FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Skrzypaczka [OOC/AH/+18/EPOV][NZ] Na rozdział zapraszam 1.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
elektra21
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:23, 02 Lut 2010 Powrót do góry

Jest to jedno z moich ulubionych opowiadań, dlatego też zostawiłam sobie dużo czasu, aby skupić się na losach bohaterów tego ff. Jestem pod wrażeniem tego jak opisałaś muzykę. To było takie prawdziwe, aż sama mam ochotę nauczyć się grać.
Jestem ciekawa co zrobiła sobie Bella lub też co zrobiła Edwardowi na końcu opowiadania.
Czekam na dalszą część tej burzliwej historii.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Juliette22
Człowiek



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 19:27, 05 Lut 2010 Powrót do góry

SKRZYPACZKA

Image

[link widoczny dla zalogowanych]

Beta: Maddie - dziękuję!!

***VI***

*Serce*


Kiedy zapanowałem nad sobą, podniosłem wzrok. Jej piękną, długą szyję oplatał ozdobny szal, który tego wieczoru miała wokół ramion.

Ciało mojej cudnej Isabelli kołysało się delikatnie pod ciężkim żyrandolem.

Znieruchomiałem. Mój wzrok sam osunął się na jej drobną stopę, obutą w delikatny, atłasowy pantofelek. Gapiłem się na niego niezdolny nawet do myślenia. Gwałtowny skurcz w okolicach mostka przywrócił mi przytomność. Gdyby nie futryna drzwi, upadłbym. Skupiony na przeszywającym bólu, trafiłem wzrokiem na jasną plamę skrzypiec. Lśniły powieszone za gryf tuż obok mojej skrzypaczki. Wszystkie struny miały przecięte. Umarły razem z nią...

Kolejny skurcz - tym razem mocniejszy. Paraliżujący ból. Osunąłem się na kolana. W polu widzenia coś zamigotało. Obróciłem machinalnie głowę w tamtą stronę. Ekran telewizora. Świeciła błękitna kontrolka. Nagłe przeczucie zmroziło mnie silniej od wszechogarniającego bólu. Rozejrzałem się. Pilot leżał na ławce tuż obok. Sięgnąłem po niego z trudem, walcząc z ciałem, które nie chciało mnie słuchać. Odnalazłem kciukiem "play". Ekran mrugnął i pokój rozbrzmiał odgłosami jęków i uderzeń ciała o ciało.

Jedno spojrzenie mi wystarczyło. To byłem ja i Rosalie. Pamiętałem, jak to nagrała. Ból szarpał mi myśli, ale nie były potrzebne. Już wszystko rozumiałem. Cierpienie tej niewinnej istotki. Zapiekłą zazdrość niszczącą jej życie. I mój w tym udział. Moje błędy i pychę, która podsunęła mi myśl, że zasłużyłem na to szczęście.

Chciałem wyć. I nie mogłem. Moje ciało zaczęło drgać niekontrolowanie. Ból był nie do opanowania. Chciałem wyciągnąć rękę i dotknąć stopy Isabelli, ale nie potrafiłem.

Oparłem bezradnie głowę o ścianę. Czułem moje serce - coraz głośniejsze i coraz bardziej obłąkane, jak ostatnia melodia mojej miłości. Jego łomot wypełnił mi uszy. Błyskawica bólu. Szarpanie. Już nic nie widziałem.

Nie było nic, tylko cierpienie i rozpacz...

Pierwsze, co moje zmysły zarejestrowały zaraz po przebudzeniu, to ból. Moje powieki były niczym z ołowiu, z trudnością otwarłem je i oślepiło mnie jaskrawe światło. Przyzwyczaiwszy oczy do warunków, rozejrzałem się. Białe ściany, pościel – szpital? Zmysł mojego słuchu zrestartował się i usłyszałem sygnał respiratora, zdjąłem maskę tlenową.

Próbowałem usiąść, ale przenikliwy ból w klatce piersiowej mi to uniemożliwił. Zacząłem spazmatycznie oddychać, a dźwięk w pokoju stawał się coraz intensywniejszy. Do środka wpadła najpierw pielęgniarka, a chwilę po niej lekarz.
- Proszę się uspokoić – odezwała się kobieta.

Dopiero kiedy wypowiedziała te słowa, do mojego umysłu zaczęła powracać świadomość tego, co się wydarzyło. „Moja Isabella… Ona… Nie!… Boże, nie!” Poczułem się śpiący.

Pragnąłem, żeby ta ciemność, którą poczułem, patrząc na nią tamtego wieczora, pochłonęła mnie bez reszty. Bym nigdy się nie obudził. Ten ból w jej oczach podczas koncertu i jeszcze ta taśma.
-Edward, Edward... – Słyszałem, jak ktoś wypowiada moje imię, ale nie wiedziałem kto to i mało mnie to obchodziło. Nie chciałem się obudzić. - Edward! - Rozpoznałem zapłakany głos mojej matki.

Otwarcie oczu spowodowało efekt domino. Esme wezwała chyba wszystkich lekarzy i pielęgniarki, pracujące na tym oddziale. Zaczęli mnie badać ze wszystkich stron. Nie obchodziło mnie za bardzo, co ze mną robili, ich słowa przelatywały obojętnie obok moich uszu. Wszystko wokół mnie przestało istnieć.

Zamknąłem się w sobie, szukając ukojenia, lecz nie znalazłem go. Obrazy kłębiące się w mojej głowie, powodowały pogłębienie rozpaczy. Moja Isabella...

Kiedy nie udawałem, że śpię, będąc sam ze sobą, pozwalałem łzom płynąć. Chciałem, by to wszystko było tylko snem.

- Wiem, że nie śpisz. – Moja matka była upartą kobietą. - Tak nie można, synu, opamiętaj się. – Poczułem jej dłoń na ramieniu. - Praktycznie nic ci nie jest, lekarze mówią, że możesz wrócić do dyrygowania, ale musisz na siebie bardziej uważać. Oh, właśnie, była tutaj delegacja z twojej orkiestry. Życzą ci jak najszybszego powrotu na scenę i …
- Nie! - wrzasnąłem i odwróciłem się do niej plecami.
- Synu...
- Ona nie żyje, a razem z nią umarła moja muzyka. – Po moim policzku spłynęła pierwsza łza.
- Słucham?
- Nie udawaj, że nie wiesz! Isabella… Ona… Na koncercie... – Zacząłem szlochać.
- Edwardzie, o czym ty mówisz?

To były ostatnie słowa, jakie usłyszałem podczas tamtej rozmowy. Odciąłem się, nie interesowało mnie to, co działo się wokoło, ani co mi jest. Miałem nadzieję, że szybko do niej dołączę. Wyszedłem ze szpitala po kilku dniach. Każda najmniejsza cząsteczka mojego ciała i duszy wyła z powodu braku jej obecności. Nie pozwolono mi wrócić od razu do pracy, a i sam nie miałem na to ochoty.

Kiedy przekroczyłem próg mieszkania, wróciły do mnie z podwójną siłą wspomnienia. Ona w fotelu z książką w ręce, ona siedząca na ławeczce przy pianinie obok mnie, my na dywanie. Łzy same płynęły.

Na stoliku leżała poczta i jakaś paczka, w oczy rzuciła mi się jednak gazeta: „Skandal w filharmonii”. Spojrzałem na inne tytuły. Wszystkie na pierwszych stronach były podobne i za jednym zamachem wylądowały w kominku.

Siadłem przed zamkniętym pianinem. Podniosłem nakrywę i zacząłem grać. Cierpienie po jej stracie było odczuwalne w każdej nucie. Młoteczki uderzające o struny, wydobywały z nich płaczliwe dźwięki. Melodia przeszła z bólu w radość na wspomnienie jej uśmiechu i uderzyłem pięściami w klawisze. Przyłożyłem do nich twarz. Musiałem się uspokoić, bo inaczej zniszczyłbym to pianino.

Leżałem tak chwilę, póki nie usłyszałem dzwonka do drzwi. Podniosłem głowę, ale uznałem, że nie otworzę – to pewnie dziennikarze. Dzwonek stawał się coraz bardziej natarczywy, więc poszedłem sprawdzić chociaż przez wizjer, kto to był i kiedy tylko to zrobiłem, wzmógł się we mnie gniew. Szarpnąłem zamkiem i otwarłem drzwi.

- Maestro, tak się cieszę... - Blond wywłoka rzuciła mi się na szyję. Złapałem ją za ramiona i odepchnąłem tak mocno, że upadła.
- Co ty sobie, do cholery, wyobrażasz?! Po tym, co zrobiłaś, jeszcze masz czelność tutaj przychodzić?!
Rzuciłem pod jej adresem jeszcze kilka niecenzuralnych uwag i zatrzasnąłem drzwi. Nie obchodziło mnie, że zrobiłem przedstawienie przed moimi sąsiadami. Dawno winni byli się przyzwyczaić do moich wystąpień. Od powrotu do domu praktycznie każdego, komu otwierałem drzwi, witałem wyzwiskami.

Kiedy w niedzielę przechodziłem przez salon ze szklanką wody, zatrzymałem się przy stoliku, na którym wciąż leżała nierozpakowana paczka. Rozdarłem opakowanie i podniosłem wieko pudełka. Odskoczyłem jak oparzony, trącając przy tym szklankę, która rozbiła się o podłogę. Ktoś musiał mnie bardzo nienawidzić.

Uspokoiłem się i pochyliłem znów nad nim. Wyciągnąłem z niego suknię jaką miała na sobie Isabella tamtego wieczora, i jej buty. Spojrzałem głębiej do pudła, był tam łańcuszek podarowany przeze mnie, a tuż obok taśma. Tego było za wiele. Złapałem ją i wrzuciłem do kominka. Dźwięk pękającego plastiku i swąd szybko rozprzestrzeniły się po pokoju.

Wtuliłem twarz w sukienkę i osunąłem się na dywan. Wciąż nią pachniała. To, co poczułem było nie do opisania. Znów jej zapragnąłem, wiedząc, że nigdy już nie będę jej miał. Oficjalnie powinni mnie zamknąć w szpitalu psychiatrycznym.

Obudziłem się zmarznięty na dywanie. Byłem masochistą. Zamiast pozbyć się jej rzeczy, potraktowałem je jak swoje skarby. Suknia, którą teraz miałem pod głową, przypomniała mi jedynie o pozostałych rzeczach należących do niej. Zerwałem się z dywanu i syknąłem z bólu. Odrętwiały poszedłem do sypialni i z hukiem otwarłem szafę. Nadal tam były. Wszystkie jej ubrania, buty. Wszystko co jej kupiłem, co przyniosła ze sobą. Złapałem moją koszulę, w której spała ostatniego wieczora i przytykając ją pod nos, wziąłem głęboki oddech. Isabella.

Nie wiem, ile dni minęło. Otępiały i bez życia krzątałem się po swoim mieszkaniu, szukając celu w swoim dalszym istnieniu. Nie potrafiłem go znaleźć. „Po co żyć bez niej?”

Kilka razy nieudolnie próbowałem przelać swoje uczucie na kawałek papieru. Bezwartościowy śmieć, który miał ukazać wszystko, co czułem wtedy i teraz. Zazwyczaj kończył w kominku. Nie orientowałem się, jaki jest dzień tygodnia, jadłem to, co zamawiałem przez telefon.

Listy piętrzyły się na stosie pod drzwiami, a automatyczna sekretarka dawno była zapełniona. Przemogłem się i odsłuchałem wiadomości, większość była od dziennikarzy, ale jedna przykuła moją uwagę.

Dzwonił Jasper, można powiedzieć, że mój uczeń, ale traktowałem go jako jednego z wybrańców, któremu los nie oszczędził talentu. Zaprosił mnie koncert, w którym grał jedną z solowych partii. Nie wiem, co mnie opamiętało, ale oddzwoniłem do niego i wypytałem o szczegóły. Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z upływu czasu. Od koncertu minęły prawie dwa miesiące, a ja nadal nie potrafiłem się otrząsnąć.

Koncert miał się odbyć w barokowym kościele. Kiedy dojechałem na miejsce, zszokował mnie nie tyle sam budynek, co licznie przybywający goście. Zaprowadzono mnie na jeden z wydzielonych, prywatnych balkonów.

Początek był dość kiepski, kwartet skrzypków nie popisał się, a występujący po nich chór fałszował. Po ich występie na środku usadowiono jedno krzesło i na scenę wkroczył on. Zadziwił mnie, kiedy pierwszy raz go słuchałem, grał sztywno i według schematu, a mimo tego w jego grze słyszało się oddanie muzyce.

Gdy zaczął grać teraz, już pierwsza nuta była znakiem, iż zaszła w nim ogromna zmiana. Teraz już wiedziałem, czemu spośród wszystkich miejsc wybrali akurat to. Ciepło bijące do dźwięków wydobywających się z barokowej wiolonczeli, otulało melodią ciało i porywało je wraz z umysłem. Zupełnie jak Isabella, on również grał całym swoim sercem, a utwór przepełniony był uczuciami, a najbardziej jednym - miłością.

Serce szarpnęło mi się w piersi i poczułem jak zalewa mnie fala bólu. Złapałem za podłokietniki fotela, na którym siedziałem, tak boleśnie, że aż kłykcie mi pobielały. On był zakochany, szczęśliwie – czułem to, a moje serce pękało na miliony kawałków.

Zakończywszy utwór, podniósł się z krzesła i poszedł do mikrofonu, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to, co powie, zwróci mi nadzieję...
- Isabello, dzięki twojej melodii nowy świat stanął dla mnie otworem, dziękuję – szepnął.
Ukłonił się i udał w kierunku schodków. W głównej nawie aż zawrzało, oklaski przetoczyły się przez tłum w ławach. Podążyłem za nim wzrokiem i zerwałem się z fotela. U dołu stała ona, to było jak sen. Odwróciłem się do wyjścia i zbiegłem po schodach. Kiedy dotarłem jednak tam, gdzie ją dostrzegłem, nie było jej już. Jak szaleniec przedarłem się przez ludzi stojących u wyjścia, szukając jej wzrokiem.

Po chwili dostrzegłem Jaspera, idącego z nią pod rękę w kierunku limuzyny. Podbiegłem i złapałem ją za przedramię, zmuszając by się odwróciła. Klęknąłem przed nią, a do oczu napłynęły mi łzy.
-Edward... - Jej miękki głos doszedł do mnie jakby z innego świata.
-Isabella. – To jedyne słowo, jakie byłem w stanie w tej chwili wydusić z siebie.

Położyła dłonie na moich ramionach i kucnęła naprzeciwko mnie. Nie potrafiłem spojrzeć jej w oczy, ale ona mnie do tego zmusiła. Nie wiem, co było widać w moich, ale w jej dostrzegłem troskę i smutek. Pochyliła się w moją stronę, złożyła na moich ustach miękki pocałunek.

-Myślałem, że nie żyjesz, gdybym wiedział, szukałbym cię... – wyszeptałem. Zszokowałem ją tymi kilkoma słowami, spojrzała na Jaspera, a potem na mnie.
-Oh, Edwardzie – załkała i przytuliła się do mnie.

Jasper szybko sprowadził nas oboje na ziemię, wokół nas zebrała się już grupka gapiów. Pojechaliśmy do mojego mieszkania. nie do mieszkania.

Wszystko okazało się być winą Rosalie, to ona przed koncertem pokazała Isabelli film. Najwyraźniej planowała nas poróżnić i udało jej się to. Myślała, że ją zdradziłem. Jakżebym mógł zrobić coś tak okrutnego jedynej istocie na świecie, dla której żyłem? Wyjaśniłem jej, że to się stało zanim mnie poznała. Nie było czego wybaczać.

Jasper znalazł ją tamtego dnia po koncercie zapłakaną na progu i zajął się nią jak siostrą. Byłem mu wdzięczny za to, co zrobił, ale kiedy na nią patrzył, widziałem w jego oczach coś, co mi się nie spodobało. Kochał ją, ale nie jak siostrę, choć ona tego nie widziała.

Kilka godzin później stałem w progu, żegnając go. Kiedy już wszystko zostało wyjaśnione, postanowiłem sobie, że już nigdy nie narażę jej na coś takiego.
-Opiekuj się nią – powiedział na odchodnym, a ja wiedziałem już, że tym razem zrobię to należycie.

Stałem przez chwilę i patrzyłem na nią, siedziała na dywanie, patrząc w płomienie. Wtedy to do mnie dotarło, byłem kompletny tylko przy niej, bez niej nic nie było takie jak powinno. Odwróciła głowę w moją stronę i wyciągnęła dłoń. Nie myśląc wiele, wziąłem ją w ramiona. „Wszystko na swoim miejscu”.

_____

I jak?? Wink
Edit:
To nie koniec histori :)
W ramach wyjaśnienia „wstępu” część była prawdą, a część snem Edwarda.
W pokoju działał telewizor, a on załączył taśmę. Tylko, że Isabelli tam nie było.
W drzwiach wsiała suknia, a co do pudełka, to były w nim rzeczy, które ona zostawiła w filharmonii.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Juliette22 dnia Pią 19:58, 05 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:51, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Kobieto...
To było... Wow.
Potrafisz doprowadzić człowieka do palpitacji serca. Mało nie padłam z wrażenia, kiedy na początku wyglądało na to, że Isabella jednak nie żyje. I potem ponownie mało nie padłam, tym razem z ulgi, że jednak żyje. Tylko jakim sposobem, skoro niby się powiesiła? Będzie jeszcze jakiś rozdział z wyjaśnieniem, czy to już koniec historii?
Należą Ci się ogromne brawa za ten ff, stworzyłaś cudowne kreacje, zarówno Belli, jak i Edwarda. Świetnie poradziłaś sobie z opisem uczuć i stopniowaniem napięcia :) Każdy rozdział był równie dobry, jak poprzedni.
Przeczytałam już całe mnóstwo różnych ff związanych ze Zmierzchem i z całą pewnością mogę uznać ten za jeden z najlepszych :)

Weny życzę,
MissCullen

EDIT:
Poczytałam sobie komentarze innych czytelniczek (czytelników?) i stwierdziłam, że muszę dorzucić jeszcze ze 3 grosze do swojej wypowiedzi. Więc, żeby nie zapychać, to piszę tu.
Zgadzam się z tymi, co mówią, że było za szybko. Sama straciłam nieco wątek w pewnym momencie. Akcję mogłaś rozwlec spokojnie na 2 rozdziały, a i tak byłoby emocjonująco. I dokładnie wyjaśnić tą sytuację z snem i samobójstwem, bo gdybyś tego nie napisała, to nigdy bym się nie domyśliła. Poza tym... piszesz, że suknia wisiała w drzwiach, a w opowiadaniu jest jasno napisane, że zarówno suknia, jak i skrzypce obracały się na żyrandolu. Były tam także jej apaszka i buty (które same raczej nie mogły wisieć). No i wydaje mi się, że jak ktoś znajduje ukochaną/-ego powieszoną/-ego, to najpierw rzuca mu się na ratunek. Bo a nuż uda się ją/go uratować. Takie jest moje zdanie. Niemniej nadal uważam, że pozostałe rozdziały, to czysty majstersztyk. Ale wolę określenie fortepian od pianina. Bo to nie to samo. I lepiej brzmi. I taki kompozytor jak Edward z pewnością miał to pierwsze.

Pozdrawiam,
MC.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MissCullen dnia Wto 11:29, 09 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 20:02, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Nie podobało mi się.
Rozdział na pół kartki A4, a wydarzyło się w nim tyle rzeczy. Musiałam przeczytać to z 10 razy zanim trochę do mnie dotarło. WTF? podcięte żyły, struny, Edward w szpitalu?
Sory za porównanie, ale to tak jakbyś zjadła mięso, czekoladę, czipsy i miód i na koniec zwróciła.
I nawet nie wiem do końca o co chodzi.
On taki wielce załamany, ale nie sprawdzi, czy Bella żyje. Nagle ją spotyka, ona rzuca mu się na szyję, po tym jak przed nią klęknął.
Już mu wybaczyła zbereźne akcje z Rosalie? Tylko dlatego, że on przed nią klęknął? Coś się nie szanuje typiarka.

No cóż, na tym zakończę. Oczekiwałam czegoś o wiele lepszego.

Tym razem mnie zawiodłaś.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pią 20:26, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Tak myślałam, że Bella żyje. I byłam pewna, że w tym miejscu zakończysz opowiadanie. Bo w sumie tutaj mogłabyś umieścić zdanie: "i żyli długo i szczęśliwie". Bo faktycznie tak było.
Odrętwienie Edwarda sprawiało, że miałam ochotę nim potrząsnąć. Jak zawsze trzeba dziękować Jasperowi, który staje się pozytywnym bohaterem.
A Bella... Moim zdaniem powinna wyjaśnić z Edwardem co się stało, nawet jeśli jego zdrada "faktycznie" byłaby prawdziwa. A poza ty...czy każda Bella musi być taka naiwna żeby wierzyć we wszystko, co jej pokażą? Echhh

Dziękuje za rozdział:)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
villemo
Wilkołak



Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic

PostWysłany: Pią 20:29, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Nie mam pojęcia co napisać. Nie potrafię ubrać w słowa uczuć, które przepełniają moją duszę po przeczytaniu kolejnego rozdziału, jest to mieszanka wybuchowa powstała przez zmieszanie ogromnego smutku, bólu i cierpienia, a lont tej "bomby" zapaliła iskierka nadziei i mały uśmiech poprzez łzy. Na początku byłam święcie przekonana, że Bella popełniła samobójstwo, ale reakcja Esme w szpitalu trochę mnie zdziwiła. Och... to cierpienie Edwarda, ten opis był dla mnie agonią i wielką torturą. Końcówka to totalne zaskoczenie i jak już wspomniałam płomyk nadziei i może trochę wiary? Sama już nie wiem. Masz rewelacyjny styl pisania, który wywołuje u czytelnika tak wiele skrajnych emocji. Gratuluję i oby tak dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Pią 21:00, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Julka :D

Wow!!!
Już się bałam, że to naprawdę był koniec Belli. Jednak nie zawiodłaś mnie i moich nadziei wygrywając radosne takty kończące ten rozdział. Jak nuty wydobywające się spod wdzięcznych skrzypiec zagrałaś na uczuciach czytelnika czysto i perfekcyjnie. Oddałaś to co czuł Edward. Jego cierpienie, stratę, ból i otępienie, a na koniec uraczyłaś nas nutą nadziei. Dziękuję.

Czekam na kolejny chap z utęsknieniem :)

pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LadyJully
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:49, 05 Lut 2010 Powrót do góry

W 100% zgadzam się z czarnym_aniołem.

Działo się zdecydowanie za dużo. Z powodzeniem mogłaś rozciągnąć ten rozdział na pare następnych.

Edward żył w jakiejś bańce i nie dotarło do niego, że Bella jednak żyje? Pada przed nią na kolana, a ona mu wybacza?

To wszystko brzmiało tak... tanio? Nie wiem, jak to określić.

Niestety ten rozdział (w przeciwieństwie do poprzednich, które naprawdę mi się podobały! ), moim zdaniem był klapą.

Mam nadzieję, że następne będą lepsze :)
Życzę weny i powodzenia :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Souris
Gość






PostWysłany: Pią 23:22, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Z góry uprzedzam, że będzie to mój pierwszy komentarz od... ufff... od kiedy? Już nie pamiętam. W każdym razie miałam długą przerwę. Czytałam na bieżąco różne ff, ale wujek Brak Czasu wyraźnie zaznaczał swoją obecność Wink

Tak na dzień dobry mam pytanie - masz wykształcenie muzyczne? Albo nie wiem, może to Twoje zainteresowanie, pasja?

Zajrzałam tutaj ponieważ zaciekawił mnie tytuł (jako uczennicę szkoły muzycznej, przyciąga mnie wszystko co z nią związane), ale szczerze mówiąc nie spodziewałam się rewelacji.
Wiele opowiadań, które zapowiadają się na związane w muzyką, mają z nią wspólne tyle co nic.
Wygląda to mniej więcej tak: skrzypaczka Bella poznaje Edwarda dyrygenta, na przykład, gdzieś w operze/koncercie/przesłuchaniu/etc. I na tym koniec. Muzyka umyka w bliżej nie określonym kierunku, a moje serce krwawi, bo spodziewałam się, że będzie ona obecna w całej swej okazałości.
Z wyżej wymienionych powodów wolałam ostatnio nastawić się dość pesymistycznie do opowiadania, niż napalać się jak bezzębny na suchary. Oszczędzało mi to nerwów i zawodu.

A tu: ZASKOCZENIE! Ogromne, olbrzymie, wielgaśne, meeeeeega pozytywne zaskoczenie.
„Skrzypaczka” nie jest historią o muzyce. JEST muzyką.
Czytając rozdziały słyszałam tę historię. Wokół mnie brzmiała symfonia uczucia Belli i Edwarda, tego jak ono się rozwijało. Nie sądziłam, że kiedykolwiek trafię na słowa opisujące emocje jakichkolwiek bohaterów poprzez takie współbrzmienie i harmonię. Nieraz czytałam książki, które wprowadzały mnie niemal w trans, za Chiny Ludowe nie mogłam się od nich oderwać. Ale to… to coś zupełnie innego. Czytając uzależniam się od emocji Twoich bohaterów. Przeżywam to co oni, a wokół mnie muzyka gra, i gra, i gra…

Zastanawiam się czy kiedykolwiek byłabym w stanie zapisać w nutach to, co brzmiało w mojej głowie podczas czytania tego ff… Pomijając oczywiście mój brak talentu w kwestii komponowania utworów. Gdyby mimo wszystko taki utwór powstał… Pewnie byłoby to coś tak feerycznego jak Twoja historia.

Ale dobra. Oprócz bajkowości stylu jakim piszesz mamy tu też historię i bohaterów, których tworzysz.

(ech… nie chce mi się już pisać; najchętniej kliknęłabym x w górnym rogu, ale obiecałam sobie, że napiszę ten komentarz do końca)

Bella jest… hmm… nie jest. Raczej wydaje mi się taka… maleńka, delikatna, eteryczna. Czasami może nawet naiwna i dziecinna. No bo, kurcze blade!, kto od razu wiesza się po bzdurach naplecionych przez jakąś zazdrosną solistkę?! Przecież tyle z Edwardem się znali, tyle czasu spędzili ze sobą. To chyba normalne, że o problemach, wątpliwościach, uczuciach się rozmawia, a nie leci na stryczek. A propos twojego ‘edit’ – to ona się w końcu powiesiła czy to była kiecka? Przydałby się wyjaśnić to w tekście, w sensie: w rozdziale. No bo wydając książkę nie postawiłabyś chyba gwiazdki czy przypisu ze słowami „ale naprawdę to było tak i tak”, prawda? Wyjaśniłabyś co trzeba w historii.
Szczerze mówiąc, tak jak osoby nade mną, uważam, że za dużo działo się tu jak na jeden rozdział. Albo nie. Inaczej. Dziać się nie działo dużo, tylko zostało to zmniejszone do minimum. Tak pięknie by to wyglądało już, np. w dwóch częściach. Do tej pory w mistrzowski sposób ukazywałaś emocje Edwarda, grając jednocześnie na moich odczuciach, ale teraz… Patrzę i nie widzę. Czytam i nie czuję. Dwumiesięczne cierpienie Edwarda umyka mi gdzieś obok. To, co przez pięć rozdziałów było fenomenem Twojego stylu, zniknęło.
Nie wiem czemu tak się stało. Może mimo wszystko za szybko wstawiłaś rozdział? Może przydałoby się odłożyć tekst na jakiś i powrócić do niego z kilkudniowym dystansem?
Ech… tyle jeszcze chciałam napisać… O Edwardzie, o Rose… O tym, że (chwała Ci za to!) wreszcie pojawił się jeszcze jakiś bohater. Nie zrozum mnie źle. Mam na myśli to, że Rose i reszta to postacie gdzieś z piątego planu (taki istnieje?). A tu: bum! Esme i Jasper! Mam nadzieję, że pociągniesz ich wątek, że prowadzą jakieś takie ożywienie, a nie: Bella, Edward, Bella, Edward, Bella… i tak bez końca Wink

Kurcze… słowa ze mnie ulatują jak z karabinu maszynowego, a ręce nie nadążają. Nie mam już siły… Może kiedyś (gdy zawita do mnie ciocia Wolna Chwila) napiszę o tym co teraz zapomniałam/nie miałam siły nacisnąć klawiszy/postanowiłam sobie zostawić do przemyślenia.

Pozdrawiam :)
S.

PS. Ogóle wrażenie: POZYTYWNE!, tylko te ostatnie wydarzenia...

Edit: Ale się rozpisałam! Przepraszam, że aż tyle... Embarassed


Ostatnio zmieniony przez Souris dnia Pią 23:23, 05 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Only_Edward
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz / Forest in Forks

PostWysłany: Pią 23:33, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Kobieto czy ty chcesz żebym zawału dostała??!!

Ja tu już umieram z żalu i rozpaczy, a tu nagle okazuje się, że nasza kochana Bells żyję. Dziękuję, że przywróciłaś jej życie, ale nie powiem, stresu to ty możesz napędzić ; ))


Veny ; ***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:11, 06 Lut 2010 Powrót do góry

mni się rozdzial podobał tylko może rzeczywiscie troche tego za duzo... Gdybys nie dodala na koncu wyjasnienia to nie wiedzialabym czy Edward ma rozdwojenie jazni, czy Bella sie rozdwoila czy to byly halucynacje no ale jest ok :) Szkoda ze cale 2 miesiace w tym rozdziale byly i ze Bella w zaden sposob nie zainteresowala sie Edwardem no bo w końcu go kocha tak? Mimo tego ze mysl;ala iz ja zdradzil mysle ze gdyby wiedziala o jego pobycie w szpitalu a pewnie wiedziala bo jest znany to by jakos zareagowala, przyszla itp no ale to twoja wyobraznia i twoj pomysl :) Troche wszystko za szybko ale tym bardziej jestem ciekawa co dalej wymyslisz...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Melanie22
Nowonarodzony



Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:47, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Ja osobiście powiem coś takiego, nic dodać , nic ująć. To było niesamowicie dobre Wink .
Muszę ci też pogratulować bo po raz kolejny jestem bardzo zadowolona ze "Skrzypaczki", a muszę powiedzieć, że jak chodzi o książki to jestem dość wybredna xDD.
No i ja już ci tu forum nie będę zaśmiecać, ale muszę ci to powiedzieć :D
Stephenie Meyer ma się kogo bać ;P

Pozdrawiam i czekam na dalsze losy Skrzypaczki- Julia ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 19:26, 06 Lut 2010 Powrót do góry

hm, tym razem postaram się nie streszczać rozdziału...
dobrze, że wyjaśniłaś co nieco na koniec, bo miałam pewien zamęt w głowie - podejrzewałam, że nie wszystko to realne zdarzenia, ale nie miałam co do tego pewności... :)
będę niedobra, ale wiem, ze zależy ci na szczerości - ten rozdział pomimo wielu wzruszeń i całkiem dobrej dawki adrenaliny, gdy myślałam, że usmierciłaś Isabellę... nie całkiem mi się podobał...
było tego za dużo i nabrałam wrażenia, że nie całkiem starannie napisane, w stosunku do tego, co zaprezentowałaś nam wcześniej - stałaś się niewolnikiem własnego tylu - teraz już nigdy nie będę w pełni zadowolona :P
w zasadzie zbyt wiele zdarzyło się w tym rozdziale - choćby pogodzenie maestro i skrzypaczki - za szybko... bez słów... kategorycznie nie tak...
do tego wprowadzasz nam Jaspera, za co dziękuję, ale wolałabym jakieś rozwinięcie jego postaci :P
dobra - koniec...
czekam na następny ;P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pech
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:18, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Nie, nie, nie! Bardzo mi się podoba to opowiadanie i wiem, że jesteś w stanie napisać coś co zwali mnie z nóg po czym, kiedy wstaje znowu leżę. Więc, prawdę powiedziawszy zawiodłaś mnie tym rozdziałem. Za dużo się działo. Tu filharmonia, grają, ona płacze, znika, jakaś taśma, suknia, nikt nie wie o co chodzi, Edward w szpitalu, tu sru znowu w domu, idzie gdzieś tam, widzi Belle która niby nie żyje, klęka, ona mu wybacza, godza się i znowu jest pięknie, no i jeszcze dowaliłaś tego Jaspera który się z choinki urwał. Stop. Ja nie wyrabiam na zakrętach. Myślałam, że znów będę leżeć, a tu siedze gapię się w kompa i nie wiem o co chodzi. Mam nadzieję, że w nastepnym rozdziale będzie lepiej.

Pozdrawiam,
Pech


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Nie 16:03, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Przyznam się szczerze, że po przeczytaniu kilku ostatnich rozdziałów miałam kłopot by podnieść się z podłogi. Powalające, oszałamiające, niesamowite.
Bardzo ciekawi mnie choroba Edawarda. Jeśli nie zauważył że na wieszaku wisi suknia a nie ciało Belli to czym to było spowodowane? Ogromnym oszołomieniem, emocjami? Ale czy mógł być aż tak mało spostrzegawczy? Być może, to ty jesteś autorką, sama prowadzisz swoje postacie Very Happy i robisz to z wprawą i perfekcją godną najlepszej Skrzypaczki Smile
Weny i natchnienia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Juliette22
Człowiek



Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Nie 16:37, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Ok, przyjmuję krytykę na klatę i nie będę się bronić bo po waszych komentarzach sama mam mętlik w głowie... wonder
Części się nie podobało, a drugiej odwrotnie, ale i tak dzięki za wszystkie Smile
Powiem tak, nie lubię jak nic się nie dzieje więc może faktycznie przesadziłam z akcją. Ale jak już wiecie, mam trochę dziwnie poczucie czasu Rolling Eyes
Już któryś raz ktoś „butuje” moją Bellę, eh wiem że jest trochę nietypowa, ale dajcie jej żyć Wink
Jak już ktoś napisał „wola autora” devil ale postaram się zadowolić wszystkich następnym razem love


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 17:15, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Siadłem przed zamkniętym pianinem.

Znowu pianino???
Nie mogę z tobą, dziewczyno...
No cóż, najpierw coś dobrego. Twoją mocną stroną są opisy emocji. Pięknie to robisz, budujesz ładne zdania i z łatwością wywołujesz u czytelnika wzruszenie, zaciekawienie. Opis tego, co przeżywał Edward podobał mi się bardzo.
Co mi się niepodobało. Sama historia domniemanego samobójstwa. Gdybyś nie dodała wyjaśnienia, w życiu bym się nie domyśliła, że tam wisiała suknia, a nie Bella. Tak nie powinno być. Historia powinna bronić się sama, a nie z wyjaśnieniami. Poza tym, mało to wiarygodne - naprawdę, nie wierzę, że Edward mógł pomylić suknię z postacią człowieka. Poza tym - ciało kołysało się pod żyrandolem, a ty twierdzisz, że suknia wisiała w drzwiach. Nie mów mi, że to był sen, bo to się kupy nie trzyma...
I jeszcze parę drobiazgów:

Cytat:
Młoteczki uderzające o struny, wydobywały z nich płaczliwe dźwięki.

A po co tu ten przecinek?
Cytat:
Wyciągnąłem z niego suknię jaką miała na sobie Isabella tamtego wieczora, i jej buty.

Przydałby się przecinek między "suknię" a "jaką", natomiast powinien zniknąć ten przed "i jej buty".
Cytat:
Zakończywszy utwór, podniósł się z krzesła i poszedł do mikrofonu,

Chyba raczej podszedł...

Ave wena!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Taka_Ja
Człowiek



Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:24, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Jeszcze ja muszę się zameldować Smile Trochę późno komentuję, ale czas i pamięć ostatnio nie są moimi sprzymierzeńcami Wink

Tak. Było już ekscytująco, gorąco, oszałamiająco i fascynująco. A teraz chyba było trochę za szybko. Jak na moje czytelnicze oko zbyt wiele się zadziało w tym rozdziale. Nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś innego. Nie mogę jednak powiedzieć, że jestem całkowicie zawiedziona. Nie. To opowiadanie ma ogromny potencjał, który nie raz powalał na kolana; poprzeczka jest już bardzo, bardzo wysoko. Dlatego też oczekiwania są spore. Nie można też zadowolić każdego.
Ten potencjał właśnie szepcze mi tam do ucha, że jeszcze będzie zachwycająco. I ja jestem tego stuprocentowo pewna Very Happy

Ja też nie domyśliłabym się, że to suknia zmyliła Edwarda, gdyby nie wyjaśnienie. I też z trudami wyrabiałam na zakrętach tych wszystkich zdarzeń.
Były fragmenty dobrych, wyrazistych opisów emocji. Takich, jakie urzekły mnie od początku czytania tego opowiadania. Na Edwarda zrzucono jakiś ogromny ciężar skrajnych uczuć, przeszedł jakiegoś rodzaju utratę świadomości, strasznie było tego dużo. Za dużo i trochę za mocno.

Czekam na następną część ciągle z taką samą niecierpliwością Smile I wiem, że będzie pięknie Smile

Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Taka_Ja dnia Nie 19:26, 07 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Maddie
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 1990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z Tokio

PostWysłany: Nie 21:56, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Cytat:
Młoteczki uderzające o struny, wydobywały z nich płaczliwe dźwięki.

A po co tu ten przecinek?

Faktycznie, mój błąd, biję się pięścią w pierś. Very Happy
Cytat:
Cytat:
Wyciągnąłem z niego suknię jaką miała na sobie Isabella tamtego wieczora, i jej buty.

Przydałby się przecinek między "suknię" a "jaką", natomiast powinien zniknąć ten przed "i jej buty".

Natomiast tutaj z ciekawości aż sprawdziłam i w poprawionej wersji, którą przesłałam Julce, było tak:
Cytat:
Wyciągnąłem z niego suknię, tę samą, którą miała na sobie Isabella, i jej buty.
, gdzie "tę samą, którą miała na sobie Isabella" jest wtrąceniem, dlatego uznałam, że przecinek powinien się tam znajdować. :) Prawdopodobnie kawałek zdania nam się omsknął, za co gorąco przepraszamy. Wink
Julcia, nie przejmuj się, każdy autor miewa lepsze i gorsze chwile. Spieszyłaś się z rozdziałem i dlatego tak wyszło, niemniej bardzo mi się podoba Twój styl, dociera tak głęboooko, głęboko, że czuje się to samo co bohaterowie.
Pozdrawiam ciepło. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pilar
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:46, 09 Lut 2010 Powrót do góry

Przeczytałam rozdział, więc mogę skomentować, choć nie wiem, czy uda mi się napisać coś konstruktywnego...Dopiero co wróciłam z wyjazdu, a i tak przez całe ferie zastanawiałam się "Żyje? Nie żyje?". Miałam ogromną nadzieję, że nie uśmiercisz Belli, choć ciekawe by było, w którą stronę potoczyłoby się to wszystko, gdybyś jednak tak zrobiła. No cóż, ale nie gdybajmy...
Co do rozdziału- był dobry. Może na zachwycił mnie tak jak przedostatni (z opisem koncertu), ale też nie był zły. Masz dobry styl i świetnie opisujesz emocje, choć popieram zdanie niektórych czytelniczek, że bardzo dużo się w tym rozdziale działo. W pewnych momentach miałam wrażenie, że się gubię. Dziwiło mnie poza tym- ale to tak na marginesie- co z pogrzebem Isabelli? Edward w ogóle o tym przecież nie myślał... Chyba, że ja coś przegapiłam, co mogło mi się zdarzyć, bo w nocy wróciłam z ferii.
Nie mogę się już doczekać, co nam zaserwujesz w następnym rozdziale. Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin