FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 When we were young chap. 18 cz.2 (+16) [T][NZ] 28.04 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Mercy
Zły wampir



Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 33 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek

PostWysłany: Śro 21:13, 04 Mar 2009 Powrót do góry

Czytając, każdy nowy rozdział mam wrażenie że oni nie mają tylu lat ile daje im autorka, zachowują się za dojżale, po zaa tym skoro coś takiego dzieje się w wieku lat trzynastu, to co to będzie póżniej. Mimo wszystko jestem na TAK, ponieważ ten ff ma swój urok którym przyciąga czytelnika, a sama tłumaczka odwala kawał dobrej roboty, za co dziękuje mystery.

Czekam na dalsze części, życzę czasu i cierpliwości
Mercy(<:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kasiek303
Wilkołak



Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3

PostWysłany: Śro 21:37, 04 Mar 2009 Powrót do góry

jest kilka rzeczy, które pominęłam w poprzednim komentarzu.
Otóż, Edward mne odrobinkę zaskoczył. No powinien jej zrobić scenę zazdrości, albo chociaż coś powiedzieć, no nie wiem. Obawiam się, że domyślam się co sie może dalej stac nawet nie chcę o tym myśleć. Zdaje sobie sprawę, że to celowe i wgl. (doobrze, ze to nie ja piszę ten FF), ale on powinien pogadać z Bellą. Mam nadzieję, że to się wkrótce stanie.

Mercy, błagam - nie dojżale, a dojrzale (wiem czepiam się ale mnie to boli :P przepraszam)

Aha i mam pytanko: czy możemy liczyć na małe EPOV? Chociaż malutkie?

AVE WENA
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Avalami
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:52, 04 Mar 2009 Powrót do góry

Całowanie w usta? W wieku lat trzynastu? Hem... ja sama wiosen mam trzynaście i jakoś ciężko mi wyobrazić sobie któregoś z moich rówieśników w takiej scenie. Rozumiem, że ludzie są różni, jednak wciąż nie mogę się do tego przekonać.

To teraz spodziewałabym się jakiś plotek i typu Bella + Jacob = WM, chociaż następny rozdział jest już rok później i wszystko powinno już ucichnąć. Szkoda. :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 8:57, 05 Mar 2009 Powrót do góry

" Obsesję typu napiszę-w-pamiętniku-swoje-imię-z-jego-nazwiskiem. "

Ja też miałam takie obsesje .xd


` ten ff jest świetny !
dzięki za tłumaczenie.

` autorka tego ff wpadła na wspaniały pomysł.
chociaż są bardzo dojrzali jak na trzynaście lat
albo mi się wydaje ( :
Silvia_sb
Wilkołak



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Czw 12:00, 05 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
` autorka tego ff wpadła na wspaniały pomysł.
chociaż są bardzo dojrzali jak na trzynaście lat
albo mi się wydaje ( :

Zgadzam się co do genialnego pomysłu.
A co do dojrzałości... cóż, te dzieciaki były dojrzałe jeszcze w pieluchach. Mając po 5 -6 lat zastanawiałam się, kiedy pójdą na pięterko pobawić się w lekarza... to było wręcz przerażające. Teraz są już jako tako dojrzalsi, więc nie dziwcie się, że my tu na forum normalnie przyjmujemy grę w butelkę 13-latków. Dobrze że udało im sie tyle lat wytrzymać i zaczeli grać w takie gry dopiero teraz :) Teraz możemy liczyć, że będą coraz starsi i starsi i że już nie będziemy musieli czytać o dzieciach robiących rzeczy dla dorosłych :)
Tak czy owak opowiadanie jest genialne, a zdania mówiące ile lat maja nasi bohaterowie zawsze jakoś uciekają sprzed mojego wzroku, gdy na nie patrze.. dla mnie są to więc dorośli, normalni, zakochani (jeszcze nie do końca wiedzący o tym) ludzie :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Pią 18:47, 06 Mar 2009 Powrót do góry

już powracam do świata żywych, więc biorę się za korektę 10 rozdziału, żeby pojawił się tu już dzisiaj :D bo i tak za długo już czekacie ;p


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mystery
Wilkołak



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz

PostWysłany: Pią 22:21, 06 Mar 2009 Powrót do góry

kasiek303 - EPOV będzie w którymś rozdziale, ale raczej się nie zdarza ;p

Rozdzialik zbetowany oczywiście przez Olcię



Rozdział 10

Bella – lat czternaście



- Edward! – zawołałam. Byliśmy w szkole, był mroźny, zimowy dzień, ostatni przed feriami. Edward szedł kawałek przede mną, ale kiedy go zawołałam, odwrócił się i uśmiechnął. Czekał na mnie. Przyspieszyłam trochę.
- Cześć, Bells – powiedział powoli. Uśmiechnęłam się do niego. – Jak się czuje moja ulubiona dziewczyna?
- Świetnie – odpowiedziałam, coraz bardziej się szczerząc. – Todd zaprosił mnie na randkę, a ja się zgodziłam! – Edward wywrócił oczami. Zerwałam z Jacobem kilka tygodni po jego urodzinach i od tego czasu zmieniam chłopaków regularnie co miesiąc.
- Kolejna zabaweczka Belli – skomentował.
- Wliczasz siebie w te „zabaweczki”? – drażniłam się z nim.
- Oczywiście. Jestem twoją ulubioną zabawką, dopóki się mnie nie pozbędziesz, kiedy się znudzisz – odpowiedział z uśmiechem. Pokazałam mu język.
- Powtarzałam to miliony razy. Szukam tego właściwego. A żaden chłopak, z którym się spotykałam, nie był właściwy – wytłumaczyłam.
- Ten właściwy może być bliżej niż myślisz, Bella – powiedział z powagą w głosie.
- Właściwa dziewczyna dla ciebie też może być bliżej, niż myślisz. Jeśli tylko mi powiesz, która ci się podoba, pomogę ci. Ale szczerze, żadna ci się nie oprze – powiedziałam. Pewnie zawstydziłabym się tym, że to powiedziałam, ale z Edwardem czułam się swobodnie. Nie obchodziło mnie, ile komplementów ode mnie usłyszy. Zasługiwał na nie wszystkie.
- Ty, za to całkiem skutecznie mi się opierasz – powiedział głosem wypranym z emocji. Zachichotałam.
- No coś ty. Jestem po prostu jak Alice. Wszystkie strony w moim pamiętniku są podpisane „pani Isabella Marie Cullen” – zażartowałam. Uśmiechnął się, a oczy trochę mu pojaśniały. – Ale nie myśl sobie, że uciekniesz od tematu. Potrzebujesz dziewczyny, Edward.
- Nie, nie potrzebuję dziewczyny, Bella. Chciałabyś po prostu, abyśmy chodzili na podwójne randki – odpowiedział lodowatym głosem.
- Może – zgodziłam się nieśmiało. – No dalej, Edward. Jesteś boski. Absolutne ciacho. Możesz mieć każdą – powiedziałam, patrząc na niego maślanymi oczami, robiąc przy tym kwaśną minę.
- Nie każdą – sprostował mnie po cichu.
- Kto? – zapytałam zaciekawiona. Spojrzał na mnie, jakby zapomniał, że tam jestem albo jakbym zapomniała o czymś oczywistym.
- Nikt – odpowiedział szybko. – I może nie interesuje mnie żadna dziewczyna z miasta.
- Edward, jak to możliwe? – zdziwiłam się. – Masz bardzo duży wybór.
- Nie do końca, Bella. Zapomnij. – Obdarzył mnie karcącym spojrzeniem, a ja głośno westchnęłam.
- No dobrze. Skoro nie chcesz wzbogacić swojego życia o fajną dziewczynę… - zaczęłam, ale ujrzałam jego ostrzegawcze spojrzenie. - … To co zamierzasz robić w wakacje?
- Nie wiem. Spotykać się z przyjaciółmi – powiedział znudzonym tonem.
- No tak, a jeśli wszyscy będziemy zajęci? – kontynuowałam.
- Wtedy zostanę w domu i będę grał na pianinie – oznajmił.
- Brzmi ciekawie – powiedziałam z sarkazmem.
- Lepsze to, niż słuchanie godzinami o wspaniałych chłopakach Belli – powiedział ostro. – Boże, Bella, czasami wydaje mi się, że cię nie znam. – Kiedy to powiedział, spuścił wzrok, wpatrując się w swoje buty. Zamarłam, on także. Korytarze w szkole były puste, bo wszyscy poszli już do domów.
- To ciągle ja – powiedziałam z powagą. – To ciągle Bella.
- Bella, którą znałem, nie umawiała się z każdym chłopakiem w szkole – odpowiedział cicho. – Byłem jedynym chłopakiem w życiu tamtej Belli.
- Edward… - powiedziałam powoli. – Jesteś zazdrosny? Że nie spędzam już z tobą tyle czasu?
- Może… - powiedział, zerkając na mnie, ale po chwili znowu zaczął obserwować swoje buty.
- Edwardzie. To, że czasami chodzę na randki, nie znaczy, że o tobie zapomniałam. Może nie będziesz jedynym facetem w moim życiu, ale zawsze będziesz najważniejszy, tak? – powiedziałam cicho, a on na mnie spojrzał. Nie byłam przyzwyczajona do takiego poważnego i delikatnego Edwarda. Tak, jakby pokazywał mi swoją drugą, ukrytą stronę, a mi się to podobało.
- No dobrze – powiedział, delikatnie się uśmiechając.
- Tak właśnie postępują małżeństwa. – Zaczęłam się z nim drażnić. – Pamiętaj, że wzięliśmy ślub w zerówce. To znaczy, że jeśli będę kiedyś chciała wyjść za kogoś innego, musiałbyś podpisać papiery rozwodowe – zażartowałam. Zaśmiał się, gdy skojarzył, o co mi chodziło.
- Zdradzasz mnie? – Zaczął mnie przedrzeźniać.
- Och, kochanie, tak mi przykro! Po prostu nie potrafiłeś już zaspokoić moich potrzeb i codziennie zostawiałeś mnie w domu z dwanaściorgiem dzieci – powiedziałam, łapiąc się za głowę i udając płacz.
- Dwanaścioro dzieci? – zapytał z niedowierzaniem.
- Dokładnie. Widzisz, miałam problem z zajściem w ciążę, więc poprosiliśmy o pomoc lekarza i urodziłam sześcioro naraz – odpowiedziałam spokojnie. Zaśmiał się z mojego poważnego tonu. – Potem zdecydowaliśmy, że chcemy jeszcze jedno, a skończyło się kolejnym „sześciopakiem” dzieciaczków.
- No tak. Wygląda na to, że sześć to nasza szczęśliwa liczba – odpowiedział, chichocząc.
- Dokładnie. To dlatego mamy też sześć psów. – Zaczęłam się śmiać razem z nim, ciesząc się, że go trochę rozweseliłam.
- Więc gdzie codziennie wychodzę zostawiając cię z dwanaściorgiem dzieci i sześcioma psami? – zapytał zaciekawiony. Myślałam nad tym prawie minutę.
- Pracujesz jako śmieciarz – odpowiedziałam.
- Super. Myślisz, że właśnie nim zostanę – powiedział sucho, ciągle się śmiejąc.
- To tylko pobożne życzenia – odpowiedziałam.
- Więc jestem śmieciarzem, ty jesteś kurą domową wychowującą tuzin dzieciaczków i mamy sześć psów? – zapytał, a ja pokiwałam głową. – A gdzie mieszkamy?
- W rezydencji w Beverly Hills – odpowiedziałam.
- Z moją pensją śmieciarza? – zapytał, unosząc brwi, przy okazji trzęsąc się ze śmiechu.
- Nie! Twoi rodzice płacą za nią, dopóki trzymamy nasze małe diabełki z dala od nich.
- To chyba jesteśmy bardzo pokręconą rodzinką – zauważył, nie mogłam się z nim nie zgodzić.
- To wszystko przez nas – przypomniałam mu. – Ale wszystkie nasze dzieci są bardzo ładne. Mają to po tatusiu. – Dałam mu sójkę w bok.*
- Nie, ja myślę, że po mamusi – odwdzięczył się, lekko mnie szturchając Spłonęłam rumieńcem i uśmiechnęłam się zadowolona.
- Myślę, że powinniśmy wrócić do domu. Niedługo święta, a ja nawet nie zrobiłam zakupów – powiedziałam, potrząsając głową.
- Mam nadzieję, że masz dla mnie coś fajnego – powiedział, patrząc na mnie z powagą, ale jego oczy ciągle się błyszczały ze śmiechu.
- Na pewno ci się spodoba – obiecałam. Kupiłam mu nową, kolekcjonerską wersję najlepszych hitów wszech czasów na CD. Płyta była droga, więc zbierałam na nią parę miesięcy, ale jest idealnym prezentem dla Edwarda. – I dobrze by było, żeby prezent dla mnie też był fajny.
- Och, jest – powiedział szybko. Wyszliśmy na zewnątrz, zakładając kaptury i ruszyliśmy w stronę samochodu Emmetta. Właśnie dostał prawo jazdy, więc ciągle się bałam z nim jeździć, szczególnie w tym potwornym jeepie rozwijającym niesamowitą prędkość na prostych odcinkach drogi. Usiedliśmy z Edwardem z tyłu, razem z Alice i Jasperem. Byłam ściśnięta między Alice a Edwardem.
- Miło z waszej strony, że do nas dołączyliście – powiedział Emmett zdenerwowanym głosem. – Bawiliście się w schowku na miotły, czy co? – zapytał żartobliwie.
- Nie, mamy już dwanaścioro dzieci. Myślę, że na tym skończymy – powiedziałam powoli. Wszyscy spojrzeli na mnie i na Edwarda, wybuchając śmiechem wraz ze mną. Rosalie wywróciła oczami.
- Jesteście tacy zakochani – mruknęła. Zdecydowałam, że zignoruję ten komentarz. Alice i Rosalie ciągle wmawiały mi, że Edward jest we mnie zakochany, ale ja jestem zbyt ślepa, żeby to zauważyć. Musiałam ciągle im tłumaczyć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Owszem kocha mnie, ale jak siostrę. Chwyciłam go za rękę i delikatnie ścisnęłam. Uśmiechnął się łobuzersko i już nie wypuścił jej do końca drogi.

- Obudź się, Bella! Są święta! – Ktoś potrząsał mną małymi rączkami. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam Alice stojącą obok mnie, trzymającą w rękach jakieś pudełko. – Wesołych świąt, Bella! – zaśpiewała. Spojrzałam na zegarek i jęknęłam.
- Alice – westchnęłam. – Jest ósma rano. Daj mi spać.
- Nie. Ty i Charlie jedziecie do nas po prezenty, więc rusz tyłek. Przyniosłam już mój, bo myślałam, że to założysz. – Uśmiechnęła się do mnie, wyciągając pudełko.
- Ubrania? – zapytałam.
- Ty też mi kupiłaś – powiedziała na swoją obronę. To prawda. Kupiłam jej sukienkę z jednego z jej ulubionych sklepów. – Po prostu otwórz. – Westchnęłam i usiadłam na łóżku, biorąc od niej pudełko. Ona była już ubrana i gotowa. Podniosłam przykrywkę i zobaczyłam czarny, kaszmirowy sweter, czarne legginsy i białe baleriny od Chanel. W całości można to określić jako „za drogi strój”.
- Miło mi, Alice, ale to zdecydowanie za dużo – powiedziałam. – Weź chociaż coś z powrotem.
- O, nie – odpowiedziała szybko. – To jest prezent, Bella. Albo to weźmiesz i założysz, albo będzie mi przykro. – A żeby to udowodnić, zrobiła idealną kwaśną minę. Westchnęłam.
- No dobrze. – Pisnęła z uciechy i klasnęła, a ja poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic przed założeniem nowego stroju. Kiedy wróciłam do pokoju, nie poznałam mojego stolika, który Alice zamieniła w salon kosmetyczny. Tusze do rzęs, kredki do oczu, lakiery do włosów, jednym słowem wszystko.
- Alice, uparłaś się, żeby mnie dziś torturować? – spytałam.
- Te są twoje – oznajmiła, wyciągając rękę do przodu, jakby prezentowała główną nagrodę w jakimś teleturnieju.
- Ode mnie. – Odwróciłam się i zobaczyłam Rosalie, idealnie ubraną i umalowaną, w dodatku uśmiechającą się szeroko.
- Dziewczyny, to za dużo – wymamrotała.
- Wyglądasz ślicznie – powiedziała Rose, kompletnie ignorując fakt, że coś powiedziałam. – A będziesz wyglądać jeszcze lepiej, jak skończymy cię malować.
- Dlaczego muszę się stroić, żeby pójść do was do domu? To znaczy, nie próbuję nikomu zaimponować – powiedziałam.
- Pomijając Edwarda – skomentowała Alice, a ja potrząsnęłam głową.
- My jesteśmy…
- Tylko przyjaciółmi – dokończyły równocześnie, wywracając oczami.
- Dokładnie. – Alice posadziła mnie na krześle i zaczęła suszyć mi włosy, podczas, gdy Rosalie zaatakowała mnie różnymi narzędziami tortur, takimi jak: eyeliner, maskara i błyszczyk. Po pół godzinie oznajmiły mi, że jestem gotowa.
- Jesteś śliczna, Bella. Nie wyglądasz na czternaście lat – powiedziała Alice z podekscytowaniem.
- Odwaliłyśmy kawał dobrej roboty – potwierdziła Rosalie.
- Mogę już iść do was do domu? – jęknęłam, patrząc na zegarek. Była już prawie dziesiąta. Alice pokiwała głową. Założyłam buty Chanel i zeszłam na dół, gdzie czekał na nas Charlie z kluczykami w ręku.
- Wesołych świąt, dziewczynki – powiedział, nie bardzo zaskoczony nagłym pojawieniem się u nas Alice i Rosalie.
- Wesołych świąt, tato – odpowiedziałam.
- Chodźmy już, bo się spóźnimy. Odwiozę was – powiedział szorstko, a my poszłyśmy za nim. Dojechaliśmy do domu Cullenów w kilka minut, bo mieszkali bardzo blisko. Alice praktycznie pobiegła do domu, Rosalie za nią, a ja z Charliem szłam „z nogi na nogę” z tyłu, starając się nie poślizgnąć na oblodzonej ścieżce. Nie znosiłam śniegu, bo kiedy padał na niego deszcz, zamarzał. A ja, najbardziej niezdarna osoba na tym świecie, ślizgałam się jak na lodowisku. Chociaż musiałam przyznać, że sople na domach i drzewach wyglądały bardzo ładnie.
Kiedy weszliśmy z Charliem do środka, pierwszą rzeczą, którą zauważyłam (a raczej poczułam) był zapach bananowca. Drugą rzeczą była wielka choinka na środku wielkiego salonu. Była ozdobiona srebrnymi świecidełkami i innymi dekoracjami. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam gwiazdkę zrobioną z naklejki od lizaka z napisem „Dla Edwarda. Kocham. Bella”, którą dałam mu gdy miałam cztery albo pięć lat. Był też śliczny anioł z porcelanową twarzą i szeroką, białą sukienką na czubku choinki. Dookoła drzewka były porozstawiane prezenty, do których razem z Charliem dostawiliśmy swoje. Świece i figurki Mikołaja były wszędzie, a w całym domu grały cicho kolędy. Edward siedział na kanapie z Jasperem i Emmettem. Wszyscy trzej grali w Mario na Wii.
- Prezenty świąteczne? – zapytałam, siadając na sofie koło Edwarda. Używali małych joysticków, co nie przeszkadzało im kręcić przy tym całym ciałem.
- Taa – odpowiedział, nie odrywając wzroku od ekranu. Wywróciłam oczami. Chłopcy i te ich głupie gry wideo.
- Jee! – krzyknął Emmett, podskakując z uniesioną pięścią. Ku mojemu zaskoczeniu, podniósł mnie z kanapy i zamknął w niedźwiedzim uścisku, rycząc na cały głos „We are the champions” i kołysząc się ze mną do rytmu. Zaśmiałam się i odepchnęłam go lekko, a on postawił mnie na ziemi.
- Wow, Bella, dobrze wyglądasz – powiedział, gwiżdżąc. Zaczęłam się śmiać. Emmett był jak wielki, misiowaty starszy brat.
- Ty też nie wyglądasz źle – odpowiedziałam.
- Prezenty świąteczne? – zapytał Edward, uśmiechając się szeroko. Lekko się zarumieniłam.
- Taa – odpowiedziałam.
- Pięknie wyglądasz – powiedział.
- A ty jesteś bardzo przystojny – dodałam. Miał na sobie jeansy, które przylegały do jego umięśnionych ud i ciemnoniebieską koszulkę.
- Brunch** będzie gotowy na dziesiątą, dobrze, dzieciaki? – zawołała Esme.
- Dobrze, mamo! – krzyknął głośno Emmett. Edward pochylił się, żeby sięgnąć mojego ucha.
- Chcę ci dać prezent. Pójdziemy na chwilę na górę? – wyszeptał.
- Dobrze – odszepnęłam, uśmiechając się. Wziął mnie za rękę i poprowadził na górę, prosto do swojego pokoju. Gdy weszliśmy, zamknął drzwi za sobą. Usiadłam na łóżku.
- Zamknij oczy – powiedział.
- Edward, nienawidzę niespodzianek – wymamrotałam.
- Proszę, Bella. Zrób to dla mnie – prosił, robiąc bardzo przekonującą kwaśną minę.
- No dobrze – westchnęłam. To znaczy, jak mogłabym mu odmówić? Zamknęłam oczy.
- Zakryj je rękami i nie otwieraj, dopóki ci nie powiem – polecił Edward. Pokiwałam głową i przyłożyłam dłonie do oczu. Usłyszałam, że kręci się gdzieś po pokoju, otwierając i zamykając szafki. Czekałam niecierpliwie, a po chwili poczułam, że siada koło mnie.
- Co ty robisz? – zapytałam, próbując unieść dłoń, ale delikatnie ją chwycił. Nigdy wcześniej nie zauważyłam, jaka była ciepła.
- Nie podglądaj – powiedział. Wziął głęboki oddech, a ja poważnie zastanawiałam się nad tym, czy ma zamiar mnie pocałować. Ale wtedy poczułam jego ręce na szyi i zimny łańcuszek. Poczułam cos dziwnego… rozczarowanie? Cokolwiek to było, odepchnęłam to od siebie. Jest moim przyjacielem. Nie powinnam chcieć go pocałować. Tak samo, jak nie chciałam całować Rose albo Alice. Jego palce przez chwilę łaskotały mnie w szyję, ale po chwili zniknęły, a zamiast nich poczułam coś ciężkiego, wiszącego na mojej szyi.
- Dobrze – powiedział, chwytając mnie za dłonie i odciągając je od moich oczu. – Otwórz.- Delikatnie puścił moje ręce, a ja otworzyłam oczy, patrząc prosto w lustro. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę były dłonie Edwarda, jego świecące, szmaragdowe oczy i łobuzerski uśmiech. Wtedy zauważyłam krwistoczerwony kamień doczepiony do łańcuszka na mojej szyi. Głośno wciągnęłam powietrze.
- Granat? – zapytałam bezgłośnie. Edward pokiwał głową.
- Podoba ci się? – zapytał zdenerwowany. Podniosłam rękę, aby go dotknąć. Miał kształt serca i doczepiony był do złotego łańcuszka, gładki i zimny jak lód. Był piękny.
- Cudowny – powiedziałam. – Granat to mój ulubiony kamień.
- Wiem – odpowiedział zadowolony. Uśmiechnął się nieśmiało.
- Wow, Edward. On jest… niesamowity. – Uśmiechnął się szeroko. Odwróciłam się i zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciskając mocno do siebie. Poczułam łzy zbierające mi się w oczach. To było takie słodkie! Musiał być drogi, ale nie przejmowałam się tym teraz. Delikatnie pocałowałam go w policzek, ale żadne z nas nie zauważyło, że ktoś otworzył drzwi.
- Co wy tu robicie? – zawołał Charlie, wchodząc do pokoju. Był cały czerwony na twarzy.
- Tato! Uspokój się! – zawołałam, uwalniając Edwarda z mojego żelaznego uścisku.
- Przychodzę tutaj… wy… na jego łóżku… całujesz w policzek… - jąkał się.
- Tato, spokojnie. Przytulałam go, bo chciałam mu podziękować za prezent. – Wskazałam na naszyjnik, a Charlie wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Co to za kamień? – zapytał.
- Granat, tato – odpowiedziałam, wywracając oczami. „Kurczę, gościu”- myślałam, starając się nie potrząsnąć głową z poirytowania.
- Ile kosztował? – zapytał Edwarda.
- Tato! To niegrzeczne pytać, ile kosztowały gwiazdkowe prezenty – przypomniałam mu. Wziął kilka głębokich wdechów.
- Dobrze. Brunch jest gotowy. A wy dwoje, już nigdy więcej nie będziecie w tym pokoju sami! Zrozumiano? – Pokiwaliśmy głowami, przygryzając wargi, żeby powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem.
- Za chwilę zejdziemy – powiedziałam. Charlie przez moment chciał na nas poczekać, ale odwrócił się i wyszedł, zostawiając drzwi szeroko otwarte. Wybuchliśmy śmiechem, gdy tylko mieliśmy pewność, że nas nie usłyszy.
- Myślałam, że zaraz zacznie parować ze złości. – Zachichotałam.
- Wiem! A nawet nic nie robiliśmy – dodał. Przez chwilę myślałam, że jest zawiedziony. Miał taki inny głos. Ale stwierdziłam, że to i tak nieważne.
- Dziękuję, Edwardzie. Naprawdę. To najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam – powiedziałam miękko, momentalnie przestając się śmiać.
- Naprawdę? – zapytał z dumą.
- No cóż, może nie do końca. – Zmarszczył brwi.
- A co? – spytał.
- Najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam to ty – powiedziałam cicho. Oparłam delikatnie czoło o jego czoło, a on uśmiechnął się szeroko.



* z tego, co pamiętam w BD często "dawali sobie sójki w bok" ;p
** brunch - późne śniadanie (posiłek jedzony między śniadaniem a lunchem, słowo powstało przez połączenie breakfast+lunch). Chyba nie ma polskiego odpowiednika xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mystery dnia Pią 22:49, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zakrecona01
Człowiek



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 22:40, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Normalnie czytając tego ff strasznie poprawia mi się humor:) Przypomina mi się wtedy mój dobry przyjaciel z dzieciństwa dzięki czemu uśmiech nie znika z mojej twarzy. Dziękuję Ci bardzo. Naprawdę świetne

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 22:52, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Podoba mi się ten ff, czyta się go naprawdę przyjemnie.
Przeczytałam trochę oryginału i jestem pełna podziwu
dla tłumaczki, jak sama niektórych słówek nie rozumiałam.
Pozdrawiam :)
Silvia_sb
Wilkołak



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gliwice

PostWysłany: Pią 23:01, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Pięknie :) Tylko dlaczego Bells jest taka nie domyślna? Serio, przegina :) A Edward jak zwykle genialny, romantyczny i taki.. skryty... :) Czekam na rozwój akcji :) Będzie pięknie - wiem to :)
Ave vena i czekam na more
KK - piekne tłumaczenie, byle tak dalej. Wielkie dzięki dla bety :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Pią 23:12, 06 Mar 2009 Powrót do góry

OMG. Oni znowu są taaacy słodcy.
I to serduszko... nie wiem jakim cudem Bella nie chce uwierzyć Alice i Rose, że Ed jest w niej zakochany.
Myślę, że brunch to takie drugie śniadanie.
Już nie mogę doczekać się ich szesnastki. Chyba mniej więcej wtedy coś się zacznie dziać.

CZASU!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:12, 06 Mar 2009 Powrót do góry

zrobiło mi się tak strasznie smutno...normalnie nie mogę teraz pisać, bo mam ochotę płakać.

Nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem, wiem, że boli mnie serducho nad zakochanym w nieświadomej tego Belli - Edwardem, do tego mam przed oczami całe ich dotychczasowe życie, ich przyjaźń od najmłodszych lat; czytając z jaką czułością odnosi się do dziewczyny chłopak, nie mogę przestać myśleć o tym, iż jeżeli Bella się nie obudzi, ominie ją coś najcudowniejszego co mogłoby ją spotkać w życiu. Prawdziwy przyjaciel, wspaniały mąż.

Mam ochotę dosłownie się rozczulić do końca, dlatego lepiej będzie jak zakończę pisanie, bo jeszcze stwierdzicie, ze jestem jakaś rozjechana emocjonalnie.

Na prawdę mam nadzieje, ze autorka tekstu nie odejdzie od kanonu, i zostawi ich razem, nie wiem, czy byłabym wstanie nie krzyczeć z rozpaczy i złości, gdyby zakończyła to inaczej.

tłumaczenie, cóż, chyba nie muszę piać z zachwytu, wystarczy, to, iż wczułam się jak rzadko kiedy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kataszka
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pią 23:32, 06 Mar 2009 Powrót do góry

Świetne! Trochę zajęło mi przeczytanie wszystkich rozdziałów, ale cieszę się, że się nie poddałam. To, co opisujesz jest bardzo ciekawe. :) Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną część! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Sob 9:00, 07 Mar 2009 Powrót do góry

To jest przesłodkie! Takie normalne ralecje czternastolatków, coś... No nie mogę! Autorka w tak wspaniały sposób oddaje swoim stylem pisania ich wiek, że momentami sama się czuje jakby znów miała czternaście lat i przeżywała te same rozterki, co oni. Achhh.. To były czasy ^^

Szkoda, że częstotliwość dodawania rozdziałów zmalała :( To tylko potęguje mój apetyt! xD MORE!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampir
Wilkołak



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 9:12, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Ja cały czas nie mogę się do tego przyzwyczaić, że oni tak szybko rosną.
Cytat:
- Jee! – krzyknął Emmett, podskakując z uniesioną pięścią. Ku mojemu zaskoczeniu, podniósł mnie z kanapy i zamknął w niedźwiedzim uścisku, rycząc na cały głos „We are the champions” i kołysząc się ze mną do rytmu. Zaśmiałam się i odepchnęłam go lekko, a on postawił mnie na ziemi.

Mój kochany Emmett
Nawet Charlie zauważył, że coś pomiędzy nimi jest, a Bella nadal ślepa.
Już przestają być słodcy i uroczy, jak dzieci, dorośleją. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej...
Weny Życzę


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Szara
Wilkołak



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: że znowu!

PostWysłany: Sob 10:12, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Nie lubię pisać komentarzy. A tutaj już szczególnie nie lubię ich pisać. Dlaczego? Bo się boję. Czego się boję? Tego że powiem za mało. Ba! Ja wiem, ze powiem za mało. Nie umiem wyrażać uczuć, a co dopiero ich opisywać. Ale to opowiadanie jest... Jest chyba czymś najbardziej rozczulającym na całym bożym świecie. Nie umiem się od niego opędzić, rozpływam się przy każdym rozdziale...
Za każdym razem sobie trochę popłaczę, trochę się pośmieję, poprzeżywam. Może momentami byli trochę zbyt dorośli, trochę za domyślni, ale... Ale to jest jedna z najlepszych rzeczy jakie mnie ostatnio spotkały - to tłumaczenie.
*Szara znowu wyciera zaparowane okulary*

mystery napisał:
- Najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam to ty – powiedziałam cicho. Oparłam delikatnie czoło o jego czoło, a on uśmiechnął się szeroko.


A ta końcówka doprowadza mnie do szaleństwa. To czoło o czoło... Tak intymne, tak miłe, przyjacielskie... Normalnie chyba mam dzisiaj jakiś sentymentalny nastrój i znów chce mi się płakać.
Ze szczęścia? Chyba z rozrzewnienia i tęsknoty za taką prawdziwą, wieczną przyjaźnią, powoli dojrzewającą w miłość.
Chyba zacznę sobie drukować Twoje tłumaczenie i czytać wieczorami. Jako takie uśmierzające tabletki ze słów.


Z poważaniem, z oddaniem, z hołdowaniem, i innymi -aniami
Sz.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Sob 10:17, 07 Mar 2009 Powrót do góry

jestem uzależniona od tego ff :) i już się nie mogę doczekać, kiedy dostanę rozdzialik 11 w swoje łapki
a Bella taka ślepa jest?! przecież to od razu widać, a ona nic. No i dobrze, że się rozstała z Jacobem, bo chociaż go lubię to jakoś tu by mi nie pasował.
No i Bella nam się zmienia :) nie jest taka nieśmiała, co po chwila inny chłopak. No nie ładnie :)
Czasu i weny :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kaarolaa28
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tam gdzie sa bezksieżycowe noce

PostWysłany: Sob 11:47, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Haha oni sa tacy słodcy , taka niewinna młodzieńcza miłosc.
Bella broniąca sie przed uczuciem, do wszytskiegoz dystensem podchodząca jak dla mnie bardzo podobne do sagi. Ale napisane bardzo ciekawie.

Pozdrawiam K.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kaarolaa28 dnia Nie 15:09, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 12:00, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Kurcze kurcze kurcze...Kiedy Bella zrozumie że go kocha?!Taka piękna para...I Edward takie opiekuńczy...Rozpływam się;]
Z niecierpliwości czekam na następne rozdziały:)
Dians
Zły wampir



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.

PostWysłany: Sob 13:20, 07 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:

- Co wy tu robicie? – zawołał Charlie, wchodząc do pokoju. Był cały czerwony na twarzy.
- Tato! Uspokój się! – zawołałam, uwalniając Edwarda z mojego żelaznego uścisku.
- Przychodzę tutaj… wy… na jego łóżku… całujesz w policzek… - jąkał się.

naprawde calowanie w policzek jest karygodne xD

Cytat:

- Dobrze. Brunch jest gotowy. A wy dwoje, już nigdy więcej nie będziecie w tym pokoju sami! Zrozumiano? – Pokiwaliśmy głowami, przygryzając wargi, żeby powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem.
- Za chwilę zejdziemy – powiedziałam. Charlie przez moment chciał na nas poczekać, ale odwrócił się i wyszedł, zostawiając drzwi szeroko otwarte. Wybuchliśmy śmiechem, gdy tylko mieliśmy pewność, że nas nie usłyszy.


omg. niektore zachowania bohaterow mnie rozbawiaja do lez xD

pomijajac to, rozdzial swietny!
wielkie dzieki za tak dokladne i wspaniale tlumaczenie ;*

A! Moj ulubiony fragment :
Cytat:
- Najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam to ty – powiedziałam cicho. Oparłam delikatnie czoło o jego czoło, a on uśmiechnął się szeroko.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin