FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Creature of Habit [T] [NZ] rozdział 14 [7.01] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 13:32, 10 Sie 2010 Powrót do góry

a jednak miałam rację, że Edward w jakimś stopniu pozował do obrazu...
co do rozdziału to świetny, tym bardziej, że Edwardowi co raz bardziej zależy na Belli i to jako mężczyźnie mu zależy a to już coś, oby tak dalej...
ta sytuacja z Victorią i resztą nie podoba mi się, tym bardziej, że Bella ma byc dodatkiem wg nich, no ale cóż miejmy nadzieję, że będzie dobrze
do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:38, 10 Sie 2010 Powrót do góry

Jupijajej! Cool Kreaturka c.d., jak miło... Very Happy

Akcja zaczyna się zagęszczać, kolokwialnie się wyrażając. Bardzo się cieszę, że Edward zaczyna "ożywać". Mam nadzieję, że jego relację z Bellą zaczną się zmieniać. Ba, konkretnie zmieniać, bo że się zmieniają - widać Wink

Dzięki dziewczyny, za kawał solidnej pracy. Oby jak najczęściej pojawiał się Kreaturek Cool

Weny, rzecz jasna!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Sob 22:36, 28 Sie 2010 Powrót do góry

To pierwsza połowa rozdziału 12, w najbliższym czasie postaram się wstawić drugą, a potem rozdział 13... i to by było na tyle. Nie, opowiadanie się nie kończy, ale... ja z nim kończę :P i tak utrzymałam się długo, haha. Dziękuję za pomoc Courtney, która betowała, a White Vampire i Masquerade za tłumaczenie.


beta: Courtney

Rozdział XII cz.I

PWE:

Przyspieszyłem, kierując się w stronę drogi prowadzącej do wytwórni papieru, która graniczyła z rzeką. James i jego towarzysze znajdowali się gdzieś w okolicy, a ich ofiarę od straszliwej śmierci dzieliły minuty.
Zjechałem na zaciemniony pas drogi, w razie gdyby jacyś ludzie stali się podejrzliwi. Wizje Alice były wystarczająco wyraźne, byśmy mogli łatwo namierzyć ich położenie. Zanim wysiedliśmy z samochodu, odwróciłem się w jej stronę i zapytałem:
- Widzisz coś jeszcze?
Miała oczy szeroko otwarte i cała wyglądała na skupioną do granic swoich możliwości. Jej czarne włosy wydawały się ciemniejsze, a ich końcówki bardziej nastroszone w cieniach samochodu. Oczy były niemalże czarne – nie żywiła się ostatnio, a stres pogłębił sine ślady pod nimi.
- Tak. Jeden z wampirów to nowonarodzony. Jest szalony i praktycznie całkowicie dziki. Inny, o imieniu Laurent, wygląda na starszego. Panuje nad sobą bardzo dobrze i jestem niemalże pewna, że trenuje tego młodego. Ci dwaj pożywią się człowiekiem, podczas gdy James będzie ich tylko obserwował.
Wymieniliśmy z Jasperem spojrzenia przed opuszczeniem samochodu. Mówiłem szybko i cicho, przekazując instrukcje.
- Jasper, chcę, żebyście z Alice zajęli się nowonarodzonym i tym innym. Macie z nimi najwięcej doświadczenia, a Alice może przewidzieć ich ruchy, jeśli to konieczne. - Popatrzyłem w ich oczy, żeby się upewnić, że są gotowi wykonać moje polecenia. Oboje przytaknęli bez słowa sprzeciwu i pozwolili mi dokończyć. - James jest mój. Tropię go zbyt długo, by pozwolić mu się wymknąć kolejny raz. Mam też nadzieję, że najpierw uda mi się uzyskać od niego jakieś informacje.
Poruszaliśmy się szybko w ciemności, większość czasu starając się kryć w cieniach. Wciąż było mokro, chociaż deszcz przestał padać już wcześniej. Czułem zapachy Jamesa i Laurenta, zmieszane z wilgotnym, bagnistym powietrzem i siarką pochodzącą z fabryki. Wiatr uderzał o ściany budynku, utrudniając podążanie ich tropem. Zamknąłem na chwilę oczy, wysilając się, by móc wskazać ich położenie.
Co u diabła... – usłyszałem jakiegoś faceta. Moje myśli wypełniły obrazy młodego wampira, warczącego i łakomie wpatrującego się w niego. Laurent stał na uboczu, cierpliwie tłumacząc nowonarodzonemu, że to jeszcze nie czas... Musisz nad sobą panować, Riley... James jeszcze nie pozwolił ci się pożywić... spokojnie...
Zaglądnąłem w myśli Laurenta i ujrzałem mężczyznę ubranego w mundur, prawdopodobnie ochroniarza. Został przyparty do ściany pod stosem rupieci. Jego ręce drżały i obficie się pocił. Obserwowałem, jak na próżno próbuje wyciągnąć pistolet z kabury przy swoim boku. Palce mocowały się z zamkiem, marnując cenne sekundy na wyciągnięcie broni, która w rzeczywistości była bezużyteczna.
Riley, ten nowonarodzony, ledwo co się powstrzymywał. Jego myśli były pogmatwane, wypełnione pragnieniem. Od chwili, gdy miał rozerwać ciało człowieka na strzępy, dzieliły go dosłownie sekundy. Stanowiło to dla niego pewien rodzaj testu, zmuszało do zachowywania kontroli nad głodem. Nigdy jeszcze nie widziałem czegoś takiego.
Nasza trójka przemieściła się na tyły fabryki, w stronę pomostów załadunkowych, gdzie przechowywano śmieci. Lawirowaliśmy pomiędzy maszynami i stertami materiałów, próbując znaleźć miejsce, w którym się znajdowali.
Silny wiatr przeleciał obok nas, gdy Jasper syknął: - Na lewo – i pośpiesznie przedarliśmy się na drugą stronę platformy. Skupiłem się na słuchaniu myśli Laurenta, który nie przestawał szydzić z ofiary.
Nagle w zasięgu jego wzroku pojawił się James, wychodzący zza monumentalnego kamiennego filara i posłał mu jakiś znak. Kolejny raz się spóźniłem - kiedy znaleźliśmy się za rogiem, dwa wampiry w szale rozerwały skórę na rękach i szyi porwanego człowieka. Krzyki ofiary przerwał powtarzany potem przez echo trzask jego karku. James zaledwie zerknął w naszą stronę, gdy upuścił głowę mężczyzny, a potem poszedł wyczyścić swoje dłonie i zeskrobać z nich brud.
Laurent odsunął się od ciała, kiedy nas zauważył i wskazał Rileyowi, by zrobił to samo. Jasper - znany z tego, że nie chybiał - rzucił się do przodu i wyrwał mu ucho, przelatując nad ramieniem. Riley połknął haczyk i rozwścieczony pobiegł za Jasperem, kurczowo ściskając bok swojej głowy, warcząc ze złością. Laurent zlekceważył rozmiary Alice i podążył za Rileyem, znikając z okolicy. James wpatrywał się w Alice i zauważyłem, że oblizuje usta, gdy na ułamek sekundy jego spojrzenie przepełniła żadza.
Alice zignorowała jego zachowanie i zgodnie z naszymi planami ruszyła za Laurentem. Tymczasem James podszedł do mnie dumnym krokiem.
Zerknął za ramię, a jego długie tłuste włosy zakołysały się na karku.
- Powinni przez chwilę być sobą zajęci – powiedział.
Próbowałem dostać się do jego umysłu, ale zastałem tam pustkę, jego myśli zablokowane. Mogłem zobaczyć bieżące wydarzenia, ale nic więcej.
Zwrócił się w moją stronę i ogłosił:
- Aaaach, Edward Cullen. W końcu się spotykamy.
Uśmieszek wciąż znajdował się na swoim miejscu i kosztowało wiele siły, żeby nie zdrapać go z jego twarzy. Zamiast tego zachowywałem powagę, nie dając po sobie poznać, ile pytań kołata mi się po głowie.
- Śledziłem cię już od jakiegoś czasu, Edwardzie – powiedział głosem, który otulał mnie jak jedwab. Śledził mnie? To wydawało się nowe i niepokojące. Wyśmiałem go, niedowierzając.
- To prawda – przyznał, uśmiechając się. - Tropiłem twoje przygody o wiele wcześniej, niż ty zdałeś sobie sprawę z mojej egzystencji i maleńkich występków. - Nie spuszczałem z niego wzroku, gdy wskazał martwe ciało na ziemi. - Na początku wydawało mi się, że to tylko plotki albo mit. Że opowieści o wampirze, który strzeże to miasto przed innymi jego gatunku to tylko miejska legenda.
Przez chwilę kołysał się na piętach, wsuwając dłonie do tylnych kieszeni spodni. Był brudny, z twarzą i włosami pokrytymi kurzem i szczątkami. Zauważyłem, że jego ubrania są wytarte i zniszczone, wyglądał też na bezdomnego. Tak zazwyczaj prezentowali się przedstawiciele naszego gatunku; przebranie pozwalało im pozostać niezauważonymi i umożliwiało swobodne przemieszczanie. Jego głos i wygląd kontrastowały ze sobą. Tembr był czysty, słowa, które wypowiadał, wyważone i kulturalne, a jednak cała postawa nieprzyjemna.
Jak mnie znalazł? Pomyślałem o wszystkich sposobach organizacji, zabezpieczeniach, moim „ludzkim życiu”. Sam fakt, że ktoś to przejrzał, sprawił, że oniemiałem.
Ponieważ nie odpowiedziałem na jego wywody, kontynuował:
- Przyznaję, byłem zaintrygowany. Jednak natknąłem się na inne wampiry, które zapewniły mnie, że to prawda, a ty nie tylko pomagasz ludziom, ale i pochodzisz z klanu nie żywiącego się ludźmi. Dużego klanu. Tak więc ciągnąłem badania i ku mojemu zdumieniu ta informacja okazała się być prawdziwą.
Przerwał, otwierając przede mną swoje myśli, pokazując wspomnienia mojego domu rodzinnego w Forks, tego, który należał do nas od ponad siedemdziesięciu lat. Błyskawicznie obraz znikł, a jego umysł ponownie stał się pusty.
Uśmiechnął się do mnie, pewien, że zobaczyłem jego myśli. To było ciekawe. Zastanawiałem się, skąd wiedział o moim darze.
- Było was siedmioro, którzy wmieszali się w społeczeństwo, pracując i ucząc się wśród ludzi. Wasz szef - podejrzewam, że masochista – nawet praktykuje jako lekarz.
Ta wiadomość odebrała mi resztki zimnej krwi, więc ze wstrętem zmrużyłem oczy. Jedna rzecz, że ten wampir znał prawdę o mnie. Zupełnie co innego, gdy posiada także informacje dotyczące Cullenów. Zauważyłem błysk rozbawienia na jego twarzy, gdy dostrzegł moje zmieszanie.
- O tak, wiem wszystko o twojej rodzinie. Tak naprawdę o niektórych więcej, niż o innych. - Uniósł drwiąco brew i posłał mi błysk ciemnego pokoju, szeregów łóżek stojących pod ścianą. Nie miałem pojęcia, jaki może mieć to związek ze sprawą.
- Wiem, że zostawiłeś ich jakiś czas temu, by wieść żywot zdrajcy. Że dwukrotnie w twoim życiu po życiu zbuntowałeś się przeciwko swojej rodzinie. Za pierwszym razem zabijając mniej ludzi, niż to wskazane i później, teraz, stojąc ponad resztą nas, próbując opanować i kontrolować naszą naturę.
James przekrzywił głowę, przerzucając przez ramię wyblakłej, skórzanej kurtki pozlepiany w strąki kucyk.
- Miałeś takie problematyczne życie – zaczął szyderczym tonem – miotając się między dobrem a złem. Z kolei ja pielęgnuję mojego wewnętrznego demona. Ironiczne – ty im współczujesz i chciałbyś ocalić ludzi, którzy nas otaczają, a ja rozkoszuję się chwilą, gdy ich serce uderza ostatni raz.
Otworzył umysł na oścież, i zalała mnie powódź tysięcy śmierci. Próbowałem odepchnąć od siebie obrazy kolejnych morderstw, rozerwanych gardeł, wyrwanych kończyn, ciał martwych i niewinnych, odrzuconych na bok dla zaspokojenia głodu demona.
Nie jesteś Bogiem. I nie będziesz mi mówił, gdzie mogę, a gdzie nie wolno mi polować.
Jego głos brzmiał czysto i pewnie. Świadomy, że go słyszę, uśmiechnął się z wyższością. Rzucił wzrokiem na martwego ochroniarza i pokiwał głową.
- Tak naprawdę możesz winić się za jego śmierć.
Połknąłem haczyk i zapytałem:
- Niby dlaczego?
- To wszystko, morderstwa, porwania, było tylko po to, by zwabić cię do mnie. Wszystkie te morderstwa służyły tylko temu, by zaplątać cię w moją grę. Żeby dać ci nauczkę za granie Boga – powiedział.
Uniosłem brew
- Skoro wiedziałeś o mnie wszytko, dlaczego po prostu nie przyszedłeś i nie wykończyłeś mnie, kiedy byłem nieprzygotowany?
Jego usta wykrzywiły się w wielkim uśmiechu.
- Tylko gdzie tu miejsce na zabawę?
- Jestem tutaj, więc zróbmy to – oświadczyłem, teatralnie wywracając oczami.
Znajdowaliśmy się w odległości około dziesięciu stóp od siebie, a martwy mężczyzna leżał na lewo od nas. W mgnieniu oka mogliśmy dorwać się sobie do gardeł. Czekałem tylko na właściwą chwilę.
James pozostawał niewzruszony.
- Bardzo chciałbym zakończyć teraz tę rozgrywkę, ale nie mogę. Wprowadziłeś do zabawy dodatkowego gracza, dlatego musiałem zmienić swoje plany. To, co się stało tutaj, to mój wysiłek włożony w sportowe zachowanie, żeby poinformować cię o nowych zasadach. Widzisz, posiadasz coś, co należy do mnie, więc w ramach rewanżu przygotowałem się, by zabrać coś twojego.
Mówił tak, jakby to naprawdę były zawody. Przytłaczały mnie te wszystkie informacje, a fragmenty myśli, które słyszałem, brzmiały zagadkowo i myląco. Miałem coś, co należało do niego?
- Dlaczego sądzisz, że będę bawił się w twoje gierki? Reszta na pewno już złapała i zabiła twoich ludzi, a ja wykończę ciebie. Widocznie nie dostatecznie dokładnie zbadałeś informacje o mnie, jeśli sądzisz, że zniżę się do twojego dziecinnego poziomu – stwierdziłem, zginając kolana, by w pochylonej pozycji przygotować się do ataku.
James powoli potrząsnął głową, robiąc krok do przodu.
- Nie byłbym tego taki pewien, Edwardzie. Masz w sobie ducha rywalizacji, tak jak ja. I wątpię w to, że lubisz przegrywać... Zwłaszcza, gdy stawka jest tak wysoka.
Odsłonił kolejny obraz – tym razem była to Isabella siedząca przy stoliku ze swoją przyjaciółką.
Niski jęk wydobył się z mojej piersi, kiedy uświadamiałem sobie, co widzę. Obraz znajdował się w jego pamięci, krystalicznie czysty. Potrafiłem odtworzyć każdy detal jej delikatnej twarzy. Wywnioskowałem, że pochodzi on z początku tego tygodnia, a Isabella ma na sobie te same ubrania, które miała w pracy.
Zawył śmiechem, podskakując na palcach z ekscytacji.
- Wiedziałem, że będziesz zainteresowany. Nie potrafisz odrzucić kruchych ludzi, którymi się otoczyłeś! Mam też przeczucie, że powinieneś się dowiedzieć, że teraz, kiedy rozmawiamy, Victoria zbiera dla mnie informacje na temat twojego ulubionego człowieczka.
Syknąłem głośno i rzuciłem się do przodu, lądując na jego piersi, sprawiając, że oboje przelecieliśmy po podłodze i trafiliśmy w betonowy mur. Natarłem ramieniem na jego gardło, szykując się na rozerwanie go na strzępy.
Zaczął się histerycznie śmiać i powiedział:
- Powinienem wiedzieć, że jesteś zbyt niecierpliwy, by podjąć takie wyzwanie. Jesteś też zbyt wybuchowy i łatwo przewidywalny. Właśnie dlatego tak łatwo mi było cię tu zwabić.
Znów natarłem ramieniem, przypierając go do muru.
- Przestań. Gadać – warknąłem. - Twoje rządy terroru właśnie się kończą. I mylisz się. To ja decyduję, kiedy i gdzie żywisz się, kiedy jesteś w pobliżu tego miasta.
Odwróciłem go, tak by przygnieść jego twarz do ściany. Stopę umieściłem pewnie na jego plecach i już byłem gotowy, by wyrwać mu rękę.
- Jeśli mnie zabijesz, już nigdy nie znajdziesz Victorii, która właśnie w tej chwili czeka, aż twój cenny zwierzaczek wróci do domu. Ona wie, jak zablokować moce twoje i tej jasnowidzki.
Kolejny raz dał mi dostęp do swojego umysłu i pokazał obraz Victorii i innego wampira, stojącego pod mieszkaniem Belli. Musiał je tam przyprowadzić już wcześniej. Fala złości kompletnie mnie oszołomiła. Moje ręce drżały, gdy ścisnąłem jego rękę i oderwałem ją od ciała.
Rzuciłem ją za siebie i spojrzałem na Jamesa, który krzyczał z bólu, gotów się bronić. Trzymając się za ramię, wyskoczył na szczyt góry złomu.
- Pożałujesz tego – krzyknął. - Zabiorę to, co dla ciebie najważniejsze i uczynię moją własnością. A wtedy, w chwili, gdy będziesz się tego najmniej spodziewał, wrócę z moją armią, zagarnę to miasto i znajdę cię.
Wybiłem się na stos drewna, przedzierając się w górę, ale kiedy dotarłem na szczyt, nie było go nigdzie w zasięgu wzroku.
- Edward! - Usłyszałem, jak Alice woła mnie ze strachem.
Spojrzałem w dół, gdzie stała Alice i Jasper, kopiący rękę Jamesa po ziemi.
Z góry oceniłem zniszczenia. Koszula Jaspera była podarta, odsłaniała głębokie nacięcia na piersi. Wykrzywił się, kiedy Alice go szturchnęła, by oszacować stopień jego obrażeń. Z kolei ona sama wyglądała nienagannie, nawet jeden włosek nie zmienił swojego położenia.
- Palą się za parkingiem. W dole – poinformował mnie Jasper, pocierając miejsce, gdzie w skórze pozostały ślady zębów. - Ten nowonarodzony to była zdzira. Tylko gryzł i drapał.
Popatrzyłem na Alice, która wzruszyła ramionami.
- Laurent nie docenił moich rozmiarów i zdolności. Za dużo myślał. W każdym razie, na pewno nie był spontaniczny. - Zachichotała, prezentując mi ostatnie chwile Laurenta.
Zeskoczyłem na ziemię i podszedłem do nich. Jasper znów trącił rękę swoją stopą, patrząc, jak wciąż drży.
- Co się stało z resztą jego ciała? - zapytał.
- Zniknął. Ale Victoria wie, gdzie mieszka Isabella. Jest tam albo się tam kieruje. Nie wiem. - Sam słyszałem, jak mój głos się trzęsie. - Jasper, zajmiesz się ręką Jamesa. Alice, zadzwoń do Isabelli i zatrzymaj ją na zewnątrz mieszkania. Daj mi znać, jak ją znajdziesz. - Przytaknęli, życząc mi powodzenia. - Pieszo będę szybciej.
W mgnieniu oka znalazłem się poza fabryką, przemierzając mokre, ciemne lasy, a strach opanowywał moje ciało. Spóźniłem się zbyt wiele razy w sytuacjach, w które zmieszany był James. Kolejny raz miał mnie w garści. Teraz, kiedy wiedziałem, że mnie śledził, było to zrozumiałe. Bez względu na moje porażki, nie mogłem pozwolić, by to samo stało się z Isabellą.
Gnany pragnieniem chronienia jej czułem, jak gałęzie napierają na mnie, gdy biegłem przez las, a każda pokonywana mila zbliżała mnie do niej albo Victorii. Miałem zamiar zająć się tą, którą spotkam jako pierwszą.

***

Znajdowałem się w cieniu budynku, gdzie mieściło się mieszkanie Belli, z telefonem w dłoni. Alice znajdowała się po drugiej stronie, zapewniając mnie, że Isabella jest bezpieczna. Nie tylko widziała ją w swoich wizjach, rozmawiała z nią przez telefon, żeby to potwierdzić.
Niestety Alice nie potrafiła zlokalizować Victorii, co oznaczało, że właśnie teraz mogła się ona znajdować w mieszkaniu. Zastosowałem tradycyjną metodę i wspiąłem się po schodach, żeby dostać się na jej piętro. Na miejscu wyciągnąłem z kieszeni klucz, który wykonałem ostatnim razem, kiedy tu byłem i wsunąłem go do zamka. W chwili, gdy otworzyłem drzwi, uderzył mnie zapach Victorii. Wytężyłem słuch na dźwięki dochodzące z wnętrza mieszkania, ale nie usłyszałem ani jej myśli, ani niczego innego.
Cichutko zamknąłem za sobą drzwi i wszedłem do przedsionka. Nic charakterystycznego nie zniknęło z mieszkania, nie było tu też żadnego śladu obecności wampira. Tak naprawdę, gdyby nie moje nadnaturalne zdolności, Isabella nie znalazłaby żadnego dowodu włamania.
Szybko przeczesałem lokal, zauważając, że Victoria spędziła większość czasu w pokoju Belli, chociaż tutaj również nic nie wyglądało na niepokojące. Wyczuwałem jej zapach w całym pomieszczeniu. Był silny, jakby dopiero co go opuściła.
Mój telefon zawibrował, więc wyjąłem go z kieszeni.
- Nie ma jej. Wiesz może, gdzie poszła? - zapytałem. Przeglądałem szafkę z książkami, sprawdzając, czy coś zniknęło. Wszystko wydawało się znajdować na swoim miejscu.
- Nie, nie widzę jej – Alice powiedziała szybko. - Jakieś przebłyski, ale nic konkretnego. Za to Bella jest w drodze do domu. Chyba nie chcesz, żeby przyłapała cię w swoim mieszkaniu.
- Dzięki. Wkrótce pogadamy – skończyłem rozmowę.
Podszedłem do okna w salonie i zauważyłem, że Isabella wjeżdża na parking. Wydawało mi się, że waha się przed opuszczeniem samochodu, a ja chciałem zejść na dół i osłabić jej strach, zapewnić ją, że jest bezpieczna.
Patrzyłem, jak w końcu wysiada. Rozejrzała się dokoła po parkingu, a potem praktycznie popędziła do klatki schodowej, potykając się raz, ale udało jej się nie przewrócić. Kiedy znalazła się poza zasięgiem mojego wzroku, wsłuchałem się w kroki jej stóp, dudniące na stopniach dwa piętra poniżej. Dotknąłem ręką drzwi, czując wibracje jej ruchów, gdy nadeszła. Kluczyki zadzwoniły, drżąc nerwowo, gdy grzebała nimi w zamku i upuściła je na ziemię jak poprzednim razem.
Oddychała ciężko po biegu. Zastanawiałem się, jak to by było poczuć jej oddech na mojej twarzy. Dotknąłem czołem powierzchni drzwi, pragnąc, by już znalazła się w środku. Za nimi jej serce biło jak tysiąc bębnów, których dźwięki odbijały się po moich kościach.
Bum, bum, bum, bum, bum, bum...
Gałka została przekręcona, drzwi się uchyliły, a jej stopa zaczęła badać ich róg.
Ostatni raz spojrzałem na jej palce, ułożone na brzegu drzwi i wysunąłem się przez okno prosto w noc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:20, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Och, kochany Kreaturek... Sytuacja zapętla się, pojawiły się nowe motywy. Sucz Victoria stwarza realne zagrożenie, James zniknął (biedaczek, tak bez rączki... Twisted Evil). Przynajmniej nie ma Laurenta i Rileya.
Chciałabym wiedzieć już teraz, co wydarzyło się w rodzinie Cullenów, z jakiego powodu Edward prowadzi taki, a nie inny tryb życia.

zgredku, zasmuciłaś mnie okrutnie swoim orzeczeniem Crying or Very sad Mam wielką nadzieję, że tłumaczenie będzie kontynuowane. Bo Kreaturek na to zasługuje.
No i gratulacje za wykonaną pracę dla Was wszystkich. Odwaliłyście kawał porządnej roboty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Sob 23:53, 28 Sie 2010 Powrót do góry

Zgredek, no co Ty, opuszczasz nas? Oj, za dużo tych kreatur, co?:) W ogóle powinnam zacząć od podziękowań za pierwszą część. Szkoda, że Edward nie skończył z Jamesem na amen, chociaż z drugiej strony zabrakłoby akcji i napięcia. Oczywiście znowu brakowało mi relacji Bella - Edward, ich rozmów, niezręczności i kłopotliwych pytań odnośnie orientacji seksualnej Cullena. Bardzo, ale to bardzo wyczekuję kolejnej części, ponieważ mam nadzieję, że wreszcie pomiędzy tą dwójką wywiąże się szczera rozmowa. A jak by facet powiedział o swojej prawdziwej naturze to już całkiem byłabym szczęśliwa. I potem jakiś HE...:)
Dzięki za tłumaczenie, mam nadzieję że po ''stracie'' Zgredka nie zapomnicie o Kreaturze (i o nas czytelnikach) i doczekamy się całego tłumaczenia.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 23:56, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Nie 10:21, 29 Sie 2010 Powrót do góry

Zgredku, why?! Crying or Very sad
Dziekuję, dziękuję, dziękuję. Opowiadanie z rozdziału na rozdział, a właściwie z części na cześć mnie uzależnia. Z niecierpliwością zawsze czekam, aż temat podskoczy do gory. I, żeby nie ukrywać, zrobiło mi się bardzo przykro, na wiadomość, że nie będziesz juz tłumaczyć. Nie mniej jednak mam szczerą nadzieję, że to jeszcze nie koniec tłumaczenia Kreaturka. Mamy jeszcze wspaniałe White Vampire i Masquerade.

dziękuję Wam, za każdy, nawet najmniejszy kawałek tego opowiadania.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Nie 16:44, 29 Sie 2010 Powrót do góry

Prawdziwa napisał:
Nie mniej jednak mam szczerą nadzieję, że to jeszcze nie koniec tłumaczenia Kreaturka. Mamy jeszcze wspaniałe White Vampire i Masquerade.

dziękuję Wam, za każdy, nawet najmniejszy kawałek tego opowiadania.


Opowiadanie aktualnie nie ma tłumacza, więc oddam je w dobre ręce ;]
W październiku zaczynam studia, a jakoś we wrześniu muszę się przeprowadzić do mieszkania, więc biorąc pod uwagę ilość zajęć, jaką oprócz tego wzięłam sobie na głowę, nie mogę tłumaczyć dalej.
Poza tym szczerze mówiąc straciłam zainteresowanie tym fickiem, a Bella wkurza mnie niemiłosiernie - zobaczymy, czy po przeczytaniu drugiej połowy tego rozdziału stwierdzicie, że jest... no, w każdym razie nie lubię kobiet słabych w taki sposób jak ona.

btw. wiecie, że istnieje kontynuacja kreaturka? i jest, z tego, co wyczytałam, dostępna do przeczytania za pieniądze? o.O
no chyba, że coś źle zrozumiałam... albo źle pamiętam... ale te dwie opcje są mało prawdopodobne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 8:03, 30 Sie 2010 Powrót do góry

dobrze, że Laurent i Riley nie żyją, ale ten James co z niego za ochydna kreatura,
jeszcze Wiki znów się pojawiła...
ciekawi mnie co teraz Edi zrobi, jakie będą jego przemyślenia
chyba muszę do drugiej części rozdziału na to poczekac
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Wto 20:54, 31 Sie 2010 Powrót do góry

Za betę dziękuję Courtney. Kolejny rozdział pojawi się pod koniec tygodnia. No i jeśli ktoś jest zainteresowany tłumaczeniem - pisać na PW.


Rozdział XII, cz.II

PWB:

Weszłam do swojego mieszkania i szybko zamknęłam za sobą drzwi, trzykrotnie przekręcając kluczyk w drzwiach tak szybko, jak mogły mi na to pozwolić dłonie.
Moje palce drżały, więc spróbowałam się trochę uspokoić. Telefony Alice doprowadzały mnie do szału. Pierwszy odebrałam jako nic takiego i uznałam za zwykły, przyjacielski gest. Drugi zaniepokoił mnie, bo zostałam zasypana pytaniami o to, gdzie jestem, a Alice poczuła wyraźną ulgę, gdy poinformowałam ją, że wracam do domu. Zapytałam, co się dzieje, ale zbyła mnie, mówiąc, że to nic takiego i że miała przeczucie, więc wolała mnie sprawdzić.
Przeczucie? Kompletnie nie wiedziałam, o co jej chodziło.
Ale mając w pamięci sytuację z Victorią, wolałam nie ryzykować. Rozglądnęłam się po całym mieszkaniu, ale wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Zwalczyłam pragnienie pootwierania szafek i zerknięcia pod łóżko. Naprawdę, jestem całkiem pewna, że gdyby Victoria chciała mnie porwać, po prostu wyszłaby i to zrobiła.
Przeszłam do sypialni i ściągnęłam ciuchy, które założyłam do pracy. Przy komodzie zaczęłam szybko przekopywać szuflady, rozdrażniona, że ostatnio nie zajęłam się praniem. Znalazłam parę bawełnianych szortów, a potem sięgnęłam do przegródki z koszulkami i wyciągnęłam pierwszą z brzegu. Westchnęłam ciężko, kiedy zobaczyłam, która to.
Let It Bleed(1).
Przyciągnęłam ją do twarzy i zaczęłam wdychać zapach proszku do prania. Wyprałam ją zaraz po powrocie do domu tamtej nocy, przerażona pasemkami brudu i wybielacza, które nie chciały zejść. Wybielacz był tak skoncentrowany, że w kilku miejscach wyżarł dziury przez materiał. Czułam się okropnie po zniszczeniu własności pana Cullena, więc wcisnęłam ją pod czyste ubrania, próbując wyrzucić z myśli wspomnienie o niej. Przypatrując się zdradzieckiej górze prania wylewającej się z kosza, przeklęłam fakt, że moje pogrzebane grzechy wypłynęły na powierzchnię.
Rzuciłam ją na komodę i zagłębiłam się w szufladę, wypatrując czegoś wygodnego, co mogłabym na siebie włożyć. Została mi do wyboru tylko nigdy nie założona koszulka albo sprana, którą dostałam z mojego banku, no i jeszcze ta do gry w baseball z pierwszego roku studiów mojego byłego chłopaka.
Żadna z nich nie była wyglądała zachęcająco.
Spośród wszystkich opcji wybrałam zniszczoną koszulkę Rolling Stonesów i bluzę, i nawet nie zerkając na siebie w lustrze, opuściłam pokój.
Szłam do kuchni, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Natychmiast zastygłam, zastanawiając się, czy powinnam otworzyć, czy po prostu to zignorować. Dobrze szło mi ignorowanie, aż ktokolwiek to był, zastukał ponownie, tym razem trochę głośniej.
Podeszłam do drzwi i stanęłam na palcach, patrząc przez judasza. Wszystkim, co dostrzegłam była blada skóra i prawdopodobnie najbardziej wyrazista szczęka, jaką kiedykolwiek miałam przed oczami.
Szybciutko przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi, za którymi znajdował się Edward Cullen. Stał przede mną, robiąc to, co zawsze, gdy próbuje wydawać się spokojnym, ale zaciska szczękę tak mocno, że wydaje mi się, że przełamie ją na pół.
Wsunęłam kosmyk włosów za ucho i zmrużyłam pytająco oczy.
- Hej, co ty tutaj robisz? - zapytałam. - Wszystko w porządku?
Przytaknął, niezręcznie wkładając dłonie do kieszeni spodni, a potem je wyciągnął. Denerwował się. Pan Cullen nigdy się nie denerwował. Coś było na rzeczy. Po kiwnięciu głową na „tak” rozglądał się przez chwilę dokoła, zanim zapytał:
- Mogę wejść?
Uświadomiłam sobie, że tylko delikatnie uchyliłam drzwi, więc otworzyłam je szerzej, by pozwolić mu wejść. Przechodząc, otarł się o mnie, leciutko muskając moją dłoń swoją i zaskoczył mnie chłód jego skóry. Odwrócił się w moją stronę, reagując na ten kontakt i przeprosił, wyglądając na nieco przerażonego. Czy to dlatego, że dotknął mnie – pracownika, czy też dlatego, że dotknął mnie – kobietę?
Podejrzewałam, że żadna z tych opcji do niego nie pasuje.
- Łał. Ustawiasz klimatyzację w samochodzie na maksa? Jesteś zimny jak sopel lodu – zażartowałam, masując dłoń w miejscu, którego dotknął, starając się przełamać niezręczność sytuacji – mój szef znajdował się w moim mieszkaniu. Znowu.
Staliśmy na środku przedpokoju, na maleńkiej przestrzeni między drzwiami a salonem, spoglądając na kuchnię. Znajdował się blisko mnie, zbyt blisko, pachnący jak deszcz i jak liście. Dostrzegałam, jak jego nozdrza drgały delikatnie, gdy rozglądał się wszędzie, byleby tylko nie patrzeć na mnie. Po raz kolejny zastanawiałam się, dlaczego taki mężczyzna jest stracony dla kobiet.
- Coś w tym stylu - powiedział, śmiejąc się łagodnie, a pokój wypełnił się jedną z naszych niewygodnych cisz.
Wskazałam mu salon.
- Proszę, usiądź. Przynieść ci coś?
Potrząsnął głową i rozłożył się w fotelu, więc ja zajęłam kanapę. Wyglądał komicznie, siedząc na naszym małym meblu z IKEI, jak supermodel przysłany na sesję zdjęciową do J C Penney(2) zamiast do Ambercombie and Fitch(3). Usadowiłam się wygodniej na sofie, podkulając kolana pod brodę.
- Dlaczego pan tutaj przyszedł? - zapytałam, rozpaczliwie pragnąc wiedzieć, co robił w moim mieszkaniu tak późno w nocy. Nerwowo przebiegałam palcami po suwaku mojej bluzy.
Wziął głęboki oddech i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie jestem pewien, jak powinienem ci to wytłumaczyć, ale obserwowałem twoje mieszkanie i obawiam się, że tej nocy ktoś naruszył twoje bezpieczeństwo.
Jego słowa brzmiały formalnie i interesownie. Nie byłam całkiem pewna, o co mu chodziło.
- Obserwowałeś mój dom – stwierdziłam.
Powoli przytaknął i wyjaśnił:
- Tak. Moja firma ochroniarska robi to od czasu ataku Victorii.
Poczułam, że marszczę brwi, a mój oddech zamiera na chwilę.
- I twoja firma ochroniarska uważa, że ktoś „naruszył moje bezpieczeństwo”. Co to w ogóle znaczy? - zapytałam, próbując ogarnąć jego słowa.
- To znaczy, że sądzimy, że Victoria weszła do twojego mieszkania wcześniej tej nocy.
Spojrzałam na niego, siedzącego w moim fotelu, w swoich butach za pięćset dolarów, z idealnie umięśnionymi ramionami wystającymi spod obcisłej czarnej koszulki, łagodnie mówiącego mi, że socjopatka włamała się do mojego mieszkania. Dziś. Tej nocy.
Zeskoczyłam z kanapy i zaczęłam spacerować po maleńkim mieszkaniu. Victoria tutaj była. Ludzie pana Cullena mnie obserwowali. Mój maleńki, odizolowany świat wyrywał się ze swoich ram.
Okrążyłam sofę i stanęłam przed nim. Swoje długie nogi rozłożył na podłodze, gdzie zajmowały zbyt dużo miejsca.
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że mnie śledzisz? - podniosłam głos.
- Miałem nadzieję, że nie będę musiał tego robić – powiedział z niewyraźnym grymasem na twarzy, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Odpowiedziałam na jego spojrzenie, podnosząc ręce do góry, ale nie odpowiadając.
- Miałem nadzieję, że odejdzie. Że zostawi cię samą – dodał cichutko, jego oczy wciąż patrzyły w moje. - Ale tego nie zrobi.
Właśnie w tamtej chwili poczułam nagłą, ale wyraźną zmianę w naszej relacji.
Znów usiadłam na kanapie i otoczyłam kolana rękami. Gdy zamknęłam oczy, łzy wezbrały za moimi powiekami, chociaż chciałam, żeby zniknęły. Chciałam poczuć przypływ sił, ale go nie otrzymałam.
Zakryłam oczy pięściami, szepcząc: - Dlaczego ja – zza moich kolan tak cicho, że byłam przekonana, że mnie nie usłyszy.
- Nie jestem pewny – odpowiedział i zaskoczona uniosłam głowę. - Isabello, nie wiem, dlaczego wybrała właśnie ciebie, ale jest bardzo niebezpieczna. Musisz zachować środki ostrożności w stosunku do niej i innych.
- Innych? - jęknęłam.
Przytaknął poważnie. Oparłam głowę o kolana, starając się nie panikować, ale wciąż mi się pogarszało. Słyszałam, jak mój oddech przyspiesza i bałam się, że zacznę hiperwentylować. Pan Cullen wciąż siedział naprzeciwko mnie, uczepiony na krawędzi fotela i wyglądało na to, że jest mu bardzo niewygodnie. Byłam świadoma, że zaraz dopadnie mnie atak paniki, więc poprosiłam:
- Zmień temat. Na cokolwiek.
- Ehm... Nie wiem, co chcesz, żebym powiedział. - Widziałam zmartwienie w jego oczach, gdy to mówił.
Zaczęłam sapać, a żółć podeszła mi do gardła. Próbowałam to kontrolować, a mimo to moje ręce zaczęły dygotać.
- Mam drugiego brata - w końcu wypaplał. - I siostrę. Emmetta i Rosalie. - Przytaknęłam, zachęcając go, by kontynuował. - Wychowali nas rozdzice adopcyjni, Carlisle i Esme. Carlisle zajął sie mną, gdy moi biologiczni rodzice umarli. Potem poślubił Esme, która wychowała mnie jak swojego syna.
Próbowałam radzić sobie z paniką - nie było lepiej, ale jednocześnie się nie pogarszało. Nie oczekiwałam tego rodzaju informacji, ale zaskoczyło mnie ich znaczenie. Uniósł brew, dodając: - Potem została zaadoptowana Rosalie, potem Emmett. Wtedy Alice i Jasper.
Zaczerpnęłam haust powietrza.
- Alice i Jasper to rodzeństwo? Ale przecież są małżeństwem – zdziwiłam się.
Wzruszył ramionami, wpatrując się w swoje dłonie.
- Tak, a Emmett i Rosalie też wzięli ślub. Mieli szczęście znaleźć kogoś, kto zrozumiał naszą przeszłość.
Siedzieliśmy razem, a uspokajany przeze mnie oddech był jedynym dźwiękiem między nami. Czasami zauważałam, jak jabłko Adama pana Cullena podskakuje w górę i w dół, gdy przełykał ślinę. Rozmyślałam o tym, co mi powiedział, jakie to ciężkie, być jedynym w rodzinie, kto jest samotny i, w jego wypadku, inny.
Wydając z siebie głęboki i nierówny wydech, uspokoiłam się troszeczkę i zapytałam:
- I co ja mam robić?
Poruszając się wystarczająco szybko, bym zamrugała, kucnął przede mną, balansując na palcach. Jego miedziane włosy znalazły sie wystarczająco blisko, bym mogła ich dotknąć i przejechać dłonią po jego głowie. Czułam zimny oddech, łaskotający mnie po twarzy, gdy zadeklarował:
- Isabello, obecuję, że zapewnię ci bezpieczeństwo.
Chciałam mu wierzyć, ale jak mógł obiecywać coś takiego? Jak mógł zagwarantować mi bezpieczeństwo? Rozsiadłam się wygodniej na kanapie, zanurzając głowę w grubej, miękkiej poduszce i poczułam, jak otępia mnie zmęczenie. Nikt inny nie oferował mi swojej ochrony, więc nie miałam innego wyboru niż uwierzenie w niego.
Wciąż znajdował się w tym samym miejscu, kucając przy kanapie. Potrafiłam rozróżnić linie ścięgien przy jego mięśniach, które naprężały się i rozluźniały na ramionach, gdy zaciskał dłonie w pięści.
- Jesteś zmęczona. Powinienem sobie iść – powiedział, posyłając mi najpiękniejszy niesymetryczny uśmiech.
Strach przebiegł przez moje ciało na myśl o jego odejściu, więc wyprostowałam się, zaciskając dłonie na skraju sofy.
- Nie. Panie Cullen, niech pan nie wychodzi – błagałam.
Zatrzymał się w połowie drogi i zawahał. Pogładził się dłonią po twarzy i zamknął na chwilę oczy, wyglądając, jakby toczył właśnie jakąś wewnętrzną walkę. Moje serce po raz kolejny przyspieszało na myśl o pozostaniu tutaj samej, ale on po prostu odwrócił się i z powrotem usiadł na swoim miejscu, przede mną. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i położyłam głowę na poduszce, układając się wygodniej.
Wyrównałam oddech, kiedy usłyszałam słowa pana Cullena:
- Isabello, zanim zaśniesz, dwie sprawy...
Otworzyłam oczy i spojrzałam na anioła opiekuńczego, osłoniętego cieniem mojego salonu i wymamrotałam:
- Okej, dawaj...
Chrząknął, zanim zaczął.
- Po pierwsze, mogłabyś proszę od teraz nazywać mnie Edwardem? Pan Cullen wydaje się zbyt formalne, biorąc pod uwagę okoliczności.
Roześmiałam się i zgodziłam. Przyłączył się do mnie, a ja czekałam, aż zacznie mówić dalej. Milczał wystarczająco długo, bym zerknęła w jego kierunku. Przyglądał mi się badawczo, ze zmrużonymi oczami i zmarszczką na czole.
Zakłopotana, przeczesałam dłonią włosy i potarłam twarz, czując skrępowanie.
- Co? - zapytałam w końcu.
Wstał i podszedł do mnie, unosząc dłoń w kierunku mojej klatki piersiowej. Skuliłam się pod jego badawczym spojrzeniem, wyczuwając, jak zaciska palce na suwaku mojej bluzy. Z łatwością pociągnął go w dół i z niedowierzającym wyrazem twarzy zapytał:
- Czy ty masz na sobie moją koszulkę?



(1) [link widoczny dla zalogowanych] podejrzewam, że jest to znana piosenka Stonesów:P chociaż ja jej akurat nie słyszałam, na tej stronie są różne o niej ciekawostki – tytuł znaczy coś w stylu: „pozwól się temu wykrwawić”, wiem, że to bardzo kwadratowe tłumaczenie:P tak zerknęłam na tekst tej piosenki i bardzo nieprzyzwoity mi się wydał :P
(2) [link widoczny dla zalogowanych] sieć sklepów z ciuchami, głównie w USA – zbyt wyrafinowanych ciuchów nie produkują, podejrzewam
(3) [link widoczny dla zalogowanych] – również sieć sklepów, ale bardziej elitarnych, szyją ubrania dla młodych facetów


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Wto 21:29, 31 Sie 2010 Powrót do góry

Ochhh, Victoria to psychopatka, ale dzięki niej, ta dwójka wreszcie może prowadzić ze sobą normalną rozmowę. Bardzo się ucieszyłam, że druga część pojawiła się tak szybko, bo z biegiem czasu "Kreatura" wkradła się na moją listę ulubionych opowiadań i tych, na które czekam z niecierpliwością. Szkoda, że Cullen nie zaproponował, aby przeniosła się do niego do czasu, dopóki nie znajdą Victorii... albo i na dłużej. W każdym razie, pytanie o koszulkę nie było chyba tym, które chciał jej zadać. No ale na swój sposób ona w jego koszulce, on w jej mieszkaniu... chociaż nie, przecież ona nic do niego nie czuje, prawda? Wink

Dziękuje za drugą część i będę wypatrywać kolejnego rozdziału! Weny i czasu,

pzdr!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Śro 12:31, 01 Wrz 2010 Powrót do góry

dzięki za rozdział
jestem zaskoczona jego przyjściem do mieszkania Belli i przyznaniem się, że w jakiś tam sposob ją obserwuja, ale mam nadzieję, że obserwacja będzie dalej trwac i Bella będzie się czuc bezpiecznie
świetnie zakonczyłaś rozdział, bardoz mi się to podobało:)
dzięki wogole za tłumaczenie, tym bardziej że to nie prosta sprawa
do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Perunia
Człowiek



Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 12:41, 01 Wrz 2010 Powrót do góry

och już sobie wyobrażam jakiego buraka spaliła Bella po ostatnich słowach Edwarda, ciekawe co wymyśli na swoje usprawiedliwienie i kiedy zacznie podejrzewać, że z Edwardem jest coś nie tak i tu nie chodzi o jego popędy seksualne Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
magdalina
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 35 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 15:06, 01 Wrz 2010 Powrót do góry

Przede wszystkim bardzo dziewczyny dziękuję, że tłumaczycie jedno z moich ulubionych opowiadań. Okazuje się, że takowych jest oczywiście bardzo ale to bardzo dużo jednak te gdzie Edward i inni Cullenowie są wampirami darzę naj... sympatią.
Niestety brak czasu zwany potocznie "życiem" nie pozwolił mi na pisanie kk pod każdym rozdziałem bądź jego częścią. Teraz postaram się w kilku koślawych zdaniach napisać to co sądzę o samej historii.
Edward jest tu taki bardzo "Meyerowaty" - przynajmniej takie odnoszę wrażenie - niepogodzony z własnym losem wampira, nakładający na siebie jakąś misję do spełnienia... A Bella? Bardzo podoba mi się to, że zna własną wartość, że nie dała się Edwardowi hmmmmmmmmmmmm "stłamsić"? ale to już zamierzchłe dzieje Laughing czyż nie? Teraz nasi kochani bohaterowie są na zupełnie innym stopniu wzajemnych relacji. Edward odwiedza pannę Swan w jej apartamencie? Hmmmm i to wieczorem? Hmmmmmmmm i ta go prosi o to aby został? Laughing
I dlaczego uważasz Zgredku, że Bella jest słaba? Nigdy nie miałam do czynienia z żadną psychopatką ale wydaje mi się, że Belli zachowanie jest właśnie dość prawdopodobne.
I te dwie sprawy poruszane przez Edwarda...
Kurcze czy będzie nam dane po tym jak zobaczył swą zniszczoną koszulkę na Belli poznać tę drugą? Jestem ciekawa jaka będzie jego reakcja... I co sobie Bella pomyśli gdy po tym jak już rano się obudzi Edward będzie cały czas w mieszkaniu... ech czy ich relacje się choć troszkę rozwiną??
Powiem tak: Uwielbiam to opowiadanko, i tyle- powiedziała co wiedziała i czym prędzej... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zgredek
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 51 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Antantanarywa

PostWysłany: Śro 16:27, 01 Wrz 2010 Powrót do góry

Na początek dziękuję za komentarze, nawet te lakoniczne. Dzięki nim cieplej się na serduchu robi Wink
Hehe, może się nam tu skroi dyskusja, kto wie xD

magdalina napisał:
I dlaczego uważasz Zgredku, że Bella jest słaba? Nigdy nie miałam do czynienia z żadną psychopatką ale wydaje mi się, że Belli zachowanie jest właśnie dość prawdopodobne.


Nie lubię Belli z tego opowiadania, bo ogólnie jest słaba, nie tylko przez ten atak paniki z tego rozdziału. Nie znoszę, jak się potyka itd. i tego, że autorka to tak usilnie podkreśla. Może to dlatego, że pełno mamy takich postaci w różnej maści ff, są też oczywiście, "silne baby", ale jeszcze nie spotkałam takiej, o której mogłabym powiedzieć, że jest zaje***** (i nie chodzi mi o jakąś Mary Sue - po prostu osobę, która wzbudziłaby moją sympatię). Nie chodzi o to, żeby powiedziała "spoko, skopię Victorii dupę", tylko żeby nie robiła takich scen. Generalnie nie znoszę kobiet, które guzik robią, a i tak zawsze uważają, że są poszkodowane.

Co miałaby w sytuacji ataku psychopatki zatem zrobić wg mnie... siedzieć cicho? Myślę, że atak paniki mógłby nie być zły, gdyby nie cała reszta Belli. W obliczu wszystkiego, co o niej wiem, staje się dla mnie jej gwoździem do trumny. Ja jestem świadoma, że są różni ludzie i że każdy z nas może reagować inaczej na takie sytuacje, tylko że zachowanie i reakcje tej Belli mi się nie podobają. Jest pusta i nijaka jak mejerowa Bella.

edit. Wstawię jutro nowy rozdział, bo dziś chce mi się spać. No i najpierw pod moim postem musi się pojawić jakiś inny [post], taki mam warunek, a co Wink


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez zgredek dnia Pon 1:26, 06 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
valentin
Zły wampir



Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 21:43, 08 Wrz 2010 Powrót do góry

no, no, no... Więc jest coraz ciekawiej Edward i James dwaj stratedzy... i nie wiem...Gra? Tak jak odmiana jakiś ludzkich szachów... No i Edka w końcu coś tknęło i już wie że zależy mu na Belli. świetnie i lekko się czyta, błędów nie zauważyła,nie żebym specjalnie szukała Wink
Wielie dzięki za ten rozdział i czekam na ciąg dalszy :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dreamteam
Wilkołak



Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 14:53, 30 Paź 2010 Powrót do góry

Hej, dziewczyny!
Jestem zafascynowana tym ff, gdyż rzadko kiedy spotykam w ff Edwarda wampira, a tu proszę :D tłumaczenie świetne i podziwiam was za nie, gdyż rozdziały są dość obszerne, a wiem ile to musi zajmować wam czasu... Ale mam pytanie, gdyż następny rozdział miał się pojawić na początku października, a tu już zaczyna się listopad... czy jest szansa na szybkie wstawienie kolejnego rozdziału? Mam nadzieję, że nie zrezygnowałyście z tłumaczenia tego wspaniałego ff? Przepraszam za to pytanie, ale nie mogłam się powstrzymać :P W każdym razie życzę weny i czasu do tłumaczenia!

Karolina


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Nie 14:46, 31 Paź 2010 Powrót do góry

No właśnie, Dreamteam, dziewczyny chyba zrezygnowały. Sad
Zgredek o tym pisała, na tej stronie na pewno, nie wiem, czy jest też coś o tym na poprzedniej. A inne dziewczyny chyba też, tak mi sie wydaje, bo juz od dawna nic, niestety, w tym dziale się nie dzieje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 16:05, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Zrezygnowały? Kolejne osoby rezygnują z fajnych ffów? Wiecie ile opowiadań zostało zawieszonych? Naprawdę, naprawdę, NAPRAWDĘ szkoda, zwłaszcza, że Kreatura jest świetnym ffem. Niemniej cieszyłabym się, gdyby pojawiło się info o tym, co dzieje się z tłumaczeniem, bo szczerze mówiąc jestem skołowana.
Może znajdzie się jakaś dobra dusza, która pociągnie tego ffa do końca....


Edycja:

Prawdziwa, spójrz


Ostatnio zmieniony przez zgredek dnia Pon 1:26, 06 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy

Czyli daaaaawno.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 16:39, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Nie 16:31, 31 Paź 2010 Powrót do góry

zgredek napisał:


edit. Wstawię jutro nowy rozdział, bo dziś chce mi się spać. No i najpierw pod moim postem musi się pojawić jakiś inny [post], taki mam warunek, a co Wink


O_o
Wcześniej nie widziałam tego edita.
A może nóż, widelec jednak dziewczyny poprowadzą do konca tego FFa?
Było by super, bo meczę się strasznie czytając po angielsku jakiś dłuższy tekst, a i te emocje juz trochę inaczej odczuwam.

Szkoda, ze nie można zorientować się, kiedy Zgredek zrobiła tego edita, bo nie wiem, czy to jeszcze aktualne w ogóle i czy mogę żywic nadzieję, że bedzie ciąg dalszy tłumaczenia. Edit. Zgredek napisała to 6 września...

Ewelina masz racje. Wiele świetnych FFów zostaje ostatnio zawieszanych, a jezeli nie, to idą w odstawkę na jakis czas i niestety już nie powracają. Ja z utęsknieniem już od jakiegoś czasu oczekuję na kolejna część " Za głosem serca", ale póki co w tamtym temacie też cisza. Sad


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Prawdziwa dnia Nie 16:35, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
YavannaElbereth
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Lip 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:30, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Dopiero niedawno znalazłam tego ff i jestem nim bardzo zafascynowana. zgredku ja Ciebie bardo proszę nie zawieszaj tłumaczenia tego ff. Masz rację co do tego, że Bella jest zbytnio hmm... jakby to określić ciapowata, ale niestety nie masz na to wpływu. A codo psychopatki to moja kochana mamusia jest trochę taka psychopatyczna, więc wiem jak się zachowują takie osoby. Zgredku ja ciebie błagam wstaw jak najszybciej następny rozdział, bo już nie mogę się doczekać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez YavannaElbereth dnia Nie 19:31, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin