FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Inna historia [NZ] Historia pewnego snu 16 - 11.09 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Sob 15:54, 27 Mar 2010 Powrót do góry

Przybywam, by przeprosić Was, kochane czytelniczki, za straszliwe opóźnienie w tej opowieści. Z przyczyn osobistych i braku weny, długo nie mogłam się zabrać za pisanie historii. Dobra wiadomość jest taka, że zaczęłam pisać i choć może jeszcze całkiem dobrze mi nie idzie, to myślę, że niedługo będzie mogły przeczytać kolejny rozdział.
Zatem uzbrójcie się w cierpliwość i poczekajcie. Liczę na wyrozumiałość.
k8ella


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martka
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 12:16, 12 Kwi 2010 Powrót do góry

k8ella....miał być rozdział?? Tak coś ptaszki ćwierkały, że intensywnie piszesz;>
i my czekamy, a Ty nic na to?? A zegar tyka wskazując nieubłaganie ulotnośc czasu...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madlen1990
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piotrków Tryb.

PostWysłany: Pon 18:56, 12 Kwi 2010 Powrót do góry

k8ella - ja też czekam na Twój nowy rozdział Smile ale jestem cierpliwa - skoro obiecałaś mi w ciągu dwóch tygodni to Ci wierzę i sprawdzam codziennie czy przypadkiem czegoś nie dodałaś. Twoje rozdziały są bardzo wciągające, a tempo akcji jest tutaj nawet plusem. Mam tylko nadzieję, że wystarczy Ci weny by je skończyć (w innym przypadku będę skłonna posunąć się nawet do groźby)
To powinno być karalne - najpierw rozbudzasz naszą ciekawość a potem tak nas zostawiasz?!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Wto 19:47, 13 Kwi 2010 Powrót do góry

Kasiu mam nadzieję, że przesilenie wiosenne już odpuściło i wena wróciła Smile Bardzo cenię sobie to opowiadanie i chętnie zapoznam się z kolejnym rozdziałem. Uwielbiam twoja konkretną, zdecydowaną i świetnie radzącą sobie Bellę. A Edward w kategori "super ciacho" jest bardzo wysoko Very Happy Wróć szybko z kolejnym rozdziałem bo jestem bardzo ciekawa co takiego zobaczyła Bella.
POzdrawiam i życzę dużo ciekawych pomysłów


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Pon 19:49, 10 Maj 2010 Powrót do góry

Witam wszystkich po dłuuugaśnej przerwie. Wiem, że nic nie usprawiedliwia mojego milczenia, ale proszę o wybaczenie.

Czas na pewne zmiany. Bella nie może być wciąż rozsądną dziewczyną, jest w końcu tylko nastolatką. Zatem proszę przygotować się na coś innego.

beta moja kochana dredzio (dziękuję:*)

Nie przeciągając już dłużej zapraszam.

Rozdział 14
Jasper

Gdy tylko otworzyła drzwi po szalonym biegu zakończonym wrzaskiem, napotkała intensywne spojrzenie czterech par zdumionych oczu. Stanęła osłupiała, nie mogąc oderwać od nich wzroku. Rose siedziała skulona na łóżku ze zmartwiałym wyrazem twarzy, jak gdyby zaraz miała wybuchnąć płaczem. Dolna warga drżała jej delikatnie jak i drobne dłonie, którymi próbowała bezskutecznie zapiąć miniaturowe guziczki czarnej bluzki. Obok niej siedział półnagi Jacob z nieśmiałym uśmieszkiem samozadowolenia, niedbale przeczesując ręką zmierzwione czarne włosy. Po lewej stronie nieruchomo stał Jasper, ze wzrokiem utkwionym niedowierzająco w Bellę. W chwilę później na jego ustach pojawił się krzywy grymas przypominający uśmiech. Na przeciw niego Bella widziała bladego i zarazem osłupiałego Jamesa. Przez moment wpatrywał się w nią skupiony, by ponownie spojrzeć na siedzącą w milczeniu, najwyraźniej zakłopotaną, parę. Obrócił się powoli w ich stronę, upuszczając bukiet pąsowych róż, owinięty w szeleszczący celofan oraz pudełko czekoladek, które rozsypały się po podłodze.
- dz***a! - syknął głosem przepełnionym goryczą. Napiął mocno plecy, a każdy mięsień wydawał się drgać, sprawiając wrażenie, iż to nie mężczyzna, tylko pantera szykująca się do skoku.
Atmosfera w pokoju wydawała się tak ciężka, że można było wyczuć gromadzące się iskry, które groziły gwałtownym wybuchem. Na samą eksplozję nie trzeba było długo czekać.
Pierwszy ruszył Jacob. Zerwał się prędko i z dzikim wyrazem twarzy, skoczył do Jamesa. Stanęli sztywno na wprost siebie, nieprzerwanie patrząc sobie w oczy. Bella nie zdążyła nawet westchnąć, gdy Jake zaczął wściekle bić blondyna. Tamten nie był mu dłużny i już po sekundzie obaj się okładali. Bella stała jak zahipnotyzowana, przyglądając się bez słowa drastycznej scenie. Nikt nie zwracał na nią uwagi.
- Uspokójcie się. – Jasper starał się załagodzić sytuację. Znalazł się między walczącymi, próbując ich rozdzielić.
- Szybko się pocieszyłaś, suko – wysyczał James.
- Zamknij się - warknęła Bella. Nie mogła uwierzyć, że były ukochany jej siostry był w stanie tak obraźliwie wyrażać się o swej miłości.
- Chyba żeście powariowali! - wrzasnęła wściekle, wchodząc prędko do środka i trzaskając z całej siły drzwiami. Wdepnęła w ogromny bukiet, walający się po podłodze. Wszędzie leżały czerwone płatki, porwana wstążka i rozsypane czekoladki. Z pogardą kopnęła zniszczone kwiaty w kąt.
- Przepraszam, Rose – szepnął Jasper głosem pełnym skruchy. - Gdybym wiedział, nie przywiózłbym go tutaj.
Bella podeszła zdecydowanym krokiem do siostry, starając się ją pocieszyć w swoich objęciach.
- Po co tu przyjechałeś?! Zostawiłeś Rose samą, bez słowa pożegnania, nie kontaktując się. Zjawiasz się tu teraz i rościsz sobie jakieś prawa - Jacob wyrzucał z siebie oskarżenia pod kierunkiem Jamesa z prędkością karabinu maszynowego i tonem o temperaturze lodu.
- Nie odzywaj się! - warknął James, znów tracąc nad sobą kontrolę i napierając na Jaspera.
- Wynocha! Wszyscy! - krzyknęła rozwścieczona do granic wytrzymałości Rosalie, odpychając gwałtownie Bellę. Podeszła do blondyna i uderzyła go z całej siły w twarz. Skurczył się pod wpływem policzka, nieprzygotowany na atak z jej strony, a potem rzucił się na nią. Chwycił ją mocno za ramiona i potrząsał jak marionetką, krzycząc głośno:
- Jak mogłaś?! Nie było mnie tylko miesiąc, a ty... ty!
Wówczas drzwi pokoju otwarły się szeroko i stanął w nich trupioblady Carlisle. Rozejrzał się po pokoju i gdy wzrok spoczął na Rose szarpanej przez Jamesa, nie zastanawiał się ani chwili. Błyskawicznie znalazł się przy nich, chwycił chłopaka za łokieć tak mocno, aż tamten jęknął cicho i odciągnął go od przerażonej dziewczyny. Jego niebezpiecznie spokojna twarz znalazła się milimetry od zakrwawionego nosa Jamesa.
- Co ty sobie wyobrażasz? - syknął cicho, niezwykle stonowanym głosem, który wywołał w Belli nieprzyjemny dreszcz. Był tak lodowato kulturalny, że brzmiał jak ostrze noża tnące powietrze. - Nie pozwolę, byś pod moim dachem, w taki sposób dotykał moją córkę. - Każde słowo akcentował wyraźnie, coraz bardziej zbliżając usta do jego ucha. James wzdrygnął się niespokojnie, odsuwając nieznacznie.
- Rozumiesz? - Gdy blondyn wykonał minimalny ruch głową na tak, pchnął go mocno w stronę drzwi, mówiąc dobitnie: - A teraz wyjdź stąd i nie wracaj. Nigdy!
Chłopak momentalnie zniknął za uchylonymi drzwiami. Carlisle od razu podszedł do wciąż oszołomionej Rosalie, obejrzał ją fachowym okiem, po czym, stwierdziwszy, że nie ma żadnych obrażeń, objął skuloną postać w ramiona, gładząc czule po plecach.
- W porządku? - zapytał niemal szeptem, odgarniając jej pieszczotliwie włosy z czoła.
Odpowiedział mu tylko stłumiony szloch dziewczyny. Jasper natychmiast wyszedł bez słowa, nie patrząc na nikogo. Jacob nie drgnął nawet z miejsca, a po chwili zaczął nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu zaginionej części garderoby. Bella, wciąż nieco oszołomiona, zauważyła jego białą koszulkę, zmiętą obok łóżka siostry. Schyliła się, bez słowa mu ją podając. Ubrał się szybko i stał zdenerwowany, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Carlisle wciąż tulił rozżaloną córkę, szepcząc uspokajającym tonem pocieszające słowa.
To by było na tyle – westchnęła do siebie Bella, postanawiając na wszelki wypadek sprawdzić, gdzie podziewają się tamci. Zamknęła cicho drzwi, zostawiając w pokoju zastygłą w bezruchu trójkę ludzi. Stanęła niepewnie w korytarzu, rozglądając się wokół przez moment, zastanawiając, w którą stronę iść.

***

Wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w szybko przesuwające się za oknem obrazy. Przez moment próbowała, choć częściowo, skupić uwagę na tym, co dzieje się wokół niej. Tak naprawdę to nie chciała opuszczać domu. Miała ochotę zaszyć się w zaciszu własnego pokoju, wpełznąć pod ciepłą kołdrę i przez resztę dnia, a właściwie wieczoru, użalać się nad sobą. Łzy ciągle napływały jej do oczu, ale skutecznie je odganiała, mrugając wściekle. Myśli krążyły, jak sępy nad padliną, wokół minionych wydarzeń. Nie chciała się rozklejać, zwłaszcza w samochodzie Jaspera. Zerknęła na niego spod przymkniętych powiek, sprawdzając niepewnie, czy zauważył jej ponury nastrój. Z ulgą stwierdziła, że nie.
Siedział swobodnie, trzymając lewą rękę na kierownicy, a prawą na swoim udzie. Palce poruszały się w takt muzyki, wystukując rytm piosenki z radia. Uśmiechał się pod nosem, wpatrując w drogę przed nimi. Wyglądał na w pełni zrelaksowanego, zatem założyła, że może się dalej zająć własnymi rozważaniami.
Nie wiedziała, dlaczego zgodziła się pojechać na imprezę. Nie była w nastroju do zabawy, najpierw rozmowa z Edwardem, potem James. Jego zachowanie przeraziło ją i zniechęciło całkowicie do rodzaju męskiego. Do tej małostkowości i irracjonalnego toku myślenia. Nie mogła zrozumieć nienawiści, która emanowała od byłego chłopaka Rose. Przecież tak ją kochał. Miłość jest swoistym rodzajem oddania, poświęcenia. Chyba mógł jej po prostu pozwolić odejść. To, co Bella domyślała się, że zobaczył, musiało zranić męską dumę. Jednak wybuch agresji nie był niczym usprawiedliwiony. Doszła do wniosku, że to nie była miłość, tylko jakaś chora zależność lub raczej poczucie własności. Męski szowinizm. Zazgrzytała zębami zirytowana.
- Może to nie najlepszy pomysł? - Głos Jaspera, mimo że cichy, wyrwał ją z zadumy.
- Słucham? - Spojrzała na niego całkowicie zdezorientowana. O czym była mowa? Czy on w ogóle coś do niej mówił? Potrząsnęła głową, jak gdyby chciała pozbyć się natrętnej muchy. W tym przypadku myśli o mężczyznach.
- Właśnie o tym mówię. - Uśmiechnął się blado. Nie było wątpliwości, że chodziło mu o jej zachowanie. Jednak zauważył. - Powinienem zawieźć cię do domu.
- Ależ skąd. - Zaprzeczyła gorąco, przekonując bardziej siebie niż jego.
Uniósł brew z miną pełną wątpliwości, ale nie naciskał.
- Proszę – szepnęła przepraszająco, wpatrując się uporczywie we własne dłonie, zaciśnięte na telefonie. - Bardzo chciałabym zobaczyć twoje zdjęcia.
Potrzebuję czymś zająć głowę, żeby przestać wciąż analizować, po prostu zapomnieć.
- W porządku – zgodził się szybko, zbyt szybko, dodając po chwili: - Ale musisz mi coś obiecać... Będziesz się dobrze bawić.
- To nie powinno sprawić mi kłopotu – obiecała, modląc się w duchu o odrobinę szczęścia. - Kogo dziś gościsz?
- Oczywiście nie zabraknie chłopców z La Push i kilku moich znajomych – poinformował ogólnikowo, obdarzając ją tajemniczym uśmiechem, który, nie wiedzieć dlaczego, wzbudził w niej dreszcz spływający przyjemną falą wzdłuż pleców. W odpowiedzi zachichotała nerwowo, ponownie nieśmiało spuszczając wzrok na wygaszony ekran telefonu.
- Starasz się przywołać rozmówcę czy zahipnotyzować klawiaturę? - zażartował z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ja? Nie ja tylko tak sobie... - język zaczął się plątać, gdy na policzki wypłynął szkarłatny rumieniec.
- Daj spokój. Od pół godziny nie odzywasz się do mnie, chyba, że cię zapytam i tak kurczowo trzymasz komórkę w dłoniach, że gotowa jest pewnie rozpłynąć się od nadmiaru temperatury. - Skwitował spokojnie, a kącik jego ust powędrował nieznacznie do góry. Patrzyła na niego niedowierzająco, zawstydzona, że tak szybko ją rozszyfrował.
- Ciężki dzień – podsumowała szczerze, mając jednocześnie nadzieję, że takie wytłumaczenie wystarczy Jasperowi i nie będzie dociekliwy.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, zajęty prowadzeniem samochodu. Patrzyła na niego przez chwilę, starając się spokojnie ocenić jego nastrój. Wydawał się całkowicie zrelaksowany, bez jakiejkolwiek oznaki zniechęcenia czy zdenerwowania. Odetchnęła z ulgą. Musiała przyznać, że dobrze czuła się w tym towarzystwie – swobodnie. Nie onieśmielał jej, ani nie zanudzał, mimo dość dużej różnicy wieku między nimi. Z zaskoczeniem odkryła również, że miał wprawiający ją w zakłopotanie uśmiech.

***

- Jazz. - Powitał ich radosny pisk dochodzący zza ogrodzenia.
Metalowa furtka otworzyła się z łoskotem i po chwili Bella dojrzała burzę rudych loków zakrywających Jaspera. Towarzyszyły jej niebotycznie długie nogi w wysokich szpilkach, odziane w kusą dżinsową spódniczkę oraz tułów okryty znikomym białym topem.
- Gdzie się podziewałeś? - dopytywała właścicielka ognistej grzywy, obsypując twarz mężczyzny tysiącem drobnych całusów. - Czekamy na ciebie już pół godziny. - Udawała, że się dąsa.
Bella westchnęła cicho, na co Jasper odsunął piękną kobietę i obrócił się delikatnie.
- Vicky – szepnął z wyraźną naganą w głosie. - Przywiozłem gościa.
Zielone oczy powędrowały na zakłopotaną dziewczynę i gdyby wzrok umiał zabijać, nie zostałby po niej nawet ślad. Czuła, że rudowłosa wbija jej sztylety w serce. Zmierzyła ją szybko od stóp po głowę i najwyraźniej zadowolona z tego co zobaczyła, zawisła na ramieniu blondyna i szepnęła mu do ucha, wciąż patrząc przed siebie:
- A któż to taki, ta dziewuszka? - powiedziała na tyle głośno, by Bella mogła usłyszeć. Słowa nasączone były odpowiednią ilością słodyczy, by zabić. Wzdrygnęła się, mając ochotę odwrócić się na pięcie i uciec. Jasper spojrzał na towarzyszkę ze zdegustowaną miną.
- Zachowuj się – sapnął cicho, najwyraźniej zażenowany. – Bella, to Victoria, Vicky – Bella.
Obie skinęły do siebie lekko głowami, po czym rudowłosa zignorowała ją zupełnie, wzięła go pod rękę, ciągnąc w stronę pokaźnych rozmiarów domu. Belli nie pozostało nic innego, jak udać się za nimi. Wcisnęła ręce do kieszeni i niechętnie ruszyła, kopiąc niewidzialne kamyki.
- Wszyscy są już w środku – szczebiotała Vic, uroczo mrużąc do niego oczy, jednocześnie zezując na idącą za nimi siedemnastolatkę. - Firma przywiozła przekąski godzinę temu. Wszystko przepyszne.
- Dziękuję, że się tym zajęłaś. Jesteś niezastąpiona. - Cmoknął ją w policzek. Nie ukrywając najwyraźniej stosunku, jaki łączył go z tą panią, objął czule w pasie i przyciągnął do siebie, wywołując tym samym natychmiastową reakcję z jej strony. Wpiła się w niego chciwie. Bella spuściła wzrok na tak ostentacyjne okazywanie uczuć, czując rumieniec wpełzający na policzki.
- Bella! - Okrzyk radości dobiegający z otwartych drzwi rezydencji Jaspera, wyciągnął ją z opresji. Podniosła oczy, poszukując właściciela donośnego głosu. Z zatrważającą prędkością zbliżał się ku nim Quil, o ile dobrze pamiętała. Na wszelki wypadek uśmiechnęła się szeroko, postanawiając pozwolić mu mówić. Indianin minął zaskoczoną Vicky, mało jej przy tym nie taranując, po czym stanął przed Bellą, zawadiacko wykrzywiając usta. Odgarnął niedbale włosy z czoła, rozpromieniony, jak gdyby zobaczył wspaniały motor a nie dziewczynę.
- Pamiętasz mnie? - Nie dał jej dojść do słowa i zanim zdążyła wziąć oddech by się wytłumaczyć, dokończył – Quil.
- Jak mogłabym zapomnieć. – Zaśmiała się rozbawiona i prowadzona przez niego przeszła obok rudowłosej piękności.
- Gdzie reszta? - zapytał Indianin.
- Dojadą. Chodźmy.

***

Bella wpatrywała się coraz bardziej zdumiona w pojawiające się na wielkim ekranie zdjęcia. Dopełnieniem obrazu były opowieści Jaspera, nagrane w trakcie podróży na dyktafonie oraz muzyka, którą zakupił i nagrał w Azji. Całość tworzyła zapierającą dech w piersiach opowieść.
Siedziała na ogromnej, wygodnej kanapie, mając po jednej stronie Quila, który nie odstępował jej na krok, rozśmieszając co chwilę oraz Jaspera z wiszącą na nim Victorią po drugiej. Właśnie oglądali pokazy jazdy konnej w trakcie święta Naadam w Mongolii, gdy kątem oka dojrzała, jak dłoń Vicky zaciska się na udzie blondyna. Bella poruszyła się nerwowo, co spowodowało, że spojrzał na nią, wywołując natychmiastową falę gorąca. Dziękowała w duchu, że jest na tyle ciemno, by nikt nie zobaczył, jak jest czerwona. Patrzyła z udawanym zainteresowaniem na ubranego w przepięknie haftowany płaszcz strzelca, z rzeźbionym w drewnie, napiętym łukiem.
Po chwili na ekranie zobaczyła najcudniejsze ze wszystkich zdjęcie. Na suchej trawie siedział umorusany niemiłosiernie mongolski brzdąc, trzymając w dłoniach paczuszkę z M&M’sami, a jego twarz cała w czekoladzie, rozpromieniona była anielskim wręcz uśmiechem. Na tym prezentacja zakończyła się, po napisie „Koniec” ekran zgasł, zatapiając salon w ciemnościach. Wokół rozległy się gromkie brawa i okrzyki radości. Gdy światło rozbłysło na nowo, Jasper stał otoczony wianuszkiem gości składających mu gratulacje. Bella odsunęła się nieco pod ścianę, nie wiedząc, co powiedzieć i wstydząc się publicznych wystąpień.
- Co pijesz? - Z rozmyślań wyrwał ją Quil.
- Colę.
- Jasne. - Ucieszył się szczerze i zniknął przy barze.
- Podobało się? - Jasper stanął przy niej, opierając się o szarobrązowy filar.
- Niesamowite – wyznała szczerze. - Jesteś artystą.
- Musisz przyjść na pokaz.
- Świetnie, będę mogła napisać recenzję do gazetki szkolnej i od razu będziesz miał reklamę. - Rozpromieniła się na swój pomysł.
- Doskonale, pani redaktor.
Bella zauważyła z zadowoleniem, że nie pił alkoholu. Cieszyła się, bo cała reszta towarzystwa, mimo iż dopiero zaczęli się bawić, miała już niezłe humory. Sprzęt do wyświetlania zdjęć zniknął w pomieszczeniu obok, a środek pokoju zamienił się w parkiet, na którym w takt klubowej muzyki kołysała się Victoria otoczona przez kilku chłopców z La Push.
- Tańczysz? - Jasper wyciągnął do niej zachęcająco rękę.
- Nie moje klimaty – uśmiechnęła się przepraszająco.
Jego dłoń opadła szybko, ale twarz nie wyrażała rozczarowania.
- Może potem – stwierdził, wkładając rękę do kieszeni. Zanim niezręczna cisza zaczęłaby im przeszkadzać, powrócił Indianin z napojami.
- Czy coś mnie ominęło? - dopytywał się Quil, wręczając Belli oszronioną szklankę z lodowatym napojem.
- Bella nie lubi klubów – poinformował go Jasper.
- Nigdy nie byłam w żadnym – sprostowała. - Jestem niepełnoletnia. Poza tym chodziło tylko o muzykę.
- Nie chciała z tobą zatańczyć Jazz. - Ryknął śmiechem Quil. - Jest po prostu zbyt kulturalna.
- Nieprawda. - Trzepnęła go w ramię zirytowana. - Ja nie tańczę w ogóle.
Ciemnowłosy wyciągnął ręce w geście poddania, mrugając do niej okiem.
- Żartowałem.
- Jak impreza?! - Wrzasnął kompletnie zalany James, wpadając na środek parkietu i łapiąc w pół rozanieloną Victorię.
- Świetnie kolego – zamruczała do niego, zarzucając mu ramiona na szyję.
- Przepraszam. - Bella wycofała się z pokoju, zostawiając rozbawione towarzystwo.
Nie mogła patrzeć na byłego chłopaka Rose, zwłaszcza w jego obecnym stanie. Zdawała sobie sprawę z faktu, że jej widok mógł być dla niego dość irytujący, mówiąc łagodnie. Wolała zejść mu z oczu i unikać prowokacji. Postanowiła udać się na wędrówkę po ogrodzie otaczającym wspaniały dom Jaspera.

***

- Bella? Co ty tu robisz? Zwariowałaś? Jesteś cała mokra. – Jasper obejmował jej zziębnięte ciało, pocierał ramiona rękami, próbując ją ogrzać. - Myślałem, że śpisz na górze. Poszedłem sprawdzić, gdy wszyscy wyszli, ale nigdzie cię nie było.
Rozejrzała się nieobecnym wzrokiem dookoła, sprawdzając, gdzie jest. Siedziała na ławce w ciemnościach, kompletnie przemoczona. Przypomniała sobie imprezę, Jamesa i spacer wokół domu.
- Wyszłam przejść się po ogrodzie, usiadłam i zdaje się, przysnęłam. - Teraz dopiero poczuła, jak bardzo jest zimno. Z włosów, rzęs, nosa i ubrań kapała jej woda, a dotyk mokrego, lodowatego ubrania na skórze wywoływał dreszcze. Jak mogła spać w takim deszczu?
Dotknął ustami czoła, podnosząc ją do góry. Patrzyła na niego zbaraniałym wzrokiem.
- Dziewczyno, mam nadzieję, że to nie skończy się zapaleniem płuc. - Popychał trzęsącą się postać w stronę domu. - Twój ojciec by mnie zabił.
Gdy weszli do środka, zaprowadził ją na górę do wielkiej sypialni i mimo głośnych protestów, posadził na łóżku. Z łazienki obok przyniósł dwa ogromne, miękkie zielone ręczniki i kazał rozebrać się, po czym wyszedł. Posłusznie, choć z wielkim trudem przez zmarznięte i trzęsące się dłonie zdjęła ubrania, owinęła włosy w jeden z ręczników, a drugim wycierała się zawzięcie. Gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi, okryła się prędko leżącą na łóżku narzutą, stając prosto jak struna, by ukryć zażenowanie.
- Ubierz się i wchodź pod kołdrę. Zaraz ci przyniosę gorącej herbaty. - Podał jej złożone w kostkę rzeczy i nie spojrzawszy na nią, poszedł na dół.
Zdjąwszy mokrą bieliznę najszybciej jak się dało, wcisnęła przez głowę bawełniany biały podkoszulek i za duże spodnie od piżamy. Na szczęście był w nich sznurek, który zawiązała mocno, żeby przypadkiem jej nie spadły. Wciąż stukając zębami i przeklinając w duchu swoją głupotę, wśliznęła się pod bądź co bądź zimną kołdrę. Jak na zawołanie zjawił się Jazz.
- Proszę. - Usiadł obok niej, podając jej dymiący kubek. Patrzył na nią z troską.
- D-dzię-k-kuję – wyjąkała zakłopotana, trzęsąc się niemiłosiernie. Nie była w stanie wziąć od niego naczynia bez rozlania jego zawartości na prześliczną, czarną pościel.
- Poczekaj. - Powiedział spokojnie, odstawił kubek na nocny stolik, po czym odsunął kołdrę, kładąc się obok niej.
- C-co rob-bisz? - wyjąkała, wpatrując się w niego wielkimi ze zdumienia oczami. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Nie bądź dzieckiem. Rozgrzeję cię tylko i będę grzeczny. - Przysunął się bliżej, oplatając jej nogi swoimi. Były nieziemsko ciepłe. Mimo że umierała ze wstydu, nie mogła oderwać się od niego. Przycisnął klatkę do jej tułowia tak mocno, że czuła jego bijące serce. Jej w odpowiedzi natychmiast przyspieszyło. Jedno ramię spoczęło pod nią, a drugim pocierał delikatnie plecy. Dłonią przygarnął do siebie głowę, kładąc usta przy uchu, zapytał cicho: - Cieplej?
Gorący oddech opłynął policzek, wzbudzając tym razem niezwykle przyjemny dreszcz. Wtuliła się w szyję instynktownie, a lodowate palce powędrowały pod umięśnione ramiona. Jej usta dotykały wgłębienia pod linią szczęki, gdzie drapał wychodzący już nad ranem zarost. Jego zapach wypełnił przyjemnie nos, wysyłając sygnały wprost do brzucha. Przymknęła powieki, rozkoszując się chwilą i starała się zrelaksować. Wierzyła, że Jasper dotrzyma słowa. Nie miała powodów, żeby mu nie ufać. Z ust wyrwało się ciche westchnienie, kiedy pomyślała sobie, że gdyby przesunęła twarz nieco w górę i lewo, mogłaby go pocałować. Powolutku głowa zaczęła się przekrzywiać, aż wreszcie jej lodowate wargi spoczęły na miękkich ustach Jaspera.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Wto 7:49, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Przeczytałam już wczoraj, teraz komentuję...
Na początku powiem: Ach! Dziękuję! Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością. :)
A teraz...
James zachował się okropnie. Jak mógł tak nazwać swoją "miłość"? Przecież sam wyjechał! Ta postać kojarzy mi się z Norbertem z książki, którą kiedyś czytałam... Bardzo biała wrona, czy jakoś tam. Więc nie podoba mi się James. Nie mam pojęcia, czy będzie miał on wpływ na fabułę "Innej...", czy po prostu jest postacią epizodyczną?
No i Carlisle. Nie spodziewałam się, że tak zareaguje. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że w ogóle będzie obecny na miejscu wydarzeń! Ach... Taki ojciec by mi się przydał. :)
Jacoba tu praktycznie nie było, pamiętam tylko jego białą koszulkę. :)
Jasper... Podoba mi się nawet bardziej niż Edward. Victoria to jego dziewczyna? Sądząc po jej morderczym spojrzeniu... Chyba tak. Albo to jedna z takich postaci, jakie zazwyczaj odgrywa Tanya (dlaczego akurat ona? :( ). Czyli wredna suka, której podoba się Jasper, ale ona jemu jest w jakimś stopniu obojętna. Tylko dlaczego w takim razie objął ją w pasie? Może po przyjacielsku? Nie wyobrażam sobie przyjacielskiego obejmowania w pasie.
A Bella w tym rozdziale dziwna była. Tak, tak, czytam napisy, nie może być wciąż rozsądną dziewczyną, tak? :) Widać, że bardzo polubiła Quila. On też był taki wesoły... Zawsze go lubiłam. :D Wydaje mi się, jakby Bella w pewnym sensie przestała myśleć o Edwardzie. W którymś momencie nawet zapomniałam, że występuje on w tym opowiadaniu. :) A czym się rozczarowałam? Tym, że pocałowała Jaspera. Paring Bella-Jasper - nie lubię go. Moim zdaniem, Jasper nigdy nie pasował do Belli, a robić z nich parę...
Ale mimo to, rozdział naprawdę mi się podobał, ale... za szybko mi się go czytało. Tylko kilka minut!
Erica też nie było... A szkoda, bo jeszcze jeden czarny charakter by się przydał.
Dziękuję za świetny rozdział! :)
Pozdrawiam i życzę weny,
twoja wierna czytelniczka,
Larissa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martka
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 8:33, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Cóż... Po tym, co przeczytałam muszę stwierdzić, że Edek będzie miał nie lada konkurencję w osobie Jaspera. Facet jest bardzo intrygujący, ma fascynujące hobby, pewnie każda dziewczyna marzy o takim.. Nie wiem jednak czy ma on czyste intencje wobec naszej cnotliwej Belli, która w tym rozdziale jest wypisz-wymaluj TĄ Belką z pierwowzoru, czyli rumieniec na twarzy i chroniczne zawstydzenie. I like it Hyhy Nie ukrywam, że edwarda mi brakuje, więc mam nadzieję, że będzie chciał powalczyc o ukochaną w następnym rozdziale. James. A co on sobie u licha myśli?? Jacob powinien mu nogi z...no własnie Wsciekly
A zatem k8ella sprężaj sie, bo pragnę poczytac o Edwardzie w akcji Super


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Wto 10:05, 11 Maj 2010 Powrót do góry

K8ella, dziękuje za rozdział. Tak długo na niego czekałam, musiałam cofnąć się o kilka rozdziałów, aby sobie wszystko przypomnieć. Cieszę się, że piszesz dalej.

W przeciwieństwie do poprzedniczek, mi się bardzo podoba, że w tym rozdziale nie było Eda.
Uwielbiam Jaspera, jest on moja ulubiona postacią i cieszę się, że było go tutaj tak dużo. Stworzyłaś interesującą postać, twój Jazz jest taki niesamowity, aż mnie ciary przeszły. Widzę go oczami wyobraźni, przystojny tajemniczy, troskliwy, dla mnie ideał. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale stworzyłaś mojego faceta marzeń.
Domyślam się, że pewnie Ed i tak z nim wygra i Bella będzie z nim, ale mimo wszystko twój J. mi się bardziej podoba i trzymam za niego kciuki.
Z drugiej strony Bells też nie wie, czego chce. Czy pocałunek był pod wpływem chwili czy to magia Jaspera tak działa? Wiem, wiem nastolatki maja prawo do szaleństw i potknięć, ale ona jest ……. no dziwna trochę.

James to kawał skurczybyka, ale urażony facet to po prostu świnia. Dokopie dziewczynie choćby mu serce pękało, byle tylko ją zabolało. Nieważne czy był winny czy nie. Facet ma zawsze rację a ona powinna zalewać się łzami i tęsknić za nim.
Dobrze, że ma dziewczyna takich przyjaciół i wspaniałego ojca, ach no i siostrę.
Jeszcze raz dziękuję za rozdział i myślę, że nie każesz nam znowu tak długo czekać na następny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madlen1990
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piotrków Tryb.

PostWysłany: Wto 14:02, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Nareszcie!!!
Mimo iż rozdział pojawił się wczoraj dopiero dziś mogłam pozwolić sobie na przyjemność przeczytania go. Pewnie mój komentarz będzie trochę nieskładny ale piszę na gorąco.

Zaskoczył mnie ten cały zwrot akcji, tzn. cała sytuacja z Jasperem. No ale tak jak stwierdziłaś - Bella jest nastolatką więc może się zachowywać w sposób trochę niezrozumiały dla nas i może nierozsądny. To coś nowego. Do chwili obecnej byłam przyzwyczajona do rozsądnej, "dorosłej" Belli, robiącej to co wypada. Bella jest trochę rozdarta pomiędzy Edwardem a Jasperem. Jasper chyba trochę ją intrygował a zaintrygowanie + łóżko + młodzieńcze hormony = pocałunek. Z tego co pamiętam, z Edwardem całowali się ale nie zostali parą, nie wyjaśnili sobie tego. Mylę się? W ogóle intryguje mnie postać Tajemniczego Edwarda. No i ten Eric... mam już przypuszczenie o co mu chodzi i czego może chcieć od Edwarda.Mam nadzieję, że się nie zawiodę, a Ty skończysz opowiadanie bym mogła potwierdzić ewentualną słuszność moich przypuszczeń.
Jestem ciekawa co wyniknie z tego ewidentnego trójkąta Edward - Bella - Jasper.

James. Hmm... Czytałam powyższe komentarze i został on bardzo negatywnie oceniony. Już dokładnie nie pamiętam jak to się stało, że opuścił Rosalie, Z opowiadania chyba wynika, że nie pożegnał się ani nie kontaktował z nią i tu ma u mnie przeogromny minus ale wyobraźcie to sobie: byliście z kimś w związku przez dłuższy okres, na pewno snuliście plany na przyszłość, mówiliście o wielkiej miłości, kochaliście się, a po rozstaniu Twoja druga połowa już po miesiącu pociesza się innym i to w dość "intensywny" (cielesny znaczy) sposób. Po prostu poczuł się zdradzony i nerwy mu puściły, tym bardziej, że przyjechał z kwiatami, miał pewne nadzieję, które rozwiały się w bardzo szybki sposób. I to w jaki. Oczywiście nie potępiam Rosalie. Przecierpiała swoje, odbyła przysłowiową żałobę i próbowała rozpocząć życie na nowo, z kimś kto powoli stawał się dla niej kimś ważnym. To trudne dla nich obojga.

Pozostaje mi jeszcze ponarzekać na brak Edwarda w powyższym rozdziale ale to pewnie nadrobisz Very Happy

Co się tyczy błędów ortograficznych, interpunkcyjnych czy stylistycznych - takowych na razie nie zauważyłam (zbyt wciągnęła mnie fabuła i nie zwracałam na nie uwagi, może innym razem)

Na chwilę obecną to tyle moich rozważań. Być może nasunie się ich więcej w toku dyskusji.

mam nadzieję, że nie pozwolisz nam tym razem tak długo na siebie czekać Very Happy


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Czw 18:43, 13 Maj 2010 Powrót do góry

Dzięki za powiadomienie o rozdziale. Czytałam jak tylko pojawił się tekst. Mistrzostwo poprostu Smile Zastanawia mnie co Jasper robił w sypialnie Rose? No bo Jackob, ok przyciągają sie z Rose, chwila sam na sam. James wpadł z wizytą z kwiatami i czekoladkami. Ale Jasper? Cóż nawet jesli chodziło o podwiezienie znajomego to powinien go zostawić na progu i się wycofać. A twój Jasper postanowił zaobserwować rozwój sytuacji i w razie potrzeby interweniować. I za to go lubię Smile wiem, że twój bohater jest starszy od Belli ale naprawdę ma w sobie coś pociągającego, takiego dojrzałego. W sumie to nie dziwię się, że Bella zaczyna się zachowywać tak jak się zachowuje w jego obecności. Twój Jasper ma w sobie coś onieśmielającego.
Ktoś wcześniej wspomniał, że fajnie iż nie ma tu Edwarda, bo można od niego odpocząć. A ja za nim się stęskniłam. Najpierw długo nie było rozdziału a jak jest to brak w nim Edka. Oj wiesz, że twój Edward jest moim ulubieńcem. O ile ten książkowo-zmierzchowy mnie średnio zachwycał, o tyle twój mnie zauroczył (można się tak wyrazić o postaci książkowej??) Smile Mam nadzieję, ze Bella z Jasperem nie narozrabiają. Szkoda tej fantastycznej relacji jaką stworzyłaś między Bells i Edem. A może to dobry pomysł ??;-D Może Edward zrobi się zazdrosny i ruszy swoje sexowne cztery litery i umówi się wreszcie z Bellą??
Nie wiem ( jeszcze) co wymyśliłaś dla swoich bohaterów, więc czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg wydarzeń i kooejne rozdziały.
Weny, natchnienia i czego tylko potrzebujesz
Aurora


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madlen1990
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piotrków Tryb.

PostWysłany: Sob 20:06, 15 Maj 2010 Powrót do góry

Kochana k8ella wiem wiem wiem - jestem okropną, niecierpliwą, naciskającą diablicą ale po prostu muszę o to zapytać: kiedy mogę się spodziewać Twojego nowego rozdziału? Myślę o nim od pewnego czasu i czekam na kolejną odsłonę (mam nadzieję Edwarda także)
życzę Ci weny i lekkiego pióra (czy raczej lekkiego i sprawnego palca na klawiaturze:))
pozdrawiam
m.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Klaudia_22
Nowonarodzony



Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Turek / Wrocław

PostWysłany: Pon 21:19, 17 Maj 2010 Powrót do góry

Cześć :)
Wczoraj w pracy włączyłam to opowiadanie bo zaciekawił mnie tytuł... ale powiedziałam sobie "3 rozdziały i wracam do pracy"... skończyłam czytać po 2h no i oczywiście nie wyrobiłam się ze wszystkim :D
Chciałam przez to powiedzieć że bardzo szybko i łatwo czyta się Twoje teksty, jest strasznie wciągające, jak się zacznie czytać to nie można przerwać :) 2 razy mi przerywano to aż nie wiedziałam co się dzieje tak mnie pochłonęła ta opowieść :)
Życzę ogromnej weny i dużo wolnego czasu na pisane kolejnych rozdziałów, abyśmy mogły się częściej nimi upajać :)
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 13:12, 20 Maj 2010 Powrót do góry

dobra - jestem dzielna... żebyś wiedziała, że mi na tobie zależy (ależ to brzmi) odpuszczam sobie dzisiejszy odcinek KYLE'a XY - specjalnie dla ciebie... fatalnie spóźniony komentarz... :P

cóż... nie zaskoczyłaś mnie, po scenach z Antidotum, wiedziałam, że wszelkie 'sceny akcji; wychodzą ci bardzo dobrze i tak było i tym razem... pomimo tego, że nie masz w zwyczaju zaglębiać się nad każdym detalem - widziałam na własne oczy każde uderzenie i zmarszczenie brwi w gniewie... wieszałam siekierę w napiętej atmosferze i mnie tez się udzieliła... nawet mnie wystraszyłaś, gdy James doskoczył do Rose... kategorycznie emocje górą w tym rozdziale...
i zrobiłaś też coś za co bardzo dziękuję:
Cytat:
- Co ty sobie wyobrażasz? - syknął cicho, niezwykle stonowanym głosem, który wywołał w Belli nieprzyjemny dreszcz. Był tak lodowato kulturalny, że brzmiał jak ostrze noża tnące powietrze. - Nie pozwolę, byś pod moim dachem, w taki sposób dotykał moją córkę. - Każde słowo akcentował wyraźnie, coraz bardziej zbliżając usta do jego ucha. James wzdrygnął się niespokojnie, odsuwając nieznacznie.
zrobiłaś z Carlisle'a prawdziwego twardego mężczyznę, który potrafi zadbać o kobiety... poradzić sobie w każdej sytuacji... nareszcie Carlisle ma - jak to nazwać... odpowiednią dawkę testosteronu we krwi... dotąd wszyscy go opisywali dosc... hm, rozleźle... niewazne... grunt, że ty dodałaś mu życia i barw...

następnie zaserwowałaś nam odrobinę tęsknoty i zdenerwowania, gdy hipnotyzowała telefon myśląc o Edwardzie... odrobinkę zazdrości i niepewności, gdy wgapiała się w Jazza i Victorię... cóż - jak dla mnie bomba... tylko, ze Jasper jako starszy w bardzo ciekawy sposób oddziałuje na jej podświadomość (przynajmniej tak to odebrałam)... jest opiekunem, ona czuje się przy nim bezpiecznie... poza tym zdaje się robić wszystko bezinteresownie... jakby grzanie kogoś pod kołdrą było bezinteresowne...
ale pocałunek był słodki - tym bardziej, ze to ruch z jej strony... zdaje sobie sprawę, że komplikuje to relacje B-E, ale takie życie :P cieszę się najbardziej z tego, że nic mi nie zgrzytnęło... a przeprowadziłaś szybką akcję w kilku krótkich urywkach.... zbudowałaś odpowiednio napięcie i rozwiązałaś je częściowo przynajmniej...

no! to ja dziękuję za świetny rozdział i przepraszam za lenistwo ;P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 12:43, 27 Maj 2010 Powrót do góry

Witam
Jak to nasza kochana K8ella napisała kilka postów powyżej od dawna czytam cudowne teksty, które tu są wklejane. Jednakże, odmiennie niż k8 nie pojawiła się u mnie wena i pozostaje mi czasami się przemóc się i dodać jakieś kilka żałosnych komentarzy
Mam nadzieję, że autor nie ocenia naszych komentarzy
Przechodząc do samego opowiadania:
Stworzyłaś niesamowite postaci nastolatków, czytając to opowiadanko odmładzam się u siebie w łepetynie. Naszkicowałaś wspaniałą panoramę, zaczynając od inteligentnego Edwarda przez tępego Mike’a oraz okazuje się, że niewiedzącą czego chce Belkę.
Bardzo mi się podoba postać Jamesa, Rosie, oraz Jaspera.
James okazuje się, prawdziwym facetem, bo lubimy złych brutali ale jak nazwie nas dziwkami czy szmatami to już byśmy najchętniej paluszkiem pogrozili. Ale która z nas gdyby zobaczyła swoją miłość w objęciach innej nie wyzwała go od ku***ów czy innych bobów…
Dla mnie jest to sytuacja żywcem wyciągnięta z życia. Za co Ci bardzo ale to bardzo dziękuję.
Rosie i Belka okazują się typowymi dziewczynkami, które za błysk w oku chłopaka są w stanie zapomnieć o swoich prawdziwych uczuciach. Ech kiedyś miało się to naście lat…
Bardzo podoba mi się Jasper, którego wydaje mi się, że wykreowałaś na jedną z bardziej dojrzałych postaci w tym ff. To jak się zachowywał w samochodzie, to jak się zaopiekował Bellą po prostu mnie rozczuliło.
A i jeszcze… Esme! Kobieto czemu wszystkie kobietki w tym opowiadaniu są takie żądne mężczyzn? Czemu żadna nie jest wierna sobie i swojej sympatii, miłości? To taka dygresja ale mam nadzieję, że da troszkę Ci do myślenia…
Jestem bardzo ciekawa jak poprowadzisz akcję z Belką i Jasperem czy Belka nie będzie miała kaca i przede wszystkim co z Edwardem i jego mrocznym interesem bo domyślam się, że jego wolontariat przybrał z goła zupełnie inną formę…
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za Inną
Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez magdalina dnia Śro 7:29, 11 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Śro 15:52, 07 Lip 2010 Powrót do góry

Drogie moje czytelniczki. Witam i proszę o wybaczenie. Wiem, że powinnam się kajać przed wami za takie długaśne luki pomiędzy rozdziałami. Niestety miałam bardzo gorący okres w pracy.
Zatem proszę wybaczyć i cieszyć się nowym rozdziałem.

Beta dredzio, której dziękuję ;*.

Dobrej zabawy życzę i do zobaczenia na dole. Wink

Rozdział 15
Rozterki

W momencie gdy dotknęła ust Jaspera, zrozumiała, że to nie jego chciała pocałować. Inny zapach, odmienny smak. Wciąż myślała o Edwardzie, słodkich wargach, które tak niedawno czuła na sobie, swoich policzkach, szyi i obojczykach. To ich pragnęła naprawdę. Tylko ich. W odpowiedzi na nagły przebłysk zrozumienia krtań ścisnęła się mocno i cichy szloch wyrwał z gardła. Po całym dniu powstrzymywania, łzy popłynęły wreszcie niepohamowanym strumieniem.
- Przepraszam – szepnęła zawstydzona nagłą odwagą i odsunęła się od znieruchomiałego obok niej mężczyzny. Czuła się podle i niezręcznie. Poczucie winy paliło gardło, aż brakowało tchu.
- Szzz... - uciszył ją spokojnym głosem, mrucząc w jej wilgotne włosy. - Nic nie mów.
Te proste słowa oraz czuły gest, gdy głaskał plecy, wywołały kolejną falę smutku. Rozszlochała się na dobre, przerażona sytuacją, w jakiej się znalazła, a przede wszystkim własną reakcją. Co sobie myślała, zgadzając się na przyjazd tutaj bez siostry? Dlaczego została? Po co wyszła na zewnątrz? I wreszcie, po jaką cholerę go pocałowała?
Jasper wytrwale szeptał kojące słowa, jednocześnie tuląc do siebie jak małą dziewczynkę. Leżeli tak w ciszy, przerywanej jedynie jej łkaniem. Oddech Belli uspokajał się aż do momentu, gdy zupełnie wycieńczona płaczem, usnęła.
Obudziło ją rażące światło dnia. Z przerażeniem podniosła się z poduszki, a nagły ruch wywołał pulsujący ból w skroniach. Gdy próbowała otworzyć oczy, ze zdumieniem stwierdziła, że ma z tym problem. Powieki wydawały się ciężkie, ale udało się je lekko rozchylić. Pamiętała, że gdy zasypiała, wciąż jeszcze płakała. To z pewnością spowodowało opuchliznę. Było jej zimno, a ciałem wstrząsały dreszcze, mimo że siedziała przykryta po samą brodę. Zastanawiała się przez chwilę, gdzie był gospodarz, bo najwyraźniej nie spał tutaj w nocy.
Rozejrzała się po gustownie urządzonym pokoju. Sypialnia Jaspera utrzymana była w stonowanych brązach i beżach, ożywiona soczystą zielenią zasłon oraz zaakcentowana satynową czernią pościeli.
Łóżko było ogromne i niezwykle wygodne. Niestety ta noc nie należała do najbardziej spokojnych. Z zaciekawieniem sięgnęła po leżący na nocnym stoliku telefon, by sprawdzić, która godzina. Było już po dwunastej. Złapała się za głowę.
- Obudziłaś się już? - Głowa Jaspera wsunęła się przez uchylone drzwi.
Kiwnęła głową, rumieniąc się niemiłosiernie na wspomnienie niewytłumaczalnego zachowania poprzedniego wieczoru. Nie wiedziała, gdzie podziać oczy, więc wlepiła je w skręcone na pościeli palce.
- Jak się czujesz? - spytał zaniepokojony, siadając obok niej na łóżku. Nie zwracając uwagi na jej rosnące zażenowanie, które ewidentnie było widoczne na purpurowych policzkach, uśmiechnął się nieznacznie.
- Pewnie wyglądam strasznie – skwitowała, starając się ujarzmić rozczochraną fryzurę. Niestety spanie z wilgotnymi włosami zazwyczaj kończyło się katastrofą. Wciąż wpatrywał się w jej twarz, wzbudzając kolejny rumieniec. Pod jego czujnym okiem stawała się coraz bardziej skrępowana.
- Ważniejsze jest to, jak się czujesz. - To powiedziawszy, podniósł rękę i dotknął jej czoła. Zadrżała. - Tak myślałem. Masz gorączkę.
Teraz już wiedziała, dlaczego wszystko ją bolało. Było gorzej niż się spodziewała. Koszmarna sobota, noc, o której nie warto pamiętać, a teraz jeszcze to. Westchnęła cicho, opadając na poduszki.
- Muszę jechać do domu.
- Oczywiście. Jak tylko będziesz gotowa, zawiozę cię. Ubrania leżą w łazience. Wysuszyłem je - powiedział i wyszedł.

***

Resztę niedzieli Bella spędziła w łóżku, pod czujnym okiem Carlisle'a, który zaaplikował jej lekarstwa, nakarmił pożywnym rosołem i nakazał spać, co też zrobiła bez ociągania. Późnym wieczorem i w dużo lepszym nastroju, obudziła się, gdy usłyszała sygnał nadchodzącej wiadomości. Podniosła się z pościeli i zaciekawiona sięgnęła po telefon.

Mam nadzieję, że już się nie gniewasz. Al

Niewiele myśląc, wybrała połączenie z nadawcą. Miała ochotę powiedzieć, co myśli o zdradzieckim zachowaniu przyjaciółki. Przechyliła głowę, przytrzymując telefon ramieniem i bawiła się zawzięcie okrągłym guzikiem od wzorzystej pościeli, czekając na połączenie.
- Bella? - Cieniutki głosik zabrzmiał niepewnie. Dopiero teraz się martwi?
- Nie, Alice. Potwór z Loch Ness - wychrypiała, mówiąc przez zatkany nos. Bardzo zabawne...
- Nie przeszło ci – westchnęła niepocieszona koleżanka, a potem zamilkła.
- Wiesz co narobiłaś? - jęknęła, hamując się przed niekontrolowanym wybuchem złości. Zostawiła w spokoju guziczek i przeniosła zainteresowanie na swoje włosy. Nerwowo zaplątywała je wokół palców, by po chwili puszczać, obserwując, jak się rozwijają i spływają w dół. Gdyby wszystko tak szybko wracało do normy...
Odpowiedziała niezręczna cisza.
- Edward się... - głos jej się lekko załamał i odchrząknęła, by zamaskować smutek.
- Pokłóciliście się? - nie dowierzała. Zdenerwowana przewróciła oczami.
- Nie odzywa się do mnie. - Nawet mówienie o tym było przykre.
- Posłuchaj – powiedziała po chwili Alice. - To na pewno jakieś nieporozumienie. Jak porozmawiacie, to wszystko się wyjaśni
- Al, czy ty słyszysz, co ja mówię? Nie rozmawia ze mną! - Nie próbowała ukryć irytacji.- Po twoim genialnym telefonie tak się wściekł, że nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień.
- Aż tak źle? - Bella widziała oczami wyobraźni skuloną Alice z oczami wielkimi jak spodki.
- Nawet się ze mną nie pożegnał, gdy wychodziłam – wzruszyła ramionami, wspominając gniewny wyraz twarzy Cullena. Na samą myśl przeszedł ją dreszcz.
- To do niego niepodobne – zdziwiła się.
- Doprawdy?
- Może źle to odebrałaś?
Bella jęknęła, nie mogąc opanować rosnącej w niej złości.
- Uwierz mi, że wyrażał się dość jasno. Nie sądzę, żeby było w tym jakieś drugie dno. W ogóle, co ci przyszło do głowy, żeby mu wyśpiewać wszystko? To był cios poniżej pasa.
- Przepraszam – wyznała szczerze skruszona. Bella słyszała łzy w jej głosie.
- W porządku. Nie ma o czym mówić, Alice – westchnęła zrezygnowana. Nagle poczuła się wszystkim bardzo zmęczona. - Widzimy się jutro w szkole. Pa.

***

Tej nocy nie spała dobrze. Przewracała się z boku na bok, próbując przestać wspominać okropne chwile minionego weekendu. Przed oczami ciągle przewijały się na zmianę nieprzyjemne wizje wściekłego Cullena, niebezpiecznego Jamesa i czułego Jaspera. Gdy nadszedł szary świt, miała dość. Nie mogła dłużej leżeć w łóżku i udała się do kuchni. Przygotowała sobie kubek gorącej herbaty, rozważając, czy ma iść do szkoły. Kiedy rozgrzana ciepłym napojem, odstawiła naczynie do zlewu, wiedziała, że nie zostanie dzisiaj w domu.
Droga do szkoły dłużyła się jej niemiłosiernie. Mijając dom Edwarda, z niepokojem spoglądała na zaparkowane na podjeździe srebrne volvo. Najpierw odetchnęła z ulgą, że nie będzie go w szkole, gdy tam dojedzie. Po chwili zaczęła się martwić, że go nie zobaczy. Trudno było się skupić na drodze, kiedy oczy łzawiły od kataru, a dodatkowo szczypały z nadmiaru emocji. Zwolniła nieco, starając się w tym samym momencie wytrzeć nos i skręcić na szkolny parking. Wreszcie stanęła obok Mercedesa Alice i przekręciwszy kluczyki w stacyjce, wysiadła ze swojego Mini Morrisa. Zatrzasnęła drzwi i włączyła alarm, po czym obróciła się w stronę oczekującej jej koleżanki.
Mina Al nie wróżyła niczego dobrego, ale Bella udała, że się tego nie domyśla i kichając głośno, przywitała się:
- Cześć.
- Rany! Wyglądasz okropnie... - To było niezwykle pocieszające. - Co ci się stało?
- Zmokłam w sobotę i przeziębiłam się - wytłumaczyła krótko.
- W Forks nie padało – stwierdziła chłodno Alice, wpatrując się w nią intensywnie. Czyżby coś insynuowała?
- Byłam w Port Angeles u znajomego – wyjaśniła Bella, wzruszając ramionami.
- Biegałaś po dworze w deszczu? - nie dowierzała. - Przecież mamy październik.
- Alice. - Spojrzała na nią wymownie. Całe to przesłuchanie było niedorzeczne. - Naprawdę się źle czuję. Nie musisz mi utrudniać wypowiedzi.
- Jasne. Jak chcesz. - Wzruszyła ramionami. - Rozmawiałam z Edwardem.
Swan stanęła jak wryta, z trudem maskując emocje. Stwierdziła jednak trzeźwo, że nie będzie robić scen i pokręciła głową.
- No i? - spytała z nutką przygany w głosie. - Co odkryłaś w tej sprawie?
- Nic. Oboje jesteście tak samo dziwni. Wiem jedno. Żadnemu z was ta sytuacja nie wyjdzie na dobre.
Bella prychnęła. Eureka!
- Daj spokój, kochana. Nie ma o czym mówić.
- O wilku mowa – szepnęła Alice, a w tym samym momencie słychać było pisk opon.
Silnik volvo zamilkł i po chwili trzasnęły drzwi.
- Alice. Bello. - Niski głos Edwarda wzbudził w niej delikatne drżenie, które zrzuciła na karb przeziębienia. Serce dudniło mocno w klatce piersiowej i obawiała się, że słyszy ją pół parkingu.
Zatem był cywilizowany i mimo tego, że się gniewał, nie zamierzał zapomnieć o dobrym wychowaniu.
Resztką sił powstrzymała się od wyszczerzenia do niego zębów. Zamiast tego, spojrzała spod na w pół przymkniętych powiek. Stał obok z rękami w kieszeniach czarnych bojówek. Jego włosy były bardziej rozmierzwione niż zwykle, a piękne oczy wpatrywały się uparcie w asfalt pod nogami. Wyglądał nieziemsko. Myśli Belli samoistnie powędrowały ku sobotniemu spotkaniu, gdy grał tylko dla niej.
- Cześć – sapnęła Alice, wyrywając ja z zamyślenia. Ewidentnie muszę się odezwać.
- Hej – zaskrzeczała, po czym kichnęła gromko.
Wyszarpała prędko chusteczkę z kieszeni, by wytrzeć obolały nos i zerknęła skrycie na chłopaka. Patrzył na nią z niepokojem. Na czole rysowała się głęboka bruzda.
- Źle się czujesz? - spytał niemal miękko, zbliżając się niebezpiecznie.
Uch, proszę, tylko nie to. On teraz będzie miły. A ja? Wyrzuty sumienia wypłynęły purpurą na jej policzki.
- Troszkę jestem przeziębiona – wyszeptała mu prawie w twarz i spuściła wzrok. Nie. To nie dzieje się naprawdę. Jęknęła w duchu.
- Powinnaś była zostać w domu – pouczył ją z ojcowską troską, dotykając czoła. Jego dłoń była przyjemnie chłodna.
Taaa... Tylko wtedy nie spotkałabym ciebie. Mimo że i tak było jej gorąco, czuła jak temperatura wokół się podnosi.
- Musiałam przywieźć zaległą pracę – skłamała gładko, ruszając w kierunku wejścia. Odetchnęła głęboko, gdy odsunęła się od niego. Zdecydowanie nie umiała oszukiwać. Zastanawiała się przez moment, w jaki sposób będzie w stanie rozmawiać z Edwardem bez wyznania swojego karygodnego zachowania w łóżku Jaspera?Ale, czy to w ogóle miało znaczenie? Może Edward pytał tylko z grzeczności? Potrząsnęła głową do swoich myśli.
- Mówiłaś coś? - Cullen szedł cały czas za nią.

***

Do lunchu sumienie Belli sprawiło, że wiła się jak na torturach, prowadząc ze sobą wewnętrzny monolog. Rozważała wszystkie za i przeciw, decydując się ostatecznie na szczerą rozmowę z Alice. Gdy wkroczyła niepewnie na stołówkę, rozejrzała się nerwowo po sali, modląc w duchu, by jej przyjaciółka była sama. Z ulgą dojrzała drobniutką postać, siedzącą przy ich stałym stoliku. Nie myśląc nawet o jedzeniu, szybkim krokiem udała się wprost do uśmiechającej się do niej dziewczyny.
- Al – zaczęła, gotowa powiedzieć wszystko na jednym wdechu, nawet nie siadając. - Muszę ci coś powiedzieć.
- Wiedziałam o tym kochanie. Znam cię na wylot.
- Ja... - opadła ciężko na krzesło i poczuła jak cała odwaga ucieka, niemal krzycząc.
- Kochasz Edwarda – dokończyła pewnie z ustami rozciągniętymi w anielskim uśmiechu.
Bella przewróciła oczami, bo zabrakło jej w tym momencie pomysłu na cięty komentarz.
- To aż tak widać? - jęknęła po chwili.
- Wasza mowa ciała aż krzyczy, Bells. - Pokiwała głową, praktycznie eksplodując z radości.
- Nasza? - zwątpiła szczerze, nie rozumiejąc aluzji.
- No daj spokój. Czy ty nie widzisz, jak on na ciebie patrzy?
- Chyba nie mówisz poważnie... - szepnęła i poczuła, jak gdzieś w środku jej brzucha zaczyna kumulować się drżenie. A jeśli to prawda? O Boże! Wszystko zepsułam, zanim się zaczęło.
Głowa opadła jej bezsilnie na oparte na stole przedramiona.
- Co się stało?
- Ja zrobiłam coś okropnego... - wyznała z twarzą wciąż schowaną pod stolikiem. Czuła, że za chwilę eksploduje, jeśli szybko tego z siebie nie wykrztusi.
- Co?
- Pocałowałam Jaspera – jęknęła zawstydzona, oczekując tyrady. Odpowiedziała jej głucha cisza, a Bella miała nieprzemożne wrażenie, że musi podnieść głowę. Jakiś cichutki głosik w głowie szeptał, że coś było nie tak. Zerknęła badawczo na Alice i ze zdumieniem zobaczyła jej kompletnie skamieniałą twarz, z wielkimi oczami wpatrzonymi w kogoś, kto najwyraźniej stał za nią... Gorzej już być nie mogło.
Boże, proszę cię, żeby to tylko nie był on, tylko nie on, wszyscy tylko....
Wstrzymując oddech, odwróciła się powoli i jej wzrok spoczął na gwałtownie podnoszącej się i opadającej klatce piersiowej Cullena. Wydała z siebie ciche westchnienie i bezwiednie przygryzła dolną wargę. Dodając sobie w duchu odwagi, spojrzała mu prosto w oczy. Edward patrzył na nią spokojnie, jak gdyby nie słyszał ani słowa z tego, co przed chwilą wyznała. Wiedziała jednak, że odnotował wszystko.
- Musimy porozmawiać – zadecydował z determinacją i zachęcająco wyciągnął przed siebie prawą dłoń.
- Ok – zgodziła się, rozważając ironię losu. Jeszcze dwa dni temu zrobiłaby wszystko byle by z nim zamienić kilka słów. Jednak wizja dyskusji w obecnej sytuacji nie przedstawiała się zbyt zachęcająco. Podniosła się powoli, podając mu niepewnie rękę. Ujął ją delikatnie, wplatając swe szczupłe palce między jej. Do tego subtelnego gestu dodał uspokajający uśmiech, który sprawił, że serce zatrzepotało jak szalone.
- Idziemy? - zapytał cicho, dając jej możliwość wyboru. Jego opanowanie sprawiło, że poczuła się spokojna o tok rozmowy. Wreszcie wszystko się wyjaśni.
Skinęła nieznacznie głową i pozwoliła mu zaprowadzić się, gdziekolwiek chciał. Wszyscy wpatrywali się zaciekawieni, gdy szli za ręce środkiem sali, a potem przez pełne roześmianej młodzieży korytarze, aż do głównego wyjścia. Z każdym krokiem Bella czuła, jak coraz bardziej płoną jej policzki, jak nierówno bije serce i jak mocno co chwilę jej palce zaciskają się na dłoni Edwarda. On spoglądał wówczas na nią i kącik ust wędrował ku górze w niezwykle uwodzicielskim uśmiechu.
Nawet nie zauważyła, gdy znaleźli się za salą sportową. Cullen rozejrzał się badawczo dookoła, sprawdzając, czy nikt ich nie widzi. Jednak nikogo oprócz nich nie było na dworze, najprawdopodobniej przez niezbyt sprzyjającą aurę. Właśnie zaczął mżyć chłodny deszcz. Chłopak oparł ją o ścianę, by znalazła się pod dachem, osłonięta przed zmoknięciem.
Stał tak blisko, że czuła jego ciepły oddech na twarzy. Pachniał miętowymi cukierkami, co sprawiło, że nagle jej usta stały się całkowicie suche. Spojrzała mu w oczy, które wpatrywały się w nią z niemal namacalną determinacją.
- Przepraszam – powiedział cicho. Stała jak wryta, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała.
- Za co? - spytała wciąż jeszcze osłupiała. Doprawdy ten chłopak był nieprzewidywalny. Właśnie przed momentem usłyszał, że pocałowała innego, a to on wyrażał skruchę.
- Za moje całkowicie niewybaczalne zachowanie w sobotę. - Odsunął niesforny kosmyk i włożył go za ucho, ledwo muskając skórę szyi, co wywołało u Belli mrowienie. - Miałaś całkowitą rację, to było niedojrzałe. Po prostu nie wiedziałem, co mam ci powiedzieć.
- Mam dużo czasu – podpowiedziała, chcąc dodać mu otuchy. Spokój już dawno się gdzieś ulotnił i Edward nerwowo spoglądał to na nią, to na ścianę. Przeczesał włosy swoim wszechobecnym gestem, zdradzając przy tym, jak jest mu ciężko.
- Widzisz... Wszystkich, na których mi zależy, zawsze spotyka coś bardzo złego – niemal zakrztusił się własnymi słowami. Kucnął przy ścianie, chowając twarz w dłoniach. - Przeze mnie...
Brzmiał tak tajemniczo, że musiała go zmusić do mówienia.
- Nie rozumiem.
- Gdy usłyszałem od Alice, że cię śledził, to mało nie wskoczyłem do auta, żeby go zabić. Gdyby z mojego powodu coś cię spotkało, nie darowałbym sobie. Nie przeżyłbym tego ponownie... - Złapał się mocno za włosy, jak gdyby chciał je wszystkie wyrwać. - Wolałem pozwolić ci odejść, żebyś była bezpieczna.
Zaraz, zaraz, o czym on mówił?
- Zrobiłeś to specjalnie?
- Stwierdziłem, że jeśli się na mnie wściekniesz, to będzie mi łatwiej, to będzie twoja decyzja, a ja ją uszanuję. Ale...
- Co się zmieniło od soboty?
Podniósł twarz i uśmiechnął się.
- Rezygnacja z ciebie okazała się trudniejsza niż postępowanie według zasad zdrowego rozsądku. Gdy powiedziałaś, że pocałowałaś... kogoś tam, zrozumiałem, co do ciebie naprawdę czuję i stwierdziłem, że nie mogę ci pozwolić odejść, dopóki nie będziesz znała całej prawdy.
- A co czujesz naprawdę? - spytała z sercem tłukącym się głośno, gdy doszedł do niej sens jego słów.
- Jesteś bardzo ważna – stwierdził spokojnie, a jego spojrzenie potwierdzało prawdziwość słów. Patrzył na nią tak intensywnie, że musiała zamrugać, by nie rozpłakać się z wrażenia. - Dwa lata temu zginęła moja mama i siostra.
Znów ukrył twarz w dłoniach, a plecy napięły mu się znacząco.
- To przeze mnie. Gdybym wtedy... nie chciało mi się... Wsiadła do tego cholernego samochodu. Odjechały i potem... usłyszałem huk. Coś mnie tknęło, zacząłem biec. Pędziłem ze dwie przecznice. Wjechała w nie ciężarówka! Zginęła na miejscu. Nie miała szans! A Tanya miesiąc leżała w śpiączce. Na końcu lekarze stwierdzili śmierć mózgu... - Umilkł, nie będąc w stanie powiedzieć niczego więcej. Ręce mu drżały, a plecami wstrząsały dreszcze.
Bella nieśmiało dotknęła jego miękkich, przyjemnych w dotyku włosów. Głaskała go po głowie, próbując pocieszyć bez słów.
- To tylko przypadek. Nie możesz się obwiniać. – Nachyliła się nad nim.
- Gdybym wtedy odprowadził Tanyę... nic by się nie stało!
Kucnęła obok, objęła czule jego twarz i uniosła nieco, by spojrzeć mu w oczy. Był w nich ból, rozpacz i coś jeszcze, czego nie potrafiła zdefiniować. Nagle podniósł się, by gwałtownie ją objąć, przycisnął mocno i najzwyczajniej w świecie pocałował. Pachniał słońcem, poranną rosą, tak świeżo i nadzwyczaj podniecająco.
O Boże!
Pocałunek był subtelny, delikatny, wywołujący w obojgu dreszcze. Od nadmiaru emocji zaczęło się jej kręcić w głowie i wiedziała, że nie może zaprzeczyć własnym uczuciom.
- Kocham cię – szepnęła oszołomiona, gdy odsunął się nieznacznie, by nabrać powietrza.


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Czw 22:08, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 17:58, 07 Lip 2010 Powrót do góry

Łoł!!! Normalnie skoczyłam pod sufit z radości, że wróciłaś z nowym rozdziałem. Jest piękne lato a mnie dopadło przeziębienie i humor odpłynął. A twój rozdział od razu spowodował, że mam uśmiech jak rogalna twarzy ;-)
Ale najpierw się przyczepię ;-) Wiesz K8ello, że uwielbiam to opowiadanie ale tak długo nie wstawiałaś nic nowego, że nawet ja musiałam się cofnąć o 2 rozdziały by sprawdzić o co chodziło tym razem w "nieodzywaniu się" naszej ulubionej pary.
Tak wiec słoneczko nie rób nam tego wiecej i wstawiaj częściej nowe rozdziały. Może czytelnicy wenę dokarmią?? ;-)
Kocham twojego Edwarda - wiem powtarzam się. Ale ma w sobie niezwykłą dojrzałość. I wreszcie zdobył się na szczerość względem Belli - choć ta rozmowa dopiero się zaczęła, prawda?
Jasper - moja ulubiona postać z Sagi. U ciebie wykazuje bardzo pozytywne cechy. Małolata rzuca się niemal na niego, dostaje później histeri a on jest przy tym tak opanowany i opiekuńczy. No bosko Smile
Wszechwiedząca Alice - nie przepadam za wścipskimi osobami z długim jęzorem. I tą akcją z telefonem również przesadziła. Ale gdyby nie ona Edward chyba by nie zdecydował sie na odrobinę szczerości.
Czekam (nie)cierpliwie na następny rozdział bo chyba będzie się działo Smile a na pewno będą duuuuuuuuuużo sobie wyjaśniać Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martka
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 21:30, 08 Lip 2010 Powrót do góry

Ufff.... Zaaplikowałas nam broń bardzo wysokiego rażenia. Rozdział poruszjący, odsłaniający ciemne zakamarki duszy naszych ulubionych bohaterów. Ale przede wszystkim w końcu, co dla mnie jest sprawą priorytetową, Edek w końcu wyznał swoje uczucia wobec Belli, pomimo jej, nazwijmy to, błędu gotowy jest z nią być. Strach nawet teraz odgrywa duża rolę w ich relacji, ale z taką wiedzą jaką mają o sobie łatwiej jest to kontynuowac. Nie sądziła, że kiedyś to powiem, ale z Bella w tym rozdziale utożsamiam się całkowicie od pierwszego do ostatniego zdania. A mężczyzn takich jak Jasper życzyłabym sobie więcej na świecie. Dżentelmen w każdym calu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Pią 10:06, 09 Lip 2010 Powrót do góry

Kejti, jak udało ci się stworzyć takiego wspaniałego Jazza?
Przecież ten facet to ideał. Bellka go całuje, rzuca mu się prawie w ramiona, potem stwierdza, że to jednak był błąd, płacze, lamentuje, a on to wszystko tak spokojnie przyjmuje.
Nie znamy jego punktu myślenia, więc nie wiem czy on coś do niej czuje, czy tylko bardzo ją lubi, ale kurcze zachował się wspaniale. Aż żal, że takich facetów nie ma naprawdę.
W poprzednim rozdziale miałam taką małą nadzieje, że może jednak coś z tego będzie, ale końcówka tego sprawiła, że moje ostatnie nadzieje runęły. Właściwie to się tego spodziewałam znając twoje uwielbienie dla Edwarda, ale taka malutka nadzieja gdzieś się tam jeszcze we mnie tliła. Jak zaczynałam czytać to powiadanie to całym sercem byłam za Edwardem, teraz się trochę pozmieniało, ale oczywiście będę im kibicować żeby wszystko im się ułożyło.

Tak prawdę mówiąc to twój Edward też jest taki życiowy. Usłyszał wyznanie Belli, że się z kimś całowała i nie obraził się na nią jak by pewnie zrobił typowy nastolatek, tylko w końcu postanowił szczerze z nią porozmawiać. Nareszcie, stwierdziłam sobie w duchu, bo przecież od samego prawie początku było wiadomo, że coś ukrywa. Podejrzewałam go o coś całkiem innego, ale to zapewne jeszcze nie koniec tajemnic. Chyba nie wszystko jej jeszcze wyznał.
Grunt, że oczyścili trochę atmosferę, i skłoniło to Bellę do wyjawienia swoich uczuć. Jestem ciekawa jego odpowiedzi, wiemy, że mu na niej zależy, powiedział jej ze jest dla niego ważna, ale czy ja kocha? Jakoś nie wyłapałam tego w jego wypowiedzi. Chce z nią być, mimo wszystko, ale czy poradzi sobie z cieniami przeszłości?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Sob 21:19, 17 Lip 2010 Powrót do góry

Dziękuję dziewczyny za komentarze. Przybyłam jedynie po to, by złożyć pokłony za waszą obecność, no i uprzedzić o wyjeździe. Jadę sobie na wakacje i nie będzie mnie do końca lipca. Zatem jeszcze raz całuski. Ach, mam już napisany kawałek kolejnego rozdziału, więc na pewno nie będziecie długo musiały czekać na kolejną odsłonę. Będę pisać na wyjeździe.
k8


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kajemi
Dobry wampir



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:03, 17 Sie 2010 Powrót do góry

Ja dopiero teraz trafilam, a raczej zostałam naprowadzona Wink na to opowiadanie.
Dzięki temu przeczytałam jednym ciągiem 15 rozdziałów i ominęło mnie wiele niecierpliwie oczekujących chwil.

Ale do rzeczy.
Nie wiem nawet co napisać, żeby wyrazić swoje zauroczenie tą historią. Niejednokrotnie czytając czułam ciarki na plecach, tak było miło, romantycznie i zmysłowo. Dla mnie, niepoprawnej romantyczki, to opowiadanie było idealne.
Bardzo lekko się czyta. Czytając jedną stronę już nie mogłam się doczekać, aby dojśc do następnej i następnej.
Bardzo podoba mi się paring Rose i Jake, świetna odmiana po Przed Świtem Very Happy
Ciekawe co łączy Edwarda z Yorkiem?
No nic, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału Cool


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin