FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 W wilczym świecie [NZ] [+16] Rozdział 11! 29.01 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:08, 17 Gru 2009 Powrót do góry

Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale jak już wspominałam na pw nie miałam internetu i ciężko mi teraz wszystko ogarnąć i nadrobić zaległości Wink No ale już jestem i zajmuję się komentowaniem Smile

Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa co się dalej wydarzy w Twoim opowiadaniu. Ta cała sytuacja z Amy, Jacobem itd.
Przepychanka między Edwardem i Jacobem podniosła mi ciśnienie, choć żałuję, że nie pociągnęłaś tego wątku trochę dłużej, bo mogłoby wyniknąć z tego coś ciekawego Wink Może Amy by nie wytrzymała i zmieniła się w wilka? Ale trudno się mówi Wink
Urocze było to, że Jake zabrał Amy na plażę i ją przeprosił. Miło z jego strony. Choć szczerze ten wątek też bym pociągnęła trochę dłużej, bo wyglądało to mniej więcej tak: przyjechali, zamienili kilka słów, zrobiło się ciemno i poszli. Kurcze, szkoda, bo mogło wyjść z tego coś ciekawego. Szkoda, że nie rozwinęłaś opisów uczuć Amy... tego jak na przykład się czuła przy Jake'u, jak choćby chwycił ją za rękę, gdy był blisko niej. Niby coś tam wspomniałaś, ale ja niestety czuję w tym momencie niedosyt.
Pobyt u Emily ze sforą fajny, lecz też tak po macoszemu potraktowany. Też szkoda... Myślę, że ta cała rozmowa o wpojeniu itd. mogła trwać przez długi czas. Przecież to mogłoby nawet stanowić cały rozdział, gdyby się postarać Wink
Potem sytuacja w domu Amy, wyznanie Jacoba, rozterki dziewczyny...

Kurcze... powiem coś za co mam nadzieję się nie obrazisz... W Twoim opowiadaniu wszystko bardzo szybko się dzieje, nie zagłębiasz się w sytuacje, uczucia, a przynajmniej nie za bardzo. Czasami wydaje mi się, że to zaleta, bo nie ma dłużyzn, ale z drugiej strony traktuję to jako wadę, gdyż chętnie poczytałabym opisy wszystkich sytuacji, uczuć bohaterów, opisy miejsc itd. A Ty czasami gnasz, rwiesz dialogi i sytuację, traktujesz je powierzchownie jakby ktoś Cię gonił. Naprawdę czasami mam takie odczucie Wink
Pomimo tego chcę byś wiedziała, że naprawdę lubię Twoje opowiadanie, bo jest dużo Jacoba i masz fajne pomysły. Dlatego nie obrażaj się na mnie za te słowa, które napisałam wcześniej.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Caroline Cullen
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P

PostWysłany: Śro 0:14, 23 Gru 2009 Powrót do góry

W wilczym świecie X
Beta: Lys :*

Dwa miesiące później.

Moje życie się nieco ustabilizowało. Przyzwyczaiłam się do tego, że nie jestem człowiekiem. Jak na razie jednak do przemiany nie doszło. Może dlatego, że nikt mnie wystarczająco nie sprowokował? Co najmniej raz w tygodniu jeździłam do Sama i Emily, oraz do reszty sfory. Z nimi czułam się świetnie; w końcu miałam prawdziwych przyjaciół. Chyba nigdy się tak nie śmiałam, jak na spotkaniach z nimi. Widywałam się też prawie codziennie z Jacobem. Nie rozmawialiśmy o naszych relacjach. Musiał zrozumieć, że powinien dać mi trochę czasu. Doszłam już jednak do wniosku, że czuję do niego coś więcej.


Po raz kolejny szykowałam się do wyjazdu do Sama i Emily, gdzie sfora miała się zjawić na kolejnym spotkaniu. Przed wejściem do domu stał Jake.
- Hej, Amy – uśmiechnął się szeroko.
- Cześć, muszę z tobą pogadać – przybliżyłam się. – Bardzo szanuję to, że dałeś mi czas na przemyślenie tego wszystkiego, że mnie nie popędzałeś… Podjęłam już decyzję.
Jacob spojrzał mi w oczy i ujął moją dłoń.
- Chciałabym ci powiedzieć… - zaczęłam.
- Jacob! Cześć! – rozległ się głos, którego właścicielkę miałam okazję już poznać. – Co tam u ciebie? – Leah rzuciła mu się na szyję, kompletnie mnie ignorując. Przyzwyczaiłam się już do tego, że mnie tak traktowała. Paul opowiedział mi całą historię o niej i Samie. Dopiero niedawno zdecydowała się przychodzić na spotkania sfory, nie zważając na swojego byłego i jego narzeczoną. Najwyraźniej znalazła sobie nowy obiekt westchnień – Jacoba, któremu nie za bardzo się to podobało. Śmiałam się pod nosem z jego kwaśnej miny, ale w duchu byłam wściekła. Pocieszałam się myślą, że to tylko taki rodzaj zemsty na Samie, poprzez pokazanie mu, że radzi sobie dobrze bez niego. Co nie zmienia faktu, że byłam strasznie zazdrosna.

Gdy Leah wypuściła Jake’a ze swoich objęć, ten szybko podszedł do mnie, jakby chciał od niej uciec. Nic dziwnego – zachowywała się jak napalona fanka!
- Masz dziś czas? – zapytała, robiąc niewinną minkę, kiedy ja pewnie robiłam się purpurowa ze złości.
- Obawiam się, że nie – stwierdził Indianin, nie udając nawet, że mu przykro z tego powodu.
- Szkoda, bo nie mam z kim pobiegać po lesie – mina dziewczyny zrzędła.

Weszliśmy z Jacobem do środka; wszyscy byli już na swoich miejscach. Siostra Setha usilnie próbowała wciąć się pomiędzy Embry’ego a Jake’a. Gdy udało jej się dopiąć swego, przylgnęłam do mojego towarzysza jak rzep. On sam nieco się zdziwił, ale uśmiechnął się subtelnie i objął mnie ramieniem. Tylko wyobrażałam sobie krzywą minę Lei.
- Macie jakieś plany na weekend?
- Jedziemy z Emily na dwa dni do Port Angeles, odpoczniemy trochę – powiedział Sam.
- Ja nic nie zaplanowałem – stwierdził Quil.
- A co powiecie na biwak na plaży? – zaproponował Paul.
- Ja się nie piszę, jest początek grudnia! Zimno, a ja nie jestem jak na razie chodzącym termoforem – skrzywiłam się.
- Przepraszam, zapomniałem. To wymyślmy coś innego…
- Dlaczego coś innego? Biwak to świetny pomysł, a jak zabraknie jednej osoby to nic się nie stanie. – autorem tych słów była oczywiście Leah. Ciśnienie mi skoczyło, ale jeszcze nad sobą panowałam.
- Jak wszyscy, to wszyscy – podsumował Sam, próbując powstrzymać niepotrzebną sprzeczkę.
- Ciebie i Emily też nie będzie, więc nie rozumiem – udawanie, że Leah nie wie o co chodzi, wychodziło jej świetnie.
- Tak się składa, że cały czas próbujesz odizolować nas od Amy. I nie myśl, że nikt tego nie widzi! – Seth się nieco zdenerwował.
- Ej, spokojnie – powstrzymałam wstającego wilkołaka. – Jak coś ci się we mnie nie podoba to mi powiedz, najlepiej przy wszystkich – popatrzyłam na Leę.
Nastała niezręczna cisza.
- Cóż… – odezwała się Leah. – Myślisz, że jak już się okazało, że jesteś wilkołakiem to będziemy cię kochać, oddawać ci cześć, całować po stopach i Bóg wie co jeszcze?
- O co ci chodzi, dziewczyno? Sam i Emily mnie zapraszają, to przyjeżdżam! Nie widzę powodu, dla którego miałabym ci się tłumaczyć z czegokolwiek – trochę się zdenerwowałam.
- O to, że chcesz ułożyć kogoś pod swoje dyktando i żeby wszyscy robili to, co ci się tylko podoba.
- Nie przemieniłam się, więc nie siedzisz mi w głowie, skąd wiesz, co myślę? – dziewczyna działa mi na nerwy.
- Widzę, co robisz z Jacobem – powiedziała patrząc mi w oczy. Paul nie mógł wytrzymać i wybuchnął śmiechem.
- Co robię? Przebywam z nim? Czy to aż takie karygodne? – w moim głosie dało wyczuć się ironię.
- Próbujesz zrobić z niego taką maskotkę, jaką był dla Belli – jej warga zadrżała. Poczułam wibracje w nogach.
- Maskotkę? To, że chcę, żeby ktoś mnie zaakceptował nazywasz robieniem maskotki?! Zresztą wcale nie proszę ani jego, ani nikogo tutaj o towarzystwo! – wykrzyknęłam wstając od stołu.
- Oj mała, nie bądź taka ostra – zaśmiała się Leah. – Jeszcze się przemienisz.
- Z wielką chęcią złapałabym cię za gardło – warknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Uspokój się, Amy – powiedział spokojnie Jake, łapiąc mnie za rękę i sprowadzając z powrotem na sofę. – Nie warto się denerwować.
Posłuchałam go, ale Leah nie ustąpiła.
- Boisz się, że coś jej zrobię? – parsknęła śmiechem. – No tak, delikatna jak Bella – szturchnęła mnie. Tego było już za wiele. Do głowy uderzył ból, a w nogach i rękach czułam mrowienie. Skóra mnie szczypała, jakby miała zaraz popękać. Nagle poczułam, jakby jakaś błyskawica przeszyła mój kręgosłup i wygięłam się w drugą stronę. Ktoś coś krzyczał, ale nie rozumiałam ani słowa. Usłyszałam pisk niczym dźwięk startującego samolotu. Przed oczami miałam tylko ciemność, ale po chwili pojawiły się kolory i wszystko widziałam ostrzej. Trwało to zaledwie sekundę, a wydawało mi się, jakby upłynęło już kilka minut. Zobaczyłam przerażoną twarz Lei i poczułam niesamowitą chęć zaatakowania jej. Przybliżyłam się do ziemi i skoczyłam. Rywalka zdążyła się przemienić i wybiegła z domu Sama. Podążyłam za nią. Słyszałam za plecami polecenie: „Nie dopuście żeby którejkolwiek stała się krzywda!”.
Cały czas siedziałam uciekającej przede mną wilczycy na ogonie, ale nie mogłam jej złapać. Słyszałam, że jest szybka, ale nie wiedziałam, że aż tak. Mijałam drzewa z zadziwiającą prędkością, przeskakiwałam śliskie kępy roślin i suche gałęzie. Intensywniej odczuwałam wszystkie zapachy, czułam nawet ocean, chociaż znajdował się jakieś dwa kilometry stąd! W głowie odezwał się do mnie głos:
- Amy, zatrzymaj się – to był Jake.
- Nie, Jacob, muszę ją złapać. Nie dam się tak łatwo.
- Nie dogonisz jej! – w tle słyszałam parsknięcie kogoś innego, zapewnie Lei.
- Dogonię. Udowodnię jej, że jestem tak samo silna jak ona.
Przyśpieszyłam tempo. Byłam już coraz bliżej ruchomego celu. Indianin za mną nadal nie ustąpił i biegł, choć byłam pewna, że jakby bardzo chciał to mógłby mnie zatrzymać w każdej chwili. Moje łapy uderzały o ziemię niemalże bez szelestu, choć biegłam naprawdę szybko. Czułam w sobie wielką siłę, gdy mocne mięśnie pracowały bez zmęczenia. Już prawie mogłam złapać Leę pyskiem za ogon, gdy ta zatrzymała się i podskoczyła w górę. Spadła na mnie, przewracając i wbijając kły w mój kark. Zawyłam z bólu i zrzuciłam ją przez głowę z grzbietu. Stałyśmy przed sobą przygotowane do ataku. Te, które są gotowe walczyć ze sobą do końca i chcą, aby wygrała tylko jedna. Warczałyśmy na siebie i tarłyśmy łapami o ziemię. W końcu moja przeciwniczka zaatakowała, skacząc do mnie. Uniosłam się na tylnich łapach i rzuciłam się wprost na jej szyję, drapiąc ją pazurami. Siostra Setha upadła na plecy z rykiem.
- PRZESTAŃCIE! – krzyknął Jacob. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam dokładnie tego wilka, który uratował mnie przed wampirem kilka miesięcy temu. Ten sam jasnorudy kolor sierści i zielono-złote oczy. Nadbiegły dwa inne wilkołaki. Jeden był większy z czarną sierścią, a drugi nieco mniejszy, szarawy, złotooki.
- Ta walka nie ma sensu – to był głos Paula.
- Jesteśmy jedną rodziną, nie niszczmy tego - powiedział Sam. – Zaprzestańcie walki.
Samiec Alfa wydał rozkaz, trzeba było go wykonać. Leah nic nie powiedziała, zawarczała tylko i pobiegła bez słowa w leśną gęstwinę. Mój oddech był szybki, nie mogłam ochłonąć po gonitwie.
- Ona już taka jest, szuka zaczepki. Nie możesz dać się jej sprowokować – pouczył mnie Sam.
- Może lepiej będzie, jak sobie pójdę – rzekłam i odbiegłam w stronę domu. Jake chciał mnie zatrzymać, ale Paul powiedział coś w stylu „Daj jej to wszystko przemyśleć, jest w szoku”.

Czułam się jakbym była w ciele wilka od zawsze. Silne mięśnie, wielkie łapy i pysk, ciepła, miękka sierść. Nie słyszałam już myśli Jacoba, Paula i Sama, ale za to cichy szloch dziewczyny. Leah była gdzieś w pobliżu, więc wolałam się usunąć jak najdalej, w razie, gdybym poczuła ponowną chęć rozszarpania jej. Mimo tego co się wydarzyło, byłam spokojna. Chciałam tylko wrócić do domu, zmienić się z powrotem w człowieka i położyć się do łóżka. Nie znałam tego fragmentu lasu, ale intuicja podpowiadała mi, gdzie mam iść Przeskakiwałam nad mokradłami. Bliżej Forks znalazłam się na jakiejś polanie. Była piękna, nawet teraz, gdy wszystkie rośliny usychały i zbliżała się zima. Na jej środku znajdował się niewielki pagórek. Gdzieniegdzie leżały małe kamienie, rosły krzewy, których mokre liście iskrzyły się, nadając blask całej okolicy. Przypomniałam sobie opowieści Belli o pewnym miejscu, gdzie lubiła przebywać z Edwardem. Opisywała je jako „polanę, gdzie zatrzymywał się czas, a problemy znikały gdzieś daleko”. Doszłam do wniosku, że miała na myśli ten piękny obszar. Zostałabym tam dłużej, gdyby nie to, że coraz wyraźniej słyszałam myśli Lei. Nie chciałam kolejnego starcia z nią.

Zmierzchało gdy dobiegłam do domu. Okazało się, że wystarczy silna wola, by powrócić do normalnego ciała. Byłam jednak naga, bo przy przemianie moje wszystkie ubrania się podarły. Okno od mojego pokoju było na niskim piętrze, więc spróbowałam wskoczyć do środka. Ku mojemu zdziwieniu udało mi się to zrobić jednym susem. Pierwsza zmiana w wilkołaka przyniosła mi nadludzką siłę. To akurat mnie cieszyło. Usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach, szybko więc włożyłam coś na siebie i udawałam, że czytam pierwszą lepszą książkę, którą wzięłam z półki.
- Jesteś w domu? – drzwi otworzyła mama.
- Jak widać – uśmiechnęłam się.
- Nawet nie słyszałam, kiedy wróciłaś. Usłyszałam jakiś szelest, więc przyszłam sprawdzić, czy pies czegoś nie zniszczył. – Jessie leżał grzecznie w nogach łóżka.
- Jestem po prostu cicha i szybka – wyszczerzyłam zęby. Mama tylko parsknęła śmiechem i wyszła.

Zerwał się wiatr, który wpadł przez uchylone okno i zrzucił kilka kartek z biurka. Wstałam by je zamknąć, a w oddali zobaczyłam ogromną, czarną chmurę. Co chwilę strzelały z niej pioruny, a po kilku sekundach dołączył grzmot. Zamknęłam okno i zsunęłam roletę. Byłam w miarę odważną dziewczyną, ale burza to jedna z niewielu rzeczy, których się bałam. Grzmoty pojawiały się coraz częściej i były głośniejsze. Szelest drzew oznaczał, że wiatr się nasilił.
Jessie zajęczał i schował się pod łóżkiem.
- Amy, pójdź na strych i zamknij okna w dachu! – krzyknął ojciec. Niechętnie wstałam i wyszłam z pokoju w kierunku kilkustopniowych schodów. Gdy otworzyłam drzwi na poddasze, usłyszałam padający deszcz. Po chwili przez okna wpadł błysk światła i towarzyszący mu grzmot. Serce mi zadudniło, jakbym o mało co nie wpadła pod rozpędzone auto. Biegiem rzuciłam się w stronę jednego okna i zamknęłam je. Niedaleko znajdowało się kolejne. Nie wiem co mnie skusiło, że przez nie spojrzałam, ale akurat wtedy strzeliła kolejna błyskawica. Rozległ się ogromny huk i zdałam sobie sprawę z tego, że w coś trafiła. Patrzyłam w tamtą stronę i nie minęły dwie minuty, jak ku niebu zaczął się ulatniać czarny dym. Zamknęłam okno i zbiegłam po schodach prosto do kuchni, gdzie siedzieli rodzice.
- Tato, błyskawica w coś trafiła i się pali! – krzyknęłam.
- Gdzie się pali? – ojciec wstał z krzesła.
- W okolicy plaży w La Push, sama nie wiem.
- Trzeba zadzwonić pod 112 – mówiąc to, ojciec porwał telefon i zadzwonił przez głośnomówiący.
- Numer alarmowy Forks, jak się pan nazywa, co się stało i gdzie?
- Moje nazwisko Blind, błyskawica uderzyła w coś w okolicach plaży w La Push i się pali. Mieszkamy około dwa kilometry stamtąd i widać dym nad lasem.
- Zgłoszenie przyjęte, już wysyłamy jednostkę gaśniczą i ratunkową. Proszę pozostać w domu dopóki burza się nie uspokoi.
- Dziękuję – odłożył słuchawkę.
- Myślicie, że to las się pali? – zapytałam.
- Najprawdopodobniej, kochanie – powiedziała mama.

Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu, a na wyświetlaczu migał niebieski napis „Quil”.


Dziękuję za cenne rady ;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Caroline Cullen dnia Śro 0:16, 23 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Śro 2:06, 23 Gru 2009 Powrót do góry

No jak możesz przerywać w takim momencie?! Jestem pod wrażeniem. Amy w końcu się przeobraziła, super. Twoja Leah jest taka sama jak u SMayer - chylę czoła, że udało Ci się uchwycić ten niełatwy charakter i sposób bycia tej Szarej Wilczycy. A tak poza tym: lubię to opowiadanie, ponieważ idealnie opisujesz sforę i relacje jakie w niej panują pomiędzy wszystkimi wilczkami. Świetnie opisałaś przemianę Amy i jej pogoń za bardzo szybką Leą, oraz reakcję pozostałych wilków: stateczny Alfa - Sam, nieznośny - Paul. Wkurza mnie trochę postawa Twojego Jake i jego - moim zdaniem - brak zdecydowania w uczuciach. Ale wierzę, że w końcu się facet określi tak do końca. Czekam co dalej. WENY i ZMIERZCHOWYCH ŚWIĄT!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 8:31, 23 Gru 2009 Powrót do góry

okej, mimo wczesnej pory wysilę się na coś konstruktywnego.
Powiem Ci, że jest ok. W poprzednich rozdziałach zalatywało mi kiepścizną, ale teraz jest dobrze. Ciekawa akcja, jakieś takie logiczne wypowiedzi. Nie ma nic płytkiego (odnoszę się do tego rozdziału). Kłótnia z Leą była niezła - wiesz, żadne dziecinne pokrzykiwania czy argumenty. Przemiana w wilka świetnie opisana.
I wiesz co? Ogólnie jestem bardziej za opowiadaniami "Edward i Bella", ale dzięki Twojemu FF zmieniłam zdanie. Zwróciłam też uwagę, że Bella jest z deka zaborcza. xd. ale koniec, wróćmy do tematu. Świetnie oddałaś charakter Lei i wczułaś się w jej uczucia.
Jake.. Hmmm... Niech się chłopak w końcu ogarnie i określi, z którą laską chce być xd
Dobra, koniec. Trochę nie myślę nad ranem;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 11:57, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Nooo Amy w koncu zmienila sie wilka...i to za sprawka Lei;)
Nie spodziewalam sie, ze Leah bedzie podrywac Jacoba....troche mnie denerwowala....
Nie spodziewalam sie tez ze wzmianka o Belli az tak rozzlosci Amy...;)
Podobalo mi sie jak opisalas przemiane w wilkolaka, mozna to bylo sobie idealnie wyobrazic...;)

Nie jestem jakims znawca ale zaywazylam kilka powtorzen przy koncowce...

,,- Tato, błyskawica w coś trafiła i się pali!* – krzyknęłam.
- Gdzie się pali?** – ojciec wstał z krzesła.
- W okolicy plaży w La Push, sama nie wiem.
- Trzeba zadzwonić pod 112 – mówiąc to, ojciec porwał telefon i zadzwonił przez głośnomówiący.
- Numer alarmowy Forks, jak się pan nazywa, co się stało i gdzie?
- Moje nazwisko Blind, błyskawica uderzyła w coś w okolicach plaży w La Push i się pali**.,,

Ale jakos specjalnie n ie przeszkadza w czytaniu....
Jestem ciekawa coz tym pozarem, wiec VENY!!!!;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:23, 23 Gru 2009 Powrót do góry

No właśnie, jak mogłaś przerwać w TYM momencie, hę ?? :) Part jak zawsze bardzo ciekawy, dzięki dokładnym opisom mogłam sobie wszystko wyobrazić :)
A ta Leah wyszła ci świetnie, i u Ciebie i u Meyer była wku...:)
Życzę weny i nie mogę doczekać się kolejnego odcinka :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:18, 23 Gru 2009 Powrót do góry

Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że wstawiłaś nowy rozdział :) Bardzo miły prezent świąteczny :) Przeczytałam go z niezwykłą przyjemnością po ciężkim, pracowitym dniu ;)

Cieszę się, że Amy w końcu zrozumiała, że czuje do Jacoba coś więcej. Tylko ta Leah :lol: Lubię ją w sadze, ale to jej zachowanie typu przyklejanie się do Jacoba mnie poirytowało ;) Jasne - chce się odegrać na Samie, ja to rozumiem, ale chciałabym by wreszcie sprawy między Amy, a Jacobem się uspokoiły i wyjaśniły ;)
A potem ta cała sprawa z biwakiem i tekstami Leah. Boże, ona mnie wykończy :lol: I po chwili zrozumiałam co się stanie. Coś czego bardzo wyczekiwałam. Amy zmieniła się w wilkołaka! Świetnie! Jak pięknie rzuciła się na Leah :lol: I potem zaczęły walczyć, ale im przerwano. Brawa dla Amy.
Potem, gdy Amy wracała do domu i trafiła na polanę Belli i Edwarda. Fajnie, że wplotłaś to w swoje opowiadanie. Spodobało mi się to :)
Potem na burza, pożar i telefon Quila. Cholera, co się tam stało?! Czemu skończyłaś w takim momencie? Jak mogłaś to zrobić? Prawie wyrwałam sobie kępę włosów z głowy, gdy zobaczyłam, że to już koniec. Aaaaa!!!
No dobra, przepraszam :P
Bardzo podobał mi się dzisiejszy rozdział. Uważam, że był jednym z najlepszych w Twoim opowiadaniu.
Nie mogę się doczekać kolejnej części.
Pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nanah
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 13:29, 24 Gru 2009 Powrót do góry

Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i nie żałuję.
Albo inaczej - żałuję, że przeczytałam dopiero teraz, bardzo lubię teksty, w których to wilki "grają" główne role.
Gdy Amy dowiedziała się, że jest wilkołakiem brakowało mi Lei, oczekiwałam jej zupełnie innej niż ją przedstawiłaś takiej przyjaznej, a nie złośliwej. I super, że Amy się w końcu przemieniła, ile można czekać? Zaskoczył mnie powód przemiany, nie wytrzymała dziewczyna... Dobrze,że zrozumiała, co czuje do Jacoba, ale źle, że mu tego nie powiedziała. :sad: Paul nie jest gburowaty, ani nieokrzesany, przypomina mi troszkę książkowego Emmeta. Wampiry rzadko wystepują, ale są intrygujące. Edward kłócący się z Bellą?! :shock: I to jeszcze w miejscu publicznym?
Styl mi odpowiada, akcja rozwija się interesująco i ciekawie. Rozdziały kończą się w takich momentach, że chce się czytać dalej, a na nowy rozdział czekam z niecierpliwością.


Chwała Ci za to opowiadanie.
Pozdrawiam i życzę weny.
Nanah


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nanah dnia Czw 13:33, 24 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
alekzz
Nowonarodzony



Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .

PostWysłany: Pon 18:57, 11 Sty 2010 Powrót do góry

Właśnie przeczytałam twoje opowiadanie 'od deski, do deski' i muszę stwierdzić, że jestem pod wrażeniem. Tekst czyta się lekko i przyjemnie. :) I dosłownie widzę się w postaci Amy. Wiem, wiem, brzmi dziwnie, ale chodzi mi więcej o Bellę. Nigdy jej nie lubiłam i myślę o niej tak samo jak Amy w Twojej historii. =) Na razie życzę Ci dużo, dużo weny i przepraszam za moją niekonstruktywność, ale mam za sobą koszmarny dzień. ;] Czekam na następny rozdział.; *
xoxo.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
capricorn
Człowiek



Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 16:19, 12 Sty 2010 Powrót do góry

Czyta się bardzo fajnie. Wink

Przeczytałam wszystko za jednym razem.

Czekam na następny rozdział.

Pozdrawiam. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
natzal
Człowiek



Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:18, 24 Sty 2010 Powrót do góry

Postać Leah wyszła wprost tragicznie... Sztuczna i w ogóle jak nie ona.
Ale ogólnie podoba mi się to opowiadanie.
Jake się w nią wpoił czy nie?! Bo ja już sama nie wiem.
Zauważyłam parę drobnych błędów, ale inne czytelniczki już je powymieniały! Czekam na CD!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez natzal dnia Nie 12:19, 24 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Caroline Cullen
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P

PostWysłany: Pią 22:42, 29 Sty 2010 Powrót do góry

Witam Kochani :*
Dziękuję Wam za tyle pozytywnych opinii dotyczących mojego opowiadania, jak i rad ;]
Będzie jeszcze wiele rozdziałów kończących się w "takim momencie" :)

natzal, nie chcę, aby w moim opowiadaniu wszystkie postacie były przedstawione tak samo jak w sadze. Chciałam nieco pozmieniać ich charaktery. Konkretnie rzecz biorąc, Leah w "W wilczym świecie" miała być lekko pusta i zaczepna oraz mściwa. Moim zdaniem wyszła tak jak miała wyjść. Znajdzie się jeszcze kilka okazji, aby przybliżyć Wam jej charakter.

Przepraszam za tak długi czas oczekiwania na nowy rozdział
CC.


W wilczym świecie - rozdział XI

beta: Lys :*

W pośpiechu nacisnęłam zieloną słuchawkę i usłyszałam zdyszany głos:
- Pali się!
- Co? – zdenerwowałam się.
- Dom Blacków! – telefon prawie wyleciał mi z ręki.
- Jadę – rzuciłam krótko i rozłączyłam się.
Szybko założyłam buty i porwałam z wieszaka lekką kurtkę.
- Nigdzie nie jedziesz! – zaprotestował ojciec, lecz zignorowałam jego zdanie i po sekundzie byłam na zewnątrz. – Amy! – krzyczał za mną.
Poślizgnęłam się na mokrym podjeździe i wylądowałam dosłownie centymetry od wielkiej kałuży. Szybko się otrząsnęłam, wpadłam do auta i odjechałam z piskiem opon, zostawiając daleko za sobą biegnącego w kapciach ojca.

Niebo było sine, a burza zdawała się nigdy nie ustać. Pioruny strzelały co chwilę raz w jedną, a raz w drugą stronę. Wycieraczki w aucie nie nadążały ze ścieraniem deszczu z szyby, ale mimo to w pełnym skupieniu mknęłam w stronę plaży. Myślałam tylko o tym, czy Jake jest bezpieczny i czy nic nie jest jego ojcu. Gdy byłam bliżej ich domu, pomiędzy drzewami widziałam świecące się koguty jednostek ratunkowych. Podjechałam jak najbliżej mogłam i rzuciłam okiem po zgromadzonych ludziach – zauważyłam Quil’a, Sama i Emily. Oprócz tego ze znanych mi osób widziałam Charliego Swana, krzątającego się nerwowo dookoła radiowozu.
- Gdzie jest Jacob?! – przekrzyknęłam grzmot.
- Poszedł do domu po ojca – odpowiedział spokojnie Sam, stojąc z założonymi rękami.
- Jak możecie tu tak stać?! Dlaczego mu nie pomożecie?! – zbulwersowałam się.
-Nie wpuścili nas do środka – samiec alfa nawet na mnie nie spojrzał.
Niewiele myśląc, pobiegłam w stronę frontowych drzwi, które już prawie zajęły się ogniem. Dreszcze przeszyły moje plecy, a włosy zjeżyły mi się na głowie.
- Stój! – złapał mnie jakiś policjant – Nie można wejść na teren pożaru!
- Tam są ludzie! – próbowałam mu się wyrwać.
- Strażacy już po nich poszli, odejdź stąd, tu jest niebezpiecznie – mężczyzna odciągnął mnie od domu. W tym samym czasie ujrzałam w płomieniach zarys ludzkiej sylwetki. To był Jake trzymający swojego ojca na rękach. Oddał go natychmiast w ręce stojących obok sanitariuszy. Jego ramiona i brzuch były poparzone.
- Jesteś ranny! – niemal się na niego rzuciłam.
- Nic mu nie będzie, zajmiemy się nim – to był Carlisle Cullen. Puścił do mnie oczko i zaprowadził Jacoba do karetki. Przeszłam obok Sama, który stał tak, jakby nic się nie stało.
- Stoisz tu jakby nigdy nic, a on mógł tam zginąć – rzuciłam przez zaciśnięte zęby i ze łzami w oczach. Odwróciłam się na pięcie i weszłam do karetki, w której siedział Jake.
- A co mam zrobić? – krzyknął za moimi plecami, lecz mu nie odpowiedziałam. Drzwi się zamknęły, a przez szyby widziałam tylko strażaków gaszących pożar i błyskawice z oddalającej się burzy. Jechaliśmy do szpitala.

________________________________

- Będzie dobrze – mruknął Jacob patrząc na oparzenie, które minimalnie się zagoiło przez ostatnie dwadzieścia minut.
- Nie ma innej opcji – starałam się uśmiechnąć. – Co z twoim tatą?
- Zasłabł z gorąca, ma tylko lekkie oparzenia.
- To dobrze – westchnęłam.
- Chyba coś chciałaś mi powiedzieć zanim u Sama dołączyła do nas Leah?
Zupełnie o tym zapomniałam.
- No tak, Jake… podjęłam decyzję, a właściwie już wiem dokładnie co czuję. To wszystko przez co przeszłam ostatnio nieźle zawróciło mi w głowie. Nie chciałam, żeby padły słowa, których miałabym żałować. Oswoiłam się z tą sytuacją i już wiem, że jesteś dla mnie kimś więcej, niż tylko przyjacielem.
- To kim jestem? – zapytał ze zniecierpliwieniem.
- Nie wiem jak to określić Jacob. Na pewno kimś bardzo ważnym – opuściłam głowę.
- Super… - mruknął pod nosem.
- Co?
- Nie, nic. Zupełnie nic. Po prostu jestem bardzo zadowolony.
- Jake, daruj sobie ten sarkazm… o co chodzi? – zapytałam.
- Myślałem, że powiesz coś KONKRETNEGO – nacisk na ostatnie słowo w jego głosie wyraźnie sygnalizował, że spodziewał się słów, po których wypowiedzeniu nie ma już odwrotu.
- Że cię kocham? To chciałeś usłyszeć? – dobrze wiedziałam, że o to mu chodzi.
- Chciałem usłyszeć szczerą prawdę. Nie gadki szmatki w stylu ‘jesteś dla mnie bardzo ważny’ albo ‘wiele dla mnie znaczysz’. Bezpośredni tekst, a nie uczucia ukryte w słowach. Nie bawią mnie zdania rodem z Harlequinów. – Nie podobała mi się jego reakcja.
- Ok, więc kocham cię – mocno zaakcentowałam te słowa i wyszłam z sali zostawiając bezradnego Jake’a leżącego na łóżku.

Nie tak to miało wyglądać. Chciałam, żeby było romantycznie i w miłej atmosferze, a nie pod wpływem nerwów. Ale cóż, zazwyczaj nic nie dzieje się tak, jakbyśmy tego chcieli.
Usiadłam na plastikowym krześle przed salą, w której leżał, oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że moje życie będzie intensywne, ale żeby aż tak? Przeprowadzka do domku babci, nowa szkoła, znajomi, atak. Nagle zostałam wprowadzona w ten dziwny świat, który do tej pory był dla mnie czystą fikcją. Niedługo potem sama dowiedziałam się, że nie jestem człowiekiem. Cały czas przeplatało się to z rosnącą nienawiścią do Belli i reszty wampirów oraz coraz cieplejszym uczuciem w stosunku do Jacoba. Wydawało mi się, że to wszystko ogarniam, jednak prawdą było to, że coraz trudniej było mi związać koniec z końcem. Czas pędził nieubłagalnie, mój świat ze zwykłego życia nastolatki zmienił się w coś, o czym nawet nie śniłam. Dowiedziałam się kim jestem, znalazłam przyjaciół i kogoś, kogo obdarzyłam ogromnym uczuciem, ale czy kiedykolwiek miałam za to zapłacić? A jeśli tak, to jak dużą cenę? Nie wierzyłam w to, że można dostać tyle wspaniałych rzeczy i nie poczuć przy tym ani odrobiny goryczy.

Moje rozmyślania przerwał głos.
- Ja… przepraszam. To było bardzo egoistyczne z mojej strony. Teraz czuję, jakbym wymusił na tobie to wyznanie – Jake stał w szpitalnym stroju w drzwiach swojej sali.
- Nic się nie stało… - wlepiłam wzrok w podłogę.
- Amy… - przyklęknął przy mnie, ale zasyczał z bólu – jesteś jedyną osobą, na której naprawdę mi zależy. A od kiedy zmieniłaś się w wilkołaka, działasz na mnie jak magnes. Chyba się wpoiłem.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Wydaje mi się, że w tym, co do ciebie czuję też jest coś z wpojenia…
- Co masz na myśli? – zapytał.
- Kiedy widziałam przytulającą się do ciebie Bellę… wiedziałam, że jeśli miałabym dostatecznie dużą siłę, mogłabym ją rozszarpać na strzępy. Chciałam ją zabić, Jacobie. To nie była młodzieńcza zazdrość. Podobnie było przy Lei, ale trochę łagodniej.
Indianin uśmiechnął się.
- Wiedz, że nigdy, przenigdy, wiedząc, że jest jakaś nadzieja na to, że mógłbym być z tobą, nie wybrałbym Belli czy Leah. Ani nikogo innego. Byłem gotów czekać jeszcze dłużej. Kilka razy myślałem, że to już ten dzień, że zaraz powiesz mi to, co tak bardzo chciałem usłyszeć. Ale to nie było to. Teraz już jestem szczęśliwy – wstał, nachylił się nade mną i pocałował mnie czule w czoło. – Kocham cię.
- Ja ciebie też, Jake – objęłam go najdelikatniej jak umiałam i pocałowałam prosto w jego gorące, rozchylone wargi. Jego słodkie pomrukiwanie przerwał głos pielęgniarki:
- Wydaje mi się, że pacjent powinien odpoczywać – nie było to powiedziane miłym głosem.
- Wrócimy do tego następnym razem – uśmiechnęłam się. – Do zobaczenia.
- Jedź prosto do domu. Już późno.
Posłałam mu subtelny uśmiech i odwróciłam się na pięcie. Wiedziałam, że już wszystko będzie ok.
Na dworze było już szarawo, więc zdałam sobie sprawę z tego, że rodzice będą ostro zdenerwowani. Całą sytuację piętnował fakt, że nie wzięłam z domu telefonu – na pewno się martwili. Byłam przygotowana na duży szlaban.



- Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiliśmy! Rozum ci odebrało?!– oczy taty prawie wyszły z oczodołów przez jego własny krzyk. Był purpurowy ze wściekłości mimo tego, że opowiedziałam rodzicom o tym, co się stało.
- Przepraszam… - spuściłam głowę. Nie chciałam się kłócić, by nie pogorszyć sprawy.
- Nie obchodzi mnie twoje przepraszanie! Nie oszczędziłaś nam nerwów!
- Przepraszam!
- Masz szlaban na tydzień na wychodzenie z domu i korzystanie z komputera! Oprócz tego… jeszcze coś z mamą wymyślimy – wykrzyknął ojciec żywo gestykulując.
Nie mogłam się zdenerwować. Najgorszą rzeczą, jaka mogłaby mi się teraz przytrafić, to przemiana przy rodzicach. Poszłam więc tylko prosto do swojego pokoju. Wzięłam długą kąpiel i położyłam się do łóżka. Dość wrażeń na jeden dzień.
Rano naburmuszone miny rodziców wskazywały na to, że lepiej się nie odzywać. Niezręczną ciszę przy śniadaniu przerwał ojciec:
- Wymyśliliśmy z mamą dalszą część kary. Przez następny miesiąc ty będziesz sprzątała od czasu do czasu cały dom. Mama nie kiwnie nawet palcem. Mówiąc „cały dom” mam na myśli też strych; trzeba tam co nieco uporządkować.
- Super – mruknęłam pod nosem.
- Coś ci się nie podoba? – zapytał ojciec.
- Nie, skądże, tatusiu – wstałam od stołu i wyszłam do szkoły.


- Amy! - gdy wysiadłam z auta na parkingu, usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam dobrze znaną mi dziewczynę w kasztanowych włosach przepasanych opaską.
- Czego chcesz? – spytałam chłodno.
- Słyszałam, że dom Jacoba się spalił… - powiedziała.
- Dobrze słyszałaś. Coś jeszcze? – nie miałam chęci do ocieplenia naszych relacji.
- Nic się nikomu nie stało? – zapytała.
- Wszystko ok – burknęłam i poszłam w stronę szkoły.
- Amy… - Bella znowu mnie zawołała.
- No co?! – krzyknęłam.
- Ja nie chciałam, żeby pomiędzy nami tak się wszystko zepsuło.
- Trzeba było pomyśleć o tym dużo wcześniej – odwróciłam się na pięcie i zniknęłam pomiędzy uczniami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Caroline Cullen dnia Pią 22:44, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
capricorn
Człowiek



Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 10:49, 30 Sty 2010 Powrót do góry

ciesze się, że jest nowy rozdział. :)
tak długo trzymałaś nas w niepewności.. ale wszystko dobrze się skoczyło.

pozdrawiam. ;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Holly Black
Nowonarodzony



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:05, 30 Sty 2010 Powrót do góry

Rozdział bardzo mi się podobał. Cieszę się, że nareszcie wszystko się wyjaśniło i że nic nikomu się nie stało. Bardzo ładnie i ciekawie wszystko opisałaś.
Podoba mi się twój lekki styl, bo dzięki niemu mogę sobie wyobrazić wszystko tak, jakbym sama to przeżywała.
Nareszcie Jake i Amy powiedzieli, co do siebie czują :) Nie mogłam się tego doczekać. Kiedy rodzice Amy wymyślili jej karę, na początku pomyślałam, że zabronią się jej spotykać z Jacobem. Na szczęście, chodziło tylko o sprzątanie w domu Wink
Na końcu bardzo zaskoczyła mnie Bella, która zaczęła wypytywać się Amy o los Jake'a i jego ojca, po całym pożarze.
Wyglądało to tak, jakby naprawdę chciała pogodzić się z Amy, ale ta ją odepchnęła. W sumie jej złość wydaje mi się uzasadniona. Ciekawi mnie, jak to dalej się rozwinie. Życzę weny i chęci do dalszej pracy i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:51, 30 Sty 2010 Powrót do góry

Caroline już myślałam, że się nie doczekam kolejnego rozdziału jednego z moich ulubionych opowiadań Wink Na szczęście jest z czego się bardzo cieszę Smile
No i dziękuję za powiadomienie :*

Zdenerwowałam się, gdy przeczytałam, że dom Blacków się pali Confused Serio mi ciśnienie skoczyło. Bałam się o Jacoba Crying or Very sad
Na szczęście ani jemu, ani jego ojcu nic się nie stało. Trochę zdziwiło mnie zachowanie Sama Rolling Eyes stał tak sobie i się gapił. Hmm..
No i poirytowało mnie to wyznanie Amy. Niby powiedziała, że Jake jest dla niej kimś bliższym niż tylko przyjacielem i bąknęła, że go kocha, ale dla mnie zrobiła to w niezwykle wymuszony sposób. Przynajmniej ja to tak odczułam.
Później na korytarzu było niby lepiej, ale i tak wydaje mi się, że tak mało czule Wink Ale pewnie to przez nerwy, wcześniejszą wymianę zdań itd. Pewnie muszą się jeszcze dotrzeć pod tym względem Wink
Nie dziwię się, że rodzice Amy się zdenerwowali. Ja na ich miejscu bym pojechała za nią albo coś w tym stylu, no ale... Szlaban i kara się jej należały moim zdaniem Wink
I później Bella i ta krótka rozmówka na parkingu. Ta to ma tupet, naprawdę Rolling Eyes

Rozdział fajny, choć czytałam w Twoim wykonaniu lepsze Wink Miło mi się czytało, choć parę razy mi coś zgrzytnęło. Ale lubię Twoje opowiadanie, naprawdę.
Czekam na kolejną część i mam nadzieję, że nie będzie trzeba czekać tak długo jak na tą Smile
Pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 21:30, 30 Sty 2010 Powrót do góry

Lubię to opowiadanie, choć w tym rozdziale trochę mi zgrzytało. Jak dla mnie to wyznanie miłości Amy i Jake’a nastąpiło zbyt szybko. Było takie… płytkie, odarte z romantyzmu. Ok. Rozumiem obydwoje byli zdenerwowani, zmęczeni, czy nawet ranni (jak Jake) ale ta ich rozmowa o uczuciach jakoś do mnie nie dotarła. Nie to miejsce i czas. W takich chwilach bliscy sobie ludzie (mniemam, że wilkołaki też) raczej starają się wzajemnie wspierać, a oni – takie miałam wrażenie – o mały włos się nie pokłócili.
Ale to tylko takie moje, pewnie spaczone romantyzmem, subiektywne zdanie.
Całość jak zwykle pochłonęłam, bo lubię Twoich bohaterów, szczególnie Amy i Jake’a. Zastanowiła mnie postawa Sama w trakcie pożaru, pewnie trzymasz coś w zanadrzu i tak powoli nas wprowadzasz…
Bella jak to Bella – dla mnie nieczuła egoistka, dostrzegająca tylko czubek własnego nosa.
Dobrze, że dodałaś ten rozdział, bo sporo się wyjaśniło.
Życzę duuuużej ilości czasu i weny.
Moją chorą romantycznością się nie przejmuj – jest nieuleczalna. Wink
Pozdrawiam, BB.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Sob 21:30, 30 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Tara
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Lut 2010
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:48, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba \Twoje opowiadanie Very Happy
Dlatego, że tak wartko piszesz ale też z powodu Jaka Embarassed
No i nareszcie ktoś napisał prawdę o Belli.
Nie mogę się doczekać dalszego ciągu - pisz szybciutko Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rosalie_Houston
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znikąd :P

PostWysłany: Śro 19:21, 07 Kwi 2010 Powrót do góry

O jejku, jejku Very Happy Caroline , ten tekst jest niesamowity.
Wszystko tak lekko, płynnie napisane, aż chce się wchodzić do tego tematu. Jestem pod wrażeniem Twoich talentów pisarskich.
No cóż nic więcej nie mogę dodać, myślę ,że wszystko co chciałam Ci przekazać ujęłam w tych kilku zdaniach.
WRÓĆ! Uprzejmie proszę o kolejny rozdzialik... zaglądam na tą stronę co minutę ,aby przekonać czy nie dodałaś może kolejnej notki. Więc błagam Cię, zaszczyć nas - Twoje wierne czytelniczki - dalszym ciągiem przygód Amy Laughing
Pozdrawiam Rose_H


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin