FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Szachor Zeew [NZ][+18] [Rozdział 14] - 21.12.2011r. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 13:08, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

Witam po długiej nieobecności!

Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o Annie i całej ferajnie.

Dziś chciałam Wam przedstawić rozdział dwunasty.
Jest bardzo, ale to bardzo intymny i zmysłowy. W końcu zawiera... Ach, nie zdradzę tajemnicy. ;d

Zapraszam do czytania!
Konstruktywne komentarze, jak zwykle mile widziane i dziękuję za te wszystkie dotychczas!



Beta - wierna i ukochana żona ma - LANDRYNA



PS.: Może lepiej to napiszę, żeby potem nie było, że nie ostrzegałam - TEKST ZAWIERA SCENĘ EROTYCZNĄ.









Rozdział XII








- Stój! Zatrzymaj się, proszę! – krzyczał Jacob do Anny.
Oby dwoje byli pod postaciami wilków, więc ich jedynym środkiem porozumiewania były umysły.
- Jak oni… Ja nie wiedziałam… Skąd?! – Anna również miała podniesiony ton, tyle, że nie potrafiła skończyć żadnego zdania. Był to desperacki głos.
Nagle zatrzymała się, bo dotarli do tylnych drzwi domu Blacków.
Weszła po cichu po schodkach i zwinęła się mocno w kłębek.
Jacob stanął nad nią i spojrzał swoimi wilczymi oczami ze współczuciem.
- Ech, maleńka. – Przesłał jej wiadomość w myślach.
Następnie delikatnie położył się koło niej i ułożył swój łeb na jej grzbiecie, jednocześnie otulając ją swoim ciałem.
Trwali w takim uścisku, aż do zmierzchu.
Obudził ich niechcący Billy, który wyszedł, żeby zapalić sobie na świeżym powietrzu swoją ulubioną indiańską fajkę.
Jacob zerwał się na równe nogi i trącił nosem wilczycę.
Wstali oboje i weszli do domu. Jacob odprowadził ją wzrokiem, kiedy wchodziła powoli po schodach, a sam udał się do swojego pokoju na parterze.
Nie wiedział kompletnie co jego towarzyszce dolegało, bo jej myśli były zbyt chaotyczne i niepewne.
Nie mógł pojąć, czym mała córka Belli i Edwarda mogła ją tak wyprowadzić z równowagi, bo raczej nie była to wina jej sprzeczki z Rosalie Cullen.
Dopóki sama nie zechce z nim porozmawiać, nie będzie jej naciskał, bo i tak wiedział, że niczego tym nie wskóra.
Zapadła noc. Jacob postanowił dać odpocząć Annie, a nie ciągnąć jej na kolejny obchód.
W pewnym momencie poczuł, że ktoś odkrywa go spod koca. Otworzył zaspane i sklejone oczy, jednak po chwili natychmiast oprzytomniał, ponieważ to Anna położyła się tuż obok niego. Przełknął powoli ślinę i odwrócił się w jej stronę.
- Śpisz? – spytała cicho.
- Teraz już nie. – Uśmiechnął się delikatnie. – Coś się stało? – spytał z nieukrywaną troską.
- Nie… nie, nic… Po prostu… tak mi jakoś smutno samej tam na górze było. – Spojrzała na niego przepraszająco.
- Żaden problem, maleńka. Widzisz, że moje królewskie łoże starczy dla nas obojga. Chodź, tu do mnie.
Anna przesunęła się powoli w jego stronę i wtuliła w jego nagi, umięśniony tors. Jak to u wilków bywało, buchało od niego gorącem.
Nie wiedziała dlaczego, ale w pewnym momencie położyła swoją nogę na udo Jacoba, na co ten natychmiast zareagował szerokim uśmiechem.
- Taaak? – spytał przeciągając każdą literę.
- Nic, po prostu tak mi wygodniej, Black – powiedziała z lekką nutą ironii.
- A, chyba że. Wiesz, że nie mam nic przeciwko. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej i położył swoją dłoń na jej udzie.
- Jacob! – krzyknęła Anna.
- Chciałaś coś powiedzieć? – szepnął i zniżył się tak, że znajdował się na wysokości twarzy dziewczyny, a w szczególności na wysokości jej ust.
- Jesteś strasznie niepoprawny – powiedziała z obrażoną miną.
- Od razu niepoprawny. – Jacob wywrócił oczami. – Cóż na to mogę, że oplata mnie kobieta, przy której moje serce bije tak szybko, że pewnie normalny człowiek tak by się czuł po przebiegnięciu tutejszego jeziora.
Widział w ciemnościach, że oblała się rumieńcem.
- Przestań… to nieprawda – powiedziała cicho.
- Chyba wiem, co mówi mi moje serce.
Nic nie odpowiedziała.
Przytknął swoje czoło do jej i wplótł palce we włosy, wąchając ich cudowny zapach.
- Jak to jest, że twoje włosy zawsze pachną malinami? – spytał wesoło.
- Nie mam zielonego pojęcia, ale cieszę się, że mają taki zapach.
- Pachną niesamowicie seksownie – zamruczał.
Annie zrobiło się jeszcze bardziej gorąco.
Dlaczego ten chłopak tak na nią działał? Nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć, ale… czy na pewno chciała w tym momencie?
Otworzyła oczy i spojrzała na niego.
Światło, jakie posyłał księżyc, rozjaśniało połowę jego twarzy, po części była nieodgadniona, ale doskonale wiedziała, co przedstawia.
Przejechała dłonią po jego torsie.
Jacoba przeszył delikatny i przyjemny dreszcz. Chwycił jej dłoń i zaczął bawić się nią. Spojrzał jej przez dłuższą chwilę w oczy i zaczął całować każdy z placów po kolei. Począwszy od opuszków, skończywszy na nadgarstku i wierzchniej stronie dłoni.
Anna nie wyrwała ręki. Było to przyjemne uczucie. Uczucie, jakie nigdy nie było jej dane.
Jacob przerwał na chwilę, żeby sprawdzić, czy może kontynuować.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko delikatnie i zamknęła oczy.
Jacob zachęcony, postanowił iść o krok dalej i teraz całował już całą rękę.
Zbliżył się powoli do obojczyka i szyi. Jego gorący oddech powodował, że Anna dostawała dreszczy na całym ciele.
Musnął ją delikatnie po uchu i zamruczał:
- Jesteś taka piękna.
Anna objęła go mocno i przytuliła do siebie, a Jacob wpił jeszcze bardziej palce w jej udo, które podwinął sobie wyżej.
Znów na nią spojrzał i pogładził po policzku, przejechał opuszkiem po ustach i delikatnie je rozszerzył.
Pocałował ją tak, jak jeszcze nigdy. Był to pocałunek pełen namiętności i pragnienia.
Pragnienia drugiej osoby. Nie potrafił już nad sobą panować. Pragnął jej tak bardzo.
Wziął ją pod ręce i usadowił sobie na kolanach. Gładził ją po szyi, a jednocześnie całował po dekolcie. Anna przycisnęła go łagodnie do siebie. Chciała go czuć jak najbliżej siebie.
Jacob powoli zdjął lewe ramiączko jej koszulki nocnej i musnął językiem ramię, by zaraz potem zrobić to samo z prawą częścią. Koszulka samoistnie opadła do bioder dziewczyny.
Nie czuła wstydu. Nie, przed Jacobem nie musiała. Chłopak spojrzał na nią z zachwytem.
Jej krągłe piersi unosiły się delikatnie w górę i w dół, przy każdym ruchu.
Oplotła go wokół szyi i przytuliła mocno. Jacob korzystając z tego momentu, zdjął do końca z niej piżamkę i położył dziewczynę delikatnie na poduszkach.
Leżała przed nim bogini. Najpiękniejsza istota, jaką mógł sobie tylko wyobrazić.
Nachylił się nad pępkiem i pocałował go.
Jej oczy były lekko przymknięte, a usta delikatnie rozchylone. Wydobyło się z nich ciche jęknięcie.
To jeszcze bardziej rozochociło Jacoba.
Dotknął delikatnie jej piersi. Była taka jędrna i przyjemna w dotyku. Liznął koniuszkiem języka sutek i poczuł pod dłońmi, jak ciało dziewczyny przeszywają ciarki.
Podniósł się na tyle, aby ich twarze stykały się i ponownie zatopił swoje usta w jej.
Były równie gorące, a w dodatku przyjemnie nabrzmiałe.
Całował jej włosy, nasycał się ich zapachem, który doprowadzał go do euforii. Wędrował coraz bardziej odważnie po jej ciele. Czuł przyśpieszony oddech, wydobywający się z wciąż lekko otwartych ust dziewczyny.
Nagle Anna odrzuciła go na poduszki. Teraz to on znajdował się pod nią.
Odrzuciła włosy do tyłu, ukazując się w całej okazałości.
Jacob aż z wrażenia zapomniał wypuścić powietrza, na co dziewczyna zaśmiała się cicho.
- Oddychaj Black, bo nie chcę cię mieć na sumieniu.
Wyszczerzył zęby i mrugnął do niej okiem.
- Przy tobie może być to trudne, ale postaram się – powiedział lekko zachrypniętym głosem.
Anna chwyciła go za nadgarstki i przytrzymała, żeby nie mógł się wyswobodzić.
- Jestem cały twój.
- Wiem o tym – zamruczała zalotnie.
Ugryzła go zaczepnie w usta, nie pozwalając na to, aby bardziej wpił się w jej wargi.
Pokazała mu język i zaśmiała się cicho.
Nie chciała być mu dłużna. Pierwszy raz czuła, co to prawdziwa przyjemność.
Zataczała delikatne kółka wokół jego sutka, lekko przygryzając go raz po raz.
Jacob jęknął cicho.
- Maleńka… - wycharczał.
Obsypywała jego ciało namiętnymi i głębokimi pocałunkami, aż poczuła, jak jego klatka piersiowa unosi się w rytmicznym tempie.
Chwyciła zębami skrawek jego spodni od dresu i z całej siły puściła.
- Ała! – powiedział z udawanym bólem Jacob. – Widzę, że stosujesz na mnie jakieś sadomasochistyczne metody. – Uśmiechnął się szeroko. –Jestem jak najbardziej za.
Uklękła przed nim i jednym zgrabnym ruchem ściągnęła z niego spodnie.
Jacob nawet się nie zarumienił. Widziała w ciemnościach, że jego usta dalej rozdziawione były w szerokim uśmiechu.
Jednak nie dane jej było dalej kontynuować, ponieważ Jacob znów chwycił ją w pas i położył pod sobą.
- Nie tak szybko, moja panno. Leż sobie spokojnie.
- Raczej trudno mi będzie spokojnie leżeć.
- Już ja się o to postaram – powiedział cicho.
Pocałował Annę w szyję. Zaczął schodzić coraz niżej, aż znów dotarł do jej piersi. Spojrzał w górę i napotkał twarz dziewczyny, która wyglądała przepięknie w świetle księżyca. Zaczął dalej całować ją po górnej partii ciała, dołączając do tego dłoń, która masowała jej lewą pierś. Wilczyca jęknęła cicho. Odczuwał nieodpartą chęć, aby dać jej rozkosz. Szeroko rozłożył jej uda i zatopił się między nimi. Czubkiem nosa przejechał delikatnie po wzgórku, parę razy przygryzając go. Czuł jej zapach, pobudzony nim jeszcze bardziej, zapragnął poczuć jej smak. Liznął delikatnie końcówką języka po łechtaczce swej kochanki, na co ta zareagowała głośnym jękiem. Jacob postanowił wykonać jeszcze bardziej odważniejsze ruchy. Począł muskać językiem całą powierzchnię łona, nie omijając obsypywania pocałunkami wewnętrznej strony ud. Zatapiał swój język głęboko w Annie rozkoszując się jej smakiem i zapachem.
Słyszał jęki i ruchy bioder. Oderwał się na chwilę i spojrzał na jej łechtaczkę. Była cała nabrzmiała, co jeszcze bardziej spowodowało, że chciał działać dalej. Ponownie zanurzył się w morzu rozkoszy. Czuł, że Anna zaraz eksploduje. Nie mógł się doczekać tego momentu.
W końcu nadszedł… Oddech dziewczyny był coraz bardziej przyśpieszony, aż w końcu jej ciało parę razy przeszedł mocny skurcz.
Wygięła się tak mocno, że Jacob musiał przytrzymać jej uda.
Po chwili opadła delikatnie na łóżko. Jeszcze przez dłuższą chwilę uspakajała oddech, a jej ciało nadal przeszywały pojedyncze dreszcze.
Jacob położył się na niej głaszcząc ją delikatnie i całując w różne partie twarzy.
- Kocham cię, dziewczyno. – wyszeptał.
Anna chwyciła jego twarz i spojrzała mu głęboko w oczy. W jej oczach szkliły się łzy.
- Jesteś teraz wszystkim, co mam – powiedziała, po czym wpiła się gwałtownie w jego usta w szaleńczym pocałunku.
To już kompletnie doprowadziło Jacoba do euforii.
Podwinął jej nogi wysoko i wszedł w nią z całej siły.
Anna wygięła się i jęknęła głośno, aż musiał jej zatkać delikatnie usta.
- Ciii maleńka, bo obudzimy staruszka – zaśmiał się cicho.
Była taka gorąca, że aż potrzebował kilku chwil, żeby dojść do przejrzystości umysłu, jeśli w ogóle można mówić tutaj o jakiejkolwiek jasności w takim momencie.
Anna zaczęła poruszać biodrami.
Przyłożyła czoło Jacoba do swojego. Chciała na niego patrzeć. Nie zamknęła ani przez moment oczu, podobnie jak on. Wsunął delikatnie palec do jej ust, po czym delikatnie pocałował.
Wchodził w nią spokojnie, a ona dociskała jego pośladki nogami, poruszając się przy tym rytmicznie.
Nagle Jacob wtulił się mocno w nią, a ona wpiła paznokcie w jego plecy. Słyszała jego ciche jęki, którymi obdarowywał ją przy uchu.
- Już nie wytrzymam dłużej, kochanie… - wyszeptał zachrypnięty.
Anna mocniej ścisnęła go nogami, po czym Jacoba przeszył dreszcz na całej linii ciała. Ich ręce splecione, zrobiły się prawie czerwone od wzajemnych nacisków.
Wykonał jeszcze kilka ruchów i opadł delikatnie na jej ciało.
Anna głaskał go po włosach i całowała po policzku.
Po chwili podniósł się i posłał jej cudowny uśmiech.
- Oszaleję przy tobie – szepnął.
- A myślałam, że już to zrobiłeś – powiedziała wesoło.
- Co racja, to racja. – Pokiwał głową.
Wyszedł z niej powoli i mocno wtulił w siebie.
- Jesteś najpiękniejszym darem, jaki los mógł mi dać – zamruczał jej do ucha.
Anna wtulona w jego tors, po raz pierwszy od dawna, zasnęła spokojna o nadchodzące jutro.



Następnego dnia Jacob obudził się i z żalem stwierdził, że Anny nie ma obok.
Przeciągnął się ospale i drapiąc się po brzuchu z uśmiechem na twarzy, przypominał sobie nocną historię.
Zaczął rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu spodni, które Anna gdzieś rozrzuciła.
Kiedy już w końcu je znalazł, ubrał się i wyszedł w poszukiwaniu dziewczyny.
Zapachy unoszące się z kuchni natychmiast pokierowały go w tamtą stronę.
- Mmm… Cóż to za apetyczny zapach? – spytał głośno, aby Anna go usłyszała – Dzień dobry wszystkim. – Uśmiechnął się szeroko.
Anna stała przy kuchence smażąc jajecznicę i bekon.
Miała na sobie jedną z flanelowych koszul Jacoba, ledwo sięgająca jej do ud.
Billy zaczytywał się w poranną gazetę, popijając powoli swoją ulubioną kawę z ekspresu. Anna odwróciła się i posłała mu promienny uśmiech, choć jej twarz oblała się delikatnym, uroczym rumieńcem.
Jacob podszedł do niej i nie bacząc do ojca, objął ją w pasie i przytulił mocno do siebie.
- Dobrze spałaś? – zamruczał.
- Prawdopodobnie tak dobrze, jak ty – odpowiedziała uszczypliwie.
- Czyli wszystko w porządku.
Spojrzeli na Billy’ego, któremu kąciki ust lekko zadrżały. Dlaczego czasami rodzice wiedzą coś, czego wiedzieć nie powinni?
Reszta poranka przebiegła w dość spokojnych okoliczność, bez jakichkolwiek docinek ze strony seniora Blacka.


Po południu Anna i Jacob postanowili udać się na patrol w okolicach lasu.
- Wiesz – zaczęła Anna – wiesz, dlaczego wtedy uciekłam z domu Cullenów? – spytała cicho.
- Nie – odpowiedział krótko, wiedząc, że zaraz się tego dowie. Dobrze czuł, że naciskanie z jego strony nic nie da. Anna do pewnych rzeczy potrzebowała czasu.
- Ta dziewczynka…
- Nessie.
- Nessie? – spojrzała na niego ściągając brwi.
- To zdrobnienie od Renesmee. Sam ją tak nazwałem. – Wypiął z dumą pierś.
- Ach… w każdym razie, to dziecko… takie małe i bezbronne…
- No, no, z tą bezbronnością to bym nie przesadzał. Uwierz mi, że ma mała wcale taka delikatna nie jest, na jaką wygląda. Pamiętaj, że w połowie ma wampirze geny.
- Co nie zmienia faktu, że to tylko dziecko. – Anna stawała uparcie przy swoim. – Wiesz, żal mi Belli, gdy Volturi po nią przyjdą…
- Oni nie przyjdą po Bellę, Anno – powiedział nagle z powagą Jacob. – Oni przybędą po Nessie.
Oczy Anny momentalnie zrobiły się czarne jak noc.
- Jak to? – prawie krzyknęła rozwścieczona.
- Spokojnie, dlaczego się denerwujesz?
- Nikt… mi… nie powiedział… że chodzi o to dziecko!
- Myślałem, że wiesz.
- Niby skąd? Wszyscy trąbili o Belli i Belli, a nikt nie wspomniał, że prawdziwym powodem przybycia wojsk Volturi, jest mała dziewczynka!
- Chcą zobaczyć cóż powstało z takiego połączenia człowieka i wampira. Chodzi o jej ochronę.
Anna oddychała szybko i gwałtownie.
Nie mógł jej uspokoić.
Odwróciła się nagle i puściła się biegiem w stronę lasu.
Jacob przeczuwał dokąd zmierza, więc już przygotował się do pościgu za nią.
- Co ja mam z tą dziewczyną – powiedział sam do siebie i ruszył, aby dogonić Annę.

Jakiś czas później znaleźli się przed domem Cullenów.
Anna z grzeczności zapukała do drzwi, jednak Jacob słyszał, że jej oddech jest bardzo ciężki, a oczy mocno przymknięte, jakby kontrolowała swoje zachowanie.
Jacob podszedł do niej i położył rękę na jej ramieniu.
Pokiwała delikatnie głową i czekali na odezw mieszkańców domu.
Po krótkiej chwili drzwi otworzyła im Esme, która jak zwykle promieniała uśmiechem.
- Witajcie. Proszę, wejdźcie.
Powoli weszli za nią, a drzwi za nimi zamknęły się za pomocą niewidzialnej dłoni.
Esme zaprowadziła ich do salonu, w którym odbywało się poprzednie spotkanie.
- Proszę. – Gestem wskazała na krzesła przy długim stole.
Jacob trzymał rękę Anny, jakby w każdej chwili chciał ją powstrzymać przed niekontrolowanym wybuchem. Ta jednak wciąż milczała.
Wbiła wzrok w stół.
Do pomieszczenia zaczęli przybywać pozostali członkowie wampirze rodziny, jak również Bella ze swoją córką Nessie.
Gdy tylko weszła, wzrok Anny skierował się na nią. W oczach pojawiły się łzy.
Spojrzała na Bellę i Edwarda.
- Dlaczego? – szepnęła.
Spojrzeli po sobie zdezorientowani.
- Dlaczego, co? – spytał Edward.
- Dlaczego nie powiedzieliście mi, że walka toczy się o życie tego dziecka! – krzyknęła Anna wskazując palcem na dziewczynkę. Siła z jaką wstała, odrzuciło krzesło na podłogę.
Jacob natychmiast wstał i szarpnął dziewczynę za rękę.
- Opanuj się – powiedział cicho, wpatrując się w nią twardo.
Oczy Anny zalała czerń, a na jej twarzy zaczynały pojawiać się coraz wyraźniejsze, ciemne żyły.
- Zabierz ją stąd! – krzyknął Edward, przesuwając się bliżej ich. – Albo sam ją wyprowadzę!
- Spróbuj szczęścia – syknęła Anna i wyrwała się z uścisku Jacoba.
Wskoczyła na stół i kucnęła, przybierając taką pozycję, że znajdowała się na wysokości twarzy Edwarda.
Przekręciła głowę, jakby oglądała ciekawy okaz robaka, a jej paznokcie niebezpiecznie wydłużyły się, zamieniając w przerażające szpony.
Cullenowie natychmiast przygotowali się do ataku.
- Bello, zabierz stąd Nessie! – rozkazał Edward, nie spuszczając wzroku z wilczycy, której usta wykrzywiły się w okropnym grymasie.
- Nie dotkniesz jej – wycharczał i rzucił się na dziewczynę.
Anna zrobiła zgrabny unik i wskoczyła na ogromny żyrandol. Rozhuśtała się z całej siły i wyskoczyła przez zamknięte okno, które roztrzaskało się na tysiące kawałków.
Edward i reszta domowników wybiegła za nią na ogród.
Anna stała w pozycji gotowej do ataku. Wciąż się uśmiechała koślawo, zapraszając Edwarda gestem ręki.
Carlisle chciał go powstrzymać, ale już się nie dało.
Ruszył na dziewczynę, a ona zamieniła się w stąpającego na tylnych kończynach wilka, który w mroku mógłby przypominać człowieka,
Stała na dwóch nogach i zawyła.
Edward zatrzymał się na moment. Była przerażająca. Jej ślepia były tak czarne, że mógł dostrzec w nich swoje odbicie, a z mordy kapała wściekle piana.
Wilczyca ciężko charczała i kłapała raz po raz szczęką z licznymi, ostro zakończonymi kłami.
Wampir zawahał się przez moment, ale wiedział, że nie może tego darować.
Jakby na jedną komendę zarówno Edward, jak i Anna ruszyli na siebie.
W tym samym momencie podbiegł do nich Jacob i próbował rozdzielić.
Edward zdążył nie zadać ciosu, ale Anna w amoku wściekłości nie zauważyła Jacoba.
Znalazł się tuż pod zasięgiem jej morderczych szczęk.
- Anno, nie! – zdążył tylko krzyknąć i zasłonić twarzą rękę.
Dziewczyna zatopiła w niej swoje kły.
Po ogrodzie rozdarł się przeszywający okrzyk bólu i cierpienia.
Anna stała przez kilka sekund z wtopionymi zębami w rękę Jacoba, nie zdając sobie sprawy z tego, cóż uczyniła.
Kiedy jej wzrok wrócił się z ciemności, spojrzała na niego wielkimi i przerażonymi oczami.
Natychmiast puściła jego rękę. Zaczęła wycofywać się chwiejnie, nadal wpatrując się w rozszarpaną do mięsa ranę przyjaciela.
Zaraz obok Jacoba pojawił się Carlisle starając się zatamować krew własnym swetrem.
Pozostali odeszli na bezpieczną odległość, aby nie czuć zapachu, który co raz bardziej dostawał się do ich nozdrzy.
- Nie! Zostaw mnie! Muszę do niej iść! – krzyczał Jacob, próbując wstać i pobiec za Anną, lecz ona zniknęła w ciągu kilku sekund w gęstwinach leśnych.
- Spokojnie Jacob, muszę cię opatrzyć – powiedział cicho Carlisle.
- Nic nie musisz! – ryknął mu w twarz Jacob i wyrwał się z uścisku doktora.
Wstał, próbując kilka razy złapać równowagę i zamienił się w wilka z wielką raną na łapie.
Próbował biec jak najszybciej, jednak nie mógł sobie na to pozwolić, więc lekkim truchtem pobiegł w stronę lasu.
- Nie – powiedział Carlisle, zatrzymując Edwarda, który najwyraźniej chciał iść za nim. – Musi sam ją znaleźć. Nie umiem sobie teraz nawet wyobrazić, co przeżywa Anna.
- Co ona przeżywa?! – krzyknął Edward. – A czy pomyślał ten pies, co my możemy czuć teraz?!
- Mam wrażenie, Edwardzie, że Anna nie miała wcale w zamiarze skrzywdzić Nessie.
Sądzę, że chciała się odegrać na którymś z nas, że nie powiedzieliśmy jej całej prawdy.
Czuje się oszukana. Pamiętaj, że ją znam trochę czasu i daję sobie odciąć głowę, że naszej małej Nessie palcem by nie tknęła, bo to nie my skrzywdziliśmy jej syna, tylko Volturi.
Ona szukała ukojenia w kolejnym kłamstwie.
- Ale my jej nie okłamaliśmy! Nawet nie spytała się na samym początku, co jest powodem dla którego tutaj jest. Odwróciła się wtedy na pięcie i wyszła – syknęła Rosalie, oparta o filar.
- Może gdyby wiedziała od początku, że walczy, aby ocalić córkę Edwarda i Belli, inaczej by nas traktowała.
Nagle do ogrodu weszła mała dziewczynka i podeszła do doktora.
- Carlisle, czy ta pani jest na mnie zła? – spytała smutno. – Widziałam ją z okienka. Była bardzo zła.
- Była zła kochanie, ale nie na ciebie. Na pewno nie na ciebie. – Pocałował ją w jej pukle loków.
- Chodźcie, trzeba trochę dojść do siebie i przygotować się na jakiś jej kolejny wybryk – powiedział Edward, wchodząc do domu z małą Nessie na rękach.
- Nie będzie już takiego wybryku. Daję słowo – powiedział Carlisle, patrząc synowi prosto w oczy.
- Jesteś jej zbyt pewny – odpowiedział Edward.
- Akurat w tej sytuacji mogę – powiedział z powagą doktor i nie oglądając się za siebie, wszedł do domu.


Jacob nawoływał Annę w lesie, jednak bez wyraźnych rezultatów. Był trochę zmęczony, bo rana na łapie coraz bardziej dawała się mu we znaki. Postanowił odpocząć na chwilę przy małym wodospadzie nieopodal ich domu.
Kiedy chłeptał wodę z jeziorka, zobaczył Annę wyłaniającą się spośród pian wodospadu.
Wyglądała mizernie. Była naga, a ja ciało pokryte było czarnymi żyłami, które pulsowały na różne odcienie.
Jacob zapiszczał cicho, żeby zwróciła na niego uwagę. Ona jednak pogrążona była w swoich myślach.
Gładziła taflę wody i płakała.
Po raz pierwszy zobaczył takie łzy. Były to gęste i czarne łzy. Rozcierała je sobie, umazując przy okazji pół twarzy, ale nie zwracała na to kompletnej uwagi.
Po dłużej chwili zobaczyła go i stanęła jak wryta w wodzie.
Jacob wszedł powoli do wody, uważając, aby nie stąpnąć raną na jakiś wystający kamień bądź gałąź.
Podszedł do niej i trącił jej dłoń nosem. Cichutko skomlał.
- Jestem potworem – szepnęła, po czym kucnęła i chwyciła jego wielką mordę w ręce, i spojrzała mu głęboko w oczy.
Jej wzrok był przepełniony bólem i rozpaczą.
- Prze… przepraszam, Jacob. – Tylko tyle umiała z siebie wydobyć.
Jacob wsunął się w pod jej pachę i mocno wtulił.
- Muszę… muszę cię uleczyć. Pomogę ci, obiecuję – szeptała mu do ucha, głaszcząc go po głowie.
- Chodź. – Chwyciła go pod łapy i położyła sobie na plecach.
Jacob był wyczerpany, więc nawet nie stawiał żadnego oporu.
Szybko znaleźli się w domu Blacków.
Całe szczęście, Billy’ego nie było w środku, więc Anna bezpiecznie położyła Jacoba w łóżku.
Wyszła na moment po miskę z ciepłą wodę i szmatką, a kiedy wróciła, Jacob leżał już pod postacią człowieka.
Oczy miał zamknięte, a oddech ciężki.
- Mój Boże, cóż ci uczyniłam – powiedziała do siebie dziewczyna i uklękła przy łóżku, obmywając ranę.
Była paskudnie zabrudzona, kawałki mięsa wystawały z różnych części ręki, a w jednym miejscu widoczna była kość.
Nachyliła się nad raną i delikatne, wręcz niezauważalnie, przejechała po niej dłonią.
Spojrzała na Jacoba, ale ten dzielnie się trzymał.
Anna zamknęła oczy i zaczęła wymawiać niezrozumiałe dla niego słowa.
Musiał to być język jej pradawnego plemienia.
Po kwadransie modłów, dziewczyna pocałowała ranę i zabandażowała ją najdelikatniej jak potrafiła.
Jacob zaczął gorączkować, więc wybiegła szybko i pozbierała jak najwięcej ziół, jakie udało się jej znaleźć w okolicy i sporządziła napar.
Jacob grzecznie wszystko wypił, choć przy ostatnich łykach jego mina była dość kwaśna.
- To już wszystko, spokojnie – szepnęła, kiedy opadł bezwładnie na poduszki. – Będzie dobrze. Uratuję cię.
Pocałowała jego powieki.
Uklękła przy łóżku i czuwała przy nim resztę popołudnia i wieczoru.
Kiedy wrócił Billy, zastał ją siedzącą i wpatrującą się w Jacoba. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że wszedł do pokoju syna.
Spojrzał na nich i wycofał się cicho z pomieszczenia. Wyjaśnienia mogły poczekać.





Kilka dni później ręka Jacoba doszła do siebie, nie tylko za pomocą Anny, ale również za pomocą typowej, wilczej cechy, polegającej na szybkiej regeneracji ran.
Kolejnego poranka, kiedy Anna przyniosła śniadanie Jacobowi, stwierdziła, że ręka jest już kompletnie wygojona i nie musi dłużej nosić opatrunku.
Przejechała delikatnie po niej i musnęła ją ustami. Jej oczy natychmiast zaszkliły się. Ostatnimi czasy często płakała. Kiedy myślała, że Jacob śpi, on słyszał jak płacze.
Wiedział, że jest jej ciężko.
- Hej, maleńka – powiedział, uśmiechając się delikatnie i chwytając ją za podbródek. – Moja ty wojowniczko. – Mrugnął okiem.
- To wcale nie jest śmieszne, Jacob – szepnęła. – Mogłam cię zabić.
- Ale tego nie zrobiłaś. Zresztą, zabić mnie, to by musiała cała armia takich kłów jak twoje.
- Żebyś się nie zdziwił.
- Uuu… już się boję. – Jacob pomachał rękoma.
Przez moment cień uśmiechu przemknął przez twarz dziewczyny.
- Jestem potworem – powiedziała cicho.
- Chyba słyszałem kiedyś taką piosenkę. – Wydymał usta Jacob i spojrzał w sufit, udając, że się nad czymś zastanawia.
Anna wzięła głęboki oddech i wstała, ale Jacob chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Chodź tu do mnie.
Usiadła obok niego na łóżku.
- A bliżej się nie da? – zaśmiał się i przytulił ją sobie do piersi. – Mmm, znów te malinowe włosy.
Czuł, że Anna się uśmiecha.
- Słuchaj, maleńka, to był wypadek, zresztą, powinienem ci na tyłek wlać za twoje zachowanie wtedy – skarcił ją żartobliwie.
- Mogłam cię zabić.
- Tyle razy już to słyszałem, że aż mi zbrzydło.
- Nie mów tak…
- Cullenowie popełnili błąd, i my również. Ale – wziął głęboki wdech – nie ma czasu na rozpamiętywanie tego, co było kilka dni temu, jeśli mamy zmierzyć się z tym, co nadejdzie.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę – ciągnęła Anna, zupełnie nie zwracając uwagi na to, co mówił Jacob.
- Jak grochem o ścianę – powiedział z przekąsem. – Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Nie, to znaczy, oczywiście. – Podniosła się i spojrzała mu smutno w oczy. – Po prostu wiem, że mnie teraz nienawidzisz.
- O, matko. Zaczyna się. – Jacob wywrócił oczami. – Jakbym cię nienawidził, to nie wiem, co bym zrobił. Na pewno nie rozmawiał z tobą teraz i nie wpuszczał do mojego pokoju. I tym bardziej nie dopuszczał do mojej lodówki. O, pasuje?
Anna mimochodem uśmiechnęła się.
Jacob był niesamowity. Wybaczył jej czyn, który mógł doprowadzić do śmierci. Śmierci osoby, która była jej najbliższa. Przez własną głupotę i chęć ulżenia sobie w bólu.
- Obiecaj mi jedno, dobrze? – Chwycił ją za podbródek i zmusił do spojrzenia na niego.
- Słucham.
- Obiecaj mi, że od tej pory będziesz się kontrolować i nie będziesz się niepotrzebnie denerwować, okej?
- Spróbuję.
- Nie ma spróbuję.
- Dobrze, dobrze. Postaram się. Kiedy najdzie mnie złość, pomyślę o … nie wiem czym.
- Pomyśl może o mnie, co?
- To mnie może doprowadzić do jeszcze większej furii – zaśmiała się cicho.
- Dzięki. – powiedział Jacob z obrażoną miną.
- No, już, już. Niech ci będzie. Będę myśleć o tobie, żeby się hamować. Może to wcale nie taki głupi pomysł.
- Ja mam same mądre pomysły.
Dziewczyna wywróciła oczami, jednak po chwili znów spoważniała.
- Wiesz, chciałabym ci coś dać. Coś co cię ochroni, kiedy będziesz potrzebował pomocy.
Karciłam się, że wcześniej na to nie wpadłam.
Jacob spojrzał na nią zaciekawiony.
- Dałaś mi już wszystko, co bym mógł mieć – szepnął czule i pocałował ją w kosmyk włosów.
Anna wbiła wzrok w jego pierś, znieruchomiała i nagle na parapet przyleciał ptak. Ogromny, czarny kruk.
Jacob spojrzał wpierw na niego, a potem na Annę, która delikatnie uśmiechała się.
- To twój wakan, Jacobie. Jeśli tylko stanie ci się jakaś krzywda, będziesz potrzebował pomocy, a będziesz sam, przywołaj swojego wakana, a on nadleci z ratunkiem.
- Dam sobie sam radę.
- Też tak kiedyś myślałam. Wakani nie raz pomogły mi. Są niezastąpione. Proszę, przyjmij go.
- Ale jak mam go przywołać?
- Wystarczy, że w danym momencie o nim pomyślisz. A widzisz… kiedy… kiedy… zrobiono mi ten straszny czyn… po którym urodziłam synka, nie myślałam w tym momencie o wakani. One instynktownie czuły, że potrzebuję pomocy. To są pomocne duchy. Dobre stworzenia.
Jacob spojrzał z zaciekawieniem na ptaka, który przyglądał mu się z równie dużym zainteresowaniem. Po chwili zeskoczył z parapetu i przyleciał do nich. Usiadł wygodnie na stoliku nocnym koło łóżka i wciąż spoglądał na Jacoba.
- On cię teraz poznaje – szepnęła Anna.
Jacob odwrócił na chwilę wzrok, by spojrzeć na dziewczynę, ale kiedy z powrotem spojrzał na stolik, kruka już nie było.
- Gdzie on jest?!
- To w końcu duch, Jacob – zaśmiała się Anna.
- Racja. – Podrapał się po głowie. - A właśnie, miałem się pytać. Tego samego dnia, kiedy mnie przyprowadziłaś z rozszarpaną ręką – twarz Anny poszarzała – słyszałem raz po raz jakieś słowa w nieznanym języku. Odprawiałaś na mnie jakieś voo-doo?
- Odmawiałam różne modlitwy. Musiałam to uczynić, ponieważ ugryzł cię drugi wilkołak, zwłaszcza taki, jak ja. Zwykłe opatrunki i zszycie rany by nie pomogły. Musiałam jakby, wyplenić z ciebie zło, jakie wtopiło się wraz z moimi zębami. Tę całą złość i rozwścieczenie.
Jacob pokiwał z uznaniem głową.
- Teraz przynajmniej jestem oczyszczony z wszelkiego zła – zaśmiał się wesoło.
Anna wzdrygnęła tylko ramionami.
- Tak mnie uczono w mojej wiosce. Takie szamańskie rytuały. W każdym razie, jak widzisz, pomogło i to jest najważniejsze. – Uśmiechnęła się pogodnie.
- Teraz jestem zdrów jak ryba, aby stanąć do walki z tymi krwiopijcami.
- Właśnie, ciekawe co u nich… Myślisz, że powinnam tam pójść?
- Po cholerę?
- Nie wiem… Może, żeby…
- Żeby przeprosić? Oszalałaś? W żadnym wypadku. Sami są sobie winni i tyle.
- Jacob, ale to ja ich zaatakowałam. Nie miałam prawa…
- Tak samo jako oni nie mieli prawa do wielu rzeczy, a jednak to uczynili.
- W każdym razie czuję się winna…
- To się przestań tak czuć.
- Dlaczego jesteś taki uparty?
- Tak samo jak ty. To są wampiry dziewczyno! Nasz odwieczny wróg. Koniec kropka i finito dyskusji.
Anna wzięła głęboki oddech.
- Zrobiłam to niepotrzebnie.
- Było, minęło. Nikt z nich nie ucierpiał, a skrzywdzić dziecka też nie chciałaś. Ten cały Cullen ma obsesję na jej punkcie.
- To w końcu jego córka – powiedziała sucho Anna.
- Tak, ale… ale… - Jacobowi trudno było znaleźć argument.
- Ale co?
- Nic. Po prostu, niech Volturi już nadejdą, bo mam dość całego tego przedstawienia.
- A co potem, Jacob? – spytała nagle Anna.
- Potem? Potem będziemy żyć długo i szczęśliwie. Wychowamy gromadkę wilczych dzieciaków i będziemy opowiadać wnukom, jak babcia rozszarpała dziadkowi pół ręki, bo się zdenerwowała.
Anna parsknęła śmiechem.
- Jesteś nadal niepoprawny.
- Ale za to jaki uroczy.
Dziewczyna chwyciła poduszkę i rzuciła ją w twarz Jacoba.
- Wojna na poduszki?! – krzyknął uradowany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Nie 13:13, 25 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
nellkamorelka
Wilkołak



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Nie 16:59, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

Jak zawsze brak mi słów... kiedy czytam kolejne rozdziały jestem tak zatopiona w tym świecie wymyślonym, że znika wszystko dookoła...
rewelacyjna scena erotyczna - masz taką łatwość opisywania uczuć- mogę tylko pozazdrościć:)
jestem może monotematyczna, ale dziewczyno masz talent - pielęgnuj go, a mam nadzieję, że kiedyś wydasz coś swojego drukiem:)
pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały:)
Nellka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Nie 18:39, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

Droga autorko. Rozdział jest, jednakże nie rozumiem pewnej sprawy. Dlaczego nie pojawiły się jeszcze komentarze, skoro rozdział wisi już jakiś czas!

Ostatni rozdział był tak dawno, że już nawet nie pamiętałam na czym się skończyło i musiałam wrócić. Powiem szczerze, że ten rozdział za wiele nie zmienił ale.. jak dużo pokazał. Muszę przyznać że w tym odcinku, ukazałaś naprawdę ogromny ładunek erotyczny i seksualny. Poczułam się aż dziwnie, mały zakręt głowy i hiperwentylacja w jednym! ;D Nie wiem, ale takiej miłości temu opowiadaniu brakowało a tym rozdziałem dopełniłaś wszystko. Jest akcja i namiętność, pasja i pożądanie oraz ogromna chęć zemsty. Brak słów. To zbliżenie między Jacobem a Anną było bardzo ładne i plastycznie napisane, nie poczułam jakiegoś niesmaku po przeczytania ale.. rozszarpanie ręki Jacoba było dość mocne. Wiem, że z przypadku i wiem też, że zadośćuczyniła swój występek.. mimo to, było to dość straszne. Nie wiem czy tylko ja to odczułam, ale Anna chyba zmiękła trochę kiedy uświadomiła sobie że walczy o bezbronne (niby) dziecko. Chciałabym aby doszło do konfrontacji Anna / Nessie, może to maleństwo zaskarbiłoby sobie jej serce jak wszystkich innych (:

Ile rozdziałów do końca?
Ciekawe kiedy starcie z Volturii.

Pozdrawiam, Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 19:36, 25 Kwi 2010 Powrót do góry

Wychowamy gromadkę wilczych dzieciaków i będziemy opowiadać wnukom, jak babcia rozszarpała dziadkowi pół ręki, bo się zdenerwowała.

najlepszy tekst rozdziału:D:D:D:D

po długiej przerwie doczekałam sie, ile to można czekać, co?
ale sie cieszę, że jest i taki długi...
nie spodziewałam się, takiego obrotu sprawy, zaatakowanie Eda, stosunek Jacoba i Anny, miłe zaskoczenie
czekam na następny
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:57, 05 Maj 2010 Powrót do góry

Co po pierwsze to WOW! Rozdzial fenomenalny Wink
Scena zblizenia swietna, duzo osob myli erotyk z pornografia...niestety.
Ty tutaj przedstawilas wszystko bardzo naturalnie, jest wiele czulosci ale tez namietnosci. Ta scena apokazuje jak bardzo Anna i Jacob pasuja do siebie pod wieloma wzgledami...

Cytat:
- Dobrze spałaś? – zamruczał.
- Prawdopodobnie tak dobrze, jak ty – odpowiedziała uszczypliwie.
- Czyli wszystko w porządku.
Spojrzeli na Billy’ego, któremu kąciki ust lekko zadrżały. Dlaczego czasami rodzice wiedzą coś, czego wiedzieć nie powinni?
Reszta poranka przebiegła w dość spokojnych okoliczność, bez jakichkolwiek docinek ze strony seniora Blacka.


Perelka nr.1 Wink Chwalic ciety jezyczek Anny i staruszka Billego Wink

Potem cala akcja u Cullenow...tak szczerze to wkurzylo mnie zachowanie Edwarda. Anna im pomaga, ale nic pozatym. Powinni jej powiedziec na poczatku o co chodzi a Eddie jeszcze robi wymowki i strzela fochy. Szkoda tylko, ze Jacob ucierpial. Podoba mi sie poysl z czarnymi lzami...

Cytat:
- Potem? Potem będziemy żyć długo i szczęśliwie. Wychowamy gromadkę wilczych dzieciaków i będziemy opowiadać wnukom, jak babcia rozszarpała dziadkowi pół ręki, bo się zdenerwowała.
Anna parsknęła śmiechem.
- Jesteś nadal niepoprawny.
- Ale za to jaki uroczy.
Dziewczyna chwyciła poduszkę i rzuciła ją w twarz Jacoba.
- Wojna na poduszki?! – krzyknął uradowany.


Perelka nr.2 Wink Nic dodac nic ujac, para idealna...

Czekam co tam jeszcze ciekawego naskrobiesz Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 6:25, 02 Paź 2010 Powrót do góry

Witam Was gorąco po naprawdę długiej nieobecności... Wiem, że zaniedbałam to opowiadania, ale powracam. ;]
Kolejny rozdział, może nie za długi, ale uważam, że jest całkiem niezły.
Zaczyna się dziać, że tak powiem. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i wrócicie do "Szachor Zeew".

Jeszcze wiele mam Wam do pokazania...


Zapraszam do czytania i komentowania!



BETA - oczywiście wiernie moja lalunia - LANDRYNA.



ROZDZIAŁ XIII





- Edward! Edward!!! – Bella szukała swojego ukochanego po całym domu.
Nie zdążyła nawet mrugnąć powieką, kiedy chłopak zjawił się koło niej.
- Co się stało? – Spojrzał na nią z przejęciem. – Co… - Zerknął w głąb pokoju. – Alice…
Bella popatrzyła mu głęboko w oczy.
- Miała wizję? Prawda? – szepnęła.
- Tak… - powiedział cicho.
- Tak właśnie myślałam… Musiało to być parę minut temu, bo Alice nagle wybiegła z domu.
Co właściwie widziała? Powiedz mi, natychmiast! – Bella histerycznie przechodziła z jednej strony pokoju na drugą.
Edward popatrzył na nią ze smutkiem.
- Nadchodzą.
- Już?
- Będą tutaj za dokładnie trzy dni. Trzy dni… - Znów jego wzrok stał się nieobecny.
- Edwardzie, musimy szybko znaleźć Annę! – Bella chwyciła mocno chłopaka za rękę.
Wampir energicznie pokiwał głową i chwilę później biegli już przez las do domu Jacoba.
- Gdzie jest Alice? – Bella próbowała przekrzyczeć świst wiatru.
- Obawiam się, że tam, gdzie właśnie zmierzamy – odpowiedział Edward.
Rzeczywiście, gdy niedługo potem dotarli do posiadłości Blacków, znaleźli Alice z Jasperem, którzy bardzo nerwowo rozmawiali ze sobą.
- Alice! Co się dzieje? – Bella spojrzała przyjaciółce głęboko w oczy.
- Nadchodzą. Będą tutaj za kilka dni – odpowiedziała smutno.
Bella zaklęła, a Edward położył jej delikatnie dłoń na ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze – szepnął jej do ucha.
- Nic nie będzie dobrze! – powiedziała podniesionym głosem.
- Jeśli będziesz tak krzyczeć, to na pewno przybędą tu wcześniej – odezwał się nagle niski, męski głos wydobywający się zza ich pleców.
Odwrócili się i zobaczyli Jacoba i resztę sfory.
- Po co się tak denerwujecie? Mamy porządną obstawę – powiedział z uśmiechem Jacob, a reszta wilków zaśmiała się wesoło.
- To wcale nie jest zabawne, Jake – skarciła go Bella.
- Och, Bello, ty zawsze dramatyzujesz. – Jacob wywrócił oczami.
- Może dla ciebie to nic wielkiego, ale tu chodzi o życie jej córki! – Bella podbiegła do niego i wykrzyczała mu to w twarz.
Jacob zamarł. Obok Belli natychmiast pojawił się Edward, starając się kontrolować ruchy swojej ukochanej, żeby nie sprowokowała wilków, które nieznacznie zbliżyły się do młodego Blacka.
- Spokojnie – powiedział do obydwóch Edward. – Wszyscy jesteśmy nerwowi. Nie możemy dać ponieść się emocjom.
Bella rozpłakała się i odwróciła na pięcie.
Jacob tylko uniósł oczy ku niebu i szepnął coś pod nosem.
Edward spojrzał na niego groźnie.
- No co? – rzekł Jacob w ramach odpowiedzi.
Nagle z domu Blacków wyłoniła się Anna, która widać, że dopiero co wstała z łóżka.
- Proszę, proszę, któż to wstał. – Jacobowi od razu wrócił humor i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu w jej stronę.
Dziewczyna wyciągnęła się i szybko omiotła wzorkiem zgromadzonych.
- Przy takich wrzaskach raczej trudno o porządny sen.
- Rano mówiłaś co innego – powiedział uszczypliwie Jacob.
- Cholera, Black! – Anna krzyknęła, ale momentalnie jej policzki pokryły się rumieńcem.
Jacob zaśmiał się głośno.
Anna przeszła obok niego, trącając go łokciem w bok.
Podeszła powoli i niepewnie do wampirów, wpatrując się w nich badawczo.
- Co się stało? – spytała cicho.
- Nadchodzą – odpowiedział krótko Edward.
- Za ile dni tu przybędą?
- Dokładnie za trzy dni. Pojawią się w samo południe – tym razem odpowiedziała jej Alice.
- Dobrze. Rozumiem. – Anna zamilkła, jakby zastanawiała się nad czymś. – Dobrze – powtórzyła.
Odwróciła się i weszła z powrotem do domu.
Nikt nie za bardzo wiedzieli, o co jej chodzi.
- Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na nich – powiedział Jasper. – Reszta powinna już wrócić z polowania do domu. Wracajmy. Trzeba przedyskutować raz jeszcze cały plan i taktykę.
Alice i Edward kiwnęli zgodnie głowami, a Bella stała się jakby nieobecna. Spojrzała powoli na nich i wzdrygnęła ramionami.
- Chcę to mieć już za sobą – szepnęła do Edwarda i mocno się w niego wkuliła.
- Wiem. Ja też. Chodź, musimy już iść – odpowiedział i podrzucił dziewczynę na plecy.
- Narazie – pożegnał się Jacob, na co wampiry odpowiedziały mu krótkimi spojrzeniami.
Nie minęło kilka sekund, gdy wszyscy znikli w gęstwinach lasu.

- To nic tu po nas. Wracamy do domu – powiedział Jacob i kiwnął głową na resztę sfory. – Może Anna ugotowała coś dobrego.
Ale Anna zajęta była czymś innym. Siedziała na strychu skulona i skupiona.
Nie bała się tego, co ją czekało. Wiedziała, że musi odbyć tę podróż, jeśli mają wygrać bitwę. Jeśli ma ocalić Jacoba, to małe dziecko. Tylko to jej chodziło po głowie.
Wiedziała, że będą się denerwować i martwić, ale musi to zrobić, zwłaszcza, że do przybycia wojsk Volturi zostało tylko kilka dni.
Każda godzina, każda minuta była bezcenna. Wstała energicznie.
Postanowione.
Zeszła szybko do pokoju i przebrała się w coś wygodnego. Nie mogła na razie wytłumaczyć nikomu, a zwłaszcza sforze, co postanowiła zrobić. Byliby przeciwni, a jeszcze by postanowili pójść z nią.
Nie mogła do tego dopuścić. Była to zbyt niebezpieczna podróż. Wiedziała, co ją tam czeka i nie bała się tego. Oni jednak mogli doznać pewnego rodzaju szoku. I tak się na pewno stanie, kiedy wróci. Napisała tylko małą karteczkę dla Jacoba – „Myśl o mnie” i starając się nie wzbudzić niczyjego podejrzenia, wymknęła się tylnimi drzwiami od ogrodu.
Słyszała wrzawę wydobywającą się z pokoju gościnnego, gdzie sfora siedziała razem z Blackiem seniorem, omawiając nadchodzącą bitwę.
Przez moment było jej smutno, że musi ich zostawić. Pomyślą, że ich zostawiła przed samą bitwą. Liczą na nią, więc musi dać z siebie wszystko.
Szybko przedostała się na teren lasu, gdzie po dłuższym biegu stanęła na wysokim kamieniu i głęboko wciągnęła powietrze.
Wypuściła je powoli. Przez jej usta przemknął delikatny uśmiech.
Spojrzała na północ i zamknęła oczy. W tej samej chwili zamieniła się w ogromnego, czarnego wilka.
Nad koronami drzew leciało stado czarnych ptaków.
„Moje drogie wakani” – powiedziała do nich w myślach Anna. – Jak dobrze, że jesteście ze mną w tej podróży. Lećcie! Podążajcie na północ!”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Sob 6:36, 02 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
nellkamorelka
Wilkołak



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Sob 23:36, 02 Paź 2010 Powrót do góry

No nareszcie!!!! tylko dlaczego tak krótko?:)
myślałam szczerze mówiąc, że już zaprzestałaś pisania... a byłaby wielka szkoda - Twoja wyobraźnia nie ma granic a do tego jest zaraźliwa:) jak zwykle piszesz świetnie i oczywiście zostawiasz nas w wielkiej niepewności i niecierpliwości, co będzie dalej... potrafisz zaskakiwać:) teraz np zastanawiam się na jaki pomysł wpadła Anna i gdzie się wybrała?:) mam nadzieję, ze tym razem nie zostawisz nas na tak długo? Życzę dalszej weny
pozdrawiam serdecznie:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 5:35, 05 Paź 2010 Powrót do góry

Dlaczego tak krótko? Właśnie, żeby wprowadzić Czytelników w odpowiedni nowy, klimat.
Lubię zostawiać Was w niepewności, taka szczypta napiętej atmosfery i oczekiwania. ;]

Spokojnie, nie zostawię Was długo bez kolejnego odcinka.
Dziś zacznę pisać czternasty rozdział.
Mam nadzieję, że w tym tygodniu, jeszcze będzie wstawiony.
Chcę żeby był porządony, bo to dość ważny odcinek będzie.

A małymi kroczkami zbliżamy się ku końcowi...


Pozdrawiam,

A-M


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Wto 17:11, 05 Paź 2010 Powrót do góry

prawie pół roku minęlo od kiedy mogliśmy po raz ostatni przeczytac to opowiadanko i bardzo się cieszę z nowego:D
tylko szkoda, że taki krotki, ale dobre i to
3 dni!!! tylko 3 dni to tak mało
współczuję Belli i Edwardowi takiej sytuacji, to najgorsze dla rodziców
czekam do następnego i mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż 5-6 miesięcy
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 6:20, 21 Gru 2011 Powrót do góry

Hej,

Przeraziła mnie data ostatniego wpisu tutaj... To już ponad rok, jak nie zaniedbałam "SZ", ale tyle rzeczy się działo, że nie miałam kiedy. Mam cichą nadzieję, że znajdą się jeszcze Czytelnicy mojego FF, bo chcę go dokończyć, bo naprawdę jestem z nim blisko związana.
Mam również nadzieję, że następny rozdział uda się jeszcze wrzucić w tym roku, a jak nie, to na pewno na początku przyszłego. Laughing
Ale to brzmi. ;]

Tak więc, reaktywacja Szachor Zeew uważam za otwarty!

Wiem, że rozdział krótki bardzooo, ale nie chciałam przytłaczać Was wielką ilością, po tak długiej nieobecności.

Zapraszam serdecznie do czytania i komentowania.


BETA: niezastąpiona i cierpliwa Dzwoneczek.





ROZDZIAŁ 14








Moi Bracia, nadchodzę… długa wędrówka przede mną… ale wiem, że mi się uda. Musi! Ach, wszyscy moi bliscy… nie opuszczajcie mnie… przybywajcie na moje wołania, jak najliczniej… przybywajcie…



Jacob chodził nerwowo po małym saloniku. W ściszonym telewizorze leciały wieczorne wiadomości. Jego ojciec przyglądał się mu ze zmartwioną miną.
- Gdzie ona mogła pójść?! – prawie wykrzyczał młody Black. – Jak mogła nas zostawić, wiedząc, że ci obrzydliwi krwiopijcy nadejdą lada dzień! – Nie potrafił opanować swoich nerwów.
- Nie denerwuj się, synu – próbował uspokoić go Billy. – Jestem przekonany, że nie odeszła bez powodu. Czuję, że ma jakiś plan. Kto jak kto, ale ona na pewno nie dałaby nogi przed wizytą wojsk Volturi. Wręcz przeciwnie.
- Ale to nie zwalnia jej z obowiązku poinformowania nas o tym, co szykuje. – Jacob skrzyżował ręce na piersi, nadal nie kryjąc wściekłości.
Billy uśmiechnął się smutno.
- Jej nikt nie może rozkazywać. Nie ma wobec nas żadnych obowiązków, tak więc nie musiała nam się spowiadać z tego, co planuje. Ale moje indiańskie przeczucie mówi mi, że nie wróci bez niczego – skończył szeptem.
- Co masz na myśli? – Jacob, który cały czas nerwowo przechodził z jednego końca pokoiku na drugi, zatrzymał się i spojrzał poważnie na ojca.
- Wiesz… są pewne pradawne siły, o których nawet mnie czy moim dziadkom się nie śniło.
- Tak tak, wiem. Szałas Potu i inne tego typu atrakcje. – Jacob uśmiechnął się z ironią. – Anna pozwoliła mi uczestniczyć w takim seansie i szczerze mówiąc, nie zrobiło to na mnie aż takiego wrażenia. Pomijając, oczywiście, widok prawie nagiej Anny w Szałasie. – Wyszczerzył zęby w stronę w ojca.
Billy Black pokręcił głową i utkwił wzrok w swoich nieruchomych nogach.
- To, co wtedy zobaczyłeś w środku, było ledwo zalążkiem tego, co pradawni potrafili czynić. Dochodzi do tego jeszcze fakt, że Anna należy do jednego z najpotężniejszych rodów, które zamieniały się w wilki, więc jej moce są większe niż wszystkich dzisiejszych watah razem wziętych.
- Wiem, wiem. Ale i tak jest super dziewczyną i jak dla mnie, może nawet zionąć ogniem i pluć jadowitą śliną. – Jacob dalej upierał się przy swoim.
- Jesteś jeszcze taki młody… pełen życia i energii. Annie dobrze robi twoje towarzystwo. Widać, że promienieje. – Billy Black uśmiechnął się delikatnie.
- Od tego jestem! – Jacob dumnie wypiął pierś. – Musi zaznać w końcu szczęścia. I jak nikt, ja jej to zapewnię.
Nagle ich rozmowę przerwało głośne pukanie do drzwi.
Billy spojrzał szybko na syna.
- Pijawki – powiedział z niesmakiem młody Black. – Czuć ich na odległość.
- Jacobie, na razie są naszymi sprzymierzeńcami, więc opanuj się – skarcił go ojciec.
Jacob, szurając nogami, powlókł się niechętnie w stronę drzwi.
Kiedy je otworzył, prócz wampirów, które doskonale wyczuł, zobaczył również Bellę.
- Bello, co ty tu robisz? – zapytał, zbity z pantałyku.
- To już mi nie wolno przychodzić do starego przyjaciela, odkąd zamieszkuje z nim dziewczyna? – odpowiedziała z przekąsem. Miała oczywiście na myśli Annę.
- Jasne, że możesz, ale zastanawia mnie fakt, co was tu sprowadza?
- Chcemy porozmawiać z Anną – wtrącił się nagle Edward. – Musimy z nią wyjaśnić kilka kwestii. Nie tylko w związku z tym, co się zdarzyło w naszym domu, ale także w sprawie Volturich.
- To może ją wyniuchasz swoim małym, wampirzym noskiem, bo jej tu nie ma – odpowiedział Jacob, strosząc lekko brwi.
- Jak to jej nie ma? – zdziwił się Cullen.
Zza Jacoba wyjechał na wózku jego ojciec, przeciskając się przed syna.
- Odeszła kilka dni temu w nieznanym nam kierunku. Nie wiemy, dokąd się udała ani w jakim celu.
Edward spoglądał nerwowo to na Billy’ego, to na Jacoba.
- I tak siedzicie sobie w domu, nic nie robiąc? – spytał lekko poirytowany.
- A co według ciebie mamy zrobić? Skoro jej zapach urywa się na obrzeżach miasteczka? – warknął Jacob. – Jak jesteś taki mądry, to odczytaj jej myśli albo niech twoja siostrzyczka Alice przewidzi jej poczynania.
Edward nic nie odpowiedział.
- Sami byśmy chcieli wiedzieć, dokąd się udała. Mieć z nią jakikolwiek kontakt… ale…
W tym momencie na ganek przyleciał ogromny kruk, którego Anna podarowała Jacobowi, aby go chronił.
Ptak wskoczył chłopakowi na ramię, dziobiąc go delikatnie.
- Auć! – syknął Jacob, rozcierając bolące ucho. Kruk zaczął mu się intensywnie przyglądać. Hipnotyzował go.
Chłopak wpatrywał się w jego czarne ślepia, nie mogąc oderwać wzroku.
- Jacob, co się dzieje? – spytała nerwowo Bella. Billy uciszył ją ruchem ręki.
- Sądzę, że chce mu coś przekazać – powiedział cicho.
Po dłuższej chwili ptak zerwał się z ramienia i poszybował w górę.
Jacob potrząsnął szybko głową. Jego wzrok nerwowo błądził po ziemi. Oddech stawał się coraz szybszy.
- Jake, co się stało? Co on ci zrobił? – Bella podbiegła do niego i lekko go szturchnęła.
- Wi… widz… widziałem Annę. – Oczy Jacoba zrobiły się ogromne. – W oczach kruka! Widziałem Annę!
Wszyscy zamarli jak wbici w ziemię
- Jak to ją widziałeś? – spytał szeptem Edward.
- Po prostu… widziałem ją, jak szła samotnie przez jakieś prerie… raz pod postacią człowieka, raz jako wilczyca… szła i szła… Ani na moment się nie zatrzymywała… Jej oczy płonęły… przenikała je czerń… Ze skalnych półek wyglądały kojoty, wyjąc i ujadając. Jakby wskazywały dalszą drogę… Niesamowite. – Jacob dalej wpatrywał się w ziemię, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zobaczył.
- Mówiłem ci, synu, że nie poznałeś jeszcze nawet kawałka starożytnej magii Indian. – Billy Black kiwał powoli głową.
- Dokąd szła? Coś ci jeszcze przekazała? – Edward nerwowo spoglądał na Jacoba.
- Nie wiem, dokąd szła. Wyglądało, jakby zmierzała w stronę jakichś gór. Były czarne jak noc. Rozciągały się i oplatały ją z każdej strony.
Billy natychmiast spojrzał na niego z przerażeniem.
- Ona podąża w stronę Paha Sapa
- Co to takiego? – spytała cicho Bella.
- Góry Czarne… – odpowiedział jej stary Black, a przez jego twarz przemknął cień strachu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Śro 6:21, 21 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
MIsia0712
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Nowa Ruda

PostWysłany: Śro 14:27, 21 Gru 2011 Powrót do góry

Śledzę tego FF od pół tora roku i zastanawiałam się, kiedy będzie kolejny rozdział, czy w ogóle będzie kontynuowany, czy też nie. Bardzo chciałam wiedzieć jakieś informacje, więc postanowiłam poczekać, aż będzie kolejny. DZIŚ jest pamiętny dzień, kiedy to wchodzę na ten FF i widzę kolejny rozdział :D Jestem w prost upojona radością jaka nastąpiła, kiedy go zobaczyłam, a jeszcze większa kiedy go przeczytałam. :D
Pozdrawiam Serdecznie!!! :D:D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MIsia0712 dnia Śro 14:28, 21 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Śro 16:21, 21 Gru 2011 Powrót do góry

tyle czasu minelo od ostatnego rozdzialu i ciesze się że w końcu coś napisałaś
od samego początku jestem wielka fanka więc każde zdanie jest naprawdę warte czytania.
szkoda że tak krótko tylko:D
Oni nadchodzą i co będzie dalej
chyba trzeba znów czekać
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 18:31, 21 Gru 2011 Powrót do góry

Trzeba będzie czekać, ale obiecuję, że nie tak długo, jak ostatnio.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Floo
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Lip 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:30, 31 Gru 2011 Powrót do góry

Jestem ..... oczarowana !
Nie należę do osób, które potrafią ładnie i składnie komentowac więc wyrażę tylko swoje ,,uczucia'' :)
Opowiadanie jest świetnie, jest dreszczyk emocji.Fakt,że lubię Jacoba i nie mogłam patrzec jak boli go wybór Belli,a tu mu się taka fajniutka ,,dziewuszka'' trafiła :) Anna w pewien sposób przypomina mi Leah.... nie wiem dlaczego.Podoba mi się to, że jest takim potężnym wilkiem, bo takie zawsze lubię :wilki pełne grozy,które zabijają bez mrugnięcia okiem.

Co do rozdziału to odczuwam wrażenie, że Bella jest zazdrosna.I dobrze jej !
Ten moment kiedy Billy mówi gdzie udała się najprawdopodobniej Anna budzi grozę.Ja sobie wyobrażam, że ona przed samą bitwą wraca z potężną armią,ale to tylko moja wyobraznia.

Napisałaś na samym początku, że opowiadanie będzie długie i na to liczę.
Choc przeczytałam wszystkie rozdziały dzisiaj to już nie wyobrażam sobie bez opowiadania życia Wink

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Floo dnia Nie 1:04, 01 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 4:13, 03 Sty 2012 Powrót do góry

Floo, dziękuję ślicznie za komentarz, a to zdjęcie mnie zaczarowało. Cudne!
A co potężnej armii... hehe... ;>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
solas
Człowiek



Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pią 1:29, 27 Sty 2012 Powrót do góry

Przeczytałam to teraz wypada skomentować :) Ciekawie się akcja rozwija nie powiem jest interesująco. Wreszcie coś nowego i świegot,a nie kolejne B&E Love Story. Tylko mi się teraz nie zniechęcaj, bo się wciągnęłam i zamiast uczyć się do egzaminów czytałam wszystkie rozdziały :D Więc no, tego, co ja to chciałam mówić... A tak: PISZ DALEJ PROSZĘ BARDZO ŁADNIE :) Pozdrawiam Sola


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 5:09, 28 Sty 2012 Powrót do góry

Postaram się jak tylko mogę - przygotowania do ślubu, szukanie nowej pracy, dodatkowa praca, sesja, etc., etc. - troszkę do pracochłonne, ale postaram się jak mogę i dziękuję za komentarz. : ]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin