FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 .wymyślone. miniaturki i drabble: Zemsta [M] (08.02) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
wymyślona
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:53, 19 Wrz 2009 Powrót do góry

No cóż... Powracam z nowym tworem. Czy to dobrze, czy źle- nie wiem, bo nie mi to oceniać.
Siedziałam w pewnej knajpie na Wetlinie- która, notabene, wyglądała nieco jak ta zmierzchowa- kiedy puścili właśnie tę piosenkę... no i bach. Nie mogłam się powstrzymać od napisania tego. A podpuszczona przez nienormalnego wena i Mille wystawiam Wam ów tekst na pożarcie. Wink

Pamiętacie scenę w restauracji? W filmie leci tam "Never think" Pattinsona. Jeśli zaś baaardzo dobrze znacie Zmierzch, rozpoznacie pierwsze zdanie tej miniaturki.

Za betowanie, wszelkie sugestie oraz za to, że jeszcze nie ma mnie dość, dziękuję Mille. love



Idol

- Ślicznie ci w niebieskim - stwierdził Edward, nadal mi się przyglądając. Zaskoczona spuściłam wzrok na swoje ręce oparte o blat stołu i zarumieniłam się. Nie przywykłam do komplementów; z reguły prawiła mi je tylko mama, by poprawić mi humor, co z resztą i tak rzadko zdawało rezultat. Co prawda, po przeprowadzce do Forks chłopcy nagle zaczęli zwracać na mnie uwagę, ale i tak...
Cała ta sytuacja wydawała mi się absurdalna. Ja, Bella Swan - przeciętna dziewczyna, wyróżniająca się jedynie niezwykłym talentem do robienia krzywdy sobie i innym osobom w pobliżu - byłam na czymś w rodzaju randki z cudownym, tajemniczym i niesamowicie przystojnym Edwardem Cullenem. Szara myszka i młody bóg. Cóż za kontrast! Tyle że chłopakowi w ogóle on nie przeszkadzał albo po prostu go nie zauważał. W przeciwieństwie do obsługującej nas kelnerki, która prawie śliniła się na jego widok, a mnie obrzuciła tylko przelotnym, pogardliwym spojrzeniem.
Zaczęłam nerwowo bawić się rękawami kurtki otrzymanej od Edwarda, gdy nagle poczułam na dłoni jego chłodny dotyk.
- Posłuchaj, Bello - odezwał się cicho i miękko. - Och, gdyby moje serce biło, teraz na pewno by przyspieszyło. - Uniosłam lekko brew. O co mu chodzi? Do czego zmierza? I co go napadło, że mnie dotknął? Przecież do tej pory unikał wszelkiego kontaktu jak diabeł święconej wody. „Hej, ja nie gryzę!”, miałam ochotę czasami zawołać. W przeciwieństwie do niektórych tu zebranych, jak sądzę...
Zerknęłam na chłopaka. Oczy miał zmrużone, a wyraz twarzy nieobecny.
- Uwielbiam go - zamruczał. Co proszę?!
- Umm, Edwardzie, o czym ty mówisz? - Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Jak to o czym?! Właśnie leci piosenka Roba!
Rzeczywiście, w tle słychać było jakąś muzykę, ale jej nie rozpoznawałam. Imię podane przez mojego towarzysza też mi nic nie mówiło. Musiałam mieć dość głupią minę, bo Edward wywrócił oczami, dając w ten sposób wyraz swojemu oburzeniu.
- Roba. Roberta - zrobił pauzę, licząc, że tym razem załapię, ale nic z tego. - O Boże, naprawdę nie wiesz, o kogo chodzi?! W jakim ty świecie żyjesz? No, Roberta Pattinsona! To mój idol – oznajmił. Jego ton ze zdenerwowanego nagle przeszedł w rozmarzony. - Jest wspaniały. Ma taki boski głos... A jak gra na gitarze! Jako aktor też jest niesamowity... Och, mógłbym o nim opowiadać godzinami!
Z każdą sekundą, z każdym słowem wypowiadanym przez miedzianowłosego mężczyznę, moje przerażenie rosło. Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami ze sceptycznym wyrazem twarzy, ale on, niewzruszony, mówił dalej.
- To dlatego noszę taką fryzurę. Chcę być taki jak on.
Jezus, Maria! On jest nienormalny! Zaczęłam rozglądać się po restauracji, szukając drogi ucieczki. Nie wiedziałam jeszcze, co zrobię, ale musiałam się stąd wydostać. Słyszałam kiedyś historię o pewnej psychopatycznej fance, która pobiła swoją koleżankę tylko dlatego, że ta druga nie lubiła jej ukochanego aktora. Kto wie, do czego zdolny jest fanatyczny wampir? No cóż, nie miałam pojęcia, ale jakoś nie chciałam się przekonać na własnej skórze.
Nagle wpadłam na pewien pomysł i przerwałam chłopakowi w pół zdania.
- Edwardzie, przepraszam cię, muszę skorzystać z toalety. Jednak przesadziłam z tą colą - dodałam przepraszającym tonem, widząc jego zbulwersowanie. Nie czekając, aż odpowie, zerwałam się z krzesła, zabierając z niego torebkę.
Zamknęłam za sobą drzwi do łazienki, opierając się o nie i wzięłam głęboki oddech. Pierwsza część planu wykonana. Oby tak dalej.
Ku swojemu zadowoleniu, ale i lekkiemu zdziwieniu - no bo od kiedy ja mam takie szczęście? - przy umywalce ujrzałam obsługującą nas wcześniej Amber. Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie, kiedy szeptem poprosiłam o zamówienie mi taksówki, ale gdy wsunęłam jej w dłoń odpowiedni banknot, zrezygnowała z zadawania pytań. Po jej wyjściu wyjrzałam przez okno. Los nadal się do mnie uśmiechał: wychodziło ono na zaplecze budynku, skąd łatwo mogłam dostać się na ulicę. Co więcej, nie było tak wysoko.
Odczekałam chwilę, zanim wdrapałam się na parapet, zatrzymując się na jego zewnętrznej części. Wizja skoku w połączeniu z osobistą skłonnością do uszkodzeń ciała nie napawała optymizmem, ale mówi się trudno. Walić moją koordynację ruchową, pomyślałam, a potem zeskoczyłam w mrok.
Ostatnie, co pamiętam, to przeszywający ból w nodze.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Wto 7:42, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Mnie się bardzo podoba. I nawet nie o to chodzi, że jestem mało obiektywna, bo betowałam ten tekst. Po prostu uwielbiam Twoje miniaturki, niby są to proste sytuacje, często trochę skrzywione (czyt. śmieszne), ale właśnie dzięki temu, że tak fajnie je sprzedajesz, cenię Cię jako pisarkę Wink Lubię, gdy ktoś potrafi opisać coś prostego, a przy tym przyciągnąć uwagę czytelnika czymś innym niż granie na emocjach ( jak w brazylijskiej telenoweli;). Oczywiście, poprzez słowo "proste pomysły" nie mam na myśli nic złego, przeciwnie - Twoje pomysły są świetne i dopracowane w szczegółach, lubię gdy jest dużo drobiazgów związanych z sagą.

W tej konkretnej mini najbardziej mi się spodobał motyw Roba i sposób, w jaki Edward o nim mówi, m.in: "Chcę być taki jak on" Laughing To już nie pierwszy raz kreujesz Edwarda na trochę skupionego na sobie, chwilami powiedziałabym metroseksualnego (Koszula) faceta, po prostu uwielbiam go w tej roli, bo to coś całkiem nowego! Wszystkie Badwardy i kanoniczni Culleni mogą się schować:D

Mille, znawca tematu Cool Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:15, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Ha! I to się, aż prosi o kontynuacje i nie mów, że jej nie napiszesz, bo napiszesz, prawda? Wink Jak Edward zaczął opowiadać o Robie to myślałam, że tu zejdę ze śmiechu :D Masakra. A Bella uciekająca przez okno? Rany, Meyer by się chyba przewróciła jakby to przeczytała.

Cytat:
Po prostu uwielbiam Twoje miniaturki, niby są to proste sytuacje, często trochę skrzywione (czyt. śmieszne), ale właśnie dzięki temu, że tak fajnie je sprzedajesz, cenię Cię jako pisarkę


Mill, przybij piątkę zgadzam się z Tobą w 100% Wink Naprawdę wymyślona, to co Ty wymyślasz... :D
Powiem tak; wszystko pięknie, ładnie pod warunkiem, że powstanie druga część Cool
A i raz mi coś zgrzytnęło Pani Beto, ale nie jestem pewna czy to błąd, po prostu MI zgrzytnęło:

Cytat:
co z resztą i tak rzadko zdawało rezultat


zdawało rezultat? To tak trochę kolokwialnie z dupy jest jak dla mnie :D Może lepiej coś w stylu: "I tak nie przynosiło żadnych rezultatów" albo " co zresztą rzadko odnosiło sukces". Jakoś w ten deseń.
Dobra czekam na Twoje mini, bo naprawdę cholera mają w sobie "coś" Dil Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Wto 16:24, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Dilena napisał:

Cytat:
co z resztą i tak rzadko zdawało rezultat


zdawało rezultat? To tak trochę kolokwialnie z dupy jest jak dla mnie :D //


Dil, cicho siedź i nie marudź Laughing Kolokwialnie, bo to mówi Bella, a poza tym wcale nie z dupy;p Jak Mill mówi, że dobrze, to znaczy, że dobrze, tak? :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mille dnia Wto 16:24, 22 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:51, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

.wymyślona. :P
Zabiłaś mnie tą miniaturką. Motyw Roberta Pattinsona i zapatrzonego w niego Edwarda powalił mnie na łopatki :P Ostatnio czytałam kilka prac związanych z tym tematem albo powiązaniami z Cedriciem z HP, ale Twoja jest najlepsza z dotychczasowych jakie poznałam. Naprawdę, mówię to z czystym sumieniem.


Cytat:
- Uwielbiam go - zamruczał. Co proszę?!
- Umm, Edwardzie, o czym ty mówisz? - Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Jak to o czym?! Właśnie leci piosenka Roba!


Ericu przenajświętszy! :P


Muszę przyznać, że miałam w głowie wizualizację :D Wyobraziłam sobie tę całą sytuację :P Napisałaś to świetnie! Masz cudowny styl, naprawdę. Masz talent :D

Cytat:
Kto wie, do czego zdolny jest fanatyczny wampir?


No właśnie... Kto wie :D Ja chcę kontynuację tej miniatury! Proszę! Tak ładnie proszę :*


Bella wyskakująca przez okno i...

Cytat:
Ostatnie, co pamiętam, to przeszywający ból w nodze.


To tylko tak mogło się skończyć :P


Naprawdę, miniaturka wyszła Ci świetnie i nie wyobrażam sobie innego wyjścia jak to, żebyś ciągnęła ten wątek dalej :) piszesz bosko :)

Przepraszam, że tak bez ładu i składu, ale ledwo żyję. Czuję się jakby traktor przeze mnie przejechał... Masakra po prostu :)


Czekam na kolejną miniaturkę :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wymyślona
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 22:24, 11 Lis 2009 Powrót do góry

Na wstępie chciałabym przeprosić za to zrzędzenie w ostatnim poście. Niby było małym druczkiem, ale było i wstyd mi za to. Embarassed
Ale przejdźmy do teraźniejszości: po miesięcznym, przymusowym odwyku od komputera powracam i od razu zadręczam Was swoimi wypocinami. Wybaczcie, że wybrałam tak drastyczną metodę, ale musiałam jakoś zaznaczyć swój powrót. Wink
Muszę przyznać, że teraz ten tekst nie wydaje mi się zbyt dobry, ale ocenę pozostawiam Wam. Jednak naprawdę, mam jakieś obawy co do Waszej reakcji na tego twora... Mam nadzieję, że się spodoba, ale boję się jak chyba jeszcze nigdy dotąd... Boję się, że przesadziłam, że to już przereklamowane, nudne, wręcz niesmaczne... Uch, nie wiem. Ale dobra, już nie zrzędzę, przepraszam.

A oto piosenka wykorzystana w tej mini: [link widoczny dla zalogowanych] Polecam, jeśli chcecie zrozumieć Bellę, jednak ostrzegam - nie włączajcie tego zbyt głośno, jeżeli miłe jest Wam życie istot o wyczulonym słuchu xD
Ogromne podziękowania dla najlepszej bety na świecie (bez urazy dla nikogo:P) - Mille. Wink
No i - jakże by inaczej - z dedykacją dla Dileny i Susan, które sobie tę miniaturkę wymyśliły. Mam nadzieję, że nie zawiedzie ona Waszych oczekiwań.
Wink


Powrót Idola

Z trudem rozwarłam powieki. Błękitne ściany, spadzisty sufit, a za pożółkłymi firankami deszcz bębniący w szyby – najwidoczniej byłam w swoim pokoju. Tylko jak się tu znalazłam? Przecież ostatnio…
Rozmyślanie przerwał mi jakiś ruch w rogu pomieszczenia, który dostrzegłam kątem oka. To Charlie podnosił się z bujanego fotela.
- Tato? Co się stało? Jak… - wymamrotałam, próbując podnieść się do pozycji siedzącej i natychmiast tego pożałowałam. Urwałam w pół zdania i z jękiem bólu opadłam z powrotem na poduszki.
- Też chciałbym wiedzieć – mruknął Charlie, przysiadając na łóżku. – Wczoraj wieczorem wezwano mnie do szpitala w Port Angeles. Opatrzyli cię, poskładali i pozwolili mi zabrać do domu. Nie wiem jednak, jak doszło do tego, że tam trafiłaś.
Zignorowałam jego intensywne, pytające spojrzenie. Zawyłam cicho z bólu, obejmując czaszkę dłońmi.
- Co mi jest? Wszystko mnie boli. Głowa mi pęka…!
- Dostałaś silną dawkę środków przeciwbólowych i długo po nich spałaś, dlatego tak dokucza ci głowa. Jesteś też mocno poobijana i masz złamaną nogę. To chyba tyle... – Odwrócił się, próbując ukryć swój wyraz twarzy, ale i tak widziałam, że się martwi. Był równie kiepskim aktorem jak ja. – Powiesz mi, co się stało?
- Pewnie się przewróciłam – odparłam, wzruszając ramionami. Nic nie pamiętałam, a to było bardzo prawdopodobne wyjaśnienie. Charlie westchnął, kręcąc głową z dezaprobatą. Jeszcze nie przyzwyczaił się do tego, że wszelkie obrażenia są u mnie na porządku dziennym.
Od niezręcznej ciszy wybawił nas dzwonek do drzwi. Gdy ojciec wyszedł z mojego pokoju, zakopałam się głębiej w pościeli, usiłując przypomnieć sobie, co tak właściwie zdarzyło się wczorajszego wieczoru.
Chcę być taki jak on…
Ktoś zadzwonił ponownie. Widocznie tata nie spieszył się, aby otworzyć.
Kasztanowe włosy w nieładzie, blada skóra…
Charlie krzyknął coś do stojącej za drzwiami, natarczywej osoby i wrócił w głąb domu. Miałam wrażenie, że nie ma ochoty nikogo wpuszczać i celowo przedłuża oczekiwanie gościa. Może to Billy? Ojcu dobrze by zrobił jakiś mecz i ryby w panierce, powinien się odstresować.
To mój idol…
W końcu usłyszałam stłumione dźwięki rozmowy, które z powodu odległości zlewały się dla mnie w jeden szmer.
Zimne dłonie. Włoska restauracja. Przerażenie. Młoda kelnerka. Łazienka, parapet, skok, ból… ciemność.
- Chryste! - jęknęłam, nagle przypominając sobie całą historię. A potem zamarłam, bo pod moimi drzwiami rozległ się aksamitny baryton.
- Dobrze, panie komendancie. Obiecuję, że nie będę zbyt długo.
„O. Mój. Boże. To znowu ten cholerny psychopata!” Teraz już nie miałam szansy na ucieczkę. Zamknęłam oczy, pozorując sen i modląc się, by Edward nie był zbytnio spostrzegawczy.
I nie był, na całe szczęście. Zamknął za sobą drzwi, a po chwili, która wydawała mi się wiecznością - tak to jest, kiedy wstrzymuje się oddech - moich uszu dobiegł jego rozczarowany szept:
- O, zasnęła…
Sądząc po skrzypieniu podłogi, chłopak skierował się do okna. „Oby mu się śpieszyło” - poprosiłam Najwyższego. „Może wtedy uniknę rozmowy z nim”.
Dla zabicia czasu Cullen zaczął coś nucić, przytupując do rytmu, jednak wkrótce zagłuszyło go miauczenie kota sąsiadów. „Biedny Mruczek”- pomyślałam. „Pewnie dzieci znowu ciągną go za ogon”. Dopiero gdy z tych jęków zrozumiałam kilka słów, zorientowałam się, że to, co wcześniej brałam za kocią skargę, było w rzeczywistości śpiewem Edwarda…
- I was broken… For a long time… But it’s over now…
Wzdrygnęłam się, ale w żaden sposób nie okazałam, że go słyszę. „Będę twarda!” - postanowiłam. „Dam radę”.
W pewnym momencie zaniepokojona otworzyłam jedno oko i to, co ujrzałam, wstrząsnęło mną. Rudzielec się rozkręcił. Zeskoczył z parapetu i chwyciwszy moją szczotkę do włosów, która posłużyła mu za mikrofon, zaczął bawić się w piosenkarza… Rzucał się na kolana, szamotał po pokoju i wymachiwał wolną ręką. Przeraziło mnie to, naprawdę. Zacisnąwszy mocno powieki, zęby i pięści, zaczęłam liczyć owce. Wiem, że to głupie, ale chwilowo nie miałam lepszego pomysłu, a musiałam się skupić na czymś innym.
Bywały momenty lepsze i te, kiedy znajdowałam się na skraju wytrzymałości, jednak gdy chłopak po raz kolejny zaczął wyć: but it’s over, nie wytrzymałam.
- Edwardzie, co ty wyprawiasz?! – Poderwał się z podłogi ze zmieszaną miną i przygładził koszulę.
- Ja… ten, no… Podnosiłem twoją szczotkę! – Wyszczerzył w uśmiechu zęby, a następnie wyciągnął przed siebie rękę, ukazując mi dowód na prawdziwość swoich słów. Szybko jednak dostrzegł, że w to nie wierzę i zmieszał się jeszcze bardziej. W końcu sięgnął po torbę pozostawioną wcześniej na biurku i zaczął paplać jak najęty, gestykulując przy tym.
- Wpadłem, bo pomyślałem, że pewnie się nudzisz, siedząc tutaj sama. Twój tata powiedział mi, że złamałaś nogę. Och, Bello, doprawdy, ty i ten twój talent… No, ale do rzeczy! Mam coś dla ciebie. Zgadnij co! – Zawiesił na chwilę głos i spojrzał na mnie z podekscytowaną miną. – Filmy z Robem! Vanity fair, Klątwa pierścienia, Harry Porter i Czara Ognia, The Haunted Airman, The Bad Mother’s Handbook, Harry Potter i Zakon Feniksa, Little Ashes, How to Be, The Summer House, no i oczywiście Zmierzch. A na tej płycie – zaczął, podetknąwszy mi pod nos plastikowe opakowanie – masz wszystkie jego piosenki.
„Mamusiu, ja chcę do domu!” – pisnęłam w myślach, wznosząc oczy do nieba - a raczej do sufitu - z cierpiętniczą miną.
- Edwardzie, przepraszam cię, ale nie najlepiej się czuję – powiedziałam dyplomatycznie, z trudem powstrzymując chęć krzyknięcia czegoś w stylu: zjeżdżaj stąd, psychopatyczna pijawko. W odpowiedzi posłał mi uprzejmy uśmiech.
- Nic nie szkodzi, Bello. Możesz leżeć, nie przeszkadza mi to. – „Boże, czy on nic nie rozumie?!” Poklepał mnie po głowie, a potem znów zaczął opowiadać o tym całym… uch, jak on się nazywa?
- Przyniosłem ci jeszcze płyty Tokio Hotel. Wiesz, czytałem ostatnio na pudelku, plotku i kotku, że Rob lubi ich muzykę. I rzeczywiście, zgadzam się z nim, Rette mich jest wprost cudowne! A propos ploteczek... – Klasnął w dłonie z uradowaną miną. – Wiesz, że Robert wystąpił na MTV Video Music Awards? Nawet mam dzisiaj taką samą fryzurę. Mamusia mi pomogła ją ułożyć. O, zobacz! – Wyciągnął ze swojej torby pokaźnych rozmiarów zdjęcie, które… przeraziło mnie. Ten koleś wyglądał zupełnie jak Edward, tyle że miał zarost i normalny odcień skóry. Odruchowo wyciągnęłam rękę w stronę fotografii, by lepiej się przyjrzeć, ale wampir błyskawicznie zabrał ją i przytulił do piersi.
- Nie dotykaj! - warknął. - Nie wolno ci! Jeszcze pobrudzisz... - Spoglądałam szeroko otwartymi oczami na chłopaka, strzegącego przede mną plakat. - Możesz oglądać, ale nie dotykaj – powtórzył po chwili łagodniejszym tonem i położył portret na moich kolanach. – Widzisz? Ten kosmyk tu, to pasemko opada no czoło dokładnie osiem centymetrów od ucha… - Wyłączyłam się. Przestałam go słuchać, patrzyłam tylko tępo, jak Edward porównuje fryzurę aktora do swojej.
Po jakichś piętnastu minutach zmienił nieco temat.
- … najseksowniejszym mężczyzną na świecie! Wysłałem mu z tej okazji list gratulacyjny, w którym napomknąłem też o tym, jak go uwielbiam.
- Napomknąłeś?
- Tak, o tym były tylko cztery strony. Do tego jedna z gratulacjami i trzy z moim opisem. Napisałem mu też, że bardzo przypominam tego Edwarda ze Zmierzchu. Zupełnie jakby nakręcili film o mnie samym – zachichotał. Uniosłam brwi w wyrazie szoku, ale postanowiłam dalej być kulturalną.
- I co, odpisał ci?
- Owszem, dostałem odpowiedź, ale jej nie rozumiem. Spójrz, Bello. – Pogrzebał chwilę w torbie, by wyjąć z niej kopertę. Za jego pozwoleniem otworzyłam ją i zajrzałam do środka. Znajdowało się tam kilka wizytówek i złożona na pół kartka, którą przeczytałam na głos.
- Drogi Edwardzie! Cieszę się, że tak cenisz sobie moją pracę. Miło wiedzieć, że ktoś szanuje mnie jako artystę, jednak nie o tym chciałem pisać. Wiesz, każdy z nas ma swój świat. Jedni uciekają do niego tylko czasami, a drudzy spędzają w nim tak dużo czasu, że przestają go odróżniać od rzeczywistości. Obawiam się, że należysz do tej drugiej grupy. Spokojnie, nie musisz się tego wstydzić ani bać. To jeszcze da się naprawić. Wystarczy, że zgłosisz się do któregoś ze specjalistów, których wizytówki włożyłem do koperty. Uwierz, to najlepsi psychiatrzy w Stanach. Wyleczą Cię ze wszystkich Twoich problemów. Życzę powodzenia i szybkiego powrotu do zdrowia! Robert Pattinson.„Boże”- pomyślałam. „ Co on, do cholery, napisał w tym liście?!”
- Zresztą, to nieistotne – przemówił wampir. – Nieważne, że Rob bredzi od rzeczy. I tak go uwielbiam. Wiesz, ostatnio…
Od wysłuchiwania kolejnych historii wybawił mnie Charlie, który otworzył drzwi, wołając:
- Edwardzie, powinieneś już iść. – Rudzielec skrzywił się niechętnie, ale podniósł z miejsca.
- Dobrze, panie komendancie. Do widzenia, Bello. Zdrowiej szybko!
Gdy opuścili mój pokój, zrzuciłam wszystkie płyty oraz inne pozostawione przez chłopaka rzeczy na podłogę i odetchnęłam z ulgą.
- W końcu sobie poszedł, będę miała spokój - zaśpiewałam radośnie i opadłam na poduszki.
Jednak idylla nie trwała zbyt długo. Dwie godziny później w czytaniu Jane Austen przeszkodziło mi skrzypnięcie okna, a chwilę później mych uszu dobiegł charakterystyczny baryton…
- Bello, wróciłem!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:21, 12 Lis 2009 Powrót do góry

Po pierwsze bardzo dziękuję za dedykację. Wiesz, chyba Cię wywołałam Laughing wczoraj się zastanawiałam co się z Tobą stało i gdzie się podziewać. Tak intensywnie o Tobie myślałam, aż się pojawiłaś Very Happy Fajnie Cię znów "widzieć" :*

Bella poobijana, ze złamaną nogą w domu. Nie pamięta co się stało, Charlie nie wie o co chodzi. Dzwonek do drzwi. I wtedy Bella sobie wszystko przypomina. Pojawia się Edward. Myśli, że Bells śpi i zaczyna swój występ. O mój Boże Laughing Lubię głos Roberta, jego "zawodzenie" i w ogóle, ale gdy wyobraziłam sobie tę sytuację - wybuchłam śmiechem. Bella myślała, że to dzieci ciągną kota za ogon, a to Edward śpiewa Laughing dobre...
Edward przyniósł Belli wszystkie filmy z Robertem Laughing ja też chcę taki prezent!!! Laughing i te ploteczki, fryzura ułożona przez mamę, płyty Tokio Hotel i zakaz dotykania zdjęcia. Hahaha!
A list od Roberta był boski! Biedny Edward nie wiedział o co mu chodzi. A sam wysłał mu długi, chwalący list z gratulacjami. Haha xD
A końcówka "Bello, wróciłem" - cudo!

Naprawdę bardzo mi się podobało. Edward w Twojej miniaturce jest świetny. Uśmiałam się jak nie wiem co. Poprawiłaś niezwykle mój kiepski dziś humor. Naprawdę Ci za to dziękuję :* za dedykację i za świetny tekst.
Mam nadzieję, że nie znikniesz znów na tak długo :*

Pozdrawiam :*

EDIT: Czy może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego nikt nie skomentował tego cuda poza mną, choć jest już kilka dni na forum? Bierzcie się do roboty Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Nie 10:22, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Śro 19:50, 02 Gru 2009 Powrót do góry

Susan napisał:

Czy może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego nikt nie skomentował tego cuda poza mną, choć jest już kilka dni na forum? Bierzcie się do roboty Razz


Susan, ja też tego nie rozumiem:(
Wymyślona pisze naprawdę świetne mini, według mnie najlepsze, i zdecydowanie zasługuje na to, by Jej twórczość była czytana i komentowana:( Nie wiem dlaczego ten dział jest taki niepopularny?:(

Chciałabym skomentować możliwie najobiektywniej, chociaż tym razem szczerze przyznam, że chyba nie potrafię tego zrobić.
A więc (co za idiota zabronił tak zaczynać zdanie?) Ja po prostu kocham tę mini, a wiadomo, że gdy uczucia dochodzą do głosu, to już nie jest to obiektywna ocena xD
Powiem tylko, że w mojej skromnej (jasne:]) opinii, Edward załapał się na ewolucję:D Ugejowiony(jeszcze troche a zarzucą mi nietolerancję) z I części zmienia się, bardzo subtelnie zresztą, w psychopatę.... :D Wymyślona, to się samo domaga kontynuacji!!:D
Lubię też Bellę z Twojej mini, ona nadal jest Bellą, ale ma bardziej wyraźne cechy, ma 'charakter', choć tak naprawdę tego nie opisujesz, ale to się czuje. (To znowu ten cholerny psychopata!")

Nie będę wypisywać, co mi się podobało, bo musiałabym skopiować cały tekst. Ani tego, co mi się nie podoba - bo tego już nie ma w nim xD
Swoją drogą, nie wiem, dlaczego Ty wierzysz moim opiniom i jak mówie, zmień to, to to robisz xD you suck! xd

Powiem szczerze, że strasznie chciałabym przeczytać Twoje opowiadanie. Coś dłuższego, chociaż kilka rozdziałów... Pomyśl nad tym, może warto się sprawdzić:> Nie wiem, jak mam Cię zmotywować, może jakąś grośbą? Bo kurier pewnie Cię nie przstraszy, he?

Idą święta, a co za tym idzie będzie dużo lukru na pierniczkach, więc i ja posłodzę na koniec: dzięki, że póki co to ja pierwsza dobieram się do Twoich mini:*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Pon 18:59, 07 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Bello, wróciłem!
o nie , tutaj parsknęłam siarczystym śmiechem. Trzeba było zamknąć okno , zabić deskami i oprzeć o nie szafę - chociaż pewnie nic by to nie dało ;p



Miniaturki niby są śmieszne , ale patrząc na otaczającą nas rzeczywistość ludzie gadający o Robercie Pattinsonie - są ich setki ;p Robseed. Wszystko ma swoje granice , ale dziś ludzie są w stanie bić się o autografy , plakaty swoich idoli, co najgorsze - obsesyjnie podążać za nimi , albo atakować ich prywatność . Najbardziej podobała mi się seria o Idolu , dostałabym zawału jeśli miałabym spędzać czas z taki wampirem , po prostu dziwię się , że pozwolił dotknąć Belli list od Pattinsona ;p Parodiowanie dobrze Ci wychodzi : )


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wymyślona
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:27, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Dziękuję bardzo za komentarze. Chyba nic nie sprawia mi takiej radości, jak właśnie one. ;)
Przed Wami drugi tekst o tematyce zmierzchowej, jaki stworzyłam - powstał w lipcu zamiast obiadu, także życzę smacznego. ;)
Nie będę się rozdrabniać, bo komentarz wyjdzie mi dłuższy niż sam twór, jako że to droubble jest.

Z dedykacją dla Mille jako wynagrodzenie za to, że się nie wyrobiłam z prezentami. ;)

Beta: Mille
Dziękuję Ci za wszystko, wariatko! :*


Atak
Grałem właśnie na fortepianie, gdy nagle usłyszałem rozpaczliwy krzyk Belli. Wołała mnie. W jednej chwili poderwałem się, przewracając przy tym krzesło i pobiegłem w stronę jej domu.
Dziewczyna siedziała na swoim łóżku; była cała roztrzęsiona.
- Kochanie, co się stało? - zapytałem, próbując dostrzec jej twarz ukrytą w dłoniach.
- Oni tam są, w lesie... - W oczach ukochanej było widać przerażenie.
- Kto? Bello, kto?!
- Krwiopijcy. W lesie koło domu. Jeden z nich chciał mnie ugryźć... Ale uciekłam... - zaszlochała i wtuliła się w moją pierś. Zaskoczyła mnie tą wiadomością. Nowe wampiry? Tutaj, w Forks? I Alice tego nie przewidziała?
Najdelikatniej jak tylko mogłem, oderwałem ręce Belli od swojej szyi.
- Uspokój się, skarbie. Nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna. Posłuchaj, muszę teraz to sprawdzić. Zostaniesz tu sama przez chwilkę?
Pokiwała głową, ocierając łzy, a wtedy wyskoczyłem przez okno i zatrzymałem się dopiero, gdy otoczyły mnie drzewa. Las był pusty i spokojny. Nie wyczuwałem niczego, oprócz zapachu Belli i bardzo słabej woni krwi innych ludzi. Wokół panowała cisza, zakłócana jedynie brzęczeniem komarów. Z lekkim rozbawieniem przypomniałem sobie, że zanim się poznaliśmy, dziewczyna nazywała je małymi, wstrętnymi krwiopijcami, i wtedy zamarłem. Z okna na pierwszym piętrze dobiegł mnie cichy chichot.
- A mówiłeś, że marna ze mnie aktorka...
______________________________________
P.S: Szczęśliwego Nowego Roku! ;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wymyślona dnia Pon 19:30, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Pon 19:44, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Oj.. niestety nie potrafię już oceniac obiektywnie Twoich tekstów. Z drugiej strony czego mam sie czepiac, jak ewentualne zażalenia składam przed betowaniem xd

Podobało mi się i już! Prosty (w dobrym sensie;)) tekst, zakończenie z niewymaganym elementem zaskoczenia, fajna sytuacja. Cała .wymyślona. :mrgreen:


krwiopijcy!;) i (zapewne zakrzywiony) uśmiech muffinka :shock: :lol:

Ekhem, dalej czekam na coś dłuższego;>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mille dnia Pon 19:45, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:21, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że wstawiłaś nowy tekst swojego autorstwa. I muszę przyznać, że bardzo mi się spodobał :)
Muszę przyznać, że nie ma wiele drabbli, które przypadły mi do gustu. Twoja jest boska.
Najpierw zdenerwowałam się o co chodzi z tym krzykiem Belli, atakiem krwiopijców, a potem wybuchnęłam śmiechem, gdy przeczytałam, że chodzi o komary :lol:
Naprawdę świetnie napisane, ładnym stylem z elementem zaskoczenia. Bardzo dobry tekst. Brawo :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wymyślona
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:08, 08 Lut 2010 Powrót do góry

Na więcej komentarzy raczej nie mam co liczyć, więc wystawiam na pożarcie nowy tekst - może ktoś się na niego skusi? Wink Jest to miniatura pojedynkowa, bez bety, także przepraszam za błędy, których nie wyłapałam.

Gwoli wyjaśnienia: Akcja dzieje się po Zmierzchu, że tak to ujmę. Księżyc w Nowiu nie został wydany, a wydarzenia w nim opisane nigdy nie miały miejsca.

Z pozdrowieniami dla pijanej_wiatrem, której dziękuję za pojedynek. Wink



Zemsta

Większość znanych mi wampirów uważała moją zdolność czytania w myślach za błogosławieństwo. Jednak ja... Ja, delikatnie mówiąc, nie do końca się z nimi zgadzałem. Zwłaszcza w takich chwilach jak ta.
Myślami wróciłem do momentu, kiedy zupełnie nieświadomie popełniłem jeden z największych błędów w swoim życiu...

Tego dnia pogoda w Forks wyjątkowo dopisywała. Słońce co prawda nie świeciło, ale było za to sucho i ciepło, dlatego też w czasie przerwy na lunch większość uczniów miejscowego liceum wyległa na dwór. Postanowiłem pójść w ich ślady i wraz z Bellą ruszyłem w kierunku znajdujących się nieopodal stołówki ławek i stolików. Niestety, wszystkie były już zajęte, przez co musieliśmy dosiąść się do paczki Mike'a.
Z cichym westchnieniem niezadowolenia zająłem miejsce na skraju siedziska. Po paru chwilach nie mogłem już słuchać tej bezsensownej paplaniny bandy nierozgarniętych nastolatków – bo takie właśnie mniemanie miałem o wszystkich prócz Belli – i wyjąłem podręcznik, by zająć się czymś innym. Okazało się to bezskuteczne – głos Jessiki nie dawał mi spokoju, wwiercał się w umysł... Podniosłem głowę znad książki, by posłać jej jakieś mordercze spojrzenie i tym samym uciszyć, lecz ku mojemu zdumieniu dziewczyna siedziała bez słowa, a w dodatku nieco na uboczu. Wydawało mi się to tak dziwne, że zacząłem przysłuchiwać się jej myślom.
- Jess, co z tobą? - zainteresował się w końcu Eric, szturchając łokciem swoją koleżankę.
- Nic takiego – odparła, siląc się na uśmiech. - Martwię się trochę biologią.
Kłamała. Nie to ją gnębiło.
- Oblałam ostatni test i muszę go jakoś poprawić, a w ogóle nie rozumiem tematu... Sama nie dam rady i tak sobie myślę... Edwardzie, czy mógłbyś mi pomóc?
Zaskoczyła mnie tym nieśmiało wypowiedzianym pytaniem. Nie tylko mnie zresztą – wszyscy zgromadzeni przy naszym stoliku ludzie patrzyli ze zdziwieniem to na Jessicę, to na mnie.
- Dobrze – odezwałem się w końcu, przerywając ciszę i wprawiając ich w jeszcze większe zdumienie. Ale cóż... Nie mogłem się nie zgodzić.
Bo zaledwie minutę temu Jessica Stanley planowała własną śmierć.

***
Umówiliśmy się u niej w domu. Jechałem tam z genialnym planem – jak najszybciej wytłumaczyć jej biologię, z którą w rzeczywistości nie miała aż tak ogromnych problemów, a potem, niby przypadkiem, zacząć rozmowę o mojej kuzynce, która chyba popadła w depresję, nawiedzają ją myśli samobójcze i w ogóle... Oczywiście nie miałem żadnej kuzynki, ale nie mogłem powiedzieć wprost „słuchaj, Jessica, czytałem w twoich myślach i wiem, że chcesz się zabić, ale nie możesz tego zrobić, bo do końca mojej nędznej egzystencji będą dręczyć mnie wyrzuty sumienia, że cię nie powstrzymałem”. To nie byłoby subtelne. Nie mówiąc już o tym, że ludzie – zwłaszcza normalni – nie czytają w myślach.
Punktualnie o czwartej zaparkowałem swoje volvo na podjeździe przed domem Stanleyów i skierowałem się do werandy, jednak nie dane było mi do niej dotrzeć. W chwili gdy stawiałem pierwsze kroki na schodach, drzwi otworzyły się z impetem, a na zewnątrz dosłownie wypadła Jessica, rozbawiona i zarumieniona na twarzy.
- Hej – zawołała, zatrzymując się zdecydowanie zbyt blisko mnie. - Wybacz, ale mam w domu niespodziewany zjazd rodzinny. Nie możemy uczyć się u mnie.
- To co teraz? – spytałem, cofając się o krok. Przebywanie w tak niewielkiej odległości od niej nie podobało mi się ani jako wampirowi, ani jako mężczyźnie.
Dziewczyna zawahała się i przez chwilę rozważała różne miejsca. W końcu uśmiechnęła się i powiedziała:
- Mam pewien pomysł. Jedziemy twoim autem?
Skinąłem głową i ruszyłem w stronę samochodu, nie oglądając się za siebie. Ona nie potrzebowała zaproszenia.

***
Ani jednej, nawet najdrobniejszej myśli samobójczej od dwóch godzin.
Ani śladu ponurego nastroju.
Ani chwili bez głupiego gadania.
Przez sto lat zdołałem opanować sztukę aktorską do perfekcji, nauczyłem się cierpliwości i wszystkiego, co potrzebne, by bez problemów koegzystować z ludźmi, ale aktualnie niewiele mi to pomagało. Siedziałem przy kawiarnianym stoliku i usiłowałem choćby udawać, że słucham tej głupiej, pustej, plastikowej lalki.
- Dziękuję, Lindsay – zaszczebiotała do kelnerki, która właśnie podała jej kawę. Upiła łyk, jednocześnie wyjmując telefon z torby. - Za mało mleka. Zaraz wrócę.
Zamknąłem oczy i oparłem się wygodniej o krzesło, gdy Jessica odeszła. Jej paplanina działała na mnie podobnie jak dar Jane, ale nie aż tak silnie.
Zdążyłem złapać zaledwie kilka głębszych oddechów, gdy to chodzące narzędzie tortur znowu pojawiło się w polu mojego widzenia. Ucieszyłem się jednak, widząc, że szybko porusza kciukiem po klawiaturze komórki. To oznaczało kilka sekund ciszy gratis. Postanowiłem spędzić je milej niż całe popołudnie, więc przywołałem z pamięci ostatnią noc spędzoną u Belli. Spała tak smacznie... I tak smacznie wyglądała z rumieńcami na twarzy... Westchnąłem cicho w rozmarzeniu, gdy jej obraz stanął mi przed oczami. Już niedługo znowu do ciebie przyjdę, moja piękna, pomyślałem. - Już niedługo...
- Ach! - usłyszałem nagle krzyk Jessiki i w tym samym momencie poczułem, jak na mojej twarzy, koszuli i spodniach ląduje coś mokrego. Zamarłem.
- Edwardzie, wybacz, to niechcący... Potknęłam się i...
- W porządku – przerwałem jej ze złością i starłem kropelki spływające z policzka. Spojrzałem w dół, na swoją dłoń i zalaną podłogę. Mleko.
Dziewczyna rzuciła się w moją stronę z papierowymi serwetkami, ale zanim zdążyła mnie dotknąć, ująłem je w dwa palce i wyszarpnąłem z jej ręki, mocno zniesmaczony. Szlag by ją trafił! Nie dość, że jest głupia, denerwująca i marnuje mój czas, to jeszcze niszczy moje ulubione spodnie!
- Słuchaj uważnie, Cullen – syknęła mi nagle do ucha. Spojrzałem na nią zaskoczony. Skupiwszy się na wycieraniu ubrań, nie zauważyłem, kiedy podeszła tak blisko. Jedną dłonią złapała moją koszulę, udając, że ją czyści, drugą zaś sięgnęła po telefon. - Jeden zły ruch, a ona zginie. - Uniosła komórkę do góry tak, bym mógł lepiej widzieć ekran. Tuż pod napisem „połączenie wideo z Lauren” zobaczyłem Bellę. Ręce miała związane z tyłu fotela, usta zakneblowane, w oczach przerażenie... Po chwili Lauren cofnęła się, bo zobaczyłem więcej szczegółów – stary, czerwony pickup stał tuż nad brzegiem urwiska...
- To jakiś żart, tak? Ukryta kamera? - zawołałem, wyszarpując się z uścisku i obracając w poszukiwania ludzi, którzy mogliby być z telewizji, jednak kawiarnia była pusta, nie licząc pary siedzącej pod oknem.
- Spokojnie, wampirku – wycedziła dziewczyna, uśmiechając się złośliwie. - Chyba nie chcesz, żeby twojej ukochanej fajtłapie stała się krzywda, prawda?
Spojrzałem na nią szeroko otwartymi oczami.
- Skąd...? - wykrztusiłem, ale ona tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Nie czas na pytania. Zbieraj się, pójdziesz ze mną. I bez głupich numerów.
W stanie ciężkiego szoku posłusznie ruszyłem za Jessicą. Gdy dotarliśmy do auta, wyciągnęła rękę, żądając kluczyków.
- Ty siadasz z tyłu – rzuciła, a gdy spełniłem polecenie, zawiązała mi oczy czarną chustą.

***
- Jessica, w co ty grasz? Co, u diabła, ma znaczyć ta farsa? - spytałem, ale odpowiedziała mi tylko cisza i silniejsze szturchnięcie.
Po około półgodzinnej jeździe samochodem dziewczyna zatrzymała się i otworzywszy drzwi, kazała mi wysiąść. Nie miałem pojęcia, gdzie jestem. Nie czułem żadnego zapachu, nie słyszałem żadnego dźwięku, który pozwoliłby mi zidentyfikować to miejsce.
Przeszliśmy piętnaście, może dwadzieścia metrów, gdy uderzyłem w coś stopą.
- Uwaga na próg – zachichotała Jessica. - Puszczę cię na chwilę, ale pamiętaj, że Lauren cały czas widzi nas w swoim telefonie. Nawet nie próbuj uciec.
Usłyszałem brzęk kluczy i skrzypienie jakichś masywnych, dużych drzwi. Wprowadziła mnie przez nie, a gdy zatrzasnęły się za nami, zdjęła szalik z moich oczu.
W pomieszczeniu, do którego weszliśmy, znajdowały się jeszcze jedne drzwi, niemile kojarzące mi się z więzieniem, oraz schody. To właśnie w kierunku tych drugich popchnęła mnie dziewczyna.
- I co teraz? Zamkniesz mnie w jakiejś klatce? - spytałem, gdy zeszliśmy na sam dół, a ona wskazała mi dłonią dalszą drogę. - Jessica, to...
„To jakieś szaleństwo” - chciałem powiedzieć, ale przerwał mi jej śmiech.
- Prawie zgadłeś – odparła na moje nieme pytanie i w tym samym momencie z sufitu w błyskawicznym tempie opadła metalowa krata. Zamarłem. Byłem w szoku. Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem... Przecież takie rzeczy dzieją się tylko w tandetnych brazylijskich telenowelach!
- Słuchaj, Cullen. Zawsze to ty byłeś górą. Wiedziałeś o ludziach wszystko i wykorzystywałeś to, podobnie jak swoją nieludzką urodę i wdzięk... Teraz role się odwróciły. Teraz ja wiem o tobie wszystko... Teraz ja tutaj rządzę. Ja dyktuję warunki! Rozumiesz? A ty się do nich dostosujesz... Jeśli nie, ucierpi na tym nie tylko Bella, ale i cała ta twoja familia. No bo gdyby Volturi się dowiedziało...
- Skąd wiesz?! - wybuchnąłem. Zaskoczenie zniknęło, a na jego miejscu pojawiła się panika i wściekłość. Rzuciłem się na pręty oddzielające mnie od Jessiki, jednak odskoczyłem od nich jeszcze szybciej, czując niesamowity ból. Spojrzałem na swoje dłonie. Były czerwone... Jakby poparzone...
- A podobno święcona woda na was nie działa – mruknęła dziewczyna, ale nie zwróciłem uwagi na jej słowa. Wpatrywałem się tępo we własne ręce i uświadomiłem sobie, że po raz pierwszy w życiu czuję się bezsilny. Trzymała nas w garści. Nie wiedziałem, jakim sposobem, ale dowiedziała się wszystkiego, co tak skrzętnie kryliśmy przed całym światem... W głowie kołatały mi się tysiące myśli. Zależał ode mnie los całej rodziny...
- Zrobię, co każesz. – wyszeptałem w końcu, spuszczając wzrok. Bo jaki miałem wybór?
- Dobry chłopiec. To bardzo rozsądna decyzja.
Westchnąłem ciężko, zrezygnowany.
- Mam tylko jedną prośbę. Powiedz, skąd wiesz?
Prychnęła, wywracając oczami, a potem sięgnęła do torby i wrzuciła coś do mojej celi.
- Podziękuj Szmejerowej – zawołała i zniknęła za załomem ściany.
Zaciekawiony i nieco zaniepokojony podniosłem z podłogi książkę. Był to „Zmierzch” napisany przez niejaką Stephenie Meyer – tego dowiedziałem się z okładki. Wzruszyłem ramionami i rzuciłem ją w kąt. Nie byłem w nastroju do lektury.

***
Minęła godzina. Dwie godziny. Trzy. Cztery. Pięć... W końcu straciłem poczucie czasu.
Siedziałem pod ścianą, chodziłem w kółko, próbowałem medytacji... Nic nie pomagało mi się uspokoić. W dodatku ten clown siedzący na huśtawce ciągle się na mnie gapił, szczerząc zęby... Podszedłem bliżej i pstryknąłem go w nos, chcąc zetrzeć mu ten głupi uśmieszek z twarzy, ale nie podziałało. Zakołysał się parę razy i nic więcej.
Edwardzie, to maskotka. Weź się w garść, na Boga!, skarciłem się w duchu i pomyślałem, że chyba zaczynam tracić zmysły.
Nie chcąc popaść w obłęd, postanowiłem zabrać się za książkę zostawioną przez Jessicę. Zawsze to jakieś zajęcie.
- Stephenie Meyer. Zmierzch – przeczytałem raz jeszcze i nagle coś mi się przypomniało... - Stephenie Meyer?! Chryste Panie...
Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek o niej usłyszę! Poznaliśmy się kilkanaście lat temu. Zakochała się wtedy we mnie. Wszędzie za mną chodziła, błagała, bym się z nią spotkał... Wreszcie zgodziłem się – po części z litości, po części licząc, że da mi spokój. Umówiliśmy się dwa, może trzy razy. Robiłem wszystko, by ją do siebie zniechęcić, ale nic nie pomagało... W końcu razem z resztą rodziny postanowiliśmy się przeprowadzić. Wściekła się, gdy jej to oznajmiłem. „Pożałujesz tego! Zobaczysz, zemszczę się!” - przyrzekała.
Potrząsnąłem głową, próbując odgonić myśli. Wolałem nie wspominać tamtych wydarzeń.
Wziąwszy głęboki oddech, otworzyłem książkę na pierwszej stronie.
- Zobaczymy, co tam wymyśliła... - mruknąłem do siebie i zatopiłem się w lekturze.

Nie wiem, ile czasu zajęło mi przeczytanie tych czterystu stron. Byłem wstrząśnięty... Nie mogłem się skupić, nie mogłem myśleć... Targały mną tak silne emocji, w mej głowie kłębiło się tyle myśli, że w końcu ogarnęła mnie nicość.

***
- Witaj, Edwardzie.
Powoli odwróciłem głowę w stronę kraty, bo właśnie stamtąd dobiegł mnie ów głos.
- Stephenie? - zapytałem słabo. Czułem się wyczerpany, a jej głośny śmiech przyprawił mnie o ból głowy. Nie widziałem, że to możliwe u wampirów.
- Pamiętasz mnie. To miłe. - Pokiwała głową, uśmiechając się z wyższością. - Kopę lat, mój drogi... Jak ci się wiedzie?
- Dlaczego pytasz, skoro znasz odpowiedź?
- Rozumiem, że już przeczytałeś moją książkę. - Nie wiedzieć czemu, wydawała się być tym bardzo rozbawiona. - No cóż... Obiecałam, że się zemszczę, czyż nie? Ja nigdy nie rzucam słów na wiatr, Edwardzie. Nigdy. Na początku nie mogłam cię odnaleźć, ale pomógł mi w tym nasz wspólny znajomy, Charlie. Przekonanie jego córki do mojego planu okazało się błahostką. Czego to ludzie nie zrobią, widząc odpowiednią ilość zer na czeku... - Westchnęła, niby to z dezaprobatą, a potem kontynuowała bezlitośnie.:- Za sumę, którą jej wręczyłam, pojechała z Jacobem na Hawaje. Jessica i Lauren chętnie nam pomogły. Chciały odpłacić ci się za to, że nie zwracałeś na nie uwagi... - Urwała i klasnęła w dłonie z uciechy. - A to ci historia! Zbiłam cię nią z pantałyku, nieprawdaż?
Otworzyłem usta, by jej odpowiedzieć, ale nagle dotarł do mnie jakiś dziwny szmer – coś jakby rozmowa stłumiona przez szuranie, tupanie, trzaskanie i tysiące innych dźwięków. Z każdą chwilą stawał się on coraz głośniejszy, aż w końcu stwierdziłem, że dobiega ze schodów.
- Steph... Co to? - spytałem zaniepokojony.
- Zemsta jest słodka – powiedziała tylko i ruszyła w kierunku wyjścia, nie zważając na moje wołanie.
W chwili, gdy zatrzasnęła za sobą drzwi, krata podniosła się. Powoli i ostrożnie wyszedłem ze swojej celi, by odnaleźć źródło nasilającego się hałasu, jednak nie zdołałem dotrzeć nawet do załomu ściany. Do pomieszczenia wpadło kilkanaście piszczących dziewczyn, a za nimi pojawiły się kolejne, i kolejne, i kolejne...
- EDWAAAAAAAAAAAAARD!!! - wrzeszczały, rzucając się na mnie.

Meyer nie mogła wymyślić bardziej okrutnej zemsty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cecyli
Wilkołak



Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zza twojego okna

PostWysłany: Nie 15:57, 23 Maj 2010 Powrót do góry

Jestem w ogromnym szoku, że nikt nie skomentował jeszcze tej miniaturki, mimo tego, że wisi tu ona od kilku miesięcy O.o

Bardzo podobają mi się twoje miniaturki, a tekst z sałatą, uznałam już za kultowy Wink Są świetne, każda bez wyjątku. Moimi perełkami są Idol i Zemsta. Pisz częściej ;P bo masz ogromny talent humorystyczny ;]


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin