FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 A Matter of Convenience (+AMOP) r. 8.1 [T] (NZ) 18.11 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Queri
Wilkołak



Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:23, 21 Sie 2009 Powrót do góry

Rzadko się udzielam na forum, jestem raczej tą bierną użytkowniczką. Ale to aż muszę napisać ;D Spotzle wczoraj napisała na fanfiction notkę :)

"8-20

Hello! Just a note to let you know that Chapter 8 is sitting with my lovely Super Awesome Ninja Beta and I should have it back sometime... well, soon. Whenever she gets to it. Do not rush your betas, dear readers. You get irate betaing as a result. :) (...)"

Tak więc niedługo będziemy się jarać i kiślować nowym rozdziałem ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 17:09, 28 Sie 2009 Powrót do góry

Informuję wszystkich sympatyków tego ff, że nowy rozdział został już napisany i opublikowany. :) Ja ze swojej strony mam teraz taki mały sajgon dookoła mnie, ale postaram się siąść do tłumaczenia jak najszybciej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martuśka92
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:07, 31 Sie 2009 Powrót do góry

Dahrti czekam z niecierpliwościa na ten ff.ileż on uczuc wzbudza czytając go.i ta miłosc B i E..przezyc takie cos :) Tylko denerwuje mnie ze Edward tak sie powstrzymywał i od razu jej nie powiedział ze ja kocha. A ona jemu. i te unikanie sie bo mysleli ze jedno nie ma szans u drugiego...;/ ale kto moze wiedziec co inna osoba mysli badz czuje...z jednej strony sie nie dziwie. bardzo interesujący ff, jak bym miała dokonczyc ich historie to zyliby razem długo i mieli mała edwardziątka xD i u mnie wczesniej wyznaliby sobie miłosc, bo ja bardzo lubię hepi endy :) ;p ale na szczęscie sama nic nie piszę;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
crépuscule
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: opolskie

PostWysłany: Sob 10:28, 05 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie no, chyba postawie wam pomnik za to tlumaczenie;)
To takie cudowne uczucie znaleźć jakiś sensowny ff i mieć co robić do końca dnia.
Czekam na nowe rozdziały;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Wto 18:36, 15 Wrz 2009 Powrót do góry

Naprawdę świetne opowiadanie. Gratuluję wyboru :) Tlumaczenie wychodzi bardzo dobrze, za co ogromny plus. Wszystkie zdania sa zrozumiałe i tak dalej Laughing

Trochę wkurzało mnie początkowe zachowanie Belli i Edwarda, a szczególnie tej pierwszej. Zachowywała się jak rozwydrzona pięciolatka. Z kolei propozycja Edwarda, aby razem zamieszkać była trochę za szybka, ale widocznie tak chciała autorka Wink

Chciałabym zobaczyć minę Edwarda, kiedy zobaczył pólnagą Bellę rzucającą w niego groszkiem :D Musiało to naprawdę komicznie wyglądać.

Tylko trochę nie podoba mi się jedna rzecz. Nie chcę wierzyć w to, że Edward faktycznie konstruuje statki. Przez tę całą akcję z Jamesem i w ogóle... Coś mi tu śmierdzi. Mam nadzieję, ze niedługo pojawi się kolejny rozdział, który choć trochę rozwieje moje wątpliwości Wink

Pozdrawiam,
Rathole.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Wto 18:37, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Marcelka
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 13:14, 30 Wrz 2009 Powrót do góry

Witam Chciałabym się dowiedzieć kiedy będzie przetłumaczony następny rozdziała bo muszę przyznać już bym przeczytałą :) Jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów. Fanfic i tłumaczenie są świetne!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 20:12, 30 Wrz 2009 Powrót do góry

hm, bardzo ciekawe... podoba mi się Wink

chcę więcej :)
nawet ta erotyczna scena ( w wersji podwójne) mi nie przeszkadza :)

pozdrawiam
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 14:56, 03 Paź 2009 Powrót do góry

już nie moge się doczekac kolejnych rozdziałów:)) jest to boweim jeden z moich ulubionych ff:) wczoraj potrzyłam na stronę z oryginałem i robaczylam że jest nowy rozdzial!!!
już się nie mogę doczekac kiedy zostanie przetłumaczony!!!:):)
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Wto 21:05, 06 Paź 2009 Powrót do góry

Banan(:
No nie wierze, ja praktycznie już pogodziłam się z myślą, że autorka opuściła ten ff, a tu TAKA niespodzianka.
Kłaniam się nisko w pas za to tłumaczenie i dziękuje, dziękuje, dziękuje(:


Czekałam tak długo, że poczekam jeszcze trochę, tak więc czasu do tłumaczenia(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 19:17, 08 Paź 2009 Powrót do góry

Hej!Będzie może kontynuacja tego FF?Dość długo nic nie ma nowego...W orginale[po ang.]jest już 8 rozdziałów...
czasu i weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kamosoka
Człowiek



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 7:47, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Ja też dołączam do oczekujących, to był pierwszy ff,który
przeczytałam i który niesamowicie mnie urzekł, należy do
grona moich ulubieńców, więc zawsze, zaglądając na forum
od razu sprawdzam, czy może pojawiło się nowe tłumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Martuch.
Wilkołak



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Międzyzdroje , Berlin.

PostWysłany: Pon 17:57, 02 Lis 2009 Powrót do góry

Hehe, jestem tu nowa. Laughing
Zaczną od...
Jesteście BOSKIE!
Nie ma lepszego określnia.
Świetne tłumaczenie.
To ff mnie po prostu urzekło...
Błagam o kolejne, będę na nie czekała z niecierpliwością...
Przepraszam za tak małą wnoszący komentarz, ale właśnie jestem po 18+. Embarassed
Pewnie zrobię edit'a... jak ochłonę.
Idę wziąć prysznic, gorąco mi. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Take Me Out
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:00, 02 Lis 2009 Powrót do góry

a ja czekam i czekam i czekam
i tylko ciebie wciąż wołam
Ciebie wzywam z daleka ... o drogi kolejny rozdziale!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kali.
Wilkołak



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 14:49, 10 Lis 2009 Powrót do góry

Świetne tłumaczenie..=)
Gratuluję, nie doszukałam się żadnych błędów, bo szczerze pisząc nawet nie mogłam się na tym skoncentrować, byłam zbyt pochłonięta tekstem. Nie mogę doczekać się ciągu dalszego mam nadzieję ze będzie on już niebawem..=)
Gratuluję !
Życzę Veny.!
Ave Vena ( chyli czoło) ...=)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 16:13, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Witam!
Strasznie przepraszam za tak długie milczenie, kolejna część tłumaczenia jest już na ukończeniu i pojawi się na dniach. A na razie: mały spoiler.

Otóż... będzie obiadek z rodzinką. Bella będzie atakowana. Z wszystkich stron praktycznie. Esme, Rosalie, jej własne jajniki. Dużo, dużo rozmów, które ciężko podsumować czy jakoś sensownie zapowiedzieć. Najchętniej każdą rozmowę wklejałabym osobno, no ale po tak długiej przerwie nie mam serca Wam tego robić. Ale mam nadzieję, że wszystkie rozmowy wywołają dużo emocji. Szczerze? To chyba będzie rozdział, w którym Bells będzie zasługiwała na współczucie dużo bardziej, niż po tym, jak Edward ją "odrzucił" po akcji z lodówką. A podzieliłam go w miejscu, za które mnie pewnie zabijecie...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:52, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Och! Nareszcie!

Czekam z wielką niecierpliwością, oczywiście Very Happy Oby to "na dniach" nastąpiło jak najszybciej Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 21:51, 18 Lis 2009 Powrót do góry

Jestem:) Mam nadzieję, że Wy również się uśmiechniecie przy rozmowie Edwarda i Belli. Oni naprawdę są bezndziejni, bez dwóch zdań. A potem... Esme... prawdziwy miodzik, nie ma co;) No i oczywiście nie przechodzcie obojętnie obok Rasalie - ciekawi mnie Wasze zdanie - czy ma rację, czy zachowuje się jak ostatnia jędza, czy też po prostu manipuluje Bellą i Edwardem... a może macie jakiś inny pomysł?

Beta: Dahrti, z chwilowego braku kogoś innego. Na betę to to się zdecydowanie nie nadaje, więc wytykajcie błędy bez litości.

Nie przedłużając...



AMOC rozdz. 8.1

„Spędziłem absolutnie cudowny wieczór, ale to nie było to”
(“I've had a perfectly wonderful evening, but this wasn't it.”)
Groucho Marx



Droga do posiadłości Cullenów mijała nam głównie w ciszy. Miałam dużo spraw do przemyślenia po moim wczesnym lunchu z Alice, a Edward wydawał się być zadowolony z tego, że może po prostu prowadzić. Nie było potrzeby zapełnienia ciszy rozmową – czułam się przy nim dostatecznie komfortowo, tak, że nasze milcznie było prawie pokrzepiające. Prawie. Nadal kusiło mnie, aby zadać mu kilka bezpośrednich pytań. Zaczynając na przykład od: „Co się, do jasnej cholery, stało wczoraj w parku?”. A potem kontynuując wzdłuż mojej listy: „Czy twoi rodzice wiedzą, że jesteśmy razem?” oraz „Czy tak właściwie jesteśmy razem czy też po prostu... razem?” aż do: „Czy nadal mnie szanujesz?”.
Moje racjonalne myślenie najwyraźniej postanowiło pojechać na długie wakacje.

Byliśmy w połowie mostu, kiedy Edward wreszcie spojrzał w moją stronę.
- Znam ten wyraz twarzy. O czym myślisz? - zapytał.
- Cóż... rozmyślałam. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zamierzałaś podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami czy też jedynie przyglądać mi się przez całą drogę? Przez ciebie zaczynam czuć sie niepewnie.

Taaa... Jasne! Tak jakbym ja potrafiła sprawić, żeby ktokolwiek czuł się zdenerwowany! Nawet malutkie pieski się mnie nie boją. Wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się w duchu na zrobienie z siebie totalnej idiotki.

- Zastanawiałam się... I czuję się głupio, że nawet o to pytam... ale... myślałam o twoich rodzicach.
- Co z nimi? - Moja wypowiedź musiała go zaskoczyć, gdyż jego uśmiech zmalał odrobinę.
- No i ja... jadąca z tobą do nich... na obiad. I moja... rola w tym wszystkim. Myślę, że tak możnaby to nazwać – kontynuowałam.
- Udajesz coś? - Edward wydawał się być rozbawiony.
- Nie! Oczywiście, że nie. Ale ten dzisiejszy wieczór sprawia, że jestem... zaniepokojona. Nie, to nawet nie tak. Przez ciebie czuję się niepewnie.
- Ja sprawiam, że czujesz się niepewnie?
- Nie! Nie... nie ty. Ale to... to coś... to wspaniałe coś między nami tak. Po prostu martwię się, że to tylko na chwilę...

Do czasu aż skończyłam moje plątanie się w zeznaniach byliśmy już za mostem, na stałym lądzie. Na szczeście, bo Edward gwałtownie zahamował i zjechał na pobocze. Jego szczęka była mocno zaciśnięta. Wziął głęboki oddech i zwrócił twarz w moją stronę.
- Czemu się zatrzymałeś? – zapytałam. Zaczęłam się niepokoić jeszcze bardziej.
- Chciałem tylko coś wyjaśnić. Czym dokładnie jest to „coś”, o którym mówiłaś? - Moje serce przestało na chwilę bić. - Bo muszę wiedzieć, czy moja definicja pokrywa się z twoją.
- A jaka jest twoja? - zapytałam.
Moja definicja jest taka, że jesteś dla mnie kimś ważnym i że chciałbym być kimś ważnym dla ciebie - odpowiedział, uśmiechając się smutno.
- Cóż za dziwny zbieg okoliczności. Dokładnie to samo miałam na myśli. To dobrze, prawda? - Uśmiechnęłam się do niego.
- Powiedziałbym, że to cudownie! - Radość na jego twarzy prawie mnie przestraszyła. Edward wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie. - Posłuchaj. Cokolwiek czujesz, bądź też nie czujesz... jest w porządku. Wszystko jest w porządku. Nie zamierzam się wycofać – powiedział, wciąż uśmiechając się do mnie słodko.
- To, co czuję... Cóż, nie wiem nawet, czy potrafię znaleźć na to odpowiednie słowa. Od tak dawna jesteś moim ideałem...
- Ideałem? To brzmi dość imponująco.
- Jesteś dość imponującym mężczyzną, Edwardzie. A to, co do ciebie czuję, prawdę mówiąc mnie przeraża. Boję się, że odejdziesz.

Edward odwrócił się i przez chwilę przyglądał się przejeżdżającym obok autom. Potem znów spojrzał na mnie. Ostatnim razem widziałam u niego tak intensywne spojrzenie... cóż... ostatniej nocy, kiedy wyznał mi miłość. Czekałam na to, co powie, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe.

- Gdybym ci powiedział – zaczął głosem zachrypniętym z emocji – że oddałbym wszystko na tym świecie za jedną noc z tobą... tylko jedną noc. Jeśli to wszystko, co wolno mi mieć, to... to świat mógłby eksplodować, albo jutro mogliby wylądować kosmici...
- Tak? - Mój mózg musiał kompletnie ześwirować, bo nie mogłam wymyślić niczego sensowniejszego od tego jednego słowa.
Nawet gdybyś miała mnie znienawidzić, nadal bym tego nie żałował – stwierdził, po czym chwycił mnie mocno za ramiona i pocałował. W tym pocałunku nie było nic delikatnego. Był dziki i bardzo intensywny. Edward brał wszystko, co mu dawałam i żądał więcej. Wplotłam ręce w jego włosy i przyciągnełam go jeszcze bliżej.
Spóźniliśmy się na obiad dwadzieścia minut.

Dom Cullenów był, oczywiście, przepiękny nawet biorąc pod uwagę stojący pod ścianą śmietnik. Edward ostrzegł mnie wcześniej, że jego rodzice są w trakcie remontu, więc nie będzie on w najlepszym stanie. Jednak nawet ze znajdującymi się wszędzie różnorodnymi materiałami budowlanymi, budynek robił wrażenie.
Edward zaparkował obok radiowozu Emmetta i prawie biegnąc, okrążył auto, by pomóc mi z niego wysiąść, zanim zdążyłam choćby otworzyć drzwi. Mogłam się założyć, że jego mama nas obserwowała. Chwyciłam go za rękę i trzymałam ją mocno przez całą drogę do pięknie rzeźbionych drzwi. Edward nie pukał – po prostu nacisnął klamkę i wprowadził mnie do środka.

Byłam w błędzie. Nie Esme, a Carlisle powitał nas w korytarzu.
- Edward! Najwyższy czas! Już miałem wysyłać za wami ekipę ratunkową. - Poklepał Edwarda po ramieniu w sposób, w jaki „prawdziwi mężczyźni” okazują uczucia, bez przytulania, po czym zwrócił swoją uwagę na mnie. - No proszę, proszę... Mała Bella Swan. Urosłaś, czyż nie?
O Boże. Zabij. Mnie. Teraz! Wykrzywiłam usta w moim najlepszym, wcale nie wymuszonym i okazującym moje zdenerwowanie, uśmiechu.
- Tak sądzę, panie Cullen. Minęło już sześć lat.
Carlisle odpędził ręką Edwarda i ujął mój łokieć, prowadząc mnie do olbrzymiego salonu zajmującego praktycznie całą zachodnią część domu.
- Proszę, mów mi Carlisle. Nie jestem już twoim lekarzem rodzinnym, prawda?
- Mmm... - Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że prace w salonie musiały już zostać zakończone. Wszystko wyglądało idealnie. Meble, zasłony, dobrze dobrane obrazy na ścianach i wszystkie inne drobiazgi były staranie skomponowane. Wyglądało to tak, jakby Martha Steward* przyjechała w odwiedziny i użyła tutaj swojej magicznej różdżki. Palił się nawet ogień w kominku, pomimo upału, jaki panował na dworze. Czułam się wybitnie niekomfortowo. Byłam pewna, że nie będę w stanie poruszać się po tym pomieszczeniu i niczego nie zepsuć.
- Wygląda pięknie – powiedziałam, szukając rozpaczliwie jakiegoś Bello-przyjaznego miejsca, w którym mogłabym usiąść. Edward musiał chyba wyczuć moje zakłopotanie.
- Porywam Bellę, by mogła się przywitać z mamą. Zamordowałaby mnie, gdybym nie przyprowadził jej do niej od razu - powiedział.
- Oczywiście, idźcie. Jest w kuchni razem z Emmettem i Rosalie – powiedział Carlisle, kiedy byliśmy już w połowie salonu.

Edward trzymał mnie za rękę i poprowadził przez pokój, z powrotem wzdłuż korytarza, aż do najbardziej zdezorganizowanej kuchni, jaką widziałam w całym moim życiu.
- Witaj, Bello. Wybacz, wyszłabym ci na powitanie, ale jestem tak jakby w kropce. Miałam pewne opóźnienie i nie zaczęłam przygotowywać obiadu dostatecznie wcześnie. Muszę szybko przyrządzić sos i posiekać warzywa na sałatkę. I trzeba jeszcze zrobić chleb... - Esme zerknęła w naszym kierunku znad lady i uśmiechnęła się do mnie, po czym ponownie zwróciła całą swoją uwagę na gotowanie.
Westchnęłam z ulgą. To było coś, z czym mogłam sobie poradzić więc zbliżyłam się, aby zaoferować swoją pomoc. Dookoła deski leżały zwyczajne miski na płatki, najwyraźniej powyjmowane z szafek, gdyż nie wyglądały na naczynia pochodzące z najnowszego katalogu. Nie mogłam oderwać wzroku od Esme, która znęcała się nad cebulą za pomocą wartego osiemset dolarów noża, o którym marzyłam od ponad roku.
Przyglądałam się jak maltretuje kolejną, zafascynowana i przerażona równocześnie. Jak ktoś może nie potrafić posiekać warzywa? To przecież takie proste. Biedna, biedna cebula. Co ona zrobiła Esme, by zasłużyć na taki los?

- Uhm... Czy mogę jakoś pomóc? - zapytałam, nie odrywając oczu od deski i torturowanych na niej warzyw. Błagam, zgódź się. Nie mogłam już dłużej na to patrzeć.
- To byłoby naprawdę miłe z twojej strony, Bello. Edward mówił mi, że jesteś całkiem niezłą kuchareczką. - Poczułam, jak moje oczy zaczęły drżeć. To określenie było jednym z moich najbardziej znienawidzonych. Zaraz za: „Susie Homemaker”**. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze. Byłam zbyt zdenerwowana, by zrobić dobre wrażenie na rodzinie Edwarda. A to znaczyło, że zaraz zrobię coś naprawdę głupiego, jeśli się nie zrelaksuję.
Taaa, jasne.
Udawałam, że nie słyszałam jej komentarza i uśmiechnęłam się tak naturalnie, jak tylko potrafiłam.
- Czy mogłabyś posiekać dla mnie marchewkę? - spytała Esme.
- Oczywiście.
Kroiłam warzywa czując, jak powtarzalność tego zajęcia koi moje nerwy. Esme pracowała obok mnie i w końcu moje napięcie zaczęło opadać. Niezobowiązująca pogawędka i proste czynności zdecydowanie pomogły, choć gdy ja siekałam warzywa, Esme wciąż je po prostu masakrowała. Prawdopodobie powinnam była zmusić ją do zamienienia się obowiązkami. Po chwili odłożyła nóż i wytarała ręce w ścierkę.
- Uwielbiam, jak wszyscy moi chłopcy są w domu – powiedziała, wyglądając przez okno. - Edwarda nie było tu już tak długo. Cieszę się, że wrócił. Mam nadzieję, że tym razem zostanie. Nie lubię, kiedy jest daleko.

Podążyłam za jej wzrokiem. Edward i Carlisle poczuli chyba potrzebę odnowienia więzi rodzinnych za pomocą baseballu. Uśmiech na twarzy Edwarda był taki beztroski, taki cudowny, że aż zapierał dech w piersiach. Nie rozmawiali ze sobą, ale nie wyglądali, jakby było im to potrzebne. Po prostu na przemian odrzucali sobie piłkę i łapali ją. Wyglądali jakby byli żywcem wyciągnięci z reklamy Coli.
Przyglądałam się mięśniom Edwarda, pięknie rysującym się pod jego koszulką. Zanotowałam sobie w myślach, by pograć z nim w niedalekiej przyszłości w piłkę. Nieważne w co konkretnie, byle tylko gra obejmowała mnie, Edwarda, jego ramiona i piłkę jakiegoś rodzaju.

- Uhm, wracał do domu już wczesniej? - spytałam, aby nie podążać dalej moim poprzednim tokiem myślenia w obecności jego matki.
- Tylko na krótkie wizyty. Nigdy na dłużej niż kilka tygodni. - Obróciła się i oparła plecami o ladę. - Zawsze chciałam mieć więcej dzieci. Przynajmniej tuzin, ale niestety nie było to możliwe. Próbowaliśmy. Zaszłam nawet w ciążę po urodzeniu Edwarda, ale... niestety nie było to możliwe – powtórzyła, przyglądając się ścianie naprzeciwko.
Spojrzałam się na nią, całkowicie oszołomiona i niezdolna do powiedzenia czegokolwiek. Czemu mi o tym mówi? Smutek w jej głosie sprawiał, że rozpaczliwie próbowałam wymyślić coś, cokolwiek, by ją jakoś pocieszyć. Jaka jest odpowiednia odpowiedź w takiej sytuacji? Nie miałam najmniejszego pojęcia. Esme zauważyła mój dyskomfort i uśmiechnęła się do mnie.
- W porządku. To stało się dawno temu i już się z tym pogodziłam. Mimo to z niecierpliwością czekam na wnuki. Od dawna sugerowałam moim chłopcom, że już dawno powinni się ustatkować, ale nie słuchali mnie. Związek Emmetta i Rosalie staje się coraz bardziej poważny, więc mam nadzieję, że już wkrótce się pobiorą. A teraz przyszła kolej na Edwarda.
Esme spojrzała na mnie, opuszczając wzrok na mój brzuch i wracając nim do mojej twarzy tak szybko, że nie byłam nawet pewna, czy rzeczywiście to zrobiła. Jej delikatny uśmiech nie zmalał ani na chwilę, podczas gdy ja sie zastanawiałam, co też się dzieje w jej głowie.
Poczułam, jak fala paniki przelewa się przez moje ciało, zaczynając od stóp, poprzez kolana, ściskając brzuch i grożąc przedostaniem się przez gardło w postaci przerażającego krzyku, ponieważ jak tylko wspomniała o swoich wnukach, w umyśle pojawił mi się obraz Edwarda jako ojca. A moje zdradzieckie ciało od razu na ten obraz odpowiedziało. Niedobrze. Esme przyglądała mi się wnikliwie i nagle toczyłam równoczesną, niemą walkę z mamą Edwarda i własnymi jajnikami. To nie było fair. Nie byłam przygotowana na atak z tylu stron.

W tej sytuacji najlepszą obroną wydawało sie być milczenie, więc odwróciłam się z powrotem do okna i oglądałam grę Carlisle i Edwarda. Uśmiechnęłam się, kiedy Carlisle powiedział coś, co sprawiło, że jego syn odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął radosnym śmiechem. To było naprawdę urocze. Zanim biedak miał okazję dojść do siebie, praktycznie z nikąd pojawił się Emmett, wpadł na Edwarda i przewrócił go. Baseball odszedł w zapomnienie, ustępując miejsca zapasom.
Chłopcy. W rzeczy samej. Przewróciłam oczami. Zachowywali się raczej jak przerośnięte szczeniaki, niż dorośli mężczyźni.

- Zastanawiałam się, kiedy to się stanie. W każdej chwili Carlisle może do nich dołączyć. Czasem zachowuje się jak dzieciak. - Esme potrząsnęła głową. - Lepiej wyjdę do nich, zanim ktoś wybije czyjeś oko przy tych zapasach. Poradzisz sobie tutaj przez chwilę sama?

Tak! Idź!

- Poradzę sobie – powiedziałam, starając się, aby mój głos zabrzmiał pewnie i stanowczo. - Chciałaś te warzywa do sosu, tak? Mogę to za ciebie dokończyć.
- I sałatka. Jestem pewna, że sama wiesz najlepiej, jak co przyrządzić. Wrócę za kilka minut. - Uśmiechnęła się do mnie.
Dopiero, kiedy zobaczyłam ją przez okno, byłam w stanie normalnie oddychać. Zajęłam się przygotowywaniem jedzenia i już po dziesięciu minutach obiad był prawie gotowy i zapowiadał się pysznie. Zerknęłam przez okno i zauważyłam, że Edward i Emmett przestali się bić i zastanawiałam się, kto wygrał ich braterską rozgrywkę. Teraz rozmawiali przy końcu trawnika. Nigdzie nie dostrzegłam ich rodziców.
Wyszłam z kuchni, wycierając po drodze ręce w dżinsy, i szybko odnalazłam drzwi na ganek.
Zaskoczył mnie widok Rosalie, siedzącej na werandzie i skoncentrowanej na wyszywaniu. Przyznaję, że gapiłam się na nią z szeroko otwartymi oczami i buzią. Jak dla mnie nie wyglądała na osobę, która lubi robótki. Zakwalifikowałabym ją raczej jako dziewczynę uprawiającą roller derby***.

- Cześć. - Usiadłam koło niej i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Cześć Bello. - Ledwie na mnie spojrzała kątem oka, po czym wróciła do swojej pracy.
Zdenerwowanie wróciło z pełną mocą. Splotłam ręce na piersi żałując, że nie podeszłam do Edwarda i Emmetta. Ale nie zrobiłam tego, więc zanim wymyślę jakąś dobrą wymówkę byłam uwiązana tutaj, z Rosalie.
- To bardzo ładne – powiedziałam.
- Dzięki. - Podniosła robótkę do góry, tak, abym mogła dokładniej zobaczyć kwiatowy wzorek. - Już prawie skończyłam. - Odłożyła wszystko na bok i zwróciła się w moją stronę. - Więc, udało ci się już podjąć jakąś decyzję co do Edwarda?
- Słucham?
- Czy już skończyłaś? Przez cały ostatni tydzień Edward był wrakiem człowieka. Nie mam pojęcia, co zrobiłaś, ale zaburzyłaś jego koncentrację. Nie sądzę, byś miała jakiekolwiek pojęcie, jak blisko jesteśmy zakończenia niezwykle ważnego projektu. I ostatnie, czego nam potrzeba, to twoje próby wciągnięcia Edwarda w twoje ciągłe zmiany nastroju.
Gapiłam się na nią z szeroko otwartą buzią.
- Uważam, że to nie twój interes – powiedziałam, kiedy w końcu mój umysł zaskoczył i zaczął ponownie pracować.
- Jego życie prywatne nie jest. Ale jego praca to co innego. A kiedy on nie potrafi się skoncentrować, to życie wielu ludzi jest w niebezpieczeństwie. Rozumiesz to? Nie budujemy autek z pudełek po zapałkach, tylko stację kosmiczną. Potrzebuję całej jego uwagi w pracy, a nie przy jakiejś głupiej dziewuszce, która nie potrafi poskładać swoich uczuć do kupy. Spójrz na siebie. Jesteś emocjonalnym wrakiem.
- A co z tobą i Emmettem? Wy jakoś macie pozwolenie na posiadanie życia poza swoją pracą. Wszyscy inni ludzie również. Jeśli Boeing chciał, by pracowali dla niego mnisi, powinni przeprowadzić rekrutację w Watykanie.
- Tu nie chodzi o życie poza pracą, tylko o skupienie. Edward je stracił, bo tak mocno koncentruje się na tobie i teraz nie potrafi jasno ocenić sytuacji.
- Skąd w ogóle możesz o tym wiedzieć?
Rosalie wahała się przez chwilę.
- Posłuchaj. Wiem, że pewnie uważasz mnie za głupią blondynę, która ukończyła uniwersytet bo sypiała z wykładowcami. Zdaje sobie sprawę, co myślą o mnie ludzie i jak mnie oceniają po moim wyglądzie i kłamałabym mówiąc, że tego nie wykorzystuję. Pomaga mi to w osiągnięciu moich celów. I jest dla mnie jasne, że po prostu nie jesteś w stanie znieść sytuacji, kiedy nie jesteś w centrum uwagi.
- Co?! - Poczułam, że moja szczęka opada jeszcze niżej.
- Próbujesz to robić subtelnie, co samo w sobie jest dosyć interesujące, ale mnie nie udało ci się oszukać. - Spojrzała na mnie z góry do dołu i wzruszyła ramionami. - Ten pokaz w restauracji w zeszłym tygodniu, odwracanie uwagi od Alice i Jaspera. Oczywiście mówiłaś, że nie chciałaś, ale teraz mnie to zastanawia. Jesteś taką Pollyanną. To działa, nie zrozum mnie źle. Ale naprawdę zrobiłabyś sobie i Edwardowi wielką przysługę, gdybyś się na kilka miesięcy wycofała. To nie tak, jakbyś nie wiedziała, gdzie mieszka, czyż nie? Zawsze możesz kontynuować swoje gierki, kiedy wróci. - Wstała i wzięła swoją głupią wyszywankę. - Idę zobaczyć, czy Esme nie potrzebuje mojej pomocy. Pa.

Obiad przebiegał w bardzo napiętej atmosferze. Rosalie podcięła mi skrzydła swoimi oskarżeniami. A najgorsze w tym wszystkim było to, że zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie ma racji. Robiłam, co w mojej mocy, by zachowywać się noramlnie. Większość osób przy stole nie znała mnie dostatecznie dobrze, by coś podejrzewać, ale wiedziałam, że Edward zauważył różnicę. Ciągle spoglądał na mnie z troską i proponował więcej jedzenia.
Kiedy byłam w college'u czytałam artykuł o rytuałach godowych ptaków. Według autora samce niektórych gatunków zdobywały partnerki oferując im żywność. Nie miałam pojęcia, na ile jego teorie były prawdziwe, ale biorąc pod uwagę ilość jedzenia, jaką mi podsuwał Edward, jego intencje przy tym stole pokrywały się z tokiem myślenia Esme. Przez to wszystko przesuwałam spagetti z jednego końca talerza na drugi, tak, by wyglądało, jakbym coś jadła. Nawet ja nie potrafię wcisnąć w siebie nieograniczonej ilości jedzenia.
Esme i Rosalie wydawały się być w dobrej komitywie, co zdecydowanie nie poprawiało mojego samopoczucia. Coś musiało być ze mną bardzo nie tak, jeśli byłam jedyną osobą, która się z nią nie dogadywała. Edward i Carlisle starali się jak mogli, by wciągnąć mnie do rozmowy i choć byłam wdzięczna za ich dobre chęci, to tak naprawdę chciałam już tylko wrócić do domu.
Po deserze wstałam, by pomóc sprzątać ze stołu, ale Esme mnie odgoniła.
- Dostatecznie mi już pomogłaś przy gotowaniu – powiedziała, zbierając talerze. - Czemu nie usiądziesz sobie na zewnątrz i nie pooglądasz wschodzących gwiazd?

Przeszłam korytarzem, który podobnie jak kuchnia, wciąż był w remoncie i skierowałam się do łazienki. Nie byłam do końca pewna, czy była w tym momencie czynna – ciężko było znaleźć włącznik światła, a z sufitu zwisały płachty folii, chroniące sprzęty przed pyłem. Toaleta i zlew na szczęście wciąż działały. Właśnie wycierałam ręce, kiedy usłyszałam głosy na korytarzu. Próbowałam otworzyć drzwi, ale zamek się zaciął. Ręce zaczęły mi się trząść z desperacji – utknięcie w toalecie jest takie upokarzające.

- ... Myślałem, że ją lubisz. - To był głos Edwarda. Wydawał się być wzburzony.
- Lubię ją dostatecznie – powiedziała Rosalie, jej głos był spokojny i opanowany. - Jest w porządku. Ale to było zanim stała się słabym punktem. Teraz jest dla Jamesa celem i to przez ciebie.
- Nie myślałem, że Bella zostanie w to wplątana – westchnął Edward.
- W ogóle nie myślałeś, kretynie. Przez nią sprawy staną się dla ciebie jeszcze cięższe.
- Nie mów tak. Bella jest najlepszą rzeczą w moim życiu.
- Edward, czy nie możesz wbić sobie do głowy tego, że to nie ma znaczenia? Ona stanowi problem. Później, kiedy wszystko zakończymy, możesz sobie z nią robić co chcesz, ale w tym momencie nie stać cię na luksus życia uczuciowego. Rozumiesz?
- Nie.
- Nie rozumiesz? - Jej głos wyrażał skrajne zdumienie.
- Rozumiem. Po prostu nie dopuszczam tego do świadomości.
- A jeśli James zdecyduje się ją zaatakować?
- Ochronię ją.
- Jasne. Chciałabym to zobaczyć. - Rosalie wybuchnęła śmiechem. - Tylko byś siebie naraził próbując, a potem ja musiałabym wkroczyć i uratować ciebie i ją. A wszystkiemu można zapobiec, jeśli tylko mnie posłuchasz.
- Nie.
- Jesteś upartym skurwysynem.
- Uważaj, co mówisz w tym domu. - Głos Edwarda był zimny jak lód. - Zresztą już jest za późno. Już o niej wie. A my za tydzień wyjeżdżamy. Nie ma się o co martwić.
- To jest twój plan? Masz zamiar chronić ją wyjeżdżając? Postradałeś rozum?! Dwóch innym agentów czeka w pogotowiu.
- To wszystko, co mam w tym momencie. James wyjeżdża z nami, pozostali nic nie zrobią bez niego.
- I jesteś gotów postawić na to jej życie?
- Gdybym nie był tego pewien, wycofałbym się z projektu.
- Tylko spróbój, a urwę ci głowę!
- Nie boję się ciebie, Rosalie. - Edward roześmiał się gorzko.

A potem nastała cisza. Edward odszedł chyba w kierunku werandy. Byłam tak zszokowana wszystkim, co usłyszałam, że mogłam przegapić odgłos obcasów Rosalie. Stałam przyciśnięta do drzwi, czekając i próbując zrozumieć, czym tak naprawdę zajmuje się Edward. Z całą pewnością nie pracował dla Boeinga.

- Możesz już wyjść, Bello. - Głos Rosalie wyrwał mnie z moich przemyśleń. - Wiem, że tam jesteś.
Kucnęłam za drzwiami, niczym ostatnia idiotka. Wiedziałam przecież, że mnie nie widzi. Miałam nadzieję, że sobie pójdzie.
- Wiem, że tam jesteś, bo poczyniłam odpowiednie starania, byś usłyszała naszą rozmowę. - Była coraz bliżej łazienki. Objęłam się ciaśniej ramionami. - Tak przy okazji, sos był przepyszny. Jesteś doskonałym kucharzem. Myślę, że jesteś bardzo miła osobą. Mogłabyś być kimś wspaniałym dla Edwarda. On potrzebuje kogoś wspaniałego w swoim życiu. Ale teraz... To nie jest odpowiedni moment. Zostaw go w spokoju, Bello. Jeśli nie dla swojego dobra, to dla jego. Do zobaczenia po powrocie.

Poczekałam, aż się oddali, zanim odważyłam się wyjść z ukrycia. Byłam roztrzęsiona. Dobry Boże. W co ja się wpakowałam?


______________________________________________________
*Ucieleśnienie „amerykańskiego snu”, modelka, która potem stworzyła prawdziwe imperium finansowe i stała się jedną z najbogatszych i najbardziej wpływowych kobiet w Ameryce – dzięki doradzaniu, jak żyć, jak mieszkać, jak wydawać przyjęcia etc. Uznawana za ikonę amerykańskiego stylu życia. CIEKAWOSTKA: z pochodzenia Polka;) Jak ktoś chce poczytać więcej: [link widoczny dla zalogowanych]

** Popularne amerykańskie określenie perfekcyjnej gospodyni domowej, zajmującej się tylko domem i rodziną.

*** Amerykański sport, zdominowany głównie przez kobiety, polegający głównie na jeżdżeniu na rolkach i przewracaniu dziewczyn z przeciwnej drużyny. Z tego co wiem, a nie jest tego znów tak dużo, nie ma polskiego odpowiednika na ten termin. Istotę gry bardzo łądnie przedstawia filmik, który można znaleźć tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=P2W2b1WBmm4 więcej informacji: [link widoczny dla zalogowanych] Szczerze? Chyba chodzi tlyko o to, że skąpo ubrane kobiety chcą się przedostać na rolkach na drugą stronę boiska, a inne skąpo ubrane kobiety chcą je zatrzymać przez „blokowanie”. W sumie mimo wszystko chyba lepsze niż kisiel;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dahrti dnia Czw 20:02, 19 Lis 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 22:15, 18 Lis 2009 Powrót do góry

No dobrze, dałaś zielone swiatło na wytykanie błędów, to wytknę. Zaczynamy:
Cytat:
po moim wczesnym lanchu z Alice

lunchu
Cytat:
czułam się przy nim dostatecznie komfortowo, także nasze milcznie było prawie pokrzepiając

tak, że
Cytat:
„Co się, do jasnej cholery, stało wczoraj w parku?”

Niepotrzebny przecinek
Cytat:
Znam ten wyraz twarzy. O czym myślisz? - zapytał.

Powinien być myślnik przed dialogiem.
Cytat:
Cóż... rozmyślałam. - Uśmiechnęłam się delikatnie.

To samo.
Cytat:
Zamierzałaś się podzielić ze mną swoimi przemyśleniami czy też jedynie przyglądać mi się przez całą drogę?

Jak wyżej.
Cytat:
Tak jakbym ja potrafiła sprawić, żeby ktokolwiek czuł się zdenerwowany!

Niepotrzebne "ja".
Cytat:
Zastanawiałam się... I czuję się głupio, że nawet o to pytam..., ale... myślałam o twoich rodzicach.
Co z nimi? - Moja wypowiedź musiała go zaskoczyć, gdyż jego uśmiech zmalał odrobinę.
No i ja... jadąca z tobą do nich... na obiad. No i moja... rola w tym wszystkim. Myślę, że tak możnaby to nazwać – kontynułowałam.
Udajesz coś? - Edward wydawał się być rozbawiony.
Nie! Oczywiście, że nie. Ale ten dzisiejszy wieczór sprawia, że jestem... zaniepokojona. Nie, to nawet nie tak. Przez ciebie czuję się niepewnie.
Ja sprawiam, że czujesz się niepewnie?
Nie! Nie... nie ty. Ale to..., to coś... to wspaniałe coś między nami tak. Po prostu martwię się, że to tylko na chwilę...

Cały akapit - brak myslników przed zdaniami dialogowymi.
Cytat:
byliśmy już za mostem, na stałej ziemi.

to jest "po polskiemu". Jeżeli już, to na stałym lądzie.

Nie chce mi się juz powtarzać, ze nie ma myślników przed dialogiem...Wsciekly
Cytat:
Chciałem tylko coś wyjaśnieć.

wyjaśnić
Cytat:
Cóż, nie wiem, czy nawet potrafię znaleźć na to odpowiednie słowa

Cóż, nie wiem nawet, czy potrafię (szyk)

Uff, nie bedę nawet czytać dalej, bo zaraz będę musiała zacytować całe opowiadanie. A szkoda, bo bardzo je lubię, czekałam na ten rozdział i na prawdę chciałam napisać ci coś pozytywnego. Nie chcę być jędzą, ale naprawdę rozdział krzyczy : "Chcę bety!" Wsciekly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 22:17, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Śro 22:20, 18 Lis 2009 Powrót do góry

Dobra, sklepię kilka zdań, wątpię czy będę konstruktywne ale zawsze coś. Mogę powiedzieć: wreszcie! Szczerze mówiąc traciłam nadzieję że coś pojawi się w tym roku i już chciałam szukać kogoś, kto weźmie się za ciąg dalszy. Dahtri, nie będę Ci wymieni wszystkich błędów, bo jest ich za dużo, ale najważniejszy to MYŚLNIKI W DIALOGACH! Momentami nie wiedziałam czy to są myśli Belli czy słowa, tak to się pogmatwało. Są literówki i interpunkcja zwisa.
Niemniej dzięki za chociaż połowę chapu, zawsze to lepsze niż nic. Mam teraz nieco lepszy humor... Czekam na drugą część,

pzdr

PS.. Co do samego rozdziału to chyba się zawiodłam. Oskarżająca Rose, dziwna Esme... nic z tego nie jarzę..


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 22:21, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dahrti
Zły wampir



Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 22:42, 18 Lis 2009 Powrót do góry

Dzwoneczku! Nie jesteś jędzą! Spokojnie.

Dwa słowa wyjaśnienia - pisałam w programie linuxowym i u mnie myślniki przy dialogach były. Jak wkleiłam na forum - w magiczny zposób wyparowały. Jeszcze zanim przeczytałam Twojego posta szybko wyedytowałam rozdział i, mam nadzieję, że wszystkie początki dialogów wyłapałam. Rozumiem, że bez tego czytanie tekstu było katorgą, mam nednak nadzieję, że wrócisz i doczytasz do końca. To, co już wyłapałaś - poprawiłam. No chyba, że się z Twoją uwagą nie zgadzałam.

Ewelino... Co do literówek... w moim pięknym edytorze obecnym nie ma autokorekty. A swoje błędy łatwo jest przegapić. Co do interpunkcji - zgadzam się z Wami, leży i kwiczy. Mizuki niestety jest zawalona pracą. Jeśli ktoś chciałby pomęczyć się z tym rozdziałem i popoprawiać moje błędy i niedociągnięcia - zapraszam. O ile nie przyprawi tego brzydkimi określeniami pod moim adresem naprawdę się nie obrażę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dahrti dnia Śro 22:43, 18 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin