FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Kochankowie w Japonii/Zakochani w Japonii(iga_s i Reilee)[Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:38, 13 Sty 2010 Powrót do góry

Pojedynkują się: iga_s i Reilee

Forma: miniatura
Długość: bez jakichś ściśle określonych wytycznych, ale nie przesadzajmy ani w jedną, ani w drugą stronę
Tytuł: Kochankowie/Zakochani w Japonii
Chcemy: zmiennokształtnego, sushi, ciężarnej kobiety, krwi, czarnej owcy, znanego przysłowia
Nie chcemy: Edwarda, kiszonych ogórków, słońca, szpitala, samolotu
Termin: dwa tygodnie, rzecz jasna
Beta: nie

Termin zakończenia: 27 stycznia 2010.

Pojedynki oceniamy według schematu:

Pomysł: 5 pkt.
Styl: 7 pkt.
Spełnienie warunków: 3 pkt.
Postacie: 5 pkt.
Ogólne wrażenie: 5 pkt.

Punkty przyznawane w innej punktacji nie będą liczone.

Ponadto proszę oceniających o zapoznanie się z warunkami oceniania.



TEKST A


Zakochani w Japonii

Siedzieliśmy w prawie pustej restauracji, delektując się swoim przemiłym towarzystwem. W tle pobrzmiewała cicha japońska muzyka, przywodząca na myśl tańczące gejsze, zaś wprawiający w osłupienie wystrój całego pomieszczenia, pewnie nie tylko mnie, napawał wrażeniem, jakobyśmy wszyscy znajdowali się w Kraju Kwitnącej Wiśni. Z zachwytem rozglądałam się dookoła, ściskając dłoń mojego ulubionego mężczyzny. Ulubionego, żeby nie powiedzieć ukochanego. Chyba ciągle wstydziłam się własnych uczuć. Nie miałam aż tyle odwagi. Być może podświadomie wyczuł, że potrzebuję otuchy, gdyż przejechał kciukiem po mojej dłoni, zanim zapytał:
- Podoba ci się? - Jak w ogóle mógł podejrzewać, że mi się nie podoba?
- Jest pięknie. Poważnie! Dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś... – Naprawdę szczerze pragnęłam dodać „kocham cię”, jednak te słowa wciąż nie chciały przejść mi przez gardło. Nie było możliwe, bym pierwsza obnażyła się z jeszcze nieprzypieczętowanych słowem uczuć. Nie chcąc później zrzucać winy na swoją nieśmiałość, szybko opróżniłam moją czarkę z sake.
- O, mamusiu! Ależ to mocne.
- Uważaj, żebyś się nie upiła. Gdyby Paul tu był, na pewno powiedziałby „Pij, pij, będziesz łatwiejsza”. – Zaśmiał się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. – Oczywiście ja się z nim nie zgadzam! – Podniósł ręce w obronnym geście.
- Paul to idiota, wierz mi. Powinieneś przestać się z nim zadawać (tak, jakby to było możliwe!). Tylko mężczyzna z prawdziwie małym penisem i w dodatku pełen kompleksów może bezpardonowo wygłaszać takie farmazony. – Czy mnie się wydawało, czy on się zarumienił?
Rozmawialiśmy jeszcze przez dobre kilka minut, kiedy podano nasze porcje. Kelner bez pytania napełnił obydwie czarki mocnym, ryżowym specjałem.
- Zostawię tutaj państwu tokkuri… i zaraz wracam.
- Co nam zostawi? – szepnęłam do ucha Jacoba.
- Tokkuri. To ta mała karafka wypełniona sake. – Wskazał palcem na pomalowany w dziwne wzorki słoik, stojący tuż przede mną.
- Szczerze mówiąc, nie pojmuję tych wszystkich japońskich obyczajów. Po co tak się męczyć z owijaniem wyschniętego ryżu w jakieś paskudne wodorosty, które smakują jak psia kupa… - Jake popatrzył na mnie z nastroszonymi brwiami. Z moich ust wyrwało się krótkie „och”. – Ale oczywiście bardzo mi się tu podoba, jak już zresztą wspominałam. To naprawdę miło z twojej strony. Przepraszam, że zachowuję się jak jakaś wiecznie zrzędząca starucha. Usilnie się staram, ale czasami… no… Wiem, że bardzo chcesz, żeby każda nasza randka była udana, ale ja zawsze muszę coś schrzanić. Za każdym razem palnę coś jak łysy grzywką o beton. I… - Wyrzucając z siebie kaskadę słów, wpatrywałam się tępo w mój talerz. Kiedy w końcu zabrakło mi tchu, szybko nabrałam sporo powietrza w płuca i wepchnęłam w usta grudkę ryżu. Wzdrygnęło mną lekko, smak tego czegoś był obrzydliwy. Chwilę po tym, jak oblizałam palce z pozostałości sosu sojowego, zdałam sobie sprawę, że Jake bacznie mnie obserwuje.
Świetnie! Tylko tego mi brakuje, by zaczął uważać, że nie umiem zachować się przy stole. Już nigdy nigdzie mnie nie zabierze. Jestem beznadziejna.
Ale wtedy on pochylił się w moim kierunku, chwycił moją, świeżo obślinioną dłoń i powiedział wyraźnie:
- Leah, jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważna. – Zwariował! Jak babcię kocham, zwariował! Czy jest na sali lekarz? Albo respirator? Potrzebuję tlenu!
- Chyba cię kocham, wiesz? – Witaj, Raju! Jake Black mnie kocha!
Ale teraz patrzył na mnie, czekając na moją reakcję. No, wyduś to z siebie, wariatko.
- Ja ciebie też.
W Japonii zapanowała miłość!
***
Piliśmy właśnie zieloną herbatę, patrząc sobie czule w oczy i zastanawiając się, jak spędzimy najbliższy weekend, kiedy drzwi restauracji trzasnęły głośno, a donośny, choć piskliwy głos zadźwięczał w całym pomieszczeniu.
- BLACK! – Niska osoba, odrobinę jakby pękata, z kapturem na głowie szła przez salę w naszym kierunku, nie kłopocząc się wcale biegnącym za nią kelnerem.
- Panienka pozwoli, że wezmę panienki płaszcz…
- Nie dotykaj mnie! – krzyknęła. – Mam coś Blackowi do oznajmienia. Zaraz stąd wychodzę. Czy wyglądam na miłośniczkę skośnookich klimatów? Idź pan stąd. - Starszy pan popatrzył na nią pobłażliwie i zdecydował się ustąpić oraz odejść.
Ja zaś siedziałam nieruchomo, wpatrując się w postać tej narwanej dziewuchy. Co ona sobie wyobrażała?
- Bello? Co ty robisz w Seattle? Kiedy wróciłaś z Alaski? – Jacob odezwał się pierwszy, a zaraz potem rzucił się, by ją wyściskać.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, gołąbeczki. Billy powiedział, że cię tu znajdę. Zdecydowałam w końcu, że powinieneś wiedzieć. Hmm, twoja panna też z pewnością ucieszy się z tej nowiny – powiedziała z jadowitym uśmieszkiem, odpinając guziki płaszcza i rozsiewając przy okazji dookoła siebie krople deszczu. Usiadła tuż obok Jake’a. Od razu spostrzegłam, dlaczego wcześniej wydała mi się pękata. Była w dość zaawansowanej ciąży. Świetnie, pewnie przespała się z jakimś gościem w college’u. Bo przecież wampiry nie mogą się rozmnażać. W każdym razie nigdy nie słyszałam o takim przypadku. Tylko czemu chciała osobiście poinformować Jacoba o swoim szczęściu? Przyjaźnili się, to jasne. Ale czy nie mogła po prostu zadzwonić? No pewnie, że nie. Zawsze lubiła robić wokół siebie dużo hałasu, udawać męczennicę i wykorzystywać dobre serce mojego faceta. Tak, mojego. Nie pozwolę, by tym razem znowu weszła mu na głowę. Zanim jednak zdążyłam się odezwać, zobaczyłam, że pochyla się w jego kierunku, uśmiecha jak jakiś złośliwy chochlik, a następnie spogląda mu w oczy, machając rzęsami, jakby jej coś wpadło do oka.
Zdzira!
Chrząknęłam znacząco.
- Och, Leah, nie denerwuj się. Chciałam jedynie przekazać Jake’owi radosną wiadomość. Możesz otwierać szampana! Będziemy mieli córeczkę.
- Chyba nie mówisz poważnie! – krzyknęłam przeraźliwie. Popatrzyłam na mojego mężczyznę, który wyglądał, jakby go ktoś uderzył czymś ciężkim w głowę.
- Oczywiście, że mówię poważnie. To piąty miesiąc.
Piąty miesiąc. Co było pięć miesięcy temu? Przecież pięć miesięcy temu Jacob nie mógł z nią… Był wtedy ze mną, do cholery! Ponownie spojrzałam na niego. Był skołowany, ale uśmiechał się.
- Nie wierzę w to, co widzę! – Wstałam szybko. Najwyraźniej zbyt energicznie, gdyż moje krzesło upadło z łoskotem na drewnianą podłogę.
- Wychodzę.
Musiałam stamtąd wyjść. Jak najszybciej. Inaczej rozniosłabym ten lokal. Miłość zapanowała w Japonii? Wolne żarty! Jeżeli nie chcą, by całe miasto wyglądało jak Hiroszima po wybuchu bomby atomowej, niech nie próbują mnie zatrzymać. Podbiegłam do wieszaka z płaszczami, chwyciłam swoją kurtkę, nie czekając na pomoc sędziwego kelnera i przy okazji zrzucając resztę na podłogę. Wybiegłam na deszcz.
- Leah! Poczekaj! – Obróciłam się na pięcie, by spojrzeć jej w twarz. Chce rozmawiać? Dobrze. Zabiję tę małą ladacznicę.
- Powinnam ci coś powiedzieć…
- Nic nie musisz mi tłumaczyć, złociutka. Po prostu puściłaś się z Jakiem przed swoim wyjazdem. Tak na pożegnanie, o. To przecież najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Wszystko rozumiem. Zdarza się. A to, że przypadkowo tak się złożyło, że on w tym samym czasie umawiał się ze mną na romantyczne spacerki, sprawia, iż czuję się naprawdę wyjątkowo.
Patrzyła na mnie nienawistnym wzrokiem, tak jakbym zrobiła jej coś złego. To prawda, nigdy za nią nie przepadałam, ale nie było między nami otwartego konfliktu. Ona była dziewczyną pijawek, ja tą od wilków. Irytowało mnie tylko to, że Jacob tak ją uwielbiał. Byłam zazdrosna i niestety dzisiaj okazało się, że miałam ku temu poważne powody. Chyba nie oczekiwała, że kiedy dowiem się o wszystkim, przytulę ją i obiecam, że na pewno zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami?
- I tak powinnaś się czuć. Przecież jesteś wyjątkowa. Zachowujesz się jak jakiś beznadziejny odludek, uosobienie czystej wredoty, jesteś kwintesencją braku klasy i obrzydliwą chłopczycą, czarną owcą, którą wszyscy mają gdzieś! I nie próbuj nazywać mnie wywłoką, bo każdy doskonale wie, jaką rolę pełnisz w sforze. Kiedy nie ma już nikogo innego w pobliżu, to do ciebie ustawiają się kolejki. Jesteś substytutem kobiety.
Co ona bredzi?
Poczułam, jak cała sztywnieję, moje ciało zaczęło drżeć, umysł całkowicie przysłoniło pragnienie zemsty. Czy byłam na tyle silna, by się powstrzymać?
- Ona na to nie zasługuje. Nie zasługuje na to, bym miała przez nią kłopoty – próbowałam sobie wmawiać.
Serce tłukło mi się w piersi, czułam, jak fale gorącej, nabuzowanej adrenaliną krwi odbijają się o moje tętnice, w uszach mi szumiało. Warknęłam przez zaciśnięte zęby:
- Odejdź.
Powolnym krokiem szłam wąską, ciemną uliczką, przy której znajdowała się nasza restauracja, kierując się ku głównej szosie, prowadzącej do La Push. Zamierzałam wrócić do domu autostopem. Jak najprędzej chciałam leżeć w ciepłym łóżku, zwinąć się w kłębek z głową na miękkiej poduszce i przepłakać tak całą zimę, wiosnę, lato i jesień. A potem? Ponoć czas najlepiej goi rany. Może kiedyś uda mi się komuś zaufać. Chciało mi się wyć na myśl, że oto w jednej chwili myślałam, że wreszcie znalazłam to, o czym marzyłam od zawsze, a w drugiej pragnęłam, by wydarzenia z przeszłości nigdy nie miały miejsca. Nie chciałam go kochać. Już nie. Nigdy więcej.
Czego ona chciała? Nie może zostawić mnie w spokoju? Czy naprawdę chce mnie sprowokować? Dlaczego za mną idzie?
- Kiedyś Jake’owi było ze mną naprawdę dobrze, ale…
Po tych słowach zareagowałam w ułamku sekundy. Po chwili przyciskałam Bellę do witryny sklepowej, ściskając ją za gardło. Szamotała się, próbując oderwać moje ręce od swojej szyi. Prawdziwą przyjemność sprawiało mi patrzenie na nią, na to jak bardzo jest bezsilna, słaba, marna, wiotka, całkowicie ode mnie zależna. Teraz ja byłam górą.
- Daj mi jeszcze jeden powód, a przysięgam, przestanę się powstrzymywać i rozszarpię cię własnymi zębami. Przecież wiesz, że potrafią być ostre.
Jej oczy nabiegły krwią, z ust wydobywał się chrapliwy warkot. Wzmocniłam uścisk, czując, że jeszcze trochę i naprawdę zmiażdżę jej krtań. Była tego warta, zasłużyła na to całą sobą.
Egoistyczna. Pusta. Niezdecydowana. Krzywdząca innych. dz***a.
Zniszczono mi życie. Po raz drugi.
Upadła na ziemię, gdy zdecydowałam się ją puścić. Dysząc ciężko i rozcierając sobie gardło, spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach, a ja w odpowiedzi chwyciłam ją za przód płaszcza, przyciągając do siebie, by warknąć do jej ucha:
- Skończyłaś już swój wywód?
- Nie…
Prawdę mówiąc, planowałam uderzyć ją otwartą dłonią, żeby zabolało, ale także tak, by nie zrobić jej krzywdy. Nie wiem jednak, kiedy moja ręka zacisnęła się w pięść, a ja trafiłam ją prosto w nos. Krew natychmiast pokryła połowę jej twarzy, a ona osunęła się na kolana, brudząc przy okazji moją kurtkę. Miałam nadzieję, że zmiażdżony nos doskwierał jej choć w maleńkim stopniu tak, jak moje zranione serce bolało mnie. Odwróciłam się, by odejść w swoją stronę i nigdy nie wracać myślami do tego wydarzenia.
Co z oczu, to z serca.
- Leah, to nie jest jego dziecko!


TEKST B

Kochankowie w Japonii

A jeśli kiedy taki czy jakikolwiek inny człowiek przypadkiem znajdzie swą drugą połowę, wtedy nagle dziwny na nich czar jakiś pada, dziwnie jedno drugiemu zaczyna być miłe, bliskie, kochane, tak że nawet na krótki czas nie chcą się rozdzielać od siebie. (...) Ich obojga dusze, widocznie, czegoś innego pragną, czego nie umieją w słowa ubrać, i dusza swe pragnienia przeczuwa tylko i odgaduje.
~ „Uczta” Platona ~

Tegoroczna jesień nie oszczędzała mieszkańców La Push, nieustannie męcząc ich obfitymi opadami deszczu, często złośliwie współpracującymi z potężnymi burzami i mocnym wiatrem, lecz taka aura nikogo nie dziwiła — nie na darmo obszar Półwyspu Olympic zaliczano do najbardziej dżdżystych terenów w Stanach Zjednoczonych. Niektórzy już dawno temu uciekli przed ustawicznymi ulewami w cieplejsze i suchsze, a tym samym znacznie przyjaźniejsze dla człowieka okolice, a parę osób dopiero miało taki zamiar. Rebecca zaliczała się do tych pierwszych. Tylko że ona nie chciała odizolować się jedynie od chłodu i ponurej pogody. Wyjeżdżając z rodzinnego domu, myślała głównie o tym, że obce miejsce pomoże jej uwolnić się od bolesnych wspomnień związanych z tragiczną śmiercią matki. Pragnęła zostawić za sobą przeszłość, zacząć wszystko od nowa, a przede wszystkim odnaleźć prawdziwe szczęście. Po kilku latach okazało się jednak, że nie szukała go tam, gdzie powinna, ponieważ czekało ono na nią w miejscu, z którego tak uparcie starała się uciec — w La Push.
W ostatni wieczór września ciemne niebo nad rezerwatem co chwilę przecinały oślepiające błyskawice. Krople deszczu rytmicznie uderzały w dachy i szyby, a wiatr szarpał gałęziami drzew, strącając z nich liście, które z każdym dniem przybierały coraz intensywniejsze odcienie złota i czerwieni. W taką pogodę nikt nie miał ochoty wystawić na dwór nawet czubka nosa. Lokatorzy niewielkiego, pomalowanego na biało domu, położonego na skraju wioski, również woleli nigdzie nie wychodzić. W ich małym salonie, rozjaśnianym przez światło starej lampy, panowało przyjemne ciepło. Drwa wesoło trzaskały w kominku, a melodia płynąca z głośników radia zagłuszała posępne jęczenie wiatru. Po środku pomieszczenia znajdowała się brązowa kanapa, na której leżała przykryta kocem kobieta. Jej stopy zwisały nad podłogą, lekko podrygując w rytm muzyki, a ona sama, z puchową poduszką pod głową, z długopisem w dłoni i ze skuwką w zębach, ze skupieniem przyglądała się trzymanemu przez siebie notatnikowi. Co jakiś czas głośno pociągała nosem i wyciągała rękę w stronę stojącego na stoliku pudełka chusteczek, przeklinając w duchu wszystkie możliwe choroby, a najbardziej jedną z tych z pozoru najniewinniejszych — przeziębienie.
— A niech to szlag! — zabrzmiał znienacka gniewny okrzyk, na co kobieta gwałtownie podskoczyła i przypadkowo upuściła zeszyt na podłogę.
— Embry? — zawołała zachrypniętym głosem, odsuwając koc na bok i spoglądając z zaniepokojeniem na wejście do kuchni. — Co się stało?
— Nic! — usłyszała po chwili nerwowe zapewnienie, które przytłumił głośny brzęk blaszanego garnka. Oczywiście musiałaby być wyjątkowo naiwna, żeby w to uwierzyć, więc podniosła się z sofy i powoli ruszyła w stronę drzwi. Teraz dochodziły zza nich odgłosy szybko otwieranych i zamykanych szafek, przemieszane z cichymi przekleństwami. Embry nie wychodził stamtąd od paru godzin — nie licząc momentów, w których pojawiał się w salonie z kolejną dawką lekarstw i kubkiem parującej herbaty — i Bóg jeden wiedział, co on tam robił. Rebecca kilkakrotnie usiłowała go zdemaskować, jednak zawsze kończyło się na tym, że z prędkością światła podbiegał do drzwi, brał ją na ręce i zanosił z powrotem na kanapę, po drodze przypominając, że chorzy powinni odpoczywać, a „ciekawość to pierwszy stopień do piekła”.
Tym razem kobieta miała szczęście, bo gdy przekroczyła próg kuchni, nie poczuła na sobie rozpalonych ramion i jej stopy nie oderwały się od podłoża.
Zamiast tego ujrzała scenę rodem z taniego horroru...
Białe, lśniące płytki i jasne blaty szafek w niektórych miejscach pokrywały czerwone plamy, a przy kuchence, z potwornym grymasem na twarzy, stał umięśniony, groźnie wyglądający Indianin. Jego potężna sylwetka rzucała na ścianę złowrogi cień, w którym uwagę przykuwał fragment zarysu dłoni, a raczej trzymanego w niej przedmiotu — dużego noża z mieniącym się szkarłatem ostrzem...
— Co ty u licha robisz, Embry? — spytała ze zdziwieniem Rebecca, zakładając ręce na piersi. Mężczyzna obrócił głowę w jej stronę, uniósł brwi i odpowiedział niepewnie:
— Sushi?
Kobieta zmarszczyła czoło i dokładniej rozejrzała się po pomieszczeniu, dzięki czemu oprócz brudu dostrzegła także wywrócony rondel, leżący na podłodze pod stołem, oraz dziwne pudełko, na którym widniały skomplikowane znaczkami japońskiego alfabetu.
— Mówisz poważnie? — odezwała się podejrzliwie, podchodząc bliżej.
— Jak najbardziej — odparł i wskazał ręką na jedną z szafek, ale Becky bardziej zainteresowało głębokie rozcięcie widoczne na jego dłoni, niż to, co chciał jej pokazać.
— Boże, co to jest? — wykrztusiła, łapiąc jego palce i przyglądając się dużej ranie, z której sączyła się krew.
— Nóż mi się... wyślizgnął — wymamrotał, chcąc delikatnie wyrwać się z jej uścisku, ale Rebecca już ciągnęła go w stronę miejsca, gdzie ostatnio przeniosła apteczkę. — Zaraz samo się zabliźni, daj spokój... — powtarzał nieustannie, lecz ona i tak nie posłuchała. Po chwili szperania w wiklinowym koszyczku wyciągnęła z niego małą buteleczkę z wodą utlenioną, a następnie obficie polała nią skaleczenie. Embry głośno syknął i zacisnął zęby.
— Bądź mężczyzną — rozkazała mu z nutką rozbawienia w głosie, ale po rzuceniu okiem na podłogę raptownie spoważniała. — Chwileczkę — dodała, karcąc się w duchu za to, że wcześniej nie poruszyła tej kwestii. — Czy te plamy na podłodze to... krew?
— Nie — zaprzeczył, kiwając głową w stronę przewróconego garnka. — Sos pomidorowy. — Krew jest tylko na blacie, dopowiedział w myślach.
Na krótki moment w kuchni zapanowała cisza.
— Czy raczysz mi wyjaśnić, jak zamierzałeś połączyć sushi z sosem pomidorowym?
— Nic nie zamierzałem. Sushi to najważniejsza pozycja naszego dzisiejszego menu, a klopsiki w sosie pomidorowym od mojej mamy to opcja awaryjna, jeśli coś by poszło nie tak z daniem głównym — wyjaśnił rzeczowym tonem, a Rebecca z udawaną powagą pokiwała głową, naklejając plaster na jego ranę, po czym nie wytrzymała i zachichotała.
— Skąd taki pomysł, Embry? — zapytała, lekko pociągając nosem. — Przecież nie umiesz gotować.
— Pamiętasz, jak wczoraj wspomniałaś, że lubisz sushi? — Kobieta pokiwała głową, odwracając się i odkładając apteczkę do szafki. — A skoro jesteś chora i nie mogę cię zabrać do restauracji w Seattle, to pomyślałem, że sam ci je przyrządzę.
— A pamiętasz, jak mówiłam, że chciałabym polecieć na Księżyc? — odparła z ironią, patrząc na niego sceptycznie. — To co, statek kosmiczny też mi załatwisz?
— Po pierwsze — zaczął, przybliżając się do niej — nie porównuj rakiety do ryżu zmieszanego z rybą. A po drugie — kontynuował, obejmując ją ramionami — mam pewne znajomości w NASA, więc może coś by się dało załatwić.
Tym razem Rebecca roześmiała się głośno, ale jej śmiech szybko przemienił się w napad niekontrolowanego kaszlu. Embry bez wahania — po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku godzin — wziął ją ręce i ruszył w stronę kanapy w salonie.
— Nie musisz spełniać wszystkich moich zachcianek — zdołała wykrztusić, kiedy leżała już pod ciepłym kocem, a mężczyzna sięgał po leżący na dywanie zeszyt.
— To prawda. Nie muszę — potwierdził, podając jej notatnik, a następnie popatrzył jej prosto w oczy i uśmiechnął się lekko. — Ale chcę. A teraz ogarnę trochę kuchnię i zaraz podam kolację. — Odwrócił się i zaczął iść w odpowiednią stronę, lecz nagle zatrzymał się i dodał jeszcze: — I nawet nie waż się po raz drugi stąd ruszać, bo będę zmuszony znowu zadzwonić po lekarza.
W chwili, gdy masywna sylwetka Indianina ponownie zniknęła za drzwiami kuchni, w głowie Becky zupełnie nieoczekiwanie pojawiła się postać jej męża.
I myśl, że on nigdy nie próbował zrobić dla niej sushi.

***

Ogromny wilk o brązowej maści biegł truchtem przez las. Jego łapy rytmicznie uderzały o mokrą ściółkę, nieco przydługie futro falowało na delikatnym wietrze, a postawione na sztorc uszy wyłapywały nawet najcichszy szelest liści. Wszystkie zwierzęta schodziły mu z drogi, nie tylko z powodu instynktu, który nakazywał im trzymać się jak najdalej od groźnych drapieżników, oraz tego, że ich potencjalny nieprzyjaciel wyróżniał się spośród zwykłych przedstawicieli swojego gatunku co najmniej dwukrotnie większymi rozmiarami. Pomijając fakt, że do nogi miał przywiązany jakiś kawałek materiału, to dało się w nim wyczuć coś dziwnego i niepokojącego. Jego oczy, ciemne i niezwykle rozumne, mówiły, iż to nadzwyczajny wilk. I taki był w istocie. Przecież normalne wilki nigdy nie nosiły ze sobą ubrań, nie miały domu ani zaległych rachunków do zapłacenia. Nie mogły się też zmieniać w człowieka. Ale za to niektórzy ludzie, zwani zmiennokształtnymi, mogli przemieniać się w wilki. Zaliczał się do nich między innymi Embry Call, który jako gigantyczny basior przemierzał właśnie gęstwinę drzew, pędząc na spotkanie kogoś, komu chętnie rzuciłby do stóp siebie i cały świat, i za kim bez najmniejszego wahania wskoczyłby w ogień – swojego wpojenia.
Gdy po kilku minutach jego oczom ukazał się dom Blacków, raptownie zwolnił kroku i skręcił w stronę bujnej kępy zarośli, skąd miał doskonały widok na cały budynek. Ostatnimi czasy, niczym jakiś psychopatyczny podglądacz, przesiadywał tam dosyć często, pilnie wypatrując w oknach znajomej sylwetki. Dobrze, że w zeszłym roku Jacob wyjechał z pijawkami do Europy, bo pewnie od razu przepędziłby go na cztery wiatry. Jedna wpojona siostra i Paul jako szwagier całkowicie mu wystarczyli. Billy również nie zachowywał się tak tolerancyjnie, jak można się było tego po nim spodziewać. Pomimo że należał do Rady Plemienia i doskonale orientował się w zaistniałej sytuacji, nie potrafił tak do końca pogodzić się z tym, że Embry wpoił się w jego drugą córkę. W zamężną córkę.
Nagle tylne drzwi niewielkiego domku gwałtownie się otworzyły, na co olbrzymi wilk od razu podniósł głowę. Na zewnątrz wyszły dwie łudząco podobne do siebie, czarnowłose kobiety, ale on i tak doskonale je rozróżniał, nie tylko ze względu na to, że jedna z nich miała ogromny brzuch, na którym nieustannie trzymała ręce w opiekuńczym geście. Obie śmiały się serdecznie i zajęły miejsca na drewnianych fotelach, stojących na małej werandzie. Embry nie potrafił oderwać wzroku od Rebecci. Musiał bardzo się wysilić, by natychmiast do niej nie podbiec, nie zważając na to, że najprawdopodobniej ogromnie by ją wystraszył. Nie widzieli się zaledwie od wczoraj, ale jemu wydawało się, że od ich ostatniego spotkania minął co najmniej rok. I do tego jowiszowy. Dosłownie wszystko w niej go przyciągało – zapach, oczy, uśmiech, a nawet to, że co jakiś czas odruchowo wkładała kosmyk włosów za ucho. Każdy ruch tej kobiety działał na niego tak jak na japońskiego biznesmana odsłonięty kark gejszy i jej dyskretne odsłonięcie nadgarstka podczas ceremonii picia herbaty. Jednak oprócz pożądania czuł wobec niej także coś zupełnie innego, coś tak potężnego, z czym jeszcze nigdy się nie zetknął, chociaż nieraz był już zakochany. Tego nie dało określić się mianem zwykłej miłości. Wpojenie biło ją na głowę. Do niedawna Embry znał je tylko z relacji kolegów ze sfory. Zawsze uważał, że trochę przesadzali z troskliwością wobec swoich wybranek i spełnianiem każdej ich zachcianki, ale teraz już doskonale rozumiał w czym rzecz. Gdyby mógł, to sam zrobiłby wszystko, co Rebecca by mu rozkazała. Niestety ona o tym nie wiedziała...
Z nieba sączyła się lekka mżawka, ale w ogóle się tym nie przejmował. Patrzenie na Rebeccę, która w tej chwili pytała ciężarną Rachel, czy nie jest jej zimno, pochłaniało całą jego uwagę. Musiał bardzo dobrze ją zapamiętać, ponieważ z tego, co powiedział mu Billy wynikało, że już w nadchodzący weekend miała wrócić na Hawaje. Przyjechała do La Push tylko na tydzień, żeby zobaczyć się z siostrą i ojcem, bo nie była w domu od kilku lat... Na tę myśl Embry zaskomlał cicho. Nie wiedział, jak bez niej wytrzyma. Jeszcze parę dni temu pamiętał ją jedynie z dzieciństwa. Kiedy teraz wspominał, jak z Jacobem i Quilem nieraz droczyli się z obiema bliźniaczkami, chciało mu się śmiać. Jako jedenastoletni chłopiec zakochał się – o ile można tak nazwać fascynację starszą dziewczyną – w Rachel, ale nigdy nie przypuszczał, że to jej siostra stanie się kobietą jego życia. Wtedy w ogóle nie przypuszczał, że stanie się zmiennokształtnym. Wszystko wydawało się znacznie prostsze, bardziej... normalne. Ale jeśli konieczność wiedzenia życia wilka dała mu niezwykłą miłość do Rebecci, to niczego nie żałował. Jednak na przeszkodzie do jego szczęścia znajdowała się jeszcze jedna rzecz – a właściwie osoba – której należało sie pozbyć, lecz dotychczas nie wymyślił jeszcze żadnego planu. Nie miał pojęcia, jak dyskretnie zacząć zdobywać zaufanie i miłość mężatki. Ten przeklęty surfer z Samoa miał nad nim olbrzymią przewagę, więc nie zapowiadało się na łatwą walkę... Ale nie zamierzał się poddawać. Becky była jego przeznaczeniem, idealną partnerką, drugą połówką, w której odnalazł zagubiony fragment swojej duszy. Zamierzał walczyć do samego końca, nawet pomimo niechęci Billy’ego i innych przeszkód oraz tego, że wyjdzie na złego faceta, który rozbija rodzinę. Za nic w świecie nie chciał stracić jedynej kobiety, z którą mógł być w pełni szczęśliwy.
Nie wiedział, że ta walka okaże się znacznie łatwiejsza niż przypuszczał.

***

Podczas kolacji Rebecca przekonała się na własnej skórze, że w sprawie swoich zdolności kulinarnych Embry nie kłamał — naprawdę nie potrafił gotować. Pomimo szczerych chęci, zamiast sushi wyszła mu raczej marna imitacja tej potrawy. Trzeba jednak pamiętać, że trudnej sztuki jej przyrządzania zawodowi kucharze uczą się latami, zatem korzystający z gotowego zestawu Indianin mógł czuć się usprawiedliwiony. Na szczęście wieczór uratowały wyśmienite klopsiki pani Call.
Czas mijał, o czym przypominało im tykanie starego zegara i coraz krótsze świeczki, lecz zdawali się tego nie zauważać. Jednak gdy wybiła jedenasta, Embry niemalże siłą wyrwał z dłoni Becky notes i zaprowadził ją do sypialni.
— Muszę to skończyć – jęknęła kobieta, próbując wyrwać mu brulion, ale jej się to nie udało. Mężczyzna pokręcił tylko głową i schował go do szuflady, a następnie wskazał ręką na łóżko.
— Teraz się położysz, a ja przyniosę ci ostatnią porcję lekarstw – zakomunikował, odwracając się w kierunku drzwi. Rebecca posłusznie wykonała polecenie i wślizgnęła się pod grubą kołdrę. Z jednej strony miała ogromną ochotę iść już spać i o niczym nie myśleć, ale z drugiej napisała dopiero ćwierć artykułu, który na poniedziałek powinna zawieźć do redakcji...
Kolejny atak kaszlu i zapchany nos w mig rozwiały wszelkie wątpliwości.
Embry wrócił po około minucie, niosąc ze sobą herbatę w jej ulubionym kubku – czarnym, przypominającym owcę, który miała już od kilku lat – i parę tabletek. Usiadł na skraju łóżka i uważnie obserwował, jak połykała leki, po czym położył się obok niej i objął ją ramieniem.
— I jak smakowała ci kolacja? – spytał z ciekawością, zerkając w dół kątem oka.
— To zależy od tego, które danie masz na myśli – zaśmiała się, a Embry od razu poszedł w jej ślady.
— Kiedyś wybierzemy się do Japonii na prawdziwe sushi – obiecał, ale pomimo jego poważnego tonu Rebecca nie potraktowała tego poważnie. W obecnej chwili na pewno nie było ich stać na zagraniczną wycieczkę.
— Może na początek wystarczy restauracja w Seattle, co? – zaproponowała, uśmiechając się lekko i zamykając oczy.
— No dobrze – zgodził się po chwili zastanowienia, ale od razu dodał: — Ale od Japonii też się nie wymigasz. Kiedyś na pewno cię tam zabiorę. Przy okazji zobaczymy jeszcze ten słynny mur...
— To w Chinach, Embry, nie w Japonii.
— Ach, no tak...
Przez dłuższy moment oboje milczeli.
— Becky? – odezwał się w końcu Indianin. Kobieta podniosła powieki i spojrzała mu w twarz. Malowały się na niej różne emocje: od niewyobrażalnie ogromnej radości do strachu i niepewności. – Jesteś szczęśliwa? – dodał tak cicho, że niemal zagłuszył go odgłos bębniących w szyby kropel deszczu.
Rebecca ponownie zamknęła oczy, a w jej wyobraźni zaczęły przesuwać się różne obrazy.
Kilkuletnia Rachel i mały Jacob. Uśmiechnięty ojciec. Rozbity samochód. Śmierć matki. Wyjazd z La Push. Szybki ślub. Przepłakane noce. Samotnie dnie. Poczucie pustki... I papiery rozwodowe spoczywające w dolnej szufladzie biurka.
A na końcu Embry. Jej druga połowa. Jej prawdziwe szczęście, którego tak łaknęła.
— Bardziej niż kiedykolwiek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Śro 13:09, 13 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Śro 13:00, 13 Sty 2010 Powrót do góry

Oj, chyba jestem pierwsza xD No to do dzieła.

Pomysł:
W sumie powiem tak. W tekście A podobało mi się, że Leah i Jacob wyznali sobie miłość. Podobało mi się to jak w swój sposób Leah zareagowała na pojawienie się Belli. A to, że skwasiła jej nos to już swoją szosą. Ogólnie miniaturka była dość przyjemna. Jednak w tekście B zauroczyło mnie wpojenie Embriego w córkę Billy'ego. Podobało mi się to, jak się o nią troszczył. Pomysł ciekawy.

Tekst A - 2
Tekst B - 3

Styl:
Tutaj bezapelcyjnie tekst B prowadzi u mnie prym. Napisany jest jakby wprawną ręką, przyjemny tekst, nie za dużo dialogów, nie za mało. Są też opisy, które moim zdaniem nadają klimatu całej miniaturce. W tekście A doszukałam się kilku małych błędów i jak dla mnie troszkę za mało w tym było uczucia.

Tekst A - 2.5
Tekst B - 4.5

Spełnienie warunków:
Obie autorki warunki spełniły.

Tekst A - 1.5
Tekst B - 1.5

Postacie:
Cóż, tutaj sama nie wiedziałam jak punkty podzielić. po pierwsze w A podobała mi się postać Lei. Podobało mi się jak broniła samej siebie, swojego serca przed tym bólem, jak starała się dokopać Belli tylko po to, by w małym stopniu ukoić swoje cierpienie. Postać całkiem sympatyczna. W tekście B zauroczył mnie Embry, jego uczucie do kobiety w którą się wpoił. Jednak w tej rozgrywce wygrywa Leah.

Tekst A - 3.5
Tekst B - 1.5

Ogólne wrażenie:
Podobały mi się obydwie miniaturki, obydwie były ciekawe, dobrze napisane, poziom wyrównany. Jednak B zauroczyło mnie.

Tekst A - 2
Tekst B - 3

Podsumowując:
Tekst A - 11.5
Tekst B - 13.5

Gratuluję obydwu autorkom Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prawdziwa
Dobry wampir



Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 63 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p

PostWysłany: Śro 16:24, 13 Sty 2010 Powrót do góry

Szczerze mówiąc to miałam nie czytać tych opowiadań, bo zobaczyłam warunki i uznałam, ze to nie dla mnie. Ale zaczęłam czytać pierwszy tekst i tak się wciągnęłam, że doszłam do końca. I co najważniejsze wcale nie żałuję, oba teksty były warte tego, by poświecić im trochę czasu.

Pomysł:
A-3
B-2
Pomysł z Jacobem i Leah bardzo mi się spodobał. No i ważny jest też element zaskoczenia, czyli Brzuchata Bella. I od razu przyznaję, że tak jak Leah, ja też byłam pewna , że to dziecko Jacoba.:)

Styl:
A-4
B-3
Tekst B czytało się dobrze, błędów jakoś nie zauważyła, ale przez tekst B dosłownie przepłynęłam i jeszcze było mi mało. Był bardzo pięknie napisany. mam tylko jedno "ale" co do zakonczenia, ale o tym potem.

Spełnienie warunków:
A-1,5
B-1,5
Spełnione wszystkie warunki.

Postacie:
A-3
B-2
Zakochany Embry był urzekający, ale to postacie z tekstu A były dla mnie ciekawsze. Leah była opisana wprost fantastycznie- jej zachowanie, i dopowiedzenie w myślach rozłożyły mnie na łopatki. Poza tym jest jeszcze Bella, która maiła prawdziwe "wejście smoka".:)

Ogólne wrażenie:
A-4
B-1
W pierwszym tekście aż się czuło Japonię. Opisy pięknie zobrazowały mi sytuacje i wydarzenia, wspaniale oddawały klimat. I powtórzę jeszcze raz, gdy czytam miniaturę czułam się tak jakbym była w Japonii.

razem:
A-15,5
B-9,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Śro 17:58, 13 Sty 2010 Powrót do góry

Zawiodłam się tym pojedynkiem. Może nie tyle samym wykonaniem, co interpretacją tematu – tak nie go czekałam, wyobrażając sobie, że będę miała szansę na poczucie niesamowitego japońskiego klimatu, a otrzymałam kotletowych Blacków.

Pomysł
A: 1
B: 4


Pomimo tego, że podczas czytania książki ewidentnie kibicowałam Lei i Jacobowi, to w ff nie mogę zdzierżyć tej pary. Dla mnie zawsze pozostaną przyjaciółmi i nic tego nie zmieni. Sama idea umieszczenia tej dwójki w japońskiej restauracji jest dla mnie śmieszna i niewyobrażalna. Nie chciałabym tu wjeżdżać na charakterystykę postaci, ale trudno pogodzić mi się z faktem, że w pierwszym tekście kanon został puszczony w zapomnienie. Bella w ciąży? Z kim? To jest niedopowiedzenie, które pozostawia czytelnika ze świadomością, że coś się z tą postacią zadziało nieciekawego. Miniaturka daje możliwość pozostawienia otwartych wątków, ale irytuje mnie, kiedy autorzy usiłują ją wykorzystać do granic możliwości. No i pozostaje jeszcze kwestia pseudo zaskakującej puenty to nie jego dziecko, czego można było się domyślić po pierwszych jej słowach. Z Clearwaterówny autorka zrobiła sobie nieprzyjemny żart i tyle.
W tekście B mamy do czynienia z bohaterem, którego w sadze było jak na lekarstwo i bohaterką, która nie pojawiła się wcale podczas rozwoju akcji, wiemy jedynie, że była. To pozostawia ogromną dowolność, ale widać, że autorka o wiele bardziej przemyślała swój tekst. Embry robiący sushi wydaje się być pełnym ciepła i subtelnego humoru (podszytego smutkiem) rozwiązaniem. Między bohaterami zawiązała się ciekawa relacja i jeśli chodzi o mnie, to jestem zwolenniczką wysłania tej pary do Japonii, ale na księżyc też byłoby ciekawie, więc czekam na pomysły.

Styl
A: 3
B: 4


Pierwsze zdania tekstu A były bardzo zachęcające, ale im dalej, tym gorzej. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego autorzy w narracji pierwszoosobowej dopuszczają do sytuacji, w której narrator cytuje sam siebie. Po co? To jest pozbawione większej logiki. Nie łatwiej napisać: pomyślałam sobie, że…; zastanawiałam się nad tym, czy…? Z czasem zdania pojedyncze zaczynają całkowicie przesłaniać tekst i wszystko sprawia wrażenie mocno pourywanego. Jednak przez tekst się nie brnie, a ładnie przepływa. Pomimo wielu zgrzytów jest do wersja zdecydowanie do przyjęcia. Ma w sobie potencjał.
Styl autorki drugiego tekstu jest o wiele lepszy, jednak to, co zrobiła (już!) w pierwszy zdaniu, przyprawia mnie o ból głowy. A to podobno ja nie wiem, do czego służy kropka… Poza tym w niektórych momentach przytłoczyły mnie powtórzenia, czego nie jestem w stanie darować. Jest jeszcze kwestia tego, że w drugiej części tekstu coś nieprzyjemnego zadziało się z narracją. To trzecio osobówka, więc czasami trzeba dać sobie spokój z niektórymi zwrotami, zwłaszcza tymi kolokwialnymi. Trzecia część za to, wszystko wynagradza. Czytałam ją z ogromnym uśmiechem na ustach i gdyby cały tekst był tak napisany, zachwycałabym się.

Spełnianie warunków
A: 1
B: 2


Przede wszystkim, o czym już wcześniej wspominałam, za mało Japonii. Oczekiwałam, że akcja zostanie tam przeniesiona, a tymczasem otrzymałam ledwie odniesienia. W A było to odwołanie wyraźniejsze (co nie znaczy wyrazistsze), ale niekiedy miałam wrażenie, że nazbyt przerysowane. Była wspaniała możliwość – przysłowie. Japońskie przysłowia są przepiękne, więc nie rozumiem, dlaczego autorki tak obstały przy tych polskich, wszystkim doskonale znanych. Od tekstów pojedynkowych wymagam czegoś oryginalnego, a tu okazja puka drzwiami i oknami, ale zostaje niewykorzystana. Jednak za ciężarną Bellę nie jestem w stanie przyznać więcej punktów. Widać, że autorka miała problem z wymyśleniem czegoś – jest to naciągane i trąci parodią, a od takiego tematu, nie tego się wymaga. Natomiast w B mamy subtelnie wprowadzoną w tle drugą bliźniaczkę, co pozwala na spełnienie warunków, ale jednocześnie nie dominuje w żaden sposób głównego wątku, za co ogromny plus.

Postacie
A: 0
B: 5


Nie podoba mi się ŻADNA z wykreowanych w pierwszym tekście postaci. Kanon poszedł na spacer, a w zamian otrzymaliśmy rozhisteryzowaną Leę, która ma zalążki paranoi i swoje kroki powinna skierować nie w głąb uliczki, tylko prosto do specjalisty. Do niej w pakiecie dołączono Jacoba, jakiego nigdy nie chciałabym oglądać. Kocham go za ten pazur, niedawanie sobie autocenzury, a tutaj widzimy ciepłe kluczy, szepczące Lei jakieś banały rodem z kiepskiej komedii romantycznej. Dodajmy do tego Bellę, która pasuje do tego obrazka jak pięść do oka i mamy piękny bukiet złożony z chwastów oraz pogryzionych przez stonki liści ziemniaka.
Za to Call mnie kupił. Sama chętnie położyłabym się pod kołdrą i słuchała odgłosów cichych błagań skierowanych do sushi. Bardzo ciekawym rozwiązaniem było wydanie Becky za mąż. Do tej pory, oprócz przypadku Lei, mamy do czynienia z lekkimi wpojeniami, które nie są dla zainteresowanych żadnym problemem. I nie dość, że autorka miała dobry pomysł, to jeszcze zaczarowała jego wykonaniem. Począwszy od zastanawiania się co by zrobił mąż, poprzez papiery rozwodowe grzejące spód szuflady, aż po przyznanie się do wszechogarniającego szczęścia. Tak, tak, tak i jeszcze raz tak.

Ogólne wrażenie
A: 1
B: 4


Właściwie głównie na ogólnym wrażeniu zaważyła kreacja postaci. Nie potrafię odnaleźć się w żadnej, przedstawionej przez autorkę tekstu A. I więcej nie chcę tłumaczyć, po prostu pragnę pogratulować autorce B zajęcia się bohaterami, o których nic nie wiemy. Z jednej strony jest gorzej, bo trzeba je budować od podstaw, jednak z drugiej ma się pewność, że nie skrzywdzi się kanonu.

Razem
A: 6
B: 19


Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:54, 14 Sty 2010 Powrót do góry

Pomysł: 5 pkt.
A - 2
B - 3
Leah i Jacob w restauracji, potem pojawienie się ciężarnej Belli i cały rozwój wydarzeń był naprawdę zabawny i ciekawy, lecz bardziej spodobał mi się klimat i pomysł na drugi tekst. Embry mnie rozbroił w tej miniaturce. Dlatego też punkcik więcej.

Styl: 7 pkt.
A - 2
B - 5
Przez tekst B przepłynęłam z niezwykłą przyjemnością. Autorka naprawdę znakomicie ujęła klimat swojej miniaturki. Wielkie brawa dla niej Smile Tekst A nie był źle napisany, ale B mnie zachwycił. Dlatego tak też rozdzieliłam punkty.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
A - 1.5
B - 1.5
Po równo, choć czuję niedosyt Japonii Wink

Postacie: 5 pkt.
A - 1
B - 4
Embry wygrywa. Nic na to nie poradzę. Autorka tekstu B mnie oczarowała. Niby Leah i Jacob, no i Bella w A też byli zabawni i ciekawi, ale mnie nie zachwycili. Przykro mi Confused

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
A - 1
B - 4
Nie wiem czy mam znów powtarzać jak bardzo spodobała mi się miniaturka B? Jak cudownie mi się go czytało? Oczywiście, A też mi się podobała, ale niestety przegrywa z B, która jest bardziej dopracowana, płynna i przemyślana.
Brawo dla autorki tekstu B Smile

Podsumowanie:
A - 7.5
B - 17.5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Paramox22
Zły wampir



Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD

PostWysłany: Nie 15:01, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Miałam już nie oceniać pojedynków, bo ciężko mi się pisze komentarze, ale nie wytrwałam w postanowieniu.

Pomysł:
Obydwie miniaturki spodobały mi się. W drugiej urzekło mnie przywołanie postaci córek Billy'ego, rzadko się o nich wspomina. Pierwsza zakoczyła mnie pomyłem połączenia Lee i Jacoba. Nigdy nie pomyślałabym o połączeniu tej dwójki, ale zgrabnie to tu wyszło, choć niekoniecznie jestem fanką tej pary. Na plus pierwszej miniaturki działa dodatkowa akcja z Bellą i atak Leah.
A: 3
B: 2

Styl:
Style obydwóch autorek przypadły mi do gustu. W drugim tekście jednak urzekły mnie opisy. Zgrzytów się nigdzie żadnych nie dopatrzyłam.
A: 3
B: 4

Spełnienie warunków:
Warunki zostały spełnione.
A: 1,5
B: 1,5

Postacie:
W drugim tekście poznaliśmy Embry'ego z innej strony. Jest on opiekuńczy w stosunku do Rebecca'i oraz uroczy kiedy myli różne miejsca i pragnie dać wszystko ukochanej. W pierwszym tekście lubię Jacoba i Leah. Sądzę jednak, że nie pasują do siebie za bardzo. O ile pamiętam, to Jacob uważał ją za przyjaciółkę. Spodobała mi się jednak Bella. Autorka odeszła od kanonu, zaryzykowała i ta postać jest naprawdę udana.
A: 1
B: 4

Ogólne wrażenie:
W pierwszej miniaturce było więcej akcji. Nie spodziewałam się kompletnie przyjazdu Belli. W drugim tekście byłam pewna tego zakończenia od słów o niezadowoleniu Billy'ego, ale za to milej czytało mi się o zakazanym związku.
A: 2
B: 3

Podsumowanie:
A: 10,5
B: 14,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Nie 20:10, 17 Sty 2010 Powrót do góry

Osobiście klimat Japonii średnio mi pasuje, dlatego z pewnymi oporami weszłam zobaczyć Wasze prace. I się mile zaskoczyłam. Do rzeczy:

Pomysł: 5 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 3,5

Tekst A ma u mnie plus za element zaskoczenia. Jacob i Leah, jestem jak najbardziej na tak, ale troszeczkę w innym wykonaniu. Jakoś nie pasuje mi do tej dwójki wykwintna, japońska restauracja i takie „cukierkowe” uczucia. W tym związku powinno iskrzyć, atmosfera między tym dwojgiem moim zdaniem powinna być raczej pełna nieokiełznanego pożądania i ścierania się dwóch silnych osobowości. Już w drugiej części, kiedy Leah pokazuje pazur, jest lepiej.
Tekst B mnie zauroczył. Pomysł, gdzie Embry wpaja się w Becky, jest ciekawy. To raczej trudna relacja. Becky jest mężatką, przyjechała do La Push tylko w odwiedziny, zapowiada się coraz lepiej. Podobało mi się w tekście B ogólne podejście do tematu. Było proste, niewymuszone a jednocześnie takie prawdziwe. Embry, który usiłuje przygotować na kolację sushi swojej wybrance. Normalnie widziałam tą scenę oczami wyobraźni. Była świetna w swojej prostocie i taka autentyczna.

Styl: 7 pkt.
Tekst A: 3
Tekst B: 4
Przez tekst B przepłynęłam. Jest lekki, przejrzysty. Czyta się go „jednym tchem”. Tekst A też nie wydaje mi się zły, choć miałam wrażenie, że w kilku momentach styl był zbyt zagmatwany.

Spełnienie warunków: 3 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Uważam, że obydwie autorki spełniły warunki.

Postacie: 5 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 3,5
Tekst A ma u mnie jedynie plus za rozwydrzoną, rozkapryszoną, wredną i egoistyczną Bellę. Będąc na miejscu Lei nie wiem czy zdołałabym się powstrzymać. Postać Jacoba uważam za nieudaną. Rozlazłe ciepłe kluchy. Taki fircyk. Bliżej mu do króliczka niż do wilka. Leah dopiero w drugiej części mnie nieco ujęła, jak pokazała, że potrafi walczyć o swoje.
W tekście B – Embry! Autorka wczuła się w tę postać. Opisała ją bardzo sugestywnie. Jej Embry rozbraja, kiedy stara się ugotować kolację, jest rozczulający w opiece nad przeziębioną Rebecką, odważny, zasadniczy i uparty w dążeniu do celu, kiedy podejmuje decyzję, że musi zawalczyć o swoją wybrankę. Taki facet to majątek.

Ogólne wrażenie: 5 pkt.
Tekst A: 1,5
Tekst B: 3,5
Tekst B jest wg mnie bardziej przemyślany, dojrzały. Autorka wczuła się w swoje postacie, opisała je tchnąc w nie duszę. Poczynając od interesującego pomysłu ukazania dość trudnej sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie (bądź co bądź trójkąt), a kończąc na przelaniu swojej wizji na papier w sposób lekki, czytelny i zajmujący.
W tekście B natomiast miałam niejasne uczucie, że jego autorka skupiła się tylko na fakcie, aby ująć w nim wszystkie warunki pojedynku. Zabrakło mi w tej miniaturce pewnej logiki zdarzeń i bohaterów z „krwi i kości”.

Podsumowanie:
Tekst A: 9
Tekst B: 15

Gratuluję obydwu autorkom. Duże brawa dla autorki tekstu B.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Olcia
Zły wampir



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno

PostWysłany: Pią 19:36, 22 Sty 2010 Powrót do góry

Do tego pojedynku przyciągnęła mnie nazwa kraju - Japonia. Kocham wszystko, no może prawie wszystko, co jest z nim związane, dlatego byłam ciekawa, co też tutaj znajdę.

W obydwu tekstach pojawiło się swego rodzaju powiązanie do Kraju Kwitnącej Wiśni, mam tu na myśli "tokkuri" w pierwszym tekście oraz w przypadku drugiego opowiadania fragment z japońskim biznesmenem i gejszą, co szczerze powiedziawszy skojarzyło mi się z książką "Wyznania gejszy", jednak nie było to dokładnie to, czego oczekiwałam. Mniejsza z tym.

Pomysł
Tekst A: 1
Tekst B: 4

Spodobało mi się, że autorka pierwszego tekstu połączyła Jacoba i Leę, a po przeczytaniu sądziłam, że opowiadanie jest dobre, dodatkowo, że będzie faworytem. Jednak kiedy przeczytałam tekst B zmieniłam zdanie, ponieważ w przypadku drugiego tekstu zostałam oczarowana. Pomysł był nie tylko niespotykany ze względu na parę zakochanych, ale też dlatego, że intrygujący był romans z mężatką.

Styl
Tekst A: 2
Tekst B: 5

Obydwie prace mają ładny styl, zdarzyło się kilka potknięć, ale i tak było dobrze. Tym razem także zwyciężył drugi tekst, a wszystko przez wyśrodkowanie między opisami i dialogami. Dodatkowo spodobały mi się właśnie te opisy przeżyć, ale także spodobały mi się rozmyślania Embrego.
W tekście A zabrakło mi czegoś na samym początku przy opisie wnętrza restauracji, ponieważ nie poczułam tego klimatu Japonii.

Spełnienie warunków
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5

Wydaje mi się, że obydwie autorki zawarły w swych opowiadaniach to, co było wymagane, dlatego nie mogę inaczej rozdać punktów.

Postacie
Tekst A: 1
Tekst B: 4

W tej kategorii wygrał bezwzględnie tekst B za postać Embrego, która mnie zauroczyła, mimo braku opisu samej postaci, ponieważ poznaliśmy go dzięki innym walorom tekstu, które pośrednio ukazały nam cechy chłopaka. Spodobało mi się w nim, swego rodzaju chłopięce zachowanie osoby zakochanej, które zawładnęło moim sercem. Nie umie gotować, ale mimo to szykuje coś dla ukochanej. Cudo.
W tekście A z kolei była Lea, u której została zachowana jej wrogość i wredne zachowanie, a do tego jej wyjątkowość. Za to kompletnie nie pasowały mi słowa Belli wypowiadane do Lei jako substytucie kobiety w sforze, nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Ogólne wrażenie
Tekst A: 1
Tekst B: 4

Pierwsze opowiadanie było dobre, ale drugie pobiło je, ponieważ w swej normalności, swych opisach zadziałało na mnie. Zauroczyło mnie, a szalę przechylił jeszcze pomysł z klopsikami, które miały być planem awaryjnym. Nie pytajcie się, dlaczego, bo wam na to nie odpowiem. Mam dziwne poczucie humoru, a przy klopsikach się uśmiałam.

Razem
Tekst A: 6,5
Tekst B: 18,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Wto 12:44, 26 Sty 2010 Powrót do góry

bałam się tego pojedynku... potem zaczęłam się bać, że nie zdążę ocenić - co człowiek żyje w stresie...

pomysł
A: 3
B: 2

Otóż stwierdzam wszem i wobec, że pomysł z zakochanymi Jacobem i Leą przypadł do gusty ze względu na to, że przez pewien czas w sadze byłam pewna, że to ona jest jego wpojeniem - muszą tylko oboje do tego dorosnąć. :)

styl
A: 3
B: 4

W zasadzie nie dopatrzyłam się niedociągnięć w żadnym z tekstów, ale ewidentnie tekst B czytało mi się lepiej. Nie jestem w stanie teraz powiedzieć czy to przez dobrze dobrane słownictwo czy przez narrację trzecioosobową, której jestem coraz większą fanką.

spełnienie warunków
A: 2
B: 1

Choć początkowo Japonię wzięłam dosłownie i miałam sie czepiać braku konkretnego miejsca, stwierdziłam, że oba teksty są skonstruowane pod tym względem podobnie. Dobra japońska restauracja w A i dużo napomknięć w B wystarczy. Problem dla mnie polega na tym, że nie mogę się w B dopatrzyć czarnej owcy.

postacie
A: 3,5
B: 1,5

Leah - kategorycznie ona wygrywa. Nareszcie w pełni silna i trójwymiarowa. Nareszcie prawie szczęśliwa. Na koniec chyba całkiem zadowolona :)
Jest zabawna i dość płochliwa, co mnie zdziwiło, ale też zauroczyło.
Embry i Becka byli romantyczni, ale trochę za mało informacji o nich zdobyłam, czytając całość.

wrażenie ogólne
A: 1
B: 4

No i na koniec zaskoczenie, bo pomimo wszystkiego najbardziej spodobał mi się tekst B. Był po prostu uroczo realny. Starania Emry'ego były tak wzruszające, że naprawdę chwytało za serce. Żeby ktoś tak dla mnie gotował...

ogółem
A: 12,5
B: 12,5

TIA - REMIS


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wymyślona
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:29, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Jeszcze ja, jeszcze ja! Nie zamykać, komentuję! Razz

Pomysł:
Pierwszy tekst był świetny, póki Leah nie zaczęła fizycznie znęcać się nad Bellą. Moim zdaniem zniszczyło to całkiem niezłą parodię.
Druga miniatura nie poruszyła zbyt oryginalnego tematu. Miłość, wpojenie... To już znamy. Jednakże zaskoczył mnie wybór postaci. Embry i Rebecca? Wow... Mogę się mylić, ale to chyba pierwszy tekst, w którym występuje taka para i uważam, że trzeba to docenić.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Styl:
Tekst A: 3,5
Tekst B: 3,5
Wybaczcie mi remis, ale sądzę, że przyznanie którejś miniaturze mniejszej ilości punktów byłoby niesprawiedliwością, bo obie są napisane równie dobrze. Ładnie, przejrzyście, zrozumiale. Na siłę może i bym jakieś zgrzyty znalazła, ale nie ma takiej potrzeby.

Spełnienie warunków:
Tekst A: 1,5
Tekst B: 1,5
Wszystko było, nie ma o czym mówić.

Postacie:
Tekst A: 2
Tekst B: 3
Tutaj nie mam większych rozterek, bo mimo wszystko stawiam na oryginalność, a takowa pojawiła się w drugim tekście za sprawą Embry'ego i Rebekki. Ponadto w miniaturze A na niekorzyść zadziałała agresja Leah (tudzież Lei) - jakoś mi się to u niej nie spodobało.

Ogólne wrażenie:
Cóż, tutaj znowu mam problem, podobnie jak przy pierwszej kategorii.
Uch, jak ja ubolewam nad taką a nie inną końcówką pierwszego tekstu! Byłoby pięknie, gdyby autorka nagle nie zmieniła jego klimatu...
Ale jest, jak jest i mam to ocenić, a nie gdybać. W związku z tym jeden punkt więcej muszę przyznać drugiemu tekstowi - końcówka pierwszego niestety mnie rozczarowała.
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Podsumowując:
Tekst A: 11 punktów
Tekst B: 14 punktów

Gratuluję.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 21:44, 27 Sty 2010 Powrót do góry

Pomysł:

Ciężki orzech do zgryzienia, oba są rewelacyjne, a przede wszystkim innowacyjne. Zresztą uważam, że jak ktoś się chce wykazać, to najlepiej od strony sfory, bo po wampirzej stronie prawie wszystko w rożnych kombinacjach zostało powiedziane. Dam po równo, bo nie jestem w stanie rozsądzić inaczej.

A: 2,5
B: 2,5

Styl:

W tej kategorii też miałam mały dylemat, ale już rozsądziłam, kogo powinnam wyróżnić. Przede wszystkim obydwie prace są napisane ładnie i składnie. Język jest przystępny. Nie ma chaosu, patosu i innych dezorientujących rozpraszaczy. W A przeszkadzał mi prawdziwie mały penis, bo czy może być taki nieprawdziwie mały? Kaskada słów to też nieszczęśliwe sformułowanie. Drażniło mnie czasem mieszanie potocznego języka z takim stricte „narratorskim”, ale w pierwszoosobówce takie coś dozwolone. Brawo za humor. B nie mam nic do zarzucenia poza jednym sformułowaniem: Embry wrócił po około minucie, niosąc ze sobą herbatę w jej ulubionym kubku – czarnym, przypominającym owcę, który miała już od kilku lat – i parę tabletek. . Kubek mógłby być w kształcie owcy lub z wizerunkiem/zdjęciem/malunkiem owcy.
Za humor przewaga na rzecz A.

A: 4
B: 3

Spełnienie warunków:

Niespełnione do końca w B. Choć obie panie nie zdecydowały się na osadzenie akcji w Japonii, co nie było koniecznością, to jednak narzucenie takiego tytuły do czegoś zobowiązuje. W obu tekstach znalazłam odniesienia, ale w A było wyraźne nawiązanie. Druga rzecz to czarna owca. Kubek jest taki troszkę na siłę wciśnięty i mnie nie satysfakcjonowało takie rozwiązanie.

A: 2
B: 1

Postacie:
.
A:- O, mamusiu! Ależ to mocne. – przy tym tekście pękłam. Leah jest zaje... przepraszam, nie mogę. Muszę być przykładem: jest rewelacyjna! Strasznie było mi żal Belli na końcu, ale rozumiem frustrację Lei. Mówiłam, że była fajna Leah, choć czasem mądrością nie grzeszyła. Wink Ale za humor można to wybaczyć.
B: Embry rządzi! Naprawdę świetny Embry. Nie podobało mi się, że córka Blacków się rozdwoiła i otrzymała bliźniaczkę, ale no cóż – zamysłu nie kwestionuje. Nie lubię wpojenia, ale cieszę się, że Emb ma partnerkę, ma kogo kochać, a Rebecca miała powód by przerwać nieszczęśliwe małżeństwo. Ech, po równo dla mnie!

A: 2,5
B: 2,5

Ogólne wrażenie:

Zaskoczyła mnie końcówka pierwszej miniaturki. To na plus na pewno. Zdziwił mnie Jacob obeznany z japońskimi naczyniami i zwyczajami na plus. Humor na plus. W drugiej pracy nie mogłabym powiedzieć, co mnie najbardziej ujęło – chyba krwawa scena w kuchni. ^^ Choroba, nie wiem. Obie czytałam z równą przyjemnością.

A: 2,5
B: 2 5

TOTAL:

A: 13,5
B: 11,5


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 18:11, 28 Sty 2010 Powrót do góry

Pojedynek uważam za zakończony.

Zagłosowało 10 osób, co daje nam 250 punktów do podziału.

TEKST A otrzymał 104,5
TEKST B otrzymał 145,5 i tym samym zwyciężył. Jego autorką jest iga_s.

Gratulujemy i dziękujemy za oddane głosy
.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin