FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Fontanna nie dorówna wodospadowi (Suhak i zgredek) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 17:38, 03 Kwi 2011 Powrót do góry

RUNDA PIERWSZA: FANTASY

Pojedynkują się: Suhak i zgredek

Temat do wplecenia w tekst: Fontanna nie dorówna wodospadowi

Image

KONIEC GŁOSOWANIA: 17 kwietnia 2011, godzina 23:59:59

Uprasza się o dokładną lekturę zasad oceniania (UWAGA! To nie jest ten sam schemat, którego używamy w normalnym pojedynkach ani ten, którego używaliśmy w pierwszej lub drugiej edycji TPP!) oraz Regulaminu Bitwy na Pióra.


TEKST A:

Miasto

Wciąż pamiętał, jak jako dziecko tworzył sobie ten świat. Jego słowa stawiały mury, oswajały trawy, więziły rzeki. Miał tam też słońce, wieczorem kryjące się za kopułami. I strzeliste wieże, niemal dotykające nieba. Na wąskich ulicach tłoczyły się szklane samochody, wehikuły wszelkiej maści próbowały wyprzedzać się, chociaż brakowało na to miejsca. Szklani szoferzy krzyczeli na siebie w niezrozumiałym języku, który wywoływał u niego ataki śmiechu. Był tam też pokój z zabawkami, a w nim misie ze szkła miękkiego jak plusz; i klocki, i lalki.
I wymarzył sobie istoty o kruchych, przezroczystych ciałach, przez które widać było całe wnętrze. Krew napędzana przez serce pędziła przez arterie raz wolniej, raz szybciej, rytmem sterowanym przez jego wyobraźnię. Widział, jak przyspiesza, gdy szykują się do ucieczki; jak zwalnia, gdy kładą się spać. Mógł wskazać palcem ich organy wewnętrzne, jednym uderzeniem zamienić je w pył.
Pozwolił zamieszkać tu też ludziom; matce ofiarował nawet przytulny dworek, położony w głębi, otulony cieniem lasów. Nie mógł oczywiście zdradzić nikomu wszystkich sekretów tego miejsca; miał tu swój azyl, gdzie mógł się ukryć, kiedy coś nie szło po jego myśli. Jego miasto nie posiadało dokładnych granic, bo nie chciał mu utrudniać kontaktów z sąsiednimi osadami - codziennie przewijała się przez nie bezimienna grupa ludzi, którą często obserwował z ciekawością.
Wieczorami lubił spacerować szklanymi ulicami i zaglądać do przezroczystych domów. Czuł się wtedy jak gospodarz doglądający prac w polu albo pasterz pilnujący owiec, spełniający swoje obowiązki. Miał wszystko pod kontrolą i uwielbiał to uczucie. Było mu tu dobrze i bezpiecznie, a miał ten świat na własność i tylko dla siebie; tak więc kierował nim jak król, a nazywał się bogiem szklanego miasta.

- Więc jest tam zamek a wokół niego fosa, w której pływają aligatory – powtórzyła matka.
- I szkło, nie zapomnij o szkle – mówił szybko, jakby bał się, że w następnej chwili nie będzie w stanie sobie tego przypomnieć. - Wszystko ze szkła.
- Tak, szkło, wiem – westchnęła, obserwując go z uśmiechem na ustach.

Nie pamiętał, kiedy po raz pierwszy przyszła do niego Ende. Jej małą twarz o delikatnych rysach zdobiły wąskie usta i zielone, czyste oczy, a z resztą – całą jej skórę pokrywała zieleń, jakby sypiała otulona w liście, a ubrana była w suknię z mchu. Mówiła, że jest driadą, ale on wiedział tylko, że to najśliczniejsza istota, jaką kiedykolwiek oglądał. Musiał przyznać w duchu, że jest nawet piękniejsza od jego matki i z jakiegoś powodu zawstydził się tego uczucia.
Zapytała go o imię, zupełnie naturalnie, jakby byli tylko ludźmi, którzy spotkali się gdzieś w kawiarni przy betonowej ulicy, a nie na łące pośrodku szklanego miasta. I chyba niezwykłość tego miejsca pasowała do sytuacji, bo okazało się, że to jedno z tych właśnie spotkań, o których można potem powiedzieć, że zmieniają życie.
- Dawid – odparł, starając się brzmieć nonszalancko, ale zdradzało go lekkie drżenie głosu.
- To imię zupełnie jak dla króla... - uśmiechnęła się szeroko, a on odpowiedział jej tym samym. Nie wiedział, skąd się tu wzięła i po co przyszła, ale w jednej chwili kompletnie zdobyła jego serce.
- Skąd się tu wzięłaś? - zapytał, rozluźniając się nieco.
- Nie wiesz? - teraz to z kolei ona się zdziwiła. - Przecież zawsze tu byłam!
Dawid przypuszczał, że wyobraził ją sobie jako dziecko, a potem ukrył jak najdroższą zabawkę i kompletnie o tym zapomniał. Nie wydawało się mu to zbyt logiczne, nie był w stanie przypomnieć sobie powodu, dla którego miałby stworzyć kobietę w czasie, gdy bardziej zajmowały go samochody, ale nie mógł też tego wykluczyć, więc przyjął to rozwiązanie jako najbardziej prawdopodobne.
Mijały dni, w czasie których słuchała go cierpliwie, unikając jak mogła opowieści o sobie. Początkowo miał jej to trochę za złe; to naturalne, że chciał wiedzieć o niej jak najwięcej, ale w miarę upływu czasu przyzwyczaił się do takiej cichej obecności. Chował ją przed ludźmi, trzymał w azylu, aby nikt oprócz niego nie mógł jej oglądać. Wkrótce stała się jego przyjaciółką i doradczynią w jednym, najbardziej zaufaną osobą, więc gdy postanowił przebudować miasto, konsultował z nią każdą innowację, pytał o ustawienie kolejnych kostek w bruku.
Jednak czasami budził się ze spotkań z nią z bólem w skroniach i wydawało mu się, że jego pamięć coraz bardziej przypomina sito. Stawał się podejrzliwy, zastanawiał się, czy Ende ma dobre intencje; przecież pojawiła się w jego życiu właśnie kiedy to się zaczęło. Ale szybko kradła mu te myśli uspokajającym szeptem i pocałunkiem, więc przestawał się martwić.
- Nawet jeśli ty nie będziesz pamiętać, pamiętać będę ja – obiecywała po każdej z jego opowieści.
Nie był pewien, czy może się z tego cieszyć.

- Myślę, że ona nie jest dla ciebie dobra... - stwierdziła w końcu mama, w tym czasie gdy uśmiech na jej twarzy zastąpiły łzy w oczach. Nie chciał jej słuchać; przecież nie wiedziała, jak to jest, nie potrafiła go zrozumieć, chociaż widział, jak mocno się stara. To Ende pomagała mu przechodzić przez to wszystko. I żył tylko dla tych chwil, kiedy śnił, że są razem, a bezpieczny czuł się już tylko w jej ramionach.
- Nie mogę z nią walczyć... - próbował tłumaczyć matce, ale ona tylko kiwała głową z niedowierzaniem. Chciał jej obiecać, że nie zostawi jej jak jego ojciec, ale zamiast tego poczuł słoność w ustach i nie mógł powiedzieć już nic.

Gdy przyszedł tej nocy, miasto jak zwykle oświetlały tysiące ogników. Budynki wyglądały jak ogromne lampiony, podświetlane od środka czerwonawymi i niebieskawymi płomieniami. Wdychał zapach świeżego powietrza, kierując się do centrum, gdzie powinien zastać Ende. Kiedy minął kilka ulic dopadł go delikatny niepokój - dlaczego przez szklane ściany nie jest w stanie dojrzeć ludzi, a na drodze nie ma ślepego woźnicy, który odprowadza do stajni swoje konie?
- Gdzie wszyscy poszli? - zapytał, gdy w końcu dostrzegł Ende, puszczającą kaczki na niewielkim jeziorze.
- Kazałeś im iść, zapomniałeś? - mruknęła sennym głosem. - To twoje miasto, masz prawo mieć tu trochę prywatności...
Przyznał jej rację, drapiąc się za uchem. Upuściła na ziemię garść drobnych kamieni i podeszła do niego, jasna jak marzenie i nierealnie prawdziwa jednocześnie, by zarzucić mu ręce na szyję i zbliżyć twarz do pocałunku.

Czuł pod sobą miękkość łóżka, a może tylko mu się tak wydawało. Ciało nie słuchało go jak dawniej, próby ruchu spotykały się z nieoczekiwanym buntem, jakby jakaś tajemna siła kwestionowała jego decyzje, podnosząc każdy najmniejszy krok do rangi wyczynu. Mimo to próbował się jej opierać, dopingowany przez matkę. Chciał żyć, ale żyć jak wolny człowiek, a tego nie mógł tutaj mieć. Tutaj nie był królem.
I sam już nie wiedział, czy ten koszmar to jawa czy sen.

- Wiesz już, jak to się skończy? - zapytała Ende, kładąc głowę na jego piersi. Leżeli na zielonej trawie, dokładnie w miejscu, gdzie poznali się kilka lat temu, a Dawid nie mógł się zdecydować, czy czuje jakby od tamtego momentu minęło kilka dni czy wieki.
- Źle – burknął. Odsunął się od niej i wstał, zrzucając ze spodni jakieś źdźbła trawy. W tamtym świecie nie był bogiem, a nad tym światem powoli tracił kontrolę. Zastanawiał się, ile jeszcze potrwa ta walka, kiedy w końcu obalą go z tronu i będzie musiał odejść. Potrafił sobie nawet wyobrazić ten dzień, ale nie sądził, by ktoś zadał sobie trud realizacji jego romantycznej wizji.
- Zawsze chciałem postawić tu fontannę – szepnął nagle, przypominając sobie dawne plany. Miał jeszcze tyle do zrobienia, ale myśli wlekły się jakby wolniej, uniemożliwiając jakiekolwiek zmiany.
- Fontanna... - prychnęła. - Fontanna nigdy nie dorówna wodospadowi.
Poczuł się urażony. Złość kiełkowała i wypełniała go powoli, odbierając dech w piersiach. Mimo to powstrzymywał się od krzyku. To przecież Ende, upominał się w duchu. Tylko Ende mi pozostała, tylko z Ende mogę porozmawiać. A jednak to był jego świat, jego skały, jego woda, jego miasto i nawet jej mały, spiczasty nosek należał do niego. Jakim więc prawem wtrącała się we wszystko?! Sam podejmował decyzje. Czasem pytał ją o zdanie, nie mógł temu zaprzeczyć, ale robił to tylko z grzeczności, bo chciał, żeby czuła się tutaj z nim dobrze.
Tylko że Ende wydawała się dziś jakaś inna; szczerze mówiąc, ostatnio ciągle była inna, bardziej nachmurzona, a czasem nawet złośliwa. Najbardziej zaskakiwało go to, że uprzykrzanie mu życia wydawało się sprawiać jej wielką przyjemność. Nie rozumiał tego, a sama driada zbywała wszelkie jego wątpliwości półsłówkami - to z kolei nie było takie dziwne, bo nigdy nie dała mu na nic jasnej odpowiedzi.
- Musisz się pożegnać z matką – zaczęła nagle, tonem śmiertelnej powagi. - Już czas.
Ostatnio ciągle był czas; być może też czuł to jakoś podświadomie i dlatego tak się buntował. Musiał wybierać, ale żadna z opcji mu nie odpowiadała; nie chciał ranić matki, ale wiedział, że nie może długo przy niej zostać; jesteś dla niej ciężarem przekonywała go Ende, a uwierzenie w to nie było takie trudne, gdy przypominał sobie wszystkie zmarszczki wokół jej oczu.
Musisz pożegnać się z matką. kolejny rozkaz. Nie chciał tutaj żadnych rozkazów. Był panem.
- Nie mów mi, co mam robić! - wrzasnął. - To moje miasto i ty też należysz do mnie!
Ende wybuchnęła śmiechem, który nie przypominał już radosnego szczebiotu, który słyszał zazwyczaj. Ten był cienki i zimny, i przeszył go do szpiku kości.
- Czy ty naprawdę tego nie widzisz? - zapytała kpiąco, chwytając się pod boki. - To miasto już od dawna nie należy do ciebie...
Dawid rozejrzał się dokoła, na błyszczące w ostatnich promieniach słońca fasady budynków. Ich ściany nie były już gładkie i czyste, ale delikatnie poszarpane, z mnóstwem mieniących się kolorami tęczy rys. Sucha trawa pod stopami trzaskała cichutko, kiedy po niej stąpał, kierując się na ulicę. Przebierał stopami coraz szybciej, szeroko otwartymi oglądając swoje niegdyś wspaniałe miasto. I nie mógł sobie przypomnieć, kiedy pierwsze budynki zaczęły się walić, kiedy szklane istoty rozpadły się na drobne kawałki.
Gdzieś dalej aligator z zamkowej fosy leżał nieruchomy na brzegu...
- I tak mi nie uciekniesz – groziła Ende, dotrzymując mu kroku. Zaczął biec. Wprawdzie nigdy nie męczył się wędrując przez tę krainę, ale teraz obserwując, jak driada delikatnie kładzie stopę za stopą nie mógł odgonić od siebie strachu, że już długo nie utrzyma się na prowadzeniu.
Jej oczy ciemniały, pobłyskując złowieszczą czerwienią i dziwnie nabrzmiały, zupełnie jakby próbowały wynurzyć się na powierzchnię. Wokół nich na twarzy zaczęły wyrastać krwiste łuski, a całe ciało Ende pęczniało, kradnąc przestrzeń; nozdrza zgrubiały, formując pysk na środku twarzy. Z ramion wystrzeliły ogromne skrzydła, a paznokcie urosły w nieprawdopodobnym tempie. Linia ust wydłużyła się, a pomiędzy wargami zauważył wielkie, białe kły.
Zatrzymał się, gdy smok poderwał się do góry, wzlatując nad iglicami najwyższych wież i zaczął niszczyć budynki. Pazury jego wielkich łap roztrzaskiwały dachy, gdy leciał nisko nad nimi, a ogień z pyska topił kopuły. Wszystko waliło się w drobny mak, pęknięte okna spadały z ogromnych wysokości miażdżąc dachy porzuconych na ulicach samochodów. Trawa płonęła, drobne z początku ogniki rosły w siłę, liżąc ściany domów.
Bał się. Znów uciekał; chciał odnaleźć chatę swojej matki i schować się w niej gdzieś pod stołem. Albo najlepiej wleźć do kieszeni jej kuchennego fartucha i zostać tam już na zawsze, jednak w końcu dopadło go znużenie. Potknął się, a leżąc na ziemi odwrócił, by popatrzeć na zgliszcza miasta, z którego kiedyś był tak dumny.
Nie wiedział, kiedy Ende wyrosła obok niego. Znów była wiotką, piękną driadą.
- Boli? - zapytała, wkładając dłoń w jego rękę. Zabroniła mu patrzeć za siebie, pociągnęła w inną stronę, w stronę światła, w stronę matki. - Jak już będzie po wszystkim, wybudujesz sobie nowe miasto – obiecała.
Patrzyła mu głęboko w oczy, jakby chciała przeprosić, powiedzieć, że to nie tak miało być. Ale on wiedział, że to nie jej wina, że po prostu taką ją stworzono i mogła tylko wykonać swoje zadanie. Nie chciał wracać do tego, co minęło, ale nie żałował też niczego, co się stało.
Wszystko było mu już obojętne i zastanawiał się tylko, czy nadejdzie coś później.

Dostrzegł nad sobą przerażone oczy matki. Chciał jej coś powiedzieć, ale Ende zaciskała mu dłoń na szyi tak mocno, że bał się, że za chwilę nie będzie zdolny oddychać. Próbował wstać, ale ciało nie odpowiedziało żadnym gestem, jakby nie należało już do niego ani trochę.
W jednej chwili wypełniła go pustka. Zamknęła w sobie całe światło tak szybko, jak szybko zniszczyła jego miasto.


TEKST B:

Róża, róże i biały królik

Rojza nie chciała jej wierzyć, ale Hania wiedziała, co widziała, a była to rzecz niezwykła. Działo się to w listopadzie 1942 w getcie warszawskim.
Brat Hani, Antek, uparcie twierdził, że jest szalona, niepoważna, że powinna skończyć z bajkami i wreszcie dorosnąć, lecz każdy jego przejaw braku wiary ranił dziewczynkę jeszcze mocniej, o czym Antek nie miał pojęcia. Był kochającym bratem i chciał dla niej jak najlepiej, pragnął za wszelką cenę uratować siostrzyczkę z tego piekła, nie tylko dlatego, że o to poprosiła go matka przed śmiercią. Chciał, by chociaż ona stała się wolna i szczęśliwa.
Antek należał do Żydowskiej Organizacji Bojowej prawie od samego początku jej istnienia i wykazywał się ogromnym zapałem do walki. Był osiemnastolatkiem cechującym się wielką odwagą, sprytem, hartem ducha, chociaż – jednocześnie – arogancją i gwałtownością. „Dobry z niego chłopak”, mruczała czasami matka pod nosem, gdy jeszcze żyła, „ale wszystko chce za szybko i za bardzo”.
Nie wyróżniał się na pierwszy rzut oka. Miał ostre, typowe dla Żyda rysy, duży nos, grube brwi i nieco smutne oczy. Rojza mówiła, że jest przystojny, ale dla Hani był po prostu bratem i nie potrafiła na niego patrzeć w inny sposób. Ale Rojza była starsza i może i wiedziała lepiej, więc Hania nie dyskutowała.
Hania razem ze swoim bratem mieszkała w przytułku dla bezdomnych, odkąd jeszcze za życia matki Niemcy wyeksmitowali ich z ich mieszkania. Hania była drobna, nawet jak na swoje dziewięć lat, więc nie potrzebowała jeść dużo i nie narzekała na głód tak bardzo jak Rojza, właściwie dziewczynka prawie wcale nie czuła głodu. Antek bardzo się zamartwiał i wpychał w nią jedzenie siłą, ale Hania nie wiedziała, jak mu wytłumaczyć, że nie chce i nie będzie jadła na siłę, skoro są inni, bardziej potrzebujący. Antek mówił, że musi jeść, jeśli chce wyzdrowieć, ale Hania nie była chora i tego też nie potrafił zrozumieć.
Bardzo się nudziła, gdy Antek znikał na całe dnie gdzieś na tych swoich tajnych spotkaniach, a jej kazał zostawać w przytułku. Rojza czasami przychodziła, a czasami nie, ale głównie sprzedawała na bazarze opaski na ramię, a potem też chodziła na te tajne spotkania. Nikt tam nie chciał zabrać Hani, bo była za mała. Zresztą Hania wcale nie potrzebowała się z nikim konspirować, chciała tylko spędzić trochę czasu z bratem lub starszą koleżanką.
Gdy nie mogła już wytrzymać z nudów, przypominała sobie historie mamy o Alicji w Krainie Czarów, lub, jak mama też czasami to nazywała, Alince w Krainie Cudów. Hania bardzo pragnęła, tak jak Alicja, zobaczyć kiedyś białego królika z zegarkiem kieszonkowym, który zniknie za rogiem zniszczonej, obryzganej krwią niewinnych ludzi kamienicy, po czym zaprosi dziewczynkę do krainy, w której wszystko jest możliwe, nawet najdziwniejsze sny.
Często prosiła Antka, by jej opowiadał tę historię, lecz on zazwyczaj odburkiwał, by nie marudziła, że jest za duża, a on nie umie opowiadać bajek, poza tym jest zmęczony, głodny i chce mu się spać. Nigdy nie mówił do niej z pretensją – raczej żalem, kiedyś tłumaczył jej nawet, dlaczego ma do niej żal, lecz ona nic nie zrozumiała z tego bełkotu. Od tamtej pory starała się nie prosić brata o opowiadanie bajek, bo zauważyła, że ona jest przecież tylko coraz starsza, on coraz bardziej głodny, zmęczony, a na tajnych spotkaniach z pewnością nie uczą się opowiadać bajek młodszym siostrom.
Bywało, że Antek wracał razem z Rojzą, a wtedy już prawie w ogóle nie czuła się osamotniona. Brat bardzo ją, Hanię, kochał, i nawet w najmarkotniejszym momencie jego dnia nie potrafiła tego podważyć. Rojza mówiła, że powinna się cieszyć, że ma takiego brata, że Antek to fajny jest i w ogóle. Antek mówił, że jeśli Hania kocha Antka, to ma jeść i to najwięcej, jak się da, bo musi wyzdrowieć.
Rojza też nie miała rodziców, ale ona nie miała również rodzeństwa, więc dużo czasu spędzała z nimi i dzieliła się jedzeniem. Jakaś jej koleżanka zza muru czasami przekazywała jej chleb, a nawet bywało, że pęto kiełbasy lub kawałek sera. Rojza wszystko przynosiła do nich, dzieliła na trzy i udawały, że robią obiad, a Hania jej pomaga, z czego starsza dziewczyna głośno się śmiała. Antek mówił wtedy, że to nie temat do żartów, że Rojza zachowuje się niepoważnie, a Rojza mówiła, że to Antek jest zbyt poważny, wiecznie markotny i powinien przestać narzekać, bo inni mają gorzej.
Hania starała się nie rozglądać w poszukiwaniu białego królika z zegarkiem kieszonkowym, ale nie potrafiła. To było silniejsze od niej.
– Rojza, widziałaś kiedyś tu, w getcie, jakiegoś królika? – zapytała któregoś wieczoru, leżąc pod kocem. Rojza siedziała skulona przy ścianie, czytając wciąż tę samą, podniszczoną książkę, a Antek strugał coś w drewnie scyzorykiem.
– Hanka, nie zaczynaj – burknął, nawet nie podniósłszy wzroku.
– No dobrze, już dobrze – mruknęła dziewczynka, lecz Rojza założyła książkę kawałkiem papieru i roześmiała się.
– Nawet jakby tu jaki cudem przeżył, to jakbym go zobaczyła, to bym go złapała i zjadła – rzekła wesoło, bo Rojza zazwyczaj była wesoła, chociaż trochę zarozumiała.
– Och, nie jedz królików! – jęknęła Hania. – Mogą być magiczne.
– Nie podjudzaj jej – ostrzegł Antek.
– Przestań, stary zgredzie. Widzisz ty coś poza tą swoją Organizacją? Na przykład siostrę? – odrzekła dziewczyna. Chłopak rzucił jej mrożące spojrzenie.
– Dobrze wiesz, że tak.
– Więc okaż to jej, nie widzisz, że jest samotna? Wiecznie tylko burczysz i burczysz. – Rojza podeszła do niej na czworaka i usiadła obok, nachylając się. – Wiesz coś o magicznych królikach? – zapytała konspiracyjnym szeptem.
– Mama mi opowiadała – powiedziała cicho Hania. – Dam ci radę. Jeśli zobaczysz białego królika z zegarkiem kieszonkowym, to idź za nim. Zaprowadzi cię do Krainy Cudów.
– Mhm. – Rojza uśmiechnęła się. – Chyba coś o tym słyszałam. Mówisz o Marcowym Zającu, Szalonym Kapeluszniku i Uśmiechniętym Kocie Bez Głowy?
– Tak, i o Królowej Kier, i o Suśle… Rojza, ile ty masz lat? – zagadnęła dziewczynka.
– Szesnaście – odrzekła, nieco zaskoczona pytaniem.
– To nie mów Antkowi, że też to lubisz, dla niego dziewięć lat to już za dużo, a co dopiero szesnaście!
Rojza roześmiała się, pogłaskała ją po głowie, pocałowała w czoło i odeszła. Hania przewróciła się na drugi bok, twarzą do ściany, i zasnęła. A śniła o rzeczach absolutnie bajkowych i niezwykłych, niezwykłych do tego stopnia, że nie mogła ich spamiętać po przebudzeniu, lecz wiedziała, że nie były to sny normalne.
Tego dnia, mimo zakazu Antka, postanowiła nieco rozprostować nogi. Przytułek znajdował się przy ulicy Wałowej, prawie na rogu z Franciszkańską. Minęła wszystkich swoich współlokatorów, pchnęła ciężkie drzwi i znalazła się na zewnątrz.
Niebo nie było bajkowo fioletowe z kolorowymi chmurkami, jedynie szarobure, zakryte grubą warstwą chmur, lecz potrafiła sobie wyobrazić, że jest inaczej. Spojrzała na lewo i prawo, lecz królika nigdzie nie było. Westchnęła ciężko i przykucnęła przy ścianie, patrząc na niemrawe życie dziejące się wokół niej. Jakichś dwóch chłopców grało w piłkę, a nogi mieli tak cieniutkie, że aż dziw, że się nie łamały. Parę metrów dalej leżała kobieta i chyba nie oddychała. Hania zastanawiała się, czy tego nie sprawdzić, ale Antek zawsze mówił, by nie podchodzić do takich ludzi, bo mogą mieć wszy, a wszy roznoszą choroby. Dziewczynka wstała i wyszła do Franciszkańskiej. Spacerowała sobie powoli, bo miała dużo czasu, mijała ludzi, budynki, sterty śmieci i szmat. Wtem coś mignęło jej kątem oka, coś białego i bardzo jaskrawego, tak różnego od szarych ścian kamienic oraz burego nieba.
Gwałtownie odwróciła głowę w stronę, gdzie jeszcze chwilę wcześniej zauważyła króliczka. Pobiegła w tamtym kierunku, czując, jak jej serce przyspiesza. Wiedziała, jak to się skończy, wiedziała, że trafi do Krainy Czarów, jeśli tylko za nim podąży, ale czemu zniknął tak szybko i gdzie się podział…?
Przebiegła wzdłuż całej Franciszkańskiej, wpadając na mężczyzn, kobiety, dzieci i starców, potykając się o nierówności w bruku i dysząc coraz ciężej. Stanęła na skrzyżowaniu z Gęsią i rozejrzała wokoło.
Króliczka ani śladu. Stała chwilę na środku, co rusz popychana przez mijających ją ludzi, gdy spomiędzy tłumu dostrzegła znów białe futerko. Ruszyła natychmiast, a coraz ciężej było przepychać się łokciami, bo otaczało ją coraz więcej ludzi. Chwilami traciła białe futerko z oczu, by potem znów coś mignęło jej pomiędzy kostkami i łydkami mieszkańców getta.
Dobiegła do skrzyżowania z ulicą Zamenhoffa i skręciła w lewo. Nie myślała logicznie – nie zastanawiała się, dlaczego inni nie reagują ze zdziwieniem na białego jak śnieżny kożuszek królika; dlaczego ani przez chwilę nie widziała go wyraźnie, tylko wciąż pozostawał białą plamką migającą pomiędzy ludźmi… Liczyło się jedno: dogonić go, pójść za nim i znaleźć się w Krainie Czarów. Przepychała się łokciami i brakowało jej tchu, musiała się bardzo wysilić, by wyminąć tłoczących się na wąskiej ulicy ludzi. Uświadomiła sobie, że od dłuższej chwili nie widziała białego futerka. Stanęła w miejscu, gdzie mignęło jej po raz ostatni i zamarła, rozglądając się. Wtem usłyszała kilka strzałów dobiegających jakby zza grubej szyby – uświadomiła sobie, że właściwie każdy dźwięk jest dla niej jak zza szyby – czyjś śmiech, piski, krzyki, szloch, ktoś wołał jej imię, ludzie rozpierzchli się w panice, poczuła szarpnięcie za nadgarstek i po chwili ktoś znajomy przyciskał ją do piersi tak mocno, jakby chciał ją udusić. To była Rojza.
– Widziałam króliczka, widziałam króliczka! – ucieszyła się Hania, lecz głos miała słaby i jakby nie swój. Rojza biegła, popychając ją do przodu. Nogi odmówiły dziewczynce posłuszeństwa i jak tylko poziom adrenaliny w jej organizmie spadł, uświadomiła sobie, że nie ma sił, by nawet stać. Rojza, której słów nie rozumiała a nawet ledwo słyszała, wzięła ją na ręce i przytuliła. Mała miała piękny sen o malowaniu chmur na niebie.
Gdy się obudziła, było ciemno i cicho. Paliła się jedynie świeca gdzieś w sąsiednim korytarzu, a jedyne, co słyszała, to chrapanie, świszczący oddech i dwa szepczące głosy. Poznała je: to Antek i Rojza.
– Jesteś zbyt surowy – oskarżała chłopaka starsza przyjaciółka. – To tylko dziecko. Każdy z nas zachowuje się tutaj dziwnie. Każdy ma swój sposób, by nie zwariować. Nie możesz jej karać za to, że ma marzenia, że pragnie znaleźć się w lepszym świecie.
– Jej marzenia nigdy się nie spełnią, Rojza. Królik nie zaprowadzi jej do króliczej nory, nie ma napojów zmniejszających, zwiększających ciasteczek ani gąsienicy z fajką wodną.
Rojza chwilę milczała, aż odrzekła:
– A więc jedna znasz tę bajkę.
– Nigdy nie mówiłem, że jej nie słuchałem – usprawiedliwiał się Antek. – Ale Hania musi sobie uświadomić, że to niebezpieczne, biegać za zwierzętami, które nie mają prawa istnieć.
– Ona po prostu pragnie normalnego dzieciństwa. Ty też robisz wszystko, by móc w przyszłości żyć normalnie. A może się mylę?
– To co innego. Moje sposoby są realne.
– TOBIE się tak wydaje.
– Słucham?
– To, co powiedziałam. Wasze działania nie mają sensu. Jeden niemiecki batalion będzie miał dziesięć razy więcej broni palnej, niż wszyscy powstańcy razem wzięci.
– To nie ma nic do rzeczy…
– Słyszysz ty się, Antek? „To nie ma nic do rzeczy”? Fontanna – postawiona nawet ku pamięci najszlachetniejszego z czynów – nigdy nie dorówna wodospadowi. Wodospad rządzi się swoimi prawami, prawami bardzo brutalnymi, gwałtownymi i nie do obalenia. My zaś tylko stracimy ludzi. Ale może to lepsza i bardziej godna śmierć od tej, która nas spotka, gdy będziemy jedynie czekać.
– To wszystko, co mówisz, to najczarniejszy z czarnych scenariuszy. AK-owcy nam pomogą. Zobacz, ile już zgromadziliśmy broni.
– No, ile? Jeden zacinający się karabin i garstka pistoletów. Faktycznie, imponujące.
– Skończmy ten temat, Róża. Nie dojdziemy do porozumienia.
Antek musiał być zły. Hania poznała to po tym, jak zwrócił się do Rojzy. Ona bowiem tak naprawdę miała na imię Róża, ale zdarzyło się, że Hania, przejęzyczywszy się, zamiast powiedzieć: „Róża, ale z ciebie łajza”, powiedziała: „Łóża, ale z ciebie rojza”. I została Rojza, bo strasznie się spodobało Antkowi. Prawdziwym imieniem nazywał ją zaś tylko wtedy, gdy był zdenerwowany lub zły.
Zapadło milczenie. Hania odwróciła powoli głowę w drugą stronę, niby przez sen, i uchyliła prawe oko. Antek wbijał wzrok w podłogę, a Rojza z niezadowoloną miną skubała fałdy sukienki. Nagle chłopak westchnął ciężko i nieśmiało spojrzał w kierunku dziewczyny. Odwzajemniła spojrzenie i uśmiechnęli się do siebie, po czym Antek objął ją ramieniem i pocałował, tak zwyczajnie, jakby robił to co dzień, a Rojza westchnęła i ułożyła się na jego piersi, zupełnie jakby zasypiała tak co noc.
I trochę w tym było prawdy.
No ale to w tego właśnie króliczka nie chciała uwierzyć nawet Rojza. Hania po jakimś czasie przestała o tym mówić, nawet gdy w okolicy nie było Antka, a zdarzało się coraz częściej i to, że Rojza siedziała u nich, i to, że Antek znikał gdzieś potajemnie i bardzo konspiracyjnie.
Hania wiedziała, co widziała, i nie dała sobie wmówić żadnej choroby. Czuła się w pełni zdrowa i wciąż nawet się jej jeść nie chciało, co bardzo denerwowało Antka. Krzyczał wtedy i stał nad nią, dopóki nie zjadła. Mówił, że inni ludzie tu, w getcie, byliby w stanie zabić za coś, czego Hania w ogóle nie docenia – chleb.
Rojza też ją prosiła i namawiała, a też coraz więcej miała ku temu okazji, bo prawie w ogóle nie stała na targu, ale nie mówiła, dlaczego. Ciągle jednak pilnowała dziewczynki i nie pozwalała jej wyjść z domu, a już na pewno kręcić się w okolicach Karmelickiej, bo znów Niemcom przyjdzie do głowy dla zabawy strzelać w tłum i może stać się dziewczynce krzywda. Hania jednak nie przestawała myśleć o króliczku.
Zdarzyło się raz, że Antek zniknął bez słowa, a Rojza musiała wyjść na chwilę coś odebrać. Bała się zostawić dziewczynkę samą, więc wymusiwszy wpierw na Hani obietnicę, że będzie grzeczna, zabrała ją ze sobą, prowadząc za rękę. Gdy doszły na miejsce, schowała ją do opuszczonego magazynu, by w razie niebezpieczeństwa nic jej nie groziło, po czym zniknęła.
Hania siedziała grzecznie i czekała. Westchnęła głęboko i zsunęła się po ścianie, kucając. Rysowała drucikiem po pokrytej grubą warstwą kurzu podłodze, nucąc cicho. Czas dłużył jej się bezlitośnie, a Rojza nie przychodziła i nie przychodziła.
Wtem coś się poruszyło w drugim kącie magazynu. Dziewczynka podniosła się gwałtownie i wytężyła wzrok i słuch. Podeszła powoli w tamtym kierunku, niepewnie stawiając kroki.
– To absolutnie niedopuszczalne – krytykowała jakaś kobieta stojąca tyłem do dziewczynki. – Skandal, istny skandal. Natychmiast przywołać mi wszystkich ogrodników i ich ściąć. A nawet nie, niech tu nie przychodzą, ściąć ich od razu! Skandal, po prostu skandal. Kto by pomyślał, białe róże! Ściąć natychmiast!
– Kogo pani chce ścinać? – zapytała uprzejmie Hania. Czerwona Królowa odwróciła się i spojrzała na nią z dezaprobatą.
– A ty tu co! Nie mogę sobie… pościnać? Głupia dziewucho?
– Oczywiście, że pani może – odparła Hania – ale po co ścinać, jak można przemalować?

Antek wyszedł przed przytułek, by zaczerpnąć nieco świeżego powietrza i pogrzebał w kieszeni. Drżącymi rękami odpalił papierosa od połamanej zapałki i zaciągnął się głęboko. Miał nadzieję, że to ukoi skołatane nerwy, lecz przeliczył się. Dopalił nerwowo papierosa na kilku wdechach i zapalił kolejnego.
Zastanawiał się, w którym momencie się to stało. W którym momencie był na tyle zaślepiony, by nie zauważyć, jak daleko posunęła się sytuacja. Czy to oznaczało, że był złym bratem? Że zachowywał się egoistycznie? Że nie traktował Hani należycie? Że poświęcał jej zbyt mało czasu? Może Rojza miała rację, pomyślał, może rzeczywiście za mało się nią interesuję. Ale nie potrafił inaczej. Nie mógł znieść tego, że dziewczynka tworzy świat, lepszy, magiczny świat, który nie istnieje. Bronił się przed tą myślą, ale tak naprawdę jej tego zazdrościł. Także chciał umieć wierzyć, że wszystko wokół niego jest lepsze, niż w rzeczywistości, lecz dawno temu zgubił gdzieś na życiowej ścieżce wyobraźnię i dziecięcą naiwność. Pozostawał więc sam ze swoim realizmem, który zżerał go od wewnątrz.
Ale to, co wydarzyło się dzisiaj, to przesada. Wyrzucił czwartego peta na ziemię i zapalił następnego. Wtem drzwi przytułku otworzyły się i wyszła z nich Rojza.
– Śpi – oświadczyła grobowym tonem.
– Mówiła coś jeszcze?
– Dużo rzeczy. Brzmiała właściwie całkiem przytomnie. Ona naprawdę wierzy w tę Krainę Czarów, Antek. Ona myśli, że to wszystko… jest… naprawdę…
Głos jej się załamał i ukryła twarz w dłoniach. Chciał jej zrobić wyrzuty, że niepotrzebnie ją podjudzała, albo że trzeba było zostać z nią w domu… ale nie miał serca ranić ją dodatkowo. A wiedział, że te oskarżenia byłyby bezpodstawne, pozostałyby jedynie okazją do zrzucenia na Rojzę winy za coś, za co nie odpowiadała. Przytulił dziewczynę do piersi i pocałował w czubek głowy, podczas gdy ona wypłakiwała się Antkowi w ramię.
– Ja… Ja nie sądziła-am… że to-o aż takk… – szlochała.
– Ja też nie, Rojza, nikt by jej nie podejrzewał. Bieganie za króliczkami… nawet jeśli nie istnieją… jest przecież względnie niegroźne, nawet rozmowa z kimś, kogo nie ma… Ale… - Urwał, bo słowa utknęły mu w gardle. – Ale… malowanie krwią… kwiatków na ścianach… Boże, Rojza, to jakaś zaawansowana… psychoza… – Coraz ciężej mu się było wysłowić. – Może jakieś egzorcyzmy by pomogły… lub… nie wiem, trzeba się pomodlić, Rojza, trzeba coś zrobić! – Uświadomił sobie, że brzmi niemalże błagalnie, jakby to wszystko zależało od Rojzy. – Powiedz mi od początku, jak to było, co widziałaś.
– Miałam spotkać się z Danką, tam przy dziurze, wiesz gdzie – zaczęła, nieco ochłonąwszy. – No ale co miałam zrobić z Hanią, ty mogłeś być w każdym miejscu w getcie, a nie miałam czasu cię szukać, więc ją wzięłam ze sobą, zostawiłam tam w tym opuszczonym magazynie… Tam wtedy naprawdę nikogo nie było, bo się rozejrzałam. Hania obiecała mi, że będzie grzeczna, a dobrze jej z oczu patrzyło, więc poszłam w umówione miejsce. Danka się spóźniała, potem się okazało, że łapanka była i musiała iść okrężną drogą. Dała mi jakieś grypsy, no i porozmawiałyśmy chwilę. Wróciłam, idę pod magazyn, a drzwi są zamknięte, i to nie na klamkę, a na zamek. Nie wiem, jak to możliwe, ale tak było. Rozejrzałam się, a Hani nigdzie nie było. Przestraszyłam się, że stała się jej krzywda. Krzyczałam jej imię, ale nie odpowiadała. Okrążyłam magazyn i zajrzałam przez okno. No i zobaczyłam ją tam, kucała tyłem do mnie, było ciemno, więc nie widziałam, co dokładnie robi. Zapukałam w szybkę, ale nie reagowała, a wtedy podeszłam od strony drzwi i spróbowałam je otworzyć. Jakoś mi się udało, nie wiem, nawet nie pamiętam dokładnie, jak to wyglądało… W każdym razie otwieram drzwi, światło wpada do środka, a Hania… Hania… – Głos jej się załamał. – No a Hania ma całe ręce we krwi, obok leży rozbebeszony kotek, a ona mówi. Rozmawia. Zaczęłam krzyczeć, a ona nie wiedziała, o co mi chodzi… Antek, ona mówiła, że… że farbuje róże na czerwono… Tak jak… Jak w tej bajce…
Nie odpowiadał, a z papierosa, którego ściskał między palcami, pozostał sam słupek popiołu.
– Ona jest przytomna. Wie, co się wokół niej dzieje, tylko płacze ciągle, że jej nie wierzę, że tam była Królowa Kier, że musiałam ją widzieć, że przecież stała obok, że nie było żadnego kotka, że ona tylko farbowała róże na czerwono, inaczej ta Królowa pościnałaby wszystkich swoich podwładnych. Boże, Antek, co my zrobimy, co my zrobimy… Nie chce wypić swojego leku, nie chce nic zjeść, tylko płakała, że jej nie wierzę, że nikt jej nie wierzy, a ona widziała królika i gdybym jej nie przeszkodziła, to by go znalazła i wskoczyła za nim do dziury, że jesteśmy okropni i nas… nienawidzi…
Rojza rozszlochała się na dobre, więc przycisnął ją jeszcze mocniej do swojej piersi i już nieco się uspokoiwszy, zaciągnął papierosem. Wpadł na pomysł, którym zaskoczył nawet siebie samego.

Hania obudziła się. Leżała w tym samym miejscu, co zawsze, okryta dwoma dziurawymi, podgryzionymi przez myszy kocami. Rojza drzemała obok, a Antek siedział na krześle i bawił się nożykiem, który zawsze nosi przy sobie. Ledwo na niego spojrzała, gdy i on przeniósł wzrok na siostrzyczkę. Wstał i podszedł do dziewczynki, po czym nachylił się i szepnął pieszczotliwie:
– Wyspałaś się, maleńka?
– Tak – odrzekła, patrząc, jak Antek poprawia koce i głaszcze ją po głowie. Wyczuła od niego bardzo intensywny zapach papierosów, tak silny, jak jeszcze nigdy.
– Porozmawiajmy – zaproponował, przysuwając się bliżej. – Porozmawiasz ze mną?
– Tak – powtórzyła. Chłopak zgarnął kosmyki jej włosów z twarzy i założył za ucho.
– Najpierw chciałbym cię przeprosić – zaczął powoli. – Za to, że byłem takim okropnym bratem. Że nie poświęcałem ci tyle czasu, ile potrzebowałaś. Przepraszam.
– Kocham cię, Antek – odpowiedziała.
– Ja cię też kocham. Opowiesz mi, jak to było dzisiaj? Z farbowaniem róż?
– Już mówiłam Rojzie. Czekałam na nią w tym magazynie, nudziło mi się… No i nagle coś usłyszałam, podchodzę, a tam Królowa Kier. Wierzcie lub nie, ale ona naprawdę tam była! Wierzysz mi, Antoś? – zapytała błagalnym tonem. Zawahał się.
– Opowiedz mi najpierw resztę.
– Ona mówiła, że to skandal, bo ktoś zasadził białe róże. A ja wiedziałam, co zrobić, bo ona chciała ściąć wszystkich ogrodników, a mi się ich żal zrobiło. No i powiedziałam, że trzeba je przefarbować na czerwono, że to nawet lepiej, bo sobie sama kolor wybierze odpowiedni. No i się zgodziła, przyniosła mi kubeł farby i kazała malować. Wierzysz mi, Antek? Wierzysz?
Patrzył jej w oczy, w dwa duże, błyszczące oczka, po czym westchnął głęboko i bezmyślnie wykonał taki ruch, jakby chciał się zaciągnąć papierosem.
– A Rojza? Komu mam wierzyć, Haniu? Rojza mówi co innego. Że tam leżał martwy kotek.
– Antek, nie wierz jej, tam nie było kotka! Zaprowadź mnie w to miejsce, a sam zobaczysz. Tam nie było kotka, a Rojza… Nie wiem, dlaczego Rojza nie widziała Królowej! Ale ona tam była i ze mną rozmawiała, i ją nawet dotknęłam, była prawdziwa, a nie jakiś tam duch, czemu mi nie wierzycie? Przecież jeszcze nigdy cię nie okłamałam, Antek… Uwierz mi…
Po policzkach ciekły jej łzy.
– Nie przyszło wam do głowy, że to wam się zdaje? Wszystko wokół jest takie magiczne, a wy nie widzicie. Czemu wciąż powtarzasz, że jestem chora? A może to wy jesteście?
Musiała być bardzo sfrustrowana, wypowiadając te słowa. Antek westchnął głęboko.
– Haniu, wiesz, co ja myślę? Zastanawiałem się i chyba już wiem. Rojza jest po prostu zazdrosna. – Siostrzyczka spojrzała na niego pytająco. – Zazdrosna o to, że to ciebie szuka królik, a nie ją. Rojza też zna bajkę o Krainie Czarów i myślę, że też chciałaby mieć możliwość się w niej znaleźć. Dlatego wtedy, jak go goniłaś, zabrała cię do domu. I teraz chce, bym ci nie uwierzył. Ale nie złość się na nią, ona jest bardzo nieszczęśliwa… Straciła rodziców i trójkę rodzeństwa, więc zrozum ją i nie bądź na nią zła, dobrze?
Hania pokiwała głową ze zrozumieniem w oczach.
– Ale ja wciąż uważam, że jesteś za duża na Krainę Czarów…
– Nie jestem za duża, nie można być za dużym na Krainę Czarów! – oburzyła się.
– Jak to nie? Oczywiście, że można! Ja się nie nadaję! Nie zmieściłbym się!
– Nie rozumiem… – Hania zmarszczyła brwi.
– No, za duży jestem, za wysoki, a drzwi takie malutkie. A ty co myślałaś?
– Myślałam, że chodzi ci, że mam dziewięć lat… i to za dużo! Och, Antek!
– Haniu, nie można być za starym na Krainę Czarów. Ale trzeba zmieścić się w drzwi.
– Ojej… A jak małe są te drzwi?
– Tak małe, że nie przeciśniesz przez nie głowy. Ale mam na to sposób. – Sięgnął za pazuchę i wyciągnął małą buteleczkę. Na niej, napisane odręcznie na postrzępionej taśmie, napisane było koślawymi literami: WYPIJ MNIE.

– Antek, to było genialne! – zachwycała się Rojza, gdy tylko Hania zasnęła ponownie. – Och, Antosiu, jesteś niesamowity! – Przycisnęła się do niego mocniej. Siedzieli razem na jednym krześle, ona jemu na kolanach. – Ale ile zamierzasz jej wmawiać, że ją na zmianę musisz powiększać i zmniejszać?
– Tak długo, jak będzie trzeba – odrzekł, wodząc nosem po szyi dziewczyny. Zarumieniła się, gdy złożył pocałunek tuż za jej uchem.
– Myślisz, że na bardzo poważnie weźmie do siebie to o mojej zazdrości?
– Nie, nie sądzę – wyszeptał, zjeżdżając wargami w dół. – Rojza, chodź się pokochamy.
– Antek! – Spojrzała na niego, zaskoczona.
– Co? Nie chcesz?
– Nie o to chodzi… Antek, nie mamy ślubu…
– Och, Różyczko… – Uśmiechnął się. – No, chodź…
– Muszę się zastanowić – odrzekła, po czym wstała i ułożyła się spać obok Hani. Przewrócił oczami i wyciągnął nożyk, którym zaczął skrobać kant stołu.
– Jak chcesz, Róża – burknął.
– Daj mi czas – poprosiła, a on tylko pokiwał głową, lecz nie patrzył jej w oczy.

Od tamtej pory Antek nie wychodził na tajne spotkania, tylko zostawali we trójkę w przytułku. Dziewczynka wyglądała coraz lepiej i lepiej, miała apetyt i chętnie piła lek. Kilka dni później zdarzyło się jednak coś dziwnego. Rojza wyszła z przytułku bardzo rano, najpierw sprzedawać na targu, a potem coś odebrać od Danki, przekazać jakieś grypsy i tym podobne. Hania miała wrażenie, że robiła wszystko, byle jak najszybciej od nich uciec. Pomyślała, że może usłyszała, jak o niej rozmawiali, a teraz jest jej głupio. Antek tym razem także nigdzie się nie ruszał i grali razem w karty, w grę, której nauczyła ich mama, gdy jeszcze żyła.
Antek był nerwowy i ciągle spoglądał na zegarek. Oblizywał niespokojnie wargi, palił dużo papierosów i mamrotał coś do siebie. Hania wyczuła, że sprawa jest poważniejsza, niż myślała.
Koło piętnastej Antek wstał i oświadczył, że powinni pójść po Rojzę, że bardzo posprzeczał się z nią w nocy, był nieuprzejmy i powinien ją za to przeprosić. Hania chętnie przystała na jego propozycję, ponieważ lubiła spacerować.
Ściskał ją mocno za rękę i prowadził wzdłuż Franciszkańskiej. Chciała mu powiedzieć, że nie musi już jej pilnować, bo rozmawiała z króliczkiem. Że powiedział, że już się nie spieszy i jeszcze nie nadeszła pora, by odwiedziła Krainę Czarów, ale że kiedyś znów przyjdzie po nią i będzie wiedziała, co robić dalej. Nie miała jednak odwagi, ponieważ Antek był mocno zestresowany i w ogóle jej nie słuchał.
Doszli na targ, podeszli do stoiska Rojzy i stanęli przed nią, nic nie mówiąc.
– Przepraszam cię, Rojza – zaczął Antek cicho. Dziewczyna nawet nie drgnęła, wbijając wzrok w papierowe i materiałowe opaski z niebieską gwiazdą Dawida. – Porozmawiajmy na spokojnie. Chodźmy stąd. Proszę cię.
Rojza bez słowa wstała i zaczęła składać stragan. Spakowała wszystkie opaski do torby, stoliczek postawiła pod ścianą kamienicy i złożyła, a krzesło tuż obok. Antek zaproponował jej ramię, lecz nie ujęła go.
– Różyczko, przepraszam – powiedział błagalnie, gdy znaleźli się w nieco mniej zatłoczonej uliczce. Stanął, ujął jej twarz w dłonie i zmusił, by spojrzała mu w oczy. – Przepraszam, poniosło mnie wczoraj. Wybacz mi.
– Nie mam ci co wybaczać – odparła, wyszarpując się delikatnie z jego uścisku. – Przecież nic się nie stało.
– Różyczko… – Nachylił się, by ją pocałować, lecz ona odsunęła się.
– Ale to prawda, że przesadziłeś – oświadczyła, patrząc na chłopaka z niechęcią.
– Myślałem, że mnie kokietujesz – odrzekł.
– Nigdy cię nie kokietuję, Antek.
– Źle odebrałem twoje intencje. Wybacz.
Spuściła wzrok i zaczęła kręcić młynki palcami.
– Porozmawiamy, jak wrócimy – powiedziała. – Umówiłam się za kwadrans z Danką przy murze. I tak miałam składać stragan. Idźcie do domu, będę za pół godziny.
– Potowarzyszymy ci – orzekł Antek. Nie oponowała i skierowali powoli kroki w stronę zachodniej części getta.
Nikt nic nie mówił, nikt nikomu nie patrzył w oczy. Kątem oka Hania zauważyła, że Antek złapał Rojzę za rękę, a ona, początkowo nie zareagowawszy, po chwili splotła swoje palce z jego palcami i przysunęła się bliżej.
– Hej, co to było? – zapytała nagle Rojza, zatrzymując się i wpatrując w jeden punkt.
– Co? – zapytał Antek, patrząc na nią z zaskoczeniem. Dziewczyna oblizała wargi i rzuciła nerwowe spojrzenie w stronę Hani.
– Nic, wydawało mi się – odrzekła i poszli dalej. Gdy znaleźli się na miejscu, Rojza kazała im schować się za kamienicą i poczekać, bo ktoś może nabrać podejrzeń, gdy trzy osoby będą stały przy murze. Antek oparł się o ścianę i schował ręce do kieszeni, wpatrując się w swoją siostrę. Nagle usłyszeli czyjś głos z oddali.
Halt!
Antek wyprostował się i rozejrzał, lecz nigdzie nie widzieli Niemców. Wnet pojął, co się stało. Wyszedł za róg kamienicy z przerażeniem wymalowanym na twarzy, lecz Hania złapała go za rękaw i pociągnęła.
– Zatrzymaj się! Nie idź, Antek, proszę cię, królik mówi, byś nie szedł!
Wszystko stało się w ułamku sekundy: ujrzeli Rojzę stojącą w połowie drogi między nimi a Niemcami (tamci dwaj żołnierze nie widzieli ich, zasłoniętych dodatkowo przez krzaki), a na jej twarzy zaskoczenie mieszało się z przerażeniem i zdezorientowaniem.
Hände hoch! – krzyknął jeden z nich po niemiecku, a potem dodał po polsku: - Ręce do góry, żydowska dziwko!
Rojza, podniósłszy ręce, skrzywiła się w grymasie płaczu i po jej policzkach spłynęły łzy. Obydwaj żołnierze wycelowali karabiny w jej ciało, Antek krzyknął: NIE! i ruszył gwałtownie do przodu, lecz potknął się i upadł… Rojza zaszlochała, Niemcy nacisnęli na spusty karabinów maszynowych, kule przebiły jej ciało, chociaż z daleka wyglądało, jakby dostała drgawek… Oczy stanęły jej w słup, ręce opadły bezwładnie, kolana ugięły się, z ust wyciekła krew, a potem upadła na trawę twarzą do ziemi… Hania obserwowała sytuację jak w zwolnionym tempie, a trwało to wszystko krócej niż chwilę. Antek chciał krzyknąć ponownie, lecz Hania zasłoniła mu usta ręką, tak jak on zasłaniał jej usta, gdy strażnicy strzelali do mamy. Niemieccy żołnierze zabezpieczyli karabiny i zwyczajnie odeszli, nie usłyszawszy szamotaniny dwójki rodzeństwa za krzakami. Była ona oczywiście bezsensowna, bo Antek bez problemu odepchnął dziewczynkę i całej siły i zerwał się na nogi. Jego twarz wykrzywił grymas bólu i rozpaczy, lecz najważniejszym było, że nie dostrzegli ich Niemcy; to jeszcze nie był ich czas, tak powiedział królik. Antek podbiegł do ciała Rojzy i odwrócił je na plecy. Patrzyła wytrzeszczonymi oczami w niebo, z jej ust, uszu i nosa ciekła krew, na policzkach błyszczały łzy, a stara, lniana sukienka nie była już bladoniebieska, a brunatno czerwona. Antek zaczął krzyczeć jej imię, wołał: Rojza, Rojza, oddychaj, Różyczko, lecz ona nie oddychała. Hania próbowała mu powiedzieć, że Rojza jest już w Krainie Czarów, że przyszedł po nią królik, tak jak sobie wymarzyła, bo na Hanię jeszcze nie czas, ale Antek nie słuchał, przyciskał tylko jej głowę do piersi, szlochając, krzycząc, wyjąc ile sił w płucach.
– Różyczko, kochana Różyczko, nie umieraj, nie zostawiaj mnie, nie odchodź… – błagał, lecz jej twarz pozostawała bez zmian, tak samo martwa i przerażona.
– Antek, ona widziała królika, jak szliśmy – oświadczyła Hania.
– Hanka, przestań!!! Nie ma żadnych królików… NIE MA, NIE ROZUMIESZ?! – zawył, rękawem wycierając krew z twarzy dziewczyny. – Pogódź się z tym!!!
– Jak to nie, ona widziała królika, a on po nią przyszedł… Stał tu chwilę temu, nie widziałeś? Zabrał jej duszę…
– Hanka… błagam… przestań…
– Antek, ona jest w lepszym świecie, w Krainie Cudów – pocieszała go siostra. On wisiał jednak nad ciałem ukochanej, płacząc, krzycząc i szlochając jeszcze długo.
Najlepszą rzeczą, jaką mogli dla niej zrobić, to ją godnie pochować – wiedzieli o tym oboje. Tak też zrobili. Pogrzeb był skromny i zjawiła się na nim tylko ich dwójka. Antek nie płakał więcej, był dzielny, ale Hania wiedziała, że bardzo cierpi. Widziała to w jego oczach.
– Tak miało być – tłumaczyła mu tego dnia, gdy zasypiali w przytułku, odwróceni do siebie twarzami. – Królik już nie szukał mnie, bo jeszcze nie mój czas. Szukał dzisiaj jej. Zobaczyła go i za nim poszła, poszła do Krainy Cudów. Był tam, gdy umierała, zabierał jej duszę, nie widziałeś? Była szczęśliwa. Mówiła, że będzie czekać, że i na nas przyjdzie czas. Że kiedyś się spotkamy i wszystko będzie dobrze.
Nie odpowiadał, patrząc jej w oczy.
– Gdy zobaczysz kiedyś królika, Antek, pójdź za nim. Zaprowadzi cię do Rojzy.

Antoni Sztaudynger wziął udział w powstaniu w getcie warszawskim 19 kwietnia 1943 roku. Powstanie to trwało do 16 maja tego samego roku i zostało brutalnie stłumione przez Niemców. Według szacunków, w starciach zginęło ok. 7000 Żydów, ponad 6000 spłonęło żywcem, ok. 50 000 wywieziono, głównie do Treblinki. W trakcie tłumienia powstania hitlerowcy dopuszczali się wielu okrucieństw i zbrodni na mieszkańcach getta oraz przeprowadzali liczne masowe egzekucje. W swoim raporcie z likwidacji powstania w getcie warszawskim Jürgen Stroop podał, że zgładzono lub ujęto 56 065 Żydów. Raport nie dotyczył jednak osób, które zginęły pod gruzami palonego i burzonego getta, ogólna liczba wyniosłaby więc zatem około 62-63 tysięcy osób. Antoni razem z siostrą Hanną zostali przewiezieni do obozu koncentracyjnego w Treblince podczas akcji likwidacyjnej getta warszawskiego. Od tamtej pory ślad po nich zaginął.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 18:08, 18 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:35, 04 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 2.5
Tekst B: 4.5

Uzasadnienie:
Obie autorki wywiązały się z zadanego tematu. Fajnie wplotły zadany motyw do swoich tekstów, jednak bardziej spodobało mi się rozwiązanie w miniaturce B. Jakoś tam wydaje mi się bardziej uzasadnione, przemyślane, użyte w odpowiedniejszej chwili i bardziej przypadło mi do gustu. W A jakoś mi to trochę zazgrzytało. W B wyszło to tak ładnie i bez wymuszenia i idealnie podkreślało tamtą sytuację.
Obie miniaturki utrzymane były rzecz jasna w klimacie fantasy. Oba pomysły miały potencjał, ale czuję, że tylko jedna autorka w pełni go wykorzystała. W A czuję potworny niedosyt i lekki chaos. Może gdyby tekst był dłuższy, autorka podała więcej szczegółów, wyjaśniła więcej spraw, byłoby lepiej, ale tak się nie stało, więc muszę dać mniej punktów.


II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie:
Czytając pierwszy tekst, czułam pewien niedosyt. Zarówno pod ogólnym względem, jak i właśnie jeśli chodzi o bohaterów. Ende, Dawid mieli potencjał, pewien zarys, zaczynało się coś między nimi dziać, autorka próbowała tchnąć w nich życie, ale czegoś mi zabrakło.
Ende wydaje mi się najciekawszą z postaci. Z jednej strony urocza i niewinna, z drugiej straszna, okrutna, władcza, próbująca wywrzeć na Dawidzie wpływ, niszcząca to, co on stworzył.
O Dawidzie nie potrafię powiedzieć zbyt wiele. Sama nawet nie wiem dlaczego. Najbardziej kojarzy mi się z tym, że dawał sobą kierować Ende i że raz próbował się zbuntować. Że nawet nie zauważył, jak jego miasto się zmieniło.
Za to w tekście B bohaterowie mnie oczarowali. Rojza, Antek i Hania są tak prawdziwi, przesyceni emocjami. Przez te parę stron udało mi się z nimi zżyć, bałam się o ich los i o to, czy przeżyją. A gdy zaczynałam rozumieć, co dzieje się z dziewczynką, dostawałam gęsiej skórki. Początkowa bezsilność Róży i Antka sprawiała, że było mi niesamowicie przykro. Rojza wzbudziła we mnie ciepłe uczucia, martwiła się o swoich bliskich, chciała opiekować się Hanią, była trochę zła początkowo na Antka, że nie chce wierzyć siostrze, potem była przerażona jej zachowaniem. A na końcu po prostu płakałam, gdy została zastrzelona. Coś strasznego, nie mogłam się powstrzymać, łzy ciekły mi po policzkach. I jeszcze Hania mówiła, że ona widziała króliczka, i ona chyba naprawdę go widziała.
Antek kojarzy mi się z takim prawdziwym starszym bratem, który opiekuje się bliskimi, chce dla nich jak najlepiej, chce zastąpić siostrze rodziców, dba o nią itd. Próbuje nie okazywać emocji, ale przy śmierci ukochanej, wybucha.
Hania, jej Kraina Czarów, choroba - a może wcale nie choroba - można to odczytać dwojako. Młodziutka, ale bardzo złożona postać, ale pozwolicie, że na jej temat, napiszę więcej, jeśli autorka wstawi tekst do Kawiarenki po zakończeniu pojedynku.
Ich relacje są również bardzo prawdziwe i sprawiły, że uwierzyłam w całą historię.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
Oba teksty są napisane bardzo ładnie, poprawnie i plastycznie. Tutaj zdecydowało po prostu to, co bardziej mi się spodobało i co lepiej mi się czytało, dlatego dałam o jeden punkt więcej miniaturce B.
Ale gratuluję obu autorkom. Teksty napisałyście po prostu świetnie.

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 1
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
Postanowiłam dać obu autorkom punkty. Jeden mały punkcik dla tekstu A za potencjał i za zaczątki ciekawego klimatu, stworzonego na początku miniaturki. A dla tekstu B aż cztery punkty za wszystkie emocje, przeniesienie w okres II WŚ, pomieszanie tego z Alicją w Krainie Czarów. Brawo.


Podsumowanie
Tekst A - 8.5
Tekst B - 17.5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 11:34, 05 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5

Uzasadnienie:

Nie mogę inaczej rozdzielić. Na początku myślałam, że drugi tekst mi zupełnie nie podejdzie, na pewno nie w kontekście fantastyki, ale ze zdania na zdanie zmieniała się moja opinia, bo autorka naprawdę zainteresowała mnie sposobem ujęcia tematu. Choć końcówka okazała się tragiczna, to jednak sposób, w jaki odnajdywała się Hania w tej szarej, brutalnej rzeczywistości był ujmujący i przypomniał mi świetny film o podobnej próbie zakolorowania zła: Życie jest piękne.
Pierwszy tekst również zdobył moje serce pomysłem, bo było to naprawdę iście fantastyczny świat, choć ostatecznie został zniszczony. Szkło - kruchy materiał. Może trochę trudniej było się związać z postaciami, bo mniejszy ładunek emocjonalny został przez autorkę zastosowany, ale w ocenie pomysłu zupełnie nie pójdzie to na minus. Ważne, że potrafiłam sobie wyobrazić te szkalne budynki, przezroczystych ludzi i fantastyczną bohaterkę.
Poza tym chciałam pochwalić wplecenie motywu. Rewelacja! Naprawdę świetnie wkomponowałaś trudny temat! Ja, szczerze mówiąc, załamałabym się, gdybym dostała Wasze hasło.
W drugim tekście mniej podobało mi sie to wplecenie. Było, bo musiało. Na siłę. Można powiedzieć, że pasowało, ale jestem pewna, że Autorka użyłaby innnych słów, gdyby nie musiała gdzieś wpleść obowiązkowego hasła.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

W pierwszym tekście nie podobało mi się przywiązanie syna do matki, w takim sensie, że matka (choć miała dobrą intuicję), źle oceniała przyjaciółkę syna, po prostu nie przepadam za takimi relacjami. Główny bohater był miałki, ale nie jest to wada konstrukcji postaci. Po prostu był idealistą, nie patrzył realnie na życie, nawet na swój świat. Dał sobą manipulować, mimo tego, że był kreatorem, po skończeniu swego dzieła stał się zależny, bierny. Poddał się bez walki. Takie postacie na pewno nie zjednają dużej sympatii czy nie wzbudzą żalu. Dlatego chciałam podkreślić, że mniej punktów pojawiło się z uwagi na to, że sympatia moja była mniejsza do bohaterów z tekstu A. Samej budowie nic bym nie zarzuciła, zakładając, że tak właśnie miały w zamyśle wyglądać i tak być odbierane.
Na wyróżnienie zasługuje Ende. Naprawdę ciekawa nimfa, manipulantka. Zachowała pazur, była tajemnicza. Dzięki niej wpleciony motyw pasował idealnie. Dobrze skwitowała marzenia Dawida o fontannie. Myślę, że moja poprzedniczka w ocenie nie doceniła znaczenia. Driada dba o naturę, gardzi człowiekiem i tym, co człowiek tworzy. Dlatego zdanie o tym, że fontanna nie dorówna wodospadowi (natura) jest takie mocne i tak bardzo dobrze pasuje! Brawo, Autorko! :)
Postaci z tekstu B urzekają. Od razu polubiłam Hanię, która na swój sposób radziła sobie z tym, w jakich trudnych okolicznościach przyszło jej żyć. Radziła sobie lepiej niż jest starszy brat i przyjaciółka i to dawało jej siłę. Najlepsze jest to, że do takich wniosków można dojść pod koniec miniaturki w ostatniej scenie, kiedy ginie Rojza, dlatego naprawdę należą się Autorce oklaski.
Rojza również wzbudzała symaptię i uczucie, jakie było między nią a Antkiem, sprawiło, iż ostatnia scena nabrała jeszcze większego dramatyzmu. Chciałoby się, aby Rojza przeżyła. Niestety. I może Hania (a za nią Autorka) miała rację. Ostatecznie śmierć mogła okazać się dla niej lepszym rozwiązaniem.
Naprawdę fajne, żyjące postaci. Nie można im odmówić wielowymiarowości.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

Tu już bym nie chciała się rozwodzić.
Doceniłam bardziej drugi tekst, ponieważ mam wrażenie, że sposób, w jaki prowadzony jest dialog między postaciami, pasuje idealnie. Mowa bohaterów jest prawdziwa, udało się wyzbyć jakiegoś przekłamania, które groziło z uwagi na to, że autorka nie mogła znać sytuacji/ życia w takich okolicznościach z autopsji. Jednak okazała się znawczynią tematu, to naprawdę widać.
Poza tym jestem zdania, że językowo (słownictwo, użycie metafor, symboli, epitetów, warstwa opisowa, etc) jesteście na porównywalnym, bardzo dobrym poziomie! :)


IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 2
Tekst B: 3

Uzasadnienie:

Tak różne klimaty, a jednak żywe. Generalnie bliższe mi są klimaty bajeczne, fantastyczne wizje świata/światów, ale nie mogłam nie nagrodzić również autorki drugiego tekstu, bo powiem szczerze, że zraziłam się, czytając pierwsze zdania. Kompletnie getto nie pasowało mi do gatunku, a jednak - wciągnąłam się w ten świat, za co autorce należy się nagroda.
Pierwszy jest po prostu ładnie obrazowo wykreowany i można się dzięki niemu przenieść do innej rzeczywistości. Burzenie miasta też wyglądało ciekawie. To i przemiana Ende w smoka.

RAZEM:

A: 11,5
B: 14,5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 18:40, 06 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 5
Tekst B: 2

Uzasadnienie:Podobał mi się bardziej pierwszy pomysł, czyli opowiadanie Miasto. Autorka stworzyła pewien świat i dała czytelnikowi duże pole do popisu dla wyobraźni, a także dla możliwych interpretacji. Bo tak naprawdę kim jest David i dlaczego tworzy taki świat? Ja odebrałam go jako człowieka przykutego do łóżka, być może nieuleczalnie chorego, którym opiekuje się matka. Człowiek ten tworzy sobie własną, alternatywną i szczęśliwą rzeczywistość, który staje się coraz bardziej realny, aż degraduje prawdziwe życie do postaci szczątkowej, niechcianej. Jedynym łącznikiem, kotwicą jest matka. Oczywiście nie wiem, czy taki właśnie był zamysł autorki, ja w każdym razie tak to sobie zinterpretowałam. Tekst jest też bardzo... metaforyczny, powiedziałabym. To też mi się w nim podoba. Wplecenie zadanego tematu wydało mi się w "Mieście" bardziej naturalne.
Drugi tekst... Trudny pomysł. Autorce należą się gratulacje za podjęcie tak trudnego tematu. Jednak dla mnie ten tekst nie należy tak naprawdę do gatunku fantasy. Może poprzez proporcje. Bo pozostajemy tu jednak bardzo mocno w sferze rzeczywistości, którą znamy. Jest poważny, dojrzały i piękny, ale.. Ja bym go nie dołączyła do zbioru opowiadań fantasy. Przeczytałam z zainteresowaniem, autorka bardzo ciekawie zrealizowała swój zamysł i bardzo konsekwentnie, ale porwał mnie pierwszy tekst. Po prostu jest magiczny.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie: Tu delikatna przewaga tekstu drugiego. Postacie są bardziej "namacalne", relacje między nimi chwytają za serce. Hania, Rojza i Antek na długo pozostaną w mojej pamięci. Nie sposób się nie wzruszyć, czytając ten tekst.
W pierwszym tekście bardzo żywa i ciekawa jest postać Driady. Dawid jest troszkę miałką postacią. Mnie w przeciwieństwie do oceniającej poprzedniczki urzekła jednak jego relacja z matką i sama osoba tej matki, silna, oddana synowi, jednak nie zaborcza. Tak ją odebrałam.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5

Uzasadnienie: Oba teksty dobrze mi się czytało i oba są napisane ładnymi zdaniami. Drugi tekst zawiera troszkę mniej błędów, ale daję po równo, bo pierwszy tekst urzeka wizualnością opisów.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 3
Tekst B: 2

Uzasadnienie: Oba teksty są bardzo klimatyczne, punkt więcej dla tekstu A za jego magię, opisy działające na wyobraźnię. Tekst B ma niesamowity nastrój, jednak za bardzo kojarzy mi się po prostu z historiami o getcie.

Podsumowanie:
A: 14,5
B: 11,5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 18:59, 06 Kwi 2011 Powrót do góry

To najlepszy pojedynek jaki czytałam dotychczas w Bitwie! Naprawdę wyrównany i laury należą się obu autorkom! Fanfary proszę!!!

I POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 5
Tekst B: 2

Uzasadnienie: Muszę uprzedzić, że chociaż uważam pojedynek za wyrównany, mam faworytki w każdej z kategorii i mam zamiar je doceniać najlepiej, jak umiem.
Tekst A naprawdę mnie urzekł. Nie lubię dosłowności, a tutaj wręcz namacalnie można sprawdzić, czy coś znajduje się pod słowami. A znajduje się wiele. Szklane domy były po prostu obłędne. Miałam wrażenie, że sama przez chwilę znalazłam się w świecie wyobraźni tego chłopca. Nie sposób opisać uczucia, które towarzyszy takiej wycieczce po stworzonym przez kogoś świecie. I motyw z fontanną był po prostu bezbłędny. Odarty z jakiegokolwiek niepotrzebnego patosu. Płynęło się przez niego tak samo, jak przez cały tekst. Ostatnio mam manię porównywania wszystkiego, więc nie mogę nie wspomnieć o Panu Cogito, który spacerował sobie po moim umyśle podczas lektury.
Drugi tekst jest dobry. Ale jeśli chodzi o pomysł, nie umywa się do pierwszego. Nie przepadam za współczesnymi opisami drugiej wojny światowej. Czuję się przesycona (w pozytywnym sensie) tym, co napisali jej uczestnicy – a trzeba przyznać, że pozycje można przeliczać na tony. Boję się, że ktoś popsuje ten obraz, zniekształcając szczegóły. Poza tym mam pewne obiekcje w sprawie fantastyki tego tekstu. Owszem – można przyjąć, że to Hania ma rację i ja to zrobiłam, ale oczekiwałam po takim temacie czegoś ostrzejszego, a nie tylko subtelnego wahania między psychozą a światem duchowym. Poza tym po fandomie i Alicji po drugiej stronie lustra trudno mnie zaskoczyć odwołaniem do tej bajki.

II POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 5
Tekst B: 2

Uzasadnienie: Te punkty autorka A otrzymuje za kreacje chłopca i jego relacji z matką. A zwłaszcza za zdanie: Musiał przyznać w duchu, że jest nawet piękniejsza od jego matki i z jakiegoś powodu zawstydził się tego uczucia. Delikatność i niewinność bohatera są wręcz namacalne. Postać kobiety staje się symboliczna i przestaje jedynie go kokietować – zaczyna prowadzić go wprost do autodestrukcji. Autorka A dostaje te punkty za odcięcie się od dosłowności i lekkość pióra, która jej na to pozwoliła. Dostaje je za magię, bo bez wątpienia postaci te SĄ magiczne.
W tekście B nie można nic zarzucić bohaterom. Istnieją w idealne symbiozie, ich postępowania są odpowiednio uargumentowane, autorka postawiła na różnorodność, ale jednocześnie skupiła się z należytą uwagą na tym, co trzeba. Jednak nie ujmuje mnie to w większy sposób. Ten tekst jest dobry, ale zbliża się bardziej w mojej ocenie do poprawnego, naprawdę porządnego niż do zaskakującego.

III JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie: Tutaj sytuacja się odwróci. Owszem autorka A potrafi bawić się słowami, tworzyć niesamowite perełki i wysubtelniać tekst, ale nie dościga w tym autorki B, która dobrze wie, czego chce. Słowa w tekście B są wywarzone i przemyślane (poza paroma wpadkami z nieuzasadnionymi kolokwializmami albo literówką, ale to pikuś). Tekst jest bardzo konkretny. Poza tym wydaje mi się, że autorce A trudno byłoby uciec z tej otoczki (sic! nie lubię wiedzieć, który tekst jest czyj! dogadywać mi się tu w kwestii formatowania myślników, ale już!) i przenieść się na inną stylistykę, a autorka B dojrzała w swoim pisarstwie (tak górnolotnie sobie powiem, o!) do tego, by bawić się różnorodnymi konwencjami. Z tym, że zaznaczam, iż staram się wnioskować na podstawie tych tekstów. Jest to łatwe o tyle, że dawno mnie na forum nie było i nie stykałam się z jakąkolwiek forową twórczością.


IV KLIMAT OPOWIADANIA

Tekst A: 4
Tekst B: 1

Uzasadnienie: Nie wiem, czy jest sens dodawać coś więcej. Chyba powiedziałam już wszystko. Dwa bardzo dobre teksty. Gratuluję autorkom. To Wy tworzycie poziom tego turnieju.

RAZEM
A: 16
B: 10

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
KW
Zły wampir



Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~

PostWysłany: Czw 15:59, 07 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 4
Tekst B: 3

Uzasadnienie: Oba teksty mnie oczarowały, ale dlaczego, to powiem w IV kategorii. Czytając pierwsze opowiadanie bardzo łatwo było mi wejść w świat Szklanego Miasta. Cała fabuła tej historii była interesująca, postacie nietypowe. Wplecenie tematu było świetne - o wiele lepiej i prawdziwiej zabrzmiało w A niż w B. Przy A nie mogłam się oderwać od monitora, bo tak wciągnął mnie ten fantastyczny świat. Za to również więcej punktów, bo w drugim opowiadaniu choć było mniej fantastyki, to Autorka odrobiła urokiem i szczerością. Hania, mała dziewczynka która musi sobie radzić z wielkim okrutnym światem, ma tylko wyobraźnię. Wplecenie tematu nie było najlepsze i dlatego mniej punktów. Po prostu tutaj mi to nie pasowało.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie: Ende i Dawid żyją w toksycznym i nieszczerym związku, choć tak charyzmatycznym. Miłość i nienawiść zawsze się przeplatają, i tutaj mimo zniszczenia miłość wygrała. Jednak tak barwna relacja przegrywa ze zwykłą szczerą, trudną miłością. Róża i Antek; mieli siebie - ich świat miłości też był podobny do marzeń Hanki. Chcieli żyć razem, w spokoju, bezpiecznie. Widać, że całe zło świata tylko umacniało ich więzi. Relacje między bratem a siostrą były ujmujące. To tak, jakby trzymać się dwoma palcami urwiska, z którego się zwisa. Jednak nie czuje się zmęczenia, chęci odejścia. Czuje się chęć przetrwania, chęć życia; bo ma się osoby dla których warto żyć. Bardzo zżyłam się z tymi postaciami, rozumiałam je, cierpiałam razem z nimi, bałam się. Naprawdę, świetnie wykreowane postaci.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5

Uzasadnienie: Nie mogłam inaczej. Nie zauważyłam błędów, jeśli takowe były. Miło, i lekko się czytało. Nie wiem co napisać tutaj więcej. Świetne opowiadania, na wysokim poziomie.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 1
Tekst B: 4

Uzasadnienie: Cóż, tutaj naprawdę trudno było mi przyznać ilość punktów. W tekście A daję bonus za piękny świat fantasy. Za łatwe wejście w ten świat. Zaś 4 punkty dla tekstu B za urok, za szczerość, za piękne słowa, za piękno w brzydocie zła, za miłość, i za wiarę w Tamten świat. Kiedy postrzelono Rojzę płakałam. Co tu dużo mówić; chylę czoła.

RAZEM
Tekst A: 10,5
Tekst B: 15,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Czw 18:24, 07 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 4
Tekst B: 3

Uzasadnienie:
Oż kuchnia, mogłam tu nie wchodzić... No ale wlazłam i mogę sobie najwyżej pokwilić.
A zatem w obu tekstach jest pomysł, wyraźny, ładnie zarysowany, ładnie zrealizowany. Przyznaję bez bicia - bardziej mi się podobał tekst B. Ale musiałam odjąć jeden punkt - skojarzyło mi się z Labiryntem Fauna, który wg mnie jest filmem o dziewczynce, której wyobraźnia wzięła nad nią kontrolę, a która na końcu nie dostała się do superkrainy, tylko zwyczajnie umarła. I tak samo jest tutaj - według mnie nie ma tu fantasy tylko jest opowieść o wojnie z całym "dobrodziejstwem" inwentarza, ale to, co się dzieje, to dla mnie wyobraźnia dziewczynki, zwłaszcza że w tekście jak mantra powtarza się, że Hania na coś choruje. Pomysł na opowiadanie jest super i cudnie go zrealizowano, ale niemniej... założenie I rundy było wyraźne, a tego to opowiadanie nie spełnia.
Tekst A natomiast jest dla mnie ciut za krótki i też w sumie dzieje się w sferze wyobraźni, do końca nie wiadomo jednak, na ile. I jednak skłaniam się ku stwierdzeniu, że ten wykreowany świat jest realny. Bo co jeśli bohater jest jakimś bóstwem? Swoją szosą podoba mi się atmosfera tego opowiadania - ma coś ze złej bajki. Znaczy się - nie to, że opowiadanie jest złe jako złe, tylko złe w znaczeniu opowiadania, którym można straszyć dziecko. Bardzo mi się to spodobało.
W obu opowiadaniach przypadło mi też do gustu wplecenie tematu przewodniego. W pierwszym - dosłownie, ale bardzo pasowało do tekstu, w drugim - przenośnia. Ale jakże trafna!

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
A tu odwrotnie. Relacja Rojza-Antek-Hania jest niezwykła. Mini rodzina, która musi się trzymać razem. Więzy między nimi są wyraźne i nie pozostawiają wątpliwości.
W tekście A - Ende od razu jawiła mi się, jako coś wrednego, co uwodzi i wykorzystuje. Niech to nie zabrzmi jak zarzut, element dobry, nawet jeśli już wykorzystywany. Tylko przegrał (ale tylko ociupinkę!) z więzami między bohaterami tekstu B. Dodatkowym plusem w A jest postać matki vel. głosu rozsądku, który ostrzega. Bardzo rodzicielskie. Bardzo prawdziwe.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
Oba ładnie napisane, błędów nie widziałam ani się też na nich nie skupiałam, bo w obu przypadkach byłam bardzo ciekawa, co się wydarzy dalej.
Niemniej słownictwo w B bardziej mnie ujęło. I coś, co rzadko komu wychodzi - powtórzenia, które w ogóle nie gryzą. Mało tego - nie ma się ochoty ich poprawiać. Tak MA być. I za to wielki plus.

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: - 2
Tekst B: - 2

Uzasadnienie:
Tekst A - za ów klimat złej bajki. Tekst B - za klimat całego opowiadania. Nawet jeśli to nie jest fantasy.

PODSUMOWUJĄC:
A - 12
B - 13

Gratulacje! Jak dotąd ten pojedynek podobał mi się najbardziej. Smile
Pozdrawiam,
jędza thin


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 21:12, 07 Kwi 2011 Powrót do góry

No to jestem jednym wielkim dylematem w tej chwili i nie wiem, czy nie powinnam sobie tej oceny odpuścić, gdyż musiałabym się wykazać niekonsekwencją, a tego nie lubię...

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 5
Tekst B: 2

Uzasadnienie: O niebiosa, wybaczcie. Oceniłam względem tego, że drugi tekst nie jest w moim odczuciu fantastyką. Już o tym pisałam, że to swego rodzaju rzeka i ocean, ale... W drugim tekście nie czuję fantasy. Owszem, szaleństwo, chorobę, ale na pewno nie magię. Nie inny świat. Nie coś, czego nie było. Dwa punkty za piękne wplecenie Alicji. Za sam pomysł - idealny, cudny wręcz, ale jednak pierwszy tekst zawierał więcej fantastyki w fantastyce. Szklany świat, driada, kreacja. Niby obie miniatury zderzają wyobrażenie z rzeczywistością, ale to pierwsza realizuje główne założenie. Temat zadany przyzwoicie wpleciony w obu. Tu już w moim odczuciu nic nie przebije mężczyzny z czerwoną parasolką - wyznaczył standardy pierwszej rundy, jeśli chodzi o samo wykorzystanie motywu. Bardzo ciekawe, choć przypadkowe, okazało się także podobieństwo obu tekstów w kontekście macierzyństwa i relacji rodzinnej.

I nie wiem, czy pod względem technicznym, ogólnym i każdym innym, nie były to przypadkiem najlepsze dwa teksty tej rundy. Musiałabym to głębiej przemyśleć.

Swoją drogą, pierwszy z powodu odłamków szkła i niszczenia wymyślonego świata kojarzy mi się nieodparcie z Incepcją.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie: Odbiegając od fantastyki jako takiej, sięgniecie po temat jakiejkolwiek wojny, dzieci i ogólnie tego, co tego typu wydarzenia, robią z ludźmi, jest krokiem bardzo odważnym. Łatwo można przesadzić w którąś ze stron. Tu tego nie było. Tekst B dał nam bohaterów rozpoznawalnych, z krwi i kości. A pomysł na podawanie lekarstwa dziewczynce zapamiętam na bardzo, bardzo długo. SPOILER KLUCZOWY: Scena rozstrzelania ścisnęła mnie za gardło i nie wiem, czy w najbliższym czasie pomyślę z rozrzewnieniem o pogoni za króliczkiem... O podążaniu jego śladem. Czy ktokolwiek chciałby pomalować róże? Och, magia imion - piękne.

Pierwszy tekst daje nam chłopca - może bóstwo? Driadę - jakże zdradliwą - skoro może przybrać postać smoka, namawiać do odwrócenia się od matki, a jednocześnie być nadal piękną, zwiewną, lekką. Pokręcone? Być może. Czy ktoś ma to autorce za złe? Być może. Czy napisałabym to inaczej? Być może. Skoro jednak nie napisałam, akceptuję tę wersję i nie szukam innej, nie teraz.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5

Uzasadnienie: Tu nie mogłam inaczej. Równo. Czysto. Z zaangażowaniem, starannie. Życzę sobie takich miniatur jako autorce. I nie ukrywam tego.

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 1
Tekst B: 1

Uzasadnienie: Tu, gdyby nie było wytycznej, że teksty mają być fantastyką, dałabym sporo punktów tekstowi B. W innej parze nagrodziłam przecież bardzo nietypowy tekst, czemu nie tutaj? Bo czułabym się źle, patrząc na inne moje oceny i komentarze do nich. Daję więc obu tekstom po jednym punkcie. Pierwszemu za klimat i realizację, drugiemu za to, że jest po prostu genialną miniaturą, choć w moim odczuciu nie spełnia podstawowego warunku. Mimo tego niedostatku, broni się sam w piękny sposób. Co ja poradzę, że podobał mi się najbardziej z całego turnieju? Co poradzę?

Driada o złożonej naturze, tworzenie świata ze szkła, obserwowanie go... Piękne, ale tekst B mnie zgniótł i stawiam go w swoim malutkim rankingu tuż za Fugą, jednocześnie uzupełniając ulubioną trójkę tekstem z pojedynku Nie każdy płomień gaśnie od podmuchu - To nie jest miła historia.

Gratuluję.


Razem:

Tekst A: 12, 5
Tekst B: 10, 5


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Haunted
Dobry wampir



Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 894
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New Jersey.;D

PostWysłany: Sob 13:04, 09 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
Bardzo podobał mi się pomysł w tekście A. Szkło, dużo szkła. :D Temat został również bardzo dobrze zrealizowany, więc nie mam czego się przyczepić. Powiem szczerze, że
kiedy zaczęłam go czytać, to nie byłam za bardzo przekonana do niego. Jednak zmieniłam zdanie.
Tekst B zachwycił mnie od samego początku. Jak narazie jest to najlepsza miniatura, którą czytałam. Pomysł w tym tekście jest godny podziwu, bo wcale łatwy nie jest.
To samo tyczy się zrealizowania zadanego tematu. Fontanna nigdy nie dorówna wowospadowi idealnie wpasowało się do w kontekst.Dziwnie się czułam, czytając ten tekst. Skończyło się na tym, że się popłakałam. Pomysł z odniesieniem sie do Alicji z Krainy Czarów był według mni genialny. Nawet to mnie wzrusza.
Dziecko, które nie miało dzieciństwa..marzące o lepszym życiu. Myślę, że Hania była wyróżniona tym, że mogła widzieć króliki i tym, że tak dużo rozumiała.
Najbardziej jednak ineteresujące jest to, że autorka napisała ten tekst, posiadając sporą wiedzę i wyczucie, by nie przesadzić.


II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
W tekście A podobały mi się rozważania Dawida, co do tego, że to on jest władcą i on o wszystkim decyduje. Jednak Ende nie owinęła go sobie całkowicie wokół palca i uświadomił sobie, że zawsze brał pod uwagę jej zdanie tylko z grzeczności. Relacje między nimi był według mnie lekko niezrozumiałe, ale zarazem niezykle intymne.
Nie podobało mi się, to jak Dawid odniósł się do Ende, bo chociaż wiem, że była zła, to był za bardzo władczy, mówiąc, że i ona do niego należy. Dawid czuł się taki osamotwiony, był od niej zależny.
Szczególnie podobały mi się postacie w tekście B. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale spodobały mi się swoją realnością. W tamtych czasach, chłopcy posiadali inne wartości, dlatego tutaj Antoś ujął mnie tym, że tak martwił się o swoją siostrzyczkę. A mała Hania żyła po prostu marzeniami. Bardzo było mi jej żal i cieszę się, że to nie ona zginęła. Jest to tekst, w którym atmosferę budują postacie, w którym czytelnik przywiązuje się do bohaterów. najbardziej zainteresowało mnie to, że bohaterowie z tego tekstu żyli na prawdę, może nie mieli tej samej przygody, i nie wiemy czy może nadal nie żyją.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:
W tej kategorii również wygrywa u mnie tekst B. Czytało mi się go lekko, dzięki stylowi autorki i estetyczności tekstu. Opisy i dialogi. Po prostu, kiedy czytałam ten tekst to ani nie brakowało mi w nim niczego, ani nie widziałam niczego zbędnego.
Nie mam nic do zarzucienia tekstowi A, ale tekst jest przykrótki

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 2
Tekst B: 1

Uzasadnienie:

Nie widziałam jak ocenić klimat opowiadania, bo tekst B zadziwił mnie swoją tematyką, ale nie było w nim magicznej atmosfery.
Tekst A posiadał ten niesamowity klimat i po przeczytaniu go, sądziłam, że żaden tekst już mi się tak nie spodoba, więc tutaj musiałam ocenić wyżej.

Tekst A: 11
Tekst B: 13



Dziękuję, ci autorko za napisanie tekstu B, na prawdę bardzo mi się podoba.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Pon 23:52, 11 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 5
Tekst B: 2

Uzasadnienie:

To rzeczywiście bardzo wyrównany pojedynek i bardzo ciężko jest go ocenić. Musiałam chwilę odczekać, zanim przeszłam do tego etapu. Potrzeba było chwili, aby zastanowić się, który tekst lepiej spełnia kategorie. Schować emocje do kieszeni i podejść do tego jak najbardziej profesjonalnie (bo ja bardzo lubię poznawać historie ludzi cierpiących i żyjących za czasów wojennych).
Więc tak - pomysł. Myślę, że miasto ze szkła jest tutaj oryginalniejsze. Taka totalna abstrakcja, coś ewidentnie innego. Zwróciłam uwagę w tekście A na chłopca, bardzo zainteresowałam się jego światem jak i samą postacią. Ta zagadka nadal ciąży mi w głowie. W tekście B trochę autorka jakby na siłę chciała napisać tekst w danych ramach czasowych, bo (jak widać po bardzo dobrze zaplanowanych tekście) interesuje się tym okresem. Wplątanie tam fantasy to świetny pomysł, ale bardzo ciężko jest to zrobić. Myślę, że fantasy powinno być motywem może nie tyle co głównym, wiodącym, ale na pewno odgrywającym większą rolę w tekście. To nie może być zwykła drobnostka, lekki dotyk. A w tekście B tłem jest getto, gdzie poznajemy historię trójki bohaterów. Króliczek, malowanie róż... Myślę, że to za mało.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

Uch, to jest dopiero ciężki orzech do zgryzienia. Gdy tak jednak patrzę na każdą postać z osobna, bardzo przyciąga mnie mała, niewinna Hania.
No i chłopiec z tekstu pierwszego. Zastanawia mnie szklane miasto, przedziwny świat, do którego prawdopodobnie przybywa podczas snu. Tak mi wygląda to na jakąś schizofrenię bądź inną chorobę psychiczną. Czasami wydaje mi się, że nie do końca mamy tu do czynienia z taką typową fantasy. Jednak nie mam pewności, bo tekst jest króciutki i jest za mało rozwinięty. Bardzo chciałabym rozwiać kilka moich wątpliwości i zobaczyć zakończenie w nieco bardziej ukierunkowanym podsumowaniu. Wracając jednak do postaci - zabrakło mi trochę ukazania początków relacji Dawida i Ende - jak to wszystko się zaczęło, zostało to skrócone. Bez większego poznania się. Po prostu jest i już. W drugim tekście mamy za to dosyć mocno nakreślone trzy postacie - Hanię, Antka i Rojzę. Tutaj w informacjach można sobie przebierać - do wyboru, do koloru. Coś mi jednak nie pasuje. Te postacie za szybko urosły, dojrzały. Jednak trzeba w tej kategorii zaznaczyć postaci jak i relacje między nimi i myślę, że tekst B zasługuje na wyróżnienie. Bardzo spodobał mi się motyw białych róż i Hani, która przemalowuje je na czerwono. Ten wątek pokazał, jak wspaniale Antek i Róża o siebie dbają i opiekują się sobą, a również Hanią. Cała trójka bardzo się kochała i traktowała każdego jak rodzinę, jak swoją nieodłączną część. Hania była może trochę na uboczu, ze swoją małą Krainą Cudów...

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 3
Tekst B: 4

Uzasadnienie:

Bardziej dojrzałym stylem posługuje się autorka tekstu B - takim już wyrobionym myślę, że mogę rzec. Zupełnie nie przejmuje się lekko dziecięcym zabarwieniem - wręcz specjalnie go używa, prawdopodobnie po to, by spotęgować klimat tamtych czasów. Czasem zapomni o przecinku, wkradnie jej się jakaś literówka. Nie boi się. Nie boi się pisać, zdaje się na instynkt, intuicję. Wszystko ze sobą współgra, współtworzy. Bardzo podoba mi się efekt, jaki stworzyłaś, autorko tekstu B.
Autorka tekstu A trochę ma obawy, jednak się nie waha. Podobają mi się bardzo w tekście A opis miasta, jest bardzo przejrzysty. Wątek ze wściekłą Ende również trzeba docenić - prawie widziałam ją przed oczami, czytając o tej zmieniającej się twarzy w praktycznie zwierzęcy pysk.

IV. KLIMAT OPOWIADANIA
(Kategoria dodatkowa, nieobowiązkowa: Tekst A i/lub B – maksymalnie 5 dodatkowych punktów. Jeśli nie wyróżniamy żadnego tekstu, pozostawiamy poniższe pola puste)

Tekst A: 1
Tekst B: 1

Uzasadnienie:

Tutaj bardzo chciałabym wyróżnić tekst A za to, że opowiada o czymś innym, niespotykanym. Chciałabym wyróżnić go za Dawida, za jego problemy i rozterki. Marzy mi się czytać o jego dalszych losach, dowiedzieć się więcej na jego temat. Ende, której pochodzenie jest nieznane, również mnie zastanawia. Klimat tego opowiadania jest naprawdę wszechogarniający, czuje się go we krwi podczas czytania.
Jednak grzechem jest nie docenić ogromnego wkładu własnego autorki tekstu B, która musiała pobawić się w historyka, wygrzebać parę informacji na temat warszawskiego getta, poszperać w mapkach, aby nazwy ulic były rzeczywiste (bo tak było, prawda?). Poza tym trzeba również zwrócić uwagę na sam klimat getta. To bardzo kreatywne i odważne, żeby napisać tekst na pojedynek z takim tłem, gdzie tematem przewodnim jest fantasy. Myślę, że to również potrzeba docenić.

SUMA:

TEKST A: 12
TEKS B: 11


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez wela dnia Wto 0:03, 12 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Nie 21:42, 17 Kwi 2011 Powrót do góry

I. POMYSŁ I REALIZACJA ZADANEGO TEMATU

Tekst A: 4
Tekst B: 3

Uzasadnienie: Choć było mi dość ciężko wybrać, zadecydowałam, że jeśli chodzi i sam pomysł, wygra tekst A – razem ze swoim światem, do którego, przynajmniej na początku, miałam wielką ochotę się przenieść. Wydaje mi się, że w drugim opowiadaniu było nieco mniej elementów fantastyki, bo tych można było doszukać się jedynie w królikach, a te też pojawiały się raczej rzadko. Może wolałabym, żeby wątek Królowej Kier był bardziej rozbudowany.
Jeśli chodzi o sam motyw przewodni – wyjątkowo rzucił mi się w oczy w tekście A, przez to, że został przedstawiony dosłownie.

II. POSTACIE I RELACJE MIĘDZY NIMI

Tekst A: 2
Tekst B: 5

Uzasadnienie: Tutaj przewaga opowiadania drugiego głównie za to, jak wiele rzeczy, w tak małym objętościowo teście, zostało zawartych, szczególnie jeśli chodzi właśnie o relacje między bohaterami. Cała historia została przedstawiona oczami dziecka, które widzi więcej od dorosłych, przez co wszystko staje się bardziej szczere i realne. Najbardziej w pamięć zapadło mi kocham cię Hani – bo nie można usłyszeć czegoś prawdziwszego. Nie mogę też powiedzieć, że tej prawdy zabrakło w tekście pierwszym. Dawid jednak, wydaje mi się, w pewnym momencie zbytnio zagubił się we własnym świecie i na pierwszy plan wyszła tylko jego iluzja.

III. JAKOŚĆ I STYL

Tekst A: 4
Tekst B: 3

Uzasadnienie: Styl pierwszego tekstu był artystyczny, wznioślejszy, Autorka dbała o szczegóły, słownictwo. Za to w drugim, chyba właśnie przez ten punkt widzenia dziecka, wszystko było bardziej proste, dosłowne. Oba stoją na wysokim poziomie i w każdym udaje mi się dostrzec, patrząc z perspektywy tej kategorii, same plusy, ale przez moje osobiste upodobania wybrałam pierwszy.


IV. KLIMAT OPOWIADANIA

Tekst A: 2
Tekst B: 0

Uzasadnienie: Autorka tekstu pierwszego już od samego początku pozwoliła mi przenieść się do innego świata. Opisy były tak plastyczne, że miałam to wszystko przed oczami, mimo tego że ciężko pobudzić moją wyobraźnię do działania. Czytając o Hani, widziałam tylko króliki, które sprawiły, że poczułam klimat tego opowiadania – ale nie klimat tego konkursu.


I. RAZEM

Tekst A: 12
Tekst B: 11


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Nie 22:53, 17 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 18:03, 18 Kwi 2011 Powrót do góry

Głosowało 10 osób, którym bardzo dziękujemy za poświęcony czas. Wyniki wyglądają następująco:

Tekst A: 120,5 pkt.
Tekst B: 127,5 pkt.
Zwycięzcą tego pojedynku zostaje Suhak! Gratulujemy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 18:08, 18 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin