FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Inna historia [NZ] Historia pewnego snu 16 - 11.09 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Sob 17:01, 12 Gru 2009 Powrót do góry

To znowu ja Laughing
Wkurzyłam się na Ciebie, a raczej na siebie, że nie poczekałam. W nocy wyłączyłam komputer, poszłam spać codzienne czynności jak zwykle, teraz patrzę na godzinę wstawienia nowego rozdziału. Pięć minut później! To jest szok, a mogłam przeczytać wczoraj, och. No dobrze, ale teraz jestem i już komentuje kolejny rozdział ^^. Wow, długo Ci wyszło, super, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że tak długo... i szybko Kwadratowy Miło mi, że dałam Ci kopa, właściwie to od tego jestem. Wróćmy do konstruktywnego komentarza... a tam. Bardzo, ale to bardzo cholernie mi się to podoba Smile ( teraz co chwila będę minki strzelać ) Moje zdanie znasz i wiesz już chyba jak bardzo jestem za. ( jestem na tak ) Uwielbiam Twój styl, pomysł i to w jaki sposób stwarzasz opowiadanie z krwi i kości, cieszę się także widząc jakie postępy zrobiłaś, przez te wszystkie ( lata haha ) rozdziały.
Podoba mi się Edzio, ale ma jeden mankament ( zdziwiłaś się prawda ) jest zbyt idealny, wolontariusz, pracownik ( tak wiem głupie określenie ) w gazetce szkolnej, waleczny, ( no właściwie, przecież nieźle dowalił Mike'owi ) opiekuńczy, ojej mogłabym tak długo jeszcze wymieniać, ale przecież do jasnej ciasnej musi mieć jakąś wadę, bo ja tu zaraz pęknę z zazdrości.
Bella, nic specjalnego zwykła nastolatka, zwykłe problemy i właśnie o to mi chodziło, nastolatka o zwyczajnych problemach, o zwykłych wadach i ludzkim charakterze. Przepraszam, że Ci trochę dopiekłam, ale taki książę z bajki naprawdę powoli zaczyna znikać i przestaje mi się tak bardzo podobać jak wcześniej, właściwie to dokładnie tak samo było z sagą, bardziej podoba mi się Jasper on jest bardziej realna osobą ( ale Edward też jest super! ). Ale wiesz, że i tak
będę tu wpadać tak często jak się da Kwadratowy Weny i czasu i dobrego humoru i wszystkiego co potrzebne Laughing

Całuski, Anex Twisted Evil
No no komentarzy masz dość dużo, a widzisz ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Sob 17:34, 12 Gru 2009 Powrót do góry

k8ella wiesz, że to opowiadanie jest w mojej 10tce ulubionych?? jest takie zwyczajne, że aż niezwyczajne Smile jest świetne. Dobry styl, fajnie wykreowane posatcie. I ten Edward... grrrr Smile normalnie aż go zacznę bardziej lubić przez ciebie Smile Bystry, inteligentny, przystojny opiekuńczy, męski i wolontariusz do tego.
Wow! Normalnie ideal faceta stworzyłaś Smile.
Jeśli mogę coś zasugerować to zwiększenie troszkę tempa akcji. I nie mam tu na myśli scen miziania się Bells z Edem. Chodzi mi o jakieś wydarzenia, w których pojawi się więcej naszych bohaterów. Jakoś brakuje mi Rose - tę twoja bardzo polubiłam. Jackob też pojawił się na sekundę i zniknął. Fajnie by było, gdyby znowu się pojawili.
Weny, natchnienia, pomysłów, czego tylko potrzebujesz, by pisać dalej bo bardzo lubię twoją twórczość Smile
Aurora


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Sob 17:39, 12 Gru 2009 Powrót do góry

Anex Ty to zawsze umiesz mi zabić ćwieka! Ale już wyjaśniam. Edward owszem na razie jest, jaki jest. Jednak wszystko się zmienia. Bella odkrywa go, jego cechy, umiejętności. Widzimy to jej oczami... Znają się krótko, więc na razie wszystko w różowych barwach, piękne i wspaniałe. Ale nikt nie powiedział, że tak będzie stale. Zobaczymy!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 17:49, 12 Gru 2009 Powrót do góry

hm, Edward wolontariuszem - bardzo ciekawe...
ale przyznam się, że bardziej zainteresowały mnie jego poglądy, które przedstawiłaś bardzo 'dorośle' ... logicznie i tak... jakoś mnie to ujęło... tym bardziej dostrzegam w tobie zainteresowania egzystencjalizmem ... zdaje się... filozofia, zamiłowanie do literatury - mogłabym się w tobie zakochać... w Edwardzie już jestem zakochana - bardzo uczynny do tego tajemniczy i skomplikowany - niczego więcej mi nie trzeba...

trochę mi spadł kamień z serca, kiedy dowiedziałam się, że jest wolontariuszem - Edward zdrajca to byłby cios poniżej pasa... albo powyżej, bo prosto w serce...

bardzo przyjemny rozdział... bardzo dobry... do tego muszę serdecznie podziękować za zainwestowanie z enter Smile

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Sob 18:42, 12 Gru 2009 Powrót do góry

Wiedziałam kirke, że mogę na Ciebie liczyć! Byłam pewna, że zauważysz to, co mówię i na dodatek odbierzesz to tak, jak chciałam. No cóż, nie mam nic przeciwko miłości. Twisted Evil Możesz mnie kochać Cool . Ja też Cię kocham... Shocked
Uwielbiam to, że kochasz Edka!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martka
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 14:47, 13 Gru 2009 Powrót do góry

Przyszła kolej na moje przemyślenia.. Ciekawa dysputa, niemalże teologiczna, to takie budujące, że młodzi ludzie mają coś więcej do powiedzenia niż tylko pusto brzmiące rozmowy i niczym. Z Bella dzieją się ciekawe rzeczy, jej zazdrośc sięga zenitu jak widzę, ale dobrze, ze ma swoje potknięcia, bo to powoduje, że bardziej jest bliska moim myślom, nie zawsze szlachetnym.... Wink A Edward, cóż, zawsze będę wracać do pierwowzoru, tak więc jego charakter Dobrego Samarytanina bardzo mi pasuje.
Inne kwestie już mniej związane z postaciami: uwielbiam Twoje drobiazgowe podejście do wykreowania każdej sytuacji, każdego momentu, w którym Bella chociażby tylko leży. Dzięki takim opisom cudownie wyobrażam sobie nawet miękkość jej skarpetek :D Można się zatracić w Twoim opowiadaniu i zapomnieć zupełnie o rzeczywistości. Chcę tak dalej!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
fredek157@o2.pl
Gość






PostWysłany: Pon 7:00, 14 Gru 2009 Powrót do góry

Dzisiaj dokonam rozważań ogólnych, nie dotyczących konkretnie Twojego pisania, to będzie potem.
Jesteśmy na świecie po to, żeby kochać. Tak nas stworzono, stworzono nas do miłości. Miłość przejawia się na wiele sposobów. Moim zdaniem miłość jest dawaniem z siebie tego co ma się w sobie dobrego, ba - najlepszego innym, bliskim, dalekim, znanym, nieznanym. Jest dzieleniem się swoją prawdą z innymi. Najpierw swoją prawdę trzeba mieć - nie można dzielić się czymś, czego się nie ma. Trzeba więc mieć w sobie również miłość, żeby móc ją rozdawać.
Na dodatek czysta miłość polega również na tym, że dzieląc się nią z drugim człowiekiem, nie oczekujesz niczego w zamian.
Mijają lata w życiu człowieka. Doświadcza się z tym czasie dobrego i złego. Wiele razy boisz się rzeczywistości, odczuwasz lęk przed nieznanym. To dobrze - bez poznanie smutku, nie potrafisz rozróżnić radości, bez doznanie strachu, nie potrafisz prawdziwie pokochać. Gromadzisz w sobie emocje, czujesz coraz bardziej wrażliwie. Przychodzi moment, gdy zaczynasz poznawać siebie, poznawać jaki naprawdę jesteś. Zaczynasz zaglądać wgłąb swojej duszy. Odczuwasz potrzebę głoszenia swojej prawdy przez miłość do innych, w końcu przeradza się ona w miłość pojmowaną wszechstronnie, niezniszczalną i nieskończoną.
Wtedy możesz już zacząć pisać.
Pisanie jest jak zwierciadło obnoszone po gościńcu - lustro Twojej duszy.
Twoje przesłanie musi być prawdziwe i czytelnik ma odczuwać miłość, jaką dajesz mu poprzez swoje pisanie.
Ty Moje Kochanie już to wszysko posiadasz.
Powinnaś pisać..
emtii;)
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:06, 15 Gru 2009 Powrót do góry

bardzo mi się podoba to opowiadanie;)
najbardziej spodował mi się Edward jako wolontariusz..
ciekawe co będzie dalej Wink

Widzę ,że komentarzy przybywa, na pewno będzie ich wiecęj , Jestem tego pewna:)

Czekam na kolejny rodział ;*
pozdrawiam emtii;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Śro 0:24, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Beta też człowiek, święta mieć musi.. Zatem przesyłam bez bety. Wybacz dredzio! Jak mi odeślesz, to poprawię.
Merry Christmas! :P

EDIT: Beta odesłała już dawno, ale tym razem ja się leniłam. Teraz wklejam wersję zbetowaną i poprawioną przeze mnie! Dzięki Anex!

Rozdział 9

„Przeznaczenie nie wodzi nas za nos. Jest sumą naszych decyzji, wyborów i czynów. To my, z własnej woli znajdujemy się w danym miejscu i czasie. Czy jesteśmy na to przygotowani czy też nie, spotyka nas tylko i wyłącznie rezultat...”

Bella przygryzła czubek żółtego ołówka. Podniosła wzrok znad kartki papieru, na której bezskutecznie próbowała napisać artykuł do gazetki szkolnej. Siedziała przy biurku ustawionym pod oknem, miała zatem możliwość wyjrzenia przez nie. Robiło się szaro. Patrzyła bezmyślnie na czubki drzew pobliskiego lasu, odcinające się czarną linią od ciemniejącego nieba. Właśnie. Czego?

Drzwi jej pokoju uchyliły się cicho i pojawiła się w nich blond włosa głowa Rosalie.
- Można?
- Jasne... śmiało – zachęciła siostrę, machając w swoją stronę ołówkiem.

Weszła do środka i dopiero, gdy usiadła na łóżku obok, Bella tak naprawdę jej się przyjrzała. Coś się zmieniło. I oczywiście nie chodziło o rewelacyjny, gruby warkocz spływający po lewym ramieniu czarnej bluzki. Ani seksowny dekolt podkreślający apetyczną figurę Rose. Spojrzała na nią raz jeszcze, próbując zdefiniować źródło zmian. No tak. Oczy. Świeciły dawnym blaskiem, a usta uśmiechały się tajemniczo.

- Rose?
- Zgadnij, co robimy dziś wieczorem?
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Wiesz, że tego nie znoszę.
Dziewczyna ruszyła znacząco brwiami i wyszczerzyła zęby. Zaraz, zaraz, co ona chce mi powiedzieć?
- Oświeć mnie, proszę – skrzywiła się Bella, nie będąc kompletnie w nastroju do żartów.

Rosalie w odpowiedzi pomachała jej przed nosem swoim telefonem. Bella jęknęła cicho i zwiesiła głowę w geście poddania.
- Przed chwilą dzwonił Jacob. - Wyraz jej twarzy mówił wszystko. Widniały na niej radość, zainteresowanie, oczekiwanie. Wszystko, czego jej brakowało.
Tu cię mam...

- No i? - ponaglała, zniecierpliwiona już tajemniczością siostry.
- Zaprosił nas na ognisko w La Push. Mamy tam być punkt ósma – podniosła brwi w niemym pytaniu.
- Nie jest troszkę za zimno? - zauważyła sceptycznie. Choć widziała, że nawet gdyby to była Alaska w grudniu, Rose chętnie przyjęłaby zaproszenie Indianina. Jej piękna twarz po prostu jaśniała.

Mina blondynki zrzedła. Wzruszyła ramionami.
- Mogę jechać sama, jeśli nie chce ci się ruszyć tyłka – podniosła się z łóżka i skierowała się ku drzwiom.
- Nie, nie. Chętnie pojadę – westchnęła Bella, przypominając sobie, że Alice była umówiona z Emmettem, a Edward... Podeszła do siostry i złapała ją za ramię. Poczuła, że robi się jej gorąco. Cholera! Znów to samo. Po lekcjach poprosił ją o numer telefonu, obiecał zadzwonić. Dochodziła już siódma i nic. Pewnie był w szpitalu z Marią. Znów fala gorąca.

- Właśnie widzę – skomentowała Rosalie, przyglądając się zamyślonej siostrze. - Ja zaraz wyruszam, więc zbieraj się, o ile naprawdę chcesz jechać. Nic na siłę.
Kiwnęła głową i pozwoliła blondynce wyjść.

***

Wcześniej tego dnia.

Bella wychodziła właśnie ze szkoły po ostatnich zajęciach. Był piątek, czwarta po południu. Podeszła do szarej szafki, wykręciła cyfry szyfru otwierającego jej część i odłożyła czarnoszarą torbę na podłogę. Wyjęła swoją śliwkową kurtkę, wcisnęła rękawy i pochyliła głowę, by zamknąć zamek. W tym momencie usłyszała znajomy głos. Jej ciało mimowolnie zareagowało.

- Cześć.
Westchnęła cicho, przymknęła oczy i wyprostowała się. Spojrzała w stronę, z której dochodziło powitanie. Tuż przy boksach stał Edward Cullen. Jak to miał w zwyczaju, oparł nogę o szafkę, chowając rękę w kieszeni. Drugą trzymał swój plecak przewieszony niedbale przez lewe ramię. Ubrany był w czarne jeansy, szary t-shirt i rozpiętą zielonkawą bluzę. Jego brązowe włosy w kompletnym nieładzie dopełniały całości. Uśmiechał się do niej zawadiacko.

- Hej – odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech. - Jak minął dzień?
- Ciągnął się niemiłosiernie. – Przechylił głowę, lustrując ją.
- Dobrze powiedziane – przytaknęła, zamykając głośno szafkę. Schyliła się po torbę, ale jej tam nie było.

Zabawiamy się w noszenie plecaka... Słodkie! Obróciła się na pięcie i skierowała w stronę wyjścia.
- Zatem? - Ruszył za nią, przekładając dziewczęcą torbę do lewej ręki i łapiąc ją za nadgarstek. Zwolniła nieco, zaskoczona patrząc najpierw na jego place wplecione w jej własne, a potem mu prosto w oczy.
No, no Cullen... - podniosła brew w niemym pytaniu.

W odpowiedzi przewrócił oczami i pociągnął ją do drzwi. Kilka osób, które mijali, zaczęło szeptać, uśmiechając się znacząco. Ciche rozmowy zostawili za sobą. Wyszli na zewnątrz. Otuliła ich delikatna, ciepła mżawka, choć na wschodzie niebo przejaśniało się.
- Chciałeś coś powiedzieć – przypomniała.
- Co porabiasz wieczorem? - Odchrząknął cicho.
Czyżby się denerwował?

- Mam zamiar popracować nad artykułem do gazety – wyznała niepewnie.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jego oczy wpatrywały się w nią, sprawdzając, czy mówi prawdę.
- No wiesz? Jest piątek. Nie masz planów?
Zaprzeczyła ruchem głowy i wzruszyła ramionami. To chyba było wystarczającym zapewnieniem.

- Moglibyśmy... - zawahał się.
- Tak?
- Pogadać później...
Jeśli w ten sposób umawiasz się na randki, Edward, to jesteś bardziej żałosny niż ja.
Uśmiechnęła się i pokiwała głową. Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął czarną Nokię Slide. Odblokował klawiaturę i spojrzał na nią wyczekująco.

- Twój numer – podpowiedział z uśmiechem.
Gdy Bella podyktowała mu, obiecał:
- Zadzwonię później.
- Ok.
W tym momencie doszli do jej auta. Dziewczyna wyjęła kluczyki z granatowych jeansów i otworzyła drzwi. Obróciła się w stronę Edwarda, który podał jej torbę.
- Na razie – powiedziała cicho, mając ochotę wspiąć się na palce i poczuć dotyk jego ust na własnych. Oblizała suche wargi i już miała wsiąść, gdy Cullen wziął jej dłoń, obrócił wnętrzem do góry i pocałował. Jego niezwykły sposób pożegnania, nie pierwszy zresztą raz, sprawił, że zadrżała.

***

Bella westchnęła, próbując przerwać monotematyczne myśli. Wzruszyła ramionami i otworzyła szafę. Obrzuciła półki krytycznym spojrzeniem. Impreza zmechanizowana wymaga odpowiedniego przygotowania. Zdecydowała się ubrać czarne skórzane spodnie. Wcisnęła się w nie na głębokim wdechu. Do tego założyła czarną koszulkę i obcisłą bluzę do jazdy. Zerknęła w ogromne lustro, sprawdzając jak wygląda. Znośnie. Zawiązała włosy niedbale w koński ogon po lewej stronie karku, przekładając je do przodu.

Za oknem zawył silnik ścigacza. Jeden, potem drugi. Bella podeszła do okna i odsunęła białą firankę z organzy, spoglądając na podwórko. Przed wjazdem do garażu stały dwa motory. Rozpoznała żółte BMW Jacoba. Druga machina była mniejsza i zgrabniejsza; w kolorach czerni i srebra. Właściciele zsiadali z nich, zdejmując kaski. Nieznajomy motocyklista stanął obok Jacoba i dyskutowali o czymś żywo. Był wysoki, dobrze zbudowany. To nie Indianin. Jego jasne włosy kontrastowały z ciemną kurtką. Z trudnością dostrzegła pozostałe szczegóły anatomii blondyna, ze względu na zbliżający się wieczór.

- Bella! - zawołała Rosalie.
- Już idę.
Spotkały się na schodach przed drzwiami wejściowymi. Rose także była ubrana w czerń, która podkreślała jej niesamowitą figurę, zdrową cerę i złociste włosy. Ciekawe jak bardzo chce się podobać Jacobowi?
- No – pochwaliła Bellę, patrząc z przymrużonym okiem. - Wyglądasz bosko!
- I kto to mówi.

Obie założyły kurtki do jazdy na motorze, zakupione przez Carlisle'a, by zwiększyć ich bezpieczeństwo. Bella niejednokrotnie już podróżowała z siostrą na jej wspaniałej maszynie. Lubiła ich wspólne wypady do włoskiej knajpki w Port Angeles. Rose jeździła nienagannie, gdy towarzyszyła jej młodsza siostra. Pozwalała sobie na odrobinę szaleństwa tylko w obecności Jamesa, no i gdy była sama. Blondynka szturchnęła ją łokciem w żebro i zaśmiała się cicho.

- Jacob, tak? - zapytała Bella, próbując rozszyfrować, a właściwie upewnić się co do uczuć siostry.
W odpowiedzi dostała całusa w policzek i pchnięcie w stronę otwartych drzwi. Na dworze się ściemniło i jedynie dzięki licznym lampom zewnętrznym, podwórko było dokładnie widoczne. Młodzi mężczyźni zbliżyli się do schodów, po których schodziły panny Swan. Twarz Jacoba rozjaśnił promienny uśmiech, jego białe zęby błyszczały na równi z oczami, gdy patrzył w stronę Rosalie. No i mamy love story. Jedno zerknięcie na siostrę potwierdziło jej teorię.

Cała uwaga Belli skupiła się na nieznajomym. Był wyższy niż oceniła, patrząc z góry. Układające się dłuższe włosy okalały jego pociągłą twarz, sięgając aż do mocno zarysowanej linii szczęki. Miał duże, zielone oczy, które wpatrywały się w nią z zainteresowaniem. Na zmysłowych ustach czaił się niewinny uśmieszek. Dziewczyny stanęły przed przybyłymi.

- Jasper – przedstawił Jacob, wskazując ręką na kolegę. - Rosalie, Bella.
- Cześć – powitał ich niski, męski głos i szerszy uśmiech.
- Hej – odparła Bella, a zaraz po niej Rose.
Jacob odsunął się na bok, przepuszczając przed sobą blondynkę i objął ją w pasie. Ta zachichotała i cmoknęła go w policzek, gdy pochylił głowę w jej stronę.
- Pójdę po kaski – poinformował wszystkich, kierując się do garażu.

Czemu nikt nie jest zdziwiony oprócz mnie? Zatem to trwa już troszkę. I nie pisnęła ani słówkiem. Małpa! Miała ochotę wystawić do niej język.
- Słyszałem, że będziesz mi towarzyszyć – zagadnął Jasper.
- To jesteś lepiej poinformowany niż ja – odpaliła Bella, zastanawiając się, jak zniesie jazdę nie ze swoją siostrą. Mam nadzieję, że nie dostanę zawału. Coś jej mówiło, że nie będzie to bezpieczna podróż. Zerknęła na niego. Wyglądał tak, jak gdyby potrafił czytać w myślach.
- Chyba się nie denerwujesz?
- Nie, skądże – próbowała przekonać bardziej siebie niż jego.

- Wsiadaj maleńka – zachęcił, poklepując skórę za sobą. - Postaram się nie szaleć. - Puścił jej oczko, uśmiechając się pod nosem.
Jacob przyniósł kaski. Bella wcisnęła swój i podeszła do Jaspera. Stanęła na podnóżku i trzymając się kurtki, wspięła na wysoko osadzone siedzenie. Objęła go i przycisnęła mocno do jego pleców. Jasper przekręcił kluczyk, a silnik pod nimi zadudnił. Dziewczyna poczuła nieprzyjemne mrowienie w okolicy krzyża. Ścisnęła ciało przed sobą z taką siłą, aż zdrętwiały jej palce.

Maszyna zawyła i płynnie ruszyli z miejsca. Po kliku sekundach jechali z tak zawrotną prędkością, że obrazy rozmywały się przed oczami. Słodki Jezu! Jak ja to przeżyję? Bella poczuła strużkę potu spływającą wzdłuż kręgosłupa. Najgorzej było, gdy przechylali się niebezpiecznie na boki w czasie skręcania. Miała ochotę wrzasnąć, żeby się zatrzymał. Niech to się już skończy! - jęknęła w myślach, mając wrażenie, że za chwilę mięśnie przestaną współpracować z mózgiem.

Jednak po niezwykle krótkim, zbyt krótkim, z tego co było jej wiadome, czasie, motor zwolnił i wszedł w ostry zakręt, zjeżdżając w polną drogę. Nieutwardzona i rozmokła nawierzchnia zmusiła prowadzącego do rozważnej jazdy w odpowiednim tempie. Dzięki Bogu! Bella otworzyła oczy i w dali dojrzała migoczące światło ogniska. Dojechali tam szybciej niż się spodziewała. Motor stanął, a silnik zamilkł. Jasper zdjął kask i obrócił się nieznacznie do tyłu.

- Hej, dziewczynko! Żyjesz? - W jego głosie kryła się nutka ironii.
O! Po moim trupie! Nie dam ci tej satysfakcji! Drżącymi rękami zdjęła z głowy ochronę, zastanawiając się, jak bardzo jest blada. Zeszła z motoru, ale wciąż trzymała się Jaspera, czując, że ma nogi jak z waty.
- Wow! Wyglądasz jak wampirzyca! - ocenił, szczerząc zęby w kpiącym uśmieszku. - Bardzo seksownie – dodał poważnie, biorąc od niej kask. Zsiadł z maszyny i stanął obok, zaglądając jej w oczy.

- W porządku?
- Nigdy nie czułam się lepiej – odparła zgodnie z prawdą, nie mówiąc oczywiście, że cieszy się z końca przejażdżki.
- Taaak? – zwątpił. - A zresztą... Nieważne. Nie będę zabawiał się w nianię – dokończył tak cicho, że nie sądziła, żeby to było przeznaczone dla jej uszu. Uraziło ją to, więc odburknęła:
- Doprawdy nie musisz się fatygować.
Ruszyła dziarskim krokiem w stronę Rosalie i Jacoba, którzy śmiali się, czekając na nich obok swojego motoru.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Pon 23:26, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 13:19, 23 Gru 2009 Powrót do góry

dobra - teraz będziesz się grubo tłumaczyć mojej mamie - przez ciebie przypaliłam ciasteczka :/

rozdział bardzo dynamiczny... ciekawy... trzymał trochę w napięciu i bardzo mi się podobało, ze Bella jest jednak uparta i bardzo dumna - nie dała sobie w kasze dmuchac z tym motorem :)

musisz tylko moja droga zaznaczyć jakoś, nie wiem może pismem pochyłym że są retrospekcje, bo zorientowałam się dopiero po chwili, o co chodzi... a może ja jestem dzisiaj taka... przy****a :twisted:

no dobra... dziękuję za enter :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Śro 13:48, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Fajny rozdział ! Jak zwykle dałaś mi do myślenia . To co tworzysz jest tak inne od utartych schematów , że normalnie nie zawsze za tobą nadążam . Do tego że spiknęłaś Rose z Jacobem już się chyba przyzwyczaiłam , a teraz zaserwowałaś nam jakże innego Jaspera . Jest taki (no właśnie słów mi brakuje żeby go opisać ) inny napewno , zalatuje mi bad boyem trochę . Po zmierzchowym spokojnym chłopaku ty nam dajesz szalonego faceta na motorze , troche złośliwego i takiego męskiego !!! Jestem pełna podziwu , z rozdziału na rozdział zaskakujesz mnie coraz bardziej .
Pozdrawiam i Wesołych Świąt życzę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Śro 16:13, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Jak miło mieć przed świętami jakieś ciekawe ff do przeczytania :> Taki fajny prezent, a ja bardzo lubię prezenty ( kto nie lubi ^^ ). I tak na początek, nie przestrasz się ale: AAAAAAAA! Był Jasper! Nareszcie się pojawił, normalnie kocham Cię za niego :) I tak będąc już w temacie bardzo mi się on podoba, już po pierwszym "ujrzeniu go" wiem, że ładnie wykreowałaś tą postać. Nowy, nie wiem czy lepszy, model.
Viviaan napisał:
zalatuje mi bad boyem trochę .

To akurat nie przyszło mi do głowy. Może tak troszeczkę... może po prostu jest zabawny... poprawka, stara się być zabawny, taki Emmett. Właściwie jego postać jak na razie będzie zagadką, a ja tą zagadkę rozwiążę, i nie chce żadnego bad boya!
Przejdźmy dalej, Rose i Jake to dość oryginalne połączenie, przyszła mi na myśl książka, bo w PŚ nie za bardzo za sobą przepadali ^^ I dobrze, walić kanon.
kirke napisał:
musisz tylko moja droga zaznaczyć jakoś, nie wiem może pismem pochyłym że są retrospekcje,

Też tak myślę, skapnęłam się dopiero na końcu, i mam do tego jeszcze jedną uwagę, jak robisz gwiazdki, to fajnie byłoby je widzieć po środku ( Tab ) i oddzielone od obydwóch kawałków tekstu ( myślę, że jest to bardziej przejrzyste ), ale to akurat trochę mniej ważne.
Wszystko jest ładnie napisane, powoli się rozkręca akcja, będzie randka... może. I właściwie wszystko jest cacy :) Tak trzymaj! Mamy trochę opisów ^^ i jest trochę dłuższy tekst... co ja mogę powiedzieć? Idealny prezencik. Pozostaje mi życzyć weny, czasu i nastroju na pisanie kolejnych rozdziałów.
I taka moja mała "uwaga", fajnie byłoby widzieć trochę humoru, w obojętnie jakiej postaci, brakuje mi śmiechu ^^ Jak dla mnie zbyt dużo powagi :)
Wesołych Świąt!

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Larissa
Wilkołak



Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 25 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]

PostWysłany: Śro 17:03, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Za chwilę wyjeżdżam, może zdążę skomentować... :D
Rozdział świetny. Zawstydzony Edward? Pięknie. :)
Na motorze czuję się dokładnie tak samo jak Bella - myślę
tylko o tym, żeby to się już skończyło. :]
Masz świetny styl, lekko się czyta to opowiadanie.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Larissa :-D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Śro 20:12, 23 Gru 2009 Powrót do góry

k8ella wiesz, że uwielbiam twoje opowiadanie :-) jest nieprzewidywalne:-) i to jest boskie. Rose i Jackob?? Jupi!!!! Zaraz przypomniała mi się miska z napisem Burek w Sadze i blondynka "płytka jak sadzawka z kilkoma niespodziankami". Ale największa i najlepszą niespodzianką jest twoja decyzja i pomysł by sparować własnie ich:-) powtarzam REWELACJA. Doskonale kreujesz te postacie. W twoim wydaniu pasują do siebie idealnie :-) O Belli i Edwardzie już pisałam wcześniej - bardzo mi się podoba ta ich nieszablonowość. Nie są tacy jak w większości opowiadań i to jest cudne. Jasper i Jackob jako kumple?? Jestem za :-) Rany, zresztą wiesz, że każdy twój pomysł w tym ff przyjmuję z ogromnym entuzjazmem. To opowiadanie jest wspaniałe. Nie jest wyolbrzymione, pompatyczne, nadęte i cudaczne. Jest płynne, świeże, naturalne i zachwycające w swojej normalności. Było by równie świetne gdyby postacie nazywały się zupełnie inaczej i mieszkały w innym miejscu niż uwielbiane przez fanki Zmierzchu Forks.
Cóż, parafrazując twoje słowa: autor też człowiek, świeta musi mieć:-)
Ale nie każ nam czekać zbyt długo na kolejną część :-) Wesołych Świąt
Aurora


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
martka
Wilkołak



Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 21:48, 23 Gru 2009 Powrót do góry

No i mamy kolejny rozdział, dobrze, że się tak niecierpliwisz sama, bo dzięki temu i my mamy chwilkę dla siebie czytając Twoje opowiadanie. Podoba mi się ten cytat na początku, czy to autorskie?? Jeśli tak, to dla mnie kolejny dowód na to, że masz niesamowicie bogatą osobowość. Z każdym rozdziałem się rozwijasz, bohaterowie mają swoje interesujące światy, Bella jedynie ciągle w kropce.. :D No i Edward, mało go w tym rozdziale, ale obecność się czuję i za to dzięki;)
Ciekawa jestem wkroczenia do akcji Jaspera, chociaż zachował się jak ostatni prostak na poczatku, to czuję, że coś się będzie działo..
moja kochana k8ella!!masz wolne teraz, więc zacieram rączki na cudowne święta zagłębiona w lekturze kolejnnych rozdziałów:)
:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
fredek157@o2.pl
Gość






PostWysłany: Sob 10:45, 26 Gru 2009 Powrót do góry

Bardziej od samej treści interesuje mnie osobowość twórcy.
W przedstawianych fragmentach opowiadania wyśmienicie operujesz dialogiem. Oznacza to dla mnie, że jesteś komunikatywna w rozmowach z ludźmi, w posługiwaniu się słowami. Porozumiewamy się ze sobą wzrokiem - to czasem jest ważniejsze od słów. Dzielimy się gestami, mówimy ciałem.
Gdy autor o tym wie, zwraca na to uwagę w swoich myślach, umieszcza to również w swoim tekście.
Zakres warsztatu pisarskiego pozwala na malowanie słowami obrazów. Mogą one być statyczne, mogą być dynamiczne, mogą być jakie tylko zechcesz.
Bogactwo postaci zależy od charakteru jaki można im nadać, od kontrastowości dobierania ich w pary, czy w zbiorowości.
Wplatając w treść fragmenty otaczającej nas rzeczywistości, tej naturalnej i tej fikcyjnej, zmieniając czas toczącej się akcji, na ten który był, jest i dopiero będzie, pisząc o tym co dzieje się naprawdę i co toczy się tylko w imaginacji, nadajesz kolorytu i soczystości materii słownej.
Nic nie jest dane na zawsze i nic nie następuje przypadkowo. Wiesz o tym.
Zwracając na to uwagę zbliżasz się bardzo do prawdziwych odcieni życia.
Nie jestem po to aby oceniać.
Jestem po to aby dzielić się wrażeniami i cieszyć się relacją uczuciową wytwarzającą się pomiędzy piszącym a czytającym..
Gdy czytam, czuję że jestem blisko Ciebie..
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Pon 15:08, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Miało być na forum, a więc jestem ^^ ( właściwie to piszę tego posta po raz drugi, chciałam przejść na wcześniejszą stronę i skopiowałam, potem chciałam skopiować jeden urywek, ale nie wkleiłam nic do komentarza. O to jestem z powrotem ). Właściwie, to czytając to co mi napisałaś to wmurowało mnie w podłogo^^ A czytając moje gryzmoły chce mi się śmiać. Dzięki za sprostowanie ;) To moje "określenie" ( ech wyjdzie na to, ze się tłumacze z czegoś co mi wyszło źle ) to tak w ramach żarciku , bo w to, że na forum ktoś taki się pojawi to akurat jak dla mnie bardzo wątpliwa sprawa. Ogólnie to te komentarze są, jak by się tak zastanowić to bardzo ładne, piękne itp. ^^ k8ella to teraz wyraź proszę ode mnie wyrazy szacunku ( ale mi się na powagę wzięło ). Właściwie to wiesz o co chodzi.
A teraz żeby nie było, że ja tu tylko jeden wielki offtop robię to coś nieco naskrobię o Twojej twórczości. ( znowu^^, ale pozwolę sobie coś nie coś napisać )
Aurora Rosa napisał:
Zaraz przypomniała mi się miska z napisem Burek w Sadze i blondynka "płytka jak sadzawka z kilkoma niespodziankami".

Auroro ( pozwolę sobie skrócić ;) ) To samo mi przyszło na myśl! A już szczególnie ta miska :lol: I szczerz mówiąc mogłabym jeszcze podpisać się pod Twoim komentarzem ^^ Bo wszystko mi z ust wyjęłaś, choć ja zapomniałam o tym napisać (łeee)
martka napisał:
Ciekawa jestem wkroczenia do akcji Jaspera, chociaż zachował się jak ostatni prostak na poczatku, to czuję, że coś się będzie działo..

oby się coś działo, ja tu go potrzebuję normalnie, jest jedyną osobą, której mi w tym opowiadaniu brakowało, a jak się pojawił, to skakałam do sufitu ^^
Właściwie to coś mam:
k8ella napisał:
- Zaprosił nas na ognisko w La Push. Mamy tam być na ósmą – podniosła brwi w niemym pytaniu.

na i na można zmienić: Mamy tam być o ósmej ;)

k8ella napisał:
Bella wychodziła właśnie ze szkoły po ostatnich zajęciach. Był piątek, czwarta po południu. Podeszła do szarej szafki, wykręciła cyfry szyfru otwierającego jej część i odłożyła czarną – szarą torbę na podłogę. Wyjęła swoją śliwkową kurtkę, wcisnęła na siebie rękawy i pochyliła głowę, by zamknąć zamek.

po i po, na i na to po to ja jeszcze przeżyje, ale to na można ładnie zastąpić " ubrała się w nią i pochyliła głowę, by zamknąć zamek" wiem, ze jest to bardziej prymitywne, ale mi zgrzytnęło i musiałam coś z tym zrobić.
k8ella napisał:
Druga machina była mniejsza, zgrabniejsza w kolorach czerni i srebra. Właściciele zsiadali z nich, zdejmując kaski. Nieznajomy motocyklista stanął obok Jacoba i dyskutowali o czymś żywo. Był wysoki, dobrze zbudowany i z pewnością nie był Indianinem. Jego jasne włosy kontrastowały z ciemną kurtką. Trudno było dostrzec szczegóły anatomii blondyna, ze względu na zbliżający się wieczór.

Widać, to ja to mogę trochę zmienić. Pierwsze było i drugie aż tak się ze sobą nie gryzą więc zostawiam. Druga machina była mniejsza, zgrabniejsza w kolorach czerni i srebra. Właściciele zsiadali z nich, zdejmując kaski. Nieznajomy motocyklista stanął obok Jacoba i dyskutowali o czymś żywo. Był wysoki, dobrze zbudowany i z pewnością nie miał genów Indianina ( cz coś w tym rodzaju ). Jego jasne włosy kontrastowały z ciemną kurtką. Nie mogła dostrzec szczegółów anatomii blondyna, ze względu na zbliżający się wieczór. Chyba coś takiego ;)
k8ella napisał:
Bella niejednokrotnie już podróżowała z siostrą na jej wspaniałej maszynie. Lubiła ich wspólne wypady do Port Angeles na spaghetti.

Żeby zjeść spaghetti? I znowu na, heh to Twoja słaba strona widać, moja zresztą też ;)
k8ella napisał:
Na dworze się ściemniło, jedynie dzięki licznym lampom zewnętrznym podwórko było widać jak na dłoni.

Nie znam się zbytnio na interpunkcji, ale czy po zewnętrznym nie powinno być przecinka?
k8ella napisał:
Na zmysłowych ustach czaił się niewinny uśmieszek. Dziewczyny zeszły na dół, stając tuż przed przybyłymi.

I znowu! ^^ Pierwsze zdanie można zostawić. Dziewczyny zeszły po schodach i stanęły przed przybyłymi chłopakami ( czy coś w tym stylu ;) )
k8ella napisał:
Mam nadzieję, że nie dostanę zawału.

To powinno być kursywą.
k8ella napisał:
Bella wcisnęła na głowę swój i podeszła do Jaspera. Stanęła na podnóżku i trzymając się kurtki, wspięła na wysoko osadzone siedzenie.

Muszę?
k8ella napisał:
Najgorzej było na zakrętach, gdy przechylali się niebezpiecznie na boki.

???
k8ella napisał:
czekając na nich obok swojego motoru.[/i]

Po co jest ta końcówka, którą zaznacza się kursywę?
No dobra jak już wspomniałam "na' to jest przekleństwo, a mnie to bardzo razi w oczy ;)
Więc, nie martw się, jak chcesz to ten powtórzenia możesz zostawić, mi po prostu rzuciły się w oczy i musiałam coś z tym zrobić.
Czekam na kolejny rozdział. Życzę weny czasu i nastroju na pisanie ko0lejnych rozdziałów. I póki co jeszcze wesołego Sylwestra!

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anex Swan dnia Pon 15:10, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Pon 22:52, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Anex, słonko! Jesteś aniołem. Jakże sie cieszę, że w końcu ktoś mi wyłożył kawę na ławę. Bosko. Jak czytałam Twoje uwagi, to aż mi się ręce spociły. Faktycznie to wszystko, co tu tak ładnie mi wypunktowałaś, wymaga poprawy. Może niedokładnie tak, jak napisałaś, ale popracuję nad tym obiecuję. Szczerze mówiąc, nie zwracałam uwagi na "na". Kurczę!
Z tym przecinkiem, to akurat moja wina, ale beta poprawiła.
Nie będę tu po próżnicy się produkować. Czas wziąć się do pracy.
Chyląc przed Tobą czoła, zmykam.
Wszystkim pozostałym również pięknie dziękuję za słowa uznania i komentowanie mojej hm... twórczości. Wasze komentarze sprawiają, że chcę dalej pisać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Pon 23:34, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
emtii;)
Nowonarodzony



Dołączył: 13 Gru 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:49, 02 Sty 2010 Powrót do góry

Boski rozdział;)
Jasper hmm ... mam nadzieję ,że w następnym rozdziale poznamy GO bliżej;)
Na miejscu Belli też bym się bała, ale dobrze ,że nie pokazała tego ..
"- Wow! Wyglądasz jak wampirzyca! " bardzo ciekawe.. już sobie wyobrażam jak wygląda.

Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
k8ella
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova

PostWysłany: Nie 20:53, 10 Sty 2010 Powrót do góry

Oto i proszę, rozdział 10.
Wszystkim komentującym i czytającym dzięki serdeczne...
Wasze komentarze są siłą napędzającą, rozrusznikiem...itp.
Dziękuję ogromnie za chwilkę zastanowienia i konstruktywny komentarz, który nie tylko ocenia, ale i buduje. Każda z Was jest jak promyk słońca w pochmurny dzień, czy też iskra błyszcząca na nocnym niebie wśród miliona gwiazd.
Dziekuję stokrotnie. Czytajcie i komentujcie, please!


Moje drogie... Trochę się dzieje w tym rozdziale, zatem oznaczam ograniczenie wiekowe. Niby nic, a jednak. [+16]

BETA: LARISSA

Dziękuję!

Rozdział 10

Powietrze przesycone było drobinkami morskiej wody, nadając mu słonawy posmak. W oddali fale uderzały o brzeg. Jak na stan Waszyngton oraz fakt, że był już październik, a na dodatek ósma wieczorem, pogoda zapowiadała się wyśmienicie. Czyste niebo iskrzyło się tysiącami gwiazd. Wiatr ustał całkowicie.
Rosalie ścisnęła łokieć Belli, chcąc zwrócić jej uwagę.
- Dałaś radę? - spytała z uśmiechem.
- Jak widać na załączonym obrazku, jestem w jednym kawałku. – Skrzywiła się, myśląc już o drodze powrotnej.

- Mam nadzieję, że Jazz nie dał ci się zbytnio we znaki? - dopytywał się Jacob, puszczając do niej oczko.
- Przeżyłam – odparła, mając serdecznie dość głupich uwag. - Jeśli ktoś jeszcze raz coś na ten temat powie, to, daję słowo, ugryzę.
- Dajcie dziewczynie spokój – odezwał się Jasper. - Jesteśmy już spóźnieni.
Pierwszy raz tego wieczoru Bella spojrzała na niego łaskawie. Wysiliła się na znikomy uśmiech w jego kierunku.

Jacob z Rosalie spletli dłonie i zatopili się w dyskusji na temat jej zepsutego motoru.
- Wierz mi, że sprawdziliśmy z chłopakami wszystkie części. Okazało się, że zniszczyłaś tłok i Jasper zamówił nowy w Port Angeles, ale dopiero na poniedziałek.
- Niemożliwe. Sama sprawdzałam i wszystko z nim było w porządku...
- Gdy spadłaś z motoru, przewrócił się i uderzył w korzeń. No i po tłoku. -
Bella przestała słuchać rozmowy, skupiła się na widoku przed jej oczami.

Wokół pokaźnych rozmiarów ogniska, na wielkich kłodach siedziała grupka Indian o średnim wieku około dziewiętnastu lat. Byli rośli, mężnie zbudowani. Ich oczy błyszczały w migotliwym świetle płomieni, kontrastując ze śniadą cerą i kruczoczarnymi włosami. Co chwilę wszyscy wybuchali gromkim, zaraźliwym śmiechem. Jeden z nich zauważył, że ktoś się zbliża i krzyknął:
- Wreszcie Jacob!
Twarze pozostałych skierowały się na nich. Szerokie uśmiechy pojawiły się, gdy tylko dojrzeli dziewczyny.

- Wow, Jake! Czemu nie mówiłeś, że twoje nowe koleżanki są takie... piękne? – najbliżej siedzący Indianin podniósł się, machając ręką. Reszta parsknęła śmiechem.
- Panowie! Trochę ogłady - przywołał ich do porządku Jacob. - To Embry, Quil, Paul, Jared, Seth, no i Sam – przedstawiał ich po kolei, a wymieniani wstawali lub podnosili rękę w powitalnym geście.
- Cześć. Bella – poinformowała, kiwając do nich głową i uśmiechając się nieśmiało.
- Rose. – Wzięła siostrę pod rękę i usiadła na grubym pniu.

- Czy ktoś ma ochotę na coś do picia? - Sam wstał, trzymając papierową torbę z Coca Colą.
- Jasne – zgodziła się Bella.
Chłopak rzucił jej napój. Wszystkie zostały rozdane i po chwili oprócz trzaskania palącego się drewna słychać było także odgłosy otwieranych puszek. Wśród siedzących krążyły również torebki z orzeszkami w czekoladzie i chipsami.

- Jasper, jakie są dziewczyny na Syberii? - zagadnął Quil, po czym podrzucił słodką kuleczkę i złapał ją w zęby.
- Grubo ubrane. – Prychnął, zadowolony z własnego żartu, klepiąc się po kolanie.
- Syberia? - zdziwiła się Bella. Obróciła się w stronę blondyna. Ciekawe, po co tam pojechał?
- Nasz kumpel spędził pół roku, włócząc się po świecie – rzekł Jacob. - Jazz, opowiedz coś.
- Ech, nocy by nie starczyło. – Machnął ręką.
- Co tam robiłeś? - spytała zaciekawiona Rose.

- Jasper jest fotografem i podpisał umowę z jakimś wydawnictwem na zdjęcia z Azji.
- Wow!
- A żeby było ciekawiej, pojechał tam na motorze.
Coś dla mojej siostry...
- To musiało być fascynujące – powiedziała rozmarzonym głosem Rosalie.
- Jest co wspominać – przytaknął.
- Nie daj się prosić. – Embry próbował go przekonać.

- Leciałeś samolotem do Azji?
- Nie. Jechałem wzdłuż wybrzeża Kanady, przez Alaskę, a potem płynąłem Cieśniną Beringa do Rosji. To zajęło mi około dwóch tygodni. Potem kierowałem się na południowy zachód aż do Bajkału. Tam jest urokliwa wyspa Olchon, a na jej krańcu Skała Szamanka, miejsce, gdzie tylko mężczyźni mają wstęp.
- A to dlaczego? - zdziwił się Quil.
- Jakieś miejscowe przesądy, jak sądzę. Znam trochę rosyjski, ale tłumaczono mi w takim narzeczu, że większości nie zrozumiałem – przyznał. - Wy, Quileuci, też macie swoje plemienne tajemnice.

Zapadła cisza, którą przerwał wibrujący telefon Belli. Podniosła się szybko i odeszła od ogniska, by nikt jej nie słyszał.
- Halo? - zapytała z nadzieją.
- Cześć – odparł Edward.
Odetchnęła z ulgą.
- Przepraszam, że dopiero teraz dzwonię, ale miałem pewne problemy.
- Wszystko w porządku?
- Raczej tak, na razie – powiedział wymijająco. - Jeśli ci to nie przeszkadza, za jakieś pięć minut będę u ciebie.

To niemożliwe! Chwyciła nerwowo kosmyk włosów z kucyka i pociągnęła mocno.
- Ale nie ma mnie w domu – wyznała cicho, czując, jak policzki robią się gorące.
- Ach tak. – W jego głosie słychać było rozczarowanie.
Świetnie, po prostu rewelacyjnie. Nie wiedziała, co ma mu powiedzieć.
- Rosalie zaprosiła mnie na ognisko w La Push, no i jestem. Przepraszam, ale nie dawałeś znaku życia, więc... - Czuła się okropnie, zrzucając winę na niego.
- Tak, rozumiem. Każdy normalny człowiek dzwoni przed dwudziestą – westchnął ciężko.

- Ale jeśli chcesz, to mógłbyś po mnie przyjechać – zaproponowała nieśmiało.
Zapadła cisza.
- Edward?
- Dajmy już sobie dzisiaj spokój, bo nam nie wychodzi. Nie wiem, dokąd mam jechać. Późno już. Ty jesteś ze znajomymi. Będę wyglądał jak idiota, jeśli się tam pojawię.
- Masz rację. – Westchnęła.
- Jednak jutro mi się nie wywiniesz, panno Swan. Gotuję moje słynne spaghetti i zaprosiłem Emmetta z Alice.

- Brzmi świetnie. – Uśmiechnęła się do słuchawki. U niego w domu...
- Zatem widzimy się w południe, u mnie – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Tak jest, szeryfie Cullen – odparła ze śmiechem.
- Dlaczego szeryfie, a nie inspektorze?
- Pan wygląda tak młodo, że nie spodziewałam się wysokiego stopnia. Czyżby błyskotliwa kariera?
- Dobre, dobre. – Zarechotał. - Słodkich snów.
- Dobranoc.

***

Ciemne oczy zbliżały się do jej twarzy. Blisko, coraz bliżej... zaczęły się zlewać w jedność... oko cyklopa... Gorące usta dotknęły jej skóry.

***

Bella zaparkowała Mini Morrisa na podjeździe domu Cullenów obok srebrnego Volvo. Dom szeryfa nie zmienił się na zewnątrz od wyjazdu Jamesa i jego ojca. Nadal porośnięty był bluszczem, który teraz przybrał szkarłatno-brunatną barwę. Białe framugi okiennic odznaczały się wyraźnie od kolorowych liści. Weranda miała zmurszałą podłogę i drewnianą huśtawkę, gdzie często widywała Rose w objęciach jej byłego chłopaka. Podeszła do pokrytych farbą drzwi, z których tu i ówdzie odchodziły płaty poszarzałej emulsji. Zapukała.

- Chwileczkę – usłyszała dochodzący z wewnątrz męski głos.
Drzwi uchyliły się nieznacznie i stanął tam mężczyzna w średnim wieku, o krótkich, czarnych włosach, ciemnobrązowych oczach oraz równiutko przyciętym wąsiku. Miał na sobie policyjny mundur i właśnie zakładał czarną czapkę.
- Witam – przywitał ją oficjalnie ze znikomym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry. Czy zastałam Edwarda?
- Ty musisz być Bella – stwierdził, przyglądając jej się uważnie. - Edward opowiadał mi o tobie. Doprawdy?

-Wejdź, proszę. Jest w kuchni. Idź za smakowitym zapachem – poradził, wpuszczając ją do środka. - Ja znikam, więc bądźcie grzeczni.
Bella otworzyła szeroko oczy, zastanawiając się, co też miał na myśli pan Cullen.
- Do widzenia – powiedziała do zamkniętych już drzwi.
Obróciła się i rozejrzała po salonie. Kolor ścian nie zmienił się, ale meble nadały mu inny charakter. Nie wiedzieć czemu, pokój wydał się jej smutny, bez wyrazu. Brak tu kobiecej ręki - stwierdziła, oceniając ciemnozieloną kanapę, tego samego koloru sofę i fotele oraz zbyt wysoki stolik do kawy, ustawiony daleko od miejsc siedzących. Nie było tu żadnych ozdób, firanek, czy poduszek.

- Bella? - zapytał Edward.
- Jestem – odparła, kierując się w stronę, skąd dochodził głos.
Kuchnia była jasna i przestronna, z funkcjonalną wyspą po środku. Nad jasnym blatem z dużą deską do krojenia stał pochylony Cullen. Miał na sobie czarną koszulkę, ciemne bojówki, a z kieszeni wystawała mu biała ścierka. Podniósł głowę, by spojrzeć na nią, uśmiechnął się zawadiacko i zamachał tasakiem. W lewej ręce trzymał połówkę czerwonej papryki z wydrążonym środkiem. Wokół roznosił się aromatyczny zapach smażonej cebuli, pieczarek i pomidorów.

- Witaj w moim królestwie – powiedział, przygryzając kawałek papryki.
- Widzę, że zacząłeś sam. Mogę się na coś przydać?
- Jasne. Obierz czosnek. – Wskazał ręką parapet, na którym leżał koszyk z fioletowymi główkami. - Nożyki są w szufladzie obok.
- Najgorsza robota dla mnie. – Zaśmiała się, podchodząc do okna. - To kara za wczoraj?
- Mam inne pomysły, jeśli chodzi o ukaranie cię. – Uniósł kącik ust, patrząc, jak Bella pochyla się, by wyciągnąć nóż. Jego oczy pociemniały nieznacznie, a on oblizał dolną wargę.
- Chyba się domyślam, o co ci chodzi... - Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, próbując powstrzymać nerwowy chichot.

Oderwała i obrała trzy ząbki, stojąc przy nim.
- Tyle wystarczy? - spytała.
- W zupełności – odparł, patrząc jej przez ramię. - Podaj mi je.
Położyła cząstki na desce i przyglądała się, gdy wprawną ręką błyskawicznie rozdrabniał czosnek.
- Prawie gotowe – powiedział, mieszając drewnianą łyżką aromatycznie pachnącą potrawę. - Jeszcze tylko to i mój sekretny składnik. - Wrzucił do rondla świeżo pokrojony dodatek.
- Chcesz? - podszedł do niej z łyżką pełną parującego sosu. Podmuchał. Kiwnęła głową i otworzyła usta. Faktycznie, smakowało fantastycznie. Gdy próbowała, część zawartości łyżki spłynęła po jej brodzie. Wytarła ją palcami.

- Pycha – szepnęła, sięgając do jego kieszeni po ścierkę.
Nim zdążyła to zrobić, złapał ją za nadgarstek. Spojrzała na niego pytająco. Powoli kierował jej dłoń w górę.
On chyba... Nie... Tak...
Nie mówiąc nic, włożył mokre od sosu palce do swoich ust. Jęknęła, czując, jak gorąco rozlewa się po całym ciele. Popatrzył na nią głodnymi oczami. Przymknęła powieki, biorąc głęboki wdech. Nagle nie stała już, tylko silne ręce unosiły ją w górę, dopóki nie usiadła na blacie. Stanął między jej udami i czekał. Fale ciepła bijące od niego obudziły drzemiące w niej pragnienia.

- Bello, popatrz na mnie – szepnął.
Chyba zaraz zwariuję! - powoli otworzyła oczy. Patrzyli na siebie w milczeniu. Napięcie było nie do zniesienia. Otoczył dłońmi jej twarz i zbliżył się ku niej.
- Ed... - Nie dokończyła.
Czuła na sobie jego oddech, usta, język. Wplotła palce we włosy chłopaka i przycisnęła go do siebie mocniej, odwzajemniając gorące pocałunki. Dłonie Edwarda zsunęły się po jej szyi, na ramiona, plecy. Były wszędzie, pieszcząc każdy fragment tułowia Belli. Przeniósł usta niżej, rozpinając guzik jej czarnej bluzki i muskając delikatną skórę dekoltu. Miejsca, w których ją dotykał, paliły, wywołując dreszcze. Wszystko dookoła wirowało.

- Ja... Ty... - starała się coś powiedzieć, ale nie była w stanie sformułować żadnego zdania.
- Szzz – uciszył ją pocałunkiem.
Objął drżące ciało i przytulił do siebie, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Trwali tak przez moment, milcząc i czekając, aż oddechy uspokoją się, serca zwolnią, a krew zacznie płynąć normalnie. To było niesamowite...
- Jesteś taka piękna – szepnął, całując ją ponownie.
Uśmiechnęła się leniwie, głaszcząc go po włosach.
- Chyba słyszałam jeepa Emmetta na zewnątrz – mruknęła.
Spojrzał na zegarek, unosząc lewy nadgarstek.
- Już czas... – zapiął bluzkę Belli i włożył długi kosmyk jej brązowych włosów za ucho. - Chodźmy.
Wyciągnął do niej rękę i pomógł zejść z blatu.
- ...coś przekąsić – dokończyła, po czym zeskoczyła na podłogę.



Dzisiejszy sen jest ewidentnym nawiązaniem do "Gry w klasy" :D


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Wto 18:14, 12 Sty 2010, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin