FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Olkowe wypociny: Głuche echo uczuć [M] - 26.09.11 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Kitsune
Dobry wampir



Dołączył: 20 Cze 2010
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 18:58, 24 Lip 2011 Powrót do góry

Wiem, że w temacie nie powinno być "[m]-24.07.11" tylko "[M] - 24.07.11", ale nie wystarczyłoby mi znaków.

Zgoda moderacji jest, oczywiście Smile.

A skoro zgoda jest, to chciałabym przedstawić pierwszą miniaturkę, którą skleciłam. Mam nadzieję oczywiście, że nie ostatnią.

BETA: Nie ma. Mam nadzieję, że mi odpuścicie... I ocenicie, czy była tak bardzo potrzebna.

Nie miałam także miejsca, aby wstawić [OOC]. A niektóre postaci nieco odbiegają od swojego książkowego wizerunku.

Do oceny pozostawiam Wam Smile.

Wiecie, co poradzić na te ucinane akapity?

Ciągnące się widmo przeszłości.

Minęło tyle czasu. Ile lat? Sto? Pięćset? Tysiąc? Nie miałam ochoty już zwracać uwagi na coś tak przyziemnego, czym był czas. W końcu był on jedyną osobą, która tak dobrze mnie znała. Był on prawdopodobnie jedynym człowiekiem... Stop. Jakim człowiekiem? Od dawna nie posiadałam prawa do nazywania się w ten sposób. Tak jak reszta moich pobratymców, z którymi i tak nie utrzymuję kontaktu. Jeśli spotkam jakiegoś nomada, to najczęściej rozszarpuję go na strzępy.
Ale teraz nie ma go. Odczuwałam, stop, odczuwam cały czas taką pustkę. Pustkę takiego rodzaju, że gdy zaczynasz sobie zdawać sprawę, kim ktoś dla ciebie był, to rozrywa cię ona od środka. Chciałam jeszcze powiedzieć mu tyle rzeczy. Z tylu spraw nie zdawał sobie sprawy. Jak dobrze, że mogłam mieć myśli tylko dla siebie. Dobrze, że nie był on Edwardem Cullenem. Cieszyłam się z tego, że był on tym, kim był.
Właśnie. Cholerni Cullenowie. Kto by pomyślał, że kiedyś im zazdrościłam? Zazdrościłam tego, że są tymi, kim są- nie podporządkowują się władzy. Nie mają umysłów przyćmionymi zakazami i nakazami ustanowionych przez domniemanych Władców. Jednak, jak się później okazało, byli trochę bardziej inni, niż myśleliśmy.
Jeśli istnieje jakaś siła wyższa, która za wszystko odpowiada, to kto pozwala na coś takiego? Nie ma dnia, żebym nie zastanawiała się, jak to jest możliwe. Co się stało? Dlaczego? Z jakich powodów? Co się stało, że żółtoocy porzucili swoje dotychczasowe poglądy i zaczęli pić ludzką krew? Wypili ją jeden raz, rozumiem. Jednak myślałam, że dla nich jeden człowiek to zbrodnia, a co dopiero sześciu. Dlaczego napadli na nas? Na dodatek z nią. Z ich niezawodną tarczą. Byliśmy bez szans.
Nigdy nie zapomnę tego momentu. U wampirów zawsze wszystko dzieje się bardzo szybko, prawda? Wszystko świetnie widzimy. Idealnie postrzegamy świat, jeśli chodzi o jego wygląd. Dojrzymy każdy szczegół. Powinniśmy być wszechpotężni. Jednak tak nie jest. Nie potrafimy radzić sobie z jedną rzeczą- emocjami. Wyżerają one nas od środka nawet wtedy, gdy przez setki lat byliśmy obojętni na jakiekolwiek relacje międzyludzkie. No, międzyegzystencjalne, bo człowiekiem nie jestem.
Jeśli tak świetnie widzimy… Dlaczego ostatni moment jego życia widziałam, jak w zwolnionym tempie? Widziałam w zwolnionym tempie to, jak mnie bronił? Jak poświęca swoje życie dla mnie-zimnej, odpornej na ból wampirzycy, która potrafiła zabić dziesiątki ludzi naraz bez mrugnięcia okiem?
Gdy Cullenowie ruszyli na zamek, to nikt ich nie wyczuł. Nawet po zapachu. Cholera wie, skąd mieli nasze szaty przepełnione zapachami naszymi i ludzkiej krwi.
Oczywiście, od razu skierowali się do głównej sali. Po drodze zabili tą kobietę, której imienia nawet nie pamiętam- po co? Była tylko człowiekiem. Gówno mnie to obchodziło.
Po wejściu do sali, zaczęli niby pokojowo rozmawiać z Aro. Była z nimi Zafrina- nie wzbudziło to naszych podejrzeń- w końcu Amazonki i Renesmee darzyły się wzajemną sympatią. Oczywiście nikt z nich nie podał ręki czarnowłosemu. Ich plan by nie wypalił.
Jak po pewnym czasie Kajusz zobaczył, że ich oczy mają barwę zgniłej pomarańczy i trochę się zdziwił- tak, jak my wszyscy. Rodzinka bez mrugnięcia okiem odpowiedziała, że oczy pociemniały im, ponieważ nie jedli nic od kilku dni. Po wszystkim okazało się, że ubrali szkła kontaktowe. Ale zanim to się stało, to powiedzieli, że mają niespodziankę. Aro niezmiernie się ucieszył. Podarunek od Cullenów? W końcu to musi być coś niesamowitego- przecież byli oni niesamowicie idealni!
Zanim ktoś zorientował się, co się dzieje, dopadli Trójcę. A w sali było nas tak mało. Tylko ja, on, Trójca, Felix. Reszty nie było. Nie wiem, gdzie się znajdowali. Nigdy mnie to nie obchodziło i, pewnie już nie będę miała szansy na to, aby obchodzić zaczęło.
Po sekundzie wszyscy byli oślepieni przez Zafrinę bezkresną ciemnością. Wszyscy, oprócz mnie. I jego. Carlisle własnoręcznie uśmiercił Aro. Najpierw głowa od korpusu, później rozczłonkowanie. Towarzyszył mu przy tym uśmiech niezmiernej satysfakcji. Nigdy nie podejrzewałabym do czegoś takiego Carlisla. Ale nie ma to już większego znaczenia.
W następnym ułamku do mnie i niego dotarło, dlaczego nas nie oślepili. Miało być to coś w rodzaju kary. Za te wszystkie rzeczy, które zrobiliśmy. Mieliśmy widzieć, jak zabijają naszych. Jak myślałam, Bella oczywiście miała zająć się mną. Skoczyła w moją stronę, z uśmiechem wypełniającym połowę twarzy. Nigdy nie zapomnę tych czerwonych tęczówek- tak, czerwonych. Zanim skoczyła, mrugnęła z tysiąc razy, aby soczewki rozpuścił jad- pewnie zrobiła to specjalnie- abym ją zapamiętała. Na wieczność.
Próbowałam walczyć. Próbowałam. Z całych sił. Jednak nie fizycznie. Wiedziałam, że to nic nie da, ale do końca miałam nadzieję, że w jej darze wystąpiły jakieś usterki. Oczywiście, były to żmudne nadzieje, a wampirzyca nadal gnała w moją stronę.
Już miałam zamknąć oczy i pogodzić się z tym, co nastąpi w przeciągu następnych kilku chwil. Miałam pogodzić się z końcem mojej egzystencji. Jednak zostawiłam je otwarte, ponieważ zobaczyłam, co on robi.
Skoczył.
Rzucił się na nią.
Ona rzuciła się na niego. To pewnie przez Jaspera świetnie walczyła.
Przez kilka momentów mojej egzystencji walczyli ze sobą.
W końcu ona uzyskała przewagę.
Rozszarpała go.
Nie, nie, nie… To zbyt wiele.
Chciałam umrzeć.
Nic nie miało znaczenia.
Po spaleniu jego zwłok, podeszła do mnie. Miałam w moim umyśle jedynie żądze zemsty- zbyt wielką, aby ją zlekceważyć. Jednak zdawałam sobie sprawę, że przegrałabym. Chciałam umrzeć. Lepiej byłoby zrobić to bez walki- im szybciej, tym lepiej.
Wampirzyca popatrzyła na mnie. Zamyśliła się i powiedziała:
- Wiesz co? Zabiłam go. Było przemiło… Jednak po namyśle uznałam, że akurat ciebie nie zabiję. Ciebie czeka gorsza kara. Zostaniesz tu sama. Bez nikogo. Sama, ponieważ nasi przyjaciele wykończyli resztę. Żałosne, naburmuszone dupki z tych Volturich, wiesz? – uśmiechnęła się szyderczo i rozejrzała. Nikogo z moich bliskich, o ile mogłam ich tak kiedykolwiek nazwać, nie było. Ich egzystencja dobiegła końca. - Klan Denali, reszta Amazonek i nomadzi także tutaj byli. A Kate nieźle wzmocniła swój dar – opowiadała, jakby przed chwilą nie rozczłonkowała żywej istoty. No cóż, powinnam była powiedzieć „myślącej”. – Okay, my już zrobiliśmy swoje. W końcu świat jest wolny od pseudo-władzy, jaką są Volturi. Przepraszam, jaką byli Volturi – roześmiała się niemal serdecznym śmiechem. - Chcieliście tylko, aby cały świat wampirów był w waszym władaniu. Ustanawialiście nowe przepisy i zasady według własnego mniemania, nawet, jeśli były one tylko na waszą korzyść. Cały świat wampirów teraz będzie wdzięczny nam- Cullenom i innym wampirom za to, że stawiliśmy wam czoła. – Popatrzyła dookoła. Nigdzie nie było ciał, tylko popiół i niezbyt przyjemny zapach palonego kadzidła. – To my już pójdziemy, Jane. Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że będziesz cieszyła się z nowego życia. Ach, masz tyle perspektyw! – Po ostatnim zdaniu odwróciła się i wyszła z wiwatującymi żółtookimi.
Siedziałam tam. Nie mam pojęcia, jak dużo czasu. Wyszłam tylko dlatego, że szalałam z głodu. Zapewne moje tęczówki były w jednolitym kolorze, co źrenice. Kto wie? Może nawet ciemniejsze? Nie chciałam patrzeć w lustro. Do tej pory nie patrzyłam. A jak mijałam jakąś blachę, to zamykałam oczy. Nie miałam zamiaru ujrzeć samej siebie najdłużej, jak się da.
Po polowaniu postanowiłam zebrać jego prochy. Pochowałam go. Ukradłam marmur, na którym sama wyryłam napisy. Pięknym, ozdobnym, pochyłym pismem. Wyglądały pięknie.
Trumnę i urnę zrobiłam ze złota. Ukradłam złoto, nie pamiętam skąd. Mój umysł był zamroczony. Nie mogłam jasno myśleć.
Urnę schowałam do trumny.
W tej chwili nie mam pojęcia, gdzie jestem. Chyba w jakimś lesie.
Kochałam go. Naprawdę. Był taki bliski. Mogłam powiedzieć mu wszystko. Powinnam była być dla niego milsza, a jedyne, co mogę teraz zrobić, to odwiedzać go na tym cmentarzu.
Mogę tylko odwiedzać prochy mojego brata, Aleca. Aleca, który był i nigdy nie odchodził. Aleca, za którego zapłaciłabym każdą cenę. Oddałabym siebie. Pozwoliłabym, żebym płonęła przez całą wieczność. Dla Aleca.
Jedyne, co mogę teraz zrobić, to siedzieć przy jego grobie i wyobrażać sobie, że gdzieś tam jest i wie, że żałuję.
Kochałam brata.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kitsune dnia Pon 21:46, 26 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Larysa
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lip 2009
Posty: 2354
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 81 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ...Dębno...i tam gdzie mnie poniesie..

PostWysłany: Nie 20:04, 24 Lip 2011 Powrót do góry

Miałam okazję jako pierwsza przeczytać tę miniakturkę, Olci mówiłam już swoje zdanie ale powtórzę jeszcze raz.

Widać, że z pisaniem miałaś już styczność, jednak nie na skalę pisania opowiadań, czy miniaturek, jednak jak na pierwszy raz jest nieźle, nawet bardzo dobrze.
Podoba mi sę pomysł, to że nie wieje nudą, jest akcja, duże zaskoczenie, bo gdzie ktoś może sobie wyobrazić Cullenów jako tych złych. Przedstawienie postaci, opisy ich i relacje między wampirami są na plus.
Mam nadzieję, że nie poprzestaniesz na jednej mini, tylko będziesz sie dalej rozwijać, bo pomysłów ci nie brakuje a i chęci też masz.
Jeśli będziesz otrzebować pomocy, służę uprzejmie radą i pomysłem.

Dużo weny i wytrwalości.

Larysa


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 16:52, 31 Lip 2011 Powrót do góry

Czy beta była potrzebna? Bardzo. Pomijając to, że beta zawsze jest potrzebna, bo raz, że u siebie wielu błędów się po prostu nie widzi, a dwa, beta stanowi niejako pierwszą opinię o naszym tekście, pierwszą konfrontację i zanim tekst trafi do innych czytelników, ma szansę stać się lepszym. Bardzo ci polecam współpracę z betą, bo błędów nie jest mało. Ale przede wszystkim beta mogłaby ci pomóc ogarnąć tekst stylistycznie. Bo masz problem z budową zdań, ze składnią. Cżęsto zdania są dość "toporne", niezgrabne, albo nie wynika z nich właściwy sens.
Taki przykład już na początku tekstu:
Cytat:
Nie miałam ochoty już zwracać uwagi na coś tak przyziemnego, czym był czas. W końcu był on jedyną osobą, która tak dobrze mnie znała.

To pierwsze zdanie jest straszne. Jest "po polskiemu", a nie po polsku.
Poprawnie by było tak: Nie miałam ochoty już zwracać uwagi na coś tak przyziemnego jak czas.
Poza tym dalej piszesz: "W końcu był on jedyną osobą..." Z twojego zdania wynika, że to czas był jedyną osobą. Czyli wychodzi nonsens.
Inny przykład:
Cytat:
Był on prawdopodobnie jedynym człowiekiem... Stop. Jakim człowiekiem? Od dawna nie posiadałam prawa do nazywania się w ten sposób.

To chodzi o nią czy o niego? Bo piszesz "był on jedynym człowiekiem", a potem "nie posiadałam prawa do nazywania siebie w ten sposób". Nie wychodzi ci tu sens żaden tej wypowiedzi. Właściwie nie wiadomo, co chciałaś powiedzieć.
Cytat:
Jeśli spotkam jakiegoś nomada, to najczęściej rozszarpuję go na strzępy.

I właśnie dlatego beta jest potrzebna bardzo. To jest ten nomada!!! Czyli powinno być "Jeżeli spotkam jakiegoś nomadę"
Cytat:
Odczuwałam, stop, odczuwam cały czas taką pustkę. Pustkę takiego rodzaju

Brzydkie powtórzenie

Warto też wiedzieć, że imię Aro się odmienia. Ty go nie odmieniasz. Znowu - beta!

Cytat:
Dobrze, że nie był on Edwardem Cullenem. Cieszyłam się z tego, że był on tym, kim był.

Był, był, był.... To mam właśnie na myśli, mówiąc o "toporności" stylu i niezgrabności zdań.

Cytat:
Nie mają umysłów przyćmionymi zakazami i nakazami ustanowionych przez domniemanych Władców.

Właściwa forma: przyćmionych
Cytat:
Jednak, jak się później okazało, byli trochę bardziej inni, niż myśleliśmy.

"Trochę bardziej inni"? To też jest "po polskiemu".

Spacji przed myślnikami regularnie brakuje.
Interpunkcyjnych błędów też jest trochę.
W języku polskim piszemy "okej", nie "okay".
Gdzieniegdzie również błędy gramatyczne. Nie chce mi się ich wypisywać.

A poza kwestią błędów...
Narracja pierwszoosobowa jest trudną sprawą, można powiedzieć, że nie dla początkujących. I tobie nie za bardzo wyszła. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że bohaterka jest straszliwie naiwna. Jej żal mnie nie przekonuje, emocje do mnie nie przemawiają. Poza tym w większości operujesz bardzo krótkimi pojedynczymi zdaniami. Ciężko się to czyta. I tak naprawdę - nie wiem, o co chodzi tej twojej bohaterce. Jest to wszystko dość chaotyczne.
Nie podoba mi się, niestety.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 17:14, 31 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Kitsune
Dobry wampir



Dołączył: 20 Cze 2010
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 19:29, 26 Wrz 2011 Powrót do góry

Moja druga praca. Myślę, że lepsza od poprzedniej... Ale to zostawię Wam do oceny :).

Betowała miłościwa hybrydka, Susan, za co Jej bardzo dziękuję :*!

To teraz gwóźdź programu,

Głuche echo uczuć

Decyzje. Są to niby mało znaczące rzeczy, jednak mają ogromny wpływ na nasze życie. Szkoda, że nie można wiedzieć, co się stanie po podjęciu niektórych z nich. To jak gra – są warianty A i B, a ty musisz wybrać jeden. I właściwie nikt nie ma tego szczęścia, by oba mogły zadowolić. Jeden z nich zawsze będzie wydawał się na początku dużo lepszy, a drugi odrzucisz bez patrzenia za siebie – idziesz na oślep. Jednak dużo nieprzemyślanych postanowień może się skończyć źle, a ich piętno odczuwa się wtedy każdego dnia… A właściwie w jednej, niekończącej się chwili. W końcu ja nie żyję.
Dlaczego nie zaczekałam z decyzją i nie pomyślałam? Nie zastanowiłam się? Nie usiadłam i spokojnie wszystkiego nie rozważyłam? Nie było to zbyt dojrzałe z mojej strony – a przecież te parę dekad temu za taką siebie uważałam. Za rozsądną, rozważną, potrafiącą o wszystko zadbać Isabellę Swan, kompletne przeciwieństwo swojej matki. Całkowicie się myliłam. A na pogrzebie Renee nawet nie byłam. Przez to wszystko.
Nigdy nie zapomnę tego dnia. Ale przed nim działo się tyle rzeczy: moja przemiana, bycie z córką, starcie z Volturi. Później życie z rodziną. I Jacobem. Każdego dnia, widząc go z moją pociechą, która w przeciągu kilku lat stała się kobietą, coraz bardziej jakiś niemy żal ściskał moje serce, które już od dawna powinno nic nie odczuwać, bo było unieruchomione i martwe, jak ja cała.
Dobrze, że wampiry łatwo się rozpraszają - nie musiałam przynajmniej o tym myśleć. Do czasu.
Gdy Edward pojechał z Nessie do Jenksa, aby zrobić jej zdjęcie do nowego paszportu (z jakiegoś powodu nie chciał jej puszczać samej do Seattle), a reszta rodziny poddała się swoim codziennym zajęciom, które szczerze mówiąc, bo tej setce lat już zbytnio mnie nie obchodziły, poszłam się przejść samotnie po lesie – zanurzyłam się tam we własnych rozmyślaniach. O wszystkim.
On. Edward Cullen. Chodzący Bóg, Adonis, marmurowe idealne ciało. Jakie jeszcze określenia wymieniałam?
Na początku, nawet jako wampirzyca, zachowywałam się niedojrzale. Najprawdopodobniej potrzebowałam trochę czasu, żeby zrozumieć pewne rzeczy.
Od momentu zmiany swojej postaci na bardziej stabilną, większość czasu pochłaniałam na rozmyślanie tylko o tym, że zaspokoję potrzeby swoje i Edwarda. Że w końcu będziemy szczęśliwi, nie będziemy się poddawać żadnym ograniczeniom, że wszystko będzie dobrze i zawsze będziemy razem. Tak, Cullenowie i ten sam plan dnia przez całą wieczność, to miało być moje nowe życie.
I czy to było prawdziwe szczęście? Patrząc na to z perspektywy czasu nie nazwę tego spełnieniem marzeń. Od nocy do rana seks, następnie przebywanie z rodziną, dwu, maksymalnie trzygodzinny wypad na polowanie, powrót – oczywiście superszybkim samochodem, ponieważ nas, Cullenów, przepisy ruchu nie obowiązują – odwiedzenie Charliego i powrót, ale już nie do dużego domu, tylko do naszej chatki, gdzie zaspokajaliśmy owe potrzeby całą noc. I tak w kółko. Jednak po kilkudziesięciu latach odwiedzanie Charliego nie wchodziło w grę. Umarł. Ja też powinnam. Od czasu do czasu odwiedzałam tylko moje rodzeństwo, które po zawarciu małżeństwa z Sue mi „podarował”.
Nie, to nie było szczęśliwe życie. Tylko pozornie. Stałam się nic nieznaczącą skorupą, która mieściła w sobie mózg i coś, co przypominało emocje, która powinna umrzeć już dawno temu, podczas porodu małej, bo w ten sposób powinnam godnie zakończyła swoje życie, a nie kontynuować je w ciele z kamienia.
Mijając dwudzieste drzewo z kolei, zobaczyłam coś rdzawo-brązowego poruszającego się w krzakach. Oczywiście to coś miało też przywiązane do kostki dresy.
- Znowu to robisz. Nie dasz mi raz spokoju? – warknęłam, trochę speszona. Jednak tego nie widział, w końcu nauczyłam się ukrywać emocje lepiej niż Jasper.
Zmienił się w człowieka, nałożył dresy na nogi i zaczął mówić, zanim do mnie dotarł:
- Nie ma Renesmee, a że nieczęsto się to zdarza, postanowiłem skorzystać z okazji i rozprostować nogi. A wiesz, jak jest w mieście. Muszę być z nią cały czas, nawet jak na siłę mnie wypędza z domu. Wilcza magia, pamiętasz? – uśmiechnął się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
Jak to możliwe? Niemalże śmiertelnik, a w ogóle się nie zmienił. Nadal miał te kruczoczarne włosy, oczy o głębokim spojrzeniu, miedziany odcień skóry. I cały czas był taki sam – pogoda ducha, wrodzony optymizm i lekko lekceważące spojrzenie na świat pozostało w nim przez ten szmat czasu i wydaje się, że nieprędko te cechy znikną.
- Nawzajem, tylko u mnie nie ma strony męskiej – powiedziałam i uśmiechnęłam się trochę ponuro, co chyba zwróciło jego uwagę. W końcu rozumiał mnie. Po tej całej mojej zmianie, nie tylko fizycznej ale i psychicznej dalej wiedział, co czuję. Jakby czytał mi w myślach i rozumiał mnie bez słów.
- Jake – zaczęłam ostrożnie – czy uważasz, że wszystkie decyzje, które podjąłeś w twoim życiu są dobre i byś ich nie zmienił?
- Bells… - Zamyślił się przez chwilę. – Wiesz o tym, że na większość mojego życia miałaś wpływ ty sama. I cieszę się, że to wszystko się stało. To było przeznaczenie. Gdybyś się nie sprowadziła, Edward by cię nie pokochał i nie byłoby Nessie. Jakiś mechanizm ma to wszystko pod kontrolą, pilnuje, żeby wszystko, co ma się dziać, miało miejsce. Nic się nie dzieje bez przyczyny.
- A czasem… No, nie zastanawiasz się, jakby to było… Okej, nieważne.
Widząc powstającą zmarszczkę pomiędzy moimi brwiami, którą znał doskonale i wiedział, że oznacza ona zdenerwowanie, zapytał:
- Bello, co się dzieje? Jakby było co? – Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił, jakby coś sobie uświadomił. – Bells… Mi właściwie nie przeszło to przez myśl, od kiedy się wpoiłem w twoją, to znaczy w Renesmee. Nie zastanawiałem się, naprawdę. Ale oboje mamy osoby, z którymi jesteśmy szczęśliwi. Prawda? Nie powiesz mi, że tak nie jest!
Nie, Jacob, nie jest. Ja wiodę pozornie szczęśliwe życie, które właściwie nic dla mnie nie znaczy, a ty będziesz musiał w nieskończoność pozostać żywym nastolatkiem, ponieważ wpoiłeś się w dziecko dziewczyny, którą kochałeś, a jego ojcem jest wampir, którego bodajże kiedyś nienawidziłeś. A co do wampirów, to miałeś rację – bycie nim jest dużo gorsze, niż śmierć. I nie zdajesz sobie sprawy, jakbym chciała umrzeć! A właściwie to się dobić, położyć kres swojej egzystencji. Tak, ja cię dalej kocham, Jake! Właściwie to wtedy cię nie kochałam, bo to jest nieporównywalne z tym, co czuję teraz. Każdego dnia zmagam się z tym, że widzę ciebie szczęśliwego z cząstką mnie samej. Jednak już przez te złe decyzje, które podjęłam, nie będę szczęśliwa, nie zaznam spełnienia w życiu, a radość będzie obcym mi słowem. Wszystko przez postanowienia, bo wybrałam zły wariant, który wydawał mi się dobry. Jednak teraz sama nie wiem. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to skok na głęboką wodę i nie wrócę do tego, co było. Odważyłam się zaryzykować i to ryzyko nie opłaciło się. Teraz moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. I twoje też. Mimo że tego nie widzisz, byłbyś szczęśliwszy. Ze mną. I nasze dzieci byłyby szczęśliwe, na plaży w LaPush. I Charlie, i Renee, na której pogrzebie nawet nie byłam, bo nie mogłam się tam pokazać. Przynajmniej pozwolono mi się zobaczyć z Charliem.
Jake… Tęsknię za tobą. I jednocześnie cierpiąc, że widzę twoje szczęście, cieszę się z tego. Ilekroć darzysz uśmiechem Nessie, którym darzyłeś mnie, gdy Cullen odszedł, czuję się szczęśliwa, bo przynajmniej ta mała cząstka mnie ma ciebie…
Wszystkie te rozmyślania zajęły mi ułamek sekundy.
- No jasne, Wodzu, że nie jest. Masz Nessie, ja mam Edwarda. Ona kocha ciebie, on mnie i nic tego nie zmieni. Przez wieczność. – Uśmiechnęłam się szeroko. Jednak coś w jego twarzy pozostało niezmienione. Nie potrafiłam tego zdefiniować, bo tego uczucia u niego nie dostrzegłam nigdy.
- Pewnie, pijawko – odpowiedział z uśmiechem, który nie sięgał jego wzroku.
I poszliśmy w stronę domu. Ja - żyjąc pozornym wiecznym szczęściem, a on? Nie wiem. I nigdy się nie dowiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:37, 28 Wrz 2011 Powrót do góry

Hej, kochana!

Szkoda, że jeszcze nikt nie skomentował Twojej miniaturki. Przyszłam napisać parę słów. Przepraszam, jeśli nie będzie to zbyt konstruktywne, ale jestem jakaś nie do życia.

Podoba mi się klimat Twojego tekstu. Jest spokojnie, nie ma jako takiej akcji, za to mamy rozmyślania i emocje. Z jednej strony czytanie Twojego tekstu mnie odprężyło, ale z drugiej nieco zasmuciło. Bella jest nieszczęśliwa jako wampir, z Edwardem, wśród Cullenów. Wieczne życie się jej nie podoba. Wolałaby być z Jacobem, rodzić mu dzieci, mieszkać w La Push, a nie robić codziennie i co noc to samo, tkwić w niezmieniającym się ciele.
W pierwszej chwili zrobiło mi się żal Belli. Jednak szybko mi to przeszło. Wiele osób trajkotało jej o tym, że Jake byłby lepszym wyborem, że powinna postawić na życie z nim. Sam Jacob tyle razy jej o tym mówił, jego argumenty powinny wtedy do niej dotrzeć, a nie z tak opóźnionym zapłonem. Byliby razem szczęśliwi. A gdyby Bella wprost teraz wyznała wszystkim, że kocha Jake'a, zraniłaby wszystkich - Edwarda, jego rodzinę, Nessie, Jacoba i samą siebie, bo Jake nie zostawiłby jej córki, w którą się wpoił. Dlatego uważam, że dobrze, że nie wyznała wszystkiego Jake'owi wprost, w lesie. To by było strasznie egoistyczne.
Nie chciałabym być okrutna i powiedzieć, że sobie na to zasłużyła, bo sama do tego doprowadziła, raniła bliskich ludzi, by osiągnąć cel - być z Edwardem i stać się wampirem. Mogła wcześniej o tym wszystkim pomyśleć - nie tylko o plusach, ale i minusach, nie tylko tych, które przyszły jej do głowy w pierwszej chwili. Jej decyzja nie była przemyślana porządnie, przynajmniej według mnie.
Ta rozmowa między Bellą i Jacobem była smutna, to muszę jednak przyznać. Choć chyba bardziej żal mi było Jacoba, który domyślił się chyba, o co chodzi Belli. Po tym wszystkim, co przez nią przeszedł, doczekał się ustatkowania i spokoju, a ona mu sugeruje, że dokonała wtedy złego wyboru.
To trudna sytuacja zarówno dla Belli, jak i Jacoba. Tak jak wspomniałam wcześniej - dobrze, że dziewczyna nie wyznała wprost swoich uczuć, bo wtedy byłoby naprawdę kiepsko.

Bardzo fajny tekst, Olka. Podobał mi się! Czekam na kolejne!
Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kitsune
Dobry wampir



Dołączył: 20 Cze 2010
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 20:01, 28 Wrz 2011 Powrót do góry

Susan napisał:
jestem jakaś nie do życia.


Nie ty jedna, wierz mi.

W ogóle to zaskoczyło mnie, że ktoś tu wszedł Laughing.

I dzięki za taki komentarz, ciepło mi się robi na serduszku, jak czytam coś takiego, a mózg jest pobudzony, bo wymyśla coś nowego xD.

A po powrocie napiszę coś nowego, chociaż zastanawiam się nad Fan Fickiem :).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin