FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Festiwal Horroru: Księga Mrocznych Opowieści - [Z] Wyniki! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 19:56, 17 Paź 2010 Powrót do góry

Festiwal Horroru: Księga Mrocznych Opowieści

Image

Zapraszam do wklejania prac, miniaturek napisanych na konkurs (już od dziś). Po upływie czasu na wstawienie tekstów, dodam formularz służący do oceny. Nie denerwujcie się. Będzie trzeba krótko uzasadnić swój wybór.

Do autorów jedna prośba: Zanim wstawicie sprawdźcie kilka razy, bowiem nie można edytować swoich postów.
Wstawiamy dziewczynki wersję ostateczną!

Przypominam o terminie: na miniatury czekamy do

30 października 2010, godzina 23:59

Zatem zaczynamy tworzyć księgę…

Wklejając teksty proszę autorów o następujacy schemat:
1. Imię wybranego bohatera (oraz jeśli jest, to wstawiamy poniżej podtytuł); kolejna osoba 2. ... itd.
Dziekuję!


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pon 11:34, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 20:59, 17 Paź 2010 Powrót do góry

1. ESME
"Dom na wzgórzu"


Początkowo ten tekst miał wyglądać inaczej, ale Apocalyptica wydała nową płytę i tak się zasłuchałam przy pisaniu w utwór The shadow of Venus, że zmieniła się całkowicie koncepcja. Ale nie żałuję, bo jest lepsza.
Ten tekst naprawdę zawiera Esme...



DOM NA WZGÓRZU


Robertowa Smileys lubiła wieczorami siadać przy oknie, by obserwować ulicę. Wbrew swemu nazwisku była prawdopodobnie najbardziej ponurym, zrzędliwym, starym babskiem w całych Stanach Zjednoczonych, którego sens życia stanowiło pilnowanie, czy aby któryś sąsiad nie cudzołoży i czy biegające po ulicach dzieciaki nie przekraczają dopuszczalnego przez nią poziomu hałasu. Jeśli to robiły – nie szczędziła im pogróżek, przy czym najchętniej straszyła je wydumanymi mieszkańcami domu na wzgórzu.
Matrona wyglądała ze swego okna, ponurym wzrokiem odprowadzając parę nastolatków, idących ulicą w stronę wzgórza. Tulili się do siebie tak, że aż wstyd brał. Robertowa Smileys, wdowa z wieloletnim stażem, spoglądała na nich ze zgorszeniem, czując jak wzbiera w niej złość. Dzisiejsza młodzież nie miała żadnych zasad! Idzie Tina z tym wstrętnym smarkaczem i tuli się do niego, jakby byli zrośnięci. Chłopak zerknął za siebie i napotkał karcące spojrzenie starszej kobiety. Uśmiechnął się, po czym przylgnął do swojej dziewczyny jeszcze mocniej. Nie zwrócił większej uwagi na morderczy wzrok Smileysowej. Czyste zgorszenie, ta dziewucha na pewno będzie się puszczać! Wstyd dla niej; gorzej, że hańba spłynie na jej rodziców. Ale jak się nie wykonało odpowiednio roboty, to czemu tu się dziwić?
Stara kobieta nienawidziła młodzieży nienawiścią całkowicie bezinteresowną, za to głęboką niczym Wielki Kanion. Jej synowie wyrośli na porządnych ludzi, dobrze ich wychowała. Nigdy by się nie odważyli tak jawnie spacerować z jakąś latawicą, by wszyscy ich widzieli. A ci tutaj? Pełzną leniwie, żeby nikt ich przypadkiem nie przegapił, a zaraz znikną za rogiem, zejdą z drogi i pognają na łąki i dalej do lasu. Robertowa Smileys woli nawet nie myśleć, co tam będą wyprawiać.
Szkoda, że nie można tej dwójki postraszyć domem na wzgórzu. Nie uwierzą jej. Kiedyś to co innego. Kiedy Tina miała jakieś dziesięć lat, często słyszała od Smileysowej, jak to duch zamordowanej w tamtym domu kobiety przyjdzie po nią, by ją zadusić we śnie. Wtedy wierzyła. Potem podrosła i wierzyć przestała, zaś wdowa po panu Robercie musiała przyjąć swoją klęskę wychowawczą. Zrobiła co mogła, by ta głupia dziewucha wyrosła na porządną panienkę. Nie wyszło. Wszystko przez jej rodziców.
Ach, kiedyś to były czasy...


Tina obejmowała Steviego w pasie, zaś jego ręka spoczywała na ramieniu dziewczyny. Szło się im wygodnie, jako że byli tego samego wzrostu.
- Jakaś baba nas obserwuje złym okiem – mruknął chłopak w jej ucho.
- To pani Smileys – odparła dziewczyna, dowodząc, że nie była aż tak źle wychowana, jak wydawało się sterczącej w oknie kobiecie. - Jest nieco... dziwna. Lubi straszyć ludzi.
- Świetnie jej idzie, wygląda koszmarnie.
- Ej! To tylko sfiksowana staruszka. Jest niegroźna, tylko marudna. Pewnie też kiedyś taka będę.
- Nigdy w życiu! - zawołał Stevie.
- Ależ będę – upierała się Tina ze śmiechem. - Jak się zestarzeję, dopadnie mnie demencja albo schizofrenia i zacznę wierzyć w ten wszystkie brednie, które opowiada pani Smileys. Zobaczysz, będę postrachem ulicy.
- A co opowiada ta baba? - Chłopak zrobił dyskretny ruch głową w stronę domów; w jednym z nich zniknęła wdowa po panu Robercie.
- Lubi straszyć dzieciaki domem na wzgórzu. To jej ulubiony temat. Kilka lat temu regularnie słyszałam, jak to przyjdzie po mnie w nocy kobieta z tamtego domu i mnie udusi we śnie. Brr! - Dziewczyna zatrzęsła się z udawanej zgrozy.
Weszli do lasu.
- Kobieta z domu? Czekaj, nie nadążam. Tam ktoś mieszka?
Tina oparła się o drzewo na skraju.
- Nie. Ale kiedyś ponoć mieszkała tam jakaś piękna kobieta, którą zazdrosny mąż zarąbał siekierą. Ponoć krew była dosłownie wszędzie, a policja wynosiła jej ciało w kawałkach. Mówię ci, makabra, że głowa boli. Potem nikt do tego domu nie zaglądał. Policja narobiła tam bałaganu, chałupę zamknięto na cztery spusty i nigdy nie sprzedano. Zresztą się nie dziwię – to pewnie żadna radość mieszkać w miejscu, gdzie ktoś kogoś zabił. Tym bardziej, że męża tamtej kobiety nigdy nie złapano. Wszyscy się ponoć bali, że wróci. Pani Smileys pamięta tamtą historię, choć podejrzewam, że dośpiewała do niej to i owo, żeby było straszniej.
Zamilkła. Przymknęła oczy i przez jakiś czas oboje cieszyli się ciepłem rozkwitającej wiosny.
- Byłaś tam kiedyś? - zapytał w końcu Stevie.
Tina otworzyła oczy i popatrzyła na swojego chłopaka niepewnie. Od dawna już nie wierzyła w historię o mściwym duchu, ale jednak... bała się tamtego domu. Nigdy nie czuła pociągu do miejsc, w których zdarzyło się coś strasznego. Na dobrą sprawę nie było tam niczego ciekawego do oglądania, a sama nieprzyjemna atmosfera, która narosła wokół stojącego na uboczu domostwa, do niczego takiego nie zachęcała. Wprawdzie brała kiedyś udział w zawodach, kto z odległości wybije więcej szyb kamieniami, ale nigdy nie podeszła bliżej. Musiała przyznać, że na swój sposób był przeklęty. Nikt nie zatrzymywał na nim dłużej spojrzenia. Najwyżej po ciekawsku zerkał w jego stronę, by zaraz odwrócić wzrok. Stał więc sobie samotny i zaniedbany, niszczał, aż żałość chwytała za serce. Dach się zapadł, dachówki pozlatywały jak płatki kwiatów, ogród wokół opanowały gigantyczne chwasty.
- Tam nikt nie chodzi, Stevie.
- Czemu?
Westchnęła.
- Chcesz gadać o budownictwie czy wolisz mnie pocałować?
Chłopak uznał, że propozycja numer dwa brzmiała rozsądniej i wiązała się ze znacznie atrakcyjniejszymi działaniami. Przystąpił zatem do czynu z całym entuzjazmem.
- Stevie! - upomniała go, odrywając się od jego ust. - Tylko pocałować, mówiłam ci! - Stanowczo odepchnęła chłopaka od siebie, dając kolejny dowód na to, że Robertowa Smileys w ogóle jej nie znała.


Delikatne stuknięcie w szybkę wyrwało dziewczynę z objęć Morfeusza. Powieki miała sklejone snem i musiała włożyć wiele wysiłku, by je unieść. Poczekała chwilę, ale odpowiedziała jej cisza. Przymknęła znów oczy, dochodząc do wniosku, że się przesłyszała i wtuliła głowę w poduszkę. I wtedy znów usłyszała to stuknięcie. Zamarła z szeroko otwartymi oczyma.
Kolejne.
I jeszcze jedno.
Zerwała się z łóżka i stanęła obok okna, by dyskretnie wyjrzeć, co się dzieje. Odetchnęła z ulgą – to tylko Stevie rzucał drobnymi kamyczkami zza płotu. Potem przyszła refleksja – co on tutaj robił o tej porze? Zerknęła szybko na zegarek – była druga w nocy. Jedynym sposobem, by dowiedzieć się, o co chodzi, było odpowiedzieć na wezwanie. Uchyliła więc okno i wyjrzała w chłodną noc.
- Co ty tu robisz? - zapytała ściszonym głosem. - Ojciec cię zastrzeli, jak cię tu zobaczy!
- Ktoś jest w tamtym domu! - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Tina przetarła oczy.
- W jakim domu?
- No w tym nawiedzonym! Chodź!
- Stevie, jest druga w nocy! Nie masz co robić? - zapytała.
- Chodź, musisz to zobaczyć!
Z rezygnacją wzięła dżinsy i kraciastą koszulę, którą nosiła w ciągu dnia i naciągnęła na cienką bawełnianą koszulkę. Związała gumką ciemne sprężyny gęstych włosów i wypełzła przez okno. Jako dziecko uparła się, by urządzono jej sypialnię na piętrze. Mówiła, że boi się upiorów wspinających się po drzewach, potem, że ma lęk wysokości. W końcu postawiła na swoim, dzięki czemu w chwilach takich jak ta nie musiała schodzić po rynnie z pierwszego piętra, tylko wystarczyło przeleźć przez okno, zeskoczyć na ziemię z parapetu i pognać przez płot. Kiedyś to robiła, jak jeszcze była dzieckiem. Teraz wybierała się ze swoim chłopakiem, by podziwiać ponoć nawiedzony dom. Miała nadzieję, że jej ojciec śpi snem sprawiedliwego i żadna siła nie wyciągnie go z łóżka. Inaczej będzie miała kłopoty.
Gdyby Robertowa Smileys widziała, jak dwójka nastolatków biegnie chyłkiem tuż obok jej domu, utwierdziłaby się w przekonaniu, że młodzież to zło konieczne, a Tina nie zasługuje nawet na to, by na nią z pogardą splunąć.
Ale pani Smileys spała.


- Widzisz? Światło!
- No i? - szepnęła Tina.
- Mówiłaś, że tam nikt nie chodzi.
- Bo nie chodzi.
- A to co? Świeczka sobie fruwa?
- Stevie, przecież tam może być włamanie. Nie chcę tego oglądać. Wiesz, jacy niebezpieczni potrafią być złodzieje?
- A jest tam co kraść? Chodź, podejdziemy bliżej...
Chłopak ruszył przed siebie, ale dziewczyna złapała go za łokieć.
- Nie chcę...
- Nie bądź tchórzem.
- Stevie, nie. Chodźmy stąd.
- Nic nam się nie stanie.
- Stevie...
- No chodź, tylko popatrzymy.
- Nie chcę...
Pociągnął ją za sobą.
- Ja idę. Nie zostaniesz tutaj sama, bo jeszcze coś ci się stanie. Mało to zboczeńców się tu kręci?
- Gdzie? W lesie? - zapytała Tina, przemilczając fakt, że na razie kręcili się tutaj tylko oni, a nie przypominała sobie, by któreś z nich miało skłonności do czegoś odbiegającego od normy. Wszystko jedno w jakiej dziedzinie.
Stevie tylko pokręcił głową i pociągnął dziewczynę za sobą. Małymi kroczkami przesuwali się po linii drzew, aż zbliżyli się do domu. Mogli teraz usłyszeć dobiegające z wnętrza stukanie. Ktoś uderzał w coś młotkiem.
- Jezu, złodzieje! Albo mordercy! - pisnęła Tina. Co ona tutaj robiła? Dlaczego przyszła tu ze Steviem? Zerwała się, by uciec w przeciwną stronę, ale chłopak przytrzymał ją za rękę.
- Uspokój się, bo cię jeszcze któryś zobaczy – szepnął. Mocniej ścisnął lodowatą i spoconą ze strachu dłoń dziewczyny. - Nic ci się nie stanie. Wystarczy, że będziemy cicho.
Wpatrywali się w dom w milczeniu. Wreszcie w jednym z okien pojawiła się najpierw delikatna poświata, a potem ręka trzymająca lampę naftową.
- Iiii! - pisnęła Tina.
W oknie powoli ukazała się postać kobiety w jasnym, eleganckim kostiumie, z falą ciemnych włosów opadających na ramiona i prześliczną, choć przeraźliwie bladą buzią. Wyglądała trochę tak, jak gwiazdy kina niemego. Lampa naftowa wskazywała upodobanie do staroci. Młotek w drugiej dłoni – na zamiłowanie do... Boże, co można robić z młotkiem? Dużo różnych rzeczy, a mordowanie przyszło Tinie do głowy w pierwszej kolejności, a o wbijaniu gwoździ w ogóle nie pomyślała.
- Mnie to na ducha... nie... nie wygląda. - Stevie ledwo przełknął ślinę.
- Stevie, błagam cię, chodźmy stąd.
- Ale kto to jest?
- Nie wiem, do cholery! - jęknęła wystraszona dziewczyna i w tym momencie niezauważalnym ruchem głowy kobieta w oknie zwróciła się w ich stronę. Patrzyła teraz prosto na intruzów z wyrazem całkowitego zaskoczenia na twarzy.
Tina wyszarpnęła rękę z uścisku Steviego i rzuciła się do ucieczki. Chłopak ruszył pędem za nią z takim samym strachem w oczach.
- Cholera, cholera, cholera – dyszał co jakiś czas.
Z boku coś przemknęło i tuż przed nimi wyrosła drobna, piękna kobieta, którą chwilę temu widzieli w oknie. Wyciągnęła przed siebie ręce, jakby usiłowała ich powstrzymać i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale wtedy Tina rozdarła się na całe gardło i ruszyła pędem w lewo. Stevie pognał za nią. To nie było normalne. Ta kobieta nie mogła istnieć. Nikt nie poruszał się tak szybko. Modlił się do Boga, że zrobi wszystko, byle tylko przeżyć tę noc. Obiecywał poprawę, przysięgał, że nie będzie się już dobierał do Tiny ani do żadnej dziewczyny, tylko ratuj, Panie Boże, ratuj...
Tuż przed nimi znów pojawiła się jak spod ziemi kobieta. Wyglądała na wystraszoną i znów wyciągnęła przed siebie ręce. Tina wrzasnęła i przewróciła się. Na łące rozległo się przeraźliwe wycie i Stevie zdał sobie sprawę, że wydobywa się z jego gardła. Kobieta z przerażoną miną zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Stevie dopadł do leżącej na trawie dziewczyny. Trzęsła się jak w febrze, z ust toczyła się piana, a błędny wzrok wpatrywał się gdzieś w gwiazdy. Z jej gardła dobywał się przedziwny charkot, jakby coś buzowało w krtani nastolatki i usiłowało wydobyć się wraz z pianą na zewnątrz.
Stevie stał nad dziewczyną jak wmurowany i jedyne, co potrafił zrobić, to krzyczeć.
- Tina! Tina! TINA!


Esme oszalała na punkcie tego domu. Wzruszająco zaniedbany stał w odosobnieniu niczym strudzony wędrowiec. Kaptur dachu chylił się nad oknami, przysłaniając smutne powybijane szyby, obok komina sterczała smętnie wieżyczka, jakby do końca nie mogła uwierzyć, że ktoś przylepił ją do takiego domostwa. Esme także nie mogła w to uwierzyć. Wieżyczka, okazałe schody, niegdyś piękna weranda były niczym żebraczy ubiór – nic do siebie nie pasowało, ale zapewniało choć trochę ciepła.
Zadzwoniła do Carlisle'a, czując się jak intruz. Odnosiła wrażenie, że jej mała srebrna komórka denerwuje dom. Zacieki na ścianach patrzyły na nią łzawym wyrzutem. Przychodzi tu taka i zakłóca jego odwieczny spokój – bezczelność!
Tak, mąż Esme musiał zobaczyć ten dom, ponieważ pani Cullen nie mogła znieść, że taki obiekt stał zaniedbany i pozostawiony sam sobie. Istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia i to się właśnie przytrafiło stuletniej wampirzycy. Jej łagodne oczy spoglądały na dom niczym na oblubieńca przed nocą poślubną – nieśmiało, acz z ciekawością, co kryje się pod smokingiem starych cegieł i fikuśnym żabotem werandy.
Nie czekała na męża. Podeszła do opuszczonego domostwa, wspięła się po trzeszczących niebezpiecznie schodach i zerknęła w puste oczodoły okien. W środku kiedyś najwyraźniej miała miejsce jakaś bijatyka, gdyż meble były połamane i poprzewracane, odsunięte pod ściany, zaś dywan bezładnie podwinięty, a wszystko to otulała gruba warstwa kurzu, na której nie odcisnął się nawet jeden ślad. Pociągnęła nosem – to musiało być dawno temu. Nie wyczuła żadnych świeżych zapachów, co oznaczało, że nikt tu nie zaglądał. Szyby zapewne powybijano niedawno, ale dzieciaki musiały zrobić to na odległość.
Ta pustka była przytłaczająca i smutna. Dom zapewne był kiedyś bardzo ładny, bo pomimo niefortunnych eksperymentów architektonicznych posiadał swój wdzięk.


Carlisle obejrzał domostwo z każdej strony, orzekł, że jeśli Esme się podoba ta – tu się zawahał – posesja, to może się nią zająć. Zaproponował nawet pomoc, ale żona odwiodła go od tego pomysłu. Gdyby Carlisle był człowiekiem, dałby się nabrać na czułe spojrzenie i słowa kobiety, że chce tu wszystko zrobić sama. Ale jako wampir wiedział, że Esme go przejrzała. Nie, nie chciał wchodzić do środka i babrać się wśród desek, dachówek, które przebiły się przez dach i jakimś cudem wylądowały w salonie, ani zgarniać brudnych dywanów. Słyszał pogłoski, że dom jest nawiedzony, ale i bez tego coś mu się w tym budyneczku nie podobało. Nie wiedział, co wampirzyca widziała w stojącym na uboczu lokum, ale jako lekarz z wielowiekową praktyką zdołał zaobserwować dziwactwa u kobiet, o które nie należy pytać. Istniały rzeczy, których najlepsze wampirze oko nie zauważy, a Esme będzie na to patrzyła całym sercem poprzez złote tęczówki swych oczu.
Dlatego nie powiedział nawet jednego słowa ani wtedy, kiedy załatwiał formalności, by stać się dumnym właścicielem rozpadającej się ruiny, ani gdy jego żona raźnym krokiem weszła do wnętrza domu, by zniknąć w nim z jedną tylko walizeczką na cały miesiąc.
Nie odezwał się, kiedy opowiadała o parze nastolatków, którzy przyszli w nocy pod budyneczek, by poobserwować jej poczynania. Chciał jej wiele powiedzieć – że lepiej by było, gdyby do końca udawała ducha. Napędziłaby dzieciakom tylko stracha bez tragicznego finału. Że być może niepotrzebnie ich goniła, by im wyjaśnić, że nie ma się czego bać i nie zrobi im krzywdy. Że nie powinna się chować i pracować w nocy i że mogłaby zrezygnować z lamp naftowych i postawić na nowocześniejsze oświetlenie. Esme nie mogła płakać, ale potrafiła wyrazić targające nią uczucia ciszą. Carlisle tylko ją objął i czekał, aż wampirzyca się uspokoi. Potem dopiero przyszedł czas, by coś powiedzieć i to ona się odezwała. Wyrzucała sobie, że niemal na śmierć wystraszyła dwójkę młodych ludzi.
Niemal. Choć różnica była niewielka. Dziewczyna leżała w szpitalu, nie kontaktując z otoczeniem i wpatrując się w jeden punkt. Lekarze bezradnie rozłożyli nad nią ręce, stwierdzając katatonię na skutek szoku.
Esme nigdy sobie tego nie wybaczy.
I nie chce już wracać do tego domu.



Robertowa Smileys prawie triumfowała. Prawie, bo gdyby chwaliła się swoimi wcześniejszymi przeczuciami, by później wszem i wobec ogłaszać „A mówiłam?”, zostałoby to źle odebrane przez społeczeństwo miasteczka. Doszła do skromnego wniosku, że posłuch, jaki ostatnio zyskała, w zupełności jej wystarczył. Dzieciaki z lękiem słuchały jej słów, nawet młodzież przestała ignorować opowieści o nawiedzonym domu. Wdowa unosiła się na obłoczkach respektu, jaki teraz wzbudzała i mogła do woli napominać innych, jak powinni żyć, a każdą wątpliwość pozwalała sobie skwitować wymownym „czy myliłam się co do tamtej przeklętej chałupy?”.
Nie mogłoby być lepiej.
Wychyliła się ze swojego okna i wrzasnęła za grupką dokazujących dzieci:
- Roy Winstone, przestań się drzeć! Chcesz, żeby cię dorwał duch kobiety z domu na wzgórzu?!
Mały ciemnoskóry chłopczyk w poplamionej koszulce zamilkł i odwrócił się w jej stronę z lękiem w oczach. Robertowa Smileys odnotowała to z satysfakcją, ale postanowiła dorzucić coś jeszcze.
- Albo by cię porwały potwory, jak Steviego Spingle'a?!
Bowiem Steviego od czasu wypadku obok nawiedzonego domu nikt nie widział. Uciekł z miasta, ale Smileysowa opowiadała swoje.
Nic nie mogłoby być lepiej.


KONIEC


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:27, 24 Paź 2010 Powrót do góry

2. JACOB

To były tylko filmy.

Nie minęła jeszcze doba od ich wyjazdu, a już brakowało mu La Push. Niechętnie opuszczał okolice rodzinnego miasta, gdyż czuł się z nim silnie związany. Tam znajdowało się wszystko, czego potrzebował. Dom i bliskie osoby. Nie lubił zostawiać Billy’ego i chłopaków ze sfory. Tym razem jednak w La Push pozostał tylko jego ojciec. Teraz siedział zduszony na tylnym siedzeniu swojego ukochanego Rabbita i modlił się, żeby Paul siedzący za kierownicą go nie zniszczył. Męczyło go to, że musi dusić się między Embrym, Sethem i Jaredem oraz obserwować, jak auto niebezpiecznie dławi się raz na jakiś czas, przez tego który je prowadził. Musiał też przyznać, że cieszył się z obecności przyjaciół, gdyż byli oni częścią jego świata, przypominali mu o domu i wspierali w trudnych chwilach. Bez nich podróż okazałaby się o wiele cięższa i trudniejsza do zniesienia. Nie zmieniało to jednak faktu, że pragnął wypchnąć Paula zza kierownicy za znęcanie się nad jego samochodem. Niestety tymczasowo musiał to znosić, gdyż sam nie dałby rady go prowadzić. Za bardzo chciało mu się spać i ledwo widział ze zmęczenia na oczy. Przymknął powieki, skrzyżował ramiona na piersi i poddał się myślom, przelatującym przez jego umysł. Skupił się na wspomnieniu wieczoru, kiedy podjęli decyzję o wyjeździe.

Sam stał oparty o kuchenny blat, spoglądając na zbierających się przy stole członków sfory. Zachowywali się jak gromadka rozbrykanych dzieciaków, gdy przepychali się między sobą i walczyli o ostatnie muffinki upieczone przez Emily. Zaczynał się zastanawiać, czy powinien powierzać im tak ważne zadanie, które dla nich przygotował. Ale komu innemu miałby je zlecić? Nagle jego wzrok zatrzymał się na Jacobie, który usilnie się w niego wpatrywał. Zupełnie jakby chciał przewiercić go na wylot. Wiedział, że ten zbytnio za nim nie przepada. Zresztą z wzajemnością. Oboje starali się siebie unikać, ale niestety bywało to trudne do zrealizowania. Odetchnął głęboko parę razy, odchrząknął znacząco i podniósł rękę, dając im do zrozumienia, by się uspokoili. Gdy zrobiło się cicho, Sam oznajmił:
- Każdy z nas wie, że nie jesteśmy wilkołakami, a zmiennokształtnymi, prawda? Jednak ostatnio trochę poszperałem, poczytałem i okazuje się, że prawdziwe wilkołaki naprawdę mogą istnieć.
Popatrzył na swoich towarzyszy, którzy jednocześnie wybuchnęli histerycznym śmiechem, pokładając się na stole. Ulley postanowił im nie przerywać i poczekać, aż sami przestaną. Po paru minutach uciszyli się i Sam mógł kontynuować.
- Podobno w okolicach Nowego Orleanu ostatnio widziano wilkołaki. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jesteśmy do siebie bardzo podobni, ale nic bardziej mylnego. Niektóre podania głoszą, że wilkołaki przemieniają się tylko podczas pełni księżyca i tracą nad sobą kontrolę. W innych znajdują się wręcz przeciwne informacje, iż zmieniają postać, gdy tylko chcą i wiedzą, co się z nimi dzieje. Prosiłbym was, żebyście to sprawdzili.
Członkowie sfory popatrzyli po sobie ze zdziwieniem, zastanawiając się, czy ich przywódca mówi serio, czy po prostu trzymają się go żarty. Po jego minie dało się wywnioskować, że to nie był dowcip. Wszyscy spięli się do granic możliwości, ale tylko Jacob się odezwał.
- Wysyłasz nas na poszukiwanie czegoś, co może okazać się tylko wymysłem jakiegoś wariata?
- Tak. Musimy mieć jasną sytuację.
- To jakiś żart – prychnął Black.
- Nie, rozkaz alfy.
Jake zacisnął palce na krawędzi stołu. Nie cierpiał, gdy Sam wykorzystywał swoją pozycję w grupie, by wywierać na nich wpływ. A już na pewno, gdy nadużywał władzy w takich sytuacjach. Wtedy żałował, że zrezygnował z bycia alfą. On tak by się nie zachował. Podniósł się, szurając krzesłem najgłośniej jak tylko mógł, zmierzył Ulley’a wzrokiem, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż posypały się z nich drzazgi.


Pisk hamulców i silne szarpnięcie do przodu wyrwały go z uśpienia. Zaparł się nogami i rękami, gdy okręcali się wokół własnej osi, by po chwili zatrzymać się na potężnym drzewie. Kilka minut zajęło im wydostanie się z auta i wstępne przetrawienie sytuacji.
- Wszyscy są cali? – spytał Jacob, rozglądając się po swoich towarzyszach.
Chłopcy pokiwali twierdząco głowami, tylko Quil westchnął przeciągle i wskazał brodą na prawą rękę, którą przyciskał do swojego torsu. Samochód uderzył w drzewo właśnie od jego strony.
- Pęknięta. Boli jak cholera. Jared, nawet nie próbuj! – wrzasnął na kolegę, który już wyciągał ku niemu dłonie, chcąc jakoś pomóc. – Zaraz zacznie się samo zrastać.
Jake obszedł pojazd, przyglądając się uszkodzeniom. Przebita opona, wgnieciony prawy bok, dym wydobywający się spod maski. Poczuł jak narasta w nim wściekłość. Na Paula, na Sama i na całą resztę.
- Mówiłem, żebyś jechał ostrożniej! – krzyknął na ostatniego kierowcę Rabbita. – Wiesz ile miesięcy go naprawiałem? To staruszek i trzeba się z nim obchodzić delikatnie! A ty po prostu zaparkowałeś na drzewie!
Kopnął sflaczałe koło i warknął przeciągle. Paul skoczył w jego stronę i chwycił za materiał koszulki. Na czole wyszła mu żyła, która zaczęła niebezpiecznie pulsować podczas przepychanki oraz wymiany zdań.
- Martwisz się o auto, zamiast o Quila? To tylko samochód!
- Oczywiście, że martwię się o Quila i chciałbym z nim pojechać do apteki albo szpitala po coś przeciwbólowego, ale obawiam się, że przez twoją nieuwagę jesteśmy w dupie!
Jake odepchnął Paula i usiadł za kierownicą. Przekręcił kluczyki w stacyjce raz, drugi i trzeci, ale silnik tylko zacharczał, a potem wyleciała z niego kolejna chmura dymu. Black wpatrywał się w przestrzeń za przednią szybą, starając uspokoić przyspieszony oddech. Był wściekły również na siebie samego. Nie chciał potraktować swoich przyjaciół w tak okrutny sposób, a jednak w przypływie adrenaliny i amoku tak właśnie zrobił. Po kilku ciągnących się w nieskończoność minutach, wygramolił się z auta i zwrócił do Paula.
- Co się właściwie stało?
Jego towarzysz zwlekał z odpowiedzią, nie spoglądając w stronę Jacoba, ale prezentując za to naburmuszoną minę. Odpowiedział, gdy Seth wymierzył my kopniaka prosto w piszczel.
- Coś wybiegło na drogę i chciałem to ominąć.
- Co to było?
- Nie wiem. Chyba jakieś zwierzę. Sarna albo coś w tym rodzaju.
Jake popatrzył na wszystkich po kolei, a następnie zerknął na ciemniejące niebo i gęsty las rozciągający się po obu stronach drogi. Zbliżała się noc. I to noc, którą mieli wykorzystać na zrealizowanie zadania, które powierzył im Sam. Ani on, ani reszta sfory nie należała do tchórzy, ale teraz czuł budujące się wokół nich napięcie. Kończył się dzień, a zaraz miał nastać mrok. A z nim pełnia księżyca.

Z wybiciem dwudziestej drugiej stracili nadzieję, że ktoś przejedzie tą drogą albo że jakimś cudem ich telefony komórkowe złapią zasięg. Otaczały ich egipskie ciemności, nie licząc małego ogniska, które rozpalili obok samochodu. Mieli zamiar z samego rana ruszyć piechotą przed siebie, aż odnajdą jakieś ślady cywilizacji. Tymczasem Quil przysypiał na tylnym siedzeniu Rabbita, opierając się o ramię Embry’ego, którego również Morfeusz zdążył już zaciągnąć do swojej krainy. Paul i Jared rozmawiali ściszonymi głosami, grzejąc się przy płomieniach, a Seth grał w jakąś grę na komórce. Jacob przycupnął na ziemi pod jednym z drzew, chcąc mieć dobry widok na każdego z przyjaciół. Kompletnie odechciało mu się spać, gdy spoglądał na mroczny gąszcz lasu, który wciąż zdawał się przypominać o swoim istnieniu. Szum liści, trzaskanie gałęzi, pohukiwania, piski i lodowaty wiatr sprawiały, że przez ciało Jake’a przechodziły potężne dreszcze, a w głowie rodziły się niedorzeczne wizje. Gdy usłyszał pomysł Sama, wydawało mu się, że to jedna z największych głupot na świecie. Jednak teraz każdy szmer, każdy cień, czy ruch powietrza sprawiał, że nachodziła go panika. Nie wspominając już o tym, że widział wiele horrorów, w których to grupa młodych ludzi rozbijała się w lesie, zostawała w nim na noc, podczas której jakieś stwory, psychopaci lub kanibale wybijali wszystkich albo pozostawiali przy życiu tylko jedną osobę. Ale to były tylko filmy. I tak jego żołądek skurczył się do granic możliwości za co skarcił się brutalnie w myślach, obiecując sobie, że przez najbliższe pół roku nie obejrzy żadnego filmu grozy. Westchnął ciężko i przymknął powieki, przywołując w głowie milsze obrazy. Już czuł jak spływa na niego błogi spokój, już muskał jego napięte mięśnie i mocno bijące serce, gdy jego uszu dobiegł przeraźliwy krzyk i chrzęst metalu. Poderwał się z ziemi, jak oparzony, tak jak ci co siedzieli przy ognisku. Spojrzeli w stronę auta, z którego wygramolił się Embry w rozdartej i zakrwawionej koszuli, wskazując na las z przerażonym wyrazem twarzy. Podbiegli do niego i wtedy zauważyli, że drzwi od strony pasażera są wyrwane, a Quil zniknął.
- Co się, do cholery, dzieje? – wrzasnął Seth, wpatrując się w krwawe pręgi na torsie i ramieniu Embry’ego.
Ten trzęsącym się głosem odparł:
- Spałem i nagle coś poruszyło autem, wyrwało drzwi i wyciągnęło Quila, raniąc mnie. Nie wiem, co to było.
Jacob nie czekał na dalsze relacje. Podszedł do bagażnika, wyjął z niego trzy latarki, położył je na ziemi i już po chwili rozległ się dźwięk rozdzieranego materiału. Jake w wilczej postaci chwycił w pysk latarkę i pognał w las. Obawiał się tego, co porwało Quila, ale nie mógł zostawić przyjaciela na pastwę losu. Słyszał za sobą krzyki towarzyszy, a po chwili ich głosy w swojej głowie. Zmienili swoją postać i pędzili za nim. Black kierował się zapachem krwi i czegoś, co kojarzyło mu się z mokradłami. Gnał do przodu, nie zwracając uwagi na gałęzie drzew i ciernie krzewów wbijające mu się w ciało oraz na ostre kamienie raniące mu łapy. Starał się nie zwalniać, a wręcz przyspieszać, choć wydawało mu się to już niemożliwe. Był niczym wicher. Po paru minutach zabójcze tempo się opłaciło, gdyż woń, za którą podążał stała się niezwykle wyraźna. Wtedy to właśnie gąszcz zaczął się przerzedzać, aż całkiem zniknął, przemieniając się w dość dużą łąkę, otoczoną lasem. Jacob zahamował, dostrzegając po środku niej duży, piętrowy budynek ze spadzistym dachem. Intuicja podpowiadała mu, że Quil znajduje się właśnie tutaj. Wrócił do ludzkiej postaci i zapalił latarkę, która okazała się zbawieniem przy jedynym oświetleniu, jakim był blask księżyca. Nagle obok pojawiła się reszta sfory, również w ludzkiej formie. Jared miał ze sobą drugą latarkę, a Seth trzecią.
- Ja i Paul spróbujemy dostać się do tego domu od tyłu, a wy wejdźcie od frontu. Uważajcie, a gdyby coś się działo, krzyczcie – oznajmił Jacob, ruszając do przodu.
Nikt nie wyraził ani słowa sprzeciwu, więc kątem oka obserwował jak Paul podąża za nim, a reszta zmierza do wyznaczonego miejsca. Z tyłu nie znaleźli żadnych drzwi, więc bez zastanowienia wskoczyli do środka przez jedno z rozbitych okien.
- Nie czuję się zbyt komfortowo, chodząc po cudzym domu na golasa, szukając jakiegoś potwora – szepnął Paul.
- Zamknij się, idioto. O czym ty w ogóle myślisz? – syknął Jake, świecąc wkoło latarką.
Wnętrze okazało się kompletną ruiną. Meble w większości były poprzewracane, zniszczone i zakurzone. Obrazy podarte, a naczynia porozbijane. Drewniana podłoga skrzypiała niemiłosiernie pod ich ciężarem, zupełnie jakby miała się zaraz zarwać. Nagle ich uszu dobiegł trzask rozbitego szkła. Ruszyli w jego kierunku, uzbrajając się po drodze w wyłamaną nogę od stołu. Zatrzymali się przed korytarzem, wyczekując na tego, kto się zbliżał. Jake zamachnął się prowizoryczną bronią i już chciał uderzyć, gdy zza rogu wyłonili się Jared, Embry i Seth, którzy zaczęli wrzeszczeć przestraszeni ich widokiem. Przerwał im jeszcze głośniejszy wrzask, dochodzący z piętra. Należał do Quila. Jak jeden mąż rzucili się pędem ku schodom, których balustrada była całkowicie zniszczona, a kilka stopni zarwanych. Nie przeszkodziło im to jednak dostać się na górę. Wtedy ich oczom ukazał się potworny widok. Quil leżał na podłodze z rozerwanym brzuchem, a nad nim stała jakaś włochata bestia o żółtych ślepiach i ogromnych zębach. Cały jej pysk i łapy zakończone pazurami, pokryte były krwią ich przyjaciela, który najprawdopodobniej przed chwilą zginął. Mieli przed sobą to, czego kazał im szukać Sam. Wilkołaka. Wilkołaka, który zainteresował się przybyszami i z przeciągłym warknięciem ruszył w ich stronę. Jacob ledwo rejestrował to, co działo się potem. Rzucił się do ucieczki. Zbiegł po schodach, widząc jak Seth zostaje z tyłu i po chwili pada na ziemię, przyduszony przez potwora. Chciał mu pomóc, ale coś silniejszego kazało mu uciekać. Ktoś go popchnął, przez co spadł z ostatnich stopni, słysząc chrupnięcie w kostce. Biegł dalej, nie zwracając uwagi na ból. Poruszał się na oślep, nie myśląc gdzie zmierza. Gdy dostał się do jednego z pomieszczeń, zatrzasnął za sobą drzwi, a następnie schował za dużym, zniszczonym kredensem i zgasił latarkę. Wrzaski przyjaciół i wycie wilkołaka doprowadzały go do szału. Wiedział, że powinien im pomóc, walczyć o przetrwanie z bestią, ale nie potrafił. Strach i obawa o własne życie go sparaliżowały. Nagle nastała cisza, która sprawiła, że żołądek Jacoba podszedł do gardła, a zimny pot spłynął po plecach. Wtedy drzwi się otworzyły z hukiem i rozległo się powarkiwanie. Podłoga trzeszczała pod cielskiem wilkołaka, który znajdował się coraz bliżej. Jake’owi wydawało się, że czuje jego gorący i śmierdzący oddech. Wtedy podjął próbę ucieczki, gdyż nic innego mu nie pozostawało. Pchnął kredens, za którym się chował wprost na potwora, a następnie puścił się biegiem na korytarz. Pędził ile sił w nogach, gdy nagle zaczepił o coś i runął jak długi na ziemię. Zapalił latarkę i zobaczył bezwładne ciała swoich przyjaciół – Jareda, Embry’ego i Paula. Byli cali we krwi, a ich twarze wykrzywiał wyraz bólu i przerażenia. Jacob podniósł się, słysząc coraz wyraźniej powarkiwania ich oprawcy i znów pognał przed siebie. Naparł na pierwsze napotkane drzwi i wpadł do pomieszczenia, które okazało się kuchnią. Zrobił kilka kroków do tyłu, wiedząc, że wpadł w pułapkę i nie uda się mu już uciec. Nawet gdyby dostał się na dwór i zmienił w wilka, miałby marne szanse w starciu z przeciwnikiem, który właśnie zatrzymał się naprzeciw niego w blasku latarki. Stojący na dwóch łapach, rosły stwór o sierści pozlepianej krwią, iskrzących się oczach, wydłużonym pysku i postrzępionych uszach. Ślina spływała mu po brodzie, a z niej prosto na ziemię. Nagle wilkołak ruszył na Jake’a, który raptownie cofnął się do tyłu i w tym momencie rozległ się trzask pękającej podłogi, która zarwała się pod jego ciężarem. Spadając, Jacob uderzył o jakąś belkę, a następnie o coś twardego i zimnego. W tej samej sekundzie stracił przytomność.

Potworny pisk i silne szarpnięcie do przodu sprawiły, że Jacob otworzył szeroko oczy. Zakręciło mu się w głowie, a po chwili wszystko ustało. Oddychał szybko, rozglądając się nerwowo. Siedział na tyle Rabbita razem z Sethem, Jaredem i Embrym. Z przodu ujrzał Paula i Quila. Żyli i właśnie starali się wydostać z auta.
- Coś wypadło na drogę. Chyba sarna – rzekł kierowca, spoglądając na dym wydobywający się spod maski.
- Nie – szepnął Black. – Tylko nie to.
Towarzysze spojrzeli na jego pobladłą twarz i przerażone oczy. Trząsł się cały i mamrotał pod nosem. Kompletnie nie rozumieli, co się z nim dzieje. Wyglądał jakby zobaczył ducha albo coś równie okropnego.
- Zginiemy! Wszyscy tu zginiemy! – krzyknął, nie powstrzymując łez bezsilności, które spływały mu właśnie po policzkach. – To koniec!
Padł na kolana, szlochając jak zagubione dziecko. Przyjaciele obserwowali go z przerażeniem, obawiając się, iż Jake uderzył się i ma wstrząs mózgu. Nie podejrzewali, że tej nocy las naprawdę stanie się ich grobem i nikt nigdy nie dowie się, co się wydarzyło.

Widział wiele horrorów, w których to grupa młodych ludzi rozbijała się w lesie, zostawała w nim na noc, podczas której jakieś stwory, psychopaci lub kanibale wybijali wszystkich albo pozostawiali przy życiu tylko jedną osobę. Ale to były tylko filmy.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pon 20:24, 25 Paź 2010 Powrót do góry

3. EMMETT
Dziady w Spring City



Mijały lata, dziesiątki lat. Bywali w wielu miejscach i wielokrotnie zmieniali domy, opanowując do perfekcji sztukę przetrwania w świecie, który już do nich nie należał.
Każdy z nich miał jakiś cel, a to sprawiało, że odtwarzanie tego samego scenariusza na nowo i na nowo nie stanowiło żadnego problemu. Tylko on dusił się tym wszystkim, bo tak naprawdę nie wiedział, kim jest. Biała plama w życiorysie z roku na rok wypalała się w nim coraz bardziej.
W wampirzym życiu – opiekuńczy, duży brat. Potrafił rozśmieszyć, pocieszyć, obronić. O swoim ludzkim bycie wiedział tyle, że najprawdopodobniej zawodowo bądź amatorsko polował na misie i inne leśne stwory, co paradoksalnie zostało mu do dzisiaj. Rose dobrze wypełniała pustkę, jaka w nim powstała, ale nadal skrycie marzył o tym, by dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. Blondwłosa piękność zdawała sobie sprawę, że samopoczucie jej partnera się pogarsza. Z własnego doświadczenia wiedziała, jak istotnym jest zamknięcie tamtego rozdziału, by skupić się na teraźniejszości, dlatego zaproponowała wycieczkę w poszukiwaniu jego tożsamości.
Wybrali się w trójkę razem z Jasperem, który mógł się okazać pomocny w tym, co zaplanowała.
Podróż samochodem dłużyła się im, ale w Emmecie narastało podekscytowanie. Bała się, że zapalając w nim iskierkę nadziei, doprowadzi do wielkiego rozczarowania, jeśli nic nie uda się ustalić, dlatego kiedy chłopcy prowadzili na zamianę, ona gorliwie przeszukiwała Internet. Zrobiłaby wszystko, co możliwe, żeby się udało.
- Kochanie, najpierw pójdziemy do kościoła. To najlepszy punkt informacyjny, jeśli szuka się zaginionych przodków. Spisują wszystkie urodziny, chrzciny, zaślubiny i pogrzeby. Może znajdziemy tam jakieś wskazówki – odezwała się, by na głos poinformować go o planach.
- No dobrze, a co dalej? Co jeśli wszyscy już nie żyją, a jacyś dalecy krewni nie będą mieli bladego pojęcia o tajemniczym zniknięciu, jakie miało miejsce w ich rodzinie ponad sto lat temu?
- Spróbujemy. Nawet nie wiesz, jak ludzie potrafią być sentymentalni. Może będą mieli jakieś stare fotografie. Często takie zagadkowe historie, które przytrafiły się w danej rodzinie, są pielęgnowane niczym legenda i przekazywane kolejnym pokoleniom. A jeśli się nie uda, mam coś w zanadrzu.
- Boję się nawet pomyśleć, co masz w zanadrzu, dziecinko.
- Oj, żebyś wiedział, misiu. Żebyś wiedział. - Uśmiechnęła się pod nosem i ponownie powróciła do lektury.

Rosalie znalazła Emmetta w lasach z okręgu Rhea niedaleko Spring City. To właśnie tam się najpierw skierowali. Wampirzyca zanotowała adresy wszystkich kościołów, z wyszczególnieniem tych najstarszych. Korzystając z GPS, odszukali odpowiedni adres i po kilku chwilach od wjazdu do miasta stanęli przed małą świątynią. Jasper spojrzał na wieżę, na której górował krzyż i pokiwał głową.
- Wampir w kościele. Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł – odburknął.
- Daj spokój, czasy inkwizycji mamy za sobą – powiedziała Rose. - A ty gdzie łapy pchasz? - Pacnęła Emmetta po rękach, gdy nieco szybciej, niż byłby w stanie przemieszczać się człowiek, znaleźli się w przedsionku budynku.
- Chciałem sprawdzić, czy woda święcona działa – tłumaczył się, wyciągając dłoń z kropielnicy.
- Jak dziecko. Naprawdę powinnam ci zabrać wszystkie książki o wampirach, bo obawiam się, że źle na ciebie wpływają.
- To dlatego, że nie chodzimy do kościoła, Rosie. Musiałem to potwierdzić empirycznie, a przy okazji trochę cię powkurzać. - Puścił oczko do Jaspera.
- Ciii – odparła, ignorując uwagę, po czym przeszła przez kruchtę i otworzyła drzwi do wnętrza świątyni.
Po obu stronach stały rzędy dość ciasno ustawionych sosnowych ławek, na wprost mieścił się kamienny ołtarz, a za nim na bielonej, czystej ścianie przymocowano drewnianą płaskorzeźbę przedstawiająca oblicze Jezusa w ciernistej koronie. Z boku rzeźby przeznaczono miejsce na pozłacane tabernakulum. Wystrój kościółka cechował minimalizm i prostota połączone ze skromną elegancją.
Usiedli w jednej z ławek, rozglądając się dookoła siebie. Nie minęło kilka minut, a zza drzwi prowadzących do zakrystii wychylił się chłopiec w białej albie. Jego ruda czupryna zwróciła uwagę przybyłych. Malec schował się szybko, gdy tylko spostrzegł, że jest obserwowany. Wampirza trójka popatrzała na siebie i wybuchnęła zduszonym śmiechem, który był reakcją na śmieszny wyraz twarzy pyzatego pieguska. Po chwili z zakrystii wyłonił się starszy, siwy człowiek ubrany w czarną koszulę z koloratką i ciemne spodnie od garnituru.
Kiedy stanął przy ich ławce, zapytał:
- Czy mogę wam w czymś pomóc, moi drodzy? Może szukacie duchowego ukojenia? Niestety ostatnią mszę na dziś odprawiłem pół godziny temu.
- Nie, ojcze. Z całym szacunkiem do tego miejsca, nie zjawiliśmy się tu, by nakarmić nasze dusze. Przyszliśmy po informacje.
- O, to w takim razie właściwe miejsce. Bóg zna odpowiedzi na wszystko. Nie będę wam zatem przeszkadzał. - Ksiądz opacznie zrozumiał zdanie wypowiedziane przez Rose i już chciał się wycofywać, gdy zatrzymała go przeraźliwe zimna ręka Jaspera.
Staruszek mimowolnie jęknął.
- Proszę księdza, wierzymy, że to ksiądz udzieli nam pewnych wskazówek w naszej sprawie – powiedział uspokajająco blondyn.
- Słucham wobec tego. Co chcecie wiedzieć?
- Nazywam się Rosalie McCarty, a to Emmett McCarty – mój mąż. - Rose przejęła inicjatywę, jak zawsze nieświadomie przyćmiewając małżonka. - Szukamy krewnych męża. Jego rodzice wyprowadzili się stąd lata temu, nie mówiąc mu nic o korzeniach. Rozumie, ksiądz. Frapuje nas genealogia.
- Drogie dziecko, mam oczywiście księgi parafialne w archiwum, ale myślę, że lepiej będzie, jeśli poszukacie w miejskiej bibliotece. Jakiś czas temu miasto zorganizowało akcję: Historia Spring City w pigułce. Jeden z projektów zakładał zgromadzenie danych o wszystkich mieszkańcach i wydarzeniach. Tam powinniście szukać.
- Świetnie! - wyparował Emmett, trochę zbyt donośnie. Jego podekscytowany głos obijał się echem o ściany. Kościół zdecydowanie miał dobrą akustykę, bo przejmujący tembr wampira wywołał u księdza dreszcze. Porównałby go do anielskiego śpiewu, ale w jego pierwszych skojarzeniach owe anioły lamentowały, niosąc wieść o nadchodzącej Apokalipsie. Nagle ogarnęła go chęć ucieczki, która została spotęgowana przez spojrzenie w nienaturalnie złote tęczówki zbyt chłodnego mężczyzny. Jasper momentalnie wyczuł zmianę nastroju u duchownego, więc czym prędzej ocieplił jego emocje i wyeliminował zasiany w umyśle staruszka strach.
- Cieszę się, że mogłem pomóc. A teraz, wybaczcie, chciałbym się pomodlić. - Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie i zupełnie uspokojony odszedł.
- W takim razie pójdziemy do biblioteki, poszukamy jakichś tropów i rozdzielimy się. Nie ma sensu, żebyśmy chodzili razem. Być może wcale nie pochodzę ze Spring City. Mogłem znaleźć się w tym lesie, ale niekoniecznie tutaj mieszkałem – powiedział Emmett, przejmując rolę prowadzącego poszukiwania. Nie miał nic do Rose. Był jej wdzięczny za pomysł z wyprawą, ale za bardzo angażowała się w sprawę, tymczasem to on chciał mieć wpływ na przebieg podróży w przeszłość, bo ona dotyczyła jego ludzkich losów.
Zrobili tak, jak sobie życzył. Bibliotekarka była nieufnie nastawiona do trójki obcych i urodziwych, młodych ludzi, ale Jasper zaraz, gdy wyczuł jej wahanie, wysłał jej pokłady spokoju i bardzo postarał się, by nabrała do nich sympatii. Po wyczerpujących zabiegach, osiągając cel, obdarzył ją dodatkowo dla wzmocnienia efektu czarującym uśmiechem oraz pożądliwym spojrzeniem, tak że biedna kobieta spłonęła szkarłatnym rumieńcem. Nieśmiało wyszła zza kontuaru i poprowadziła ich do archiwum, gdzie, uruchomiwszy komputer, wstukała hasło i umożliwiła im poszukiwania.
- Tylko proszę się pospieszyć. Nie powinnam udostępniać państwu tych danych bez zgody władz miasta lub potwierdzenia pokrewieństwa.
- Zarzekam, że nie robi pani nic złego. Kolega jest krewniakiem osób, których szukamy, ale nie mamy czasu załatwić odpowiedniego papierka. Nawet się pani nie obejrzy, a już nas nie będzie – wyszeptał uwodzicielsko blondyn. Jego słowa pogłębiły tylko zaczerwienienie u kobiety. Nie mówiąc już ani słowa, oddaliła się do swojego stanowiska.
- Jazz, nie wiedziałam, że z ciebie taki flirciarz – zaśmiała się Rose.
- Doszedłem do wniosku, że tak będzie najszybciej. Nie zwlekajmy – odparował, ucinając dyskusję.

Odnaleźli raptem kilka śladów i interesującą, acz bardzo lakoniczną i niewiele wnoszącą, wzmiankę w gazecie o zaginięciu McCarty'ego. Ponownie byli w punkcie wyjścia. Rosalie nie mogła znieść zawodu wymalowanego na zwykle radosnej twarzy Emmetta. Musiała zagrać ostatnią kartą, zanim opuszczą to miasto. Podskórnie czuła, że nigdzie indziej nie będą tak bliscy rozwikłania zagadki.
- Słuchajcie, musimy odprawić dziady! - powiedziała nie bez obaw na ich reakcje.
- Jakie dziady? W ogóle, co to za język, w którym do nas mówisz? - zapytał zaintrygowany szatyn.
- Dziady to taki stary obrządek wywoływania duchów. Pochodzi ze wschodniej Europy. Chciałam znaleźć coś bardziej wiarygodnego niż Ouija.* Dzisiaj jest idealny czas, musimy tylko poczekać do wieczora i udać się na cmentarz, ale najpierw pojedziemy na zakupy do supermarketu.
- Co, chcesz kupić duchom Snickersa? - zapytał prześmiewczo Jazz.
- Nawet nie wiesz, jak jesteś blisko. Wyczytałam, że potrzebne nam jest jedzenie i picie dla zagubionych dusz. To zachęci je do ukazania. Być może ujawni się ktoś, kto będzie cię znał, kochanie. - Spojrzała z czułością na swojego osiłka.
- Jesteś zwariowana, skarbie – uśmiechnął się promiennie. - Ale, kurczę, wchodzę w to! Zaszkodzić, nie zaszkodzi, a może być ciekawie.
- Tylko traktuj to poważnie, a nie jak jakąś Halloween'ową zabawę. Skoro my – wampiry istniejemy. Skoro są zmiennokształtni, to dlaczego nie mogą istnieć duchy?
- Skarbie, jestem zdesperowany! Będziemy śmiertelnie poważni! - odpowiedział, próbując zdusić śmiech. Rosalie wrogo ścisnęła usta i klepnęła go po ramieniu, ale chwilę później również się roześmiała. Nigdy nie przypuszczała, że posunie się do czegoś tak niedorzecznego.

Stali w całkowicie spowitej ciemnościami krypcie starej, zamożnej rodziny. Był to dość ciasny budynek, z zewnątrz wyglądający jak mała świątynia. Odrzwia zdobił łuk wsparty na jońskich kolumnach. W latach swojej świetności musiał wyglądać zjawiskowo, teraz popękana faktura budulca wyznaczała rychłą śmierć zabytku, jeśli miejsce nie znajdzie się w rękach dobrego konserwatora. Wewnątrz po obu stronach znajdowały się po trzy skrzyniowe groby, na których wyryto inskrypcje. Krypta wedle napisów należała do rodzinny Woodenville'ów. Mozaikowa posadzka, mimo że nadszarpnięta nieco zębem czasu, była najlepiej zachowanym elementem pomieszczenia. Przedstawiała rodzinny herb z głową ryczącego niedźwiedzia. Z podłogi wystawały dwa kamienne kikuty, prawdopodobnie pozostałość po zniszczonej ławeczce, na której siadywano, by pomodlić się za zmarłych. Zaniedbany budynek stał się teraz miejscem zamieszkania między innymi pająków, o czym świadczyły liczne stare, ale też i nowo utkane pajęczyny. Rose wcześniej pozrywała lepiące nitki misternie splecionych sieci, omiotła pomieszczenie, używając gałęzi, a następnie zabrali za przegotowania do ceremonii. Mieli niewiele czasu. Chłopcy zbudowali prowizoryczny stół z dwóch omszałych pniaków i kawałka drewnianej deski, na której ustawili jedzenie i napitek. W swoich źródłach wampirzyca wyczytała, że obrzęd powinien być odprawiany w zamkniętym miejscu, najlepiej na cmentarzu – udało im się spełnić ten warunek. Wedle ustaleń Rosalie potrzebny był również mistrz ceremonii, zwany guślarzem. Do tego zadania wyznaczyła Jaspera z uwagi na jego wiek. Rose, nie żyjesz za to porównanie do dziadka – powiedział wówczas, gdy jako argument wskazała, iż musi to być osoba „życiowo doświadczona”.

- Emmett, naprawdę chcesz to zrobić? Nie boisz się? - zapytała zatroskana Rosalie.
- Czego mam się bać, przecież jestem wampirem – odparł bez wahania, ale jego mina zdradzała wszystko. Bał się – nie bólu, a zawodu. Ścisnął jej dłoń w swojej i uśmiechnął się czule.
Nadeszła już odpowiednia godzina. Jasper improwizował w roli przewodnika, ponieważ nie mieli dokładnego scenariusza, jak skutecznie przyzywać dusze. Gardłowym głosem wypowiadał słowa, które same układały się w zaklęcie.
- Przybądź, o duchu zbłąkany. Wstąp w te skromne progi i zaszczyć nas swym widokiem. Jadłem cię nakarmimy, duszę pocieszymy, byś zaznał spokoju po wsze czasy.
Niemal natychmiast usłyszeli płacz dziecka, z każdą chwilą coraz intensywniejszy, jakby duch zbliżał się do nich. W końcu zawodzenie wypełniło kryptę, a zaraz potem przez ściany przekroczyła mała, wodnista mara. Jej niebieską sukienkę z dużą kokardką pokrywała mokra osłona przypominająca ochronną bańkę. Zjawa miała blond włosy zwinięte w sprężyste loczki i uczesane w dwa sterczące kucyki przewiązane błękitną aksamitką. Sine usta ułożone w podkówkę wywołały falę troskliwych uczuć u Rosalie. Kontrast do anielskiej fryzury i ubioru stanowiły czerwone odciski na szyjce małej, jakby ktoś kiedyś udusił ją gołymi rękoma.
Dziewczynka spojrzała na wampirzycę i nieznacznie się uśmiechnęła.
- Pani piękna jak mamusia. Pani ma ładne włosy.
- O matko, taki mały szkrab - wyszeptała w ramię Emmetta.
- Zimno tu, zimno. Chcę do ciepłego łóżeczka. Mamunia mnie zostawiła – powiedział duch, zawodząc.
- Ktoś ją udusił i utopił. Jaka to musiała być bestia... Dlaczego ona nie może zaznać spokoju? - zapytała retorycznie kobieta, ale zamilkła, gdy dziewczynka zaczęła się do niej zbliżać. Wyciągnęła do niej malutką rączkę i odezwała się:
- Pani da pogłaskać włoski? - Wampirzyca ukucnęła przed duchem. Poczuła na sobie mokrą dłoń, wodzącą po włosach. Pierwszy raz od kiedy stała się nieśmiertelną, doznała fali dreszczy. Nieprzyjemne prądy błądziły po jej ciele, przeszywały na wskroś. Boleśnie.
- Pani trzyma mojego misia. Taka ładna, taka kochana jak mamusia. Weź misia od Amy. - Nie myśląc nad decyzją, instynktownie wyciągnęła rękę po brudną zabawkę bez jednego oka. Z chwilą gdy chwyciła pluszaka, mara zniknęła. Natychmiast, jakby nigdy jej tu nie było, a Rose trzymała tylko powietrze. Ścisnęła dłoń na niewidocznej maskotce. Miała tego dosyć. Nie przewidziała, że ich eksperyment może być tak dotkliwy dla nich wszystkich.
- Spokojnie, kochanie. Pewnie właśnie jej pomogłaś zaznać spokoju. Musiała coś komuś bezinteresownie podarować. - Emmett pogłaskał ją po policzku, a następnie pocałował w czoło. Blondynka szybko opanowała emocje, być może za pomocą brata, który patrzył na nią z czułością. Ścisnęła rękę męża i postanowili wznowić seans.
Jasper wymówił formułkę, dodając do niej informacje o McCarty'ch, licząc, że tym razem obędzie się bez zbędnych wzruszeń i trafią wreszcie na zjawę, która pomoże im ustalić coś, czego szukali. Nie są przecież miłosiernymi pomocnikami dla czyśćcowych dusz. Nie będą tu całą noc przeprowadzać wszystkich na dobrą stronę, do wiecznego światła.
Niestety nikt się nie pojawił. W oddali było słychać przekleństwa wypowiadane złowrogo przez męski, zdecydowany głos, najprawdopodobniej jakiegoś dziadka. Zaklął pod nosem coś na temat McCarty'ego, z którym przegrał w walce na rękę. Świst wiatru otworzył z potężną siłą witrażową okiennice krypty i zwiał ze stołu jajka, które rozbiły się na podłodze, tworząc żółtą, śliską plamę.

Powoli tracili nadzieję. Skoro wędrujących dusz jest tak wiele, może nie wystarczyć im nocy na przesłuchanie wszystkich, którzy zdecydują się pokazać. Nie potrafili natomiast przyzywać konkretnych osób. Nazwisko Emmetta nie zabrzmiało widocznie zachęcająco, na twarzy wampira widać było rozczarowanie. Jasper zamiast rozmyślać nad niepowodzeniem powtórzył hasło wywoławcze. Nie chciał tracić czasu. Nadal nic się nie działo. Kiedy już z rezygnacją chcieli zakończyć całe przedsięwzięcie, ostry, zimny powiew wdarł się do krypty przez wybite okno. Wiatr zahuczał złowieszczo, a potem znów zapanowała przejmująca cisza. Po kolejnym wołaniu Whitlocka usłyszeli ciche popłakiwanie. Kolejna rozkapryszona panienka – pomyślał Jazz. Tymczasem przez ściany budynku przepłynęła zjawa młodej kobiety o długich, kruczoczarnych włosach. Miała spuszczoną głowę, nosiła na sobie staromodną koszulę nocną, sięgająca stóp. Przybrudzony, ale nadal jasny materiał naznaczony był dwoma długimi i wąskimi jak wełniana nić śladami czerwonej krwi. Każdy rozpoczynał się w takim miejscu, że można by pomyśleć, iż to łzy dziewczyny. Jej blade ręce zwisały po bokach. Stanęła przy drzwiach, po czym podnosząc głowę, odsłoniła jednocześnie nadgarstki. Dopiero teraz zauważyli, że z jej rąk spływa krew i zalewa powoli białe kamyczki posadzki, sprawiając, że czarny niedźwiedź nabrał jeszcze groźniejszego charakteru. Z oczu kobiety natomiast ciekły brunatnoczerwone łzy. Rosalie aż wzdrygnęła się z powodu tego widoku. Chwyciła odruchowo ramię swojego męża, po czym skupiła wzrok na jego twarzy. Emmett był jakby otumaniony. Wpatrywał się w marę kobiety niczym w najpiękniejsze malowidło. Bladoniebieskie oczy zjawy spoczęły na nim, a wtedy na ustach ducha pojawił się nieznaczny, smutny uśmiech.

- Joe, Josephine – wyjąkał, padając na kolana. Nagle wspomnienia zaczęły bombardować jego głowę. Ona na łódce, uśmiechająca się. Piknik nad rzeką. Jego matka głaszcząca jej policzek. Wspólna jazda na tandemie. Potańcówka na świeżym powietrzu podczas lokalnego festynu. Byli szczęśliwi. Rosalie chyba rozumiała, co przeżywa jej partner. Widząc tę kobietę, rozmyślała, jak bardzo bolesna mogła być dla niej utrata miłości. Nie miała wątpliwości, że długowłosą zjawę łączyło coś z Emmettem.
- Emmett – wymamrotało bezgłośnie widmo, jakby nie przemawiało od wielu, wielu lat, a głos uwiązł mu w gardle. Tylko po ruchach ust można było domyśleć się, że wymawiało jego imię.
- Co ci się stało, że krwawisz? Jak mogę ci pomóc? - zapytał, niemal ze szlochem.
- Krwawiło moje serce, krwawi moja dusza – odpowiedziała brunetka chropowatym tonem, który nieprzyjemnie osadzał się w wampirzych uszach.
- Boże, nie wierzę. Co ja ci zrobiłem? Miałem rację, byłem zły! - Złapał głowę w obie ręce. Jego ciało skręcało się w konwulsjach.
- To nie ty, kochany. To ja po twoim zaginięciu odebrałam sobie życie.
- Wybacz – wyszeptał.
- Nic się nie stało. Byłeś najjaśniejszym promykiem w moim życiu. Wraz twoim odejściem wszystko się dla mnie skończyło.
- Gdybym wiedział, pojawiłbym się wcześniej. Boże, to okropne.
- Nie, nie smuć się. Przyszłam ci powiedzieć, co chciałeś usłyszeć. Byłeś dobrym człowiekiem. - Schyliła się i wzięła jego podbródek w dłonie. - Jesteś teraz szczęśliwy i to mnie cieszy. - W mętnych, błękitnych oczach zaświeciły się iskierki. Takie, jakie miała zawsze, gdy na mnie patrzyła – skojarzył w myślach.
- Cierpisz? - zapytał z troską.
- Moje męki są niczym, odkąd ponownie cię ujrzałam.
- Chciałbym ci pomóc. Tak jak tej dziewczynce pomogła Rosalie – wspomniał, zastanawiając się, czy Joe może wiedzieć, o kogo chodzi.
- Słodka Amy – uśmiechnęła się pod nosem. - To dobrze, że poszła do nieba. Ja niestety muszę tu zostać i czekać na ostatni dzień. Wtedy Bóg rozsądzi, czy wystarczająco długo cierpiałam. - Poddała mu dłoń, zachęcając do powstania.
- Czyli jest niebo, jest Bóg? - zapytał, na co ona pokiwała twierdząco głową. - A co dzieje się z takimi jak my? - Zerknął na osłupiałą ze zdziwienia Rose i nadzwyczaj spokojnego Jaspera. - Z... wampirami – dodał po chwili.
- Też musicie poczekać do ostatniego dnia. W ciele lub bez niego wasze dusze, osamotnione po unicestwieniu, staną przed Panem.
- Dziękuję – odezwał z ulgą. Dzięki niej nie tylko dowiedział się czegoś o sobie, ale też poznał odpowiedź na wątpliwości Carlisle'a.
- Proszę – uśmiechnęła się i wycofawszy, zamierzała odejść. Odwróciła na chwilę głowę i skierowała słowa do Rosalie: - Opiekuj się nim. - A potem do Emmetta: - Żegnaj.
Kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie, zniknęła. Na mozaice nie było ani śladu krwi, a wampirza trójka po chwili refleksji z ulgą udała się do samochodu. Jasper poklepał przyjaciela po barkach.
- Dałem jej spokój, to choć na trochę uśmierzy ból. - Emmett zazwyczaj bardzo skąpy w okazywaniu uczuć mężczyznom uścisnął go mocno. Doceniał to, że ma rodzinę i teraz będzie mógł żyć teraźniejszością, choć Josephine na zawsze zabrała kawałek miejsca w jego sercu.
_______
* (PL) [link widoczny dla zalogowanych] (ENG) [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Fresz
Gość






PostWysłany: Czw 18:20, 28 Paź 2010 Powrót do góry

4. ALICE


Jaśminowa Babka

Nadejdzie czas, kiedy i ty, dziecko, dostaniesz się w ręce grzeszników. Pomnisz tedy moje słowa. Najpierw zaatakują z ukrycia, jak na szubrawców przystało, nie bojąc się sprawiedliwości, gdyż prawo wyższe ich się nie ima. Następnie odziani w czarne szaty znęcać się będą nad tobą duchowo, jak przystało na siły nieczyste. Na końcu pożrą twą duszę i zapadną w sen dziesięcioletni, aż znajdzie się kolejna godna ich poznania niewiasta.

***

Nie spała, a jedynie wsłuchiwała się w rytmiczny stukot połamanej rynny. Liczyła kolejne uderzenia, jedno po drugim… Spojrzała na elektroniczny zegarek. Pięć po pierwszej – tabletka dawno powinna zacząć działać. Jeszcze chwila, a zaśnie… Nie, nie zaśnie, jeśli ta rynna nadal będzie wybijać rytm. Jeszcze chwila, a… Tak, musiała coś z tym zrobić. Podniosła głowę z poduszki, usiadła na brzegu i wyszukawszy stopami kapcie, nasunęła je. Wstała z łóżka, a w powietrzu rozległ się trzask starego materaca. Mimowolnie jej kroki poddały się nadchodzącemu zza okna rytmowi. Idąc tak półnaga, czuła, jak po całym ciele rozchodzą się impulsy zimna, każdy kolejny silniejszy od poprzedniego. Po krótkiej przechadzce oparła się o parapet i głośno odetchnęła.
Ujmując klamki okiennic, spostrzegła, że księżyc tej nocy przybrał niemal idealnie okrągły kształt. Dzień trzydziestego pierwszego października i pełnia. Upiorne połączenie, pomyślała.
Kiedy okiennice były już szeroko rozwarte, wystawiła głowę przez framugę i spojrzała na rynnę. Rzekomo zepsuta rzecz nie ruszała się, choć uparty dźwięk nadaj nie ustawał. Co, do diabła? Dziewczyna przetarła oczy, ale na nic się to nie zdało. Coś innego musiało wywoływać stukot, teraz jakby bardziej przy wschodniej ścianie. Brunetka nie zamykając okna, podeszła do drzwi balkonowych. Przekręciła nieco klamkę i naparła lekko na szkło. Znała ten dom na pamięć. Każdy słaby punkt, feralny stopień i zacinające się drzwi balkonowe. Unieść trochę szklaną konstrukcję i… tak, poszło. Do pomieszczenia wtargnęło mroźne powietrze, a ubrana w kusą koszulkę dziewczyna oplotła się jedną ręką.
Nagle łoskot ustał, a za jej plecami rozległ się trzask. Obejrzała się do tyłu, ale nie dostrzegła nic niepokojącego. Może tylko zasłonka niezamkniętego okna falowała złowieszczo wgłąb mieszkania, stopniowo się uspokajając. To nie mógł być wiatr, którego tumany świstały po przeciwnej stronie domu. Dziewczyna znów poczuła dreszcz – tym razem inny, spowodowany nie zimnem a strachem. Zamknęła drzwi od balkonu, ponownie stosując się do swoich sztuczek, po czym ruszyła ku otworzonemu oknu. Chciała już tylko zamknąć wszelkie dopływy zimna, okryć się kołdrą i zasnąć. Zdobyła już swój cel – nic nie mąciło idealnej ciszy. Kiedy mijała łóżko, jej uszu dobiegł kolejny trzask podłogi. Nie pod jej stopami, ale jakieś parę metrów za nią. Zanim cokolwiek zrobi, musi zamknąć okno. Gdy okiennice złączyły się z framugą, dziewczyna obróciła się na pięcie, gotowa by zobaczyć wszystko. Wszystko, o czym słyszała od Jaśminowej Babki, wszystko, co objawiało się tylko trzydziestego pierwszego dnia miesiąca października. Ustała tyłem do okna i wpatrywała w miejsce jedynej skrzypiącej deski w salonie, jednak zamiast materializacji się zjawy, usłyszała cichy śpiew. Smutna melodia dobiegała z przedpokoju. Dziewczyna szybkim krokiem weszła do mniejszego pomieszczenia. Cisza. Tony ucichły, a nieskalaną głuszę mąciło tylko przyspieszone bicie serca. Puk. Puk. Puk.
Nagle powietrze przeszył śmiech dobiegający z salonu, ale kiedy dziewczyna się tam znalazła, nikogo już nie było. Trzaski. Z prawej, nie, z lewej. Z tyłu. Reakcja brunetki za każdym razem była opóźniona. Co, do diabła, się dzieje!?
- Czym jesteś? – krzyknęła i obracając się wokół własnej osi, wpatrywała w każdy skrawek pomieszczenia. – I czego chcesz?!
Pieśń. Ta sama co wcześniej, smutna, rozniosła się w powietrzu. Na czole dziewczyny wystąpiły pierwsze kropelki zimnego potu. Pieśń. Pieśń Śmierci. Tyle emocji w jednym utworze, tyle wspomnień w jednej chwili. Jak mogła zapomnieć? Jak mogła wątpić?
- Mnie… - odpowiedziała na swoje ostatnie pytanie.
Nagle śpiew ustał, a spod sufitu dobiegło jej uszu klaskanie – głośne i przeciągłe.
- Brawo! – krzyknął zimny, pewny siebie głos. – Widzę, że nie jesteś taka głupia i potrafisz się domyślić, że nie przyszedłem na pogawędkę… Alice.
Brunetka zacisnęła wargi w cienką linię, wyglądała jakby za chwilę miała wybuchnąć.
- Boisz się?
Nie bała.
- Boisz.
Nie.
- Przyznaj się.
Nogi dziewczyny odmówiły posłuszeństwa i bezwładnie osunęła się na podłogę. Ciałem wstrząsnął dreszcz. Jeszcze jeden. I kolejny. Zanim zemdlała, z jej ust wydobył się tylko bełkot.
- Nie uważasz, że to trwało zbyt długo, Benjy? – zapytał postawny mężczyzna, nadal dotykający głowy dziewczyny.
Kiedy odjął od niej rękę, ciało znieruchomiało.
- Przepraszam, mój panie – powiedział potulnie blondyn, klęknął i pochylając czoło, przyłożył prawą rękę do piersi.

***

Jest ich siedmiu, na wzór grzechów głównych, a każdy z osobna wyraża sobą co najgorsze. Na ich twarzach nigdy nie dopatrzysz się uśmiechu. Ich serca biją wedle własnego rytmu – Pieśni Śmierci. Mówi się, że melodią tą powiadamiają swoje ofiary, że zostały wybrane. Tkwi w nich zło nieczyste i żadna siła tego nie odwróci.

***

Nie wiedziała, jak znalazła się w tak obskurnym pomieszczeniu. Trzy na trzy metry, nikłe światło docierające przez szparę w drzwiach i wilgoć. Dużo wilgoci. Spróbowała się podnieść, ale nogi zdały się niezdolne do utrzymania jej ciężaru. Trzydziesty pierwszy października. Ktoś w jej domu. Śpiew, śmiech, głos. Spróbowała znowu wstać, ale zakręciło jej się w głowie. Co, do diabła?
Trzask. Znów to samo. Nie, ktoś otwiera drzwi. Brunetka przymknęła oczy, kryjąc się przed światłem – jej wzrok przywykł już do ciemności. Poczuła na ramieniu zimną rękę, która władczo zagarniała ją ku sobie. Boisz się? Teraz tak, bała. Powoli uniosła jedną powiekę, ale z przerażeniem zamknęła ją ponownie. Chciała się sprzeciwić, ale z jej gardła nie wydobyła się żadna głoska. Ktoś, kto właśnie ją ciągnął, wydał z siebie krótkie charczenie. Po kruchym ciele przeszedł dreszcz strachu. Jeszcze chwila i… Nie, musiała być silna.
Kolejny charkot – tym razem przeciągły. Zimne ręce sunęły dookoła ciała dziewczyny wzdłuż linii karku, aż zatrzymały się na kręgosłupie. Tajemniczy, odziany w czerń mężczyzna puścił brunetkę i z impetem pchnął do przodu. Upadek na gołą skałę rozniósł się echem w całym korytarzu. Spróbowała otworzyć oczy – powoli, aby zdążyły przyzwyczaić się do światła. Ciemność. Nie, to tylko czerń podłogi. I coś czerwonego. Co może być czerwone…? Krew. Jej krew, aż dziwne, że prawie nic nie poczuła. Niezgrabnie podniosła się na drżących rękach, a jedną z nich musnęła twarz, usta, nos… Miazga – tak mówiło pierwsze wrażenie podyktowane dotykiem.
Usłyszała za plecami świst i niepewnie spojrzała za siebie. Mężczyzna zniknął, zostawiając po sobie mglistą chmurę.
- Jesteś żałosna, doprawdy – głos dochodził z góry.
Miała ochotę ujrzeć nieznajomego, ale nie zdołała podnieść się na tyle, żeby go zobaczyć. Opadła na kamienną posadzkę.
- Alice… Byłaś gotowa na nasze przyjście, dawno temu ktoś cię uprzedził…
- Kim… C z y m ty jesteś? – wysyczała w odpowiedzi przez zaciśnięte zęby.
- Twoim najgorszym koszma…
- Skończyłeś? – przerwał drugi, bardzo podobny do poprzedniego głos. – Nie czas na zabawę, Lyall. Pan nie byłby zadowolony.
- Oczywiście – odburknął rudzielec, czując się jakby ktoś pozbawił go zabawy.
- Musimy przygotować ją do ceremonii. Długo już tak leży?
Alice wydawało się, że zbyt długo. Po raz kolejny spróbowała unieść głowę, ale poczuła na karku zimny dotyk i opadła bezwładnie. Mogła czuć się poniżona, zastraszona i zła – ale w tej chwili Deon zapanował nad jej ciałem.

***

Czynią, co muszą, i choć nikt nie pochlebia ich poczynaniom, nawet Anioły wiedzą, że równowaga musi zostać zachowana. W sprawy nieczyste nie wtrącają się ani dobre duchy, ani sam Pan w niebie, gardzący tak nisko upadłymi jednostkami. Mylą się ci, którzy sądzą, że Pan przejmuje się każdym istnieniem, bo w takim razie czemu w ciemnych kątach nadal kręci się plugastwo i czemu niewinni giną w imię wyższego zła?

***

Ocknęła się na szerokim łożu, ubrana w długą do kostek, czarną suknię. Z trudem otworzyła oczy, a pierwszym co zobaczyła, była ona sama. Ściany i sufit wyłożone szerokimi lustrami, przez co nie mogła wyzbyć się wrażenia, że jest tam ktoś jeszcze. Sunąc wzrokiem w prawo, kątem oka zauważała ruch po lewej stronie. Pocieszyła się w myślach, że spuchnięte oczy mogą wydawać mylny osąd. Zaraz, chwila… Nie, to niemożliwe… Gdzie podziała się krew, gdzie rany? A gdzie ból? Wszystkie defekty zniknęły…
Po chwili usłyszała skrzypienie drewnianych drzwi i zamknęła oczy. Chciała, żeby wszystko było snem, pragnęła tego z całego serca. Miarowe kroki sunęły bezpośrednio ku niej, aż poczuła, jak materac ugina się na brzegu.
- Otwórz oczy, Alice, jesteś gotowa.
Dreszcz zawładnął jej ciałem.

***

Złożą w ofierze jak bezbronnego baranka, lecz przyodzieją uprzednio w czarne aksamity. Nie spytają o zgodę, a ręka im się nie zawaha. Ich Pan zatryumfuje, gdy ostrze sztyletu przebije szaty, a potem ciało, z którego wypłynie szkarłatna krew. Dopełnieniem będzie połączenie dwóch barw śmierci – czerni i czerwieni – a zwycięstwem śmierć. Nie lękaj się, dziecko, nie lękaj…

***

Brunetka nie chciała wstać. Nicholas chwycił jej ramiona i przesłał doń nieco siły. Alice otworzyła oczy, czując jednocześnie, jakby skóra zaczęła palić żywym ogniem. Ciałem wstrząsnęły okropne konwulsje, a głowa sprawiała wrażenie, jakby miała za chwilę wybuchnąć. Boisz się? Tak. Nagły impuls podciął jej nogi.
Zanim upadła na podłogę, złapały ją silne ramiona.
- Pan chce mieć cię żywą.
Mężczyzna przerzucił ją sobie przez ramię i wyszedł z pokoju. Jego kroki wydawały donośny pogłos wśród pustych ścian. Przed sobą miał oświetlony świecznikami korytarz, ale oplatający jego osobę mrok sprawiał, że kiedy je mijał, wszystkie natychmiast gasły. Nicholas czekał na uroczystość z takim samym utęsknieniem, co jego Pan. Dziesięcioletni post tylko wyostrzył jego zmysły.
Czuł ją.
Jej duszę.

***

Ich Pan zwie się Sacheverell, a jego poddani to kolejno wedle hierarchii Quincey, Deon, Nicholas, Lyall, Benjy oraz Corey. Siły nieczyste opanowały Sacheverella sześciokrotnie bardziej, niż resztę. Moc jednego równa pozostałym. Dlatego nazywają go Panem i ważą każde skierowane ku niemu słowo. Zło i siły nieczyste. Pomioty Szatana - Demony.

***

- Panie, jest gotowa.
Nicholas wniósł kruche ciało na podest, a następnie położył na ołtarzu. Dotknął jej szyi, aż Alice znów drgnęła. Chciała się wyrwać, ale nie znalazła sił, a „czarni” doskoczyli do jej rąk i nóg, aby je przywiązać. Nic nie miało prawa zakłócić ceremonii, żaden nieprzewidziany ruch.
Alice, odzyskawszy świadomość, zaczęła krzyczeć. Słyszała własne wołanie, ale kiedy skupiła się na otoczeniu, zdała sobie sprawę, iż jej nie słychać. Jakby głos uwiązł w gardle, a umysł nadal dyktował jego dźwięk. Dawno nie czuła się tak bezbronnie.
Dookoła ołtarza w idealnym kręgu ustawiło się siedem postaci, a każda z nich miała twarz ukrytą pod kapturem. Brunetka cicho załkała, a płacz ten rozniósł się po całym pomieszczeniu.
- Zebraliśmy się, aby wedle tradycji zjednać sobie Najwyższego i złożyć w ofierze niewiastę – powiedział donośnym głosem demon stojący przy głowie dziewczyny. – Jak Lucyfer dał początek złu, tak my kontynuujemy jego istnienie jako jeden z piekielnych odłamów.
Alice zacisnęła powieki i zagryzła dolną wargę. O co im chodzi? Nic nie rozumiała. Czy Jaśminowa Babka mówiła właśnie o tym? Brunetka poczuła pot spływający po obojczyku, a wokół szyi nieprzyjemne mrowienie. Nie, proszę… Nie… Wokół niej utworzyła się czarna chmura, która stopniowo się zmniejszała, jakby chciała ją udusić. Oddychanie sprawiało coraz większy problem, aż wreszcie poczuła na krtani zaciśnięte kleszcze. Wiedziała, że ktoś mówi, ale do jej świadomości dochodziły tylko urywki zdań.
- …dlatego musimy…i oddać jej życie śmierci…
D-duszę si-się, wycharczała w myślach, bo żadnym sposobem jej głos nie chciał się zmaterializować. Nagle poczuła nieludzko zimną dłoń, która podążała od szyi, aż zatrzymała się w okolicy mostka. Wokoło rozległa się przygaszona melodia Pieśni Śmierci, a czas na chwilę stanął w miejscu. Dziewczyna usłyszała bicie własnego serca, gdy postać nad nią odsunęła rękę, żeby móc przyłożyć w to miejsce coś zupełnie innego. Mężczyzna ostrą końcówką wodził po czarnym aksamicie.
Niespodziewanie z okrzykiem na ustach podniósł ręce wysoko do góry i opuścił, wbijając sztylet w ciepłe ciało.
- Dopełniło się.
Alice cierpiała – istniejąc pół na jawie, a pół we śnie. Pragnęła zaczerpnąć jeszcze jeden haust powietrza, ale nadal bijące serce wypompowywało krew na zewnątrz. To nie mogło tak się skończyć, przecież była młoda… Zbyt młoda, żeby umierać... Postacie dokoła zaczęły śpiewać, kiedy jej ciałem wstrząsały konwulsje. Każdy głos docierał dwukrotnie słabiej, aż z czasem ucichł. Dziewczyna otworzyła oczy, ale jedynym co zobaczyła, była ciemność. Serce biło coraz słabiej, za to ból pulsował ze zdwojoną siłą.

***

Zapytasz, dziecino, kim jestem, żeby nieść złą nowinę w świat i cię pouczać. Jam jest ta, która jako jedyna przeżyła rytuał. Oni zabrali mą duszę, a oszczędziwszy ciało, kazali nieść Pieśń Śmierci wśród żywych i wybierać ofiary. W podziemiach zwą mnie Siostrą, a tu, na Ziemi, Jaśminową Babką… Kiedy wspomnisz moje słowa, i tak pomyślisz o mnie inaczej.

***

Umierała z wypisanym na ustach cierpieniem i szeroko otwartymi oczami.

***

Nazwiesz mnie potworem…

***

Siedem odzianych w czerń postaci pochyliło się w stronę ołtarza i poczęło szeptać ciche zaklęcia. Z przebitej piersi dziewczyny, z czerni i czerwieni, wylała się biała, błyszcząca poświata i uleciała do każdego demona, który pochłonął swoją część. Obrzędy zostały zakończone – rytuał wypełniony. Mężczyźni odsunęli się w cień i zniknęli, pozostawiając martwe ciało. Zamierzali wrócić za kolejne dziesięć lat.

Nikt dokładnie nie wie, kiedy demony złożyły ostatnią ofiarę, ale niektórzy twierdzą, że tego roku mija już dziesięć lat. Dlatego kiedy ostatniego dnia października wsuniesz się pod ciepłą kołdrę, zastanów się, czy nie spotkałaś nigdy Jaśminowej Babki… Może po prostu puściłaś to w niepamięć… Sprawdź też, czy wszystkie okna są dokładnie zamknięte, bo kto wie, czy zło nie przyjdzie właśnie po ciebie…?
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Pią 23:54, 29 Paź 2010 Powrót do góry

Oczywiście jak przewidywałam, moim największym problemem okazał się limit długościowy. Ta historia to tylko skrót tego, co planowałam, by się wydarzyło, a do Kawiarenki wstawię wersję pełną. Mam nadzieję, że zawarłam te informacje, dzięki którym wszystko będzie dla Was zrozumiałe. Pomysł nieco zaczerpnięty z filmu Klucz do koszmaru, aczkolwiek wiele zmieniłam, wiele zignorowałam i przede wszystkim wiele dodałam.
Miłego czytania!




5. BELLA
Tajemnica (wersja skrócona)


Wykłady rozpoczynały się dopiero w październiku, jednak Bella zdecydowała, że potrzebuje nieco czasu na zaaklimatyzowanie się w nowym miejscu, dlatego do samotnego, nieco opuszczonego dworku pod Cannaton przeprowadziła się już na początku września. Wynajęła go jej pewna starsza, schorowana pani o melodyjnie brzmiącym włoskim nazwisku – Cleoviottcini lub coś podobnego. Nie jest źle, pomyślała dziewczyna, wysiadając z taksówki i oceniając dom, który jak dotąd widziała jedynie na zdjęciach. Początkowo nie zwróciła uwagi na ogród. Nieświadoma była, że to on stanie się najważniejszą częścią tego, co się wydarzy.
Wzięła swoją walizkę z bagażnika taksówki, zapłaciła kierowcy i obserwowała, jak znika między drzewami, skręcając w asfaltówkę. Westchnęła głęboko i przeszła przez furtkę, mijając idealnie przystrzyżone krzaki czerwonych róż. Weszła po stopniach i zastukała mosiężną kołatką do drzwi, oczekując, aż ktoś jej otworzy. Nic się jednak nie stało. Zapukała ponownie i ze znudzeniem rozejrzała się wokoło. Wtedy jej wzrok padł na jakiś ruch – zauważyła mały domek w głębi ogrodu, a w jego oknie ktoś poruszył zasłoną. Wychyliła się nieco, licząc, że może tam spotka właścicielkę, ale na próżno. Zastukała raz jeszcze i nacisnęła na klamkę, ale drzwi nie ruszyły. Nagle z chatki w głębi ogrodu wyszedł mężczyzna. Był dosyć dziwacznie ubrany. Miał na sobie sprane, długie ogrodniczki, najbrudniejszą, lnianą koszulę, grube rękawice i słomiany kapelusz. W miarę jak odległość między nimi się zmniejszyła, zauważyła, że mógł być od niej około dziesięć lat starszy. Gdy się zbliżył, powiedziała:
– Nazywam się…
– Wiem, kim jesteś i co tu robisz. – Nie zerknąwszy na nią, wyciągnął mosiężny, staroświecki klucz i otworzył nim drzwi. Przepuścił ją przodem, zabrał bagaże i wniósł do środka. – Nikt inny by tutaj nie przyszedł.
Nie skupiła się na tej przedziwnej uwadze, podziwiając wnętrze mieszkania. Pomijając fakt, że tapeta odklejała się w wielu miejscach, drewniana podłoga była już dawno zdarta i wyblakła, a wszystko pokryło się grubą warstwą kurzu, Bella doszła do wniosku, że ów dworek jest po prostu wspaniały. Klasyczne meble z pięknymi wykończeniami, złote ramy obrazów, wszystko masywne i nadgryzione zębem czasu…
– Widzę, że ci się podoba – rzekł mężczyzna. Kiwnęła głową, uśmiechając się i rozglądając wokoło. – Jest piękny. Bardzo stary. Wymaga pracy, pielęgnacji i wiele uwagi, ale myślę, że jak tylko ta stara jędza wykorkuje, to ktoś się nim zajmie na poważnie.
– Masz na myśli właścicielkę? – Kiwnął głową i prychnął. – Panią…
– Colvotti – dokończył. – Jest wstrętną, zwariowaną wiedźmą. Na szczęście jestem jedyną osobą, do której ma zaufanie, więc z tego co zrozumiałem, zamierza zapisać mi to mieszkanie po śmierci. Nie powitała cię, bo właśnie miała atak… cokolwiek to znaczy… i jest w szpitalu. Jak tak dalej pójdzie, to może wykończy się do końca jesieni. Oby.
– To bardzo niewdzięczne z twojej strony, daje ci pracę – zauważyła, unosząc brew.
– Może kiedyś będziesz miała nieszczęście dowiedzieć się, o czym mówię – mruknął, odwracając się i poprawiając szelki. – Ach, zapomniałbym, miałem ci pokazać dom. Chodź.
Ruszyła za nim, ciekawa wycieczki, jaka ją czeka. Pomyślała o schorowanej pani, która przecież wydała jej się przez telefon bardzo ciepłą i sympatyczna osobą. Edward, bo tak miał na imię ogrodnik, pokazał jej, gdzie będzie spała, jak włączyć ciepłą wodę i co zrobić, gdy w środku nocy wysiądzie ogrzewanie. („Farelka stoi w szafce łazienkowej. I rozpal sobie w kominku, inaczej zamarzniesz prędzej czy później”).
– Czasami pod wieczór wysiada prąd, zazwyczaj koło północy. To pobliskie elektrownie oszczędzają. Nie przejmuj się tym. W szufladach są świece, latarki i lampy, więc bierz latarkę, idź na strych, wejdź po schodach i zresetuj korki, inaczej się spalą. Co? – zapytał.
– Mam w środku nocy, gdy nagle zabraknie prądu, wziąć latarkę i pójść na strych?
– Boisz się ciemności?
– Boję się takich sytuacji – wyznała, czerwieniąc się. – Wtedy każdy odgłos jest straszny. – Nie odpowiedział, patrząc na nią i zastanawiając się. – Nic na to nie poradzę. Nie zdziw się, jak kiedyś w środku nocy przybiegnę do ciebie z płaczem i zacznę krzyczeć, że na strychu jest Boogieman i chce mnie zabić łopatą – zażartowała nerwowo.
– To byś wpadła z deszczu pod rynnę – odrzekł cicho, wcale się nie śmiejąc.
– Słucham? – zapytała, mrugając. – Z deszczu pod rynnę?
– Nieważne. To niedobrze dla ciebie, że masz bogatą wyobraźnię – zauważył, opierając się o ścianę. – Bo musisz zresetować korki, inaczej prądu nie będziesz miała w ogóle. Chodź, przegonimy strachy ze strychu.
To, co zrobił potem, bardzo ją rozbawiło: poszedł razem z nią po schodkach na opuszczone poddasze i nawoływał „wszystkie szkarady, jakie się tu kryją”, otwierał gwałtownie szafy, krzycząc „BUU!” do środka, jakby chciał przyłapać jakiegoś ducha na skrywaniu się pomiędzy starymi, stęchłymi futrami, przesuwał meble, stukał w lustra, by potem przywoływać Krwawą Mary i Candymana, powyrzucał martwe myszy z butów, a na końcu zebrał wszystkie pajęczyny na patyk i podał jej jak watę cukrową. Wtedy się śmiała, przeczuwała jednak, że gdy będzie zmuszona pójść na strych po ciemku, po prostu spanikuje.
Mijały dni, a na szczęście obyło się bez przerwy w dostawie prądu lub ogrzewania. Wieczorami wychodziła, by popatrzeć na piękny, lecz jakby umierający ogród. Był zadbany i wypieszczony, ale przywodził na myśl chorą, starszą osobę, która już ledwo potrafi wykonać samodzielnie najprostsze czynności. Edward kładł się spać wraz ze zmierzchem i wstawał o świcie, ponieważ twierdził, że o wschodzie rośliny roztaczają wokół siebie coś w stylu magicznej aury, tłumaczył to jednak blaskiem słońca płasko rzucającego promienie. Chciała to kiedyś sprawdzić, za każdym razem jednak nie miała siły zwlec się z łóżka wcześniej niż o dziewiątej. Jadała posiłki na tarasie, patrząc, jak mężczyzna zajmuje się ogrodem, a robił to z prawdziwą pasją. Zauważyła pewną dziwną rzecz – nigdy nie mogła zapamiętać jego twarzy. Zasypiając, próbowała wizualizować go sobie w wyobraźni, mimo to wciąż pozostawał smukłą, wysoką postacią w brudnych od ziemi ubraniach i słomianym kapeluszu – i wciąż bez twarzy. Potem zerkała na niego i przez chwilę pamiętała, jak wygląda, a następnie krył się w cieniu, odwracał lub wychodził do komórki – i jego wspomnienie pryskało.
Po dwóch tygodniach od jej przyjazdu Edward dostał telefon z informacją, że pani Colvotti zmarła na atak serca. Mężczyzna nie przejął się tym zbytnio, jeśli wręcz nie ucieszył. Następnego dnia po śmierci przywieziono ciało, które ogrodnik zamierzał zakopać w ogrodzie, tak jak jej przodków, załatwił z prawnikiem sprawy testamentu, podpisał papiery, które tamten mu podsuwał, wcześniej uważnie je czytając, a następnie poinformował Bellę, że to nic nie zmienia i wciąż może mieszkać w domu. Kiwnęła głową i liczyła, że może powie, iż skoro według testamentu jest właścicielem posesji, to przeniesie się do środka, on jednak nawet o tym nie wspomniał i nie wyglądało, bo zamierzał to zrobić, natomiast jej samej głupio było o to zapytać. Podczas pogrzebu miała wrażenie, że był nieco nieobecny i, co ją najbardziej zaskoczyło, wciąż i wciąż się mylił i nazywał ją Barbarą. Nigdy wcześniej nie miał problemów z zapamiętaniem jej imienia, więc wydało jej się to podwójnie dziwne.
W trzecim tygodniu września rozłożyła się wygodnie w salonie, włączyła telewizor, rozpaliła w kominku i zajadała się budyniem, rozkoszując ostatnimi dniami wolności. Poprzedniej nocy wysiadło ogrzewanie, postąpiła jednak według instrukcji Edwarda i przetrwała noc bez problemów. Sięgnęła po gazetę, którą podrzucił jakiś chłopiec tego ranka i spojrzała na stronę główną. Przewróciła parę kartek, wodząc spojrzeniem po nagłówkach, a wtedy jej wzrok padł na jeden z artykułów. WRESZCIE JAKIŚ TROP W SPRAWIE ZAGINIĘCIA Z CANNATON, wyczytała. Zmarszczyła brwi i szybko przebiegła wzrokiem po artykule. Dowiedziała się, że w styczniu zaginął mężczyzna w wieku 35 lat i pochodził z Cannaton, gdzie od nowego semestru miała uczęszczać na studia. Podobno ostatnio widziano go w okolicach domu, w którym mieszkała, na asfaltowej drodze. Na zdjęciu widniał mężczyzna z długimi, związanymi w koński ogon, płomiennorudymi włosami i z kolczykiem w lewym uchu. Obiecała sobie, że będzie się uważniej rozglądać po okolicy, chociaż miała wrażenie, że skądś zna tę twarz, nie potrafiła sobie jednak przypomnieć skąd.
Gdy następnego dnia zagadnęła Edwarda o artykuł, wyglądał na zmieszanego i nieco zaniepokojonego. Pomiędzy jego brwiami pojawiła się drobna zmarszczka, gdy opisywała mężczyznę o długich włosach i kolczyku z kłem w lewym uchu, a potem pokręcił głową.
– W życiu go tu nie widziałem – odpowiedział i, ku jej zdziwieniu, odwrócił się na pięcie i poszedł do komórki, zostawiając na wpół rozkopany trawnik, a następnie ściągnął rękawice ogrodnicze i zamknął się w swojej chatce. Zaniepokoiła się, ponieważ odniosła wrażenie, że Edward wie coś w tej sprawie. Poczuła jednak nagły napad lęku przed tym z pozoru ciepłym mężczyzną. Wróciła do domu i chciała jeszcze raz przyjrzeć się zdjęciu z gazety, jednak nigdzie jej nie mogła znaleźć. Przeszukała wszystkie kąty, ponieważ miała coraz dziwniejsze przeczucia, jednak wyglądało na to, że gazeta rozpłynęła się w powietrzu.
Tego wieczoru nie mogła się skupić na powtórce materiału. Wciąż myślała o dziwnej reakcji Edwarda i przechodziły ją ciarki, gdy przypominała sobie wszystkie okropne opowieści, które kiedykolwiek słyszała, horrory, które obejrzała i przeczytała. Koło jedenastej już zamierzała się położyć, gdy poczuła jakiś dziwny zapach. Był słodki i nęcący. Wstała i otworzyła drzwi do pokoju. Zauważyła, że światło w kuchni, salonie i korytarzu jest zapalone. Po schodach właśnie wchodził Edward i pierwszy raz widziała go w normalnym ubraniu: miał na sobie dżinsy i sweter z długim rękawem. Na jej widok uśmiechnął się i zatrzymał.
– Miałem cię wołać na naleśniki – powiedział. – Chodź, póki gorące.
– Dlaczego tu przyszedłeś?
– Pomyślałem, że chyba już pora pożegnać się z chatką ogrodnika i zamieszkać w moim domu – wyznał. – Ale zanim przyjdą ze mną moje rzeczy, wolałbym, abyś przywykła do mojego towarzystwa. Wystraszyłem cię? Przepraszam – rzekł, widząc najwyraźniej wyraz jej twarzy. – Myślałem, że słyszałaś, jak wchodzę. No, ale trudno, zapraszam na jedzenie.
Zeszła, czując, jak poczucie niepokoju się ulatnia. Im bliżej kuchni była, tym cudowniejsze zapachy do niej docierały. Zasiadła przy stole, patrząc na gospodarza.
– Nie wiedziałam, że umiesz gotować.
– Nie umiem – odparł.
– Taaaak, widzę właśnie – odrzekła z sarkazmem, gdy postawił przed nią talerz. Prychnął.
Jedli w milczeniu. Bella przez chwilę zapomniała o wątpliwościach, jakie napadały ją przez cały dzień. Edward skończył na długo przed nią, ponieważ dołożyła sobie drugą porcję. Krępowało ją to, że przyglądał się, jak je, nic jednak nie powiedziała. Z każdą sekundą coraz bardziej nurtowało ją, czy to aby nie dziwna pora na takie wizyty. Gdy skończyła, podniosła głowę i przeniosła wzrok na Edwarda. Nagle zauważyła coś, czego wcześniej nie widziała: dziurkę po kolczyku w lewym uchu, które zazwyczaj chował pod kapeluszem. Jej serce na moment przestało bić, jednak nie skomentowała tego i udawała, że ziewa. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, żarówka w kuchni zamigotała, aż w końcu zgasła. Zapadła ciemność. Bella przełknęła ślinę, wycierając spocone dłonie o dżinsy.
– No nie – jęknął Edward. – No to ładnie.
– Ja tam nie pójdę – zażartowała nerwowo. – Wiesz, że boję się ciemności.
– No tak – odrzekł, a w jego głosie zabrzmiał śmiech. – Gdzie są latarki? – Usłyszała, jak wstaje, podchodzi do szafek kuchennych i wyciąga jakieś świece. Zapalił je i postawił w paru miejscach, ściskając latarkę pod pachą. Gdy spojrzała na jego twarz oświetloną migającym płomyczkiem świecy, uświadomiła sobie, że te właśnie rysy widziała na pewno na zdjęciu w artykule. – Pójdę na górę, poczekaj tu – poprosił i po chwili usłyszała, jak wchodzi po schodach. Nie czekała dłużej. Zerwała się, podbiegła do telefonu i wykręciła numer do policji. Uświadomiła sobie, że nie ma sygnału. Ktoś odłączył telefon… Spanikowana, wyszła z domu, starając się nie hałasować i pobiegła do jego chatki. Była otwarta, mała i bardzo… urocza. Poczuła się tam bezpieczniej, a jeszcze lepiej, gdy ujrzała telefon. Przycisnęła słuchawkę do ucha i wybrała numer na policję. Odebrała jakaś kobieta o bardzo nużącym głosie, a Bella streściła jej pokrótce sytuację: zaginiony mężczyzna pracuje teraz jako ogrodnik w dworku zmarłej pani Colvotti, proszę przyjechać jak najszybciej… Starała się brzmieć spokojnie, jednak nie potrafiła, bo w połowie rozmowy zauważyła, że w kuchni nie widać światełek świeczek… a więc ktoś je zgasił… a więc Edward…
Skończyła rozmowę i uświadomiła sobie, że nogi ma jak z waty. Nie wiedziała, dlaczego tak bardzo boi się Edwarda, czuła jednak, że może być bardzo niezadowolony, że powiadomiła policję… Rozejrzała się wokoło i jej spojrzenie padło na biurko. Podeszła tam i ujrzała swoją gazetę, tę samą, którą czytała, ponieważ jej pismem wypełniona była krzyżówka. Otworzyła szufladę i znalazła tam długopisy, okulary przeciwsłoneczne, dokumenty i paczkę papierosów, a w drugiej… czyjeś włosy i zdjęcia. Miały identyczny kolor, jak włosy Edwarda, i były wystarczająco długie, by móc wiązać je w kucyk. Wyciągnęła zdjęcia spod spodu. Pierwsze wyglądało na zrobione na początku XX wieku: młoda, szczęśliwa para, oboje piękni i zakochani. Następne, jakieś trzydzieści lat później: tym razem inna, równie szczęśliwa para na ślubnym kobiercu. I parę innych zdjęć różnych par z różnych okresów… Nagle poczuła ciepły oddech na swoim karku. Przerażona, odwróciła się na pięcie i spojrzała w oczy zielone jak trawa, którą tak pielęgnował. Kręcił głową i cmokał z dezaprobatą.
– Nie zagląda się do cudzych rzeczy, kochanie. Chyba że chcesz narazić się na złość właściciela. – Nie odpowiadała. Wyciągnął rękę i pogładził ją po policzku, co przyprawiło ją o jeszcze silniejsze drżenie kolan z przerażenia. – Jeśli będziesz współpracować, nie będzie tak źle… Nie masz pojęcia, jak długo czekałem na ten moment… Nie bój się…
Pisnęła i odepchnęła go, biegnąc do wyjścia. Drzwi były jednak zamknięte na klucz. Zawyła i zaczęła uderzać w okna, które jednak były zrobione z bardzo grubych szkieł. Zaczęła szlochać, gdy usłyszała kroki Edwarda i poczuła jego dłoń na ramieniu.
– Czego chce-esz? – zawyła. – Zo-ostaw mnie-ee… Powiem im, że coś mi się przywidziało… Tylko mnie puść – błagała. – Proszę… Przysięgam, że nic nie powiem…
– Nic nie rozumiesz, ale to nic, zaraz wszystko wyjaśnię – powiedział. – Tylko współpracuj ze mną… Chodź do ogrodu – zaproponował. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął klucz, którym otworzył drzwi. Wykorzystała sytuację i wybiegła, on jednak roześmiał się. – Nie próbuj uciekać! – krzyknął. – To tylko wszystko komplikuje…
Gdy biegła, poczuła, że coś nagle oplata jej nogi w kostkach i upadła na ziemię. Jakieś dzikie pnącze ciągnęło ją w kierunku tej części ogrodu, do której Edward nie pozwalał jej się zapuszczać. Była cała zielona od trawy i brudna od ziemi. Nie już miała sił do walki. Coś wciąż ciągnęło ją coraz dalej i dalej. Po chwili pnącza puściły, a ona obróciła się na plecy. W jej stronę zbliżał się Edward z latarką i łopatą. Zaszlochała i próbowała się podnieść, jednak coś oplotło się wokół jej nadgarstków i kostek. Krzyczała, ale nic to nie dało. Edward położył latarkę na ziemi i zaczął kopać dół.
– Znów będziemy szczęśliwi, Barbaro – westchnął. – Wiesz, Bello, ile czekałem, aż ta starucha pozwoli mojej ukochanej odejść? Trzymała ją w swoim ciele sześćdziesiąt lat. Barbara czekała trzy dekady na uwolnienie. Ale oto znów będzie piękna, młoda i ponownie materialna. Tęskniłem. – Zamilkł, zajmując się kopaniem. – Jesteś idealna. Nasiąkłaś tym domem. Nawet pachniesz jak on. Nie mogliśmy sobie znaleźć lepszej kandydatki – rzekł.
Nic nie mówił przez dłuższy czas. Bella drżała z zimna i przerażenia. Modliła się, by policja przyjechała jak najszybciej, jednak na próżno. W końcu Edward pochylił się nad nią i rozluźnił pędy skuwające nadgarstki.
– A teraz słuchaj mnie uważnie. Polubiłem cię. Jeśli przyjmiesz Barbarę bez robienia problemów, obędzie się bez okrucieństwa. Jeśli będziesz się stawiać, najpierw będę zmuszony zakopać cię żywcem. Wybór należy do Ciebie.

Policyjny wóz zajechał przed bramę koło siódmej rano. Tłusty policjant wysiadł z radiowozu razem z kolegą i rozejrzał się. Przełknął pączka i upewnił się, że ma ze sobą swoją broń. Machnął ręką i razem z towarzyszem weszli na podwórko. Było tam bardzo cicho i spokojnie i mimo że to już prawie październik, rośliny kwitły niczym w środku wiosny. Weszli na taras i ze znudzeniem zastukali w drzwi mosiężną kołatką. Odczekali chwilę, aż otworzyła im młoda kobieta w szlafroku.
– Panna Bella Swan? – zapytał grubszy. Kiwnęła głową, ziewając. – Podobno widziała pani zaginionego mężczyznę w tych okolicach.
– Tak mi się wydawało – przyznała. – Ale się pomyliłam.
– Na pewno? – zapytał policjant.
– Oczywiście. To był ktoś bardzo podobny.
Przyglądali jej się, szukając jakichkolwiek oznak, że kłamała. Nic takiego nie zauważyli, więc pożegnali się, słysząc, jak jakiś mężczyzna woła z dołu: „Kto przyszedł, Barbaro?”. Wsiedli do radiowozu i wzięli po jednym pączku.
– A ci z centrali chcieli, żebyśmy o pierwszej w nocy tam jechali.
– Dobrze, że to olaliśmy. Znowu pojechalibyśmy na próżno. Jak do tego niedźwiedzia grizzly.
Skręcili w asfaltówkę, ciesząc się z własnej zapobiegliwości.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Sob 17:57, 30 Paź 2010 Powrót do góry

Miałam tak samo, jak Suharek. Ledwo się zmieściłam, ale wymogi to wymogi Wink Nie wiem ile w tym horroru, ale może się spodoba Wink

6. Demetri
Płynny metal


Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy [tu] wchodzicie lub Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją.*


Gdy uniósł delikatnie powieki, nie ujrzał nic prócz czerwieni. Obolałe ciało paliło żywym ogniem. Nie mógł ruszyć ani ręką, ani nogą, co nie byłoby zbyt dziwne gdyby nie fakt, że stał tuż przy zimnym murze. Rozejrzał się na boki, ale w zasięgu wzroku miał ciemność przeszywaną jedynie odległymi jękami i krzykami. Odetchnął kilka razy, ze wszystkich sił próbując ruszyć się z miejsca. Spojrzał w dół. Ubrany był w swój wojskowy mundur. Jakby przez mgłę przypomniał sobie jak rano wychodził z domu. Wspomnienia były zatarte, jakby ktoś próbował mieszać w jego umyśle, czyszcząc wszystko, co czyniło go tym, kim jest. Po chwili poczuł, jak unosi rękę. Oglądał ją z każdej strony, poruszał palcami, a później nogą. Mimowolnie zaczął poszukiwać broni, która zawsze znajdowała się z tyłu w spodniach, jednak tym razem zniknęła. Zaklął pod nosem i zaczął iść przed siebie, gdy poczuł ocierający się o stopę metal. Sięgnął ręką w tym kierunku i wyciągnął nóż myśliwski.
- Przynajmniej tyle – powiedział do siebie.
Odległe krzyki zaczynały się zbliżać w miarę, gdy stawiał kroki. Rozglądał się wokół. Przestrzeń wypełniona była czerwienią i mrokiem, i choć miał dobry wzrok, nie był w stanie nic zobaczyć.
- Tu jesteśmy.
- Odnajdź nas.
- Nie chcemy tego.
- Błagam!
- Pomocy…

Zewsząd dochodziły do niego zawodzące szepty. Powietrze wypełnione było ciężkim zapachem ołowiu i krwi, przez które czuł nudności.
Słowa nie milkły, a wzmacniały się, nabierały na sile proporcjonalnie do jego kroków. Nagle zatrzymał się, czując barierę. Nic nie widział, jednak nienamacalna granica rysowała się tuż przed czubkiem jego nosa. Uniósł pustą dłoń i powoli przesuwał ją wzdłuż ciemności, gdy rozprysło jasne światło, a ból w kończynach rozgorzał od nowa. Siła uderzenia była tak wielka, że odrzuciła go kilka metrów w tył.
- Cholera! – krzyknął przeciągle, dotykając krwawiącej dłoni. – Gdzie jestem ku***?!
- Pomóż nam.
- Palę się!
- Gdzie jest moja córka?

Podniósł się z ziemi i ruszył raz jeszcze w stronę bariery, gdy pojawiła się przed nim jakaś postać. Była jedynie mgłą, póki nie podszedł bliżej. Zaciekawiony i przestraszony wpatrywał się w zjawę.
- Gdzie jestem? – spytał, trzymając nóż w pogotowiu.
- Naprawdę sądzisz, że jesteś w stanie mnie skrzywdzić? – głos dochodził z daleka. Na pewno nie z gardła kobiety. Ubrana w obcisłą, ciemną suknie wyjętą z ery baroku prezentowała się groźnie, a kontrast między białą skórką, a kruczoczarnymi włosami potęgował to wrażenie.
- Kim jesteś?
- Nazywam się Alice, a ty … - zawiesiła na chwilę głos, po czym dodała, uśmiechając się niebezpiecznie. – A ty jesteś w piekle, Demetri.
Wydawało mu się, że to zwykły żart.
- Piekle?
- Nie pamiętasz, prawda?
Przysunęła się do niego. Za jej plecami granica, która wcześniej go odrzuciła, nagle otworzyła się, ukazując przerażający widok stosu ciał. Dłonie i nogi pozawijanie w supły, torsy przygniecione następnymi pociętymi ciałami, a na samym szczycie odziany jedynie w czarne spodnie mężczyzna stał z pochodnią wykrzykując słowa w nieznanym języku, po kolei podpalał członki ludzi, którzy krzyczeli i rzucali się na wszystkie strony.
Czuł nudności, a zawartość żołądka niebezpiecznie zbliżała się do gardła.
- Jak…? – zdołał zapytać.
Kobieta o imieniu Alice położyła smukłą dłoń na jego ramieniu.
- Sam musisz odpowiedzieć na to pytanie.


Nigdy nie oceniał nikogo po wyglądzie. Uważał, że każdy ma prawo do własnych wyborów, a manifestowanie ich ubiorem nie zdawało się złym pomysłem. Tego ranka jednak zmienił zdanie.
Obudził się z niejasnym przeczuciem zagrożenia. Nie przejął się tym. Miewał je często, taka była praca. Jak zawsze wypił mocną, poranną kawę, zapalił papierosa, po czym zajrzał do śpiącej jeszcze żony. Uśmiechnął się pod nosem, patrząc na zwinięte w kłębek ciało. Była zbyt drobna. Wyglądał przy niej jak pędzący czołg, taranujący wszystko po drodze.
Podszedł na palcach do łóżka i pocałował ją w blade czoło.
- Kocham cię – szepnął. Przesunął palcami po burzy loków i wyszedł.
Szczelnie zamknął za sobą drzwi, uruchomił alarm i spojrzał jeszcze raz w okno sypialni. Nicole zawsze pojawiała się w nim i machała mu na pożegnanie. Tym razem tego nie zrobiła.
Westchnął ciężko i wsiadł do samochodu, puszczając muzykę i ruszył. Obejrzał się na tylnie siedzenie, by sprawdzić, czy wszystko ma.
Usłyszał dźwięk komórki, którą szybko odebrał.
- Major Jones.
- Majorze niezwłocznie proszę zjawić się w bazie. Mamy problem.
- Za chwilę będę.
Odłożył telefon i nacisnął pedał gazu. Nigdy nie mówili, co się dzieje. Jednak zdesperowany głos w słuchawce nie oznaczał nic dobrego. Szybko przejechał przez skrzyżowanie, nie rozglądając się na boki, póki jego wzrok nie przyciągnął stojący na chodniku mężczyzna. Ubrany w czarne skóry, wychudzony i niski. Jednak to nie to było dziwne w jego wyglądzie. Spojrzenie. Przewiercał go na wylot brązowymi oczami, w których czaiło się prawdziwe zło. Uśmiechał się kącikami ust, nie był to jednak uśmiech szczęścia, a nienawiści.
Demetri wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, póki nie usłyszał pisku opon i nie zobaczył tumanu kurzu. Potem zamknął oczy, a wokół panowała ciemność.

W dół spojrzyj: oto krwi rzeka już bliska, Gdzie w kotłujące zanurzon jest piany, Kto gwałtem bliźnich na ziemi uciska
**

- To niemożliwe! Jestem dobrym człowiekiem!
Zachwiał się na nogach i upadł na kolana, wiedząc, że nie wymaże z umysłu widoki palących się ciał.
- Każdy z was, ludzi, jest zły – powiedziała Alice, odwracając się tyłem do mężczyzny. – Każdy z was zasługuje na piekło.
Ukrył twarz w dłoniach, zastanawiając się nad swoim położeniem. Miał tylko jedno wyjście. Nie miał nic do stracenia. Spojrzał w górę, na kobietę i rzucił się na nią, wbijając nóż w obnażone plecy. Usłyszał przeciągły krzyk, ale nie bólu, lecz niedowierzania.
Utkwiła wzrok w jego wystraszonym spojrzeniu.
- A ranka Mori Nata Ra.
Demetri spojrzał pod swoje stopy, gdzie ziemia zmieniła się w ludzkie czaszki i pochłaniała go w głąb. Krzyczał przeraźliwie, próbując ją przepraszać, błagał o litość, jednak nic nie był w stanie zrobić.
Wciągnięty w mrok, czuł jak spada. Jego ciało poruszało się bezwiednie, popychane gorącym powietrzem. I gdy już sądził, że rozpryśnie się na ziemi, zatrzymał się dwa metry nad betonem, po czym upadł.
Nie pragnął niczego tak bardzo, jak powrotu do żony, do życia, jakie wiódł.
Znalazł się jednak w miejscu, z którego nie ma ucieczki. Rozejrzał się wokół. Widział rząd kobiet i mężczyzn przykutych do muru. Ich ciała naznaczone były pręgami po batach. Krew sącząca się z ran utworzyła zlepki. Nagość była przerażająca. Wyglądali, jakby życie już dawno ich opuściło, a ciało zostało tu jedynie na pokaz. Zasłonił dłonią usta, czując zapach palonej skóry.
Próbował odwrócić wzrok, ale gdzie nie spojrzał, widział to samo. Ruszył przed siebie, patrząc tylko w przód, nie zwracając uwagi na pokaleczonych ludzi.
- Po…Mo..cy…
Przez chwilę zdawało mu się, że to tylko mózg płata mu figle, jednak znowu usłyszał ten sam przeciągły jęk i odwrócił się w stronę, z której dochodził.
Przykuta do muru kobieta ledwo oddychała. W mroku nie widział jej twarzy. Targany chęcią wydostania się stąd, a pomocą, zastanawiał się, co ma zrobić.
Zaklął pod nosem i podszedł do niej.
- Demetri… to ty?...
Dopiero teraz zrozumiał. Upadł na kolana i zaczął płakać jak dziecko. Nie mógł podnieść wzroku na jej okaleczone ciało. Nie mógł spojrzeć w jej załzawione oczy. Kołysał się i płakał, krzyczał i przeklinał.
- Demetri… pomóż mi…- jej cichy szept przyprawiał go o nudności.
W końcu zdobył się na to, by wstać. Ze wszystkich sił starał się zerwać wiążące ją okowy.
- Zasłoń oczy – poprosił, po czym pocałował ją w czoło i uniósł nóż, błagając siebie w myślach, by nie spudłować.
Gdy została uwolniona, bezwładne ciało wpadło wprost w jego otwarte ramiona.
Przytulił ją do siebie, szepcząc czułe słowa, obiecując, że wszystko będzie dobrze, żeby się nie martwiła i zamknęła oczy. Okrył ją kurtką i wziął na ręce.
Szedł tak bardzo długo. Stracił rachubę czasu. Czuł ból w stopach i dłoniach, jednak parł dalej naprzód. Musiał. Nie mógł teraz zrezygnować.
- Cii kochanie – powiedział, gdy z jej ust wydobył się jęk bólu. – Już niedługo. Wyciągnę cię z tego. Kocham cię.
Tulił jej ciało i płakał, a jego łzy zmywały krew z jej twarzy.
Ciężka od krwi i krzyków atmosfera powoli zostawała za nim. Nie wierzył w to, ale doszedł do końca muru, który zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Przed jego wzrokiem rozpoczęła się jednak kolejna dolina wypełniona ciałami udręczonych ludzi.
Upadł na kolana.
- Nie zniosę tego – szepnął do siebie. – Nie zniosę.
Poczuł, jak poruszyła się w jego ramionach. Powoli uniosła dłoń do jego twarzy. Pogładziła policzek wierzchem dłoni.
- Demetri… Musisz.. iść dalej.. – powiedziała z trudem. – Zostaw mnie tu, kochanie.
- Nigdy! – odparł z mocą i podniósł się z klęczek.
Jednak nie była w jego ramionach, a przed nim nie rozciągała się kolejna dolina. Stał nagi, przykuty do muru, który dopiero co minął. Alice uśmiechała się przed nim, trzymając w dłoniach bat.
- Jak się czujesz? – spytała, przeciągając słowa. Z namaszczeniem dotykała przedmiotu.
- Pieprz się! Gdzie ona jest?
Nic nie odpowiedziała. Usłyszał świst, a później krzyknął, czując, jak bat przecina jego ciało. Raz, drugi, dziesiąty. Krew splamiła ziemię u jego stóp, a kawałki skóry dumnie wbijały się w obnażone kości. Nie miał siły jęczeć, ani błagać.
Kobieta podeszła do niego.
- Masz dość? – spytała słodko, przymierzając się do kolejnego uderzenia.
- Gdzie.. ona.. jest..? – zdołał wyszeptać, gdy z jego ust popłynęła kolejna fala krwi.

- Pani Jones? – spytał lekarz, gdy zapłakana kobieta skierowała na niego błagalny wzrok.
- Tak… Czy on?.. Będzie żył?
- Przykro mi, ale… Jest w śpiączce. Nie ma szans na to, by odzyskał świadomość. Niezmiernie mi przykro.
- Nie… - powiedziała cicho, zanosząc się płaczem. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Nie mogła uwierzyć, że już nigdy więcej jej nie dotknie, ani nie powie, że ją kocha. Nie mogła uwierzyć, że to koniec.
- Czy mogę go zobaczyć?
- Oczywiście, proszę za mną.
Szła przez oświetlony korytarz, błagając w myślach, by to był jedynie zły sen, z którego zaraz się obudzi, a on położy dłoń na jej policzku i pocałuje jej usta.
Lekarz wskazał jej salę i oddalił się, dając jej chwilę samotności.
Widziała jego spokojną twarz i zamknięte oczy. Wyglądał, jakby spał. Bezbronny. Chciała go bronić przed tym światem.
Położyła się na łóżku i przytuliła do jego bladej twarzy.
- Demetri, skarbie. Słyszysz mnie? – spytała cicho. – Czemu?...
Gładziła dłońmi jego policzki.
- Czemu mnie opuściłeś?
Jej łzy kapały na twarz mężczyzny. Nie wiedziała, ile tak przeleżała, mówiąc do niego, czule całując.
- Przepraszam, pani Jones, ale pani mąż jest dawcą. Musi pani zdecydować o odłączeniu.
Spokojny głos lekarza wdrążał się w jej umysł. Jak mogła o tym zadecydować? Jak?


- Twoja żona cierpi równie mocno, jak ty, Demetri – oświadczyła Alice, po raz kolejny zadając mu ból. Ciało Demetriego powoli rozpadało się na części. Skóra prawie w całości została zdarta, obnażając połamane kości. Normalnie żaden człowiek nie był w stanie przeżyć takich katuszy. Ale to było piekło i tu mogło wydarzyć się wszystko.
- Możesz kolejna partia?
Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Demetri znowu miał swoje ciało, nietknięte batem. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Tak, Dem, mamy swoje sztuczki na umilanie wieczności – powiedziała. – Zagryź usta, słonko, będzie piekło.
- Wal się!
Bat znowu smagał raz za razem, a krzyki Demetriego roznosiły się po pustej dolinie, napawając strachem. Alice doprowadziła go do stanu wycieńczenia, by napoić go i zacząć tortury od nowa, ciesząc się z tego jak dziecko z nowej zabawki.
- Dlaczego to robisz?
Przez chwilę stała przed nim, uśmiechając się lekko.
- Bo mogę.

- Zróbcie to. Weźcie jego organy – powiedziała kobieta. Zdobyła się na to dopiero po kilku godzinach zastanawiania się, co będzie dobre. Spojrzała na Demetriego po raz ostatni. Pocałowała go w czoło.
- Kocham cię – szepnęła, po czym złapała go za rękę i obserwowała lekarza, który odłączał jej męża od aparatury.


Gdy jego ciało nie było w stanie znieść większej dawki bólu, ujrzał przed oczami jej rozpromienioną twarz. Była jeszcze piękniejsza niż pamiętał, jeśli to w ogóle mogło być możliwe.
- Kocham cię Tanyo – szepnął, a pojedyncza łza popłynęła po rozoranej twarzy.
- Nie!!! – Krzyk Alice rozniósł się echem po dolinie. Słyszał w jej głosie złość i zdziwienie. Nie wiedział, co się dzieje, ale ból minął. Po raz pierwszy od kilku godzin odczuł ulgę.
- Nie możecie tego zrobić!
Zdawało mu się, że poczuł przypływ siły. Ale to nie było to. Piekło. Ono nie istniało. Nie był w nim. Nie zasługiwał na miano potępieńca. Piekło było w jego umyśle. Teraz był wolny.
Dotknął uwolnioną dłonią snopka światła tuż przed nim.
Uśmiechnął się.
- Będę na ciebie czekał – powiedział w przestrzeń, a zapach krwi zniknął.


* ** Dante - Boska komedia


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:58, 30 Paź 2010 Powrót do góry

Jasper
Zaproszenie


Poza tym nie wierzę, że dzieci w ogóle mają dusze.
Stephen King – Misery

Wszedł do przytulnego mieszkania na trzecim piętrze, zamknął drzwi kopnięciem, po czym postawił ostatni karton z książkami na drewnianej podłodze. Jeszcze tyle było do zrobienia, ale blondyn skupił się na uldze, którą wyraźnie odczuł. Własny kąt i upragniona niezależność. Przesunął palcami po ścianie pomalowanej na brzoskwiniowy kolor – ciocia Esme i jej uwielbienie do pastelowych barw. Zmarłym wybacza się drobne potknięcia. Zwłaszcza, kiedy w spadku pozostawiają ci lokum w spokojnej części Seattle, pieniądze oraz prosty, srebrny łańcuszek przekazywany w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Doskonale wiedział, że Rosalie miała ochotę go udusić, ściskając drobne ogniwa w dłoni. Nie potrafiła ukryć zazdrości ani bólu, że tym razem nie ona dostała główną rolę w przedstawieniu.

Jego ukochana siostra, starsza o pół godziny, traktowała dorosłe życie, jakby było ono pretensjonalnym dramatem ciagle odgrywanym na deskach prestiżowego teatru. Egzaltowana suka zapatrzona w czubek własnego nosa i kryształowe zwierciadło zdobiące sufit sypialni w jej ogromnym studio.
- Atelier! – prychnął pod nosem, idealnie naśladując typową dla kobiety manierę zmiękczania poszczególnych głosek.
Jasper, odkąd pamiętał, wolał stać z boku, obserwować, wyciągać wnioski i zabierać głos tylko w momentach, w których słowa nie były jedynie czczą gadaniną. Rose nazywała go nieraz wstrętnym manipulatorem, a on nie polemizował. Dyskusja z kimś, kto swojego zdania broniłby do ostatniej kropli krwi, nie stroniąc przy tym od pustego okrucieństwa, była z góry skazana na porażkę.

Młody architekt uznawał marnowanie czasu za coś niewybaczalnego. Dlatego do rozpakowywania kartonów, mimo wyraźnego znużenia, zabrał się od razu. Im szybciej skończy, tym prędzej będzie mógł skupić uwagę na pierwszym w pełni samodzielnym projekcie, jaki zlecono mu w firmie. Zerknął w kierunku deski kreślarskiej i założył kosmyk jasnych włosów za ucho, znów ganiąc się w myślach za unikanie fryzjera.

Pochłonięty pracą, wiecznie niewyspany, nie przywiązywał wagi do upływającego czasu. Po przebudzeniu pozwalał sobie na chwile lenistwa. Potem wstawał, wyglądał przez okno – pogoda właściwa dla końca października raczej nie nastrajała optymistycznie – po czym ruszał do łazienki, w myślach doceniając fakt, że nie musi czekać godzinami na swoją kolej, by skorzystać z toalety i prysznica. Samotność zdecydowanie mu służyła, chociaż w głębi duszy obawiał się całkowitego wyobcowania – ktoś taki jak on z łatwością mógł zapomnieć o reszcie świata. Miał przecież swoje bryły i kąty dachów.

Niemal przewrócił kubek z kawą, gdy na piętrze rozległ się nagle rumor i trzask. Widać za wcześnie docenił spokojnych i cichych sąsiadów, których jeszcze nie zdążył poznać. Pokręcił głową z dezaprobatą, odstawił naczynie na stół z zamiarem zjedzenia wystygniętych tostów, kiedy coś z hukiem uderzyło o jego drzwi. Jasper wykrzywił wąskie wargi, wstał z ociąganiem i przeszedł przez kuchnię, pokój dzienny (będący bardziej pracownią niż salonem) i wąski korytarzyk. Westchnął, wygładził ulubiony szary sweter, wytarł ręce o przód dżinsów, po czym otworzył drzwi. Spodziewał się ujrzeć fachowców od przeprowadzek albo grupkę dzieciaków z piłką, ale nie zastał nikogo. Przez moment stał spokojnie, wzruszywszy ramionami, wrócił do środka. Z trudem powstrzymał chęć zawołania niesfornego duszka, który zabawił się jego kosztem. Zamek kliknął cicho, a wtedy, w szparze pomiędzy uchylonymi drzwiami mieszkania naprzeciwko a futryną, mignął cień, który zniknął po chwili przy wtórze upiornego skrzypnięcia.

Zdenerwowany porannym telefonem od siostry pragnącej mu przypomnieć, jak niewdzięczną, paskudną i obrzydliwą jest osobą, nie umiał skupić się na pracy. Uznał więc, że najwyższa pora, aby zrobić zakupy, a przy okazji nabrać zdrowego dystansu do swojej sytuacji rodzinnej i rozejrzeć po najbliższej okolicy.

Właśnie wchodził po schodach z dwiema pełnymi torbami w rękach, kiedy coś otarło się o jego bok i chichocząc wrednie, zastąpiło mu drogę na trzecie piętro. Ulegając pierwszemu wrażeniu – także z powodu przyćmionego światła – pomyślał, że widzi coś nie z tego świata, ale kilkuletnie dziewczynki w spranych bluzach błękitnego koloru i wstrętnie kontrastujących różowych dzwonach należały jak najbardziej do rzeczywistości. Jasper uśmiechnął się niezręcznie.
- Cześć. Jestem twoim sąsiadem z mieszkania numer trzynaście, przepuścisz mnie? – Popatrzył na dziecko znad krawędzi niesionych przed krawędzi toreb. Wyglądało dziwnie nieobecnie, jakby widziało na wskroś przez człowieka, ściany, a może nawet dalej. Kiedy skinęło głową, robiąc mu miejsce, mysie włosy opadły na bladą twarzyczkę.
- Dzięki – mruknął, w myślach notując, żeby nigdy nie wpadać na pomysł żenienia się i późniejszego rozmnażania.

Czuł na karku ciekawski wzrok dziewczynki i nie potrafił powstrzymać nieprzyjemnego dreszczu, który wstrząsnął nim, gdy stawiał jedną z toreb między swoimi stopami, żeby sięgnąć klucze z kieszeni. Wypuścił pęk z dłoni, kiedy za jego plecami ktoś gwałtownie otworzył drzwi i wydarł się na całe gardło:
- Lucy, do domu, natychmiast!
Jasper zerknął przez ramię, a młoda, niska kobieta natychmiast spłonęła wyraźnie widocznym rumieńcem.
- Przestraszyłam pana, przepraszam. Zabroniłam córce wychodzić przed obiadem, ale widać uznała, że może… - urwała i odchrząknęła. - Przepraszam raz jeszcze – wydukała. Dziecko uśmiechnęło się nad wyraz wrednie, przepchnęło obok matki i zniknęło wewnątrz mieszkania bez słowa. Jasper chciał rzucić dla porządku jakąś grzecznościową formułką, gdy drzwi trzasnęły mu niemal przed nosem. Esme sarknęłaby coś na temat braku manier i ogłady u współczesnych kobiet, a potem dodałaby mentorskim tonem swoje ulubione stwierdzenie: - Znak czasów, cukiereczku, znak czasów. Blondyn jednak potraktował to z właściwą sobie obojętnością, podniósł klucze i torbę z zakurzonej wykładziny, otworzył zamek i naciskając na klamkę, wrócił do jedynego domu, który kiedykolwiek posiadał.

Siedział z ołówkiem nad pustą kartką, próbując wymyślić optymalne rozwiązanie ciągów komunikacyjnych dla budynku z kolejnego zlecenia, kiedy zadzwonił dzwonek. Jasper miał ochotę zignorować irytujący dźwięk, nie zamawiał jedzenia, nie spodziewał się także przesyłek, ale uznał, że zdziczał już wystarczająco w ciągu ostatnich dwóch tygodni.
- Już idę, moment! – zawołał i podszedł do drzwi, po drodze przeczesując palcami swoje zdecydowanie za długie włosy. Nie skorzystał z judasza ani łańcucha, który swego czasu założyła przezorna ciotka. Uchylił drzwi i odruchowo spojrzał w dół. Na jego wycieraczce stała Lucy. Po policzkach dziewczynki spływały łzy, trzęsła się jej broda, a lewą dłoń zawinęła w coś, co wyglądało na zakrwawioną apaszkę.
- Pomóż mi – szepnęła i załkała.
Mężczyzna nie wiedział, co robić.
- A gdzie twoja mama? – zapytał. Dziecko zacisnęło zęby, powstrzymując płacz.
- Mama nic nie wie, pomóż, proszę – błagała cichym głosem. – Zabroniła mi bawić się na poddaszu…
Blondyn odruchowo otworzył szerzej drzwi i zaprosił ją gestem do środka, ale ona zaprzeczyła ruchem głowy, popatrzyła mu prosto w oczy i syknęła złowieszczo:
- Nie tak, musisz to zrobić słowami.
- Wejdź, proszę – Uznał, że ktoś, kto nie ukończył jeszcze piętnastu lat ma pełne prawo do dziwactw i przeszedł nad tym do porządku dziennego. Lucy przestąpiła próg i zatrzymała się, rozglądając niepewnie.
- Korytarzem i w prawo. Apteczkę trzymam w łazience – odparł na pozór spokojnie. Pamiętał jeszcze, jak to jest nabroić i chcieć to ukryć przed dorosłymi. Dziewczynka zapewne zraniła się o którąś z ostrych krawędzi lub odłamek stłuczonej szyby i przestraszona widokiem krwi oraz bólem przybiegła do niego. Skoro mógł jej pomóc, postanowił na chwilę odegrać rolę – o ironio! – superbohatera, którym pragnął zostać, zanim ciotka zapisała go na zajęcia z rysunku.

Stanowcze szarpnięcie za nogawkę spodni wyrwało go z rozmyślań. Lucy usiadła na zamkniętej klapie sedesu i odwinęła apaszkę, wysuwając zranioną rękę do przodu. Jasperowi zakręciło się w głowie. Krew dziecka pachniała przytłaczająco słodko, niemal nęcąco, ale on czuł tylko ślinę napływającą mu do ust. Oczywiście, mdłości – pomyślał. Potrząsnął głową, jednocześnie postanawiając nie oddychać przez nos. Nerwowym ruchem poprawił srebrny łańcuszek i zakaszlał – jakby coś zacisnęło się na gardle mężczyzny.
- Wybacz, zaraz to oczyścimy i założymy opatrunek. – Sięgnął do szafki po pudełko, w którym trzymał wodę utlenioną oraz plastry. Klęknął obok małej i delikatnie ujął jej dłoń w swoją.

Nie zaskoczyło go, gdy koło dziesiątej wieczorem, usłyszał ciche pukanie do drzwi. Otworzył i stanął twarzą w twarz z matką dziewczynki.
- Dobry wieczór, panie… – urwała znacząco.
- Proszę mi mówić Jasper – przedstawił się spokojnie. - Dobry wieczór.
- Jestem Maria, mama Lucy – kontynuowała, a mężczyzna uważnie lustrował jej twarz. Miała ziemistą cerę, czarne włosy i ciemnoszare tęczówki. Uroda w tej rodzinie zdecydowanie była sprawą dyskusyjną.
- Może wejdziesz? – zaproponował, wierząc w swój urok osobisty, ale natychmiast tego pożałował, kiedy dostrzegł nieufność i oburzenie.
- Nie, dziękuję – odmówiła, cedząc słowa z trudem. - Chciałam przeprosić za zachowanie mojej starszej córki. Młodsza, Nettie, jest zdecydowanie grzeczniejsza, ale Lucy zachowuje się czasem, jakby…
- Miała diabła za skórą? – zasugerował, próbując rozładować napięcie.
- Pan to powiedział – odparła. - W każdym razie zadbam, by więcej pana nie niepokoiła i dziękuję za pomoc. – Jasper pomyślał przez moment, że ćwiczyła to zdanie przed lustrem.
- Nie ma za co. – Nie wysilał się zanadto, widząc, że jakakolwiek uprzejmość i tak zostanie zignorowana.
- Dobranoc – wymamrotała.
- Dobranoc – powtórzył bez entuzjazmu i zamknął drzwi. Sąsiadka i tak uznała go już za kompletnego gbura.

Jednak ostatecznie tę noc wypełniał niepokój i strach. Blondyn zjadł lekką kolację, wziął prysznic i położył się do łóżka, walcząc z wrażeniem, że ktoś go obserwuje, a coś istotnego ucieka mu między palcami. Gonitwa myśli nie pozwalała Jasperowi zasnąć. A gdy w końcu zapadł w sen, widział krew, czuł jej smak na języku, zanurzał w niej ręce. Ciecz krzepła na jego nagiej skórze i jedyne, czego w tamtej chwili pragnął, to przerwać koszmar napawający go obrzydzeniem do samego siebie. Na przemian zaciskał powieki i je otwierał, łudząc się, że za którymś razem znów będzie w swoim łóżku. Jednak to nie działało. Stał po pas w jeziorku pełnym krwi, która pachniała niewinnością i kusiła. Kiedy spróbował krzyknąć, drobne dłonie chwyciły go za włosy i szarpnęły mocno w dół. Do nosa i na wpół otwartych ust mężczyzny wlała się gęsta ciecz, uniemożliwiając oddychanie. W końcu opadł z sił, a ostatnie, co poczuł, to ból – jego dusza przestała istnieć.

Lucy bawiła się na schodach, kiedy usłyszała, że skrzypnięcie drzwi na trzecim piętrze. Przykucnęła na spoczniku, wyglądając niepewnie do góry. Na szczęście to nadchodził tylko sąsiad, który pomógł jej ze zranioną ręką. Przez chwilę chciała mu pomachać na powitanie, pomimo wyraźnego zakazu matki, ale zamarła przerażona. Piękne, dotąd błękitne, oczy blondyna były teraz nienaturalnie żółte, gdy schodził po stopniach w jej stronę. Uśmiechnął się drapieżnie, szczerząc białe zęby i pochylił do przodu, opuściwszy jednocześnie ramiona. W szarym, niechlujnie wyciągniętym swetrze wyglądał trochę jak wilk, którego widziała w jednym z programów przyrodniczych, ale… Nagle nie czuła już strachu, wątpliwości, nie pamiętała prawionych przez matkę uwag. Słyszała tylko mężczyznę i to, co szeptały jego myśli.
- Lubisz się bawić na poddaszu, prawda? – zachrypnięty głos brzmiał nieludzko.
Automatycznie skinęła głową, na co pogłaskał ją po włosach z aprobatą.
- Dziś pobawimy się tam razem – wydał polecenie. – Schowaj się, a ja znajdę twoją krew tak jak ona odnalazła mnie. Bądź gotowa, gdy przyjdzie pora – szepnął, po czym pomógł jej wstać i popchnął delikatnie w stronę prowadzących wyżej schodów.
- Ale… - wyjąkała
- Żadnych wątpliwości, to przecież nie zaboli – obiecał. - Wezwałaś mnie, więc jestem, słonko – stwierdził, zakładając kosmyk jasnych włosów za ucho.
- Czekałem na ciebie stulecia, ty wytrzymasz cierpliwie parę godzin. Mam ochotę przejrzeć się w kryształowym zwierciadle – wyjaśnił. Część umysłu Lucy doskonale rozumiała, co to oznacza. Inna wiedziała już, kim naprawdę był potwór spod łóżka. Dziewczynka, mimo starań, nie potrafiła powstrzymać swoich nóg, mozolnie wspinając się po stopniach na kolejne kondygnacje budynku.

W wygniecionej pościeli leżał srebrny łańcuszek, który – szczerniały i zerwany – zmienił się w kurz pod wpływem gwałtownego podmuchu wiatru. Krople deszczu uderzyły o szybę, rozpoczynając zwyczajny, listopadowy poranek w spokojnej części Seattle.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 23:02, 30 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 23:10, 30 Paź 2010 Powrót do góry

FESTIWAL HORRORU:
KSIĘGA MROCZNYCH OPOWIEŚCI


Bardzo dziękuję Wszystkim za zainteresowanie tym konkursem. Szczególne podziękowania kieruję oczywiście do tych Pań, które napisały i zamieściły swoje prace. A teraz… czas na głosowanie. Zapraszam!

Na początek słówko przypomnienia:

Każdy z uczestników miał napisać miniaturkę, która będzie specyficznym gatunkiem literackim, powszechnie określanym jako horror.
Miniatura mogła opowiadać o różnych nadprzyrodzonych zjawiskach i postaciach (duchach, zjawach, aniołach, demonach, strzygach, wampirach, upiorach, elfach, wilkołakach, zmiennokształtnych, czarownicach, czarodziejach, wróżkach, Bogach różnej maści, zombie, syrenach, krasnalach i innych mniej lub bardziej przerażających istotach), które powinny porządnie nas wystraszyć.

Każda z prac miała dotyczyć innej postaci z sagi, jednak bohaterowie nie musieli być kanoniczni Miniaturka miała ograniczyć się od 2 do 5 stron 12TNR.


Oceniamy:

- pomysł, wskazując 3, 2 i 1 miejsce (czyli oryginalność, innowacyjność, nowatorskość, dobre dopasowanie do gatunku jakim jest horror oraz czy nam się podoba)
- postacie, wskazując 3, 2 i 1 miejsce (czyli kreacja i autentyczność postaci, nietypową lub kanoniczną konstrukcję bohaterów )
- jakość, wskazując 3, 2, 1 miejsce (czyli styl, poprawność gramatyczną, wrażenia po przeczytaniu)

Z powyższych 3 kategorii zostaną zsumowane punkty, ogłoszone zostaną wszystkie miejsca, ale tylko pierwsze otrzyma czasową (miesięczną) rangę specjalną: Mistrz/Mistrzyni Horroru

Pozostałe dwie kategorie wskażą nam zwycięzców specjalnych. Oczywiście punkty dla tych dwóch kategorii będą liczone osobno:

- najbardziej straszna, przerażająca, mroczna miniatura, wskazując 3, 2, 1 miejsce (ranga: Pisarka z Piekła Rodem)
- najbardziej zabawna, dowcipna, śmieszna miniatura, wskazując 3, 2, 1 miejsce (ranga: Pisarka z Jajem)
Zwycięzcy w tych dwóch kategoriach również swoje rangi będą nosić przez miesiąc.


Warunkiem otrzymania wyróżnienia jest drugie lub dalsze miejsce w ogólnej klasyfikacji
_____________________________

LISTA UCZESTNIKÓW (numeryczna w kolejności wstawienia tekstu):

1. thingrodiel - ESME
2. Susan - JACOB
3. Pernix - EMMETT
4. Fresh - ALICE
5. Suhak - BELLA
6. Cornelie - DEMETRI
7. AngelsDream - JASPER

Proszę, oceniając wpisujcie zarówno nick autorą i imię głównego bohatera miniatury!
Bez podtytułów, to ułatwi liczenie punktów.
Oceniając, korzystajcie tylko i wyłącznie z załączonego formularza:
Kod:
[color=red][b]Pomysł:[/b][/color]

3 miejsce:
2 miejsce:
1 miejsce:

[i]Uzasadnienie:[/i]

[color=red][b]Postacie:[/b][/color]

3 miejsce:
2 miejsce:
1 miejsce:

[i]Uzasadnienie:[/i]

[color=red][b]Jakość i styl:[/b][/color]

3 miejsce:
2 miejsce:
1 miejsce:

[i]Uzasadnienie:[/i]

[color=red][b]Najstraszniejszy horror:[/b][/color]

3 miejsce:
2 miejsce:
1 miejsce:

[i]Uzasadnienie:[/i]

[color=red][b]Najśmieszniejszy horror:[/b][/color]

3 miejsce:
2 miejsce:
1 miejsce:

[i]Uzasadnienie:[/i]



Prace oceniamy przez tydzień i jeden dzień, czyli do 7.11.2010 r do godziny: 23:59

Bardzo proszę uzasadniajcie choć w kilku zdaniach swój wybór.
Panie, które wstawiły swoje teksty także oczywiście mogą oceniać, z jednym „ale” - nie można głosować na siebie!
Powodzenia!

Żeby nie było niejasności: AngelsDream zedydowała swojego posta jeden raz ponieważ była to kwestia tylko i wyłącznie dodania enterów.
I jeszcze jedno od dnia 31.10.2010 zapraszam do zamieszczania w swoim podpisie reklam zachęcających do głosowania wykonanych przez Anyankę!
Dziękuję bardzo!

1.
Image

Kod:
[url=http://www.twilightseries.fora.pl/wampirze-pojedynki,30/festiwal-horroru-ksiega-mrocznych-opowiesci-tu-wklejamy,7583.html#859348][img]http://img36.imageshack.us/img36/2028/beztytuu12c.png[/img][/url]


2.
Image

Kod:
[url=http://www.twilightseries.fora.pl/wampirze-pojedynki,30/festiwal-horroru-ksiega-mrocznych-opowiesci-tu-wklejamy,7583.html#859348][img]http://img264.imageshack.us/img264/2876/beztytuu10q.png[/img][/url]


3.
Image

Kod:
[url=http://www.twilightseries.fora.pl/wampirze-pojedynki,30/festiwal-horroru-ksiega-mrocznych-opowiesci-tu-wklejamy,7583.html#859348][img]http://img253.imageshack.us/img253/8751/beztytuu11.png[/img][/url]

4.
Image

Kod:
[url=http://www.twilightseries.fora.pl/wampirze-pojedynki,30/festiwal-horroru-ksiega-mrocznych-opowiesci-tu-wklejamy,7583.html#859348][img]http://img199.imageshack.us/img199/2306/beztytuu9a.png[/img][/url]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Sob 23:33, 30 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 12:56, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Pomysł:

3 miejsce: 4. Fresh - ALICE
2 miejsce: 2. Susan - JACOB
1 miejsce: 5. Suhak - BELLA

Uzasadnienie:
Pomysł na horror obecnie jest bardzo trudny. Mamy taki nawał tego wszystkiego, że na dobrą sprawę nic, co wymyślimy, nie będzie do końca oryginalne. Horrory są tak powszechne i dostępne, że głowa mała. Dlatego w tej kategorii oceniałam nie tyle oryginalność, co elementy jakiegoś zaskoczenia, jakieś zwroty akcji.

Dałam trzecie miejsce Fresh ze względu na motyw przewodni jej mini. Składanie ofiar jest już przewałkowane do przesady, co nie zmienia faktu, że można to opisać bardzo ładnie, odbiegając od danego kanonu. Fresh zrobiła coś fajnego. Podobało mi się przerywanie mini wstawkami kursywą. I ta Jaśminowa Babka. Motyw ciała bez duszy – to było właśnie fajne.

Drugie miejsce Sus – właśnie tutaj miałam ten element zaskoczenia. Podobało mi się to, jak wprowadziłaś czytelnika w tę historię. Wszystko miało ręce i nogi, prócz jednej rzeczy. Czemu oni się nie zamienili i nie walczyli z wilkołakiem? To mnie cholernie nurtuje i tego mi brakowało w tej mini. Końcówka była genialna, naprawdę.

Susz ma w tej kategorii miejsce pierwsze. Oglądałam film, który wspomina, jednakże odniesień do niego w jej mini wcale nie ma dużo. Podoba mi się to, jak Bella powoli odkrywa co się wokół niej dzieje. Ten horror jest bardziej psychologiczny, niż straszny i to mnie do niego przyciągnęło. Sam Edward był tutaj cholernie przerażający.

Postacie:

3 miejsce: 3. Pernix - EMMETT
2 miejsce: 1. thingrodiel - ESME
1 miejsce: 7. AngelsDream - JASPER

Uzasadnienie:
Postacie. Trudno trochę je tutaj ocenić, na dobrą sprawę. W niektórych tekstach te postacie są bardzo namacalne, w innych nie koniecznie. No ale dobra Wink

Trzecie miejsce przyznałam Pernix nie tyle za Emmetta, ale do niego zaraz wrócę, co za Rose. Podobała mi się jej determinacja w odkryciu prawdy. Pokazałaś, że naprawdę zależy jej na swoim mężu i zrobi wszystko, by mu pomóc. Tak samo motyw z tą małą dziewczynką duchem. Emmett tutaj był do pewnego momentu mało obecny. Dopiero na końcówce widać jego rozpacz.

Thin – bardziej niż za Esme przyznałam Thin drugie miejsce za starszą panią Robertową. Tak właśnie wyobrażam sobie starszą, samotną panią, która nie ma nic innego do roboty, tylko straszenie młodych opowieściami z krypty. Nie zmienia to jednak faktu, że motyw z Cullenami był zaskakujący.

Pierwsze miejsce – Angie. Czytałam ten horror wczoraj i postać Jaspera, jaką wykreowałaś w tak krótkiej mini jest powalający. Majstersztyk. Nie odnoszę się do końcówki tekstu, a początku, gdzie pokazujesz go jako samotnika, który nie chce rozmawiać z siostrą, najlepiej z nikim. On i jego samotność. To było coś.

Jakość i styl:

3 miejsce: 1. thingrodiel - ESME
2 miejsce: 5. Suhak - BELLA
1 miejsce: 7. AngelsDream - JASPER

Uzasadnienie:
Cóż, nie wiem, co dokładnie mogę powiedzieć. Styl Thin i Angie jest już tak wyrobiony, że można je poznać, nawet nie wiedząc, że to one pisały. To chyba praktyka już, bo opisy i dobór słów jest u nich tak wyważony, że wręcz niemożliwe jest, by tak dobrze pisać Wink Ale jednak – świetna konstrukcja zdarzeń, wpleciona w cudowne opisy – majstersztyk. Nie wiem, co mogę wam więcej powiedzieć, oprócz tego, że naprawdę świetne to jest.

Susz – ją czytam już od dawna, naprawdę dawna i pamiętam jej początki, a to, jak pisze teraz. Zmiana jest diametralna. Suszak się rozwinął i to w bardzo dobrym kierunku. Podoba mi się to, jak buduje akcje, wprowadzając opisy, które nie męczą, a nadają historii swoistej magii. Styl Suszaka powoli się wyrabia, co mnie cieszy. Pięknie, mała Wink

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: 3. Pernix - EMMETT
2 miejsce: 2. Susan - JACOB
1 miejsce: 5. Suhak - BELLA

Uzasadnienie:
Miałam ci ja mały dylemacik przy tej kategorii. Szczerze powiedziawszy, jest mało rzeczy, które mnie przerażają, co dobre nie jest xD Ale jakoś trzeba było zdecydować.

Pernix – może nie przeraziła mnie do końca, ale motyw z małą dziewczynką, tak mnie ujął za serce, nawiązanie do Dziadów też jest i to tak jakby mnie ruszyło. Ta mała dziewczynka była przerażająca. I to, że gdyby nie Rose błąkałaby się po ziemi nie wiadomo ile.

Susan za te opisy wilkołaka, który rozszarpuje i wypruwa flaki xD Może jestem trochę zboczona, ale lubię oglądać albo czytać takie rzeczy, choć gdybym zobaczyła to na żywo, na pewno zsikałabym się ze strachu. Nie zmienia to faktu, że twój wilkołak wywoływał gęsią skórkę na rękach. Tak samo jak strach sfory, można to było wyczuć.

Susz jest na pierwszym miejscu za horror bardziej o psychologicznym podłożu. Nie mamy tutaj przecież ani wampirów, ani wilkołaków – tutaj człowiek gotuje drugiemu człowiekowi taki los. Nawiązanie do filmu, który de facto mi się podobał, działa tutaj na duży plus. Tak samo jak postać Edwarda. Był tak dziwny i inny, że szok. Poza tym są tutaj pewne niedopowiedzenia, które czytelnik może spróbować rozwikłać sam i dorobić sobie dalszą ideologię.

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce:
2 miejsce: 3. Pernix - EMMETT
1 miejsce: 1. thingrodiel - ESME

Uzasadnienie:
Niestety, nie dam trzeciego miejsca, bo żaden z powyższych horrorów nie zasługuje na to miano. Jedyne przebłyski humoru odnalazłam w tych dwóch.

U Pernix – były to docinki, rozmowy między bohaterami mini. Można było się uśmiechnąć na samym początku czytania, później oczywiście ten humor znika, i robi się bardziej tajemniczo, ale początek – tak, mogę go podpiąć pod tę kategorię.

U Thin ten humor wprowadza staruszka. Wystarczy spojrzeć choćby na końcówkę, gdzie Robertowa cieszy się i triumfuje, że ludzie w końcu uwierzyli w ten nawiedzony dom i z miłą chęcią im o tym przypomina na każdym kroku Wink



Powiem wam, moje drogie, że było trochę trudno. Trudno, bo dobry horror jest trudny do napisania. Uczestniczki, które zamieściły swoje mini – gratuluję wam wszystkim. Jesteście naprawdę dobre!
Najbardziej chyba podoba mi się to, że nie ma powtarzających się motywów – mamy taką różnorodność, że każdy może znaleźć tutaj coś dla siebie. Podoba mi się, że ten konkurs się odbył, bo można poczytać świetne teksty, pobać się trochę, ale też rozluźnić Wink
Oby więcej takich pomysłów było!

Ave i udanego i strasznego Halloween xD


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Nie 13:06, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Oczywiście się rozpisałam, a jakże, jednak mam nadzieję, że następni komentujący nie uznają tego za wymówkę pt. „Ja nie umiem tak długo, więc nie komentuję” (ostatnio dosyć popularne). Liczę, że oceni wiele osób, a moje dziwactwa to moja sprawa.

Zanim przejdę do konkretnej punktacji, chciałabym napisać parę słów od siebie na temat ogólnie konkursu oraz poszczególnych prac. Po pierwsze, zaskoczyło mnie, że żadna z koncepcji się nie pokrywała i każda była zupełnie inna. Może to brzmi dziwnie, ale obawiałam się, nawet byłam tego prawie pewna, że co najmniej dwie prace będą do siebie bardzo podobne (zupełnie przypadkowo oczywiście). Nie wiem dlaczego – tak czy inaczej zostałam bardzo przyjemnie zaskoczona :D Aczkolwiek zauważyłam przewijający się w wielu tekstach (w tym w moim) motyw opuszczonego domu.
Do rzeczy.

Pomysł:

W tej kategorii mam małą zagwozdkę. Mianowicie chodzi mi o tekst Fresh – otóż dziewczyna uderzyła w mój czuły punkt, ponieważ ja panicznie boję się takich tematów. Koncepcją konkursu było postraszyć, ale koniec końców to miała być zabawa, a Jaśminowa Babka tylko przypomniała mi o potworach spod mojego łóżka, więc gdy dotarłam do końca pożałowałam, że wzięłam się za ten tekst, właśnie ze względu na tematykę. Z jednej strony koncepcja mnie zabolała, z drugiej pomysł trafiony, bo faktycznie się przestraszyłam i głupio byłoby tego nie nagrodzić. Aczkolwiek miej mnie Freszu na sumieniu, w nocy bałam się zamknąć oczu, a najgorzej było jak usłyszałam stukanie za oknem.
Myślę że drugim pomysłem godnym uwagi był tekst Angels o Jasperze. Dosyć ciekawe, nietuzinkowe podejście do tematu, przynajmniej według mnie, no a sama koncepcja dosyć… nieokreślona? Tak bym to nazwała. Nie potrafię dokładnie określić tego horroru ani zaszufladkować go, nie przychodzi mi też do głowy żaden film ani opowieść, do której mogłabym to porównać, więc za to plusik. Uzyskał drugie miejsce za małą zawartość horroru w horrorze, a to także dosyć ważna kategoria. Aczkolwiek klimacik był. Przyznam szczerze, że po pierwsze miałam pewne trudności ze zrozumieniem końcówki, ale nawet jak ją zrozumiałam, to nie ona mnie przeraziła, a sam klimat oraz postać Jaspera od początku opowiadania, człowiek upiorny sam w sobie. Za tę nietuzinkowość daję tekstowi Angels miejsce drugie.
Trzecim ciekawym pomysłem był tekst Cornelie. O ile początkowo wydawał mi się dziwny i nie mogłam podpasować go pod horror, być może dlatego że w ogóle nie przerażał, o tyle teraz, gdy się przespałam z tą lekturką, mogę śmiało powiedzieć, że jest to ciekawe ujęcie ludzkich strachów. Być może było ckliwie i nieco rzewnie, ale za to jak Kornelkowo, a jak już jej pisałam, jest Korniszon, jest impreza, ponieważ jej styl i ujęcie tematu zazwyczaj przypada mi do gustu. Widać w tym romantyczną naturę naszego Ogórka i choć może horroru w horrorze było mało, to przynajmniej jest oryginalnie no i myślę, że nieco zmusza do refleksji w temacie rozgrzeszenia samego siebie oraz odpokutowania swoich grzechów nie pielgrzymką do Częstochowy, a jedynie (bądź aż) paskudnymi wizjami, które być może w pewien sposób zmieniają w nas ten zalążek zła w coś lepszego i dającego nadzieję.

Co by nie pozostawić bez komentarza resztę tekstów: wahałam się czy nie umieścić na miejscu trzecim tekstu Susan, aczkolwiek doszłam do wniosku, że pomysł sam w sobie nie jest jakiś szczególnie oryginalny. Chyba była tego świadoma sama autorka, przywołując fragment o filmach, w których grupa nastolatków gubi się w lesie i wszyscy giną. W tej chwili przychodzą mi na myśl co najmniej cztery: Ruiny, Dom woskowych ciał, Droga bez powrotu, Wzgórza mają oczy, oczywiście każdy film traktuje o czym innym, ale wciąż schemat podobny. Dlatego skrzywdziłabym pozostałe autorki, wrzucając Suzi do czołówki.
W temacie tekstu Pernix: nie przepadam za voodoo, wywoływaniem duchów, takimi dosyć empirycznymi tematami. Chociaż muszę przyznać, że tekst sam w sobie mi się podobał, a i napisany jest zgrabnie, to w kategorii pomysłu niestety u mnie traci za tematykę. Być może spojrzałabym na niego przychylniej, gdyby nie fakt, że uznałam ten fragment o Bogu i niebie za zbędny, ale to moje prywatne odczucia.
Tekst thin mnie… kochana, wiesz, że kocham Twoje teksty, ale ten mnie zawiódł. Był napisany oczywiście bezbłędnie, lekko, ze świetną klamrą i dosyć komiczną postacią Robertowej Smileys, ale… Ale mimo wszystko się rozczarowałam, ponieważ skończyło się na tej poprawności. Być może niepotrzebnie tłumaczyłaś sytuację? Może warto było to pozostawić naszym domysłom... Z drugiej strony wtedy ta historia trochę byłaby wybrakowana, więc już sama nie wiem.

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: AngelsDream - Jasper
1 miejsce: Fresh - Alice

Postacie:

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że to łatwa kategoria. Niewątpliwie przypadły mi w tekście thingrodiel postacie Robertowej Smileys oraz Steviego, u Susan mamy w ciekawy sposób zbudowanego Jacoba, Cornelie oczywiście wplotła wzruszający wątek miłości i opisała w całkiem zgrabny i metaforyczny sposób jego rozterki, u Pernix zaś chyba właśnie najmocniejszą stroną są bohaterowie, którzy naprawdę przypadli mi do gustu. Tak, w tej kategorii wygrywa u mnie tekst o Emmetcie, (Emmeccie?) mamy tam pewną siebie Rose, Emmetta o typowym dla siebie poczuciu humoru oraz chłopięcym uroku małego psuja, nieco tajemniczego Jaspera… Niewątpliwy plus tego tekstu.

Na drugim miejscu chętnie umieszczę wspomnianego wcześniej przeze mnie Jaspera Angelsowego. Niepotrzebna mu żądza krwi, by był przerażający. Kojarzył mi się z człowiekiem bez konkretnego sensu życia, mimo że posiadał cele, do których dążył, ale jego życie było puste i to być może tak mnie przerażało? Ten bezsens jest zamkniętej egzystencji… No i dziwna dziewczynka Lucy, tak, bardzo intrygująca i myślę że szybko się da ją polubić i czuć żal względem jej osoby.

Na trzecim miejscu thin, właśnie dzięki starej jędzy Smileys oraz ciekawskiemu tchórzowi Steviemu. Kiedy tak błądziłam myślami po bohaterach ze wszystkich sześciu tekstów, to oni według mnie najbardziej się odznaczyli w mojej pamięci.

3 miejsce: thingrodiel - Esme
2 miejsce: AngelsDream - Jasper
1 miejsce: Pernix - Emmett

Jakość i styl:

Myślę, że w tej kategorii sama siebie nie zaskoczę. Najlepsza stylowo okazała się thin, jak zwykle perfekcyjna. Tekst był lekki, dobrze zbudowany, bez powtórzeń z bodajże jedną literówką (a może to nie było u niej, tylko coś mi się pomyliło). Nie wiem co mam dodać. Nie da się do czego przyczepić, no.
Angels, znów u mnie drugie miejsce. Napisałaś bardzo ładny, chciałoby się powiedzieć: płynny tekst, który otrzymałby u mnie drugie miejsce, gdyby nie thingrodiel, która pod tym względem spodobała mi się nieco bardziej (być może przez pewną chropowatość Twojego stylu). Aczkolwiek chyba ze dwa potknięcia widziałam, ale to raczej nieszkodliwy typ błędów.
Tak naprawdę to muszę wybierać pomiędzy jednymi z najlepszych na forum i to dosyć niesprawiedliwa rozgrywka, ponieważ każdy ma w swoim piórze coś, co uwielbiam i co kupuję, dlatego tak ciężka jest ta kategoria. To tak jakby ktoś się zapytał, czy wolę jeździć na rowerze czy pizzę. To kompletnie dwie różne rzeczy.
Gdy tak sobie myślę, to doszłam do wniosku, że na trzecie miejsce zasługuje Susan. Lekko i przyjemnie mi się ją czytało, a przede wszystkim chciałam ją nagrodzić za pomysł ze snem, który się sprawdza, a tę koncepcję bardzo lubię. Taka bezradność jest tak przerażająca i straszna, że myślę że powinnam była może jeszcze raz przemyśleć Twój tekst w kategorii Pomysł, jednak uważam, że nagrodzę to stosownie w kategorii Najstraszniejszy horror. Ale wracając do stylu: skłamałabym, gdybym powiedziała, że potknięć nie było, ponieważ nawet późno w nocy zauważyłam ich całkiem dużo, jednak Twój styl ma w sobie coś takiego, co sprawia, że mimo wszystko kojarzy mi się przyjemnie i chciałabym to docenić.
Tak naprawdę to powinnam tu jeszcze zawrzeć Kornelkę, ponieważ i ona przypadła mi do gustu, ale niestety nie można stawiać miejsc ex aequo, a jako że Kornelka dostała za pomysł, to Suzi za styl, wiedzcie jednak, że podobałyście mi się w obydwu kategoriach na równi.

3 miejsce: Susan - Jacob
2 miejsce: AngelsDream - Jasper
1 miejsce: thingrodiel - Esme

Najstraszniejszy horror:

Po przeczytaniu Susan naprawdę się przestraszyłam. Być może to dziwne, że wygra u mnie ona, a nie Fresh, ale jednak u Fresh straszna była koncepcja, która obudziła we mnie pewne strachy spod łóżka, a sam horror w horrorze nie przeraził mnie tak bardzo jak ten Suzi. Mimo że w tekście Zuzi jest poważny błąd logiczny (dlaczego się nie przemienili? Przecież to ich instynkty?), to jednak nie zmienia faktu, że przez okno patrzeć się bałam wczoraj (a nuż zobaczę wilkołaka). Myślę, że ten efekt osiągnęłaś właśnie poprzez ten sen który nie był snem, a wizją przyszłości i wszystko tak naprawdę prowadzi do nieuchronnego nieszczęścia, takie coś jak fatum w tragedii greckiej. No i te flaki, potwór na dwóch nogach, łe łe łe łe a-fuj. (xD)
Na drugim miejscu Freszasta, uzasadnienie już napisałam w kategorii Pomysł.
Miałam okropny problem z miejscem trzecim, ale już wiem, że zasługuje na nie Cornelie. Przejrzałam dla pewności wszystkie teksty i doszłam do wniosku, że pozostało mi wybierać pomiędzy upiornym Jasperem oraz klatką, którą tworzy grzeszny człowiek samemu sobie. Wybrałam to drugie, ponieważ porusza tematy, które są trochę nam… hmm… dalekie, bo kto myśli o śmierci w dowolnej chwili? To także jest nam nieznane, a wiadomo, że boimy się tego, co nie znamy. Jaspera-wampira zaś kojarzymy ze… Zmierzchu, a to już nas tak bardzo nie przeraża (taki żarcik mi się wkradł, mwahaha), mimo że jego charakter był trochę straszny.

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: Fresh - Alice
1 miejsce: Susan - Jacob

Najśmieszniejszy horror:

Porąbana kategoria. Wszyscy wzięli to na poważnie, więc wiem jedynie, że rozbawiła mnie postać Robertowej, za co thin ląduje na pierwszym miejscu. Na drugim tekst Pernix, za przejawy poczucia humoru, a trzecie to już taka wyliczanka, padło na Susan, ponieważ sfora bawi mnie sama w sobie.

3 miejsce: Susan - Jacob
2 miejsce: Pernix - Emmett
1 miejsce: thingrodiel - Esme


No i to tyle ode mnie. Niezwykle wysoki poziom konkursu, przez co oceniać jest naprawdę ciężko i w każdej kategorii mam wrażenie, że kogoś skrzywdziłam. Nie potrafię powiedzieć, który tekst podobał mi się najbardziej, ponieważ każdy miał coś, w czym był dobry. Posdumowując: thin jak zwykle bezbłędna, Angels oczarowała klimatem, Susan mnie poważne przestraszyła, Fresh zwołała wszystkie potwory z mojej szafy na balangę, Cornelie zmusiła do refleksji, a Pernix może w swoim tekście nie wyróżniała się w niczym konkretnym, aczkolwiek napisała porządny, dopracowany tekst – jedynie nie podpasowała mi tematyka, ale to już kwestia gustu.
Dziękuję za uwagę oraz takie wspaniałe teksty!
suharek


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Nie 13:15, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
pampa
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 57 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:22, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Pomysł:

3 miejsce: Pernix - Emmet
2 miejsce: Susan - Jacob
1 miejsce: AngelsDream - Jasper

Uzasadnienie:
Chyba w tej kategorii miałam największe problemy z przyporządkowaniem miejsc. Za mało miejsc w stosunku do dobrych pomysłów. Ale jak to mi powiedziano "trudno, trzeba wybrać" więc poszłam za głosem mądrej osoby Wink
Pernix otrzymała 3 miejsce ze względu na wspaniałą absurdalność jaką jest pomysł posłania obrzędu dziadów do Ameryki
Susan dałam drugie miejsce ponieważ zestawienie w walce zmiennokształtnych z wilkołakiem zaskoczyło mnie okrutnie. nie pomyślałabym nawet o takim sparingu
AngelsDream jest moim no 1 ponieważ jej miniaturka jest mistrzowska Smile
czuję w niej mnóstwo wpływów klasyków gatunku czyli Mastertona i Kinga. nie wiem czy autorka tego opowiadania się w ich książki kiedyś wczytywała, ale jeśli nie to tym bardziej chylę czoła
uwielbiam tego typu zwroty akcji, niedomówienia, niedopowiedzenia, ta ulotność sensu nad którą się zastanawiam jeszcze jakiś czas po przeczytaniu. Fajnie poprowadzona akcja od niby ofiary do niby kata, osadzenie akcji w czterech - z założenia - bezpiecznych ścianach, efekt zaskoczenia głównego bohatera, to wszystko mi się najbardziej spodobało

Postacie:

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: Susan - Jacob
1 miejsce: AngelsDream - Jasper

Uzasadnienie:
W przeciwieństwie do koleżanek wyżej, z tą kategorią miałam najmniejszy problem Wink
Cornelie otrzymuje ode mnie trzecie miejsce za postać sadystycznego demona (?) Alice. Wyobraziłam sobie jej filmową postać w czarnej skórzanej kiecce z cięciem od uda, do tego czarny skórzany płaszcz i bat - ujęło mnie to w 100% Smile
Susan za postać Jacoba który ma 150% Jacoba w Jacobie Wink
AngelsDream kolejny raz pierwsze miejsce za dwie postacie: małej dziewczynki i jej matki. Przyznam szczerze, że z początku wkręciłam się w to, że są to złe postacie. Opis ich fizjonomii i to co on ukazywał sprawiły, że są to wg mnie postacie idealnie skrojone do horroru


Jakość i styl:

3 miejsce: Susan - Jacob
2 miejsce: Pernix - Emmet
1 miejsce: thingrodiel - Esme

Uzasadnienie:
Uważam, że stylistyka horroru jest dość ciężka. Tak jak wszędzie słowa muszą po prostu "płynąć" to jasne, ale w tym przypadku muszą dodatkowo wywołać coś, co nie jest zbyt łatwe do wywołania czyli strach
i właśnie za to wywołanie strachu miejsce 3 przyznałam Susan.
Koleżanka Pernix jak nikt inny powoduje, że dość statyczne momenty w treści czytam z zainteresowaniem. Thin to klasa sama w sobie, o czym wszyscy wiedzą więc tutaj problemów nie miałam żadnych. Na marginesie dodam, że z tego miejsca dziękuję Dzwonkowi, bo gdyby zdecydowała się napisać to byłabym w głębokiej z pierwszym miejscem Laughing

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: Suhak - Bella
2 miejsce: Susan - Jacob
1 miejsce: AngelsDream - Jasper

Uzasadnienie:
Od razu napiszę, że miejsce 1 i 2 są ex aequo najstraszniejsze, o podium przeważył jeden szczegół - boję się dzieci w horrorach Wink
Znam film na którym inspirowała się Suhak i uważam, że jej historia jest nawet lepsza. Napięcie wyczuwalne od razu, wiadomo że stanie się COŚ złego, nie wiadomo tylko co. Gdybym nie widziała pierwowzoru miałabym problem z określeniem co to będzie i to chyba jest najpiękniejsze.
Susan walka, las, noc, grupa nastolatków,opuszczony dom, opis wilkołaka (......) i mamy idealny horror Very Happy Jedyne co mnie troszeczkę zdziwiło to rzucająca się w oczy inspiracja "Oszukać przeznaczenie". Myślę, że gdyby poprowadzić zakończenie troszeczkę inaczej byłoby jeszcze lepsze
Ale muszę przyznać szczerze, że do momentu przeczytania ostatniego opowiadania Twój uważałam za najstraszniejszy. Niestety AngelsDream uderzyła w mój czuły punkt Wink
To, że jej opowiadanie umieściłam na pierwszym miejscu no, ewidentnie znaczy, że mnie najbardziej przeraziło. I tu chyba nie muszę wytaczać argumentów co, bo we wcześniejszych kategoriach jasno określiłam Wink


Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce:
2 miejsce: thingrodiel - Esme
1 miejsce: Pernix - Emmet

Uzasadnienie:
Strasznie nie na miejscu kategoria jeżeli chodzi o ocenianie horrorów Wink
Ale ok, mus to mus. Akurat złożyło się, że ocenione w tej kategorii horrory najmniej mnie zaniepokoiły
thin za postać starej baby wysiadującej w oknie, Pernix za Emmeta który mnie w każdej chyba odsłonie rozbawia Smile

Reasumując wszystko - ta edycja konkursu bardzo mi się podobała Very Happy
dużo bardziej niż Lemoniada, bo horrory to mój ulubiony gatunek
Mam nadzieję, że wejdzie w stały rozkład kalendarzowy i z roku na rok opowiadania będą coraz straszniejsze


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 23:59, 31 Paź 2010 Powrót do góry

Zacznę od tego, że Lemoniady nie oceniłam, czego potem żałowałam, więc tym razem przysiadłam do dokładnej lektury sześciu tekstów, starając się dostrzec detale i docenić w każdej miniaturze coś innego. Przy tym wyrzuciłam z głowy własny udział w konkursie, żeby się już tak nie przejmować.

Pomysł:

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: Pernix - Emmett
1 miejsce: Suhak - Bella

Uzasadnienie: Wyróżniłam w tej kategorii trzy teksty, które swoim zamysłem zrobiły na mnie największe wrażenie. Widziałam w tych miniaturach największy potencjał, a przy tym czytało mi się je nad wyraz dobrze (nie mam tu na myśli stylu, chociaż częściowo będzie się to pokrywać).

Trzecie miejsce dla Cornelie za wykorzystanie obecnego w kulturze motywu w sposób, który może nie do końca grał z tym, co wybieram w literaturze, ale jednak warty uwagi i docenienia.

Drugie dla Pernix i potęgi sieci. Dziś już nic nie jest czysto europejskie czy amerykańskie. A obrzędy i wywoływanie duchów, choć nie były przerażające, wywołały dreszcz. Czy nie jest przerażająca niepewność, gdy nie wiemy, jakimi byliśmy ludźmi w przeszłości? Dziady zawsze mnie fascynowały i sądzę, że tu Pernix świetnie to ułożyła. Motyw dziewczynki i Rosalie uderzył mnie nawet bardziej niż wątek ukochanej Emmetta.

I mocne miejsce dla tekstu przerażającego, złożonego, trudnego. Pozostaje mi poczekać na rozszerzoną wersję, by przekonać się, jak zabrzmi ta historia, kiedy autorka nie będzie już niczym ograniczona. Opuszczony dom, staruszka, ogrodnik, poddasze. To niemal obowiązkowe elementy horroru, prawda? A jednak zostały podane w inny sposób, który szczególnie przypadł mi do gustu.

Postacie:

3 miejsce: thingrodiel - Esme
2 miejsce: Suhak - Bella
1 miejsce: Pernix - Emmett

Uzasadnienie: Tekst thin wyróżniam z powodu pary nastolatków i Carlisle'a. Urocza równowaga dla całej reszty, która niestety średnio przypadła mi do gustu.

Suhak dostaje zaszczytne drugie miejsce za Edwarda. Był absolutnie wspaniały, złożony, opętańczy. Kij z Bellą, choć i do niej nie mam zastrzeżeń.

Pierwsze miejsce dla Rosalie, która przecież wcale nie musi być tą złą, Emmetta z całym jego misiowatym poczuciem humoru i Jaspera tworzącego atmosferę, a także za przejmujące chłodem zjawy.

Jakość i styl:

3 miejsce: Susan - Jacob
2 miejsce: Pernix - Emmett
1 miejsce: Suhak - Bella

Uzasadnienie: Tu będzie uzasadnienie zbiorcze. Wszystkie teksty czytałam na głos, to zmienia odbiór. Zwłaszcza płynności stylu i języka. Wymieniłam te miniatury, które niemal same się odczytywały, nie męczyły ani oczu, ani języka.

Muszę dodać słowo do thin: zdrobnienia brzmiały okropnie, wybijały z rytmu. Poza nimi mogłabym się ewentualnie przyczepić do opisu domu, ale to nie tak, że napisałaś źle. Technicznie było poprawnie.

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: Susan - Jacob
2 miejsce: Fresh - Alice
1 miejsce: Suhak - Bella

Uzasadnienie: Makabra, zwłaszcza gdy mam zastrzeżenia do logiki, średnio mnie rusza, ale jednak było to poniekąd przerażające. Stąd trzecie miejsce dla tekstu o sforze.

Porwanie przez demony/satanistów/szaleńca to ograny motyw, ale odpowiednio zaserwowany wciąż może przerażać. Fresh na pewno zajmie wysokie miejsce w tej kategorii.

I znów Suhak ze swoją Bellą, która nie uciekała na piętro. Edwardem opętanym przez ducha, opuszczonym domem i naleśnikami w środku nocy. Mniam, przerażająco smaczny tekst.

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce:
2 miejsce: thingrodiel - Esme
1 miejsce: Pernix - Emmett

Uzasadnienie: Inne teksty zawierały niewiele humoru. A thin i Pernix, choć może stworzyły miniatury niezbyt napawające strachem, to jednak wplotły w nie coś na osłodę. Za te momenty, w których mogłam się pośmiać, odpowiednio miejsca drugie i pierwsze.

Z tego miejsca pozdrawiam serdecznie. Angels.


Post został pochwalony 2 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 12:02, 01 Lis 2010 Powrót do góry

Pomysł:

3 miejsce: 3. Pernix - Emmett
2 miejsce: 6. Cornelie - Demetri
1 miejsce: 5. Suhak - Bella

Uzasadnienie:

Postanowiłam nie rozpisywać się zbytnio, dlatego tylko parę słów. Pernix wpadła na fajny pomysł z wykorzystaniem obrzędu, jakim są dziady w swoim tekście. Nie przeszłoby mi przez myśl takie coś. Corny opowiedziała swoją historię w dość zawiły sposób i z początku nie rozumiałam, o co chodzi, ale potem wszystko się wyklarowało i jestem pod wrażeniem. Demetri, Alice, organy i to wszystko, wyobrażenie piekła, brawo. No i Suhak. Edward ogrodnik i Bella, która się wprowadza do domu. Coś czułam, że coś z tego będzie. Przyszło mi na myśl skojarzenie z filmem Klucz do Koszmaru, gdy okazało się, że ukochana Edwarda była w ciele tamtej kobiety. Niemniej jednak pomysł uważam za najciekawszy i najlepiej poprowadzony.

Postacie:

3 miejsce: 5. Suhak - Bella
2 miejsce: 1. thingrodiel - Esme
1 miejsce: 7. AngelsDream - Jasper

Uzasadnienie:

Suhak dostaje trzecie miejsce za ciekawego Edwarda, który z początku wydawał się mrocznym, ale dobrym facetem, a potem okazało się, że jest całkiem inny i chciał wykorzystać ciało Belli dla swojej ukochanej. Lubię takich Edwardów, którzy nie są mdli jak u Meyer. Twój miał charakter. Dla thin drugie miejsce za straszącą kobietę i Esme, która nastraszyła tamtą parkę. Nie spodziewałam się, że Esme może być przerażająca. A jednak. Sprawiłaś, że przez moment naprawdę się jej bałam. No i Angels za Jaspera i Lucy. Oboje od początku wywoływali u mnie dreszcze i niepokojące myśli. Postać Jaspera poprowadziłaś w świetny sposób, na początku snując niedopowiedzenia, a potem mnie zaskakując. Brawo.

Jakość i styl:

3 miejsce: 7. AngelsDream - Jasper
2 miejsce: 5. Suhak - Bella
1 miejsce: 1. thingrodiel - Esme

Uzasadnienie:

Ta trójka ma świetny, wypracowany styl, który za każdym razem zaskakuje mnie swoją poprawnością językową, bogactwem języka, płynnością, dojrzałością pisarską i który sprawia, że wszystko co opisują, staje mi przed oczami. Jednak największą słabość mam do stylu thin, więc daję ją na pierwsze miejsce.


Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: 7. AngelsDream - Jasper
2 miejsce: 6. Cornelie - Demetri
1 miejsce: 5. Suhak - Bella

Uzasadnienie:

Angels stworzyła straszny klimat dzięki postaciom Jaspera i Lucy. Ich zachowanie było przerażające i zastanawiające. Podobało mi się, że w miarę powoli prowadziłaś akcję, tworząc tą mroczną wizję. Wyszło Ci bardzo fajnie.
Corny i jej opowieść o Demetri, piekle, stosy ciał, krew itd. zrobiły na mnie wrażenie.
Mam słabość do Edwarda ogrodnika, chcącego ciała Belli dla ukochanej. Klucz do Koszmaru mnie przestraszył, więc Twoja historia, która skojarzyła mi się z tym filmem, również mnie wystraszyła.

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce:
2 miejsce: 3. Pernix - Emmett
1 miejsce: 1. thingrodiel - Esme

Uzasadnienie:

Thin jak to thin. Te teksty mają specyficzny klimat i zawsze odnajdzie się w nich coś śmiesznego, tak jak i tutaj. Gdy wyobraziłam sobie kobietę opowiadającą o tamtym domu, uciekającą przed Esmę parę i w ogóle, to chciało mi się śmiać, naprawdę.
Pernix również w swojej miniaturce miała kilka zabawnych momentów. Nie lubię Emmetta, ale ten był dość śmieszny i nawet zbytnio mnie nie denerwował.



Poza tym chciałam podziękować za zorganizowanie konkursu. Naprawdę fajny pomysł. Spodobał mi się o wiele bardziej niż Lemoniada. Pewnie dlatego, że ogólnie wolę horrory. Wszystkie dziewczyny spisały się naprawdę dobrze. Gratuluję!


EDIT: Suhak mnie oświeciła. Nie czytałam jej przedmowy do tekstu, a tam jest wspomniane o Kluczu do Koszmaru. Przepraszam! :*


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Pon 19:06, 01 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kajemi
Dobry wampir



Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 717
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 17:57, 01 Lis 2010 Powrót do góry

Pomysł:

3 miejsce: Suhak - Bella
2 miejsce: AngelsDream - Jasper
1 miejsce: Fresh - Alice

Uzasadnienie:
Większość opowiadań miała bardzo fajne i ciekawe pomysły, więc to był bardzo trudny wybór.
No ale po dłuższym zastanowieniu wybrałam to co mnie najbardziej trzymało w napięciu. Więc tak.
Suhak oryginalny pomysł i nieprzewidywalne zakończenie. Sądziłam, że akcja potoczy się w innym kierunku niż się potoczyła. To na plus oczywiście.
AngelsDream świetny pomysł. Dużo nie do końca wyjaśnionych sytuacji, to jest to co mnie zaciekawiło. Zakończenie świetne, całkowicie mnie zaskoczyło.
Fresh pomysł z rytuałem i Jaśminową Babą najbardziej mnie urzekł. Fajnie, że od razu zaczęła się "akcja". Nie lubię długich wstępów i dla mnie mogłyby w ogóle takowe nie istnieć.

Postacie:

3 miejsce: Suhak - Bella
2 miejsce: AngelsDream - Jasper
1 miejsce: Thingrodiel - Esme

Uzasadnienie:
Z tą kategorią miałam największy problem. Te postacie były tak różne, występujące w tak różnych opowiadaniach, że ciężko je ze sobą zestawić i ocenić, która była lepsza, a która gorsza.
Dlatego oceniłam je pod kątem oddziaływania na mnie podczas czytania opowiadań.
Trzecie miejsce Suhak za Edwarda, który był bardzo tajemniczy przez całe opowiadanie. Czułam, że jest to zła postać i coś zrobi Belli, jednak na koniec okazał się zakochanym w Barbarze (mojej imienniczce Wink ) szukającym szczęścia i miłości mężczyzną.
Drugie miejsce przyznaję AngelsDream za wykreowanie postaci dziewczynki, która w moim odczuciu podczas czytania była złą postacią. Nawet przyszło mi do głowy, że jest wampirem rodem z "Miasteczka Salem" Kinga, szczególnie po tym jak wymusiła na Jasperze wypowiedzenie na głos zaproszenia do domu. Świetna robota.
No i pierwsze miejsce zdecydowanie dla thin za Panią Robertową. Jak sobie wyobraziłam tą kobietę siedzącą w tym oknie i grożącą młodym to od razu przeszedł mi dreszcz po plecach.

Jakość i styl:

3 miejsce: Fresh - Alice
2 miejsce: Thingrodiel - Esme
1 miejsce: Pernix - Emmet

Uzasadnienie:
Jak zawsze w tej kategorii oceniam te opowiadania, które mi się lekko i łatwo czytało.
Pernix - słowa płynęły, zdania wręcz uciekały. Uwielbiam czytać tak lekkie opowiadania, które nie wymagają ode mnie cofania się co zdanie i czytania jeszcze raz czegoś co mi się nie składa w calość. Tutaj tego nie zauważyłam. Dlatego przyznaję w tej kategorii pierwsze miejsce.
Thin styl twojego horrorowego opowiadania jak najbardziej przypadł mi do gustu. Był fajny, lekki i budował napięcie.
Fresh tutaj też skłoniłam się ku lekkości z jaką czytało mi się Twoją mini.

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: Fresh - Alice
2 miejsce: Thingrodiel - Esme
1 miejsce: AngelsDream - Jasper

Uzasadnienie:
Tutaj nie miałam żadnego problemu. Te trzy opowiadania w moim mniemaniu bardzo odznaczały się od reszty. Problem miałam jedynie w przyporządkowaniu miejsc, bo za napięcie dałabym wszystkim pierwsze miejsce. Ale musiałam wybrać, dlatego:
pierwsze miejsce AngelsDream. Napięcie jakie zbudowałaś w związku z matką i córką, ich tajemniczość, dziwne zachowanie, spowodowało, że poczułam się nieswojo zerkając na okno w ciemnej sypialni Laughing No i finał, czyli Jasper z żółtymi oczami dopełnił tylko moje doznania.
Drugie miejsce dla thin. Dom, który opisałaś był tak straszny, że sama poczułam się dziwnie wyobrażając sobie go. Później postać Pani Robertowej i opis wyprawy młodej pary do tego domu nocą, również bardzo trzymające w napięciu
Trzecie miejsce dla Fresh za opuszczenie wprowadzenia. Dzięki temu opowiadanie trzymało mnie w napięciu od samego początku i nie puszczało do samego końca.

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce:
2 miejsce: Thingrodiel - Esme
1 miejsce: Pernix - Emmet

Uzasadnienie:
Tutaj kategoria trochę dziwna, ale zagłosowałam Smile
Mówiąc szczerze obydwa opowiadania (i tylko te dwa) miały w sobie taką samą ilość humoru i obydwie są dla mnie miejscem pierwszym w tej kategorii. Wpisanie ich w ten sposób było czysto przypadkowe.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez kajemi dnia Pon 18:00, 01 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Viv
Dobry wampir



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 103 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp

PostWysłany: Wto 13:54, 02 Lis 2010 Powrót do góry

Pomysł:

3 miejsce: 4. Fresh - ALICE
2 miejsce: 7. AngelsDream - JASPER
1 miejsce: 5. Suhak - BELLA

Uzasadnienie:
Tak naprawdę to ciężko znaleźć dobry pomysł na horror. Wszystko już prawie było. Jest teraz tyle filmów i książek o takiej tematyce, więc wymyślić coś innowacyjnego graniczy wręcz z cudem. W każdym razie wybrałam tutaj te trzy mini, chociaż właściwie wszystkie mi się podobały.
Fresh, podobała mi się ta historia. Była straszna, była przerażająca Jaśminowa Babka, była skrzypiąca podłoga, czyli wszystko, co w prawdziwym horrorze być powinno.
Podobały mi się te wstawki pisane kursywą. Pomysł może trochę oklepany, ale w dobrej oprawie może skutecznie wystraszyć.

Drugie miejsce za historię Jaspera. Świetnie napisana opowieść, z zaskakującym dla mnie zaskoczeniem. Od początku myślałam, że to on będzie ofiarą a ta przerażająca mała Lucy okaże się jakąś zjawą czy innym potworem. Wielki plus za zgrabne podejście do tematyki.

Na pierwszym miejscu Suhak za opowieść o Belli i Edwardzie. Niby inspirowane na filmie, ale jakże inne. Od początku czuć atmosferę grozy, wiadomo, że coś się wydarzy. Straszny dom, dziwny ogrodnik, zaginiona postać. Bardzo ciekawy pomysł i świetnie poprowadzona akcja.

Postacie:

3 miejsce: 5. Suhak - BELLA
2 miejsce: 7. AngelsDream - Jasper
1 miejsce: 3. Pernix - EMMETT


Uzasadnienie:
Postacie były w tych opowiadaniach tak różne i inne, że bardzo ciężko je ocenić. Tym ciężej, że są tylko trzy miejsca.
Na trzecim miejscu Edward Shuaka. Był straszny, czytając nawet nie mogłam go sobie wyobrazić w takiej roli. Ciężko było mi przypasować jego twarz do tak psychopatycznej postaci. Pominę Bellę bo szczerze to mało na nią zwracałam uwagę, bardziej wrażenie na mnie robił właśnie ogrodnik.
Na drugim Angels, w sumie Jasper był świetnie wykreowaną postacią, taki niepozorny a okazał się idealnym naczyniem dla potwora. Nie mogę tu pominąć Lucy. Postać przerażająca, która okazała się całkiem inna niż się spodziewałam. Obie postacie mnie zaskoczyły, brawo.
Na pierwszym miejscu Pernix. Tutaj najbardziej za Emmetta, Jaspera z jego darem uspokajania, jak już ci mówiłam, bardzo mi się spodobał, i za postać tej dziewczynki-ducha.

Jakość i styl:

3 miejsce: 1. thingrodiel - ESME
2 miejsce: 7. AngelsDream - JASPER
1 miejsce: 3. Pernix - EMMETT

Uzasadnienie:
Styl tych pań jest chyba znany na forum i wiadomo, że piszą świetnie. Co prawda thin i Angels znam bardziej ze słyszenia bo chyba mało prac ich czytałam, ale są jakby legendą na teesie, więc wiadomo, że jak piszą to piszą dobrze. Oczywiście czytając teraz ich mini nie rozczarowałam się, wręcz przeciwnie.
Na pierwszym miejscu Pernix, bo nie ukrywam uzależniłam się od jej opowiadań, zwłaszcza miniaturek. Jak dla mnie pisze świetnie. Uwielbiam jej styl, wyobraźnie, sposób przelewania
na papier. Mini o Emmecie również do takich należy, jest zgrabnie i dojrzale napisana.

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: 2. Susan - JACOB
2 miejsce: 5. Suhak - BELLA
1 miejsce: 7. AngelsDream - JASPER

Uzasadnienie:
Susan za ten straszny las w nocy. Ja za nic bym do ciemnego lasu nie weszła.
Ta historia skojarzyła mi się trochę z filmem Blair witch Project, właśnie z tą grozą wyzierającą z każdego miejsca, opuszczonym domem i przeczuciem, że zaraz coś cię dopadnie. No i końcówka, niby domyślałam się, że mu się to śni, ale nie spodziewałam się że tak zakończysz.
Na drugim miejscu Shuak, za lepszą wersję Klucza do koszmaru. Film mnie nie wystraszył, a u ciebie poczułam tą niepewność i grozę. Właściwie zawsze bałam się dużych, opuszczonych domów i nie wiem czy ja odważyłabym się w takim zamieszkać. Dochodzi dziwny ogrodnik, właścicielka, której Bella nie widziała na oczy, wędrówki w nocy na strych. Opowieść psychologiczna, która bardziej działa na psychikę niż chmara duchów i zjaw. No i ten przerażający Edward.
Angels stworzyła straszną opowieść za sprawą Jaspera, ale bardziej dla mnie przerażająca była Lucy. Byłam pewna, że to ona jest kimś strasznym, kto zawładnie Jasperem, zwłaszcza w momencie, kiedy wymogła zaproszenie do domu. Zmyliła mnie tym całkowicie, do tego jeszcze jej nawiedzona matka. No i finał, kiedy chłopak wychodzi błyskając żółtymi ślepiami. To był świetny, mroczny horror.

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce:
2 miejsce: 1. thingrodiel - Esme
1 miejsce: 3. Pernix - Emmett

Uzasadnienie:

W tej kategorii było najtrudniej, bo nie było śmiesznie, Wszystkie panie postawiły za punkt honoru postraszyć, miało być mrocznie a nie wesoło.
Więc, na drugim miejscu thin, bo z tych wszystkich mini w tej było trochę humoru, albo autorka ma taki specyficzny styl, że się go tam troszkę dopatrzyłam. Ale pamiętając jej prace z lemoniady myślę, że jest taką osobą z nutką humoru we wszystkim, co tworzy.
Na pierwszym Pernix, za Jaspera który skojarzył mi się mistrzem Jedi, ale to takie moje małe zboczenie, bo nie wiem czy to na dobre wyszło bo mini zamiast mnie przestraszyć to mnie rozbawiła, mam nadzieję, Pernix, że nie będziesz mi miała tego za złe.


Podsumowując, to był świetny festiwal grozy. O wiele lepszy niż lemoniada, mimo że prac było mniej. Choć i tak ciężko było oceniać. Tyle dobrych prac, a tak mało miejsc w ocenie.
Pominęłam całkiem Cornelie, gdzie na to nie zasłużyła, bo jej praca jest świetna, skrzywdziłam też Fresh, bo załapała się tylko w jednej kategorii, tak samo Susan. Niestety takie są uroki oceniania z małą ilością przyznawanych punktów. Mam nadzieję, że będzie więcej takich konkursów, bo fajnie się bawiłam podczas czytania.


Post został pochwalony 3 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Wto 16:31, 02 Lis 2010 Powrót do góry

Zacznę od ogólnych wrażeń. Miałam niesamowitą frajdę przy czytaniu wszystkich tekstów i zaskoczyło mnie pozytywnie, że tak się różniły od siebie. Bałam się, że będzie więcej duchów, a jednak tylko z thin w tym punkcie mój tekst był zbieżny i nadal w innym kontekście, więc odetchnęłam z ulgą. Również miałam kłopot z ograniczeniem długości i wywaliłam z mojej miniaturki wstęp (generalnie nie był potrzebny), ale też z myśli odwiedziny jednego ducha. No cóż, takie są prawa konkursu i sztuką jest właśnie zmieścić się ze wszystkim w limicie, więc gratuluję tym, którzy nie musieli się ograniczać!

Pomysł:

3 miejsce: Susan - Jacob
2 miejsce: AngelsDream - Jasper
1 miejsce: Cornelie - Demetri

Uzasadnienie:

Zacznę od Susan - klasyczna sytuacja z horroru, ale z takim zakończeniem, które nie do końca jest przewidywalne. Myślałam, że to będzie sen, a Jacob po przebudzeniu wróci do szarej rzeczywistości, jednak zasiałaś wątpliwość, sugerując, że może to być prorocza wizja i to było ciekawym posunięciem. Co zupełnie pogrzebało miniaturkę w innych kategoriach u mnie to fakt, że nie uwierzyłam w nią. Po prostu wydała mi się naciągana, nie taką wizję mam Quileutów. Moim zdaniem Sam (nawet jeśli, Jacob zrzekłby się przywództwa, co wydaje mi się dziwne) nie wysłałby chłopaków na poszukiwania z dwóch co najmniej powodów. Po pierwsze jako alfa przewodziłby stadu i kierował bezpośrednio akcją, a nie wydawał bierne polecenia. Po drugie Quileuci mieli zatargi z wampirami i bronili tylko i wyłącznie swojego terenu. Nie byli zbawcami świata. Mając wiedzę o tym, że są inne wampiry na ziemskim globie, prędziej uwierzyłabym, że chcielby sobie na nie polowanie urządzić, ot dla sportu. A mieszać do tego wilkołaki, które dodatkowo im nie zagrażają? To wydało mi się właśnie zbyt płytko uzasadnione. Natomiast cały przebieg, pogoń było w mrocznym klimacie, dlatego ten punkt się pojawił.

AngelsDream - byłoby nawet oczko wyżej, dlatego że najbardziej mnie zdezorientowałaś i zaskoczyłaś, ale właśnie dlatego, że w pierwszym momencie nie zrozumiałam tej miniaturki, urzekła mnie inna historia, którą chciałam nagrodzić na pierwszym miejscu. Więcej powiem jeszcze w innych kategoriach.

No i na podium, jeśli idzie o pomysł stawiam Cornelie! Zaskoczyłaś mnie zakończeniem. Motyw cierpień piekielnych przecież sam w sobie nie jest wyjątkowy, ale był fajnie, obrazowo opisany. Natomiast węszyłam w końcówce jakieś przebudzenie, ozdrowienie i przemianę w bohaterze, a tymczasem stał się dawcą organów. Zaskoczenie to i najprzyjemniejsze wrażenia zaraz po przeczytaniu chciałam nagrodzić w tej kategorii.

Postacie:

3 miejsce: Fresh - Alice
2 miejsce: AngelsDream - Jasper
1 miejsce: Suhak - Bella

Uzasadnienie:

Fresh - Alice - najpierw sama w domu, przestraszona, potem porwana, całe to zbiorowisko demonów czy potworów z piekła rodem. I jeszcze przepowiednie Babki. To też ciekawy pomysł i tu go chciałam jakoś docenić, choć uważam, że w postaci, mimo że była ostrzeżona przed tym wszystkim przepowiednią, było za mało emocji.
Angels - za Jaspera! Lucy też tu skupiła uwagę innych oceniających i jej postać była ciekawa, ale mnie szczególnie ujął Jasper - zwyczajny mężczyzna, który zrobi Ci kubek kawy i nagle budzi się w nim drapieżnik, a to wszystko na pierwszy rzut oka nieoczywiste i z pewnością nieprzewidywalne! Brawo.
Suhak za Edwarda! Niesamowicie wkręcająca i demoniczna postać! No i taki tragiczny koniec dla Belki zgotował! Ta postać była wręcz wyjęta z horroru, a jeszcze ci policjanci z pączkami - istne obiboki i jakie to charakterystyczne dla horrorów! Bohater może liczyć tylko na siebie samego, a wszystko sprzysięga się przeciw niemu. Czasem jest szczęśliwy koniec, ale zawsze ciekawiej gdy go nie ma! Wink



Jakość i styl:

3 miejsce: Fresh - Alice
2 miejsce: Suhak - Bella
1 miejsce: AngelsDream - Jasper


Uzasadnienie:

Fresh - zgrabnie napisane, czytało mi się dobrze, nie męczyłam się! Poza tym akcja była klarownie przeprowadzona, co chciałam docenić, bo się w Twoim horrorze nie pogubiłam! Wink
Suhak - znam co nieco Twój styl właśnie z miniaturek, bo jakoś jeszcze do Pandemii nie dotarłam (pomijając chyba te dwa rozdziały, które przeczytałam, by napisać kilka słów o utworze w gazetce). Piszesz naprawdę dobrze i tu trzeba wytknąć Ci wiek - jak na swój wiek bardzo dobrze, co wróży wspaniale, o ile będziesz pisać dalej! Więc pisz!
Angels - jesteś mistrzynią wieloznaczności, niedomówień. Twoje teksty są zawsze przemyślane, mają co najmniej dwa znaczenia, głębokie dno i zmuszają czytelnika do myślenia. Ja lubię pisać teksty łatwe i przyjemne, takie ostatnio też lubię czytywać, przez co czasem zdarza mi się nie docenić Twego potencjału. Na szczęście w docenianiu tej miniaturki pomogła mi rozmowa z Tobą, w której potwierdziłaś moje przypuszczenia, eliminując wątpliwości, a jeszcze odkryłaś przede mną ukryte znaczenia. Szkoda, że sama ich nie potrafiłam odnaleźć, ale to, że są - to tylko sprawia, że naprawdę piszesz świetnie!

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: Suhak - Bella
2 miejsce: Cornelie - Demetri
1 miejsce: AngelsDream - Jasper

Suhak, ogrodnik po prostu mroził krew w żyłach, napięcie podniosło się już znacząco, jak smażył naleśniki, a jak wparował do tego domku, a Belka wiedziała już, że jest facetem z gazety... To tylko się bać. Z Twojej mini można by faktycznie horror nakręcić, nawet jeśli był już podobny film (nie oglądałam, więc nie mam odniesienia)
Cornelie - droga przez piekło była przerażająca, zadawała bohaterowi cierpienia fizyczne i psychiczne, mogłam to sobie wyobrazić i to na mnie odziaływało. To, co że motyw jest sprany jak dziesięcioletnie jeansy - po prostu obrazy były straszne, a pikanterii dodawała sadystyczna Alice (skrzywienie po MOTU sprawia, że wyobrażam sobie ją jako piękną i czerpiącą z zadawania bólu dominę Wink)
Angie - No cóż, nie było tu takiej dramaturgii, raczej statyczność, ale końcówka wywołuje wrażenie. Takie, że wraca się do początku lektury, a na usta ciśnie się pytanie: No jak to? Przecież on był takim zwyczajnym, skromnym facetem, takim spokojnym trochę wyalienowanym artystą! Jak mógł się okazać żądnym krwi wilkołakiem?? A jednak, kurczę, dajesz wskazówki. Dla mnie osobiście za mało, ale znawcy gatunku zaraz dostrzegają misternie utkaną historię o budzeniu się potwora! Oczywiście czekam na poszerzoną historię. Lucy oczywiście też robiła wrażenie, szczególnie, gdy domagała się słownego zaproszenia do domu.

Uzasadnienie:

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce: thingrodiel - Esme
2 miejsce:
1 miejsce:

Uzasadnienie:

W tym miejscu pozwolę sobie wytłumaczyć, dlaczego w żadnej ogólnej kategorii nie doceniłam thingrodiel, którą uważam za jedną z najlepszych pisarek na forum, której miniaturki prawie co do jednej mnie zachwycały, której parodie były boskie, a poważne kawałki: wzruszające, dające do myślenia.
Ta opowieść, moja droga, jest, moim zdaniem, totalnie nietrafiona. Przyznaję to, mając nadzieję, że cię nie urażę w żaden sposób, ale nie mogłam się nie ustosunkować. Stworzona przez Ciebie bohaterka pani Smileys odraża mnie (jeśli takie było zamierzenie to gratuluję). Nie lubiłam jej już od poznania nazwiska, jej życie jawiło się żałośnie. Również parka dzieciaków wydawała mi się sztuczna, a Esme okazała się jedynie statystką (odgrywającą, co prawda, znaczącą rolę w opowieści, ale było jej za mało, nawet biorąc pod uwagę spory fragment wyjaśniający tożsamość "ducha", a napisany kursywą). To wszystko wyglądało, jak nie mini fandomowa, bo wystarczyłoby Esme nadać inne imię i byłabym już jakimś tam duchem-wampirem, który przestraszył głównych bohaterów. Jedyny plus za niektóre śmieszne teksty, jak ten z fruwającą świeczką. Myślałam, że pójdziesz w stronę parodii gatunku, bo Tobie by się to udało z pewnością, w zamian wyszedł potwór Frankensteina - trochę humoru i niby groza. Szkoda :(


Post został pochwalony 3 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 20:43, 05 Lis 2010 Powrót do góry

Na samym początku chciałam przeprosić za zabranie Edwarda i niewklejenie tekstu, zabrakło mi czasu i weny. Szczerze mówiąc to bardzo żałuję, ale cóż może innym razem ^^ Chciałam też powiedzieć, że lubię horrory i jestem bardzo wymagająca. Niestety żaden z tekstów mnie nie przestraszył, ale niektóre miały bardzo dobry nastrój i za to należy się pochwała.

Pomysł:

3 miejsce: Pernix - EMMETT
2 miejsce: Cornelie - DEMETRI
1 miejsce: AngelsDream - JASPER

Uzasadnienie: Najbardziej podobała mi się miniaturka Angles co będzie widać w mojej ocenie. To opowiadanie miało świetny nastrój i było jednym z niewielu, które mogłabym podciągnąć pod horror. Pomysł był bardzo ciekawy bo całkowicie mnie zaskoczył i zdziwił. Poza tym to ff dawało do myślenia, zmuszało czytelnika, aby zastanowił się, co stanie się gdy Jasper wejdzie z dziewczynką na strych. Świetna koncepcja, wykorzystanie postaci i zrealizowanie pomysłu, stąd pierwsze miejsce.
Miniaturka Cornie bardzo mnie zaskoczyła tym, że wszystko działo się w śpiączce, przestraszyło mnie to. Poza tym podobało mi się zakończenie. Opisy piekła bardzo sugestywne, może niezbyt oryginalny pomysł, ale za to bardzo dobrze wykonany i działający na wyobraźnie.
Miniaturka Pernix mi się spodobała, mimo że nie byłam początkowo przekonana do dziadów, to naprawdę świetne wplecenie naszej tradycji w twilightową sagę. Powiedziałabym, że było to trochę ryzykowne, ale zdecydowanie się opłacało.

Przy okazji chciałam napisać, że bardzo podobał mi się pomysł Fresh niestety zabrakło mi ocenianych miejsc. Początek był bardzo zagadkowy i mroczny, co mi się zdecydowanie bardzo spodobało. Zastanawia mnie tylko ta Babka Jaśminowa - to całkowicie Twój wymysł czy opierałaś się na jakiś wierzeniach?

Postacie:

3 miejsce: Fresh - ALICE
2 miejsce: AngelsDream - JASPER
1 miejsce: Pernix - EMMETT

Uzasadnienie:
Emmett mnie zachwycił z kilku względów, po pierwsze piękne uzupełnienie kanonu! Autorce udało się oddać całą istotę tej postaci, bardzo zabawną i ciepłą, ale z drugiej strony okazało się, że nasz wiecznie żartujący miś (^^) ma swoje problemy, z którymi mu się zmierzyć. Dodatkowo ogromnie podobały mi się relacje między bohaterami, ich cięte dialogi i to ciepło rodzinne, które można było poczuć i oczywiście Joe, która ruszyła moje serce. Zdecydowanie najlepiej zbudowane postacie!
Jaspera umieściłam na drugim miejscu bo miał w sobie jakąś tajemnicę, autorka stworzyła postać, która naprawdę mnie zaintrygowała. Poza tym sposób w jaki wyrażał się o siostrze dodała mu charakteru, zdecydowanie wyróżniał się na tle całej reszty postaci. Poza tym zaintrygowała mnie sąsiadka.
Na trzeci miejscu umieściłam Alice bo mnie oczarowała. Nie wiem czy to jest najlepsze określenie biorąc pod uwagę, że bohaterka na koniec umiera, ale to właśnie oddaje moje uczucia. Poza tym autorka bardzo przekonywująco opisała jej uczucia. Zawiodły mnie nieco demony, bo gdyby nie to to zdecydowanie oceniłabym postacie z tej mini wyżej.

Chciałam napisać jeszcze kilka słów o Jacobie i mini Sus. Podobało mi się jak autorka zbudowała relacje między członkami sfory. Poza tym zadowolił mnie opis trzęsącego się ze strachu Blacka, widząc, że masz słabość do tego Indianina naprawdę jestem pod wrażeniem, że go zabiłaś ^^ W każdym razie chciałam uwzględnić Cię w ocenie, w tej kategorii, ale niektóre wątki były dla mnie nielogiczne i niezrozumiałe przez co miejsce 3 przyznałam Fresh Wink Jednak chciałam napisać, że Twoje postacie mi się spodobały :)

Jakość i styl:

3 miejsce: Pernix - EMMETT
2 miejsce: Cornelie - DEMETRI
1 miejsce: AngelsDream - JASPER

Uzasadnienie: Angles przede wszystkim za to, że zbudowała naprawdę fajny nastrój tej mini, bardzo zagadkowy i wywołujący niepokój. Nie wiem czy muszę pisać, że podobał mi się styl, w końcu to Angles Wink
Bardzo podobały mi się opisy piekła i męczarni wykonane przez Cornie. Działające na wyobraźnie i zdecydowanie nadające się na horror.
A mini Pernix czytało mi się niezwykle przyjemnie, podobały mi się rozmowy miedzy Cullenami i nastrój podczas wywoływania duchów.

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: Cornelie - DEMETRI
2 miejsce: Fresh - ALICE
1 miejsce: AngelsDream - JASPER

Uzasadnienie: Niestety żaden horror mnie nie przestraszył, więc w tej kategorii zwróciłam uwagę na zbudowany nastrój. Przyznałam pierwsze miejsce Angles za tajemnicę i niedopowiedzenie, które zmusza do zastanowienia. U Fresh bardzo podobało mi się zakończenie i rozpoczęcie, poza tym to wywołuje dreszcz - świadomość, że coś złego może cie spotkać nawet w domu. I na koniec Cornie, piekło wykreowane we własnej głowie? Cóż to jest nieco niepokojące i teraz wiem, że śpiączka to zdecydowanie coś złego ^^

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce:
2 miejsce:
1 miejsce: Pernix - EMMETT

Uzasadnienie: Musisz mi wybaczyć Słońce ^^ Ale jeśli miałabym wybrać śmieszny horror to Twój jako jedyny mogę podciągnąć pod tą kategorię ^^ Wszystko zawdzięczasz tym dialogom, które naprawdę wywołały uśmiech na mojej twarzy^^


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Sob 23:30, 06 Lis 2010 Powrót do góry

Zanim przejdę do poszczególnych ocen chciałam dwa zdania wstępu. Dziewczyny spisałyście się wszystkie wspaniale. Naprawdę to dla mnie duża frajda, że mogę być opiekunem konkursu w którym teksty są na tak wysokim poziomie. To co mnie zaskoczyło ogólnie na plus to dość szeroki wachlarz zjawisk nadprzyrodzonych i ciekawe interpretacje wybranych postaci. Choć duchy i nawiedzone domy cieszyły się chyba największym wzięciem.
Gratuluję wszystkim autorkom. Napisać niebanalny i choć troszkę straszny horror jest bardzo trudno, a Wy dałyście radę
Oczywiście mam straszny problem, żeby z tych bardzo dobrych prac wybrać te najlepsze, ale cóż takie są reguły tej gry.

Pomysł:

3 miejsce: Susan - Jacob
2 miejsce: Pernix - Emmett
1 miejsce: Cornelie - Demetri

Uzasadnienie:
Generalnie czekałam na coś odjazdowego, nietypowego i oryginalnego, choć wiem, że stworzyć niebanalny scenariusz horroru jest zapewne bardzo ciężko. Dlatego postanowiłam docenić te teksty, które w tej kategorii mnie najbardziej ujęły swoją pewną niepowtarzalnością i świeżym spojrzeniem na temat.
Sus przede wszystkim za prawdziwe, straszne wilkołaki. Naprawdę straszne i opisane tak dosłownie, że miałam ciarki. Nasze wilczki przy tych istotach okazały się potulnymi psiakami. To, co mi się podobało najbardziej w tym tekście to połączenie klasyki kanonu z pełną sugestii wyobraźnią autorki.
Pernix mnie zaskoczyła maksymalnie połączeniem typowo słowiańskich obrzędów z jakże amerykańskim wizerunkiem Emmeta. Dziady w wykonaniu Rosalie są tak nierealne, że aż prawdziwe. Poza tym w tym tekście za najbardziej absorbujący i świetnie poprowadzony uważam wątek ducha małej dziewczynki. Normalnie czytając tekst czekałam tylko, że ta mała zrobi krzywdę Rosie.
Największe wrażenie zrobił na mnie jednak tekst Corny. Jeden z moich ulubionych kanonicznych bohaterów w zupełnie innej odsłonie. To, za co jednak najbardziej doceniam ten tekst to psychologiczne ujęcie tematu. Umysł ludzki jest czasami na tyle niekonwencjonalnym organem, że potrafi wytworzyć na tyle irracjonalne obrazy, które w sposób absolutnie prawdziwy czasem udają rzeczywistość. Corniaczku, uważam że to jeden z lepszych Twoich tekstów. Piekło bywa w naszych głowach czasami straszniejsze niż niejeden potwór czający się w ciemnościach. To był pomysł, na który czekałam.

Postacie:

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: Pernix - Emmett
1 miejsce: AngelsDream - Jasper

Uzasadnienie:
Corniś taki Demetri, jak Twój ujął mnie prawie bezgranicznie. Zagubiony, nieszczęśliwy, skazany na piekło za życia. Świetny obraz psychologiczny tej postaci stworzyłaś i ja jestem nim po prostu zachwycona. To Demetri jakiego nie znałam, jakiego nawet sobie nie wyobrażałam. Świetnie skonstruowana postać, momentami tragiczna, co w tym przypadku budzi tylko mój zachwyt. Zasługuje na więcej niż tylko trzecie miejsce ale musiałam wybrać.
Perniś ode mnie dostajesz punkty nie za Emmetta tylko za Rose, ducha małej dziewczynki i oczywiście perfekcyjnego Jaspera. Emmett przy tej trójce trochę staje się tłem, a jednak postacie drugoplanowe, które wprowadziłaś są tak świetne, że nie mogłam tego nie docenić. Jasper „rządzi” jest kapitalny. Ta ‘rozmowa’ z księdzem to prawdziwy majstersztyk. No i Rose… Nie wiem jak to zrobiłaś ale miałam duszę na ramieniu jak ten duch dziecka przyszedł do krypty. I reakcja Rose, idealnie wczułaś się w osobowość tej wampirzycy, jej pragnień. Brawo, Perniś potrafisz tworzyć takie perełki.
Miałam duży dylemat czy to akurat Jasper zasługuje na to aby dostać najwięcej punktów za te kategorię, ale tym co przeważyło szalę było przede wszystkim najbardziej wnikliwe stadium tej postaci ze wszystkich. Jasper, którego opisałaś Angie jest najbardziej tajemniczą i kontrowersyjną postacią z jaką się spotkałam ostatnio w fantomie. I do tego dochodzi jeszcze jeden plus: nie zrobiłaś z niego wampira a wilkołaka. Coś fantastycznego. Oprócz tego mała Lucy też jest genialna postacią. Należy się bać takich dzieci. Dzieci są nieobliczalne, a takie jak Lucy, budzą po prostu strach albo odrazę.

Jakość i styl:

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: Suhak - Bella
1 miejsce: thingrodiel - Esme

Uzasadnienie:

Corniś po raz kolejny doceniam Twój tekst. Jest dobry. Naprawdę dobry. Twój styl mi bardzo pasuje. Lubię go. A jeśli dodatkowo mam do czynienia z Twoją wyobraźnią – tym bardziej jest fajnie.
Suszaku, no cóż zaniedbałam Cię trochę w poprzednich kategoriach ale w tej nie mogę odpuścić. I tak, jak na pomysł z opuszczonym domem i duchem w ciele innej osoby jakoś mnie nie przekupiłaś, tak Twój kunszt i styl jest dla mnie jednym z najlepszych na tym forum.
No i thin… tu po prostu brak mi słów. Zresztą nie ma co gadać, wszystko jasne. Kobieto piszesz rewelacyjnie, choć tym razem pomysł mnie nie powalił, postacie udały Ci się fajnie, szczególnie pani Robertowa (miałam skojarzenia z panią Małgorzatą Linde z Ani z Zielonego Wzgórza), to w tej kategorii chylę czoła. Niedościgniony ideał dopracowania szczegółów jak dla mnie.

Najstraszniejszy horror:

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: Fresh - Alice
1 miejsce: Susan - Jacob

Uzasadnienie:
Corny mnie przeraziła swoim psychologicznym obrazem. Cos takiego może się zdażyć każdej z nas, jeśli tylko mechanizmy obronne mózgu zawiodą i po prostu pomylimy rzeczywistość z fikcją, którą tworzy tylko nasza wyobraźnia.
Fresh – kajam się. Chciałabym bardziej docenić Twój tekst bo na to zasługuje. Jest przeraźliwie mroczny. Niesamowicie klimatyczny i straszny w odbiorze. Ta Jaśminowa Babka na początku wydawała mi się jakimś żartem, ale im dalej wczytywałam się w tekst tym mina mi coraz bardziej rzedła.
Sus, no cóż Twój tekst wywołał największe ciarki na moich plecach. Bałam się o Jacoba, bałam się o całą sforę… A to, że najpierw jeszcze mu się to śniło, było dla mnie najgorsze ( w sensie najstraszniejsze). Normalnie człowiek boi się przyłożyć głowę do poduszki…

Najśmieszniejszy horror:

3 miejsce: ----
2 miejsce: ----
1 miejsce: ----

Uzasadnienie:
Tu kajam się przed całym forum. Zupełnie nietrafiona kategoria w tym konkursie. Nie było śmiesznych opowieści. Wszystkie uczestniczki wzięły temat jak najbardziej poważnie. Dlatego postanowiłam nie przyznawać żadnych punktów w tej kategorii. Uważam, że na siłę nie ma co przyznawać punktów.


Post został pochwalony 3 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 12:42, 07 Lis 2010 Powrót do góry

Dziękuję autorkom, za chwile spędzone z waszymi tekstami. Oceniam tak, jak mi w duszy gra i proszę się na mnie nie pogniewać. Wiadomo przecież, że każdy lubi co innego...

Pomysł:

3 miejsce: Cornelie - Demetri
2 miejsce: Fresh - Alice
1 miejsce: Suhak - Bella

Uzasadnienie:

Oceniłam po prostu trzy historie, które mi się najbardziej podobały, które były dla mnie najciekawsze. Nie ma znaczenia dla mnie tutaj oryginalność. Większość rzeczy w dziedzinie horrorów już była. ale ważne jest, czy historia wciąga, czy wywołuje emocje, czy mimo że osadzona w świecie fantastyki, jest wiarygodna dla czytelnika i przekonująca. Absolutny numer jeden to dla mnie opowiadanie napisane przez Suharka. Po prostu było tajemniczo do samego końca, wciągająco, ciekawie. Wszystko to podane przepięknym językiem (do tego jeszcze wrócę w innej kategorii Wink) i z niesamowitą wręcz precyzją zwizualizowane. I nie było żadnych naiwności, czego w horrorze chronicznie nie cierpię. Chętnie przeczytam wersję nieskróconą.
Opowiadanie Fresh też mnie wciągnęło. Bardzo podobał mi się pomysł na postać jaśminowej babki, wybierającej zawczasu i odwiedzającej ofiary. Podobało mi się przeplatanie głównej narracji niby-cytatami kursywą, które brzmiały jak przepowiednia. Podobała mi się atmosfera. I to, że jakoś tak poprowadziła to opowiadanie, że do końca nie byłam pewna, czy Alice będzie jednak ofiarą.
U Corny - bardzo spodobał mi się pomysł na piekło w stadium śmierci klinicznej, na uwięzienie umysłu w koszmarze. (Tylko Corny, coś ci się z imionami pozajączkowało. Żona najpierw jest Nicole, a poźniej Tanya?)

Postacie:

3 miejsce: AngelsDream - Jasper
2 miejsce: Suhak - Bella
1 miejsce: Cornelie - Demetri

Uzasadnienie:

Angels - za główną postać Jaspera, która jest nakreślona mistrzowsko. Samo opowiadanie ma dla mnie jakiś feler wiarygodności, trochę nie rozumiem tego biegu wydarzeń, dlatego nie zmieściło się w pierwszej trójce w kategorii pomysł, ale za postać chylę czoło.
Suhak - wspaniały, nietuzinkowy, tajemniczy, przerażający, a mimo to tak urzekający Edward. Postać, która emanuje magnetyzmem.
Cornelie - za demoniczną Alice, która powaliła mnie na kolana.
W tej kategorii miałam największy problem. Bo chciałabym nagrodzić więcej. Szczególnie Pernix za Rosalie i Fresh za postać jaśminowej babki, ale miejsca tylko trzy....

Jakość i styl:

3 miejsce: AngelsDream - Jasper
2 miejsce: thingrodiel - Esme
1 miejsce: Suhak - Bella

Uzasadnienie:

Angels to niczym znak jakości. Gwarancja dobrego stylu i przyjemności czytania. (Ale potknięcia były).
Styl thin uwielbiam nie od dziś. I choć sama historia nie znalazła się u mnie w czołówce (bo nie przekonuje mnie zachowanie Esme) to jednak muszę docenić lekkość pióra thin i kształtowaną powoli umiejętną narracją atmosferę.
Suhak - jakość tekstu (poza kilkoma błędami, trzeba uczciwie przyznać) jest powalająca. Lubię z przyjemnością smakować opowiadanie, podziwiać zdania, lubię jak narracja mnie wciąga swą płynnością.
I znowu nie zmieściła mi się tu Pernix ze znakomitymi dialogami... Twój tekst, Julio, urzekał mnie stylem do połowy, potem coś się z nim podziało, coś mi zaczęło w nim "zgrzytać". Nie wiem, być może to kwestia skrótów, które musiałaś zrobić... I Fresh. Tekst Fresh zawiera trochę błędów, niestety, które nieco psują odbiór. Ale chętnie nagrodziłabym go za narrację, płynne zdania, estetykę zapisu. Dobrze mi się go czytało mimo błędów (nie sądziłam że to powiem).

Najstraszniejszy horror:

Mnie wprawdzie bardziej pociąga sama tajemnica grozy, niż przerażające wydarzenia, ale... nagradzam tutaj te opowiadania, przy których miałam szansę odczuwać jakikolwiek dreszczyk strachu.

3 miejsce: Fresh - Alice
2 miejsce: Susan - Jacob
1 miejsce: Cornelie - Demetri

Uzasadnienie:

U Fresh przerażała mnie zarówno niewiadoma, jak i taka jakaś... nieuchronność.
Susan - kochana, tekst w rodzaju Candymana czy też Freddiego Krugera... makabryczny (w dobrym tego słowa znaczeniu). Nie przekonuje mnie jednak postępowanie chłopaków, to że nie zamienili się w wilki. Sfora zdolna zabijać wampiry, niemogąca sobie poradzić z wilkołakiem? To dla mnie niestety słaby punkt tego opowiadania. Ale było strasznie i za to ci się należy. I za "proroczy" sen, za to, że nie był to zwyczajny sen. To niewątpliwie dodało grozy.
Cornelie - bo zawsze przerażały mnie wizje Piekła, a twoja jest niezwykle sugestywna...

Najśmieszniejszy horror:

No tak... to faktycznie nietrafiona kategoria.

3 miejsce: thingrodiel - Esme
2 miejsce:
1 miejsce:

Uzasadnienie:
Nagradzam tylko thin, bo choć żadna z historii nie jest zabawna, to jej opowiadanie jako jedyne może pretendować do kategorii "czarnego humoru".


Ściskam was wszystkie i dziękuję :)


Post został pochwalony 3 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin