FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Sex Machine - rozdział II [+18] 19.12. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Pią 20:07, 04 Gru 2009 Powrót do góry

Mam świadomość tego, że przydałoby jakieś subtelne wprowadzenie, tylko kiedy tak sobie myślę, co by tu napisać ciekawego, nic nie przychodzi mi do głowy. Wy i tak pewnie tego nie przeczytacie. :P Myślę jednak, że może coś wyskrobię, zacznę więc od dedykacji. Niewątpliwie należy się ona dwóch wspaniałym dziewczynom: Em i Cathy.
Em – wiesz, że Cię kocham i jesteś (prawie:D) najważniejszą osobą w moim życiu. Dziękuję, że wspierasz mnie w pisaniu tych nonsensów i mogę na Ciebie liczyć, to dla mnie naprawdę wiele znaczy!
Cathy – co prawda nie napisałam pseudonimu na forum, ale mam nadzieję, że ujdzie to w tłoku. Wasza, moja, nasza kochana koleżanka z forum. Podziwiam za cierpliwośc do mnie. Jesteś osobą na forum, z którą chyba najbardziej się zaprzyjaźniłam. Wiesz, że kocham Twoje teksty… i nie uwolnisz się ode mnie!


Teraz podstawowe informacje:

Tytuł: SEX MACHINE
Autorka: Wyjątkowa.
Beta: alli (xoxo).
Oznaczenia: [OOC], [AU/AH]
Gatunek: Romans, dramat.
Forma: na pewno nie opowiadanie, opowiadanie charakteryzuje się tym, że jest krótkie!, może być baśń? Co prawda czarów nie będzie, ale ciężko o coś takiego w rzeczywistości. (:
Narracja: zazwyczaj pierwszoosobowa z punktu widzenia Belli, sporadycznie Edwarda i osób trzecich.


Ostrzeżenie:
Treść zdecydowanie +18, już w pierwszym rozdziale są opisane dwa akty seksualne!
Mogą kląć, ale tego nie będzie aż tak dużo.


Opis:
Bella i Edward byli małżeństwem, tak, tak. Znali się od dzieciństwa, przyjaźnili, potem w sobie zakochali, wzięli ślub i byli szczęśliwi… do czasu, kiedy dziewczyna nie dowiedziała się o zdradzie męża. Dała mu drugą szansę, jednak on chyba nie potrafił tego docenić, w końcu nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Tak więc skończyło się rozwodem. Byłe małżeństwo rozeszło się i przestało kontaktować. Bella przeprowadziła się do Los Angeles, Edward? Na razie na ten temat nic nie wiadomo. Wracają do głównej bohaterki, zaczeła prowadzić nowe życie, narodziła się Nowa Bella – pewna siebie, seksowna, bogata, ale również zagubiona dziewczynka czekająca na prawdziwe szczęście i miłość. Ale jak się wyzwolić z błędnego koła…? Pewnego dnia w jej biurze zjawia się para narzeczonych i przyszły świadek. Właśnie, świadek. Czy może przy nim znajdzie w końcu szczęście i uwolni się od dużego, ciężkiego bagażu doświadczeń? Jednak najważniejsze pytanie to to: czy tak naprawdę się zakocha… na nowo?


UWAGA:
To JEST opowiadanie o Belli i Edwardzie.



Jeszcze tutaj, do ściągania, jak kto woli:
[link widoczny dla zalogowanych]
Niedługo pojawi się spis i charakterystyka pierwszo i drugoplanowych postaci. :)



Prolog.


- ...orzekając rozwód, sąd rozstrzyga o:


Ja, Bella Swan, biorę ciebie, Edwardzie Cullenie, za męża i ślubuję ci...


- rozwiązaniu małżeństwa,


...miłość...


- podziale majątku wspólnego, jeżeli przeprowadzenia podziału nie spowoduje przedłużenia
czasu trwania procesu,


...wierność...


- sposobie korzystania ze wspólnego mieszkania rozwiedzionych małżonków,


...i uczciwość małżeńską...


- eksmisji jednego z małżonków ze wspólnego mieszkania,


...oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci.


- podziale wspólnego mieszkania albo przyznania go jednemu z małżonków, jeżeli obie
strony złożą taki wniosek. – Koniec. Koniec wszystkiego. Koniec nas.


Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.


Małżeństwo, tak piękna rzecz. Choć rzecz jest złym określeniem... Dla wielu jest to tylko ukoronowanie związku. Dla innych papiery, coś w stylu: „Mamy ślub, więc się odczepcie”. Niestety zaobrączkowanie może też prowadzić do ruiny. Bywa, że w wielu związkach po ślubie wszystko się zmienia... i to nie na lepsze, przeciwnie - na gorsze. Po prostu zaczyna się uważać, że to koniec wolności. Rozpoczynają się poszukiwania nowych rozrywek.

Ludzie nie rozumieją, albo nie chcą zrozumieć, że po ślubie praktycznie nic nie ulega zmianie... oprócz wcześniej wspomnianego „ukoronowania”. Wierzy się w stare zabobony przekazywane z pokolenia na pokolenie o tym, że po zawarciu związku małżeńskiego jest się niewolnikiem. Sama istota zwykłego bycia razem wydaje się lepsza. Więcej luzu, ale czy tak jest naprawdę? Przecież są takie same zobowiązania, zasady współżycia ze sobą... Ale nie, świadomość tego, że nie jest się zaobrączkowanym wydaje się lepsza, łatwiejsza, bezpieczniejsza...



Retrospekcja.

- Jak się Pani czuje, Pani Cullen?
- Cudownie, Panie Cullen. W końcu to najważniejszy dzień w moim życiu. Nooo... mimo paru błędów, było wspaniale.



Retrospekcja retrospekcji:

- ...oraz że cię nie dopuszczę aż do śmierci... - ku***! Miało być „opuszczę”!

Koniec retrospekcji retrospekcji.


- Teraz pozostaje nam tylko wytrzymać ze sobą resztę życia... Myślisz, że się uda?
- Wiesz... Jeśli będziesz częściej czesał włosy, wrzucał do kosza na pranie brudne skarpetki, tak nie chrapał – myślę, że tak.
- Nie za wielkie wymagania, Pani Cullen?
- Ha! To dopiero początek.
- Kocham cię, Bells, na zawsze.
- Na zawsze...


Koniec retrospekcji.


I kto by pomyślał, że skończy się właściwie szybciej, niż zaczęło? Dalej wszystko poszło bardzo szybko.


Retrospekcja:

- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?! Za parę dni, tygodni, miesięcy, lat...?! Myślisz, że jestem zabawką, którą można wyrzucić, kiedy się znudzi? Uważałeś, że poszłabym w odstawkę i się na to zgodziła?! Tak szybko ci się znudziłam?! Dwa i pół roku... To było aż tak wiele?!
Widocznie dla ciebie za wiele...
- Bello, to nie tak... Błagam, uwierz mi! Nie chciałem, to był jednorazowy wyskok, chwila zapomnienia, największy życiowy błąd.
- Myślisz, że wystarczy przeprosić...? Błagać o wybaczenie? Przysiąc, że więcej się tak nie postąpi? Dać żmudne nadzieje? To nie dla mnie. Wiesz, że nienawidzę kłamstwa. Nawet najgorsza prawda jest lepsza od niego...
- Bells, nie możesz mnie zostawić! Daj mi jeszcze jedną szansę. Znasz mnie, wiesz, że żałuję i nigdy więcej cię nie zdradzę...
- Daj mi spokój... Idź stąd.
- Wrócę! Pamiętaj!

Koniec retrospekcji.



Wrócił, a ja mu wybaczyłam. Istnieje jednak bardzo prawdziwe przysłowie, że jeśli zrobi się coś raz, to zrobi się i drugi. I tak też było... A ja nie mogłam sobie pozwolić na niepewność, na brak wierności i zaufania. Dałam jedną szansę, druga była zbędna. Mogłabym się spodziewać kolejnych cisów, i po co? Żeby na starość pluć sobie w brodę, że się nie przerwało tego błędnego koła, a czas uleciał jak piasek między palcami?

Niektóre kobiety są po to, by je wielbić, inne - żeby je bzykać. Problem mężczyzn polega na tym, że ciągle mylą pierwsze z drugimi.

Dlatego zdecydowałam się na rozwód, mimo wielkiej miłości do niego, czułam, że tak będzie lepiej. Że powinnam żyć dalej, iść do przodu, a nie zatrzymać się w wieku 25 lat w jednym punkcie i nigdy się z niego nie wydostać.

Stoję więc teraz tutaj, w naszym apartamencie, i żegnam się z nim. Nie, nie z apartamentem, z Edwardem. To nasze ostatnie spotkanie. Po zamknięciu za nim drzwi, moje życie ulegnie zmianie. Pójdę naprzód, zostawię za sobą ten rozdział, rozpocznę kolejny. Jeszcze tylko odda mi klucze i będziemy wolni. Ale już nie razem, oddzielnie. Każdy z osobna. Zaczniemy nowe życia. Sami przeciwko całemu światu...

- Wybacz, Bells, wiem, że teraz może nie ma to dla ciebie znaczenia, ale naprawdę nie chcę, abyś zapamiętała mnie, jako zwykłego ch***, który cię zdradził. Powinnaś była znaleźć męża, który cię uszczęśliwi i nigdy nie doprowadzi do łez. Ale musiałas trafić na mnie, musiałaś mieć tego cholernego pecha, a teraz cierpisz...

- Nie mów tak, bywało gorzej, ostatnio nawet bardzo, ale wniosłeś w moje życie dużo szczęścia. Ja chcę cię zapamiętać, jako dobrą osobę, która mi wiele dała... I boli mnie to, ale chcę, abyś był jeszcze w życiu szczęśliwy. Znalazł żonę, która... ci wystarczy.

- Bello! Wiesz, że to nie tak.

- Edwardzie, teraz nie ma to znaczenia, to już koniec. Nic nie dzieje się bez przyczyny, więc widocznie tak musiało być. – Wymusiłam na sobie uśmiech.

Wiem, że łatwiej się zakochać, niż odkochać, ale takimi prawami rządzi się miłość. Wliczone w to jest również cierpienie. Cierpienie spowodowane (nie)spełnioną miłością. Żalem z nią.

- Do widzenia, Bells. – Rozwinął moją dłoń, dotąd zaciśniętą w pięść i położył na niej klucze. Następnie z powrotem zgiął palce i przytrzymał swoją rękę na mojej. Rzucił ostatnie tęskne i smutne spojrzenie i wyszedł. A wraz z jego odejściem, odeszła i stara Bella...

Tylko że pożegnanie nie zawsze oznacza koniec, czasami to nowy początek...










Rozdził I.


Zapewne zastanawiacie się, jak ułożyło się moje życie. Co teraz robię, kim jestem, jaka jestem, czy się z kimś spotykam, jakich mam przyjaciół, gdzie mieszkam. Zacznę od początku.

Po rozwodzie moje życie zmieniło się diametralnie. Zostawiłam za sobą ten stek kłamstw oraz stare, nudne życie i się wyprowadziłam. Obecnie mieszkam w Los Angeles. W zasadzie to dobrze, Port Angeles ma swój klimat i jest bardzo sentymentalne, ale nie mogłabym spędzić tam całego życia. Potrzebowałam zmiany, aby szybciej pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Udało mi się. Na początku było trudno, duże miasto wywarło spore wrażenie. Czasami spałam pod gołym niebem, zbierałam pieniądze na ulicach, zadłużałam się, jednak po pewnym czasie odkryłam swoje powołanie.

Założyłam agencję organizującą śluby. Ale nie taką zwykłą. Każdy „przypadek” traktowałam jak nowe wyzwanie, lecz co najważniejsze – naprawdę wkładałam w to serce. Może po nieudanym małżeństwie chciałam pomóc ludziom tworzyć te na całe życie? Jest jeszcze jedna rzecz, która różni / różniła moją firmę od innych. Otóż uznałam, że aby małżeństwo było udane, ludzie muszą być naprawdę dobrze dobrani. Tak więc wymyśliłam, że można jeszcze przeprowadzać małe testy na parach, na potwierdzenie tego, że są dla siebie przeznaczeni. Stąd też wdzięczna nazwa Test Ostatniej Próby...

Kiedy się w miarę ustatkowałam, zaczęłam więcej wychodzić i obracać się w towarzystwie. Nie powiem, na początku było ciężko. Od urodzenia należałam do osób raczej skrytych i nieśmiałych, niczym nie wyróżniałam się z tłumu, więc „wielki świat” okazał się niesamowitym wyzwaniem. Trudno było nagle się zmienić. Ale zasady są proste – trzeba wtopić w tłum, a jednocześnie wyróżniać. Choć przede wszystkim być otwartym i odważnym.
A skoro miałam tutaj mieszkać na stałe, musiałam się dopasować.

Wiele „przyjaciółek” nauczyło mnie różnych trików i sztuczek i mogę szczerze przyznać, że obecnie mój charakter jest zupełnie inny. „Stara” Bella niczym nie przypomina tej nowej. Nowa przede wszystkim jest towarzyska, niezwykle odważna i zwariowana. Teraz idę na żywioł, kieruję się zasadą, że co ma być, to będzie. Nie zmienimy losu i tego, co ma się wydarzyć, bo to i tak prędzej czy później nas dopadnie, więc po co uciekać? Trzeba odważnie przyjąć na klatę przeciwności i iść dalej. Jednak na samym początku trzeba obrać jakąś ścieżkę, inaczej się zginie...

Po pewnym czasie poznałam kilku wspaniałych ludzi. Jedynych prawdziwych przyjaciół w tej metropolii. Wariatkę Alice, Spokojnego Jasper oraz dziewczyny pokroju Plotkar Jessic. Są oni naprawdę cudowni; wierni, oddani, zawsze pomocni. Każdy ma swoje wady, ale staramy się dla siebie zmieniać. Wariatka i Spokojny są parą, tylko ja jedna sama. Choć nie, powiedzenie, że jestem sama jest wielkim niedopowiedzeniem. Otóż tak, dokładnie, masło maślane; jestem flirciarą, przynajmniej za taką mnie uważają.

Przeprowadzka do Los Angeles pokonała moje słabe strony. Stałam się pewna siebie oraz swoich zalet i walorów. Chciałam chyba udowodnić coś Edwardowi, choć tego nie widział, udowodniłam też coś sobie i wszystkim mężczyznom – to, że rozwódka może być szczęśliwa i spełniona. Że rozstanie i często toksyczny związek nie zniszczył jej doszczętnie i ma siłę na „wyrobienie się”. Na rozpoczęcie nowego życia...

Kobieta zawsze woli jednego, stałego mężczyznę. Oczywiście nie musi to być stale ten sam facet.


Tak więc w ciągu 4 lat przewinęli się: Mike, John, Tommy, Bob i Dave – ci szczególnie zapadli mi w pamięci. Niektórzy na stałe, inni tylko przelotnie. Liczba tych facetów nie oznacza, że jestem dziwką, po prostu to dodawało mi pewności siebie, budowało psychikę i pozwalało pokazać wszystkim, a przede wszystkim sobie, że mam siłę, której kiedyś mi tak brakowało oraz to, że Edward powinien żałować swoich decyzji. To właśnie chyba przez niego albo dla niego dążyłam do tych zmian...

Powinnam chyba również dodać, że potrafiłam przechodzić ze skrajności w skrajność. Bywały i takie chwile, gdzie budziłam się wczesnym rankiem obok nieznajomego mężczyzny, nie wiadomo gdzie. To wcale nie oznaczało, że przestałam się szanować. Po prostu człowiek zdesperowany, szczególnie wtedy, kiedy jest pijany, robi różne dziwne rzeczy. Często nie są one trafne. Albo inaczej – rzadko wychodzą na dobre.

Tak, przez pewien okres dużo balowałam, piłam, wdawałam się w przelotne romanse, oczywiście nie szłam od razu z facetem do łóżka, po prostu nasze znajomości były niezobowiązujące i krótkie. Zmieniając charakter, ale również i styl na odważniejszy, miałam nadzieję, że byłabym kobietą, z którą Edward zdradziły swoją partnerkę, ale również zdecydował się spędzić z tą nową resztę życia...

A może po prostu się oszukiwałam, bo tak było łatwiej i tylko to mnie powstrzymywało przed depresją...

- Bello, pospiesz się!

- Zaraz, Alice. Muszę się przygotować. W ogóle, na która mamy tam być?

- Na dwie minuty temu – odpowiedziała inteligentnie. Odsunęłam szczoteczkę od tuszu do rzęs i popatrzyłam na nią jak na idiotkę ze znakiem zapytania na twarzy. Dwie minuty temu? Skończyłam malować rzęsy, usta pociągnęłam różową szminką i chwyciłam torebkę leżącą na stoliku. Pospiesznie założyłam jeszcze kolczyki i skropiłam się perfumami. Po chwili siedziałyśmy w taksówce i jechałyśmy w stronę klubu. Nie rozumiem, o co takie halo, zazwyczaj się spóźniamy, na nikim nie robi to już wrażenia, a nawet jak robi, tym lepiej.

Dziś mamy sobotę. Kolejna impreza. Jest godzina 21:11. Mogło być gorzej... Jako (prawie) trzydziestka muszę robić wrażenie. Mój strój, zresztą jak zawsze, jest dość wyzywający. Ale takie są uroki mieszkania w Los Angeles, trzeba być seksowną, wyzwoloną kobietą. Przynajmniej jeśli chce się zostać dostrzeżoną. Mam na sobie granatową, opinająca sukienkę z zamkiem przebiegającym przez jej środek i wysokie szpilki. Oprócz tego włosy spięte ozdobną spinką i duże kolczyki. I mój najnowszy zakup; cudowna, malutka, czarna kopertówka lub jej odmiana, jak kto woli.*

- Proszę jedno Malibu.

- Robi się. – Po chwili trzymałam już w dłoni drinka. To będzie długa noc – wypiłam wszystko jednym duszkiem. Alice i Jasper zniknęli z moich oczu już ok. 2 godziny temu. Papużki nierozłączki. Właściwie to lepiej… Czas się zabawić…

Ruszyłam na parkiet. Idąc, ruszam zmysłowo biodrami. W końcu zaczynamy łów. Faceci patrzą z wielkim pożądaniem, dziewczyny – zazdrością. I pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu byłam ciotką niewydymką. Kasa, wielkie miasto, wszechobecne kłamstwo i poważanie u innych dodają odwagi. Są tego dobre i złe strony. Dobre? Stajesz się dojrzałą kobietą. Złe? Tutaj nie ma szans na błędy. Potkniesz się i lecisz w przepaść. Przepaść bez dna. Ale wracając do wieczoru. Pośród tych wszystkich facetów znajduje się moja ofiara. Doprawdy, to takie budujące: uwodzić, nawet dawać nadzieję, a potem odejść. Ale przykład…

- Hej, mała. – Poczułam dłonie na biodrach. Już hieny się zbiegły. Kogo my tu mamy?

- Cześć…

- Tom…

- Tom. – Zakończyłam z zalotnym uśmieszkiem. Tom, brunet, 180 cm wzrostu, z kaloryferkiem na brzuchu. Może nie będzie tak źle… Tym bardziej, że mam wielki sentyment do facetów o imieniu Tom.


Retrospekcja

...zaczęli się namiętnie całować. Ale nie było czasu na czułości. Oboje chcieli tylko jednego. Dziewczyna zaczęła rozpinać guziki od koszuli chłopaka. On z kolei zszedł z pocałunkami na szyję partnerki.

To nie jest seks, jaki widzi się na filmach, no chyba, że na filmach porno. Zero czułości, romantyzmu, miłości. To coś w stylu przygody na jedną noc. Nawet nie na noc. Na paręnaście minut. Potem ci ludzie wrócą do swoich obowiązków, żyć, a po chwilowym uniesieniu zostanie tylko miłe wspomnienie. Jeśli oczywiście zostanie.

Ale takie są zasady. Zero imion, nadziei na coś trwałego, zero czasu. To wcale nie jest dziwkarstwo. Po prostu pragnienie chwilowego uniesienia. Bez myśli zaprzątających głowę. Liczy się tylko [i]ta
chwila. Nic więcej...

Ale ona nie robiła tego z każdym; seks bez zobowiązań z facetem bez zobowiązań względem kogoś – ultimatum, zasada, wymaganie? Nazywajcie to, jak chcecie. W wyniku tego, jak sama została potraktowana, kiedy w jej związku obowiązywała przysięga małżeńska, nawet nie zwykły związek, a przysięga małżeńska, nie potrafiła robić tego [przyczyniać się do zdrady mężczyzny] komuś. Faceci nie potrafią docenić tego, co mają. To właśnie na tym polega ich problem.

- ku*** – przeklęła dziewczyna i rozerwała koszulę przy ostatnim guziku. Chłopak uśmiechnął się cwanie. Tak, to dokładnie ten typ: „Jestem Bogiem”.

Szał, ekstaza i pożądanie unoszące się w powietrzu dały o sobie znać. Chłopak chwycił bluzkę dziewczyny i szarpiąc, zdjął ją przez głowę partnerki. Po chwili stanik również leżał na ziemi. Ale w tym momencie nie liczyło się to, gdzie co wyląduje, albo co stanie się za chwilę. Po prostu nie. Wziął w dłonie jej piersi. Takie cudowne: okrągłe, delikatne, pełne, jędrne.

Chłopak zaczął wodzić językiem po brodawce partnerki. Z jej ust wyrwał się jęk. To tylko początek pieszczot, a ona już była mokra, jakby zaraz miała przeżyć orgazm. Ten łów był udany. Znalazła niesamowitego kochanka. Doskonale znał się na rzeczy i wiedział, jak i co wykorzystać... Po chwili wziął jeden z sutków w usta. Dziewczyna zatopiła palce w jego włosach, chcąc przyciągnąć go jeszcze bliżej siebie. W między czasie rozpięła pasek partnera, opuszczając w dół spodnie i bokserki. Po co zatrzymywać na sobie tak wiele ubrania, skoro można się go pozbyć? Chłopak zajął się drugim sutkiem. Oba tak rozkosznie wypinały się w stronę jego warg.

Dziewczyna postanowiła przejąć inicjatywę. Osunęła się na kolana i wzięła do ręki penisa chłopaka. Przejechała językiem po całej długości, by po chwili umieścić go w ustach. Zaczęła ssać główkę. Wiedziała, że jest ona teraz szczególnie wrażliwa. Przesuwała dłonią po długości, jednocześnie drugą pieszcząc jądra. Czego by o niej nie powiedzieć – była w tym dobra. Doskonałym dowodem na to były jęki chłopaka, który zaczął nadawać tempo, dociskając głowę dziewczyny do swojego przyrodzenia. Był już tak blisko... Chwycił partnerkę za włosy i podciągnął ją do góry, całując namiętnie. Szybko zrzucił z niej spódnicę i stringi.

Pchnął ją na ścianę kabiny, założył sobie prezerwatywę i wprowadził w kochankę nabrzmiałego penisa. W tym momencie z ust obojga wyrwały się jęki. Początkowe wolne pchnięcia zaczęły się przeradzać w szybkie, nieokiełznane, głębokie.

Bez tchu pędził naprzód. Do tego cudownego stanu, do spełnienia, przyjemności. Jego ruchy stały się gorączkowe. Z całej siły dociskał do siebie biodra partnerki, która sama z chęcią wychodziła im na przywitanie. Jedną dłonią zaczął pieścić piersi dziewczyny.

Oddechy stawały się coraz cięższe i płytsze, wiedzieli, że nie pozostało wiele czasu, więc postanowili wykorzystać go na sto procent. Kochanek obrócił dziewczynę przodem do siebie, owinął jej nogi wokół swoich bioder i z całej siły wsuwał w nią penisa.

U obojga w oczach można było dostrzec obłęd i niepohamowaną żądzę. Myśl o tym, że mogliby zostać przyłapani, bo przecież tak niewiele brakowało do tego, aby ktoś pociągnął za klamkę od ich kabiny, dodawała pikanterii i smaczku. Cóż... właśnie takie są zalety seksu w miejscu publicznym.

Ścianki pochwy dziewczyny zaczęły zaciskać się, spełnienie było na wyciągnięcie ręki. Chłopak naparł i po chwili sam wystrzelił we wnętrze kochanki. Przepraszam, w prezerwatywę.

Bez zbędnych ceregieli dziewczyna nałożyła bieliznę, spódnicę i bluzkę. Zebrała swoje rzeczy i wyszła z kabiny. Bez podziękowań, pożegnalnych całusów. W końcu takimi prawami rządzą się szybkie numerki...[/i]

Koniec retrospekcji.


Koniec końców ze ‘starym’ Tomem spotkałam się kilka razy. Każdy kolejny był lepszy niż poprzedni. Cóż się dziwić, chłopak znał się na rzeczy. Ale teraz jestem tu. W tym miejscu i czasie. Nieważna jest przeszłość. Choć nie – przeszłość buduje naszą przyszłość. To, co wydarzyło się kiedyś, w znaczący sposób ukształtowało mnie i mój charakter. Czy jestem zadowolona z tej zmiany? Poniekąd tak, wiele zyskałam; stałam się odważna, waleczna, pewna siebie, a mimo wszystko żałuję, że nie mogłam nabyć tych cech podczas starego życia. Choć nie, nawet gdybym próbowała, wtedy to by się po prostu nie udało. Potrzebowałam kopa, jakiegoś powera.

W życiu nie wystarczy chcieć, trzeba też coś zrobić i iść w tym kierunku. Kierunku spełnienia swoich marzeń. Łatwo jest oczekiwać, ale spełniać czyjeś oczekiwania już nie. Ludzie są zbyt wielkimi egoistami. Myślą tylko o sobie i swoich potrzebach. Nawet seks jest dobrym sprawdzianem tego, jaki okazałby się facet w trwałym związku. Jeśli myślałby o partnerce, starał się ją zadowolić i niebyły samolubny – prawdopodobnie byłby naprawdę dobrym partnerem.

I w tym miejscu pojawia się rozwidlenie. To tak jakby stać na krańcu drogi, zastanawiając się, czy pójść ścieżką na wschód czy zachód. „Wschód” może oznaczać poznawanie drugiego człowieka. Czekanie na następne kroki, obranie kierunku, gdzie są zachowane pewne wzorce. Bo po 5 randce kobieta nie będzie uważana za dziwkę i może bez zbędnych zahamowań uprawiać seks z facetem. „Na wschodzie” wszystko jest bardziej romantyczne. Wszystko dzieje się po kolei.

„Zachód” z kolei jest zupełnym przeciwieństwem. Tutaj zaczyna się wszystko na wspak. Zamiast romantycznych kolacji przy świecach, idzie się od razu z facetem do łóżka. Cóż, bo jeśli w nim będzie dobrze, to inne aspekty też się zapewne ułożą. Jest to błędne stwierdzenie. Może nimfomance wydaje się takie łatwe, z sensem, proste i bezproblemowe, ale zwykłej kobiecie nie. Mimo, że może z chłopakiem postanowi najpierw uprawiać seks, a dopiero potem pomyśli o czymś trwałym, na pewno po pewnym czasie nie będzie tylko polegała na udanym życiu seksualnym. W końcu i to staje się prędzej czy później monotonią i nagle okazuje się, że z danym mężczyzną kobietę nic nie łączyło. Nic poza seksem...

Pozostaje jeszcze jeden kierunek. I nazwanie go pójściem „na północ” możliwe, że byłoby trafne, ale może nawet lepiej zostawić go poza kryteriami oceniania? Otóż chodzi tutaj o tworzeniu trwałego związku na seksie. Czytałam kiedyś książkę, gdzie kobieta, jako 35-letnia gosposia, postanowiła odejść z pracy, opuścić dom, w którym pracowała, ponieważ zapragnęła znaleźć męża, urodzić dzieci. A rzecz jasna – szef nie mógł jej tego dać. Jako miliarder, możliwe, że przychyliłby dla niej niebo, ale będąc zupełnie obcym człowiekiem, nie mógł dać jej tego, czego tak bardzo pragnęła. Mimo wszystko nie chciał pozwolić jej odejść, więc złożył propozycję małżeństwa. Używając uroku osobistego i nieczystych zagrań, pragnął uwieść swoją gosposię, która, dodam, że podkochiwała się w nim, ponieważ dzięki niej naprawdę polubił swój dom. A że był człowiekiem, który nie przepada za zmianami, chwycił się ostatniej deski ratunku – spełnienia jej marzeń. Jednak jako rozsądna kobieta, miała ona wiele wątpliwości. Między innymi było to udane życie seksualne. Lecz dla niego nie było to przeszkodą, której nie mógł podołać. Zaproponował, żeby spędzili razem noc. Cóż więcej mówić, okazała się cudowna. Koniec końców wzięli ślub, jako naprawdę kochająca się para i wkrótce później urodziła im się córeczka.

I właśnie takie przypadki można nazwać „północą”. Z tak niedorzecznej propozycji wynikło prawdziwe, wielkie uczucie. Czy więc budowanie związku na seksie czasami, w niektórych sytuacjach, nie ma sensu? Ale że jest to jednak tak absurdalna ścieżka, postanowiłam jej nie wliczać.

Podsumowując: miłość jest tak skomplikowaną sprawą, że nawet będąc pewnym swoich poglądów, nagle znajdując się na krańcu drogi przy rozwidleniu ścieżek, nie jest się pewnym, jak postąpić. Wszystko zaczyna się plątać. Pojawia się mętlik w głowie. Patrząc przez pryzmat czasu, ja chyba wybrałam zachód.

Wybieram go, odkąd postanowiłam stać się niezależna i przeprowadzić się do LA. Gdybym, racjonalnie myśląc, miała do wyboru wschód, zachód lub północ, rzecz jasna, że wybrałabym wschód. Ale przez Edwarda i to, co mi zrobił, cały czas idę na zachód. Zapuszczam się coraz głębiej...

Wiem, że może nie jest jeszcze za późno, że może mam jeszcze czas, by się cofnąć. Choć nie, na to już go nie mam. Jedyne, co mogę zrobić, to w ewentualności zmienić kierunek na północny-wschód, a po pewnym czasie, bocznymi dróżkami, dotrę do głównej – północy.

Jednak, aby znaleźć się w tym miejscu co teraz, tylko że na wschodzie, musiałabym przejść dwa razy dłuższy odcinek niż do tej pory. Najpierw, by dojść z powrotem do rozwidlenia, punktu zero, a później pokonać taką samą odległość, kierując się na wschód.

Tylko pojawia się pewien problem – jestem już zbyt zniszczona, aby tam dotrzeć. Jak każda kobieta marzę o cudownej miłości i rycerzu na białym koniu, mimo wszystko z wiekiem takie marzenia nie ulęgają zmianie. Po prostu, w którymś momencie uderzają realia świata i trzeba się dostosować, ale marzenia z dzieciństwa zawsze zostają na dnie podświadomości i tli się w nich mały płomyk nadziei na ich spełnienie...

Zaczęliśmy tańczyć. Ten taniec nie przypomina jednak takiego ze szkolnych dyskotek, gdzie strach przysunąć się bliżej niż na wyciągnięcie ręki. Ten to płomyk, który przeistacza się w ogień. Jego języki zaczynają pochłaniać ciało, a osoba nie wie, co się z nią dzieje. Ten taniec to czyta namiętność, czyste zło, czyste pożądanie. W takiej sytuacji obie strony wiedzą, czego druga oczekuje w zamian i są w stanie to spełnić. Czyste zyski.

- Widać, że jedziemy na tym samym wózku, chodź. – Pociągnęłam go za rękę. Po co wszystko przeciągać? Przecież oboje chcemy tego samego. Nie ma sensu bawić się w podchody. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i wiemy, czego chcemy od życia i, w tej sytuacji, od siebie.

Już wchodząc do łazienki, całowaliśmy się. Tak jak mówiłam, tutaj chodzi przede wszystkim o czas... a raczej jego brak. Po chwili byliśmy już w kabinie i ściągaliśmy z siebie ciuchy. Tom zaczął pieścić moje piersi. Kolejny wspaniały Tom... Chciałam tę grę wstępną przeciągnąć w nieskończoność, jednak pragnienie okazało się silniejsze. Popchnęłam go na sedes i usiadłam okrakiem, pozwalając przedrzeć się w głąb mnie.

Pamiętajcie dziewczyny: złota zasada – zawsze stosujcie prezerwatywy i wybierajcie zadbanych facetów. Nie dość, że nie możecie być posądzane o łatwość, to jeszcze trzeba pilnować, aby się niczym nie zarazić.

Zaczęłam poruszać się coraz szybciej. Dzięki dobremu wyposażeniu Toma, w imponująco szybkim czasie znalazłam się na krawędzi tego jakże błogiego stanu. Widać, że on także był niezwykle blisko, ponieważ dociskając me pośladki do swoich bioder, zaczął mocniej wtapiać palce w moją skórę. Po chwili można było już czuć tylko czystą przyjemność. Wydałam z siebie przeciągły jęk i ostatni raz podnosząc się i opuszczając na jego penisa, wstałam, ubrałam się i wyszłam. Bez imion, niepotrzebnych nadziei, pożegnalnych całusów...

- Bells, gdzież ty się znowu podziewała? – Od razu po wyjściu z łazienki dopadła mnie Alice.

- Wiesz, mogłabym zapytać o to samo. To jakoś ciebie przez ponad 2 godziny nie mogłam się dopatrzeć. – Zauważyłam, że zaczęła mi się uważnie przyglądać. Czego by nie powiedzieć o Alice – mimo wszystko jest piekielnie spostrzegawcza i inteligenta.

- ku***, Bello!

- Nie jestem k***ą, Alice.

- Przestań! Nie pogrywaj ze mną tak. Wiem, że uprawiałaś seks. Dodam, że znowu go uprawiałaś. I to w toalecie w miejscu publicznym, z nieznajomym facetem! Co się z tobą dzieje?!

- Alice, panuję nad sytuacją. Nie zrozumiesz mnie, póki sama nie znajdziesz się w podobnej sytuacji. Oby tak się nie stało.

- Bello, po prostu...

- Wiem, nie martw się o mnie. Radzę sobie – powiedziałam najspokojniej jak umiałam. Wiedziałam jednak, że ma rację. Bycie szaloną nie musi się iść w parze z częstymi szybkimi numerkami w miejscach publicznych. Przecież i tak nie jestem dziwką!

- Jasne, wiem. Nie musisz mi tego ciągle powtarzać. Pamiętaj jednak, że nawet najlepsza teraźniejszość marzy o lepszej przyszłości, a ty wkrótce będzie szczęśliwa. To, co dzieje się teraz w końcu przeminie. Ciesz się tym, jednak miej świadomość, że niedługo będzie lepiej... i będziesz szczęśliwa.

Niestety, przyszłość nigdy nie przychodzi - zawsze jest teraźniejszość.


- Dobrze, już dobrze, moja Dobra Wróżko. – Uśmiechnęłam się do niej. Potrafiła powiedzieć tyle mądrych rzeczy. Coś, co nas różniło, to to, że potrafiła powiedzieć i stosować się do tego.
Ja, mimo tego, że w życiu więcej przeżyłam i mam większy bagaż doświadczeń, nie potrafię jeszcze zrozumieć mądrości, wynikających z nich. – Wiesz, chyba już pójdę. Jestem zmęczona, chętnie się wyśpię. W końcu pojutrze znowu do pracy. Czekają mnie nowe wyzwania i kolejne przeszczęśliwie pary. Jakie to słodkie – postanowiłam udawać cudowną, miłą, wyrozumiałą osobę. Czasami nawet lukier jest potrzebny.

- Wyśmiewasz się z tych, pożal się Boże, biednych ludzi, a potem sama ryczysz na ich ślubach. – Uśmiechnęła się cwanie.

- Idź już lepiej do Jaspera, kochana. Zadzwonię jutro. – Dałam jej całusa w policzek i sięgnęłam po torebkę. Już po chwili siedziałam w taksówce i wracałam do domu.

Ta noc jest taka piękna. Pierwszy raz widzę tutaj tyle gwiazd, co jest niemal wyzwaniem w LA. Może Alice ma rację. Może niedługo i ja w końcu znajdę szczęście. Może w końcu otrząsnę się „po Edwardzie”. Bo to nie jest tak, że uwolniłam się od tego. Po prostu zakopałam jak najgłębiej na dnie serca. To nie oznacza, że nie tęsknię, że nie chciałabym znowu być z nim. Po prostu za codzienną maską pewnej siebie kobiety ukrywa się zalękniona dziewczynka, która tylko pragnie, aby ktoś się nią zaopiekował.

- Hej, Gdzieś.** – Wiem, może to niezbyt mądre, ale skoro pies jest najlepszym przyjaciela, to czemu by do niego nie mówić? Jednak nie jestem aż tak ześwirowana, że czekam na odpowiedź... - Pewnie chcesz wyjść, co?

Szybko przebrałam się w dres i udałam się z moim psiakiem do najbliższego parku. On daje mi tyle radości. Tak bardzo rozczula, wiem, może wydaje się to niedorzeczne, ale ta rasa przypomina mi malusieńkiego, tłuściutkiego bobaska.*** Tak, dokładnie, instynkt macierzyński. Kiedy się pojawił, nie rozumiałam, o co chodzi, dopiero gdy zobaczyłam w parku przeuroczego chłopczyka, uderzyła we mnie ta „straszna” prawda. Tak więc pies trochę pomógł. Zawsze to ssak, którym trzeba się opiekować. Jednak wiem, że gdyby był to facet, to on nie pomógłby mi. Po prostu, tu chodzi o coś malutkiego, bezbronnego, niewinnego. Czyli zupełne przeciwieństwo mnie. Jakiż paradoks...

Po krótkim spacerze wróciliśmy do domu. Chodzenie około 12 w nocy po parku w LA jest niezwykle niebezpieczne. Lubię dreszczyk emocji i adrenalinę, ale wolę, kiedy jest związana z seksem, a nie możliwością zostania zaatakowaną, zgwałconą, zranioną, czy nawet zabitą w parku w środku nocy!

Wzięłam długą kąpiel, bo tego było mi trzeba. Chwili relaksu. Chwili na zastanowienie. To, jak postępuję, nie oznacza, że aprobuję te czyny. Chciałabym się zmienić. Chciałabym znaleźć kochającego, czułego faceta. Chciałabym czuć się bezpiecznie. Chciałabym móc mu ufać

Właśnie o tym myśląc, oddałam się w objęcia Morfeusza, mają nadzieję na lepsze jutro…

Nadzieja pomaga iść naprzód; wytrwałość - stać, a odwaga - wracać.





*[link widoczny dla zalogowanych]
**Tak, dokładnie, to imię psa. (: [link widoczny dla zalogowanych]
***[link widoczny dla zalogowanych] Podobieństwo jest niezaprzeczalne. :)


A propos!
Pisanie liczb cyframi arabskimi w tekście NIE JEST błędem, więc proszę, nie wypisujcie tego.


Dziękuję za uwagę! Życzę miłego wieczoru. xoxo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wyjątkowa dnia Sob 20:31, 26 Gru 2009, w całości zmieniany 10 razy
Zobacz profil autora
Emilka:)
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:24, 04 Gru 2009 Powrót do góry

Ooo wreszcie wstawiłaś! Dziękuję ci za dedykację ;* ;* ;*
A teraz do rzeczy. Prolog i rozdział świetne- oczywiście. Błędów nie wychwyciłam (że niby ja miałabym coś wychwycić? Haha). Pisz szybciutko kolejne rozdzialiki i wstawiaj. Wstawiaj na forum, bo przecież mi ich wcześniej nie pokażesz, jak mówiłaś.
Tak więc wielbię oraz kocham cię i twoją baśń!
Ave wena! xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Pią 20:47, 04 Gru 2009 Powrót do góry

Nie ma tutaj za dużego ruchu..
Zacznę od prologu. Zazwyczaj ich nie czytam, ale jakoś się przełamałam, bo miałam przeczucie, ze będzie interesujący. I tak też było. Podobała mi się forma. Tutaj ślub, a tu rozwód.
Nie wiem jak masz zamiar rozwinąc akcję w tym ff, ale nie podoba mi się do końca to, że Edward i Bella nie są razem i z tego co przeczytałam po opisie nie będą. Chyba, że, mam taką nadzieję, Ed jeszcze się ze swoją exżoną spotka i miłośc wróci. W końcu "stra miłośc nie rdźewieje".
Styl masz bardzi fajny i błędów nie zauważyłam, ale na pewnoe ich nie ma bo ty przecież betujesz.
Okropnie mi się podoba. Chyba ten świadek nie będzie Jacobem, prawda? Co ja ci mogę jeszcze powiedziec po pierwszym rozdziale? Chyba tyle.
Weny, weny, weny i czasu.

Pozdrawiam,
yeans-girl


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Pią 20:53, 04 Gru 2009 Powrót do góry

Yeans-girl, masz rację! Nie od dziś wiadomo, że STARA MIŁOŚĆ NIE RDZEWIEJE. Mi też nie podobałoby się opowiadanie bez Edka, więc go tutaj będzie dużo. (:
Em, też Cię wielbię, a co do rozdizałów, może się załapiesz na małe spoilerki. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Shili
Człowiek



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:14, 04 Gru 2009 Powrót do góry

Przeczytałam i muszę powiedzieć, że mi się spodobało Wink. Masz świetny styl, gładko się czyta i nie ma żadnych zgrzytów. Co do pomysłu opowiadania to bardzo mi się podoba. Fajnie, że Bells się zmieniła w szarej myszki i zyskała nowych przyjaciół i po prostu odżyła, ale trochę mi smutno że rozstała się z Edwardem...Ahhh...niegrzeczny Ed xD.
Cieszę się, że jednak będzie go dużo w opowiadaniu, bo bez niego byłoby jakoś tak...no ja w sumie nie wiem, może pusto? W każdym bądź razie lubię go w każdej postaci. Hm...co do tego świadka to również mam nadzieję, że to nie będzie Jacob ;D, nie żebym coś do niego miała, ale...no jakoś średnio za nim przepadam. Zapowiada się ciekawie i na pewno będę czytać dalej Wink . Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Catherine Swan
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:46, 04 Gru 2009 Powrót do góry

No, no, no... Co ja tutaj widzę.
SEX MACHINE mówisz, hę? Podoba mi się, ty sama wiesz jak bardzo. Jeszcze +18, oj niegrzeczna, niegrzeczna. :D
Oj, z tego co mi wiadomo, to będzie naszego Edwarda tutaj dużo, a to opowiadanko do grzecznych nie będzie należało, o czym wszyscy przekonacie się w następnych rozdziałach... Skromnie powiem, że kochana autorka uroniła mi troszkę rąbka tajemnicy.
A i wiesz, że też chętnie chciałabym jakieś spoilerki...
Kochana ty się mnie nie pozbędziesz, obiecuje ci to...
Tym razem ci posłodzę, aż przestaniesz jeść czekoladę. :P
Przyznaje się, że czytałam każdy twój tekst na forum i każdy bardzo mi się podobał. Masz fajny styl pisania, który mnie wciąga. Mam nadzieje, że już napisałaś kolejny rozdział bo ja już czekam niecierpliwie... Nie żartuje!
Pozdrawiam
Cathy :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Catherine Swan dnia Pią 21:48, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 22:26, 04 Gru 2009 Powrót do góry

to ja się przyczepię - tak się pisze - ch*j... :P tak mnie uczyli w szkole Smile

dość ciekawe... ciekawe... kategorycznie +18....

bardzo podobał mi się fragment, gdzie przeciwstawiałaś teraźniejszosć (rozwód) z przeszłością (ślubem)... genialnie skomponowane w całość...

dzieki też za podział tekstu...

opisy sytuacji intymnych poza ewidentnym rozwiązłym stylem Belli nie wzbudziły we mnie niesmaku (albo to było bardzo subtelne albo zdążyłam się już wyrobić na tym forum- stwierdzić jednoznacznie nie potrafię)...

moje pierwsze wrażenie było takie, że miałam wyobrażenia silnej Belli bez Edwarda... może jakiś Jacob w tle, ale jakoś mało romantycznie... po twojej wypowiedzi powyżej zastanawiam się jak wprowadzisz Edwarda z powrotem do łask.. bo będzie to najwyraźniej konieczne... skoro jesteś tego zwolenniczką :)

zobaczymy, zobaczymy... na razie nie razi mnie nic i podoba mi się jak najbardziej...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Sob 17:12, 05 Gru 2009 Powrót do góry

Ooo, Kirke, w szkole Cię uczyli? :D:D:D Ja nie miałam aż tak wyrozumiałych nauczycieli. Szkoda... (: Wiesz, ten obecny j. polski jest tak zróżnicowany i tyle rzeczy jest w nim dozwolonych, że aż ciężko się połapać. Ja z kolei słyszałam, że obie formy są poprawne, tak samo jak otwarła i otworzyła. Ale już zmieniam. A Jacob w tle też się znajdzie. :) Dzięki za miłe słowa, i mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę, ale to już na PW. :)
A następny rozdział już niedługo, taaa, już niedługo... :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Sob 19:47, 05 Gru 2009 Powrót do góry

Podoba mi się.
Powiem szczerze tytuł mnie zmylił. Ale dobrze, że nie jest przewidywalny.
Co do prologu. Podobała mi się forma przedstawienia rozwodu powieszana ze ślubem. Jak widać nie tylko mi :)
Ogólnie pomysł bardzo dobry. Cieszę się, że nie jest to kolejne opowiadanie w którym po ślubie wszystko idzie dobrze. To wprowadza jakieś urozmaicenie.
Jestem też zadowolona że ten ff jest o Belli i Edwardzie. Mam nadzieję, ze ich drogi niedługo się zejdą. Wink Interesuje mnie jak zareaguje Edward na zmiany w charakterze Bells.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

Pozdrawiam, ; D
Życzę dużo weny i chęci ;33


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Nie 16:53, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Propos. Dziewczyny, jak myślicie, zwlekać z akcją, czy już w drugim rozdziale wprowadzić Edzia? I tak przyspieszyłam, bo mogłam zacząć opisywać jeszcze przed rozwodem sytuację, jednak już był i prolog, i rozdział pierwszy... Więc co robić?
I drugie: zakończy się Happy Endem, na 100%, jednak czy Bells ma być z Edziem, czy z kimś innym? Bo w końcu oni mogą ułożyć sobie życie, tak jakbyśmy chciały, z nowymi partnerami... Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wyjątkowa dnia Nie 16:55, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Emilka:)
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:01, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Ymm.... trudne, trudne. :( Więc, Edzia wprowadzaj szyybko, trochę mi za nim tęskno :( a co do zakończenia, to... jejku, jejku... pojęcia nie mam! Z jednej strony to będzie takie przewidywalne, że będą razem itd. ale z drugiej strony to nie umiem sobie tego opowiadania, sorry baśni, bez nich razem wyobrazić I tak decyzja należy do ciebie :)
Kocham, Em ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Emilka:) dnia Nie 17:02, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
aparecjum
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz ;)

PostWysłany: Nie 17:04, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Edzia w następnym rozdziale!Wink
a jeśli chodzi o zakończenie to tak jak Emilka powiedziała, że będzie to przewidywalne. Jednak wolę, aby byli razem!Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 17:30, 06 Gru 2009 Powrót do góry

wyjątkowa... na twoim miejscu nie wprowadzałabym Edwarda w następnym rozdziale...

w najbliższym czasie i owszem, ale rozdziale nie bardzo... będzie ciekawiej jak nas pomęczysz (tak, i ja to mówię - sama nie wierzę, ale wiem jak to działa na czytelników - w końcu jestem jednym z nich...)

druga sprawa... nie zadawaj takich pytań czytelnikom, bo będą tobą sterować, to cwane bestie są... i chcą od ciebie informacji, których nie powinnaś podawać - choćby dla ich dobra... Twisted Evil

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
DaFi
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 17:30, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Ja również jestem za tym, żeby Ed był już w następnym rozdziale. :D
A na koniec fajnie w sumie by było gdyby była z Edwardem, ale jak dla mnie mogła by też być z Jasperem, albo Emmett'em. Wink No, ale to już twoja decyzja. Mam tylko nadzieję, że jeśli będzie z Edwardem to będzie się musiał bardzo natrudzić, żeby ją zdobyć i być wiele razy zadrosny o sexy Bellę. :D
Czekam na rozdział !!!!!!!!! :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:40, 06 Gru 2009 Powrót do góry

jak dla mnie, to Edward może się pojawić już w następnym rozdziale, ale tak tylko troszeczkę, nie za dużo... żeby zobaczył, że Bella sobie radzi bez niego Smile

Co do zakończenia... pewnie wyjdę na nudziarę, ale chciałabym, żeby byli razem. Znowu. Niech Edzio po drodze trochę pocierpi widząc ukochaną, a nie móc jej mieć i zrozumie swoje błędy (ostatnio mam jakąś taką złość na facetów i chcę, żeby cierpieli Twisted Evil )

A co najważniejsze: chcę jak najszybciej nowy rozdział, bo naprawdę spodobała mi się Twoja baśń!

Weny,
MissCullen.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MissCullen dnia Nie 17:41, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pech
Człowiek



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:13, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Bez wstepów. Unikaj takiej jednej rzeczy jaka tu dałaś. Napisałaś dialog gdzie przedstawiał, jej sie chłopak, co czym strzelasz taki opis rozmyslań i przezyć wewnetrznych bohaterki, ze az mnie w oparcie wbiło. Wyglada to tak facet ci sie przedstawia a ty zaczynasz pół godzinne rozmyślanie, nad tym jak sie tu znalazłaś i w sumie to jaki masz sens życia. FF fajny ciekawa fabuła( jak na pierwszy rozdział). Tytuł mnie zaintrygował, dlatego weszłam.
Życzę weny i czasu

Pozdrawiam,
Pech

PS. MissCullen, czyżby Cię ktoś zostawił?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pech dnia Nie 22:15, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 22:56, 06 Gru 2009 Powrót do góry

Pech, nie, nikt mnie nie zostawił. To ja zostawiłam (kilka miesięcy temu), ale zanim to zrobiłam, dał mi nieźle w kość. Tyran jeden. Teraz żałuje i dobrze mu tak Poza tym ostatnio ogólnie mam jakąś taką złość. Co nie zmienia faktu, że porządnym [czyt. przystojnym i inteligentnym] facetem bym nie pogardziła :P

PS. Przepraszam za mały offtop Embarassed


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MissCullen dnia Nie 22:57, 06 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek



Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3

PostWysłany: Pon 8:11, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Ja proponuję wprowadzić Edwarda w 3 albo pod koniec 2.
Co do tego czy na koniec mają być razem : OCZYWIŚCIE, że tak! W końcu musi się szczęśliwie kończyć a ja sobie tego inaczej nie wyobrażam. ; )
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
`W`; ***


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
chropowata
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: jesteś?

PostWysłany: Pon 15:47, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Już wprowadź Edzia! Niech zobaczy, że Bella radzi sobie bez niego, jaka jest pewna siebie.
I niech go zamuruje ;xx
Koniec? Ja to widzę w ogromnym happy edn z Edziem ;d
pozdrawiam, z niecierpliwością czekając na następny!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Pon 16:28, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Ja sądzę, że gdyby zakończenie byłoby w stylu "Edward i Bella ponownie złączeni więzem małżeńskim" bla, bla, to grzech dla tak świetnego ff. Widzisz, trudno wybrać rzadki temat, jakiś oryginalny, bo wszyscy myślą "Stereotypy mi się podobają". Ale jak chcesz zrobić coś oryginalnego, to zamorduj Alice i wyswataj Bellę z Jasperem. [To znaczy, baa, to nie mój pomysł, tylko próbuję ci powiedziec, o co mi chodzi.]
Poza tym kto powiedział, że happy end to ponowny join Edwarda i Belli? Równie happy, albo nawet bardziej, może być, jeśli Bella skończy związana z kimś, ale innym niż Edwrd. Nikt nie powiedział, ze ma zabronione stworzyć normalny związek i być w nim szczęśliwa. Tak więc tyle co do tej kwestii.
A Ed być wręcz musi, bo to by było takie hm... cóż, nutka pikanterii jeśli chodzi o to, że Edwarda by zamurowało, jakby ją w jakiejś lateksowej garsonce zobaczył na sexualnej imprezie... [Baa, to znów nie jest mój pomysł, tylko chcę oddać, o co mi chodzi.]
I chyba jeszcze nie komentowałam twojego twóru, prawda?
Na początku, po nazwie, stwierdziłam - tłumaczenie. Zobaczywszy długość rozdziału: tłumaczenie. Przeczytawszy - tłumaczenie. Bo widzisz, ktoś ma wspaniały pomysł, pisze go, a inna osoba to tłumaczy, i jedyne na czym się skupia to logiczne oddanie sensu, a potem beta na błędach. I to jest to - tłumaczenia często są kawałem świetnej um... "pracy". O wiele częściej znajdziemy błędy w normalnych, polskich tekstach.
To wyobraź sobie, jak mnie zmurowało na widok [+18] I NIC WIĘCEJ w temacie. Ja prawie palpitacji dostałam. Pierwsza myśl : ,,Tej, jak ona świetnie pisze!"
Pomysł nie jest jakiś super-oryginalny, ale też nie przeżuty, a dzięki tobie wygląda jak nowa guma w opakowaniu. [Tak, moje metafory, witaj w świecie obojętności i hormonów]. Refleksje Belli hm... realistyczne dosyć. Widać też, że naprawdę kochała Edzia.
A teraz zobacz. Dzięki ich rozstaniu masz kupę tekstu do opisania. A jak pod koniec znów ich wyswatasz, to sobie pomyślę "To nie mogłaś tych wszystkich rozdziałów przed ich ponownym wyswataniem streścić do ,,i żyłam jakoś tam''?"
To tak, jakby cały twój tekst sens stracił.
Nie mam siły i chęci na konstruktywny ff, zagłębiania się w każdy akapit tekstu i cytowanie dobrych lub błędnych zdań, ale musisz mi to wybaczyć, pozdrawiam.
~Alicee


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin