FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Róża [NZ] [R5] [15.09] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Poll :: Kontynuować?

Tak
96%
 96%  [ 74 ]
Nie
3%
 3%  [ 3 ]
Wszystkich Głosów : 77


Autor Wiadomość
Mysterious
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zapomniane Miasto

PostWysłany: Nie 21:44, 01 Sie 2010 Powrót do góry

Nie było mnie tutaj prawie pół roku i po wakacjach znów mnie nie będzie...

Może niektórzy mnie jeszcze pamiętają i ten tekst również... ;>

Kto nie- zachęcam do lektury poprzednich rozdziałów...

Wygrzebuję "Różę" z otchłani czasu i reaktywuję po tej długiej przerwie.

Jak zwykle dużo się dzieje, akcja nabiera tempa i tajemnic...

Nie wiem czy tak można- nie było aktualizacji przez ponad 2 miesiące, ale tekst nie został usunięty, tak więc go kontynuuję. Jeżeli jest to niezgodne z przepisami, szanowna moderacjo, możecie usunąć to opowiadanie :)

Tak jak poprzednie części- ta również znajduje się na moim chomiku:

[link widoczny dla zalogowanych]

Beta: Trans [która twierdzi, że wyszła z wprawy ;P ewentualne niedopatrzenia proszę jej wybaczyć i zwalić na mnie, bo to moje błędy ;D]



_____________________________________________________________


ROZDZIAŁ 4: RÓŻA. PAMIĘĆ. PRAWDA



Księżyc w pełni sączył swe światło przez okno do pokoju Belli, oświetlając jasną cerę. Dziewczyna leżała nieruchomo na wielkim łóżku, które wcale nie było jej potrzebne i wpatrywała się w sufit. W tej pozycji spędziła już parę godzin. Gdy wróciła do domu z Rose, reszta rodziny przeraziła się jej wykrzywionej bólem twarzy. Wampirzyca od razu popędziła do swoich czterech ścian i zamknęła drzwi na klucz- chociaż wiedziała, że zda się to na nic. Esme chciała porozmawiać ze swoją córką, ale Rosalie pokiwała z rezygnacją głową i szepnęła:

- Nie warto...

Carlisle pytająco uniósł brew.

- Nic wam nie powie... Też próbowałam z niej coś wyciągnąć, ale powiedziała tylko - zostawcie mnie samą... – Wzruszyła ramionami i zasiadła na kanapie, obok zmartwionej Alice.

Bella próbowała przypomnieć sobie, co miało wspólnego mgliste wspomnienie, które nagle pojawiło się w jej głowie, z przeszłością. Od przemiany w wampira nie pamiętała ludzkiego życia, ale nie przyznała się do tego nikomu. Rodzina niechętnie wracała do tamtych wydarzeń, więc dziewczyna za bardzo się nią nie przejmowała. Ale to...

Odpięła łańcuszek, który wisiał na szyi. Uchwyciła zawieszkę w dwa palce i zaczęła się jej przyglądać. Za każdym razem, gdy pytała o to skąd ją ma - rodzice nie udzielali odpowiedzi. Srebrna róża z płatkami, wysadzanymi czerwonymi kamieniami szlachetnymi. Blask księżyca odbijał się od małych kryształków, które rzucały refleksy na biały sufit. Bella usiadła i przez ogromne okna, zajmujące powierzchnię przeciwległej ściany, spoglądała na falujące konary drzew pobliskiego lasu.
Przypomniała sobie ten dziwnie znajomy zapach. Może odpowiedź na wszystkie pytania dotyczące jej ludzkiego życia gdzieś tam była...? Dziewczyna zamyśliła się, wpatrując w ciemną kurtynę drzew. Mimo odległości dostrzegała dokładnie każdy listek, każde zagłębienie w korze, młodą sowę, przygotowującą się na swoje pierwsze polowanie - jak bardzo przypominała ją samą - niepewną, wystraszoną nowymi doznaniami. Wampirzyca westchnęła. Widziała wielobarwne świetliki, których światełka odbijały się od trawy – pamiętała, jak zachwyciła się, gdy pierwszy raz ujrzała swoją skórę w promieniach słońca... To wszystko przewijało się przez jej pamięć z najdrobniejszymi szczegółami. Dlaczego nie było podobnie z ludzką przeszłością? Spojrzała znów na różę i czerwone refleksy na ścianie, zamyśliła się na moment, zamykając oczy.

Gdy je otworzyła i spojrzała na las, przez jej ciemne tęczówki przeleciał strach pomieszany z zaciekawieniem... Podeszła do szklanej ściany, by lepiej przyjrzeć się temu, co przemknęło jej przed oczami. W blasku księżyca na jednej z gałęzi wielkiego dęba stała jakaś postać... Światło delikatnie odbijało się od jego odsłoniętych przedramion i twarzy.
Nieznajomy chyba był świadomy, że Bella mu się przygląda, ale nic sobie z tego nie robił, stał dalej jak stał, nieruchomo niczym posąg. Miał na sobie jasną koszulę z podwiniętymi do ramion rękawami, granatowe jeansy. Kasztanowe włosy poruszały się delikatnie na wietrze. Twarz przypominała oblicze anioła, lecz nie pasowały do niej smutne oczy z czarnymi tęczówkami i usta wykrzywione w dziwnym grymasie. Dziewczyna przyglądała się przybyszowi z niedowierzaniem. Kim był? Dlaczego przygląda się właśnie jej? Czyżby ją znał?

Bella zaczęła obracać w palcach małą zawieszkę, niezdolna do tego, by się jakkolwiek poruszyć. Wydawało się, że nieznajomy dojrzał ruch dłoni i czerwone błyski światła na ścianach. Spojrzał za siebie, jakby ktoś go wołał, po czym popatrzył prosto w oczy wampirzycy z przejmującym bólem i zniknął w ciemnej gęstwinie. Bella, nie wiedząc dokładnie, co robi, wybiegła na balkon, zeskoczyła z niego i puściła się biegiem w stronę lasu.

Po drodze kierowała się niewyraźnym tropem, który zwietrzyła wieczorem. Zapach nieznajomego stał się bardzo silny dopiero w okolicy drzewa, jakie widziała przez okno. U stóp dębu znalazła zerwaną z jej ogródka różę z rozdeptanym kwiatostanem. Dziewczyna delikatnie ujęła roślinę w swe dłonie, jakby była ona umierającym stworzeniem. Z główki odrywały się słabe, ciemnoczerwone płatki i wolno upadały na ziemię, niczym krople krwi. Bella przejmowała się śmiercią każdego ze swych kwiatów, tym bardziej, że najpiękniejsza z róż w jej kolekcji została zbezczeszczona przez jakiegoś przybysza.

Nagle usłyszała za sobą czyjeś kroki. Nawet nie sprawdziła węchem, kto to, tylko momentalnie odwróciła się gotowa do skoku na przeciwnika. Zza drzew wyłoniła się niska postać Alice. Jej siostra uspokoiła się i wyprostowała.

- Co się dzieje? – spytała, bo wampirzyca wyglądała na zatroskaną.

- Jak dobrze, że nic ci nie jest, Bello, chodź ze mną. – Wyciągnęła do niej rękę.

Dziewczyna zaniepokoiła się dziwnym tonem głosu swojej siostry. Zawahała się, ale pobiegła za Alice w stronę domu.

Martwa róża leżała wśród rozsypanych płatków. Ktoś ją podniósł i miał już się oddalić, ale czerwony błysk w trawie zwrócił na siebie jego uwagę. Nieznajomy uśmiechnął się smutno, sięgnął po znalezisko i zniknął wśród drzew.

Z wnętrza chatki Cullenów dochodziło donośne łkanie. Bella wiedziała, że wampiry nie mogą ronić łez, a taki dźwięk słyszała pierwszy raz w swym istnieniu. Gdy weszła tylnymi drzwiami do salonu, to co zobaczyła, wstrząsnęło ją. Pierwszy raz widziała Rosalie w takim stanie. Jej lśniące, zwykle pięknie ułożone włosy, sterczały w różne strony bez ładu. Wampirzyca zacisnęła w nich pięści i wyglądała, jakby chciała je wyrwać. Siedziała na kanapie z podwiniętymi nogami i schowaną między kolanami głową. Spazmatycznie oddychała i wydawała z siebie przeraźliwe jęki.

Esme siedziała oddalona od niej o jakiś metr, z wyciągniętymi w jej stronę dłońmi, jakby chciała dotykiem ją uspokoić, ale zarazem bała się to zrobić. Carlisle’a nie było w pokoju.

- Co się stało? – spytała Bella, stojąc w odrętwieniu pośrodku salonu.

Pani Cullen popatrzyła na swoją córkę z ulgą, ale wciąż wydawała się być bezsilna, odwracając wzrok w stronę Rose. Nadal szukając odpowiedzi, spojrzała na Alice, ale ta jedynie pokręciła smutno głową.

- Idę pomóc Carlisle’owi – rzuciła w stronę Esme i zniknęła.

Najstarsza z sióstr zaczęła niepewnie przybliżać się do kanapy.

- Rose... – zaczęła niepewnie. – Rosie...

Wampirzyca podniosła wzrok. Wyglądała, jakby była na granicy obłędu.

- C-co się s-stało? – spytała Bella, którą widok siostry poraził.

Dziewczyna pokręciła głową i schowała twarz za kaskadą blond, postrzępionych włosów. Ręce zaciśnięte w pięści opadły w bezsilności na kanapę.

- Chodzi o Emmetta – zaczęła Esme, krzywiąc się, gdy na wspomnienie swojego ukochanego Rosalie znów zaczęła zanosić się płaczem, pozbawionym łez.

Matka dziewcząt skinęła na najstarszą córkę, by wyszły z pokoju. Usiadły w kuchni, świadome tego, że wampirzyca w salonie w dalszym ciągu może je słyszeć.

- Alice miała kolejny atak, ale w jego trakcie, jakby na chwilę się otrząsnęła i zaczęła krzyczeć - zostawcie tego człowieka, Emmett – mówiła o tym z trudem, jakby wszystko znów stawało jej przed oczami. – Rosalie bez zastanowienia pobiegła do jego domu, tata za nią, a ja zostałam z Alice. Nie było ich przez dłuższy czas i twoja siostra zdążyła się ocknąć. Powiedziała mi, że idzie ciebie poszukać, żeby i tobie nie stała się krzywda. Nie wiedziałam, o co jej chodzi. Wybiegłam przed dom i wtedy zobaczyłam tatę, który miał trudności z zaciągnięciem tutaj Rose. Wytłumaczył mi, że pobiegli do domu Emmetta, którego już tam nie było. Zwietrzyli jego trop i dwóch innych wampirów. Rose chciała za nimi biec, ale Carlisle ją powstrzymał...

W tym momencie do kuchni wpadł pan Cullen wraz ze swoją najmłodszą córką.

- Wszystko przygotowane do wyjazdu... – oznajmił ojciec.

- Ale gdzie? Dokąd jedziemy? – spytała zdezorientowana Bella.

- Myślałem o naszym starym domu w Ameryce, w Forks...

- Nie! – przerwała mu najstarsza córka.

Bella miała inne plany. W stanie Waszyngton mieszkali jakieś dwadzieścia lat wcześniej. Istniało zbyt duże ryzyko, czy Carlisle tego nie przemyślał? A może specjalnie chciał opuścić Europę?

- Chcę, żebyśmy przeprowadzili się do miasteczka, w którym mieszkaliśmy, jeszcze jak byłam człowiekiem...

- Skarbie, którego? Wiesz, że często się przeprowadzaliśmy... – powiedziała nieco podenerwowana Esme.

Bella popatrzyła na Carlisle’a i szepnęła:

- Tato, chcę tam, gdzie wszystko się zaczęło...

Ojciec westchnął krótko.

- Dlaczego? Bello...

- Nie przyjmuję żadnych sprzeciwów! Chcę poznać swoją historię od początku! Nic nie pamiętam z bycia człowiekiem! – Wszyscy zamarli, nawet Rose ucichła i wydawała się nasłuchiwać w napięciu, co stanie się dalej.

Najstarsza z dziewcząt oddychała ciężko. Nie spodziewała się, że to z siebie wyrzuci.

- Nic nie pamiętam... – powiedziała spokojnie. – Chcę wiedzieć, kim byli moi biologiczni rodzice... Co się z nimi stało... Skąd to mam – wskazała na kolczyk w kształcie łabędzia – i... – Dotknęła swojej szyi i zorientowała się, że nie ma ze sobą wisiorka - róży.

- Już nie ma czasu jej szukać – szepnęła Alice. – Musimy uciekać...

Carlisle zaczął szybko analizować jakieś fakty.

- Niech będzie, córeczko – powiedział z bólem w głosie. – Nie obiecuję, że przez to, co odkryjesz, nie będziesz cierpieć...

- Nie mów mi nic więcej - chcę sama wszystkiego się dowiedzieć... – rzekła stanowczo Bella.

- Więc niech tak będzie... Alice – zwrócił się do drugiej córki – czy w Anglii będą nas szukać?

Dziewczyna na moment wyglądała na zdezorientowaną i przerażoną, ale szybko ukryła wszystkie emocje.

- N-nie... Na to nie wpadną... Jakby mieli takie plany, pewnie bym je zobaczyła, ale nie widzę, na razie kierują się w stronę – zawahała się na moment – Atlantyku... Tak, Atlantyk... Chcą go przepłynąć, dotrzeć na jakąś małą wyspę... Reszta jest za mgłą, nie widzę... – Bella przyjrzała się jej podejrzliwie, ale nic nie powiedziała, dla reszty rodziny to zapewnienie wystarczyło.

- A więc dobrze, jedziemy do Anglii... – rzekł zrezygnowany Carlisle.

Gdy wszyscy zbierali się do wyjazdu, Alice została na chwilę w domu, pod pretekstem szukania jakiegoś drobiazgu. Gdy była na piętrze, poczuła ten sam porażający ból, którego doznała już wiele razy... Czuła jakby ktoś wdzierał się do jej myśli, po drodze rozrywając jej skórę, łamiąc czaszkę i wyrywając kawałek mózgu.

- Wszystko idzie w dobrym kierunku, moja droga. Czeka cię za to nagroda. – Wydawało jej się, że z każdym słowem od wewnątrz liże ją ognisty płomień. - Nie bój się o swego ukochanego i jego przyjaciela, jeszcze przytrzymam ich przy życiu. – Nicholas zaśmiał się szyderczo w myślach wampirzycy i tak szybko jak wdarł się do jej umysłu, tak szybko go opuścił.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mysterious dnia Nie 23:10, 01 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
i-am-egocentric
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:14, 02 Sie 2010 Powrót do góry

bardzo ciekawie prowadzone ff, jest w nim duzo niepewnosci, ukrytych uczuc i tajemnicza przeszlosc bohaterki caly czas zacheca do dalszego czytania. oczywiscie szkoda, ze rozdzialy nie pojawiaja sie czesciej ale nie sa to jakies kilku miesieczne przerwy, wiec da sie przyzyc.
a.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 18:15, 02 Sie 2010 Powrót do góry

nie stracisz napewno czytelników...
mi się w każdym bądź razie podobało i to bardzo:)
ale czy dobrze zrozumiałam, że Edi jest rodziną Belli...
i mam nadzieję, że Edzio ja przemienił, a nie zabił...
żeby się dowiedziec to trzeba czekac na następny
więc czekam
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mysterious
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zapomniane Miasto

PostWysłany: Pon 18:28, 02 Sie 2010 Powrót do góry

Chyba nie przeczytałaś wszystkich rozdziałów, zawasia :) Jest tutaj jeszcze 3 i 4...
Edward napewno nie jest jej rodziną- zwraca się do niej w Prologu per panienko. Wszystko okaże się w kolejnych rozdziałach, gdy Bella będzie poznawała swoją przeszłość... Wink


Dlaczego tak krótko? Tak wyszło... Wink Miałam całkiem porzucić to opowiadanie, ale wróciłam do niego i pojawiło się parę nowych pomysłów, więc będę ciągnąć je dalej, dopóki będę mogła... W przyszłym roku czeka mnie matura, więc pożyjemy- zobaczymy Wink

Kolejny rozdział powinien pojawić się w tym lub przyszłym tygodniu.

Macie jakieś pomysły, sugestie co do tekstu? Obiekcje co do stylu, języka? Bardzo przydałyby mi się takie wskazówki... :)

Pozdrawiam i dziękuję za dotychczasowe komentarze,
Mys


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mysterious dnia Pon 18:28, 02 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pią 17:46, 06 Sie 2010 Powrót do góry

Mysterious a ja się bardzo cieszę, ze jednak zdecydowałaś się kontynuować to opowiadanie. Mam nadzieję, ze skoro chcesz znowu zniknąć po wakacjach może dokończ je najpierw?
Co do stylu nie mam zastrzeżeń. Jestem bardzo ciekawa przeszłości Belli, tego dlaczego jej rodzina została zaatakowana, dlaczego Edward wybrał właśnie Carlisle'a do opieki nad Bellą. Dlaczego istnieje taki a nie inny podział w tym opowiadaniu na "dobre i złe wampiry" i dlaczego Bella jest tak ważna dla Nicholasa. Bo takie odniosłam wrażenie we wcześniejszych rozdzialach.
Wierzę, że uda ci się nas jeszcze zaskoczyć bo to naprawdę dobre opowiadanie i szkoda by było je zostawić.
Weny i wracaj szybko z kolejną częścią


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 11:09, 18 Sie 2010 Powrót do góry

ja tak samo jak Aurora Rosa bardzo się ucieszyłam, że jednak nie porzuciłaś swojego opowiadania. Jest w nim tyle magii i tyle tajemnic, że naprawdę byłoby bardzo szkoda abyś nie kontynuowała opowieści. Jednakże dwa ostatnie rozdziały są niesamowicie króciutkie. Wiem że pisanie nie jest proste jednakże mam ciągły niedosyt. Zaczyna być coraz więcej pytań a brak jakiejkolwiek odpowiedzi. W poprzednim rozdziale Bella rozpoznawała zapach Edwarda, jako znajomy czy oznacza to, że przybysz który obserwował Bellę nie jest Edwardem? skoro nie rozpoznała zapachu? hmmmmm chyba muszę jeszcze raz przeczytać całe opowiadanie bo mi niektóre szczegóły umknęły. Laughing
Jak dla mnie za mało Edwarda!!!!
i Kobieto nie rób tego abyśmy musiały znów czekać pół roku na kolejny rozdział Twisted Evil
czasu, cierpliwości i dużo weny!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mysterious
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zapomniane Miasto

PostWysłany: Śro 16:49, 15 Wrz 2010 Powrót do góry

Znów długo czekaliście- przepraszam...

Bez zbędnych wstępów.






BETA: Courtney [dzięki! ;*]







ROZDZIAŁ 5: CMENTARZYSKO WSPOMNIEŃ. POLANA. ON


Noc. Małe miasteczko, położone na dnie doliny wśród nagich, ostrych skał, zamarło. O tej porze pogasły światła w domach, a ludzie dawno błądzili już w krainie snów. Ciszę i spokój tej nocy przerywało jedynie wycie zimnego wiatru, który poruszał konarami pobliskiego lasu. Stare pnie trzeszczały pod wpływem mrocznego tańca. Z jednej z zacienionych uliczek wyłoniła się postać w czarnej pelerynie. Nieznajomy upewnił się, że nikt go nie śledzi i pobiegł niepodobnym do ludzkiego tempem w stronę wzgórza, które majaczyło ponad snującą się na polach, gęstą mgłą.

Na kamienistej drodze, przed misternie wykonaną, metalową bramą, sczerniałą od starości, postać na moment się zatrzymała. Spod kaptura wypadło parę brązowych kosmyków, gdy tajemnicza istota zadarła wzrok w górę, by przyjrzeć się łukowi bramy. Układał się on w mroczne ornamenty, a zwieńczony był dwoma rzeźbami gargulców, które zniekształciły się i przywodziły na myśl figurki sługusów samego diabła.

Postać wyciągnęła ku grubemu łańcuchowi kościstą, bladą dłoń. Blask księżyca odbijał się od białej skóry, rzucając delikatne refleksy wokół. Sprawnym pociągnięciem przerwała zardzewiałą kłódkę. Wrota rozwarły się z przeraźliwym zgrzytem i jękiem. Istota ruszyła wolnym krokiem w stronę starego dworu, zarośniętego bluszczem, aż po dziurawy dach, ze spróchniałymi ramami okien i odrapanymi, kamiennymi ścianami. Po drodze mijała omszałe nagrobki. Tutejsza ludność wiele lat temu zaczęła chować w tym miejscu wyklętych ze społeczeństwa: samobójców, opętanych, zabójców, podejrzanych o trudnienie się czarną magią. Cmentarzysko miało odstraszać mieszkańców, którzy uważali wzgórze za przeklęte, a dom za nawiedzony. Karykaturalnie powykrzywiane i pokruszone przez płynący czas anioły śmierci na pomnikach, przypominały stwory z najgorszych koszmarów.

Rąbek peleryny nieznajomego ocierał się o pokryte szronem źdźbła trawy, szeleszcząc. Jego kroki były zupełnie niesłyszalne wśród martwej ciszy, która już dawno zaległa nad tym miejscem. W pewnym momencie istota sięgnęła dłońmi w stronę kaptura i zrzuciła go z głowy. Spod niego wysypała się kaskada brązowych, lekko falowanych włosów. Idealne rysy jej twarzy przywodziły na myśl najpiękniejsze posągi antycznych bogiń. Skóra mieniła się delikatnie w blasku pełni księżyca, jednak błyszczące, czarne tęczówki nie pasowały do anielskiego wyglądu nieznajomej. Patrzyła pełnymi bólu i niewyjaśnionej tęsknoty oczyma na ruiny domostwa i pozostałości zarośniętego ogrodu, który stał się przeklętym miejscem pochówku. Chwyciła rzeźbioną klamkę - drzwi bez trudu ustąpiły. Zanim weszła do środka, spojrzała na zalane łuną księżycową cmentarzysko. Zaciągnęła się nocnym powietrzem, przepełnionym zapachem zgnilizny, wilgoci i rozkładającego się drewna. Gdzieś nad jej głową ozwał się samotny kruk. Po chwili dołączyła do niego chmara czarnych ptaków, krążąc w korowodzie śmierci nad przeklętym wzgórzem.

Co musiało stać się w tym miejscu, że wydawało się być teraz pełnym grozy, zapomnianym przez Boga składowiskiem bólu, bielejących kości i śmierci? Bella nie wierzyła w to, co widziała. Od razu, kiedy przenieśli się do nowego domu, Carlisle bez słowa wyjaśnienia wskazał jej to wzgórze. Dziewczyna sama chciała wszystkiego się dowiedzieć, więc czym prędzej wyruszyła na poszukiwanie swoich wspomnień. Liczyła na to, że kiedy będzie przebywała w miejscach, które związane były z jej przeszłością, wróci pamięć.

Westchnęła, odwróciła się do odrapanych drzwi i lekko je pchnęła. Zawiasy skrzypnęły żałośnie. Bella stanęła na progu swojego dawnego domu. Weszła do hollu, w którym stały stare meble. Złamany na pół wieszak, podłużna komoda z wyłamanymi szufladami, które zalegały na zakurzonym i potarganym dywanie. Na wprost drzwi wejściowych, w oddali, widziała krótki korytarz. Po jego obu stronach znajdowały się drzwi do jakiś pomieszczeń. Na piętro prowadziły schody, które znajdowały się przy przeciwległych ścianach hollu i układały się w dwa półkola. Brakowało im niektórych stopni, a wyrwy w drewnie były uzupełnione gęstymi, pajęczymi sieciami. Bella weszła nieco w głąb pokoju i zamknęła za sobą dębowe drzwi, które znów zajęczały donośnie. Podeszła w stronę schodów i zgrabnymi ruchami dostała się na piętro. W korytarzu zobaczyła wiele drzwi. Jedne z nich były wyłamane z zawiasów, inne zwyczajnie otwarte, a reszta zamknięta. Skierowała się w stronę pierwszego pomieszczenia.

Weszła, depcząc po drewnianych drzazgach, pokiereszowanego wejścia. Widok, jaki zastała, sprawił, że poczuła ukłucie bólu w martwym sercu. Ściany ze starości pokryły się czarną pleśnią, ale przeświecał przez nią dawny ich kolor - brzoskwiniowy pomarańcz. Okna skierowane były na wschód i dostrzegało się z nich niezmierzone połacie lasów oraz majaczące w oddali szczyty gór. Na owalnym dywanie, w kolorach tęczy, na środku pokoju, stała drewniana kołyska. Dziewczyna podeszła powoli do małego łóżeczka. W środku leżały pokryte kurzem, przysłonięte pajęczynami pieluszki i wyblakły, błękitny kocyk. Coś ścisnęło ją w gardle, gdy schyliła się, by spod poduszki wyciągnąć małą, szmacianą laleczkę. Miała różową sukieneczkę, na wypłowiałym ciałku, wypchanym watą. Z główki sterczały jej dwa kucyki z brązowej włóczki. Wyglądała, jakby była niema - narysowany na buźce przed laty uśmiech całkiem zniknął.

Kukiełka spoglądała na wampirzycę guzikowymi oczami, barwy hebanu. Bella zaczęła szlochać. Zapiekły ją oczy, ale nie potrafiły wydobyć z siebie żadnej łzy... Dziewczyna przytuliła lalkę do piersi i rozejrzała się po pokoju. Szafy i komody były całkowicie zniszczone, toaletka miała rozbite lustro, jak od uderzenia pięścią... Nagle coś na podłodze przykuło jej uwagę. Uchwyciła znalezisko w dwa palce i przyjrzała mu się. Był to maleńki, złoty kolczyk, w kształcie łabędzia, taki sam, jaki zawsze nosiła w jednym uchu.

Ktoś ją szturchnął. Nie chciała się budzić, tutaj jest przecież tak kolorowo. Przetarła oczka i ziewnęła potężnie. Parę razy mrugnęła. Jak przez mgłę zobaczyła twarzyczkę chłopczyka z czerwonym nosem i w śmiesznej czapeczce. Przyszedł się znowu z nią pobawić!
- Edi! – zawołała, po czym wyciągnęła do niego swoje piąstki.
- Cii... – Mały uciszył ją i niezdarnie chwycił w swoje ramiona.
Miał taką minę... Przecież zawsze się do niej uśmiechał... Dlaczego się nie śmieje? Ta zabawa się Belli nie podoba! Biega z nią gdzieś, a jej tak chce się spać! Wtuliła mu główkę w kurtkę, która dziwnie pachniała. Nagle usłyszała jak ktoś krzyczy. Całkiem niedaleko nich...
- Mama?


Wizja, jak szybko pojawiła się w umyśle wampirzycy, tak szybko ją opuściła. Jednak w jej myślach wciąż odbijało się echo tego przeraźliwego zawodzenia, wycia, krzyku... Nie umiała go określić żadnym znanym jej słowem. Czym prędzej wyszła z pomieszczenia i zbiegła po schodach w dół. Przemierzyła jakiś korytarz i weszła do pokoju na jego końcu. Tutaj też drzwi były wyrwane z zawiasów. Na środku stało duże, małżeńskie łoże, z połamanym baldachimem. Ściany niegdyś były bordowe, na podłodze leżał drogi turecki dywan. Bella nie patrzyła na zniszczone meble wokoło, jej uwagę przykuła narzuta na łóżko, która, poszarpana, zalegała na drewnianej podłodze. Spostrzegła, że pod nią musi coś być, gdyż materiał nie spoczywał płasko na posadzce, a ukrywał pod sobą jakieś wypukłości. Sprawnym ruchem pociągnęła za końcówkę tkaniny. W jednej chwili w powietrze wzbił się tuman kurzu, a dziewczyna oszołomiona tym, co zobaczyła, padła na kolana i zasłoniła usta dłonią. Na drewnianych panelach leżały szczątki ludzkiego szkieletu. Kości były połamane, sczerniałe, leżały pod pozostałościami, dawniej białego, materiału koszuli nocnej. Bella chciała krzyczeć, ale coś jej to uniemożliwiało. Wbiła dłonie, zaciśnięte w pięści w podłogę, pozostała w tej pozycji, oddychając ciężko, zawodząc i jęcząc.

Po jakiejś chwili, która mogła trwać wieczność, wampirzyca usłyszała poruszenie i poczuła dotyk na swoim ramieniu. Poznała zapach.

- Kochanie, tak mi przykro... – szepnął Carlisle, przyklękając przy swojej córce.

Bez zastanowienia, dziewczyna wtuliła się w pierś swojego ojca i nie opierając się, dała wyprowadzić się z domu. Doktor jeszcze raz rzucił wzrokiem na szczątki pani Swan. Nie mógł uwierzyć w to, że nie pożegnano jej z odpowiednią czcią. Przypomniał sobie jednak, jak wtedy traktowało się wampiry i ich ofiary... Pochowanie człowieka z raną po ugryzieniu nie wchodziło w rachubę, tym bardziej przebywanie w pobliżu jego ciała. Pan Cullen uchylił drzwi wejściowe, by jego córka mogła się wydostać z dworu, po czym zamknął je za sobą. Chwycił wampirzycę za rękę i pobiegli bez słowa do swojego domu.


* * *


Bella jeszcze długo nie umiała się otrząsnąć z szoku, jaki przeżyła, odwiedzając swój dawny dom. Czasami zastanawiała się, kim był ten mały chłopiec, który wyciągnął ją z kołyski. Dlaczego pamiętała tak wyraźnie jego twarz? I te zielone tęczówki...

Dziewczyna często zapuszczała się w pobliski las, by pobyć sama ze swoimi myślami. Często zmieniała miejsca swojego wielogodzinnego dumania, aż w końcu znalazła dla siebie odpowiednią polankę na lekkim wzniesieniu, gdzieś w samym środku zielonego gąszczu. Zawsze leżała tam, patrząc w niebo, próbując sobie przypomnieć wygląd swoich rodziców. Po odwiedzinach na przeklętym wzgórzu, jej umysł coraz częściej nawiedzały jakieś wyrwane z kontekstu scenki, czasem były to same kolory, innym razem przedmioty... Wizje nie były kompletne, gdyż bardzo często dziewczyna nie widziała twarzy osób, które coś do niej mówiły. Mało rozmawiała ze swoją wampirzą rodziną. Rosalie też izolowała się od reszty, a Alice starała się wszystkich unikać, raz nawet zniknęła na parę dni, ale Belli to nie obchodziło.

Po raz kolejny, jakieś dwa tygodnie po swojej feralnej wycieczce, wampirzyca pobiegła w stronę swojej polanki. Dawno na nic nie polowała i jej tęczówki były czarne, ale nie dbała o to. Odczuwała nawet mniejsze pragnienie. Nie wiedziała czy to dobrze, czy nie, ale jeżeli miałaby skończyć swój żywot, byłoby to dla niej prawdziwym wybawieniem. Przemierzała kolejne kilometry, zapuszczając się coraz głębiej w las. Kilkadziesiąt metrów od polany, nagle gwałtownie się zatrzymała. Wyczuła w powietrzu coś, czego tu nie powinno być. Ta słodka woń, tak, to wampir. Z drugiej strony ten zapach znów jej coś przypominał... A raczej kogoś... Ostrożnie, rozciągając wokół siebie tarczę, zaczęła zbliżać się na skraj boru, przyjmując pozycję gotową do ataku. Wiedziała, że obcy na pewno już wie o jej obecności, dziwne, że nie zaalarmowało go to. Poznała jego pozycję - stał na środku polany, odwrócony do niej tyłem. Świetnie, nieznajomy powinien wiedzieć, by nie odwracać się do wroga plecami. Lecz czy Bella była jego nieprzyjacielem? Gdy z prędkością światła wpadła na niego od tyłu, on powalił ją na ziemię jednym, sprawnym ruchem. Wampirzyca próbowała się wyrwać z uścisku, ale nie potrafiła. W końcu dała za wygraną.

- Zabij mnie! Na co czekasz? – szepnęła, zamykając oczy, by nie widzieć swojego zabójcy.

Ku jej zdziwieniu, uścisk na jej ramionach zelżał. Powoli rozwarła powieki. Jej oczom ukazał się postawny młodzieniec, o kasztanowych, ułożonych w nieładzie i pokrytych rosą włosach, czarnych tęczówkach, białej skórze. Patrzył na nią nie z nienawiścią, nie z chęcią mordu, a z zawadiackim uśmiechem... Podał jej rękę, by mogła wstać. Bella podejrzliwie spojrzała na chłopaka, ale coś podpowiadało, by ująć jego dłoń. Gdy to zrobiła, jej rękę przeszedł przyjemny dreszcz...

- Bella? – poznała ten głos.

Jak mogła go nie pamiętać? Cała scena znów stanęła jej przed oczami.

Nieznajomy, klęczący przy niej na mokrym mchu. Jego zimny dotyk na jej uchu i szyi, gdy przyglądał się jej biżuterii. Dlaczego to robił? Podniósł wzrok i zapatrzył się w jej oczy. Bella utonęła w tym spojrzeniu. Chłopak zdawał się lustrować jej duszę. I ten głos z nutą niedowierzania:
- Ty... jesteś... Bella?


Nie mogła w to uwierzyć. On był częścią jej przeszłości. Ta woń, gdy szukała Rose... To był on, przypatrujący jej się z bólem wtedy, na wysokim dębie...

- Tak... A ty kto? – zdołała z siebie wykrztusić.

- Nie pamiętasz mnie, panienko? To ja, Edward...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mysterious dnia Śro 21:05, 15 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Pią 19:22, 17 Wrz 2010 Powrót do góry

Przeraził mnie opis starego domu Swanów. Naprawdę, zimno, mokro i zgliszcza. Aż mi ciarki przeszły po plecach. Bella zaczyna sobie wiele przypominac i dobrze, to sprawia, że całe opowiadanie jest płynne i bardzo ciekawie się rozwija.
I Edward... czy on mimo wszystko coś knuje??
Krotko i niezbyt składnie ale wiedz, ze bardzo lubię to opowiadanie. Ma bardzo fajny klimat, mrok i nadzieję jednocześnie. Czekam na dalszy ciąg. Mam nadzieję, że już nie tak długo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mysterious
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zapomniane Miasto

PostWysłany: Nie 21:32, 19 Wrz 2010 Powrót do góry

Dzięki za ten komentarz, Auroro... :) Nawet parę miłych słów potrafi wywołać uśmiech i poczucie zadowolenia u raczkującego pisarza. :D

Widzę, że to FF traci czytelników, bo niewielu ostatnimi czasy go komentuje.
Czy to oznacza, że mam dać sobie jednak spokój? Teraz poważnie rozważam czy kontynuować "Różę", czy nie... Jeżeli niewielu interesuje się losami bohaterów, będę zmuszona zaniechać kontynuowanie opowiadania.

Tak więc czekam na komentarze... Proszę, bo nie wiem co poprawić- styl, fabułę? Pomóżcie autorowi się dokształcać... Wink



Pozdrawiam,
Mys


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:51, 19 Wrz 2010 Powrót do góry

FF jest naprawde dobry wiec szkoda byloby go przerywac. Moze z powodu dlugich przerw rzadziej czytelnicy tu zagladaja a wlasciwie nie licza sie komentarze bo do nich tez trzeba weny :) ale np liczba wejsc, a czasem nawet pisanie dla kilku osob ma sens. Ja tez tlumacze ff i mam bardzo malo czytelnikow ale jednak tlumacze do konca...
Pozdrawiam i weny zycze :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 10:10, 20 Wrz 2010 Powrót do góry

Mys, nie marudź Razz

Ja czytam Różę od początku, zawsze czekam na nowy rozdział z niecierpliwością.
Róża jest wyjątkowa. Ma wspaniały klimat, jest intrygująca. Do tej pory nie wiadomo, co stało się w przeszłości, co się wydarzy. Co tak naprawdę czuje i zrobi Edward, tym bardziej teraz, gdy spotkał Bellę.

Kiedyś częściej komentowałam, obecnie w zasadzie tylko czytam. Nie wiem, uważam po prostu, że moje komentarze nie są szalenie istotne.

Czyli jak? Pisz, kochana i nie zawracaj sobie głowy komentami Wink Masz grono czytelników przy sobie, którzy na pewno chętnie wrócą do Róży. Opowiadanie jest warte poznania go.

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MIsia0712
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Nowa Ruda

PostWysłany: Wto 13:00, 10 Maj 2011 Powrót do góry

Mam pytanie: Dlaczego jak jest fajny FF to go przestają pisać i go zawieszają, zamiast pisać dalej i mieć satysfakcję, że się go ukończyło. A inni którzy, tego nie pochwalają niech zamilkną bo się nie znają. Ten FF śledzę od początku i to bardzo przypadł mi do gustu, więc proszę, a wręcz błagam o kontynuację ciągu tego uroczego FF-a .
Życzę dużo weny;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampiromaniaczka
Wilkołak



Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim

PostWysłany: Wto 21:25, 10 Maj 2011 Powrót do góry

Bardzo oryginalny temat, niebanalny.Początek rewelacyjny, a gdy wgryzłam się w temat- koniec Jasne, że pewnie dlatego zawieszony(Żartuję!)
Odnośnie wgryzania się, ubawił mnie komentarzyk thingrodiel, dlaczego Ed przeprasza, ze gryzie, zamiast "przyjść, użreć i odejść, oblizując tłuste paluchy". kwintesencja prawdy. Kapitalne opisy, robią wrażenie i pobudzają wyobraźnię. Proszę autorkę, by zmobilizowała się i dokończyła naprawdę klawą opowieść z dreszczykiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilayna
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Kwi 2011
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska, Białystok

PostWysłany: Śro 10:51, 29 Cze 2011 Powrót do góry

Zgadzam się z powyższymi komentarzami: opowiadanie ma klimat i powinno być kontynuowane.
A teraz coś ode mnie, na razie trochę nie na temat.
Większość BellaEdowych opowiadań, które czytałam opiera się na zasadzie podobieństwa do Sagi i to w zasadzie jest dość nudne. A to - zupełnie inaczej. Jest dreszczyk, emocje, tajemnica, lekka nuta baśniowości. Wszystko co tygryski lubią najbardziej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin