FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wszystko zależy od Ciebie [NZ] Rozdział -14 04.02.2011 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
behappy
Wilkołak



Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 15:23, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Cieszę się bardzo, że mogę coś poczytać. Podoba mi się i nawet błędów nie ma. Bella musi być odważna żeby dać Edwardowi-zarozumialcowi(nawet się rymuje) list- ale on go nie przyjął i jeszcze ta jego gadka jak przechodził obok niej.
Bella uważa, że Edward to wielkie ciacho ale z retrospekcji wynika co innego:
Cytat:
zobaczyłam w mojej wyobraźni piegowatego rudzielca z masą pryszczy na twarzy i wielkimi okularami.
takie cechy nie kojarzą mi się z super facetem. Takie przynajmniej jest moje zdanie, ale też nie może być kompletnym głupkiem.
Podoba mi się postać Alice i ciekawi mnie jakie są relacje między nią a Edwardem. A ta osoba która napisała Belli 3-go sms-a to Edward? Jestem ciekawa jaka jest jego treść. Chyba nie wytrzymam tego napięcia, ale będę musiała.
Pozdrawiam i czekam na następny fajny rozdział.B Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Wto 19:17, 02 Mar 2010 Powrót do góry

Rozdział 3

Beta: Naberka

Osłupiała patrzyłam na wyświetlacz telefonu. Wiadomość była od Jaspera. Tak, tego samego Jaspera Whitlocka. Tego chłopaka, który był mojego wzrostu, miał blond kręcone loki, a na nosie czarne okulary. I był bardzo nieporadny. Myślami wróciłam do mojego dzieciństwa, gdy po raz pierwszy go poznałam. Mama uparła się, że powinnam chociaż raz wybrać się na obóz, z prawdziwym lasem, namiotami i mrówkami w śpiworze. Do lasku, w którym brak toalet miały wynagrodzić nam krzaki, których koło obozowiska było sporo. Doskonale pamiętam, jak bardzo się wykłócałam, że nigdzie nie pojadę.

- Nie jadę!
- Kochanie nie bądź uparta. To będzie wspaniałe nowe doświadczenie - przekonywała mnie mama.
- Wystarczy jeden telefon, i przyjadę po Ciebie, jeśli Ci się nie spodoba - namawiał Charlie. Zgodziłam się, pod dwoma warunkami. Pierwszym, że od razu po moim telefonie, ktoś po mnie przyjedzie. Co okazało się bardzo nieprzemyślanym warunkiem. Bo, gdy drugiego dnia padła mi bateria w telefonie, nie miałam jak go podładować. Co za tym idzie? Nie mogłam zadzwonić po Charliego. Drugim warunkiem był samodzielny wybór kolejnych wakacji. Gdy tylko pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do autokaru, żałowałam, że nie ostawałam przy dodatkowym warunkiem, jak np. nowy laptop ze stosem gier komputerowych, które lubiłam w dzieciństwie.

Namiot dzieliłam z dziewczyną, która ciągle ryczała, że chce do domu. Mówiła, że ma alergię na las, i ten cały gówniany obóz. Jedzenie było okropne i przypominało paszę dla zwierząt. Przynajmniej urozmaicali nam dzień, organizując różne zabawy i gry. W parze zawsze byłam z Jasperem, przez co przegraliśmy wszystkie gry i zawody. Pamiętam, że chłopcy z obozu za każdym razem dokuczali mu, i naśmiewali się z niego.
Jednego dnia, przed obiadem, zobaczyłam grupę chłopaków śmiejących się z Jaspera. Próbował odebrać coś jednemu wielkoludowi, jednak nie mógł dosięgnąć pudełka. Cały czerwony na twarzy, skakał koło niego. Najpierw prosząc, później błagając, by mu je oddał. Nie mogłam patrzeć na to ani chwili dłużej, więc podeszłam do nich.
- Nie wolno zabierać nie swoich rzeczy - powiedziałam, próbując udawać kogoś groźnego. Oczywiście, na tyle, na ile 13-stolatka może tak wyglądać. Nie bardzo mi się udało, bo wszyscy poza poszkodowanym, ryknęli ze śmiechu, prawie się dławiąc.
- No, no, Jasperka broni dziewczyna, bo sam nie umie o siebie zadbać - wykpił wyrośnięty chłopak. I wtedy stanęłam przed nim, i wzięłam wielki zamach. Nie spodziewał się chyba takiego ruchu z mojej strony, bo nie zdążył się odsunąć, co spowodowało, że oberwał prosto w piszczel. Zakładam, że musiało go zaboleć, bo wkurzył się nie na żarty. Powoli wycofywałam się do tyłu, tak by znaleźć się jak najdalej od wielkiego, rozjuszonego chłopaka i jego świty. W tym samym momencie podeszła do nas opiekunka dziewczyn, dzięki czemu zostałam uratowana. A już myślałam, że przez najbliższe tygodnie będę chodzić ze śliwą pod okiem, albo innymi siniakami. Chłopacy zostali wysłani do swoich namiotów, w ramach kary za zaczepianie młodszych i słabszych, tak, że zostałam sama z Jasperem. Od tego czasu byliśmy nierozłączni. Chłopak nie nosił markowych rzeczy, raczej modne w poprzednich latach, sprane rzeczy. Ale polubiłam go, za jego skromność, i chęć niesienia pomocy. Zawsze chętnie we wszystkim mi pomagał, nawet jeśli czasami mu to po prostu nie wychodziło.

W ostatnim dniu obozu, byłam strasznie smutna… Jasper mieszkał w Chicago, a ja w Forks, co oznaczało, że nie zobaczymy się więcej. Który rodzic puściłby swoje dziecko, tak daleko? Kontakt utrzymywaliśmy przez kolejne dwa lata, pisząc do siebie listy, maile i od czasu do czasu dzwoniąc. W końcu ubłagaliśmy rodziców, i przyjechał do mnie na ferie zimowe, a ja pojechałam do niego w wakacje. Mieliśmy wtedy 15 lat, i nadal dogadywaliśmy się tak samo dobrze, jak na obozie. Jego dom był mały, dlatego, gdy ja przyjechałam do niego w odwiedziny, jego ojciec z siostrą bliźniaczką pojechali do cioci do Seattle. To był nasz ostatni, wspólnie spędzony czas. Nie pamiętam już co się dokładnie wydarzyło, ale strasznie się pokłóciliśmy w dniu, w którym miałam wracać do Forks.

On nazwał mnie idiotką, a ja jego bezmyślnym debilem. Żadne z nas nie napisało ani jednego listu, maila czy sms'a. Byliśmy zbyt dumni, by zsunąć zasłonę obojętności i dumy, by powiedzieć przepraszam… Co się stało, że Jasper dopiero teraz się odezwał? Dlaczego tak późno?

Droga Isabello, postanowiłem przerwać w końcu nasze milczenie. Razem z siostrą, przeprowadzamy się do ojca, do Port Angeles. Całkiem niedaleko twojego Forks. Może warto by zapomnieć o przeszłości i zacząć od nowa? Zawsze twój Jasper.

Czy to możliwe, by mój przyjaciel miał zamiar przeprowadzić się tak blisko mnie? Nie myśląc, która jest godzina, wybrałam numer do Jacoba. Po 4 sygnale usłyszałam tylko „Hey tu Jacob, zostaw wiadomość, to może oddzwonię”. Czemu ten kretyn nie odbiera telefonu? I wtedy zapaliła mi się lampka nad głową. Przecież jest dopiero 5:30, zapewne jeszcze śpi. Byłam tak podniecona faktem, że zobaczę przyjaciela, że nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wzięłam dłuższy niż zwykle prysznic, poczekałam, aż będę mogła wyjść z domu, i poinformować znajomych o tej dobrej wiadomości. Najpierw jednak zadzwoniłam do Alice:

- Hey Piękna, przyjechać po Ciebie? Mam świetne wiadomości - zapiszczałam, jak tylko dziewczyna odebrała telefon.
- Hm... chcesz po mnie przyjechać - powiedziała, jakby przestraszona.
- Tak, muszę powiadomić cię o nich pierwsza. Podaj mi tylko adres, bo tak właściwie, to nie wiem gdzie dokładnie mieszkasz.
- Mnie chyba brat przywiezie do szkoły - stwierdziła szybko Alice, a za chwilę, w tle słychać było jakiś męski głos. - Może zaczniesz sama jeździć swoim autem?
Oddałabym swoje auto, że znam ten głos. Pytałam ją o rodzinę, ale uciekała od tego tematu. Jedyne co powiedziała, że jej brat jest egoistycznym idiotą, a rodzice stanowią przykładne kochające się małżeństwo.

- Dobra Alice, jak brat Cię podrzuci, to daj znać. - Po tych słowach, rozłączyłam się. Ruszyłam na dół, zjeść szybkie śniadanie razem z Charliem. Z przejęciem opowiedziałam mu, że Jasper przeprowadza się do ojca. Tato zawsze lubił tego chłopaka, uważał, że jest poukładany i spokojny, nie to co chłopacy z Forks. Na szkolnym parkingu, czekała na mnie, już cała moja ekipa. Dziewczyny plotkowały o czymś z boku, a chłopacy niedbale opierali się o auto, opowiadając sobie jakieś dowcipy.
- Hey wszystkim, mam newsa dla was! - powiedziałam uradowana. - Mój stary przyjaciel, przeprowadza się do Port Angeles. Chciałabym abyście go poznali i zaprzyjaźnili się z nim. Wygrałabym zakład, gdybym założyła się o to, jak dziewczyny zareagują na te słowa. Angela pisnęła uradowana.

- Przystojny ten cały Jasper, chociaż?
- Jest w naszym wieku? - zainteresowały się również Alice z Emily.
Zostałam obsypana tysiącem pytań, na temat przyjaciela. Co oznaczało, że dziewczyny były bardzo chętne, by go poznać i przyjąć do ekipy. Lekcje tego dnia, minęły mi szybko... Gdy tylko wróciłam do domu, postanowiłam zadzwonić do Jaspera, by dowiedzieć się szczegółów. Odebrał już po 2 sygnale.
- Hey Isabello. Miałem nadzieję, że zadzwonisz.
- Od kiedy to się taki pewny zrobiłeś? - zapytałam zdziwiona, jego zmianą nastawienia. Kiedyś był bardziej nieśmiały i nigdy niczego nie zakładał z góry.

- Trochę czasu się nie widzieliśmy, ludzie się zmieniają. A ty nadal rumienisz się z byle powodu? - W jego głosie można było usłyszeć zaciekawienie.
Nie musiałam odpowiadać, bo gdy Jasper usłyszał, wciągane przez zaciśnięte zęby powietrze, roześmiał się do telefonu.
- Nie mam za dużo czasu, by rozmawiać, pomagam siostrze pakować kartony. Za trzy tygodnie, przyjadę do Forks, jak tylko uporam się z przeprowadzką.
- Nie potrzebujesz pomocy? Bo znam jedną, chętną dziewczynę - rzuciłam aluzję, którą od razu podłapał.
- Podziękuj jej w moim imieniu i powiedz, że skorzystam z propozycji. A teraz do zobaczenia mała Bello. - Po tych słowach rozłączył się.
Dwa tygodnie, minęły bardzo szybko. W szkole, każdy uczył się na egzaminy końcowe, które mają sprawdzić naszą wiedzę. A w wolnym czasie Alice, zdążyła już dwa razy zaciągnąć mnie na zakupy. Nie obyło się bez przymierzania hołdy rzeczy.

- Jak chcesz kupić coś odpowiedniego, skoro nie chcesz nic przymierzyć. - Alice wyglądała dosyć groźnie, a jej mina mówiła „nie chcę słyszeć żadnych ale”. Nie jestem masochistką. Przed wejściem do pierwszego sklepu, wylicytowałam prawo do jednorazowego veta w każdym z nich. Do przymierzalni szłam z kilkoma wieszakami w ręce, aż dziwne, że niczego nie zrzuciłam. Al, upierała się przy białej króciutkiej spódniczce, z wielkim paskiem. Jednak, dzięki prawu veta, uchroniłam się przed tym zakupem. Z kilkunastu spódniczek, jakie Alice dała mi do przymierzenia, wybrałam jedną, na którą byłam w stanie się zgodzić.

Wszystkie były przeraźliwie krótkie. Jedynie jedna z ciemnego dżinsu, poprzecierana na tylnych kieszeniach i z przodu, była aż o 2 cm dłuższa. Dlatego właśnie ją wybrałam. Kolejnym punktem naszej wyprawy, był sklep ze spodniami. Gdzie, również nie odmówiłam sobie, na skorzystanie z veta.
- Nie rozumiem co ci się w nich nie podoba, są cudne - skrzeczała przyjaciółka.
- Jak to co? Spróbuj ukucnąć w tych spodniach, to się przekonasz - stwierdziłam.
- Isabello, ja mam taką samą parę na sobie, tylko w innym kolorze. Chyba masz ładne stringi, to czemu nie chcesz ich pokazać?
- Koniec dyskusji! Jak Ci się nie podoba, nie trzeba było zgadzać się na moje warunki - starałam się utrzymać poważny wyraz twarzy. Jednak chyba zdradziły mnie drżące kąciki ust, bo Alice powiedziała trochę wkurzona.

- Nie poszła byś ze mną na zakupy, gdybym się nie zgodziła.
- Dokładnie, tak jak mówisz... A teraz chodź na pizze, zgłodniałam po tych torturach, jakie dzisiaj dla mnie przygotowałaś. - Po tych słowach pociągnęłam Alice do pizzerii, którą zawsze odwiedzałam, jak byłam w galerii handlowej. Rozmawiałyśmy o jej poprzedniej szkole i przyjaciołach. Ja opowiedziałam jej o Forks. O tym, jak ciężko było mi zarobić na auto i inne rzeczy, których Charlie, sam by mi nie kupił. Chociaż, do samochodu się dołożył, to muszę mu przyznać. Tak czy inaczej połowę odłożonych pieniędzy wydałam na ciuchy, które zapewne będą zajmować pół mojego Audi. Siedziałyśmy tak dobrą godzinę śmiejąc się z moich dziwnych pomysłów z dzieciństwa i numerów jakie Alice robiła w szkole. Kto by pomyślał, że pod twarzą aniołka kryje się taka diablica.

W kieszeni zawibrował mi telefon. Wyciągając go, zauważyłam, że dostałam nową wiadomość... Okazało się, że była od Jaspera.
Hey Śliczna. Nie mówiłaś, że tak bardzo zmieniłaś się. Wyrosłaś! I określenie Mała Bella, chyba już do Ciebie nie pasuje Wink
Jakby ktoś postawił przede mną lusterko, założyć się mogę, że moje oczy przypominały teraz 5 złotówki. Nawet Alice przestała pić swój napój, widząc moją minę. Rozejrzałam się po pizzerii, ale nie zauważyłam nikogo, kto by przypominał mi Jaspera. Czyżby, aż tak się zmienił? I dlaczego do mnie nie podszedł, skoro mnie zauważył?
Jasperze Whitlock, w tej chwili rusz tu swoją szanowną dupę. Miej trochę odwagi stanąć twarzą w twarz ze mną!

Postanowiłam nasłuchiwać, czy ktoś z obecnych ludzi wokół mnie dostanie smsa, ale tak się nie stało. Gadzina, musiał wyłączyć dźwięk.
- Powiesz mi co się stało? - Dopiero Alice, sprowadziła mnie na ziemię.
- Dostałam smsa od Jazza, gdzieś tu musi być, ale boi się pode… - Nie zdążyłam dokończyć, a mój telefon znów zawibrował.
Haha... jeśli to miało zabrzmieć groźnie, to Ci nie wyszło. Nie chcę wam przeszkadzać, widać, że jesteście zajęte.

Przeczytałam smsa na głos, na co Alice stwierdziła, że musi kupić jeszcze kilka rzeczy, bo zapomniała wejść do sklepu z bielizną. Za co ja osobiście byłam jej wdzięczna. Nie musiałam przeglądać sterty sznurków, których ona śmie nazywać majtkami.
- Macie godzinę! Potem wrócę - powiedziała chochlica, i tak po prostu sobie poszła, zostawiając mnie samą. Napisałam jeszcze jednego smsa do chłopaka. Czekałam, aż w końcu przyjdzie do mnie, a może zmienił zdanie, i nie chce odnawiać ze mną kontaktu? Zawsze był uprzejmy, aż do bólu. Pewnie z tego powodu nie wie, jak mi o tym powiedzieć? Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam jak jakiś chłopak, dosiadł się do mojego stolika.

- Sorry, ale ten stolik jest zajęty, czekam na kogoś - powiedziałam, nie patrząc nawet na tego faceta. Taki podryw mnie osobiście nie kręci. Co on sobie myśli? Że kim on jest, żeby tak się dosiadać do nieznajomych?
- Myślę, że na mnie czekasz, Skarbie - wymruczał, jak mu się chyba wydawało, uwodzicielsko.
- Nie lubię się powtarzać - burknęłam, poirytowana zachowaniem obcego faceta.
- Lubię takie ostre dziewczyny, może się napijemy? - ciągnął dalej.
W mojej głowie, pojawiły się wszystkie możliwe rozwiązania. Spróbować pozbyć się natręta, albo wstać i pójść poszukać Alice. Mogę także, poprosić kelnera o wyproszenie tego chłopaka. Ciężko było mi się zdecydować, gdy problem nagle sam się rozwiązał. Albo i pojawił kolejny. Za moich pleców, odezwał się cudownie męski i lekko zachrypnięty głos:
- Czy jest jakiś problem? Czy ten osobnik się pannie narzuca?
Obróciłam się gwałtownie, by utonąć w głębokich niebieskich oczach, dobrze zbudowanego, wysokiego blondyna. Nie zdążyłam nawet zareagować na pytanie, bo stałam jak skamieniała i patrzyłam na młodego mężczyznę.

- Sam pan opuści tą pizzerię, czy mam ręcznie pomóc? - zapytał groźnie blondyn.
- Spokojnie, nie unoś się tak kolego, nie wiedziałem, że jest twoja. - Facet zniknął mi z oczu i to w trybie natychmiastowym. A ja, odwróciłam się do mojego wybawiciela. Miałam już zacząć podziękowania, gdy on odezwał się pierwszy
- Bells, dobrze cię widzieć. - Na jego twarzy, pojawił się szeroki uśmiech, a za pleców wyjął małego słonecznika. - To dla Ciebie.
I znów w mojej głowie zapaliła się żarówka, a usta chciały krzyknąć "eureka". Moim wybawicielem był Jasper, ten sam pomocny chłopak, którego bym nie poznała mijając na ulicy.
- Jas... Jass... Jasssper? - za jąkałam się.
- A niby kogo się spodziewałaś? Księcia z bajki? Myślałem, że ten okres masz już dawno za sobą - powiedział, nieco rozbawiony.
Niewiele myśląc, wzięłam ślicznego kwiatka z ręki chłopaka, po czym rzuciłam się mu na szyję. Trochę go to zdziwiło, bo zatoczył się krok do tyłu, w tej samej chwili, przytulając mnie mocniej do siebie.
- Bardzo wylewne przywitanie, chyba częściej będę cię ratować z rąk napaleńców - zażartował, a ja trąciłam go łokciem w bok.
- Wariat jesteś! Wytłumacz się lepiej, dlaczego nie napisałeś, że jesteś już w Port Angeles? - ciągnęłam rozmowę, nadal będąc w jego ramionach.
- Chciałem zrobić Ci niespodziankę, i wprosić się na obiad, jutro - powiedział szczerze, a ja nie miałam najmniejszej wątpliwości, że mówi prawdę.

- Opowiedz mi, w skrócie, co się działo u Ciebie przez ostatni czas - poprosiłam.
Dzięki temu, dowiedziałam się, że miał dziewczynę, ale musiał się z nią rozstać. Ponieważ, jak sam to ujął, związek może przetrwać jedynie wtedy, gdy dwie osoby oddzielone są maksymalnie od siebie o 150 km. Związki na odległość są trudne, i czasem po prostu się nie udaje. A Jasper, z góry założył, że to on będzie w tej grupie ludzi, która nie podoła owemu wyzwaniu. Rodzice jego, w końcu dostali rozwód, chcąc nie chcąc musieli zdecydować, z którym z nich chcą zamieszkać. Musieli, bo blondyn ma siostrę, której jeszcze nie miałam okazji poznać. W zamian za to, jej brat nadrabiał moje zaległości, dużo o niej opowiadając. Podał mi swój nowy adres, a ja zaprosiłam go na jutrzejszy obiad. W końcu musieliśmy nadrobić nasz stracony czas.

Jasper zaproponował, pomóc w poszukiwaniu Alice. I nie robił tego z grzeczności tylko, by przypomnieć mi, jak to się zgubiłam, gdy byłam u niego na wakacjach. Cały przerażony, szukał mnie po wielkiej galerii, a ja ze łzami w oczach, stałam przy fontannie z nadzieją, że w końcu mnie znajdzie. Tak czy inaczej, zabrał wszystkie moje siatki w jedną rękę, a drugą położył mi na karku. Przez całe moje ciało, przeszedł mi prąd. Żaden facet nigdy tak mi nie robił, więc zdziwiłam się jak bardzo poczułam się pewnie, i tak jakby bezpieczniej? Wiedząc, że chłopak, który jest obok mnie, nie pozwoli, by stała mi się jakakolwiek krzywda. Weszliśmy do sklepu sportowego, gdzie obecnie miała znajdować się Alice, tak szybko jak tam weszłam pożałowałam swojej decyzji. Przy jednej z półek stał, ten Zimny Drań ze swoim wiernym przyjacielem.

Jasper z wymalowanym zdziwieniem na twarzy, patrzył na mnie z pytaniem w oczach. Co się stało, że tak nagle stanęłam jak wryta? Gdy jego wzrok podążył za moim, chyba się zorientował o co chodziło, a raczej o kogo. Zamiast mi pomóc przemknąć przez sklep niezauważoną, odezwał się trochę głośniej, nie zdejmując ręki z mojego karku:
- Isabello, widzisz gdzieś swoją przyjaciółkę?
- Nie pomagasz mi - szepnęłam cicho, na co on tylko roześmiał się. Natomiast Emmett, nie odmówił sobie skomentowania owej sytuacji:
- Edward, czy to nie ta dziewczyna od listu? Szybko znalazła sobie pocieszenie.

- Nie nasza sprawa Emm. - Z jego słów ani z twarzy, nie dało się nic odczytać. Jakby przepełniony był obojętnością co do mojej osoby. Znów wspomnienia wróciły do mojej głowy. A tak uporczywie, starałam się je zamknąć na klucz, by nigdy nie powróciły. Jasper, niespodziewanie nachylił się do mnie i szepnął do ucha, co mnie totalnie zdziwiło:
- A jednak, nadal jesteś małą Bellą. Tym razem pomogę Ci... Dasz radę zachichotać? - niewiele myśląc, posłusznie roześmiałam się. Widziałam zadowolenie przyjaciela z mojej gry aktorskiej. Jednak, nie mogłam się tym długo nacieszyć, bo pociągnął mnie za sobą, wgłąb sklepu. W ostatniej chwili, rzuciłam przelotne spojrzenie na Emma, który oglądał jakiś kombinezon, rozczulając się nad jego ceną.

Zaskoczył mnie Edward, bo patrzył wprost na mnie, tym samym ignorując paplaninę kolegi. Te jego zielone, magnetyczne oczy, szeroko otwarte, patrzące wprost na mnie. Pełne czegoś, czego pewnie nigdy nie zrozumiem. Jak tylko zauważył, że spojrzałam się na niego, jego obojętny wyraz oczu, powrócił. Z powrotem rozmawiał z przejętym Emmettem.
- Co to miało być? - Jasper wywrócił oczami, i zaczął tłumaczyć. - Trzeba coś stracić, by to docenić - spojrzał na mnie, sprawdzając pewnie, czy łapię o co mu chodzi. Zakładam, że na mojej twarzy, zobaczył wielki znak zapytania, bo ciągnął swój wywód dalej.

- Wszyscy wiedzą, że gdy masz czegoś pod dostatkiem, to zwykle jest tak, że nie zwracasz na to uwagi. Jesteś zdrowa i nie doceniasz tego, póki nie zachorujesz. Wtedy widzisz, jak bardzo było to dla Ciebie ważne. Faceci działają tak samo, jeśli jesteś w ich zasięgu, to cię zlewają. Natomiast, jeśli inny facet zabiera cię z tego zasięgu, robią się zazdrośni.
Patrzyłam na mojego mądrego przyjaciela z otwartą buzią, co wywołało u niego przypływ śmiechu. Czyli, że to coś, co zobaczyłam w oczach Edwarda, to zazdrość? Nie... Przecież on nie lubi nieidealnych osób. Karciłam się w głowie, by nie rozpalać iskierki nadziei. Jeśli ma się zbyt bujną fantazję, w połączeniu z nadzieją.

Później trzeba mieć twardą dupę, gdy się będzie spadać z chmur na ziemię, do rzeczywistości.
Alice dobrze musiała się ukryć, bo nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Jasper, jako ten wyższy, w końcu zauważył ją wychodzącą ze stosem rzeczy z kabiny.
- Nie przypuszczał bym, że taka mała dziewczyna, aż tyle jest w stanie udźwignąć.
- Bo jeszcze jej nie poznałeś! Ale zamierzam to szybko zmienić. - Następnie, pociągnęłam go w stronę przyjaciółki.
- Alice, chcę ci przedstawić Jaspera - zwróciłam się najpierw do niej.
- Jasper, to jest moja chochlikowata przyjaciółka, Alice.
Blondyn podszedł do niej bliżej i z uśmiechem na twarzy, chwycił jej wyciągniętą dłoń. Przyłożył ją sobie do ust, delikatnie całując. Al, oczarowana jego zachowaniem, nie odwracała wzroku od niego.

- Miło mi poznać tak ładną przyjaciółkę Belli - powiedział, zwyczajnym głosem. Tyle, że ja znałam go, i widziałam, że bawi się trochę kosztem Alice. Pewnie i tak całą drogę będzie mi opowiadać, jaki on jest cudny.
- Ja... uh... mi tez... też jest miło - wyjąkała, zawstydzona całą tą sytuacją, Alice. Patrząc, na coraz to większy, figlarny uśmiech chłopaka.
- Jasper! - skarciłam przyjaciela, przy okazji szturchając go w bok. Od razu zrozumiał o co mi chodzi, bo momentalnie spoważniał. Następnie, pomógł nam zanieść, wszystkie nasze zakupy do Audicy. W czasie drogi, wypytywał się nas o plany na następny weekend. Po czym, zaproponował, by wyskoczyć razem do klubu w Port Angeles.

Alice zgodziła się od razu, więc nie miałam większego wpływu na następny weekend. W końcu nie zostawię ich samych, bo to się może źle skończyć. Jazz, przytulił mnie mocno do siebie, na pożegnanie. A ja korzystając z okazji, szepnęłam mu do ucha, tak by Al nie słyszała.
- Co ty wyprawiasz? To moja przyjaciółka do cholery.
Nie dostałam w zamian, żadnej odpowiedzi, bo chłopak obrócił się już do Alice. Chwycił jej małą dłoń i tak jak poprzednim razem, złożył na niej pocałunek.

- Czy ty też będziesz jutro u Belli na obiedzie? - zapytał niewinnie, a mnie krew już zalewała. Na szczęście, szybko odpowiedziałam za nią.
- Nie będzie jej. Ona jutro jest zajęta.
Wsiadłyśmy do auta, szybko ruszając z parkingu, na którym zostawiłyśmy wesołego Jaspera. Zdanie - Alice była zła - było by niedopowiedzeniem. Kpiła wręcz złością. W połowie drogi dałam za wygraną, i się odezwałam.
- Alice, to nie jest facet dla Ciebie - tłumaczyłam.
- A skąd to niby możesz wiedzieć? Nie widziałaś się z nim od jakiegoś czasu, może się zmienił? - powiedziała ze złością.
- Zmienił się! Wygląda znacznie lepiej. Ale słowo miłość, to dla niego nic nie znaczące pojęcie. Zawsze tak było!
- Nie ujrzałaś w jego oczach, tego co ja zobaczyłam - upierała się nadal.
- Nie zauważyłam, bo nic tam nie było.
- Powiedz otwarcie, że jesteś nim zainteresowana, zamiast udawać dobrą przyjaciółkę - krzyknęła jeszcze bardziej, a ja poczułam jak ręce mi drżą na kierownicy, a obraz lekko się zamazuje. Nie odezwałam się ani słowem, do czasu, aż nie zjechałam na parking koło marketu w Forks.

Odpięłam pas, odwróciłam się do Alice, która uparcie patrzyła na coś za bocznym oknem.
Przez ten czas, zdążyłam się trochę uspokoić. Dzięki Bogu, że w ferie zimowe, z nudów zapisałam się na kurs "Emocje w głosie, głos w emocjach". Nauczyłam się na nich, jak łatwo uspokoić się w stresowych sytuacjach. Jak dbać o głos i wiele innych ciekawych rzeczy, za co teraz dziękowałam.
- Alice, nie wątp w moją szczerość w stosunku do siebie - powiedziałam, już spokojnym głosem.

- Spotykam wspaniałego faceta, a ty tak po prostu, stawiasz mur między nami - kontynuowała, nadal podniesionym głosem. - Jak cię zobaczyłam pierwszy raz, wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy. Tak samo, jak teraz wiem, że on jest...
- Nieodpowiedni dla Ciebie - wtrąciłam bezceremonialnie.
- Nie! Że on jest mi tak jakby przeznaczony - stwierdziła, a po policzku zaczęły spływać łzy.
- Alice, nie płacz. Nie będę wam zakazywać niczego, tylko daj mi czas, bym mogła sprawdzić jakie on ma zamiary. Nie chcę żebyś później cierpiała, tak samo jak nie chcę byś zabrudziła mi tapicerkę, swoimi łzami zmieszanymi z makijażem. Więc może mogłabyś… - urwałam, bo chochlik rzucił mi się na szyję, krzycząc krótkie przeprosiny i podziękowania w jednym.

Alice poprawiła swój rozmazany makijaż i poszła jeszcze do marketu, na zakupy. Ja natomiast, wróciłam do domu z naszymi zakupami, które zajmowały prawie cały bagażnik i tył auta. Dobre kilka razy, musiałam ganiać z pokoju do samochodu, by je wszystkie przynieść. Swoje rzeczy rozpakowałam i pochowałam do szafy, następnie poszłam do łazienki, odbyć wieczorną toaletę.

Zeszłam na dół, poinformować Charliego, że jutro na obiedzie będziemy mieć gościa w postaci Jaspera. Na co ojciec strasznie się ucieszył.
- Dobra nowina. Lubię tego dzieciaka. Ile to on już ma lat? 16? 17?
- Tato, on ma już 19, w tym roku kończy szkołę.
W odpowiedzi ojciec coś mruknął pod nosem, i wrócił do oglądania meczu. Wzięłam szklankę wody z kuchni i poszłam położyć się do łóżka. Po godzinie poddałam się, wstałam i włączyłam komputer. Przez te wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia, nie mogłam zasnąć. Najpierw zakupy, potem Jasper i kłótnia z Alice, strasznie mnie to rozstroiło. Poszukałam kilku informacji na temat wojny secesyjnej, o której miałam zrobić referat na przyszły tydzień. Jeszcze tylko zajrzę na czata, potem schodzę z komputera. Dostałam prywatną wiadomość. Jako, że byłam zarejestrowanym użytkownikiem, mogłam je dostawać nawet gdy nie byłam online.

Samotna napisała:

Zdziwił mnie fakt, że miałaś rację. Od tygodnia nie mieszkam już w Chicago, tutaj przynajmniej, nic mi o nim nie przypomina. Zamierzam znaleźć sobie najlepszego faceta w całym stanie. Dzięki za pomoc
Zaczęłam rozmyślać nad moją własną sytuacją, która również nie była optymistyczna. Nie bardzo wiedziałam, co zrobić z Alice i Jasperem. Oboje byli dla mnie ważni. Po długich rozmyślaniach, zdałam sobie sprawę, że nie warto gdybać.

Bo jak znam życie, to moja wizja przyszłości z rzeczywistością, nie ma nic wspólnego. Ułożyłam jeszcze listę rzeczy potrzebnych do zrobienia obiadu. Stwierdziłam, że skoro będziemy mieć gościa, trzeba przyrządzić coś specjalnego. Więc jedzenie z pizzerii nie przejdzie tym razem. W końcu zmęczona, położyłam się spać.
Otworzyłam oczy, znajdowałam się w jedwabnej pościeli, w wielkim łóżku. Było ciemno, jedynym źródłem światła był księżyc świecący wysoko za oknem. Moja skóra wyglądała na bledszą niż normalnie. Podniosłam się na łokciach, próbując rozpoznać pokój. Nie było to takie proste, widząc tylko kontury przedmiotów znajdujących się w pomieszczeniu. Nagle otworzyły się drzwi, a do pokoju weszła wysoka osoba. Po budowie ciała, mogłam stwierdzić, iż jest to mężczyzna. Chciałam wstać, by przyjrzeć się osobnikowi. Jednak, jednym szybkim ruchem ręki, nakazał mi tego nie robić.

- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - zapytałam przestraszona.
- Kochanie, jestem twoim mężem i przyszedłem do swojej żony. To chyba nie jest jakaś zbrodnia, że chcę spędzić z nią noc? - zapytał poważnie.
Mężczyzna zrobił krok w moją stronę, i przystanął na chwilę, po czym znów zrobił kolejny krok, następny, i jeszcze jeden…
Otworzyłam oczy i tym razem znajdowałam się w swoim własnym łóżku, w moim pokoju. Po policzkach zaczęły spływać niekontrolowane łzy. Ręce mi się trzęsły. Chwyciłam szklankę, i wypiłam ją jednym duszkiem. Nie miałam odwagi położyć się znowu, ani spróbować zasnąć. Sen nie był przerażający, ale do przyjemnych tez nie należał.

Nie wiedziałam dlaczego to mi się śni. I kim może być owy mężczyzna ze snów. Przypomniała mi się pewna teoria na ten temat. Jakoby sen jest spełnieniem życzenia, tak brzmi podstawowa prawda, wygłoszona przez Freuda na temat snu. Według tego autora, w czasie snu cenzura czasowo osłabia swoją działalność. Dzięki temu, nieświadome myśli mają możliwość ujawniania się. Pamiętam jak to niedawno czytałam w książce pt "Wstęp do psychoanalizy".

To, co opowiada nam sen, nazywa się jawną treścią marzenia sennego, utajone myśli, do których dochodzimy przez łańcuch skojarzeń ukrytymi myślami marzenia sennego W marzeniach sennych elementy składowe nieświadomego id( Id -wszystko to, co dziedziczone, wrodzone, ustalone konstytucyjnie, przede wszystkim popędy), mogą osiągać świadomość dzięki obniżonej kontroli. Praca snu, to aktywność psychiczna przemieniająca myśl, ukrytą w jawną treść marzenia sennego będącym uzewnętrznieniem wewnętrznego procesu.

Ale co z tego wynika? Że nieświadomie pragnę mieć męża, który jest trochę przerażający, nie sypia ze mną w łóżku, tylko od czasu do czasu mnie odwiedza? Który prawie gwałci swoją żonę? W końcu, to ja we śnie nie bardzo miałam ochotę na jakikolwiek kontakt z tym mężczyzną. Przecież ja zawsze chciałam, żeby to Edward był ojcem moich dzieci. Więc się nie zgadza! Nie może się zgadzać. Koniec tej analizy Freuda. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Wzięłam swojego I-poda, i włączyłam jakąś spokojną muzykę. Leżałam tak do 7:10. Doszłam do wniosku, że market jest już otwarty, a z rana na pewno nie będzie tam dużo ludzi. Pojadę szybko po niezbędne rzeczy i będę mogła zająć się sprzątaniem i przygotowaniem do obiadu. W sklepie, wpadłam na Victorię, tę zołzę z mojej klasy, strasznie irytująca, ruda gadzina.

Obgaduje każdego i gdyby tylko Edward na nią zwrócił uwagę, wskoczyła by mu do łóżka.
- O... Cześć Bella. Słyszałam, że rodzice Eric'a, chłopaka Angeli, skończyli budować dom obok posiadłości Cullenów - powiedziała dumnie.
- Możliwe, i co z tego? - nie siliłam się nawet na grzeczność, bo i po co? Ona każdemu tyłek obrabia, więc nie będę udawać, że ją lubię, skoro jest inaczej.
- Zapewne będziesz częstym gościem u Eric'a, żeby podglądać swój obiekt westchnień - powiedziała wrednie.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś kąśliwą gadziną - popchnęłam wózek, i ruszyłam do przodu, mijając Viktorię.

Dzień rozpoczął się fatalnie, najpierw sen, później ta zołza. Pocieszyłam się w duchu, że znów zobaczę Jaspera. Będziemy się śmiać z naszych wspomnień i opowiadać nowe historie. Prawie wszystko udało mi się kupić w markecie, bynajmniej te rzeczy bez których nie zrobiła bym obiadu. Z trudem udało mi się zebrać, wszystkie zakupy na raz. Gdy wychodziłam już ze sklepu, jedna z toreb pękła i cała zawartość rozsypała się po podłodze. Mrucząc pod nosem wiązankę przekleństw, zaczęłam zbierać wszystkie produkty, które walały się po ziemi. Miałam już wstawać, gdy zobaczyłam parę czarnych adidasów przede mną. Szybko podniosłam głowę i zobaczyłam intensywnie zielone oczy, wpatrzone we mnie. Poczułam jak moje policzki robią się gorące, co oznaczało tylko jedno, znów się zarumieniłam.
- Co za niedorajda z Ciebie, i ty chciałabyś się ze mną umówić? Ach... nie zapomnij o tej cytrynie - pokazał na zabłąkany zakup. W następnej chwili, zaczął się głośno śmiać.
Czułam się tak, jakby po lewej stronie pojawił się diabeł, który krzyczał mi do ucha – Co za skończony idiota! Odpowiedz mu! Szybko, zanim pójdzie.
- I na co ci to? - odezwał się aniołek, z prawej strony.
- Ty się anioł nie wtrącaj. Niedorozwinięty drań, nie będzie nikim pomiatał.
- Ale przecież ona go kocha, pajacu - stwierdził spokojnie aniołek.
Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się tych natrętnych myśli. Podniosłam ostatnią cytrynę z ziemi, i podeszłam do Edwarda - tak, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Wysiliłam się na uśmiech, i odpowiedziałam tak jak umiałam najuprzejmiej i najradośniej:
- Dziękuje ci Edwardzie - popatrzył na mnie zdziwiony.
- Za co?
- Za nieustanne sprowadzanie mnie z chmur na ziemię
.
Nie miał szans odpowiedzieć. Wyleciałam z sklepu jak z procy, by nie dać mu satysfakcji, że doprowadził mnie do łez. Muszę to przyznać! Totalnie nie mam gustu co do facetów. Wybieram skończonych drani. Wsiadłam do samochodu, chociaż nie byłam gotowa, by pojechać do domu, w takim stanie. Tyle różnych emocji, w jednej chwili: złość na samą siebie, desperacja, bezsilność – to jak najbardziej odpowiednie słowa. Po uporządkowaniu swoich myśli i stłumieniu emocji, przekręciłam kluczyk w stacyjce, z piskiem opon opuściłam parking. W kuchni znalazłam się jakieś 15 minut później, bo tyle zajęła mi droga do domu. Charlie, zostawił mi kartkę przyczepioną na lodówce:

Billi zaproponował mi wyprawę na ryby. Sama rozumiesz, nie chciałem plątać ci się pod nogami. Wrócę na obiad, obiecuje!
Charlie

Chociaż taki miałam z niego pożytek, że nie będzie przeszkadzał. Zabrałam się za krojenie warzyw, wstawienie makaronu, by później mieć to już z głowy. W następnej kolejności posprzątałam salon i łazienkę. Swój pokój zostawiłam na sam koniec, bo wiedziałam, że zejdzie mi się tam, znacznie dłużej niż z pozostałymi pokojami. Po tych męczących porządkach, zarządziłam trzydzieści minut przerwy. Włączyłam muzykę i rzuciłam się na łóżko, ciesząc chwilą, do czasu, aż usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek, było za wcześnie na przyjazd Jaspera, a Charlie po prostu wszedł by do środka. Zbiegłam na dół, otworzyłam drzwi i ze zdziwieniem zapytałam

- A co ty tu robisz?
- Też cie miło widzieć, Bells - odpowiedziała ironicznie Alice.
- Wejdziesz do środka?
- Po to tu przyjechałam - zachichotała, i weszła do środka.
- Nie będzie Ci przeszkadzać, jak usiądziemy w kuchni? Muszę dokończyć obiad. - Nic nie odpowiedziała, tylko od razu skierowała się do kuchni.
Zabrałam się za smażenie mięsa, a Alice zaproponowała swoją pomoc. Mimo, że nie zna się na gotowaniu, to ma dwie ręce, które całkiem dobrze radzą sobie z brudnymi naczyniami. Alice wypytywała mnie trochę o Jaspera, później trajkotała na temat szkoły. Właściwie, nadal nie dowiedziałam się co ją tu sprowadza, więc postanowiłam zmienić temat, przerywając jej brutalnie.

- Bez kręcenia, nie bawią mnie te podchody, dlaczego wpadłaś z niezapowiedzianą wizytą - starałam się zabrzmieć groźnie. Chyba mi się udało, bo Alice skuliła ramiona, jak małe dziecko, które miało przyznać się do zmajstrowania czegoś. Jednak szybko się wyprostowała i powiedziała szybko.
- Chciałam odebrać swoje zakupy. - Jej wzrok mówił coś innego, nie patrzyła na mnie, tylko wzrokiem uciekła w lewo.
- Alice, dobitnie chcesz mnie wyprowadzić z równowagi - wypaliłam groźniej niż bym chciała, na co przyjaciółka znów się skuliła, tym razem się poddając.

- Chciałam z tobą porozmawiać. - Jej głos stał się strasznie cichy i piskliwy.
Czyżby się denerwowała? Przecież mi mogła powiedzieć każde gówno, a ja co najwyżej bym się wkurzyła, pokrzyczała trochę i przeszło by mi w końcu.
- Więc... - pospieszyłam ją, jednocześnie ściągając mięso z gazu, by go nie przypalić. Rozmowa zaczynała robić się poważna. Alice usiadła po drugiej stronie stołu, tak jakby specjalnie chciała znaleźć się jak najdalej mnie.
Powiedziała coś z prędkością karabinu maszynowego, co spowodowało, że zaczęłam się śmiać.
- A może tak wolniej i wyraźniej? Nic nie rozumiem - powiedziałam, nadal lekko rozbawiona całą tą sytuacją. Na twarzy przyjaciółki zobaczyłam grymas i nagły przypływ odwagi. Wzięła głęboki wdech i znów zaczęła, tym razem wolniej.

- Bo chodzi o to, że Edward Cull...
- Nie będę rozmawiać o tym zimnym draniu, Alice - nie dałam jej dokończyć. - Nawet nie wiesz, jak nieprzyjemne spotkanie miałam z nim dzisiaj rano! - kontynuowałam swój wywód - W końcu muszę przyznać to głośno. Nie mam gustu jeśli chodzi o facetów.
Alice podjęła jeszcze jedną próbę, patrząc na mnie z poirytowaniem.
- Ale ja muszę ci to powiedzieć, bo ja nie wspomniałam ci…
- Alice, zlituj się! Powiedziałam już coś, na temat tego pana - znów nie dałam jej dokończyć zdania.
- Tu nie do końca chodzi o Edwarda. - Na jej twarzy pojawiła się niepewność.

- Przecież przed chwilą powie… - nie dokończyłam, bo przerwał mi dzwonek do drzwi. - Dokończymy tą rozmowę później.
Alice spochmurniała, chociaż w jej oczach dostrzegłam wielką ulgę. Pomaszerowałam do drzwi, by sprawdzić kim była nowo przybyła osoba.
Przed wejściem stał Jasper, w granatowej koszuli z postawionym kołnierzem. Miał ciemne dżinsy, jak najbardziej pasujące do reszty i skórzaną kurtkę, przewieszoną przez ramię. W drugiej ręce, trzymał papierową kolorową torebkę.

- Cześć Śliczna, postanowiłem pomóc ci w przygotowaniach - pokazał przedni rząd śnieżnobiałych zębów, zrobił kilka kroków do przodu, by objąć mnie w pasie i przytulić mocno.
- Powiedz prawdę, jesteś wcześniej, bo tak bardzo tęskniłeś za mną - zachichotałam. W drzwiach kuchennych stanęła Alice, która mi zawtórowała.

- Nie ma to jak skromność - dodała pospiesznie, a Jasper podszedł do niej, by się przywitać. Wyciągnął w jej kierunku dłoń, a ta z przesadnym entuzjazmem wpadła mu w ramiona. Przytuliła się tak, jakby byli starymi przyjaciółmi, którzy spotkali się pierwszy raz, po kilkuletniej wojnie. Blondyn nie spodziewał się chyba tego, bo dopiero po chwili, odwzajemnił uścisk i zapytał:
- Jednak udało ci się przyjść na obiad?
Alice nic nie odpowiedziała, jedynie spojrzała na mnie, błagalnym wzrokiem. Skłamała bym mówiąc, że jej sztuczki z takimi oczami na mnie nie działają. Właściwie co się może stać, w końcu będę miała ich na oku.

- Tak, uporała się z zadaniami domowymi i przyjechała mi pomóc - stwierdziłam lekko, a na twarzy Alice, pojawił się wielki, szeroki uśmiech. Widać było, że cieszy, tak jakby wygrała główną nagrodę w totka. Udaliśmy się do kuchni, bym mogła dokończyć obiad i jednocześnie mieć na oku tamtą dwójkę.
- Pachnie cudnie. Talent do gotowania, to u was rodzinny - zaczepił mnie Jasper. Dobrze pamiętam, wakacje Jaspera, u mnie w domu. Wszystko zachwalał i zawsze prosił o dokładkę, co mamie sprawiało wielką przyjemność. Zapewne dlatego tak go polubiła. W dniu wyjazdu, zrobiła jego ulubiony placek i zapakowała mu na drogę. Jednak, gdy szłam zanieść go do auta, potknęłam się o własne nogi i wpadłam w niego twarzą - skutecznie go niszcząc. Mama się zdenerwowała, tata się śmiał, a mi było strasznie smutno. Nawet chyba zaczęłam płakać, a blondyn pocieszał mnie, mówiąc.

- Bells, nic się nie stało. Jesteś mi po prostu winna jeden placek, który sama mi upieczesz, jak już samodzielnie będziesz mogła piec.
W tej samej chwili, sprawdziłam czy czasem nic się nie przypala. Jak burza zaczęłam otwierać wszystkie szafki, w poszukiwaniu potrzebnych mi składników. Musiało to wydać się dziwne moim przyjaciołom, bo przestali rozmawiać patrząc na mnie, biegającą po kuchni.
- Dobrze się czujesz Bello? - w głosie Alice było słychać zaciekawienie.
- Tak! Tylko chce spłacić dług - odpowiedziałam, nie przerywając szukania mąki. Oboje spojrzeli na mnie, jakby przestraszonym wzrokiem.
- Nie gapcie się tak - rozkazałam rozbawiona.

Pierwsza oprzytomniała Alice, która jak zwykle była pełna entuzjazmu i chęci do pomocy. Jaspera oddelegowałam do salonu, by obejrzał jakiś film. A przyjaciółce odmierzyłam odpowiednią ilość mąki, podałam papier i sitko, dając jasną instrukcję co powinna zrobić. Wiedząc, że nie bardzo zna się na gotowaniu, a tym bardziej na pieczeniu, stwierdziłam, że to było najrozsądniejszą decyzją. Zabrałam się za odmierzanie reszty składników na krem, a Alice zajęła się przesianiem mąki. Nadawała mi na temat Jaspera, tak by tego oczywiście nie słyszał. Poprosiłam chochlika, żeby całą przesianą mąkę, wsypała do reszty wymieszanych składników znajdujących się w misce. Sama poszłam na górę, przebrać swoje brudne, robocze rzeczy. Zakładałam moją zwykłą, modrakową bluzkę na krótki rękaw, gdy z dołu usłyszałam wrzask Alice zmieszany ze śmiechem Jaspera.

No tak, zostawić ich samych na dole - pomyślałam, zbiegając po schodach, by sprawdzić co się stało. Może chłopak chciał się dobrać do Alice, a ta nie chciała? Nie... To raczej mało możliwe. Jasper jest dżentelmenem, nic nie robi wbrew woli kobiety, a nawet jeśli, to Alice na pewno nie odmówiła by jemu. Gdy wbiegłam do kuchni, stanęłam jak wryta. Wszystkie meble, podłoga, szafki były pokryte, jak się domyślam, mąką. Al i Jazz, obecnie wyglądali jak dwa śnieżne bałwanki.
- Zobacz co zrobiłeś! Jak ja wyglądam - piszczała dziewczyna.
- Trzeba mniej oglądać horrorów, to może byś tak histerycznie nie zareagowała - nabijał się blondyn.

- Nie śmiej się! Moje nowiutkie rzeczy domagają się sprawiedliwości, ale pamiętaj. Zemsta najlepiej smakuje na zimno - powiedziała obrażonym głosem. Chociaż ja tak naprawdę wiedziałam, że nie jest zła, tylko się droczy. Jasper podłapał aluzję, bo zaczął ją momentalnie przepraszać, co Alice bardzo się spodobało. Patrzyłam na tą humorystyczną scenkę, jeszcze przez chwilę.
- Skończyliście już to droczenie? Al, idź do mojego pokoju i się przebierz, a ty Jazz, możesz skorzystać z łazienki na górze. Ja tymczasem zajmę się bałaganem jaki narobiliście.

Oboje rozbawieni, posłusznie udali się na górę. Szybko uporałam się z mąką w kuchni, udało mi się nawet uratować placek i wstawić go do piekarnika.

W tym samym czasie Charlie wrócił do domu, zadowolony ze swoich trzech złowionych ryb. Poszedł wziąć szybki prysznic, przed obiadem. A Alice z Jasperem, nakrywali już do stołu. Coś mi się zdaje, że to będzie długi obiad. Bardzo długi…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ogureczek dnia Wto 22:41, 02 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 22:03, 02 Mar 2010 Powrót do góry

to ja po kolei:
Cytat:
Bo, który rodzic puściłby swoje dziecko, tak daleko?
przecinki niepotrzebne... no i bo niepotrzebne także... zacznij zdanie od Który... :P
Cytat:
Droga Isabello, postanowiłem przerwać w końcu nasze milczenie. Razem z siostrą, przeprowadzamy się do ojca, do Port Angeles. Całkiem niedaleko twojego Forks. Może warto by zapomnieć o przeszłości i zacząć od nowa? Zawsze twój Jasper.
nie lepiej zastosować kursywę? będzie czytelniej...
Cytat:
Chciałabym abyście go poznali, i zaprzyjaźnili się z nim.
przecinek przed i ? a po jaką cholerę?
Cytat:
Kiedyś był bardziej nieśmiały, i nigdy niczego nie zakładał z góry.
jak powyżej
Cytat:
Za 3 tygodnie, przyjadę do Forks, jak tylko uporam się z przeprowadzką.
wydaje mi sie, że zasada głosi, iż liczby piszemy wszędzie słownie, więc nie będę tego wymieniać - wiesz gdzie masz cyfry nie tak jak trzeba...
Cytat:
- Jest w naszym wieku? - zainteresowały się również, Alice z Emily.
przecinek? po co?
Cytat:
Nie obyło się bez przymierzania hołdy rzeczy.
hołdy nie pasuje po prostu... wielu rzeczy... góry rzeczy, ale nie hołdy...
Cytat:
Po tych słowach, pociągnęłam Alice do pizzerii, którą zawsze odwiedzałam, jak byłam w galerii handlowej
pierwszy przecinek niepotrzebny, a jak zmieniłabym na gdy
Cytat:
ak czy inaczej, połowę odłożonych pieniędzy wydałam na ciuchy, które zapewne będą zajmować pół mojego Audi. Siedziałyśmy tak dobrą godzinę, śmiejąc się z moich dziwnych pomysłów z dzieciństwa, i numerów jakie Alice robiła w szkole.
znów przecinki...
Cytat:
że dostałam nową wiadomość..
- żądam trzeciej kropki...
do tej pory przecinki, przecinki i pewnie cię to nie zdziwi - przecinki, jest ich za dużo...
Cytat:
Więc może mogła byś… -
mogłabyś razem :P
Cytat:
w książce pt "Wstęp do psychoanalizy"
pod tytułem - rozwinęłabym to... i kropka na końcu zdania
Cytat:
Przecież ja zawsze chciałam żeby to Edward był ojcem moich dzieci.
o dziwo brak przecinka przed żeby
Cytat:
W sklepie, wpadłam na Victorię, tę zołzę z mojej klasy, strasznie irytująca, ruda gadzina.
przecinki i dziwne zdanie ... znaczy złe przypadki... Victorię, irytującą rudą gadzinę...
Cytat:
- O.. Cześć Bella. Słyszałam, że rodzice Erika, chłopaka Angeli, skończyli budować dom obok posiadłości Cullenów - powiedziała dumnie.
Erica... i błagam o trzy kropki - w innych miejscach też brakuje... nie tylko tu...
Cytat:
Czułam się tak, jakby po lewej stronie pojawił się diabeł, który krzyczał mi do ucha – Co za skończony idiota! Odpowiedz mu! Szybko, zanim pójdzie.
- I na co ci to? - odezwał się aniołek, z prawej strony.
- Ty się anioł nie wtrącaj. Niedorozwinięty drań, nie będzie nikim pomiatał.
- Ale przecież ona go kocha, pajacu - stwierdził spokojnie aniołek.
kompletnie bezsensowna dyskusja... nie było zabawnie, a chyba taki miało dać efekt - jedyne co wyniosłam to to, że Bells ma urojenia...
Cytat:
Skłamała bym mówiąc, że jej sztuczki z takimi oczami na mnie nie działają.
skłamałabym - razem... sztuczki z oczami - jakby nimi żonglowała...
przecinki niemal w każdym zdaniu do kompletnej przeróbki - błedy typu dwie kropki zamiast trzech - wszędzie... liczby słownie też wszędzie... do tego dochodzi nieszczęsny Erik, który powinien być Eric'iem
w zasadzie wiem, że się czepiałam, ale to dla twojego dobra - znajdź betę...
sensownie było w tym rozdziale... sensownie, logicznie... lekko... przyjemnie... dostaniesz porządny komentarz jak poprawisz błedy :P

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Wto 22:05, 02 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Śro 15:30, 03 Mar 2010 Powrót do góry

Rozdziały 4 i 5
[link widoczny dla zalogowanych]

Dlatego, że rozdziały są długie postanowiłam wrzucać je tylko i wyłącznie na chomiku.
Jeśli ktoś chce czytać to tam znajdzie dalsze losy bohaterów.
Oczywiście będę informować tu o nowych rozdziała na bieżąco..
Miłego czytania Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Śro 23:14, 03 Mar 2010 Powrót do góry

Drogi ogureczku, przeczytałam całe 5 rozdziałów, które umieściłaś. I zgadzam się z tobą, dobrze, że rozdział 4 i 5 umieściłaś na chomiku, bo na forum są one delikatnie za długie, wygodniej się czyta w formacie .pdf.
Teraz przejdę do treści: wkurza mnie cudowny i boski BadEdward. Myśli, ze jest królem wszechświata. Takie zachowanie z jego strony jest żałosne. No i Alice, jakby nie mogła powiedzieć Belli prawdy od razu, przecież to niemożliwe, żeby się nie dowiedzieli, tym bardziej, że chodzą do tej samej szkoły. No i ten wielki foch Belli. Zachowała się jak jakiś szczeniak, jak dziecko z zerówki, którego duma została urażona i ono nie będzie już rozmawiać z ta osobą. Z tego co zrozumiałam Bella ma już, albo skończy niedługo 18-naście lat, tak? No to powinna zachowywać się stosownie do swojego wieku, a nie stroić miny jak dziesięciolatka. Trzeba przyjąć takie rzeczy na klatę, z dumą, a nie bawić się z kotka i myszkę, uciekać. Za to Jasper jest naprawdę spoko, taki fajny, starszy brat. Takie jest moje skromne zdanie. xd
Kilkakrotnie użyłaś słowa chłopacy, a mnie zamurowało. Nienawidzę tego zwrotu. Ughh. Wiem, że chłopcy brzmi tak trochę dziecinnie, ale mnie to razi po oczach okropnie.
Narazie tyle, czekam na dalsze rozdziały i życzę czasu i ochoty na dalsze pisanie. ;>
pozdrawiam, m;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Pon 18:33, 08 Mar 2010 Powrót do góry

Rozdział 6 Zapraszam na chomika

[link widoczny dla zalogowanych]

Z życzeniami wszystkiego naj z okazji dnia kobiet Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ogureczek dnia Pon 18:35, 08 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Pon 20:04, 08 Mar 2010 Powrót do góry

a już myślałam, że Edward woli chłopców:D
szukając ideału zawiedzie się, taki nie istnieje, ale z czasem moze pozna Belle i sie przekona do niej
ciesze się, że pokazany jest rozdział oczami Alice dzieki temu możemy zobaczyc rownież jej odczucia
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
meadow
Człowiek



Dołączył: 11 Lut 2010
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia

PostWysłany: Pon 22:25, 08 Mar 2010 Powrót do góry

Drogi ogureczku, szczerze, delikatnie się zawiodłam. Owszem, fajnie było poczytać sobie z punktu widzenia Alice ( no i fajnie by było, gdybyś następnym razem zaznaczyła, że zmieniasz punkt widzenia gdybyś chciała nam coś napisać z punktu widzenia Edwarda lub jakiegoś innego Jaspera), ale osobiście czekałam na dalsze rozwinięcie akcji, a tu nic. I szczerze, nie dowiedziałam się nic wielce szczególnie nowego przez te czternaście pdf'owych stron. I to mnie trochę rozczarowało, bo chciałam więcej, więcej i więcej! ;d

Ale dobrze, skomentuję to co dostałam. Tak więc, ciekawa jestem co tak naprawdę Edward przeżył w przeszłości, bo wycięłaś akurat ten fragment. No i nadal ciekawa jestem jak to będzie między Alice i Bellą. Oczywiście, wiem, że się prędzej czy później pogodzą, bo to jest przewidywalne tak jak to, że w wigilię nie będzie znowu śniegu albo jak to, że w końcu Edward zrozumie jakim był debilem i zacznie przepraszać Bellę, a ona na początku będzie zła lub zwiąże się z Jake'iem i będą mieli kłopot, ale w końcu rzuci mu się w ramiona i będą się zachowywać jak wiecznie napalone króliki aż do usranej śmierci. Amen. Szczerze? Mam nadzieję, że zaskoczysz nas czymś, bo inaczej wykituję, wypalę się i ciupa, będzie po mnie. xd

Stylistycznie jest chyba lepiej, rozwijasz się i tak ma być, bo to głównie chyba dlatego zaczęłaś pisać, żeby się rozwijać i dać upust wenie (czyż się nie mylę?), a nie po to, żeby zbierać laury za swoją twórczość, a wypiąć tyłkiem na każde słowo krytyki. ;)

Coś mi się zdaje, że zakończę chyba już te moje świetne wywody. Życzę czasu i tego, żeby ci wena w dupę wlazła i nie wychodziła, to może w końcu otrzymam mój wyczekiwany rozdział.;>
pozdrawiam, m;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
scrittore
Człowiek



Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska

PostWysłany: Śro 15:26, 10 Mar 2010 Powrót do góry

Skomentuję tylko ostatni rozdział bo niestety ale właśnie dopadł mnie leń Confused Co mogę powiedzieć? Nawet ciekawy pomysł z tym aby w rozdziale rządziła Alice jednak to co mi się niespodobało: niewiadomo dlaczego, jak, gdzie, co i kiedy zmieniasz punkt widzenia. Po za tym czytam teraz opis na chomiku i widzę, że chcesz wprowadzić wątek Jasper&Alice (raczej) ale to takie nieprzewidywane i trochę się zamotałam. Podejrzewam, że wpadł ci do głowy jakiś ekstra pomysł w trakcie pisania i postanowiłaś go zrealizować. Mam nadzieję, że pasuje on do opowiadania bo jak nie to do widzenia :(
Moje odczucia bardziej związane z treścią rozdziału 6:
Nienawidzę Edwarda. NIENAWIDZĘ!!! Rozumiesz to kobieto? To jeden z tych nielicznych ff którym udaje się wywołać na mnie podobne wrażenia. Moje gratulacje. A teraz dlaczego nienawidzę Ed-kupa-warda? Bo jest dupą. Rozumiem go w 0,000000009%. Co nie zmienia faktu, że jest dupkiem! Nie powinien wyżywać się na dziewczynach nawet jeśli ma tragiczną przeszłość. Mam ochotę go zabić I kiedyś napewno to zrobię! Po tym rozdziale nieznoszę go bardziej niż w poprzednich ponieważ zawsze gdy się "łamał" i okazywał ból to później był oziębłym draniem. A ja takich nienawidzę. Wiesz, może bym ci napisała coś więcej ale po tym rozdziale te emocje przyćmiły wszystko!

Ogromne gratulacje bo jak ktoś tam kiedyś powiedział: nie ma nic piękniejszego niż odczuwanie emocji (w tym przypadku złości) podczas czytania. (Idealnie nie pamiętam tego cytatu) xD

Życzę weny, czasu jak w zegarku, chęci i powodzenia. Miłych komentarzy i cool przyjaciół xD

Wasza kochana.....
scrit. c(-:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Pon 9:01, 29 Mar 2010 Powrót do góry

Rozdział 7
Zapraszam na chomika
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Naberka
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 20:56, 30 Mar 2010 Powrót do góry

Moja Droga Dziewczynko:):) Chciałam Ci powiedzieć, że rozdział był bardzo ciekawy.. A dlaczego.. To zaraz się dowiesz.. Po pierwsze; rozdział podzieliłam sobie na kilka części. Praktycznie tak jak jest podzielony u Ciebie.
Pierwsza część (Bella): Bardzo mi się spodobała, ponieważ było w niej dużo Jacoba. Czego nie możemy powiedzieć o poprzednich rozdziałach. Fajnie było przeczytać o ich wspólnym bieganiu, później o wypadzie do kina i małym spotkanku w restauracji, wspominając stare dzieje.. Ja też lubię takie wypady.. Jednak nie spodobało mi się to, że Bella zgodziła się na kolejny taki wypad wiedząc, że Jacob jest w niej zakochany i marzy mu się coś innego niż tylko przyjacielski układ.. Powinna wziąć to pod uwagę i raczej powiedzieć mu, że na takie wypady mogą chodzić jeżeli będą z nimi inni znajomi. Wiem, że wspomniała, że umawianie się na randki to raczej nie wypada przyjaciołom, ale jednak się zgodziła i on zrobił sobie tylko nadzieję. A wiadomo, że Bell jest zakochana w Edwardzie, który niestety jej nie chce.:(:( Spodobało mi się też to, że Angeli też zależy na tym aby Bella pogodziła się z Alice. Musiała zauważyć, jak oby dwie cierpią tą rozłąkę.. I jestem pewna, że Angeli też brakuje małego zwariowanego chochlika. W końcu one tez się lubiły. No może nie tak jak te dwie pierwsze, ale jednak między nimi tez było jakaś znajomość. No, ale końcem tej części mnie zaskoczyłaś.. Bardzo mnie cieszy, że Jasper wpadł na pomysł aby odwiedzić swoją przyjaciółkę z Alice. Choć szok jaki Bell przeżyła widząc swoją przyjaciółkę był trochę zabawny zważywszy na słowa jakie wypłynęły z jej ust i do tego jeszcze ta jej „wrodzona niezdarność” dodały tylko tej końcówce ciekawego obrotu akcji. Podobało mi się wszystko.
Druga część (Jasper): Łał.. Ta część była rewelacyjna... Boże, jakim ten Jasper jest kochanym przyjacielem.. Nie dość, że robił wszystko aby te dwie zagubione przyjaciółki w końcu się pogodziły, to jeszcze przy okazji zrobił ciasto:):) No takiego przyjaciela to ze świeczką szukać. Ado tego, tak łatwo przychodzi mu uspakajanie rozhisteryzowanej dziewczyny, co nie każdemu się udaje. I doskonale potrafi wpłynąć na ostateczną decyzje w słusznej sprawie.. Zastanawia mnie jakie on ma wady, bo jak na razie to widzę same jego zalety... Jednak jest też coś co mnie trochę zasmuciło, a mianowicie dlaczego nie wyznał Alice, że darzy ją takim miłym uczuciem. Mam nadzieję, że już nie długo to zrobi..:) I cieszy mnie to, że realizuje skutecznie swoje plany, że dąży do postawionego przez siebie celu..
Trzecia część (Alice): Kuźwa, czemu ten Edward jest takim dupkiem.. Jak mnie normalnie drażni to jego zachowanie. Czy on naprawdę nie rozumie, że nie ma idealnej kobiety.. Takie po prostu nie istnieją.. Ona to pewnie jego matka, a raczej ich. Ale musiała być okropna skoro wpajała swojemu synkowi, że takie owe kobiety istnieją.. Przecież to jest normalnie niedorzeczne. Co to za kobieta była. Normalnie nie mogę tego pojąć ani myśleć o tym tak mnie to denerwuje. Ale scenką na parkingu mnie powaliłaś na łopatki. Przez te teksty Edwarda normalnie łzy mi leciały ze śmiechu „ - Ej, Jessica? Tylko ty możesz mi pomóc! Wręcz uratować życie.” „ No bo widzisz.. Wąż ukąsił mnie w ch*** i tak sobie pomyślałem, że mogła byś jad wyssać.” Ja z natury nie pochwalam takiego zachowania i gdyby do mnie jakiś koleś tak powiedział to normalnie w mordę by od razu dostał. Jednak w przypadku Edwarda to miałam niezłą polewkę.. Jednak patrząc na drugą część tej części muszę przyznać, że jest ona o wiele ciekawsza od pierwszej. Bardzo podobała mi się otwartość i szczerość Alice wobec Belli. Dla mnie to bardzo ważne, ponieważ właśnie ta cecha charakteru jest dla mnie w drugim człowieku najważniejsza. Ja taka jestem i dlatego tego samego oczekuje od drugiej osoby. Jednak czytając to wyznanie Alice płakałam jak bóbr.. Boże, jak można się tak znęcać fizycznie i psychicznie nad własnym dzieckiem. Bo dla mnie właśnie tak można określić zachowanie ich matki.. To jest po prostu okropne.. Teraz już w jakimś sensie rozumiem dlaczego Edward się tak zachowuje i czemu Alice była w szkole z internatem.. To dużo wyjaśnia... I to co mnie najbardziej zabolało w tej części tego rozdziału, było to jak przeczytałam, że trafili do Domu Dziecka. To na pewno jest traumatyczne przeżycie, które trwale pozostaje w umyśle każdego dziecka będącego w takim miejscu.. Domyślam się, że nie łatwo było im tam żyć, słysząc i oglądając w telewizji o takich miejscach. A do tego, gdy zostali jeszcze rozdzieleni, bo dziewczyna trafiła do rodziny zastępczej. Nawet nie mogę sobie wyobraził co musiał czuć Edward pozostając tam bez swojej jedynej siostry.. Chciałabym w którymś rozdziale przeczytać o jego odczuciach względem jego dzieciństwa i pobytu w Domu Dziecka... Mam nadzieję, że się kiedyś tego doczekam:) Oczywiście ciekawi mnie także, co takiego zrobiła Alice, że musiała zmienić szkołę. No, ale zachowanie Belli wyprowadziło mnie z równowagi. Jak mogła naskoczyć tak na Alice. Nie dość, że ta jej powiedziała swoje najskrytsze sekrety, nie dość, że w ogóle odważyła się jej w końcu wszystko wyjaśnić, to ta ma jeszcze do niej pretensje.. Nie dość, że sama nie pozwoliła jej wcześniej dojść do głosu i przez to ich przyjaźń była w jakiś sposób zerwana, to teraz jeszcze to.. No rozumiem, że jest zbulwersowana, bo została oszukana przez najlepszą przyjaciółkę, ale czy przyjaźń nie uczy nas tego aby być ze sobą na dobre i na złe.. Aby wybaczać sobie wszystko.. Aby być przy sobie zawsze... Ja gdybym usłyszała takie rzeczy od swojej „byłej” przyjaciółki, to raczej bym ją przytuliła do siebie i wszystko wybaczyła.. Zrozumiała bym jej postępowanie.. Przynajmniej każda normalna osoba by tak zrobiła, ale widocznie Bella jest inna... Strasznie mnie zdenerwowała w tej części... No, ale może nie będzie tak źle..
Czwarta część (Bella): Bardzo mnie ucieszył fakt, że jej wybaczyła i rozumiem, że nie może jej wybaczyć. Wiem, że trudno jest to zrobić, jeśli się zostało oszukanym przez bliską sobie osobę.. Jednak mam nadzieję, że szybko wszystko się ułoży między dziewczynami i wszystkie troski i żale zostaną odłożone na sam spód najgłębszej szuflady.. Chciałabym aby było już wszystko ok.. Oczywiście jak zwykle bardzo mi się podobała postawa Jaspera, on jest normalnie wspaniały:):) Bardzo podoba mi się ta postać w Twoim opowiadaniu. Jest taka inna niż w każdym inny opowiadaniu.. Szczerze, to ja nie bardzo byłam za Jasperem.. nie ważne czy w Sadze czy w opowiadaniach, ale u Ciebie normalnie go podziwiam. Jest taki inny, normalny, wspaniały, kochany, czuły, delikatny... Oj mogłabym wymieniać.. Ale już koniec...:)
A teraz jako część piątą napiszę coś miłego:)
Chciałabym powiedzieć, a raczej napisać, że jestem zakochana w Twoim opowiadaniu.. Normalnie nie mogę żyć bez niego.. Pochłania każdą moją myśl.. Jestem normalnie pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu w pisaniu..:) Twoja każda myśl jest perfekcyjnie opisana, dajesz nam tym dużo frajdy:) Tak jak Kinia potrafisz wniknąć w nasze umysły.. Nie każdy to potrafi, a wam się to udaje.. Z rozdziału na rozdział akcja robi się coraz bardziej ciekawsza.. Podziwiam cię za Twoją pomysłowość.. Obyś więcej takich opowiadań pisała i dzieliła się z nami nimi.. Jestem pewna, że nie tylko ja tak myślę:) Tym bardziej, że skoro to opowiadanie jest takie zaje***te, to wiem, że inne też takie będą..:) Normalnie jesteś tak zdolną dziewczyną, że aż słów mi brakuje..
Chyba za bardzo się rozpisałam i już nie wiem co powiedzieć, dlatego przedostatnie moje słowa to będą DZIĘKUJĘ ZA EIUTY :) A ostatnie słowo.. To proszę o szybkie napisanie kolejnego rozdziału.. oraz dużo WENY i CZASU.. tego drugiego bardzo dużo.. Pozdrawiam:):*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Pon 9:21, 12 Kwi 2010 Powrót do góry

Rozdział 8 Już jest dostępny na chomiku
Zapraszam! Wink


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Naberka
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 12:08, 14 Kwi 2010 Powrót do góry

Cześć Kochana. Chciałam powiedzieć, że rozdział jest bardzo interesujący. Bardzo dużo wyjaśnia jeśli chodzi o zachowanie i postępowanie Edwarda, ale także pozwala nam poznać go w jakimś stopniu.. Może nie na wszystkie pytania odpowiedziałaś nam w tym rozdziale, jednak na niektóre dostałam odpowiedź. Rozdział bardzo wzruszający, naprawdę bardzo. Jest mi go bardzo żal i współczuję mu takiego dzieciństwa. Nie rozumiem takiego postępowania jeśli chodzi o rodziców. Jak można bić własne dziecko, jak można go tak poniżać, tak nim pomiatać. Jak matka może w taki sposób wykorzystywać własnego syna. Przecież dziecko powinno spędzić swoje dzieciństwo na zabawie, a nie na ciągłej nauce czegoś co nie jest mu w tym wieku potrzebne. To jest jakaś totalna porażka.. Ja sobie nie mogę tego do końca wyobrazić;( Jak można wykrzyczeć dziecku takie słowa i to w twarz. Jak można w ogóle tak postąpić. Boże, to jest jakieś chore. Jak można mu powiedzieć, że błędem było to że się urodził. Jak ja nienawidzę materialistów i takich wyrodnych osób, a jego matka właśnie taka jest. Rozumiem, że wykładała pieniądze na Edwarda, no, ale pamiętajmy w jakim celu. Aby później go wykorzystać co jest normalnie nie dopuszczalne. Widać, że nie zależy jej na szczęściu syna, a tym bardziej córki. Najważniejsze jest to aby ona miała dobre życie. Nie rozumiem też tego jak można tak lekceważąco podejść do śmierci własnego męża. Przecież to była w jakimś stopniu bliska jej osoba.. mąż, ojciec jej dzieci. Nie, normalnie złości mnie ta kobieta. Wrr.. I wcale nie dziwię się, że Edward ucieszył się z jego śmierci, choć nie powinien tak postępować. Ale znamy przyczynę jego reakcji. Pewnie gdybym była tak maltretowana przez własnego ojca, to też pewnie bym tak zareagowała. Ale najważniejsze, że już nie był tak później poniżany i źle traktowany przez niego. Jednak to nie koniec jego złego dzieciństwa. Jak można doprowadzić do tego, aby dzieci zostały zabrane do Domu Dziecka. Przecież wiadomo, że lepiej jest gdy dziecko jest wspierane, kochane i szczęśliwe u boku bliskiej mu osoby, a nie osamotnione w takim pustym miejscu. W miejscu gdzie o wszystko trzeba walczyć, w miejscu gdzie nie jest się traktowanym indywidualnie tylko grupowo. W miejscu gdzie brakuje miłości, ciepła i przytulenia. Dlatego fakt, że został zabrany przez wujostwo do domu strasznie mnie ucieszył:) A do tego ta jego przemiana, która pozwoliła mu uwierzyć w siebie. Choć jego psychika i tak jest już w jakim stopniu zniszczona, to bardzo dobrze, że chodzi do terapeuty. Mam nadzieję, że pomoże mu to przestać traktować tak źle dziewczyny. Przynajmniej wiemy dlaczego tak robi. W końcu przez całe swoje dzieciństwo wpajane miał, że jest idealny no do czasu krytyki później przez swoją matkę i taką dziewczynę powinien mieć. To chyba tyle. Normalnie nie wiem co jeszcze napisać, mam okropny mętlik w głowie i trudno mi się skupić. Przepraszam, że taki chaos jest w tym moim komentarzu, ale piszę to co czuję, a raczej to jak odczuwam ten rozdział. Weny i czasu Kochana:) Wiem, że mój komentarz nie jest taki treściwy jak zawsze, ale następnym razem postaram się poprawić:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Naberka dnia Śro 12:10, 14 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Śro 14:19, 14 Kwi 2010 Powrót do góry

Naberko moja Droga :P
Ty zawsze zagłębiasz się w każdy pojedynczy rozdział, żeby nie powiedzieć w każde zdanie, każde słowo Wink Dzękuje za wyrażenie swojej własnej opini. bo to wiele znaczy dla mnie.. Nie pisze tego dla siebie ale dla Was.. a czytając komentarze wiem i widzę co was poruszyło, co się nie spodobało.. Obi więcej takich czytelników było jak Ty :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Naberka
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 16:22, 14 Kwi 2010 Powrót do góry

Mój kochany ogureczku:):P
Nie musisz dziękować za mój komentarz ja po prostu chcę abyś wiedziała co myślę i czuję czytając Twoje opowiadanie. Ja ze swojej strony mogę jedynie powiedzieć, że naprawdę warto zagłębić się w tą lekturę, bo jest bardzo ciekawa i w sumie inna niż te, które już czytałam. I oczywiście życzę Ci większej ilości czytelników i wcale nie muszą być tacy jak ja. Ale wiadomo, że dla Autora nawet zwykłe dziękuję za rozdział dużo znaczy nie muwiąc już o wyrażaniu swojej opinii na temat tego co piszesz..
Pozwodzenia w dalszym pisaniu i weny oraz czasu:):)
Pozdrawiam:):*[/img]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Wto 23:50, 11 Maj 2010 Powrót do góry

Rozdział 10 już jest! Zapraszam
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Śro 13:18, 12 Maj 2010 Powrót do góry

Uff, prawie udławiłam się własnym sercem! hot Mr. Green
Dobrze, skomentuję to tutaj nie na chomiku.
Edward pocałował Bellę! Edward pocałował Bellę! Edward pocałował...
Ekhem, no właśnie.
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że on coś do niej czuje.
Ale, jak to mawiają, zacznijmy od początku.
Przyznaję, że pierwszy rozdział nieco mnie skonfundował- Bella dająca szkolnemu playboyowi list miłosny na oczach szkoły... Dość mało prawdopodobne. Później było już o niebo lepiej. Fajnie tworzysz obraz bohaterów (narracje z punktu widzenia Cullenów wnoszą dużo do treści opowiadania), całkiem zgrabnie piszesz dialogi i opisy. Jestem jednak zdecydowaną zwolenniczką treści twojego ff, co do warstwy stylistycznej i logiczno- gramatycznej, można by kilka rzeczy dopracować. Generalnie, zaciekawiłaś mnie swoim opowiadaniem już jakiś czas temu i od tej pory regularnie je śledzę. Życzę weny i niecierpliwie czekam na dalszy rozwój wypadków.
P. S. Pojawi się jeszcze jakiś EPOV? Jestem bardzo ciekawa, co też się mai w tej ślicznej główce Edwarda... przewala oczami


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Pon 9:50, 31 Maj 2010 Powrót do góry

Rozdział 11! Zapraszam ...
A tak właściwie czyta to ktoś tu? Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Phebe
Wilkołak



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow

PostWysłany: Pon 17:19, 31 Maj 2010 Powrót do góry

Ja czytam! Cool
Ach, cudownie, że pojawił się EPOV. Swoją drogą, nie powiedziałabym, że ten Edward jest taki Badwardowaty...
Pokazanie sytuacji z poprzedniego rozdziału oczami Cullena pozwoliło rozjaśnić pewne fakty- widać, jak bardzo Edward został zraniony w dzieciństwie i jak wielkie konsekwencje dla jego psychiki i kształtowania się charaktery miały jego relacje z matką. Być może kolejna terapia będzie bardziej skuteczna- teraz, kiedy chłopak powoli zaczyna zdawać sobie sprawę ze swoich problemów, otwierać się przed innymi (rozmowy z Rose, wybuch przy Carlisle'u).
Oczywiście, byłam okropnie ciekawa, co skłoniło Edwarda do pocałunku z Bellą- widać, że nie dopuszcza on do siebie możliwości pokochania kogoś takiego jak zwykła, nieidealna dziewczyna. Problem leży w tym, że nie zdając sobie sprawy, czym jest miłość Edward tak naprawdę każdego dnia jej zaznaje, każdego dnia darzy nią członków swojej rodziny i... pewną osobę.
Mam nadzieję, że będziesz powoli rozwijać wątek Belli i Edwarda. Czekam na więcej!
I rozumiem, czym jest sesja.
Sesja jest złem.
Weny! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ogureczek
Nowonarodzony



Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostrów

PostWysłany: Czw 14:00, 24 Cze 2010 Powrót do góry

[link widoczny dla zalogowanych]

Oczywiście 12 rozdział jak zwykle na moim chomiku...
Jednak muszę powiedzieć, że jest to tylko pierwsza część 12 rozdziału.
Z powodu sesji i egzaminów cierpię na "brak czasu na cokolwiek" a nie chce pisać nic na siłę.. :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin