FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Ten pierwszy raz [NZ] +18 (19.01)--> 10 rozdział ZAWIESZO Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Renesmeee
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )

PostWysłany: Pon 19:32, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Hej, to jest mój pierwszy, napisany przeze mnie fanfick.
Opowiada on o Belli, Alice i Rose i ich przygodach xD :D
Fanfick jest od 18 lat :lol: więc... ostrzegam, że w tym opowiadaniu znajdują się momenty seksu, brzydkie słowa itp.
Mam nadzieję, że się spodoba i będziecie chciały/li czytać dalej.
Po przeczytaniu proszę o dodanie komentarzy na temat tego rozdziału i innych.
renesmeee,
czyli Ania.

MIŁEGO CZYTANIA.

_________________________________
beta: lilczur

ROZDZIAŁ 1



Tak to się zaczęło...

Bella wraz z dwiema siostrami, Alice i Rose, przeprowadzają się do Los
Angeles. Bella właśnie rozstała się ze swoim chłopakiem, Tomem.
Dziewczyny chcą zapomnieć o swojej przeszłości - szczególnie Rose i Bella. Alice kontaktuje się potajemnie z chłopakiem z chatu o nicku Jasper.
Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy siostry postanawiają pójść na imprezę do pobliskiego klubu "Destination".



ROZDZIAŁ 1


Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Życie toczy się dalej". Taaa, racja.
Tylko czemu moje życie było spierdolone od samego początku?! Nie wiem. Najpierw zostałam wyrzucona ze szkoły. Noo, ale to nie była moja wina. Do dziś nie mam pojęcia, kto włożył mi do torby prawidłowe wyniki testów maturalnych. Hmm... może to była Angela albo Jessica? Nieważne, to było dawno temu i nie można już tego rozpamiętywać...
Gdyby nie Alice i Rosie do teraz byłabym z tym osłem, Tomem. Był najgorszym facetem, jakiego w życiu spotkałam, ale potrzebowałam bliskości osobnika drugiej płci. Wiecie... Hormony.
Najważniejsze, że jestem nadal dziewicą. Tom namawiał mnie bardzo często na sex, ale ja byłam nieugięta. I dobrze. Obiecałam sobie już dawno temu: zrobię to z osobą, w której się zakocham, a nie z facetem, z którym będę tylko dla zaspokojenia swoich potrzeb. Nie chodzi o to, że Tom mi się nie podobał, ale czułam, że to nie z nim chcę stracić dziewictwo. Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu po pracy, zobaczyłam Toma z Angelą pieprzących się na moim ukochanym fotelu! Moja reakcja była natychmiastowa. Wyrzuciłam ich praktycznie nagich z mojego mieszkania i już nigdy się do nich nie odezwałam.
Co prawda, przepłakałam kilka dni i nocy, ale tylko dlatego, że brakowało mi tego palanta. O Angeli nie chcę nawet wspominać. Była moją przyjaciółką, znała moje sekrety. Na szczęście nie było ich za wiele, więc dużo nie straciłam. Ale mój umysł inaczej zareagował. Kiedyś nie wiedziałam, jak czuje się osoba, która nakryła swojego partnera z najlepszą przyjaciółką. Przyłapałam ich na swoim ulubionym, najukochańszym fotelu, w którym przesiadywałam codziennie i oglądałam mój ulubiony serial w telewizji!
Teraz wiem, jak czują się inne dziewczyny. Nie jest to miłe uczucie, ale trudno. Życie bywa okrutne. I nawet dobrze mi z tym. Przynajmniej teraz mam pewność, że nie należy spotykać się z kolesiem, który w gimnazjum wkładał dziewczynom brudne tampony do torby, w której trzyma się książki i zeszyty. Fuu. Obrzydliwe! Prawdziwy z niego idiota. Tylko do dziś dręczy mnie jedno pytanie: skąd on miał tę krew? A może to była sztuczna? Pff... nieważne, nie moja sprawa. Grunt, że mnie nie wkładał tych tamponów. Ja bym dopiero dała mu popalić! Z Bellą Swan się nie zadziera i wie to każdy, kto mnie zna.
Znalazłam pracę w kawiarni "Top secret". Może i nie zarabiam tam milionów, ale mam wystarczającą ilość kasy na życie. Mogę balangować i kupować sobie ciuszki. Po prostu wystarczy mi na wszystko. Nie tak jak w Forks. Tam ledwo mogłam sobie od czasu do czasu kupić jakąś fajną książkę. Tu jest o wiele lepiej. Od teraz zaczynam nowe, lepsze życie w Los Angeles. Teraz ważne jest to, by znaleźć miłość swojego życia i pomóc w tym swoim siostrom.
-Bello, już czas, już czas! Szybciej, bo się spóźnimy. Niedługo zamykają – poganiała mnie Alice. Taak, ta z sióstr była totalnie zakręcona, ale za to ją kocham. Na dodatek miała boską fryzurę, która podkreślała jej charakterek. Nawet ZA BARDZO. Każdy jej włosek odstawał w inną stronę, a do tego jeszcze ten wyrąbisty i rzadko spotykany kolor - granatowa czerń. Jednym słowem - chochlik, kochany chochlik, na którym zawsze można polegać.
- Już idę! A jak ty siedzisz w łazience dwie czy trzy godziny na
pindrzeniu się, bo umówiłaś się z tym, no jak mu tam było... Taylorem? To co? Ja nie mam do ciebie pretensji, więc poczekaj chwilkę. A tak w ogóle to ten klub otwarty jest całą dobę i dobrze o tym wiesz! Idź lepiej popraw
makijaż - krzyknęłam.
Co ja bym bez niej zrobiła? Po jakichś dodatkowych 5 minutach wyszłam z łazienki. Oczywiście moja boskość była nadzwyczajnie podkreślona - krótka, czarna, obcisła sukienka z wielkim dekoltem (dziękuję ci Rose za ten stanik z push-up'em!) oraz czółenka na bardzo wysokim obcasie. Atrakcją mojego ciała były piękne, długie nogi. Nadal nie mogę zapomnieć miny Samanthy Jones, kiedy zobaczyła mnie w mini na dyskotece. Co za widok. Dzisiejszy mój wygląd powali wszystkich mężczyzn w całym klubie na kolana. Jestem tego pewna.
- Idziemy – powiedziałam, schodząc ze schodów. „Show Time” - to jedyna myśl, która przyszła mi do głowy.
Poszłyśmy zatem do klubu. Światła, kamera, akcja. Nadchodzimy.
Rose i Alice od razu ruszyły do tańca. Po chwili już miały partnerów. Jak one to robią?! Nie dość, że jeszcze nie weszłyśmy porządnie do klubu, to one już się obściskiwały. Co?! Nie, to niemożliwe. A jednak. Właśnie zobaczyłam, że Rose łapie jakiegoś mulata za dupę i idzie z nim w stronę toalety. MĘSKIEJ! O Boże, aż tak jej brak wrażeń seksualnych?! Usiadłam przy barze. Tak, to mój plan. Idę się uchlać na śmierć. No dobra, z tą śmiercią trochę przesadziłam.
Zaczęłam pić. Pierwszy drink, drugi, trzeci, pinacolada, czysta, czwarty drink. Yyy? Czy ktoś coś do mnie mówi? Chyba tak. Chcąc się upewnić, odwróciłam głowę. To był błąd.
- Jesteś tutaj SAMA? Dlaczego tak piękna dziewczyna siedzi tutaj bez towarzystwa? - zapytał nieznajomy.
Boże, jakie on miał ciało. Model. UGH! Wysoki, dość dobrze zbudowany, a te jego zielone oczy... Można się w nich zakochać. Ideał. I on coś do mnie mówił?
- Nie, jestem z siostrami.
- A gdzie one są? - Boże, co to za przesłuchanie? Czy ja się go pytam, co teraz robi jego babcia?!
- Jedna tańczy z tym gościem w zielonej koszuli, a druga się bzyka z mulatem w toalecie. Normalka.
- Aha... Miałabyś ochotę zatańczyć? Jest świetna noc do tańca, a jak widzę, siedzisz tutaj zupełnie sama. A gdzie twój chłopak?
Boże. Nie. Nie mógł się o niego zapytać. Nie teraz. Nie dziś.
- Nie wiem, nie mam chłopaka. Kiedy go ostatnio widziałam, bzykał się z moją eksprzyjaciółką na moim ulubionym fotelu. Przez nich już nigdy w życiu na nim nie usiądę.
- Przykro mi. Ale cóż, takie jest życie. Niesprawiedliwe. To idziesz tańczyć?
- Jesteś tego pewien? Gdy jestem pijana, czasami wywijam się jak precel.
- Lubię precle. Come on.
Gdyby nie jego piękny uśmiech, czarujące spojrzenie i mocno opinająca się "męskość", nie wiem, czy zatańczyłabym z nim, mimo że byłam uwalona na maxa. A poza tym byłam wolna i chętna.
I tak tańczyliśmy całą noc. Cieszyłam się, że ubrałam buty na obcasie. Nawet wówczas był ode mnie o głowę wyższy. W tańcu wszystko wydawało się prostsze. Nie musiałam się o nic martwić. Liczył się tylko ten wieczór, taniec i zajebisty chłopak, który zwrócił uwagę właśnie na mnie.
- Chcesz coś do picia? - zapytał nagle nieznajomy. Nadal dziwiło mnie, że nie spytał, jak mam na imię. Okej, nie przeszkadzało mu, że nie wie z kim tańczy, ale powoli zaczynało mnie to irytować. Jak mam go nazwać? Pan X? Czy może Doktor Jekyll albo pan Hyde?
- O, tu jesteś. Gdzie jest Rosie? - Alice właśnie wróciła z parkietu cała czerwona. No, nie dziwię jej się. Ciągle tańczyła egzotyczne tańce, bo na razie żadnej wolnej piosenki nie było. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Ostatnio, czyli jakieś 5 godzin temu, widziałam jak wchodzi do toalety z jakimś mulatem. Nie wiem jak tobie, ale nie podoba mi się to. Powinna uważać na siebie. Wiem, że to nie moja sprawa, ale przecież to nasza siostra, Alice.
- Wiem, wiem. No, ale nie mogę jej zabronić spotykać się z kimś. Jak ma ochotę na szybki numerek, też jej nie powiem: ROSE! PRZESTAŃ UPRAWIAĆ DZIKI SEX W MĘSKIEJ TOALECIE!. A tak poza tym, z kim spędzasz dzisiejszy wieczór? Znowu się upiłaś?
- Nie upiłam się, tylko wypiłam parę drinków, czystą, no i może jedną pinacoladę. A tak w ogóle to wieczór spędzam w towarzystwie miłego pana, który właśnie idzie, wiec możesz sobie pójść.
- Ok. Idę. Jak coś, to jestem z tyłu klubu. Czy możesz sama wrócić do domu? Ja wracam z Rose. Tylko ją znajdę i ruszamy na chatę. Miłej zabawy. - I poszła.
W tym momencie znalazł się przy mnie mój nieznajomy.
- To dla ciebie. Cola z lodem.
- Czemu akurat cola? - Wypraszam sobie, jestem dorosła i mogę pić stuprocentowy alkohol.
- Ponieważ nie chcę, byś tańczyła ze mną w stanie nietrzeźwym. Proste i logiczne.
Po chwili usłyszałam piosenkę. Tak. Moja ulubiona. Wolna. Subtelna. Uspokajająca. Widząc mój zachwycony wyraz twarzy, Doktor Jekyll powiedział:
- Shall we dance?
- Yyy? Możesz powtórzyć? Zamyśliłam się. - On naprawdę chciał ze mną zatańczyć?
- Czy zechcesz oddać mi jeszcze jeden taniec, lady?
Podałam mu zatem rękę i zaczęliśmy taniec.
Nie tylko jego uroda powalała na kolana. Tańczył równie dobrze, jak wyglądał. Nie wiem dlaczego, ale przytuliłam się do niego. Pachniał tak... kusząco. To nie był żaden perfum, pot czy inny zapaszek. To był jego osobisty zapach. Bardzo pociągający i ładny. Miałam ochotę zbliżyć się do niego jeszcze bardziej. Ale nie wypada. Nie znam go. Kim on dla mnie jest? Nie wiem. Ale mam to w dupie! Pieprzyć zasady! Dziś jest moja noc. Spojrzałam mu w oczy (okazało się, że patrzył na mnie)i pocałowałam go. Jego usta były takie... miękkie i słodkie. Aż chciało się go schrupać. Nieznajomy odwzajemnił pocałunek. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Po chwili nastąpiła zmiana - zaczął całować mnie bardziej zachłannie. Nie pozostawałam mu dłużna. Gładziłam mu włosy, policzki. To był najbardziej udany pocałunek w moim życiu. Szkoda, że musiał się kiedyś skończyć.
W pewnym momencie seksowny nieznajomy oderwał się ode mnie i szepnął mi do ucha:
- Idziemy do mnie?
Co mogłam zrobić? Powiedzieć nie? Był taki śliczny. Jego zachowanie, wygląd, nawet jego "męskość" powalała na kolana. Nie, nie była taka wielka, ale nie była mała. Dla mnie w sam raz. O BOŻE. Na co ja się patrzę? W każdym razie miałam mu odmówić? W ciągu tej jednej chwili pojawiało się tyle myśli. Co będzie potem? Jak ja sobie to wyobrażam? Przecież go nie znam? A moje priorytety? Chciałam stracić dziewictwo z osobą, którą kocham! A czy ja go kocham? HA! Ja go nawet nie znam! Widzę go pierwszy raz w życiu. Co mam zrobić? A jeśli taka okazja już się nie powtórzy? Pomocy!
I tak podjęłam jedną z najważniejszych decyzji w całym swoim życiu.



_____________________________


Rozdział drugi.



To pewnie z nadmiaru alkoholu we krwi zrobiłam to, co zrobiłam. Był ode mnie wyższy, to fakt, ale wspięłam się na palce i w odpowiedzi pocałowałam go w usta. Muszę przyznać, że całował wspaniale. Był mile zaskoczony, ale po uniesionych policzkach można było stwierdzić, że się śmieje.
- A tak przy okazji, nazywam się Cullen. Edward Cullen. - Yeah. W końcu zdradził mi swoją tożsamość. A już myślałam, że idę do obcego domu z terrorystą.
- Brawo, przedstawiłeś mi się. Myślałam już, że nigdy się nie doczekam. To był jakiś sekret? Przyznaj się.- Ha, ha. Pewnie miałam minę słodkiej laluni, która nie dostała buziaka na pożegnanie od swojego ukochanego. Bosko... Lepiej być już nie może. Tak sądzę.
- Nie, to nie był żaden sekret. Po prostu myślałem, że prędzej czy później zapytasz się mnie, z kim spędzasz dzisiejszy wieczór. No, ale cóż. Zaskoczyłaś mnie. Czy możesz zdradzić mi swoje imię, o pani?
Buhahaha, czuję się jak Elisabeth z "Dumy i Uprzedzenia". Pani? Może od razu Królowo? Krowo? Wszystko mi jedno. Ważne, że się interesuje.
- Bella. Bella Sw... - nie mogłam dokończyć zdania. Po prostu przyciągnął mnie do siebie i szepnął do ucha:
-Mmmm... Bella. - Wziął mnie na ręce i ciągle całując, doszliśmy do jego auta. Muszę powiedzieć, że byłam pod wrażeniem. Nie codziennie widzę czarne lamborgini galardo. W dodatku z przyciemnianymi szybami oraz napisem " EDWARD002" na rejestracji. Pewnie policja nie ma problemu z wyszukaniem jego samochodu. Gdy jechaliśmy do jego mieszkania, zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze robię. Jestem w obcym samochodzie z mężczyzną o imieniu Edward, którego po raz pierwszy widzę na oczy, w drodze do jego mieszkania, gdzie najprawdopodobniej będziemy uprawiać dziki i namiętny seks. Tak, o niczym tak bardzo nie marzyłam niż o szalonym seksie z obcym facetem. Ale... Mam takie dziwne uczucie. Zdaje mi się, że nie jest mi obcy. Zazwyczaj, gdy robię coś źle, mój instynkt samozachowawczy podpowiada mi, że mam przestać robić to, co robię. Że jest to złe. Że mam skończyć i najlepiej wracać do domu. Ale teraz czuję się bezpieczna. Wiem, że nic mi nie zrobi. Chcę tego. Chcę być przy nim. Chcę budzić się codziennie i widzieć jego twarz obok swojej. Jestem na to gotowa. I na pocałunki, i na sex, i na bycie z Edwardem. O Boże, nie wierzę, o czym ja myślę? Czy...To...Możliwe? Czy to miłość od pierwszego wejrzenia? Najprawdopodobniej.
Nagle Edward przerwał mi mój tok myślenia swoimi słowami:
- Bello, opowiedz mi o sobie.
- Hm... A co chcesz wiedzieć? Moje życie jest naprawdę dziwne.
- Przestań, nie może być aż tak źle.
I tak przez całą drogę opowiadałam mu o swoim życiu. O siostrach, rodzicach, szkole, chłopaku. Szczególnie interesowała go sprawa z Tomem.
- ku*** pierdolona mać! Jak taki złamas mógł ci zrobić takie świństwo?! Gdybym go teraz ku*** dorwał to…
-Edwardzie, przestań. Stało się i nie zmienisz tego, co się wydarzyło. Było. Minęło. Nawet jestem szczęśliwa. Oczywiście, jest mi przykro. Nie wiem, dlaczego mnie zdradził. Czy przez to, że nie chciałam z nim sypiać?! Czy dlatego, że czasami wypominałam mu jaki jest arogancki w stosunku do moich sióstr? Nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Bardziej żal mi Angeli. Ludzie gadają, że biedaczka jest w trzecim miesiącu ciąży. Nie życzę nikomu źle, ale jej się należało. Nigdy nie byłam dla niej niegrzeczna. Zawsze ją wspierałam i byłam dobrą przyjaciółką. A ona zrobiła mi takie świństwo. No, ale jak już mówiłeś - życie jest niesprawiedliwe.
Nagle Edward zatrzymał samochód. Po jego minie można było wywnioskować, że był bardzo poważny.
-Bello, Tom wyrządził ci wielką krzywdę. To, co ci zrobił, było nie fair. Fakt, że nie chciałaś lub nie byłaś gotowa na współżycie był wyłącznie twoją sprawą i on nie miał prawa tego na tobie wymuszać, czy szantażować. A tym bardziej zdradzać cię z twoją najlepszą przyjaciółką. Za kogo on się, ku***, uważa? Za króla? Czy może pierdolonego władcę, który sądzi, że jesteś jego niewolnicą? Co to, ku***, Egipt? A ona też święta nie jest. Zachowała się jak wredna suka. To w ogóle nie jest przyjaźń. Ani ona, ani on nie zasłużyli na to, by się z tobą widywać, a co dopiero spotykać. Bardzo dobrze zrobiłaś, że wyrzuciłaś ich z mieszkania. No, Bello, wysiadka. Jesteśmy na miejscu.
Stanęliśmy pod wielkim budynkiem. Miał może jakieś 20 pięter. Otoczenie było w porządku. Edward mieszkał na prywatnym osiedlu. Kamery, bzdety i takie tam. A czego ja się spodziewałam po osobie z lamborgini? Pałacu ze złota?

Weszliśmy. Można było powiedzieć, że wyglądałam jak zagubiona myszka. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie jestem. Do tego światła były zgaszone, bo żarówki się przepaliły. Zajebiście. Gdyby nie to, że Edward mnie trzymał za rękę i mówił mi, w którą stronę iść, na pewno bym się zagubiła. Oh, Edward. Ty po prostu mnie zniewalasz. Mmm...
Braki na klatce schodowej zrekompensował widok mieszkania. Było naprawdę ładne i przestronne. Ogromny przedpokój. Ha, jakby czekał, aż przyjdę. Obok drzwi była przesuwana, duża, jasna szafa z wielkim lustrem. Ogólnie mieszkanie było urządzone bardzo nowocześnie. W drodze do jego pokoju zwiedziłam łazienkę. Była naprawdę... idealna. Kolejne lustro sporych rozmiarów, cudowna, obszerna wanna, do tego przestronny prysznic. Na pewno byłoby mi tutaj dobrze. O tak. Wolałabym nie widzieć miny Alice, ona to dopiero poznałaby uroki tej łazienki. Ba, ona by w niej zamieszkała. Gdy Edward znalazł mnie, miał zdezorientowaną minę. Nie wiedział, dlaczego stoję na środku jego łazienki i patrzę na kibel, jakby był wykonany ze złota. Jednak po chwili wyraz jego twarzy uległ zmianie i wyglądał tak, jakby chciał powiedzieć: „Chodź tu do mnie, mam coś dla ciebie”. Oh, tak - pomyślałam, wreszcie zaprowadzi mnie tam, gdzie od dłuższego czasu chcę, by mnie zabrał. TAK. Sypialnia Edwarda. Złapał mnie za rękę, pocałował w czoło i poprowadził gdzieś w górę. W górę? Nawet nie wiedziałam, że jego mieszkanie ma dwa piętra! Widocznie moja wiedza odnośnie mieszkań była naprawdę minimalna. Ciekawe, co jeszcze zobaczę? Stację kosmiczną? Phi.
Na pierwszy rzut oka sypialnia Edwarda była jak każda inna - łóżko, komoda, telewizor, fotel. Lecz to nie była zwykła sypialnia. Była perfekcyjna. Jak on sam. Ściany jego pokoju miały śliczny odcień niebieskiego. Ni to morski, ni to błękit. Podłogę miał drewnianą, a na jej środku leżał wielki, gruby dywan. Na dobrą sprawę można by było na nim spać. Na ścianach wisiało wiele różnorodnych obrazów. W centrum pokoju stało wielkie, wodne łóżko. Musiało być wygodne. No, niedługo miałam się o tym przekonać.
Naprawdę wspaniała była ta sypialnia, a uroku dodawał jej fakt, że z wielkiego balkonu było widać wspaniały księżyc. Jego światło padało na miasto. Edward zauważył mój zachwyt. Objął mnie rękoma i powiedział:
- Taki widok mam codziennie. Księżyc, gwiazdy, czarne niebo. Mam nadzieję, że ci się podoba, Bello.
- O tak, jest wspaniale.- Zdawało mi się, że z prawego oka pociekła mi jedna łza.
- Kochanie, czy wszystko w porządku? - Widać, że chłopak się przejął. Nie powinnam była o tym myśleć. Nie teraz. Ale musiałam się spytać.
- Edwardzie, czy ty wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - Moje serce zaczęło bić szybciej.
- Hm... To zależy. Ale raczej tak. A dlaczego pytasz?
- Wiesz, znam taką jedną. A... Co ty tam trzymasz z tyłu?
- Ja? Nic. To tylko szampan, owoce i bita śmietana. Jak masz ochotę, możemy wejść na dach. Niedawno wybudowałem tam jacuzzi. Widok jest jeszcze piękniejszy niż z balkonu.
Nie, on jest dla mnie za dobry. Ej, cholera. Zna mnie przecież tylko jeden dzień. Nawet nie. Coś jest nie tak. Ale... Może uważa, że jestem jego jedyną? Hm... Ciekawe...
- Nie, zostańmy tutaj.
Odwróciłam się do niego przodem. Tak, to nadal był on. Jego uroda biła wszystkich aktorów na łeb. Ba, nie tylko aktorów, modelów też. Jak już wspomniałam - ideał. Wysoki szatyn. Jego włosy były niedbale ułożone. Nie był opalony, ale nie był też blady jak ściana. Taki właśnie odcień skóry lubiłam najbardziej. A jego uśmiech... O Boże, gdy się uśmiechał, zniewalał nie tylko mnie, ale zapewnie też inne dziewczyny. Kto wie? Może i nawet chłopców? Wolałam nie pytać. Budową ciała przypominał greckiego boga. Brzuszek, mmm... nadal się zastanawiam, dlaczego ja mam takie szczęście? Jak już wcześniej wspomniałam, jego „męskość” również mi się podobała. Tak się cieszę, że akurat dziś ubrałam ten seksowny komplecik od Alice, który dostałam w zeszłe święta Bożego Narodzenia. Heh, a tak się upierałam, że nie będę go nosiła. Do tego ta sukienka. Sądzę, że mu się podoba.
Spojrzałam mu w prosto w oczy, lekko dotknęłam jego twarzy i czule powiedziałam:
- Dzisiejsza noc będzie idealna. Będzie wspaniale. Jestem twoja.
Edward tylko się uśmiechnął, złapał moją głowę w ręce i szepnął:
- Jesteś taka urocza.- I zaczęliśmy się całować. Znowu. Ale to było inne całowanie. Pełne namiętności. Muszę przyznać, że podnieciła mnie świadomość, że to on. Tak, to z nim chcę spędzić resztę mojego życia. Jego język pieścił mój, a delikatne usta muskały moje. Gdy oblizał moją wargę, dostałam dreszczy. Widać, że mu się podobało. Chłopak lubił dominować. Nie przeszkadzało mi to. Ponieważ staliśmy na środku pokoju, rzuciłam Edwarda na łóżko. Był w lekkim szoku. Myślał, że jestem grzeczną dziewczynką. Yeah, nie dziś. Położyłam się na nim. Pozwoliłam, by ściągnął moją sukienkę. Oh, tak. Widok był naprawdę niezły. Nie przesadziłam mówiąc, że jestem ostra jak żyleta. Mój seksowny komplet: czarne springi, koronkowy stanik i rozpuszczone, długie włosy, to było to. Edwardowi po prostu stanął. Oh, yeah, well, let's we're starting this party, baybe! Pomogłam ściągnąć mu jego koszulkę. Tak. To był widok godny króla. Bałam się nawet pomyśleć, jak będzie wyglądał bez spodni. Nie mogłam się doczekać! Zaczął masować mi tyłek, gładzić moje piersi. Zdjął mi stanik. Nigdy w życiu nie czułam takiej rozkoszy. Tom też dotykał moich piersi, ale nie było w tym takiej... pasji. Tak, pasja to dobre słowo. Oczywiście, ja też dotykałam Edwarda tu i ówdzie. Ale nie " TAM". Jeszcze nie. Gdy zbliżałam się do celu - oczywiście byłam już naga, a on tylko w slipkach, które miałam mu teraz zdjąć - zadzwonił telefon. I to nie mój. Edward, ty idioto, wyłącz go! - pomyślałam.
Mój niedoszły kochanek zdjął mnie z siebie, następnie usiadł i odebrał telefon. Wyglądał na zdenerwowanego.
- To pilne? Nie mogę jutro? Nie ma osoby, która mogłaby się tym zająć? Dobrze. Zaraz będę.
Co? Nie w takiej chwili! Chyba mnie teraz nie zostawi?!
- Edward, co się dzieje? O co chodzi?!
- Bello, wiem, jestem skończonym idiotą, ale muszę jechać. Tu i teraz. To bardzo ważne.
- Gdzie!? O co chodzi!?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Renesmeee dnia Czw 13:57, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 12 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Wto 19:40, 07 Lip 2009 Powrót do góry

Spodobało mi się :) Masz fajny pomysł :) Jak dobrze o rozegrasz to będzie się świetnie czytało :)
Widać, że Bells Edowi się spodobała od początku :D Tylko w drugim rozdziale miałam takie dziwne wrażenie, dlatego, że On sam chciał się z nią przespać ( tak wnioskuję) a o jej byłym nie miał najlepszego zdania. Chodzi mi o to, że skoro wie jak stoją sprawy to tak dziwnie to dla mnie się czytało. Ed mówił, jak by mu na niej zależało, jak by się znali od dawna a przecież to było ich pierwsze spotkanie. To tylko moje spostrzeżenie :) Pisz dalej :) Chętnie będę dalej śledziła ich losy :)

Pozdrawiam :) Weny i czasu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:42, 07 Lip 2009 Powrót do góry

No przeczytałam i powiem, że niezłe. Nawet jak dla mnie - super :) Lubię takie klimaty. Bez owijania w bawełnę itd. Znalazłoby się kilka błędów składniowych - wiem, mam na tym punkcie świra - wybacz, ale ich nie przytoczę. Za bardzo mnie wciągnęła fabuła, żeby o tym pamiętać :)
Dzisiaj jestem bardzo wybredna, a Twoje opowiadanie naprawdę przypadło mi do gustu Wink Czekam na więcej. Weny! Dil. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Softly
Człowiek



Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:12, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Wow genialny pomysł... Bardzo fajny... Super fabuła i cudowne wykonanie... Masz fajny styl pisania,lekko, szybko i przyjemnie mi się to czytało... Rozdział pierwszy podobał mi się zdecydowanie bardziej, ale oba były świetne... Heh już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Straszną mi chrapke na to ff zrobiłaś
Pozdrawiam ;***
I Weny Życze <3


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
aneq_6
Nowonarodzony



Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: http://i49.tinypic.com/25yys1x.jpg

PostWysłany: Śro 11:19, 08 Lip 2009 Powrót do góry

No, no pikantnie :D Edward jak James Bond....? Wow, tego jeszcze nie było. Tytuł tego ff mnie trochę przerażał. Sczerze, to myślałam, że to będzie takie fziu bździu i całuski. A tu miłe zaskoczenie :) Oby tak dalej. Czekam na kolejny rozdział. Jestem niecierpliwa, ale na to nic nie poradzę :)

Weny!

Pozdrawiam :*

aneq_6


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez aneq_6 dnia Śro 11:19, 08 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mirell.
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.

PostWysłany: Śro 12:10, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Na początku, jak zobaczyłam tytuł to nie wiedziałam co o tym myśleć... ale skusiłam się i weszłam! :D I nie żałuję, bo spodobało mi się. Ciekawe czemu Edward musiał gdzieś jechać i po co. Ogólnie nawet fajnie się zaczyna. Ciekawe jak rozwinie się dalej akcja. Mam nadzieję, że jakoś nas zaskoczysz. Czekam niecierpliwie na dalsze części i życzę veny! : )
p,Mirell


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Renesmeee
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )

PostWysłany: Śro 17:42, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Dziękuję za miłe komentarze. Jutro skończę pisać rozdział i od razu daję do bety. Więc, myślę, że rozdział będzie za 2-3 dni. ; )
pozdrawiam. ; )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 18:15, 08 Lip 2009 Powrót do góry

Szczerze? Jestem na nie. Kolejny FanFick, gdzie Edward i Bella zakochują się w sobie od pierwszego wrażenia. Taakk... I jeszcze Bella ubrana na niegrzeczną dziewczynkę leci na imprezkę, a po chwili już "szaleje" z Edziem. Nie no, to już jest nudne. Dziewczyno w pierwszym rozdziale zaczęło się coś dziać między nimi. Mogłaś to przedłużyć i opisać trochę inaczej, a nie w taki pretensjonalny sposób.
Przykro mi, ale życzę Weny na kolejne rozdziały.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 20:47, 08 Lip 2009 Powrót do góry

W takim momencie ten idiota musiał jechać??? Shocked wow2 IDIOTA... tylko to mi się nasuwa... Okey... Całe 2 pierwsze rozdzialiki super... Pomysł z siostrami i to rodzonymi... też super... podoba mi się Alice, Rosali i Bella... jako siostry i przyjaciółki... Ten tekst o bzykającej się z jakimś mulatem Rose powalił mnie na kolana... xD Normalka... A tylko jedno mi się nie podoba CHOCHLIK.... Wrrr.... nienawidzę jak ktoś nazywa Alice chochlikiem... wymyślcie coś bardziej oryginalnego!!!!

Dobra a teraz pomysł naprawdę nie zbyt oryginalny... no cóż nie będę kłamać... faktycznie temat trochę oklepany...
Tak poza tym to rozdzialiki świetne się czyta, czekam na następne. Życzę dużo czasu, pomysłów i weny :)

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Śro 20:50, 08 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Renesmeee
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )

PostWysłany: Wto 19:14, 25 Sie 2009 Powrót do góry

Przepraszam bardzo, bardzo, bardzo, bardzo i jeszcze raz bardzo mocno, że tak długo nie dawałam nowego rozdziału. Przepraszam i jeszcze raz I'm SO SORRY. Embarassed
Dodaje nowy rozdział, mam nadzieję,że nie okażę się gorszy od poprzednich.
Chciałam tylko powiedzieć, że piszę już następny i nawet dobrze mi idzie...Wink
Pozdrawiam,
renesmeee ( Ania)


beta: wspaniała lilczur


ROZDZIAŁ 3


Nie, to niemożliwe. Edward, nie w tej chwili! To nie może być prawda. Nie... Nie wierzę. Myślałam, że dzisiejsza noc będzie najważniejszą w całym moim życiu. Edward i ja. Razem. Dziś wieczorem. Sami. Tak, zdecydowałam, że to z nim będę się kochać po raz pierwszy. Nie z Tomem, moim byłym chłopakiem, który bardzo, ale to bardzo często nalegał na to, bym w końcu całkowicie mu się oddała. Tylko z facetem, którego znam zaledwie noc. Byłam pewna, że nie robię błędu. Tylko czemu siedzę tu teraz naga na jego łóżku i patrzę się w jeden punkt ze zdezorientowaną miną? Dobrze wiem, dlaczego. To się nazywa rozczarowanie. Bello, ty idiotko, przecież nic co dobre, nie trwa wiecznie. Nawet ten cudowny wieczór nie mógł przecież tak się skończyć. Może liczyłaś na czułe pocałunki w pupcię oraz całusy na dzień dobry o 8 rano i śniadanie do łóżka? Haha. Za dużo romansideł i harlequinów od Rosalie. Ale jak to możliwe!? Tak tu i teraz przerwać!? W tym momencie?! Co za patafian mógł zadzwonić do niego o 4 w nocy!?
Po kilku minutach mojego ogłupienia wydusiłam z siebie jedno zdanie.
- Edward... Wytłumacz mi to. - Pewnie nadal wyglądałam, jakbym była w wielkim szoku, bo chłopak usiadł koło mnie i czule przytulił. Głaskanie i delikatne pieszczoty najwyraźniej pomogły, bo przestałam się trząść. Chciało mi się płakać, ale nie mogłam. Nie teraz.

- Bello... Wybacz mi. Przepraszam. Miałem nagły telefon. Muszę iść. Teraz. Zaraz. Potrzebują mnie.
- Ale... gdzie!? Po co? Co się, ku***, stało?! - Ton mojego głosu podniósł się, a Edward szybko wstał i ubierając się, powiedział:
- Do szpitala. Pracuję w pobliskim szpitalu "L.A. HOSPITAL". Przed chwilą otrzymałem wiadomość, że zdarzył się wypadek na Susan Feniger'street. Pewną kobietę potrącił motocykl i wpadła do pobliskiej rzeki. Żyje, ale jest w kiepskim stanie. Czeka ją operacja. Właśnie dlatego muszę koniecznie teraz wyjść. Wybacz mi. Wiem, że przerwałem nam tę piękną noc, ale mam pewne zobowiązania, Bello. Przepraszam. - I wyszedł.
Zostawił mnie. Samą. W jego mieszkaniu. Z kluczem, na szczęście. Co ja sobie myślałam? Hm... Idiota, to prawda, ale, szczerze powiedziawszy, jest odpowiedzialny, traktuje swoją pracę bardzo poważnie i co najważniejsze - mnie też. Nie, nie mogę tego tak zostawić. Nagle poczułam wibracje z tyłu kieszeni. Wyjęłam telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu napis: „Dzwoni Rosalie". Szybko odebrałam telefon.
- Tak, słucham.
- Bello?! To ty? O mój Boże! Nie wiem, co mam zrobić! Jestem sama i... Och, przyjedź natychmiast! Proszę!
- Już jadę!
- Jestem teraz w szpitalu L.A. HOSPITAL. Wracałyśmy z tej imprezy, no i byłyśmy trochę pijane. Znasz Alice. Zaczęła się wygłupiać. Szłyśmy akurat koło...
- Nie chcę teraz tego wiedzieć! Już jadę! Czekaj na mnie. - Szybko wybiegłam z mieszkania Edwarda. Boże! To o niej mówił! To Alice miała wypadek! Może jeszcze uda mi się zdążyć... Oby Edward jeszcze nie wyjechał.

Wyszłam z klatki i zobaczyłam, jak Edward szybko przeszukuje kieszenie. Natychmiast przybiegłam i zapytałam się, co się stało.
- Nie mogę znaleźć kluczyków od samochodu! ku***, gdzie ja je wsadziłem?!
Eureka. Przecież to ja je mam. Były doczepione do kluczy od domu. Nie, no jestem geniuszem.
- Tu są. Były z kluczykami do mieszkania. Dobra, Ed, chodźmy!
- Yyy... Ty też jedziesz?
- Oczywiście! Najprawdopodobniej osoba poszkodowana to moja przyjaciółka Alice i jedź już, bo nie mam zamiaru iść na jej pogrzeb przez najbliższe 100 lat!
Ruszyliśmy. Edward, jak zawsze, prowadził bardzo dobrze. Coś mi się zdaje, że nie patrzył na to, z jaką jedzie prędkością. Pff, a co go to obchodzi? Ma super szybki samochód i musi ratować życie mojej przyjaciółki. ku***, zasady trzeba łamać, nie? No właśnie.
Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Tak jak przypuszczałam. Szpital był wielki (http://www.huffingtonpost.com/huff-wires/20080321/dennis-quaid-newborns/images/0d7dfedc-5509-4b82-94d7-cca26bf1f76f.jpg). Przepraszam bardzo, czego ja się mogę spodziewać po Los Angeles? Bello, myśl. Czasami naprawdę powinnaś ruszyć głową.
Edward wysiadł z samochodu i spojrzał na mnie. Przybliżył mnie do siebie i pocałował. O GOD! Jak on cudownie całował. A te jego usta. Mmm... Mogłabym całować go w nieskończoność. Po jakimś czasie oderwał się ode mnie (co było trudnym wyzwaniem, bo nawet w takim strasznym momencie nie chciałam, by mnie zostawił), spojrzał w oczy i powiedział:
- Bello, powinienem już iść. Jak się czegoś dowiem, od razu ci powiem. Muszę iść na operację.
Nie wytrzymałam. Łzy automatycznie się polały po moich policzkach. Za dużo emocji. Umierająca przyjaciółka i zostawiający cię mężczyzna, który wydaje ci się numerem jeden. Genialnie. Jednym słowem: masakra!
- Nie płacz, Bello. Wszystko będzie dobrze.
Przytulił mnie do siebie. Czemu to wszystko musiało się zdarzyć mnie?
- Bello? Bello! To ty? O Boże! Chodź! Zaraz przyjedzie doktor, który będzie operował Alice! W oddali zauważyłam Rosalie, moją drugą najlepszą przyjaciółkę, która biegła w moją stronę. Nawet w takiej chwili nie można było nie dostrzec, że jest piękna. A na dodatek jest mądra. Może nie tak jak ja (nie chcę się przechwalać, po prostu stwierdzam fakt), ale za to jej inne atuty były nie do opisania. Miała długie, falowane, blond włosy zaczesane do tyłu, błękitne, duże oczy, pełne usta. Miała wysportowane, piękne ciało (w przeszłości trenowała lekkoatletykę oraz kickboxing). Duże piersi, tyłek w dobrych rozmiarach (nie jakiś tam wielki, brazylijski). Była wysoka. Zawsze dobrze ubrana, no nie dziwmy się, znała się na modzie bardziej niż inni. Ona i Alice zawsze w piątki szły na zakupy po galeriach w całym mieście. Uwierzcie, trochę ich jest. Teraz Rose wyglądała jak zmasakrowany pączek. W środku nadal była pyszna, na zewnątrz - po prostu nie dawała sobie rady. Alice była dla niej (tak samo i dla mnie) jak siostra. Zawsze uważałam, że Rose jest słaba psychicznie. Ja dawałam sobie jakoś radę. Moja przeszłość nauczyła mnie, że trzeba być silną. Rosalie zawsze miała perfekcyjne życie, wszystko podane na tacy. A teraz można powiedzieć, że cząstka jej umiera. Nie, Alice będzie żyła. Edward ją uratuje. Wierzę mu i ufam.
Rose pociągnęła mnie w stronę szpitala, zostawiając Edwarda samego koło wozu. Posłałam mu na koniec spojrzenie typu "Nie zawiedź mnie, ufam ci".
Moja przyjaciółka zaciągnęła mnie aż na koniec korytarza. Dziwne, myślałam, że idziemy do Alice. Spojrzała się na mnie wzrokiem rozwścieczonej lwicy. Po chwili nasza "trudna rozmowa" się zaczęła.
- Izabello! Co ty, ku*** mać, wyprawiasz?! Hę? Ja się tu zamartwiam, wyłażę ze skóry, nie wiem, gdzie jesteś, nie odbierasz telefonów i masz nas głęboko w dupie! Nie dość tego, że ty...
- Przestań!!! - krzyknęłam tak głośno, że na korytarzu wszyscy ludzie odwrócili się w moim kierunku i dali mi do zrozumienia, że mam być cicho. Ale oczywiście Rose miała mi więcej do powiedzenia.
- Nie, nie skończyłam i dopiero się rozkręcam. Kim jest ten facet? O, widzę, że masz gdzieś to, że twoja najlepsza przyjaciółka umiera, a druga się zamartwia i wyrywa sobie włosy z głowy, gdzie jesteś. No proszę. Zachowujesz się tak nieodpowiedzialnie. Pewnie myślałaś sobie, że to facet tylko na małe bzykanko, tak? Nie spodziewałam się...
Z tego wszystkiego, co się dziś wydarzyło - z wypadku, z wieczoru, który miał odmienić moje życie, z wielkiej kłótni z Rose (właściwie z jej monologu, bo praktycznie nic nie mogłam powiedzieć) nie wytrzymałam. Zemdlałam. Oczy powoli się zamknęły, nic nie słyszałam. Pustka. Muszę powiedzieć, że ta cisza była kojąca. Tego potrzebowałam. Jednak nie trwała długo, bo po kilku minutach Rose zaczęła mną potrząsać i bardzo zmartwionym głosem mówiła do mnie:
- Bello, Bello, kochanie, nic ci nie jest? Obudź się!
- Yyy... Uhh... Co się dzieje? Rose? Mmm... Chyba zemdlałam. Prze...
- Nie, to moja wina. Te wszystkie moje emocje... Przepraszam... Nie powinnam. Jesteś dla mnie jak siostra, nie chciałam. Wybacz mi.
Po tych słowach wybuchnęłyśmy płaczem, zaczęłyśmy się ściskać i przytulać. Jedyne, co w takiej chwili mogłam rzec to "Rose, wszystko będzie dobrze", ale nie powiedziałam tego. Nie byłam w stanie. Pozostało nam tylko czekać na wiadomość od lekarza. Po kilku godzinach, nie wiem ilu, zobaczyłam na końcu korytarza zmierzającego ku nam Edwarda. Szedł bardzo powoli. Nie wiem, jak określić wyraz jego twarzy. Teraz wszystko zależało od tego, co powie. Gdy w końcu stanął koło nas, można było powiedzieć, że pożerał mnie wzrokiem. Nie powiem - imponowało mi to. Żeby mógł zacząć rozmowę na temat stanu zdrowia Alice, Rose musiała odkaszlnąć, by przywrócić jego uwagę również na nią.
- Ehm... Dzień dobry. Nazywam się Edward Cullen. Jestem lekarzem waszej przyjaciółki Alice. Chciałbym porozmawiać z wami na temat jej zdrowia. Przeszła poważną operację. Poproszę was do mojego gabinetu.
Moje serce biło tak, jakbym w tym momencie przebiegła wielki maraton. Wszystko zależało teraz od jego słów.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Frozen
Nowonarodzony



Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 19:50, 25 Sie 2009 Powrót do góry

już myślałam że zapomniałaś o tym opowiadaniu... fajnie że coś dodałaś :)
no i nieźle to teraz pokomplikowałaś ,heh, mam nadzieje że troche rozwiniesz te historię zanim się na siebie rzucą i wrzucisz szybciej nowe rozdziały:)
a więc nieciepliwie czekam na więcej bo chwilowo mało mogę napisać coś konstruktywnego na temat tego FF ")
życze veny i czasu!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yeans-girl
Wilkołak



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok

PostWysłany: Śro 9:55, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Boże, mam nadzijeję, że z Alice wszystko w pożądku.
Ciekawi mnie jak rozwiniesz wątek, mam nadzieję, że miłości, Edwarda i Belli. Tak się zastanawiam dlaczego dopiero teraz przeczytałam to opowiadanie. Prawdopodobne dlatego, że prferuje opowidania, które moją więcej niż dwa rozdziały, bo po ich przecztaniu czuję wielki niedosyt. Całe szczęście, że wcześniej nie natknęłam sie na twojego ff, bo nie wytrzymałabym tak długich oczekiwń.
Podobają mi się realia, w których osadziłaś akcję. O postaciach nie mogę napisac jeszcze zbyt wiele, ale przy kolejny rozdziale rozpiszę się bardziej.
Zyczę weny i czasu.

Pozdrawiam,
yeans-girl


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxpaolaxx
Wilkołak



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów

PostWysłany: Śro 10:42, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Czytałam kiedyś twój ff i naprawdę mi się spodobał, teraz weszłam przypadkiem i przypomniałam sobie, że ja przecież już czytałam to. Szybko przeleciałam wzrokiem, aby przypomnieć sobie co nie co i zabrałam się za czytanie 3 rozdziału. Jest on cudowny! Mam tylko nadzieję, że Alice nic nie jest, ale po tym co powiedział Edward mam przeczucie, że Alice nie będzie mogła chodzić, nie wiem dlaczego tak myślę. Wstawiaj szybko kolejną część, bo nie wytrzymam!
Weny^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shantibella
Wilkołak



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mannatu ;)

PostWysłany: Śro 11:33, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Ok. Kolejne przewidywalne ale nawet przyjemne opowiadanko. Tylko zgrzyta mi że w dwóch pierwszych rozdziałach Alice, Rose i Bella są siostrami, w trzecim - przyjaciółkami. I to jak Bella całuje Edwarda pod szpitalem, potem łoł - on pożera ją wzrokiem. Alice (chochlik, brr) tam umiera a tej miziające myśli w głowie tylko.
No nic, weny zyczę!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Śro 14:42, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Ciekawy i przyjemny ff(:
Tylko zastanawia mnie jedno w 1 i 2 rozdziale Bella mówi, że Alice i Ros to jej siostry, a w 3 że przyjaciółki, to jak to w końcu jest?
I jeszcze nie podobają mi się te wstawki po angielsku. Jesteśmy w Polsce, mówimy po polsku i to nie jest tłumaczony ff. Jeżeli wstawia się tekst piosenki to wiadomo, ale takie pojedyncze słowa, zdania jakoś nie pasują.
I nie chodzi o to że mam jakieś uprzedzenia i jestem wielką patriotą, bo nie wręcz kocham ten język, i czasami wole go od naszego.

Fabuła ciekawa, aczkolwiek przewidująca, ale bardzo przyjemnie się czyta, masz fajny styl pisania.
Pozostaje mi życzyć weny, czasu, chęci i pomysłów w tworzeniu(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AlicjaC
Wilkołak



Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów

PostWysłany: Śro 14:46, 26 Sie 2009 Powrót do góry

Fajny rozdział Wink
Hmm.. zastanawia mnie jeden fakt. W poprzednich rozdziałach Rose, Alice i Bella są siostrami, a teraz przyjaciółkami. Można wiedzieć która wersja jest prawdziwa ?
To, że Alice przeżyła jest pewne. Chochlik jest nieśmiertelny Wink . Możliwe, iz będzie miała jakąś kontuzję, ale ważne że żyje.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PaCiik
Człowiek



Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wall Street.

PostWysłany: Czw 11:44, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Fajny rozdział. ^^
Zgadzam się z moją poprzedniczką chochlik nieśmiertelny ; ))
Jeśli chodzi o Edwarda, przystojniak o 100 twarzach i do tego lekarz, jak ja to nazywam? Chodzący ideał. Trzymam kciuki za wyzdrowienie Alice.
Życzę ogromnej wenki
i pozdrawiam.
PaCiik.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
shantibella
Wilkołak



Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mannatu ;)

PostWysłany: Czw 11:47, 27 Sie 2009 Powrót do góry

Cytat:
Chochlik jest nieśmiertelny

O właśnie, niestety :) nie życzę Alice smierci w tym FF aczkolowek jednak to ciągłe nzywanie jej chochlikiem, wszędzie! doprowadza mnie do białej gorączki :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Renesmeee
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )

PostWysłany: Nie 17:31, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Tak jak mówiłam, dodaje kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie się podobał. 5 rozdział jest już u mojej bety, także... Oczekujcie następnego rozdziału niedługo...
Miłego czytania, proszę o komentarze. Chciałabym wiedzieć, czy się podoba, czy coś zmienić...Wink
Ania.


ROZDZIAŁ 4
beta: nieznana, jesteś kochana,dziękuję;*


Edward zaprowadził nas do swojego gabinetu. Muszę przyznać, że miał naprawdę pokaźny rozmiar. Nigdy przedtem nie byłam w gabinecie lekarskim, ale z tego, co wiem, nie jest on duży. Powinno być tam biurko, dokumenty, może jakieś kilka książek na półce i jakaś sofa. Ten gabinet przypominał mi raczej salon w dużym domu. Jego białe ściany poryte były obrazami przedstawiającymi anatomię człowieka, chorób oraz dziwnych przypadków chorób ludzi - typu wypadanie płatka zastawki dwudzielnej. Nie, nie jestem taka mądra, by wiedzieć, co to jest i co to znaczy - po prostu przeczytałam nagłówek jakiegoś obrazu. Wow, ludzie uczą się medycyny przez wieki, a tu się dowiaduję, że istnieje jakiś płatek zastawki. Haha, a myślałam, że jestem dobra z biologii. Na środku pomieszczenia stała duża, biała, skórzana kanapa oraz fotel do kompletu. Pod ścianą stało biurko pana doktora Edwarda Cullena (ale seksownie brzmi). No, no, no. Brawo dr Cullen, niezły porządek. Wszystko na swoim miejscu, laptop wyłączony, lampka zapalona. Normalnie niezły z pana czyścioszek. Hihi, czyścioszek, dobre sobie.
Ale... Co... To? Czy ja dobrze widzę? Obok wielkiego regału z książkami na rogu, zobaczyłam kolekcję kwiatów. O Boże! Ale ile ich tam było! Większość z nich nie rozpoznawałam, lecz jakieś tam potrafiłam nazwać. Co tam było? Hm, fokus, oleander, figowiec i... Kaktus? Tak, to kaktus. Tylko trochę jakiś duży. Nie ważne. Nie znam się na kwiatach. O, może Edward ma duszę ogrodnika? Buhaha, wspaniały doktor i ogrodnik Edward Cullen. Nawet dobrze brzmi. Ciekawe, czego jeszcze o nim nie wiem? Może prowadzi jakieś podziemne pastwisko krów? Fajnie by było, bo lubię ciepłe mleczko prosto od krówci. Najlepsze jest na wsi u mojej kuzynki męża wuja. Troszkę się długo jedzie, ale potem jak się skosztuje tego mleka to... Po prostu rozpływa się w ustach. Cud, miód i orzeszki.
Kiedy w końcu przestałam się gapić na gabinet dr Cullen, gestem pokazał nam, żebyśmy usiadły. Tak też zrobiłyśmy. Ponieważ Edward usiadł na fotelu, została nam kanapa. Mamusiu, jaka ona była wygodna. Mogłabym tak siedzieć i siedzieć, i siedzieć, i siedzieć, a potem był zasnęła i śniła o moim księciu z bajki, który by mnie zabrał na białym koniu do zamku. No i nie zapominajmy o ślubie i o dzieciach. Tak, najpierw robienie dzieci.
Edward pierwszy zabrał głos:
- Tak jak już wspomniałem na korytarzu, przez chwilą skończyłem operować waszą przyjaciółkę, Alice.
- To nie nasza przyjaciółka, tylko siostra, doktorze – powiedziała Rose z odrobinką złości w głosie. – Mógłby nam pan w końcu powiedzieć, co z nią?! Wybaczy pan, ale moje nerwy naprawdę są w złym stanie. Niech pan mi uwierzy, nie chce pan bym wybuchła i przelała całą moją złość na pana. – Rose dokończyła swoje zdanie, podkreślając słowo "złość". Tak, ma rację. Nikt nie chce poznać jej złości. Raz miałam taką przyjemność. Oh, długo nie mogłam się pozbierać. Od tego czasu uważam sobie na słowa. Ciekawe, po kim Rosalie tak szybko się denerwuje? Hm... Po mamusi, czy tatusiu? Kiedyś się nad tym zastanowię.
- Przepraszam. Wiem, że jest wam ciężko, ale...
- NIE! Nie wie pan, jak jest nam ciężko! To nie pan widział, jak własna siostra zostaje potrącona przez wielki motocykl, a potem wpada do rzeki, gdzie kiedyś moczył pan sobie tam nogi! Nic pan, ku***, nie wie! – I wybuchła płaczem. Dobrze, że byłam koło niej, bo od razu się do mnie przytuliła i zaczęła płakać. – Ciii, nie płacz, Rose. Wiem, że to, co zobaczyłaś było straszne. – Zwracając się do Edwarda, powiedziałam - Edwardzie, ee… znaczy doktorze Cullen, czy mógłby pan powiedzieć o... Uszkodzeniach siostry, jak i o przebiegu operacji oraz stanie zdrowia? Bardzo się martwimy. – Byłam bardzo bliska płaczu, jednak wiedziałam, że nie mogłam się załamać, bo to załamałoby Rosalie.
- Oczywiście. Gdy dowieźli waszą siostrę, była w bardzo złym stanie. Na miejscu, doktor Brown, zajął się jej nogami, gdyż obie były złamane w kilku miejscach. Gdy przyjechałem do szpitala, dowiedziałem się, że Alice ma pewną dziurkę w prawym płucu oraz mały wylew w okolicy brzucha. Od razu zacząłem operację. Zajęło to troszkę czasu, ale...
- No wiemy, że zajęło to troszkę czasu! Wow! Co pan nie powie?! – Rose dostała histerii.
- Rose, proszę nie przerywaj doktorowi. – Delikatnie zwróciłam uwagę siostrze. – Proszę mówić dalej, doktorze.
- Dziękuję, Bello. Jak już mówiłem, operacja trwała dosyć długo, ale na szczęście wasza siostra żyje i jest stabilna. Zszyłem płuco, usunąłem krwotok, doktor Brown zoperował nogi, tak więc Alice wyjdzie z tego i wszystko będzie dobrze. – Edward uśmiechnął się do mnie (pokazując swoje śnieżnobiałe zęby), a potem do Rose, która dostała jeszcze większej histerii niż wcześniej.
- B-b-bello-o, o mó-ój-j B-b-bo-oże-e, j-jak s-się c-ciesz-ę! Dz-dz-ię-ękuję-ę p-panu! OH BELLO! –Znowu rzuciła się na szyję, tym razem nie mi, tylko Edwardowi. Co ta dziewczyna musiała przejść! Biedna Rose! Nie chciałabym widzieć, jak któraś z moich sióstr wpada pod motor i spada do rzeki. Nigdy. Nawet gdyby mi zapłacili. Ale na szczęście Alice z tego wyjdzie i wszystko będzie znowu po staremu. Przynajmniej mam taką nadzieję. Wiara powala góry, czy jakoś tak.
Dziesięć minut później, Rose się uspokoiła. Przestała płakać, trząść się, ściskać Edwarda. Gdy wytarła swoje mokre oczy, powiedziała:
- Ups. Chyba mnie troszkę poniosło. Przepraszam bardzo, ale pewnie jak pan zauważył, jestem troszkę za bardzo emocjonalna. Szybko się denerwuje, ale również szybko wpadam w płacz. Szczególnie, jeśli chodzi o moich najbliższych. Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. – W tym momencie Rosalie przesłała Edwardowi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Cieszę się, że była szczęśliwa. Trzeba przyznać, że dzisiejszy dzień był pełen emocji oraz strachu.
- Nic nie szkodzi, naprawdę. Czasami lepiej jest okazywać emocje, niż kryć je w głębi duszy. Nie jestem psychologiem, ani psychiatrą, ale wiem, że ukrywanie uczuć jest niezdrowe. Nie można tego trzymać razem i czekać, aż się w wybuchnie. Również się cieszę, że waszej siostrze nic nie jest. Teraz musi wypoczywać, by być w pełni zdrową. To niezbędne.
- Oczywiście, doktorze. Rozumiemy. Dobrze, Bello, nie będziemy panu przeszkadzały. Pewnie ma pan dużo pracy papierkowej – Rose spojrzała na stos papierów na biurku.
- Nie, to nie jest moja praca. Już skończyłem moją pracę dzisiaj. Gdy byłem w domu, szpital zadzwonił do mnie z prośbą o zoperowanie pacjenta. Musiałem pomóc. Na tym polega moja praca.
- Tak, tak, rozumiemy pana.
- Proszę, mówcie mi po imieniu. Edward. - Spojrzał w moją stronę, lekko się uśmiechając.
- Dobrze, Edwardzie. Jestem Rosalie. A to jest B...
- Bella- Przerwałam jej. Bez przesady, sama mogę się przedstawić.
- Miło mi, Bello... Rosalie. – Jego uśmiech jest powalający. Czy kiedyś już tego nie mówiłam?
Chwila ciszy. Coś mi się zdaje, że Rose zauważyła, że ja i Edward gapiliśmy się na siebie dosyć długo.
- Ehm... Bello, musimy już iść, naprawdę. Chodź! – Coś mi się zdaje, że niedługo odbędzie się poważna rozmowa na temat mojego dzisiejszego wieczoru.
- Tak... Już idę. Ehm... Tak czy inaczej dziękuję ci, Edwardzie. Dowidzenia. – Chciałam już iść, ale ktoś z tyłu złapał mnie dosyć mocno za ramię. Nie mogłam iść. To nie była Rose.
- Czekaj, Bello. Chciałbym z tobą porozmawiać na minutkę. Pozwolisz? – powiedział Edward, robiąc słodkie oczka. S O S! Bella się roztapia, pomocy! Roztapiam się...
- Eee... Rosalie, poczekasz chwilę na mnie na zewnątrz? To nie powinno zająć długo.
- Dobrze, Bello. Idę do kawiarni. Mam ochotę na cappuccino z podwójną pianką i na pączka. Jak coś, wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Tak. Jasne. Zaraz przyjdę.
- Tak. Do zobaczenia. Cześć, Edward - powiedziała i wyszła zamykając ze sobą drzwi.
Nastąpiła cisza. Bardzo niezręczna cisza. Czułam lekkie zakłopotanie. Wstyd. Wstyd? O Boże! Moje policzki! Pewnie były czerwone jak dwa wielkie buraki! Ugh… No, nie dziwmy się. Stałam na środku gabinetu, z miną dezorientacji (dziś już po raz drugi) obok chłopaka, z którym prawie nie spędziłam nocy i w którym się zakochałam! Tak! Zakochałam! To nie było zauroczenie. Tylko miłość. Wiem, wiem. To popieprzone. Znam kogoś jakieś dwanaście godzin i mówię, że go kocham. Pff, trochę trudne do uwierzenia, ale to prawda. Można to nazwać "miłość od pierwszego wejrzenia". No, może to nie było tak, że gdy pierwszy raz go zobaczyłam, powiedziałam sobie: "Tak, to z nim chce sie zestarzeć!". Nie wiem… Tak jakoś wyszło. W każdym razie, wiem, co czuję. Czyli pięćdziesiąt procent powodzenia. Drugie pięćdziesiąt zależy tylko od niego. Tylko jest mały problem. Wątpię, by taki wspaniały człowiek, zakochał się w takim czymś jak ja. Jestem straszna. Nic nie potrafię. Łamaga, ciamajda, bezguście. Brzydka! Tak, bardzo, bardzo brzydka. Haha, nigdy nie zapomnę pewnej strasznej nocy, która zdarzyła się trzydziestego pierwszego października. Halloween. Byłam sama w domu i nakładałam na twarz maseczkę z ogórka, pszenicy i czegoś śmierdzącego. To chyba był ser, ale nie jestem pewna. W każdym razie dostałam ją od Alice. Taki prezent na urodziny. Zestaw maseczek na każdą noc i każdy dzień. Bez daty ważności. W każdym razie nałożyłam ją sobie na twarz i pomyślałam, że przejdę się po ogródku (wtedy mieszkałyśmy w Forks), żeby maseczka szybciej wyschła. I tak nie miałam nic do roboty, więc pomyślałam "czemu nie?". Będąc w ogródku rozmyślałam sobie na temat mojej beznadziejnej osoby. Heloł? Mam 20 lat. Nie dostałam się na studia, mój chłopak to kompletny pojeb, co ja biedna zawiniłam, by moje życie wyglądało tak jak teraz? Do teraz tego nie wiem. Nagle zobaczyłam spadającą gwiazdkę. Pomyślałam marzenie: "Gwiazdko życzeń, spadająca piękności, odmień moje życie na pozytywne. Nie chce dłużej cierpieć. Nie chce takiego chłopaka jak Tom. Chcę się dostać na studia. Chcę by moje siostry były szczęśliwe. Proszę, odmień moje życie". Gwiazdka spadła, a ja poszłam dalej. Okazało się, że po drugiej stronie ogródka telewizja nakręca najbardziej upiorne postacie na Halloween. No, oczywiście. Zauważyli mnie i z miejsca prezenterka krzyknęła:
- O Boże! Babciu? Co ty tu robisz? - Hę? Czy ja wyglądam jak jej babcia do cholery? Jestem tylko zwykłą dziewczyną z maseczką na twarzy! Ze złości krzyknęłam:
- K****, to już nie można założyć sobie własnej, pierdolonej maseczki i chodzić sobie po własnym, jebanym ogródku?! - nie wytrzymałam. Cała złość wydobyła się ze mnie niczym brud podczas kąpieli.
I uciekłam do domu. Potem, w wieczornym wiadomościach, ta sama prezenterka opowiadała o tym, że spotkała pewną dziewczynę, która, gdyby zgłosiła się na konkurs pt "Potwory Halloween", na pewno by wygrała. Oczywiście, musiała powiedzieć jeszcze, że wyglądała jak potwór z bagien i że współczuje mi faceta. No to mi dokopała. Przez tydzień Alice i Rose pocieszały mnie oraz tłumaczyły, że to nie prawda. Że jestem wspaniała, piękna, a ta kobieta to straszna zołza i mam się nią nie przejmować. Po tygodniu spędzonym w domu chciałam spotkać się z Tomem. To w ten cholerny dzień zobaczyłam, to co zobaczyłam. Nie chce o tym teraz myśleć. Ale wiem, że nie ma nic gorszego niż zdrada. No i wtedy postanowiłam się wyprowadzić, zacząć nowe życie. Ten czas był dla mnie bardzo ciężki. Gdyby nie siostry, nie wiem, jakbym sobie poradziła. Cieszę się, że jestem na tyle silna psychicznie, że sobie poradziłam. Tę siłę ma chyba po ojcu. Kochany tatuś, wiedział, co mi dać przez geny. Dziękuję.
Edward patrzył się na mnie, aż w końcu pierwsza zaczęłam rozmowę:
- To, o czym chciałeś ze mną porozmawiać, Edwardzie?
- O nas. O tym, co sie stało. O tym, jak nam przerwano. Przepraszam. – Za co on, kur**, przeprasza?!
- Za co ty przepraszasz?! Powinnam ci teraz nogi wycałować, bo uratowałeś moją siostrę! Gdyby nie ty, mogłabym teraz płakać nad jej nieżywym ciałem i zacząć wybierać kolor trumny!
- Oh, Bello, Bello. To moja praca. Nie zapominaj. Wiem, że chciałaś tej nocy być ze mną, al...
- A ty nie chciałeś? – zatkało mnie. Lekko.
- Oczywiście, że chciałem. Jesteś piękna. Chce cię bliżej poznać. Sądzę, że powinniśmy się spotkać ponownie, tylko, że nie w takich szpitalnych okolicznościach. Wtedy sobie na spokojnie porozmawiamy. Zobaczysz, będzie fajnie. Co ty na to powiesz?
- Czy to ma być randka? – zapytałam zdziwiona. Byłam szczęśliwa, że chce się ze mną jeszcze raz zobaczyć.
- Tak. Randka. Kiedy jesteś wolna? - zapytał.
- To może ja się ciebie zapytam, kiedy ty masz czas? Jesteś lekarzem i wiem, że czasami ma się jakieś...Nocki, czy coś podobnego.
- Tak, to się nazywa dyżury, Bello. – Widać było, że go rozbawiłam. Bardzo śmieszne, panie Cullen. Ha-ha-ha.
- No dobra, dyżury. Niech ci będzie – przyznałam mu rację. Hej? Każdemu czasem zapomni się jakiegoś słowa. To normalne.
- Hm... Dziś jest środa. Co powiesz na... Piątek o siedemnastej? - Piątek o siedemnastej? Idealnie. Skąd on ma takie cudowne wyczucie czasu? Nie mam pojęcia.
- Jasne. To w piątek o siedemnastej.
- Ok. Przyjdę po ciebie. Tylko daj mi swój adres. No i numer telefonu tak przy okazji.
- Jasne "panie daj mu numer i adres, bo czeka cię rande vous".
- Buhaha, bardzo śmieszne, Bello.
Gdy dałam mu moje namiary, Edward przybliżył się do mnie, złapał mnie w pasie i szepnął do ucha:
- To będzie twoja mejor dating*, jaką miałaś. - Mmmm... To było seksowne.
- Seriously**?
Nie wytrzymałam. Zaczęłam go całować. Całuje nieziemsko. O Boże! Czy ja już tego nie mówiłam? Nie pamiętam! Przy nim tracę zdolność zapamiętywania podstawowych rzeczy! Oh, co ja mówiłam? Nie ważne.
Po naszym namiętnym pocałunku pożegnałam się z nim i poszłam szukać Rose. Czas zobaczyć Alice i czas na wyjaśnienia. Tak, muszę jej coś wyjaśnić i vice versa. I nie zapominajmy, musi mi doradzić, co mam ubrać na moją mejor dating. No bo w końcu nie pójdę w dresie ani w spodniach od piżamy. Kultura wymaga. Mam nadzieję, że mi w tym pomoże, wybrać jakiś super, extra strój i nie wypadnę jak jakaś blond-idiotka z dziesięciocentymetrowymi akrylami. Będzie dobrze. Mam nadzieję. Gwiazdko z nieba, trzymaj kciuki!



*mejor dating [z hiszp.] - najlepsza randka
** seriously [z ang.] - naprawdę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Renesmeee dnia Nie 17:43, 30 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
AnnEdward
Człowiek



Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 18:32, 30 Sie 2009 Powrót do góry

Trochę taki niemrawy ten rozdział.
Ale dobrze że Alice nic nie jest i że wyjdzie z tego.
Rose musiała przeżywać piekło , współczuje jej.
Ach , och ciekawe jak potoczy się randka Eda i Bells jest na co czekać xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin