FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 BREAKING DAWN -moja wersja [NZ] +16 Zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Czy mam pisać dalej?

TAK
95%
 95%  [ 128 ]
NIE
4%
 4%  [ 6 ]
Wszystkich Głosów : 134


Autor Wiadomość
P1L34T
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 13:20, 07 Kwi 2009 Powrót do góry

Jak ja uwielbiam Emmett'a! Kiedy czytam jego wypowiedzi mam wrażenie, że świat mógłby się zawalić, a on by się z tego cieszył.
Akcja trochę spokojniejsza niż w poprzednich rozdziałach, nikt nie umarł, nikt nikogo nie napadł. Podobnie jak moje poprzedniczki zasmuciły mnie słowa Belli:"Ja nie jestem Cullenem", ale bądź co bądź miała rację - jeszcze nie wyszła za mąż. Druga niezbyt wesoła rzecz to Jake. Mimo wszystkiego, co powiedział w "Zaćmieniu" nie spodziewałam się, że rzeczywiście zerwie kontakty z Bellą.
Jeśli chodzi o styl tudzież pomysły, wybaczcie, że się powtarzam, ale jest idealnie.Jak dla mnie to jeden z najlepszych fanfic'ów na tym forum.
Pozdrawiam P1L34T


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Wto 15:13, 07 Kwi 2009 Powrót do góry

Swan napisał:
P1L34T napisał:
Fabuła bardzo oryginalna i chwała ci za to. Piszesz nieszablonowo, trudno przewidzieć co się będzie dalej działo. Naprawdę masz ogromny talent.
A Jasper rządzi i wymiata.


Uwielbiam Cię za ten komentarz :) To mnie naprawdę podbudowało! Szczerze mówiąc nikt jeszcze NIGDY nie powiedział mi, że mam talent, więc naprawdę Cię za to kocham :P


Nie wierzę, że nikt Ci jeszcze tego nie powiedział! No to ja się dokładam- masz ogromniasty talent! Tekst jest wartki i ciekawy, co nie jest znowu takie częste.
Pozdrawiam i życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Wto 15:24, 07 Kwi 2009 Powrót do góry

Wow. Pierwsza osoba, która uzdieliła mi odp. na wszystkie pytania ! xD
Też się dokładam, masz talent. Ciesze się, że tylko 3 dni, ale mogło by być krócej...ciii ;D
Życze weny :) Pozdrawiam =) Czekam na rozdział x)
Zaciekawiłaś mnie tą rolą mieszańca ty niedobra jedna =(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nati0902
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 22:42, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

Naprawde świetnie piszesz moje gratulacje !!! wciagajace strasznie;)
Tylko nie zapomnij szybko wstawic nastepnej czesci jestem strasznie ciekawa co bedzie dalej:) a ten dar belli to swietny pomysl!!
Zycze weny:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Nie 18:22, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

P1L34T napisał:

Jak dla mnie to jeden z najlepszych fanfic'ów na tym forum.

Uwielbiam Cię za to zdanie! :P Ogólnie dziękuję Wam za cudowne opinie :) Co do błędów, poprawiłam je zaraz po tym, jak przeczytałam ten komentarz :P Starałam się, aby nie popełniać takich błędów w tym rozdziale :)
Przepraszam, że dopiero dziś dodaję rozdział, ale szukałam nowej bety... i się przeciągnęło :P
Miłego czytania życzę i czekam na Wasze opinie :D


Beta: Wireles



Rozdział 9



Wciąż patrzyłam na Edwarda, który lekko się skrzywił, gdy przywróciłam mu jego dar. Myślę, że on też cenił sobie ciszę we własnym umyśle. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.
- To co? Zgadzasz się? – zapytał.
- Co? – Cóż, po przemianie wciąż nie umiałam się skupić, a oczy Edwarda sprawiały, że zapominałam nawet jak się nazywam.
- Bello, pytam cię, czy zgadzasz się na ten test.
Test? Wyrwałam się spod jego spojrzenia i zaczęłam wpatrywać się w ścianę lasu. Teraz mogłam jasno myśleć. Z powrotem przywołałam do głowy wypowiedź ukochanego
i spróbowałam ją przeanalizować. Czy ja zgadzam się na test, który narazi na niebezpieczeństwo moich rodziców? Szczerze mówiąc, nie uważam żebym była dla nich zagrożeniem, ale mimo wszystko… Nie wiem jak zareaguję, gdy będę tak blisko nich. Skoro jednak chcę, aby mój ślub się odbył, nie mam innego wyjścia.
- Zgadzam się – powiedziałam niepewnie.
- A więc – Edward ponownie popatrzył na swoją, oj… naszą rodzinę – chodźmy do środka.
Ruszyliśmy w stronę wejścia, lecz w pewnym momencie drogę zastąpił mi Jasper, który najwyraźniej postanowił obrać nową taktykę.
- Bello, naprawdę chcesz tak narażać rodziców? Mogą nie wyjść z tego cało – powiedział. Wiedział, że ta kwestia mnie poruszy. W mojej głowie zapanował harmider. Naprawdę poświęcę rodziców dla własnego szczęścia? Czy jestem do tego zdolna? W końcu ślub mógł odbyć się później… Z drugiej strony, nie mam pojęcia jak zdołają odwołać tylu gości z dnia na dzień, a tak poza tym ciekawe, dlaczego jeszcze tego nie zrobili?!
- Tak myślałem – skwitował.
No tak, przecież on wyczuwał moje emocje.
- Jasper, nie mieszaj jej w głowie! – Burknęła Alice, łapiąc mnie za rękę. – Chodź Bello, nic się nie stanie.
Obdarowałam ją ufnym spojrzeniem i dałam się zaciągnąć do drzwi. Komu, jak komu, ale jej mogłam wierzyć. Teraz się już nie wahałam. Alice była pewna swojej decyzji i wiedziałam, że jest słuszna. Chęć zobaczenia rodziców też do mnie przemawiała.
Moja przyszła siostra stanęła za mną, pokazując, że to ja mam wykonać ostateczny ruch. Odważnie wyciągnęłam rękę i oparłam ją na klamce. Spojrzałam na nią i znów porażona własną bladością, nabrałam dużo powietrza w płuca. Już chciałam nacisnąć uchwyt, gdy coś wpadło mi do głowy.
- Czy oni wszystko wiedzą? – zapytałam.
- Wiedzą, kim teraz jesteś – odpowiedziała wymijająco Esme.
- Ale czy wiedzą na czym to polega i jakie są tego konsekwencje? – zadałam kolejne pytanie.
Ich miny mi odpowiedziały.
- Nie? – Chciałam krzyknąć, ale trochę stłumiłam swój głos, zdając sobie sprawę z tego, że rodzice mogą mnie usłyszeć. – A wiedzą, jak długo ja wiedziałam? – spytałam z nutką nadziei w głosie.
- Niestety, musiałam im powiedzieć. Nalegali – odpowiedziała matka Edwarda ze skruchą.
- Po prostu tam wejdź – poradziła Rosalie. Widocznie zwróciła uwagę na moją zniesmaczoną minę. Podejrzewam, że doskonale wiedziała, co czuję.
Delikatnie nacisnęłam klamkę, zdając sobie sprawę z własnej siły i popchnęłam lekko drzwi. Zapach tego domu doskonale znałam, ale wchodząc tam, w moje nozdrza uderzyła inna, bardzo intensywna woń. Woń, która wciąż mnie odrzucała – stwierdziłam z zadowoleniem. Swoją drogą, ciekawe dlaczego. Zapach człowieka powinien być dla mnie kuszący, tymczasem jest wręcz przeciwnie.
Na kanapie siedzieli rodzice ze zmartwionymi minami. Na ich widok z żalu ścisnęło mi się gardło. Nie - nie z głodu, ale z żalu.
Gdy na mnie spojrzeli, na twarzy Charliego zagościła niepewność. W jego oczach dało się ujrzeć strach - strach przed potworem, którym się stałam, ale jednocześnie troskę, o swoją jedyną córkę. Natomiast na obliczu Renee pojawił się szeroki uśmiech. Ta mała, krucha kobieta, chyba nigdy nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i nie przejmowała się problemami. Ot, moja kochana mama. Zawsze troskliwa i opiekuńcza.
- Bella? – spytał komendant z niedowierzaniem.
- Tak tato, to ja.
Widziałam jak drgnął na dźwięk mojego głosu, był zszokowany. Renee natomiast podeszła do mnie szybko i delikatnie położyła rękę na twarzy. Zachowywała się tak, jakby w ogóle nie zauważała niskiej temperatury mojego ciała. No cóż, w końcu po kimś to mieć musiałam. Lekko przestraszyłam się jej gestu. Bałam się, że w tym momencie, zawładnie mną moja druga, gorsza strona.
W jej oczach pojawiły się łzy, natomiast usta wciąż układały się w ten piękny, szczery uśmiech. Gdybym tylko mogła, na pewno też bym się popłakała. Nigdy nie widziałam jej
w takim stanie.
- Zawsze byłaś piękna – powiedziała - ale teraz po prostu brak mi słów. Tak powinnaś wyglądać, takie życie mieć – rozkleiła się. - Będę cię kochała zawsze, nie ważne kim będziesz. Pamiętaj o tym!
- Wiem mamo, też cię kocham – odparłam i przytuliłam ją do siebie delikatnie. Zmarszczyłam nos, bo ten odór dotarł do mnie ze zdwojoną siłą. Naprawdę nie wiedziałam, jak inne wampiry mogą go pożądać. Musiałam koniecznie porozmawiać o tym z Carlislem. Usłyszałam jak Cullenowie wstrzymują oddech, chyba nie byli przygotowani na taki gest z mojej strony. Kątem oka na nich spojrzałam. Carlisle przysunął się bliżej, gotów w każdej chwili odpowiednio zareagować, ale Alice posłała mu uśmiech, który miał oznaczać, że nic złego się nie wydarzy. Wszyscy poza Edwardem, Jasperem i moim chochlikiem mieli przerażone miny. Dziewczyna uśmiechała się szeroko, Edward triumfująco, a Jasper patrzył na mnie z niedowierzaniem.
Nie chciałam przeprowadzać ckliwej scenki z rodzicami na ich oczach. Mama odsunęła się ode mnie i przyjrzała się uważnie mojej twarzy, analizowała każdy centymetr oblicza „nowej Belli”. Nagle skrzywiła się lekko.
- Czy ten czerwony kolor zniknie? – zaniepokojona skierowała to pytanie do Cullenów.
- Tak – odpowiedział Carlisle, po czym zawahał się i dodał – Jeśli będzie żywiła się krwią zwierząt.
Mina mojej mamy zrzedła, chyba jeszcze nigdy nie myślała o tym w ten sposób.
- Bello ty chyba nie chcesz… Nie ludzi, prawda? – zapytał Charlie.
- Nie tato, spokojnie – uśmiechnęłam się i spojrzałam na Jaspera. W jego spojrzeniu wciąż można było doszukać się szoku, ale już powoli zaczynał wracać do siebie. – A więc, jutro ślub? – spojrzałam pytająco na Cullenów.
- Tak Bello, jutro ślub – Powiedział Edward z uśmiechem, po czym podszedł i objął mnie
w talii.
Mama znów się rozpromieniła.
- Teraz jeszcze bardziej do siebie pasujecie – stwierdziła radośnie.
Wszystkich ogarnęła wesoła atmosfera, ślub stał się głównym tematem rozmów. Postanowiłam wykorzystać chwilę ich nieuwagi i podyskutować z Carlislem. Odwróciłam się szybko w jego kierunku, wyrywając się jednocześnie Edwardowi, który spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale nie skomentował mojego zachowania. Pewnie w takim samym tempie ruszyłabym do Carlisle’a, gdybym wcześniej nie zauważyła reakcji rodziców na poprzedni ruch. Uznałam, że rozważniej będzie zachowywać się normalnie. Skierowałam się spacerkiem w stronę lekarza, dając wcześniej znać Edwardowi wzrokiem, że nie chcę jego towarzystwa w zaistniałej sytuacji, z czego nie wydawał się być zadowolony, jednakże mnie posłuchał.
- Chciałabym z tobą porozmawiać – szepnęłam do Carlisle’a tak, żeby tylko on słyszał.
- Chodźmy do mojego gabinetu – odpowiedział równie cicho.
Szedł przodem, a ja podziwiałam grację jego ruchów. Jako wampir dużo wyraźniej widziałam różne szczegóły. Nawet w jego sposobie poruszania się, widać było spokój i opanowanie. Otworzył przede mną drzwi i wpuścił do pomieszczenia. Stwierdziłam, że oprócz różnicy spowodowanej moimi wyostrzonymi zmysłami, od mojej ostatniej wizyty, nic się tu nie zmieniło. Przysiadł na swoim biurku.
- O co chodzi Bello? – zapytał cicho.
- Chciałam się zapytać, czemu jestem… inna. Czemu krew ludzi mnie odrzuca? Masz może jakąś teorię?
Uśmiechnął się ciepło.
- Zastanawiałem się nad tym… Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Wszystkie wampiry pożądały ludzkiej krwi, jedynie niektóre miały na tyle siły i ochoty, żeby usatysfakcjonować się zwierzętami. Ty jednak jesteś inna… - zamyślił się.
- Ale czy masz jakąś teorię? – po chwili ciszy ponowiłam pytanie.
- Ah… tak. Myślę, że jakimś cudem zachowałaś swoje człowieczeństwo i bardzo mocno się go trzymasz, umożliwiła ci to zapewne twoja wyjątkowo krótka przemiana. Posiadasz to, czego pragnie każdy wampir - część siebie z czasów, gdy byłaś człowiekiem. Mam jednak pewne podejrzenia. Myślę, że gdybyś kiedyś straciła panowanie nad sobą, twoja ludzka część mogłaby zaniknąć. Nawet, jeśli później powróci, w czasie, gdy wampir tobą zawładnie, ludzka krew może stać się dla ciebie pociągająca. Obawiam się, że wtedy nie będziesz mogła odzyskać panowania tak szybko, jak byś chciała. Możesz przejść ten okres nowonarodzonego z opóźnieniem. Tak… Chyba można tak to nazwać.
Patrzyłam na niego z przerażeniem. Mogę mieć trzysta lat i zachowywać się jak nowonarodzona? Nie minie mnie to? A już myślałam, że mam tyle szczęścia!
Gdy nasze spojrzenia się spotkały, doktor musiał zobaczyć strach wymalowany w moich oczach, bo szybko sprostował:
- Ale to oczywiście tylko moja teoria. Nawet jeśliby się sprawdziła, to nie znaczy, że kiedyś coś aż do takiego stopnia wyprowadzi cię z równowagi – mówił bardzo szybko. Chciał mnie uspokoić.
Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Muszę sobie to przemyśleć. Tymczasem musimy zejść na dół, bo reszta zaczyna się już niecierpliwić.
Schodząc na parter, czułam na sobie wzrok reszty rodziny. Zastanawiałam się, czy słyszeli moją rozmowę z Carlislem. Edward siedział na kanapie. Po chwili odsunął się na bok
i poklepał zachęcająco wolne miejsce obok siebie. W żółwim tempie podążyłam w tamtą stronę.
- My już będziemy musieli się zbierać – powiedział smutno Charlie.
Renee spojrzała na niego z wyrzutem, ale posłusznie wstała. Niepewnie uśmiechnęli się do mnie na pożegnanie, lecz ja dostrzegłam także niepokój malujący się na ich twarzach. PO chwili zniknęli za drzwiami. Klapnęłam na kanapę obok Edwarda, który od razu objął mnie ramieniem. Nagle coś przyszło mi do głowy.
- A co z Iriną? – zapytałam.
Całej rodzinie zrzedły miny.
- Przyjechała Tanya i jej pilnuje. Nie może uwierzyć, że jej siostra zrobiła coś takiego -wyjaśnił Edward.
- Pilnuje jej? Gdzie? – dopytywałam się.
- W piwnicy – mruknął cicho. Widać, nie chciał, abym zadała to pytanie.
- Tutaj?! – krzyknęłam.
Spojrzał na mnie niepewnie.
- Tak.
Cóż, przeraziła mnie ta nowina. Paraliżowała mnie myśl, że wampirzyca jest gdzieś blisko. Może i wyświadczyła mi w pewnym stopniu przysługę, ale jakby nie patrzeć, chciała mnie zabić.
- Dlaczego? – zapytałam.
Popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Co dlaczego? – zapytała Alice.
- Dlaczego tutaj siedzi, czemu nie wróciła do siebie?
- Bello, jakby ci to… Jesteś dla Volturi bardzo ważna, Aro zaintrygował twój dar, więc gdy Irina targnęła się na twoje życie, podpadła również Volturi – tłumaczył Carlisle. – To oni osądzą, co z nią zrobić.
Zszokowali mnie. Dlaczego wielka trójka miałaby przejmować się moim losem? Przecież tylko przysparzałam im kłopotów. Mój dar musiał naprawdę bardzo zaintrygować Aro, a on przekonał braci…
- Skąd wiedzieli o mojej przemianie? – zapytałam.
- Nie wiemy. Myślę, że ich szpiedzy zawędrowali aż tutaj – powiedział Carlisle.
- Ale przecież nie wyczuliście żadnego obcego wampira w pobliżu – kontynuowałam.
Uśmiechnął się pobłażliwie.
- Bello, zapominasz, że dla Volturi pracują też ludzie – szepnął mi do ucha Edward.
- Ups, rzeczywiście, zapomniałam, że są wariaci, którzy chcą dołączyć do tej zgrai potworów – mruknęłam.
Nagle, w pokoju rozległ się głośny rechot Emmetta.
- Ale z ciebie hipokrytka – wychrypiał chłopak.
Spiorunowałam go wzrokiem.
- Co proszę? – warknęłam.
Opanował się na tyle, żeby mógł bez problemów rozmawiać.
- Bello, nie wiem czy już zapomniałaś, ale coś mi się wydaje, że ty też chciałaś z własnej woli dołączyć do „tej zgrai potworów” – powiedział, malując jednocześnie znaki palcami
w powietrzu.
- Wy to co innego – burknęłam.
Nagle w mojej głowie zaświtało nowe pytanie.
- Kiedy? – zapytałam.
Znów spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Kiedy co? Bello proszę, rozwijaj swoje pytania, bo już wystarczająco ciąży mi to, że nie mogę czytać w twoich myślach – powiedział Edward.
Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Kiedy przyjeżdżają?
Teraz już wszyscy wiedzieli, o co mi chodzi i spojrzeli wyczekująco na Alice.
- Za dwa, góra trzy dni – stwierdziła pewnym głosem.
- Teraz pozostało nam tylko czekać – stwierdziłam ponuro.
Czułam, że z tą wizytą będą się łączyć kłopoty, duże kłopoty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zagubiona
Człowiek



Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 19:05, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

No, cóż.
Fajnie, żę wytłumaczyłaś dlaczego krew ludzką ją odrzuca.
Błagam.
Niech będzie bitwa z Volturi.
Naprawdę fajnie by było.
Rozdział ogólnie rzecz biorąc fajny.

Pozdro i życzę weny...

Zagubiona...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
P1L34T
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 19:46, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Tak, będą kłopociki. To rozumiem.
"- Zawsze byłaś piękna – powiedziała - ale teraz po prostu brak mi słów. Tak powinnaś wyglądać, takie życie mieć – rozkleiła się. - Będę cię kochała zawsze, nie ważne kim będziesz. Pamiętaj o tym!" - przy tym tekście nie wiem czemu zaczęłam się śmiać. To takie pompatyczne, wszystkie te teatralne gesty.
"- Chciałam się zapytać, czemu jestem… inna." - ma szczęście, może przebywać z rodzicami i jeszcze jej coś nie pasuje. Typowa Bella.
Kiedy przeczytałam o Irinie uwięzionej w piwnicy od razu skojarzyło mi się to z kratami, łańcuchami i brudnymi lochami pełnymi szczurów i znów zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu.
Co do Volturi zgadzam się z Zagubioną. Niech będzie rozróba na pół stanu.
Podsumowując rozdział strasznie mi się podobał, bo, mimo że był w gruncie rzeczy dość poważny, uśmiałam się niemal do łez. Nie wiem, jak ty to robisz, ale twoje opowiadanie zawsze poprawia mi nastrój.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez P1L34T dnia Nie 19:47, 12 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Nie 20:07, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
Co do Volturi zgadzam się z Zagubioną. Niech będzie rozróba na pó.ł stanu.


Tylko na pół? Ja bym chciała, żeby na pół, ale globu było! Ale by się działo!
Wciąż trwam w przekonaniu, że to jeden z najlepszych tekstów na forum. Pozostaje mi tylko Ci pogratulować.
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Nie 23:46, 12 Kwi 2009 Powrót do góry

Ładniee =)) Wiesz, byłabym za takim czymś, żeby była akcja podobna jak w BD,ale wojna by się odbyła ^^
Fajny rozdział. Dziwne, że Bella nie zrobiła nic z oczami, ale skoro wiedzieli...hmmm,fajnie Wink Wena życzę i czekam na jakieś komentarze o tych wojnach na pół stanu xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Pon 19:36, 13 Kwi 2009 Powrót do góry

P1L34T napisał:
Tak, będą kłopociki. To rozumiem.
"- Zawsze byłaś piękna – powiedziała - ale teraz po prostu brak mi słów. Tak powinnaś wyglądać, takie życie mieć – rozkleiła się. - Będę cię kochała zawsze, nie ważne kim będziesz. Pamiętaj o tym!" - przy tym tekście nie wiem czemu zaczęłam się śmiać. To takie pompatyczne, wszystkie te teatralne gesty.

Nie wiem dlaczego, ale też nie byłam przekonana do tego fragmentu :P Postanowiłam go jednak dać, bo Renee po prostu musi mieć czasami matczyne, dziwne odruchy no nie?
P1L34T napisał:
Kiedy przeczytałam o Irinie uwięzionej w piwnicy od razu skojarzyło mi się to z kratami, łańcuchami i brudnymi lochami pełnymi szczurów i znów zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu.

Nie wiem co takiego jest w słowie "piwnica", ale moja przyjaciółka też się śmiała z tego fragmentu jak głupia, więc nie jesteś jedyna xD:P

P1L34T napisał:
Podsumowując rozdział strasznie mi się podobał, bo, mimo że był w gruncie rzeczy dość poważny, uśmiałam się niemal do łez. Nie wiem, jak ty to robisz, ale twoje opowiadanie zawsze poprawia mi nastrój.

To komplement? To znaczy ja to odbieram pozytywnie, ale pewności nie mam, więc wolę się upewnić xD:D

Alicee napisał:
Dziwne, że Bella nie zrobiła nic z oczami, ale skoro wiedzieli..

No właśnie, wiedzieli, więc po co miała cokolwiek robić?

A co do walk na pół stanu (tudzież cały, dwa, albo nawet pół globu, jak to się pojawiło w komentarzach :P): Nie myślałam jeszcze o tym, ale postaram się wymyślić coś satysfakcjonującego :P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Nie 19:56, 01 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 11:13, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

No to czekamy na tą zadymę na pół globu :)
Czy ja się pogubiłam czy coś tam się poplątało w tym rozdziale, wydawało mi się że Cullenowie przyjechalid Belli do domu a potem nagle znaleźli się u Cullenów spowrotem?!
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny, bo czyta się super ten ff!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Wto 16:19, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

Przyjechali do niej do domu, ale potem w trakcie przemiany przenieśli ją do Cullenów. Później nie szli już do domu Charliego, więc musiało Ci się pomieszać :)
Co do zadymy na pół globu, jak już mówiłam - postaram się. Co prawda muszę znaleźć jakiś bardzo sensowny powód wywołania zadymy, a nie zawarcia ugody... ale dam radę! W końcu świat do odważnych należy xD W mojej głowie tworzy się już wstępny plan, jak wszystko rozegrać...
PS.Data opublikowania kolejnego rozdziału niestety może się nieco opóźnić, z powodu egzaminów gimnazjalnych, do których zresztą został mi tylko tydzień (a do tego dochodzą kartkówki, konkursy, itd)... Bądźcie więc wyrozumiali! Postaram się ją dodać jak najszybciej :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Wto 17:36, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
P1L34T
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 21:38, 20 Kwi 2009 Powrót do góry

"To komplement? To znaczy ja to odbieram pozytywnie, ale pewności nie mam, więc wolę się upewnić xD:D "

Tak, to był Absolutnie komplement. Po prostu jeśli tan rozdział miał być przerażająco poważny i dramatyczny to przepraszam, ale zwyczajnie nie mogłam przestać się śmiać.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan2
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:21, 30 Kwi 2009 Powrót do góry

Mój debiut w pisaniu, więc proszę mnie oszczędzić Wink

Rozdział 10

Ślub


Beta: Niezastąpiona Swan i Morphi.

Noc. Pierwszy raz w moim życiu mogłam obserwować całe piękne, rozgwieżdżone niebo, które nie umykało już w momencie zamknięcia moich powiek. Teraz nie byłam już śpiąca, nie potrzebowałam zatracać się w błogiej nieświadomości na długie godziny. Przede mną była cała wieczność, wiele szczęśliwych dni spędzonych z Edwardem, bez jakichkolwiek przeszkód. Mój narzeczony nie musiał się już pilnować, kiedy obdarzał mnie pocałunkami. Teraz nasze wspólnie spędzone chwile nieco różniły się od dotychczasowych.
Siedziałam właśnie w pokoju Edwarda, chowając się w jego silnych, męskich ramionach. Czułam ciepło, które emanowało z jego ciała. W tym momencie liczył się tylko on. Nic nie trzeba było mówić, bo rozumieliśmy się bez słów, a długie minuty milczenia napawane jedynie tykaniem wskazówki zegara, nikomu nie przeszkadzały. Niejeden rówieśnik zadrwiłby z obrazka, który by w tym momencie ujrzał. Para zakochanych, siedzących w swoich objęciach, na tle pięknego rozgwieżdżonego nieba. Już z daleka można było ujrzeć łączącą ich nierozerwalną więź, której nic nie jest w stanie przerwać. Byliśmy zbyt mocno powiązani niewidzialnym sznurem, który zdawał się być mocny jak lew, który w razie zagrożenia nie cofnie się od niczego.
Mimo tak wielu przeszkód, los w końcu się do mnie uśmiechnął. Nareszcie mogłam cieszyć się moim ukochanym, który również zdawał się być szczęśliwy. Widziałam w jego oczach iskierki rozradowania i miłości, a jego usta wciąż wykrzywione były w szczerym uśmiechu. Oboje wiedzieliśmy, że jutro czeka nas ważny dzień. To właśnie nazajutrz mamy przypieczętować nasz związek węzłem małżeńskim, który ma nas połączyć na wieki. Chociaż w zaistniałej sytuacji, biorąc pod uwagę naszą umowę, można powiedzieć, że ślub jest tylko formalnością, niepotrzebną fatygą, którą chciałabym ominąć szerokim łukiem. Nie lubiłam być w centrum uwagi, a takie okoliczności jednoznacznie wiązały się z zainteresowaniem moją osobą. Drugim problemem jest moja przemiana – nie wiem, czy zdołam się normalnie zachować przy takiej ilości ludzi. Fakt, zapach ludzkiej krwi mnie odrzuca, ale jakby nie patrzeć, jestem nowonarodzoną – w pewnym sensie. Co prawda Alice zapewniła mnie, że wszystko będzie w porządku, jednak dalej czułam wewnętrzny niepokój...
Czas biegł nieubłaganie, a ja cały czas siedziałam w objęciach mojego przyszłego męża. Te długie godziny spędziliśmy na rozmowach o wszystkim - o nas, o naszej przyszłości, o rodzinie. Nie wiedzieliśmy co przyniesie jutro, ani co będziemy robić za parę, paręnaście lat. Liczyła się tylko obecna chwila i dzisiejszy dzień.
Niebo zdawało się rozjaśniać z minuty na minutę. Te następstwa kojarzyły mi się tylko z jednym: wesele, przygotowania i… ALICE! Nie! Czy to naprawdę musi mnie spotykać? Dlaczego ona tak kocha zakupy i, o zgrozo, bawienie się w stylistkę? Tego ostatniego dzisiaj nie dało się uniknąć. Nie minęło pięć minut od moich rozmyślań, gdy do pokoju wparował ten mały chochlik i wojskowym tonem zakomunikował:
- Bello, do łazienki, marsz! – Widać dobry nastrój nigdy nie opuszczał tej małej osóbki.
-Ale Alice… Przecież ja już jestem wampirem, więc mojej urodzie nie można nic zarzucić. Darujmy sobie to! – widząc jej niewzruszoną minę, dodałam płaczliwym tonem - Błagam!
Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu, ale szybko się opanowała. Ze stoickim spokojem wymalowanym na jej obliczu, powtórzyła:
- Marsz!
Powoli wykonałam jej polecenie, niechętnie wyswabadzając się z objęć Edwarda. Posłałam mu na odchodne promienny uśmiech.
Szczęśliwa maska zniknęła w momencie, w którym weszłam do największej łazienki, znajdującej się w domu Cullenów. Miałam przeczucie, że nie wyjdę stąd szybko. Usiadłam na małym krzesełku przed lustrem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby Alice nie zaczęła wyciągać z pobliskiej szafeczki niezliczonej ilości pudrów, kredek, cieni i innych bliżej niezidentyfikowanych przedmiotów. Z mojego gardła dało się słyszeć jeden wielki, stłumiony krzyk:
- Ratunku!

Trzy godziny później byłam już gotowa. Doszłam jednak do wniosku, że Alice, plus łazienka, plus kosmetyki i ubrania to nie jest najlepsze połączenie. W jej towarzystwie można było się świetnie bawić, ale tak było tylko do momentu, w którym nie dopuściło się jej do jakichkolwiek przedmiotów związanych z urodą. Wtedy każdy normalny człowiek, w niektórych przypadkach można powiedzieć - stworzenie, uciekało gdzie pieprz rośnie.
Czas dzisiaj zdecydowanie nie działał na moją korzyść. Wskazówki zegara przesuwały się zdecydowanie za szybko, a ja z każdą sekundą zamieniałam się w coraz większy kłębek nerwów. Została godzina do uroczystości. Wszystko zostało już zapięte na ostatni guzik – stoły pięknie udekorowane, pokoje przystrojone, a całość wydawała się być jak z bajki. Wtedy już wiedziałam, że oddanie w ręce Alice organizacji ślubu, było dobrym wyborem. Nagle poczułam ogarniający mnie spokój. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto za mną stoi.
- I jak ci się podoba? – zapytał Jasper.
- To jest piękne! – odpowiedziałam, nadal będąc pod wrażeniem.- Alice się postarała!
- Nie znasz jej możliwości - mruknął, jakby do siebie. - Ale Emmett chyba nie cieszy się ze stołowej obstawy – spojrzałam na chłopaka, który ze skrzywioną miną wpatrywał się w ludzkie jedzenie.
- Dlaczego kurczaki, dlaczego to nie mogą być niedźwiedzie? – zapytał mięśniak.
Zaśmiałam się serdecznie.
Nagle drzwi się otwarły, a moim oczom ukazały się sylwetki rodziców. Mama od razu do mnie podbiegła i zaczęła zadawać mnóstwo pytań, natomiast tata stał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Bello, wyglądasz przepięknie – powiedział w końcu, a w jego oczach dało się ujrzeć łzy. Wiedziałam, jakim szokiem była dla niego moja przemiana. Tak nagle wszystko się zmieniło, tak nagle wszystko stracił. Zrobiło mi się go żal, w końcu byłam jedyną osobą, która ostatnio była mu bliska. Pocieszał mnie jedynie fakt, że ostatnio zaczęło mu się układać z Renee. Nie zmieniało to jednak zaistniałej sytuacji. Skrzywdziłam go i dobrze o tym wiedziałam. Muszę pomóc mu się z tym uporać.
- Dziękuję tato – wymówiłam te słowa drżącym głosem, a Charlie spuścił wzrok. Gdybym mogła płakać, pewnie teraz z moich oczu lałyby się potoki łez. Nie chciałam nikogo ranić, a już w szczególności mojego ojca. Miałam wyrzuty sumienia, że musiał to wszystko przeżywać. Charlie spojrzał na mnie ponownie, a na jego ustach zagościł niepewny uśmiech. Odwzajemniłam go szybko.
- Bello, chodź na chwilę do łazienki – z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki. Widząc zbierających się gości, niepewnie spojrzałam na stojącego obok Jaspera, a ten tylko kiwnięciem głowy przekazał mi, że wszystkim się zajmie.
Poszłam na piętro do czekającej na mnie Alice. W rękach trzymała już wszystkie rzeczy do końcowej stylizacji. – A ta znowu swoje…- pomyślałam.
- Czy trzy godziny to naprawdę za mało, żeby ucharakteryzować wampira? – zapytałam z sarkazmem. - Jak długo będziesz mnie jeszcze męczyć?
- Oj, Bello. Nie złość się! Musi być widać, że masz makijaż, bo jak inaczej mogłabyś tak szybko wypięknieć? Wytrzymaj jeszcze chwilkę – powiedziała, z charakterystycznym dla niej chochlikowatym uśmieszkiem.
Jej „dokańczanie” trwało pół godziny, po czym okazało się, że na dole wszyscy już na mnie czekają. Pastor – pan Weber był już gotowy, a przybyli goście niecierpliwie wiercili się na krzesłach. Ta myśl wywołała u mnie falę zalewającego niepokoju. A co, jeśli coś pójdzie nie tak i nie zdołam nad sobą zapanować? Przecież nie mam takiego doświadczenia jak reszta Cullenów… W końcu jestem nowonarodzoną bez jakiegokolwiek stażu! Bałam się, że przeze mnie tajemnica mojej rodziny wyjdzie na jaw i ucierpią niewinni ludzie…
Stop!
Myśl pozytywnie! Nic się nie stanie, jesteś w stanie nad sobą zapanować!
Taa…
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Alice:
- Bello, no chodź wreszcie, wszyscy na dole już czekają!
- Alice, a jeśli coś się stanie? Boję się!
- Uwierz mi, wszystko przebiegnie sprawnie. W razie czego zawsze ktoś z nas będzie przy tobie – zapewniła mnie.
Pełna obaw ruszyłam przed siebie. U szczytu schodów zobaczyłam mojego ojca. Podeszłam do niego, a on chwycił mnie pod ramię . Spojrzałam w dół. Stał tam tłum ludzi spoglądających na mnie ze zdziwieniem. Słyszałam ciche szepty przybyłych: „To ta sama dziewczyna?”; „Jaka ona piękna!” i wiele innych. Nie skupiałam się jednak na nich, bo mój wzrok natrafił na mojego Greckiego Boga. Stał tam, ubrany w elegancki garnitur, z równie elegancką fryzurą. Teraz, kiedy moje zmysły się wyostrzyły, wydawał mi się jeszcze piękniejszy niż dotychczas. Widziałam dokładnie każdy skrawek jego twarzy, ciała. Myśl, że za chwilę mamy formalnie połączyć się na zawsze, napawała mnie szczęściem. Nie byłam, co prawda, zadowolona z takiego obrotu sprawy, jednak teraz patrząc na to wszystko, mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję. Nie żałuję żadnej z podjętych przez mnie decyzji.
Charlie właśnie doprowadził mnie do Edwarda, po czym odszedł w stronę Renee. Ja tymczasem zatopiłam się w złotych tęczówkach mojego przyszłego męża i nie odrywałam od nich wzroku. Nie przeszkadzał mi nawet wstrętny odór przybyłych gości - liczyliśmy się tylko my.
Nie zauważyłam nawet, pomimo mojej niedawno nabytej podzielności uwagi, że pastor właśnie wypowiedział ostatnie słowa, kończące oficjalną część naszego wesela.
- Źle na mnie działasz – powiedziałam oskarżycielsko do Edwarda.
- Słucham? – zapytał szczerze zdziwiony.
- Przegapiłam całą gadkę pastora! I to przez ciebie! – Mój mąż, w odpowiedzi zaśmiał się tylko pod nosem, po czym złapał mnie za rękę i poprowadził do pokoju z bufetem, oraz miejscem do tańczenia.
- Czy mógłbym panią prosić, pani Cullen? – zapytał szarmancko się przede mną kłaniając.
- Dla ciebie wszystko – odparłam.
Przetańczyliśmy ze sobą dwa tańce, a mi dalej było mało. Mogłabym tak bez końca, byle tylko z nim. Nagle zauważyłam zbliżającą się w moim kierunku Tanyę. Uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła gest.
- Witam nowożeńców – powiedziała ciepło.
- Tanya, jak miło cię widzieć! – odpowiedział uprzejmie mój mąż. – Pozwól, że ci przedstawię…
- My się znamy – stwierdziłam cicho, a Edward spojrzał na mnie zaskoczony.
- Znacie się? – zapytał szczerze zdziwiony.
- To długa historia… Później.
- Chętnie posłucham. Teraz. – Mój partner nie dawał za wygraną.
- No dobrze… Poznałam Tanyę, jak byłeś na polowaniu. I.. – powiedziałam głośniej, bo Edward chciał mi przerwać – nie miej pretensji do Jaspera i Emmetta, bo to ja ich wygoniłam. Musieli wyjść, bo Jessica i Angela przyszły ustalić szczegóły do ślubu, więc oni tylko nam przeszkadzali – uśmiechnęłam się na samą myśl o tamtym wydarzeniu. – Ale nie martw się, nikt mi nic nie chciał zrobić. Ona przyszła w pokojowych zamiarach. W sumie naprawdę fajnie się nam rozmawiało. Przypadłyśmy sobie do gustu.– Miałam nadzieję, że uda mi się odciągnąć jego uwagę od hasła „pokojowe zamiary”, które widocznie go zainteresowały. Na szczęście Denalijka przyszła mi z pomocą.
- A ty masz świetną żonę. Wiecie co? Musicie koniecznie nas odwiedzić w najbliższym czasie!
- Chwila! Co miałaś na myśli mówiąc „pokojowe zamiary”?
Spojrzałam na Tanyę ze strachem w oczach, ona widocznie miała w sobie mnóstwo empatii, bo próbowała mnie wyplątać z tej niemiłej sytuacji. Nie musiała jednak mówić nic na głos. Edward odczytał wszystko z jej myśli.
- Dlaczego mi nic o tym nie powiedziałaś? – zapytał mnie po chwili.
- Nie chciałam cię martwić… - nie dokończyłam, bo mój mąż szybko mi przerwał.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że może wtedy dałoby się wszystkiego uniknąć? Może jeszcze byłabyś człowiekiem… - Jego wzrok podziałał na mnie jak uderzenie biczem. Ten smutek, zawód… tego nie da się opisać. Dlaczego nie powiedziałam mu całej prawdy od razu? Czemu musiałam to przed nim ukrywać?
Odwrócił się do nas plecami i wyszedł z domu.
- Idź do niego, pewnie jest zły, ale ci wybaczy. – Mrugnęła do mnie pocieszająco.
- Tak, wybaczy – powiedziała Alice, która akurat przechodziła koło nas i pewnie słyszała całą rozmowę. Popatrzyłam na nie z nadzieją i poszłam w kierunku miejsca, w którym, jak się domyślałam, przebywał mój mąż.
Po chwili go znalazłam. Siedział na krześle w ogrodzie, usilnie próbując na mnie nie patrzeć.
- Przepraszam – nic więcej nie potrafiłam z siebie wydobyć, głos uwiązł mi w gardle. Zebrałam się jednak w sobie i dokończyłam. – Nie chciałam, żebyś się zamartwiał. Wiem, nie powinnam przed tobą nic ukrywać, ale zrozum, bałam się, że zaczniesz działać, zrobisz coś pochopnie, a przeraża mnie myśl, że coś może ci się stać…
- Rozumiem. Ale teraz nie mogę sobie wybaczyć, że nic nie wychwyciłem z myśli Alice. Bo to była tą rzeczą, którą tak skrzętnie ukrywała? Ona też wiedziała? – Kiwnęłam głową, więc kontynuował.- Gdybym wtedy nie pojechał…
- Przestań! – przerwałam mu. – Dobrze wiesz, że zostałabym wampirem prędzej czy później.
- Wolałbym to „później” –mruknął pod nosem.
- Już ja bym tego przypilnowała – pokazałam mu język bo widziałam jak się rozchmurza. On w odpowiedzi wziął mnie na ręce i pognaliśmy do lasu. Chyba zapomniał, że sama już też potrafię biegać, nawet szybciej od niego. Widocznie ma sentyment do naszych wspólnych „spacerków”. Edward szybko „przerzucił” mnie na swoje plecy i wbiegł na stojące nieopodal wysokie drzewo. Usiadł na gałęzi prawie u szczytu tej wielkiej rośliny, a mnie posadził obok siebie.
- Nie mogę się na ciebie gniewać dłużej niż pięć minut – stwierdził. Uśmiechnęłam się do niego. – Nie mogę patrzeć na to, jak się smucisz. Chcę żebyś wiedziała, że cię kocham i nie jestem zły za to, że nie powiedziałaś mi o Irinie. Chociaż wtedy…
- Błagam cię, nie drąż tego tematu. Nie męcz się! Nic nie mogłeś zrobić. Sama sobie jestem winna! Jeśli będziesz się obwiniał, ja też będę miała wyrzuty sumienia. To jest błędne koło!
- Ale…
- Ekhem – odchrząknęłam, niby to przez przypadek.
- Jeśli to ma cię uszczęśliwić – powiedział cicho i uśmiechnął się pokrzepiająco. - W pewnym sensie cieszę się, że już jesteś taka jak ja… W końcu nie mamy żadnych ograniczeń – mruknął i przysunął się bliżej.
- Żadnych… - powtórzyłam szczęśliwa. Po tym uroczym wstępie, zatraciliśmy się w namiętnym pocałunku. Hmm… Ciekawe ile jeszcze wytrzyma ta gałąź. A może by tak…
- Ej, gołąbeczki! Kolacja na stole stygnie!
- Emmett! – zawołaliśmy równo z oburzeniem w głosie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan2 dnia Czw 21:24, 30 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Nati0902
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 10:36, 01 Maj 2009 Powrót do góry

No nareszcie kolejny rozdział:D Podobał mi się chodź nie zaskoczył . Mogłaś bardziej opisać uroczystość brakowało mi tego bardzo. A i chyba następna część to miesiąc miodowy. Już nie moge sie doczekać:)

Dużo WENY


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Nie 15:47, 03 Maj 2009 Powrót do góry

No a teraz ja wtrące swoje trzy grosze :p Uważam, że nie potrzeba tu kolejnej cukierkowej ceremonii, wzruszeń, płaczu, etc. Już dość dużo osób opisywało to zdarzenie... A poza tym to jest opisywane z perspektywy Belli, a jak było wyraźnie napisane: ona "utonęła w oczach Edzia" i przegapiła całą ceremonię.. Owszem to mało prawdopodobne... Ale to przecież Bella, więc wszystko może się zdarzyć.
A co do miesiąca miodowego... Edward nie jest tak szalony (zresztą Bella też nie), żeby dzień przed wizytą Volturi wyjechać na miesiąc miodowy Wink
Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Wto 15:49, 12 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Vivienne Grace
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:13, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Ponieważ nie przepadam za Reenesme zawsze zastanawiałam się jakby to było gdyby Bella wcześniej się przemieniła. I prosze oto i mam taką wersje :D Z wyżej wymienionych powodów podoba mi się pomysł no to opowiadanie. Co prawda jest tu sporo rzeczy, kóre nawet w świecie wampirów nie byłyby możliwe, ale podciągnijmy to pod fikcję literacką :D Jednak jestem bardzo ciekawa jak zostanie przedstawiona noc poślubna Twisted Evil Mam nadzieje, że bardzo bardzo bardzo dobrze bo w przeciwnym razie...dobra bo jeszcze wyjdzie, że kogoś tu stresuje :) Jak by nie patrzeć czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
P1L34T
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 19:02, 03 Maj 2009 Powrót do góry

Dziś mam wredny nastrój, więc zacznę od tego, co mi się nie podoba.
"Te następstwa kojarzyły mi się tylko z jednym: wesele, przygotowania i... ALICE!"
To w końcu z jednym czy z trzema?
"Wtedy każdy normalny człowiek, w niektórych przypadkach można powiedzieć - stworzenie, uciekało gdzie pieprz rośnie."
Czy nie powinno być "uciekał"? Bo mimo wszystko chodzi o człowieka.
"wielki, stłumiony krzyk"
Jak brzmi wielki krzyk? Głośny, donośny, ale żeby wielki?
"-I jak ci się podoba? - zapytał Jasper."
Po co pytał? Przecież i tak czuł, że jej się podoba.
Poza tym na początku było jak dla mnie trochę zbyt podniośle, ale dalej już lepiej.
To teraz, ponieważ mimo wszystko taka zła nie jestem, to, co mi się podobało.
"Z mojego gardła dało się słyszeć jeden wielki, stłumiony krzyk:-Ratunku!"
Buahaha! Jak ja kocham takie pseudosadystyczne sceny!
"-Dlaczego kurczaki, dlaczego to nie mogą być niedźwiedzie?"
Skojarzyło mi się z Harrym Potterem: "Dlaczego pająki, dlaczego to nie mogą być motyle?" Podobieństwo było planowane?
"-No dobrze... Poznałam Tanyę, jak byłeś na polowaniu."
Sekrety ujawniane w środku ślubu? A podobno to FWK miało pisać telenowelę. A przy okazji ten przecinek tam powinien być?
"-Ej, gołąbeczki! Kolacja na stole stygnie!"
Powtarzałam to wielokrotnie i powtórzę raz jeszcze: Uwielbiam Emmetta!Miło, że nie opisałaś ślubu, takich opisów jest już za dużo.
Generalnie jest super, ale KIEDY BĘDZIE ZADYMA?

Właśnie napisałam swój najdłuższy post na tym forum.
Pozdrawiam P1L34T


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez P1L34T dnia Pon 8:19, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Swan2
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:01, 03 Maj 2009 Powrót do góry

P1L34T napisał:
Dziś mam wredny nastrój, więć zacznę od tego, co mi się nie podoba."Te następstwa kojarzyły mi się tylko z jednym: wesele, przygotowania i... ALICE!"
To w końcu z jednym czy z trzema?
"Wtedy każdy normalny człowiek, w niektórych przypadkach można powiedzieć - stworzenie, uciekało gdzie pieprz rośnie."
Czy nie powinno być "uciekał"? Bo mimo wszystko chodzi o człowieka.
"wielki, stłumiony krzyk"
Jak brzmi wielki krzyk? Głośny, donośny, ale żeby wielki?
"-I jak ci się podoba? - zapytał Jasper."
Po co pytał? Przecież i tak czuł, że jej się podoba.
Poza tym na początku było jak dla mnie trochę zbyt podniośle, ale dalej już lepiej.


Dzięki, na pewno poprawię. Głupie błędy... jak zawsze padam na takich błahostkach Wink

Cytat:
"-Dlaczego kurczaki, dlaczego to nie mogą być niedźwiedzie?"
Skojarzyło mi się z Harrym Potterem: "Dlaczego pająki, dlaczego to nie mogą być motyle?" Podobieństwo było planowane?


Tak, to było planowane. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan2 dnia Nie 20:01, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Wto 14:56, 05 Maj 2009 Powrót do góry

A ja odpowiadam na kolejne pytanie:
Zadyma będzie (najprawdopodobniej) w kolejnym rozdziale... Jeśli będzie on na tyle długi xD A sądzę, że taki będzie... :P
Wiem, że na nią czekacie i raczej wiele po niej oczekujecie (czego się obawiam...), więc muszę nad nią mocno popracować, aby odpowiadała Waszym kryteriom :)
Pozdrawiam :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin