które mnie otaczało. Stracić pamięć lub cofnąć czas, aby nasza miłość nigdy się nie wydarzyła. Abym nigdy nie zobaczyła uśmiechu na jego twarzy, jego pięknych, niebieskich oczu. Abym nigdy nie dotknęła jego miękkiej sierści. Abym nigdy nie zaśmiała się z jego żartu. Abym nigdy nie zaznała smaku jego ust. Abym go nigdy nie spotkała, bo wtedy nie musiałabym cierpieć tak, jak w tej chwili.
- Aro – wyszeptałam – mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
Spojrzałam mu w oczy i szepnęłam:
- Zabij mnie, proszę.
- Nie mogę tego zrobić, skarbie. Ta cała walka była po to, abyś wróciła do swojego prawdziwego domu. Jak mógłbym cię teraz zabić?
Poczułam ogromną wściekłość. Nagle wszystkie moje nerwy napięły się. Wstałam. Wiedziałam, że z nim nie wygram. Będę musiała wrócić do Volterry, czy tego chcę czy nie. Co więc mogłam zrobić, aby poczuć się lepiej? Widziałam tylko jedno wyjście.
- Nie! – krzyknął Edward. – Nie rób jej krzywdy! To nie jej wina!
- Przymknij się, Edwardzie – syknęłam w jego stronę. – To ciebie i tak już nie dotyczy. Za chwilę zginiesz. Aro wyciągnij rękę, proszę – zwróciłam się do wampira.
Ten posłusznie wyciągnął dłoń w moją stronę. Chwyciłam ją i skupiłam się na pokazaniu mojego planu.
- Nie ma problemu – odezwał się, gdy już zobaczył, co chcę zrobić. – Felix pójdzie z tobą.
Słyszałam krzyki Edwarda i Alice, ich chęć wyrwania się z rąk Volturi, ale naprawdę w tej chwili mnie to nie obchodziło. Biegłam przed siebie i wiedziałam, że Felix jest tuż za mną. Nie miało to znaczenia. Biegłam jak najszybciej, aż w końcu stanęłam przed starym domem Belli. Czułam zapach małej dziewczynki, która była moim celem.
Teraz liczyło się tylko jedno. Zemsta.


Epilog.
24 kwietnia 2508r.


- To ostatni raz, kiedy tu z tobą przyjeżdżam. Mówię poważnie – powiedział Alec zza moich pleców.
Wywróciłam jedynie oczami, ponieważ mówił tak codziennie, niezmiennie od pięciuset lat.
Zresztą i tak nie miało to dla mnie znaczenia. Liczyło się to, że jestem tutaj. W moim ulubionym miejscu, w którym mogłam znaleźć się tylko raz w roku, więc chciałam się cieszyć tą chwilą.
Tak, to była moja pokuta, którą zadał mi Aro. Mogłam odwiedzać to miejsce tylko raz i był to właśnie 24 kwietnia. Ściągnęłam torebkę z ramienia i wyciągnęłam z niej kwiat – czarną różę, po czym bezszelestnie podeszłam do bramy i otworzyłam furtkę.
- Mam tam z tobą wejść? – spytał mój brat.
- Jeśli chcesz – odpowiedziałam krótko.
Nie miałam wątpliwości, że pójdzie. Niezmiennie od pięciuset lat był ze mną wszędzie. Nie odstępował mnie na krok. To dzięki niemu wyszłam z dołka, w jakim znalazłam się po śmierci ukochanego.
Weszłam na teren posesji i zaczęłam błąkać się uliczkami, szukając tego właściwego miejsca. Oczywiście wiedziałam, jak tam dotrzeć. Byłam tu w końcu dokładne pięćset razy.
- Zauważyłaś, że co roku jest ich z przynajmniej setka więcej? – zapytał Alec.
- Tak. To trochę przybijające.
- Mnie tam to osobiście nie przybija. Wiesz, czasami się zastanawiam, czy ty na pewno jesteś moją siostrą.
- Ta. Też często się zastanawiam, czy cię ojciec nie przyniósł gdzieś z pola.
- Bardzo śmieszne – zironizował.
Wreszcie trafiłam do celu. Widząc, w jakim jest stanie, wyciągnęłam szmatkę i przetarłam go tak, aby można było odczytać napis:

    Seth Clearwater
    Żył lat szesnaście
    Zm. 24 kwietnia 2008 roku


Westchnęłam cicho. Minęło pięćset lat, a ja nadal czułam pustkę w moim sercu. Brakowało mi go. Z każdym dniem coraz bardziej, jeśli to w ogóle było możliwe. Człowiek, który wymyślił powiedzenie, że czas leczy rany, na pewno nie miał na myśli wampirów. Niezmiennie każdego roku przyjeżdżałam tutaj i wpatrywałam się godzinami w tę tablicę, wspominałam każdą chwilę spędzoną z nim. Każdy nasz wypad nad rzekę, każdy pocałunek, każdą pieszczotę oraz każde słowo wypowiedziane z ust Setha. Pamiętałam to wszystko doskonale i nawet po tak długim okresie czasu, mogłam przypomnieć sobie każdy, nawet najmniejszy szczegół.
- Wiesz, dziwię się, że nie ma jeszcze kwiatów od Alice i Jaspera – powiedziałam.
- Może jeszcze nie przyjechali? Albo wiedzieli, że my tu jesteśmy i nie chcieli się z nami spotkać.
- Przyjechali na pewno. Co roku tu są. I dlaczego niby mieliby nie chcieć nas spotkać?
- Hm, wiesz Jane, uważam, że oni nie traktują cię jako swoją najlepszą przyjaciółkę – powiedział i po chwili dodał: – Wiesz, chciałbym ich spotkać.
- Dlaczego? – zapytałam.
- Zapytałbym ich jak, do cholery, udało im się wtedy uciec.
-Och, przestań, Alec. Ta sprawa jest już dawno zakończona. Zabiliście wszystkich, a że oni uciekli… cóż… byli sprytniejsi. Zresztą co wam po nich? Od tamtej pory nigdy nie musieliśmy interweniować, jeśli o nich chodzi.
- No tak, ale jednak ciekawi mnie, jak ta wróżka przechytrzyła Volturii.
Postanowiłam dalej nie drążyć tego, więc zmieniłam temat.
- Wiesz, wydaje mi się, że powinnam zmienić Sethowi pomnik.
- Jane, robiłaś to trzydzieści lat temu. – Alec wywrócił oczami. – Co ile czasu chcesz to powtarzać?
- Tu nie chodzi o to, kiedy ostatnio go zmieniałam. Po prostu jego pomnik nie prezentuje się najlepiej, przy tych nowych. Popatrz tam. – Wskazałam na trzy sektory obok. – Zmieniła się moda i ludzie, zamiast stawiać pomniki, rzeźbią swoich bliskich z przeróżnych kamieni. Ja każę wyrzeźbić Setha ze złota. Będzie miał najpiękniejszą rzeźbę na świecie. Oczywiście zrobi to jakiś słynny włoski artysta. Nie mam zaufania do tych amerykańskich.
- Matko, Jane – Alec znów wywrócił oczami. – Ty na pewno nie jesteś moją siostrą.
- Też cię kocham, braciszku. – Uśmiechnęłam się do niego czule.
- Wiem. – Również odpowiedział mi uśmiechem. – A teraz pośpiesz się, bo zaraz wzejdzie słońce.
Położyłam kwiat, który trzymałam w rękach, na płycie nagrobnej i wyszeptałam:
- Śpij spokojnie, kochanie.
Odwróciłam się w stronę wyjścia, złapałam Aleca pod rękę i ruszyliśmy alejką.
- Wiesz co, Alec? Gdybym kiedyś umarła, to życzę sobie rzeźbę z brylantów.


    Koniec.


___________________

Jeśli będziecie miały jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem :)
Dziękuję.


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Landryna dnia Pon 21:13, 23 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pon 21:33, 23 Lis 2009 Powrót do góry

No i nadszedł czas, kiedy to nasza wspólna przygoda z Zemstą Jane dobiegła końca. Czy jest mi smutno? Nie. Wszystko musi się kiedyś skończyć. Fakt, do tego opowiadania będę miała duży sentyment. To dzięki niemu w ogóle stałam się betą, dzięki niemu poznałam tak wspaniałą osobą, jaką jesteś Ty, dzięki niemu w ogóle mogę nazywać się licencjonowaną betą. Wiesz co? Betowanie sprawiało mi ogromną radość. Cieszyłam się, patrząc na Twoje postępy, na to, że robisz coraz mniej błędów, na to, że po prostu nie rezygnujesz ze mnie, choć potrafiłam Ci powiedzieć, że mi się nie chce, widziałaś, że siedzę na forum, ze robię to cały czas, że piszę „nudzi mi się”, że drapię się po cyckach, a Ty i tak nie zrezygnowałaś mnie i – co najważniejsze – dalej chcesz, bym trwała u twego boku, a Ty u mego. Wiesz co? Tworzymy świetną parę jako beta i pisarka. Nie wiem, może dziwnie to brzmi, ale tak właśnie czuję. Gdyby nie to opowiadanie, dalej zastanawiałabym się, przed którymi imiesłowem stawiać przecinek, jak zapisać dialog, gdzie coś jest wtrąceniem lub – co było pewnie częstym błędem – gdzie wpisać tę czy tą. Najbardziej cenię sobie jednak to, że mogłam poznać takiego człowieka jak Ty. Wzruszyło mnie to, co napisałaś na wstępie. Wzruszyło mnie po raz drugi dnia dzisiejszego, łza w oku mi się zakręciła. Też Cię kocham miłością prawdziwą, bez względu na to, z iloma mnie osobami zdradzałaś. Jesteś naprawdę wspaniałą osobą, bez względu na to, co ktoś sobie pomyśli. Wiedz, że możesz na mnie liczyć i ja się od Ciebie tak szybko nie odczepię. Więc to gwoli wstępu.
Ostatnio coraz gorzej wychodzą mi konstruktywne komentarze, ten także nie będzie zbyt dobry – zapewne wszystko poplącze i wyjdzie z tego nie wiadomo co, ale trudno.
Omawiałam każdy rozdział, komentowałam go dzielnie i sądzę, że nie muszę drugi raz tego pisać. Chcę przejść od razu do ostatniego. Ostatniego rozdziału i epilogu.
Cóż… Zdradziłaś mi, że Seth umrze. Zdradziłaś, ale… nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego. Nie spodziewałabym się tez…. że jednak wywrze to na mnie takie emocje. Daguś, ja się właściwie popłakałam przy tym rozdziale. Miałam mokre oczy, szukając w słowniku jednego wyrazu, musiałam zmrużyć oczy, żeby pozbyć się łez. Nie jest to dla mnie zbyt naturalne, naprawdę. Staram się nie płakać, jestem nieugięta, jednak… Wiem, że zakończenie w moich Zagubionych na kimś wywarło jakieś emocje, wzruszenie, ale teraz wiem, jak czuli się moi czytelnicy. Naprawdę wszystko pięknie opisałaś. Sama scena bitwy – cóż, zbyt wiele tego nie było. Zaledwie kilka zdań o samej bitwie, o ciosach Jane. Jednak narracja nie jest pierwszoosobowa, a trzecia, tak więc nie mogłam spodziewać się niczego lepszego. Gdyby Jane była potencjalnym obserwatorem, sytuacja mogłaby być trochę inna. Teraz mogłam widzieć całą tę sytuację z jej punktu widzenia, ale to mi wystarczyło. Mogłam sobie wyobrazić, że tamci też walczą i się nie poddają. Najgorszą chwilą było chyba, gdy Jane dowiedziała się o śmierci Setha, ale jakże inaczej. Wtedy przypomniałam sobie, że naprawdę ją kochał, a ona jego. Niezwykłe wpojenie, dwóch niezwykłych postaci, tak różniących się od siebie, przepełniono wielką miłością, której nie można było zauważyć. Słowa, którymi to wszystko obierałaś, były proste, nie zaprzeczam, jednak dałam radę, potrafiłam wyczuć tę więź, to, co ich łączyło. To naprawdę było piękne i niesamowite zarazem. I choć trochę nie wierzyłam w Twój talent, mogę stwierdzić, ze pięknie Ci to wyszło. Obie główne postacie są tragiczne – mają dwa wyjścia z sytuacji, ale które by nie wybrały – okażą się błędne.
Jane…. To dość skomplikowana postać. Mogła wrócić do Volturich, gdzie żyłaby nieszczęśliwa, ale i szczęśliwa z innego powodu. Ponownie oddałaby się jako sługa Volturich. Na pewno cierpiałaby z powodu utraty ukochanego, jednak cały czas istniałaby ze świadomością nie tylko taką, że zraniła . Ja siebie, Cullenów i – przede wszystkim – Setha, ale i taką, że uchroniła go od śmierci. Drugim rozwiązaniem było takie, jakie wybrała. Częściowo zachowała się jak prawdziwa bohaterka – trwała u boku Cullenów, u boku swojej niesamowitej miłości, zdając sobie sprawę z konsekwencji. Śmierć Setha… Myślę, że jego śmierć była strasznym ciosem od losu, coś, czego nie potrafiła udźwignąć na własnych barkach, toteż wybrała taką drogę, jaką oferowało jej pierwsze wyjście z sytuacji. Możemy zobaczyć dwukrotną przemianę Jane. Staje się dobrym wampirem, jednak upada i - mimo tego, że wciąż kocha Setha i za nim tęskni – staje się z powrotem tą Jane, może nie tak sadystyczną jak wcześniej, jednak częściowo powróciła do swoich starych zwyczajów. Dlaczego? Jak mówiłam. Zapewne chodziło o wstrząs po śmierci ukochanego. Postanowiła zabić Nessie, choć dziewczynka kompletnie nic jej nie zrobiła. Wydaje mi się, że początkowo była to jej pierwsza reakcja jako obrona na atak, chciała zemścić się jak najszybciej, a celem obrała sobie Nessie, bo… Cóż, sądzę, że nie dlatego, ze wcześniej tego chciała. Na pewno dziewczynka nie miała z nią szans. Volturi nie chcieli jej uśmiercić, więc może łudziła się, że jako odwet zrobią to Cullenowie? Nie wiem, takie odnoszę wrażenie. Myślę, że się jednak opamiętała – dowodem jest jakby pogodzenie się jej i Japsera oraz Alice, czyli jedynych wampirów, którzy przeżyli. Wiesz co? Potrafię z tego opowiadania wyciągnąć pewien morał. Widzisz, jak przez jedną rzecz, na którą inni nie mieli wpływu, zmieniło się tyle rzeczy, jak wiele ludzi poniosło śmierć? Już nawet nie mówię o Nessie czy Secie – nie zapominajmy o Cullenach, oprócz Alice i Jasperze, ale przecież nawet słudzy Volturi. Chcąc bronić siebie, musieli zaatakować Jane, gdyż w innym wypadku na pewno groziłoby im to śmiercią. Nie podoba mi się ta przemiana Jane. Nie podoba mi się, że w ramach zemsty za swój los zabiła Nessie, nie zahamowała swoich ‘dawnych’ przyjaciół przed zabiciem rodziny, której członkiem się stała. Jednka musimy ją zrozumieć – śmierć Setha miała na to duży wpływ. Jak wspomniałam – śmierć bliskiej sercu osoby naprawdę potrafi wywrócić nasze życie do górny nogami.
Drugim głównym bohaterem jest Seth. Chyba w każdym opowiadaniu go lubiłam, lubię dalej. Nigdy nie grał wrednego typa, zawsze brałam go za takiego dzieciaczka, uroczego dzieciaczka, który był… jakby nieszkodliwy. W Twoim wykonaniu także mogę zauważyć jego niewielką przemianę. Według mnie był dzieckiem, ale to wpojenie go zmieniło. Zresztą nie ma co się dziwić – jestem pewna, że i mnie coś tkaiego by zmieniło. Jednak… On także miał dwa wyjścia, prawda? Mógł przecież się wycofać, tak samo jak Jane, która wróciłaby do Voltiru na początku, cierpiałaby, tak samo i on mógłby cierpieć, ochraniając siebie i ukochaną przed takim losem. Nie zapominajmy, że, gdyby się poddał, obroniłyby naprawdę wielu ludzi. Jane w sumie też – odchodząc do Volturich od razu, uratowałaby Nessie, Cullenów, Setha…. Ale wróćmy do Setha. Tak, mógł się wycofać, cierpieć. Nie wiedział, że ma zginąć, chciał zachować się jak bohater, ale jednak mógł przewidzieć coś takiego. Mógł wycofać się już od razu. Tylko… W sumie po co? Czy miał ryzykować najprawdopodobniej jedyną szanse na spotkanie swojej prawdziwej miłości tym, żeby Volturi odzyskali jedną z potężniejszych – pod względem daru – wampirzyc, a Alec miał być szczęśliwy, mając znowu siostrę przy sobie? Nie, mnie się wydaje, że nie. Seth walczył do ostatniej krwi i stał się bohaterem tego opowiadania, przykładem.
Za bardzo nie uwzględniłam tego, pisząc o Jane na początku, ale nie podoba mi się jednak jej zachowanie w epilogu. Nie podoba mi się, bo odwiedzała go tylko raz do roku. Może ważne było, ze cały czas trwała przy nim sercem, jednak … Mnie się wydaje, że Aro, Kajusz, Marek czy kroś nie mógł z góry zakładać, co będzie dla niej najlepsze, wybierać dla niej tak okrutnej kary. Jane nie zrobiła nic złego. To, że się zakochała, nie czyniło jej gorszym człowiekiem czy wampirem, gorszą istotą! Postawa Volturich była naprawdę egoistyczna. Dla swojej wygody zabronili Jane „widywać” się z Sethem? Dla mnie to jest bez sensu, naprawdę. Nigdy ich nie lubiłam, uważałam za egoistycznych, snobistycznych dziadów i swoją postawą, która sama pokazałaś, udowodniłaś to, że istotami bez serca, którym zależy tylko na własnej wygodzie! Od razu przy tym akapicie chciałabym powiedzieć, że Jane… cóż. Fakt, nie mogła się sprzeciwić, bo by umarła, ale czy to nie okazałoby się lepsze? Przez nią, przez wpojenie zginęło tylko osób, więc może ona… Cóż. Pokazala swoją słabość i bezsilność, ktoś z boku mógłby powiedzieć, że nie zależało jej ani na Secie, ani na zmienieniu swojego życia. Jednak… Gdy to czytałam, biła od niej szczerość, naprawdę kochała Setha i musze dalej tak twierdzić, bez względu na to, że jakby bez walki poddała się woli Volturich. Wiesz co? Ja wolałabym zginąć, naprawdę. Poza tym… Cóż. Robienie złotego pomnika Sethowi na pokaz… Nie, nie pochwalam tego. Można przy tym fragmencie też dostrzec, że napawała się jakby pychą, chcąc mieć spejclany pomnik. Wiesz co? Mnie się wydaje, że, przewidując to, że umrze, zakładając, ze po swojej śmierci chciała mieć diamentowy (?) nagrobek, chciała czymś zasłużyć? Zasłużyć czymś…. Może np. chciała jednak w przyszłości sprzeciwić się Volturim? Cóż, teog już nie opisałaś, a ja mogę jedynie dalej snuć swoje teorie.
Przy scenie na cmentarzu zastanawiałam się, czy oni się jeszcze kiedyś zobaczą. Według mnie wampiry nie powinny być skazane na wieczne potępienie, szczególnie jeśli nie chciały same stać się tym, czym się stał. Mogę mieć nadzieję, że jednak Bóg czy kto tam stoi na czele świata jakoś zrozumie jej postępowanie i ‘pozowli’ jej się spotkać z Sethem. Jednak tej kwestii wolałabym zbytnio nie poruszać.
Nasuwa mi się też pytanie, czy w tej bitwie musiał ktokolwiek zginąć. Czy nie można było tej sprawy załatwić polubownie? Na zwykłej rozmowie? Czy tak bardzo zależało im na Jane, że nie mogli jej odpuścić, pozwolić być szczęśliwą z Sethem? Czy kierowali się raczej odwetem za jakoby zdradę Jane czy raczej naprawdę chcieli mieć ją przy sobie? Jeśli to pierwsze… Powinni zabić ją. Seth nie był winny swojej naturze i wpojeniu. Uważam, że to było strasznie niesprawiedliwe. Może to słowo nie jest odpowiednie, brzmi tak prosto, ale tak – powtórzę się, ich postawa była strasznie egoistyczna, samo postępowanie niesprawiedliwe. Seth niczemu nie zawinął, niczemu.
Chyba powiedziałam już wszystko… Cóż, oprócz jednego.
Tak jak zauważyłam już wcześniej, jak to sama dostrzegłaś – Twój styl się zmienił. Okej, może nie jesteś najlepszym pisarzem na forum (ja też nie, tak samo jak nie mogę nazywać się najlepszą betą), może nawet nie kwalifikujesz się do pierwszej dziesiątki, ale widać, że się rozwijasz. Widać, że inaczej dobierasz słowa, Twoje słownictwo jest bogatsze, barwniejsze. Właśnie to sprawiało mi tu najlepszą radość. Nie mnie Cię oceniać, choć może… Nie jestem tylko czepialską betą, ale także czytelnikiem, prawda? W każdym bądź razie naprawdę widać, że się rozwinęłaś. Ten rozdział był napisany naprawdę ślicznie. W ogóle ten i poprzedni – wyszły Ci naprawdę niesamowicie.
Hm, chyba skończyłam swój wywód. Przepraszam za jakieś niezrozumiałe rzeczy, treści, przekaz, za złą interpretację sytuacji, starałam się w jakiś sposób wczuć się w rolę pisarza, który to pisał, i bohaterów, których ów pisarz stworzył. Nie wiem, czy mi się udało.
W każdym razie możesz być z tego opowiadania dumna. Naprawdę. Wyszło Ci naprawdę dobrze, tak, czytałam lepsze opowiadania, nie będę się oszukiwać, ale to opowiadanie naprawdę możesz zaliczyć do udanych. Mam nadzieję, że w niedługim czasie wrócisz z czymś nowym, musisz się rozwijać, nie zapominać o tym, czego się nauczyłaś. Mam też nadzieję, że te słowa, które napisałaś na początku nie są z dupy (^^) wyssane i że nie masz mnie dość i że przy Twoich dalszych tekstach będziemy tworzyć zgrany duet.
Pozdrawiam, ściskam Cię i całuję, życzę powodzenia w dalszym pisaniu,
Rath.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pon 21:36, 23 Lis 2009 Powrót do góry

hm, na pewno mnie zaskoczyłaś...
na pewno jest jeden błąd (przecież przemienianie w zmiennokształtnego trwa tylko chwilkę więc jak nie może być na to czasu ? po co Seth jedzie na plecacah Emmetta)

podoba mi się zamordowanie Cullenów... i też chciałabym wiedzieć jak Alice&Jazz zwiali...
no i jeszcze ta pomoc Aleca podczas walki...

rozdział kończący nie jest dla mnie do końca jasny... pewnie go jeszcze parę razy przeczytam...

ogólnie bardzo mi sie podobał zarówno ten rozdział jak i poprzednie... Zemsta Jane... pytanie na kim sie zemściła najbardziej...

no i dalej sie zastanawiam... co z Nessie ? ;>

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Antonina
Dobry wampir



Dołączył: 18 Wrz 2009
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Jokera

PostWysłany: Pon 22:20, 23 Lis 2009 Powrót do góry

Hurra! Volturi góóóóórą!
Cieszę się, że ten FF został tak napisany, i skończył się tak a nie inaczej, bo gdyby Cullenowie wyszli zwycięzko z tej potyczki, to chyba rozwaliłabym głową klawiaturę, albo monitor... Rolling Eyes

Dobrze, ale teraz po kolei: mam ja chyba jednak szósty zmysł, bo planował dziś wieczorkiem w spokoju przeczytać od początku wszystkie rozdziały "Zemsty Jane", wchodzę na forum, a tu taka niespodzianka Very Happy
To był chyba najlepszy rozdział, najbardziej emocjonujący i zaskakujący - mimo wszystko nie myślałam, że Jane doprowadzi jednak swoją zemstę do końca i zabije Nessie tak jak planowała. Volturi nareszcie pokazali klasę, tzn. przybyli i wygrali, w dodatku z Jane po przeciwnej stronie barykady.
Podobał mi się też bardzo opis tego, co odczuwała Jane po utracie chłopaka, jej rozpacz musiała być naprawdę realna i prawdziwa, skoro chiała albo zginąć, albo nigdy go nie poznać - bardzo realistycznie pokazany ból.
A 500 lat później, gdy prawie wszystko wraca do normy, też świetnie pokazałaś związek Jane z Aleciem, przynajmniej rodzeństwa nikt i nic nie rozdzieli.

Troszkę mnie tylko zdziwiło, że Alice mogła zobaczyć śmierć Setha, skoro to wilkołak, który nie powinnien być obecny w jej wizjach, ale co tam - przynajmnie był bardzo ciekawy moment i podkręcenie atmosfery:wink:

Bardzo się cieszę, że miałam okazję i przyjemność przeczytać Twóją "Zemstę Jane"Very Happy

Landryna napisał:

Ten rozdział dedykuję również Tobie, Drogi Czytelniku, jeśliś został z Jane do końca.


Dziękuję Very Happy

Landryna napisał:
Dziewczyna padła na ziemię i wiła się w agonii przez kilka sekund. Nie mogłam napawać się jej bólem zbyt długo, gdyż usłyszałam cichy szept Setha:
- Jane, proszę, przestań. – Zaraz gdy to powiedział, poczułam jak mocniej ściska moją rękę.


Według mnie bardzo piękna i poruszająca scena (tj fragment); pokazuje, ile Seth znaczył dla Jane, że wystarczyła jego prośba, żeby przestała. Żadne krzyki protestu, rozkazy, rękoczyny ze strony sfory czy Cullen'ów, tylko pełna bólu i żaru prośba ukochanego.

Landryna napisał:
Wiesz, czasami się zastanawiam, czy ty na pewno jesteś moją siostrą.
- Ta. Też często się zastanawiam, czy cię ojciec nie przyniósł gdzieś z pola.
(...)
- Wiesz co, Alec? Gdybym kiedyś umarła, to życzę sobie rzeźbę z brylantów.


Świetne, Very Happy zwłaszcza to o znalezieniu Aleca w polu - czyżby Jane była raczona w dzieciństwie opowieściami, że dzieci biorą się z kapusty?

Landryna napisał:
Jeśli będziecie miały jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem :)


Chętnie skorzystam z propozycji Very Happy
1. Tak dla pewności - czyli wszycy Cullenowie zginęli, oprócz Alice i Jaspera?
2. Jakim cudem Jasper i Alice zdołali uciec?
3. I jeśli uciekli i ukrywają się jakoś tak super, że Demetri nie może ich wytropić to okay, ale jeśli Demetri mógby ich odnaleźć, to dlaczego Aro pozwal im żyć?
4. Dlaczego akurat ta dwójka przeżyła?
5. Dlaczego nie było krwawego opisu zabijania Nessie?
6. Czy Charlie też zginął? I wszystkie pozostałe wilki?

Już przestaję pytać...

Jeszcze raz: brawo Landryna za cudowną opowieść! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
esterwafel
Wilkołak



Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:55, 23 Lis 2009 Powrót do góry

Normalnie się poryczałam.
Biedny Seth i Jacob. Wszyscy zginęli. To niesprawiedliwe. Jakoś mi to nie pasowało. Przecież mieli szansę wygrać. Mieli. A jednak
Jane jednak się zemściła. Czyli nie zmieniła się w ogóle. Wydaje mi się, że to przez śmierć Setha tak zareagowała. A nie mogła sama siebie zabić?
Fajnie napisane, ale strasznie smuntne zakończenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Seanice
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 14:30, 24 Lis 2009 Powrót do góry

Jak to mówią : wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Czekałam na ostatni rozdział, wiedziałam, że z pewnością mnie zaskoczysz, ale teraz, gdy przeczytałam już zakończenie, jest mi tak dziwnie. Smutno? Może nie do końca, spodziewałam się, że nie zastanę tutaj szczęśliwego zakończenia. Oczywiście zasmuciła mnie śmierć Setha, a także większości Cullenów, czytając o niej, wydawałomi się, że zaraz zacznę płakać, jednak nie sądziłam, że Jane tak szybko się z tym upora, ani że wróci po tym wszystkim do Volterry. Dokonała swojej zemsty, zrobiła to, czego pragnęła na początku. Lecz mimo wszystko straciła ukochanego i rodzinę, do której zaczęła się przywiązywać. Zdziwiło mnie to, że Alec nie walczył do końca po stronie Jane, to znaczy pomógł jej, ale spodziewałam się po nim czegoś, nie wiem jak to określić, większego? Zastanawiam się , co z Charliem? Skoro Jane zabiła Nessie, to czy jego także? No i co się stało z Leah?
Opowiadanie podobało mi się od początku, cieszyłam się, gdy Jane zaczęła się zmieniać. Jej zachowanie na końcu, jest jakby zaprzepaszczeniem tych wszystkich starań z jej strony. Brak wyrzutów sumienia, powrót do Aro.

Pamiętam, że gdy czytałam pierwsze rozdziały miałam wątpliwości. Sądziłam, że opowieść o Jane, będzie tak jakby opisem zabijania i tortur, które tak satysfakcjonowały wampirzycę. Na myśl o żądzy zemsty zapalała się u mnie czerwona lampka. Jednak opowiadanie mi się podobało. Sam pomysł - bardzo dobry. A wykonaniem z pewnością mnie nie zawiodłaś. Z rozdziału na rozdział, twój styl stawał się coraz lepszy, ale dopiero po ostatnim rozdziale widać, jak bardzo pracowałaś nad opowiadaniem. Starałaś się przekazać czytelnikom, myśli i uczucia Jane, co nie było łatwym zadaniem. Bądź co bądź była ona "skarbem" Volturi, a tu nagle musiała się nauczyć bycia czułą i miłą.

Kończąc swoją wypowiedź chciałabym serdecznie pogratulować ci zakończenia tego opowiadania i życzyć powodzenia w dalszym pisaniu.
Seanice.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szczur
Człowiek



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ja jestem? (Rzeszów!)

PostWysłany: Wto 16:06, 24 Lis 2009 Powrót do góry

Jam jest w szoku.

Kiedy weszłam na forum, natychmiastowo kliknęłam w "Zemste Jane".
Szczerze mówiąc, bardzo(ale to bardzo, bardzo) się ucieszyłam i do końca rozdziału nie było ze mną zupełnie kontaktu. Czytałam z zapartym tchem. Ale może po kolei...

Pierwsze odczucia Jane w tym rozdziale bardzo mnie poruszyły, ale ja się, kurde, zawsze i przy wszystkim wzruszam, jeżeli jest tylko dobry powód, więc... no właśnie. Jednak stwierdzam, że jest to niesamowita scena.

Leah - w twoim opowiadaniu jest cudowna! Wredna, złośliwa i bardzo w swoim stylu. Uważam, ze bardzo dobrze "odegrałaś" tę postać.

Miłość Jane do Setha - jak ogólnie nie lubię czytać słodkiej, pięknej i "nigdy-nic-nas-nie-rozłączy" miłości w fanwickach, to tu... jest to naprawdę piękne. Jest w tym szczerość i ból, który czasem jest nierozłączny z miłością. Niesamowicie się czytało to wszystko z perspektywy Jane. Naprawdę na poziomie opisałaś jej odczucia i przekonania. Coś pięknego...

Bitwa była świetna. Bez żadnych niesamowicie dramatycznych scen na początku, tylko konkret i bitwa. Dla mnie - bomba. ^^
Nie umiem aktualnie znaleźć dobrych słów, które mogłyby dobrze opisać co czułam czytając walkę. W każdym razie byłam zaskoczona, uradowana(bo Volturi wygrywali) i miałam to takie zabawne uczucie w brzuchu, które zawsze się pojawia, kiedy naprawdę coś mi się podoba(oczywiście piszę o samym założeniu bitwy i jej przebiegu, a nie mordzie).
Śmierć Setha była dramatyczna.

Aro był taki władczy. *_* I trochę okrutny, jak tak lekko kopnął ciało Setha... Ale uwielbiam go.

Smutno mi się zrobiło, kiedy uświadomiłam sobie, że Carlisle nie żyje. I Charlie. Ale w ogóle nie było mi żal Reneesme, czy jak jej tam idzie.

Rozmowa Jane z Alec'em na końcu jest naprawdę genialna. Coś czuję, że nie raz jeszcze wrócę do tego tematu, żeby powtórnie przeczytać sobie "Zemstę Jane". Gratulacje Landryna za wytrwałość w pisaniu i... w ogóle za twoje opowiadanie.
Dzięki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Wto 16:24, 24 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Esmeralda
Wilkołak



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Robertowej polówki ;d instrukcja polówki: max. 2 osoby ;P ewentualnie 3 miejsce w nogach ;]

PostWysłany: Wto 19:59, 24 Lis 2009 Powrót do góry

Głupia!
Jeśli to było przewidywalne jak ,,Taniec z Gwiazdami'' to ,,Popioły'' są przyjemną lekturką!
Głupia!
Dlaczego w taki sposób napisałaś rozdział?
Głupia!
Wiesz, że doprowadziłaś zimną, arogancką Esme do płaczu?
Głupia!
Wiesz, że Cię uwielbiam.

Ślizgając się po mokrej, osmarkanej klawiaturze powiem/napiszę Ci, że ten rozdział był fantastyczny. Bez skaz, nie mam żadnych ale. Naprawdę.
Smutny, wszyscy zginęli. Ale jednak napisany po mistrzowsku, serdenieńko. Przejrzysty opis bitwy i wzruszyło mnie przywiązanie Aleca do siostry - mimo iż walczył po przeciwnej stronie to jej pomagał i wspierał ją.
Epilog świetny. Też neico przygnębiająco pesymistyczny, ale mnie zaskoczyłaś. Powaga, takiego obrotu zdarzeń się nie spodziewałam.
Nie mam pojęcia co ja zrobię bez tego opowiadania. Teraz w ogóle nie mam czasu na internetowe 'bimbały', na ukochane przeze mnie rozmowy i kiślowanie z serdeńkami z PT albo wydurnianie się na SB..
Ale jednak Twoje opowiadanie i powiadomienia o kolejnym rozdziale jeszcze trzymały mnie w forumowskim życiu. Doprawdy będę każdego dnia smętnie zaglądać na skrzynkę ze świadomością, że Landryna nie napisze kolejnego rozdziału i nie ogłosi radosnej nowiny świeżo napisanego jeszcze cieplutkiego chapa.
,,Zemsta Jane'' była jednym z pierwszych ff, które zaczęłam komentować. Wkraczając w świat zmierzchowych fantazji nie sądziłam, że aż tak daleko zabrnę. Kto by pomyślał, że można się tak przywiązać do jednego, zwykłego, jedynie czterostronicowego opowiadania ( tu mrugam porozumiewawczo ; d ).
Może ten komentarz jest napisany cokolwiek z emfazą, ale, jesli to ma być mój ostatni tutaj to chyba mogę się nieco wyżyć.
Mimo, że ta opowieść się kończy na pewno zaczynasz nowy etap. Po stokroć dziękuję Ci za to, że miałam okazję czytać tak dobre amatorskie opowiadanie ;*
Zapewne będę często tu wracać :)

Tradycyjnie Wink
Inspiracji i Czasu ;*

Esmm. ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin