FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Waiting For Dr Right [T] [NZ] [+18] R.6 cz.1(06.03.11r.) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
windy dreams
Wilkołak



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 15:17, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Witam! Przed wami moje pierwsze tłumaczenie. Liczę na konstruktywne komentarze i ocenę mojego tłumaczenia Wink. Wielkie podziękowania mojej becie: rodzynka_

Nie przedłużając już:

Image

Image

Autor: vickitori303
Klasyfikacja: General
Link: [link widoczny dla zalogowanych]
W skrócie:
Bella jest przedszkolanką, pewnego dnia Edward przyprowadza tam swoją córkę. Co z tego wyniknie? Przekonajcie się sami...

Ograniczenia wiekowe z powodu lemonów, które znajdują się w późniejszych rozdziałach. [AU/AH][AU]

Ff dostępny jest już na [link widoczny dla zalogowanych]

Zgoda na tłumaczenie oczywiście jest.

Enjoy!

Rozdział 1
Poznając dr Właściwego:

(Beep, Beep, Beep)
Przewróciłam się spoglądając na brzęczący zegarek, który wskazywał piątą nad ranem. Szybko wyłączyłam go i udałam się w kierunku toalety. Włączyłam światło i zadrżałam, widząc swoje odbicie w lustrze. Wow, Bella naprawdę dziękuj Bogu, że nikt nie śpi koło ciebie, zaśmiałam się do siebie. Odkręciłam kran i rozebrałam się, czekając na ciepłą wodę. Przyjemny, ciepły prysznic był jednym z moich ulubionych, porannych przyzwyczajeń. Zawsze rozluźniał niepotrzebne napięcie w mięśniach i przygotowywał na nadchodzący dzień. Po umyciu włosów moim ulubionym truskawkowym szamponem i odżywką, ogoleniu nóg i przemyciu się frezjowym żelem do ciała, zakręciłam wodę i sięgnęłam po ręcznik. Szybko się wytarłam i narzuciłam go na ciało, maszerując z powrotem do pokoju. Włączyłam iPoda i taneczne dźwięki ”Poker face” Lady Gagi rozbrzmiały z głośników. Otworzyłam szafkę, śpiewając i kołysząc biodrami w rytm piosenki „Can't read my, Can't read my, No he can't read my poker face".

Wyciągnęłam bieliznę i szybko się w nią wślizgnęłam, po czym owinęłam głowę ręcznikiem i zaczęłam suszyć włosy. Otworzyłam drzwi do garderoby, włączając światło i zaczęłam się rozglądać za ubraniami. Nie, żeby był to ciężki wybór, przecież każdego dnia nosiłam ten sam strój: wygodną parę jeansów, roboczy T-shirt z napisem „A New Moon Rises Staff” i moje czarne trampki. Ubierając się w mój codzienny zestaw, udałam się tanecznym krokiem do kuchni, kiedy „Just Dance” zaczęło grać. Zapach świeżo zaparzonej, waniliowej kawy już do mnie wołał. Szybko sobie jej nalałam, chwyciłam pop tart`a i usiadłam na taborecie przy blacie kuchennym. Kręcąc głową do rytmu piosenki, popijałam swoją kawę i spoglądałam na ostatnie wydanie magazynu „The People”. Tak wiem, ale cóż mogę powiedzieć, to moja mała, niewinna słabostka. Po skończeniu śniadania, szybko posprzątałam, złapałam za kawę i udałam się do łazienki wysuszyć włosy. Dwadzieścia minut później, moje grube, pofalowane, brązowe włosy były suche i ułożone. Patrząc na zegarek, miałam jeszcze jakieś dziesięć minut do wyjścia. Wyłączyłam iPoda i zastąpiłam go telewizorem, aby obejrzeć wiadomości. W tym samym czasie założyłam skarpetki i buty. Kiedy wskazówka zegara wskazała szóstą, złapałam za lunch, kurtkę i wyszłam za drzwi.

Wsiadłam do swojego srebrnego Saturn Vue rocznik 2008, który był prezentem od mojej matki Renee i przybranego taty Phila, na ukończenie studiów dwa lata temu. Ten samochód stał się krokiem milowym od mojego starego czerwonego pick-up`a, który definitywnie przeżył już swoje dobre lata. Ruch na drodze nie był dziś taki zły, więc zdążyłam do pracy w rekordowym tempie i cieszę się, że dotarłam wcześniej, bo ktoś już czekał w drzwiach.

- Cześć, mogę w czymś pomóc? - zapytałam gentelmana, który siedział na wykładzinie z małą śpiącą dziewczynką w ramionach.
- Uhh… tak, jestem Edward Cullen, a moja córka Alexis, powinna dziś zostać pod waszą opieką, to jej pierwszy dzień w przedszkolu - powiedział, kiedy powoli wstał, starając się nie obudzić małej dziewczynki.
- Cześć Edward, jestem Bella. Wiesz, jesteś troszkę za wcześnie - odpowiedziałam, sprawdzając zegarek. - Nie otwieramy przed szóstą trzydzieści.
- Wiem i przepraszam, dopiero co dostałem telefon z pracy. To mój pierwszy dzień, a ja nie mam z kim jej zostawić.
- Dobrze, yyy…. tak wprowadź ją. - Obróciłam się w kierunku drzwi i przytrzymałam je dla niego.

Zauważyłam, że ma kłopoty z zabraniem wszystkich rzeczy, więc zaoferowałam pomoc - Po prostu ją wnieś, zaniosę to za ciebie.
Uśmiechnął się dziękująco i wszedł do środka. Wzięłam plecak, torbę z lunchem i podążyłam za nim. Położyłam rzeczy na biurku i włączyłam oświetlenie. O mały włos nie zaparło mi tchu z wrażenia, gdy ujrzałam jego twarz w świetle. Naprzeciwko mnie stał najprzystojniejszy facet, jakiego w życiu widziałam. Edward Cullen, był kimś, kogo można określić jako pana DILF*. Od jego miedziano - rudych włosów, które były w nieładzie, po idealnie wyrzeźbioną szczękę, wydęte różowe wargi, które sprawiały, że oblizywałam swoje własne i po szmaragdowe, przenikliwe oczy, w których chciałam się zgubić. Ten mężczyzna był istnym, chodzącym seksem na dwóch nogach**.
- Ahem - Edward odchrząknął, sprowadzając mnie z powrotem na ziemię.
- Przepraszam – powiedziałam, czując ciepło napływające do moich policzków.
- Dobrze panie Cullen, czy Leah dawała już panu papiery do wypełnienia? - zapytałam wyciągając notatnik.
- Tak i proszę mów mi Edward. Zrobiłem to wszystko już tydzień temu, kiedy przyszedłem z Alexis, by sprawdzić to miejsce. Rozumiem, że mam ją tylko wpisać? - zapytał unosząc brew.
- Zgadza się. - Otworzyłam notatnik na pustej stronie, podałam mu długopis i wskazałam miejsce do podpisu. Miał trochę trudności z trzymaniem córki na rękach, a podpisaniem się, ale kiedy przytrzymałam mu kartkę, był zdolny złożyć podpis.
- Jeszcze raz dziękuję ci, za przyjęcie jej tak wcześnie. Miejmy nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Zamykacie o siódmej prawda?
- Tak.
- Okej. Spakowałem dla niej, na wszelki wypadek dodatkowe ciuchy do plecaka. Są tam też jakieś malowanki i yyyy… w pudełku na lunch jest jej kubek niekapek - wskazał na plecak i pudełko. - Nie jestem pewien jak ona zareaguje, gdy się obudzi, nigdy wcześniej nie była w przedszkolu***. Mam na myśli to, że była dość nieśmiała kiedy byliśmy tu w zeszłym tygodniu i z nikim tak naprawdę nie chciała się bawić. Więc daj mi znać na pager, jeżeli będę potrzebny - powiedział.
- Nie martw się, Edwardzie. Jestem pewna, że nic jej nie będzie. - Uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Dzięki. - Uśmiechnął się. Odwrócił swoją głowę, żeby pocałować córkę, uścisnął ją lekko i podał w moim kierunku. - Nazywa się Alexis i ma 3 lata. Najprawdopodobniej obudzi się za jakąś godzinę.
- W porządku, życzę ci miłego dnia w pracy.
- Dzięki ci jeszcze raz…
- Bella.
- Dzięki ci jeszcze raz, Bello. Zobaczymy się później. - Pomachał mi i ruszył w kierunku drzwi.

Westchnęłam, obserwując jak wyśniony facet w spodniach lekarskich wychodzi. To znaczy Dr McDreamy**** nie miał nic z Edwarda. Podeszłam do kojców, aby położyć tam Alexis i zacząć przygotowywać się do rozpoczętego dnia. Powoli przyklękłam i delikatnie ją ułożyłam. Patrzyłam, jak powoli się rozbudza, otwierając powieki. Kiedy skojarzyła, iż znajduje się w nieznanym sobie miejscu, zaczęła płakać i wołać tatę. Szybko ją podniosłam i zaczęłam kołysać, pocierając płynnie jej plecy kolistymi ruchami, starając się uspokoić dziewczynkę.

- Wszystko w porządku Alexis, tatuś wróci, musiał wyjść tylko do pracy. Przyjdzie niedługo, skarbeńku - wyjaśniłam jej wiedząc, że i tak nic nie zrozumie, ale przecież zawsze warto spróbować. Sięgnęłam po chusteczkę, żeby wytrzeć smarki wydobywające się z jej nosa, ale ona oczywiście musiała tego nie chcieć i odsunęła głowę, starając się odepchnąć moje ręce jak najdalej od niej. Przy odrobinie manewrowania, byłam zdolna złapać ją z powrotem.

Po chwili podrzucania i kołysania, Alexis położyła swoją główkę na moim ramieniu, a jej pochlipywania zaczęły ucichać. Poczułam jak jej drobne rączki, zaciskają się wokół mnie, a jej głowa układa się na zgięciu mojej szyi. Usiadłam w bujanym krześle i nuciłam przez chwilę, żeby zasnęła ponownie.

Jakieś dziesięć minut później, rodzice, zaczęli wchodzić przez frontowe drzwi. Uśmiechali się i mówili mi dzień dobry, kiedy witałam ich z krzesła. Wstałam, próbując nie przeszkadzać Alexis i podeszłam do kontuaru. Dlaczego dzisiejszy dzień musiał być akurat tym dniem, w którym Leah nie zjawiła się przed siódmą? Na szczęście, wszyscy rodzice z niemowlętami, postanowili przynieść je w swoich nosidełkach, więc nie musiałam ich dodatkowo przenosić. Gdy Leah przybyła, wciąż witałam rodziców i zajmowałam się dwudziestoma pięcioma dzieciakami. Złożyłam głębokie podziękowania i pochwały, temu, który wymyślił „Dora poznaje świat”*****. Nawet chłopcy oglądają ten program. Osobiście nie mogę znieść hiszpańsko-angielskiego akcentu małego dziecka i jego przyjaciela Boots`a, ale jeżeli dzieciaki były zadowolone, to kim ja jestem, żeby narzekać?

Alexis obudziła się około ósmej. Tak, trzymałam ją prawie półtora godziny. Próbowałam kilka razy podać ją Lei lub innym opiekunom, ale za każdym razem zaczynała płakać. Siedziałam po turecku na dywanie, otoczona grupką dzieci, grając w „Little Duck, Duck, Goose”****** i poczułam jak Alexis unosi swoją głowę z mojego ramienia. Popatrzyła na mnie, potarła oczka swoimi małymi dłońmi i znów na mnie spojrzała.

- Dzień dobry Alexis. Jestem Bella. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Tatuś? - zapytała, wypychając swoją dolną wargę.
- Tatuś musiał na chwilę wyjść, ale wróci niedługo. - W momencie, kiedy jej o tym powiedziałam, mogłam zobaczyć jak jej oczy napełniają się łzami, a dolna warga wystawia się jeszcze bardziej.
- O nie, jest w porządku Alexis. Co powiesz na malowanki? Chcesz ze mną pokolorować? - zapytałam się jej, a ona pokiwała główką. Wytarłam kilka łez z jej policzka, które uroniła i podniosłam ją, zanosząc do stolika. Jedna z opiekunek, Emily, podała mi plecaczek i wyjęłam z niego trzy książeczki do kolorowania oraz pudełko kredek świecowych.
- Którą chcesz? – zapytałam, rozkładając je przed nią na stole. Wskazała na „My Little Pony”. Złapałam za pudełko kredek, kładąc je obok książeczki. - Będziesz miała coś przeciwko, jeżeli pokoloruję z tobą? - zapytałam. Popatrzyła się na mnie przez sekundę i pokiwała głową. Wzięłam malowankę z „Kubusiem Puchatkiem” i zaczęłam kolorować wewnątrz linii.

Tak spędziłam resztę dnia… opiekując się dziećmi z Alexis, uczepioną do mego boku albo na moich rękach. Nie poszła bawić się z nikim innymi, mimo iż jedna z dziewczynek próbowała zagrać z nią w kuchnię i przebieranie się. Zapytała kilka razy o tatę, ale powiedziałam jej po prostu, że niedługo wróci. Nie płakała już więcej, co mnie uszczęśliwiło.

Nigdy nie spytała o swoją mamusię, co skłoniło mnie do przemyśleń, dlaczego? Nie przypominam sobie, aby Edward posiadał obrączkę na swoim palcu, ale jednak z drugiej strony, wcale też nie przyglądałam się jego dłoniom. Któżby to robił, kiedy ktoś posiada tak piękne oczy i usta jak on. Ach, te zielone oczy… wyglądały na bardzo smutne tego poranka. Chciałam przeskoczyć nad ladą i uściskać go… wyglądał na zestresowanego i wielce bezradnego. Zastanawiam się, co sprawiło, że był taki przygnębiony.

Wreszcie, koniec zaczął się zbliżać. Była już szósta czterdzieści pięć popołudniu i większości dzieci zostało odebranych, z wyjątkiem Alexis i kilku maluchów w pokoju dla niemowląt. O szóstej pięćdziesiąt dziewięć ostatnie dziecko opuściło żłobek, a więc została już tylko Alexis, Leah i ja. Leah sprzątała, kiedy ja czytałam dla małej jedną z książek Dr Seuss`a*******.
- Bello, dlaczego nie pójdziesz do domu? Miałaś ciężki dzień. Poczekam na doktora Cullena - zaoferowała dziewczyna.
- Dzięki Leah – Wstałam, a Alexis przyssała się do mojej nogi - albo i nie. - Uśmiechnęłam się, patrząc na dziecko, które mocno się mnie trzymało. Leah zachichotała cichutko.
- Chodź, panna Bella musi już iść – powiedziała, łapiąc ją za pachy i podnosząc delikatnie. Dziewczynka zaczęła potrząsać swoją głową na znak niezgody. - Tak Alexis, daj pannie Belli już iść.
- Nie…Bella, ja chcę Bellę - krzyknęła z wydętą wargą.
- W porządku. Zostanę, nie mam nic przeciwko. Nie jest to warte tego, żeby ta mała świrowała. Idź do domu, do Jake`a. Powiedz mu, że jego najlepsza przyjaciółka czuje się odrzucona. Nie widziałam go już od dwóch tygodni i nawet do mnie nie zadzwonił.
- Ha ha, okay Bells, dzięki. Na szczęście dr Cullen niedługo się zjawi – powiedziała, zbierając swoje rzeczy. - I jestem pewna, że jak pogadam z Jake'iem, będzie wisiał na telefonie wykręcając twój numer, wylewnie przepraszając i mówiąc jak zajęty był zakładem, używając tego jako wymówki.
- Och, z utęsknieniem czekam na ten telefon - zaśmiałam się. - Dobrej nocy Leah, jedź bezpiecznie.
- Cześć.

I tak siedziałam z Alexis, czytając książkę po książce. Siódma trzydzieści nadeszła w oka mgnieniu i dalej nic.

- Chodź Alexis, zadzwońmy po tatę – powiedziałam, wstając z wyciągniętą do niej dłonią, którą chwyciła. Poszukałam numeru Edwarda i wykręciłam go. Skierowało mnie prosto do poczty głosowej. - Po prostu świetne. Spróbujmy przez pager. - Wystukałam numer w komórce.
- Bella, ja głodna - powiedziała dziewczynka, ściskając moją rękę.
- Jesteś głodna Alexis? Wiesz co, ja też. Chodź zobaczmy co mamy. - Podeszłyśmy do lodówki, gdzie znalazłam mój pojemnik Tupperware pełny spaghetti. Zajrzałam do zamrażarki, a tam znajdowało się pudełko skrzydełek kurczaka. - Co wolisz.. spaghetti czy skrzydełka? - spytałam zniżając się do jej poziomu widzenia.
- Ghetti - ogłosiła.
- Ghetti? W porządku, zjedzmy trochę ghetti. - Uśmiechnęłam się, słysząc jak nazwała spaghetti.

Po podgrzaniu jedzenia, nałożyłam trochę sobie i dla niej na talerz. Nalałam nam też soku i postawiłam to wszystko na tacy, zanosząc na stół. Alexis usiadła, kiedy chwyciłam dwa łyżkowidelce******** i jakieś serwetki. To był pierwszy raz, kiedy przestała chodzić za mną krok w krok, gdy zostawiłam ją i posłałam jej uśmiech. Usiadłam i podałam Alexis łyżkowidelec. Właśnie wtedy, drzwi się otworzyły i we własnej osobie dr DILF pojawił się, cały poczochrany.

- Wiem, jestem spóźniony i strasznie mi przykro. Utknąłem w korku, moja komórka zdechła na moich oczach, dzieciak zwymiotował na mnie w pracy… po prostu, to był bardzo zły dzień – wyjaśnił, przeczesując przy tym ręką włosy.
- W porządku. Chodź, dołącz do nas. Alexis powiedziała, że jest głodna, więc dałam jej trochę spaghetti, które zostawiłam na lunch, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Tatuś! - wykrzyknęła i zaraz wyskoczył mi banan na twarzy. - Ja jem ghetti tatusiu - podskoczyła na siedzeniu, wkładając kolejną porcję makaronów do ust.
- Jesz ghetti? Czy jest dobre – zapytał, zajmując miejsce. Pokiwała główką. - Dziękuję ci Bello. Jak się dzisiaj sprawowała?
- Um.. miała ciężkie momenty, ale przez większość czasu było w porządku. Jesteś głodny? Mam jeszcze trochę spaghetti, jeżeli chciałbyś – powiedziałam wskazując w kierunku potrawy na blacie.
- Nie chcę - zaczął, kiedy zaburczało mu w brzuchu. - Chociaż po głębszym przemyśleniu z chęcią skosztuję. - Wstałam i nałożyłam resztę na talerz, biorąc łyżkowidelca i serwetkę.
- Wolisz sok czy wodę? - zapytałam kładąc przedmioty przed nim. Posłał mi zawadiacki uśmiech i powiedział: - Dzięki, sok będzie w sam raz. - Nalałam mu kubek i ponownie usiadłam.
- Hej Lexi, dobrze się dzisiaj bawiłaś? - Edward zapytał córkę, która kiwnęła głową. Musiałam powstrzymywać śmiech, kiedy zauważyłam, że jej twarz jest cała umorusana w sosie.
- Ja kocham Bellę - powiedziała.
- Wow. Nigdy nie widziałem, żeby tak szybko przywiązała się do kogoś, zwłaszcza osoby, której nie zna. Cały tydzień zajęło jej, ocieplanie stosunków z moimi rodzicami. Ignoruje swoich kuzynów. Co zrobiłaś?
- Nie wiem. Była moim małym cieniem, nie opuszczała mojego boku - wzruszyłam ramionami.
- Więc, dziękuję ci za taką dobrą opiekę. Byłem strzępkiem nerwów przez cały dzień, sprawdzając mój pager, żeby zobaczyć czy nie dzwoniłaś, ale nic takiego się nie stało. Czy bawiła się z innymi dziećmi? - zapytał biorąc kolejny kęs.
- Nie. Próbowali, ale ona tego nie zaakceptowała. Nie martw się, to dopiero jej pierwszy dzień. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zostanie Panną Popularną przed końcem tego tygodnia.
- Mam nadzieję. Niedawno się tu wprowadziliśmy i jedyni ludzie, których widuje to moja rodzina.
- O, a skąd się przeprowadziliście? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryź się w język.
- Chicago – oświadczył, biorąc łyka napoju.
- Co sprawiło, że się tutaj przenieśliście?
- Prawdę mówiąc, moi teściowie zdecydowali się przejść na emeryturę i zamieszkać na Florydzie. Pomyślałem, że nadszedł czas na świeży start, więc przeprowadziłem się z powrotem do domu, aby być bliżej rodziny.
- Dorastałeś tutaj? - zapytałam się wsłuchana. Chciałam wiedzieć o tym facecie, wszystko co było możliwe.
- Taa. Nie byłem tutaj od czasów liceum. Przeprowadziłem się do Chicago, na czas college`u i studiów medycznych. Tam przeżyłem najlepsze chwile… Tam poznałem moją żonę, tam się ożeniłem i tam urodziła się Alexis… - powiedział z zamglonym wyrazem na twarzy, tak jakby przeżywał to na nowo.
Powinnam była wiedzieć, że dr DILF jest zajęty, ale przecież nie nosi obrączki. No dalej Bella, po prostu go zapytaj.
- Więc jesteś doktorem. Co robi twoja żona? - zapytałam przygryzając wargę.
- Erm, moja żona umarła dwa lata temu - powiedział poważnie.
- Och, przepraszam, ja nie… zastrzel mnie i moją niewyparzoną gębę – powiedziałam, chłoszcząc się ręka po czole.
Głupia Bella, głupia.
- Nie , w porządku. Miałem dwa lata, żeby się z tym pogodzić, jest mi tylko przykro, że Alexis nigdy nie pozna swojej matki. Ma jej oczy – powiedział, spoglądając czule na swoją córkę, która właśnie brała łyk soku.
- Ja skończyłam, tatusiu - powiedziała.
- Skończyłaś? Okej, więc pozwól mi cię umyć i zabrać do domu, do łóżka – powiedział, biorąc kolejnego gryza.
-Zrobię to. Nie krępuj się i skończ swój posiłek – powiedziałam, wycierając buzię serwetką. - Chodź tu Alexis - podniosłam ją. - Smakowało ci? - Uśmiechnęła się i pokiwała żywo głową. - Dzięki Bella.
- Nie ma sprawy, skarbie. Cieszę się, że ci smakowało.
Zaniosłam ją do blatu i posadziłam koło zlewu. Zamoczyłam papierowy ręcznik i wyczyściłam jej twarz oraz rączki.
- W porządku, myślę, że jesteś cała czysta. - Podniosłam ją i postawiłam na nóżkach. - Teraz idź i daj tatusiowi wielkiego przytulasa. - Pobiegła prosto do Edwarda i objęła go swoimi malutkimi rączkami, wokół szyi. Uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk z taką samą siłą.
- Jesteś gotowa by wrócić do domu? – zapytał, kładąc ją na kolanach.
- Bella idzie? - zapytała. Uśmiechnął się do swojej córki, spojrzał na mnie, a moje policzki natychmiast przybrały różowy kolor. Zerknął z powrotem na Alexis.
Tak, czy mogę iść? Zamknij się Bella, nawet go nie znasz.
- Nie cukiereczku, Bella musi wrócić do swojego domu. Zobaczycie się jutro, okej? - Okej. - Edward wstał, postawił Alexis, a następnie wziął talerze i podał mi.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się, wzięłam od niego naczynia i odłożyłam na bok. Złapałam za gąbkę, żeby wytrzeć stół, podczas gdy on zbierał wszystkie rzeczy córki. Gdy Edward był już gotowy do wyjścia, ja czekałam za biurkiem.
- Czy wkrótce wychodzisz? Na zewnątrz jest ciemno. Mógłbym na ciebie poczekać. Nie chciałbym, żebyś szła sama do samochodu – zaoferował, podpisując odbiór Alexis.
- Eee taa, pozwól mi tylko pozbierać swoje rzeczy i możemy wychodzić.
Szybko chwyciłam torebkę i kurtę z biura, wyłączyłam światła i wyszłam z Edwardem za drzwi. Zamknęłam je i podążyliśmy w kierunku naszych samochodów.
- Dzięki jeszcze raz za nakarmienie dzisiaj Lexi. To nie powinno się zdarzyć ponownie. Jeżeli tak jednak się stanie, to sprowadzę moją mamę albo bratową do odbioru - powiedział mi Edward ze skruszonym uśmiechem.
- Nie przejmuj się tym, Edwardzie. Ja naprawdę nie mam ci za złe. Masz tutaj świetną, małą dziewczynkę. - Uśmiechnęłam się patrząc na Alexis, która zamiast iść, podskakiwała. Zachichotałam lekko, myśląc o tym jak miło być beztroskim i młodym.
- Dzięki.
- Więc, to jest właśnie mój przystanek – powiedziałam, kiedy dotarliśmy do mojego samochodu. - Dzięki za odprowadzenie. Widzimy się jutro.
- Cześć, Bella – powiedziała, Alexis wyciągając swoje ramiona, żeby mnie uścisnąć. Przyklękłam, a ona objęła mnie swoimi małymi rączkami i dała buziaka w policzek. Spojrzałam w tym momencie na Edwarda i ujrzałam wielki uśmiech na jego twarzy. Myślę też, że dojrzałam małe iskierki w jego oczach, coś czego wcześniej tam nie było.
- Pa, Alexis. Zobaczymy się jutro - odwzajemniłam uścisk. - Cześć Edward, dobrej nocy. - Pomachałam mu.
- Cześć. Chodź Lexi, zabierzmy cię do domu. - Edward wziął rękę swojej córki i poprowadził dziewczynkę do samochodu.


*-DILF = Dad I'd Like to Fuck (tatuś, którego chciałabym pieprzyć)
**-Oryginał: sex on legs
***-Oryginał daycare- coś jak polskie przedszkole albo żłobek
****-Dr. McDreamy- ksywka Dr. Derek Shepard`a (Patrick Dempsey) z „Chirurgów”, którą nadaje mu Meredith
*****-Oryginał: „ Dora the Explorer”
******-Coś jak polskie „chodzi lisek koło drogi”
*******- [link widoczny dla zalogowanych]
********-Dla ciekawskich [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez windy dreams dnia Nie 19:50, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 12 razy
Zobacz profil autora
lolka19
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zabrze

PostWysłany: Pon 15:59, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Świetne, już mi się podoba. Jeśli chodzi o jakieś błedy, to tak się wciągnęłam, że nie zwróciłam uwagi :) Mam nadzieję, że kolejna część niedługo, nie mogę się już doczekać, pozdro :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kakunia
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Polski :)

PostWysłany: Pon 16:43, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Pierwsza!
Bardzo ciekawe tłumaczenie. Nie napisałaś tylko, jak często będą pojawiać się rozdziały. Oby w krótkich odstępach czasowych.
Najbardziej urzekła mnie mała dziewczynka robiąca za swatkę. Nie ma co.
Więc przyjemnej pracy!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lolka19
Nowonarodzony



Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zabrze

PostWysłany: Pon 16:54, 01 Lut 2010 Powrót do góry

kakunia napisał:
Pierwsza!


Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale pierwsza nie jesteś :P

Bezsensowny jednolinijkowiec, niech to będzie ostrzeżeniem przed ostrzeżeniem. :p P.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lolka19 dnia Pon 16:56, 01 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
krej_zolek
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Lut 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 17:07, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Noooo.
Nie znam się zbytnio na pisaniu, ale początek mi się podoba Wink.
Czekam na następny rozdział Wink.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Pon 17:32, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Cytat:
Po umyciu włosów, moim ulubionym truskawkowym szamponem i odżywką, ogoleniu nóg i przemyciu się frezjowym żelem do ciała, zakręciłam wodę i sięgnęłam po ręcznik.


przecinek niepotrzebny

Cytat:
Otworzyłam szafkę, śpiewając i kołysząc biodrami w rytm piosenki „Can't read my, Can't read my, No he can't read my poker face".


brak przecinka

Cytat:
Otworzyłam drzwi do garderoby, włączając światło i zaczęłam się rozglądać za ubraniami.



Cytat:
Po skończeniu śniadania, szybko posprzątałam, złapałam za kawę i udałam się do łazienki, wysuszyć włosy.




Cytat:
Ten samochód, stał się krokiem milowym od mojego starego czerwonego pick-up`a, który definitywnie przeżył już swoje dobre lata.



Cytat:
Cześć Edward, jestem Bella, wiesz, jesteś troszkę za wcześnie - odpowiedziałam, sprawdzając zegarek.


ponadto dialog podzieliłabym na dwa zdania: cześć Edward, jestem Bella. Wiesz, jesteś troszkę za wcześnie - ...


Okej, kto jest chętny na wymienienie reszty? Laughing teraz inna sprawa niż przecinki:

Cytat:
Wszystko w porządku Alexis, tatuś wróci, musiał wyjść tylko do pracy


Cytat:

Po chwili podrzucania i kołysania, Alexis położyła swoją główkę na moim ramieniu, a jej pochlipywania zaczęły ucichać.


Cytat:
Uśmiechali się i mówili mi dzień dobry, kiedy witałam ich z krzesła. Wstałam, próbując nie przeszkadzać Alexis i podeszłam do kontuaru.


Utwierdzam się w przekonaniu, że autorka jest prawdopodobnie młodą osobą, która postanowiła spróbować swoich sił jako pisarka. Niemniej można by swobodnie zastąpić "Alexis" innym wyrazem, np: dziewczynka, mała, córka Cullena, Ali. Wiem, że kiedy za bardzo ingeruje się w tekst autorki, ludzie się burzą, ale w tym wypadku radzę to pozmieniać. Nie powiem, że fabuła mnie powaliła, jednak życzę powodzenia w tłumaczeniu. Popracujcie nad interpunkcją a będzie dobrze Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pon 19:32, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Przynajmniej wiem co to łyżkowidelec, na początku myślałam że to łyżka która ma po drugiej stronie widelec ;p

ale co do tekstu.
plusem jest na pewno dość imponująca długość rozdziałów
Bells nowość w postaci opiekunki.

ale kojarzy mi się to z słynną już Bellą porywaczką i mam nadzieje że to tylko skojarzenie a nie przeróbka opowiadania Kambrii Rain. ;> tylko ze względu na słodkie dziecko w postaci Alexis .
mimo to nie zrażam się bo podoba mi się , zapracowany Pan Cullen kiedyś się zapomni za bardzo i nie wiem co z tego wyniknie, oczywiście coś ciekawego ;p

pozdrawiam, Uskrzydlona Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olga.bad.hero
Wilkołak



Dołączył: 30 Sty 2010
Posty: 162
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe klimaty xdd

PostWysłany: Pon 19:54, 01 Lut 2010 Powrót do góry

.Boskie i takie...inne xdd
Czegoś takiego jeszcze nie czytałam .


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
windy dreams
Wilkołak



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:53, 01 Lut 2010 Powrót do góry

Dzięki Ewelina poprawiłam błędy, co do tego czy autorka jest młoda to ma 25 lat. Nie wiem jak jest z tymi powtórzeniami, ale przecież w angielskim stosuje się to trochę inaczej. Nie wiem czy jest teraz sens to poprawiać, bo chyba to nie jest,aż taki duży błąd, ale wezmę pod uwagę przy następnym rozdziale.

Uskrzydlona nie czytałam Belli porywaczki, chociaż miałam taki zamiar i chyba mnie do tego zachęciłaś właśnie i dlatego nie mogę powiedzieć czy to coś podobnego.

Co do częstotliwości wstawiania nowych rozdziałów, to jeszcze nie wiem, bo jak na razie to mam ferie, więc postaram się potłumaczyć jak najwięcej, ale wszystko najpierw musi przecież trafić do bety. W dodatku rozdziały jak zdążyłyście już zauważyć nie są takie krótkie i zdarzają się potknięcia Wink

To chyba tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Wto 19:09, 02 Lut 2010 Powrót do góry

Hm. Szczerze powiedziawszy weszłam tu zaciekawiona tłumaczką, nie tłumaczeniem :D Bella0 pamiętam Cię wciąż z Pogaduch ^^ Jako że twórczyni tematu kojarzy mi się dobrze, postanowiłam przeczytać, no bo, kurczę, co mi szkodzi?
I spodobało mi się, nawet bardzo :) Imponująca długość rozdziałów, jak już zaznaczyły moje poprzedniczki. Do tego wcale niebanalny temat. Podobieństwa do Porywaczki nie dostrzegłam przed tym jak Uskrzydlona go wytknęła... Ale w sumie przy takiej ilości przeróżnych fanficków ciężko być całkiem oryginalnym. Ten temat jest, na tyle na ile to możliwe.
Chociaż pierwszy rozdział trakuję jedynie jako wprowadzenie... mam ogromną nadzieję, że kolejne rozdziały będą... no cóż. Że wciąż będą ciekawe. W sumie pokładam w tym ff-ie wiele nadziei... W sumie ziszczeniem moich marzeń byłoby połączenie The Office z Porywaczką... Ale wątpię, żeby takie coś kiedyś powstało, ale cóż. To były moje pierwsze myśli przy tym opowiadaniu. Nie pozostaje mi nic, jak tylko czekać na ciąg dalszy :))
Weny, czasu i wytrwałości przy tłumaczeniu!

Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Śro 0:12, 03 Lut 2010 Powrót do góry

Kurczę, jakie to sympatyczne. Spodobało mi się. Napisane lekkim językiem, oczywiście great przetłumaczone. Ciekawi mnie jak to się dalej rozwinie. Ogółem trochę kojarzy mi się to z Porywaczką, ale pozytywnie.
Oraz, jestem super, hiper, mega, mega szczęśliwa iż dziewczynka nie ma na imię Reneesme, ufff wspaniale, bo jednak to imię zdecydowanie nie przypadło mi do gustu, zdrobnienie owszem ale... wystarczy.
No to w sumie narazie mogę powiedzieć tyle i czekam na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Pią 11:52, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Nie obraź się ale temat (bez owijania w bawełnę) jest poprostu nudny. Ja mniej więcej widzę tę historię tak: Jest E ma śliczną córeczkę i jest wolny. Jest B także wolna. Spotykają się, córeczka E zakochuje się w B, a oni już czują do siebie miętę. I duuuża ilość lukru-cukru-pudru-waty aż zbiera się na mdłości i ogromny HAPPY-END. Nie zrozum mnie źle. wykonanie jest naprawdę dobre i tłumaczenie zapewne też (nie znam angielskiego) jednak ja potrzebuję wrażeń. A ten fic zapowiada się wyjątkowo... kurcze, nie mogę znaleźć słowa... bez wrażeń. Nie chcę tu nikogo urazić, podziwiam każdego tłumacza tylko... troszkę się rozczarowałam. Mogę nie mieć racji i się mylić, może ktoś zginie i akcja się rozwinie. Może nawet E i B będą się nienawidzić. Jeśli się mylę to wybacz. Mam poprostu takie a nie inne zdanie i już. Zaglądne tu jeszcze i zobaczę czy coś się zmieni. Jeśli nie mam racji nawet w najmniejszym stopniu zwrócę ci wszystkie honory. Mam nadzieję, że się mylę i mnie zaskoczysz. A raczej autorka ff-a. Cóż, tłumacz dalej bo skoro tyle osób cię popiera to jest sens.

Czasu, czasu, czasu i chęci.

Pozdrawiam:
mająca nadzieję na zmiany scrittore


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sarabi
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 13:00, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Bardzo sympatyczne, lekkie opowiadanie, niosące nadzieję dla każdego samotnego rodzica. Przyda się lżejsze opowiadanie pośród dramatów i angstów.
Szkoda tylko, że tak strasznie mało realne Smile /ale to może mój pesymizm przeważa nad romantyzmem - mam taka nadzieję/
Czyta się bardzo przyjemnie i na pewno będę śledzić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Pią 15:09, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Podobało mi się, acz trochę zaleciało mi "Świetlicą", której już chyba nie ma na forum, o ile się orientuję.
Bardzo fajne, lekkie opowiadanie. Nie ma jakiś specjalnych problemów (choroba Belli, czy coś) i jestem z tego zadowolona.
Mam nadzieję, że będę się mogła z tego pośmiać i nie będzie jakiś smutów.

życzę cierpliwości do tłumaczenia i pozdrawiam;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Nie 13:08, 07 Lut 2010 Powrót do góry

Tak, żeby było jasne - podoba mi się.

Tłumaczenie

Nie zauważyłam zgrzytów... Może jedynie na początku czułam, że to przekład., ale później to wrażenie bardzo szybko się zmyło... Mam nadzieję, że następnymi rozdziałami utwierdzisz nas w przekonaniu, że świetnie tłumaczysz Wink

Opowiadanie

Od samego początku zauważyłam, że autorka zwraca szczególną uwagę na opisy. Fragment o wstaniu, ubieraniu sie, itp. był taki szczegółowy... Choć nie zatraca się w nich i wprowadza interesujące dialogi. Co do samego pomysłu... Bella - przedszkolanka i Edward - doktor? Wchodzę w to!

Pozdrawiam i życzę dużo chęci do tłumaczenia!
Ewigkeit
Nowonarodzony



Dołączył: 03 Lut 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 20:57, 07 Lut 2010 Powrót do góry

czytałam to opowiadanie jakiś czas temu w oryginale i zastanawiałam się czy ktoś zainteresuje się nim na tyle żeby go przetłumaczyc...
jak widac nie zawiodłam się :) bardzo się cieszę że zajęłaś sie jego tłumaczeniem, ponieważ uważam, że jest to jedno z opowiadań, które warto pokazac "szerszej" publiczności, a niestety nie wszyscy są w angielskim na tyle dobrzy żeby to przeczytac. Sama się przyznam, że wolę jednak tłumaczenia:)
cieszę się strasznie, że będę mogła przeczytac jeszcze raz to opowiadanie tylko tym razem po Polsku :)
pozdrawiam i życzę cierpliwości w jego tłumaczeniu.
Ewigkeit




ps. wybacz te powtórzenia :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
windy dreams
Wilkołak



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:01, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Aha, jeżeli o prosty temat opowiadania i HAPPY END to nie oceniajmy po okładce, ktoś zwykł kiedyś mówić hehe Wink. To może jest lekko przesłodzona momentami historia, ale potem są też wprowadzone inne wątki, których nie będę teraz zdradzać. Jak każdy ff musi mieć trochę dramy.

Więc, długo oczekiwany rozdział drugi. Podziękowania becie: rodzynka_ za to,że chciało jej się poprawiać moje wypociny Wink

Zastanawiałam się również, czy któraś z was nie ma jakichś zdolności i nie miałaby ochoty zrobić grafiki do tego opowiadania? Z góry dziękuję,jeżeli ktoś by się znalazł, bo ja takowych zdolności raczej nie mam Wink

Uwaga! ff jest już dostępny na chomiku (link w pierwszym poście)

A teraz enjoy!

Rozdział 2
Opiekunka dla pana Właściwego

Sześć miesięcy później.

Minęło sześć miesięcy odkąd spotkałam w pracy dr DILF`a, siedzącego przy zewnętrznej ścianie, ze śpiącym dzieckiem wtulonym w jego ramiona. Sześć miesięcy zajmowania się tą słodką, małą dziewczynką i gadania z nim, kiedy odbierał ją po pracy. Sześć miesięcy z uczuciem łopoczącego serca, za każdym razem, gdy przeczesywał swoje rozwichrzone włosy lub kiedy patrzył w moje oczy przepraszając za spóźnienie… znowu. Sześć miesięcy przeklinania losu, za pozwolenie mi bycia tak blisko tego wspaniałego mężczyzny i jego niewiedzy o tym, jak to jest być moim.
Dzisiejszy dzień nie różnił się niczym innym od poprzednich. Przyjechałam do pracy przed czasem, w razie, gdyby Edward czekał na zewnątrz z Alexis. Był wywoływany do roboty wcześniej jakiś raz w miesiącu, czasami częściej. Wciąż czekam z niecierpliwością na te poranki. Edward w swoich lekarskich portkach, włosy całe mokre od szybkiego prysznicu, świeży zapach Irish Spring* emanujący z jego stonowanego ciała i ten skruszony, łobuzerski uśmiech, który przyprawia mnie o miękkie kolana…

Bam

- Auć – Skuliłam się wpadając na drzwi. – Dlaczego tego nie przewidziałam? – zapytałam siebie, pocierając zraniony nos i czoło.
Głupi sen na jawie.
Myślenie o Edwardzie, przypomina mi zwrotkę jednej z piosenek Adele**:

A jaw dropper
Looks good when he walks
He's the subject of their talk
He would be hard to chase but good to catch
And he could change the world with his hands behind his back
(Opuszczasz szczęk,
Wygląda dobrze kiedy idzie,
Jest tematem ich rozmów,
Będzie ciężko go ścigać, ale łatwo złapać,
I mógłby zmienić świat z rękoma założonymi za plecy)


I chyba zgrzeszę, jak nie powiem, że jest tematem rozmów. Staje się przedmiotem wszystkich konwersacji samotnych mamuś, kiedy widzą jak wychodzi każdego ranka. Już nie tak często wieczorami, od kiedy Edward jako ostatni przechodzi przez drzwi przedszkola. Jestem wdzięczna, że zawsze jest w takim pośpiechu, w przeciwnym razie, jedna z tych kobiet, mogłaby go już złapać i zaproponować spotkanie przy kawie bądź kolację.

W końcu ktoś go zaprosi, Bello i powie tak. Po prostu wyjdź z cienia i zapytaj go. Co może się zdarzyć w najgorszym przypadku? Powie nie? Tak, powie nie. Sytuacja stanie się niezręczna, za każdym razem, kiedy będzie podrzucał Alexis, a ja nie chcę, żeby czuł się nieswojo . Gdy tak się stanie, może zabrać swoją córkę, a ona naprawdę powoli przyzwyczaja się do tego miejsca, bawiąc się z większą ilością dzieci niż jedno. Myślę nawet, że chyba znalazła sobie chłopaka. Widzę ją nieraz z Markiem, trzymających się za ręce w piaskownicy.

Dźwięk trzaskających drzwi, wyciągnął mnie z rozmyślań. Patrząc w górę, ujrzałam parę tych pięknych oczu, które sprawiają, że się rozpływam.
- Dzień dobry, Edward. Cześć, Alexis. – Uśmiechnęłam się pogodnie.
- Cześć, Bella! – Dziewczynka mi odmachała.
- Dzień dobry, Bello. Jak się czujesz tego piątkowego poranku? – zapytał doktorek, umieszczając córeczkę na kontuarze, wpisując ją.
- W porządku, a ty?
- Ja też, choć jestem troszkę zestresowany i zdenerwowany – wtrącił.
- Dlaczego się denerwujesz? – zapytałam, marszcząc brwi.
- Wiesz, mam randkę w ciemno, a Lexi nie ma z kim zostać. Chciałem się wymigać, ale brat mi na to nie pozwolił.

Widzisz Bella, on wychodzi dziś na randkę. To tylko początek. Ostatecznie zakocha się ponownie, pobierze się, a Alexis będzie miała nową mamusię. Och, jak bardzo chciałabym być tą osobą dla nich. Ta mała dziewczynka, już wkradła się do mojego serca. Ale przecież możesz, tylko go zaproś. Nie, nie mogę się z nim umówić, on już ma dziewczynę. Muszę na poważnie przestać ze sobą gadać.

Westchnęłam słuchając moich myśli.
- Czego twój brat od ciebie chce? Żebyś zostawił Alexis samą?
- Powiedział, że ktoś na pewno będzie wolny. Nie jesteś przypadkiem niańką, co nie? – zapytał żartobliwie, prostując się.

Zanim mogłam przefiltrować swoje słowa wypaliłam – Właściwie to tak. Jeżeli naprawdę jesteś zdesperowany, to mogę to zrobić. Miałam zaplanowaną babską noc z moją najlepszą przyjaciółką, ale odwołała ją dla chłopaka. – Wzruszyłam ramionami.

Głupia Bella, głupia. Teraz będziesz widzieć jak przychodzi do domu, po udanej randce i czekać, aż ból cię pochłonie. Co jest z tobą nie tak?
- Po prostu przystanę na twoje warunki, Bello. – Uśmiechnął się, wstając. – Może jednak ktoś będzie dostępny lub Emmett zwolni mnie z tego spotkania, na które i tak nie chcę iść. Czy mogę dać ci znać po odbiorze Lexi?
- Jasne i hej, Edward, myślę, że to dobrze, iż otwierasz się na świat, ponownie. Randka nie oznacza jeszcze wieczności, po prostu starasz się poznać kogoś nowego. – Zaoferowałam mu pocieszający uśmiech.
- Dzięki, zapamiętam to sobie. – Uśmiechnął się znacząco i przysięgam, patrzył prosto w moje oczy. – Pa Lexi, kocham cię – Przytulił i pocałował córkę.
- Ja ciebie też, tatusiu – odpowiedziała, odwzajemniając uścisk.
- Widzimy się później, Bello. – Uśmiechnął się i wyszedł na zewnątrz.
- Cześć, Edward. – Westchnęłam, kiedy drzwi zamknęły się za nim.
- Chodź Bello, pobaw się ze mną – zażądała dziewczynka, ciągnąc mnie w kierunku lalek.
- Pobawić się z tobą , Alexis? W porządku – powiedziałam, wędrując za nią i zarzucając ją na moje barki, kiedy piszczała.

Gdy obudziłam się tego poranka, nie myślałam, że będę niańczyć dla tego mężczyzny i widać, że jestem kompletnie zaślepiona, skoro on wybiera się na randkę w ciemno z inną. Ale proszę bardzo, siedzę teraz w samochodzie zaparkowanym na jego podjeździe i staram się dojść do tego, jak się tu znalazłam. Nawet gładkie dźwięki Yirumy nie są w stanie mnie uspokoić.

Dlaczego jestem taka podenerwowana? To przecież tak, jakbym widziała go w przedszkolu, z tym, że to ja do niego przychodzę, a nie na odwrót. Okej Bello, możesz to zrobić. To tylko jedna, z tych wielu prac opiekunki, jakie wykonywałaś wcześniej. Możesz to zrobić.

Podnosząc się na duchu, uniosłam głowę, spoglądając teraz na otwarte frontowe drzwi, z Edwardem opierającym się o framugę. Miał ręce założone na klatce piersiowej, jedna noga skrzyżowana była przez drugą, a na twarzy miał seksowny uśmieszek. Potrząsnęłam czerepem zawstydzona, że złapano mnie na gorącym uczynku, siedzącą w samochodzie, Bóg wie ile. Wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i otworzyłam drzwi, sięgając po torebkę drugą ręką.
- Co ty tu wyprawiałaś? – zapytał zdziwiony. – Stoję w tym miejscu już od pięciu minut, czekając, aż wyjdziesz. – uśmiechnął się.
- Przepraszam, moje myśli chyba już na dobre zajęły mi głowę – powiedziałam, kierując wzrok na cement, kiedy dotarłam do drzwi.
- O czym tak rozmyślasz? – zapytał, unosząc brew.
- To nic takiego. – Stojąc naprzeciwko niego, powoli podniosłam wzrok, by przyjrzeć się jak jest ubrany. Aktualnie kocham widzieć dr Edwarda w portkach lekarskich, przez pełne pięć dni tygodnia, ale Edward będący Edwardem w domu, westchnienie. Doktorek miał na sobie czarne spodnie i granatową zapinaną koszulę z długim rękawem. Dwa górne guziki były odpięte i mogłam zauważyć wystający podkoszulek. Jego włosy były nadal lekko mokre, ale Edward zaczesał je, więc wyglądały przyzwoicie. Zielone oczy błyszczały tego wieczoru i wnioskując z wyrazu jego twarzy, najwidoczniej coś go rozbawiło.

Dla kogoś, kto nie dba o swoją randkę, z pewnością wkłada za dużo wysiłku we własny wygląd.

-Wejdź, Bello. – Wykonał ruch swoją ręką i przepuścił mnie do środka, zamykając drzwi. – Lexi jest na górze i zakłada pidżamkę, będzie gotowa za sekundkę. Jest podekscytowana, że będziesz z nią dzisiaj. Naprawdę cię adoruje. – Uśmiechnął się.

- Więc, uczucie jest obopólne. – Odwzajemniłam uśmiech. Właśnie wtedy, mój żołądek się odezwał. Instynktownie skrzyżowałam ręce na brzuchu, a moja twarz obrzuciła się czerwienią. Nie miałam czasu na jedzenie, biorąc pod uwagę, że przyszłam tu prosto pracy. Edward odebrał dziś Alexis wcześniej, około piątej trzydzieści. Zapytał czy wciąż jestem wolna i oczywiście byłam, a następnie poprosił, abym zjawiła się w jego domu przed siódmą. Leah pozwoliła mi wyjść przed czasem , żebym mogła wrócić do mieszkania i się przebrać. Myślę, że nie wytrzymałabym dłużej zapachu wyrzyganej odżywki dla dzieci na sobie. Ugh. Tak długo, jak pracuję w tym przedszkolu, nie wydaje mi się, że kiedykolwiek przyzwyczaję się do tego smrodu.
- Domyśliłem się, że nie będziesz miała czasu zjeść, więc przygotowałem ci talerz – powiedział podchodząc do mikrofalówki i wyciągając naczynie pełne pysznie pachnącego jedzenia. – To niewiele, zwykły kurczak, brzoskwinie i ryż. Zgaduję, że to taka mała spłata za te wszystkie czasy, kiedy musiałaś karmić Lexi. – Umieścił półmisek na blacie kuchennym, a ja zajęłam miejsce na stołku barowym przede mną.
- Dziękuję, pachnie wyśmienicie. – Uśmiechnęłam się i podniosłam widelec, kosztując kęs ryżu. – Dzięki również, za pokrojenie mięsa na kawałki – dodałam, patrząc na niego spod rzęs.
- Ta, przepraszam. Chyba weszło mi to w nawyk – wymamrotał, przeczesując ręką jego cudowne włosy, niszcząc przy tym fryzurę.
- Nie mam nic przeciwko. To znaczy, nie chciałabym się przecież udławić zbyt dużym kawałkiem… - Uśmiechnęłam się ironicznie, biorąc kolejny gryz.
- Bellaaaaa! – krzyknęła Alexis, zbiegając po schodach w moim kierunku. Odłożyłam widelec, odwróciłam się w jej w stronę i rozpostarłam ramiona, żeby w nie wskoczyła, co zresztą zrobiła. Usadowiłam ją na moich kolanach, zwracając swoją uwagę z powrotem na talerz z jedzeniem. – Tęskniłam za tobą – powiedziała, całując mnie w policzek.
- Naprawdę? Ja za tobą też, Alexis. Nie miałyśmy czasu poczytać książeczek, zważywszy na to, iż tatuś odebrał cię tak wcześnie.
- Dzisiaj, przed spaniem. – Pokiwała głową, pewna siebie.
- Okej, brzmi jak plan.
- Co chcesz do picia, Bello? – zapytał Edward, uśmiechając się złośliwie, kiedy Alexis próbowała mnie nakarmić kurczakiem palcami. Starałam się nie śmiać, bo mogłoby się to skończyć udławieniem.
- Yyyy… woda będzie w sam raz, dzięki. Więc gdzie się umówiliście, jeżeli nie masz nic przeciwko, żebym zapytała?
- Spotykam się z bratem, jego żoną i moją randką w tej małej restauracji, Monty`iego. To ulubiona knajpka Emmetta, panuje tam bardzo luźna atmosfera. Nie chciałem niczego sztywnego – wytłumaczył, stawiając przede mną szklankę wody. Wzięłam łyk, zanim skomentowałam jego wypowiedź.
- I to mówi facet w eleganckich spodniach i ładnej koszuli.
- Co? Myślisz, że przesadziłem? – zapytał, oglądając się jeszcze raz.
- Mówiłeś, że to będzie luźne spotkanie. Czym masz jakieś fajne jeansy, które mógłbyś włożyć w zastępstwie? To znaczy jestem pewna, że chcesz zrobić dobre wrażenie… nieważne.
- Nie, masz rację. Tylko, że minęło już tyle czasu, od kiedy byłem na randce, iż nie pamiętam jak to robić. Tanya i ja poznaliśmy się w college`u, a od tamtej chwili w ogóle się nie umawiałem. To było osiem lat temu.
- Szczerze mówiąc, to niewiele się zmieniło. Niezręczna cisz nadal daje w kość, następuje ta bezsensowna konwersacja, wydostajesz się do łazienki, ale tak naprawdę to chcesz tylko powiedzieć przyjaciółce, jak denna jest twoja randka. Wtedy, dzielicie rachunek na pół, co do centa, a potem musisz podołać kłopotliwemu pożegnaniu, kiedy facet próbuje cię pocałować, podczas gdy usiłujesz otworzyć drzwi, wparować za próg i przytrzasnąć gościowi twarz – powiedziałam mu na jednym wydechu.
- Czy mówimy z osobistego doświadczenia, Bello? – zapytał, unosząc brew.
- Żadnego, którym chciałabym się teraz dzielić – odparłam, unikając kontaktu wzrokowego.
- W porządku, po prostu odłożę to wszystko do tylnej kieszeni, zachowując na inne czasy. Idę się przebrać, zaraz wracam – poinformował mnie, wychodząc z kuchni.

O boziuniu, nie mogę uwierzyć, że właśnie wywlekłam moją randkę z Erickiem. Ugh… najgorsza randka w całym moim życiu. Nie żeby któreś w ogóle były fantastyczne. Podsumowując, Tyler nie był taki zły, tak jak i Quil, ale Mike, Paul, James i Marcus wysiadali. Gdybym tylko miała psa, to piosenka Carrie Underwood „ More Boys I meet”*** z pewnością byłaby moją przewodnią.

W międzyczasie, Edward zdążył zejść na dół, mając na sobie parę ładnych jeansów. Skończyłam kolację i myłam właśnie talerz w zlewie.
- Bello, nie trzeba było. Wiem, że robisz dzisiaj za niańkę, ale jesteś również gościem w moim domu – powiedział, podchodząc do mnie i stając przy moim boku.
- No wiesz, przecież nie mogłabym pozwolić ci ubrudzić twojego stroju, prawda? – zapytałam, unosząc brew. - W którym zdecydowanie wyglądasz na bardziej wyluzowanego– powiedziałam, mierząc go wzrokiem.
- Dzięki. – Uśmiechnął się z wyższością, przeczesując ręką włosy. – O cholera, spóźnię się – napomknął, patrząc na ścienny zegarek. – Gdzie uciekł cały ten czas?
- Cóż mogę powiedzieć, moje towarzystwo jest tak dobre, że czas po prostu ulatuje. – Wzruszyłam ramionami, dodając uśmiech.

Edward zignorował mój komentarz, wołając Alexis, żeby się pożegnać. Dziewczynka nie była nawet zainteresowana faktem, iż tatuś wychodzi. Cała ta sytuacja, gdy biegnie w moim kierunku obejmując moją nogę, z tatusiem dającym buziaka w policzek, wydała się całkiem zabawna.
- Wygląda na to, że zostałem odtrącony. – Uśmiechnął się.
- Nie wydaje mi się, żeby odtrącenie było właściwym słowem, jestem tylko zastępstwem – poinformowałam go, unosząc Alexis. – Udanej randki, Edwardzie.
- Dzięki. Kładzie się spać zazwyczaj, za około trzydzieści minut, ale będzie próbować się wymknąć. Tylko nie daj się nabrać na tą Cullenową minę zbitego psa. Niech wysiusia się zanim ją otulisz i spróbuj nie dawać jej niczego do picia tak późno.
- Edwardzie, poradzimy sobie. Widziałam awaryjne numery na lodówce, jakby co to zadzwonię. Teraz idź już, bo naprawdę będziesz spóźniony, a to chyba nie jest najlepszy sposób, by zacząć randkę, zwłaszcza tą w ciemno.
- Ech, po prostu zadzwonię po Emmetta i powiem, że Lexi nie była zadowolona z mojego wyjścia. – Wzruszył ramionami, zabierając kluczyki z blatu.
- Nie używaj córki jako wymówki – zbeształam go.
- Cześć tatusiu, kocham cię.
- Pa dyniaczku, bądź grzeczna. – Pomachał jej na pożegnanie, zanim zamknął drzwi na klucz.
- Od czego powinnyśmy zacząć, Alexis? - Spojrzałam na nią z wielkim uśmiechem, udając, że ją upuszczę i łapiąc w ostatniej chwili, kiedy się śmiała.

Bawiłyśmy się razem przez jakieś trzydzieści minut, robiąc przerwy, żeby mogła skorzystać z toalety. O ósmej wstałam od robienia Lincoln log cabin****, zaklaskałam w dłonie i powiedziałam dziewczynce, że pora na bajkę na dobranoc. Jęczała i protestowała tak, że myślałam, iż za chwilę dostanie ataku złości, ale udało nam się tego uniknąć. Pokonałyśmy kluczowy dystans do schodów. Pozwoliłam jej użyć łazienki ostatni raz, a potem wtuliłyśmy się w jej małe łóżeczko, o wielkości mieszczącej dwie osoby*****. Typowe posłanie, godne księżniczki. Szczerze, to było dosłownie łoże wysokości dwupiętrowej pryczy, zaprojektowane niczym zamek. Na górze była przymocowana zjeżdżalnia, a z boku drabinka. Sam szczyt opiewał baldachim. Wyższa część zakryta była zasłonami, a zaglądając za nie mogłeś zobaczyć, że miejsce to okupywały wszystkie lalki Alexis, śpiące w swoich łóżeczkach.

Mój Boże, jakże rzeczy się pozmieniały od czasów mego dzieciństwa.

Alexis wyciągnęła trzy książeczki z serii „Ciekawski George”******.
Okej, więc może to tylko umeblowanie się zmieniło, a nie cała reszta.

Wciąż pamiętam Charliego, który czytał mi „Ciekawskiego Georga”.

Dziewczynka odpłynęła i wtuliła się w moją pachę, w czasie gdy czytałam drugą książkę. Wcale mi się nie śpieszyło, więc zaczęłam czytać i trzecią, nigdy nie kończąc, jako że, również zasnęłam. Zgaduję, iż sama tak naprawdę, nie zdawałam sobie sprawy jak zmęczona byłam. To znaczy, miałam bardzo dobre noce przez ostatnie sześć miesięcy, od czasu, kiedy Edward wkroczył w moje życie. Każdego wieczoru, gdy zamykałam oczy, jego twarz i błyszczące oczy atakowały moje sny. Śniłam o tym jaki musiał być w college`u i jakby to wyglądało, gdyby Alexis, on i ja bylibyśmy rodziną. Nasza trójka w parku, ja z Alexis na huśtawce, kiedy Edward nas popychał. Po prostu zwykłe, głupiutkie, dziewczęce marzenia, które nigdy i tak nie będą miały miejsca.
Obudziłam się przez wibracje w mojej tylnej kieszeni. Sprawcą była moja komórka. Delikatnie obróciłam swoje biodro, aby nie budzić dziewczynki i wyjęłam telefon, odbierając bez patrzenia na osobę dzwoniącą.
- Halo? – zapytałam śpiącym głosem.
- Bella?
- Tak, kto mówi? – wyszeptałam.
- Bello, tu Edward.
- Edward? Dlaczego do mnie dzwonisz? – zapytałam, szybko się prostując i krzywiąc, kiedy usłyszałam skomlejącą Alexis, zwijającą się w kulkę ze swoim pluszakiem. – Jeżeli sprawdzasz jak sprawy idą, to wszystko jest w porządku. Alexis jest…
- Nie, nie dzwonię w tej sprawie… - szybko mi przerwał. – Pamiętasz jak powiedziałaś mi o wymykaniu się do łazienki, tylko po to, żeby mieć wymówkę i zadzwonić do przyjaciela, ponarzekać na katastroficzną randkę?
- Tak, czy to jest właśnie to, co teraz robisz?
- Ta.
- Aż tak źle? – Chciałam brzmieć jakby było mi przykro, ale tak naprawdę to w środku cała, aż uśmiechałam się i tańczyłam ze szczęścia.
- Ta kobieta nie chce się zamknąć. Nie mogę nawet wtrącić dwóch słów. Naprawdę, zamierzam zabić mojego brata za swatanie mnie z tą laską. Nie wiem co on sobie myślał, a nie, przepraszam, dobrze wiem, chciał po prostu, żebym się spuścił. Jakbym miał w ogóle coś takiego zrobić na pierwszej randce, z kimś kogo nawet nie znam. Grrr… powinnaś się cieszyć, że jesteś jedynaczką.
- Edward, skąd wiesz, że jestem jedynaczką? – zapytałam, marszcząc brwi.

Nigdy mu o tym nie mówiłam, właściwie, to my wcale nie gadaliśmy o mnie. Zawsze dowiaduję się wielu rzeczy o nim. Jestem jak wyszukiwarka informacji. To on jest tym, który utrzymuje wszystko profesjonalnie.

- Och, erm, ty mi powiedziałaś – odpowiedział, ale mogłabym przysiąc, że zapewne wiercił się z powodu niezręcznego tematu, więc nie naciskałam dalej.
- A tak, pewnie coś o tym mówiłam. Więc, chcesz jakiejś wymówki, żebyś mógł wyjść? – Drażniłam go, mając nadzieję, że powie tak.
- Tak, masz coś dobrego?
- Myślałam, że skoro jesteś rodzicem, masz nieskończony wybór wymówek.
- Pamiętaj, jestem w tym nowy i czy to nie ty mówiłaś mi wcześniej, żeby nie wykręcać się córką?
- Aha, więc musisz się usprawiedliwić na moje konto?
- Tak.
- W porządku. Powiedz swojej cudownej partnerce, że musisz wyjść, ponieważ niańka nie czuje się dobrze i jest bardzo chora. Zatrucie pokarmowe. – Uśmiechnęłam się na wspomnienie o jedzeniu. – I jest w desperackiej potrzebie doktora.
- Zatrucie pokarmowe, ehh… czy moje jedzenie było, aż takie złe?
- Po prostu tak jej powiedz. – Potrząsnęłam głową, na mężczyznę po drugiej stronie telefonu.
- Dzięki Bella, jestem twoim dłużnikiem. Będę w domu, za mniej więcej piętnaście minut. Mam nadzieję, że odejdę stąd w spokoju, ale jakoś nie wróżę tego dobrze. Mam na myśli to, że ta kobieta, już zaczęła macać moją łydkę i kostkę pod stołem.
Z tym komentarzem nie mogłam już dłużej powstrzymać się od chichotania.
- Nie śmiej się, to wcale nie jest zabawne.
- Masz rację, przepraszam. Widzimy się wkrótce.
- Cześć Bello i wracaj do spania.
- Czekaj, co? – zapytałam, ale już się rozłączył. Zamykając telefon, powoli położyłam się na łóżku, a Alexis automatycznie przysunęła się do mnie kładąc rękę na moim brzuchu. Jej usta były lekko rozchylone. Westchnęłam, spoglądając na małą dziewczynkę w moich ramionach. Nigdy nie widziałam zdjęcia Tanyi, ale samo patrzenie na Edwarda, mówiło wiele o wyglądzie jego córki, pochodzącym głownie od matki. Miała niebieskie oczy, o których Edward powiedział mi, że należą do jego zmarłej żony, różane policzki, idealną cerę i kilka piegów rozrzuconych pod jej oczami. Jedyne cechy Edwarda jakie widziałam w dziewczynce, to wypukłe usta i kolor włosów. To musi być ciężkie, oglądając ją jako nieustanne przypomnienie, o miłości swego życia.
Najwyraźniej znów zasnęłam, ponieważ gdy się obudziłam, Edward pochylał się nad barierką łóżka, a jego ręce leżały płasko na niej z podpartym podbródkiem. Uśmiechał się do mnie i Alexis.
- Lubisz to robić, nieprawdaż? – zapytałam, przecierając oczy ze snu wierzchem dłoni.
- Robić co? – odpowiedział, marszcząc brwi.
- Oglądać. Robiłeś to wcześniej, kiedy siedziałam w samochodzie i czasami widzę jak robisz to, gdy odbierasz córkę.
- Od czasu gdy straciłem żonę, zacząłem przywiązywać większą wagę do życia i doceniać je. Zanim Alexis przyszła na świat, oboje byliśmy bardzo zapracowanymi ludźmi. Kończyliśmy szkołę, ja akurat medyczną, a ona była na ostatnim roku studiów. To znaczy, staraliśmy się znaleźć dla siebie czas, ale nigdy nie było to o wczesnych porach dnia. Wtedy ukończyliśmy szkołę, pobraliśmy się i prawdziwe życie nas osaczyło. Zostałem stażystą, a ona nauczycielką. Miałem nieludzkie godziny pracy i mało kiedy się widzieliśmy. Wyglądało to tak,że kiedy ja miałem wolne, to ona była w pracy, a ona miała w olen, to wtedy z kolei ja byłem zajęty. Alexis nie była zaplanowana, po prostu tak wyszło, ale Tanya nie posiadała się z radości. Ja zresztą też, bo przecież oboje chcieliśmy dużej rodziny. Lubię jak wszystko jest poukładane, ale Bóg pracuje w tajemniczy sposób, a Alexis jest najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła mi się w życiu. Zwolniłem tempo, kiedy Tanya była w ciąży. To niestosowne, ale skróciłem godziny pracy w szpitalu. Na szczęście, mój ojciec i dziadek zwykli tam pracować, więc miałem swoje znajomości. To był pierwszy raz, kiedy użyłem mojego nazwiska, żeby coś zdobyć. Byliśmy tacy szczęśliwi wychowując naszą córkę, a ona była wesołym dzieckiem, które nie sprawiało wielu kłopotów. – Pozwoliłam Edwardowi kontynuować opowieść, patrząc na zmiany wyrazu jego twarzy. Od zadowolonej do smutnej. – Dzień, w którym Tanya odeszła, był ciężki. Padało, a ja znów byłem w robocie. Zawołano mnie na ostry dyżur. Dwa ambulanse miały przywieźć dwojga poszkodowanych. Powiedzieli, że jeden z nich był ledwo żywy, a drugi miał pobieżne rozcięcia i siniaki. Pierwsza ofiara przybyła, drzwi się otworzyły, pomogłem obniżyć nosze, słuchając informacji jakie dawał mi ratownik*******. Kiedy nosze były już ułożone, spojrzałem na ciało i złapałem gwałtownie oddech. Leżała tam moja Tanya, prawie że nierozpoznawalna. Miała poćwiartowane przez szkło twarz i ręce. Musiałem wziąć krok w tył. Zrobiło mi się niedobrze. Znalazłem najbliższy kosz na śmieci i zwymiotowałem. Jedna z pielęgniarek przyszła do mnie, żeby sprawdzić jak się czuję i wtedy, już wszyscy na ostrym dyżurze wiedzieli, że to moja żona leży tam na tych noszach i wiedzieli też, iż nie ma dla niej żadnej nadziei… - Zauważyłam jak wyciera łzę, a moje serce krajało się, słuchając jego historii. Mogłam poczuć jak moje własne łzy wędrowały po policzku.
- Edward… - zaczęłam, ale on kontynuował.
- Tanya umarła niecałe trzydzieści minut później. Nawet nie zdążyłem się z nią pożegnać. Chciałem tego tak bardzo, ale nie mogłem się ruszyć z miejsca. Moje nogi były jak z cementu, kiedy siedziałem na jednym z tych niewygodnych, szpitalnych krzeseł, próbując wymyślić jak to się stało. Policjant z wypadku powiedział mi, że drugi kierowca był pijany i wjechał na jej pas, a ta wymanewrowała w bok, przekręcając kierownicę za mocno, wylatując tym samym z drogi. Samochód uderzył w dwa drzewa. Tanya nie zapięła pasów. Nigdy tego nie robiła, chociaż przestrzegałem ją tysiące razy. Siła uderzenia wyrzuciła ją na zewnątrz przez przednią szybę. Została znaleziona, ledwie żywa, parę stóp od pojazdu. Była w drodze, żeby odebrać Alexis od jej rodziców. Zadzwoniła do mnie dwadzieścia minut wcześniej. Nie powiedziałem jej nawet „kocham cię”.
- Och, Edwardzie. – Szybko przesunęłam rękę Alexis z mojego brzucha, zeskoczyłam z łóżka i objęłam go za klatkę piersiową, tak mocno jak tylko mogłam. Płakałam w jego koszulę, ale nic mnie to nie obchodziło. Edward cierpiał, co sprawiało, że ja także cierpiałam. Poczułam jak zakłada swoje ręce na mych ramionach, kładąc głowę na mojej. Mogłam poczuć jego łzy w moich włosach. – Tak mi przykro. Tak bardzo, bardzo mi przykro.
Nie wiem jak długo tak staliśmy, po prostu trzymając się nawzajem, czując, że pękniemy jeśli puścimy, ale w końcu odczułam jak Edward podnosi swoją głowę, pociągając nosem. Obluzowałam swój uścisk i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Dziękuję ci Bello, za wysłuchanie i trzymanie mnie. Nigdy nie opowiadałem tej historii nikomu innemu, prócz mojej rodziny – powiedział, uśmiechając się lekko.
- Cieszę się, że mogłam tu być dla ciebie, Edwardzie. – W momencie, gdy wypowiedziałam te słowa, poczułam nagłe przyciąganie do jego osoby. Spojrzałam w tę i z powrotem na jego oczy oraz usta i mogłam powiedzieć, że robił to samo. Zauważyłam jak oblizuje swoje wargi i jednocześnie, zrobiłam to samo. Powoli zaczął obniżać swoją głowę, gdy ja, przezornie zaczęłam się unosić na palcach. Kiedy przymknęłam powieki, nasze usta się spotkały. Nacisk był początkowo lekki, ale potem poczułam jak kładzie ręce na moich policzkach i łapczywie zbliża swoje wargi do moich. Przeniosłam dłonie na jego szyję. Czułam, jakbym nie mogła znaleźć się wystarczająco blisko Edwarda. Jego dłonie objęły moją talię i podniósł mnie z podłogi, kiedy moje ręce rozpoczęły wędrówkę w jego włosach. Nasze usta pasowały do siebie idealnie, poruszając się razem w synchronizacji. Nie było żadnej brutalności, tylko czysta pasja, chęć, potrzeba. Jego język znalazł się na mojej dolnej wardze, szukając wejścia… i, właśnie gdy chciałam otworzyć usta, usłyszeliśmy jak Alexis zaczyna pomrukiwać. Poczułam jak wzdycha, gdy odsunął się lekko do tyłu, wciąż trzymając mnie mocno i kładąc swoje czoło na moim. Po prostu się uśmiechnęłam, kiedy spojrzałam na niego. Jego oczy wciąż były zamknięte.
- Nawet nie wiesz, od jak dawna, chciałem to zrobić – wspomniał. Otwierając powieki, patrzył prosto na mnie.
- I tu, myślałam, że jestem jedyna.
-Bello, ja… - Edward chciał coś powiedzieć, ale przerwał, kiedy Alexis zaczęła płakać i wołać tatusia. Westchnął jeszcze raz, stawiając mnie z powrotem na ziemi. Zaśmiałam się na jego frustrację. Podniósł córeczkę, zanosząc do bujanego krzesła.
Piętnaście minut później, Alexis leżała ponownie w łóżeczku śpiąc, a Edward i ja byliśmy na dole, stojąc przy drzwiach frontowych. Nie byłam gotowa, by już sobie pójść. Chciałam go jeszcze trochę pocałować. Nigdy nie byłam tak całowana. Przysięgam, że na pewno, gdzieś musiały strzelać fajerwerki. Całe moje ciało było ciepłe i mrowiało, gdy jego usta spotkały moje. Więc, teraz staliśmy, ja patrząca na kafelki, przygryzając dolną wargę, a on jak mniemam, spoglądając na mnie.
- Bello, spójrz na mnie – powiedział. Nie popatrzyłam, nie mogłam. Zahaczył swój palec pod moim podbródkiem, podnosząc twarz, tak, że patrzyłam teraz na niego. – Nie wiem co się tam stało…

Świetnie, żałuje tego. O matko, to sprawi, że w pracy będziemy zachowywać się dziwnie. Na samą myśl o tym, zakryłam twarz rękoma.

- Ale nie żałuję tego i mam nadzieję, że ty również – powiedział, usuwając rękę z mojej buzi, łącząc ją ze swoimi palcami. – Mówiłem, że chciałem to zrobić już od dłuższego czasu. A dokładniej, od momentu, gdy spotkałem cię tamtej nocy spóźniony w przedszkolu, przepraszając. Zobaczyłem cię siedzącą przy stole z Lexi. Jadłyście razem spaghetti i wyglądałyście ze sobą tak naturalnie. Od tamtego czasu, pragnąłem się z tobą umówić, za każdym razem, gdy cię widziałem, ale nie byłem pewien czy czujesz to samo. Właściwie, to ten pocałunek na pewno rozjaśnił mi trochę w głowie. – Uśmiechnął się szyderczo i zachichotał. – Chcę cię zabrać na randkę, prawdziwą, tylko my dwoje. Chciałbym, żebyś to wiedziała. Cały ten czas, gadałem tylko o sobie, a wolałbym dowiedzieć się czegoś więcej o tobie. Więc, co ty na to?
- Zgadzam się, ale kto zostanie z Alexis?
- Pozwól mi się tym zająć. Myślę, że mój brat jest mi coś dłużny.
- Okej. Chyba powinnam się już zbierać – napomknęłam.
- Pozwól mi cię odprowadzić – zaoferował, otwierając drzwi.
Staliśmy przed moim samochodem z otwartymi drzwiami od strony kierowcy. Wciąż trzymałam jego dłoń i nie chciałam puszczać.
- Wsadziłem trochę gotówki do twojej torebki, za dzisiaj. – Wskazał, kiwając głową na miejsce pasażera, gdzie leżała.
- Edwardzie, nie musiałeś mi płacić. – Westchnęłam.
- Ależ musiałem. Przyszłaś niańczyć, a skończyłaś na mizianiu się z tatusiem. – Wyszczerzył zęby w próżnym uśmiechu.
- Zamknij się. – Walnęłam go lekko po ramieniu moja wolną dłonią. – Myślę, że chyba nie będę mogła użyć twoich referencji. Żadna mama nie chciałaby mnie, gdyby się o tym dowiedziała.
- Dobranoc, Bello. Jedź bezpiecznie. Proszę zadzwoń albo napisz jak będziesz już na miejscu.
- Zadzwonię. Dobranoc, Edwardzie. – Położył swoją wolną dłoń na moim policzku i schylił się, by pocałować mnie delikatnie. Odsunął się z usatysfakcjonowanym bananem na twarzy.
Puściłam jego dłoń potrząsając głową, próbując ukryć mój uśmiech. Przytrzymał mi drzwi, kiedy uruchomiłam silnik, zamykając je, gdy byłam już zapięta. W czasie wycofywania pojazdu, stał na progu obserwując jak odjeżdżam. Kiedy wyjechałam za zakręt, zaczęłam piszczeć jak mała dziewczynka. Wiedziałam, że jest już późno, ale była jeszcze jedna osoba, o której pomyślałam, że nie posiądzie się z radości z mojego powodu, w tej właśnie chwili. Otworzyłam moją komórkę, znalazłam jej imię, wybrałam numer i czekałam na odpowiedź.
- Halo? – powiedziała.
- Alice? Wiesz co? – zapytałam podekscytowana, co doprowadziło ją do piszczenia, bez zbędnych słów z mojej strony.

*- Swego rodzaju mydło, antyperspirant [link widoczny dla zalogowanych]
**- zobacz
***- klik Jeżeli chodzi o psa to nawiązanie do tekstu piosenki: The more boys I meet the more I love my dog ( Im więcej chłopaków poznaję, tym bardziej kocham mojego psa) Wink
****- Zabawa dla dzieci związana z budowaniem domków z zapałek lub patyczków etc. Dosłownie tłumacząc tak jakby „domek dla pana Lincolna” Wink [link widoczny dla zalogowanych]
*****- Oryginał: twin size bed- łóżko jednoosobowe, lecz takie gdzie równie dobrze mogły sie zmieścić dwie osoby Wink
******- Oryginał: Curious George books.
*******- Oryginał EMT- Emergency Medical Technician, coś jak ratownik Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez windy dreams dnia Sob 12:03, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Pią 23:58, 12 Lut 2010 Powrót do góry

Droga bella0.!

Podoba mi się tłumaczony przez ciebie ff. Uwielbiam ff, w których są słodkie małe dziewczynki, które zawsze potrafią rozładować atmosferę (również np. Sophie w 'BS:Kindnapper'). Tutaj Alexis jest też takim promyczkiem, który przedziera się przez cały ff i nadaje mu innej barwy, pokazuje jak dzieciaki mogą zmieniać nasze życie. x)

Rozdziały są dosyć długie, co również mi się podoba, bo naprawdę wątek może się wtedy rozwinąć.;d

Twoje tłumaczenie bardzo mi się podoba, tekst jest spójny i jasny. Gratuluję.! ;)

życzę ochoty na dalsze tłumaczenie, no i czasu oczywiście ;d
pozdrawiam, m.;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Sob 11:23, 13 Lut 2010 Powrót do góry

O rany! Zmieniam zdanie o tym ff. On. Jest. Świetny! Co prawda narazie nie zapowiada się nic strasznego ale opowieść o Tanyi wszystko mi wynagrodziła. To było super-cudowne! Potrzebowałam dzisiaj całkowitego oderwania od świata, a ty mi go dostarczyłaś. Jestem więc dozgonnie wdzięczna bo ostatnio całe dnie chodzę wkurzona, a teraz na ustach wykwitł mi wielki banan Very Happy

Cytat:
Dobranoc, Bello. Jedź bezpiecznie. Proszę zadzwoń albo napisz jak będziesz już na miejscu, bezpieczna.


Tutaj trochę rzucają się w oczy powtórzenia.

Mam nadzieję, że następny rozdział będzie równie dobry.

Czasu, czasy, czasu i chęci. I weny!

Pozdrawiam:
scrit.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez scrittore dnia Sob 11:24, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
windy dreams
Wilkołak



Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 12:05, 13 Lut 2010 Powrót do góry

Dzięki scrittore, już poprawiłam te powtórzenia Wink Cieszę się mogłam kogoś uszczęśliwićWink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin