FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Golden Moon [T] [NZ] r. XXXI Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Czw 16:17, 18 Lut 2010 Powrót do góry

Nadrobiłam wszystkie zaległości, siostrzyczko!

Wreszcie zaczęło się coś dziać, wreszcie zaczeli mówić o swoich uczuciach i to jak pięknie - słowami piosenek i niedomówieniami, które tak wiele mówią. Ech, to mi zaczyna niebezpiecznie przypominać mój pomysł na Jaspellę i zaczynam się bać dalszego zgłębiania się w historię (nie czytam oryginału). Boję się i jednoczęśnie nie mogę przestać czytać, nie mogę się doczekać kolejnej odsłony.

A tłumaczenie jest prześliczne. Muszę chyba napisać do autorki, że świetnie Ci to wychodzi i przekład sprawia, że historia jest magiczna, jakby napisana właśnie po polsku. Czy na pewno chcesz, abym do Ciebie później dołączyła? Czy nie obawiasz się, że mogę zepsuć! Tłumaczką jesteś zdecydowanie lepszą niż ja.

Vale, motylu
Do następnej części. Zasyłaj mi ją czym prędzej. Wink


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 23:05, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Dzięki za wszystkie komentarze, dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze został przy GM, trudno jest tłumaczyć coś ze świadomością, że tłumaczy się tylko dla siebie. Nie macie nawet pojęcia, jaką siłą napędową są komentarze, nawet te krótkie Wink

Leci do Was rozdział XV, enjoy!


Rozdział XV
Następstwo

beta: przewspaniała, przecudowna Pernix


Minusem zaśnięcia w trakcie rozmowy z kimś, kto ma doskonały słuch, jest to, że po przebudzeniu nie można się nigdzie ukryć. We wtorkowy poranek otworzyłam oczy z przejrzystym wspomnieniem wczorajszej nocy i obezwładniającym mnie uczuciem przerażenia. Wystarczająco trudno przyszło mi to wyznanie w ciemnościach, nawet jeśli powiedziałam niewiele. Gdy nastał dzień, chciałam to wszystko po prostu cofnąć. Wiedziałam, że po tej rozmowie pewne sprawy ulegną zmianie. Obawiałam się jednak, że nie na lepsze. Gdybym tylko mogła wrócić w czasie do poniedziałkowego poranka.

Uważałam, by nie poruszyć się ani nie wydać z siebie żadnego dźwięku podczas moich rozmyślań, aż postanowię, co mam powiedzieć Jasperowi, gdy w końcu będę gotowa, żeby przemówić. Musiałam zrobić jednak coś, co mnie wydało, ponieważ odezwał się zdecydowanie za szybko:

- Dzień dobry, Bello.
- Cześć, Jasper – szepnęłam niepewnie. Nie byłam przy nim tak skrępowana od czasu, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy w domu. Po wczorajszych rewelacjach nie byłam pewna, jak mam postępować.

- Nie denerwuj się. Zeszła noc nie musi niczego zmienić. Znajdziemy jakieś wyjście – powiedział cicho. Po raz kolejny zastanowiłam się, jakim cudem potrafił czytać zarówno w moich myślach, jak i uczuciach, nawet będąc wiele mil stąd. Ale, naprawdę? Zeszła noc nie musi niczego zmienić? Niby w jaki sposób mamy zamknąć Puszkę Pandory? Okłamywał samego siebie. Zeszła noc zmieniła wszystko.

- Nie powinniśmy byli o tym rozmawiać – odpowiedziałam ze smutkiem. - Teraz, gdy wiemy o swoich uczuciach, będzie niemożliwe...
- Wszystko jest możliwe, Bello – zaprotestował gwałtownie. - Cieszę się, że o nich wiemy. - A potem, łagodniejszym tonem dodał: - Skoro oboje wiemy, czemu musimy stawić czoło, możemy sobie wzajemnie pomóc. Będzie nam łatwiej. - Nie byłam pewna, czy próbował przekonać mnie, czy siebie. Chciałam mieć jego zdolność zaprzeczania.

Skoro oboje wiemy, czemu musimy stawić czoło. Czy właśnie tak to postrzegał – te uczucia, które rosły między nami? Jako rodzaj przeszkody, którą musimy pokonać? Mój gniew wzrósł, po czym natychmiast zniknął. Tak, chyba tym właśnie były. Uczucia były barierą dla naszej przyjaźni, barierą dla jego normalnych stosunków z rodziną, barierą dla naszej nieuchronnej przyszłości z dala od siebie. Były czymś, z czym trzeba walczyć i co należy pokonać. A w walce dobrze jest mieć sprzymierzeńców. Major Jasper Withlock musiał być tego świadom.

Westchnęłam. Nie chciałam myśleć o bitwach. Nie chciałam myśleć o przyszłości. A przede wszystkim nie chciałam myśleć o tym, jakie upośledzenie psychiczne sprawiało, że zakochiwałam się w mężczyznach, którzy nigdy nie kochali mnie tak, jak ja kochałam ich. Były jakieś poradniki dla kobiet takich jak ja, prawda? Prawdopodobnie wiele półek, w dodatku przepełnionych. Zrobiłam mentalną notatkę, by podczas następnej wizyty w Port Angeles wstąpić do księgarni i odnaleźć papierową terapię.

- Bello, nie odsuwaj mnie. O czym myślisz? - Wiedziałam, że chciał, bym powiedziała mu o moich uczuciach, ale nie potrafiłam. Nie było na to czasu, a ja nie miałam emocjonalnej siły.
- Myślę, że powinnam przygotować się do szkoły, jeśli nie chcę się spóźnić. Zadzwonię wieczorem.
- Bello... - jęknął błagalnie.
- Przepraszam, Jasper. Nie potrafię tego teraz zrobić. Potrzebuję czasu, by przemyśleć pewne rzeczy. Zadzwonię wieczorem.
- Okej – odpowiedział. - Uważaj dziś na siebie. - Usłyszałam rozczarowanie i niepewność w jego głosie, ale nie mogłam zrobić nic, by mu pomóc.
- Będę – obiecałam, po czym rozłączyłam się.

Szkoła była dzisiaj absolutnie okropna. Wydawało mi się, że wszyscy wyczuwali mój podły nastrój i nieustannie pytali mnie, co się stało. To nie tak, że nie doceniałam troski, ale co miałam im powiedzieć? W moim życiu nie działo się nic innego, co mogłoby usprawiedliwić moją zmianę nastroju, a nie mogłam przecież wspomnieć o Jasperze. Rozważałam nawet zwierzenie się Angeli, ale usunęłam tę myśl prawie natychmiast. Jakie miałaby o mnie zdanie, gdyby dowiedziała się, że jestem zakochana w bracie mojego byłego chłopaka, który, jakby tego było mało, spotyka się z moją byłą, najlepszą przyjaciółką? Mogłam przypuszczać, że nawet Angela nie znalazłaby w tym zachowaniu nic, prócz zniesmaczenia.

Przez cały dzień ze wszystkich sił próbowałam odizolować się od innych. Jeszcze nigdy, w całym moim życiu, nie spędziłam tyle czasu w toalecie, ale to było jedyne miejsce gwarantujące mi prywatność i zabezpieczające mnie przed niewygodnymi pytaniami. W myślach wciąż powtarzałam wczorajszą rozmowę.

- Co teraz zrobimy?
- Spędzimy jeszcze trochę czasu jako przyjaciele, aż skończy się twój trening i wyjedziesz.
- Maleńka, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym, żeby wszystko było inaczej.


Oboje chcielibyśmy, by wszystko potoczyło się inaczej. Ale same chęci, nieważne jak silne, nie przemienią marzeń w rzeczywistość.

W końcu ludzie przestali się do mnie odzywać, zorientowawszy się, że nie odpowiem na zadawane pytania. Byłam im wdzięczna. A potem, przed ostatnią lekcją, znalazłam na mojej ławce batonik zawinięty w kartkę papieru. Zdezorientowana, otworzyłam kartkę.

Mam po prostu nadzieję, że to poprawi Ci humor i wywoła ten cudowny uśmiech na twarzy.

Skrzywiłam się - wciąż nie miałam zielonego pojęcia, od kogo pochodzi batonik i wiadomość. Rozejrzałam się po sali i mój wzrok zatrzymał się na Mike'u, który wpatrywał się we mnie z oczekiwaniem. Gdy zauważył, że na niego patrzę, jego twarz rozpromieniła się i nieśmiało zamachał do mnie ręką. Nie mogłam powstrzymać się przed odwzajemnieniem uśmiechu. Podniósł oba kciuki do góry, po czym odwrócił się w kierunku tablicy.

Może to głupie, ale tak drobny gest sprawił, że poczułam się lepiej. Żadnych pytań, żadnego gnębienia, po prostu coś słodkiego na rozjaśnienie dnia. Mike był naprawdę dobrym przyjacielem.

Oboje z Mike'iem mieliśmy dzisiaj pracować, ale po raz kolejny ciągły napływ klientów zupełnie nas zaabsorbował. Upewniłam się, że widzi, jak jem batonik podczas mojej przerwy i posłałam mu następny, pełen wdzięczności uśmiech. Potem szybko odwróciłam wzrok, dając mu znać, najlepiej jak tylko potrafiłam, że chcę zostać sama. Jak gdyby nie chcąc złamać czekoladowych więzi, Mike nie podchodził do mnie przez resztę wieczoru.

W domu czekał na mnie zwykły obiad i zadaniowa rutyna. Obejrzałam kilka odcinków Firefly, ale nie włożyłam w to serca. Nie potrafiłam skupić się na serialu. Byłam zdenerwowana wizją telefonu do Jaspera. Wciąż nie wiedziałam, co mam zamiar mu powiedzieć. Chciałam brzmieć dojrzale i nonszalancko, ale miałam ochotę tylko płakać. To nie było fair. Nic z tego nie było fair. Nie miałam prawa myśleć o Jasperze inaczej niż jak o przyjacielu lub starszym bracie, a on nie miał prawa wzbudzać we mnie innych uczuć swoimi przemyślanymi gestami, nazywaniem mnie „maleńka” i kołysankami. Oboje przekroczyliśmy granicę, więc teraz oboje musieliśmy ponieść karę i to też nie było fair.

Ukryłam odtwarzacz DVD w szafie i chwyciłam książkę. Usłyszałam, jak Charlie wszedł po schodach, a potem krzyknął „dobranoc” przez zamknięte drzwi. Powinnam była przebrać się w piżamę i zgasić światła, ale byłam tchórzem, próbującym odłożyć nieuchronne na ostatnią możliwą chwilę. Kiedy w końcu poszłam do łazienki, poświęciłam więcej czasu na trzykrotne, dokładne umycie każdego zęba, upewniłam się też, czy każdy skrawek mojej twarzy był gruntownie wyszorowany. Nawet złożyłam ubrania przez wrzuceniem ich do kosza z brudami. W końcu skończyły mi się wymówki. Z ciężkim westchnieniem zgasiłam światła, wpełzłam pod kołdrę, włożyłam do ucha słuchawkę i zadzwoniłam do Jaspera.

- Jak się masz?
- Nie za dobrze – przyznałam. - A ty?
- Bywało lepiej. Tak bardzo chciałem cię dziś zobaczyć. Byłem blisko wskoczenia do samochodu i powrotu do Forks albo pozostawienia go na lotnisku i złapania najbliższego samolotu.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś?
Zamilkł. Czułam, że nie chciał odpowiedzieć. - Nie byłem pewien, czy przywitasz mnie z otwartymi ramionami. Gdy dziś rano nie chciałaś ze mną rozmawiać, nie wiedziałem, co o tym myśleć. Zastanawiałem się, czy nie wolałabyś, bym nie wracał do Forks.
- Och, Jasper – westchnęłam. - To nie tak, że nie chciałam z tobą rozmawiać, po prostu nie wiedziałam, co powiedzieć. Wciąż nie wiem.
- Miałem cały dzień na rozmyślania, poza kilkoma przerywnikami. Chcesz, żebym zaczął?
- Proszę. - Zacisnęłam powieki, mój żołądek skurczył się na myśl o tym, co zaraz powie.

- Po pierwsze, nie zrobiliśmy niczego złego. Mogliśmy mieć wyobrażenia, które wykraczały swoim znaczeniem poza przyjaźń, ale nie zrealizowaliśmy ich. Ważne jest, byśmy o tym pamiętali.
- Jasne. - Mój głos był słaby. Oczywiście, miał rację, ale to nie sprawiło, że poczułam się lepiej.
- Po drugie, nasza przyjaźń zaczęła się w ekstremalnych warunkach. Właśnie straciłaś Edwarda, a ja... ja byłem odseparowany od... od mojej rodziny. W takiej sytuacji, gdy oboje byliśmy zranieni i samotni, łatwo było o złą interpretację znaków, identyfikację emocji.

O czym on mówił? Że moje zainteresowanie nim było tylko potrzebą zastąpienia Edwarda, a ja w jego oczach byłam substytutem Alice? Przycisnęłam obie ręce mocno do twarzy, zwiększając nacisk na powiekach, by utrzymać łzy w ryzach.

- Po trzecie, od zawsze byliśmy dla siebie czymś zakazanym i niebezpiecznym. Nie mieliśmy prawa wzajemnie na siebie oddziaływać. Teraz, gdy zaczynamy się poznawać, podekscytowanie możliwością osiągnięcia tego, co wcześniej było zakazane, jest absolutnie naturalne. To wiąże się ze sztucznym zwiększeniem intensywności naszych relacji, daleko poza ich zwykłym położeniem.

Wszystko, co powiedział, było tak zimne i naukowe, tak strasznie błędne. Chciałam krzyczeć! Moje zainteresowanie Jasperem nie miało nic z wspólnego z niebezpieczeństwem lub innym facetem, nawet Edwardem. Wszystko było związane z osobą, którą poznawałam przez ostatnie dwa tygodnie. Uprzejmą, troskliwą, zabawną, przystojną, seksowną, tajemniczą, czarującą... Przestań, Bello! To właśnie takie myśli wpędziły cię w ten burdel!

Skoncentrowałam się ponownie na tym, co powiedział Jasper i zrozumiałam, oczywiście, że nie mówił wcale o mnie. Cały dzień rozmyślań o naszej sytuacji dał mu wgląd jedynie w jego uczucia i motywację stojącą za nimi. Więc dla niego powodem były ekstremalne warunki naszej przyjaźni i postrzeganie mnie jako zakazanego owocu, co spowodowało jego błędną interpretację uczuć. Fala bólu, która wtargnęła do mojego wnętrza, kiedy zrozumiałam, co on tak naprawdę czuje, była druzgocąca. Nagle ponownie znalazłam się na ścieżce, obserwując oddalającego się Edwarda, samotna i bezwartościowa.

- Bello... - Delikatny głos Jaspera przedarł się przez mgłę mojego marazmu. - Wciąż nie odpowiedziałaś. Zechcesz mi powiedzieć, proszę, o czym myślisz?

I tutaj była różnica między Jasperem i Edwardem. Dokładna różnica, która spowodowała moje uczucia do Jaspera. Obchodziłam go, obchodziło go to, co chcę powiedzieć. Mógł bez problemu zachować się jak Edward i odejść, gdy zrozumiał, że jego uczucia były tylko iluzją, ale nie musiał niszczyć mnie dla własnej rozrywki. Powiedział, że chce wrócić do Forks, by mnie zobaczyć. Nawet, jeśli niektóre z jego emocji były fałszywe, wciąż pragnął być moim przyjacielem.

Czy mogłam to zrobić? Mogłam kontynuować przyjaźń i odsunąć wszystkie pozostałe uczucia na bok? Czy mogłam je ukryć przed Jasperem i resztą świata? Ale jakie inne wyjście miałam? Nie potrafiłam teraz stanąć twarzą w twarz z możliwością utracenia go całego. Przyjaźń, jakkolwiek krótka, była lepsza niż nic.

- Bello, wiem, że wciąż tam jesteś. Słyszę, jak oddychasz. Proszę, maleńka, nie rób tego. Powiedz coś, cokolwiek. Przeklnij mnie, nawrzeszcz na mnie, to nieważne. Po prostu coś powiedz, proszę. Pozwól mi usłyszeć swój głos.

Bałam się odezwać. Bałam się, że mój głos mnie zdradzi. A nie byłam na to gotowa, nie byłam gotowa na pokazanie mu, jak delikatną i wrażliwą osobą nagle się stałam. Mimo wszystko wiedziałam, że muszę przemówić. Mogłam zrobić tylko jedną rzecz. Zadać mu pytanie. Zmusić do mówienia.

- Jasper? - Mój głos był chrapliwy, nierówny.
- Tak?
- Chcę wiedzieć... Powiesz mi... - Zawahałam się.
- Tak? - Brzmiał niepewnie.
- Powiesz mi, co stało się z tobą i resztą rodziny po moich osiemnastych urodzinach?

Przez długi czas nie usłyszałam nic. Nie potrafiłam dłużej powstrzymywać łez, popłynęły z moich oczu niczym potok. Zaczęłam oddychać przez usta, świadomie pragnąc utrzymać równy oddech, by nie zaalarmować go o zmianie, chociaż wiedziałam, że to bez sensu. Nawet mój ludzki słuch wychwycił podwyższony rytm i głośność. W końcu Jasper przemówił surowym głosem:

- Po tym, jak Rosalie i Emmett zaciągnęli mnie na zewnątrz i pragnienie krwi zelżało, uciekłem. Potrzebowałem samotności. Byłem zniesmaczony tym, co zrobiłem, moim brakiem kontroli nad potworem, który żył we mnie, tak blisko powierzchni. Przerażała mnie żądza zabicia ciebie i to, jak blisko zrealizowania celu byłem. Nie chciałem wracać.

Wkrótce Edward dogonił mnie i zatrzymał. Jego gniew i nienawiść całkowicie mnie obezwładniły, ale jeszcze gorsze było zaniepokojenie i żal. Posłuchałem go, bo wiedziałem, że jestem mu to winien, a on przekonał mnie do powrotu po Alice i Esme.

To, co nastąpiło potem, było najgorszym okresem w moim życiu, od czasu trzech dni, podczas których płonąłem, przemieniając się w wampira. Dom był zatopiony w emocjach – furia, złość, zniesmaczenie, gniew, szok, żal. Absorbowałem je wszystkie, przekraczały granice mojej wytrzymałości. Wychodziłem z siebie. To był najintensywniejszy ból i tortury, jakich kiedykolwiek doświadczyłem.
Najgorsze były uczucia Alice. Próbowała je przede mną ukryć, ale ją także przerosły. Odczuwała współczucie, była zszokowana, nosiła w sobie również niewiarygodnie ogromne poczucie winy, żalu i nienawiści do samej siebie. Gdybym tylko mógł umrzeć, jej uczucia z pewnością doprowadziłyby mnie do śmierci. Wiedziałem, że obwiniała się za nieprzewidzenie mojego ataku, za to, że nie potrafiła mnie powstrzymać i kontrolować. Potem, gdy Edward ogłosił, że wyjeżdżamy z Forks, te emocje przybrały na sile. Zrozumiałem, że uważała przyprowadzenie mnie do Cullenów i niemożność kontrolowania mojego zachowania za powód smutku Edwarda i konieczność opuszczenia przez rodzinę miejsca, które kochali. Wzięła na siebie całą odpowiedzialność, chociaż to ja byłem potworem, który spowodował tę sytuację.

Nigdy nic nie powiedziała i przez cały czas czułem jej miłość, ale wiedziałem, że dopóki będę z nią oraz z całą rodziną, nie poradzę sobie z karuzelą emocji, gdzie ich uczucia mieszały się z moimi i spychały mnie w najgłębszy, najciemniejszy kąt mojego umysłu. Uwięziony w moim prywatnym piekle, byłem bezużyteczny dla rodziny. Tak czy siak, musiałem odejść dla dobra innych.

To Carlisle zasugerował, bym na jakiś odizolował się od reszty. Wytłumaczył mi, że jeżeli dostanę szansę uporania się z własnymi emocjami, będę w stanie wrócić i stawić czoło relacjom z rodziną. To miało być tymczasowe rozdzielenie.

Alice nie zgodziła się na plan Carlisle'a. Prosiła mnie i błagała, bym wyjechał z nimi. Zaoferowała nawet, byśmy opuścili Cullenów i we dwójkę poszli własną drogą, ale nie mogłem jej na to pozwolić. Wiedziałem, jak blisko jest z resztą rodziny i wiedziałem, że jeśli odejdzie, nieważne jak mocno mnie kochała, jakaś jej część zawszę będzie opłakiwać utratę pozostałych. A świadomość, że to ja byłbym powodem śmierci części Alice, dręczyłaby mnie już zawsze. Łatwiej było mi podążyć za radą Carlisle'a i stawić czoło bólowi od razu.

W końcu Edward przekonał Alice, aby zgodziła się na takie wyjście. Wpędził ją we wstyd i poczucie winy, nazywając samolubną, skoro stawiała swoje potrzeby nad potrzebami moimi i reszty rodziny. Nienawidziłem go za to, ale nie było innego wyjścia.

Uzgodniliśmy nie utrzymywać ze sobą kontaktu, aż podejmę decyzję o powrocie. Ta zasada działała na moją korzyść. Wiedziałem, że gdy tylko porozmawiam z którymś z nich - zwłaszcza z Alice - wrócę, nawet nie będąc gotowym.

Nie powiedziałem im, dokąd jadę. Początkowo planowałem podróż na południe, do Houston. Ale potem zrozumiałem, że najlepszym miejscem na uporanie się z moimi demonami będzie miejsce, gdzie straciłem nad nimi panowanie – Forks. Dom był zamknięty. Nikt nie musiał wiedzieć, że tam jestem.

Zamierzałem unikać wszelkich kontaktów z ludźmi, a potem doszedłem do wniosku, że to dokładnie odwrotność tego, czego potrzebowałem. Wiedziałem, że jedynym sposobem na powrót do mojej rodziny będzie udowodnienie, że sam potrafię kontrolować moje pragnienie krwi, zupełnie tak jak oni. Dlatego opracowałem mój plan treningowy. A resztę już znasz.

Łzy kontynuowały swoją wędrówkę po mojej twarzy, gdy słuchałam jego historii. Czułam każdy gram jego bólu, przytłaczającą go powódź emocji. To było znacznie gorsze od wszystkiego, co sobie wyobrażałam.

- Jasper – wyszeptałam, przerażona. Po raz kolejny zabrakło mi słów. „Przykro mi” wydawało się tak nieadekwatne...
- W porządku, Bello. Plan działa. Sama widziałaś, że staję się silniejszy.
- Tak. Zawsze wiedziałam, że tak będzie.
- Wiem. Od chwili, gdy powiedziałem ci, co planuję, pokładałaś we mnie większą wiarę niż ja sam. To było pocieszające, pochlebiało mi. Nawet mnie nie znałaś. Twoje uczucia, twoje reakcje nigdy nie przestawały mnie zadziwiać i dezorientować.
- Być może cię nie znałam, ale czułam twoją determinację. Wiedziałam też, że skoro masz plan, to go wykonasz. Mimo wszystko, to musi być dla ciebie straszne. Pewnie bardzo za nią tęsknisz. - Gdy tylko te słowa wydobyły się z moich ust, chciałam je cofnąć. Nie miałam pojęcia, dlaczego wspomniałam o niej w naszej rozmowie. Czy chciałam przysporzyć mu jeszcze więcej bólu?

Po raz kolejny nastała cisza. Zbeształam się w myślach za moją nieroztropność. Ale kiedy Jasper przemówił, w jego głosie nie było bólu. Przeciwnie, był równy i pewny.

- Bello, jest jeszcze coś. Coś, o czym muszę ci powiedzieć. Rozmawiałem dzisiaj z Alice.


cliffhanger, cliffhanger Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 0:05, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PsyChicznieNastawiona
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sanok

PostWysłany: Sob 23:49, 20 Lut 2010 Powrót do góry

Kurde, nie wiem czemu ale beczę Crying or Very sad Crying or Very sad to ten ff poruszył mnie najbardziej ze wszystkich jakie dotychczas czytałam, a było ich niemało.
Tak bardzo podoba mi się to opowiadanie, że nie wiem czy zniosę wiadomość o Jasperze który postanowi wrócić do Alice.
Oczywiście jeżeli tak się stanie. Wiem, że tak powinno być
ale w tym momencie nie pałam miłością do Alice. Jasper tutaj jest skazany na Belle. Uważam, że gdyby na podstawie tego ff powstała
książka zrobiła by taką samą furorę jak Zmierzch może i nawet większą.
Jasper jest taki kochany. ;] To niewiarygodne jak bardzo różni się od Edwarda. :) Jestem Ci strasznie wdzięczna że znalazłaś tą historię.
Dziękuje za tłumaczenie i wspieram Cię duchowo ..


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Kaaś
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ciepłe i (nie) przytulne piekło.

PostWysłany: Nie 11:21, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Ten rozdział był taki... Piękny.
Oddziaływał na moje emocje i, myślę, że również na emocje innych czytelników. A przyznam, że przeczytałam go wczoraj, a mimo to wciąż pamiętam, jak bardzo Bella była zrozpaczona. I ja sama, oczywiście.
Sądzę, że nawet jeśli Jasper wróci do Alice, to po pewnym czasie nie wytrzyma i przyjedzie do Belli, chociażby w odwiedziny. Ale myślę, że po prostu nie będzie w stanie wyjechać. A może Alice miała jakąś fajną wizję?
W tym opowiadaniu Alice jest tylko przeszkodą... Czymś, co w końcu należy ominąć, by być do końca szczęśliwym - by żyć normalnie. Nie będę spoilerować, ale przeczytałam ostatni rozdział i... A z resztą, sami sobie zobaczcie ;D
Ogólnie dzieje się bardzo dużo, chociaż ktoś, kto woli akcję [czyli JA xD] mimo wszystko może tak nie uważać.
Hmm... Chyba sobie zacznę czytać dalsze rozdziały... Może coś zrozumiem :)

Pozdrawiam i czekam na dalsze tłumaczenie tego tekstu :*


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Kaaś dnia Nie 11:22, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Nie 14:03, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Hej, madam Wink

W końcu wzięłam swój leniwy tyłek i przyczłapałam, zeby coś napisać. GM czytam już od jakiegoś czasu i naprawdę podoba mi się to opowiadanie.
W ogóle to moje przygody z Wordem zaczęły się już cztery razy, ale zawsze kończył się krzyżykiem, bo zazwyczaj nie wiedziałam, co napisać. Ale wczoraj dodałaś nowy rozdział i przybyłam Very Happy.

Zawsze myślałam, że Edward nie jest odpowiedni dla Belli. Jak dla mnie jest takim... ciotowatym chłopaczkiem-drewnem, który mówi Belli, co ma robić. Za to Jasper ... Do Alice mi nie pasuje, bo jest za bardzo... no nie wiem. Żwawa? Laughing. A Jasper+Bella to dla mnie idealne połączenie. (tak nawiasem mówiąc, to narobiłaś mi chętni na ffy z tymże paringiem i od wczoraj szukam czegoś ciekawego na ff.net Laughing.) Szkoda, że Meyer nie poświęciła Jasperowi więcej uwagi. No okej, w Zaćmieniu i Księżycu w nowiu odgrywa ważną rolę, ale przez to, że go uwielbiam, odczuwam jest brak Laughing. Chociaż może to i dobrze... Dzięki temu da się wykreować trochę postać Jaspera po swojemu w opowiadaniach. Tak jak np. tutaj, kiedy to śpiewa kołysankę czy inne piosenki. Powiedziałabym nawet, że jest w GM wrażliwy. Do tego potrafi mówić o swoich uczuciach, potrafi rozmawiać z Bellą w taki sposób, w jaki Edward nie potrafił. A mnie się coś takiego podoba Wink

Zastanawiam się, co będzie, gdy Edward wróci. Oszukał Bellę, mówiąc, że jej nie chce. Z kolei ona zaczyna czuć coś do Jaspera i ciekawi mnie, w którym momencie zjawi się Edward. Kiedy będzie między nimi prawdziwe uczucie (o ile do tego dopuszczą?) czy kiedy jeszcze będzie można traktować to jako przyjaźń z odrobinę przekroczoną granicą? Hm, do tego Jasper mówił coś o zaprzestaniu rozmów z Alice. Ale z nią rozmawiał. Może miała jakąs wizję czy coś w tym stylu? Achh, jak mnie to opowiadanie wciągnęło Laughing.

Tłumaczysz naprawdę świetnie, zapominam, że jest to świetnie. Zauważyłam, że w większości, a przynajmniej w tych, które miałam okazję czytać, a trochę ich za sobą mam, nie ma zbyt dobrego opisu uczuć. A tutaj czuję się tak, jakbym była Jasperem czy Bellą, potrafię się wczuć w te postacie. Gratuluję autorce napisania takiej historii, stopniowego rozwijania akcji i wprowadzania wszystkich wydarzeń, nie pędzenia nigdzie, a Tobie tak dobrego przekładu :).

Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, próbując powstrzymać się od sięgnięcia po oryginał.
Uściski,
Rath


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Nie 18:20, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 18:17, 21 Lut 2010 Powrót do góry

To teraz ja!

Moja kolej, moja. *skacze w miejscu*

Cieszę się, że nie porzuciłaś tłumaczenia, mimo natłoku innych zajęć. Jest to dla mnie tekst, który przetarł innym ścieżkę, a takie cenię sobie najbardziej. Szczególnie, że nie znajdę tu nawiedzonych fanek, które za krytykę lub konstruktywną uwagę gotowe są powiesić kogoś na najbliższym drzewie. Wszystko w tym opowiadaniu jest stopniowe. Krok po kroku rozwijają się postacie, ich emocje, przemyślenia. Czytelnik wsiąka coraz bardziej, żałuje, że kończy się rozdział. I nieważne, że Bella skończy z rakiem mózgu po tylu godzinach przy telefonie, a te komórki to mają baterie atomowe - ważne jest to, co się kryje między słowami, a są to czyste uczucia. Namacalne, wymowne, wyraziste.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
SuzKa
Człowiek



Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: w miejscu co nie ma go na mapie - znaczy się Łódź ;)

PostWysłany: Nie 20:07, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Wiem, jestem złą fanką, bo dawno nic nie komentowałam, ale nie za bardzo miałam co, więc teraz aż podskakuję z radości, że powróciłaś z nowymi rozdziałami i mam nadzieję, z nową porcją energii.

Po przeczytaniu tych dwóch rozdziałów na dobre przeniosłam się w inny świat, więc od razu pochłonęłam następny w oryginale, więc przepraszam, jeżeli pojawią się jakieś spoilery, ale to opowiadanie jest tak niesamowicie spójne, że trudno rozdzielić jeden rozdział od następnego.
Uczucia są opisane tak, jakby przeżywała je sama autorka, a bliskość Belli i Jaspera wydaje się całkiem naturalna. Rozumieją się tak dobrze, że ich rodząca się miłość, jest oczywista, co tym bardziej, skłania czytelnika do rozmyślania, jak autorka rozwiąże problem Alice. I jeszcze jeden problem, o którym większość chyba zapomniała, a mianowicie co z Edwardem, czy na prawdę nie kocha Belli, czy tak jak w "Księżycu..." opuścił ją wyłącznie przez wzgląd na jej bezpieczeństwo?

Moja droga, twoje tłumaczenie jest niesamowite, doskonale wiesz jakich słów użyć, by najlepiej oddać znaczenie oryginału. A za to należą ci się wielkie brawa i pełno kiślu! Wink
Pozdrawiam, SuzKa


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Nie 21:22, 21 Lut 2010 Powrót do góry

Jak zwykle wpadłam na to za późno. Przepraszam!

Od razu zaczyna mi się podobać. Bella jest konkretna, bez mazgajenia podchodzi do sprawy. Kalkuluje w swojej głowie zaistniałą sytuacje i wie , że mimo cierpienia które czuje nie będzie ono wieczne. Otrzeźwienie z sytuacja , jakby oblała się szklanką zimnej wody. Chyba nawet Charlie bardziej się tym przejął, chociaż tak pokrętnie. Nie chce by jego jedyne dziecko go opuściło. W zupełności się z nim zgadzam. Nad tym się nie zastanawiałam, ale z tłumaczeń Jaspera wynika że to wina Edwarda. Jak zwykle ten pachołek zareagował gwałtowanie powodując dodatkową ranę na ciele Belli i więcej posoki która tylko wzmogła głód tego biedaczka. Nigdy na to tak nie patrzyłam. Bella ma takie napady nienawiści ukierunkowanej w stronę Edwarda, cieszy się w towarzystwie przyjaciół , szaleje z Jacobem a ostatecznie i tak trafia do swojej sypialni gdzie atakuje ją brak Edwarda.


To się stało w jakiś sposób ... słodkie? Jasper próbuje zmienić swój hardy charakter i przyzwyczajenia, ale trudno zmienić własną naturę. Podobały mi się początki tej przyjaźni. Ponieważ od początku autor zaznacza różnicę pomiędzy postacią Jaspera a Edwarda. Edward traktował Bellę jak przedmiot badań , zadając głupie pytania czy chroniąc ją jakby była niemowlęciem, pytając o zdanie a nie robiąc z siebie idiotę "bohatera" - czego Jazz nie robi. To bardzo dobre i nieco dojrzalsze z jego strony, jednocześnie przekonuje nas do poglądu w którym Edward jest tylko rozemocjonowanym , niedoświadczonym nastolatkiem zamkniętym w ciele wampira (który myśli że zjadł wszystkie rozumy , wraz z swoim.

Podoba mi się ta wewnętrzna przemiana bohatera. Jasper staje się coraz bliższy. Podczas tej całej sytuacji w kinie pomagał jej Jacob a później w krytycznym momencie pojawił się Jasper. A Bella... słysząc jego głos targana jest przez skrajne emocje. Pomiędzy wiedzą że jest małżonkiem a potrzebą bliskości. Hormony są nie do opanowania. Ale bardzo odkrywcze było danie jej komórki w pudełku a nie w papierze. Wampiry chyba sądziły że rozrywanie papieru budzi wielkie emocje. No może, ale tylko u dzieci ;D A później pojawiło się piękne porównanie życia (jako człowieka) Jaspera do obrazu impresjonistycznego. "Tak, jakby oprowadzał mnie po impresjonistycznym malarstwie, podczas gdy oboje staliśmy odrobinę za blisko obrazu, by zobaczyć pełny efekt zamierzony przez artystę. Piękno całości mogło się zagubić, ale pociągnięcia pędzlem, które widzieliśmy, wciąż były fascynujące." Ostatnie zdanie z XV rozdziału zbiło mnie totalnie z tropu. Aż się tego boję ale niecierpliwe czekam na kolejny rozdział tego świetnego tłumaczenia. To co tworzy autorka jest bardzo logiczne. To całe odejście Jaspera od rodziny , ze względu na kumulację uczuć i emocji oraz trening i próba przebywania wśród ludzi w normalnych warunkach , separacja od rodziny jednocześnie odseparowała go od Alice i ich więzi jakby osłabły. Chciałabym by oznaczało to więcej niż tylko osłabienie więzi a wzmocnienie je z kimś innym ;>



Cytat:
- Czy kiedykolwiek chciałeś...?
- Wiesz, że tak.
- Ja też.
ohh, to było takie. Po prostu nie mam do tego inteligentnego komentarza.

świetnie przetłumaczone , naprawdę. naprawdę.
ale co tak mało komentarzy?!

Pozdrawiam, Uskrzydlona Twisted Evil


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pon 12:01, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Hello Słoneczko!
Pamiętam ten rozdział. Był dla mnie straszny, bo doskonale rozumiałam Bellę, też czułam się załamana, porzucona, bezwartościowa... Tak bardzo łatwo jest dać się zranić, a tak trudno znów zacząć się uśmiechać... Rolling Eyes
Słowa Jazza, o pojawieniu się w nich uczucia i sposobu na ich unicestwienie, trafiły we mnie rykoszetem. Usłyszałam coś podobnego i byłam wściekła na Jaspera, że to powiedział.
Ale z drugiej strony, było mi cholernie żal ich obojga. Belli, rzecz jasna, z powodu ogromnego bólu, jaki musiała znieść... A Jaspera... bo po prawdzie on też musiał cierpieć. Słyszał jej łkanie, wiedział, że ją to boli. Jestem pewna, że podświadomie odbierał jej uczucia. Kurcze, aż mi się płakać chciało nad nimi.
Radosną iskierką rozdziału okazał się Mike. Nie mając tej wiedzy, którą już mam, pewnie byłabym zdziwiona, ale powiem Ci Motylku, że lubię Mike'a z GM. Jest słodki. I ten batonik... Żeby mi ktoś takie słodkości podrzucał tylko po to, bym się uśmiechnęła. Bells ma naprawdę fajnego przyjaciela!
Opowieść Jazza o posturodzinowej sytuacji - zadziwiająca. Ma tyle pozytywnych uczuć wobec Alice, ale zakochuje się w Belli... Trochę skomplikowane, ale piękne! Ubóstwiam go w tym momencie (jak zawsze i wszędzie :)) Mówiąc o swoich wspomnieniach zawsze wszystko nacechowuje emocjami i to jest w nim piękne. Mężczyźni nie umieją mówić o uczuciach. Jasperowi pewnie jest tak łatwo przez empatię, ale mówi pięknie...
Ale końcówka jest dobijająca, wbił Belli nóż w plecy. Mówiąc, że rozmawiał z Alice... to jakby powiedział, że ją opuszcza. Wyobrażam sobie, jak Bella musiała się poczuć... Zranił ją! Zachował się prawie jak Edward.
Jestem zdruzgotana Słoneczko moje, że tak pięknie tłumaczysz! :P Nadajesz temu opowiadaniu klimat. Nie jest suchym tłumaczeniem. Ot, co to nie! Przekazujesz emocje przez tekst, opowiadasz bajeczną historię i mówisz o życiu. Jakbym czytała oryginał Motylku. Ot, co!Hurra
Bije pokłony Padam

:)
Życzę weny Słoneczko, bo jeszcze długa droga przed nami.
Ciao,
dot.

PS I to ja Ci dziękuję, że jesteś walentynko :* love


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Pon 18:48, 22 Lut 2010 Powrót do góry

PsyChicznieNastawiona, tak, ta historia wzbudza wiele emocji, zwłaszcza, jeśli jest się taką Jaspellową fanatyczką jak ja. Wink Ogromnie cieszą mnie Twoje uczucia w kierunku zarówno tłumaczenia, jak i Jaspera, bo w końcu on stanowi trzon tej opowieści. Mam tylko nadzieję, że będziesz wpadać częściej i zostawiać tak śliczne komentarze.

Kaaś, nie mogę Ci powiedzieć, która z opcji jest tą prawdziwą, ale sądzę, że wymieniłaś wszystkie prawdopodobne możliwości, z których może skorzystać Jasper. Chociaż wszyscy chcielibyśmy, żeby Alice zadzwoniła do niego i powiedziała mu, że to koniec, bo kocha Edwarda, prawda? Tak byłoby znacznie łatwiej. ^^
Jak to ładnie ujęłaś, Alice jest tylko przeszkodą. Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, ale czuję tutaj nutkę piętnastego rozdziału i Bellę mówiącą o ich uczuciach jako o przeszkodzie.

Rathole, nareszcie się doczekałam. ;P
Ciotowaty Chłopaczek-Drewno to chyba jedno z bardziej adekwatnych określeń Edwarda, na jakie się natknęłam. Tak, jakbyś czytała w moich myślach ^^
Jeśli chodzi o dobre opowiadania z Jaspellą, to polecam Ci [link widoczny dla zalogowanych], które będę tłumaczyć, jak tylko zwolni mi się miejsce w kąciku, więc być może i tak będziesz miała z nim styczność.

Angels, jak miło znów Cię czytać. Myślałam, że opuściłaś mnie i mój złoty księżyc, a Ty nie dość, że zostawiłaś po sobie ślad, to jeszcze ubrałaś moje myśli w słowa. Myślę, że rak mózgu będzie tylko argumentem do ewentualnej przemiany Bells w wampira, gdyby wciąż na to naciskała. Wink

SuzKa,
Cytat:
I jeszcze jeden problem, o którym większość chyba zapomniała, a mianowicie co z Edwardem, czy na prawdę nie kocha Belli, czy tak jak w "Księżycu..." opuścił ją wyłącznie przez wzgląd na jej bezpieczeństwo?

Nie tyle, co o nim zapominamy, lecz po prostu nie chcemy o nim myśleć. Przyznam bez bicia, że sama jestem tego ciekawa, ale spojler Edward w GM nie pojawi się wcale. Chociaż NusiainForks obiecała, że pojawi się w sequelu. Który, swoją drogą, miał mieć premierę w zeszłe wakacje.Koniec spojlera
I nie jesteś złą fanką, liczy się to, że w ogóle piszesz. ;*

Uskrzydlona, cieszę się, że tu zawitałaś.
Cytat:
Chciałabym by oznaczało to więcej niż tylko osłabienie więzi a wzmocnienie je z kimś innym

Nie mogę spojlerować, bo zrobiłam już jeden spojler u góry, ale poudaję, że jeszcze nie przeczytałam dalszych części i dołączę się do Twoich pragnień.
Wiesz, czytam w kółko Twój post, bo niesamowicie mnie urzekł. Nie wiem, czy to kwestia jego konstruktywności, czy doboru słów, ale nie umiem się od niego oderwać. Dziękuję. Wink

Dotviline, cześć, Słoneczko. Wink
Nie zapominaj, że Jasper nie cierpiał tylko dlatego, że cierpiała Bella. Te uczucia nie wyszły tylko od niej, to on zaczął tę całą spowiedź. On też musi mieć swoje powody do cierpienia. W zasadzie to ma jeszcze gorzej, bo jest rozdarty między dwoma kobietami, które go kochają. Wprawdzie Bella cierpi po rozstaniu z Edwardem, ale dzięki temu mogłaby skupić się tylko na Jasperze. To Edward dokonał za nią wyboru. Natomiast Jasper nie wie, co powinien zrobić. Ból towarzyszący dokonaniu dramatycznego wyboru czasem może kogoś zniszczyć.

Dziękuję każdej z Was za słowa dotyczące mojego tłumaczenia, to bardzo buduje i sprawia, że chcę tłumaczyć jeszcze lepiej. W końcu o to chodzi, prawda? Żeby tłumaczenie nie wyglądało jak tłumaczenie, tylko jak rodzimy tekst. Jeśli udało mi się to osiągnąć, to bardzo mnie to cieszy.

Ave,
Motyl.


EDIT: Mam też dla Was radosną niespodziankę. Wink Druga półkula Jazzedme teamowego mózgu złożyła mi propozycję nie do odrzucenia, toteż jej nie odrzuciłam. Dlatego Pernix, znana szerszej publiczności jako "ten zły moderator", przetłumaczy część szesnastą i wierzę, że zrobi to wspaniale. Na razie jest to tylko jednorazowa pomoc, ale liczę na to, że po Waszych przychylnych opiniach (bo inaczej nie może być, prawda?) współpraca zaowocuje nowymi rozdziałami spod ręki Pernix, ergo będą dodawane szybciej, bo co dwie półkule, to nie jedna, right?

Tak więc do zobaczenia przy rozdziale siedemnastym, zostawiam Was w dobrych rękach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Pon 20:09, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Kaaś
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ciepłe i (nie) przytulne piekło.

PostWysłany: Pon 23:11, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Aż czuję potrzebę, by po prostu odpowiedzieć Wink

Wiem, wiem, że nie możesz mi powiedzieć, i bardzo dobrze, bo jednak nie chcę wiedzieć, co będzie dalej przed przeczytaniem twojego tłumaczenia. To pomimo wszystko utrzymuje w napięciu nawet kogoś, kto przeczytał już ostatnie rozdziały i wie kilka ciekawych rzeczy.

Cytat:
Chociaż wszyscy chcielibyśmy, żeby Alice zadzwoniła do niego i powiedziała mu, że to koniec, bo kocha Edwarda, prawda? Tak byłoby znacznie łatwiej. ^^


Prawda, prawda, i to by było najlepsze, chociaż wątpię, aby teraz się to stało Wink Z resztą nie powiedziałabyś o tym na forum publicznym. Także to odpada. Wink

Cytat:
Jak to ładnie ujęłaś, Alice jest tylko przeszkodą. Nie wiem, czy zrobiłaś to specjalnie, ale czuję tutaj nutkę piętnastego rozdziału i Bellę mówiącą o ich uczuciach jako o przeszkodzie.


Jeżeli tak, to zrobiłam to bardziej nieświadomie, bo nawet nie myślałam o tym, co mówiła bądź myślała Bella. Po prostu pisałam to, co ślina i umysł na język przyniosły, aczkolwiek mój mózg jest na tyle nienormalny, że mógł pokusić się o stwierdzenia naszej kochanej Belli.

Czekam na kolejny rozdział, który nota bene już mnie interesuje, a do tego będzie go tłumaczyła Pernix, co da mi sprawdzenie jej umiejętności, prawdopodobnie bardzo dużych...
I, oczywiście, oczekuję na "Zaufaj mi", które, mam nadzieję, ruszy pełną parą :)

Pozdrawiam serdecznie :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 11:16, 23 Lut 2010 Powrót do góry

W rzeczy samej tak będzie. Zabrałam się za tłumaczenie szestnastki, a powodów ku temu było kilka.

Przede wszystkim piętnasty rozdział wybił mnie z równowagi i moja cierpliwość się skończyła. Jakże autorka może tak kończyć? W takim momencie? Tego się nie robi, jeśli się nie chce denerwować czytelników! Twisted Evil No chyba, że planuje się szybkie dodanie kolejnego rozdziału (tak, odezwała się ta, która dodaje rozdziały do swoich opowiadań często Wink).
Z powodu zakończenia zajrzałam do oryginału i zakochałam się w połowie XVI rozdziału. ^^
Ech, po prostu miodzio. Uparty Jasper, to Jasper jakiego lubię. No i tutaj jest pierwszy powód, dlaczego chciałam tłumaczyć szestnastkę.

Drugi powód to Wy, też chcę, żebyście jak najszybciej dowiedzieli się co i jak - wszyscy Ci, którzy oryginału nie czytali i nie czytają. Natomiast madam ma teraz inny orzech do zgryzienia - mianowicie PS. Jak mniemam, część z Was również czeka na to opowiadanie, dlatego lepiej niech się motylek skupi na chwilę na czymś autorskim.

Trzecim powodem jest Jazzedme team. Jazzedme team kocha Jaspellę i wierny jest właśnie temu paringowi. Gdzie Jaspella, tam nie może zabraknąć sióstr z JZT Wink.

Troszkę boję się madam włazić z butami w tak ładne tłumaczenie, ale mam nadzieję, że aż tak nie splamię się i GM. Poza tym GM ma ponad 50 rozdziałów, dlatego wydaje się, że dodatkowy tłumacz od czasu do czasu się przyda.

W rozdziale XVI będę gościnnie, z uwagi na w/w powody, a doczepię się do madam jako drugi w miarę regularny translator po ukończeniu Rising Sun. Mam nadzieję, że czytelnicy RS nie wyklną mnie za ten mały skok w bok.

Co do samego rozdziału. Jasper opowiadający Belli historię odłączenia od Cullenów był wzruszający. Opowiedziane to było z takim rosnącym napięciem, że nawet nie chcę sobie wyobrażać, co mogła czuć Bella, słysząc tę historię. I jeszcze wątek z Alice... Daje do myślenia. Zawiesza kwestię tego, co między Bellą i Jasperem się dzieje. Nie wiadomo, czy on nadal kocha Alice w ten sposób. Nie wiadomo, czy "maleńkowanie" wynika z troski i czułości, jaką jest przepełniony, czy może z czegoś więcej...
Ech, tak nie mogę się doczekać, aż coś się wyjaśni, że idę trochę potłumaczyć. Wink
m.b., dzięki :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Wto 13:06, 23 Lut 2010 Powrót do góry

Ten rozdział był niesamowity , taki ....piękny poprostu .
W zasadzie nigdy sie nie zastanawiałam co się działo z Jasperem po tych nieszczęsnych urodzinach Belli . Co czuł , jak rodzina go potraktowała jak sobie sobie z tym poradził . Powtórze sie ale Meyer olała go w sadze i nie doceniła. Chociaż czytając książki byłam zapatrzona w Edwarda jak wiele fanek , i nie zwracałam uwagi na Jazza . Na szczęście ten amok dawno mi juz minął , ogłupienie minęło , czar Edowy minął i teraz dopiero widzę kto tak naprawdę miał jaja w tych książkach . Przecież on jest boski ! Czuły , kochany , troskliwy , no niesamowity . Może to jednak wina GM , albo autorek niesamowitych ff o Jasperze . Napewno u S Meyer tego nie było .
Wracając do GM, dawno nie czytałam nic tak pięknego . Opisy uczuć jakie nimi targają powodują ,że chce mi sie płakac , nad nimi , nad tym co ich spotkało , jak potraktowali ich najbliżsi im ludzie i jaka niepewna przyszłość ich czeka . Cały czas mam nadzieje ,że mimo wszystko będą razem , że nie wróci ani Edward , ani Alice . Oni tak do siebie pasują , jak dwie połówki pomarańczy . Nie chcę myśleć , co sie stanie gdyby któreś z nich jednak powróciło , przeciez nastąpiłby chaos . Obydwoje mi tu przeszkadzają , są całkowicie zbędni , jakby byli z innej bajki .
Cieszę sie bardzo ,że Pernix tłumaczy kolejny rozdział , bo nie należę do cierpliwych osób , a ten ostatni zakonczył sie w taki sposób , że nie mogę sie doczekać następnego . No i powodzenia madam przy P.S oczywiście !!
Pozdrawiam dziewczyny Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 0:01, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Drżę, boję się, kolana mi się uginają... Wybaczycie mi to skalanie GM?
No cóż, na razie jestem na próbę, więc wszystko zależy od Waszej opinii Wink
W tłumaczeniu nie debiutuję, coś tam możecie mojego na forum znaleźć.

Betowała przecudowna m.b.
love
Dała błogosławieństwo na ten rozdział, surowo skrytykowała, gdzie było trzeba, więc mam nadzieję, że obędzie się bez większej wtopy. Wink

Enjoy, jak mawia motylek Wink


Rozdział XVI
Wizje



Słysząc jego słowa, otworzyłam szeroko oczy. Rozmawiał z Alice! Sto pytań przewijało się przez moją głowę. Kto zadzwonił do kogo? Po co? Co powiedziała Alice? Czy komuś stało się coś złego? Czy ona wie o nas? Czy chce mnie zabić?
Ale przede wszystkim ubodło mnie jego wcześniejsze oświadczenie. Wiedziałem, że gdy tylko porozmawiam z którymś z nich - zwłaszcza z Alice - wrócę, nawet nie będąc gotowym.. Jasper nie planuje wrócić do Forks. Zamierza wrócić do Cullenów.
Głośno przełknęłam ślinę. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę czuć się gorzej niż wtedy, gdy Edward zostawił mnie w lesie. Tak bardzo się myliłam. Przynajmniej po jego odejściu czułam gniew i żal, których mogłam się uczepić i karmić nimi, gdy przygniatał mnie smutek. Teraz nie było już niczego. Nie mieliśmy nawet okazji stosownie się pożegnać. Jasper wyjechał w środku nocy i nic więcej nie pozostało.
Nie potrafiłabym znieść jego słów, gdy będzie potwierdzał moje najgorsze obawy, więc sięgnęłam po telefon i nacisnęłam klawisz kończący rozmowę.
Kilka sekund później komórka zaczęła wibrować. Wibracje rezonowały na podłodze. Bałam się, że Charlie może je usłyszeć, więc chwyciłam ją i wetknęłam pod poduszkę. Nie przestała wibrować. Policzyłam do pięciu, potem do dziesięciu. Komórka cały czas wibrowała. Rozważałam nawet całkowite jej wyłączenie, ale nie mogłabym znieść utraty tej ostatniej nici, która nas łączyła, mimo iż była tak cienka.
Po piętnastu minutach wibracje ustały. Odczuwałam smutek zmieszany z ulgą. Teraz było naprawdę po wszystkim. I wtedy usłyszałam dzwonek telefonu na dole. Zerknęłam na budzik. Było pół godziny po północy. O tej godzinie można spodziewać się tylko alarmowych telefonów. Z lękiem spojrzałam na mój milczący aparat. Nie, nie odważyłby się! Co powiedziałby, gdyby odebrał Charlie? Zdesperowana, otworzyłam klapkę komórki i wcisnęłam jedynkę. Dzwonek z dołu zamilknął.

- Rozłączyłaś się ze mną - powiedział oskarżycielskim głosem. Mój smutek momentalnie zmienił się w złość.
- Tak – wysyczałam. - Większość ludzi rozumie, co oznacza sygnał kończący rozmowę. Co sobie myślałeś, dzwoniąc na stacjonarny? Przecież mogłeś obudzić Charlie'ego!
- Ty, ty rozłączyłaś się ze mną! - powtórzył. - Dlaczego? - jego szczere zmieszanie i ból w głosie całkowicie mnie rozbroiły.
- Po prostu nie mogłam – wycedziłam, dławiąc szloch. - Nie chciałam słyszeć, jak mówisz mi, że nie wracasz.
- Co? - Brzmiał, jakby mi nie dowierzał.
- Powiedziałeś, że jeśli porozmawiasz z Alice, wrócisz do nich, nawet jeżeli nie będziesz gotowy.
- Co? - zapytał ponownie.
- Kiedy opowiadałeś mi, co się stało po przyjęciu. Powiedziałeś, że zasada nieutrzymywania kontaktu była dla ciebie istotna, bo gdybyś porozmawiał z Alice, wróciłbyś do nich, nawet jeśli nie byłbyś jeszcze gotowy. - Czułam się urażona, że zmusił mnie do powiedzenia tego na głos. Przecież on ma doskonałą pamięć. Dlaczego musi mnie w ten sposób upokarzać?
- Och – odpowiedział. W jego głosie słychać było ulgę. - Bella, głuptasku, zawsze zamierzałem wrócić do Forks. Czy naprawdę pomyślałaś, że pojechałem na polowanie, a potem nie wrócę? Że zostawię cię tak jak Edward? - Zamilkł, z pewnością żałując tej wzmianki. - Zawsze planowałem wrócić, a Alice zadzwoniła, by upewnić się, że to zrobię.
- Co? - Teraz to ja byłam zakłopotana. Dlaczego Alice chciała, żeby Jasper wrócił do Forks? To nie miało żadnego sensu.
- Alice miała wizję – odpowiedział poważnym tonem. Spanikowałam. Czy Alice ujrzała coś związanego ze mną i Jasperem? Czy kłócili się? Czy nakazała mu trzymać się z daleka ode mnie? Ale Jazz nie brzmiał jak facet, który kłócił się niedawno ze swoją partnerką. Co, do cholery, tu się dzieje? Poczułam się tak, jakbym wkroczyła do jednego z odcinków Strefy Zmroku.*
- Co zobaczyła? - zapytałam.
- Widziała Laurenta. Laurenta w Forks.
Przestałam oddychać. Laurent, wampir – nomad, który podróżował z Jamesem i Victorią, przybywa do Forks. Ten Laurent, który nie jest „wegetarianinem” jak Cullenowie, zmierza do naszego małego miasteczka. Co jeśli postanowi się tu posilić? Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie!
- Bello, oddychaj – zakomenderował Jasper. Wzięłam wdech. - Wszystko jest w porządku. Laurent mieszkał z Tanyą i jej rodziną w Denali. Przystosował się do wegetariańskiej diety. Wiemy, że nie zamierza jej porzucać, przynajmniej na razie. Ale z niewiadomych przyczyn postanowił opuścić Alaskę i wrócić w nasze rejony.** Alice widziała go w Forks. Obserwował cię. Nie widziała, żeby coś zrobił, ale chciała mieć pewność, że wrócę do Forks i że będę na ciebie uważał, tak na wszelki wypadek. A ja nigdy bym cię nie zostawił samej, skoro on jest gdzieś w pobliżu. Może i żyje jak „wegetarianin” od kilku miesięcy, ale wiem aż za dobrze, jak łatwo można skusić się na powrót do tradycyjnego pożywiania.
Mamy jeszcze kilka dni, zanim dotrze na miejsce, jednak ja wrócę z powrotem już teraz. A kiedy następny raz się spotkamy, musimy ustalić kilka zasad. Tylko na pewien czas, żebyś była bezpieczna, dobrze?
Nie mogłam wykrztusić ani słowa. Wampir – nomad zmierza do Forks.
- Zgadzasz się, Bello? - Głos Jaspera był teraz bardziej stanowczy. Domagał się odpowiedzi.
- Tak, w porządku – odparłam, chociaż nie miałam pojęcia, co właśnie potwierdziłam.
- Czy Alice zobaczyła coś jeszcze? - zapytałam niepewnie.
- Nie, przynajmniej nic o tym nie wspomniała. Powiedziała, żebym przekazał ci pozdrowienia i że jest jej przykro – bardzo za tobą tęskni.
- Aha, rozumiem. - Oczy piekły mnie od płaczu, a głowa pękała pod wpływem tylu zagmatwanych wiadomości, które dziś otrzymałam. Zerknęłam na zegarek. Było już wpół do drugiej. Jęknęłam.
- Bello, co się dzieje? - odezwał się, cały czas czujny.
- Nic. Głowa mnie boli, a poza tym jest już późno...
Usłyszałam, jak przeklina półszeptem.
- Wybacz, maleńka, straciłem poczucie czasu, a ty musisz wstać rano do szkoły. Chciałabyś, żebym zaśpiewał ci do snu?
On był bezlitosny. Tylko dlatego, że to nic dla niego nie znaczyło... Ale dla mnie znaczyło i będę go mogła mieć tylko na krótki czas.
- Tak – wyszeptałam.
- To jest coś nowego – powiedział czule. - Wyjątkowa piosenka tylko na dzisiejszą noc.

Pewnego razu była droga, która prowadziła do domu
droga, dzięki której można było wrócić do domu
Śpij, ślicznotko, nie płacz już
A ja zaśpiewam ci kołysankę
Złote sny wypełnią twoje oczy
Uśmiech obudzi cię, gdy wstaniesz
Śpij, ślicznotko, nie płacz już
A ja zaśpiewam ci kołysankę
Pewnego razu była droga, która prowadziła do domu
droga, dzięki której można było wrócić do domu
Śpij, ślicznotko, nie płacz już
A ja zaśpiewam ci kołysankę


Następnego ranka obudziłam się, wymawiając jego imię.
- Jestem, Bello – odpowiedział. - Dzień dobry, jak się czujesz?
- Ech – jęknęłam. - Głowa cały czas mnie boli, oczy nie przestały piec.
- Weź Ibuprom, maleńka. Pomoże ci.
- Wiem, wezmę. Naprawdę nie mam ochoty dzisiaj wychodzić z łóżka.
- Bello, mogę cię prosić o przysługę? - zapytał delikatnie.
- Tak, oczywiście – odparłam bez wahania.
- Proszę, nigdy więcej nie rozłączaj się ze mną w taki sposób. To było... niepokojące. Martwiłem się. Obudziłbym Charliego, żeby sprawdził, co u ciebie, jeśli byś nie oddzwoniła. Obiecuję, że nigdy nie będę przedłużał rozmowy, jeśli nie będziesz miała ochoty, ale daj mi znać, że zamierzasz kończyć. Nie rozłączaj się tak po prostu, dobrze?
- Okej – wymamrotałam, zmieszana. Wczorajszej nocy, nawet gdybym się starała, nie mogłam być dla niego bardziej nieuprzejma. - Jest mi bardzo przykro z powodu mojego wczorajszego zachowania - dodałam.
- Nic się nie stało, Bells, rozumiem. A teraz idź i przygotuj się. Chyba nie chcesz być spóźniona.
- Porozmawiamy wieczorem, Jasper.
- Tak.

Skoro nie czułam się ani trochę lepiej niż dzień wcześniej, starałam się schodzić wszystkim z drogi. Czasami natykałam się na ludzi szepczących coś za moimi plecami i byłam przekonana, że to ja jestem powodem tych plotek, ale zupełnie się tym nie przejmowałam.
W sklepie Newtonów kolejny raz z rzędu panował ruch i czas minął niezwykle szybko. Nawet się nie obejrzałam, a moja zmiana dobiegła końca. Odmeldowałam się i ruszyłam w kierunku samochodu.
- Bella, zaczekaj – Mike szedł za mną na parking. Nie mogłam go zignorować, więc stanęłam i odwróciłam się, z lękiem wyczekując nieuchronnej rozmowy..
- Hej, Mike – odparłam niepewnie. - Dzięki za wczorajszą czekoladę.
- Nie ma sprawy. Super widzieć cię, jak się uśmiechasz. Powinienem dać ci ją wcześniej.
- Nie, miałeś po prostu dobre wyczucie czasu. Wcześniej mogłabym nie docenić twojego gestu.
Nie odpowiedział nic, więc staliśmy w niezręcznej ciszy.
- Okej, w takim razie do zobaczenia jutro – powiedziałam i skierowałam się do auta.
- Poczekaj! Nie odchodź jeszcze.
Odwróciłam się powoli w jego kierunku.
- Wiem, że jest późno – wypalił – więc postaram się streszczać. Zagadałbym cię wcześniej, ale było prawie niemożliwe złapać cię sam na sam. - Brzmiał nieco niepewnie, prawie jakby wyczuł, że otaczam się ludźmi celowo.
Milczałam, czekając na dalszą część jego przemówienia. Oczy Mike'a błąkały się gdzieś po nawierzchni parkingu, a potem nagle spojrzał prosto w moje.
- Bello, jestem twoim przyjacielem i zawsze nim będę, obojętnie co mi dzisiaj odpowiesz.
O-o To nie był dobry wstęp. Wzięłam głęboki wdech.
- A więc, wiem, że ty i Edward byliście ze sobą blisko. I wiem też, że powiedziałaś Jessice, iż jesteś już gotowa spotykać się z innymi, ale w sobotę... umm... W sobotę odniosłem wrażenie, że czujesz inaczej. - Przerwał. Znów zerknął na ziemię. Było jasne, że ta sytuacja stała się dla niego niezręczna. Następnie ponownie spojrzał na mnie. - I... Więc... Chciałem zapytać... Czy nie jesteś jeszcze gotowa pójść do przodu, czy... czy po prostu chodzi o mnie?

Serce podskoczyło mi w piersiach i uciskało boleśnie. Spojrzałam na niego – stał naprzeciw mnie taki bezbronny. Był mi przyjacielem od pierwszego dnia, kiedy się spotkaliśmy. Moim bardzo ludzkim i bardzo dostępnym przyjacielem. Był tu dla mnie od samego początku. Upewniał się, czy dobrze zaadoptowałam się w nowym towarzystwie. Ochraniał mnie, jak tylko mógł, podczas WF-u. Pomógł mi znaleźć pracę. Podnosił mnie na duchu, jeśli tylko tego potrzebowałam. Po prostu był zawsze do mojej dyspozycji, nawet gdy chodziłam z Edwardem. Wszystko to robił bez większych oczekiwań. Oczywiście, nie był Jasperem ani nawet Edwardem, ale który człowiek może równać się z ich nieśmiertelną doskonałością? Czy byłoby w porządku traktować ich jako wzorzec i wszystkie przyszłe miłostki konfrontować z nimi, kiedy oczywiste jest, że obaj są ponad moim ludzkim ideałem?
Jasper będzie tutaj jeszcze przez kilka tygodni, a potem opuści Forks i mnie na zawsze. Poza tym już teraz wiedziałam, że jego uczucia do mnie są tylko platoniczne. Wiedziałam to, bo gdyby czuł do mnie coś więcej, nie wróciłby. Alice zobaczyłaby to i kazała mu wrócić, nim cokolwiek w ogóle się stanie. Być może nadal byłaby zaniepokojona pojawieniem się Laurenta, ale wysłałaby wówczas Emmetta, by się mną opiekował. Alice wiedziała i teraz byłam przekonana, że on do niej należy, a między nami nie ma nic poza głupią, dziewczęcą fantazją.
Czy, wobec tego, było coś okropnego, coś złego w tym, że pozwoliłabym sobie zakochać się w Mike'u? Bym sprawdziła, jak to jest mieć ludzkiego chłopaka? Bym nie zabraniała sprawom potoczyć się swoim biegiem i sprawdziła, do czego doprowadzą? Gdzieś głęboko w środku wiedziałam, że nie jestem gotowa dać mu finalnego kosza, odebrać sobie możliwość i na zawsze zamknąć tę furtkę.

- Mike... - Wiedziałam, że muszę zburzyć mur, który zbudowałam. Pozwolić sobie być tak samo bezbronną. -To nie ma nic wspólnego z tobą. Masz rację. Jeszcze nie do końca pogodziłam się z rozstaniem, nie jestem w pełni gotowa.
Dostrzegłam małą iskierkę w jego oku, ale mina nadal wyrażała przezorność.
- Ale myślisz, że może... może kiedyś... będziesz gotowa? Żeby spróbować? Być ze mną? - Prosił mnie błagalnie oczami o potwierdzenie. Musiałam jakoś zareagować. Musiałam podjąć decyzję. I bardzo chciałam – nie, ja naprawdę potrzebowałam tego – mieć nadzieję, ze względu na nas oboje.
- Może, Mike... - powiedziałam cicho. - Może pewnego dnia?
Wziął wydech, nie wiedziałam, że cały czas wstrzymywał powietrze.
- W porządku, w takim razie poczekam. - Posłał mi delikatny uśmiech, a ja odwzajemniłam się tym samym. Jednak po chwili spanikowałam. Nie chciałam zatrzaskiwać tych drzwi, ale również nie chciałam go zwodzić.
- Nie mogę dać ci pewności, że kiedykolwiek będę...
Przybliżył się do mnie i położył palec na moich ustach, żeby mnie uciszyć.
- Ciii – powiedział. - Rozumiem. Nie oczekuję gwarancji. Jestem cierpliwy. Mogę poczekać.
A potem przyciągnął mnie do siebie i otoczył ramieniem, co mnie nieco usztywniło, ale kiedy się zrelaksowałam, zrozumiałam, że to przyjacielski, pocieszający uścisk – nic więcej.
- I obojętnie, jak zadecydujesz – wyszeptał mi do ucha. - Cokolwiek się stanie, zawsze będziemy przyjaciółmi.
Przytaknęłam w geście aprobaty. Odsunął się i chwycił moje ręce w swoje, spoglądając mi w oczy, jakby czegoś szukał.
- Zgoda, Bells? - zapytał.
- Tak. - Ledwie można było dosłyszeć mój głos.
- Więc, co byś powiedziała na ognisko na Pierwszej Plaży w ten weekend? Tylko jako przyjaciele. - Uniósł obie dłonie w geście obronnym. Uśmiechnęłam się.
- W porządku, Mike. Z przyjemnością pójdę z tobą jako przyjaciółka.
Pokiwał głową ze zrozumieniem i ruszył w kierunku swego samochodu.
- Okej! Do zobaczenia jutro w szkole, Bello.
- Do jutra – odpowiedziałam z przyklejonym do twarzy uśmiechem.
Odwróciłam się i odkluczyłam*** drzwiczki do samochodu od strony kierowcy. To był nieoczekiwany obrót spraw, ale czułam się wspaniale. Moje serce zrobiło się jakby lżejsze. Sytuacja między mną i Mike'iem w końcu stała się jasna i właściwa. Ben i Angela zostali oficjalnie zwolnieni z funkcji ratowania-Belli- przed-niechcianymi-wielbicielami.
Otworzyłam drzwi, wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik bez zwracania uwagi na te mechaniczne czynności. Dopiero gdy obróciłam głowę, by sprawdzić, czy mam wolną drogę, spostrzegłam, że siedzenie pasażera było zajęte.




_____________
*Twilight Zone to znany serial w Ameryce. Surrealistyczny, absurdalny. Znaleźć się w Strefie Zmierzchu to związek frazeologiczny, oznaczający poczucie bycia w absurdalnej, surrealistycznej właśnie sytuacji.
** lower 48 to znów trudny do przetłumaczenia idiom. Chodzi o kontynentalne Stany Zjednoczone, czyli 48 sąsiedzkich stanów, które mieszczą się na kontynencie plus dystrykt Kolumbii. Nie wlicza się Alaski i Hawajów. Dlatego, że Alaska również znajduje się w północnej Ameryce – określenie to, jeśli interpretować je literalnie – zalicza Alaskę. Natomiast jest stosowane dla wyraźnego włączenia lub wykluczenia Alaski, by rozstrzygnąć tę dwuznaczność. Borze liściasty, chyba poplątałam to wyjaśnienie. W tym wypadku chodzi o to, by Alaskę wydzielić z tej grupy.
*** troszkę swojsko po poznańsku, ale dzięki temu unikam powtórzenia, a Wy chyba wiecie, o co chodzi. Wink


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 12:36, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 0:23, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
-Rozłączyłaś się ze mną - powiedział oskarżycielskim głosem. Mój smutek momentalnie zmienił się w złość.


Brak spacji.

Poza tym rozdział brzmi płynnie i nie mam zastrzeżeń, ale uwaga - jestem stronnicza, kocham to opowiadanie i uwielbiam Jaspera, więc... Więc wiadomo. Ale sama siebie rozgrzeszam. Mam prawo. Emocje znów płyną - ta akcja z telefonem i oddzwanianiem niesamowicie prawdziwa. Która z nas nigdy nie rzuciła słuchawką? Ale to wszystko ma jedną wadę. Ciągnie mnie do oryginału i wtedy mogę komentować rzadziej albo dopiero na koniec. Sad Dlatego jeszcze się trzymam. Bardzo mocno. Mimo że rozmowa z Mike'iem mnie rozmiękczyła kompletnie i ciekawość mi tu tupie nogą, piszczy, skamle... No ale na razie musi poczekać i już. Wsciekly

Chciałabym już wiedzieć więcej. Coś o Alice o tym, co pomyśli Edward [czytałam spoiler Wink], co zrobi Jake... Niebiosa, ależ ten tekst wciąga!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pią 1:26, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Pernix napisał:
Drżę, boję się, kolana mi się uginają... Wybaczycie mi to skalanie GM?
ale gadanie, jakie marudzenie i sama niedorzeczność. Moim zdaniem wyszło super , a poza tym dodatkowa para rąk przy tłumaczeniu GM raczej się przyda. Głodni czytelnicy czekają tylko na nowy rozdział. Nowy pretekst by rozczulać się nad "parą" Jaspera i Bells.

Ta sytuacje pod marketem Newtonów dowiodła mi czegoś. Mike Newton nie jest nabuzowanym nastolatkiem ( chociaż te jego opisy wyglądu Meyer w książce, nie są za ciekawe. Włosy postawione na żelu w stylu "kolców" albo stylizacja, a raczej próba stylizacja fryzury a`la Cullen Eduardo). Mike jako super-przyjaciel i to przytulenie na koniec, nawet było miło. Tylko, że po chwili dusiłam się własnym sercem które podskoczyło , aż do przełyku. Czyżby Laurent był pasażerem jej rdzewiejącego pick up`a? Może nie będzie taki jak w KwN. Może. Bynajmniej trzymać mnie nerwy będą do następnego rozdziału. (który mam nadzieje pojawi się prędko). To chyba coś w stylu tej autorki, buduje napięcie w ostatnich zdaniach swojego rozdziału i zostawia czytelników samych sobie. Masakra! ;<

Pozdrawiam, Uskrzydlona (:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandwich
Nowonarodzony



Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 5:51, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Już przed samym pójściem spać wpadłam na to opowiadanie i wsiąkłam kompletnie. Właśnie skończyłam czytać i choć powinnam mieć powieki na zapałkach, to tekst tak mnie pobudził, że zamiast zasnąć będę obmyślać, co dalej...
Podejrzewam, że na siedzeniu pasażera siedzi Jasper, który widział całą scenę z Mike'iem, a co istotniejsze SŁYSZAŁ, iż Bella zostawia sobie furtkę. Aż mi się słabo robi, jak pomyślę, co Jasper pomyśli po jej słowach. Kocham tego Jaspera i jakikolwiek ból, który odczuwa, sprawia, że serce mi się ściska, uch...
Bella, ani Jasper nie podjęli żadnej decyzji związanej z ich relacją, poza byciem przyjaciółmi, więc sądzę, iż Alice na razie nic nie wie o romantycznej stronie ich uczuć.
Ich nocne rozmowy totalnie mnie rozczulają, wzruszają i nastrajają melancholijnie - wspominam, jak kiedyś sama prowadziłam wielogodzinne rozmowy nocą...
Są wspaniale napisane i, co bardzo istotne, cudownie przełożone - WIELKIE BRAWA DLA TŁUMACZEK!
Wplecione słowa piosenek podkreślają nastrój chwili i podsycają uczucia do maksimum.
Podsumowując, UWIELBIAM to opowiadanie.
Przekażcie, proszę, podziękowania autorce za ten tekst. Spędziłam z nim niesamowite chwile pełne emocji.
Wam - tłumaczkom - również BARDZO dziękuję za możliwość przeczytania tego ff :*

Zauważyłam małą usterkę w ostatnim rozdziale:
Cytat:
- Ale myślisz, że może... może kiedyś... będziesz gotowa? Żeby spróbować? Być ze mną? - Prosił mnie błagalnie oczami o potwierdzenie. Musiałam jakoś zareagować. Musiałam podjąć decyzję. I bardzo chciałam – nie, ja naprawdę potrzebowałam tego – mieć nadzieję, ze względu na nas obu.
oboje

Pozdrawiam gorąco! Niecierpliwie wypatruję kolejnego rozdziału...


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez sandwich dnia Pią 5:53, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 11:10, 26 Lut 2010 Powrót do góry

To fajnie, że Wam się podobało. Sama jeszcze znalazłam kilka swoich byczków. Wink Nikt nie jest doskonały. A jeśli idzie o rozdział (wypowiadam się jako zwykły czytelnik GM) to zabił mnie totalnie. Wiedziałam, że jeśli mam debiutować w temacie, to właśnie w tym rozdziale. Rozmowa z Jasperem była dynamiczna i pełna emocji. Bella zwątpiła w jego uczucia i w związku z tym postanowiła nie zamykać furtki dla zawsze będącego w pobliżu Mike'a. Chłopak jest na maksa w niej zakochany. Większość dałaby sobie już dawno luz. A on? Czeka. Może się nie doczeka, a mimo wszystko cierpliwie czeka. Szok.
Bella w tej sytuacji mi się nie spodobała. Sprawia wrażenie jednej z tych kobiet, która zawsze musi mieć jakiegoś opiekuna przy sobie. Sprawia wrażenie tej, która lubi brać, a mało daje w zamian. Nie wiem, czy wobec tego zasługuje na Jazza! Twisted Evil

Następny rozdział w ręce naszej kochanej madam wraca, oczywiście. Ale planuję się pojawiać. Między innymi dlatego, by takie "niecierpliwce" jak Angie powstrzymać przed czytaniem oryginału! Wink
Niby fajnie, bo pozna się szybciej całą historię, ale potem nie ma już takiej przyjemności z czytania tłumaczenia. Wiem to po sobie. Wink

uskrzydlona, ja nie marudzę. Serio bałam się odbioru. W końcu nie tłumaczymy razem od samego początku, pewnie jakieś różnice mogą być wyczuwalne. No ale dobrze, że nie jest źle. :D

motylu, dziękuję :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 11:17, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Kocham i wielbię!!!
Jazzedme zawojowało mnie całkowicie. Obie jesteście całkowicie pokręcone i za to was ubóstwiam! (chyba już się powtarzam, ale słodzenia chyba nigdy dość...? mam nadzieję, że was nie przecukrzę... jak coś, to krzyczcie! :P)
No ale muszę się ustosunkować do tłumaczki owego rozdziału:
Pernix byłabym zołzą, poprawka byłabym idiot (bo zołzą już jestem) gdybym powiedziała, że źle Ci poszło. Nie masz się czym martwić. Tłumaczysz naprawdę dobrze. Masz moje pełne błogosławieństwo! I liczę na was obie... Wierzę, że odwalicie z Motylkiem kawał dobrej roboty... :)
Kiedy czytałam, znalazłam jeden jedyny błąd, ale jak popatrzyłam teraz - już go poprawiłaś... xD Dla mnie jest świetnie i nie masz powodów, żeby się martwić!

Do samego rozdziału...
Chichotałam od początku do końca (moje wariactwo zaczyna się uwydatniać, nie ma co...). Nie wiem, co mnie tak naprawdę rozbawiło... Może to, że już NIESTETY wiem, co będzie dalej. Zaczynam żałować, że wzięłam się za oryginał, bo zepsułam sobie całą PRAWDZIWĄ radochę czytania... (Tłumaczenie by Motyl i Pernix, to jest coś...! ;p)
Tak naprawdę uczuciowo to w tym rozdziale po prostu depresja... Jak Bella mogła rzucić słuchawką? Kurde na miejscu Jazza bym się wkurzyła... Jak on może być wobec niej tak czuły...? Chyba przestaje rozumieć miłość, psychika mi siada...
Ale z każdą linijką coraz bardziej kocham GM.
Mike naprawdę jest w porządku. Widać, że mu zależy na Swan. Jest gotów poświęcić własne uczucia dla niej... Romantycznie i słodko, ale mimo wszystko podoba mi się...
I ubóstwiam tego Jaspera pełnego uczuć, ale równocześnie zaborczego, silnego mężczyznę... Jeśli bym takiego spotkała, to chyba bym padła... Jest cudny - troskliwy i opiekuńczy, czuły i delikatny, a równocześnie stanowczy, męski, silny... No taki Pan Idealny.
W XVI ruszyła akcja. Rozmowa z Alice, która bądź co bądź dużo namieszała... Pojawienie się Laurenta... Uporządkowanie sytuacji między Mike'iem a Bells. No i oczywiście "gość w samochodzie". Irytujący moment zakończenia...
Jestem cała w nerwach... I niecierpliwie czekam na wyjaśnienia XVII.

Zatem, moje drogie Jazzedme :*
Ciao,
wasza dot.
zwariowana na punkcie Jazza... ;P

PS Jazzedme - naprawdę świetnie wam wychodzi i tłumaczenie i pisanie... Macie odrębne style, ale wzajemnie się uzupełniacie. I z każdym dniem ubóstwiam was coraz bardziej.
PS1 Pernix - bardzo Cię przepraszam, ale jakoś nie jestem ostatnio w stanie przestawić się na inną tematykę niż J&B, dlatego też nie odwiedzam innych twoich tekstów, ale obiecuję, że jak tylko się ogarnę to wpadnę przeczytam i skomentuję, bo jestem pewna, że przypadną mi do gustu jak "Lustrzane odbicie". Mimo wszystko bardzo szanuję, to co robisz, a za pracę w Jazzedme - składam pokłony! Padam
PS2 Motylku - Ty wiesz, że jesteś moim Słoneczkiem... :) Zaraziłaś mnie miłością do Jazza i dzięki Tobie poznałam GM... Zamierzam wiecznie być Twoją fanką i zawsze Ci słodzić... xD (rozpuszczam się... Rolling Eyes) I czekam na dalsze rozdziały Twoich dzieł... Wink Ach i miałaś rację, co do XV. Wiem, że Jazz naprawdę cierpiał. I go rozumiem, ale jako skrzywdzonej kobiecie łatwiej mi było ponarzekać... Teraz się wręcz kajam, że najechałam boskiego Jaspera... Crying or Very sad


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pią 12:26, 26 Lut 2010 Powrót do góry

cos czuje ze to Jasper, bo któżby inny, prawda?
lubie to opowiadanko, ale szkoda bedzie Belli jak Jasper odejdzie wkoncu...
ale jak narazie czekam na kolejny rozdzialik
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin